Ludwik Miętta-Mikołajewicz

Z Historia Wisły

Ludwik Miętta-Mikołajewicz
Informacje o zawodniku
kraj Polska
urodzony 20.01.1932 w Krakowie
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Punkty
1949/50 PLK Wisła Kraków 4 9
1950/51 PLK Wisła Kraków 1 2
1951/52 PLK Wisła Kraków 2 2
1952/53 PLK Wisła Kraków
1953/54 PLK Wisła Kraków
Suma   7 13
W rubryce Mecze/Punkty najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.
Ludwik Miętta-Mikołajewicz
Ludwik Miętta-Mikołajewicz
Z Mistrzyniami Polski 1980.
Z Mistrzyniami Polski 1980.
Autograf Ludwika Miętty-Mikołajewicza
Autograf Ludwika Miętty-Mikołajewicza
Z mistrzyniami Polski 1966
Z mistrzyniami Polski 1966

Ludwik Miętta-Mikołajewicz (ur. 20 stycznia 1932 w Krakowie) - koszykarz (1948-52) i trener koszykarek Wisły (1957-82), niestrudzony działacz, w latach 1990-2015 prezes TS Wisła.

Najlepszy trener Polski w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" 1980.
Honorowy Prezes Wisły Kraków SA.
Honorowy Prezes Towarzystwa Sportowego Wisła.
Nagroda PKOl za "Promocję wartości fair play".

Spis treści

Biogram

Ludwik Miętta-Mikołajewicz urodził się 20 stycznia 1932 roku w Krakowie. Do Wisły Kraków zapisał się w 1946 roku, początkowo do sekcji piłki nożnej. Wkrótce jednak zdecydował się zmienić trenowaną dyscyplinę, a duży wpływ na tę decyzję miał Edward Szostak, koszykarz Wisły, reprezentant Polski i olimpijczyk z 1936 roku. Szostak był profesorem wychowania fizycznego w IV LO i pasją do koszykówki zaraził grupę swoich uczniów, w tym właśnie Ludwika.

Sam Miętta-Mikołajewicz skromnie utrzymuje, że nie był pierwszoplanowym koszykarzem Wisły, pozostaje jednak faktem, że był zawodnikiem pierwszej drużyny w latach 1948-52, a w tym czasie Biała Gwiazda wywalczyła Mistrzostwo i Puchar Polski.

Miętta-Mikołajewicz trenował także szczypiorniaka, to znaczy piłkę ręczną rozgrywaną na boisku trawiastym w 11-osobowych składach. Dyscyplina ta nie była traktowana w Wiśle priorytetowo, stanowiła raczej formę dodatkowego treningu dla sportowców z innych sekcji.

Już jako zawodnik Ludwik Miętta-Mikołajewicz czuł powołanie do roli trenera. W połowie lat 50-tych objął funkcję szkoleniowca w Klubie Sportowym Zryw, działającym przy Dyrekcji Okręgowej Szkolnictwa Zawodowego. W tym czasie w Wiśle Jerzy Groyecki trenował zarówno koszykarki, jak i koszykarzy. W pewnym momencie skład koszykarek Białej Gwiazdy wykruszył się. Jednocześnie zawodniczki Zrywu kończyły szkołę. W tej sytuacji Jan Janowski - kierownik sekcji koszykówki Wisły - namówił Miętta-Mikołajewicza i jego podopieczne do przyłączenia się do Białej Gwiazdy. Jerzy Groyecki skoncentrował się na drużynie męskiej, zaś Ludwik Miętta-Mikołajewicz objął funkcję trenera koszykarek na kolejne 27 lat.

Pracą wykonaną w ciągu tych 27 lat Ludwik Miętta-Mikołajewicz zdobył sobie poczesne miejsce w historii polskiej koszykówki. Dość powiedzieć, że zawodniczki Wisły pod jego wodzą 14 razy zdobywały Mistrzostwo Polski, 4 razy wicemistrzostwo i 3 razy brązowy medal. Ogółem Wisła 21 razy stawała na podium Mistrzostw Polski (w tym w latach 1962-77 bez przerwy). Supremacja na polskich parkietach miała przełożenie na występy na arenach międzynarodowych. Wisła Kraków notowała bardzo dobre występy w Klubowym Pucharze Europy, trzykrotnie awansowała do półfinału tych rozgrywek. Największym zaś sukcesem było drugie miejsce, wywalczone w 1970 roku.

Dla tak długiej passy sukcesów niezwykle istotna była odpowiednia selekcja zawodniczek. O sile Wisły często stanowiły koszykarki, które zostały wypatrzone w mniejszych klubach i zostały w bardzo młodym wieku namówione do przenosin do Krakowa, by następnie oszlifować swój talent. Wprawne oko Ludwika Miętta-Mikołajewicza pozwalał Wiśle rozpoznawać zawodniczki o dużym potencjale a jego warsztat trenerski sprawiał, że koszykarski rozwijały pełnię swoich możliwości.

W 1983 roku - na prośbę zawodników i zarządu klubu - Ludwik Miętta-Mikołajewicz objął funkcję trenera koszykarzy Wisły. W pierwszym sezonie pracy z Wawelskimi Smokami Miętta-Mikołajewicz zdobył wicemistrzostwo, a w następnym roku czwarte miejsce. Następnie wybitny trener został szefem wyszkolenia klubu, by ostatecznie - już po przemianach ustrojowych - przyjąć na siebie ciężar prezesury.

CDN

Artykuły i wywiady

Krzyż Komandorski dla Ludwika Miętty-Mikołajewicza

29. czerwca 2002, 18:54

Prezes Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków, były trener koszykówki Ludwik Miętta-Mikołajewicz odebrał w sobotę w Krakowie z rąk ministra spraw wewnętrznych i administracji Krzysztofa Janika, przyznany mu przez prezydenta Rzeczpospolitej, Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.

Obchodzący w tym roku 70. urodziny Ludwik Miętta - Mikołajewicz był wieloletnim trenerem koszykarek Wisły Kraków, z którymi zdobył 14 razy mistrzostwo kraju. Prowadził także przez 15 lat reprezentację Polski, odnosząc z nią największe sukcesy w 1980 i 1981 roku, kiedy to sięgnął po wicemistrzostwo Europy. Był ponadto trenerem (1972 i 1981) reprezentacji koszykarek naszego kontynentu. Od 1990 roku do dziś jest prezesem TS Wisła.

"Ludwik Miętta - Mikołajewicz otrzymuje Krzyż Komandorski za zasługi dla bezpieczeństwa wewnętrznego kraju oraz dla sportu - powiedział minister Krzysztof Janik - Jest już od wielu lat legendą polskiego sportu."

Podczas tej uroczystości obecni byli ponadto Komendant Główny Policji Antoni Kowalczyk oraz wojewoda małopolski Jerzy Adamik.

"To zaszczytne odznaczenie przyjmuje jako wyróżnienie nie tylko dla mnie, ale także dla tych, którzy pomagali mi w pracy trenerskiej, a teraz wspierają mnie w prowadzeniu najstarszego i jednego z największych klubów w kraju, Wisły Kraków - powiedział PAP Ludwik Miętta-Mikołajewicz. - Najważniejszym dla mnie i dla klubu zadaniem jest praca z dziećmi oraz młodzieżą. I Wisła w tym przoduje. Za największe moje sukcesy trenerskie uważam dwukrotne zdobycie wicemistrzostwa Europy przez Polskę. Ubolewam, że wiślaczki nie są już potęgą koszykarską jak przed laty. Brak strategicznego sponsora spowodował, że nie stać nas na wzmocnienia. Mamy obecnie drużynę młodą, która za trzy lata będzie znacznie silniejsza".

