Koszykówka Kobiet-kibicowsko

Z Historia Wisły

  • Wspomnienia kibica Wisły z wyjazdu do Pabianic na mecz z Włókniarzem:

To było zima na przełomie lat 1995/1996. W sezonie icki kroiły jak oszalałe. Na Wiśle jakość ekipy oraz organizacja była bliska dna. Ciężki to były chwile dla kibiców jeżdżących na Wisłę. Zimą postanowiliśmy trochę to wszystko rozruszać. Jak wiadomo kibic Wisły w zimie wcale nie musi nudzić się w domu: są sekcje siatkówki, koszykówki i to zarówno kobiet jak i mężczyzn. W tamtych miesiącach najciekawsze widowiska tworzyły koszykarki, na koszykarzy mało kto zaglądał no a my czasem zaglądnęliśmy na mecze siatkarek, kto był ten wie że to sport dobry dla koneserów damskiej urody. Obcisłe koszulki, krótkie spodenki ledwo opinające jędrne pośladki siatkarek...ehh szkoda pisać Jako że chuligani Cracovii postanowili nie odpuszczać nawet w zimie trzeba było być bardzo uważnym bo wizyty w okolicach hali były normą a zdarzały się i wizyty bezpośrednio pod samymi kasami. Zaczęliśmy się "grupować" i tworzyć grupki, które zbierały się już z dwie godzinki przed meczami i tak łaziliśmy w tym śniegu po okolicznych uliczkach, parkach itd by w końcu dać jakiś opór "łowcom". Nieraz pogoniło się Cracovię ale i nieraz dochodziło do komicznych sytuacji kiedy to uciekali gości których potem widzieliśmy na hali. No ale dziwić się nie ma co...poza tym początki są zawsze trudne. Tak więc zimą życie kibiców zaczęło tętnić wokół hali. W tamtych czasach, niejeden pewnie zresztą pamięta, największymi rywalkami naszych koszykarek były Włókniarki z Pabianic. Kilka lat wstecz w finale rozgrywek na Reymonta doszło do niezłych burd na hali Wisły właśnie w trakcie i po meczu z Włókniarzem. Ponieważ w tym sezonie znowu ta drużyna stanęła na drodze w play-offach naszym zawodniczkom postanowiliśmy w końcu odwiedzić to małe miasteczko znane z silnego wpływu kibiców ŁKSu Łódź. Był chyba luty choć głowy za to uciąć sobie nie dam, nie ma szans przypomnieć sobie też jaki to był dzień tygodnia. W każdym bądź razie koło 6 czy 7 rano umówieni byliśmy na zamówiony autokar bodajże an wylotówce na Olkusz (pod dzisiejszym Makro). Jako że w tamtym czasie zdarzyło mi się chyba z 3 razy zaspać na wyjazd i dopiero gwizdy kumpla pod blokiem mnie budziły obmyśliliśmy z nim nową metodę. Jeśli wyjazd miał miejsce już koło 4-5-6 nie kładliśmy się spać wogóle...to były czasy..."teraz" godzina 24 a mi się już oczy kleją. Gdy rodzice pogrążyli się w śnie my czekaliśmy tylko na dogodny moment i przykładowo o 2 czy 3 w nocy pojawialiśmy się pod blokiem. Czasy ubogie więc i rozrywki takie...zazwyczaj piwo choć zdarzało się i wino (choć za tym nigdy nie przepadałem). Tym razem zawitało do nas dwóch kolegów (H i Sz) obydwaj już wspomniani w tym temacie. Czas do rana zleciał na śmiechach i na opowiadaniach oraz na robieniu sobie jaj z sąsiadek mojego kumpla. W końcu czas dojechać na miejsce zbiórki. Jakiś tramwaj iw pewnym momencie trzeba było przesiąść się na autobus. Godziny poranne zimą charakteryzują się tym czym charakteryzują się godziny nocne każdej innej pory roku = ciemnością jak skur..... Moment przesiadki z tramwaju na autobus miał być rzeczywiście momentem gdyż przystanki dzieliło z 50 metrów, oba pojazdy zawitały na przystanki w tym samym czasie a wiadomo jak wielka kultura osobista oraz grzeczność charakteryzują kierowców MPK. Krótko mówiąc musieliśmy nieźle zapierdalać żeby nam autobus nie spieprzył. w pewnym momencie orientujemy się H nie ma z nami. Musimy więc odpuścić autobus i przeczesujemy teren w poszukiwaniu kolegi....zajęło nam to góra 5 sekund gdyż w miejsce jego "postoju" skierowały nas jęki i postękiwania. H leży na glebie i trzyma się za paszcze a z pomiędzy palców sączy mu się krew. Młodzieniec ten bowiem jako jedyny wbiegł pomiędzy dwa drzewa....niby nic tyle że pomiędzy nimi, na wysokości ust, rozwieszony był, napięty drut. Werżnął on się więc naszemu biednemu koledzy w pysk zwalając go z nóg w pełnym biegu. oczywiście udzieliliśmy H pierwszej pomocy ... znaczy się solidarnie z kolegą położyliśmy się wszyscy na glebie...ze śmiechu. Jakoś przeżył, choć nie wyglądał atrakcyjnie na ten czas. w końcu dobrnęliśmy do autokaru i w troszkę ponad 40 osobowej grupie wyruszyliśmy na podbój ziemi łódzkiej. Trasa Hanysowo-Łódź charakteryzuje się sporą ilością zajazdów, które chyba przy okazji każdej ligowej kolejki skazane są na odwiedziny watah kibicowskich przemierzających nasz piękny kraj z północy na południe i vice versa. My również po raz enty i nie ostatni odwiedziliśmy kilak z tych miłych wyszynków ogałacając je nieraz z różnych wyskokowych napoi. Inteligencją w jednym z nich popisał się mój przyjaciel z osiedla który dorwał się do jakiejś butelki i wychylił jej zawartość od kopa na oczach zdziwionego ekspedienta oraz naszych. Zdziwiony byłem co nie miara gdyż kolega owszem, pociąg do alkoholu i miał ale to był jakiś zwykły sok tyle że z zagraniczną etykietką...zaraz moje zdziwienie ustąpiło gdyż kumpel z duma pokazuje mi napis na etykietce "... alkohol". Niestety musiałem go rozczarować pokazując mu pierwszy człon etykiety, który nie wiedzieć czemu jego niebystre czy pominęły a brzmiał ten człon "non" co w sumie dało "non alkohol" oraz spowodowało posmutnienie mojego serdecznego ziomka. w takim oto miłym nastroju droga minęła dość szybko choć niewesoło było na trasie łączącej autostradę Katowicką z Bełchatowem gdyż nagły atak zimy okazał się nam w sposób arcy widowiskowy, na naszych oczach chyba z 3 samochodu zjechały do rowu i my też o mało nie zaliczyliśmy efektownego ślizgu. Jak wiadomo jednak Pan Bóg nad kibicami Wisły czuwa więc do Pabianic dotarliśmy cali i zdrowi. Ponieważ pora była obiadowa a mecze kosza zazwyczaj odbywają się wieczorkiem czasu było co nie miara. Znaleźliśmy jakiś lokal z bilardem, piwem, wódką, dużą ilością miejsca z zabawa zaczęła się rozkręcać. Oczywiście bilard gratis, alkohol kelner/barman zapisywał na jeden rachunek. Próbujących dosiadać się miejscowych od kopa spławialiśmy, nieraz słowem, nieraz czynem gdy wiek i wygląd był odpowiedni. W końcu lokal trzeba było opuścić gdyż godzina meczu zbliżała się nieuchronnie. Barman/kelner okazał się być wielkim kibicem Wisły i nawet nie poprosił nas o uiszczenie rachunku Nie powiedział również nic gdy wzięliśmy sobie kule oraz kije bilardowe. Nie wzięliśmy ich sobie ot tak, miejscowi na pewno już o nas wiedzieli a nie było nas znowu tak dużo. Wiadomym też była że na ciekawsze mecze miejscowych koszykarek przyjeżdżają z Łodzi ŁKSiacy. Tak miało być i tym razem. W drodze na hale zapoznaliśmy kilku miejscowych w barwach ŁKS z krawężnikami. Nie byłoby takiej agresji gdyby nie fakt że ledwie co końca dobiegła era gdy ŁKS był jednym z większych przyjaciół naszych kolegów zza Błoń. Gdy już hala znalazła się w zasięgu naszego pola widzenia zobaczyliśmy oprócz zwykłej kolejki kilkudziesięcioosobową grupę w biało-czerwono-białych kominiarkach. Już po chwili te kominiarki przeszkadzały Pabianiczanom i Łodzianom (jak się później okazało) w ucieczce. Oddycha się w takim badziewiu ciężko a i pole widzenia zawężone (tutaj mała rada - jeśli zaatakuje Cię ktoś w kominiarce pierwsze co zrób to przesuń mu ją na twarzy kilak centymetrów...zasłaniają mu się oczy i można z nim skuteczniej pokonwersować). Z kolejki i ekipy po naszym ataku nie ostał się nikt - uciekli wszyscy. Pogoń za ekipą kominiarkową była nawet długa ale co rusz ofiary uciekały po kątach, sklepach itd i w końcu trzeba było zawracać bo było nas już wytrwałych coraz mniej. Nie powiem pewnie się nieźle musiałem przybujać, bo na końcu w pięciu goniliśmy chyba z 20 miejscowych którzy widać nawet nie obracali się by ocenić sytuację. Dla 19 latka było to coś. Powrót pod halę i udajemy się za nią bo tam było hotel gdzie przebywały nasze koszykarki oraz nasz autokar i trzeba było sprawdzić czy jest jeszcze cały. Krótka rozmowa z koszykarkami, zostajemy poczęstowani kalendarzami z autografami, który wisiał mi na drzwiach jeszcze z 5 lat i super pomysł. Psy się nami jeszcze nie zainteresowały albo nie mogą nas znaleźć a miejscowi na pewno schodzą się znów do kas. Mały podział na dwie grupy i za minutę wpadamy pod kasę tym razem już z dwóch stron. Teraz ludzi było już sporo i na szczęści Ci normalni już wytrzymali napięcie a tylko ci w biało-czerwonych kominiarkach musieli wykazać się olimpijskim umiejętnościami. Trochę nam szalików wpadło wtedy w łapy. Atak z dwóch stron nie był dokładnie zsynchronizowany ("Drużyną A" nigdy bowiem nie byliśmy) i w efekcie jedna grupka przegoniła miejscowych dokładnie pod płot przez który my z drugiej strony zaczęliśmy przeskakiwać. Niechcący ale akcja wyszła - kozak. W końcu zainteresowała się nami policja. Lądujemy na hali,a że na tej nie ma stricte sektora dla gości dzielimy miejscówki z autochtonami tyle ze tymi spokojnymi bo ci groźni woleli swój młynek utworzyć na drugim końcu trybuny. A może zawsze tam go mają...nie wiem. w przerwie znów mamy plan i część ekipy (ta szukająca mocnych wrażeń) w stu procentowej frekwencji udaje się do hallu na papierosy, psy jednak popisywały się nie lada dedukcją i gdy zobaczyli że mało kto sięga po nikotynę natomiast zainteresowanie wysokimi metalowymi popielniczkami na stojakach jest duże otoczyli nas skutecznie separując od podobnie zachowującej się grupy miejscowych. Trochę przekrzykiwań i trzeba wracać na sektor bo psy sa już bardzo czujne i nie ma szans na bezpośrednia wymianę argumentów. Wyśmialiśmy Łodzian gdyż co chwilę wrzeszczeli "Cracovia !" a zgody już nie mieli kilka miesięcy...widać bolało ich to. Za szybami w ciemnościach parkingu widać było szwendające się charakterystyczne biało-czerwono-białe kominiarki. Czyli nie wszyscy pofatygowali się na sam mecz. Po meczu z tego co pamiętam psy zaprowadziły nas do autokaru a miejscowych przytrzymali na hali. Oj niedobrze...mieliśmy jeszcze ochotę pobałaganić a miejscowi też już zgrani w większą grupę przejawiali większy animusz. Postanowiliśmy przechytrzyć policję i wyjechać spokojnie z miasta a po odpuszczeniu eskorty wrócić sobie do niego. Niestety tym razem policja znów popisała się przebiegłością i rozgryźli nasz plan. Trza było się do Krakowa więc już zmywać. Po drodze jeszcze mała niespodzianka w postaci awarii świateł i autokar widmo (zimowa noc a my w ogóle bez świateł) musiał przetelepać się pół Polski, myśleć o drogówce ale na szczęście tej nigdzie nie było. w Częstochowie stojąc na światłach stoimy obok placu przykościelnego (teraz kminię ,że musiała to być niedziela) widzimy sporą grupę parafian. Hasło i przerażonym wiernym ukazuje się w oknach najpierw jeden a potem z 20 nagich tyłków. Tym większe musiało być przerażenie tych ludzi gdyż właścicielem pierwszego okazanego tyłak był gostek ważący na ten czas mniej więcej 120-130 kilo więc i jego "odwłok" zasłonił całą szybę. Potem już tylko droga do Krk i w nocy melduję się w końcu w ciepłym łóżeczku ze zdobycznym....kalendarzem.


