Lucyna Kwaśniewska

Z Historia Wisły

Lucyna Kwaśniewska
Informacje o zawodniczce
narodowość Polska
nazwisko panieńskie Kuśnierz
urodzona 1961, Kraków
wzrost 179 cm
pozycja skrzydłowa
osiągnięcia seniorskie 1. miejsce Mistrzostw Polski 1982, 1984
1. miejsce Pucharu Belgii 1995
2. miejsce Mistrzostw Polski 1976, 1977, 1981, 1985
2. miejsce Mistrzostw Niemiec 1989
2. miejsce Mistrzostw Belgii 1987, 1995
2. miejsce Pucharu Polski 1984
3. miejsce Pucharu Polski 1975
4. miejsce Mistrzostw Polski 1978, 1980, 1999
4. miejsce Mistrzostw Belgii 1994
5. miejsce Mistrzostw Polski 1975
5. miejsce Mistrzostw Belgii 1992
6. miejsce Mistrzostw Polski 2000
6. miejsce Mistrzostw Belgii 1993, 1997
7. miejsce Mistrzostw Polski 1986
8. miejsce Mistrzostw Belgii 1996
8. miejsce Mistrzostw Polski 1979, 1998
9. miejsce Mistrzostw Europy 1983
10. miejsce Mistrzostw Polski 2001
11. miejsce Mistrzostw Świata 1978
półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów 1978
ćwierćfinał PZP 1977
awans do I ligi 1974
Kariera klubowa
Sezon Drużyna
1970-1973 Wisła Kraków (grupy młodzieżowe)
1973-1974 Wisła Kraków (II liga)
1974-1986 Wisła Kraków (I liga)
1986-1987 Kortrijk (Belgia, Division of Honour – ekstraklasa)
1988-1989 Bayer Lohhof (Niemcy, 1. Bundesliga)
1989-1990 Kortrijk (Belgia, Division of Honour)
1990-1997 Dauphines Charleroi (Belgia, Division of Honour)
1997-2001 Wisła Solidex Kraków (Seria A)
W przygotowaniu materiałów pomaga
serwis sportkrakowski.pl

Lucyna Kwaśniewska, siatkarka, wychowanka Wisły, którą reprezentowała do 1986 r. i w latach 1997-2001. Urodziła się w 1960 r.

  • W latach 70. i 80. rozegrała 276 meczów w reprezentacji Polski seniorek, w latach 70. występowała w reprezentacji juniorek.
  • W oficjalnym meczu w barwach Białej Gwiazdy zadebiutowała w wieku 13 lat, podczas turnieju „O Srebrną Siatkę”.
  • Jedna z wielu wiślackich wychowanek Wandy Tumidajewicz i Romany Karolczyk, które zostały świetnymi siatkarkami.
  • W sezonie 1981/82 została wybrano do najlepszej „6” sezonu wg dziennika sportowego „Tempo”.
  • W dwóch ostatnich sezonach kariery występowała również jako libero.
  • W sezonie 1982/83 pauzowała ze względu na urlop macierzyński. Ma córkę, Katarzynę, która krótko trenowała siatkówkę i koszykówkę w Belgii.
  • Jej mąż, Maciej Kwaśniewski był lekkoatletą Wisły.
  • W zawodach międzyszkolnych występowała także w wielu dyscyplinach lekkoatletycznych.
  • W 1985 roku otrzymała puchar katowickiego "Sportu" za 1 miejsce w plebiscycie na najlepszą zawodniczkę sezonu 1984/1985.
  • W sezonie 1987/88 pauzowała wskutek karencji.


W przygotowaniu materiałów siatkarskich pomaga serwis: sportkrakowski.pl

Spis treści

Kwaśniewska kończy karierę

2001-03-31

Drużyna siatkarek Wisły Kraków, po spadku z serii A do serii B I ligi, zostanie odmłodzona. Z zespołu odchodzi najstarsza siatkarka w polskiej lidze zawodniczka - Lucyna Kwaśniewska, która postanowiła zakończyć sportową karierę.

- Odchodzę z Wisły z własnej woli, bo w minionym sezonie doznałam poważnej kontuzji nogi i teraz muszę poddać się operacji - powiedziała Lucyna Kwaśniewska. - Zresztą czas zakończyć sportową karierę. Mam już 41 lat. Byłam najstarszą zawodniczką w I lidze.