Źródło: wislakrakow.com

Miętta nadal prezesem TS-u

15. kwietnia 2003, 01:03

Wydawało się, że dziś Ludwik Miętta-Mikołajewicz pożegna się z prezesowaniem TS Wisła Kraków. Tak przynajmniej deklarował zawiadujący od 14 lat Towarzystwem Sportowym. W poniedziałek jednak Walne Zgromadzenie Delegatów wybrało go na kolejną 4-letnią kadencję.

Miętta uległ presji delegatów, którzy uprosili obecnego prezesa by pozostał na stanowisku. W zeszłym tygodnia Ludwik Miętta-Mikołajewicz zapowiadał, że zrezygnuje z funkcji, planując dalszą pracę w klubie w innym charakterze.

Gazeta Wyborcza

Źródło: wislakrakow.com

Ludwik Miętta-Mikołajewicz otrzymał prestiżowe wyróżnienie

Środa, 01 marca 2006 r.

Ludwik Miętta-Mikołajewicz, prezes TS Wisła i Wisła Kraków SSA, został wyróżniony przez Międzynarodową Federacje Koszykówki FIBA Europe prestiżową nagrodą Oscara. W ten sposób koszykarskie władze uhonorowały prezesa Wisły za osiągnięcia w karierze trenerskiej i wkład w rozwój europejskiej koszykówki. Oscara Ludwik Miętta-Mikołajewicz otrzymał przy okazji niedawnego (25.02.2006 - red.) losowania grup młodzieżowych koszykarskich mistrzostw Europy, które odbyło się w Krakowie.

Jako trener Ludwik Miętta-Mikołajewicz z koszykarkami Wisły zdobył 14 tytułów mistrza Polski oraz wicemistrzostwo drużyn klubowych w 1970 r. Ma tez w dorobku dwa wicemistrzostwa Europy wywalczone z reprezentacją Polski w 1980 i 1981 r. W roli działacza m.in. przez 14 lat - do 2003 r. pełnił funkcje komisarza FIBA.

Źródło: wislaportal.pl

Prezes KS Cracovia Józef Lassota i prezes TS Wisła Ludwik Miętta-Mikołajewicz
Prezes KS Cracovia Józef Lassota i prezes TS Wisła Ludwik Miętta-Mikołajewicz

Trener 100-lecia o współczesnym sporcie

9. września 2006, 15:14

W plebiscycie na najlepszego trenera „Białej Gwiazdy” największe uznanie zyskał Ludwik Miętta – Mikołajewicz. Obecny prezes Wisły nie krył, że bardzo tęskni za czasami, gdy był trenerem. Podzielił się również swoimi spostrzeżeniami na temat współczesnego sportu.

Panie prezesie, która z ról bardziej się Panu podoba? Trener czy działacz?

- Zdecydowanie trener. Często z żalem spoglądam w kierunku ławki trenerskiej, gdyż chętnie bym tam zasiadł jeszcze raz. Nawet mimo tego, że spotkać tam można różne problemy (czego doświadczył ostatnio Andrzej Niemczyk). Wytrzymałem z kobietami 27 lat i tego czasu z pewnością nie zapomnę. Problemy z jakimi muszę się zmagać jako prezes są nieporównywalnie większe od tych z jakimi musiałem sobie radzić na boisku.

Wielu wspaniałych trenerów było w Wiśle, jednak ostatnio nie widać ich godnych następców. Dlaczego tak się dzieje?

- To jest problem nie tylko Wisły. Tak się dzieje także w innych klubach. Zwróćmy uwagę, że zmienił się cały świat. W klubach włoskich pracują szkoleniowcy z Francji, w klubach hiszpańskich pracują trenerzy angielscy i holenderscy. Nasza sytuacja nie jest niczym nowym. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że szkolenie kadr trenerskich w Polsce bardzo cierpi. Od jakiegoś czasu nie szkolimy dobrych trenerów i to jest zadanie dla naszych władz. Władz nie tylko sportowych. Pamiętajmy, że trenerzy są wychowawcami młodzieży. Potrzeba nam takich osobowości jakimi kiedyś byli Górski i Wagner.

Ale jak to zrobić skoro przedstawiciele wyższych uczelni nie kryją swojej niechęci wobec sportu wyczynowego?

- Nie chcę tego komentować. Musimy sobie jasno powiedzieć, że w tych latach, w których drużyny AWF-u posiadały zespoły na poziomie ligowym, wyrastało wielu nowych, zdolnych trenerów. Przypomnijmy, że z takiego środowiska wyrósł Hubert Wagner i wielu innych bardzo ciekawych szkoleniowców. Dzisiaj stoimy przed bardzo dużym problemem. Współcześni trenerzy nie mają w ogóle pracy. Może warto wrócić do modelu, w którym gry zespołowe takie jak siatkówka czy koszykówka były przy uczelniach wychowania fizycznego? Pamiętajmy jeszcze o sportach indywidualnych. One tez kiedyś były objęte opieką uczelni wyższych.

Panie prezesie jak Pan skomentuje fakt, że Wisła, do niedawna typowo polski, klub stała się drużyną międzynarodową? Mowa o drużynach piłkarskich i koszykarskich.

Ludwik Miętta-Mikołajewicz i Izabela Śliwa
Ludwik Miętta-Mikołajewicz i Izabela Śliwa

- Już o tym mówiliśmy. Świat poszedł do przodu. Sport na najwyższym poziomie ulega ciągle przemianom. Niestety wszystkie te nowości działają ze szkodą dla reprezentacji narodowych. Popatrzmy na polskich piłkarzy. Kiedy wyjeżdżają do zagranicznych lig to większość z nich trafia do bardzo słabych klubów albo na ławkę rezerwowych. Koszykarze prawie w ogóle nie wyjeżdżają, koszykarki sporadycznie, a to przecież tam się zdobywa cenne doświadczenie.

A czy nie brakuje Panu w drużynie takiego prawdziwego wychowanka? Wiślaka z „krwi i kości”?

- Oczywiście, że brakuje, ale to już należy do historii. Kluby grającą o najwyższe cele grając samymi wychowankami nie byłby w stanie zrealizować swoich planów. Dodajmy do tego fakt ciągłych zmian w obsadzie trenerskiej. Może, gdy uda się ustabilizować sytuację na tym stanowisku łatwiej będzie prowadzać do pierwszej drużyny młodych sportowców. Obecnie każdy ze szkoleniowców patrzy na wyniki a nie na szkolenie zdolnych zawodników. Dobry przykład stanowi Petrescu, który stopniowo wprowadza do składu młodego Adama Kokoszkę. Tak należy postępować.

Wyobraża Pan sobie sytuację, w której Dan Petrescu mógłby stać się polskim Fergusonem, pracującym w Wiśle przez kilka następnych sezonów?

- Bardzo bym tego chciał. Petrescu to bardzo ciekawy trener. Ma on charyzmę i wielki entuzjazm do pracy. Mimo skromnego doświadczenia trenerskiego widać, że zna bardzo dobrze współczesną piłkę.Doświadczenie, które zebrał u innych trenerów potrafi przełożyć na swoją filozofię futbolu.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Vinci

Miętta-Mikołajewicz na czele piłkarskiej Wisły

28. grudnia 2005, 16:50

Dziś na stanowisko prezesa zarządu sportowej spółki akcyjnej Wisła Kraków powołany został Ludwik Miętta-Mikołajewicz. Do władz klubu trafia były prezes Ruchu Chorzów Krystian Rogala, z zarządu odwołano natomiast Zdzisława Kapkę.

