Karolina Radwan (Surma)

Z Historia Wisły

(Przekierowano z Karolina Surma)
Karolina Radwan
Informacje o zawodniczce
narodowość Polska
nazwisko panieńskie Surma
urodzona 6 kwietnia 1984, Kraków
wzrost 180 cm
pozycja środkowa
osiągnięcia młodzieżowe 6. miejsce Mistrzostw Polski kadetek 2001
osiągnięcia seniorskie awans do I ligi 2010, 2012
3. miejsce mistrzostw Polski klubów AZS 2009, 2010
Kariera klubowa
Sezon Drużyna
- Armatura Kraków
-2004 Wisła II Kraków (III liga, rozgrywki młodzieżowe)
2003-2006 Wisła Kraków (Seria B)
2006-2009 Wisła Enion Energia Kraków (I liga)
2009-2010 AZS Skawa UE Kraków (II liga)
2010-2011 Eliteski Skawa UE Kraków (I liga)
2011-2012 AGH Galeco Wisła Kraków (II liga)
2012-2013 AGH Galeco Wisła Kraków (I liga)
W przygotowaniu materiałów pomaga
serwis sportkrakowski.pl

Karolina Radwan (Surma), siatkarka, wychowanka Armatury Kraków, reprezentuje Wisłę z przerwą przezkilkunaście sezonów. Urodziła się 6 kwietnia 1984 r. 8 czerwca 2013 roku poślubiła koszykarza Wisły, Grzegorza Radwana.


  • W sezonach 2011/12, 2012/13 była kapitanem drużyny AGH Galeco Wisły.
  • Absolwentka Uniwersytetu Pedagogicznego, kierunek: pedagogika - wychowanie obronne i fizyczne.
  • Jest trenerem zespołu kadetek Wisły.
  • Była nauczycielem WF w Szkole Podstawowej nr 111 w Krakowie i trenerem w stworzonym przy niej UKS 111.
  • W barwach Uniwersytetu Ekonomicznego w 2011 r. zdobyła złoty medal w kategorii uczelni społeczno-przyrodniczych i złoty medal w klasyfikacji generalnej.


W przygotowaniu materiałów siatkarskich pomaga serwis: sportkrakowski.pl


Twarda jak Szyszka - Wywiad

5 lutego - Karolina Surma to wulkan energii. Nawet nieudane akcje nie są w stanie jej zdekoncentrować i odebrać chęci do walki. Jest boiskowym przywódcą, choć się nim nie czuje. W przyszłości być może będzie panią doktor, albo spełni młodzieńcze marzenie i zostanie pierwszą kobietą-trenerem w ekstraklasie? Poza parkietem niezwykle sympatyczna i pogodna dziewczyna, która swoim pozytywnym nastawieniem zaraża wszystkich dookoła.

Karolina Surma Skąd wzięło się przezwisko „Szyszka”?

Wymyśliła je Monia Targosz, kilka sezonów temu. Wzięło się to z bajki "Epoka Lodowcowa". Miał być „Sid” ale pomyliło jej się i wyszła z tego Szyszka. Szczerze mówiąc, to nie wiem, o co chodzi, ale było śmieszne i się przyjęło.

A tobie się podoba?

Tak, już się przyzwyczaiłam. Zresztą teraz nikt nie używa mojego imienia.

Jak Szyszka trafiła do siatkówki?

Siatkówka spodobała mi się w podstawówce. Zaczęło się od tego, że w któreś wakacje miałam grać ze starszym towarzystwem - rodzicami, wujkami - ale nikt nie chciał ze mną grać, bo nic nie umiałam. Dlatego postanowiłam, że po powrocie do szkoły zapiszę się na SKS i tam nauczę się siatkówki. To była raczej taka zabawa. Później, w czwartej czy piątej klasie, moja nauczycielka wuefu, pani Joanna Mayerberg, zaprowadziła mnie do Armatury Kraków. I tam zaczęłam już trenować na poważnie. Potem pojechałam na kadrę makroregionu do Myślenic i poznałam dziewczyny z Wisły i trenera Ryszarda Litwina. Właśnie ze względu na dziewczyny chciałam się przenieść do Wisły.

Armatura zgodziła się bez problemów? Kiedy odchodziłaś, drużyna miała ambicje do awansu do II ligi.

