Legendarne mecze

Z Historia Wisły

Każde zestawienie tego typu meczów musi być subiektywne. Nasze też takie jest. Nie jest to oczywiście lista zamknięta i czekamy na propozycje w tym względzie, z krótkim uzasadnieniem: dlaczego konkretne spotkanie Wisły zasługuje na takie miano.

Jakimi kryteriami się kierowaliśmy wybierając te, a nie inne mecze?

Przede wszystkim rangą sportową meczu. Istotne były też okoliczności towarzyszące takiemu spotkaniu, nie zawsze związane z jego stroną sportową. I na koniec dramaturgia wydarzeń boiskowych, bez względu na to w jakiego typu rozgrywkach do takiego meczu doszło.

Zaczynamy ten spis od meczu derbowego z Cracovią. Uzasadnienie jest proste: był to pierwszy udokumentowany mecz w historii pojedynków derbowych. Co potwierdzają ówczesne relacje prasowe: „Dwie najlepsze drużyny zmierzyły się po raz pierwszy publicznie a walka półtoragodzinna wykazała równość sił obu klubów” („Czas” nr 216).

Dwumecz z szkockim Aberdeen był wydarzeniem bezprecedensowym w całej, zaledwie 5 letniej historii krakowskiej piłki nożnej. Po Wawel zawitała bowiem po raz pierwszy zawodowa drużyna z Wysp Brytyjskich, która dała krakowskiej publiczności pokaz gry w piłkę nożną. Jak wspominał potem Ludwik Stolarski: „Przyjechali Anglicy i zamieszkali u Pollera. Wszystko było w najlepszym porządku, tylko deszcz lał jak z cebra, a w dodatku - boisko było trawiaste. Dla przeciwnika teren wymarzony! Wyszliśmy na boisko przejęci i skupieni: przecież to był w naszej karjerze piłkarskiej punkt przełomowy! Nic dziwnego, że Anglicy zdezorjentowali nas zupełnie, zaskoczyli i wygrali jak chcieli. Padło dziewięć bramek, ani się człowiek nie oglądnął. Ale mogli i wyżej wygrać. Ich system - to krótkie podania trójki i wyrzucanie skrzydeł pod chorągiewkę cornerową. W ten sposób "nabijali nas w capa". Podobnie też oceniano występy Szkotów w prasie: „Kraków nie oglądał jeszcze takiej drużyny. Wobec niej "reprezentacyjna drużyna Austrji", która przed dwoma tygodniami święciła u nas triumfy, może reprezentować w najlepszym razie – Mościska”. Szczególnych emocji dostarczył krakowskiej widowni drugi mecz, a kiedy Wisła po pauzie „przeszła do forsownego ataku i uzyskała przez lewego łącznika pierwszą pięknie zrobioną bramkę”, owacji na trybunach nie było końca. Mecze te były ważne i z innego powodu towarzyszyły bowiem powołaniu przez Wisłę pierwszego w dziejach polskiej piłki rodzimego związku futbolowego PZF

Mecz z Pogonią był barażowym spotkaniem o Mistrzostwo Polski. Jedynym jaki rozegrano w ten sposób w przedligowych rozgrywkach mistrzowskich. Do tego kończącym się dogrywką, którą Wisła niestety przegrała w dramatycznych okolicznościach. Był to pierwszy bój Wisły o mistrzowską koroną w wolnej Polsce. Nie bez racji po tym meczu pisano: „Przegrała … niezasłużenie drużyna lepsza, która przez cały czas pracowała, jak maszyna, grała we wszystkich liniach równo, a kombinacją w ataku, ogólnem zgraniem, a przytem grą fair, przewyższała Pogoń o całe niebo".

Kolejny mecz derbowy na tej liście. Mecz „zaledwie” towarzyski. Ale w pojedynkach z Cracovią nigdy nie było mnie ważnych spotkań, przynajmniej dla kibiców. Dla przedwojennych piłkarzy również. O czym świadczył przebieg tego meczu. Wystarczy przypomnieć, że Wisła przegrywała do przerwy 1:5, by w drugiej połowie zdominować rywala i strzelić 4 bramki. Wielki mecz Wiślaków prowadzonych do zwycięstwa przez legendarnego Henryka Reymana – autora 4 bramek.

