Leszek Snopkowski

Z Historia Wisły

Leszek Franciszek Snopkowski
Informacje o zawodniku
kraj Polska
pseudonim Studencik
urodzony 13.01.1928, Kraków
zmarł 02.01.2015, Kraków
wzost/waga 173/69
pozycja pomocnik, obrońca
sukcesy MP 1949, 1950
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
1947 Wisła Kraków 5 1
1948 Wisła Kraków 1 0
1949 Wisła Kraków 6 0
1950 Wisła Kraków 15 0
1951 Wisła Kraków 14(17) 0
1952 Wisła Kraków 10(14) 0
1953 Wisła Kraków 22 0
1954 Wisła Kraków 18(26) 0
1955 Wisła Kraków 21(22) 0
1956 Wisła Kraków 18(22) 0
1957 Wisła Kraków 8 0
1958 Wisła Kraków 16 0
1959 Wisła Kraków 17 0
1960 Wisła Kraków 17 0
1961 Wisła Kraków 2 0
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.


Leszek Snopkowski urodził się 13 stycznia 1928 roku w rodzinie krakowskiego szewca, Antoniego. I to właśnie ojciec zaraził go miłością do Wisły, zabierając go od dziecięcych lat na mecze „Czerwonych”. Do końca życia pamiętał jubileuszowy mecz z Chelsea rozegrany w maju 1936, atmosferę na stadionie i tego zwycięskiego gola strzelonego z karnego przez Antoniego Łykę.

Pierwsze futbolowe kroki stawiał, podobnie jak jego rówieśnicy w tym czasie, na krakowskich Błoniach. Ponieważ miał „smykałkę do piłki” myślał już wtedy poważnie o Wiśle. Te marzenia przerwał wybuch wojny. Niespokojny wojenny czas przeżył w Krakowie, przypatrując się grze piłkarzy Wisły w półkonspiracyjnych rozgrywkach okupacyjnych. Sam koszulkę z białą gwiazdą na piersi włożył dopiero po wojnie. Debiut w pierwszej drużynie zaliczył w wieku lat 18, w 1946 r., choć musiało minąć parę lat nim wywalczył na stałe miejsce w podstawowej jedenastce. Nie było w tym nic dziwnego, bo konkurentów do gry w pierwszej jedenastce Wisły miał nie byle jakich. Wisła była przecież najlepszą drużyną powojennych lat i w zasadzie na każdej pozycji miała pełnowartościowych dublerów.

Trenerzy musieli widzieć w nim spory talent skoro w następnym sezonie (1947) aż trzykrotnie grał w meczach towarzyskich z Cracovią, a finałach MP zagrał też trzykrotnie (na cztery rozegrane przez Wisłę mecze). Występował wówczas na pozycji bocznego pomocnika. W jednym z tych spotkań z AKS (1947.11.16 3:0) strzelił swoją debiutancką bramkę w barwach Wisły. Stało się to po przerwie, kiedy to „Wisła zwiększyła nacisk, mając w wietrze sprzymierzeńca i rozgościła się na dobre pod bramką AKS. Pierwsza bramka padła w 23 min., gdy po strzale Artura Gracz dobił piłkę z najbliższej odległości. W 12 min. później po kornerze bitym przez Cisowskiego, Snopkowski dalekim strzałem podwyższył na 2:0”. Jak się potem okazało była to jedyna bramka strzelona przez Snopkowskiego w meczach o punkty. W całej swojej wiślackiej karierze zdobył zaledwie parę bramek (wliczając w to gry towarzyskie – ostatnią w 1959 z karnego w towarzyskim meczu z Újpesti TE (1:1)!

Charakterystyczne, że w tych pierwszych latach poważnej piłkarskiej kariery trenerzy wystawiali go na najróżniejszych pozycjach w drużynie: od ataku (zaczynał jako prawoskrzydłowy), przez pomoc do obrony. Nie był zbyt wysoki, mierzył zaledwie 173 cm wzrostu, ale miał dobre warunki fizyczne i imponował szybkością. Słynął z znakomitego krycia napastników wiślackich rywali. Jeśli dodamy do tego dobrą technikę użytkową (choć wirtuozem nie był), pracowitość i waleczność, nie może dziwić fakt, że kolejni trenerzy Wisły coraz częściej wystawiali go do podstawowego składu.

Przed ligowym sezonem 1948 widziano go w szerokiej 18 osobowej kadrze drużyny jako pomocnika, choć trzeba przyznać, że trenerzy po w sumie udanym minionym sezonie nie dawali mu zbyt wielu szans na grę. W lidze bowiem wystąpił zaledwie raz, w przegranym z Legią wiosennym pojedynku 1:4. Pamiętny baraż mistrzowski z grudnia 1948 roku między Wisłą i Cracovią na stadionie Garbarni przeżył jeszcze jako rezerwowy.
W następnym, już mistrzowskim sezonie, zagrał niewiele więcej, bo sześciokrotnie. Charakterystyczne, że grywał wtedy głównie na obronie. Sezon kończył jednak w charakterze skrajnego pomocnika w grach towarzyskich. W tym też sezonie wystąpił po raz pierwszy w meczu mistrzowskim w wielkich derbach Krakowa: „Żeby nie używać górnolotnych słów, był to dla mnie zaszczyt. Gra z Jerzym Jurowiczem, Mieczysławem Graczem, Józefem Kohutem, Mieczysławem Rupą, braćmi Adamem i Janem Wapiennikami, choć młodszy z nich był zaledwie o pół roku ode mnie starszy, Władysławem Giergielem, Józefem Mamoniem stała się dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Wszedłem przecież do bardzo zgranej paczki, choć w czasie meczu nieraz można było dojść do innego wniosku, bo piłkarze wzajemnie się opieprzali w sposób typowy dla chłopaków z Kazimierza, czasami na boisku dochodziło nawet do bitki, ale po meczu szybko się godzili, szczególnie, kiedy odnieśliśmy zwycięstwo. - Mnie nazywali "studencikiem", bo w tym okresie - od 1947 r. do 1952 r. - studiowałem prawo” – wspominał po latach. Debiut nie był zbyt okazały, bo Wisła niespodziewanie przegrała ten mecz 0:1 (26.05). Z nostalgią wspominał potem atmosferę ówczesnych derbów. Aż się nie chce wierzyć, ale wówczas piłkarze „w strojach, przygotowani do gry” przechodzili po prostu przez Błonia na stadion w towarzystwie kibiców: „Mimo ostrej rywalizacji na murawie zawodnicy obu zespołów dość często spotykali się towarzysko… Nie przypominam sobie, aby w derbach dochodziło na boisku do polowania na kości. Nie kopało się nawet tego, do którego miało się jakieś "anse". Najlepiej wyjaśnialiśmy sobie wszelkie nieporozumienia podczas wspólnych obiadów.

Częste zmiany pozycji na boisku charakteryzowały jego grę w następnym sezonie. Tym razem był już graczem podstawowym, a od jego postawy na boisku zależała też coraz częściej gra Wisły. Tak było choćby w meczu z Ruchem, kiedy to grając w pomocy nie tylko wypracowywał „wiele pozycji dla własnego ataku”, ale również nie dopuszczał „przeciwników do strzałów” (1950.08.27 0:0).