Szczerze mówiąc, nie wiem jakie wtedy klub miał plany, ale bardzo możliwe. Chyba nie miałam tam podpisanej żadnej karty, więc nie mieli wyboru i musieli mnie puścić. Sprawą przejścia zajmowała się trenerka Ewa Musiałowa i to ją trzeba pytać o szczegóły. Później, przez kilka lat, trener Armatury przy każdym spotkaniu wypominał mi, że od nich uciekłam.

Roczniki 1984-85 to była w Wiśle bardzo ciekawa grupa. Ty, Ania Przybyło, Gosia Sikora, Magda Piątek, Julia Barbaszewska, kilka innych dziewczyn. Sporo z was przeszło z siatkówki juniorskiej do seniorskiej. To nie zdarza się zbyt często. Dlaczego wam się udało?

To był taki okres dla Wisły - trzeba to powiedzieć wprost - że nie miała pieniędzy na kupno zawodniczek z ekstraklasy. Dlatego skład trzeba było uzupełnić juniorkami. Mnie jako pierwszej z tej grupy udało się trafić do pierwszej drużyny. Spora w tym zasługa trenera Lesława Kędryny, który namówił mnie, żebym tutaj została. Rok później ponownie trzeba było uzupełnić skład juniorkami i przyszły kolejne cztery dziewczyny. W zasadzie, wszystkie przeszłyśmy taką samą drogę. Najpierw trenerka Musiałowa, później trener Kędryna. Poza tym wychowanki zaczynały w grupach naborowych, u pani Grażyny Śrutowskiej. Dużo mnie nauczyła współpraca ze starszymi zawodniczkami. Nabrałam doświadczenia i cieszę się, że mimo młodego wieku dałam radę.

Masz 24 lata. W większości drużyn byłby to niezbyt zaawansowany wiek. A tutaj wszyscy właśnie go podkreślają, wyróżniają. Nie czujesz się staro?

Oj strasznie. Zwłaszcza kiedy przyjdę na trening i wszystkie moje koleżanki mają po 18 lat. No, ale nie jest tak źle. Teraz przyszła Magda Piątek, jest Ania Przybyło, Magda Żochowska.

Na boisku wyglądacie na zgraną grupę. Poza nim też tak jest?

Jesteśmy zgrane, nie ma konfliktów, w drużynie panuje miła atmosfera. A poza boiskiem? Szczerze mówiąc, to nie mamy czasu, żeby się spotykać. Ja np. piszę pracę magisterską i rozpoczęłam kurs instruktora sportu, więc na nic nie mam czasu.

Czujesz się „przywódcą stada”?

Wydaje mi się, że jestem takim cichym przywódcą. Nie potrafię być tym „głośnym” (śmiech). Paulina Opalińska była bardzo dobrym kapitanem, bo miała ogromną cierpliwość i dobre podejście pedagogiczne. W trudnych momentach potrafiła powiedzieć coś, co pomagało. A ja kiedy puszczą mi nerwy… no, nie potrafię, choć staram się, ale nie zawsze mi to wychodzi. Dlatego wolałabym, żeby to Paulina pozostała w roli kapitana i prowadziła drużynę.

Karolina Surma w roli trenera kadetek Wisły podczas regionalnego turnieju w 2011r.
Karolina Surma w roli trenera kadetek Wisły podczas regionalnego turnieju w 2011r.

Ola Filip powiedziała, że masz największy autorytet w drużynie. Odczuwasz to?

Zupełnie nie. Wcale nie jest tak, że wszystko co powiem - tak się dzieje. Nie chcę też być tą, która ciągle zwraca komuś uwagę. Nie chcę się czuć tak staro: tylko przychodzę i daję wskazówki, poprawiam. Chciałabym być częścią zespołu. Wiadomo, że w takiej młodej drużynie musi być ktoś, kto to wszystko trzyma. Staram się robić to grą, w ważnym momencie skończyć piłkę, nie zrobić głupiego błędu.

Koleżanki pytają się Cię o radę?

Na początku tak było, ale teraz już rzadziej. Spora w tym zasługa trenera, bo on sam zwraca na wiele rzeczy uwagę i moja pomoc nie jest konieczna. Oczywiście, jeżeli widzę jakiś ewidentny błąd, to staram się zwrócić uwagę. Ale też nie za często, bo nie chcę żeby to się stało takie monotonne: "Szyszka ciągle czepia się tego i tamtego".

Przez dwa sezony grałyście o awans, teraz walczycie o utrzymanie. Łatwo było się przestawić?