Niezwykły mecz nie tylko ze względów sportowych. Decydował w praktyce o zdobyciu mistrzostwa Polski. Toczony było dodatkowo na wrogim Wiśle terenie: w Katowicach. Wrogość tę stępiła nieco kilkutysięczna rzesza krakowskich kibiców. Sam mecz miało oglądać aż 25 tysięcy ludzi, co było rekordem frekwencji w ówczesnych czasach. Mecz z nieukrywanymi także podtekstami politycznymi i patriotycznymi, o czym świadczą wymownie wspomnienia jednego z bohaterów tego spotkania Henryka Reymana: „Powiedzmy głośno to, co mówiono sobie na ucho : zwycięstwo jedynej poważnej w kraju drużyny niemieckiej, zdobycie moralnego prymatu przez klub nie polski, lecz przez zespół wchodzący za wrogi - drażniło ambicję narodową sportowców i spotkaniu rywalów nadało charakter "wojny świętej". Tę wojnę nerwów wygrali Wiślacy w dramatycznych okolicznościach, pokonując 1.FC 2:0. Po meczu zniesiono na ramionach zawodników i przy dźwiękach orkiestry 73 pp odprowadzono ich pochodem, „który spontanicznie zamienił się w wielką manifestację narodową do hotelu, a później na dworzec”.

Mecz jubileuszowy z renomowanym angielskim rywalem, który parę dni wcześniej odprawił z kwitkiem reprezentację Polski. Pierwszy pojedynek Wisły z zawodową drużyną angielską i to wygrany zasłużenie. Jedyną bramkę meczu zdobył Antoni Łyko, strzelając w 45 minucie gry „wśród olbrzymiego napięcia” dziesięciotysięcznej widowni z rzutu karnego nieuchronnie do siatki rywala.

Kolejny pojedynek z Cracovią zasługuje na wyróżnienie z tego powodu, że była to najwyższa wygrana Wisły w historii meczów derbowych. Szkoda tylko, że grano 2x30 minut, bo pewnie po 90 minutach gry wynik mógłby być dwucyfrowy. Bohaterem spotkania był Kazimierz Obtułowicz, autor aż 6 bramek!!!

Mecz zapamiętany nie tyle z powodu jakichś nadzwyczajnych wydarzeń boiskowych, ale z faktu, że był pierwszym meczem w wolnym od Niemców Krakowie.

Spotkanie o mistrzostwo Polski. Niestety przegrane, choć Wisła prowadziła w nim 1:0. Zasługuje na uwagę i z tego powodu, że był to jedyny mecz barażowy w polskiej lidze, który decydował o tytule mistrzowskim.

Gościnni Brazylijczycy uświetnili tego dnia jubileusz 50-lecia Wisły. „Jednym z "rodzynków" jubileuszu Wisły był mecz piłkarski Wisły z brazylijską drużyną z Belo Horizonte. Rodzynek ten smakował licznie zebranej publiczności. Gra była ciekawa, poziom jej dobry” – pisał po meczu „Przegląd Sportowy”. Wisła wygrała ten mecz w ostatniej minucie, kiedy to karnego wykorzystał Marian Machowski.

Mecz ten zasługuje na umieszczenie na liście tylko z tego powodu, że rozegrano go na Stadionie Śląskim w obecności przeszło 70 tysięcy widzów, co było rekordową i do dziś nie pobitą liczbą w ligowych występach Wisły.

Kazimierz Kmiecik „załatwił” Szkotów – pisało po meczu krakowskie „Tempo”. Bo też był to jeden z lepszych meczów Suchego w barwach Wisły i jeden z lepszych meczów Wisły w historii występów w europejskich pucharach. Celtic Glasgow należał wówczas do czołowych drużyn europejskich. Po tym meczu wydawało się, że Wisła też do nich wkrótce się będzie zaliczała…

Potwierdzenie niebywałego talentu piłkarzy „Białej Gwiazdy”. Przypomnijmy, że drużyna belgijska należała wówczas do ścisłej czołówki drużyn europejskich: w 1976 była finalistą Pucharu UEFA, a w 1978 dotarła również do finału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. Drużyna piłkarskich sław nie tylko na boisku, bo prowadził ja legendarny trener Ernst Happel. I taką drużynę pokonali Wiślacy, wykazując się niebywałą ambicją, walą walki, a przede wszystkim umiejętnościami. Końcówka meczu w wykonaniu Wisły była wręcz miażdżąca, a bramki Leszka Lipki i Janusza Krupińskiego do dziś wspominają z sentymentem najstarsi kibice „Białej Gwiazdy”.