Lucyna Kwaśniewska przez 30 lat grała w siatkówkę. W kraju broniła barw tylko Wisły. Ponadto przez 11 lat występowała w drużynach niemieckich i belgijskich. W reprezentacji Polski rozegrała 276 spotkań.

Źródło: Gazeta Krakowska

288 4

  • 1986: „Dziennik Polski” nr 232 L. Kwaśniewska zawieszona przez GTS.

Kącik poetycki

Na Lucynę K.


Przeniósł się w czasie Sarmata
Ażeby tylko być przy niej
Blednie uroda Miss Świata
Przy tej Kwaśniewskiej Lucynie.

— Dariusz Zastawny, Stuletnia nasza historia, czyli Wisła Kraków, Biała Gwiazda w słów orszaku i obrazkach



Relacje prasowe

Gazeta Krakowska. 1983, nr 248 (20 X) nr 10817

Żegnaj reprezentacjo, witaj Kasiu!

— Czy minął już szok po mistrzostwach Europy? — pytam siatkarkę krakowskiej Wisły, reprezentantkę LUCYNĘ KWAŚNIEWSKĄ — Rzeczywiście, to był dla mnie i dla moich koleżanek szok. Jechałyśmy na mistrzostwa Europy do NRD z przekonaniem, że medal brązowy zdobędziemy n« pewno. Marzyło nam się nawet „srebro”, które dawało prawo występu na Olimpiadzie w Los Angeles Tymczasem zajęłyśmy dopiero dziewiąte miejsce, najgorsze w historii występów naszej drużyny narodowej siatkarek w tego typu imprezie. Marzenia prysnęły jak bańka mydlana i było to bardzo przykre przeżycie.

— Jakie były przyczyny tego niepowodzenia? — Było ich kilka. Byłyśmy chyba zbyt pewne siebie, zbyt uwierzyłyśmy w swe możliwości. To nas trochę zgubiło, zwłaszcza w pierwszym meczu, zresztą jak się później okazało, decydującym o naszej wręcz klęsce. Na inaugurację przegrałyśmy z drużyną RFN, z którą dotąd łatwo wygrywałyśmy. Byłyśmy zbyt pewne zwycięstwa.

Później pokonałyśmy Francuzki, Me najbardziej dramatycznym meczem dla mnie podczas mistrzostw Europy był pojedynek z Bułgarkami. Musiałyśmy wygrać 3 :0, aby znaleźć się w finale. W kalendarzyku wpisałam sobie pod tą datą: „Mecz życia”.

Niestety, wygrałyśmy tylko 3 : 2.

Po utracie pierwszego seta, który już zadecydował o naszej klęsce, grałyśmy dalej — plącząc. Dziwna to byłą scena: drużyna, która wygrała, schodziła z boiska zapłakana. Nigdy nie zapomnę tamtego dnia.

— Czy naszą drużynę naprawdę było stać na medal? Czy nie wmówiono wam, że jesteście już potęgą europejską? — Trudno mi odpowiedzieć na to pierwsze pytanie, ale sądzę, że przynajmniej w finale powinnyśmy się znaleźć. Miałyśmy rzeczywiście niezłą drużynę. Do mistrzostw zostałyśmy dobrze przygotowane z jednym jednak zastrzeżeniem. Miałyśmy za mało sprawdzianów w silnej międzynarodowej obsadzie. I to byłaby kolejna przyczyna naszego niepowodzenia. Niemki, Bułgarki, a także inne reprezentacje startowały w licznych turniejach, my grałyśmy natomiast sparringi ze słabymi przeciwniczkami. Na przykład w ostatnich meczach przed wyjazdem na mistrzostwa spotkałyśmy się z Gedanią i Czarnymi Słupsk.

— Polscy siatkarze w trudnych dla nich i decydujących momentach potrafili się zmobilizować i wygrywali, natomiast nasza drużyna żeńska wykazy­ wała bardzo słabą odporność psychiczną. Mając już prawie wygranego seta nie potrafiła utrzymać przewagi, zdobyć decydującego punktu i przegrywała.