W pierwszych powojennych latach grę w piłkę łączył ze studiami prawniczymi na UJ z jednakowym powodzeniem. O rosnącej roli w drużynie Wisły świadczył fakt, że w 1953 r. wybrano go kapitanem Wisły i funkcję tę sprawował do końca swej wiślackiej kariery w 1961 r. Jako kapitan Wisły (podówczas Gwardii) prowadził drużynę w meczu z Vasasem Budapeszt przy okazji otwarcia nowego stadionu Wisły w 1953 r. O tym jak zyskiwał sobie sympatię wśród wiślackich weteranów poza boiskiem wspominał po latach: „Innym dowodem szacunku mogło być zaproszenie... do stołu. O piciu wódki przez niektórych piłkarzy z tamtych lat krążą do dziś anegdoty. Podobno możliwości mieli nieograniczone. W swoje sidła złapali kiedyś również abstynenta Snopkowskiego. - Choć wiedzieli, że nie piję alkoholu, Mietek Gracz zaprosił mnie na imieniny w Nowy Rok. Odwołałem spotkanie z narzeczoną, która mieszkała przy alei Słowackiego i poszedłem na te imieniny. Wlali mi trochę za kołnierz, po raz pierwszy w życiu byłem pijany. Podobno, jak mi potem opowiadali, usiadłem gdzieś w kącie i powtarzałem: - O rany Boskie, Helenko, dlaczego nie poszedłem do ciebie. Mieli ze mnie niezły ubaw”. Był to jednak wyjątek w jego karierze, bo jak sam o sobie mówi: „nie należałem do bawiących się, nazywając to kolokwialnie. W moim przypadku o mocniejszym alkoholu nie było mowy, a piwa nikt nie pił. Wybór był prosty: wódka albo nic. - Piłkarze mieli swoje ulubione lokale - przy Mikołajskiej i Sławkowskiej, gdzie mieściła się winiarnia. Różnie było z papierosami. Ja paliłem - od zakończenia sezonu do Nowego Roku, czyli przez kilka tygodni przerwy w rozgrywkach. Byłem mocno zdyscyplinowany i tych zasad trzymam się do dziś”.
Rok 1953 był wyjątkowy w jego karierze piłkarskiej i z tego powodu, że po raz jedyny w swojej karierze rozegrał wszystkie mecze ligowe w Wiśle. Zaliczył też pierwszego samobója w towarzyskim meczu z Dynamem Drezno (1953.09.06 1:1): po strzale niemieckiego napastnika piłka : „odbija się od nogi Snopkowskiego, zmienia kierunek i grzęźnie w siatce”. W lidze tradycyjnie już wystawiano go na obronie i pomocy.
Na przełomie lat 40-tych i 50-tych Wisła była najlepszą drużyną w Polsce. Potem było już gorzej, choć za jego piłkarskiej kariery Wisła nigdy nie spadła z ligi. W latach pięćdziesiątych specjalnością Snopkowskiego było krycie najgroźniejszych napastników rywali. I z tego zadania defensor-pomocnik Wisły wywiązywał się znakomicie, a trzeba dodać, że grywał wówczas przeciwko nie byle jakim piłkarzom, asom polskiego futbolu: Cieślikowi, Kempnemu, Pohlowi, Brychczemu i innym znakomitym napastnikom.
Warto wymienić kilka takich pojedynków:
„Miksa i Snopkowski ograniczyli zupełnie swobodę ruchu Soporkowi” (1954.06.06 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 2:0);
„W Gwardii wyróżnić należy Snopkowskiego, który zablokował zupełnie Kempnego” 1954.06.13 Polonia Bytom - Wisła Kraków 2:0);
„Dobra postawa drużyny krakowskiej, a szczególnie bezbłędna gra defensywy wybiły zupełnie z uderzenia zespół chorzowski. Szczurek znajduje pełne poparcie ze strony Snopkowskiego i Piotrowskiego "zatkał" całkowicie Cieślika i Alszera. Próbowali oni od czasu do czasu inicjować ataki z głębi pola niemniej jednak linia pola karnego była magiczną granicą, przez którą nie udało się im przejść z piłką” (1954.10.24 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 1:0)
„Snopkowski i Piotrowski zupełnie wyeliminowali z gry lewą stronę napadu Ogniwa i również wspierali swój napad dokładnymi piłkami”. (1954.10.31 Wisła Kraków - Cracovia 0:0);
„wielką formą błysnął przez pierwsze 45 min. Snopkowski, który unieruchomił Hachorka” (1955.06.19 Gwardia Warszawa - Wisła Kraków 3:0)
„Gamaj pomagał Snopkowskiemu w unieruchomieniu Brychczego” (1955.08.28 Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:0);
Trzeba w tym miejscu dodać, że Snopkowski należał do zawodników grających równo przez cały sezon. A był to poziom gry z reguły więcej niż przyzwoity. Jako piłkarz, często od „czarnej roboty” nie był zbyt widoczny na boisku, ale jego pracę w destrukcji doceniano przez cały okres jego wiślackiej kariery. Nawet gdy Wisła przegrywała, co w drugiej połowie lata pięćdziesiątych zdarzało się niestety coraz częściej, Snopkowski często należał do tych, których chwalono za grę, a nie ganiono:
po przykrej porażce w derbach z Garbarnią (1955.09.25 0:3) należał do nielicznych, których w Wiśle chwalono za grę;
podobnie było po pucharowym zwycięstwie z KKS Kluczbork 3:1 (1956.03.11)
po meczu wygranym z ŁKS (1956.04.22 2:0) chwalono „świetnie usposobionych w tym dniu Piotrowskiego i Snopkowskiego w obronie”;
same superlatywy spotkały go po rozgromieniu mocnego Górnik Zabrze 7:1 (1956.05.06). Napastnicy gości byli bezradni, grając przeciwko niemu i Piotrowskiemu w obronie.
Dziś, wracając wspomnieniami do tego nienajlepszego piłkarsko okresu, przywołuje te mecze, w których gracze z białą gwiazdą na pierwsi potrafili pokazywać swój wiślacki charakter. Jak choćby w ligowym meczu z Zagłębiem Sosnowiec w 1958 r., kiedy to przegrywając 1:3, potrafili po dramatycznej walce wygrać 4:3. Snopkowski przeszedł wówczas z obrony do pomocy, ciągnąć grę wiślackiego napadu. Jak potem wspominał: po meczu „w szatni koszulkę mógł wyżymać”.
Nie wszystkie mecze mógł oczywiście zaliczyć do udanych w swojej karierze. Do piłkarskich wpadek, i to jakich, należy kompromitująca porażka ligowa z Legią w Warszawie w 1956 r. Najwyższa ligowa porażka Wisły w jej historii: 0:12! Jak by nie tłumaczyć przyczyny tej porażki: brakiem właściwej mobilizacji, kontuzją Motka, czy zmęczeniem „młodzieżowców” po meczach reprezentacyjnych; był to wstyd. Jak wspominał potem Snopkowski, który grał wówczas na stoperze: „rywalowi udawało się wszystko, nam nic”. Jak pisano po tym spotkaniu: „Na meczu z Wisłą prawoskrzydłowy CWKS, Ernest Pohl szalał po całym boisku. Raz uprzykrzał życie Kawuli, raz znów Monicy”. Snopkowskiego też niejednokrotnie niemiłosiernie ogrywał. Nic dziwnego, że po meczu pisano, że „beznadziejnie słabo zagrała obrona Wisły z mało zwrotnym Snopkowskim na czele”. Sam kapitan Wisły tak oceniał po latach to spotkanie: „pojechaliśmy do stolicy zbyt rozluźnieni; trener Artur Woźniak też był optymistą i pewnie brakło nam większej mobilizacji. Nie zaczęło się źle, toczyliśmy wyrównaną walkę, ale w 10 min obrońca Mahselli sfaulował Mariana Morka. Ten ze stłuczonym obojczykiem już tylko statystował na boisku. Ówczesne przepisy nie zezwalały na zmianę choćby jednego zawodnika, graliśmy praktycznie w dziesiątkę. A Legia, to się zdarza, akurat miała dzień szczęścia, ile strzałów, tyle goli. Nasz bramkarz Stanisław Kalisz miał słabszy dzień. Koledzy z obrony, Fryderyk Monica i Władysław Kawula, grali kilka dni wcześniej mecz reprezentacji młodzieżowej Polski i CSRS i na pewno byli zmęczeni. Jako stoper też nie byłem bez winy. Do przerwy przegrywaliśmy już 0-5. Trener powiedział nam, by się nie przejmować, tylko strzelić sześć goli i wygrać mecz!”. Gole po przerwie strzelała jednak nadal tylko Legia…

W barwach Wisły w meczach mistrzowskich, pucharowych i towarzyskich Snopkowski wystąpił ponad 500 razy!
Z zawodu był milicjantem. Po studiach w 1952 roku„otrzymał nakaz pracy w milicji… w jednostkach kwatermistrzowskich”. Służył też w MO do emerytury, osiągając stopień pułkownika.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej dalej poświęcał swój czas Wiśle jako działacz klubowy. Dziś jako wiślacki weteran poświęca się pracy w Radzie Seniorów TS Wisła.
Cieszy się z obecnych sukcesów Wisły, choć nie wszystko co dzieje się na boiskach piłkarskich i poza nimi zyskuje jego akceptację: „zawodnikom coraz częściej obce zaczyna być pojecie przywiązania do barw klubowych. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby jeden czy drugi zapytał - a co to są barwy klubowe? Górę wzięły pieniądze. Może taki jest bieg spraw, tak już musi być, ale ja się nie mogę z tym pogodzić”.

  • Jego syn Ryszard grywał w rezerwach Wisły, a po zakończeniu kariery piłkarskiej kierował szkoleniem młodzieży w Cracovii.
  • Podobnie wnuk Sebastian. Zaczynał kopać futbolówkę w Wiśle, by potem kontynuować karierę w Cracovii.