Autor:RWD Źródło:wislakrakow.com - forum.


Do napisania tej relacji skłoniły mnie artykuły ,jakie się ukazały w polskich mediach po powrocie z meczu koszykarek Wisły z Brna.Podobnie jak 45 innych kibiców odpowiedziałem na apel Klubu Kibica Wisły Can-Pack i postanowiłem pomóc koszykarkom swoim dopingiem na tym trudnym wyjeździe,jakim był właśnie ten do Brna.Gambrinus to przecież finalista zeszłorocznego Final Four.Jeszcze przed wyjazdem Prezes TS Wisła przyszedł nas pożegnać ,apelował o dobre zachowanie,które mogło zaprocentować kolejnymi wycieczkami po Europie,które może choć w małym stopniu zrekompensują nam niepowodzenie piłkarzy na arenie międzynarodowej. Kierowcy wiedzieli,że jadą na mecz,że pewnie jak to u naszych południowych sąsiadów bywa,będzie lało się pyszne tanie,choć małej mocy piwo.W autobusie nikt nie palił,częste postoje w zupełności wystarczały,aby Ci będący w nikotynowym nałogu,nie próbowali palić po kryjomu.Widziałem jak kibice wraz z kierowcami wymieniali siatki ze śmieciami,ktoś chyba mówił,że tym samym autokarem jeżdżą czasem koszykarkami.Po drodze na jednej ze stacji benzynowych w Czechach,gdy odjechał stojący obok TIR,oczom wszystkich ukazał się napis na murze, na tyłach parkingu ,sławiący Białą Gwiazdę.Zbiegli się pracownicy stacji,którzy zagrozili ,że nie pojedziemy ,póki nie pokryjemy kosztów jego zamalowania.Przyjechała policja,która specjalnie się tym nie zainteresowała,widząc,że chcemy za to zapłacić z własnej kieszeni.Po krótkim postoju ruszyliśmy w dalszą drogę.Po dojechaniu na miejsce,wszyscy szybko opuścili autokar,bo zbliżała się godzina spotkania.Czesi okazali się bardzo gościnni i przy wejściu nikt nie żąda od nas biletów.Zajęliśmy część sektora po przeciwległej stronie hali i rozpoczęliśmy bardzo dobry doping.Pod koniec I kwarty,kiedy miejscowe koszykarki odskoczyły już na bezpieczną odległość punktową,na parkiet pofrunęły balony,którymi wcześniej machano.Mecz został na moment przerwany, co chyba wystarczyło,aby następnego dnia miejscowa telewizja określiła naszą grupę jako chuligańską.W przerwie wraz z miejscowymi kibicami wypito po piwku-sądząc po smaku bezalkoholowym,a nawet wymieniono się koszulką notabene z napisem Brno-Hooligans.Pod koniec spotkania pokazaliśmy,że Czy wygrywasz ,czy nie,my i tak kochamy Cię i ostanie 6 minut to już tylko nasz szaleńczy doping ,jaki rzadko można usłyszeć nawet w hali przy Reymonta. Wychodzimy szybko z hali w kierunku autobusu,bo tam zostały kurtki i plecaki większości z naszej grupy.Wydaje się nam,że widzimy bok przejeżdżającego naszego autokaru.Pewnie chce podjechać bliżej, myślimy.Marzniemy i pytamy w końcu pracownika klubu ,gdzie mamy podejść.Ten podenerwowany mówi,że jest mały problem i już inny autobus podjedzie za 40 minut i ,że skandalicznie zachowywaliśmy się po drodze.Szybko decydujemy się na blokowanie wyjazdu drugiego autobusy ,z tej samej firmy ,którym przyjechały koszykarki.Trzeba podkreślić ,że podobnie jak pracownicy TS Wisła,dziewczyny zachowywały się wzorowo i tylko dzięki ich pomocy udało się skontaktować z ,,uciekinierami".Policja,której nie podobało się tylko to,że blokujemy drogę,również wydawało się,że wykazuje zrozumie dla całej sytuacji.Po godzinie,kiedy tracimy już nadzieję na obiecany autobus,godzimy się na przejazd na dworzec kolejowy do poczekalni,bo wszyscy już byli mocno zmarznięci.W międzyczasie przedstawiciel TS Wisła kontaktuje się z konsulem,który obiecuje ,że będzie nas nas czekał przed granicą.Wsiadamy do nocnego pociągu ,którego kierownik jet już powiadomiony o całej sprawie i nie wymaga od nas biletów. Po przesiadce meldujemy się w Cieszynie nad ranem,gdzie zamiast pracownika konsulatu wita nas telewizja,pewnie zawiedziona tym,że pociągu nie zdemolowano i nie zamierzamy podpalać stacji.Jakoś udaję się nam przekroczyć granicę.gdzie czeka na nas miejscowa policja ,wskazując drogę na dworzec PKS.Tam już na własny koszt kupujemy bilety i w Krakowie meldujemy się przed południem.Okazuje się ,że nasze rzeczy wróciły do klubu ,tak jak domyślaliśmy się ,z małymi brakami. Tak właśnie wyglądał ten skandaliczny wyjazd,hordy chuliganów,którzy grabili,pili i gwałcili po drodze wzorem historycznych wikingów.Tylko jeden dziennikarz zdał sobie trud dotarcia do uczestników wyjazdu,co faktycznie może nie było łatwe ,bo większość poznała się w sumie w autokarze.Był to przecież znakomity temat na artykuł w sam raz piątkowe wydanie ,w którym pewnie niestety nie znalazło się nic o ,,zadymach" podczas uroczystości niepodległościowych.Po raz kolejny można wrzucić coś do ogródka ,,kibicowskiego",usprawiedliwiając tym samym skandal ,jakim było pozostawienie na pastwę losu kilkadziesiąt osób bez ubrań i dokumentów w obcym kraju. Opinie publiczna kocha takie opowieści,które niewątpliwie podnoszą sprzedaż prasy.Bo przecież kto,by chciał pisząc o tym,że kibice Wisły zostali nagrodzeni przez PZPN,jako wzorowy organizator meczów piłki nożnej.Że co roku organizowany jest Wiślacki Mikołaj,Dzień Dziecka oraz turnieje sportowe dla dzieciaków. I to nie jet problem tylko tego wyjazdu,który moim zdaniem był jednym z najspokojniejszych z tego typu organizowanych.Nikt nie chce pisać o policji ,urządzającej sobie bezkarne polowanie na kaczki podczas niektórych meczów.Że głowa to nie jest najlepsze miejsce ,gdzie można strzelać z borni gładkolufowej,bądź celować pałką.Choć to już temat na zupełnie inną rozprawkę.Podsumowując ,nie był to wyjazd z gatunku pielgrzymki do Medjugorje ,kierowcy jechali z kibicami ,nieważne jakiej dyscypliny sportowej i na przyszłość należy życzyć więcej rozsądku i dystansu do otaczającej nas rzeczywistości


Źródło:To My Kibice nr.3,2005 rok.


