Kibice w prasie

Z Historia Wisły

Artykuły prasowe o kibicach Wisły:

Artykuły o zaprzyjaźnionych kibicach:

Artykuły o innych kibicach:

Spis treści

Relacje prasowe

‎‎‎


Gazeta Krakowska. 1949, nr 232 (7 X)

Kibice Gwardii-Wisły i Ogniwo-Cracovii na odbudowę Warszawy

W najbliższą sobotę 8 bm. o godz. 16 na boisku Ogniwo-Cracovii rozegrane zostaną ciekawe zawody piłkarskie pomiędzy zwolennikami Gwardii-Wisły a Ogniwo-Cracovii, zatrudnionymi w Centrali Tekstylnej i Powszechnej Spółdzielni Spożywców.

Centrala Tekstylna (Gw.- Wisła) wystawia następującą jedenastkę: Karut, Szczepanik, Michalak, Rojek, Fluderski, Chlebowski, Zając, Kowalski, Bełtowski, Dąbrowski i Pabich.

Barw. PSS (Cracovii) bronić będą: dyr.-. Pustelnik w bramce, dyr. Milanicz i Kania w obronie, Bielski. Liszczuk, Reichwałd w pomocy, oraz Landarski, Sztybel, Góralik, Jochymek i Mleczko w ataku.

Zawody prowadził będzie Alojzy Kądziołka, prezes Zw.

Wytrwałych Kibiców.

Całkowity dochód z tego spotkania przeznaczony został na Społeczny Fundusz Odbudowy Stolicy.

Gazeta Krakowska. 1949, nr 234 (9 X)

Kibice Wisły- Kibice Cracovii 4:1 Spotkanie stojące na wysokim poziomie humoru, po zaciętej walce zakończyło zwycięstwem Kibiców Wisły w stosunku 4:1.


Echo Krakowskie. 1951, nr 278 (23 X) nr 1830

‎‎

Pod adresem ZS Gwardia

Zbędne emocje

BARDZO lubię oglądać mecze piłki nożnej, a zwłaszcza te, które odbywają się na stadionie Gwardii. Emocje tam bowiem przeżywane nie kończą się z ostatnim gwizdkiem sędziego, właściwie wtedy dopiero zaczynają się.

20-tysięczna, albo i większa rzesza ludzi rzuca się do kilku malutkich furteczek sprytnie ukrytych w siatce ogrodzenia.

Wówczas staję sobie na grzbiecie nasypu i za jedne tylko 3 zł oglądam nowe zawody: zapasy, boks, biegi. Patrzę z góry na to, co się u moich stóp dzieje. A dzieje się bardzo wiele.

Ludzie tratują się wzajemnie, popychają, jedni starają się wcisnąć drugich w siatkę ogrodzenia, by zrobić nowe wyjście. Tylko że im się. to nigdy nie udaje, bo z kolei pcha ich kto inny i muszą sami ratować swoją skórę. Kobiety mdleją... Pardon, kobiety? Poznać je można jedynie po fryzurach i głosie, bo w ferworze zatracają pozostałe cechy kobiece. Za przykładem mężczyzn biją się parasolkami, drapią, gryzą...

TRZEBA przyznać, że po nudach spotkania piłkarskiego widok ten dostarcza wiele emocji.

Od kilku jednak meczów zauważyłem, że po skończeniu spotkania na wale nie pozostaję sam —: zbiera się coraz więcej obserwatorów, przypatrujących się zmaganiom tłumu w forsowaniu wyjść.

Oczekiwanie skracają sobie zakładami, kto pierwszy wywalczy sobie prawo do wyjścia: den pan w marynarce z oberwanymi guzikami, czy też ta pani w kapelusiku nasuniętym całkiem na oczy? A może właśnie tamta pani okładająca torebką tego pana z dzikim spojrzeniem w oczach? Bywa tak, że moi sąsiedzi dopingują raz panią, raz pana: — Mocniej go torebką, zrzuć pani kapelusz! — Kobiecie się pan dasz, za że panu guziki poobrywała? Ale klarnet z pana! W ten sposób właśnie rodzą zbędne emocje sportowe.

MY ze swej strony dopingujemy zarząd ZS „Gwardia", by zbudował szersze, obszerniejsze wyjścia!

TADEUSZ TYROW1CZ

Echo Krakowa. 1958, nr 66 (20 III)

‎‎

Uwaga sympatycy Wisły!

DZIŚ w lokalu klubowym przy ul. Reymonta 22 odbędzie się zebranie sympatyków i kibiców TS Wisły. Kierownictwo SPN TS Wisła zaprasza wszystkich sympatyków, Towarzystwa do wzięcia udziału w tym zebraniu. Tematem obrad będą sprawy związane z organizacją „Koła Sympatyków”.

Równocześnie zarząd sekcji prosi kierowników kół dzielnicowych o przygotowanie list członków swych kół. Początek zebrania o godz. 18.

Echo Krakowa. 1958, nr 73 (28 III)

‎‎

Podziękowanie TS „Wisła” składa za naszym pośrednictwem, serdeczne podziękowanie tym wszystkim, którzy udzielili wydatnej pomocy przy usuwaniu śniegu z boiska piłkarskiego przed meczem mistrzowskim z Polonią Bytom. Szczególne podziękowanie TS Wisła składa funkcjonariuszom zmotoryzowanego odwodu MO, żołnierzom i dowództwu miejskiej jednostki KBW, oraz wszystkim członkom i sympatykom klubu, spośród których największą ofiarność okazał Zygmunt Jaśko


Echo Krakowa. 1958, nr 79 (4 IV)

‎‎

Proporczyki Wisły i Cracovii nie tylko w Sosnowcu i Bytomiu

Z ogromną radością przyjęliśmy wiadomość, że liczni sympatycy Towarzystwa Sportowego Wisła zorganizowali się, tworząc tzw. Klub Sympatyków. Inicjatywa, w której motorem był niestrudzony kierownik sekcji piłkarskiej mjr Koperek zasługuje na najwyższą pochwalę. Pierwszym efektem jego pracy był też sukces odniesiony przez piłkarzy Wisły w Sosnowcu.

Major Koperek wraz z najbardziej oddanymi dla Towarzystwa sympatykami z p. Jaśko na czele — nie tylko zajmował się przygotowaniem drużyny do występu w Sosnowcu, lecz także zorganizował wycieczkę licznej rzeszy kibiców. Tak więc wśród najbardziej zagorzałych zwolenników drużyny śląskiej pokaźny procent widowni nie.

Tuż po rozpoczęciu meczu krakowianie dali znać o sobie, żywo dopingując zawodników Wisły. Zdobycie przez Adamczyka pierwszej bramki powitały odgłosy trąb, syren oraz spontaniczne okrzyki.

Gospodarze wyrównali, a następnie uzyskali prowadzenie. Kiedy jednak Rogoza strzelił drugą bramkę, ustalając wynik meczu (2:2) nad widownią załopotała flaga Wisły, pojawiły się chorągiewki i proporczyki o barwach istniejącego już ponad 50 lat klubu.

Kierownictwo sekcji piłkarskiej TS Wisła i jej opiekun mjr Koperek pragną, aby w przyszłości na wszystkie mecze wyjazdowe krakowskiej drużyny organizować wycieczki sympatyków, którzy dopingiem zagrzewać będą zawodników do jak najlepszej gry.

Sądzimy, że w najbliższych meczach wyjazdowych piłkarzy Wisły, jak i Cracovii (która w ubiegłym roku organizowała podobną wycieczkę na mecz do Bytomia) towarzyszyć będą liczne rzesze kibiców. Dobry doping zawsze bowiem pomaga zawodnikom w Ich ciężkich rozgrywkach mistrzowskich.


Echo Krakowa. 1958, nr 91 (19/20 IV)

CZERWONE chorągiewki z białą gwiazdą przygotowali dla swych sympatyków „wiślacy”.

Chorągiewki w cenie 1 zł będą sprzedawane przed rozpoczęciem spotkania Cracovia — Wisła

Gazeta Krakowska. 1959, nr 35 (11 II) nr 3325

Zebranie koła sympatyków Wisły odbędzie się w czwartek o godz. 17 w „Domu Sportu".

Sprawy ważne — sprawozdawczo-wyborcze

Gazeta Krakowska. 1959, nr 101 (29 IV) nr 3400

Koto sympatyków Wisły urządza dzisiaj o godz. 18 w Domu Sportu przy ul. Reymonta 20 zebranie, na które zaprasza wszystkich sympatyków klubu.