Spis treści

Leszek Snopkowski - Waleczny piłkarz od zadań specjalnych

Dodano: 2012-07-10 10:29:09 (aktualizacja: 2012-07-14 10:05:05)

doodi88 / WislaLive.pl


Urodził się w roku 1928. Przez 14 lat reprezentował Wisłę w najwyższej klasie rozgrywkowej, 185 razy przywdziewając jej trykot. W roku 1949 i 1950 był członkiem ekipy, która dwa razy z rzędu okazywała się najlepsza w całej Polsce. Sześćdziesiąt lat później kapituła pod nadzorem Bogdana Basałaja wybrała go do grona wiślackich legend.


Podobno do Wisły trafił Pan w 1944 roku czyli jeszcze w czasie wojny. Jakie były tego okoliczności?

Wisłą interesowałem się już przed wojną. Najlepiej pamiętam rok 1936 i mecz z Chelsea z okazji 30-lecia Białej Gwiazdy. Spotkanie Wisła wygrała 1:0, a pamiętną bramkę strzelił Łyko po rzucie karnym. Nie był to Andrzej Łyko, z którym grałem potem w Wiśle, ale jego brat, który stracił życie w Oświęcimiu. Pamiętam, że specjalnie na to spotkanie, od strony Parku Jordana, dobudowana została trybuna. Właśnie z tej trybuny, razem z ojcem, oglądałem spotkanie. Ojciec był kibicem Wisły, można nawet powiedzieć fanatykiem. Z zawodu był szewcem, do jego pracowni często przychodzili koledzy – równie zagorzali fani Wisły.

Czyli to tradycje rodzinne sprawiły, że trafił Pan właśnie do Białej Gwiazdy?

Nie do końca. Przede mną nikt z rodziny nie uprawiał w Wiśle żadnej dyscypliny sportu. Tata był kibicem, ale sam w piłkę nie grał.

A czy piłkę zaczynał Pan kopać na błoniach? Jak błonia wyglądały przed wojną, czy rzeczywiście pełne były prowizorycznych boisk?

Oczywiście, że tak. Ja chodziłem do szkoły w Krakowie przy ulicy Szujskiego. Była w tym okresie taka akcja, żeby jak najwięcej młodzieży brało udział w rozgrywkach piłkarskich. Na błoniach wymierzone były boiska, powsadzane bramki i młodzi chłopcy rozgrywali tam mecze. Było sporo dzikich drużyn. To był taki spontaniczny społeczny ruch. Czasem przychodzili trenerzy, oglądali zawodników i niektórych zapraszali do gry w klubach. Błonia wtedy odgrywały bardzo ważną rolę.

Jak Wojna wpłynęła na rozwój Pana kariery i na piłkę nożną w ogóle?

Oczywiście, wojna musiała mieć wpływ na rozwój tej dyscypliny sportu. Niemniej jednak fakt, że w czasie wojny odbywały się różnego rodzaju imprezy spowodował, że ten przeskok nie był taki ogromny. Z drugiej strony - szczególnie pod koniec okupacji - były bardzo restrykcyjne zakazy, trzeba było uważać, były nawet łapanki. Najważniejsze, że piłka nożna trwała mimo okoliczności.

Debiut w pierwszej drużynie zaliczył Pan w 1947 roku?


Tak w 47 miałem już 19 lat i byłem zawodnikiem Wisły. Oczywiście nie takim podstawowym, ale mieściłem się w pierwszej osiemnastce.

Wówczas rezerwowi nie mogli wejść na boisko w czasie meczu…

Tak, był taki przepis, że jeśli piłkarz musiał zejść z boiska, to nie było możliwości zastąpienia go. Grało po prostu 11. Był na przykład mecz, który pamiętam bardzo dobrze, bo nie codziennie przegrywa się 12:0. To było spotkanie w Warszawie z Legią i pech chciał, że od 10. minuty musieliśmy grać w dziesiątkę. Skrzydłowy Marian Morek - który zresztą zmarł tego roku - został kontuzjowany w starciu z obrońcą Legii, Mahselim. Morek mimo wybitego obojczyka, pozostał na boisku, ale drużynie nie za bardzo mógł pomóc. Do przerwy przegrywaliśmy 7:0 i, pamiętam, trener - którym był wtedy Artur Woźniak - próbował nas jakoś zmotywować. W szatni powiedział, że jeśli oni mogli strzelić siedem goli w pierwszej połowie, to my możemy zrobić to samo w drugiej. Skończyło się niestety na 12 i ten wynik był już nawet na 15min przed końcem meczu. Co ciekawe, przy stanie 0:0 - zanim Morek odniósł kontuzję - to my mieliśmy 2 fantastyczne okazje na strzelenie gola. Czasem to tak jest, że jednej drużynie wszystko wychodzi, co strzał to bramka, a przeciwnikom nie wychodzi nic. W tamtym meczu były dwa karne po naszych rękach, dwie bramki samobójcze…

Wróćmy do roku 47 i Pana debiutu w pierwszym składzie Wisły.

To był finał rozgrywek, Wisła zdobyła wtedy chyba wicemistrzostwo. Mistrzem została Warta Poznań. W Krakowie zremisowaliśmy, a na wyjeździe przegraliśmy chyba 2:5

W tych samych rozgrywkach zdobył Pan debiutancką bramkę w meczu z AKS-em Chorzów.

Tak, gol padł po rzucie rożnym, gdzieś tam się zaplątałem, strzeliłem z dystansu i piłka wpadła do bramki.

Nie ma Pan warunków fizycznych charakterystycznych dla stopera, a właśnie na tej pozycji grał Pan najwięcej?

173 cm, ale byłem dosyć skocznym zawodnikiem.

Jakie były Pana główne walory piłkarskie?

Przede wszystkim ogromna wola walki, często byłem używany, żeby jakiegoś zawodnika zneutralizować. Dla przykładu, jak graliśmy z Ruchem, to byłem wyznaczony do pilnowania Cieślika. Moim walorem było też to, że mogłem grać po obu stronach boiska, w zasadzie nie robiło mi to różnicy. Byłem raczej obunożny. Oczywiście prawa noga była dla mnie zawsze ważniejsza, ale lewej nie używałem tylko do wchodzenia do tramwaju. To była chyba kwestia grania na różnych pozycjach.

Jakie to były pozycje?

W ogóle zaczynałem od ataku, od prawego skrzydła. W 1946 po raz pierwszy zagrałem w podstawowym składzie Wisły. To było na boisku Olszy, graliśmy sparing w ramach przygotowania do sezonu. Trener ustawił mnie wówczas na tej zdecydowanie ofensywnej pozycji.

W 1949 i 50 roku sięgał Pan już po Mistrzostwo Polski. Proszę nam opowiedzieć o tych mistrzostwach i scharakteryzować piłkarzy z tamtej ekipy


Tam było wielu znakomitych zawodników. Począwszy od Mieczysława Gracza, który był napastnikiem wielkiego formatu. Obok niego grał Józef Kohut, zawodnik, którego dziś można by określić mianem prawdziwego „fightera”. Piłkarz bardzo niebezpieczny, choć często sprawiał wrażenie człowieka, którego gra w zasadzie nie interesuje. Przechadzał się po boisku, ale w momencie kiedy była okazja, żeby piłkę przejąć, potrafił do niej błyskawicznie dopaść sprintem. Obrońcom urywał się z olbrzymią lekkością. Z drugiej strony, jak ścigaliśmy się na 100 metrów, to potrafiłem o kilka metrów zastawić go za plecami. On nie był szybki, ale miał niesamowity start do piłki, na dwóch metrach wyprzedzał rywala o metr. Na skrzydle był Kaziu Cisowski, złota nóżka jak go nazywali. Bardzo szybki i waleczny zawodnik, choć z techniką nie zawsze za pan brat. W pomocy był Mieczysław Szczurek, zawodnik, który był znakomitym playmakerem. Widział wszystko, doskonale podawał, był organizatorem gry, przez niego przechodziła każda akcja. Byli też bracia Wapiennikowe. Adam i Jasiu. Adam był starszy, a Jasiu w moim wieku. W bramce Jurowicz – postać legendarna. Bramkarz, który niejednokrotnie znakomicie bronił w reprezentacji Polski.