  • Wisła Kraków Na Koszykówce:

Obecny sezon jest trzecim z kolei,w którym pewna grupa sympatyków zrzeszonych w Stowarzyszeniu Kibiców Wisły Kraków,przy współpracy z klubem,wzięła na swoje braki tworzenie opraw oraz niepowtarzalnego klimatu na hali krakowskiej Wisły przy ulicy Reymonta.Jak do tej pory kibice odwiedzający naszą halę na brak ,,atrakcji" nie mogą narzekać,jednak ciągle stawiamy sobie coraz wyżej poprzeczkę i miejmy nadzieję ,że zrealizujemy do końca rudny stawiane sobie przed sezonem cele. Pierwszym oficjalnym meczem meczem ,na którym pojawiła się spora rzesza Krakusów,był zapewne mecz o Super Puchar rozgrywany w Lesznie.Oczywiście pojedyncze osoby zjawiły się również w słowackich Koszycach,jednak za oficjalny wyjazd uznajemy wyprawę do Leszna.Tak więc do Wielkopolski docieramy w 30 osób,co biorąc pod uwagę nieprzychylne nam tereny poznańskiego Lecha, było wynikiem bardzo dobrym jak na początek sezonu. Kolejnym większym wyjazdem byłą eskapada do Pragi.Przygotowania do tego wyjazdu zaczęliśmy praktycznie już miesiąc przed podróżą.Ostatecznie z Krakowa wyruszają 3 autokary,2 busy oraz liczne osobówki.Na meczu wspomagały nas spore delegacje chłopaków z Gdańska oraz z Wrocławia.Za oficjalną liczbę myślę,że z pewnością nie zawyżoną ,możemy uznać 250 fanatyków Wisły ,co z tego co się orientuje jest rekordem w ostatnich czasach,jeśli chodzi o zagraniczne wyjazdy,zresztą podobnie jak i krajowe.Po meczu kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców Slavii Praga ,,szukająca wrażeń" zostaje przegoniona przez grupę krakowskich fanów udających się do zaparkowanego nieopodal autokaru.W kolejnej rundzie rozgrywek Euroligi przyszło nam się zmierzyć z tureckim Fenerbache,jednakże plany wyjazdu kilkunastoosobowej grupy fanów na trzeci decydujący mecz do Stambułu pokrzyżowały same koszykarki,które przegrały niestety i odpadły z dalszej rywalizacji. Wracając do wyjazdów krajowych można zaznaczyć iż na żadnym z nich nie zanotowaliśmy oficjalnego zera.Na każdym z meczów ligowych stawiamy się w grupie 5-10 osób.Co prawda nie prowadzimy dopingu ,jednakże za każdym razem zasiadamy w barwach na sektorach pośród gospodarzy.Kolejnym wyjazdem ,który utkwił mi w pamięci to wyprawa do Łodzi na mecz z ŁKSem.W hali przy Al.Unii meldujemy się w +/- 15 osób,nie prowadzimy dopingu,gdyż wybraliśmy się na ten mecz bardziej rekreacyjnie ,w roli obserwatorów uchodzących za jednych z najlepszych w Polsce kibiców ŁKSu.Rodowitych Łodzian na meczu z drużyną Mistrza Polski melduje co prawda nie wiele ponad 40,jednakże zza kosza kręcą niezłą korbę dopingując swoje koszykarki przez całe spotkanie. W kolejne części swojego krótkiego artykułu pragnąłbym skupić się bardziej na meczach rozegranych w hali przy ul.Reymonta.Tuż przed rozpoczęciem pierwszego meczu ligowego z drużyną KSSSE AZS Gorzów Wlkp. przedstawiciele kibiców otrzymali od władz klubowych koszulkę z numerem 6 ,gdyż jak większość twierdzi byliśmy szóstym zawodnikiem podczas ubiegłorocznych finałów Mistrzostw Polski.Wyróżnienie to zmobilizowało nas do jeszcze większej pracy i na kolejnym meczu ligowym przeciwko drużynie ŁKSu prezentujemy okazałą sektorówkę z napisem ,,Ave Wisła".Hasło to stało się jakby naszym firmowym,które z biegiem czasu postanowiliśmy umieścić na koszulkach polo oraz szalikach wydawanych przez SKWK jako oficjalne pamiątki. Kolejnym ważnym wydarzeniem był z pewnością rozgrywany w naszej hali mecz Gwiazd Polskiej Ligi Koszykówki Kobiet.Na to spotkanie z pewnością najbardziej medialne,które dotychczas rozgrywano w naszej hali przygotowaliśmy 2 oprawy.Pierwszą z nich była oczywiście sektorówka ,,Walczymy o Mistrza",którą prezentowaliśmy podczas hymnu przed rozpoczęciem meczu.Druga natomiast to sektorówka ,,Kraków Go".która wraz z transparentem ,,Kraków Go,razem po zwycięstwo Kraków Go" przyozdobiła naszą trybunę na początku drugiej połowy spotkania.Sam mecz nie był zbyt porywającym widowiskiem.Na hali pojawiły się pojedyncze delegacje z innych klubów.W końcówce spotkania odpalamy 1 racę (mieliśmy ich oczywiście więcej ,jednakże tuż po meczu swój ostatni trening odbywały nasze juniorki ,które następnego dnia grały bardzo ważne spotkanie derbowe z Koroną,dlatego pomysł tylko i wyłącznie z jedną racą ,aby nie zadymić hali).Jeśli już jesteśmy przy tematyce piro nadmienię tylko ,iż tutaj rekord należy do nas ,gdyż w poprzednim sezonie odpaliliśmy 30 rac podczas meczu o puchar Prezesa Can Packu z drużyną z Koszyc.W końcówce sezonu podczas mistrzowskiej fety ,nasze trybuny przyozdobiło również 20 rac. Ostatni mecz , na który trzeba zdecydowanie zwrócić uwagę ,to spotkanie z drużyną Fenerbache Stambuł.Pomimo iż nasze zawodniczki przegrały batalię o dalszą rundę Euroligi ,atmosfera panująca wówczas na hali Wisły była naprawdę wspaniała.Wielka mobilizacja,którą udało nam się przeprowadzić już 2 tygodnie przed meczem ,odniosła zdecydowane skutki.Na meczu wystawiamy bowiem 800-osobowy młyn ,zajmujący tym samym 3/4 całej długości hali.Co prawda oprawa,którą przygotowaliśmy na to spotkanie-baloniada,którą tworzyło ponad 3000 balonów w Wiślackich barwach nie była powalająca,jednakże doping podczas tego spotkania zrekompensował nam wszystko.Pomimo iż chodzę na koszykówkę ponad 8 lat.nie pamiętam czegoś takiego.Podobną mobilizację planujemy na zbliżający się wielkimi krokami mecz z gdyńskim Lotosem,który odbędzie się w naszej hali już 8 marca.Co z tego wyjdzie zobaczymy ,pewne jest natomiast ,że planujemy oprawę jakiej w naszej hali jeszcze nie było. Kończąc ten krótki artykulik pragnąłbym wszytko podsumować.Jeśli chodzi o wyjazdy ,to znaczącej poprawy z poprzednim sezonem nie osiągnęliśmy,gdyż oprócz podboju Pragi,jeździmy w podobnie +/- 5-10 osób,nie odnotowywując oczywiście zer wyjazdowych.Jeśli chodzi natomiast o mecze u siebie ,widzę tutaj spory progres w porównaniu z poprzednim sezonem.Podczas meczów ligowych wystawiamy liczny młyn,który szacuję na +/- 100 osób podczas każdego spotkania.Owszem zdarzyła nam się jedna wpadka ,podczas meczu z Poznańskim MUKSem kiedy to nie prowadziliśmy zorganizowanego dopingu ,jednak jak to mówią ,,pierwsze koty za płoty" i miejmy nadzieję ,iż taka sytuacja się już nie powtórzy>Frekwencja w młynie podczas spotkań euroligowych była o niebo lepsza.Wahała się od 200-400 osób ,no i pamiętne spotkanie z tureckim Fenerbache kiedy to młyn tworzyło,aż 800 osób. Przed nami jeszcze kilka ważnych spotkań.W końcu rozgrywki wchodzą w najważniejszą fazę.Miejmy nadzieje ,iż uda nam się stworzyć na trybunach bardzo fajną atmosferę i jeszcze nieraz pokażemy ,że należymy do ścisłej czołówki ,jeśli chodzi o kibiców damskiego basketu.Pierwsza okazja do tego już 8 marca ,miejmy nadzieję ,iż nasze oczekiwania ,co do frekwencji oraz oprawy nie będą złudne i stworzymy naszym rywalkom prawdziwe piekło.


Autor:PNU'06.Źródło:To My Kibice nr.3,2008 rok.


