Jarosław Królewski
Z Historia Wisły
Jarosław Królewski - (ur. 26 września 1986 roku) - małopolski biznesmen, prezes firmy Synerise, inicjator akcji ratunkowej, która uchroniła Wisłę Kraków SA przed bankructwem na początku 2019 roku. Następnie wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej klubu, od 20 kwietnia 2020 współwłaściciel Wisły Kraków SA.
Jarosław Królewski zainicjował Akcję #50kforwk (50 tysięcy dla Wisły Kraków), mającą na celu zbiórkę pieniędzy na najpilniejsze potrzeby tonącej w długach spółki. Akcja rozpoczęła się 4 stycznia 2019 roku, gdy przyjaciel Królewskiego z czasów gry w Gliniku, Rafał Wisłocki został prezesem Białej Gwiazdy.
12 stycznia 2019 r. Jarosław Królewski był gościem programu "Stan Futbolu", podczas którego m.in. zadeklarował udzielenie Wiśle wielomilionowej pożyczki (wraz z Jakubem Błaszczykowskim i zachowującym anonimowość przyjacielem, którym później okazał się Tomasz Jażdżyński).
Zgodnie z deklaracją 14 stycznia 2019 r. nastąpiło podpisanie umów, na mocy których Wisła Kraków SA otrzymała 4 miliony zł pożyczki z przeznaczeniem na najpilniejsze zobowiązania, co umożliwiło Wiśle uzyskanie licencji na grę w Ekstraklasie w rundzie wiosennej.
Jarosław Królewski jest inicjatorem, pomysłodawcą licznych akcji mających na celu mobilizowanie kibiców i sympatyków Wisły, i w efekcie pozyskanie kolejnych środków finansowych na funkcjonowanie klubu.
3 lutego 2019 r. jako pierwszy przyjął wyzwanie klubu w akcji Wisła Challenge. Tego samego dnia oraz 15 lutego osobiście sprzedawał karnety w Strefie Kibica.
To w dużej mierze Królewskiemu Wisła zawdzięcza sprzedaż pakietu 40000 akcji na platformie Beesfund, dzięki czemu 5 lutego 2019 r. klub pozyskał kolejne cztery miliony.
13 marca 2019 roku ogłoszono zmiany w statucie i składzie Rady Nadzorczej Wisły Kraków SA - Jarosław Królewski został wiceprzewodniczącym Rady.
Jarosław Królewski wykorzystuje swoją popularność i szacunek, jakim darzony jest w świecie biznesu, do nieustannego promowania akcji na rzecz Wisły w mediach oraz w serwisach społecznościowych.
Spis treści |
Profil
W mediach
- 2018.08.04 32-letni prezes firmy wartej 75 mln dolarów inwestuje w czwartą ligę z Gorlic /sadeczanin.info/
- 2019.01.08 Kilkaset tysięcy złotych "na tacy". Biznesmen chce ratować Wisłę /sport.onet.pl/
- 2019.01.08 Jarosław Królewski, prezes firmy Synerise, dołączył do ratującej Wisłę Kraków ekipy Bogusława Leśnodorskiego /przegladsportowy.pl/
- 2019.01.10 Jarosław Królewski wycofa się z pomocy w Wiśle, jeśli wróci temat poprzednich inwestorów /sport.onet.pl/
- 2019.01.12 Błaszczykowski, Królewski i jego przyjaciel zainwestują 4 mln zł /sport.interia.pl/
- 2019.02.03 Jarosław Królewski: Nie chcę być celebrytą /gazetakrakowska.pl/
- 2019.02.07 Jarosław Królewski: Wisła potrzebuje ultrasów. Nie chcemy bandytyzmu /dziennikpolski24.pl/
- 2019.02.11 Jarosław Królewski wspiera Wisłę Kraków pomimo porażki /sportowefakty.wp.pl/
- 2019.02.11 Kim jest Jarosław Królewski, biznesmen, który chce uratować Wisłę Kraków? Synerise, AGH, wiek, Twitter /radiozet.pl/
- 2019.02.13 Królewski: Zainteresowanie kupnem klubu jest duże /meczyki.pl/
- 2019.02.15 Zapłacimy za mecz z Lechem. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski spotkał się dziś z Jarosławem Królewskim /sportdziennik.pl/
Rezygnacja Jarosława Królewskiego!
Piątek, 7 października 2022 r.
Jak podała "Gazeta Krakowska" Jarosław Królewski złożył rezygnację z funkcji członka i wiceprzewodniczącego rady nadzorczej piłkarskiej spółki Wisły Kraków.
Informację, którą jako pierwszy podał dziennikarz "Przeglądu Sportowego" Filip Zieliński, potwierdzić miała "Gazecie Krakowskiej" rzeczniczka prasowa naszego klubu - Karolina Kawula.
Przypomnijmy, że Królewski jest jednym z głównych akcjonariuszy TS Wisła Kraków SA. Należy do niego 26,84% akcji spółki.
Źródło: wislaportal.pl
Jarosław Królewski zapowiedział oddanie swojego pakietu akcji Wisły Kraków
Wtorek, 15 listopada 2022 r.
Na specjalnie zwołanym briefingu prasowym jeden z trzech głównych akcjonariuszy TS Wisła Kraków SA Jarosław Królewski zapowiedział oddanie swojego pakietu akcji.
Pierwszą propozycją Królewskiego jest przekazanie akcji jednemu z dotychczasowych akcjonariuszy za symboliczną złotówkę. Zainteresowani na decyzję o przejęciu udziałów od Królewskiego mają czas do końca bieżącego roku. Jeśli żaden z nich się nie zdecyduje Królewski zapowiedział przekazanie swojego pakietu Stowarzyszeniu "Socios".
Dla Królewskiego to kolejny punkt w procesie wycofywania się z naszego klubu. Na początku października br. złożył on już bowiem rezygnację z funkcji członka i wiceprzewodniczącego rady nadzorczej piłkarskiej spółki Wisły Kraków.
Przypomnijmy, że do Królewskiego należy aktualnie 26,84% akcji klubu.
Źródło: wislaportal.pl
Komunikat TS Wisła Kraków SA
Po rezygnacji Władysława Nowaka z pełnionej dotychczas funkcji - do czasu wyboru docelowego Zarządu - decyzją Rady Nadzorczej Klubu, która wkrótce zostanie wykonana, tymczasowo obowiązki Prezesa TS Wisła Kraków SA przejmie Jarosław Królewski. Trwają prace nad skompletowaniem składu kierowniczego odpowiedzialnego za prowadzenie Spółki w poszczególnych obszarach.
Źródło: wisla.krakow.pl
Komunikat TS Wisła Kraków SA
25 listopada 2022 roku Rada Nadzorcza TS Wisła Kraków SA podjęła uchwałę o powołaniu na stanowisko Prezesa Zarządu Klubu Jarosława Królewskiego, który na początku tygodnia przejął obowiązki prowadzenia Spółki po Władysławie Nowaku.
25.11.2022r.
Redakcja
Jarosław Królewski jest Prezesem Zarządu i założycielem Synerise - jednej z najbardziej zaawansowanych spółek technologicznych na świecie w dziedzinie sztucznej inteligencji i big data o wartości ponad 100 mln euro, będącej laureatem licznych prestiżowych nagród międzynarodowych i krajowych, takich jak: tytuł najszybciej rosnącej polskiej spółki technologicznej w Europie wg Financial Times 2022, tytuł najszybciej rosnącej spółki 2021 oraz 2022 wg rankingu Deloitte Fast 50 CE, tytuł partnera roku 2017, 2018, 2019 Microsoft; tytuł jednego z 30 najbardziej perspektywicznych przedsiębiorstw technologicznych na świecie wg EY. To także zwycięzca KDD Cup 2021 - mistrzostw świata w dziedzinie sztucznej inteligencji, zwycięzca Twitter RecSys 2021, zwycięzca Rakuten Data Challenge 2020, zwycięzca Booking.com Data Challenge 2021, laureataplebiscytu New Europe dla najbardziej innowacyjnych spółek w Europie organizowanego przez Google, Res Publica i Financial Times, laureat nagrody specjalnej w konkursie EY Przedsiębiorca Roku 2018 za umiejętne łączenie pracy akademickiej z przedsiębiorczością, Poland AI Person of The Year 2019, Poland Digital Shaper 2018, laureat Paszportu Prezydenta RP.
W przeszłości stypendysta programów naukowych i sportowych na AGH, w młodości laureat m.in stypendium Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Od 2010 roku zajmuje stanowisko wykładowcy i pracownika naukowego na AGH w Krakowie (prowadząc zajęcia m.in. na Wydziale Humanistycznym AGH oraz na Wydziale Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Inżynierii Biomedycznej), gdzie w wieku 23 lat współtworzył nagradzane kierunki studiów własnego autorstwa - m.in. Social Informatics, E-Economy (najbardziej innowacyjny kierunek studiów w Polsce w 2012 roku wg MNiSW - 1 mln PLN nagrody) czy Digital Marketing. W 2019 roku za pracę i osiągnięcia wyróżniony został nagrodą „Absolwent AGH” - już jako absolwent AGH. Jest również współpomysłodawcą studiów doktoranckich z dziedziny Data Science na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Mentor sieci Polskiego Funduszu Rozwoju, Członek Rady Fundacji „Platforma Przyszłości Przemysłu”. Ukończył dwa kierunki studiów (informatykę i socjologię), obecnie w trakcie interdyscyplinarnego doktoratu. Panelista i uczestnik wielu konferencji branżowych (World Economic Forum w Davos, Impact CEE, IDC Predictions, Futurecom), wykładowca gościnny na polskich i zagranicznych uniwersytetach oraz speaker międzynarodowych konferencji rządowych takich, jak World Government Forum w Dubaju. Autor publikacji, w tym bestsellerowych ukazujących się w ramach Wydawnictwa Naukowego PWN. Pomysłodawca i twórca programu edukacyjnego AI Schools dla szkół i przedszkoli w zakresie sztucznej inteligencji.
Jarosławowi Królewskiemu życzymy powodzenia w nowej roli!
Źródło: wisla.krakow.pl
Komunikat TS Wisła Kraków SA
20 grudnia 2022 roku Jarosław Królewski stał się posiadaczem 53,68% akcji TS Wisła Kraków SA, zostając tym samym większościowym akcjonariuszem Klubu.
20.12.2022r.
Redakcja
Aktualny akcjonariat TS Wisła Kraków SA:
Jarosław Królewski: 53,68%
Jakub Błaszczykowski: 26,84%
Władysław Nowak: 3,75%
Adam Adamczyk: 3,75%
Adam Łanoszka: 3,75%
Pozostali (akcje serii E i F): 8,23%
Jarosław Królewski jest Prezesem Zarządu i założycielem Synerise - jednej z najbardziej zaawansowanych spółek technologicznych na świecie w dziedzinie sztucznej inteligencji i big data o wartości ponad 100 mln euro, będącej laureatem licznych prestiżowych nagród międzynarodowych i krajowych, takich jak: tytuł najszybciej rosnącej polskiej spółki technologicznej w Europie wg Financial Times 2022, tytuł najszybciej rosnącej spółki 2021 oraz 2022 wg rankingu Deloitte Fast 50 CE, tytuł partnera roku 2017, 2018, 2019 Microsoft; tytuł jednego z 30 najbardziej perspektywicznych przedsiębiorstw technologicznych na świecie wg EY. To także zwycięzca KDD Cup 2021 - mistrzostw świata w dziedzinie sztucznej inteligencji, zwycięzca Twitter RecSys 2021, zwycięzca Rakuten Data Challenge 2020, zwycięzca Booking.com Data Challenge 2021, laureataplebiscytu New Europe dla najbardziej innowacyjnych spółek w Europie organizowanego przez Google, Res Publica i Financial Times, laureat nagrody specjalnej w konkursie EY Przedsiębiorca Roku 2018 za umiejętne łączenie pracy akademickiej z przedsiębiorczością, Poland AI Person of The Year 2019, Poland Digital Shaper 2018, laureat Paszportu Prezydenta RP.