„Co to będzie dalej? – zastanawiali się widzowie, gdy po sześciu minutach spotkania krakowianie prowadzili już 3-0” – rozpoczął swoją relację dziennikarz „Tempa”. A dalej również nie brakowało emocji i bramek. W opinii trenera Wisły był to jeden z najlepszych meczów jakie rozegrano w polskiej lidze. Nic dziwnego, że znalazł się na naszej liście.

„Był taki mecz..., ...który Wisła wygrała, choć nikt nie wie dlaczego” .O tym pucharowym pojedynku trudno mówić, nie wspominając pierwszego meczu I rundy Pucharu UEFA, przegranego w Saragossie aż 1:4. Real Saragossa nie był wówczas w najlepszej formie, o czym świadczyły wyniki w lidze, choć trzeba równocześnie dodać, że właśnie w tym sezonie sięgnął po Puchar Króla. Do Krakowa Hiszpanie przyjechali pewni awansu do następnej rundy i przebieg I połowy meczu zdawał się potwierdzać to mniemanie, bo Wisła po samobójczym golu Marcina Baszczyńskiego przegrywała 0:1. W drugiej połowie nastąpił cud. Cud na który się nie zanosiło, gdyż trener Lenczyk w przerwie spotkania wymienił trzech podstawowych graczy, oszczędzając ich na najbliższy mecz ligowy. Rezerwowi spisali się jednak na medal. Pełna dramaturgii druga połowa przyniosła Wiśle cztery bramki i dogrywkę. Ostatecznie o wyeliminowaniu gości zadecydował konkurs rzutów karnych. Tym samym po raz pierwszy w historii polska drużyna wyeliminowała z rozgrywek europejskich drużynę z Półwyspu Iberyjskiego.

Przyjechać do czołowej drużyny Bundesligi i w obecności przeszło 50 tysięcy widzów strzelić jej aż cztery bramki – tego nie dokonała w historii polskiej piłki nożnej żadna polska drużyna. Żadna, oprócz Wisły, która na Arena AufSchalke dała koncert gry; gry przypominającej najlepsze czasy polskiego i wiślackiego futbolu. O doniosłości tego wydarzenia nie tylko sportowego świadczyło zaintonowanie w końcowych fragmentach meczu przez kilkutysięczną rzeszę wiślackich kibiców „Mazurka Dąbrowskiego”.

Sam mecz nie porywał swym poziomem sportowym, atmosfera na trybunach również nie była najlepsza. Umieszczamy go jednak na liście z jednego powodu: był meczem toczonym z okazji 100-lecia naszego klubu, a rywal należał do najlepszych hiszpańskich drużyn w tym właśnie czasie.

Pokonanie najlepszej na świecie drużyny mówi samo za siebie. W tym sezonie niewielu drużynom udała się ta sztuka. I nie może umniejszyć rangi tego wydarzenia fakt, że w pierwszym meczu eliminacji do Ligi Mistrzów Wisła przegrała wysoko 0:4. Każdy kto oglądał mecz w Krakowie widział, że Katalończykom naprawdę zależało na ograniu Wisły w tym meczu. Tym bardziej więc należy docenić wysiłek i ambicje piłkarzy Wisły w tym meczu.

To spotkanie zaliczyć należy do legendarnych nie tyle ze względu na jego rezultat - choć zwycięstwo nad mocną ekipą z Holandii z pewnością jest chlubne - co ze względu na przebieg... równoczesnego meczu Fulham - Odense. Była to ostatnia kolejka spotkań w grupie K Ligi Europy, Wisła miała jeszcze teoretyczne szanse na awans, ale nie wszystko zależało od niej - punkty stracić musieli Anglicy. Mecz w Krakowie już się zakończył, gdy wyrównującą bramkę dla Odense strzelił Djiby Fall. Początkowe niedowierzanie zmieniło się w prawdziwy szał radości przy Reymonta.

Z nadziejami, że najlepsze, zasługujące na miano legendarnych, mecze Wisła ma jeszcze przed sobą pozostawiamy tę listę otwartą…

Zobacz też