Echo Krakowa. 1959, nr 280 (1 XII) nr 4490

‎‎

Walne zebranie klubu sympatyków TS Wisła odbędzie się 3 grudnia br. w Domu. Sportu przy ul. Reymonta 22. Początek o godzinie 18

Gazeta Krakowska. 1960, nr 41 (18 II) nr 3651

Z. Jaśko nadal przewodzi kibicom „Wisły”

We wtorek odbyło się zebranie spraw.-wyborcze koła sympatyków Wisły. Omówiono na nim plan działania na rok bieżący.

Ustępującemu zarządowi udzielono votum zaufania a prezesem koła sympatyków Wisły został ponownie p. Jaśko.


Gazeta Krakowska. 1960, nr 66 (18 III) nr 3676

Płk. Reyman honorowym kibicem Wisły

W środę podczas żebrania koła Sympatyków TS Wisła odbyła sią miła uroczystość wręczenia pucharu i nadania godności członka honorowego koła sympatyków TS Wisły płk. Reymanowi.

Dla wybierających się na niedzielny mecz Wisła — Pogoń Szczecin podajemy, że będą oni mogli nabyć przed meczem program spotkania oraz „wiślackie” chorągiewki


Gazeta Krakowska. 1960, nr 74 (28 III) nr 3684

Wszystkim związkom, klubom sportowym, kolegom, zawodnikom i znajomym, a przede wszystkim Zarządowi i Kołu Sympatyków TS „Wisła” tą drogą serdecznie dziękuję za pamięć i złożone ml życzenia z okazji 50-letniej przynależności i pracy sportowej w TS „Wisła


Gazeta Krakowska. 1960, nr 75 (29 III) nr 3685

Prawdziwy najazd na Bytom zrobili sympatycy Wisły, którzy w liczbie ponad 2 tys. zjawili się na stadionie Polonii by dopingować swą drużynę. Oprócz tradycyjnych już chorągiewek, „wiślacy” przywieźli ze sobą dzwonki i piszczałki, którymi dawali o sobie znać.

Publiczność bytomska z uznaniem wyrażała się o ładnej technicznie i fair prowadzonej grze


Echo Krakowa. 1961, nr 30 (4/5 II) nr 4850

‎‎‎‎

W środę 8 lutego br. odbędzie się w świetlicy TS Wisła (wejście przez kawiarnię) spotkanie sympatyków klubu z trenerem Finkiem i zawodnikami ligowej jedenastki.

Podczas spotkania, na które zarząd zaprasza wszystkich sympatyków, będzie mowa o zasadach gry, dopingu itp. Początek o godz. 18.

Echo Krakowa. 1961, nr 114 (16 V) nr 4934

‎‎‎‎

Sportowy wagabunda

Jednym z najzagorzalszych sympatyków piłkarzy Wisły jest p. K. Z. z Łodzi. Będąc kolejarzem korzysta z biletów bezpłatnych oraz z 80 proc, zniżki, co w dużej mierze umożliwia mu wojaże po wszystkich miastach kraju, gdzie tylko występują wiślacy.

Jak twierdzą zawodnicy Wisły p. K. Z. nie opuścił od kilku lat żadnego ich meczu mistrzowskiego, czyli że podróżuje więcej niż drużyna, gdyż ta co drugi mecz gra na własnym boisku a „łódzki wagabunda sportowy” bez opuszczania rodzinnych pieleszy ogląda ich tylko raz w sezonie, kiedy grają z ŁKS na łódzkim boisku.

To ci dopiero kibic-unikat! Prawda???

Echo Krakowa. 1963, nr 44 (21 II) nr 5475

‎‎‎

NA APEL WKKFiT w sprawie odśnieżania obiektów sportowych jako pierwsze odpowiedziały TS Wisła I KS Dąbski. Ostatnio kibice „czerwonych” pod wodzą działaczy sekcji piłkarskiej pracowali przy odśnieżaniu bocznego boiska. Tempo prac pozwala mleć nadzieję, że do niedzielnego meczu z Legią Krosno płyta będzie nadawała się do gry.

Od przyszłego tygodnia rozpoczną się prace przy odśnieżaniu głównego boiska tak, aby mogło być ono oddane do użytku jeszcze przed wyjazdem drużyny na zgrupowanie do Kobyle-Gródka


Echo Krakowa. 1963, nr 55 (6 III) nr 5486

‎‎‎

TS Wisła apeluje

KIEROWNICTWO sekcji piłkarskiej TS Wisła za naszym pośrednictwem zwraca się z gorącym apelem do członków Towarzystwa i sympatyków, aby pomogli w uprzątnięciu ze śniegu głównego boiska, na którym już za 10 dni odbędzie się spotkanie piłkarskie o mistrzostwo ekstraklasy z chorzowskim Ruchem.

Jak nas informuje kierownik sekcji mjr St. Wójcik, codziennie od godziny 16 na stadionie pełniony jest dyżur a do dyspozycji zgłaszających się, znajduje się odpowiednia ilość sprzętu potrzebnego do odśnieżania. A więc czekamy na wynik rywalizacji pomiędzy sympatykami Garbarni (uprzątnęli już ok. 50 proc, płyty boiska), Cracovii (płyta niemal gotowa do gry) oraz Wisły


Echo Krakowa. 1976, nr 197 (1 IX) nr 9579

Sektor dziesiąty na stadionie przy ul. Reymonta jest miejscem w którym siedzą zorganizowani kibice „Białej Gwiazdy”, śpiewając piosenki, dopingując do walki swą drużynę. To dobrze. Szkoda jednak, że chwilami z tego też sektora rozlegają się chamskie skandowania, obraźliwych słów czy to pod adresem arbitrów czy też zespołu gości. W niedzielnym spotkaniu najpierw wygwizdano, nie wiadomo czemu, wybiegającą na boisko jedenastkę z Tych, później celem obelżywych skandowań stał się arbiter. Uważamy, że albo w sektorze tym winni siadać działacze klubowi, którzy potrafiliby pokierować dopingiem w sposób kulturalny, zgodny z przyzwoitością, albo też należy tam kierować funkcjonariuszy milicyjnych, by czuwali nad tym,. kto i co wykrzykuje, a ludzi miotających obelgi usuwali ze stadionu. Męcz z Tychami nie był pierwszym przejawem chamstwa ze strony kibiców sektora dziesiątego, słowne apele spikera do rozwydrzonych kibiców nie skutkują. Trzeba więc szukać innych metod by na wiślackim stadionie była prawdziwie sportowa atmosfera. Pisząc informacje o meczach piłkarskich często zachęcamy kibiców by dopingiem pomogli walczącym piłkarzom w uzyskaniu zwycięstwa, ale prosimy o doping kulturalny. Chamskie wybryki będziemy piętnować zawsze, domagając się podjęcia przez kluby środków zaradczych, (jl)


Echo Krakowa. 1978, nr 175 (7 VIII) nr 10147

PRZYKŁAD Klubu Kibica krakowskiej Wisły wykazał, iż można zapanować nad emocjami nierzadko kilkudziesięciotysięcznej widowni. Można bowiem zarzucić jej pewien określony schemat kulturalnego dopingu. Teksty chóralne wykonywanych piosenek być może czasami rażą swą infantylnością, lecz jeśli tylko pozbawione są akcentów napastliwości i wulgaryzmu, na pewno nie szkodzą oprawie widowiska sportowego...

Piłkarskie mecze Wisły mają, liczną widownię. Na stadion przy ul. Reymonta przychodzi zwykle ponad 25 tys. osób. Klub Kibica Wisły ma więc największe pole do działania. I trzeba przyznać, iż w ostatnim czasie sympatycy Wisły mogą być wzorem dla innych, Zostali zresztą u ubiegłym sezonie uhonorowani pierwszym miejscem w punktacji Ligi Stadionów — plebiscytu także na najbardziej kulturalną publiczność, Klub, którym z ramienia GTS Wisła opiekuje się por, Andrzej Snopkowski, a prezesem jest Marek Bartnik, prowadzi ożywioną działalność wydawniczą (programy zawodów. całej rundy jesiennej itd.). Członkowie wiślackiego Klubu Kibica to przede wszystkim młodzież, ale także robotnicy, czy emeryci. Dopingują nie tylko piłkarzy, ale także przedstawicieli innych wiodących dyscyplin wiślackiego sportu — koszykówki, siatkówki czy boksu. Z racji swej wiodącej w kraju pozycji Klub Kibica Wisły będzie w dniach 14— 15 listopada br. organizatorem IV zjazdu klubów kibica.