W tamtych latach trybuny były bardzo blisko boiska. Czasem, kiedy graliśmy na wyjeździe, bywało tak, że Jurowicz był przez kibiców przezywany. Bardzo się tego bał. Można powiedzieć, że był trochę tchórzem, ale bramkarzem był znakomitym i - co ważne - prawie nigdy nie łapał kontuzji. Giergiel był znakomitym technicznie skrzydłowym. Grał jeszcze Rudolf Patkolo, który, co ciekawe, był zawodnikiem z Węgier. Nie wiem jak to się stało, że trafił do Krakowa. W każdym razie z Wisły przeszedł chyba gdzieś do województwa podkarpackiego. To był bardzo dobry technik.

A trener Kuchynka?

To był Czech. Bardzo dobry trener, który chyba dwa razy miał nas pod opieką.

A jak było z życiem towarzyskim piłkarzy? To była zgrana paczka również poza boiskiem?

Tak, choć można by ją podzielić na kilka grupek. W zależności od wieku, zamiłowania do alkoholu, bo niestety nie była to rzadkość. Cały szereg zawodników lubiło alkohol, trener musiał nad tym czuwać i reagować. Specem od tego był właśnie Kuchynka. Od razu dostrzegał piłkarza, który przesadził poprzedniego dnia z alkoholem, kazał mu ubierać trzy bluzy i biegać dookoła boiska. Niektórzy piłkarze też wspólnie pracowali. Na przykład Cisowski, Kohut, Mordarski i Gracz pracowali razem w konsumach. Siłą rzeczy musieli się jakoś razem trzymać.

Jak grało się w piłkę 60 lat temu? Czy piłkarze mogli liczyć tak jak teraz na gratyfikacje w postaci premii meczowych i za mistrzostwo? Czy piłkarze cieszyli się wysokim prestiżem społecznym?

Jeśli można uznać za wyższy prestiż społeczny to, że ktoś był znany w środowisku, to tak. Bycie piłkarzem pomagało w każdym razie w codziennej egzystencji, na przykład w znalezieniu lepszego zatrudnienia. W 1949r. za mistrzostwo dostawało się kupon na jakieś materiały, albo walizkę skórzaną robioną gdzieś na terenie zakładu karnego, bo wtedy Wisła była już w Gwardyjskich szeregach. Były czasem drobne pieniądze, ale były tak małe, że można o tym zapomnieć.

Mieliśmy jakieś przywileje, korzyści, ułatwienia przy zakupie różnych trudniej dostępnych artykułów. Konsumy na przykład to były przedsiębiorstwa przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych czy Milicji. Mogliśmy się tam zaopatrzyć w jakiś bardziej atrakcyjny towar.

Czyli były jakieś korzyści, ale zdecydowanie nie była to zawodowa piłka.

Nie było zawodowstwa. Dziś trudno sobie wyobrazić drużynę, która nie trenowałby cały czas. Wtedy mieliśmy dwa treningi w tygodniu i mecz w weekend. Dziś są czasem dwa treningi dziennie, jeden przed południem i drugi po południu.

W 49 roku nastąpiła reorganizacja. Wisła zmieniła nazwę na Gwardia.

Tak, w 49 była reorganizacja. Wisła trafiła do zrzeszenia Gwardia, Cracovia na przykład do zrzeszenia „Ogniwo”. To były takie komunalne służby.

A czemu akurat Gwardia?

Ludzie, którzy podejmowali te decyzje, mieli w perspektywie ewentualne korzyści, jakie to za sobą niosło. Zrzeszenie Gwardia było zdecydowanie silniejsze, niż na przykład wspomniane „Ogniwo”.

Jedna z fam głosi, że władza ludowa chciała zrobić na złość Wiśle, która przed wojną była klubem prawicowym.

Możliwe, że jest w tym trochę prawdy. Niemniej jednak, o tym, że Wisła została klubem gwardyjskim, zdecydowali ludzie związani z Białą Gwiazdą, a nie z władzą. Z tego, co ja pamiętam, to takim członkiem zarządu - nawet nie wiem czy nie wiceprezesem - był Stanisław Voigt, który w tym czasie był również w zarządzie Wisły. Cały szereg ludzi jemu podobnych zadecydowało o tym, że Wisła przyłączyła się do pionu gwardyjskiego. Ja oczywiście nie wiem dokładnie, jak to się stało, ale domyślam się, że wynikało to ze swego rodzaju wyrachowania. Z przynależności do pionu gwardyjskiego wynikały po prostu większe korzyści. Gwardia dawała lepsze możliwości rozwoju i wzrostu.

Czy od momentu powstania Gwardii każdy jej piłkarz musiał przyjąć milicyjną legitymację?

Nie, nie. Często było tak, nie tylko w Wiśle, że piłkarze byli zatrudnieni w milicyjnych oddziałach, w milicyjnych biurach, krótko mówiąc byli na milicyjnych etatach.

Wspomniał Pan o reprezentacji. Czy był Pan bliski gry w barwach biało-czerwonych i czemu nigdy się to nie udało?


Miałem troszkę pecha jeżeli chodzi o reprezentację. Dostałem raz powołanie, selekcjonerem był wtedy Michał Matyas. Zgrupowanie odbywało się w Gliwicach, ja niestety się wówczas rozchorowałem i nie mogłem w nim uczestniczyć. Następnej szansy już nie dostałem. Kiedyś było mniej meczów na arenie międzynarodowej niż dziś. Niektórzy przez całą karierę rozgrywali tyle meczów, co grający dzisiaj piłkarze rozgrywają w jednym sezonie. Obecnie są też mecze dla zmienników, piłkarzy z ekstraklasy, dużo większa liczba zawodników ma szansę się pokazać.

Zagrał Pan w wielu meczach derbowych z Cracovią. Któraś z potyczek w sposób szczególny utkwiła panu w pamięci?

Moje wspomnienia są chyba niezbyt prawidłowe, bo zdecydowanie wyraźniej przypominam sobie porażki. Doskonale pamiętam mecz, w którym przegraliśmy z Cracovią u siebie 1:0. Tę jedyną bramkę strzelił garbem Jurek Radoń. Ja go wtedy kryłem, razem wyskoczyliśmy do piłki i tak się złożyło, że jemu ta piłka spadła na plecy i odbiła się prosto do bramki.

Na początku roku były rozgrywane mecze o Puchar Wyzwolenia. Impreza odbywała się co styczeń, były to mecze między Wisłą a Cracovią, raz na stadionie Cracovii, raz u nas. Po każdym meczu był wspólny bankiet. Zresztą wtedy inaczej to wszystko wyglądało. Była taka piękna tradycja, że jak graliśmy na stadionie Cracovii to przebieraliśmy się na naszym obiekcie i razem z kibicami przechodziliśmy na drugą stronę błoń. Dziś piłkarze ten odcinek przemierzają autokarem…

Co Pan robił po zakończeniu kariery? My w książce A. Iwana pt. „Spalony” wyczytaliśmy, że gdy pijany Iwan pobił się z milicjantami w centrum nowej Huty, pomagał mu odkręcać sprawę pułkownik milicji Leszek Snopkowski?

Po zakończeniu kariery byłem we władzach zarządu Wisły i w sekcji piłki nożnej pełniłem funkcje i kierownika i zastępcy kierownika. Poza tym zostałem delegowany przez Wisłę do zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej i byłem tam jakiś czas nawet w prezydium. Jeśli chodzi o Andrzeja Iwana, to byłem tym, który właściwie ściągnął go do Wisły. Jego ojciec był kibicem Wisły i pracował w Hucie Katowice. Od rozmów z nim zaczął się temat gry Iwana dla Wisły. Pamiętam nawet, że pojechałem do Katowic omówić z nim transfer syna. Iwan był wtedy zawodnikiem Wandy Nowa Huta i stamtąd ściągnąłem go do Białej Gwiazdy, gdy jeszcze był juniorem. To był bardzo inteligentny zawodnik, mimo że nie zdobył wyższego wykształcenia. Czasem przesadzał z alkoholem, ale nie chciałbym wchodzić w szczegóły…

BOGNA WILCZYŃSKA

Fragmenty wywiadu. Więcej przeczytasz tutaj:

Źródło: WislaLive.pl

Kronika sportowa (lekkoatletyka)

1945

  • 27-28 października. Miting lekkoatletyczny TS Wisła. Stadion Miejski.
    • Młodzicy.
    • bieg na 60 m: 2. Leszek Snopkowski.
    • bieg na 800 m: 2. Leszek Snopkowski.