W przeszłości stypendysta programów naukowych i sportowych na AGH, w młodości laureat m.in stypendium Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Od 2010 roku zajmuje stanowisko wykładowcy i pracownika naukowego na AGH w Krakowie (prowadząc zajęcia m.in. na Wydziale Humanistycznym AGH oraz na Wydziale Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Inżynierii Biomedycznej), gdzie w wieku 23 lat współtworzył nagradzane kierunki studiów własnego autorstwa - m.in. Social Informatics, E-Economy (najbardziej innowacyjny kierunek studiów w Polsce w 2012 roku wg MNiSW - 1 mln PLN nagrody) czy Digital Marketing. W 2019 roku za pracę i osiągnięcia wyróżniony został nagrodą „Absolwent AGH” - już jako absolwent AGH. Jest również współpomysłodawcą studiów doktoranckich z dziedziny Data Science na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Mentor sieci Polskiego Funduszu Rozwoju, Członek Rady Fundacji „Platforma Przyszłości Przemysłu”. Ukończył dwa kierunki studiów (informatykę i socjologię), obecnie w trakcie interdyscyplinarnego doktoratu. Panelista i uczestnik wielu konferencji branżowych (World Economic Forum w Davos, Impact CEE, IDC Predictions, Futurecom), wykładowca gościnny na polskich i zagranicznych uniwersytetach oraz speaker międzynarodowych konferencji rządowych takich, jak World Government Forum w Dubaju. Autor publikacji, w tym bestsellerowych ukazujących się w ramach Wydawnictwa Naukowego PWN. Pomysłodawca i twórca programu edukacyjnego AI Schools dla szkół i przedszkoli w zakresie sztucznej inteligencji.
Źródło: wisla.krakow.pl
Tweety
6 czerwca 2023
"Wisła rozegrała jednak znakomitą rundę. Zdobyła w niej 36 punktów, czyli o cztery więcej niż drugi Bruk-Bet, a sześć i siedem więcej od zespołów, które już awansowały. Wygrała dwanaście z szesnastu spotkań, co w każdej lidze należałoby uznać za rewelacyjny wynik. W tym klubie nie zdarzyło się to od szesnastu lat i pamiętnej znakomitej jesieni za Macieja Skorży. Od tego czasu często nawet w całym sezonie nie zawsze udawało się osiągnąć dwanaście wygranych.
Wisła dobrze zarządzała zbiorowymi emocjami i pozwoliła sobie na raptem jedną wpadkę z niżej notowanym rywalem. Potrafiła odrabiać straty, co wcześniej kompletnie jej nie wychodziła. Była w 2023 roku najlepszą drużyną w lidze. Pokazuje to dorobek punktowy, pokazują statystyki. Według punktów oczekiwanych wyliczanych na podstawie sytuacji bramkowych dla Wisły i jej rywali krakowianie zapracowali na najwięcej punktów. Mieli trochę pecha, ale zasadniczo pokazali w ostatnich miesiącach, kto rządzi w I lidze.
Szukanie głębszych przyczyn w porażkach to tylko dorabianie ideologii pod tezę: przewaga w golach oczekiwanych z Zagłębiem wyniosła 2,67 do 0,66. Z Ruchem 0,84 do 0,56. Tu teza o rywalach, którzy rozszyfrowali sposób gry po prostu się nie broni. W tym sporcie czasem tak po prostu bywa, że lepszy zespół nie wygrywa.
Mówienie o słabości w meczach bezpośrednich też zawiera zresztą element dobierania faktów pod tezę, bo zwykle sprytnie pomija się zasłużone wygranie meczu z Niecieczą, który miał spory ciężar gatunkowy i odbywał się z niewygodnym rywalem. Odcina się narracyjnie pewne zwycięstwo ze Stalą Rzeszów, która awansowała do baraży, czy strzelenie sześciu goli w Bielsku-Białej i w Gdyni drużynom, które też do końca liczyły się w grze o czołową szóstkę."
6 czerwca 2023
Drodzy sympatycy @WislaKrakowSA
Przepraszam, że zawiedliśmy i nie byliśmy w stanie spełnić pokładanych w nas oczekiwań. Przez ostatnie pół roku, udało zbudować się nam wiele, ale nie wystarczająco dużo aby zakończyć misję z sukcesem. Klub i kibice
@WislaKrakowSA zasługują na grę w @_Ekstraklasa_ 🔵⚪️🔴
Oczywiście ostateczny efekt to tylko i wyłącznie moja odpowiedzialność - za co ogromnie przepraszam.
7 czerwca 2023
Cieszę się, że przez ostatnie pół roku, mimo niekorzystnego dla nas wyniku końcowego @WislaKrakowSA 🔵⚪️🔴 stała się po prostu przyjaznym, odważnym, otwartym, spokojnym, autentycznym miejscem z klasą, a także mocno uporządkowanym od środka w wielu wymiarach.
Cieszę się, że klub poradził sobie z wyzwaniami finansowymi. Czasami zbyt mocno być może był organizacją cieszącą się z drobnych sukcesów i progresu, czasami zbyt bezpośrednią, ale zawsze otwartą na wszystkich począwszy od kibiców, po dziennikarzy aż po partnerow biznesowych.
Oczywiście to nie znaczy wiele, w kontekście braku awansu, ale po ludzku jestem zadowolony, że po cichu udało mam się zjednać wielu przyjaciół tego klubu, na nowo połączyć wspólnymi marzeniami. Tym osobom, którzy usilnie od wczoraj mnie mocno wspierają i dopingują serdecznie dziękuje.
Nie mam monopolu na wiedzę, czy często gotowe eksperckie rozwiązania, staram sie aby krzywa mojego uczenia była optymalna.
Mam na tyle jednak pokory, aby wiedzieć, że przyszłość tego klubu nie może być wiecznie zakładnikiem przeszłości, zarówno tej wybitnej sportowo jak i tragicznej organizacyjnie. Musimy szybciej dojrzewać i stawiać sobie kolejne cele.
Na koniec liczy się po prostu poczciwa praca nad kolejnymi wyzwaniami. Mam nadzieje, że niezależnie pod kogo zarządzaniem, wkrótce to zaprocentuje 🔥
List otwarty Prezesa Jarosława Królewskiego dotyczący zmian w Wiśle Kraków
24.09.2024, 15:59
Szanowni Kibice i Sympatycy Białej Gwiazdy,
poniedziałek 23 września 2024 roku był dniem pełnym emocji, szczególnie z powodu podjętych decyzji personalnych dotyczących osób, które od wielu lat pracowały w klubie. Dla mnie osobiście był to jeden z najtrudniejszych momentów w mojej karierze zawodowej, ponieważ wydarzenia te miały ogromny wpływ na całą społeczność Wisły Kraków oraz dotykają bezpośrednio postaci, które szanuję za pracę i wkład w historię.
Choć zmiany dotyczyły konkretnych osób, to były one nieodzowne w kontekście konieczności szerokiej reformy funkcjonowania klubu. Nie jest to działanie punktowe, lecz początek gruntownej przebudowy, której nasza organizacja od dawna wymagała.
Ostatnie dni były trudne zarówno dla Was, jak i dla klubu. Decyzje, które musieliśmy podjąć zawsze budzą emocje, a krytyka to nieodłączny element tej pracy. Dlatego dziś chciałbym wyjaśnić kilka kwestii, szczególnie tych w związku z nieporozumieniami i narracjami, jakie pojawiły się w mediach.
Przez długi czas wydawało mi się, że uda nam się osiągnąć nasze cele w klubie poprzez stopniową ewolucję, budując Wisłę Kraków w nowym kształcie krok po kroku. Z pełnym zaangażowaniem wierzyłem w tę strategię. Jednak realia pokazały, że nadszedł moment, w którym musiałem podjąć radykalniejsze kroki. To nie była łatwa decyzja, ale wierzę, że tylko tak możemy stawić czoła wyzwaniom, przed którymi stoi klub.
Kiedy podejmuję decyzję, to zawsze kieruję się faktami oraz najlepszą dostępną wiedzą. Korzystam z doświadczeń innych zespołów i współpracowników, aby wspólnie opracowywać rozwiązania najwyższej jakości. Zmiany, które wprowadziliśmy, były wynikiem dogłębnej analizy sytuacji po ostatnich meczach oraz po przerwie reprezentacyjnej. Nasza ocena nie opierała się jedynie na wynikach sportowych, ale również na ogólnym funkcjonowaniu klubu na wielu poziomach i na tym, jak poszczególne elementy współgrają.
Trener Kazimierz Moskal - człowiek, którego szanuję i który jest legendą Wisły - po meczu z ŁKS-em sygnalizował, że brakuje mu pomysłów (niekoniecznie z jego winy, lecz ze względu na „materiał ludzki”, który posiada) na dalsze prowadzenie zespołu. Te sygnały otrzymałem nie tylko ja, ale również dostrzegli je zawodnicy i sztab szkoleniowy oraz osoby oglądające ostatnią konferencje prasową trenera. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że zespół potrzebuje nowego impulsu. Dla mnie był to znak, że musimy podjąć radykalniejsze decyzje. Empatia wobec naszych kibiców, partnerów i członków zespołu jest dla nas niezwykle ważna. Zawsze staramy się proponować rozwiązania, które uwzględniają potrzeby innych, dlatego tak trudne decyzje, choć bolesne, były niezbędne dla przyszłości klubu. Szanuję dorobek piłkarski i trenerski Kazimierza Moskala, ale Wisła potrzebuje dziś nowego impulsu. Decyzje o rozstaniu z Jarosławem Krzoską również były wynikiem analizy i feedbacku, jaki otrzymaliśmy z klubu oraz z jego otoczenia. Wisła Kraków ma swoje wady i zalety, które czynią nas wyjątkowymi. Piłka nożna to dynamiczny układ, a każdy z nas ma swoje słabe strony i trudne momenty. Ważne, abyśmy pomagali sobie nawzajem rosnąć i doskonalić się.
Każdą z osób, które musiały odejść z Wisły, przeprosiłem osobiście podczas rozmów. Za co? Przeprosiłem za warunki, których nie udało mi się im stworzyć, za to, że nasza współpraca - szczególnie z mojej strony - mogła nie spełniać oczekiwań, mam bowiem specyficzne wymagania. Zdaję sobie sprawę, że nie każda relacja przynosi oczekiwane rezultaty nawet, jeśli intencje są dobre. Te decyzje były trudne, ale niezbędne dla przyszłości klubu. Jestem osobą, która nie wierzy w kult jednostek ani w intuicję niepopartą twardymi danymi i jasną strategią.
W kontekście pojawiających się w mediach informacji na temat moich rozmów z pracownikami muszę podkreślić, że staram się nie komentować prywatnych dyskusji, które prowadzę. Staram się unikać publicznego wyjaśniania tych kwestii, ponieważ osoby, z którymi pracuję, zasługują na szacunek, a ten wyraża się m.in. w zachowaniu poufności. Nie widzę potrzeby ujawniania moich zastrzeżeń ani usprawiedliwień w mediach – takie działania byłyby nieodpowiednie dla całego środowiska. Nie rozumiem, dlaczego nasze rozmowy stały się przedmiotem debat i wywiadów niemal wszystkich mediów, ale z szacunku dla zaangażowanych osób nie będę zdradzał swoich odczuć. To nie byłoby odpowiednie dla całego środowiska.