Echo Krakowa. 1978, nr 188 (22 VIII) nr 10160

Z linii autowej

PODCZAS pomeczowej konferencji pasowej w salce klubowej wiślackiego stadionu zapytano trenera PZPN — Waldemara Obrębskiego o jego zdanie na temat gry kadrowiczów w meczu Wisła — Stal, Kadra jest jeszcze płynna, nie ustaliliśmy drużyny, więc nie chciałbym się na ten temat wypowiadać odpowiedział p. Obrębski. Do rozmowy włączył się szybko trener Wisły stwierdzając — Dla mnie byłoby najlepiej ażeby nikt z wiślaków nie został powołany do kadry. Miałbym wtedy możliwość spokojnego i dobrego przygotowania zespołu do meczu pucharowego z FC Bruegge.

NIE po raz pierwszy już, z satysfakcją obserwujemy, zmianę zachowania się kibiców Wisły, siedzących w sektorze X. Przyjemny doping, kulturalny śpiew, oklaski i skandowane powitania, pod adresem gości oraz sędziów muszą cieszyć, jeśli się przypomni, iż nie tak dawno z tamtego właśnie miejsca stadionu słychać było najwulgarniejsze okrzyki, chamskie piosenki i gwizdy.

Działalność „Klubu kibica” przynosi rezultaty godne podkreślenia.


Echo Krakowa. 1978, nr 191 (25 VIII) nr 10163

PO MECZU Wisły ze Stalą pochwaliliśmy na łamach „Echa" kibiców krakowskich za kulturalne zachowanie w czasie zawodów. W dwa dni później zatelefonowała do redakcji Czytelniczka skarżąc się na młodzież spod wiślackich sztandarów.

Oto — wg relacji rozmówczyni - po meczu grupa chłopców z klubowymi flagami, w czapeczkach z białą gwiazdą, wepchnęła się do tramwaju linii „6” brutalnie potrącając innych pasażerów, rozpychając się, wrzeszcząc.

Zapchali tramwaj tak, iż nie dało się zamknąć drzwi, a kiedy bojący się interweniować motorniczy ruszył z przystanku, chłopcy zaczęli śpiewać chamskie piosenki, wykrzykiwać wulgarne wierszyki, przeklinać.

Przykro było słuchać opinii Czytelniczki o kibicach klubu, z pewnością dzisiejsza notatka nie sprawi radości j ani piłkarzom, ani działaczom czyniącym spore wysiłki, by mecze na stadionie przy ul. Reymonta przebiegały w kulturalnej atmosferze, by widzowie — szczególnie ci młodzi — zachowywali się we właściwy sposób.

Tak już jest, że nawet niewielka grupka chuliganów, potrafi zatrzeć dobre wrażenie o. postawie większości. Wstydźcie się ,kibice”, o których piszemy, wstydźcie się, jak muszą to robić, teraz za was inni sympatycy wiślackiej drużyny!


Echo Krakowa. 1978, nr 273 (5 XII) nr 10245

Przyszli z flagą. Wielką, o klubowych barwach i wielkim napisem „Wisła" Siedli w pierwszych rzędach bocznej trybuny w hali przy Reymonta i dopingowali siatkarki Wisły walczące z Czarnymi o ligowe punkty.

Kiedy śpiewali piosenki, bardziej czy mniej mądre, dowcipne, można ich było tolerować, choć wrzask podnosili okropny Lecz to były chwile tylko, przeważnie bowiem, siedzieli i rozmawiali ze sobą. Kiedy słuchało się ich języka, a trudno go było nie słuchać, gdyż mówili głośno, z tupetem, włos się doprawdy jeżył ze zgrozy.

Tak plugawego słownictwa, tak potwornie ohydnego, dawno doprawdy nie słyszałem, choć obracam się wśród różnych ludzi, wiem iż słowu „k… jest■ w sporych kręgach naszego społeczeństwa niewinnym dodatkiem do wypowiedzi, takim znakiem przestankowym między kwestiami.

Ci młodzi ludzie z hali Wisły — i mały Wojtuś, i gruby blondyn i ten w okularach, i cała reszta — to nie byli kibice, lecz zwykła banda przynosząca wstyd klubowi i jego barwom.

Sympatycy „Białej gwiazdy” cieszą się w Polsce sławą dobrze zorganizowanych i umiejących zagrzewać swych sportowców do walki.

Opinia ta ukształtowała się głównie na podstawie zachowania kibiców piłkarskich zajmujących, miejsca w sektorze X klubowego stadionu. Na wolnym powietrzu, na wielkim obiekcie, w kilkunastotysięcznym. tłumie, słychać głównie skandowania i śpiewy sektora X — stąd wysoka ocena „Klubu kibiców”, Kiedy się jednak tych ludzi (a za ich część, za przedstawicieli, uważam grupkę z hali) spotka w bardziej kameralnej scenerii, trzeba — niestety — i to natychmiast zmienić o nich zdanie. Smutno mi było, w sobotni wieczór żałowałem klubu i sportowców mających takich „kibiców”.


Echo Krakowa. 1978, nr 276 (8 XII) nr 10248

10 grudnia w hali Wisły IV zjazd kibiców

KLUB KIBICA GTS Wisła przy wydatnej pomocy władz gwardyjskiego towarzystwa, ZG ZSMP, wydziału wychowania PZPN oraz redakcji „Przeglądu Sportowego” organizują 10 grudnia w Krakowie IV zjazd delegatów kół sympatyków i klubów kibiców.

Często słyszy się narzekania na kibiców, na sposób ich reakcji w trakcie meczu jak i po jego zakończeniu. Wiele zarzutów pada także pod adresem kół sympatyków czy klubów kibiców, które zajmują. się organizacją dopingu na widowni. Nie sztuką jest jednakże postulować karne rozwiązania słabiej działających klubów czy kół. Działacze sportowi świadomi są, iż tylko uparta praca z młodzieżą propagowanie wzorów kulturalnego dopingu mogą przynieść poprawę.

Także i zbliżający się IV zjazd delegatów klubów kibiców, w którym uczestniczyć będzie ok. 100 osób z całego kraju zajmie się sposobami poprawy istniejącego stanu rzeczy.

Poprzez wymianę doświadczeń i nawiązanie współpracy może z czasem złagodzone także zostaną odwieczne antagonizmy istniejące między sympatykami poszczególnych klubów.

Obrady delegatów otworzy 10 grudnia o godz. 11.00 red. Grzegorz Aleksandrowicz z „Przeglądu Sportowego” — jeden z głównych aranżerów działalności kół sympatyków i klubów kibiców. Następnie na temat „Pamiątkarstwo sportowe — moje hobby” — mówić będzie znany kolekcjoner dr Janusz Kukulski. Wprowadzeniem do dyskusji będą filmy o tematyce sportowej (m. in. o kibicach Wisły i Śląska).

Liczymy, iż wyniki obrad przeniesione przez delegatów krakowskiego zjazdu do swoich macierzystych kół i klubów przyniosą z czasem wydatną poprawę zachowania kibiców na sportowych zawodach, że z trybun przestaną rozlegać się chamskie okrzyki, a ich miejsce zajmie gorący, głośny ale kulturalny doping


Gazeta Południowa. 1978, nr 280 (9/10 XII) nr 9503

Od trzech lat organizowane są z inicjatywy Wydziału Wychowania PZPN wspólnie z ZG ZSMP oraz redakcją „Przeglądu Sportowego” spotkania kibiców piłkarskich z całej Polski. IV ogólnopolski zjazd delegatów kół sympatyków i klubów kibica odbędzie się jutro w Krakowie w hali Wisły. Organizatorem tej imprezy jest Wisła. Do podwawelskiego grodu zjedzie ponad 100 kibiców reprezentujących pierwszo i drugoligowe zespoły piekarskie, by podzielić się doświadczeniami, nawiązać współpracę i wymienić uwagi na temat podniesienia poziomu kultury kibicowania na stadionach. programie krakowskiego zjazdu przewidziano m. in.: filmy sportowe oraz prelekcję dra J. Kukulskiego na temat pamiątkarstwa sportowego.


