Jarosława Różańska

Z Historia Wisły

Jarosława Różańska na zdjęciu po prawej stronie
Jarosława Różańska na zdjęciu po prawej stronie

1985. „Dziennik Polski” nr 134 Jarosława Różańska ukarana na wniosek Wisły.

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1985, nr 49 (11 III) nr 11843

Jarosława Różańska:

Byłam obca wśród swoich

W poniedziałek, 4 marca, tuż po zakończeniu rozgrywek I ligi siatkarek, do Gwardyjskiego Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków wpłynęło pismo czołowej zawodniczki, reprezentantki kraju JAROSŁAWY RÓŻAŃSKIEJ Z prośbą o udzielenie zwolnienia do Startu Łódź.

Sprawa ta wywołała duże zainteresowanie kibiców, stała się przedmiotem różnego rodzaju spekulacji, źródłem sprzecznych opinii. Postanowiliśmy poznać motywy, dla których siatkarka Wisły zdecydowała się na zmianę barw klubowych. Poprosiliśmy Jarosławę Różańską o rozmowę.

Do spotkania doszło w miniony piątek 8 marca w... Krakowie.

— To Pani jeszcze nie w Łodzi? — Czekam właśnie na samochód, który ma przewieźć meble.

— Jest to już druga Pani przeprowadzka w ciągu ostatnich 5 lat. Najpierw z Gdańska do Krakowa, teraz do Łodzi. Niektórzy twierdzą, że musi się to Pani nieźle opłacać Jak jest naprawdę? — Akurat pieniądze w obu przypadkach nie były najważniejsze. W 1980 roku sama zgłosiłam się do Wisły. Nie stawiałam wygórowanych warunków. Chciałam wyjść za mąż, zamieszkać razem z mężem — Wojciechem Różańskim. Spójnia, w której wówczas grałam nie była w stanie zapewnić mi mieszkania, obiecała to natomiast Wisła. Poza tym miałam żal do działaczy gdańskiego klubu, że nie pomogli mi dostać się na studia w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Oliwie. Obawiali się, że jako studentka gorzej będę wywiązywać się z obowiązków zawodniczki. II trener Spójni Zbigniew Ptak nie wahał się wyciągnąć pomocnych dłoni do dwóch dziewcząt, które chciały występować w... Gedanii.

To musiało zaboleć! W tym czasie byłam w kadrze z siatkarkami Wisły: Lucyną Kwaśniewską, Wiesią Holocher i Alą Kisiel Zaprzyjaźniłam się z Lucyną i Wiesią, co na pewno wpłynęło na moją decyzję o przeniesieniu się do Krakowa, choć Czarni Słupsk kusili o niebo atrakcyjniejszymi warunkami, niż Wisła.

— Co gwarantowali Pani działacze krakowskiego klubu? — W myśl porozumienia, jakie zawarłam 10 października 1980 roku z kierownikiem sekcji: załatwienie studiów zaocznych w AWF w Krakowie, jeszcze w tym samym roku, zatrudnienie na etacie, tzw. „S" w resorcie MSW, 2 wszystkimi wynikającymi z tego tytułu uprawnieniami oraz umożliwienie przydziału mieszkania spółdzielczego do końca 1981 roku, czyli nic więcej od tego, co miały inne czołowe zawodniczki. Dostałam tylko jeszcze 20 tys. zł na zagospodarowanie. W zamian za to wszystko byłam zobowiązana do solidnego treningu, podporządkowania się zaleceniom trenera i kierownictwa sekcji.

I chyba wywiązałam się z obowiązków, skoro w czasie, gdy występowałam w Wiśle, drużyna dwa razy zdobyła tytuł mistrza Polski, raz była wicemistrzem, a w roku 1983, grając bez sześciu zawodniczek przebywających na urlopie macierzyńskim, zajęła 5.

miejsce. Natomiast klub z oporami realizował obietnice. Do dziś nie zostałam studentką krakowskiej AWF. Z własnej inicjatywy, bez pomocy Wisły W 1982 roku, podjęłam zaoczne studia wychowania fizycznego w Warszawie.