Ludwik Miętta-Mikołajewicz będzie nadal pełnił obowiązki prezesa zarządu TS Wisła. - Powołując na to stanowisko człowieka o tak ogromnych kompetencjach i doświadczeniu, przekazaliśmy panu Ludwikowi Miętta-Mikołajewiczowi autonomię w podejmowaniu decyzji. Żaden z organów Tele-Foniki (właściciela klubu) nie będzie ingerował w bieżącą działalność klubu: zarówno biznesową, jak i sportową. W obliczu 100-lecia Wisły nominacja ta ma szczególne znaczenie: jest nawiązaniem do wspaniałej tradycji, symbolizuje jedność wszystkich sekcji Białej Gwiazdy – mówi Jerzy Jurczyński, rzecznik prasowy Wisła Kraków SSA.

Ze stanowiska wiceprezesa zarządu ds. sportowych odwołany został Zdzisław Kapka. Będzie nadal współpracował z klubem na stanowisku doradcy zarządu ds. kontaktów z klubami piłkarskimi, realizując zadania powierzone przez zarząd klubu. - Pan Zdzisław Kapka jest osobą, która ma znakomite kontakty w polskich klubach. Zamierzamy wykorzystać ten potencjał, współpracując z byłym piłkarzem i działaczem Wisły jako niezależnym doradcą - wyjaśnia rzecznik prasowy klubu, Jerzy Jurczyński.

Aktualny skład zarządu Wisły Kraków SSA:

- Ludwik Miętta-Mikołajewicz - prezes zarządu,

- Romualda Piotrowska – wiceprezes zarządu.

Z rekomendacji nowego prezesa zarządu do Rady Nadzorczej spółki został powołany pan Krystian Rogala.

- Nominacja ta ma zagwarantować dobrą współpracę pomiędzy Zarządem a Radą - wyjaśnia prezes Ludwik Miętta-Mikołajewicz.

Od dziś skład Rady Nadzorczej klubu przedstawia się następująco:

- mec. Zbigniew Zawartka

- mec. Tomasz Turzański

- Krystian Rogala

Na podstawie: materiały Biura Prasowego Wisły Kraków.

Źródło: wislakrakow.com

Tadeusz Czerwiński i Ludwik Miętta - Mikołajewicz
Tadeusz Czerwiński i Ludwik Miętta - Mikołajewicz

Miętta-Mikołajewicz: Uspokoić atmosferę

29. grudnia 2005, 11:09 (aktual. 29. grudnia 2005, 11:13)

- Bardzo zależy mi na uspokojeniu atmosfery wokół Wisły. Moja nominacja przecięła spekulacje i personalne przymiarki. - mówi w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego" nowy prezes Wisły Kraków SSA, Ludwik Miętta-Mikołajewicz.

Objęcie przez Pana stanowiska prezesa Wisły SSA jest pewnego rodzaju zaskoczeniem. Co Pana skłoniło, żeby przyjąć propozycję właściciela klubu Bogusława Cupiała i łączyć nowe obowiązki z funkcją prezesa TS Wisła?

- Decydowały dwie rzeczy. Po pierwsze, chaos - choć to chyba za mocno powiedziane - a raczej interregnum (czytaj - bezkrólewie, przyp. red.), jakie panowało od lipca tego roku, zmiany pełniących obowiązki prezesa, praktycznie brak prezesa. To należało uspokoić. I dlatego podjąłem decyzję, że zostanę prezesem Wisły SSA. A po drugie, co może jeszcze ważniejsze, to rok jubileuszu 100-lecia Wisły. Jestem bardzo zainteresowany tym, aby pokazywać jedność Wisły, mimo, że są to dwa różne podmioty gospodarcze, mówiąc językiem ekonomicznym, działające na mocy różnych ustaw, sportowa spółka akcyjna, czyli piłka nożna - na mocy prawa sportowego i towarzystwo - na mocy ustawy o stowarzyszeniach. Tym niemniej łączy nas historia i górnolotnie powiedziane - Biała Gwiazda. Chciałbym, aby kibice odczuli, że jest to jedna Wisła. Zwłaszcza w roku jubileuszowym. To jest dla mnie najważniejsze. I choć może zabrzmi to nieskromnie, przekonywano mnie, że moja osoba będzie takim łącznikiem.

Wziął Pan jednak na siebie bardzo duże obowiązki.

- Nie ukrywam, że tak, ale sądzę, iż przy pomocy dobrego zespołu ludzi uda się jedno i drugie pociągnąć. U mnie, w towarzystwie, praca jest ustawiona, mam dobrą zastępczynię - Celinę Sokołowską i zarząd, który potrafi ten klub poprowadzić. Ja się oczywiście nie wycofuję, ale nie musi mnie to tak bardzo obciążać.

Wynika z tego, że więcej czasu i uwagi poświęci Pan piłkarzom.

- Na pewno Sportowej Spółce Akcyjnej, ponieważ jest tam wiele spraw do uporządkowania.

- Do Rady Nadzorczej Wisły SSA rekomendował Pan Krystiana Rogalę. Dlaczego?

- W Radzie Nadzorczej jest obecnie dwóch mecenasów: Zbigniew Zawartka i Tomasz Turzański. Bardzo cenię prawników i nie wyobrażam sobie bez nich działalności klubu. Potrzebny był natomiast człowiek, który ma dobre rozeznanie w sporcie. Znam pana Rogalę z czasów, gdy piłkarze byli jeszcze w TS. Wtedy bardzo blisko współpracowaliśmy z Ruchem Chorzów. Wiedziałem, że nie pracuje obecnie w sporcie, jest jednak we władzach PZPN i ma dobre rozeznanie w sprawach piłkarskich. Był więc dobrą kandydaturą do Rady Nadzorczej Wisły SSA.

- Wstąpił Pan na trudny grunt piłki nożnej, jak sobie Pan z tym poradzi?

- Już w latach 1998-99 byłem prezesem Sportowej Spółki Akcyjnej Wisły. Wtedy jednak przekraczało to moje możliwości, bo bardziej musiałem się zająć towarzystwem. Zrezygnowałem i prezesem został Stanisław Ziętek. Mam więc pewne doświadczenia, a poza tym sport jest jeden.

- Pana nominacja przecięła spekulacje, wymieniano różne nazwiska.

- Nie chciałbym do tego wracać.

- Czy zgodzi się Pan z opinią, że jest Pan prezesem zdrowego rozsądku.

- Żeby to nie obraziło innych. Bo wyglądałoby na to, że nie mieli zdrowego rozsądku. Bardzo zależy mi na uspokojeniu atmosfery wokół Wisły. Moja nominacja przecięła spekulacje i personalne przymiarki.

Dziennik Polski

Źródło: wislakrakow.com

Ludwik Miętta-Mikołajewicz wręcza legitymację młodemu piłkarzowi Akademii 21
Ludwik Miętta-Mikołajewicz wręcza legitymację młodemu piłkarzowi Akademii 21

Rozmowa z Ludwikiem Mięttą-Mikołajewiczem

3. stycznia 2006, 11:03

Nowy prezes Wisły, Ludwik Miętta-Mikołajewicz udzielił obszernego wywiadu "Przeglądowi Sportowemu". W rozmowie z nim poruszono wiele ważnych kwestii jak między innymi sprawę współpracy Zdzisława Kapki z Adamem Mandziarą. Zapraszamy do lektury.

PRZEGLĄD SPORTOWY: Panie prezesie, przyjście Rafała Grzelaka, Przemysława Kaźmierczaka i Mariusza Pawełka to uzupełnienie, a nie wzmocnienie drużyny. Czy możemy spodziewać się zatrudnienia przez Wisłę klasowych obrońców i napastnika?