Gazeta Południowa. 1978, nr 281 (11 XII) nr 9504

Wczoraj obradował w Krakowie IV ogólnopolski zjazd delegatów kół sympatyków i klubów kibica. Organizatorem zjazdu obok gospodarzy — GTS „Wisła” byli: Wydział Wychowania PZPN, ZG ZSMP oraz redakcja „Przeglądu Sportowego”. W imprezie krakowskiej, wzięło udział ponad 100 delegatów.

Tematem do dyskusji stał się referat red. Grzegorza Aleksandrowicza z „Przeglądu Sportowego” pt.: „Doświadczenia międzyzjazdowe i program kół sympatyków i klubów kibica na 1979 r.” W dyskusji poruszono sprawę antagonizmów, jakie istnieją pomiędzy sympatykami poszczególnych klubów. Apelowano by zamilkły na stadionach gwizdy i niecenzuralne okrzyki jakimi niestety często „witani” są sportowcy.

W czasie zjazdu odczyt na temat: „Pamiątkarstwo moje sportowe hobby” wygłosił znany działacz sportowy, dr med.

Janusz Kukulski. Warto wspomnieć, że w jego posiadaniu znajduje się bogata, ponad 4-tysięczna kolekcja znaczków piłkarskich z klubów całego świata.

Odbył się także pokaz filmów sportowych.

Powierzenie Wiśle organizacji IV ogólnopolskiego zjazdu delegatów kół sympatyków i klubów kibica nie było przypadkowe. Klub ten jest bowiem ubiegłorocznym zwycięzcą „Ligi stadionów” prowadzonej przez Polską Agencję Prasową. Wisła jest też aktualnym liderem tego konkursu.


Echo Krakowa. 1981, nr 39 (24 II) nr 10874

SEKCJA siatkówki GTS Wisła i „Klub kibica” organizują 27 i 28 lutego oraz 1 marca wycieczki autokarowe do Milowic na mecze finałowego turnieju I ligi siatkarek. Zapisy przyjmowane będą w dniach 24—26 lutego, godz. 16.30—18, w hallu przy ul. Reymonta 22. Wyjazd autobusu także z ul. Reymonta: w piątek i w sobotę o godz. 14, a w niedzielę o godz. 9



Echo Krakowa. 1981, nr 77 (17/20 IV) nr 10912

Kiedyś wielkie nadzieje wiązano z „klubami kibica ". Ruch — zainicjowany przez „Przegląd Sportowy” zyskiwał popularność, lecz pozostawiony sam sobie umiera śmiercią naturalną. Choć tu i ówdzie pojawiają się jeszcze godne uwagi inicjatywy, mające w założeniu przeciwdziałanie wszelkim „bitwom” i „skandalom”. Np. działacze „Klubu kibica” Wisły wystosowali już teraz pismo do swych, kolegów z Warszawy, w którym proszą o podanie w jaki sposób mają oni zamiar przyjechać na mecz ich drużyny — Legii do Krakowa, proponują sporządzenie imiennych list uczestników wycieczek, by wykluczyć anonimowość. Wydaje się, że taki właśnie sposób — organizowanie wycieczek pilotowanych przez miejscowych prawdziwych kibiców, wspomaganych przez służby porządkowe, pozwoli sprowadzić ruch kibicowski na właściwe tory. Natomiast wobec tych, którzy nie zechcą się podporządkować takiemu systemowi i będą jeździć na mecze tylko po to, aby „rozrabiać” należy stosować bez żadnych już skrupułów najsurowsze kary. Traktować ich nie jak znajdujących się w stanie euforii kibiców, ale jak chuliganów. JERZY SASOBSKI


Echo Krakowa. 1982, nr 23 (14 IV) nr 11099

DZIŚ kolejny mecz piłkarski na stadionie Wisły, zapewne kolejne apele przedspotkaniowe spikera do kibiców o kulturalny doping i zapewne, kolejne popisy grupki chuliganów, którzy uwili sobie, gniazdko w sektorze X stadionu, zakłócając przebieg każdych zawodów chamskimi okrzykami, plugawym słownictwem wykrzykiwanym na cały głos. Utarło się, iż jest to sektor „kibiców” Wisły.

Kiedyś faktycznie zasiadali tam członkowie „klubu kibica”, dziś zbierają się tam męty, wykorzystujące okazję zawodów do ordynarnego i — niestety — bezkarnego demonstrowania swego jakże niskiego poziomu kultury.

Wiem, że podobne grupki działają i na innych stadionach, że chamstwo pleni się na sportowych arenach coraz szerzej i że stadion Wisły nie jest wyjątkiem. Przykro jednak, kiedy śledzi się sportową walkę, słuchać jednocześnie skandowanych wulgarnych „wierszyków”, okrzyków pod adresem przeciwników, sędziów, czasem swoich własnych zawodników. Są wśród tych pseudokibiców w dziesiątym sektorze prowodyrzy, młodzi ludzie, którzy przychodzą na mecz nie po to by patrzeć na murawę, lecz stojąc do niej tyłem inicjować i dyrygować skandowaniem innych.

Wiem, że trudna to do opanowania część widowni, że stadion piłkarski, jego trybuny, nie są miejscem dla łatwej interwencji służb porządkowych, wydaje mi się jednak, iż przy nieco większym wysiłku ze strony organizatorów, można tę wrzeszczącą grupę nieco uciszyć, prowodyrów wyłapać i wyrzucić poza bramy obiektu. Słowem przywrócić kulturę, spokój i dobre imię wiślackiemu klubowi.

Nie pierwszy to apel, nie pierwszy głos w tej kwestii. Będziemy jednak konsekwentnie do sprawy wracać, bo tego, co dziś się dzieje tolerować nie wolno

Echo Krakowa. 1982, nr 130 (14 IX) nr 11206

DARZENIEM sportowym minionego weekendu pod Wawelem była bez wątpienia „święta wojna", piłkarski pojedynek Wisły z Cracovią rozgrywany o pierwszoligowe punkty po bardzo długiej przerwie, spowodowanej absencją „pasiaków" w ekstraklasie przez jedenaście lat.

Niezależnie od poziomu było to wydarzenie, które zajmowało sympatyków sportu od wielu już tygodni, właściwie od chwili kiedy „pasiaki" wygrały drugą ligę i odzyskały miejsce w ekstraklasie. Już wówczas kibice „ostrzyli zęby" na bratobójczą walkę, już wtedy czyniono zakłady, kto zwycięży. Na kanwie tęgo meczu wyszła jednak, nie po raz pierwszy a pewnie i nie ostatni, kwestia sportowej widowni, zachowania się ludzi na zawodach.

Było na trybunach wiślackiego stadionu, chyba z. górą dwadzieścia tysięcy widzów, po części kibicujących gospodarzom, po części „pasiakom", było też sporo takich, którzy przyszli nie zaangażowani uczuciowo po żadnej ze stron, ale przyszli by być świadkami derbów, imprezy mającej w krakowskiej tradycji swoje znaczenie i prawa. Tak, jak trzeba iść na wianki, na Lajkonika, czy Emaus, tak że trzeba wybrać się na „świętą wojnę". W tym tłumie ludzkim znalazły się grupki, liczące może po 100, może po 200 osób, tzw. kibiców Wisły i Cracovii. Są to przeważnie młodzi ludzie, poprzebierani w koszulki, szaliki o klubowych barwach obu zespołów, dzierżący w rękach klubowe chorągiewki. Siadają razem, już na długo przed rozpoczęciem gry i dopingują swoich ulubieńców. Nie md to, niestety, zazwyczaj wiele a właściwie nic wspólnego z istotą sportu. Grupki wyrostków zachowują się bowiem w sposób urągający wszelkim kanonom sportowego dopingu. Większość skandowanych okrzyków, czy też ryczanych piosenek, okraszana jest suto wulgarnymi wyrazami. Ci to właśnie „kibice" prześcigają się w wymyślaniu niekulturalnych dwuwierszy. Są wśród tych grupek prowodyrzy, inicjatorzy poddający, ton, z rozkoszą, równą głupocie i bezmyślności, podchwytywany przez innych.

Tak było i w czasie derbów.

Gdy słucha się dziś okrzyków wydobywających się z gardeł młodych chłopców, którzy nie wiedzą, co krzyczą, doprawdy skóra cierpnie. To nie jest już tylko przejaw głupoty, małpiego powtarzania wymyślonych przez jakiegoś półgłówka haseł, to wyraz zdziczenia, podłości. To nic, że okrzyki te nie miały wiele wspólnego z rzeczywistością, fakt, iż było je słychać takie właśnie, jest ogromnie smutny, wręcz przerażający.