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
1947 Finały MP 3 3     1    
1947 Eliminacje MP 2 2          
1948 Ekstraklasa 1 1          
1949 Ekstraklasa 6 6          
1950 Ekstraklasa 15 15          
1951 Ekstraklasa 14 13 1        
1951 Puchar Polski 3 2   1      
1952 Ekstraklasa 10 10          
1952 Puchar Polski 4 4          
1953 Ekstraklasa 22 22          
1954 Ekstraklasa 17 17          
1954 Puchar Polski 8 7   1      
1954 Mecz unieważniony 1 1          
1955 Ekstraklasa 21 21          
1955 Puchar Polski 1 1          
1956 Ekstraklasa 18 18          
1956 Puchar Polski 4 4          
1957 Ekstraklasa 8 8          
1958 Ekstraklasa 16 16          
1959 Ekstraklasa 17 15 2        
1960 Ekstraklasa 17 15 1 1      
1961 Ekstraklasa 2 2          
Razem Ekstraklasa (I) 184 179 4 1      
Puchar Polski (PP) 20 18   2      
Finały MP (FMP) 3 3     1    
Eliminacje MP (EMP) 2 2          
Mecz unieważniony (#P) 1 1          
RAZEM 210 203 4 3 1    

Lista wszystkich spotkań:

Ilość Roz. Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1. (1)EMP1947.06.15WyjazdPolonia Warszawa2-2   
2. (2)EMP1947.06.28DomSzombierki Bytom7-0   
3. (1)FMP1947.11.09WyjazdAKS Chorzów4-1   
4. (2)FMP1947.11.16DomAKS Chorzów3-0  
5. (3)FMP1947.11.30WyjazdWarta Poznań2-5   
6. (1)I1948.05.02WyjazdLegia Warszawa1-4   
7. (2)I1949.04.10DomSzombierki Bytom4-1   
8. (3)I1949.05.22DomLegia Warszawa4-0   
9. (4)I1949.05.26DomCracovia0-1   
10. (5)I1949.05.29WyjazdLechia Gdańsk5-1   
11. (6)I1949.08.06WyjazdLech Poznań1-2   
12. (7)I1949.08.13DomŁKS Łódź5-3   
13. (8)I1950.03.19WyjazdAKS Chorzów3-1   
14. (9)I1950.03.26WyjazdŁKS Łódź0-1   
15. (10)I1950.04.02DomRuch Chorzów3-1   
16. (11)I1950.04.25WyjazdSzombierki Bytom5-0   
17. (12)I1950.05.18DomLegia Warszawa2-1   
18. (13)I1950.05.21WyjazdWarta Poznań2-0   
19. (14)I1950.06.11WyjazdGarbarnia Kraków0-1   
20. (15)I1950.06.22DomCracovia1-0   
21. (16)I1950.06.25DomLech Poznań2-1   
22. (17)I1950.07.02WyjazdPolonia Warszawa1-2   
23. (18)I1950.08.20DomWarta Poznań4-0   
24. (19)I1950.08.27WyjazdRuch Chorzów0-0   
25. (20)I1950.09.10WyjazdCracovia3-1   
26. (21)I1950.11.12WyjazdLegia Warszawa2-0   
27. (22)I1950.11.19WyjazdGórnik Radlin1-2   
28. (23)I1951.03.18WyjazdLech Poznań0-1   
29. (1)PP1951.03.25WyjazdLublinianka Lublin3-0   
30. (24)I1951.04.01WyjazdGórnik Radlin2-2   
31. (25)I1951.05.06WyjazdPolonia Bytom1-0   
32. (2)PP1951.05.13DomWłókniarz Pabianice8-0   
33. (26)I1951.05.20WyjazdCracovia0-0   
34. (27)I1951.06.03DomLegia Warszawa3-1   
35. (28)I1951.06.06WyjazdGarbarnia Kraków3-0   
36. (29)I1951.06.17WyjazdŁKS Łódź1-2   
37. (30)I1951.06.21DomArkonia Szczecin4-0   
38. (31)I1951.06.24DomGórnik Radlin2-1   
39. (32)I1951.07.01WyjazdAKS Chorzów0-2   
40. (33)I1951.07.08DomLech Poznań2-0   
41. (34)I1951.07.15WyjazdLegia Warszawa4-1   
42. (3)PP1951.08.21DomGarbarnia Kraków2-0  
43. (35)I1951.08.25DomŁKS Łódź4-0   
44. (36)I1951.09.29DomGarbarnia Kraków1-1  
45. (37)I1952.08.24DomŁKS Łódź3-0   
46. (38)I1952.08.31WyjazdPolonia Bytom0-2   
47. (39)I1952.09.06WyjazdWawel Kraków2-2   
48. (40)I1952.09.23WyjazdLegia Warszawa0-3   
49. (41)I1952.09.28DomGórnik Radlin2-1   
50. (42)I1952.10.12WyjazdŁKS Łódź0-3   
51. (43)I1952.10.16DomLegia Warszawa2-1   
52. (44)I1952.10.19DomPolonia Bytom1-0   
53. (45)I1952.10.25DomWawel Kraków1-0   
54. (46)I1952.11.02WyjazdGórnik Radlin0-0   
55. (4)PP1952.11.16WyjazdZawisza Bydgoszcz2-1   
56. (5)PP1952.11.23DomWawel Kraków5-0   
57. (6)PP1952.12.07WyjazdLegia II Warszawa0-0   
58. (7)PP1952.12.14WyjazdLegia II Warszawa0-1   
59. (47)I1953.03.15DomGórnik Radlin2-1   
60. (48)I1953.03.22WyjazdWawel Kraków4-1   
61. (49)I1953.03.29DomGwardia Warszawa2-1   
62. (50)I1953.04.12WyjazdCracovia2-4   
63. (51)I1953.04.19DomLech Poznań1-0   
64. (52)I1953.05.17DomPolonia Bytom4-1   
65. (53)I1953.05.24WyjazdLegia Warszawa0-0   
66. (54)I1953.05.30DomLechia Gdańsk2-1   
67. (55)I1953.06.07WyjazdAKS Chorzów3-0   
68. (56)I1953.06.13DomOdra Opole3-1   
69. (57)I1953.06.21WyjazdRuch Chorzów0-4   
70. (58)I1953.07.26WyjazdLech Poznań0-0   
71. (59)I1953.08.02WyjazdOdra Opole1-1   
72. (60)I1953.08.08WyjazdGórnik Radlin2-1   
73. (61)I1953.08.15DomWawel Kraków1-2   
74. (62)I1953.08.19DomLegia Warszawa2-1   
75. (63)I1953.08.30DomRuch Chorzów0-2   
76. (64)I1953.09.27WyjazdLechia Gdańsk0-1   
77. (65)I1953.10.01WyjazdGwardia Warszawa0-1   
78. (66)I1953.10.04WyjazdPolonia Bytom0-4   
79. (67)I1953.10.08DomCracovia3-0   
80. (68)I1953.11.08DomAKS Chorzów3-2   
81. (8)PP1953.11.15WyjazdDąbski Kraków7-0   
82. (9)PP1953.11.22DomPolonia Warszawa0-0   
83. (10)PP1953.11.29WyjazdPolonia Warszawa1-0   
84. (69)I1954.03.28DomGórnik Radlin0-1   
85. (70)I1954.04.04WyjazdRuch Chorzów0-1   
86. (11)PP1954.04.25DomPolonia Bytom3-2  
87. (12)PP1954.05.23DomSzombierki Bytom2-0   
88. (71)I1954.05.26DomLegia Warszawa2-1   
89. (72)I1954.05.30WyjazdPolonia Bydgoszcz1-0   
90. (73)I1954.06.06DomŁKS Łódź2-0   
91. (74)I1954.06.13WyjazdPolonia Bytom0-2   
92. (75)I1954.06.17DomAKS Chorzów1-2   
93. (76)I1954.06.20WyjazdCracovia1-1   
94. (13)PP1954.07.18WyjazdZagłębie Sosnowiec2-1   
95. (14)PP1954.07.25WyjazdGwardia Warszawa0-0   
96. (77)I #P1954.09.05DomRuch Chorzów2-1   