LUDWIK MIĘTTA-MIKOŁAJEWICZ: Trener Dan Petrescu po pierwszych treningach, testach sprawnościowych i badaniach ma dokonać oceny piłkarzy iwraz z dyrektorem sportowym Grzegorzem Mielcarskim przedstawić propozycje ewentualnych zmian w składzie.

Ale pierwsze transfery zostały już dokonane, choć Petrescu nie zna tych piłkarzy...

- Widział ich na kasetach, ponadto oparł się na rekomendacji Mielcarskiego. Czekamy na przyjazd trenera, który po obejrzeniu zespołu wyda decyzje: „Kowalski i Malinowski mi się nie podobają, można się ich pozbyć”.

Co w takim razie z listą transferową Wisły, która już została rozesłana do klubów?

- Od wysłania listy do realizacji transferów droga jest bardzo daleka.

Dziesięciu piłkarzy dowiedziało się jednak, że nie są już potrzebni w Krakowie.

- To może źle powiedziane, że nie są potrzebni. Raczej dowiedzieli się, że można rozmawiać na temat ich kupna.

Jak mogło dojść do sytuacji, że powstała lista transferowa bez wiedzy odpowiadającego za transfery Mielcarskiego?!

- To było przed objęciem przeze mnie prezesury... No cóż, ta lista, niestety, wyszła.

Nakazał ją sporządzić właściciel Bogusław Cupiał?

- Tego nie mogę potwierdzić.

Nie wierzymy, że zawieszony wiceprezes Zdzisław Kapka zdecydował się na samowolę za plecami dyrektora sportowego...

- Ten konflikt pomiędzy Kapką a Mielcarskim został wyolbrzymiony. Jeśli było jakieś nieporozumienie, to na pewno je wyjaśnimy. Zapewniam, że za transfery będzie odpowiadał Mielcarski, co nie znaczy, że nie będzie korzystał z pomocy innych osób. A do pewnych spraw obejmujących kontakty z klubami pozostał w spółce Kapka, jako pełnomocnik, nie... raczej doradca... też złe słowo...

Czy zostały wyjaśnione ciążące na Kapce zarzuty działania – w porozumieniu z Adamem Mandziarą – na szkodę spółki?

Podczas meczu Wisła Krakbet - Rekord, 2011.02.06. Foto: Aśka Żmijewska - wislafutsal.pl
Podczas meczu Wisła Krakbet - Rekord, 2011.02.06.
Foto: Aśka Żmijewska - wislafutsal.pl

- Tak, Rada Nadzorcza oczyściła go z zarzutów.

Dlaczego więc został zdegradowany?

- Bo ta sprawa mocno zaszkodziła Zdzisławowi Kapce w sensie etycznym. Dlatego będzie odsunięty od wszelkich kontaktów z menedżerami.

Jak w takim razie ma pomagać w transferach?

- Pod pojęciem menedżerów rozumiem przede wszystkim Mandziarę. Służbowe kontakty Kapki z nim muszą zostać ostatecznie zerwane.

Czyli koniec rządów Mandziary w Wiśle?

- Mam wrażenie, że nigdy nie rządził – co najwyżej miał przez pewien okres wpływ na politykę transferową – a już na pewno nie będzie rządził.

A co z umową, która została podpisana przy zakupie Jacka Kowalczyka, iż Mandziarze przysługuje trzydzieści procent od następnego transferu tego piłkarza?

- Umowy muszą być respektowane i jeśli takowa istnieje, to się z niej wywiążemy.

Jako pierwszy prezes za czasów Bogusława Cupiała w Wiśle otrzymał pan autonomię. Co to w praktyce oznacza?

- Mam zapewnienie od kierownictwa Tele-Foniki Kable, że będę miał pełną autonomię w podejmowaniu decyzji sportowych. Oczywiście ten, kto daje pieniądze, musi mieć kontrolę nad tymi pieniędzmi i decydujące zdanie, jak je wydawać. Po to w zarządzie jest pani Roma Piotrowska, by pilnować wszystkich spraw finansowych.

Ma pan więc pełnię władzy w zarządzaniu drużyną, czy nie?

- Mam zapewnienie, że takie decyzje będzie podejmował wyłącznie zarząd pod moim kierunkiem. Trudno jednak, żebym najważniejszych kwestii nie konsultował z właścicielem.

Rzeczywiście chodzi o konsultowanie?

- Wyraźnie to podkreślam: chodzi o konsultowanie. Natomiast, jeśli tego będzie wymagała sytuacja, decyzje będą podejmowane wspólnie.

Czy jest margines finansowy, wokół którego pan może się poruszać?

- Określa go budżet.

Czy został okrojony w stosunku do minionego roku, gdy wynosił około 25 milionów złotych?

- Jest porównywalny i w pełni zabezpiecza działalność spółki. Został tak skonstruowany, że wpływy równoważą wydatki, aczkolwiek nie ma w nim uwzględnionych zysków z europejskich pucharów, bo najpierw trzeba wywalczyć awans do tych rozgrywek. Jeśli takie wpływy będą, zastanowimy się, jak je zagospodarować.

W jaki sposób udało się więc zbilansować budżet na tak wysokim poziomie?

- Zostały w nim zawarte zyski z transferów, ze sprzedaży praw telewizyjnych, biletów, pieniądze od sponsorów. Okazuje się, że w Polsce można na taki budżet zarobić.

Byłoby więc wspaniale, gdyby nie wyrażony w dolarach dwudziestomilionowy dług Wisły wobec Tele-Foniki Kable SA. Czy klub zamierza go spłacać?

- Nie jestem wdrożony w takie plany, ale zapewniam, że ten dług nie rzutuje na bieżącą działalność spółki.

Żałuje pan, że ściągnął do Wisły Jerzego Engela?

- Nie wiem, dlaczego to mi się przypisuje. To nie był mój pomysł, aczkolwiek popierałem go, gdyż Engela znałem z dobrej strony prywatnie i jako trenera reprezentacji.

Rozczarował pana?

- W pewnym sensie tak, gdyż przygotowanie drużyny nie było długofalowe na całą rundę, lecz nakierowane na mecze z Panathinaikosem. Po porażce w Atenach zachwiało się bardzo mocno morale drużyny. Engel wmówił piłkarzom, że na pewno awansują do Ligi Mistrzów i to był błąd, bo potem zawodnicy przestali wierzyć trenerowi. Następnie zapowiedział zdobycie ośmiu punktów w Pucharze UEFA i odpadnięcie z Vitorią pogrążyło zespół całkowicie.

Co się stanie, jeśli Dan Petrescu nie wywalczy tytułu mistrza Polski?

- Nie jestem wróżbitą. Musimy sobie jednak zdać sprawę, że przystępujemy do wiosennych rozgrywek w mniej komfortowej sytuacji, niż przed rokiem, gdy Wisła miała osiem punktów przewagi nad Legią. Mamy tylko punkt więcej i trudny układ meczów ze względu na wyjazdy na stadiony Cracovii, Legii i Lecha. Tym niemniej zakładamy, że drużyna będzie na tyle silna i na tyle dobrze prowadzona przez Petrescu, że nie tylko utrzymamy przewagę, ale jeszcze ją powiększymy.

Gdy jednak Grzegorz Mielcarski powiedział na naszych łamach, że nawet jeśli Petrescu nie zdobędzie mistrzostwa, pozostanie na stanowisku, spotkał się w klubie z ripostą. Jak duży kredyt zaufania ma więc Petrescu?

