Leszek Przybyłowski

Z Historia Wisły

Zawodnik trenował z Wisłą w lipcu 1975 roku. Rozegrał sparing z Garbarnią. Pochodził z Argentyny i miał grać w tamtejszym Instituto Cordoba... o czym donosił Dziennik Polski http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=57045 strona 9.

  • W Argentynie grał w Instituto Cordoba obok Osvaldo Ardilesa i Mario Kempesa
  • W połowie lat 70. starał się angaż w Wiśle Kraków, nigdy jednak nie podpisał kontraktu z tym klubem
  • Został jednym z czołowych piłkarzy Hutnika Kraków, gdzie czarował widzów swoją argentyńską techniką

Jak wieść gminna niesie, władzom klubu polecił go dziennikarz "Echa Krakowa", który poznał jego losy. Po treningu w barwach bohater niedoszłego transferu tłumaczył swoje pochodzenie. - Tylko w domu rozmawialiśmy po polsku - opowiadał. Podając swoją datę urodzenia w końcu wykrztusił z siebie, że to 1953 rok. Gorzej było z nazwą miesiąca, który określił jako "dziewiąty", ponieważ nie mógł w pamięci odnaleźć słowa "wrzesień".

Miał nadzieję na angaż w Wiśle i studia na krakowskiej AWF. O jego szansach ostrożnie wypowiadał się na łamach "Piłki Nożnej" trener Białej Gwiazdy, Henryk Stroniarz. - Czy się naprawdę nadaje, będzie można stwierdzić dopiero po kilku prawdziwych meczach. Gierki na treningach niewiele dają materiału w tym względzie. Cóż mogę więcej powiedzieć? Na pewno jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie, posiada dobry, ostry strzał z obu nóg. Potrafi znaleźć sobie miejsce na boisku, jest sprytny. Ale powtarzam, zobaczymy jak będzie radził sobie w prawdziwym spotkaniu.

Piłkarz przywiózł ze sobą prasowe wycinki, gdzie opisywano go jako zawodnika, który może występować w pomocy i w napadzie. Chwalono go za dobrą technikę, spokój, rozwagę i umiejętność rozegrania piłki. Przedłużały się tylko formalności i Przybyłowski nie mógł występować w meczach, a jedynie trenować. - Trenowałem i byłem tam 4 miesiące ale nie mogłem podpisać kontrakt, bo Instituto nie chciało mi dać zwolnienia bez dużej sumy odstępnego – opowiada Przybyłowski, który z Wisłą pojechał nawet na zgrupowanie do Czechosłowacji, wcześniej zagrał w końcu w sparingu z Garbarnią. Kontraktu jednak nie podpisał. - Wtedy wróciłem do Argentyny i grałem tam jeszcze dwa lata, a potem sądownie wywalczyłem moje zwolnienie z klubu. Wtedy też wróciliśmy wszyscy z rodziną do Polski.

Źródło informacji i cytat z artykułu Przemysława Gajzlera.

Całość do przeczytania: Czekając na pierwszego Argentyńczyka w polskiej lidze.



Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1975, nr 170 (6 VIII) nr 9265

L. Przybyłowski wrócił do Argentyny

UTALENTOWANY piłkarz polskiego pochodzenia, mieszkający1 stale w Argentynie — LESZEK PRZYBYŁOWSKI o którym pisaliśmy, iż przyjechał do Krakowa by grać w zespole Wisły, wyjechał przed kilkoma dniami na powrót do Alta Gracia. Perturbacje związane z otrzymaniem formalnego zwolnienia z argentyńskiej federacji piłkarskiej, niezaaklimatyzowaniem się w nowym otoczeniu, listy z macierzystego klubu Instituto Alfa Gracia by wrócił grać i tęsknota za przyjaciółmi, wpłynęły na postanowienie młodego piłkarza o ponownym wyjeździe do Argentyny.

Szkoda, że nie udało się wiślakom zatrzymać Przybyłowskiego w Krakowie, bo po zaaklimatyzowaniu się w zespole, poznaniu taktycznych rozwiązań stosowanych przez piłkarzy „Białej Gwiazdy”, mógł być wartościowym uzupełnieniem środkowej linii drużyny krakowskiej. Jedno jest pewne, Leszek jest i będzie wielkim kibicem polskiego futbolu i jak nas zapewniał z niecierpliwością oczekiwać będzie występów polskich zawodników w finałach mistrzostw świata, które odbędą się za trzy lata w Argentynie


Wideo

>>> wywiad