W trasę wyruszamy już 1 listopada o godz. 3.00. Jak to zwykle bywa przy okazji tak wczesnych wyjazdów, nie możne się obyć bez spóźnienia... tak wiec już podczas naszego czekania pod hala na pewnego osobnika, już zaczęły stukać puszki i butelki z piwkami. Co poniektórzy nie dostosowali się do naszej prośby ze nie pijemy do CZECH, jednak chwalą im za to ze autobus którym podróżowaliśmy był pozostawiony w bardzo przyzwoitym stanie. Tak wiec droga do Czech opływa nam dość szybko, w Czechach natomiast przód autokaru zaczyna prawdziwa zabawę . Nie obyło się bez malej kompromitacji, z mojej strony oczywiście, gdyż przypadkowo wypadła mi 1sza puszeczka z reki... i prawie cale piwko wylało się tuz obok kierowców . No ale co tam .. droga na Węgry mija bardzo szybciutko, po drodze możemy podziwiać fajne widoki Brna, Wiednia itp... Kolo godz 11.00 docieramy do SOPRONU. Tuz po wyjściu z autokaru wszystkim wpada genialny pomysł do główek.. wbijamy się na stadion. Tak wiec grupa 50 wariatów, wlepkowca stadionie, robiąca pamiątkowe fotki opanowała tamtejszy stadion. Oczywiście zbieramy się na trybunie aby odśpiewać nasze ulubione HSV => w tym momencie dajemy pierwszy raz znać o sobie, gdyż melodia ta niosła się na pewno po całym mieście . Tuz po opuszczeniu trybuny wysypujemy się na murawę . Następny kierunek jaki obraliśmy to centrum. Jako ze był 1 listopada i miasto wyglądało na wymarłe, opanowujemy cale pseudo ryneczek . Oczywiście co jakiś czas dajemy o sobie znać, bać to przy ożyciu wlepek, bać to chóralnych śpiewów. Oczekując na mecz, udajemy się do jednej z pizzer... oczywiście i tam nie mogło obyć się bez spiesznych sytuacji. Chyba pan kelner nas polubił gdyż dostaliśmy 3 pizze za free . Dochodziła godzina 15.00 i postanowiliśmy się udać w drogę powrotna na hale. Nie zdarzyliśmy jeszcze opuścić rynku i kolejna zajebista zabawa ... straszenie młodych Węgierek w bramie niestety Madziarki nie umiały się bawić... i dość szybko nas zbyły środkowym palcem . Po drodze na hale postanowiliśmy się przejechać autobusikiem. Niestety nawet nie zdążyliśmy ruszyć, a kierowca postanowił się nas pozbyć z autobusu ... EHH TYLKO W KRAKOWIE CHYBA MOZNA JEZDZIC ZA FREE . Ostatnie chwile do meczu, spędzamy w parku, w pobliżu hali ... Kolo 16.30 zbiórka całego autobusu... przygotowanie wszystkich elementów oprawy i ruszamy na hale . Ochrona troszkę zdezorientowana, jednak kontrola trzeba przyznać 1sza klasa ... kontrolowali naprawdę wszystko... no i trzeba tez powiedzieć .. ochroniarze niezłe Koksy... u nas w Polsce takich nawet w interwencji nie ma . Tuz po wejściu na hale rozpoczynamy nasz żywiołowy doping. Miejscowi to same stare zgredy ... " ULTRA DZIADS 69 ". Pierwsza polowa zajebista w naszym wykonaniu, co chwile docierały do nas smaki z Krakowa ze super nas słychać itp. Jako ze miejscowi mieli praktycznie jedna przyśpiewkę "HAIRA SOPRON" .... czasem wychodziło im to całkiem przyzwoicie. Tak jak już wcześniej pisaliśmy na meczu mamy 3 fany.. OLKUSZ , MYSLENICE i jedna mała z Biała Gwiazda . W przerwie opanowujemy miejscowy bufet .. oczywiście piwko lalo się strumieniany. Dostrzegamy również jedna ładna węgierkę... co było dla nas pewnego rodzaju zdziwieniem, gdyż naród ten kojarzył nam się raczej z brzydkimi kobietami... jak widać wyjątki zawsze się zdarzają. Po przerwie zejdziemy dalej swoje, jako ze dziewczyny przegrywały już dyza ilością punktów.. nasza zabawa zaczęła się coraz bardziej rozkręcać. A wszystko zaczęło się od zaśpiewania Białego Misia w połowie 4tej kwarty... Jako ze miejscowi zaczęli szaleć z ostatecznego wyniku, a my nie przyjechaliśmy na piknik, wtedy dopiero zaczęła się zabawa. NASZE HSV MIAŻDZYŁO. Sopron maja chyba taki zwyczaj, ze po wygranym meczu kapitan drożyny coś krzyczy a widownia odpowiada, dlatego tez próbowali nas uciszyć głośnymi krzykami i nawoływaniem spikera, jednak to nas jeszcze bardziej mobilizowało . Po meczu dziewczyny podchodzą podziękować za doping, jednak nie jesteśmy w pełni zadowoleni z ich reakcji... Czo możne z czasem się naucza. Kolejny nasz genialny plan tuż po opuszczeniu hali, że idziemy po race do autokaru i czekamy na laski pod ich autokarem. To co się wtedy działo jest nie do opisania... 3ech wariatów i fotoreporter na dachu hali... a cala reszta z flagami skacząca do melodia HSV. Laski chyba tez były w lekkim szoku jak nasz zobaczyły.. ale wkopną jesteśmy Wisła Kraków... a nie jakaś ekipa z Nowej Sarzyny . Gdy nasze koszykarski wyjechały spod hali, opanowujemy pobliskiego McDonalda, gdyż do odjazdu pozostała nam jeszcze 1 godz. Po opuszczeniu McDonalda zaczęła się zabawa pod autokarem... śpiewy rożnych pioseneczek. Około 21 wyruszamy w dalsza trasę -> tym razem kierunek Nancy ... czekała nas króciutka podroż, jedyne 1000 km. Jako ze zabawa trwała nadal, wódka się lała a w TV oglądaliśmy zarąbiste teledyski ... nikt nawet nie myślał o spaniu. Nic mylnego... po niecałych 2 g cały autokar pogrążył się w głębokim śnie. Kolo 8 rano zatrzymujemy się tuz za granica Francuska, w celu śniadanka i porannej toalety. Tu dopiero były jaja... nie ma to jak okraść biednych kibiców z 15 Euro, pod zarzutem oszustwa prysznicowego... straszono nas policja itp, a jako ze nie chcieliśmy miedz obstawy.. szybka zrzutka i jedzmy w dalsza trasę. Kolo 10 wjeżdżamy do Nancy, oczywiście wszyscy zorientowani gdzie jest stadion, prawie godzinę krążymy po centrum... uwierzcie mi ze manewry takim autobusem na tak wąskich uliczkach były nieblada sztuka w wykonaniu naszych kierowców ( to nic ze wjechaliśmy prawie na plac Św. Stanisława.. czytajcie rynek w Nancy) .. O godz. 11 docieramy pod stadion... i znów kolejny dzień włóczenia się po mieście . Nasza imprezowa cześć ekipy wybiera początkowo kierunek McDonalda . Tuz po zjedzeniu kilku zestawieniowy i hamburgerów, trzeba było otworzyć kolejne flaszeczkę... teraz uwaga... nie żebyśmy się w burżujów bawili, ale literek Finlandii w ogródko MCDONALDA to jest coś . Po kilku minutach podjeżdża tramwaj i ruszamy w kierunku centrum. Oczywiście musiałem wykrakać ze pewnie na 4tym przystanku wpadną kanary ... tak tez się stało i resztę drogi musieliśmy iść z buta, gdyż zostaliśmy poproszeni o opuszczenie tegoż środka transportu. Tuz po przybyciu do centrum , co kawałek widzimy WISLAKÓW. Naprawdę opanowaliśmy to miasto w 100% . Cale przedpołudnie spędzamy na zwiedzaniu licznych zabytków... co poniektórzy postanowili porobić sobie fotki z murzynkami . Kolo godz. 14.00 spotykamy naszych przyjaciół z Anglia, którzy oczywiście specjalnie lecieli do Niemiec i wynajmowali autko zęby dostać się do Francji. Później przyszedł czas na obiad. Jako ze znów postanowiliśmy się zabawić w burzyki ... opanowaliśmy tym razem knajpę na rynku w Nancy (knajpa pokroju naszego Krakowskiego WIERZYNKA) ... heh troszkę nie pasowaliśmy do tego całego pomieszczenia i ludzi się tam znajdujących , ale zachowywaliśmy się z pełna kultura trzeba to przyznać Heh.. no prawie z pełna kultura gdyby nie nasz bohater Husy który zasnął przy stole... cale szczęście ze się trzymał barierki, bo wpadłby głowa do swojego spaghetti . W knajpie spotykamy oczywiście ekipę mocnych wrażeń z Krakowa... tak wiec po raz kolejny potwierdza się stwierdzenie ze opanowaliśmy Nancy w 100% . Tuz po obiadku dołącza do nas kolejna ekipa 15 osobowa ... i już w ponad 30sto osobowym składzie udajemy się w okolice stadionu. Podroż w tramwaju umilamy sobie śpiewami... i oczekiwaniem na ludzi z Nancy . Jako ze do tej pory spotkaliśmy dopiero 4rech chłopaczków w wieku 15 lat z szalikami Nancy, byliśmy głodni tego pięknego widoku. I stało się... tuz po dojechaniu na przystanek pod stadionem widzimy ekipę okolu 30 RED SHARKSOW ... którzy jak się później dowiedzieliśmy czekali na naszych . Jako ze nie chcieliśmy dążyć do żadnego starcia ... a ich obstawiała policja... udajemy się w kierunku stadionu. Jedynie kolega Husy który za dyzo naoglądał się Football Factory postanowił się ponapisywać... W sumie sam wyskoczył do 30tu francuzów... Na szczęście kumaci policjanci go szybko zepchnęli... i pozostawili nam go w opiec. Ledwo co zaszliśmy 100 metrów, a tam 80 osobowa ekipa mocnych wrażeń z Wisełki postanowiła udać się na spotkanie z Red Sharksami. Jako ze niektórzy z nas dołączyli do nich a pozostała cześć poszła na stadion, ekipa udająca się pod knajpę francuzów liczyła sobie spokojnie okolu 100 osób. Niestety do niczego nie doszło, policja gazem rozpędziła obie grupy ... oczywiście dostało się naszemu Danemu Driverowi czyt. HUDEMU który do dziś zmywa z siebie Francuzki gaz... oj miał chłopak przygodę.. ja po części tez, bo miałem ta przyjemność siedzieć obok niego w autokarze i moje oczy nie wydalały w oddawaniu łez . Tuz po dojściu pod stadion dowiadujemy się ze już wcześniej ekipa Red Marksowski została obita i pogoniona przez Wis lacka bandę. No i zbliża się godzina 18.00 czyli wejście na stadion. Jako ze jest nas okolu 1000, a sektor oflagowany jak nigdy, jak na moje oko z 30 flag .. wisiały dosłownie jedna na drugiej, atmosfera była wyśmienita. Jeszcze przed meczem, chłopaki z Krakowa wbijają się na sektor Nancy i poganiają 2 kolesi w szalikach Lecha. Na meczu prezentujemy się zajebiście ... na wejście flagi na kijach i race .. które dały zajebisty efekt. Doping tez niczego sobie, gdyż znów dostawaliśmy sosy z Krakowa ze było nas extra słychać . Mecz jak mecz, kolejna przegrana ... ale nie liczy się to dla nas ... gdyż zabawa była przednia. Po meczu zostajemy przetrzymani na sektorze, dopóki nie oddamy rzekomo 7miu piłek które wylądowały na naszym sektorze. Jako ze to my wzięliśmy francuzów na przetrzymanie po niecałych 30 minutach nas wypuszczają. Dochodzi również do zabawnej sytuacji, kiedy do jeden z czarnoskórych piłkarzy Nancy zaczął rudawa małpę przed naszym sektorem. Tuz po meczu pożegnanie ze wszystkimi znajomymi i okolu 23.30 wyruszamy w podroż do Krakowa. Podroż również zaczynamy od śpiewów i zabawo ze szczekaczka i dzwonkami telefonicznymi . W drodze powrotnej brak jakichkolwiek atrakcji, no możne jedynie to ze przetrzymali nas na granicy polskiej chyba z 1 godz. Do Krakowa docieramy okolu 16.00. Wszystkim jeszcze raz dziękujemy za wspaniała zabawę, zachowanie i utrzymanie względnego porządku w naszym autokarze. Do zobaczenia na kolejnych meczach.


Autor:kwassek.Źródło:kkforum.pl


Mecz Euroligi to drugi mecz na którym dajemy wyraz naszemu niezadowoleniu wobec działań TVP, które kpi sobie z kibiców ustalając nienormalne godziny spotkań ze względu na transmisję.

17:15 (transmisja TVP Sport)środek tygodnia to nie najlepsza godzina aby na halę przybyła jak największa liczba kibiców. Godzina ta zdziwiła nas jeszcze bardziej gdy się okazało ze o 18:30 w TVP 3 będzie retransmisja. Dlaczego wiec nie wykorzystano pasma o 18:30 do relacji tego już nikt nie wie oprócz TVP.