Chciałbym również podkreślić, że Wisła Kraków potrzebuje szeroko zakrojonych reform. Zmiany w Akademii są ściśle powiązane z naszą polityką sportową, dlatego muszą być radykalne, mimo że dostrzegam wiele świetnych rzeczy, które udało się przez ostatnie lata osiągnąć. Nasza przyszłość opiera się na młodzieży, na trenerach, którzy będą wizytówką Wisły za granicą, na ludziach, którzy eksperymentują, nawiązują globalne relacje, uczą się i rozwijają. Chcemy inwestować w osoby, które nie są zadowolone z tego, co mają, lecz stale dążą do osiągnięcia czegoś więcej - bez granic, przynajmniej tych intelektualnych. Chcę, aby Wisła była nowoczesna, szanująca tradycję, ale odważna w swojej innowacyjności. Chcę Wisły, której trenerzy i pracownicy są otwarci na nowe technologie, potrafią budować relacje z zawodnikami, bez barier językowych czy kulturowych, aby komunikacja była bezpośrednia i skuteczna. Chcę Wisły, która nie boi się eksperymentować i sięga po więcej. Nie interesuje mnie awans, który będzie związany z kolejnym długiem organizacyjnym wynikającym z krótkoterminowego sukcesu i spadku w kolejnym sezonie.
Nie jestem zwolennikiem socjotechniki ani coachingowych frazesów rodem z Instagrama. Patetyczne wiadomości, szukanie współczucia czy heroizmu tam, gdzie go nie ma, to nie nasza droga. Ostatnie dni były trudne dla nas wszystkich, bo wiemy, że Wisłę Kraków stać na więcej, zwłaszcza w warstwie sportowej. Jednak wierzę, że obecny sztab oraz drużyna mają odpowiednią jakość i niewykorzystane pokłady potencjału, które wkrótce zaczną przynosić efekty.
Inspiracją do ostatnich działań i przywrócena a także utwierdzenia mnie w przekonaniach, które od dawna mam, była dla mnie konferencja w Sewilli, gdzie miałem okazję spotkać ludzi obsesyjnie zaangażowanych w każdy aspekt funkcjonowania swoich klubów od logistyki, przez Akademię po hospitality. To globalne marki, które budują swoją siłę na solidnych fundamentach, z perspektywą długoterminowego rozwoju. Wisła Kraków również tego potrzebuje.
Musimy odciąć się od pewnych aspektów przeszłości, która jest niezwykle wartościowa, ale czasami blokuje nas przed obiektywnym spojrzeniem na teraźniejszość. Wisła potrzebuje nowych ludzi, otwartych na zmiany i gotowych do działania. Każda osoba, która odeszła z klubu w ostatnim czasie wniosła dużą wartość, lecz nie możemy ekstrapolować tego czy ktoś jest dobrym, czy mniej dobrym człowiekiem na to, jak postrzegamy swoją pracę.
Moja zasada jest prosta: daję ludziom maksymalną wolność, odpowiedzialność i przestrzeń do działania, a potem obserwuję. Kiedy nadchodzi odpowiedni moment, to podejmuję konkretne decyzje. Wisła potrzebuje ludzi z „growth mindset”, otwartych na zmiany i gotowych do działania.
Wobec najbliższych osób nie stosuje się dyplomacji – dyplomacja bowiem to najwyższa forma próżności i braku szacunku. Decyzje, które podejmujemy, wynikają z troski o przyszłość Wisły Kraków.
Wierzę, że trenerzy powinni mieć czas na realizację swoich projektów. Niestety ocena stanu drużyny po przerwie w rozgrywkach wymusiła zmiany. Była to wyjątkowa sytuacja, lecz zasada mówiąca, że trenerzy powinni mieć więcej czasu wciąż pozostaje dla mnie ważna i udowadniałem to nie raz w przeszłości. Odpowiedzialność zawsze rozkłada się na wszystkich – trenera, piłkarzy, sztab oraz zarząd. Każdy z nas musi przyjąć swoją część odpowiedzialności i wspólnie pracować nad poprawą sytuacji. Piłka nożna to dynamiczne środowisko, a teraz koncentrujemy się na stabilizacji i pracy z obecnym składem, aby poprawić wyniki. Zmiany w kadrach są częścią większego planu przebudowy Wisły Kraków.
Często czuję się, jakbym znajdował się w oblężonej twierdzy, gdzie krytyka nadchodzi z każdej strony. Raz jestem oskarżany o to, że jestem zbyt miękki, z kolei potem, że za twardy w kontekście decyzji. Raz słyszę, że mam zbyt duży sentyment do legend, a potem, że go w ogóle nie mam. Oczywiście przykro mi czytać teksty, że nie szanuję legend, tym bardziej, że to właśnie za moich rządów jesteśmy najbardziej aktywni w pielęgnowaniu historii Wisły, jej postaci oraz tradycji. Rozumiem, że emocje są częścią futbolu, ale Wisła Kraków potrzebuje decyzji podejmowanych na chłodno nawet, jeśli są one bolesne. Wolę trudne, lecz klarowne decyzje niż tkwienie w relacjach, które nie przyniosą nic dobrego. Czułem, że problematyczne będzie nam zbudować coś, z czym jako prezes będę się w pełni identyfikował, co będę mógł przedstawiać sponsorom, potencjalnym inwestorom czy nawet rodzicom naszych młodych zawodników z Akademii.
W Wiśle potrzebujemy mentalności „growth mindset” i otwartości na zmiany. Szanuję ludzi w piłce oraz ich osiągnięcia, ale moja (i nie tylko moja) wizja futbolu opiera się nie na intuicji, lecz na merytorycznej analizie. Stanowiska na chwilę obecną obsadzone zostały osobami współtworzącymi poszczególne departamenty. Pracujemy nad wzmocnieniami poszczególnych pozycji.
W 2019 roku, gdy nikt w to nie wierzył, obiecałem, że Wisła Kraków przetrwa mimo wszystkim nieracjonalnym przesłankom i przetrwała. W 2024 roku po roku od przejęcia przeze mnie większości akcji i objęcia funkcji prezesa klub zdobył pierwsze trofeum - Puchar Polski. Potem zagrał w europejskich pucharach. W tym sezonie - mimo trudnego początku - wierzę, że znów powalczymy o awans, a najpóźniej w kolejnym go osiągniemy.
Jarosław Królewski
Prezes TS Wisła Kraków SA
Źródło: wislakrakow.com
Jarosław Królewski: - Od dzisiaj musimy zacząć wygrywać mecze
Czwartek, 26 września 2024 r.
Po zakończonej konferencji prasowej przed meczem z Odrą Opole do zgromadzonych wyjątkowo licznie dziennikarzy, przyszedł Prezes Jarosław Królewski i odbył z nimi solidny meeting, podczas którego podzielił się uwagami związanymi z naszym klubem. Było długo, było momentami mocno żartobliwie, ale i merytorycznie... Zapraszamy do zapoznania się z zapisem tego spotkania.
Dlaczego ta decyzja poniedziałkowa nastąpiła tak późno, bo gdyby Pan dokonał tych zmian tuż po porażce z ŁKS-em, to myślę, że wszyscy by to bardziej przyjęli łagodnie i zrozumieli jako logiczne, a tak to można było zrozumieć, że to wina trenera Moskala, że nie doszło do meczu z Chrobrym, a może ta powódź nawet to jest jego wina?
Jarosław Królewski: - Myślę, że decyzje, które by zapadły, byłyby niezależne od tego, jakim wynikiem skończyłby się ten mecz, więc po prostu to nie miało dla nas znaczenia, czy ten mecz się odbędzie, czy nie. Decyzje byłyby podobne, nawet jakby ten mecz skończył się zwycięstwem zespołu Wisły Kraków. Ja miałem nawet plan, żeby początkowo spotkać się z trenerem Moskalem już w czwartek, więc napisałem do niego w tym temacie, natomiast był też taki moment, który nie do końca mu pasował, więc nie chciałem tego robić wówczas, ale też w sumie dlatego, że chciałem jeszcze jeden, dwa dni spędzić nad tą decyzją. Te decyzje byłyby podjęte niezależnie od wyniku meczu z drużyną z Głogowa.
Pan zwykł się kierować twardymi danymi i analityką. Także takiej przy pomocy AI. Natomiast ta analityka i te dane z tych dwóch ostatnich meczów pokazywały miażdżącą przewagę Wisły Kraków. Właściwie w każdym aspekcie poza tą strzelonych bramek. Tak się czasami w życiu piłkarskim zdarza, że drużyny będące o klasę, dwie lepsze na boisku, nie wygrywają. Czy nie było to dla Pana hamulcem przed tą egzekucją?
- Nauczyłem się, że im głębiej chcę opisać pewne procesy, również swoje, myślowe i inne, i dokładniej, tym bardziej to działa na moją niekorzyść. Myślę, że dużo więcej rzeczy analizujemy niż gole, niż stworzone sytuacje, niż to, jak jest piłka nożna odbierana. A jak już Pan przywołuje liczby, to ten główny wykres, który stosuję do oceniania tego, czy kogoś zwalniam, czy nie zwalniam, wygląda tak [tutaj Prezes pokazał na swoim telefonie uruchomioną aplikację z wykresami danych - przyp red.]. Ten model, który tu został stworzony, jest udoskonalany z miesiąca na miesiąc. Oczywiście kibice pomyślą, że to jest XG... czy "XD" i jeszcze inne rzeczy. Ten model bierze pod uwagę parę sezonów wszystkich zespołów grających w pierwszej lidze. Bierze pod uwagę wszystkie jej kluczowe statystyki, które pokazują, co trzeba zrobić, żeby awansować. Po prostu. To model wskazujący idealny archetyp zespołu, który awansował. Jak my tego blisko jesteśmy, czy jesteśmy daleko, jak bardzo jesteśmy do tego podobni, jakie mamy szansę realnie awansować. I teraz tak, mamy taki żółty wykres i mamy taki szary. Ten żółty pierwszy, to jest takie miejsce, gdy gramy na poziomie zespołu, który był w pierwszej dwójce. Tu nie tylko chodzi o punktowanie, ale też o inne modele, które świadczą, że jesteśmy na dobrej drodze do awansu, a wszystko co jest poniżej wskaże nam że jesteśmy w pierwszej szóstce. No i my jesteśmy dużo poniżej tego i robi się bardzo niebezpiecznie. To nie jest tak, że patrzymy tylko na to co mówią nam statystyki. Jest między nami zgoda, wizualna oraz kibicowska, że Wisła tworzyła więcej sytuacji, była bardziej konkretna. Doskonale przecież widzimy w kontekście nawet gry w stosunku do Alberta Rudé, kiedy to tych podań, kombinacji pozycji było bardzo wiele, ale Wisła nie była konkretna, nie stwarzała tylu sytuacji co za Kazimierza Moskala. To trzeba sobie szczerze powiedzieć i to widać po prostu. Oczywiście nie wiemy, jak by się to skończyło w długoterminowej też strategii, no bo to mogło ewoluować i w końcu zacząć działać. Natomiast są jeszcze fazy przejściowe, powroty, obrona i wszystkie inne rzeczy, które sprawiają, że ogólny efekt jest inny. Więc to nie jest też tak, że myśmy nie brali pod uwagę innych rzeczy i to nie jest też tak, że to da się tak bez studyjnego podejścia wytłumaczyć. Myślę, że wyjaśniłem w oświadczeniu i też w późniejszych wywiadach, że z tym obecnie sztabem, który mamy w postaci Mariusza i Michała, mój kontakt z nim, jego zrozumienie, czego ja wymagam, na czym mi zależy, w którą stronę idziemy, będzie mi po prostu łatwiej.
Czy Pan nie uważa, że to, co się stało z trenerem Siwierskim - sytuacja skandaliczna, że ktoś go określił mianem "kreta", że gdzieś go rzuca na pożarcie? Ale czy Pan trochę do tego nie dokłada ręki? Przed chwilą Mariusz Jop, powiedział, że to nie był jego wybór jako głównego asystenta, tylko Pana. Czy nie byłoby lepiej, gdyby Pan nie zostawił pierwszemu trenerowi dowolności w wyborze sztabu? Bo może Mariusz Jop też wskazałby na trenera Siwierskiego?