Z kilkunastomiesięcznym opóźnieniem dostałam mieszkanie, wcześniej przez ponad, dwa lata zajmowaliśmy z mężem pomieszczenie wygospodarowane z suszami.

— Kierownik sekcji Julian Kantek ma jednak do Pani pretensje, że sprzedała Pani otrzymane dzięki Wiśle mieszkanie.

— To wymaga wyjaśnienia. Po zdobyciu tytułu mistrzowskiego w 1982 roku, prezydent Krakowa przydzielił mi ze swojej puli mieszkanie spółdzielcze nowym osiedlu. W tym czasie o zamianę małego lokum na większe starała się jedna z koleżanek. Nie chciała się zgodzić na proponowane przez klub mieszkanie w starym, kilkunastoletnim bloku. W związku z tym. kierownik sekcji zaproponował mi zrzeczenie się przydzielonego nowego mieszkania na rzecz wspomnianej koleżanki, wprowadzenie się do mniejszego o około 7 metrów używanego lokalu, ale z możliwością wykupienia go na własność. Wyraziłam zgodę. Mieszkanie wykupiliśmy w całości za swoje pieniądze! Gdy podjęliśmy decyzję o przeniesieniu się do Łodzi, po prostu, sprzedaliśmy je...

— Bardziej, ale także i mniej wtajemniczonym rzucał się w oczy Pani konflikt z inną czołową siatkarką Wisły Lucyną Kwaśniewską. Wasze zachowanie musiało negatywnie wpływać na postawę zespołu. Podobno poszło o przydział na samochód.

— W pewnym sensie tak, choć sprawa jest bardziej skomplikowana, Po ubiegłorocznym sukcesie, w postaci kolejnego tytułu mistrzowskiego, kierownictwo klubu przekazało sekcji siatkówki asygnatę na dużego fiata, z sugestią, by przydzielić \ją mnie.

Innym załatwiano tzw. składaki — „maluchy". Kierownik sekcji uznał jednak, że asygnata należy się zasłużonej dla Wisły Lucynie Kwaśniewskiej. Jego decyzję przyjęłam bez jakichkolwiek sprzeciwów. Zgodziłam się na „składaka”, przeznaczonego wcześniej dla Kwaśniewskiej. Niestety, kiedy doszło do spotkania, w czasie którego powinno nastąpić sfinalizowanie sprawy, mąż koleżanki zażądał w rozliczeniach dodatkowej niczym nieuzasadnionej kwoty — 50 tys. zł. Reprezentujący mnie wtedy mąż nie zgodził się na to dziwne żądanie, poczuł się, słusznie zresztą, obrażony. Z samochodu zrezygnowaliśmy, Prawdę mówiąc, zaskoczyła mnie obojętność kierownika sekcji, który nie zajął żadnego stanowiska. O ile wiem, do dziś nie wyciągnięto z tego faktu konsekwencji. Czy w tej sytuacji można było oczekiwać ode mnie wyrazów sympatii? Oszukano mnie.

Nie po raz pierwszy.

— 2 — W minionym sezonie po wielu meczach odczuwałam gorycz.

Ocena moich występów była wielokrotnie nieadekwatna do postawy na boisku. Na ten temat mogłyby coś powiedzieć także niektóre koleżanki z zespołu.

Jeśli natomiast chodzi o kwestie pozasportowe, to muszę stwierdzić, iż od samego początku nie czuliśmy się w Krakowie najlepiej. Byliśmy osamotnieni, z dala od rodziny, nie narzekaliśmy na nadmiar znajomych i przyjaciół. Właściwie to z koleżankami z drużyny nie utrzymywałam kontaktów towarzyskich. Byłam obca wśród swoich.

Chociaż muszę przyznać, że przyjeżdżając do Krakowa, myślałam, iż zostanę tu do zakończenia kariery sportowej.

— Stało się inaczej.