Dlatego postanowiliśmy działać. Po ostatnich spięciach o zasłanianie reklam wymyśliliśmy sposób jak to obejść by nikt nie mógł się przyczepić do transparentów. No i się nie przyczepili. Udało się na to spotkanie zebrać dość liczną grupę fanów, który rozsiedli się po całej hali, a sektor fanatyków pozostawał pusty ,a widniał w nim jedynie trans z napisem "TVP woli taką atmosferę... (przez 5minut I kwarty), po upływie tegoż czasu, trans zniknął i było to sygnałem dla reszty kibiców aby wszyscy zeszli się na sektor i rozpoczęli doping taki jak powinien być, na barierce sektora pojawia się drugi trans z napisem "KOSZYKARKI taką..." jakiś ochroniarz próbuje to targać (mieli niby wszystko co zawiśnie na meczu na barierkach ściągnąć) jednak nie był to z jego strony rozsądny krok gdyż reakcja kibiców była natychmiastowa i zdecydowana, drugi z ochroniarzy który był w sektorze i tez próbował podjąć jakieś działania w kierunku ściągnięcia transparentu musiał się z niego ewakuować, kierownik obiektów który podbiegł stwierdził ze trans może wisieć, wiec jak widać różne interpretacje co do działań wyszły na jaw. Dopingujemy dość dobrze przez całe spotkanie na ok 4 minuty pojawia się trzeci trans skierowany już do działaczy z hasłem "Wybór należy do Was!"

Chronologia transów: "TVP woli taką atmosferę..."(bez dopingu) "Koszykarki taką... " (doping) "Wybór należy do Was!" (działacze)

Po meczu jeszcze cały sektor śpiewa 100 lat koleżance kolegi która obchodziła w tym dniu urodziny. To tyle z atrakcji kibicowskich.


Autor:Marco.Źródło:kkforum.pl


Cóż od strony kibicowskiej jest troszkę do opowiadania. Byliśmy w wielkim szoku gdy wchodząc na trybuny zobaczyliśmy około 100 osobowa ekipę SOPRON DZIADS 69 ... wyposażona we wszelkiego rodzaju trąbki, piszczałki itd. Jednak szybka reorganizacja, malutka zbiórka osób i w naszym sektorze melduje się około 50 - 60 najwierniejszych fanatyków krakowskiej Wisły. W pierwszej kwarcie było ciężko, dziadki głośne .. ale i tak jechaliśmy swoje. W drugiej kwarcie troszeczkę ucichli gdyż wynik jaki był taki był. Trzecia i czwarta kwarta należały już tylko i wyłącznie do nas. Przez dokładnie 18 minut mecz (czyli około 35 mierzonych z zegarkiem w ręku) jedziemy bez przerwy, nawet najmniejszej na taniec cheerliderek TYLKO TY :) Po meczu kontynuujemy nasza przyśpiewkę. Co warte podkreślenia, po meczu przez około 20 minut nikt nie wychodzi z młyna i podczas treningu Wisły II McArthur ciągniemy dalej nieprzerwanie TYLKO TY :) ...


Autor:kwassek.Źródło:kkforum.pl


Hit grupy A Euroligi Kobiet czyli spotkanie Wisły Can-Pack Kraków z francuskim Bourges Basket ściągnął na trybuny wiślackiej hali przy Reymonta 1400 widzów (dane fibaeurope.com). Spotkania europejskie wywołują przeważnie większe zainteresowanie niż ligowe potyczki i tak właśnie było podczas tego spotkania jeśli chodzi o liczebność wiślackiego "młyna". Fanatycy Białej Gwiazdy stawili się w liczbie ok. 100 osób by gorącym i żywiołowym dopingiem wesprzeć Wisłę w arcyważnym i arcytrudnym spotkaniu. Ze swej roli wywiązali się dobrze i choć zawsze może być lepiej to dzisiaj nie ma co narzekać. Słowa pochwały należą się za głośny i nieustający doping, który pozwolił naszej drużynie przez 3 kwarty toczyć wyrównany pojedynek z dwukrotnym uczestnikiem Final Four w dwóch poprzednich sezonach koszykarskiej "Ligi Mistrzów". Kibiców gości oficjalnie 0. Być może pojawili się jacyś sympatycy Bourges jednak nie zostali dostrzeżeni. Po zakończonym spotkaniu koszykarki ze środka boiska podziękowały oklaskami wszystkim zgromadzonym kibicom za okazane wsparcie w czasie meczu i tradycyjnie przybiły "piątkę" z fanami zajmującymi prosą przeciwległą do trybuny VIP.


Autor:Marco.Źródło:http://www.kibicewisly.pl/


Dziś Wisła Kraków pokonała w rozgrywkach Euroligi Kobiet rosyjską Nadieżdę Orenburg 91:70. Jak tym razem wypadli fani Białej Gwiazdy? Na apel klubu o aktywne wsparcie odpowiedziało niewielu przedstawicieli ABG. Mimo słabej ilości górą była jakość. Trzydziestoosobowy młyn przez całe spotkanie wspierał podopieczne Wojciecha Downar-Zapolskiego. Fani nie zawiedli głównie wtedy gdy rywalki odskoczyły Wiśle na ponad 10 punktów. Wtedy doping wiślaków okazał się bardzo pomocny. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że kibice ponownie wpłynęli na koleje losów spotkania. Repertuar przyśpiewek niosących się w hali jak przystało na Wiślaków był bogaty. Prym wiodły oczywiście "Jesteśmy dumą tego miasta" oraz "Święte barwy" nie zabrakło oczywiście "Tylko Ty", "Czy wygrywasz czy nie", "Gdzieś w starym mieście", "Po burzy słońce" i wielu wielu innych. Wszystkim tym, którzy stawili się na dzisiejszym spotkaniu by swoim dopingiem pomóc drużynie należą się podziękowania. Liczymy, że 3.12 gdy do Krakowa zawita 150 osobowa grupa kibiców z Pecsu będziemy mogli się tej grupie przeciwstawić wokalnie by nie doszło do tego, że zostaniemy zagłuszeni we własnej hali. Dlatego już dziś apelujemy do wszystkich reprezentantów ABG o przyjście na euroligową potyczkę z MiZo Pecs. Smaczku tej rywalizacji powinien dodać fakt, że kibice MiZo i Lotosu darzą się ogromną sympatią.


Autor:Marco.Źródło:http://www.kibicewisly.pl/


Mecz Wisły Kraków z węgierskim Mizo dostarczył licznie zgromadzonym w hali Wisły kibicom Białej Gwiazdy sporo emocji. Nie obyło się bez dramaturgi gdy z powodu kontuzji parkiet opuścić musiała Ewelina Kobryn. Wtedy to drużyna jak i kibice pokazali klasę. Zacznijmy jednak od samego początku. Już jakiś czas temu dotarły do nas informacje o przyjeździe ok. 100 węgierskich kibiców do Krakowa. To oczywiście musiało wzbudzić wśród krakowskich kibiców Wisły ogromną mobilizację gdyż nie mogliśmy przecież pozwolić by przyjezdni byli głośniejsi na naszym terenie. Jednak po wcześnieszych spotkaniach ligowych jak i euroligowych ciężko było być optymistą. Jednak część fanów ABG już jakiś czas temu rozpoczęła akcję "Mobilizacja na MiZo Pecs" w której podkreślano jak ważny z punktu widzenia sportowego i kibicowskiego jest ten mecz. Jak się okazało w środowy wieczór kibice Wisły Kraków stanęli na wysokości zadania. To była postawa taką jaką pamiętamy z ubiegłego sezonu. Doping od początku do końca, szczelnie wypełniony tzw.młyn ok. 200 osób. Mimo ogromnych problemów kadrowych przed meczem jak i w trakcie (kontuzja Eweliny Kobryn) wiara fanatyków noszących niebiesko-biało-czerwone barwy ani przez moment nie została zachwiana. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że kolejny raz dołożyliśmy cegiełkę w odniesieniu przez koszykarki Wisły cennego zwycięstwa. Duże brawa zapostawę. Jest nadzieja, że to nie jednorazowy epizod. Co się tyczy kibiców gości. Na mecz do Krakowa docierają w ok. 100 osób. Przekrój wiekowy dość spory. Dopingują przy wsparciu bębna głośno i żywiołowo przez cały czas trwania spotkania jak również po zakończeniu spotkania czekając, aż Wiślacy opuszczą halę. Ich postawę należy docenić gdyż jest to najlepsza grupa fanów jakąkolwiek miałem okazję dotychczas zobaczyć przy Reymonta w ostatnim czasie. Przed meczem prawdopodobnie zgodnie ze swoim zwyczajem odśpiewują hymn Węgier. Posiadają dwie flagę "Zebrak" i narodową barwówkę z napisem Pecs, transparenty "Kraków-Pecs dwa bratanki razem idą FINAL FOUR" oraz drugi widoczny w prawym dolnym rogu na zdjęciu, flagi do machania , większość ubrana w klubowe koszulki, szaliki i cylidnry. Również pojawiają się barwy narodowe Węgier. Niektórzy zakupują wiślackie szale w sklepie "Fanatyk".