- A pytali Panowie trenera Jopa jakiego on by sobie wybrał asystenta? Nie? Nie pytaliście? Trzeba go najpierw zapytać, bo nie chciałbym mu wchodzić w kompetencje i odpowiadać za niego. Odpowiedź jest następująca - ja wyznaczyłem dwóch asystentów, którzy będą prowadzić Wisłę Kraków w kolejnych meczach. Z tych dwóch asystentów trenerem głównym jest Mariusz Jop. Obaj są dla mnie równie ważni w tym procesie z tego względu, że mecze, które prowadzili wspólnie i wygrali je w zeszłej rundzie, to była wspólna praca. To jest o tyle dla mnie istotne, że trener Jop ma problemy zdrowotne i ten schemat działa i będzie funkcjonował. Dla mnie Michał Siwierski jest osobą, która jest istotna ze względu na kwestie dotyczące danych, ale też przede wszystkim dlatego, że był w sztabie do tej pory. Inna sprawa jest taka - nigdy Jarosław Królewski nie został poproszony przez żadnego z trenerów, którzy tutaj są, o usunięcie któregokolwiek z asystentów. Trener Moskal nigdy nie przyszedł do mnie z prośbą, że potrzebuje wymienić asystenta, z któregoś zrezygnować. Przyszedł tylko z prośbą o zatrudnienie asystenta, którego chciał i zostało to załatwione natychmiast. Nigdy nie miałem sytuacji, że trener przyszedł do mnie i powiedział "prezesie, uważam, że powinniśmy się pozbyć tego asystenta". Inna sprawa jest taka, że moje prywatne zdanie na temat asystentów jest takie, że oni powinni generować spostrzeżenia. To jest rola asystentów, żeby widzieć to, co trenerzy nie widzą.
Ile musi duet Jop-Siwierski zdobyć punktów do końca roku, by móc pracować w nowej rundzie?
- Myślę, że punkty są ważne, ale nie będą decydujące o tym, czy zostaną na kolejną rundę. Prywatnie bardzo bym chciał, żeby ten duet poprowadził zespół do końca sezonu. Duet oczywiście, którego liderem jest Mariusz i żeby ten sezon skończył się awansem, bo uważam, że jesteśmy w stanie to zrobić. Przy czym kluczowe jest dla nas teraz myślenie o każdym kolejnym meczu i wygrywanie w tych meczach, bo to jest obowiązek. Żeby nie doszło do sytuacji, w której znowu dokonujemy jakiejś kalkulacji, że dzisiaj możemy przegrać, wygrać, zremisować. Od dzisiaj po prostu musimy zacząć wygrywać mecze. Myślę, że ci ludzie mają na tyle kompetencji, żeby tego dokonać. Co jest też dla mnie ważne i to też warto powiedzieć wprost - w grudniu zeszłego roku mieliśmy poczucie, ale myślę, że obaj również Ci trenerzy mieli poczucie, że to może jeszcze nie być ten czas. Myślę, że to pół roku z trenerem Rudé, doświadczenie z Pucharu Polski, z europejskimi pucharami, dały tym dwóm ludziom więcej doświadczenia. Dzisiaj są na innym poziomie trenerskim.
Czy Pan uważa, że błędem było to, że nie konsultował Pan decyzji odnośnie tego, z którymi piłkarzami należy się latem pożegnać z szefem nowego sztabu szkolenia?
- Trenerzy są istotnymi elementami historii Wisły Kraków, jej sukcesu, porażek, ale trenerzy nie są dzisiaj, nie powinni być w przyszłości w żadnym klubie głównymi determinantami tego, co chcemy robić. Dlatego, że nie stać nas na to, tak jak żadnego innego polskiego klubu, żeby zmieniać całą swoją politykę transferową, czy też inną, w zależności od tego, czy jeden trener lubi jeden typ zawodników, czy inny typ zawodników. Poza tym nie do końca tak jest, bo na przykład nowe transfery były już konsultowane.
Być może Sobczak okazałby się bardziej przydatnym napastnikiem na tym etapie sezonu?
- W mojej rozmowie przed zatrudnieniem Kazimierza Moskala rozmawialiśmy o Sobczaku i przyznał mi rację w tym temacie. Pracował z nim, był bardzo na nie w tym temacie.
Nie daje Panu do myślenia, że trener nie powinien być główną determinantą, to co się dzieje kilkaset metrów stąd, na stadionie Cracovii, gdzie występuje Puszcza Niepołomice, która ma trenera jako niemalże jednoosobowego władcę pionu sportowego od 8 lat i przy dużo mniejszych nakładach niż te, które ponosi Wisła, osiąga dużo większe efekty sportowe.
- Granie dla Wisły Kraków, trenowanie Wisły Kraków, zarządzanie Wisłą Kraków, bycie pod presją w Wiśle Kraków, wymyślanie czegoś w Wiśle Kraków, jest zupełnie innym poziomem trudności, niż robienie tego w innym klubie. I to jest naprawdę coś, z czego musimy sobie zdać sprawę. Również w kontekście karier zawodników, którzy są w Wiśle i nagle z niej odchodzą. Przykładowo Jean Carlos Silva, który idzie do Częstochowy. Miał przecież u nas dużo czasu, żeby pokazać się z najlepszej strony. I to się tutaj nie udało. Udało się w Rakowie Częstochowa i w Pogoni. Dlaczego? Bo mimo wszystko Wisła Kraków jest większym klubem. Zresztą widzimy to też po innych piłkarzach, którzy przeżywają lekki szok, gdy tutaj przychodzą. I żeby nie było, że to wartościuję negatywnie. To jest świetne, że tak jest. Po prostu jest świetne. Musimy zastanowić się, jak to zmierzyć, zbadać. Staramy się teraz do tego podchodzić trochę lepiej. Zobaczymy, jak to będzie w dalszej części sezonu. Może współczynnik odporności na bycie w większym miejscu, możliwości aklimatyzacji w większym miejscu jest dużo ważniejszy, niż się nam wydawało. Zilustruję to w ten sposób, żeby można było sobie to wyobrazić. Jestem zawodnikiem i w liczniku są wszystkie moje umiejętności i to co mam. W mianowniku jest klub. Im większy ten klub jest, tym trudniej jest pokazywać umiejętności. I niestety to widać, po prostu to widać po tych ludziach. Widać po na przykład Oliviera Sukiennickiego, który z czasem widząc coraz większe wymagania wobec siebie, też musi teraz nabrać takiego męstwa, nawet nie tężyzny fizycznej, tylko takiej tężyzny intelektualnej, żeby widzieć Wisłę jako klub przede wszystkim z wyzwaniami. Wiśle też w tej pierwszej lidze gra się troszkę inaczej, niż w Ekstraklasie, dlatego że wszyscy mobilizują się na ten mecz, bo to jest dla nich święto. Ostatnio prezes Pogoni Siedlce powiedział mi, że dla nich to jest święto, oni żyją tym meczem w klubie już od półtora, czy dwóch miesięcy. Będą grać z Wisłą Kraków i pierwszy mecz u siebie. Więc to są takie rzeczy, o których należy pamiętać i wiedzieć o nich. To samo się tyczy trenerów. Trener radzący sobie świetnie w Puszczy Niepołomice, w Bruk-Becie, czy gdzieś indziej, to jest zupełnie inny poziom zaawansowania. Tak samo zupełnie innym poziomem zaawansowania jest bycie u sterów przy takim okręcie jak Wisła Kraków, a przy takim okręcie jakim jest Puszcza Niepołomice. Oczywiście z całym szacunkiem do tego, bo to są piękne historie, bardzo motywujące historie i uważam, że po to kibicujemy piłce nożnej, żeby takie kluby jak Puszcza Niepołomice w niej były, żeby nas ogrywały, żeby ogrywały większe kluby, żeby pokazywali jakość. Tam się budują niesamowite talenty. Ja mam zawsze ogromny szacunek do takich underdogów, bo sam takim underdogiem jestem też w swojej branży.
Ta teza by się bardzo obroniła, gdyby nie przykład z historii dotyczący tej samej wielkiej, medialnej, nośnej Wisły Kraków. Mianowicie pani Marzena Sarabata i pan Manuel Junco, oczywiście później gdzieś tam przegięli, pani Marzena, zwłaszcza z wyprowadzaniem pieniędzy z klubu, zarzuty prokuratorskie dla jednego i drugiego, ale jednak przez długi okres potrafili pion sportowy prowadzić tak, że tu się pojawiają tacy piłkarze jak Jesús Imaz, jak Carlitos, gdzie trener Stolarczyk pracował dużo dłużej i dużo skuteczniej niż średnia, którą osiąga Wisła Kraków podczas misji ratunkowej.
- W piłce nożnej bardzo łatwo jest wyciągnąć kilka informacji z przeszłości i próbować to oceniać po czasie. Myślę, że to jest jeden z takich większych błędów, który się w piłce nożnej robi, bo to jest taki dowód słuszności rzeczy, które się już zdarzyły. Jest to opisywane w literaturze często, to jest takie udowadnianie faktów po fakcie. Jest to świetnie opisane w książce dotyczącej m.in. danych. Natomiast jak dobrze pamiętam, również ta drużyna nie dużo gorsza, zaraz po tym, oczywiście po stracie dwóch-trzech piłkarzy, miała serię 10 porażek z rzędu. Trzy miesiące po akcji ratunkowej. Ja oczywiście rozumiem, że mogło stać się wiele rzeczy po drodze, ale miała w tym czasie w składzie między innymi Marcina Wasilewskiego oraz innych.
Ale już nie miała Imaza. Tak jak nie miała Yeboaha i przez to między innymi spadła z ligi.
- Jest to świetny piłkarz, dobry człowiek i miałem okazję wiele razy z nim rozmawiać, ale myślę, że to nie było kluczowe dla tego, jakie wyniki osiągała Wisła. Myślę, że wpadliśmy w taką rutynę i ta rutyna w Wiśle Kraków nas zabija. Nas zabija w każdym calu. Jak spadaliśmy, pamiętam taki moment, że wszyscy określiliśmy, że relacje w szatni były poprawne. Relacje w gabinetach były poprawne, relacje ze sponsorami były poprawne. Wszystko było poprawne, tak? Teoretycznie powinno być dobrze. I myślę, że to był największy problem. Bo nie było tych iskier, które by ludzi rozpalały. I ja bym po prostu chciał widzieć ten ogień wszędzie. Ja nie chciałbym tylko widzieć go na boisku, chciałbym go widzieć w gabinetach, chciałbym go widzieć przy wynajmowaniu hoteli, chciałbym go widzieć przy organizacji wyjazdów. Chciałbym go widzieć przy organizacji nowych serii suplementów. Chciałbym go widzieć w różnych innych aspektach. I moim zdaniem coś się stało, że my po prostu utraciliśmy ten nasz wewnętrzny ogień jako klub. I wiem, że to brzmi emocjonalnie, czy też tak niematematycznie, ale brakuje tego. Brakuje tego. Przychodzi się i widzi się takich ludzi czasami w maraźmie. Musimy się po prostu obudzić i mam nadzieję, że te zmiany, które zaszły, do tego doprowadzą.
Czy dzisiaj patrząc z perspektywy trzech miesięcy nie ma Pan wewnętrznego przekonania, może nawet żalu, że nie należało zatrudniać trenera Moskala, skoro te wizje wasze są odmienne? Po prostu by nie narażać go na taką sytuację, że może wtedy trzeba było bardziej dokładnie to przeanalizować i po prostu nie decydować się na ten temat? Tak to odbieram, te wypowiedzi, gdy powiedział Pan, że nie spodziewał się, że te różnice będą Panu aż tak przeszkadzać?