— Tak było, zwłaszcza młodsze zawodniczki traciły spokój, opanowanie w trudnych, decydujących momentach. Moim zdaniem Wynikało to także z tego, że grałyśmy zbyt rzadko w turniejach międzynarodowych. Zabrakło więc, zwłaszcza debiutantkom, rutyny, doświadczenia, choćby obycia z atmosferą dużych zawodów.

— Czy jest pani zadowolona ze swojej gry? — Nie, grałam poniżej swych możliwości. Pewnym usprawiedliwieniem jest fakt, że z powodu. urlopu macierzyńskiego nie występowałam cały poprzedni sezon w lidze. W dwa miesiące po urodzeniu dziecka rozpoczęłam treningi z kadrą. To był dla mnie bardzo trudny okres. Maleńkie, bo dwumiesięczne dziecko musiałam zostawić pod opieką matki f męża, sama jeździłam z obozu na obóz.

Nie będę ukrywać, że liczyłam na medal, a także na zakwalifikowanie się naszej drużyny na Igrzyska w Los Angeles, dlatego też zdecydowałam się na ten krok. Tak na dobre to mogłam się nacieszyć córeczką Kasią, dopiero po powrocie z mistrzostw. A wracając do oceny moich występów w NRD, to właśnie długa przerwa w rozgrywkach Ligowych na pewno ujemnie wpłynęła na moją grę. Chociaż może nie było tak źle, jeśli trener wystawiał mnie do pierwszej szóstki we wszystkich meczach? — Trener naszej reprezentacji jeszcze podczas ME przeprowadził podobno wśród zawodniczek ankietę, pytając w niej, które siatkarki zechcą pozostać nadal w drużynie narodowej. Tylko trzy odpowiedziały — tak. Czy pani była wśród nich? — Nie, ja też rezygnuję z dalszych występów w reprezentacji. Zdecydowały o tym nie tylko nasze słabe wyniki podczas mistrzostw Europy, ale przede wszystkim .. córeczka Kasia.

Muszę jej teraz poświęcić więcej czasu i dlatego nie dam rady wyjeżdżać na obozy, zgrupowania. Do występów ligowych jestem w stanie się przygotować, ale na dłuższe wyjazdy z domu nie mogę sobie już pozwolić.

Rozmawiał TADEUSZ GÓRSKI



Echo Krakowa. 1984, nr 40 (24/26 II) nr 11578

Lucyna Kwaśniewska prosi o skreślenie...

rozpoczyna się w Sosnowcu pierwszy z czterech finałowych turniejów I ligi siatkarek, które mają wyłonić nowego mistrza Polski. Na razie na czele tabeli znajduje się zespół Czarnych Słupsk, wyprzedzając o 1 pkt Wisłę i o 4 pkt Start Łódź oraz Płomień. Te właśnie drużyny stoczą między sobą rywalizację w finale „A”.

Tuż przed decydującą fazą rozgrywek nie najlepsze wieści napływają z obozu Wisły. Nie dość, że nie może grać Lidia Pozłutko, która niedawno poddała się operacji usunięcia łąkotki, że zrezygnowała z występów w lidze mająca ją zastąpić Małgorzata Tylek, to jeszcze ostatnio z pisemną prośbą o skreślenie z listy zawodniczek zwróciła się do zarządu klubu Lucyna Kwaśniewska. Ma ona bowiem małe dziecko i postanowiła skorzystać z urlopu wychowawczego. Zrezygnowała z wyjazdu na turniej do Sosnowca. Ciekawe czy działaczom uda się nakłonić tę czołową siatkarkę do zmiany decyzji. Atmosfera w drużynie, w sekcji nie sprzyja w każdym razie mobilizacji Mamy obawy czy w tej sytuacji krakowiankom uda się włączyć skutecznie do walki o mistrzowski tytuł. A szkoda, bo przed sezonem właśnie one były głównymi pretendentkami do 1. miejsca.

O obecnych możliwościach osłabionej Wisły przekonamy się już podczas turnieju w Sosnowcu.