Autor:Marco.Źródło:http://www.kibicewisly.pl/


Artykuł z magazynu To My Kibice (2008 r.).
Artykuł z magazynu To My Kibice (2008 r.).
2009.02.04 MKB  Sopron - Wisła
2009.02.04 MKB Sopron - Wisła


Wyjazd do Łodzi - 2009-11-07 Decyzja o wyjeździe do Łodzi zapadła szybko i bez żadnych wątpliwości czy do miasta włókniarzy jechać czy też nie. Godzinę zbiórki wyznaczamy sobie na godzinę 14:00. Punktualny jest tylko K. , pozostała dwójka czyli M i L docierają z opóźnieniem a to dlatego, że jak stwierdził L. musiał dokończyć śniadanie :). Po zmianie środka transportu ruszamy w drogę. Po ok 40 km szybki postój na trasie w celu uzupełnienia paliwa w baku i zakupu napojów można ruszać dalej. Pogoda straszna ale mimo wszystko było wesoło. Czas mijał szybko , droga również. Droga na Łódź jak każdy wie lub nie pozwala na dość szybką jazdę aczkolwiek nie niebezpieczną jazdę, zwłaszcza w takich warunkach jakie mieliśmy owego dnia. Co krok ograniczenia do 70km/h czy też 50 km/h. To ostatnie stało się przyczyną nieplanowanego postoju dzięki "drogówce". K. wyjaśnił sobie wszelkie uwagi z funkcjonariuszami i mogliśmy kontynuować naszą podróż. Po jakimś czasie spoglądając na zegarek było pewne,że na początek spotkania nie ma szans zdążyć. Gdy docieraliśmy już do Łodzi, może to było 30-40km przed, istniała jeszcze szansa, że w hali ŁKSu znajdziemy się równo z początkiem meczu. Nic z tego! Plany pokrzyżowała ponownie "drogówka" tym razem jednak zablokowana została droga i trzeba było się skierować na objazd, który oczywiście spowodował korki i poruszanie się w żółwim tempie. Powoli bo powoli ale posuwaliśmy się naprzód. Wydawało nam się również, że kierowca pewnego pojazdu jest uprzejmy i chce nam ustąpić pierwszeństwa umożliwiając wjazd na główną drogę. Niestety nie! Otóż kolega K, zaczął manewr ów człek niespodziewanie ruszył jakby chciał uderzyć w nasz bok. Po zrównaniu się otworzył on szybę i z wielkim oburzeniem zaczął werbalnie wyrażać swoje niezadowolenie z naszego ruchu. Na pytanie kolegi K. "czy i gdzie się spieszy" odparł "do domu" i dalej zgłaszał pretensje. Co spowodowało szybką ripostę M. który w delikatnych słowach aczkolwiek stanowczo uświadomił pana w komicznym nakryciu głowy co z nim zrobi za chwilę. Ów człek zripostował tą wypowiedź w stylu podobnym do " to wychodź z auto to zobaczysz". Niestety M nie skorzystał bo zanim zdążył wykonać ruch w kierunku klamki drzwi ów osobnik oddalił się. Tak więc, niezrozumiana jest postawa owego wieśniaka, który coś proponuje a potem nie dotrzymuje słowa.Dlatego pojechaliśmy dalej... Dalej była już Łódź i kierunek Atlas Arena bo tam miał rozegrać się mecz ŁKS-Wisła. Docieramy pod halę, już wjeżdżamy na parking a człowiek ze służby parkingowej pyta nas czy my " na imprezę techno?" :) Odpowiedzieć stanowcza NIE!. My na mecz koszykarek. W takim wypadku zostaliśmy skierowani dalej by objechać halę od Al. Unii, że tam jest wjazd. Jak to w takich wypadkach bywa trafiliśmy pod AquaPark. Szybka refleksja, ze to jednak nie tu jedziemy dalej. Musieliśmy przeoczyć w ciemnościach wjazd pod starą halę, gdyż trafiliśmy ponownie pod brami Atlas Areny, gdzie wpuszczano "technomaniaków" Tym razem uprzejma Pani pozwoliła na wjazd tą bramą i nie musieliśmy ponownie szukać właściwego wjazdu. Na halę wychodzimy bez problemów, udając się za ławkę Wisły gdzie już zasiadają wcześniej przybyli Wiślacy. Mecz obserwujemy spokojnie i bez emocji. Jedyna nasza reakcja podczas meczu to dwukrotne brawa: celny rzut Mai i po zakończeniu spotkania. Od razu po skończonym meczu udajemy się do naszego pojazdu i obieramy kurs na Kraków. Postój za Łodzią zakupy i paliwo i jazda dalej. W drodze powrotnej nic ciekawego się nie wydarzyło. Odnotować wypada tylko sprawdzenie możliwości pęcherza kolegi L. który robił wszystko co w jego mocy by doczekać odpowiedniego miejsca na postój :). Do Krakowa docieramy szybko i bez przygód.


Autor:Marco.Źródło:kkforum.pl


W Pecsu 60/70 kibiców Wisły. Doping super przez cale spotkanie. Po meczu w hali i po wyjściu zawodniczek wspólne fetowanie zwycięstwa. M.in wspólne z koszykarkami odpalenie rac.


Autor:Marco.Źródło:kkforum.pl


Młyn jak zwykle bardzo przyzwoity... Szacuję na ponad 350 osób. Doping nie zaskakujący jak na tyle gardeł ale tragedii nie było. Na wyjście prezentujemy oprawę. W drugiej połowie wywieszamy naszą 15 metrową flagę Towarzystwo Sportowe. Na koniec meczu odpalamy ponad 100 bengali. Kibiców z Leszna 4.


Autor:kwassek.Źródło:kkforum.pl


  • 2010.02.01 Trening przed meczem euroligi Wisła-Mizo Pecs:

W poniedziałek o godzinie 18:30 koszykarki Wisły Kraków rozpoczęły przedostatni trening przed zbliżającym się pierwszym meczem play-off 1/8 Euroligi Kobiet. Kilka minut po rozpoczęciu przez koszykarki rozgrzewki w budynku klubowym przy ulicy Reymonta rozległy się bardzo głośne śpiewy kibiców Białej Gwiazdy. Po chwili grupa około stu kibiców krakowskiej Wisły zapełniła jeden z sektorów w hali głównej i przez piętnaście minut bardzo żywiołowo dopingowała wiślaczki. Tylko zwycięstwo! Wisełko tylko zwycięstwo! Wierzymy w awans! Wisełko wierzymy w awans! - tymi słowami rozpoczęli kibice. Do trybun podbiegła również Liron Cohen, która z werwą zaintonowała kolejną przyśpiewki - JAZDA JAZDA JAZDA! na co kibice oczywiście odpowiedzieli. Cały sztab szkoleniowy brązowego medalisty ubiegłego sezonu oraz wszystkie zawodniczki były pozytywnie zszokowane tą sytuacją, gdyż niespodziewany się tej wizyty. Fani Białej Gwiazdy po raz kolejny pokazali jak bardzo wieżą w swoje ulubienice. Całe przedsięwzięcie zorganizowało Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków. Ogromne brawa dla tych fanów, którzy zjawili się dziś przy Reymonta!


Autor:kwassek.Źródło:kkforum.pl


Oficjalnie 800 osób w młynie !!! Doping bardzo dobry pod każdym względem - wiem że stać nas na więcej jednak biorąc pod uwage 150 obrzygusów z Węgier ciężko było wszystko elegancko skoordynować. Na hali ponad 3000 osób -> tuż przed meczem (10 min przed pierwszym gwizdkiem) zamknięto bramy ze względu na znaczne przeludnienie.


Autor:kwassek.Źródło:kkforum.pl


Do Brna docieramy w liczbie ponad 200 osób. Wszyscy ubrani w jednakowe koszulki z motywem pochodzącym z jednej z opraw którą prezentowaliśmy w zeszłym sezonie. Wyczekujemy na pierwszy gwizdek sędziego i jedziemy z niebotycznym dopingiem. Od momentu gdy po raz drugi zgasło światło doping trochę ucichł (nie wiedzieć czemu), ale końcówka to ponownie niezła zajawka z "Hej Wisła kosz" mimo niekorzystnego wyniku ... Zabawa na trybunach przez cały czas.


Autor:kwassek.Źródło:kkforum.pl


6 osób z Wisły w Gorzowie. Wyjazd jak najbardziej udany.


Autor:Marco.Źródło:kkforum.pl


Wisła w Polkowicach 12 osób jak się nie mylę. Próba dopingu w 3 kwarcie. Jeśli chodzi o gospodarzy to przykro się patrzy na polkowicką halę.


Autor:Marco.Źródło:kkforum.pl


Przed meczem uczczono minutą ciszy pamięć Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Jego Małżonki i wszystkich Ofiar wczorajszej katastrofy lotniczej w Rosji. Przejmujący moment: cała hala zamarła, a po kilkudziesięciu sekundach kibice Wisły wraz zawodniczkami zaintonowali "Jeszcze Polska nie zginęła". Wiślaczki zagrały w czerwonych strojach z naszytymi czarnymi wstążeczkami, opaskę w tym kolorze nosiła również zawodniczka UMMC - Agnieszka Bibrzycka. Kibice Wisły mecz śledzili w ciszy i skupieniu, wywiesili też transparent na którym widniała wczorajsza data i czarna, żałobna wstążka.Kibiców Wisły na turnieju finałowym w Walencji pojawiło się około 100.


Autor:Marco.Źródło:kkforum.pl


Armia Białej Gwiazdy rozpoczęła wczoraj nowy sezon. Frekwencja dopisała. Doping przez cały mecz na dobrym poziomie. Wywieszona jedna flaga przez pierwsze dwie kwarty (Henryk Reyman). Na hymnie odpalamy 30 bengali. W drugiej połowie pojawiają się flagi na kij.


Autor:Marco.Źródło:kkforum.pl

Wisły w Pecsu oficjalnie 75 osób(w tym 2 osoby z Unii Tarnów). Przed meczem delegacja SKWK odwiedza biedne dzieci z jednej z węgierskich wiosek które ucierpiały w katastrofie ekologicznej i wręcza 150 paczek ze słodyczami i gadżetami Wisły.


Autor:Marco.Źródło:kkforum.pl

W miniony czwartek tj. 09.12.2010 r. reprezentanci Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, w trakcie swojej podróży na mecz koszykarek do Pecs-u odwiedzili szkołę podstawową w węgierskiej miejscowości Devecser, która najbardziej ucierpiała w trakcie październikowej katastrofy ekologicznej na Węgrzech. Dla każdego spośród ponad 150 maluchów przygotowano specjalną paczkę mikołajkową zawierającą mnóstwo słodyczy, pluszaka oraz wiślackie gadżety w skład których wchodziły m.in. plakaty, aparaty fotograficzne, kubki, opaski, szaliki oraz vlepki. Na twarzach dzieci widać było ogromną radość a jednocześnie zaciekawienie, kim jesteśmy, skąd przyjechaliśmy i co dla nich przywieźliśmy. Oprócz mikołajkowych prezentów dostarczyliśmy również dwa wielkie kartony z przyborami szkolnymi oraz zeszytami.Dzieci w podziękowaniu za prezenty zaśpiewały specjalnie dla nas.Dla niektórych nasza akcja może się wydawać nie przemyślana, wszak powinniśmy pomagać w pierwszej kolejności Polakom, a następnie innym narodom. Nic bardziej mylnego. Dopiero po dotarciu na miejsce tej katastrofy, można wyobrazić sobie ogrom tragedii i zniszczeń jakich dokonał silnie toksyczny szlam powstający przy produkcji aluminium. Widok brązowej rzeki, brązowego parku miejskiego oraz wszystkich ulic na których nadal znajduje się mnóstwo szlamu, widok brązowych do połowy domów był bowiem przerażający. Mamy nadzieję iż chociaż te prezenty przyniosą dzieciakom chwile radości oraz pomogą zapomnieć o codzienności: widoku zniszczonego miasta (w tym także wszystkich miejsc przeznaczonych do zabawy), licznych oddziałów wojska oraz straży pożarnej.