- Duży. Odbyłem długą merytoryczną rozmowę z Petrescu na temat jego filozofii prowadzenia drużyny i to, co wynikało z tej dyskusji, tworzyło bardzo dobry wizerunek tego człowieka. Fakt, przy stole można dobrze się prezentować, a i tak wszystko zweryfikuje boisko. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, co do fachowości Petrescu. Na pewno pracę będzie mu utrudniała bariera językowa. Będzie miał jednak tłumacza, ponadto swobodnie posługuje się czterema językami.

Jak pan zamierza mu pomóc?W minionym roku drużyna Wisły osiągnęła duży stopień demoralizacji...

Co to znaczy demoralizacji? Bo to można dwuznacznie rozumieć?

- Demoralizacji w sensie sportowym. Było kilka meczów, za które kibice Wisły musieli się wstydzić.

- Nie mogę absolutnie potwierdzić, że się tej drużynie nie chciało grać. Tego sobie nie wyobrażam...

Pan sobie nie wyobraża, lecz my mamy co do tego przekonanie wyniesione z uważnej obserwacji gry piłkarzy. A w przeszłości pan jako prezes liberalnie podchodził do kwestii dyscyplinowania zawodników.

- Mobilizowanie piłkarzy to zadanie dla trenera, prezes ma minimalny wpływ. Sam byłem trzydzieści lat trenerem koszykówki i nigdy żaden prezes mi nie mobilizował drużyny. Sądzę, że trener Petrescu potrafi z tej drużyny wykrzesać maksimum, a jeżeli zajdzie taka potrzeba, będzie miał ze strony zarządu istotną pomoc.

Przegląd Sportowy

Źródło: wislakrakow.com

Ludwik Miętta-Mikołajewicz pod pomnikiem Henryka Reymana
Ludwik Miętta-Mikołajewicz pod pomnikiem Henryka Reymana

Ludwik Miętta-Mikołajewicz: Era Wisły jest kontynuowana!

30. czerwca 2005, 16:41

Na dzisiejszej konferencji prasowej obecny był m.in. nowy Wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej Wisły Kraków SSA - Ludwik Miętta-Mikołajewicz. - Zaprzeczam, że kończy się era Wisły! - dobitnie stwierdził wieloletni prezes TS Wisła.

- Zdecydowałem się wejść do Rady Nadzorczej w kontekście zbliżającego się jubileuszu TS Wisła i Wisła SSA - wyjaśnił Miętta-Mikołajewicz. - Kilka tygodni temu wydaliśmy oświadczenie o wspólnych obchodach. Kto umie czytać między wierszami domyślił się, że nastąpiło zbliżenie stosunków pomiedzy Towarzystwem Sportowym Wisła a Wisłą Kraków SSA. Chcemy by ten związek był trwały i skuteczny.

- Minione pół roku mocno nadwyrężyło image klubu, który w obliczu stulecia powinien być znacznie bardziej wiarygodny i postrzegany przez kibiców i społeczeństwo jako klub dobrze zorganizowany. Chcielibyśmy, aby ten wizerunek uległ znacznej poprawie i będziemy robić wszystko by tak było - dodał Miętta.

Nowy Wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej podziękował za wkład w rozwój klubu poprzedniemu prezesowi i trenerowi. - Chciałem podziękować panom Januszowi Basałajowi i Wernerowi Liczce za to, co robili na rzecz Wisły. Jest niewątpliwie godny poszanowania i podkreślenia elegancki sposób w jaki rozstał się z klubem Janusz Basałaj.

- Trudna sytuacja klubu spowodowała wyżywanie się prasy, głównie warszawskiej na Wiśle i jej właścicielu (m.in. we wczorajszej publikacji) - na co sobie nie zasłużył. Jego stanowisko od początku było zrozumiałe, ale w wielu przypadkach doradcy właściciela pokierowali jego poczynaniami nie zawsze zgodnie z oczekiwaniami - podkreślił prezes Miętta-Mikołajewicz.

- Witamy z radością w klubie pana Jerzego Engela. Chcę powiedzieć, iż dementujemy, że pan Engel przychodzi "sprzedać Wisłę". Przychodzi on bowiem by uporzadkować sprawy szkoleniowe, zarówno w kwestii I drużyny jak i zaplecza, bo te sprawy były ostatnio nadwyrężone.

- Zaprzeczamy pogłoskom podnoszonym głównie z drugiej strony Błoń, że kończy się era Wisły - wręcz przeciwnie, po drobnych zachwianiach jestem przekonany, że era Wisły jest kontynuowana, a Biała Gwiazda będzie nadal świecić - stanowczo stwierdził Ludwik Miętta-Mikołajewicz.

Zapytany o swój ewentualny udział w złagodzeniu konfliktu między władzami klubu a trenerem Henrykiem Kasperczakiem prezes Miętta stwierdził: - Sprawę z trenerem Kasperczakiem należy rozwiązać! Zrobimy wszystko z prezesem Kapką by trener Kasperczak otrzymał mistrzowski medal - zostanie on wkrótce przekazany. Zrobimy też wszystko by załagodzić sprawę - bez rozgłosu. Obaj panowie Cupiał i Kasperczak są otwarci na poprowadzenie rozmów i załagodzenie sprawy.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: rav

Otwarcie pawilonu medialnego. Prezydent Majchrowski oraz prezesi Ludwik Miętta Mikołajewicz i Marek Wilczek.
Otwarcie pawilonu medialnego. Prezydent Majchrowski oraz prezesi Ludwik Miętta Mikołajewicz i Marek Wilczek.

Miętta-Mikołajewicz: On na to sobie nie zasłużył!

2. czerwca 2005, 14:19

Komu bardziej może zależeć na przyszłości Wisły Kraków, jak nie wieloletniemu prezesowi TS Wisła? Ludwik Miętta-Mikołajewicz doskonale zdaje sobie z sytuacji panującej w klubie. W wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej" prezes TS-u komentuje ostatnie osiągnięcia piłkarzy Wisły, odnosi się też m.in. do zachowania kibiców pod koniec ostatniego meczu z Górnikiem.

- Ten wynik uzyskany przez naszych piłkarzy jest godzien podkreślenia i najwyższego uznania - mówi prezes TS Wisła, Ludwik Miętta-Mikołajewicz. - Tym bardziej, że jeżeli przeanalizujemy ostatnie siedem lat, czyli okres od chwili przejęcia sekcji piłki nożnej przez Bogusława Cupiała, to śmiało możemy mówić o prawdziwie złotej erze w historii Wisły. Pięć tytułów mistrzowskich, jeden wicemistrzowski, jeden brązowy medal ligowy, dwa Puchary Polski, jeden Puchar Ligi, jeden Superpuchar Polski i szereg emocji w europejskich pucharach - przecież tego nie było wcześniej, choć nasi piłkarze też odnosili sukcesy tak w klubie jak i w reprezentacji. Wprawdzie w latach 1949-1951 nasza drużyna też trzy razy z rzędu była pierwsza w ekstraklasie, jednakże w tym ostatnim roku tytuł mistrza Polski przypadł chorzowskiemu Ruchowi, jako zdobywcy Pucharu Polski. Tak zadecydowały ówczesne władze sportowe...

Wojciech Batko: W 1997 roku Pan wraz z ówczesnym trenerem piłkarzy, Wojciechem Łazarkiem zabiegaliście o przyjście do Wisły Bogusława Cupiała. Była to chyba jedna z najlepszych decyzji w całej historii "Białej Gwiazdy"...

- Ja nie mam żadnych wątpliwości, że wejście do Wisły pana Bogusława Cupiała okazało się wręcz zbawienne dla naszego futbolowego gospodarstwa! W tym miejscu chciałbym w imieniu Towarzystwa Sportowego Wisła wyrazić uznanie i słowa podziękowania Bogusławowi Cupiałowi za to wszystko co już zrobił dla "Białej Gwiazdy". Za wspaniałe osiągnięcia sportowe i za wiele satysfakcji i radości, których doświadczali i doświadczają kibice Wisły.