- Jeśli miałbym się tylko odnosić do swojego życia prywatnie, to ja jestem generalnie, niezależnie gdzie jestem i co robię, jestem nazwijmy to kolekcjonerem doświadczeń. W rozumieniu Jarosława, każdy epizod, każdy błąd, każdy problem, każde doświadczenie wzbogaca mnie jako człowieka. Gdybym jednak był prezesem, czy panem Moskalem, to pewnie nie. Przed zatrudnieniem w głowie racjonalizowałem sobie, że to rozwiązanie da dużo szybsze wyniki, skróci pewne rzeczy. Teraz uważam, że swoją decyzją popełniłem błąd, ale błędem nie był warsztat trenera Moskala. Być może byłby w innych okolicznościach bardziej efektywny, ale uważam, że popełniłem błąd w tym, że zaangażowałem go w coś, do czego nie byłem do końca pewny. I to jest mój prywatny błąd. Mam do siebie żal w tym temacie. Nie żałuję, że spotkałem na swojej drodze trenera Moskala. Nie żałuję, że przeżyłem tę fajną przygodę w pucharach. Żałuję, że zbyt dużo słuchałem osób z boku, co powinienem zrobić.
Jakim cudem przy tak dokładnej analityce klub nie doszedł do wniosku, że kluczową formacją, która wymaga wzmocnień jest defensywa? Dlaczego tak się nie stało, że tutaj nie sprowadzono rasowych obrońców, którzy nadawaliby się do tego nowoczesnego grania z wysoko wysuniętą linią obrony?
- Myśmy próbowali analizować to trochę głębiej. Oczywiście również w konsultacji ze sztabem. Oczywiście nie wiedzieliśmy, że Joseph dostanie kontuzji, chociaż pan Grzegorz Wojtowicz trochę wykrakał i potem znowu byliśmy we wszystkich mediach. Ściągnęliśmy Rafała Mikulca, bo może grać na lewej stronie, na prawej stronie. I to był dla nas solidny transfer. Następnie trochę też ze względu na opinię sztabu, który był u nas, ściągnęliśmy Wiktora Biedrzyckiego, który miał dawać przewagę w powietrzu. Do końca też przyglądaliśmy się innym zawodnikom, natomiast niektórych z nich nie udało nam się po prostu przekonać. Pamiętajmy, że mamy swoje ograniczenia. Zdecydowaliśmy, że poczekamy do zimy i ewentualne tutaj wzmocnienia jeszcze dodatkowo zrobimy. Natomiast powiem Państwu szczerze, że z naszych wewnętrznych analiz wynika, że my mamy problem w ogóle ze strukturalną obroną. Jeśli by przeanalizować na przykład sposób powrotu naszych zawodników do obrony, do formacji obronnej, po stracie piłki, po różnych sytuacjach, to my mamy tam ogromne problemy. Taki sposób wracania byłby niedopuszczalny na przykład w Ekstraklasie, bo to by się kończyło na przykład jeszcze większymi problemami. Porównując jak wraca Rapid Wiedeń, jak wraca Raków Częstochowa, to u nas tak naprawdę my tych zawodników w obronie, jeszcze grając z bardzo wysokim pressingiem, zostawiamy trochę samych sobie. Patrzymy również na zachowanie tych zawodników i w niektórych meczach widzimy również ich niezdecydowanie i brak synchronizacji. Jedni z nich zachowują się tak, jakby chcieli bardzo szybko doskakiwać, niektórzy zostają i mamy tam wiele problemów komunikacyjnych. To jak ja rozumiem futbol, to trochę sobie tymi tematami nie pomagamy, bo jednak mamy taką sytuację, że wiemy dokładnie gdzie mamy problemy. Jednym z nich to problemy szybkościowe, które są ewidentnie dzisiaj widoczne, w kontekście grania wysokim pressingiem. I są mecze, że powinniśmy być bardziej moim zdaniem perfidni w tym temacie i postawić tę obronę nieco głębiej do swojej bramki i zobaczyć co się wówczas stanie, przy wycofaniu niektórych środkowych pomocników dla weryfikacji. Jak wtedy by się pewne rzeczy zadziały? I jest wiele takich tematów, na które my tutaj również z tym nowym teraz sztabem rozmawiamy, jak do tego podejść grając, czy w kontekście grania trójką w środku pomocy. Więc naprawdę myślę, że tu jest sporo rzeczy do poprawy, w szczególności, jeśli ta dyscyplina jest trzymana. I to też jest dla nas taki powód, który mamy teraz w budowie, jako nasz wewnętrzny problem, że jak jest koncentracja na odpowiednim poziomie, to nam się, przepraszam, że to powiem, chociaż nie powinienem - zdarzają naprawdę dobre mecze, jeśli chodzi o organizację obronną i funkcjonowanie tej obrony, więc myślę, że jest tam gdzieś ten potencjał. Natomiast zgadzam się tutaj z Wami, że jeśli patrzymy na tę formację, no to to jest jedna z pierwszych, o której musimy myśleć, w kontekście okienka zimowego, w kontekście ewentualnych uzupełnień.
Panie Prezesie, ale weryfikacja, o której Pan mówi, żeby nie grać koniecznie wysokim pressingiem, to była w meczu z ŁKS-em. Wisła nie przegrała przez jakieś kontry, tylko dwie wrzutki w pole karne z boku, gdzie po prostu obrona zareagowała niewłaściwie. Choćby Pan nie wiem, jaką wymyślił taktykę w układzie, w którym stoperzy brutalnie przegrywają pojedynki biegowe z rywalami. I to brutalnie. Mając przewagę 10 metrów, oni są połykani, jakby byli z odbojów. Żaden trener na świecie nie zrobi żadnych cudów taktycznych?
- Ostatnio mieliśmy dywagacje, żeby to nie zapachniało jakąś eugeniką ludzką czy coś w tym stylu, ale na przykład, czy istnieje korelacja pomiędzy wzrostem zawodników środka obrony, a ich zwinnością? I to jest generalnie problem, żeby znaleźć takich zawodników i to nie jest łatwe. Natomiast ja naprawdę wierzę w tych chłopaków, których mamy teraz, że oni mają dużo większą jakość, niż ją teraz pokazują, bo przecież wiele rzeczy, tak naprawdę sposobów obrony, można załatwić ustawieniem, asekuracją i też szczerze, powiedzmy sobie szczerze, no to Pan Grzegorz nie raz o tym mówił w wywiadach, bo staram się też słuchać Was i Pana Karcza - i wszystkich innych. Te bramki są po prostu głupio tracone. Bo mówiąc tak między nami szczerze, te bramki, które zostały stracone na przykład z ŁKS-em, w szczególności ta druga, to czy byłby tam obrońca szybki, wolny, czy duży, no to one po prostu wynikały z kompletnie złego ustawienia. Przy czym Anton [Cziczkan - przyp. red.] też mógł się trochę lepiej zachować. Natomiast zgadzamy się, że jakby tutaj jest wiele do poprawy. No i widzę, że Mariusz, ma pewne pomysły na to jako były obrońca, jak wyciągnąć z tego trochę więcej.
Czy Pani zadowolony z tych pierwszych miesięcy pracy Vullneta Bashy, jako dyrektora sportowego? Czy on zostanie już na stałe?
- Jestem bardzo zadowolony. Wraca teraz z kursu dyrektora z zagranicy i zostanie w tym sezonie z nami jako dyrektor sportowy.
W Wiśle cały czas wraca temat "mentalu" zawodników. W europejskich pucharach zespół wychodził na boisko ze świadomością, że nic nie muszą. Wtedy pojawiał się luz, wtedy pojawiała się dobra gra. Gdy jednak trzeba jechać do Puszkowa, czy wyjść na mecz z Wartą Poznań, to świadomość, że muszą wygrać powoduje, że ta drużyna nie gra na miarę swoich możliwości.
- Ja bardzo liczę, że uda się przywrócić mentalność walki do końca, którą mieliśmy za Alberta [Rudé - przyp. red.]. Z liczbą ataków i konsekwencją budowania z obecnych paru miesięcy, bo zdecydowanie zgadzam się, że problem mentalny w Wiśle jest. I to, żeby dobrze zrozumieć, bo to jak rozmawiacie pojedynczo z każdym z zawodników, to naprawdę oni bardzo by chcieli performować na takim poziomie, na jakim powinni. Natomiast czasami te mecze pokazują dokładnie to, co Pan powiedział, że w meczach, w których nic nie musimy, nagle wszyscy złapią luz, bo mogą się pokazać na tle kogoś innego. Nie czują tej presji, a potem jest już dużo gorzej. Natomiast rozmawialiśmy o tym wielokrotnie, jesteśmy w zawodowej piłce nożnej i to nie na poziomie klubów, czwarto, piątoligowych, tylko po prostu to jest część pracy. Ja myślę, że 90% sukcesów w sporcie to jest mental. Nie możemy mówić młodym piłkarzom, czy innym, że to nie ma znaczenia. To ma naprawdę ogromne znaczenie. Przy czym, wiecie, ja się też zastanawiam, że generalnie trochę to jest problem polskiego futbolu. Jak popatrzymy na występy naszych zawodników w kadrze narodowej, versus występów w innych klubach, gdzie np. Piotrek Zieliński jest jednym z grona tych świetnych zawodników Interu, a jak cała Polska społeczność kibicowska skupia się na reprezentacji, to oni wszyscy gasną. I ogólnie, mówiąc szczerze, to jest ogólny problem futbolu w dzisiejszych czasach. Widzimy ostatnio wyniki z Pucharu Polski. To jest brutalne. Oczywiście, kiedyś zdarzały się takie przypadki, no ale dzisiaj cztery, czy pięć drużyn z Ekstraklasy, nie może sobie poradzić z drużynami z trzeciego, czwartego, piątego poziomu rozgrywek. Dlaczego tak jest? Dlatego, że jest, zresztą rozmawiałem o tym z terenem Jopem bardzo często, on mi o tym wspomina, że za jego czasów, aby porównać na przykład wskazówki, które otrzymywali od trenerów, których miał, to porównalibyśmy to, co się dzisiaj dzieje w czwartej lidze. 5 lat jego kariery to i tak byłoby za mało porównać do tego, ile teraz zawodnicy wiedzą, jak się poruszać, jakie dostają informacje. I wiecie, to jest niestety prawda, bo prawda jest też taka, że kiedyś była ta wiedza zastrzeżona dla tych największych klubów, a teraz prawda jest również brutalnie taka, że dostęp do wiedzy jest większy i jeśli klub, który jest w miarę zawodowy, z trzeciej, czwartej, piątej ligi, nauczy swoich zawodników trzymać strukturę, odpowiednio realizować momenty przejściowe, być bardzo konsekwentnym w odbiorze, a jest to zespół silny fizycznie, to jest on mega trudny do pokonania. I to widać również w Wielkiej Brytanii, gdzie drużyna Guardioli potrafi męczyć się z Luton, czy w innych miejscach, jeśli jest odpowiednia determinacja i realizacja tych podstawowych czynników, to jest bardzo trudno wygrać nawet z drużyną trzecio, czy czwartoligową, która realizuje plan na mecz w kontekście realizacji tej struktury. Więc my o tym myślimy. Ja myślę, że Mariusz i Michał [Jop i Siwerski - przyp. red.] będą na tyle kreatywni, że będą w stanie realizować pomysły, które będą zaskakiwać zawodników. Ja ostatnio czytałem takie opracowanie i sorry, że to też powiem, bo to myślę, że jest też z mojej dziedziny - ale to też jest bardzo ciekawe. Stopień zawodowej piłki na przykład w Wielkiej Brytanii jest taki, że tam już ta dyscyplina zawodników, jeśli chodzi o taktykę, założenia, jest tak wyśrubowana - zarówno jeśli chodzi o te drużyny, które atakują i te, które bronią - że bardzo trudno jest strzelić bramkę z ataku pozycyjnego. I co się okazuje? Badania pokazują, że element chaosu, czyli jakiś błąd zawodnika, jakieś dziwne zagranie, jakieś nieoczekiwane zagranie, jest jedynym sposobem na to, żeby zburzyć strukturę. Coś, czego ci ludzie nie są w stanie przewidzieć. Brzydko mówiąc, można byłoby to potraktować tak, że ktoś po prostu kopnie piłką w kogoś. Budujemy akcent pozycyjny i ktoś nagle kopnie kogoś piłką, żeby się odbiła i to burzy strukturę i pozwala zdobyć bramkę. To oczywiście jest metafora. Natomiast tak wyśrubowane standardy powodują, że bardzo trudno we współczesnym futbolu, tak jak kiedyś, realizować jakby ten atak w inny sposób. I dlatego jest teraz przy dużym pressingu, jeśli gramy, a większość drużyn chce grać wysoko dzisiaj, więc te indywidualne pojedynki są bardzo istotne. Wolność zawodników i danie im trochę wolności, jest również moim zdaniem istotne, tak samo jak budowa dużych systemów, budowa struktury na boisku.