Autor:Ewcia.Źródło:http://skwk.pl/

Na hali meldujemy się na pewno w 170 osobowym składzie , zaś pod bramami kilkadziesiąt osób nie wpuszczonych. Miał być najlepszy wyjazd pod względem ilościowym (poszło zamówienie na 1000 biletów) , niestety dostaliśmy ich ledwie 120. Słowacy niezwykle obsrani, policji chyba więcej niż na meczu Lech Poznań - Wisła Kraków... zarówno na koniach, jak i inne zastępy. Od samego początku robiono nam pod górkę, inwigilacja przy wejściu i przepychanie się z ochroną . W przerwie meczu Koszyce mają jakieś małe spięcie i wybiegają w około 50 osób w stronę wejścia .Ne meczu obecne delegacje naszych zgodowiczów z Wrocławia(4 osoby) oraz Tarnowa (6 osób).


Źródło:www.kibice.net-forum.


Kibice Wisły na rozpoczęcie meczu przygotowali niebiesko-biało-czerwone konfetti i transparent z hasłem "W życiu liczą się wybory... stawiamy na te trzy kolory!" W dalszej części spotkania przypomnieli, że Wisła walczy o nową halę. "8 mln euro dla hali w Czyżynach = kropla w morzu potrzeb. 8 mln euro dla hali Wisły wystarczające, by zacząć budowę! Prezydencie chcemy hali!" Chwilę później skomentowali brak transmisji z meczu w jakiejkolwiek telewizji "Mecz o Fina Four mniej ważny od meczów hokeja? TVP Kraków beznadzieja." W ostatniej części spotkania przy Reymonta wisiał transparent w języku serbskim "Kosowo jest sercem Serbii".


Źródło:wislakrakow.com


Na ten wyjazd szykowaliśmy się od dłuższego czasu. Jak wiadomo nie każdy mógł pozwolić sobie na kosztowny wypad do Londynu, więc z racji tego, że wyjazdy się pokrywały dobrą alternatywą była eskapada do oddalonego o 340 km czeskiego Brna. Zorganizowany został autokar. Początkowo dostaliśmy jedynie 50 biletów, czyli stanowczo za mało (biorąc pod uwagę, że w poprzednich rozgrywkach otrzymaliśmy 200) później dosłano nam jeszcze 20 wejściówek... Z Krakowa wyjeżdżamy w okolicach godziny 10, podróż przebiega bez żadnych nieprzewidzianych atrakcji. W przeciwieństwie do poprzednich „euroligowych" wyjazdów (np. Koszyce) policja nie robi najmniejszych problemów. Na miejsce docieramy ok. 2h przed meczem. Odbywamy szybką rundkę po okolicy i zasiadamy w knajpie oddalonej 200m od hali.Wpuszczanie na halę wygląda bardzo sprawnie, kontroli podlegają tylko bilety. Jedynym mankamentem było posadzenie nas na dolnej trybunie która z racji wcześniej zaplanowanych atrakcji nieco krzyżuje nam plany. Podejmujemy decyzję o zmienie miejsc i mimo sprzeciwu „szefa ochrony" kierujemy się na górną trybunę. Równo z pierwszym gwizdkiem zaczynamy doping, który stał na bardzo wysokim (jak na naszą liczbę) poziomie. Niestety po raz kolejny kibice czeskiego klubu nie stanęli na wysokości zadania - nie możemy zanotować aspektów kibicowskich z ich strony. Całkowitą dominację z naszej strony podkreśla oprawa zaprezentowana w 3 kwarcie środowego meczu. Prezentujemy kilkadziesiąt flag na kijach oraz transparent „Ave Wisła". Całość daje zajebisty efekt. Zabawa mimo często zmieniającego się (przeważnie na niekorzyść) wyniku trwa w najlepsze. Mecz kończy się pierwszą w tym sezonie porażką naszej drużyny. Kibice lekko zawiedzeni pozostają jednak w dobrych nastrojach. Śpiewy trwały jeszcze długi czas po końcowym gwizdku. Nie zabrakło tematyki derbowej. Przed halą, mimo wyniku, czekamy na zawodniczki. Gdy drużyna opuszcza halę, odpalamy sporą ilość pirotechniki, wciąż się bawiąc. Do Krakowa wracamy grubo po północy, ze względu na fatalne warunki pogodowe - mgłę która ograniczyła widoczność do kilku metrów i również pokrzyżowała plany niektórym Wiślakom udającym się do Londynu. Co warto zaznaczyć po tym wyjeździe? Przede wszystkim postawę fanów Wisły. Potrafimy pojechać w dobrej liczbie, na wyjazd za koszykarkami a następnie wspólnie dopingować nasze zawodniczki na 100%. Tego dnia każdy dawał z siebie wszystko, nie ważne ile miałeś lat, wyjazdów... Wszyscy razem dla Wisły. Oficjalnie na meczu 70 osób. Z przyczyn technicznych nie dysponujemy nagraniami z dopingu. Trzeba dodać, że jedyną koszykarką która podziękowała kibicom za ich postawę i jednoczeście za „show" które zrobiliśmy była Nicole Powell. Pod nieobecność Eweliny brakuje czegoś tej drużynie... co widać właśnie po tej postawie. Bo jeśli koszykarki zagraniczne możemy jeszcze zrozumieć to polki olewające swoich fanów już nie bardzo...


Źródło:http://skwk.pl/


Na tym meczu wyjazdowym pojawiło się 20 kibiców z Krakowa.


Źródło:http://skwk.pl/


Na tym wyjeździe pojawiło się 15 kibiców Wisły.


Źródło:http://skwk.pl/


Na tym meczu pojawiło się 60 kibiców z Krakowa.


Źródło:http://skwk.pl/


Na tym wyjeździe pojawiło się 100 kibiców Wisły.


Źródło:http://skwk.pl/


Na tym wyjeździe pojawiło się 70 kibiców Wisły.

27.XI.2013 – On Tour – Magyarország:

Przy okazji euroligowego meczu koszykarek krakowskiej Wisły z Sopronem, postanawiamy udać się na wyjazd do braci z Węgier. Droga z Krakowa do Budapesztu, która rozpoczęła się kilka minut po 23.00 we wtorek minęła nadspodziewanie szybko. Kilka minut po 5:00 w środę, zbieramy się w kilkanaście osób swojej ekipy i ruszamy „w miasto”. Na nieodległym placu Bohaterów postanawiamy korzystając z panującego jeszcze mroku zaprosić na Marsz Pamięci, który za niecałe 3 tygodnie organizujemy w Krakowie.Następnie zwiedzamy malowniczą stolicę Węgier, nawiązujemy kontakty z mieszkańcami, którzy kierują nas w stronę Dunaju, który był naszym punktem odniesienia do naszych dalszych planów.Po zakupach i skorzystaniu z budapesztańskich trolejbusów docieramy nad największą rzekę Węgier i Europy. Po przejściu przed most trafiamy pod Zamek, skąd wzdłuż koryta Dunaju docieramy na plac Bema. Tu szybko tworzymy okazjonalne płótno, które wieszamy na pomniku polsko-węgierskiego Generała.Po posiłku w lokalnym „barze mlecznym” część udaje się na pocztę by wysłać kartki do znajomych, po czym tramwajem ( niezwykle długim bo aż trzy-przegubowym ) udajemy się bliżej centrum Budy. Chwila na kolejny posiłek i czas na powrót w okolice naszego autokaru. Tam w lokalnej knajpce spotykamy kolejną grupę wyjazdowiczów, z którą spędzamy czas do odjazdu autokaru.Knajpka przyjazna, ale zaskoczyła nas wizerunkiem „czegewarki” spoglądającego na nas z ramki obrazka. Postanawiamy pobawić się z wizażystów i nieco zmienić wystrój lokalu. Co jak się okazuje nie spotyka się z protestem barmana, a wręcz jego aprobatą.Podróż do Sopronu upływa szybko. Na miejscu czekają na nas już nasi przyjaciele z Győr. Wchodzimy na halę gdzie dominuje piknikowy nastrój międzynarodowego zacieśniana przyjaźni (dodać należy, że bez problemu można przybywać na hali ze złocistym trunkiem bogów…). Koszykarki pokonują miejscowe zawodniczki, a na nas jak się później okazało czekała jeszcze przebieżka po okolicach w poszukiwaniu mocniejszych wrażeń z naszymi węgierskimi braćmi.Nieco modyfikując pierwotną trasę, zgarniamy braci z Győr do naszego autokaru i odwozimy ich do rodzinnego miasta. Cała podróż z Sopronu do Győr mija na dyskusjach, zaproszeniach do Krakowa, wspólnym raczeniu się trunkami i śpiewach. Ewidentnym przebojem zostaje „Dziewczyna o perłowych włosach” węgierskiej Omegi – śpiewana to po polsku, to węgiersku i solidarnie „lalowana” do oporu. W Győr stajemy do pamiątkowej fotki i pomimo chłodu dobierającego się do naszych głów ( czapki oddaliśmy w prezencie przyjaciołom z Węgier ), po długich pożegnaniach udajemy się w drogę powrotną do Ojczyzny.Wyjazd należy uznać za bardzo udany. Czekamy już na naszych węgierskich braci w Krakowie

Autor:Hamas

Źródło:https://www.facebook.com/2010MP


  • Mistrzostwo wraca na swoje miejsce!

29 kwietnia 2014

2014.04.16 Wisła Can-Pack Kraków - CCC Polkowice 56:47 , 2014.04.17 Wisła Can-Pack Kraków - CCC Polkowice 53:65 , 2014.04.27 Wisła Can-Pack Kraków - CCC Polkowice 59:52 .