97. (15)PP1954.09.09WyjazdGwardia Warszawa1-3   
98. (78)I1954.09.19WyjazdLegia Warszawa0-1   
99. (79)I1954.10.10WyjazdŁKS Łódź0-1   
100. (80)I1954.10.17DomPolonia Bytom2-2   
101. (81/77)I1954.10.24DomRuch Chorzów1-0   
102. (82)I1954.10.31DomCracovia0-0   
103. (83)I1954.11.07WyjazdAKS Chorzów1-1   
104. (84)I1954.11.14WyjazdGórnik Radlin1-3   
105. (85)I1954.11.21WyjazdGwardia Warszawa0-1   
106. (86)I1954.11.28DomLech Poznań3-0   
107. (87)I1955.03.20WyjazdŁKS Łódź0-1   
108. (88)I1955.03.27DomLegia Warszawa0-3   
109. (89)I1955.04.03WyjazdZagłębie Sosnowiec0-1   
110. (90)I1955.04.17DomPolonia Bydgoszcz2-0   
111. (91)I1955.04.24WyjazdGarbarnia Kraków1-0   
112. (16)PP1955.04.28DomLechia Gdańsk0-1   
113. (92)I1955.05.15DomLechia Gdańsk1-3   
114. (93)I1955.06.05DomRuch Chorzów6-2   
115. (94)I1955.06.09WyjazdGórnik Radlin2-1   
116. (95)I1955.06.12DomLech Poznań3-1   
117. (96)I1955.06.19WyjazdGwardia Warszawa0-3   
118. (97)I1955.08.17WyjazdPolonia Bydgoszcz1-0   
119. (98)I1955.08.21DomŁKS Łódź1-1   
120. (99)I1955.08.28WyjazdLegia Warszawa0-2   
121. (100)I1955.09.04DomZagłębie Sosnowiec0-0   
122. (101)I1955.09.24DomGarbarnia Kraków0-3   
123. (102)I1955.10.02WyjazdPolonia Bytom2-0   
124. (103)I1955.10.09WyjazdLechia Gdańsk1-2   
125. (104)I1955.10.16DomGwardia Warszawa1-0   
126. (105)I1955.11.06DomGórnik Radlin1-0   
127. (106)I1955.11.13WyjazdLech Poznań1-3   
128. (17)PP1955.11.20DomCracovia3-1   
129. (107)I1955.11.27WyjazdRuch Chorzów0-3   
130. (18)PP1956.03.11DomKKS Kluczbork3-1   
131. (108)I1956.03.18DomPolonia Bydgoszcz2-0   
132. (109)I1956.03.25WyjazdRuch Chorzów1-1   
133. (110)I1956.04.08DomLegia Warszawa2-0   
134. (111)I1956.04.15WyjazdGarbarnia Kraków1-1   
135. (112)I1956.04.22DomŁKS Łódź2-0   
136. (113)I1956.04.29WyjazdZagłębie Sosnowiec2-1   
137. (114)I1956.05.06DomGórnik Zabrze7-1   
138. (115)I1956.05.20WyjazdLech Poznań1-1   
139. (19)PP1956.05.24DomPolonia Bytom4-2   
140. (116)I1956.05.27WyjazdOdra Opole0-1   
141. (117)I1956.06.03DomLechia Gdańsk0-1   
142. (20)PP1956.06.13DomGórnik Zabrze2-3   
143. (118)I1956.06.17WyjazdGwardia Warszawa0-0   
144. (119)I1956.08.05WyjazdPolonia Bydgoszcz0-2   
145. (120)I1956.08.12DomRuch Chorzów1-2   
146. (121)I1956.08.19WyjazdLegia Warszawa0-12   
147. (122)I1956.09.02DomGarbarnia Kraków8-3   
148. (123)I1956.09.09WyjazdŁKS Łódź2-0   
149. (124)I1956.09.16DomZagłębie Sosnowiec6-0   
150. (125)I1956.09.23WyjazdGórnik Zabrze0-2   
151. (126)I1957.04.07WyjazdRuch Chorzów2-0   
152. (127)I1957.04.14DomOdra Opole2-3   
153. (128)I1957.05.12DomGórnik Zabrze1-1   
154. (129)I1957.05.26WyjazdLechia Gdańsk0-0   
155. (130)I1957.05.30WyjazdPolonia Bytom2-4   
156. (131)I1957.06.02DomLegia Warszawa2-2   
157. (132)I1957.11.10WyjazdZagłębie Sosnowiec0-1   
158. (133)I1957.11.17WyjazdGórnik Radlin0-4   
159. (134)I1958.04.27WyjazdGwardia Warszawa2-4   
160. (135)I1958.05.04WyjazdLechia Gdańsk0-2   
161. (136)I1958.06.04DomLegia Warszawa2-1   
162. (137)I1958.06.08WyjazdGórnik Zabrze4-3   
163. (138)I1958.06.15WyjazdRuch Chorzów0-2   
164. (139)I1958.07.20DomPolonia Bydgoszcz4-2   
165. (140)I1958.07.27WyjazdPolonia Bytom1-5   
166. (141)I1958.08.02DomZagłębie Sosnowiec4-3   
167. (142)I1958.08.10WyjazdOdra Opole1-2   
168. (143)I1958.08.14WyjazdCracovia1-1   
169. (144)I1958.08.17DomGwardia Warszawa3-0   
170. (145)I1958.08.24DomLechia Gdańsk2-1   
171. (146)I1958.09.07WyjazdŁKS Łódź0-5   
172. (47)I1958.10.12WyjazdLegia Warszawa0-4   
173. (148)I1958.10.19DomGórnik Zabrze3-3   
174. (149)I1958.10.26DomRuch Chorzów3-0   
175. (150)I1959.03.22DomGórnik Radlin1-1   
176. (151)I1959.04.05DomGwardia Warszawa1-2  
177. (152)I1959.04.12WyjazdGórnik Zabrze0-4   
178. (153)I1959.04.19DomPogoń Szczecin4-0   
179. (154)I1959.04.26WyjazdCracovia1-0   
180. (155)I1959.05.03DomLechia Gdańsk2-0   
181. (156)I1959.05.10WyjazdPolonia Bytom0-4   
182. (157)I1959.05.24DomLegia Warszawa2-2   
183. (158)I1959.06.06WyjazdŁKS Łódź0-2   
184. (159)I1959.06.14DomRuch Chorzów2-2   
185. (160)I1959.08.01DomPolonia Bydgoszcz4-0   
186. (161)I1959.08.08WyjazdGórnik Radlin3-1   
187. (162)I1959.08.13WyjazdGwardia Warszawa1-1   
188. (163)I1959.09.06DomGórnik Zabrze1-3   
189. (164)I1959.09.09WyjazdPogoń Szczecin3-0   
190. (165)I1959.09.13DomCracovia2-3   
191. (166)I1959.10.25WyjazdLegia Warszawa3-1  
192. (167)I1960.03.13WyjazdGwardia Warszawa2-0   
193. (168)I1960.03.20DomPogoń Szczecin2-2   
194. (169)I1960.03.27WyjazdPolonia Bytom2-2   
195. (170)I1960.04.03DomPolonia Bydgoszcz2-0   
196. (171)I1960.05.08WyjazdGórnik Zabrze0-4   
197. (172)I1960.05.15DomLechia Gdańsk2-1   
198. (173)I1960.05.22WyjazdLegia Warszawa1-1   
199. (174)I1960.06.04WyjazdŁKS Łódź1-2  
200. (175)I1960.06.12DomRuch Chorzów1-2   
201. (176)I1960.06.19DomGwardia Warszawa0-0  
202. (177)I1960.07.24WyjazdPogoń Szczecin5-0   
203. (178)I1960.08.07WyjazdPolonia Bydgoszcz0-0   
204. (179)I1960.09.25DomLegia Warszawa2-1   
205. (180)I1960.10.02WyjazdZagłębie Sosnowiec2-1   
206. (181)I1960.10.09DomGórnik Zabrze1-4   
207. (182)I1960.10.16DomOdra Opole1-3   
208. (183)I1960.10.30WyjazdRuch Chorzów1-2   
209. (184)I1961.03.19WyjazdPolonia Bytom0-3   
210. (185)I1961.03.26DomLechia Gdańsk1-1   