Tylko, że teraz mamy do czynienia z sytuacją chyba bez precedensu w historii rodzimej ligi piłkarskiej, czyli powiedzmy, że z tzw. szczególnym dystansem fanów do swojej drużyny. Jak to wytłumaczyć?

- Owszem, zaobserwowaliśmy wysoki poziom frustracji kibiców. Przyszły przecież wysoka przegrana w meczu z Legią, potem zaś nienajlepsza gra w meczu z Górnikiem Zabrze. Nie zapominajmy jednak o piłkarzach i o tym, że trzeba ich choć trochę zrozumieć. Mają za sobą ciężką rundę, tak w klubie jak i w reprezentacji i kiedy tytuł mistrza Polski był już właściwie pewny, przyszło określone rozluźnienie. Cóż, ktoś kto nie był w sporcie zespołowym blisko danej drużyny, nie może sobie nawet wyobrazić jak trudno jest zmobilizować grupę w chwili, kiedy określony cel został już osiągnięty. Dlatego wszystkim, którzy byli i są przy drużynie należą się ciepłe słowa za postawę w całym sezonie. Uważam ponadto, że głosy nawołujące do pozbawienia zawodników premii w formie kary za mecz z Legią lub nie organizowania mistrzowskiej fety po spotkaniu z Dyskobolią, są najzwyklejszymi ciosami poniżej pasa! Na Boga, umiejmy cieszyć się z osiągniętego sukcesu!

Wśród kibiców przeważają jednak głosy, że sukces owszem jest, ale styl gry drużyny pozostawia wiosną jakże wiele do życzenia. Może więc mamy też do czynienia z tym, że mistrzostwo Polski kibicom Wisły po prostu spowszedniało?

- Coś w tym może być. Zresztą z doświadczenia wiem, że kiedy z koszykarkami seryjnie zdobywaliśmy tytuły mistrzowskie, to wraz z przybywającymi złotymi medalami entuzjazm właśnie powszedniał. Owszem, jest to zjawisko przejściowe, ale nie możemy go nie zauważać. Jeżeli zaś chodzi o piłkarzy to liczę, że w najbliższych meczach, tak ligowych jak i w Pucharze Polski, nie zabraknie im entuzjazmu, że ambitnie podejdą do swoich powinności, a my kibice będziemy dumni z ich postawy. Ponadto winniśmy bardziej docenić wielki wkład finansowy i emocjonalny właściciela sekcji piłkarskiej. Zbliża się 100-lecie Wisły i moim marzeniem jest jedność wszystkich związanych z Wisłą i Bogusławem Cupiałem. Także po to, aby w sposób godny uczcić wysiłek wielu pokoleń wiślaków i pokazać, że Wisła jest wielka!

W końcówce meczu z Górnikiem reakcja trybun była zaskakująca tak w formie jak i swoistej jednomyślności. Można i należy dyskutować nad formą, ale chyba nie nad tym, że kibice nie mają prawa wyrażać własnego zdania...

- Nie ma teatru bez widza, tak samo nie ma zawodów sportowych bez kibiców na trybunach. Kibic płacąc za bilet ma prawo oczekiwać m.in. dobrego widowiska. Ma też niezbite prawo do wyrażania własnych poglądów. Tylko, że winien pamiętać właśnie o formie wygłaszania swojego zdania. To co wydarzyło się podczas meczu z Górnikiem zostało odebrane przez Bogusława Cupiała jako atak na ludzi, którym on zaufał, czyli - i trudno się temu dziwić - także jako atak na jego osobę. A przecież on na to sobie nie zasłużył! Naturalnie nikt nie zamierza zamykać ust kibicom. Można jedynie apelować, żeby swoich opinii nie wygłaszali w sposób, który może zagrozić przyszłości Wisły!

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Wojciech Batko

Jakub Jarosz, Dan Petrescu i Ludwik Miętta Mikołajewicz
Jakub Jarosz, Dan Petrescu i Ludwik Miętta Mikołajewicz

Miętta-Mikołajewicz na kolejną kadencję

16. kwietnia 2007, 19:54 (aktual. 17. kwietnia 2007, 01:04)

Ludwik Miętta-Mikołajewicz został ponownie wybrany na stanowisko prezesa Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków. Za jego kandydaturą głosowało 107 osób, przeciw było 13. Urodzony 20 stycznia 1932 roku w Krakowie, Miętta-Mikołajewicz piastuje to stanowisko od 16 lipca 1990 roku.

Choć jeszcze kilka tygodni temu spekulowano o kandydaturach Jerzego Adamika, Bogusława Nowaka bądź Zdzisława Kassyka dziś niespodzianki nie było. Jako jedyny na kandydowanie zdecydował się obecny prezes TS Wisła i otrzymał zdecydowaną większość głosów popierających.

Obradom Walnego Zgromadzenia Sprawozdawczo-Wyborczego TS Wisła przewodniczył rektor AWF, prof. Janusz Zdebski, któremu pomagał mecenas Rafał Skrzypczyk. Po odegraniu hymnu "Białej Gwiazdy" sprawozdanie złożył obecny zarząd. Za najważniejsze wydarzenia w ostatnich czterech latach prezes Miętta-Mikołajewicz uznał przekształcenie klubu w organizację pożytku publicznego, uchwalenie nowego statutu, obchody 100-lecia TS Wisła i przejęcie w wieczyste użytkowanie terenów na których znajdują klubowe obiekty.

2010.11.13 Wisła Krakbet - FC Jango. Wszystko pod kontrolą - Ryszard Ciesielski i Ludwik Miętta Mikołajewicz.[Foto: Aśka Żmijewska/wislafutsal.pl]
2010.11.13 Wisła Krakbet - FC Jango.
Wszystko pod kontrolą - Ryszard Ciesielski i Ludwik Miętta Mikołajewicz.
[Foto: Aśka Żmijewska/wislafutsal.pl]

Co prawda 2,5-letni okres przejściowy, w którym następowało przejmowanie ponad 6-hektarowej działki wraz znajdującymi się na niej budynkami spowodował wyrażoną w złotówkach blisko 1,4-milionową stratę w budżecie klubu, to jednak przejęcie tych terenów w lutym br. pozwala Towarzystwu optymistycznie patrzeć w przyszłość na starcie nowego 100-lecia. - Trzeba je wykorzystać, by powstała baza treningowa i by można było czerpać zyski na działalność szkoleniową. Musimy umieć znaleźć złoty środek pomiędzy szkoleniem młodzieży a zdobywaniem środków finansowych. Nie możemy oczywiście postawić tu supermarketu, ale na przykład hotel - jak najbardziej - mówi prezes Miętta-Mikołajewicz.

Władze TS-u zamierzają doprowadzić do wybudowania na wiślackich terenach nowej hali sportowej, nowoczesnej, krytej strzelnicy, a także hotel z zapleczem rehabilitacyjno-rekreacyjnym. Toczą się już zaawansowane rozmowy w tych sprawach. - Nie chcieliśmy jeszcze ujawniać szczegółów rozmów. Do budowy strzelnicy mamy już partnera. Podobnie ma się rzecz z hotelem i halą - przyznaje prezes. Na pytanie, czy jednym z inwestorów będzie firma Can-Pack od czterech lat skutecznie sponsorująca wiślackie koszykarki dyplomatycznie stwierdza: - Nie chcę potwierdzać ani zaprzeczać.