Po świętowaniu odzyskanego mistrzostwa pora na małe podsumowanie rywalizacji finałowej. W tym sezonie po raz czwarty z rzędu naszym przeciwnikiem w wielkim finale była drużyna z Polkowic. Ponieważ na przestrzeni ostatnich lat CCC wielokrotnie próbowało działać na szkodę naszego klubu, działaczy i kibiców to właśnie na ten mecz postanowiliśmy się szczególnie zmobilizować. Pewne zdumienie wywołała w nas decyzja organizatorów rozgrywek na zaplanowanie meczów o najważniejsze krajowe trofeum na dwa dni w środku tygodnia. Ponieważ terminy nie mogą być jednak przeszkodą dla fanatyków na pierwszych dwóch meczach wypełniamy dość szczelnie nasz sektor i prowadzimy doping, którego nie da się uświadczyć na innych halach w lidze. Na środowy mecz przygotowujemy dwie sektorówki. Pierwsza jest zapowiedzą zdobycia kolejnego przez Wislaczki dwudziestego-trzeciego mistrzostwa Polski. Druga natomiast wyrażała nasz sprzeciw wobec polityki Bednarza, działającej na szkodę Wisły.Na czwartkowym meczu została zaprezentowana trzecia sektorówka składająca się z herbu Wisły i Polski przedstawiająca, że tylko po tej stronie błoń jest "Polska Strona Krakowa".Ponieważ rozstrzygnięcia na parkiecie były dużo bardziej dramatyczne niż się spodziewaliśmy, Wiślaczki powróciły na piąty decydujący mecz do Krakowa. Z tej okazji tworzymy specjalny filmik promocyjny, który miał być podziękowaniem za dotychczasową walkę i mobilizacją wszystkich do stworzenia piekła na ostatnim meczu. Podczas ostatniego meczu hala (wreszcie w dogodnym terminie) była wypełniona do ostatniego miejsca i większość osób przez cały mecz wspierała nasze koszykarki. Te natomiast niesione najlepszym dopingiem w tym sezonie, w trzeciej kwarcie osiągnęły trzynasto-punktową przewagę, której nie oddały już do końca. Po meczu po oficjalnych ceremoniach i chwili oczekiwania w kibolski sposób podziękowano naszym koszykarkom za kolejny zapisany złoty zgłoskami sezon odpalając race.Dziękujemy wszystkim, którzy swoim zaangażowaniem, wsparciem czy choćby obecnością w młynie tworzyli atmosferę na Wiślackiej hali podczas całego mistrzowskiego sezonu 2013/2014. Warto przy okazji dodać podziękowania w stronę działaczy i pracowników klubu, którzy rozumieją, że sport bez kibiców nie istnieje i którzy niejednokrotnie dawali wyrazy wsparcia naszym działaniom.


Źródło:http://skwk.pl/


  • 2015.02.18 Galatasaray Stambuł-Wisła:

Na spotkanie to udało się 10 kibiców krakowskiej Wisły. Oczywiście wyjazd ten nie mógł obyć się bez przygód. Kibice udający się na halę, podobnie jak to miało miejsce kilka lat temu w Pradze - musieli wypychać busa, gdyż ten zakopał się w zalegającym śniegu. Ostatecznie udało się dotrzeć na halę tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. W dniu wczorajszym ze względu na śnieżyce - koszykarki niestety nie mogły uczestniczyć w wieczornym treningu (30 minutowy odcinek pomiędzy lotniskiem, a hotelem pokonały w jedyne 4,5h). Jak udało nam się dowiedzieć warunki takie, czyt. śnieg, był ostatnio widziany tutaj dokładnie 17 lat temu. Miejscowi wystawili młyn oscylujący w granicach 700 osób. Przez całe spotkanie prowadzili głośny i melodyjny doping. Po wygranym meczu kibice Galatasaray świętowali ze swoimi koszykarkami awans do dalszej rundy PlayOff Euroligi Kobiet.


Źródło:http://skwk.pl/


W ramach organizowanego przez TS Wisła i SKWK licealnego wyzwania, do zorganizowania dopingu i oprawy na meczu koszykarek Wisły Can-Pack przeciwko drużynie Castors Braine zostało wytypowane I LO im. Bartłomieja Nowodworskiego. W ramach mobilizacji na mecz przygotowaliśmy transparent, który wisiał na 3 meczach: z Piastem w Gliwicach, na meczu Gwiazd oraz w ligowym starciu koszykarek przeciwko Zagłębiu Sosnowiec. Ponadto, poza szkołą zostało rozklejonych ponad 100 plakatów w różnych częściach Krakowa (Azory, Prądnik Biały, Olsza 2, Płaszów, Bronowice, XXX-Lecia). Na sam mecz przychodzimy w 45 osób. Prezentujemy sektorówkę (która powstała bez pomocy osób spoza szkoły) z hasłem „Nowodworskie wychowanie – wierność Wiśle i oddanie”. Oprócz tego w III kwarcie na młynie pojawiły się wymieszane flagi na kijach, wiślackie i szkolne, a na sam koniec meczu z całej prostej zostało rzucone konfetti. Doping jak na frekwencję był dobry. Dzięki uprzejmości Ultra Wisły wywieszone były flagi: Wierność, Towarzystwo Sportowe, Armia Wisły – Nasze Miasto Nasze Zasady, Jesteśmy Siłą Tego Klubu, a także nasza szkolna – Ultras Nowodworek.


Źródło:http://skwk.pl/


  • 2015.10.28 Wisła- UMMC Jekaterynburg:

VII LO im. Zofii Nałkowskiej to kolejna, druga już szkoła wytypowana przez TS Wisła i SKWK do licealnego wyzwania. Przeciwnikiem Wisły Can-Pack Kraków była rosyjska drużyna UMMC Jekaterinburg. Nasza mobilizacja opierała się głównie o plakaty rozwieszone w szkole oraz namawianie wszystkich uczniów liceum do wspólnego wspierania Wisły. Na meczu zaprezentowaliśmy flagowisko, które przedstawiało rzymską siódemkę na Wiślackim tle. Niestety oprawa nie do końca wyszła tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Podczas trwania spotkania wywieszone były także dwa nasze transparenty, jeden z hasłem oprawy „Wiślacka Szkoła, Królewski Klub – Połączeni Aż Po Grób” oraz drugi flagowy „Siódemka” z herbem Wisły.Dzięki uprzejmości Ultra Wisły na meczu wisiały również flagi: Wierność oraz Jesteśmy Siłą Tego Klubu. Nasza oficjalna liczba to 70 osób. Myślę, że doping stał na przyzwoitym poziomie, a kibice przyjezdni byli tylko Naszym tłem. Równo z ostatnią syreną rzuciliśmy konfetti, a po zakończeniu spotkania zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie z transparentem.Pokazaliśmy, że mimo upływających lat i kolejnych pokoleń VII LO wciąż jest Wiślackie!


Źródło:http://skwk.pl/


Jako szkoła z tradycjami związanymi z Wisłą od lat, z przyjemnością oraz poczuciem odpowiedzialności i mobilizacji przyjęliśmy wiadomość o wyzwaniu X Liceum Ogólnokształcącego im. KEN w Krakowie do zorganizowania dopingu i oprawy na spotkaniu Wisły Can-Pack w Eurolidze. Nasze przygotowania do stworzenia satysfakcjonującej oprawy widowiska składały się z wielu elementów. Zaczęliśmy od utworzenia wydarzenia na Facebook'u zachęcającego do przyjścia na mecz. Zainteresowanie spotkaniem wyraziło na nim około 150 osób. Na stronach związanych z X LO codziennie pojawiały się nowe informacje dotyczące nadchodzącego wydarzenia, za którego oprawę odpowiadaliśmy. Postanowiliśmy stworzyć serię smyczek, których motyw nawiązuje do naszej szkoły oraz klubu. Rozwiesiliśmy około 100 plakatów w szkole, jej okolicach, na osiedlach, na hali Wisły, na jej stadionie oraz miejscach z nią związanych. Ponadto podczas zawodów siatkówki w naszej szkole wywiesiliśmy transparent zachęcający do przybycia na mecz, a także głośnymi okrzykami z trybuny na naszej hali zaznaczyliśmy, że wszyscy powinni udać się na najbliższe spotkanie Euroligi. Nagraliśmy film promujący wydarzenie, w którym zaprezentowaliśmy nasz transparent w towarzystwie rac oraz stroboskopów i głośnymi okrzykami zachęcaliśmy znów do udania się na mecz. Przeprowadziliśmy również w szkole zbiórkę konfetti. Na spotkanie została przygotowana sektórówka (wykonana przez FC Wiślacy Północy we współpracy z uczniami X; do tego fan clubu należy kilku absolwentów naszej szkoły). Po środku znajdował się wielki "X" z Białą Gwiazdą, nad nim był napis "sektor" a pod "liceum". Po bokach umieściliśmy litery AW (Armia Wisły), a wszystko to opatrzone w trójkolorowych barwach klubu. Po zaprezentowaniu oprawy na trybunie do końca spotkania zagościły flagi na kijach naszej szkoły i Wisły. Koniec zwycięskiego spotkania uświetniliśmy efektownym rozsypaniem konfetti. Na trybunie również zawisła namalowana przez nas flaga "ULTRAS X" z herbem X Liceum. Dzięki uprzejmości Ultra Wisła pojawiły się również flagi " Wierność" "Armia Wisły","Jesteśmy siłą tego klubu".Nasza szkoła zameldowała się w sporej ilości osób, jesteśmy też wspierani przez grupę absolwentów naszej szkoły. Doping prowadzony przez cały mecz, na dobrym poziomie, momentami udawało się go prowadzić na dwie strony z Młodą Wisłą. Problemem była jednak komunikacja między trybuną a prowadzącym gdyż z powodów technicznych nie miał szczekaczki, przez co trybuna źle go słyszała. Wyzwanie potraktowaliśmy poważnie i wierzymy, że udało nam się pozostawić pozytywne wrażenie. Podsumowując, prowadzenie dopingu na Wiśle było dla nas zaszczytem i chcieliśmy podziękować za tą możliwość.ULTRAS X


Źródło:http://skwk.pl/


  • Technikum Komunikacyjne najlepsze!

15 lutego 2016

Za nami rozstrzygnięcie licealnego wyzwania przygotowanego przez Towarzystwo Sportowe „Wisła” Kraków i Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków. W tegorocznej edycji zwycięzcą został Zespół Szkół nr 1 w Krakowie. Drugie miejsce zajęło I Liceum Ogólnokształcące im. Bartłomieja Nowodworskiego w Krakowie. Dla zwycięskiej szkoły organizatorzy przewidzieli interesujące nagrody: możliwość bez kosztowego zorganizowanie „licealnej Świętej Wojny” w hali TS Wisła oraz sfinansowanie oprawy. Sugestią organizatorów w celu uhonorowania drużyny, która uplasowała się na drugiej pozycji proponujemy wspólny pojedynek Zespół Szkół nr 1 z I Liceum Ogólnokształcącym.


Źródło:http://skwk.pl/