Patrząc na grę Wisły Radosława Sobolewskiego, trenera Rudé, Kazimierza Moskala, oczywiście były niuanse, różnice, ale generalnie cały system polegał na tym samym. My mamy posiadać piłkę, mamy atakować, mamy zdobywać bramki, mamy naszą przewagą techniczną pokonywać rywali. Ale aby dzięki temu pokonać rywala, to te umiejętności techniczne powinny być dwa razy większe od przeciwnika. Generalnie cała liga wie jak grać przeciwko Wiśle. Oddaj jej piłkę, a ona się sama załatwi.
- Powiem wam szczerze, ja to sobie przypominam, bo ja mam akurat niestety taką przypadłość, że mam dobrą pamięć. Pamiętam właśnie rozmowę tutaj z obecnym trenerem Mariuszem Jopem, jak wtedy mieli te trzy mecze, które wygrali. Pamiętam, że on mi powiedział wtedy, żeby wyluzować w kontekście taktyki. Żeby dać im trochę po prostu takiego, wiecie, takiego - żeby to źle nie zabrzmiało - takiej frywolności. Bo jednak jest trochę tak, że wbrew pozorom w piłce nożnej i dla zawodników, żeby przełamać pewnego rodzaju konwenanse, że Wisła gra tak, a nie inaczej, jest mniej bezczelna, czy bardziej bezczelna. Moim zdaniem też jest to potrzebne i to też jest oczywiście element jakiejś taktyki. I myślę, że to jest też również ważne, bo będziemy wówczas mniej przewidywalni. Musimy zacząć być trochę bardziej "crazy", brzydko mówiąc, na tym boisku, bo zbyt, tak jak powiedzieliśmy, zbyt często bycie przy piłce, atakowanie w pozycyjny sposób, atakowanie skrzydłami, to już się te drużyny tego nauczyły. Po prostu. Musimy coś wymyślić innego. Być może dajmy im w piłkę pograć...
Panie prezesie, czy coś się da zrobić jeszcze z Akademią? Kto będzie nowym szefem? Kto posprząta tę "stajnię Augiasza"?
- Jedno jest pewne, raczej na 99% ogłosimy merytoryczny konkurs, jak to się robi w korporacjach, przepraszam za to słowo, na Dyrektora Akademii. Będzie miał Pan okazję to wystartować. Nikogo nie dyskryminujemy, doświadczenie jest bardzo istotne, natomiast daleko mi w piłce do stwierdzeń, że coś jest "stajnią Augiasza", a co nie jest. Bo to jest bardzo wartościujące i też tak kontekstowo myślę, że niepoprawne. Robimy zmiany, bo uważamy, że na pewnym etapie, tak jak z firmami technologicznymi, dobry prezes na przykład, to inny jest na 20 milionów euro przychodu, kolejny jest na 50, a kolejny na 100 milionów. To już jest taki, który przykręca śrubę. Są etapy tego rozwoju. Co nie oznacza, że tamci goście na dany etap nie byli dobrymi ludźmi. Uważam, że teraz jesteśmy na etapie, w którym potrzebujemy większego sprzężenia zwrotnego między pierwszą drużyną, a drużynami niżej. Między innymi liczę tutaj bardzo na Mariusza i na ten skład, który teraz mamy, że będą więcej rozumieli te zespoły, które tam były. Bo tak sobie swoją karierę poprowadził również Mariusz, czyli nie tak jak wszyscy. Są różne kierunki, on bardzo chciał ten futbol poznać też od tej strony niższej ligi. Myślę, że to jest budujące i z tego można wiele wyciągnąć. I to jest według mnie dobry trop i myślę, że to jest właśnie ta zmiana, która ma również nam dzisiaj uspójnić współpracę. Po prostu.
Co dokładnie wydarzyło się w Sevilli, że uruchomiony został cały ten proces?
- Żeby była jasność. Teraz ludzie pewnie sobie myślą, że ja poszedłem na to spotkanie w Sevilli, mam nadzieję, że jednak sobie tak nie myślą - w jakieś złe miejsce. Tam gdzie chodzą inni, że poszedłem i był jakiś jeden trigger, który to wszystko spowodował... To było bardziej tak, żeby Pan zrozumiał... Bo to było już kolejne miejsce, kolejne spotkanie, kolejne wysłuchanie tego, jaka jest strategia innych klubów. Ogólnie ta strategia tego w co oni wierzą, te analityczne zespoły. Dzisiaj Mariusz mi podesłał screena z warsztatów z Bragi, gdzie omawiają drużynę U-17, gdzie tam jest w sztabie 8 osób. Dlaczego my jako klub Wisła Kraków nie mamy siebie tam widzieć? I w pewnym momencie, jak się słucha o tym, to ja chcę to samo robić, ja chcę być w tym samym miejscu. Co jest do tego potrzebne? I ci ludzie tam, i to mówię wam totalnie szczerze, choć to też źle brzmi np. na Twitterze, źle brzmi jak o tym się opowiada w poszczególnych wyrywkowych aspektach. Ci ludzie doktoryzują się ze wszystkiego. Na przykład prosta rzecz - wyjazd na mecz. Oni tam mają to ogarnięte... Konkursy ofert, hotele, nawet poduszki, na których śpią goście muszą być specyficzne, bo jest udowodnione, że jak nie śpi się na tych samych poduszkach, co śpi się na przykład w domu, tylko na innych, to kręgosłup ma inne obciążenie i następnego dnia można być połamanym. I nawet takie drobne szczegóły, taka filozofia marginalna dodatkowych zmian jest ważna. I my w Wiśle tak trochę przysnęliśmy. My jesteśmy zblazowani. Nie mamy chęci odkrywania, ciśnięcia, rób tutaj więcej, tutaj więcej, tutaj posprawdzaj tę ofertę. I straciliśmy takiego ducha i cały ten klub przestał się przenikać w tym aspekcie przez takie, w cudzysłowie, zasiedzenie. Ja też u siebie zacząłem dostrzegać, jakby takie mankamenty, że też zaczynamy być tacy zasiedziali troszkę. I uważam, że to jest jeden z takich problemów, który my jako Wisła mamy i on będzie rezonował do wyniku finansowego. Do optymalizacji kosztów, do działania Akademii, do różnych wyrazistych rzeczy, które musimy jako klub mieć. Także mówiąc wprost, że ta Sevilla miała być taką metaforą, a okazuje się, że muszę tam jakiś nocny klub założyć i potem ściągać tam wszystkich ludzi, którzy są kibicami Wisły...
Jak długo będzie to Pan "ciągnąć" w pojedynkę? Jak długo będzie zarząd jednoosobowy? Czy Pan zamierza kiedyś w bliższej przyszłości, bądź dalszej, delegować odpowiedzialność za bieżące zarządzania na inne osoby?
- Ale ja deleguję tę odpowiedzialność. Wiem, że to tak wygląda, jakbym nie delegował. Pan prezes Filipiak był prezesem Cracovii i myślę, że pojawiał się w klubie dużo mniej...
Ale on miał swojego Tabisza...
- Ja mam dużo Tabiszów tutaj... Mam, Karolinę, mam Florentynę, mam innych. Z każdym miesiącem, z każdym tygodniem, daje mi więcej odpowiedzialności. Porodzili sobie świetnie w pucharach, praktycznie bez mojej obecności. Cały czas ich wystawiam na jeszcze większe wyzwania i tak dalej. Tak, żeby ten klub działał beze mnie i jestem z nich naprawdę dumny, przez te ostatnie miesiące. I jakby na to nie patrzeć, uciągnęliśmy jako klub pierwszoligowy w sposób wzorcowy myślę puchary. Więc to tak trochę nie wygląda. Oczywiście, że ostatecznie takie rzeczy jak krytyka, jakieś inne tematy są u mnie, ale też proszę wiedzieć, że liczba decyzji, które ja potrafię podjąć w ciągu jednego dnia, będąc równocześnie właścicielem i mając moje zdolności technologiczne, jest bardzo duża. Myślę, że w ciągu dnia jestem w stanie ogarnąć sporo rzeczy, żeby to nie brzmiało jako fałszywa skromność, ale po prostu tak jest pod różnym względem.
Panie Prezesie, ja tak z troską o Pana zdrowie się pytam, no bo jednak wchodzenie do takich szczegółów, jakimi Pan tutaj się zajmuje, wisi na krawędzi. To się prędzej, czy później odbije na Pana zdrowiu. Jeżeli Pan będzie tutaj wchodził w takie rzeczy jak negocjacje bezpośrednio z piłkarzami. Świętej pamięci Janusz Filipiak tego nie robił.
- Ja mam od tego też ludzi. Z jednym się z Panem zgodzę, obie organizacje są wyjątkowo postmodernistyczne, to jest prawda, takie bardzo wymagające. Natomiast to nie jest też tak, jak Wam się wydaje, że ja każdą rzeczą się zajmuję. Ja mam bardzo odpowiedzialne osoby w tym teamie. Myślę, że uczą się też tego, czego od nich wymagam i coraz więcej biorą na siebie. I myślę, że jeszcze po tych nowych rozdaniach teraz będzie wyglądało to jeszcze lepiej. A co do zdrowia, to bardziej tyczy się przeżywania tego, co jest dla mnie istotne, ale jestem coraz odporniejszy.
Tak trochę odchodząc od tych sportowych czysto wątków, jak na dzisiaj wygląda sytuacja finansowa spółki, jakie są zagrożenia? Trzeba się też przygotowywać psychicznie na to, że tego awansu nie uda się zrobić, czy Wisła jest gotowa finansowo na kolejny sezon w pierwszej lidze?