Myślę, iż czas podjąć zdecydowaną rozprawę z tymi „kibica mi". Nie wpuszczać ich na mecze, nie sprzedawać im biletów wstępu, a jeżeli to nierealne, to przy pomocy służb porządkowych należy nie dopuszczać, by gromadzili się w jednym miejscu stadionu. Mają oni swe stale punkty zborne, na Wiśle — w X sektorze, na Cracovii naprzeciw tunelu prowadzącego na płytę boiska. Należy ich rozproszyć. Pozbawieni siły płynącej ze zbiorowości, nie będą groźni, stracą tupet i poczucie bezkarności. Bo te garstki, przeważnie młodych łudzi, nadają ton stadionowi, ich bowiem tylko słychać. Patrzą na to inni, jedni ż przerażeniem, inni obojętnie, niektórzy z pewną dozą aprobaty. Jeśli nie będziemy przeciwdziałać, to z czasem zły przykład pociągnie innych, stadiony staną się miejscami, gdzie porządny człowiek będzie się po prostu bał pójść. A przecież, na litość boską, chyba nie o taki efekt sportowych rozgrywek nam chodzi.

Apeluję więc do działaczy Cracovii i Wisły o pilne podjęcie kroków przeciwko swym „kibicom”. Lepiej bowiem mieć o kilkuset widzów mniej na meczu, niż mieć ich takich jak ci, o których tu napisałem.

POD koniec meczu Wisły z Cracovią, trener „Białej gwiazdy” postanowił wprowadzić do gry w miejsce zmęczonego Kmiecika młodego Sudera. Rezerwowy zawodnik chwilę się rozgrzewał, po czym podszedł do linii środkowej boiska, by zgłosić sędziemu swą gotowość do wejścia na boisko. Wraz z nim zjawił się przy linii asystent trenera, potem drugi, wreszcie sam trener i usiłowali dokonać zmiany. Kmiecik jednak boiska nie opuszczał. Do linii podbiegł natomiast Kapka i widać dał do zrozumienia szkoleniowcom, iż ich pomysł jest kiepski, że Kmiecik ma grać dalej, bo ci jak niepyszni, wraz z Suderem wrócili do boksu rezerwowych. Kto tu rządzi — to pytanie ciśnie się na usta. Odpowiedzi trzeba szukać w Wiśle.


Echo Krakowa. 1982, nr 138 (24/26 IX) nr 11214

Na tematy dnia

Krajobraz po derbach

RZED niespełna dwoma tygodniami pisałem na tych łamach, po derbach ligowych Wisła — Cracovia, o skandalicznym zachowaniu się kibiców Wisły i. nie lepszym zwolenników „pasiaków”, apelując do zarządów klubów o to, by podjęli zdecydowane kroki przeciwko tym niewielkim, lecz jakże widocznym na stadionach grupkom, składającym się przeważnie z kilkunastoletnich wyrostków. Los zrządził, iż obie krakowskie rywalki spotkały się w minioną środę ponownie, w 1/16 Pucharu Polski. Kierownictwo Cracovii — bo na boisku tego klubu rozgrywano mecz — nie zareagowało zupełnie na nasz apel. Znów w tradycyjnym miejscu, naprzeciwko głównej trybuny, zasiadła grupka, niewielka, licząca kilkadziesiąt osób, poprzebierana w koszulki o barwach Cracovii, z flagami klubowymi, i znów dała koncert wulgarnych okrzyków. Skandowano przekleństwa pod adresem Wisły, jej poszczególnych piłkarzy. Po przeciwnej stronie stadionu, nie opodal tunelu prowadzącego na płytę boiska, zasiedli „kibice” Wisły. I oni skandowali chamskie okrzyki, usiłowali dorównać swoim vis a vis, lecz tym razem, górą w niekulturalnych popisach byli ci spod znaku Cracovii.

Po zawodach, mimo siatek odgradzających widownię od boiska, kibice Wisły wtargnęli na płytę stadionu, przebiegli boisko i zaczęli butelkami rzucać w swoich przeciwników. Ci nie pozostali dłużni, wywiązała się formalna bitwa na butelki i drobne kamienie. Leciały te pociski także na tłum wychodzących z meczu Bogu ducha winnych ludzi, szkło zasłało tor kolarski, trybuny. Kibice Wisły wdarli się bowiem, znów przez siatki, na miejsca gdzie przedtem siedzieli zwolennicy Cracovii i kontynuowali bitwę. Potem grupki młodocianych chuliganów poszły w triumfalnym pochodzie „w miasto”.

Tak skończyła się kolejna „święta wojna” pod Wawelem.

Organizatorzy spotkania nie stanęli znów na wysokości zadania.

Można przypuszczać, że zależało im tylko i wyłącznie na tym, by osiągnąć jak najwyższy dochód z meczu, a to w jakiej on będzie przebiegał atmosferze, kto na nim będzie i jak się będzie zachowywał, mało ich interesowało. Brakowało służby porządkowej, ci, którzy pełnili tę rolę, to przeważnie ludzie starsi, słabi, nie umiejący sobie poradzie z napierającym tłumem.

Mało było funkcjonariuszy milicji, którzy by im przychodzili w sukurs. Dziwił także brak reakcji ze strony organów porządkowych w stosunku do grup wyczyniających, już po meczu, tyle hałasu na ulicach, grup rozwydrzonych wyrostków, którzy z przekleństwem na ustach, bezkarnie maszerowali. A przecież, by nie daleko szukać, ostatnie rozporządzenie prezydenta miasta mówi w jednym ze swych punktów, że takie zachowanie jest karalne. Czyżby „kibice” nie byli objęci prezydenckim postanowieniem? Zadzwonił do mnie p. Stanisław Chemicz, były piłkarz Cracovii, dziś trener w Wiśle, z oburzeniem mówiąc o fakcie palenia przez tych wyrostków klubowych flag. „Przecież — mówił — to są klubowe sztandary, nie tak dawno, w czasach okupacji, ludzie za przechowywanie tych kawałków materiału, oddawali życie. Były one symbolem polskości, naszej historii. Dziś bandy łobuzów palą je na oczach tłumu. Jakżeż to smutne, jakie zdziczenie obyczajów”.

Normalni kibice, chodzący na mecze po to, by oglądać zmagania sportowców, z coraz większym strachem, wciąż mniejszą ochotą, przychodzą na stadiony, wybierają miejsca o gorszej widoczności, byle by tylko dalej od tych „kibiców”. Rodzice boją się puszczać dzieci na zawody. Czy na tym ma polegać urok sportowych widowisk? Nie wierzę, by tego nie dało się zmienić, by nie można było ukrócić rozpasanych kibiców, niegodnych tego miana. Jest to z pewnością zadanie trudne, lecz wykonalne. Trzeba tylko chcieć i podjąć wreszcie środki zaradcze. Jak do tej pory, władze klubowe tak Cracovii, jak i Wisły, na dobrą sprawę nie uczyniły niczego w tym względzie. Stąd m. in. wyżej opisany przebieg „świętej wojny” pod Wawelem.

Apeluję, po raz kolejny, do działaczy klubowych o wydanie zdecydowanej walki szerzącemu się chamstwu na stadionach. Niechże ten apel nie zostanie bez echa.


Echo Krakowa. 1984, nr 56 (17/18 III) nr 11594

Podjęliśmy niewdzięczne zadanie napisać pozytywnie o kibicach w czasach, gdy na ich głowy lecą gromy, gdy obarcza się ich wina za rozróby na stadionach, w pociągach, na dworcach kolejowych, gdy nazwa „klub kibica” jest synonimem chuligaństwa.

Okazuje się jednak, że te obiegowe opinie są nierzadko bardzo krzywdzące dla licznego grona prawdziwych sympatyków, którzy nie ograniczają się do biernego oglądania meczów, ale głośnym dopingiem pomagają swoim ulubieńcom. Jednocześnie chcą zmienić sytuację, przywrócić na widowni dobre obyczaje. Lecz, o dziwo, z trudem znajdują sojuszników. nawet wśród klubowych działaczy.

...

Koło Sympatyków Wisły zostało reaktywowane w październiku 1982 roku. Roman Romanow, Tadeusz Grzybowski, Wiesław Pulka i paru im podobnych entuzjastów czerpali wzory z organizacji, założonej w 1958 roku przez nieżyjącego już Zygmunta Jaśkę Chcą, by ich działalność nie ograniczała się tylko do dopingowania drużyn Wisły, lecz miała także charakter wychowawczy i propagatorski.