Dziś siatkarki „Białej gwiazdy” zmierzą się ze Startem, jutro z Czarnymi, a w niedzielę z Płomieniem

Gazeta Krakowska. 1984, nr 76 (29 III) nr 10953

LUCYNA KWAŚNIEWSKA

Chcemy zagrać w Pucharze Europy

— Przede wszystkim gratulacje z okazji zdobycia tytułu mistrza Polski. Spodziewano się raczej zaciętej walki do końca o pierwsze miejsce w tabeli, a tymczasem finiszowałyście znakomicie, nie dając podczas ostatniego turnieju finałowego w Słupsku najmniejszych szans rywalkom. Liczyłyście na tak łatwy sukces? — pytam czołową siatkarkę Wisły Kraków — LUCYNĘ KWAŚNIEWSKĄ.

— Do Słupska pojechałyśmy dwa dni przed turniejem, aby się zaaklimatyzować i to było dobre pociągnięcie organizacyjne.

Byłyśmy pewne, że wygramy w Słupsku przynajmniej dwa mecze, bo tyle potrzeba nam było do utrzymania pierwszego miejsca w tabeli. Zresztą sprawa tytułu mistrzowskiego praktycznie rozstrzygnęła się nieco wcześniej — podczas turnieju w Krakowie, gdzie wywalczyłyśmy dwupunktową przewagę w tabeli nad Czarnymi. W Słupsku nasze rywalki zapowiadały srogi rewanż, ale wiedziałyśmy, że są niepowodzeniami już mocno zdenerwowane. a nawet załamane. Byłyśmy więc prawie pewne, że wygramy z nimi. I tak też się stało.

— Pewność siebie w sporcie jednak niezbyt popłaca...

— Siatkarki Czarnych przeżyły duży szok. Wmówiono im bowiem jeszcze przed zakończeniem mistrzostw, że są najlepsze i pierwsze miejsce w tabeli mają pewne. Działacze ze Słupska przygotowali nawet puchary z tabliczkami, na których wygrawerowano nazwiska zawodniczek Czarnych i okolicznościową formułkę: „Za zdobycie tytułu mistrza Polski”. W ostatniej chwili dopisywano „wicemistrza”. Myśmy dostały tylko medale, natomiast słupszczanki oprócz medali także owe puchary. Miejscowej publiczności niezbyt się to podobało...

— Jak przyjęli was podczas turnieju widzowie w Słupsku? — Byłyśmy mile rozczarowane, doping był kulturalny, nas też nagradzano brawami. Nie popisał się tylko spiker, który podczas meczu ze Startem, zachęcał kibiców, by dopingowali łodzianki.

— Stało się już tradycją, że po zdobyciu mistrzostwa zawodnicy palą trenerowi kapelusz albo przynajmniej krawat. Co stracił Andrzej Szymczyk? — Nic, bo nie miał ani kapelusza, ani krawata.

— Kto najbardziej cieszył się w waszej drużynie ze zdobycia tytułu mistrzowskiego? — Chyba Kucharczyk, ona po raz pierwszy zdobyła złoty medal. Dla mnie był to już drugi tytuł mistrzowski i może dlatego nie przeżyłam go tak radośnie, jak przed dwoma laty.

— Był szampan? — Oczywiście. Po zakończeniu turnieju poszłyśmy do dyskoteki i sukces oblałyśmy szampanem.

— Czy cały czas była pani pewna, że zdobędziecie mistrzostwo? — Nie. Zaczęłyśmy rozgrywki dobrze, ale w czasie turniejów przyszedł słabszy okres. Myślę głównie o Łodzi, gdzie wygrałyśmy tylko jeden mecz. Było to jednak spowodowane głównie tym, że kilka koleżanek chorowało, miałyśmy tylko 4 w pełni zdrowe zawodniczki.

Zrodziły się wtedy wątpliwości, czy zdołamy zdobyć mistrzostwo. Tym bardziej, że w turniejach grałyśmy prawie cały czas jedną szóstką. Odczuwałyśmy zwłaszcza brak rozgrywającej, Pozłutko była po operacji, Tylek zrezygnowała ze sportu. Na tej bardzo ważnej przecież pozycji wystąpiła wówczas Holocher, która spisywała się zresztą znakomicie i jej w dużej mierze zawdzięczamy ten sukces.