- Wiecie mniej więcej, jaka jest nasza luka spowodowana tym, że nie jesteśmy w Ekstraklasie. Brak praw telewizyjnych to jest pewnie dzisiaj około 11 milionów. To jest pewnie taka średnia, która jest wprost wyrażona tym, że nie jesteśmy w Ekstraklasie, w kontekście praw telewizyjnych. Pamiętajcie, że mamy jeszcze umowy skorelowane z tym, więc między 10, a 12 milionów, to jest to, co nam odpada. Plus oczywiście mamy co rok poprawkę inflacyjną, co przy naszym koszcie płacy minimalnej, przy naszych budżetach przychodowych między 40, a 50 milionów, to mniej więcej o 4 miliony więcej zawsze co rok. No więc my zawsze, będąc w 1. lidze, będziemy mieć ten "gap" między 10, a 16 milionów. Oczywiście rzecz ujmując, to też mogę wam powiedzieć dzisiaj, że jesteśmy blisko, żeby zawrzeć ugodę w kontekście naszego długu historycznego, tego 21-letniego z Adamem Mandziarą. Zobaczymy czy to się powiedzie. To jest też taki moment ważny dla Wisły, jakby tak metaforycznie mega ważny. To jest taki najstarszy z długów, które mieliśmy. Robimy czasem sortowanie długów w naszych plikach, to tak zawsze gdzieś tam wisiało i męczyło. To jest taki, myślę, że symbol odcięcia się od przeszłości. Struktura zadłużenia Wisły jest pod kontrolą. Ta duża część to zadłużenie akcjonariuszy, więc przestaje być niebezpieczna, więc my staramy się tego zadłużenia takiego do podmiotów zewnętrznych mieć pomiędzy 15-20 milionów, żeby on był taki dla nas w cudzysłowie, nie powiem, że zdrowy, bo nigdy to nie jest zdrowe, żeby zadłużenie względem kogokolwiek było jakiekolwiek, natomiast ono nie powoduje nam dzisiaj takiego ogromnego jeszcze dyskomfortu. Mamy dzisiaj za chwilę już październik, wypłacamy wynagrodzenia w terminach, jeszcze nie korzystając ze środków UEFA, co pamiętacie, że my musieliśmy bardzo dużo pieniędzy wyłożyć, żeby jeździć na te zgrupowania, jeździć do Europy i tak dalej. To jest duży sukces klubu, że udało nam się to wypracować. Myślę, że to jest na tyle kontrolowane teraz przeze mnie, przez moje umowy, przez moje podżerowanie niektórych tematów moim życiem, moim wszystkim, całym majątkiem i wszystkimi innymi rzeczami, że to zaufanie jest wobec tych ludzi, których dzisiaj tam mam pod kontrolą, więc to jest pozytywna rzecz. Staramy się, żeby ten przedział, który jest na zadłużenie do zewnętrznych podmiotów, nie był wyższy niż te wspomniane 15-20 milionów. Myślę, że to byłoby najsensowniej tak odpowiedzieć, żeby Państwo wiedzieli też, to jest bardzo fajna rzecz, fajna do zrozumienia, że w przypadku pucharów mamy dodatkowe audyty praktycznie co miesiąc, dotyczące bardzo takich silnych, że tak powiem, wskaźników. I mówiąc też bardzo szczerze, musieliśmy bardzo dużo zadłużenia spłacić, żeby w ogóle w tych pucharach zafunkcjonować. Więc można byłoby założyć, że ten przedział, który Państwu powiedziałem, 15-20 milionów - poza akcjonariackim zadłużeniem - to jest to, co dzisiaj Wisła Kraków ma. Wisła Kraków ma 16 tysięcy akcjonariuszy. Nie będziemy wywoływać za każdym razem walne zgromadzenie wspólników, żeby podwyższyć na przykład kapitał o 500 tysięcy. Więc po prostu to jest normalna rzecz, która jest. Z naszej perspektywy, mojej prywatnie, to jest ekwiwalent wpłat na podniesienie kapitału i tyle.
Ile pan prywatnie zainwestował w Wisłę Kraków od początku?
- Nie mogę powiedzieć, bo żona ogląda konferencję.
5 milionów?
- 5 milionów to było przed tym, jak zostałem prezesem. Nie mogę powiedzieć. Zostawmy to. Walne mamy w grudniu i tam są podane bardzo dokładne kwestie dotyczące mnie prywatnie, ile tam jest tego. Ale powyżej 10 milionów na pewno.
Ja mam takie wrażenie, że słyszę tak co 3-4 miesiące podobne opowieści. Odpowiedź na każdy kryzys, na każdy problem.
- A jak miało być inaczej? Ja Pana zapytam - w perspektywie długoterminowej, tak szczerze. Ma Pan w życiu dwie rzeczy, które może pan zrobić z każdym kryzysem, problemem i tak dalej. Może Pan szukać rozwiązań i mieć odpowiedzi, o których ja mówię, albo przyznawać się, że Pan nie ma na to pomysłu. Ja mam na te wszystkie rzeczy pomysł, więc dlaczego mam Panu odpowiadać w sposób taki, że mam Panu wyjść i powiedzieć, że nie jestem załamany, zdruzgotany i tak dalej. Jestem smutny, jestem rozżalony, że się nam nie udaje pewne rzeczy dowieźć odpowiednio w terminach, jak chcielibyśmy, ale jestem człowiekiem, który nie ma w sercu, w mózgu, elementu poddawania się. Wie Pan, że pierwsza Tesla opóźniła się o parę lat? Wie Pan, że pierwszy iPhone opóźnił się o parę lat? Wie Pan, że pierwszy iPhone budowany przez 10 lat, albo i więcej, w momencie, kiedy wyszedł na rynek, testowany przez setki tysięcy ludzi w różnych fabrykach i tak dalej, wyszedł z klatką Faradaya, że jak ją Pan trzymał w odpowiedni sposób, to się robiła klatka Faradaya i nie mógł Pan dzwonić, bo jak Pan trzymał za głośnik, za coś jeszcze, czyli połowa społeczności ludzkiej tak trzyma telefon, robiła się tam kratka Faradaya i nie można było odbierać rozmów? Tak wygląda życie. Czasami lepiej moim zdaniem jest żeby dawać sobie ambitne cele i być optymistą, że się je osiągnie i je się osiągnie z opóźnieniem, niż cały czas narzekać i być pesymistą.
Ma pan może taką refleksję, że może Pan idzie w złą stronę?
- Nie.
Jest Pan pewnym?
- Tak. Ale przyczepmy się tego tematu. Ja myślę, że to jest bardzo ważny temat, jak tu jesteśmy na tej rozmowie. Bo to jest bardzo ważna rzecz. My nie rozmawiamy dzisiaj o filozofii tego, czy i kiedy zostaną wprowadzone komputery kwantowe, które wrzucą w kosmos systemy dwójkowe i czy to nastąpi. Rozumie Pan? To nie o tym rozmawiamy. Nie, no proste rzeczy. Świat jest zero-jedynkami stworzony, nie, a fizyka kwantowa mówi, że może mieć Pan trzy stany, co mi się bardzo podoba w przypadku Wisły. Dzisiaj świat ma pan prosty. Zero i jeden. Albo Wisła jest w "czarnej d...", albo nie jest, nie? No właśnie. A w mechanice kwantowej może być tu i tu naraz. Tak w cudzysłowie. I tu jesteśmy, tak na marginesie. Ale wracając do meritum, gdy rozbierze Pan w ogóle historię klubów w Europie, tego co się dzieje w Europie, co się dzieje w ekonomii, co się dzieje w szkoleniu, co się dzieje w technologii, to z całym szacunkiem do złożoności dyscypliny jaką jest piłka nożna, są pewne prawdy, które się nie zmienią koniunkturalnie. Czyli po pierwsze - kluby będą tym lepsze, im lepszą będą miały analitykę i będą miały decyzje podejmowane na poziomie danych. Zakup, nie wiem, negocjacje tych hoteli, zakup zawodników, suplementację, analizy. Im lepszy Pan będzie, tam będzie Pana przewaga. To jest dzisiaj wiadomo. Im lepszego ma Pan analityka dotyczącego taktyki, tym lepszy Pan jest na koniec dnia. Im szybciej Pan podejmuje decyzje, tym lepszy jest Pan na koniec dnia. Im szybciej Pan przewiduje kontuzję ludzi, tym lepszy jest Pan na koniec dnia. To nie ma żadnego rozmawiania o tym, czy to jest dobry kierunek. Wszyscy to robią. Ostatnio rozmawiałem z właścicielem Sunderlandu, tego klubu z serialu z Netflixa "Sunderland 'Till I Die". To jest Wisła "jeden do jeden" tak na marginesie... Może przyleci do nas na jakiś mecz? To są rzeczy od których nie uciekniemy, a też nie róbmy z siebie jakiś Bogów, wizji tego co się dzieje. Jako Wisła Kraków jedynym naszym wyróżnikiem jest to, że my nie chcemy stosować modeli statystycznych, tylko bardziej sztucznej inteligencji do pewnych rzeczy, ale ta strategia tego co chcemy robić jest odpowiednia. I teraz Panu powiem jedną bardzo ważną rzecz. Proszę wyobrazić sobie taką sytuację, że ma Pan mnóstwo pieniędzy, może pan ma, żeby nie było, że dyskryminuję. Ma Pan bardzo dużo pieniędzy, tyle żeby można było Wisłę wprowadzić do Ligi Mistrzów. Załóżmy, że przyjeżdża Pan do mnie i mówi tak, Panie Jarosławie, dlaczego ja miałbym zainwestować na Wisłę Kraków? Mamy fajnego trenera, mamy fajnego dyrektora Akademii i tak dalej. No i Pan sobie myśli, mam wyłożyć te 50 milionów, a nie znam w ogóle gościa. Lepiej byłoby włożyć te 50 milionów, gdyby był cały proces stworzony bez tego gościa. Każdy tam może być. I problem jest taki, że ludzie nie wierzą, że w piłce nożnej można mieć jakiekolwiek kulty kogokolwiek na poszczególnych poziomach. Dlatego nie inwestują. Bo wie Pan z czym to jest związane? Każdy z nas, nie wiem, trener może mieć prywatne problemy, prezes może być walnięty, prezes może mieć żonę, która go męczy, żeby przestał być prezesem. Rozumiecie, o co mi chodzi? Więc postawienie na to, że Królewski zawsze będzie prezesem Wisły, albo nie wiem, Pertkiewicz będzie w Jagiellonii do końca i tam damy pieniądze i on tą wizję zrealizuje, pomnoży mi kapitał, nieważne co jest moim celem. No to się nie zadziała. Nie zadziała. A jakby Pan przyszedł na przykład do klubu, który mówi tak "Pani asystentka może teoretycznie wejść do danego systemu i widzieć, trochę jak w bankach jest, że tam jest disaster recovery, polega to na tym, że jak wszystko padnie, na przykład zabiją wszystkich najlepszych dyrektorów IT i tak dalej, każda osoba w banku, nawet brzydko mówiąc pani sprzątaczka, z konsoli i z instrukcją ma odtworzyć cały system bankowy. Taki jest wymóg wszystkich systemów IT, które tam są. Ma pan instrukcję, idzie Pan i ma wstać. Wisła Kraków ma wstać. Niezależnie, czy to będzie Bartek Karcz, Pan Białoński, ona ma wstać. Nieważne, kto tam jest. W piłce nożnej jest coś takiego, żeby Pan też wiedział, ludzie sobie budują pozycje, zawłaszczają zasoby i mówią, że są zasobem krytycznym. Ja jestem zasobem krytycznym jako Wisły Kraków, bo dla mnie to ego spowodowało, że ona jest zajebista, albo jest zła. Rozumie Pan? Ja tego nie chcę. Ja po prostu chciałbym, żeby ten klub funkcjonował... I to jest mega ciężka praca, jeśli chodzi o analitykę. Przecież mamy dwóch gości zajmujących się w tym momencie data science. Mamy mniej niż Brugge miał, trzy razy mniej w IT mamy, niż Brugge miał w sztabie szkoleniowym. I oczywiście, że to trwa, no bo przecież nie mamy najlepszych ludzi, którzy zajmują się na przykład sztuczną inteligencją i innymi rzeczami, że będziemy to cisnąć. Natomiast inna sprawa jest taka, że to nie jest tak, że to są jakieś wybitne rzeczy do osiągnięcia. Ja już Państwu mówiłem, jaki jest mój plan, żeby się Wisła stała niezależna finansowo, ale musi być autentyczna. Proszę sobie wyobrazić, mam tutaj ściągnąć na przykład dodatkowe pieniądze, to pan Grzegorz potwierdzi, pan Białoński potwierdzi. Czy myślicie, że ja jestem na obecną drużynę, stan sportowy, Akademię, ściągnąć tu jakikolwiek kapitał? Że to dobrze funkcjonuje? Co trzeba zrobić, żeby ktoś chciał? No to ktoś musi tu przyjść, to musi mieć zwrotu 5-10 razy w ciągu iluś tam lat, nie? Też musimy patrzeć, gdzie są nasze możliwości w tym temacie. Ludzie dzisiaj już nie są zakochani w tym, że można zrobić wielki biznes na sprzedaży większej liczby pamiątek, marży w tych pamiątkach, bo to jest skończona społeczność. Rozumiecie? Jakbyśmy rozmnożyli Kraków, to dla kogoś, rozumiecie jaki jest problem? Jakbyśmy nawet rozmnożyli Kraków, wszystkich kibiców i tak dalej, to tak zwany TAM, czyli Total Addressable Market, do kogo można sprzedawać, jest skończone. Prawda? Ja bym chciał, żeby był nieskończone. Dlaczego? Jak opracujemy narzędzia, które tutaj są, rozmawiamy z Politechniką, z AGH-em, teraz zaraz będziemy te rzeczy ogłaszać, to ja, Wisła, może sprzedawać produkty sportowe na cały świat. I wystarczy, że będziemy sprzedawać za 3 miliony dolarów i Wisła na zawsze będzie klubem wydolnym finansowo. To jest mój plan. Prosty. 3 miliony dolarów. Czy jestem w stanie go zrobić? Oczywiście, że jestem.