W planach jest również poprawienie stanu bazy sportowej dla szkółki piłkarskiej. TS Wisła zamierzało współpracować w tej materii z Wisłą SSA, ale spółka, jak określa to prezes TS-u reprezentuje stanowisko "dajcie nam". Dużym wyzwaniem dla wybranych władz będzie z pewnością zdobycie środków na szkolenie sportowców dyscyplin indywidualnych.

Prezesujący Wiśle od blisko 17 lat Ludwik Miętta-Mikołajewicz staje też przed zadaniem znalezienia godnego następcy. - Może będzie to ktoś z nowego odmłodzonego zarządu? - zastanawia się głośno urzędujący prezes, zaprzeczając jakoby niedawno planował "namaścić" na tą funkcję kogoś z dwójki Jerzy Adamik - Bogusław Nowak. - Tak pisała prasa - stwierdził. Nowak znalazł się w składzie nowego zarządu TS-u. O kłopotach Adamika, który nie miał możliwości pojawić się na poniedziałkowym "walnym" pisaliśmy kilka dni temu.

Poniedziałkowe Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Wyborcze jednogłośnie przyjęło wniosek Kapituły Honorowej o nadanie tytułu Członka Honorowego TS Wisła Andrzejowi Biernatowi - reprezentującemu nasz klub byłemu zawodnikowi i trenerowi lekkoatletyki, specjaliście w biegach na średnich i długich dystansach, m.in. mistrzowi Polski z 1949 roku w biegu na 3000 m.

Oto skład władz Towarzystwa Sportowego Wisła wybranych 16 kwietna na czteroletnią kadencję.

Zarząd Prezes: Ludwik Miętta-Mikołajewicz

Członkowie: Maciej Bielski, Ryszard Ciesielski, Piotr Dunin-Suligostowski, Szymon Łątka, Andrzej Michaliszyn, Artur Nazim, Bogusław Nowak, Witold Rutkowski, Rafał Skrzypczyk, Jerzy Szul

Komisja Rewizyjna

Sławomir Bielak, Andrzej Jędrychowski, Janusz Jurkowski, Maciej Kotarski, Zbigniew Stanek

Sąd koleżeński

Andrzej Gaberle, Sławomir Kaliszewski, Jan Leśniak, Marian Ożóg, Marta Starowicz.

Źródło: wislakrakow.com

Jerzy Sarna i Ludwik Miętta-Mikołajewicz
Jerzy Sarna i Ludwik Miętta-Mikołajewicz

Kandydaci na prezesa TS Wisła

10. marca 2007, 08:01

Na początku kwietnia w Towarzystwie Sportowym Wisła dojdzie do walnego zjazdu wyborczego. Poważnie zainteresowani objęciem sterów po odejściu Ludwika Miętty-Mikołajewicza są Jerzy Adamik i Bogusław Nowak.

Adamik to były wojewoda Małopolski, którego nazwisko pojawiało się wcześniej w kontekście prezesury w Wiśle SSA. Bogusław Nowak to były szef krakowskiego ośrodka TVP, wcześniej związany z Radiem Kraków. Jest częstym bywalcem zarówno na stadionie, jak i w hali Wisły.

Źródło: wislakrakow.com

Ludwik Miętta-Mikołajewicz ponownie prezesem TS Wisła

14. kwietnia 2011

Podczas trwających właśnie obrad Walnego Zgromadzenia Wyborczego TS Wisła Ludwik Miętta-Mikołajewicz został wybrany na prezesa TS Wisła na kolejną kadencję. Za głosowało 156 delegatów przy 8 głosach przeciw.

W skład ośmioosobowego zarządu, oprócz prezesa weszli: Piotr Dunin Suligostowski (wiceprezes ds. finansowych), Piotr Wawro (wiceprezes ds sportowych), Czesław Meus, Robert Szymański, Paweł Lesiakowski, Dariusz Olszówka i Dariusz Zastawny.

Wyzwaniem przed nowym zarządem będzie poprawa stanu finansów Towarzystwa. - O wizerunek i sukcesy sportowe w ostatnich latach nie musieliśmy się martwić - powiedział prezes Ludwik Miętta-Mikołajewicz.

Źródło: wislakrakow.com

WISŁA TO MY!

13 maja 2011

Opłatek u Wiślaków 2012
Opłatek u Wiślaków 2012

Mecz z Lechem, aczkolwiek zwycięski i otwierający drogę do tak oczekiwanego mistrzostwa Polski, pozostawił głęboką rysę w wizerunku sympatyków Białej Gwiazdy. Jestem związany z Wisłą od 1946 roku, od 21 lat mam zaszczyt pełnić funkcję prezesa tego tak bogatego w historię klubu, i po raz pierwszy spotykam się z faktem podziału Wiślackiej Rodziny.

Pamiętajmy: wiślakiem jest każdy, kto nosi Białą Gwiazdę w sercu, bez względu na wiek, kolor skóry czy wyznanie. Szanujmy barwy, hymn klubowy, szanujmy się wzajemnie, bo Wiślacka Rodzina jest jedna. Pokażmy tę jedność w najbliższą niedzielę, wspólnie gorąco dopingując naszych piłkarzy. Pokażmy całej Polsce, że Wisła i jej sympatycy potrafią stworzyć wspaniałe widowisko sportowe, wolne od polityki, wulgaryzmów i nieuzasadnionych podziałów.

Jazda, jazda, jazda! Biała Gwiazda!

Ludwik Miętta-Mikołajewicz

Źródło: tswisla.pl

Były prezes Wisły o derbach: kiedyś siedzieliśmy razem

2012-04-26

- Trzeba pamiętać, że te nasze derby mają piękną, długą tradycję. Oba kluby są mocno wpisane w pejzaż Krakowa. Oba mają też wreszcie piękne stadiony. Marzy mi się, żeby można nazwać je teatrami sportowymi. Na pastwisku trudniej wymagać od kibiców zachowania takiego jak w takim sportowym teatrze. - mówi w rozmowie z nami z Ludwik Miętta-Mikołajewicz, prezesem TS Wisła.

Pamięta Pan pierwsze derby, na których Pan był?

Oczywiście. Była to wiosna 1944 roku, na starym stadionie Garbarni. Tam gdzie dzisiaj stoi atrapa hotelu Forum. Ten mecz nazwano derbami pojednania, ponieważ był pierwszym spotkaniem obu drużyn po przerwanym meczu z jesieni 1943 roku. Tamten mecz został przerwany, bo prowadzący zawody sędzia Mitusiński podyktował urojony rzut karny. Nie zgodzili się z tym zawodnicy Wisły, którzy zeszli z boiska.

Doszło po tym spotkaniu do słynnych zamieszek w Podgórzu.

Ułożono też rymowankę, która brzmiała: "Sędzia Mitusiński podyktował karny świński". W końcu jednak doszło do tego meczu pojednania, który był moimi pierwszymi derbami, oglądanymi na żywo. Wisła wygrała to spotkanie 3:0. Kolejne derby, które miałem okazję zobaczyć, to mecz wyzwolenia w styczniu 1945 roku. Mieszkałem na starej Olszy. Nie kursowały tramwaje i autobusy. Na stary stadion Wisły, który mieścił się przy al. 3 Maja, szedłem więc piechotą. Wisła wygrała 2:0.

Wynik tego dnia nie był chyba najważniejszy?