— Co dalej? Jakie są szanse, byście wystąpiły w rozgrywkach o Puchar Europy? — Nie wiem, na razie decyzje nie zapadły. Bardzo chciałybyśmy wziąć udział w pucharach. Z jednej strony byłaby szansa sprawdzenia się z zagranicznymi zespołami, poznania nowinek technicznych. W lidze jest trochę nudnawo, wszystkie zespoły znają się przecież dość dobrze. Z drugiej strony byłaby okazja wyjazdu zagranicznego, co można by uznać jako nagrodę za zdobycie mistrzostwa.

— Zapowiadała pani rezygnację z występów w reprezentacji? — Tak, już 14 lat gram w siatkówkę i jestem trochę zmęczona. Poza tym zbyt wcześnie wróciłam na boisko po urlopie macierzyńskim i to odbiło się niekorzystnie na moim zdrowiu.

Chciałabym też trochę więcej czasu poświęcić dziecku. Nie wiem jednak czy nowy trener kadry zwolni mnie na rok z występów w reprezentacji.

Rozmawiał: T. GÓRSKI

Gazeta Krakowska. 1985, nr 241 (14 X) nr 11428

Lucyna Kwaśniewska!

Byłyśmy zmęczone psychicznie

— Polskie siatkarki podczas niedawno zakończonych mistrzostw Europy zajęły siódmą pozycję. Czy był to wynik na miarę waszych możliwości? — pytam siatkarkę krakowskiej Wisły, wielokrotną reprezentantkę LUCYNĘ KWAŚNIEWSKĄ.

— Nie, myślę, że stać nas było teoretycznie na lepsze miejsce. O tym, że nie weszłyśmy do puli finałowej zadecydował bezpośrednio mecz z RFN, który przegrałyśmy 1:3. A przecież jeszcze nie tak dawno, bo w sierpniu podczas międzynarodowego turnieju w Warnie z tymi samymi rywalkami wygrałyśmy łatwo i wysoko. Podczas mistrzostw Europy były jednak od nas lepsze, chociaż dawałyśmy z siebie wszystko, zdając sobie sprawę z wagi tego pojedynku. Ale niestety nic się nam nie udawało, ani zagrywka, ani odbiór piłki.

— Co złożyło się na słabszą dyspozycję polskiego zespołu? — Wydaje mi się, że zbyt długie przygotowania do mistrzostw, które trwały 7 miesięcy- — Nie rozumiem. Po tak długim okresie przygotowawczym powinnyście być w wysokiej formie? — Pod względem kondycyjnym byłyśmy faktycznie w bardzo dobrej dyspozycji. Zabrakło nam jednak świeżości, byłyśmy też zmęczone psychicznie. Zgrupowania, obozy czy wyjazdy na turnieje pochłonęły nam w sumie siedem miesięcy.

Przez ten bardzo długi przecież okres byłyśmy poza domami, oderwane od dzieci, mężów, rodzin. To niestety przyniosło ujemne skutki, jak stresy, zmęczenie psychiczne. Powiem szczerze, że pod koniec przygotowań nie mogłyśmy Już na siebie patrzeć, miałyśmy bowiem już siebie dość. Każda kadrowiczka tęskniła za ciepłem domowym. Utrudniało to nam na pewno koncentrację sportową.

Uważam, że przy opracowywaniu planów przygotowań trzeba brać pod uwagę wszystkie czynniki, także uwzględniać psychikę kobiet. Wydaje ml się, że zgrupowania 3—4 miesięczne w zupełności bo wystarczyły.

— Niektóre siatkarki narzekały też na terafleks? — To prawda. Terafleks to wykładzina linoleowa, którą pokryty był parkiet. Gra się na tym dobrze, bo jest znakomita przyczepność obuwia, jednakże ma też wady. Po kilku meczach odczuwałyśmy bóle w kolanach, w stawach, często dochodziło też do kontuzji kolanowo-stawowych. Nie byłyśmy przyzwyczajone do tej wykładziny, bo w Polsce jeszcze jej się nie stosuje, ale oczywiście nie zamierzam terafleksem usprawiedliwiać naszych słabszych występów.

— Ma pani już chyba dość siatkówki, przynajmniej na pewien czas, a tu niedługo rozpoczynają się rozgrywki ligowe.