Źródła

Na podstawie:

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1959, nr 110 (13 V) nr 4320

‎‎

Jak nas poinformował wiceprezes TS Wisła mgr M. Kogutek kapitan związkowy Cz. Krug, powołał dodatkowo na zgrupowanie kadry piłkarskiej Leszka Snopkowskiego.

Snopkowski ma 32 lata 1945 roku gra w piłkę, wychowankiem TS Wisła i w obecnym sezonie przeżywa renesans formy. Podczas ostatnich spotkań z Pogonią, Cracovią, Lechią obserwatorzy kapitana związkowego donieśli do Warszawy o

doskonałej formie tego zawodnika. Jednak dopiero po meczu z Polonią w Bytomiu p. Krug zdecydował się na po­ wołanie Snopkowskiego do kadry.

Gratulując tego wyróżnienia informujemy sympatyków piłkarstwa, że Leszek Snopkowski to nie tylko wzór sportowca, ale z zawodu magister praw i sumienny — co niestety rzadko u piłkarzy się zdarza — pracownik.

Gazeta Krakowska. 1968, nr 145 (19 VI) nr 6322

Dawniej piłkarz—obecnie działacz

Kierownikiem turnieju drużyn niezrzeszonych jest MGR LESZEK SNOPKOWSKI. Kibicom futbolu krakowskiego nie jest obce to nazwisko. Mgr Snopkowski pełnił przez kilka lat funkcję kapitana ligowej drużyny Wisły gdy grali w tej drużynie: Jurowicz, Legutko, Szczurek, Kohut. Gracz i inni. Pierwszy ligowy mecz, mgr Snopkowski zagrał we Wiśle w 1946 r. z Polonią w Warszawie. Karierę piłkarską zakończył w 1961 r. Od dwóch lat pracuje społecznie, poświęcając swój czas wychowaniu młodzieży piłkarskiej. Od dwóch lat jest kierownikiem organizowanego przez GTS -Wisła i „Gazetę” turnieju drużyn niezrzeszonych. Jak wynika z jego wypowiedzi z ubiegłorocznego turnieju do notesów trenerów i instruktorów klubu trafiło kilkudziesięciu utalentowanych chłopców. W tym roku wyniki na tym odcinku będą jeszcze lepsze, już obecnie uwagę trenerów zwróciło ponad stu chłopców. Po zakończeniu turnieju 150 chłopców będzie mogło przebywać na półkoloniach piłkarskich Wisły. Istnieje również projekt by stworzyć z drużyn biorących udział w turnieju ligę trampkarską Wisły. By chłopcy nadal mieli okazję do zmierzenia sił

Galeria

Powrót Legend Wisły Kraków

Prawdziwy Wiślak – Leszek Snopkowski

Data publikacji: 20-02-2012 17:10

W rundzie wiosennej sezonu 2011/2012 będzie mieć miejsce kontynuacja „Powrotu legend na stadion Białej Gwiazdy”. Istotną rolę w tworzeniu historii krakowskiej Wisły miał Leszek Snopkowski – Wiślak z krwi i kości, żelazny i niezawodny piłkarz, który usilnie utrudniał życie rywalom drużyny z Reymonta. Fot. Historia Wisły Fot. Historia Wisły

Leszek Franciszek Snopkowski urodził się 13 stycznia 1928 roku w Krakowie w rodzinie szewca. Jest prawnikiem, absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z zawodu był milicjantem, służył także w MO aż do emerytury, gdzie wypracował stopień pułkownika. Po zakończeniu piłkarskiej kariery poświecił się Wiśle jako działacz klubowy. Obecnie wraz z kolegami tworzy Radę Seniorów klubu TS Wisła.

Legendę Białej Gwiazdy miłością do Wisły zaraził ojciec, który od najmłodszych lat zabierał syna na mecze „Czerwonych”. Do dziś pan Leszek wspomina jubileuszowy mecz z Chelsea, który miał miejsce w maju 1936 roku, a także niezwykłą atmosferę na trybunach oraz wspaniałego zwycięskiego gola strzelonego przez Antoniego Łykę.

Pierwsze piłkarskie kroki stawiał, podobnie jak większość piłkarzy, na krakowskich Błoniach. Od początku widać było, że miał nieprzeciętne zdolności i smykałkę do piłki. Swoje plany wiązał od zawsze z drużyną z Reymonta, w której występował od 1944 do 1961, będąc jej wychowankiem.

Marzenia o grze z białą gwiazdą na piersi przerwała wojna. Czas ten spędził obserwując zmagania piłkarzy Wisły w konspiracyjnych rozgrywkach ligowych. Sam koszulkę drużyny spod Wawelu założył dopiero po wojnie. Debiut w pierwszej drużynie zaliczył w wieku 18 lat w 1946 roku, choć nie było mu łatwo wywalczyć miejsce w podstawowej jedenastce. Konkurencja wówczas w drużynie Wisły była ogromna, a na każdej pozycji trenerzy mieli pełnowartościowych dublerów.

Z zespołem Białej Gwiazdy wywalczył dwa mistrzostwa Polski – w 1949 oraz 1950 roku. W drużynie Wisły rozegrał 185 spotkań ligowych. Na swom koncie ma również występy w reprezentacji Krakowa.

Ciekawy jest fakt, iż trenerzy Wisły ustawiali go na rozmaitych pozycjach, począwszy od ataku, przez pomoc, aż do obrony. Na każdej z wymienionych pozycji spisywał się znakomicie, będąc niezawodnym graczem. Nie był wysokim piłkarzem, mierzył bowiem 173 cm, ale prezentował dobre warunki fizyczne i imponował szybkością. Zasłynął z nienagannego krycia rywali Wisły. Ponadto był pracowity, waleczny i bardzo zdyscyplinowany.

W 1953 roku wybrano go kapitanem Wisły i funkcję tę pełnił do końca kariery, czyli do 1961 roku. Z opaską kapitana prowadził Białą Gwiazdę w meczu z Vasasem Budapeszt z okazji otwarcia stadionu Wisły w latach 50-tych.

W ślad za panem Leszkiem poszedł syn Ryszard oraz wnuk – Sebastian. Syn występował w rezerwach Białej Gwiazdy, a po zakończeniu piłkarskiej kariery szkolił młodzież w Cracovii. Podobnie było z wnukiem, który przygodę z futbolówkę zaczynał w klubie z Reymonta, a swoje umiejętności rozwijał w drużynie rywala zza Błoń.

K. Kawula
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Zdjęcia

Przed rozpoczęciem meczu z Koroną 2012.02.26, Leszek Snopkowski został uhonorowany tytułem Wiślackiej Legendy.

Linki do wybranych publikacji

92. rocznica urodzin Leszka Snopkowskiego

Leszek Snopkowski urodził się 13 stycznia 1928 roku w rodzinie krakowskiego szewca, Antoniego. I to właśnie ojciec zaraził go miłością do Wisły, zabierając go od dziecięcych lat na mecze „Czerwonych”. Mimo młodego ówcześnie wieku, do końca życia pamiętał jubileuszowy mecz z Chelsea rozegrany w maju 1936 roku, atmosferę panującą na stadionie i zwycięskiego gola strzelonego z karnego przez Antoniego Łykę.


13.01.2020r.

HistoriaWisly.pl/J.Żmijewska


Snopkowski pierwsze futbolowe kroki stawiał, podobnie jak jego rówieśnicy w tym czasie, na krakowskich Błoniach. Ponieważ miał „smykałkę do piłki” myślał już wtedy poważnie o Wiśle. Te marzenia przerwał wybuch wojny. Niespokojny wojenny czas przeżył w Krakowie, przypatrując się grze piłkarzy Wisły w półkonspiracyjnych rozgrywkach okupacyjnych. Sam koszulkę z białą gwiazdą na piersi włożył dopiero po wojnie. Debiut w pierwszej drużynie zaliczył w wieku 18 lat - w 1946 r. - choć musiało minąć parę lat nim na stałe wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce. Nie było w tym nic dziwnego, bo konkurentów do gry miał nie byle jakich. Wisła była przecież najlepszą drużyną powojennych lat i w zasadzie na każdej pozycji miała pełnowartościowych dublerów. Trenerzy musieli widzieć w nim spory talent skoro w następnym sezonie (1947 r.) aż trzykrotnie grał w meczach towarzyskich z Cracovią, w finałach MP zagrał też trzykrotnie (na cztery rozegrane przez Wisłę mecze). Występował wówczas na pozycji bocznego pomocnika. W jednym z tych spotkań z AKS (1947.11.16 3:0) strzelił swoją debiutancką bramkę w barwach Wisły. Jak się potem okazało była to jedyna bramka strzelona przez Snopkowskiego w spotkaniach o punkty. W całej swojej wiślackiej karierze zdobył zaledwie parę bramek (wliczając w to gry towarzyskie - ostatnią w 1959 r. z karnego w towarzyskim meczu z Újpesti TE (1:1).

Charakterystyczne było to, że w pierwszych latach poważnej piłkarskiej kariery trenerzy wystawiali go na najróżniejszych pozycjach w drużynie: od ataku (zaczynał jako prawoskrzydłowy), przez pomoc do obrony. Snopkowski nie był zbyt wysoki, mierzył zaledwie 173 cm wzrostu, ale miał dobre warunki fizyczne i imponował szybkością. Słynął z znakomitego krycia napastników wiślackich rywali. Jeśli dodamy do tego dobrą technikę użytkową, pracowitość i waleczność, nie może dziwić fakt, że kolejni trenerzy Wisły coraz częściej wystawiali go do gry w podstawowym składzie.