O autentycznej pracy członków Koła Sympatyków przekonaliśmy się podczas niedawnej wizyty w ich siedzibie, czyli w wieży stadionu przy ul. Reymonta. Za własne pieniądze ładnie urządzili lokal. Stoliki, krzesełka, telewizor, ściany ozdobione karykaturami zawodników, kolorowe zdjęcia i plakaty, masa proporczyków, warunki i sceneria idealne do urządzania spotkań z zawodnikami, trenerami, sędziami.

Pokazano nam też efektowne odznaki. Te zwykle są dostępne dla wszystkich członków, odznakę „z t wianuszkiem" traktujemy jako wyróżnienie za dobrą pracę na rzecz koła, zaś honorową przyznajemy za wybitne zasługi, informuje prezes ROMAN ROMANOW, Do tej pory wręczyliśmy tylko 4 odznaki honorowe — żonie Zygmunta Jaśki pani Zofii.

Leonowi Witkowskiemu z Łodzi, red. Grzegorzowi Aleksandrowiczowi i naszemu seniorowi 56- letniemu Tadeuszowi Grzybowskiemu.

Zdecydowaliśmy, że wszystkie odznaki będą numerowane, prawo do ich noszenia przysługuje tylko członkom Kała Sympatyków Wisły.

Przybywa ich z każdym tygodniem, choć przyjęto zasadę rekomendacji przez osobę, która na leży już do koła. Jest to w jakimś stopniu zabezpieczenie przed napływem elementów chuligańskich, czego nie udało się, niestety, uniknąć w działającym w latach siedemdziesiątych „Klubie kibica”.

Echo Krakowa. 1984, nr 180 (11 IX) nr 11718

PSEUDOKIBIC zwany dalej po prostu „kibicem” nie jest czymś nowym. Prawdopodobnie istnieje tak długo jak piłka nożna.

Rzecz w tym, że dawniej było to zjawisko raczej sporadyczne i żywiołowe. Dziś odwrotnie, stało się dominantą stadionu piłkarskiego i jego okolic oraz wszelkich szlaków dojazdowych z pociągami włącznie. „Wycisza” większość ludzi spragnionych piłki nożnej. Kibic” jest zorganizowany i agresywny. Nadaj e ton widowni. Wszystkich „kibiców” bez względu na to, z jaką drużyną sympatyzują” cechują dwa elementy: skłonność do nadmiernego spożywania alkoholu i pomysłowość w układaniu ordynarnych wyzwisk i przyśpiewek łatwo przechodząca w utarczki fizyczne i zwykły bandytyzm.

Choć, ponieważ w życiu często nie wszystko, bywa całkiem czarne lub białe, bywa dowcipny, złośliwy lecz kulturalny. Poza tym niemal wszystkich „kibiców” łączy nienawiść do warszawskiej Legii, co wynika głównie z dwóch przyczyn: po pierwsze właśnie „kibice” Legii w stylu Al Capone spowodowali śmiertelny wypadek, po drugie — metod tworzenia piłkarskiej armii zaciężnej. Manifestuje więc „kibic” w dziki sposób swe niezadowolenie przy każdej okazji.

Łączy się to ze zjawiskiem dawniej nie spotykanym. Na meczu dwóch drużyn wymyśla się również ni z gruszki, ni z pietruszki „wrogiej” drużynie trzeciej. A mówią, że nieładnie obgadywać nieobecnych. Co gorsza, zwyczaj ten przenosi się na mecze międzynarodowe bulwersując zagraniczników.

Na wiosennym meczu Cracovii z ŁKS. który praktycznie przesądził o spadku biało-czerwonych z I ligi wyjątkowo sympatyczna grupa zwolenników drużyny łódzkiej w pewnym momencie wstała i odśpiewała groźną pieśń, w której wróżono zagładę Legii.

Natomiast w stosunku do drużyny Cracovii i jej kibiców” panowała atmosfera kurtuazji życzliwie odwzajemniona przez miejscowych. Bo „kibic” ma swój etos. Objawia się on m. in. tym że dawne sympatie czy animozje do jakiejś drużyny przerodziły się w dwustronne serdeczne układy wrogie „konkurencyjnym” parom.. Możesz przegrać u siebie do kółka z zaprzyjaźnionym rywalem a jego „kibice” nie tylko nie dostaną w ucho lub szczękę, ale zaśpiewamy im, że są naszymi przyjaciółmi. Oni zrewanżują się tym samym przepraszając, że tym razem oni są górą jak na niedawnym meczu Wisła — Ruch.

Najgorszy natomiast (oprócz Legii) jest przeciwnik zza miedzy i największe namiętności wywołują derby tak duże jak małe jak np. Cracovia — Hutnik. Bijatyki „kibiców” Cracovii z mariażem „kibiców” Hutnika i Wisły doprowadziły do scen iście filmowych. Widok pościgu wozów milicyjnych za autobusem linii „139”, którym uciekali mistrzowie rozróby był co prawda ciekawy, ale niezbyt wesoły.

W skali polskiej w zachowaniu „kibica” przeważają akcenty równie jednolite co monotonne.

Aż do znudzenia wyje się na wszelkich stadionach te same pieśni w znikomych odmianach.

Ale są i „specjały” regionalne. W rykach „kibiców” Ruchu wyławiamy germanizmy, „kibiców” Wisły momenty aryjskie. O chamstwie, co wszystkich łączy było już wyżej.

Rasowy „kibic” cierpi na „kompleks psa”. Można by sądzić, że w dzieciństwie wszystkich pogryzły brytany. Taki czy inny „psie!” to jeden z podstawowych okrzyków.

„Kibic” to nie zjawisko wyłącznie polskie, żeby tylko wspomnieć angielskich fanów.

Ale to żaden powód do radości.

Słuchając relacji radiowej z inauguracji rozgrywek ligowych można nawet powiedzieć dumnie: „Kibice wystartowali pierwsi”. Ekscesy zaczęły się bowiem już przed, rozpoczęciem niektórych meczów.

Co więc dalej? Powiedzenie „takim kibic dłużej być nie może” nie załatwi sprawy. W oparciu o gruntowaną analizę tego zjawiska, na szerszym społecznym tle trzeba wydać długą a przemyślaną walkę tej cuchnącej otoczce nie tylko wielkiego futbolu. WACŁAW GABERLE


Echo Krakowa. 1986, nr 2 (3/5 I) nr 12048

OSTATNIE, bardzo nieprzyjemne wydarzenia, podczas meczu koszykarzy Wisły z Hutnikiem, kiedy to kibice swym skandalicznym zachowaniem o mało co nie doprowadzili do przerwania zawodów sprawiły, że kierownictwo klubu podjęło szereg środków zaradczych, mających w przyszłości zapobiec tego rodzaju incydentom.

Jak nas poinformował wiceprezes klubu płk mgr Józef Biel — władze klubu szczegółowo przeanalizowały przebieg incydentów w czasie derbów koszykarzy. Ustalono. że do hali weszło z górą 2200 osób, co doprowadziło do ogromnego tłoku i nie pozwoliło 21 porządkowym cywilnym i 17 funkcjonariuszom mundurowym na zapobieżenie przypadkom rzucania spłonek detonujących na parkiet, wznoszeniu, przez część kibiców, niekulturalnych okrzyków. Atmosfera w hali, nieodpowiednie zachowanie się dwóch grup tzw. kibiców — Hutnika i Wisły sprawiły że musiano wezwać dodatkowe jednostki milicji i dopiero przy ich pomocy udało się zaprowadzić porządek.

W wyniku interwencji funkcjonariuszy milicyjnych, jeden z pseudokibiców został zatrzymany i stanie przed kolegium. Postanowiono też w przyszłości zaostrzyć kontrolę przy wejściu do hali, nie wpuszczać rozrabiaczy mieniących się kibicami klubu.

Praktycznym sprawdzianem podjętych kroków będzie, rozpoczynający się już dziś doroczny turniej o puchar wyzwolenia Krakowa. Na starcie imprezy zobaczymy doborowa stawkę zespołów: mistrzów Polski — sosnowieckie Zagłębie, wicemistrzów Czechosłowacji — TJ Chemosvit ze Svitu oraz parę krakowskich pierwszoligowców — Hutnika i Wisłę. Winniśmy więc być świadkami interesujących zawodów, oczywiście o ile wszystkie drużyny wystąpią w swych najsilniejszych składach. A takie zestawienia wszyscy awizowali. ( skierować do sektora, w którym zwykle się oni zbierają, mundurowych funkcjonariuszy MO, by strzegli porządku.