— Po mistrzostwach mamy kilkunastodniowy urlop, mam więc nadzieję, że zdołam wypocząć. Na szczęście występy ligowe nie pociągają za sobą tak długich wyjazdów poza dom.

— Co nowego w zespole Wisły? — Nie Jestem zbyt dobrze zorientowana, bo mam urlop i wolny czas spędzam w domu.

Wiem tylko, że Holocher urodziła córeczką, a Kucharczyk po urlopie macierzyńskim wznowiła treningi.

— Dziękuję na rozmowę.

T. GÓRSKI

Gazeta Krakowska. 1986, nr 233 (6 X) nr 11724

L. Kwaśniewska zawieszona

Wisła przesłała nam komunikat następującej treści: „Zgodnie z decyzją prezydium naszego klubu czołowa zawodniczka sekcji piłki siatkowej Lucyna Kwaśniewska została zawieszona w prawach-zawodniczki z powodu niezdyscyplinowania oraz nieusprawiedliwionej absencji na zajęciach szkoleniowych. Postępowanie wyjaśniające w tej sprawie prowadzi sąd koleżeński GTS Wisła”. Jak się dowiadujemy, Lucyna Kwaśniewska przebywa obecnie za granicą i zamierza grać w jednym z tamtejszych klubów.

Gazeta Krakowska. 1986, nr 261 (8/9 XI) nr 11752

Kwaśniewska wydalona z Wisły

Jak informuje GTS Wisła, decyzją Prezydium została wydalona z szeregów klubu czołowa siatkarka — Lucyna Kwaśniewska. Jednocześnie kierownictwo Wisły wystąpiło do władz sportowych o ukaranie tej zawodniczki dożywotnią dyskwalifikacją. Kwaśniewska wyjechała jako turystka za granicę, zaprzestając tym samym treningów w klubie. Kwaśniewska przebywa w Belgii, gdzie podejmuje próby uzyskania zgody na grę w jednym z tamtejszych klubów.

Echo Krakowa. 1989, nr 149 (1 VIII) nr 12958

Na co liczy Lucyna Kwaśniewska?

„JEŚLI nie chce Pan zaszkodzić Lucynie Kwaśniewskiej, niech Pan się wstrzyma z opublikowaniem artykułu do zakończenia całej sprawy” — sugerował mi kilka dni temu były prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Tadeusz Sąsara, aby zapytać go, dlaczego cofnięto dyskwalifikacji.

kiedy zadzwoniłem do Warszawy, tej zawodniczce karę dożywotniej Adresat nie był przypadkowy, bo decyzję podjęto 5 stycznia br., tuż przed upływem kadencji poprzedniego zarządu PZPS. Nie skorzystano przy tym z opinii kierownictwa krakowskiej Wisły, na którego wniosek nałożono w 1987 roku wspomnianą karę. T. Sąsara przyznał, że bardzo mu zależało, aby L. Kwaśniewską o czyścić z absurdalnych — jego zdaniem — zarzutów, ułatwić jej kontynuowanie sportowej kariery za granicą. Zaoferował zresztą swą pomoc.

Szczerze mówiąc, dopiero niedawno, zupełnie przypadkowo, natknąłem się na dokument Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Z początku nie przywiązywałem do niego większej wagi. Cóż — myślałem — chcieli umożliwić L. Kwaśniewskiej grę w Republice Federalnej Niemiec, gdzie uzyskała już obywatelstwo i przebywa z rodziną. Po co rozdrapywać rany, kogo to może zainteresować? Ale ostatnio wybuchła bomba.

Kwaśniewska zapragnęła po­ wrócić do Belgii, do Kortrijk.

Tam właśnie dość niefortunnie rozpoczynała zagraniczne występy ligowe. Tyle że kontrakt postanowiła podpisać nie w zachodnioniemieckiej federacji, do czego miała prawo, lecz w...

Centralnym Ośrodku Sportu, w Warszawie. Potwierdziła to wysłanniczka I-ligowego klubu z Kortrijk, który zmienia obecnie sponsora i nazwę (dawniej ID Goodshopping).

Pani Helena Mikulec przyjechała do Polski załatwić wszystkie formalności Uchylając rąbka tajemnicy, powiedziała, że 3 sierpnia ma się stawić w Warszawie.