Dla mnie to bardzo trudny sezon. Po dwóch pierwszych meczach, z SMS i Sokołem, cieszyłam się. Uważam, że spotkanie z Sokołem było świetne w naszym wykonaniu i wierzyłam, że stać nas na miejsce w czołowej czwórce, że będziemy niespodzianką rozgrywek. Niestety, kontuzja Pauliny miała bardzo duży wpływ na drużynę. Głównie psychicznie. Kiedy Paulina była z nami, ciężar gry spoczywał głównie na nas dwóch. Teraz większa odpowiedzialność spadła na mnie i jest mi ciężej. Dziewczyny to chyba odczuwają, bo jednak jestem środkową, a nie lewoskrzydłową, która dostaje większość piłek.

Ale i tak nie możesz narzekać na brak pracy. Jesteś doskonale zgrana z Olą i bardzo często dostajesz od niej piłki.

Rzeczywiście. Może to dlatego, że w ubiegłym sezonie Ola czasem z nami trenowała? Bardzo się z cieszę, że tak dobrze nam się razem gra. Według mnie, Ola to bardzo dobra rozgrywająca i potrafi także z bardzo trudnych piłek "wrzucać" na środek. No, ale nie ma innego wyjścia, bo na skrzydłach grają młode dziewczyny i nie mogą ciągle brać na siebie ciężaru gry. Kilka niepowodzeń mogłoby sprawić, że „siadłyby" psychicznie - dlatego w trudnych momentach nie powinno się ich obciążać.

Z trenerem Kędryną znasz się i pracujesz już bardzo długo. To zaleta czy wada?

Najpierw pracowaliśmy dwa lata, później kolejne dwa-trzy i to właśnie on zrobił mnie środkową, bo wcześniej grałam na lewym skrzydle. Następnie była długa przerwa, kiedy trenowałam trzy lata u Ryszarda Litwina i rok u Krzysztofa Mazurka. W tym czasie miałam z nim kontakt, ale bardziej „kumpelski”. Kiedy dowiedziałam się, że w tym sezonie trener Kędryna ma zastąpić trenera Mazurka, bardzo obawiałam się tej współpracy. Z jednej strony wiem, że to świetny szkoleniowiec, ale z drugiej - obawiałam się, czy ze względu na nasze wcześniejsze relacje będę w stanie na zajęciach traktować go w pełni jako trenera. Na szczęście, udaje mi się to wszystko jakoś poukładać i jest dobrze. Zgadzam się z jego koncepcją gry, a on z kolei szanuje moje zdanie. Współpraca bardzo dobrze nam się układa.

Wszyscy uważają, że jesteś najrówniej grającą zawodniczką w drużynie. Masz na to jakiś sposób?

Ubiegły sezon miałam tragiczny i wynikało to z wielu kwestii. Wydaje mi się, że także początek obecnego nie był najlepszy. Po części wynikało to z braku zgrania z Olą, ale także z tego, że chyba do końca jeszcze mi nie ufała. Ale kiedy nam Paula odpadła, Ola musiała mi bardziej zaufać, przez co dostaję znacznie więcej piłek. I chyba podbudowuje mnie też fakt, że wychodzi nam ta gra. Nie czuję lęku przed meczem, bo wiem, że będzie dobrze. Nie mam na to jakiegoś przepisu. Wydaje mi się, że jestem mocna psychicznie i wiele nauczył mnie poprzedni sezon. Uodporniłam się na wiele rzeczy i może to sprawia, że nie boje się przeciwnika, albo że trener mnie okrzyczy.

Właśnie takiego silnego charakteru zabrakło wam w walce o awans w dwóch poprzednich sezonach?

W sezonie 2006/07 - zdecydowanie tak. Dodatkowo miałyśmy pecha, bo Magda Piątek naderwała mięsień czworogłowy uda i nie wystąpiła w bardzo ważnym, pierwszym meczu z Dąbrową Górniczą, który przegrałyśmy. Zabrakło nam zimnej krwi i nie byłyśmy jeszcze gotowe na awans. Natomiast w ostatnim sezonie, mimo zmian w kadrze, zabrakło - to trzeba sobie powiedzieć - trenera.

Miałaś jakieś propozycje z innych klubów?

Nie miałam żadnej konkretnej propozycji, którą mogłabym rozważać. Niby były telefony z pytaniem, czy byłabym zainteresowana. Zawodniczki z I ligi raczej same powinny zajmować się szukaniem klubu, a nie czekać na oferty. Na to mogą sobie pozwolić dziewczyny ze znanymi nazwiskami, które grały w ekstraklasie. Kończę teraz studia, tutaj w Krakowie, i z jednej strony myślałam o transferze, ale z drugiej - zdawałam sobie sprawę, że jeśli wyjadę, to będzie trudno pogodzić to z uczelnią.