Przed ligowym sezonem 1948 r. widziano go w szerokiej 18-osobowej kadrze drużyny jako pomocnika, choć trzeba przyznać, że trenerzy po w sumie udanym minionym sezonie nie dawali mu zbyt wielu szans na grę. W lidze bowiem wystąpił zaledwie raz, w przegranym z Legią wiosennym pojedynku 1:4. Pamiętny baraż mistrzowski z grudnia 1948 r. między Wisłą a Cracovią na stadionie Garbarni przeżył jeszcze jako rezerwowy.

W następnym, już mistrzowskim sezonie, zagrał niewiele więcej, bo sześciokrotnie. Charakterystyczne, że grywał wtedy głównie na obronie. Sezon kończył jednak w roli skrajnego pomocnika w grach towarzyskich. W tym też sezonie wystąpił po raz pierwszy w meczu mistrzowskim w wielkich Derbach Krakowa. „Żeby nie używać górnolotnych słów, był to dla mnie zaszczyt. Gra z Jerzym Jurowiczem, Mieczysławem Graczem, Józefem Kohutem, Mieczysławem Rupą, braćmi Adamem i Janem Wapiennikami, choć młodszy z nich był zaledwie o pół roku ode mnie starszy, Władysławem Giergielem, Józefem Mamoniem stała się dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Wszedłem przecież do bardzo zgranej paczki, choć w czasie meczu nieraz można było dojść do innego wniosku, bo piłkarze wzajemnie się opieprzali w sposób typowy dla chłopaków z Kazimierza, czasami na boisku dochodziło nawet do bitki, ale po meczu szybko się godzili, szczególnie, kiedy odnieśliśmy zwycięstwo. - Mnie nazywali "studencikiem", bo w tym okresie - od 1947 r. do 1952 r. - studiowałem prawo” – wspominał po latach.

W pierwszych powojennych latach grę w piłkę łączył ze studiami prawniczymi na UJ z jednakowym powodzeniem. O rosnącej roli w drużynie Wisły świadczył fakt, że w 1953 r. wybrano go kapitanem Wisły i funkcję tę sprawował do końca swej wiślackiej kariery w 1961 r. Jako kapitan Wisły prowadził drużynę w meczu z Vasasem Budapeszt przy okazji otwarcia nowego stadionu Wisły w 1953 r. Rok 1953 był wyjątkowy w jego karierze piłkarskiej, gdyż po raz jedyny rozegrał wszystkie mecze ligowe w Wiśle.

Na przełomie lat 40-tych i 50-tych Wisła była najlepszą drużyną w Polsce. Potem było już gorzej, choć za jego piłkarskiej kariery Wisła nigdy nie spadła z ligi. W latach pięćdziesiątych specjalnością Snopkowskiego było krycie najgroźniejszych napastników rywali. I z tego zadania defensor-pomocnik Wisły wywiązywał się znakomicie, a trzeba dodać, że grywał wówczas przeciwko nie byle jakim piłkarzom, asom polskiego futbolu: Cieślikowi, Kempnemu, Pohlowi, Brychczemu i innym znakomitym napastnikom. Trzeba dodać, że Snopkowski należał do zawodników grających równo przez cały sezon. A był to poziom gry z reguły więcej niż przyzwoity. Jako piłkarz, często od „czarnej roboty” nie był zbyt widoczny na boisku, ale jego pracę w destrukcji doceniano przez cały okres jego wiślackiej kariery. Nawet gdy Wisła przegrywała, co w drugiej połowie lata pięćdziesiątych zdarzało się niestety coraz częściej, Snopkowski często należał do tych, których chwalono za grę, a nie ganiono.

Nie wszystkie mecze mógł oczywiście zaliczyć do udanych w swojej karierze. Do piłkarskich wpadek, i to jakich, należy kompromitująca porażka ligowa z Legią w Warszawie w 1956 r. Najwyższa ligowa porażka Wisły w jej historii: 0:12! Jak by nie tłumaczyć przyczyny tej porażki: brakiem właściwej mobilizacji, kontuzją Motka czy zmęczeniem „młodzieżowców” po meczach reprezentacyjnych - był to wstyd. Jak wspominał potem Snopkowski, który grał wówczas na stoperze: „rywalowi udawało się wszystko, nam nic”.

Kapitan Wisły tak oceniał po latach to spotkanie: „pojechaliśmy do stolicy zbyt rozluźnieni; trener Artur Woźniak też był optymistą i pewnie brakło nam większej mobilizacji. Nie zaczęło się źle, toczyliśmy wyrównaną walkę, ale w 10 min obrońca Mahselli sfaulował Mariana Morka. Ten ze stłuczonym obojczykiem już tylko statystował na boisku. Ówczesne przepisy nie zezwalały na zmianę choćby jednego zawodnika, graliśmy praktycznie w dziesiątkę. A Legia, to się zdarza, akurat miała dzień szczęścia, ile strzałów, tyle goli. Nasz bramkarz Stanisław Kalisz miał słabszy dzień. Koledzy z obrony, Fryderyk Monica i Władysław Kawula, grali kilka dni wcześniej mecz reprezentacji młodzieżowej Polski i CSRS i na pewno byli zmęczeni. Jako stoper też nie byłem bez winy. Do przerwy przegrywaliśmy już 0:5. Trener powiedział nam, by się nie przejmować, tylko strzelić sześć goli i wygrać mecz!”. Gole po przerwie strzelała jednak nadal tylko Legia.

W sumie w barwach Wisły w meczach mistrzowskich, pucharowych i towarzyskich Snopkowski wystąpił ponad 500 razy!

Po zakończeniu kariery piłkarskiej dalej poświęcał swój czas Wiśle jako działacz klubowy, a także członek Rady Seniorów TS Wisła. W lutym 2012 roku otrzymał status „Wiślackiej Legendy”, a jego koszulka zawisła pod dachem Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana.

Leszek Snopkowski zmarł 1 stycznia 2015. Pochowany został na krakowskim cmentarzu Batowickim.


Źródło: wisla.krakow.pl

Nieubłagana śmierć

Zmarł Leszek Snopkowski

Data publikacji: 5 stycznia 2015

Nie żyje Leszek Snopkowski – legendarny piłkarz Białej Gwiazdy, który przez całą karierę związany był wyłącznie z klubem z Reymonta 22.

Snopkowski był wychowankiem Wisły Kraków, w I zespole występował w latach 1947-1961, a od 1953 roku był jego kapitanem. Rozegrał dla Wisły ogółem 210 spotkań. W sezonach 1949 i 1950 sięgnął z nią po mistrzostwa Polski.

W lutym 2012 roku Leszek Snopkowski otrzymał status „Wiślackiej Legendy”, a jego koszulka zawisła pod dachem Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana.

Rodzinie Zmarłego wyrazy głębokiego współczucia składają Zarząd Wisły Kraków, piłkarze, trenerzy oraz wszyscy pracownicy klubu.

Cześć Jego Pamięci!

Źródło: tswisla.pl

Pożegnaliśmy śp. Leszka Snopkowskiego

09-01-2015 14:04

Dzisiaj na krakowskim cmentarzu w Batowicach pożegnaliśmy legendarnego piłkarza Białej Gwiazdy - Leszka Snopkowskiego.

Leszek Snopkowski był wychowankiem Wisły Kraków, w I zespole występował w latach 1947-1961, a od 1953 roku był jego kapitanem. Rozegrał dla Wisły ogółem 210 spotkań. Z drużyną Białej Gwiazdy wywalczył dwa mistrzostwa Polski – w 1949 oraz 1950 roku. Miłość do Wisły i futbolu wyniósł z domu rodzinnego, ojciec od najmłodszych lat zabierał syna na mecze „Czerwonych”.

Po zakończeniu piłkarskiej kariery Leszek Snopkowski poświęcił się Wiśle jako działacz klubowy. Wraz z kolegami tworzył Radę Seniorów klubu TS Wisła. W lutym 2012 roku otrzymał status „Wiślackiej Legendy”, a jego koszulka zawisła pod dachem Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana.

W pogrzebie Leszka Snopkowskiego uczestniczyły liczne delegacje, w tym ta wiślacka, w której udział wzięli Robert Gaszyński, Zdzisław Kapka, Adam Musiał, Kazimierz Kmiecik, Maks Michalczak. Podczas ceremonii pożegnania honory Zmarłemu oddał poczet sztandarowy TS Wisła.

Niech spoczywa w spokoju.

A. Koprowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Wspomnienia w mediach

Requiescat in pace

Grób Leszka Snopkowskiego na Cmentarzu Batowickim, lipiec 2016.