Przy tym układzie sportowym? No way... Ma Pan klub pierwszoligowy, który w tym momencie jest na przepaści.
- Widzi Pan, jaki Pan jest defentystyczny. A ja powiem lepszą rzecz. Znam osobiście parę funduszy inwestycyjnych, z którymi rozmawialiśmy, które mi powiedziały, że są bardziej zainteresowane Wisłą Kraków w pierwszej lidze, niż w Ekstraklasie. A dlaczego? Jak jesteś właścicielem klubu, ma się kilka klubów w grupie, nie można mieć dwóch, które na przykład realizują w pucharach, bo trzeba wtedy z jednego zrezygnować. Nie zawsze te rzeczy, które są, to są takie oczywiste, nie?
Panie prezesie, a progu kibiców to 9200 z groszem. To jest cyfra ludzi, którzy kupili bilety na jutrzejszy mecz z Odrą Opole i takie wędki, takie magnesy jak Radosław Sobolewski, czy cegiełka na powodzian, nie poprawiły tej frekwencji. Zanosi się na najniższą w sezonie zdecydowanie, jaki ma Pan przekaz do tych ludzi, którzy jeszcze nie poszli do kas.
- Przede wszystkim mam przekaz do tych, którzy poszli, że bardzo dziękujemy, bo jednak chodzenie na mecze drużyny, która ma sześć punktów w tabeli po siedmiu meczach, która zwolniła trenera, której prezes wykłóca się na Twitterze, to trzeba mieć duże zaparcie w sobie. To jest przekaz do tych... A myślę, że do jutra jeszcze parę tysięcy wpadnie. 12 tysięcy myślę, że będziemy mieć.
Trener Mariusz Jop powiedział na konferencji, że jeszcze jeden asystent dołączy do Wisły. Czy już wiadomo kto to będzie i kiedy to będzie?
- Myślę, że będzie to szybko. Myślę, że mniej więcej wiadomo, ale w odpowiednim czasie to zakomunikujemy. Fajnie, żeby Pan asystent się wcześniej dowiedział po prostu.
Zapowiadana była publikacja planu trzyletniego...
- Między innymi został on odsunięty przez te moje wątpliwości, które miałem. Przygotowujemy go, myślę, że wkrótce się pojawi. Nie podam daty, bo już nie chcę się wygłupić. Na pewno przed walnym zgromadzeniem.
Mam takie pytanie odnośnie wizji nowego kierownika drużyny. Pan mówił o takich w których się tam zagranicą doktoryzują, jak poduszki i takie pierdoły...
- Te pierdoły doprowadziły np. reprezentacje Anglii w kolarstwie do mistrzostw i medali. Ten taki postęp Kaizen, robienie minimalnych takich postępów każdego dnia naprawdę dają różnicę w sporcie. Musimy się nauczyć też takiej kultury po prostu. Zresztą nauczyliśmy się tego. Widzieliśmy Rapid Wiedeń, widzieliśmy Borussię teraz na meczu Kuby. To jest coś takiego, że najlepsze w tym wszystkim moi drodzy, jest to, że my mamy do tego kompetencje, żeby to robić. Musimy mieć tylko chęci. Wspominałem Wam o tym case'ie, tych biura podróży na Rapidzie Wiedeń, czy nie? To mi po prostu zmiażdżyło mózg. Oni nawet wyobraźcie sobie mają biuro podróży, nie pamiętam, czy TUI, czy kogoś innego operatora, ale na stadionie. Nie jakieś wielkie, ale wiedzą, że społeczność Wiednia jest tak duża w kontekście iloczynu, który jest kibicem i podróżującym, że ludzie będą przychodzić do tego biura podróży, zresztą jak kibice gdzieś wyjeżdżają na mecze, jakieś inne rzeczy, i mają program lojalnościowy w tym biurze i mają od sprzedaży biletu w tym biurze, bo kibic przychodzi, pójdzie do tego biura i kupi. I oni nawet takie drobne rzeczy mają w bilansie. Mają też komercyjne wycieczki.
Panie prezesie, mówiliśmy wcześniej też o obronie. Czy klub będzie miał takie okno finansowe, żeby się wzmocnić? Czy jednak najpierw trzeba będzie coś oddać?
- Ja myślę, że przygotowujemy się do tego już teraz. Być może niektórzy z piłkarzy po prostu zwolnią też trochę budżetu, bo jednak niektórzy zostali, którzy liczymy, że po prostu będą ambitni i pójdą w swoją stronę, więc tutaj myślę, że pole będzie do tego, żeby to zrobić.
Czy pojawiły się już po podpisaniu nowego kontraktu z Ángelem Rodado jeszcze jakieś oferty?
- Były zapytania właścicielskie na temat Rodado. Bardzo konkretne.
Czyli kwoty takie już można powiedzieć ponętne? Czyli od miliona euro wzwyż?
- Tak...
Czy trener Jop jest teraz takim powrotem do tego, czego Pan oczekuje od klubu, do tej współpracy pod kątem działań związanych z sztuczną inteligencją?
- Na tę chwilę nie wyglądała ona w żaden sposób, bo ja starałem się nie zaburzać pracy, w szczególności w tym sezonie nikogo, więc praktycznie starałem się nie dotykać, nie rozmawiać ze sztabem, żeby przypadkiem nie wpływać na to, jakie będą wyniki w lidze, więc w tym momencie nie. Natomiast wczoraj na przykład nocą zastanawialiśmy się ile rzeczy opublikować na przykład w moim tweecie, więc aktualnie współpraca przebiega znakomicie, jeśli chodzi o dane. Więc wczoraj, wrzuciłem na przykład, jak analizujemy niektóre rzeczy, no i dyskutowałem z trenerami, które dane możemy pokazać, które dane są wartościowe i nie chcemy ich pokazać, więc myślę, że ten dialog będzie duży.
A dział data science raportuje bezpośrednio do Pana, czy najpierw do sztabu trenerskiego?
- On zawsze raportuje do mnie, a jeśli są jakieś konkretne analizy poszczególnych meczów, to zasilamy danymi asystentów. Jak proszą o jakieś dodatkowe dane, albo mamy jakieś własne, to im wysyłamy. Także tak to wygląda. No i mam nadzieję, że będzie to wyglądało dobrze. Oczywiście na koniec dnia trener decyduje, bo przecież jeszcze nie jestem trenerem, prezeso-sponsorem, sponsorem... takim właścicielem jak ten z Llapi, który ma wszystko pod kontrolą, ale myślę, że zrobię sobie kurs UEFA.
A przez te kilka lat w polskiej piłce spotkał Pan człowieka, któremu mógłby Pan zaufać i przekazać tę odpowiedzialność za klub?
- Spotkałem takie osoby i gdyby nie to, że zawiłości finansowe Wisły są takie, a nie inne, że czasami ja muszę podjąć decyzję z dnia na dzień, no i wziąć na siebie tę odpowiedzialność, która tutaj jest, to nawet bym miał takiego kandydata. To nie jest tak, że nie szukam. Bardzo mądry człowiek, z piłki i nie pracuję teraz w żadnej klubie. Także szukam, oczywiście, że szukam. Tylko, że na koniec dnia musiałby przyjść, czy wykonać do mnie telefon i zapytać "Jarek, jak robimy"? Bo tu często jest taka granularność tego, że to jest naprawdę ciężko funkcjonować. Natomiast ja jestem bardzo pozytywnie nastawiony - wbrew pozorom - do tego sezonu, bo poprzednie nas dużo nauczyły i uważam, że końcówka sezonu w tej lidze jest bardzo kluczowa. I trzeba się naprawdę w tym maratonie do tego przygotować, bo te 10 ostatnich meczów sezonu, to jest taki moment, w którym Pan może przegrać ewidentnie wszystko i wygrać wszystko. Bardzo szybko. Dlatego naprawdę my musimy być teraz mega skupieni, mega spokojni. Spokój jest dla nas mega ważny. Dla piłkarzy, dla nas wszystkich. I tak do tego trzeba podchodzić. Dlatego wiecie, ja bardzo nie lubię jakiegoś sposobu kamieniowania. Tak jak to ma miejsce teraz w mediach, no bo to jest bardzo niebezpieczne. Nawet już nie mówię o takim fizycznym niebezpieczności, bo jak zaczyna się próba aby przerzucić całą odpowiedzialność na jedną, dwie osoby, no to to się może naprawdę źle skończyć. Nie mówię o jakichś takich kwestiach prywatnych, że nie wszyscy mogą dźwignąć jakiejś krytyki, tylko po prostu fizycznie. Pamiętajcie o tym, że Wisła Kraków jest ogólnie ogromnym klubem, więc jak macie setki tysięcy fanów, no to oczywiste, że jest odsetek ludzi, którzy mogą mieć dziwne pomysły, no niestety. Także trzeba naprawdę uważać, co się pisze i jak się pisze.
Gdzie zaczyna się próg zwrotu przy okazji meczu za stadion? Czy to jest 14 tysięcy?
- Dopóki nie przenegocjujemy tych obecnych stawek lub jakichś innych sposobów funkcjonowania, no to będzie nam bardzo ciężko ten próg opłacalności w tym roku zrobić. Liczy się też saturacja tych biletów, ile pójdzie z VIP-a, ile innych, więc to nie jest takie proste. Ale nie opłaca się nam ochrony na mecze wynajmować. Naprawdę. To jest moja decyzja, że od przyszłego meczu chyba nie będziemy mieć ochrony. Będę tak wpuszczał kibiców. Ja mówię to oczywiście w kontekście kary [taką otrzymała Cracovia za wpuszczenie kibiców na zamknięty mecz ligowy - przyp. red]. My za ochronę płacimy kilkaset tysięcy na mecz. Jeszcze nie daj Boże jest mecz podwyższonego ryzyka. Cracovia za to, że puściła na gębę kibiców, dostała teraz 50 tysięcy kary. To jest trzy razy mniej pewnie, jak za ochronę, za którą płacę. Wezmę różaniec, albo coś i powiem, proszę, nie pozabijajcie się dzisiaj, bo będziemy mieć 150 tysięcy do klubu. W ciągu dwóch dni mamy na kolejnego obrońcę.
Tylko, że jak się coś stanie, to idzie pan do więzienia. A tak to idzie szef ochrony. Taka jest różnica.
- No tak, jakieś ryzyko jest.
Czy monitorujecie rynek wolnych zawodników?
- Mamy katalog tych zawodników. W razie czego możemy jeszcze podjąć jakieś dyskusje, chociaż wolelibyśmy, żeby już te transfery były robione raczej w przerwie zimowej.
Źródło: wislaportal.pl
Video
Królewski w "Stanie Futbolu" o Wiśle
Królewski o sprzedaży Wisły: Są inwestorzy z największych klubów świata
Królewski: Wisła już nie jest na kolanach!