Echo Krakowa. 1986, nr 74 (16 IV) nr 12120

Bojówkarze

CORAZ bardziej wyrafinowane i doskonalsze stają się metody w wojnie, jaką toczą ze sobą „sympatycy" Cracovii i Wisły. Wywoływanie burd i bijatyk na stadionach, biorąc pod uwagę zwiększającą się liczbę funkcjonariuszy w mundurach, pilnujących porządku, stało się już zajęciem zbyt ryzykownym. Co oczywiste, nie można też obrzucić pociągu kamieniami, bo walczące strony pochodzą z jednego miasta.

W tej sytuacji, ostatnio najbardziej popularnym sposobem „dołożenia" przeciwnikom stała się działalność niewielkich bojówek, atakujących tramwaje i autobusy, w dniu meczu rozgrywanego przez Cracovię bądź Wisłę.

W sobotę po zakończeniu pojedynku Wisły z Ursusem miałem wątpliwą przyjemność zobaczenia z bliska w akcji jednego z takich „oddziałów".

Na przystanku, na wysokości „Jubilata”, do autobusu linii 119, jadącego w kierunku Matecznego, w którym m. in. obok zwyczajnych pasażerów, wracali z meczu kibice Wisły, dodajmy zachowujący się całkiem spokojnie, wpadła „bojówka” Cracovii, złożona z kilkunastu młodych ludzi.. Na wiślaków padł blady strach, zaczęło się nerwowe chowanie klubowych szalików. Niektórzy, gdyby mogli gotowi by je nawet zjeść.

Tym, u których znaleziono dowód przynależności klubowej momentalnie wymierzano „sprawiedliwość”. Padały także pytania: „Za kim jesteś”. Mój sąsiad z autobusu nie zdążył nawet udzielić odpowiedzi, a na jego twarzy wylądował potężny cios. A taki los mógł praktycznie spotkać każdego młodego człowieka, który wydał się podejrzany dla „bojówkarzy”.

Cała akcja trwała kilkadziesiąt sekund. Po tym czasie napastnicy szybko się ulotnili, zmieniając teren działania, w poszukiwaniu następnych ofiar. Bezkarni i pewni swej siły, utwierdzeni w przekonaniu, że nikt i nic nie jest im w stanie przeszkodzić.

Pasażerowie odetchnęli z ulgą, gdy banda wypadła znów na ulicę i autobus mógł odjechać.


Echo Krakowa. 1987, nr 244 (15 XII) nr 12544

OBRAZEK z wieczornej relacji telewizyjnej o meczu koszykarek ŁKS i Wisły. W niewielkich pomieszczeniach na zapleczu hali sportowej milicjanci i grupki młodych ludzi. Komentarz reportera TV — oto „kibice” obu zespołów. Zatrzymani w trakcie awantur i bójek na trybunie, walki, w czasie której w ruch poszły pięści, ławki, skórzane pasy itp. akcesoria. Chłopcy, z wyglądu niespełna dwudziestoletni — ze spokojem patrzą w oko kamery. Dziewczęta wstydliwie zasłaniają twarze. Teraz się wstydzą! Nie pierwszy to wypadek tego typu na zawodach sportowych. Powoli takie relacje i wydarzenia staja się codziennością. Przenoszą się z boisk piłkarskich także do hal, to których rozgrywane są mecze koszykówki, siatkówki, piłki ręcznej. Chuligaństwo, bandytyzm plenią się niepokojąco. Dobrze, że milicja w Łodzi zdołała zapobiec większym , awanturom, że część „kibiców” ujęto. Przydałyby się , teraz surowe kary. Oczywiście jako środek doraźny. Może one i potrafią ostudzić wybujałe nadmiernie temperamenty młodych zawadiaków. A swoją droga czas chyba najwyższy na szeroko zakrojona akcję przywracania sportowi właściwej rangi i sensu. Zarówno na boiskach jak i na trybunach.


Echo Krakowa. 1988, nr 13 (20 I) nr 12568

PODCZAS piłkarskiego meczu Cracovii z Wisłą nie było burd i bójek na stadionie, do chuligańskich wybryków jednak doszło jeszcze zanim sędzia F. Palonek dał sygnał do rozpoczęcia spotkania. W trakcie załatwiania porachunków pomiędzy pseudokibicami udającymi się na „świętą wojnę” zostały wybite kamieniami 3 szyby w hotelu „Cracovia”, dwie małe w drzwiach wejściowych i jedna duża tzw. próżniowa. Szybka interwencja milicji zapobiegła większej awanturze, zatrzymano 3 „kibiców”... ze Śląska, którzy przyjechali wspomóc swoich krakowskich kolegów. W poniedziałek przed południem sporo pracy mieli szklarze. Kierownik hotelowej recepcji oszacował straty na ok. 10 tys. złotych. (sas)


Echo Krakowa. 1988, nr 52 (15 III) nr 12607

CHOC zdarzyło się to poza Krakowem, a sprawcy wybryków nie są członkami naszego Towarzystwa, ani Koła Sympatyków, nie zamierzamy ukrywać tej sprawy — stwierdził podczas wczorajszej konferencji prasowej dyrektor Wisły, Marek Połubiński. W czym rzecz? Otóż w nocy z piątku na sobotę, w pociągu relacji Kraków — Lublin, grupa pseudokibiców „Białej gwiazdy”, udająca się na mecz piłkarzy tej drużyny do Świdnika, dopuściła się chuligańskich wybryków, niszcząc mienie PKP i zakłócając spokój pasażerów. Najbardziej agresywnych zatrzymano zdążyli już stanąć przed Sądem Rejonowym w Tarnobrzegu Pięciu z nich ukarano wysokimi grzywnami: Sławomira Ogrodnika i Dariusza Lechmana karami po 150 tyś. złotych. Leszka Dulębę, Artura Matejczuka i Wacława Kozyrę po 100 tys. zł. Dwóch pozostałych ze względu na niepełnoletność sąd oddał pod opiekę rodzicom. Relacjonowana sprawa znalazła więc już swój epilog Otwarty pozostaje natomiast nadal problem zachowania części kibiców, przybierającego coraz częściej chuligański charakter. Marek Połubiński podkreślił, iż Wisła przykłada do tych spraw dużą wagę, podjęła już kroki, mające na celu poprawę atmosfery na widowni podniesienie kultury kibicowania.

===Gazeta Krakowska. 1988, nr 76 (31 III) nr 12175

Jak poinformował rzecznik prasowy Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Tarnowie por. Bogumił Bąk, na dworcu kolejowym w Tarnowie bandy pijanych wyrostków jadących pociągiem relacji Przemyśl — Kraków 27 bm. wracających z meczu Igloopol II Dębica — Cracovia obrzuciły kamieniami i butelkami przypadkowych pasażerów i budynki stacyjne. Dopiero znaczne posiłki funkcjonariuszy tarnowskiego Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych, ZOMO i służby Ochrony Kolei zaprowadziły porządek. W wyniku podjętej energicznej akcji zatrzymano 53 uczestników chuligańskich wybryków. W stosunku do 16 osób wystąpiono z wnioskami o ukaranie przed kolegium, 25 ukarano- mandatami karnymi. zatrzymano także będących pod wpływem alkoholu prowodyrów tych wyczynów: 36-letniego Krzysztofa W. i 16-letaiego Bogdana K. mieszkańców Krakowa. Starszy stanie przed Sądem Rejonowym w Tarnowie w trybie przyspieszonym. Chuligańskie wyczyny „kibiców” spowodowały, że pociąg pospieszny z Przemyśla do Krakowa odjechał opóźniony o pół godziny

Echo Krakowa. 1989, nr 41 (27 II) nr 12850

COS co jeszcze nie tak dawno wydawało się nie do pomyślenia jest obecnie, całkiem realne. Koszykarze Wisły, zespół o ogromnych tradycjach i wielkim dorobku, po sobotniej porażce w hali na Suchych Stawach z Hutnikiem znajdują się o krok od de gradacji do II ligi. Przy okazy tego meczu znów dali o sobie znać kibice-chuligani. Około godziny 17-ej kamieniami i metalowymi przedmiotami obrzucili tramwaj linii nr 15, Wybili dziewięć szyb, ale na szczęście, co zakrawa na cud — jak nowie dział nam dyspozytor Zakładu Eksploatacji Tramwajów w Nowej Hucie Marek Traczyk —nikt z pasażerów nie ucierpiał Po zakończeniu spotkania pseudokibice w podobny sposób zaatakowali przy ul. Żeromskiego autobus linii 139. W tym przypadku skończyło się na wybiciu dwóch bocznych szyb.