— Między innymi z powodów rodzinnych. Rodzice męża są już w wieku emerytalnym. Nasza częstsza obecność u nich stała się bardziej pożądana. Dokonaliśmy więc korekty życiowych planów.

Przenosimy się do Łodzi, oddalonej jedynie o 100 km od Włocławka, gdzie mieszkają rodzice męża. Gdybym szukała dużych pieniędzy wybrałabym na pewno inny klub, inne miasto.

— Właśnie, dlaczego chce Pani przejść do Startu? — Był to jedyny klub, z którym prowadziłam pertraktacje.

— Co będzie, jeśli Wisła nie zgodzi się na zmianę barw klubowych? — Zgodnie z obowiązującymi przepisami otrzymam roczną karencję.

— Inne rozwiązanie nie wchodzi w grę? — Raczej nie, choć mogę, na przykład, zrezygnować z gry w siatkówkę. Na pewno byłaby to trudna dla mnie decyzja, ale nie wykluczam jej. Czasami mam tego wszystkiego dość! Rozmawiał: JERZY SASORSKI


Echo Krakowa. 1985, nr 112 (11 VI) nr 11906

WYDZIAŁ Gier i Dyscypliny Polskiego Związku Piłki Siatkowej nałożył karę 2-letniej bezwzględnej dyskwalifikacji na reprezentantkę kraju Jarosławę Różańską, która chciała przenieść się z krakowskiej Wisły do łódzkiego Startu. Zastrzeżenia wzbudził sposób w jaki J. Różańska rozstała się z Wisłą. Przed wyjazdem sprzedała bowiem mieszkanie, otrzymane przy pomocy klubu i wykupione na własność. Ten właśnie fakt stanowił podstawę protestu Wisły wniesionego >do PZPS. Na tym samym posiedzeniu roczną dyskwalifikacją ukarano Jerzego Pawełka (GKS Jastrzębie) za łamanie dyscypliny podczas zgrupowania kadry narodowej


Echo Krakowa. 1986, nr 200 (14 X) nr 12246

WCZORAJ wieczorem połączyliśmy się z Włocławkiem, gdzie obecnie mieszka znana siatkarka, b. reprezentantka kraju, Jarosława Różańska.

— Prezydium Wisły podjęło stosowną uchwałę i krakowski klub ma wystąpić do Polskiego Związku Piłki Siatkowej o skrócenie nałożonej na Panią kary 2-letniej dyskwalifikacji.

— Dziękuję za miłą wiadomość, choć to wcale nie oznacza jeszcze, że po 15-miesięcznej przerwie znów będę mogła grać. Ostateczna decyzja należy przecież do zarządu Związku, który mnie ukarał.

—Załóżmy, że wszystko ułoży się po Pani myśli. Czy zobaczymy Panią znów w barwach Wisły? — Chcę grać. Czy w tej sytuacji mam inne wyjście? Poza tym wiele się zmieniło. Jest nowy kierownik sekcji, powrócił trener Lesław Kędryna, zespół występuje w innym składzie.

— Czy jest Pani przygotowana do powrotu na boisko? — Trenuję z siatkarzami Włocławii, dużo biegam, po ciąży odzyskuję dawną wagę. Teraz sporo czasu poświęcam 7-miesięcznemu synkowi, Jarkowi, ale gdy zajdzie potrzeba, będę mogła liczyć na pomoc mamy i męża.

— Tak więc do zobaczenia w Krakowie! Rozmawiał: (js)


===Echo Krakowa. 1986, nr 219 (10 XI) nr 12265

W SOBOTĘ, podczas posiedzenia zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkowej w Warszawie rozpatrywano m. in. sprawę siatkarki Wisły Jarosławy Różańskiej. Krakowski klub wystąpił ostatnio z propozycją skrócenia tej zawodniczce kary 2-letniej dyskwalifikacji. Niestety, członkowie zarządu PZPS mieli inne zdanie na ten temat i nie wyrazili zgody na grę J. Różanskiej