A zakładasz zmianę klubu w przyszłości?

Na razie o tym nie myślę. Teraz chciałabym, żebyśmy utrzymały się w lidze, ale zobaczymy co los przyniesie.

Kończysz studia na Uniwersytecie Pedagogicznym. Masz już dalsze plany?

Rozpoczęłam kurs na instruktora siatkówki, ale nie mam jakichś konkretnych planów. Kiedyś marzyłam, żeby zrobić doktorat, ale po tym roku jestem już tak zmęczona, że nie wiem czy będę miała na to siłę. Na razie chciałabym zrobić staż, iść do szkoły i pouczyć trochę - oczywiście jeśli zostałabym tutaj, w Krakowie. A w przyszłości? Wydaje mi się, że chciałabym zostać trenerką.

Byłabyś jedną z niewielu kobiet-trenerów.

Miałam przed laty marzenie, żeby zostać pierwszą trenerką w ekstraklasie. Wszyscy mówią, że kobieta-trener to niewypał, a ja chciałabym udowodnić, że tak nie jest. Myślę, że poradziłabym sobie, nawet szkoląc mężczyzn. Wydaje mi się, że mam mocny charakter i nadawałabym się do tego.

Tomasz Frankowski stwierdził kiedyś, że nie mógłby zostać trenerem, bo pozabijałby swoich podopiecznych, gdyby go nie słuchali...

Też tak chyba mam, ale sądzę, że zawodnicy przeżyliby... Uważam, że trener powinien mieć mocny charakter i czasami krzyknąć na podopiecznych. Nie zawsze może być tak, że się ich tylko głaszcze. Czasami wkurzenie się na zawodnika i zmotywowanie go krzykiem może mu pomóc.

Zastanawiałaś się już nad swoją siatkarską przyszłością? Ekstraklasa? A może chciałabyś spróbować sił za granicą?

O wyjeździe za granice myślałam kilka sezonów temu, ale teraz chyba byłoby mi szkoda zostawiać to wszystko. Miałabym skończone studia, musiałabym tylko zrobić staż. Za granicą byłoby o to trudno. Wtedy szkoda byłoby mi pięciu lat studiów. Moim marzeniem jest sprawdzić się w PlusLidze Kobiet i zawsze chciałam, żeby stało się to w Wiśle - żebyśmy w końcu awansowały. Niestety, potoczyło się to, jak się potoczyło... Mam jednak nadzieje, że jeszcze kiedyś uda mi się sprawdzić w ekstraklasie, dla samej ciekawości, czy poradziłabym sobie na środku, mimo że mam tylko 180 centymetrów.

Jak na środkową to nie jest to imponujący wzrost. Jak to się stało, że grasz na tej pozycji?

To przez trenera Kędrynę. Zawsze grałam jako lewoskrzydłowa. Pamiętam trening na którymś obozie letnim. To był jego pierwszy sezon z nami. Kazał stanąć mi na środku. Popukałam się po głowie i powiedziałam mu "Jaki środek, panie trenerze, przecież ja całe życie grałam na lewym?". Na co odparł, że na lewe się nie nadaję i kazał mi kilka razy skoczyć do bloku. Po czym powiedział mi "Ty się urodziłaś na środek". Pamiętam, że ciągle mnie „gnębił”, skakałam przy ścianie do bloku, gdzieś na korytarzach. Po dwóch sezonach treningów w trenerem Kędryną muszę przyznać, że najlepiej czułam się właśnie w bloku.

Jesteś zadowolona z tej zmiany? A może chcesz wrócić na dawną pozycję?

Nie, nie. Choć ostatnio na treningach lubię sobie poatakować z lewego, bo brakuje mi tego wyjścia w górę i mocnego ataku. Środek to fajna pozycja, choć ciężka. Dużo trzeba się nabiegać, a gdy się nie zdąży do bloku - od razu widać, że była dziura i kto zawinił...

Ale przynajmniej możesz sobie odpocząć kiedy jesteś w drugiej linii...