Echo Krakowa. 1989, nr 53 (15 III) nr 12862

GROZĄ powiało w sobotę późnym wieczorem na Dworcu Centralnym w Warszawie. Grupa pijanych wyrostków z kijami w rękach, głosząca swoje sympatie dla Legii opanowała poczekalnię. Kibice-chuligani nie ukrywali, że przyszli na dworzec pobić sympatyków krakowskiej Wisły, którzy właśnie w Warszawie mieli się przesiąść na pociąg do Białegostoku. Dopiero na wyraźne żądanie podróżnych interweniowali milicjanci, którzy zatrzymali najbardziej krewkich młodzieńców. Sezon piłkarski znów będzie gorący!


Echo Krakowa. 1989, nr 142 (21/23 VII) nr 12951

PISZEMY o barras bravas — futbolowych kibicach — chuliganach w Argentynie, a wciąż mamy przed oczami naszych — tych awanturujących się po zawodach, niszczących pociągi, przeklinających, wrzeszczących na ulicach. Ten obrazek nie pochodzi z Argentyny, tylko z naszych — krakowskich — ulic, z bójki między kibicami Wisły i Ruchu, która wymagała poważnej interwencji milicji. Przypominamy o tym, by podkreślić, że sprawa bezpieczeństwa na sportowych arenach jest dziś podnoszona na całym niemal święcie


Echo Krakowa. 1989, nr 204 (19 X) nr 13013

PROSZĘ odgadnąć w jakiej dyscyplinie przedstawiciele Krakowa, w kraju, nie mają sobie równych? W lekkiej atletyce nie. W hokeju? Skądże, nie wiadomo czy w ogóle przetrwa. Może w futbolu? Też pudło. W czym więc przodujemy, co jest naszą specjalnością? Otóż okazuje się, że w „zadymie”. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że chodzi o chuligańskie rozróby, bijatyki kibiców Taką wysoką ocenę wystawiają nam sympatycy Legii „Pierwsza jest Wisła — twierdzi w tygodniku „Sportowiec” jeden z warszawskich fanów i dodaje — jak się wysiada z pociągu w Krakowie trzeba patrzeć dookoła. Kolega nie spojrzał i od razu dostał łańcuchem. Nosił ślady przez kilka tygodni

Krakowscy „zadymiarze” nawiązali już pierwsze kontakty międzynarodowe. W czasie meczu z Anglią udowodnili, że nie straszni im nawet osławieni zabijacy z Wysp. O milicji nie wspominam bo tej dają radę bez trudu już od dawna, nawet widok komandosów „nie wzbudza w nich respektu.

Przygotowania do polskiego Heysel idą pełną parą. Czy znajdzie się siła, która potrafi temu przeszkodzić? Osobiście mocno wątpię, ale obym się pomylił.


Echo Krakowa. 1988, nr 210 (26 X) nr 12765

MECZ piłkarski Wisły z Górnikiem Wałbrzych. Poziom gry tragiczny. Nad niecką stadionu kłęby tytoniowego dymu. Kibice zdenerwowani postawą zawodników palą jak najęci. Naprzeciw głównej trybuny (w remoncie, ale przecież dość gęsto obsadzona przez klubowych prominentów), po drugiej stronie boiska, osławiony sektor dziesiąty zajmowany przez tzw. kibiców Wisły.

Niemal od początku sobotnich zawodów z tego właśnie miejsca na stadionie rozlega się regularnie skandowany ryk: „Wisła grać — k... mać" Spiker zawodów reaguje: „Uprzejmie proszę kibiców z sektora 10. o kulturalne zachowanie". Uprzejma prośba wzmaga wrzask.

Rozlegają się i inne przyśpiewki, inne skandowania. Cechą wszystkich jest to, że zawierają słowa wulgarne. Dostaje się piłkarzom obu drużyn, dostaje się Cracovii, innym polskim zespołom. Ryk trwa.

Patrzą na to ludzie. Ci zwykli którzy przyszli zobaczyć zawody sportowe i ci, którzy w Wiśle pełnią różne role. Wielu z nich to funkcjonariusze milicji. Wysokiej rangi. Gdy pytałem kiedyś dlaczego milicja nie reaguje na chamskie zachowanie kibiców dlaczego nie ujmuje prowodyrów (nota bene doskonale widocznych), nie karze ich, choćby tylko wyrzuceniem za bramę, Odpowiedziano mi, że w tłumie trudno interweniować. Argument mało przekonywający. Jestem pewien, że kilkudziesięciu funkcjonariuszy z łatwością potrafi poskromić „kibiców” z 10 sektora. Muszą tylko chcieć. Muszą otrzymać taki rozkaz.

Obecnie wiślacki stadion jest miejscem nieustannych gorszących ekscesów a władze klubu nie robią nic, by sytuację poprawić. Czyżby okrzyki „Wisła grać — k... mać” nie docierały do uszu działaczy? Czy taki rodzaj kultury ma obowiązywać na stadionie GTS Wisła?


Echo Krakowa. 1989, nr 216 (7 XI) nr 13025

TŁUMY milicji, aż niebiesko.

Kordony, zasieki, bariery. Dziesiątki samochodów wypełnionych funkcjonariuszami specjalnych jednostek do tłumienia rozruchów. Milicjanci z psami. Pałki, hełmy. Specjalny sztab dowodzenia akcją Radiotelefony, krótkofalówki. Słowem krajobraz przed bitwą. A wszystko to z okazji wydarzenia z dziedziny kultury fizycznej Meczu piłkarskiego Wisły z Ruchem.

Osławiony dziesiąty sektor stadionu przy ul. Reymonta, ten który zajmują młodociani bandyci mieniący się kibicami Wisły obstawiony milicjantami.

Kibice Ruchu otoczeni milicyjnym kordonem na placu miedzy bramami stadionu a samym boiskiem, trzymani tam aż do czasu, kiedy funkcjonariuszom udało się "spacyfikować” zwolenników Wisły, kiedy już dokładnie, i szczelnie otoczyli dziesiąty sektor. Wówczas przyjezdni z Chorzowa skierowani zostali na trybuny w drugim końcu stadionu. Wokół boiska gaśnice, wiadra z piaskiem, łopaty... Normalny człowiek, który znalazł się w tej scenerii musi odczuć przerażenie. Wybrał się na relaksowe, sportowe widowisko a znalazł się nagle w centrum stanu przedbitewnego.

Sam mecz toczył się wśród śpiewanych i skandowanych haseł, których głównym składnikiem są słowa wulgarne. Im wierszyk wulgarniejszy tym lepszy, częściej i głośniej wykrzykiwany. Kilka razy wybuchały świece dymne, paliły się jakieś papiery. leciały na boisko serpentyny.

Było to w sumie widowisko przerażające w swej wymowie.

Zjawisko, które coraz bujniej pleni się na polskich stadionach.

I sprawia, m. in. to, że widownie pustoszeją, bo ludzie boją s e puszczać na mecze swe dzieci, boją się także sami tam chodzić.

W minioną sobotę na boisku przy ul. Reymonta było w miarę pełno. Ci, którzy przyszli. mogli do woli nasłuchać się ordynarnych wrzasków, nawąchać smrodu palonych dymnych świec.

Taka była sceneria meczu dwóch najstarszych (jak z lubością podkreślają to koledzy dziennikarze) drużyn naszej ekstraklasy. Wśród licznych relacji, wśród zachwytów wysoka wygraną krakowian, nie znalazłem słów potępienia dla bandy „kibiców", tak jednej jak i drugiej drużyny. Ani też refleksji czy przy takim zdziczeniu widzów. takim obrazie meczów, jest sens urządzania ich nadal.

Dzięki skutecznym działaniom funkcjonariuszy milicji na stadionie przy ul.

Reymonta obyło się bez bójek.

Czy tak jednak mają wyglądać, taką maja mieć oprawę, sportowe widowiska? (lang