Tę sensacyjną wiadomość chciałem natychmiast sprawdzić u działaczy krakowskiej Wisły. Niestety, nie znalazłem nikogo kompetentnego, kto mógłby powiedzieć coś na ten temat.

Okazało się, że dyrektor Marek Polubiński akurat do 3 sierpnia przebywa na urlopie, nie ma także w Krakowie wicedyrektora ds. sportowych Ludwika Miętty i kierownika sekcji siatkówki Zdzisława Gazdy. Czyżby więc pertraktowano z Belgami za plecami przedstawicieli Wisły? „Trudno w to uwierzyć, wszystko jest możliwe — wiedział trener siatkarek Wisły, Lesław Kędryna — nie znam stanowiska klubu w tej sprawie, mogę tylko zapewnić, że poproszeni o opinię działacze sekcji siatkówki wypowiedzieli się negatywnie, byli przeciwko prowadzeniu jakichkolwiek pertraktacji z Kwaśniewską. Osobiście uważam, że za kilka tysięcy dolarów, nie wolno łamać zasad moralnych, udawać, że nic się nie stało. 3 lata temu Lucyna zostawiła nas w trudnej sytuacji, drużyna mogła spaść do II ligi. Życzę jej wszystkiego najlepszego, ale nie widzę powodów, dla których mamy podawać pomocną dłoń. Ta umowa, to czysty interes i dla L. Kwaśniewskiej, i dla jej przyszłych pracodawców. Po prostu, koszty transferu są u nas co najmniej o połowę niższe, niż w RFN. Oto cala tajemnica!”.

Trzeba przyznać, że tupet Lucyny Kwaśniewskiej i grupy jej sprzymierzeńców mocno denerwuje, skłania zarazem do przypomnienia faktów z nie tak przecież odległej przeszłości.

Wyjeżdżając we wrześniu 1986 roku na urlop do Jugosławii Lucyna Kwaśniewska z góry założyła. że znajdzie się w Belgii. M. in. postarała się o wizy do tego kraju dla siebie i męża. Nikogo nie poinformowała oczywiście o swoich planach. Potem, gdy już na dobre zadomowiła się w Kortrijk, też nie dawała znaku życia.

Pierwsze sygnały o niej dotarły do Krakowa dopiero z konsulatu polskiego w Antwerpii, kiedy została zamieszana w aferę ze sfałszowaniem dokumentu.

Mimo ciągnącego się przez kilkanaście miesięcy dochodzenia nie udało się ustalić — a szkoda — kto dostarczył do Belgii firmowy blankiet Wisły z pieczęcią, na którym menedżer Rick Delau i trener Daniel Tomaszewski dokonali wpisu, że L. Kwaśniewska może grać za granicą.

Wskutek fałszerstwa drużynę Ibisu Kortrijk zdegradowano wtedy do II ligi, a przez długi czas o popełnienie przestępstwa podejrzewano także L. Kwaśniewską. Dopiero na podstawie zeznań bliskich jej osób: koleżanki z klubu Anny Lichodzijewskiej i tłumaczki Ewy Desment prokurator umorzył postępowanie.

Oceniając postawę Lucyny Kwaśniewskiej nie można również pominąć ostatniego okresu, kiedy postanowiła szukać sportowego szczęścia w Republice Federalnej Niemiec, licząc na pomoc trenera reprezentacji tego kraju Andrzeja Niemczyka. Dla wielu osób, a na pewno dla b. szkoleniowców polskiej drużyny narodowej Andrzeja Dulskiego i Jerzego Matlaka nie byłoby zaskoczeniem. gdyby któregoś dnia L. Kwaśniewska wystąpiła w zachodnioniemieckich barwach. O takiej możliwości mówiło się głośno w siatkarskim światku.

I właśnie po tym wszystkim b. siatkarka Wisły, jakby się nic nie stało, chce w Polsce, tym razem w majestacie prawa i zgodnie z obowiązującymi przepisami, I właśnie po tym wszystkim b. siatkarka Wisły, jakby się nic nie stało, chce w Polsce, tym razem w majestacie prawa i zgodnie z obowiązującymi przepisami, zawrzeć korzystny dla siebie kontrakt, Tylko dlaczego nie zrobiła tego 3 lata temu? JERZY SASORSKI

Medale