Za czasów trenera Litwina przyjmowałam zagrywkę w jednym ustawieniu, na prawym skrzydle. Pewnie czuję się w przyjęciu, bo całe życie przyjmowałam i brakowało mi tego. A może teraz, przez to jak ułożyło się z Paulą, jeszcze do tego wrócę. Nie mówię, że mam idealne przyjęcie, ale wiem, że nie wystraszę się piłki, że jeśli raz mi się nie uda, to nie zdekoncentruję się i kolejną postaram się przyjąć lepiej. Nie boję się tego. Czasem sytuacja zmusza do takich kombinacji.

Często przy kontrach możemy cię zobaczyć jako rozgrywającą…

O! Bardzo lubię rozgrywać. Czasem na treningach mnie ponosi i wpycham się Oli w rozegranie. Wtedy trener na mnie krzyczy.

Środek, przyjęcie, atak, rozegranie – zawodniczka kompletna.

To, że lubię - wcale nie znaczy, że umiem. Na lewe mogę "wyciągnąć" piłkę, ale na prawe czy środek to już trudnej.

Mocne strony Szyszki to…

Jestem zadowolona ze swojej psychiki. Z tego, że nie załamuję się, kiedy coś mi nie wyjdzie, albo dostanę „czapę”. Uważam, że to bardzo ważne - być mocnym psychicznie. Jeśli zawodnik jest świetny technicznie, ma warunki fizyczne, ale w trudnym momencie spuści głowę, to dla mnie nie jest żaden zawodnik. Oczywiście, mnie też zdarzają się czarne myśli, ale potrafię z tym walczyć i odsunąć to od siebie - myśleć tylko o meczu, o tym co mam robić.

Rozmawiała MARZENA CZERNEK

Źródło: siatkowka.tswisla.pl

O sobie

Ankieta z sezonu 2008/2009:

Ci, co mnie znają, tak na mnie wołają… Szyszka

Gdy zamykam oczy, widzę siebie w lustrze wyobraźni… Podobno wyglądam jak szyszka :)

Na siatkówkę namówił(a) mnie, a potem zaprowadził(a) do klubu… Pani Joanna Piksa, moja nauczycielka z podstawówki. Najpierw trenowałam tylko w szkole, później zaprowadziła nas do klubu (Armatura Kraków). To właściwie dzięki niej trenuję teraz siatkówkę. Korzystając z okazji, serdecznie pozdrawiam :)

W mojej siatkarskiej galerii sławy… Jest kilka zawodniczek, z którymi miałam okazję pracować i uważam za bardzo wartościowe, m. in: Magdalena Śliwa, Magdalena Piątek, Monika Targosz.

Łzy polały się na parkiet po… Przegranej w play off z drużyną Dąbrowy Górniczej w 2007 roku.

Nigdy nie zapomnę tamtej chwili, gdy… Było wiele wspaniałych chwil, których nigdy nie zapomnę. Uwielbiam wygrywać i cieszą mnie nawet najmniejsze sukcesy. Mam nadzieję, że jeszcze wiele ich przede mną.

Ślinka mi cieknie na samą myśl o… Zupie cebulowej z grzankami. Najlepszą robi moja mama :)

Nic tak nie gasi pragnienia, jak… Zimne bezalkoholowe piwko :)

Książka na najbliższej półce… Mam ich teraz sporo, głównie związane z pedagogiką i psychologią sportu. Zaczynam pisać pracę magisterską, więc to teraz najbliższe mi książki :)

Zapominam o popcornie i coli, gdy oglądam… ”Nigdy w życiu”, ”Przeczucie”, lubię też polskie seriale :)

Zawsze na moim iPodzie… Mam sporo muzyki różnego rodzaju, której słucham w zależności od nastroju. Przed meczem muzyka musi mnie pobudzić, więc słucham czegoś żywego.

Mogę słuchać bez końca… Piosenek Agnieszki Chylińskiej i Ani Dąbrowskiej.

Skąd biorą się ludzie, którzy nie lubią zwierząt, skoro on jest taki milusi… Uwielbiam wszystkie zwierzęta, ale obecnie jestem zakochana w mojej suczce o imieniu Bora. Nie przypuszczałam, że psy są aż tak mądre. Ona ciągle mnie czymś zaskakuje.

Niech sobie kpią z przesądów, ale ja nie wyjdę na mecz bez… Nie jestem przesądna, ale czasem w drużynie pojawia się jakaś maskotka. W poprzednim sezonie nie ruszałyśmy się bez naszej śpiewającej świnki :)

Nie chciałabym spotkać w saunie… Karalucha.


W przygotowaniu materiałów siatkarskich pomaga serwis: sportkrakowski.pl