Oczywiście. Dla nas najważniejszą rzeczą było to, że ze stadionu zniknął napis "Nur für Deutsche". Wisła znów była na swoim obiekcie. To było bardzo duże wydarzenie i przeżycie dla wszystkich. Jeszcze przed meczem Wisły z Cracovią doszło do spotkania Zwierzynieckiego z Juvenią. Kolejne derby, które mocno utkwiły mi w pamięci to te z 1948 roku. W ogóle nie doszłoby do nich, gdyby Wisła, prowadząca w tabeli, nie straciła punktów w przedostatnim meczu z Widzewem w Łodzi. W ten sposób Cracovia zrównała się z Wisłą punktami, a zarząd PZPN podjął decyzję o rozegraniu dodatkowego meczu, mimo że Wisła miała lepszy bilans bramkowy. Zaczęło się dla "Białej Gwiazdy" bardzo dobrze, bo już na początku Tadeusz Legutko strzelił bramkę, a "Messu" Gracz powiedział do Edka Jabłońskiego: "No to mocie na Mikołaja". Potem jednak Cracovia strzeliła trzy bramki i w ten sposób wywalczyła jedyne powojenne mistrzostwo Polski.

Jaki był klimat derbów w tamtych latach?

Nikt nie dzielił kibiców Wisły i Cracovii na oddzielne sektory. Siedzieliśmy razem. Owszem, docinaliśmy sobie, ale nikt się nie bił. W późniejszych latach była też tradycja, że spotykaliśmy się pod budynkiem "Kuriera", jak się wtedy mówiło, na Wielopolu. Nie było telewizji, transmisji, a tam wystawiano na szybie wyniki meczów. I toczyliśmy spory przy tych wynikach z kibicami Cracovii. Gorące one były zwłaszcza po meczach derbowych. Pamiętam też mecz z 1949 roku, kiedy to Wisła miała przygniatającą przewagę, ale grała nieskutecznie. W końcówce natomiast, po dośrodkowaniu w pole karne, piłka spadła na plecy Radonia i wpadła do siatki. Śmialiśmy się wtedy, że Radoń strzelił bramkę garbem.

Później brakowało meczów ligowych, bo obie drużyny grały w innych ligach.

Ale spotykały się w styczniu i grały o Herbową Tarczę Krakowa. Różnie te mecze się toczyły. Raz wygrywała Wisła, raz Cracovia. Warunki do gry też były różne, bo przecież grano w styczniu. Te spotkania, mimo że walka nie toczyła się o punkty, miały swoją rangę. Żył nimi cały Kraków. Gdy ta tradycja upadła, to wpadliśmy na pomysł z redaktorem Ryszardem Niemcem, żeby doprowadzić do derbów, które ożywiłyby krakowskie środowisko piłkarskie. Wymyśliliśmy mecz o Puchar Rektora UJ. Rektorem był wtedy profesor Andrzej Pelczar, który podszedł do pomysłu z dużym zapałem. Niestety, udało się rozegrać tylko jeden taki mecz. Później oba zespoły spotykały się w ligowej rywalizacji. Najpierw w połowie lat 90. w II lidze, a od 2004 roku w ekstraklasie. Od tego momentu te mecze mają swój ciężar gatunkowy, choć odbywają się w nieco innej atmosferze niż te sprzed lat. Niestety, dochodzi do utarczek, starć między kibicami. Pamiętamy przecież o przypadku, gdy po derbach zginął kibic Wisły na Dębnikach.

Kiedy Pana zdaniem zwiększyła się ta nienawiść między kibicami obu klubów?

Ludwik Miętta-Mikołajewicz często gratulował swoim zawodniczkom
Ludwik Miętta-Mikołajewicz często gratulował swoim zawodniczkom

Trudno wskazać jeden moment. Myślę, że to narastało stopniowo. Do tego dołączyła się jeszcze w jakimś stopniu policja. Kilka razy dochodziło przecież do wspólnych ataków na policję, która nie zabezpieczała meczów do końca tak jak powinna. Podziału w mieście nie da się uniknąć, bo tak jest na całym świecie. Tak jest w Mediolanie, Madrycie czy innych miastach. Problem polega na tym, żeby różnić się ładnie. Żeby kibicować swojej drużynie, ale nie ubliżać rywalom. Chciałbym, żeby to przesłanie wzięli sobie do serca kibice jednej i drugiej drużyny. Dopingujmy swoich, ale unikajmy agresji w stosunku do rywali. Derby to powinno być święto, a nie stawianie sił porządkowych w całym mieście na nogi.

Jak Pan myśli, dlaczego w Krakowie ta rywalizacja przyjęła tak drastyczne formy?

W innych miastach jest podobnie. W Łodzi, Warszawie. Tak się to obecnie poukładało, że grupy kibiców toczą dzisiaj zacięte boje słowne i niestety, nie tylko słowne. Powinno się to tymczasem sprowadzać do kibicowania swojej drużynie.

Myśli Pan, że jest szansa, żeby kiedyś te antagonizmy zostały wygaszone i derby stały się prawdziwym sportowym świętem Krakowa?

To bardzo trudna sprawa i nie wierzę, żeby było to możliwe w tym pokoleniu. Tutaj jest duża rola środków masowego przekazu. Również ludzi starszych, którzy powinni w większym stopniu oddziaływać na młodzież, gromadzącą się na obu stadionach. Brakuje mi również bardzo interwencji klubów, gdy na trybunach pojawiają się transparenty obrażające jeden i drugi klub. To nie wpływa korzystnie na atmosferę derbów i bardzo jej szkodzi.

Czy oba kluby nie powinny właśnie bardziej pacyfikować te antagonizmy?

Nie da się ukryć, że oba kluby niewiele robią, żeby stwarzać klimat bardziej przyjazny, a mniej agresywny. Być może nie jest to prosta sprawa, ale oba kluby powinny przynajmniej właśnie się starać. Być może to pomogłoby podnieść prestiż tych meczów. W tej chwili sytuacja jest taka, że wielu ludzi boi się przyjść na stadion. Boi się derbów. Chciałbym, żeby oba stadiony zapełniały się po brzegi całymi rodzinami. Trzeba pamiętać, że te nasze derby mają piękną, długą tradycję. Oba kluby są mocno wpisane w pejzaż Krakowa. Oba mają też wreszcie piękne stadiony. Marzy mi się, żeby można nazwać je teatrami sportowymi. Na pastwisku trudniej wymagać od kibiców zachowania takiego jak w takim sportowym teatrze. Na tych stadionach można już doprowadzić do sytuacji, żeby atmosfera była bardziej przyjazna. Dużo zależy też od zawodników, którzy powinni pamiętać o tym, że ich zachowanie też wpływa na to, co dzieje się na trybunach.

Przenosząc się na płaszczyznę czysto sportową... Mamy dzisiaj inne derby, w których gra więcej obcokrajowców niż Polaków. O rodowitych krakowianach nie ma już nawet co wspominać.

Rzeczywiście, kiedyś wielu zawodników obu klubów było krakowianami, którzy w dodatku poza boiskiem żyli z sobą w przyjaźni. Pamiętam doskonale, że Mieczysław Gracz przyjaźnił się z Edwardem Jabłońskim. Każdy grał dla swoich, ale później spotykali się, choćby na wspólnych pomeczowych obiadach. Dzisiaj zawodnicy nie czują klimatu derbów. Kibice oczywiście próbują im to uświadamiać, ale odnoszę wrażenie, że to podejście dzisiejszych piłkarzy do derbów nie płynie z serca. Trudno mówić o wiślackiej czy pasiastej krwi.

Pocieszeniem dla wiślaków może być fakt, że w najbliższych derbach po długiej przerwie zagra wychowanek, Michał Czekaj.

To akurat cieszy, że tych kilku wychowanków gra ostatnio, bo prócz Czekaja również Daniel Brud czy Alan Uryga. Klimat derbów czuje też Patryk Małecki, który nie jest co prawda naszym wychowankiem, ale to wiślak z krwi i kości.

Na koniec proszę powiedzieć, jaki przebieg najbliższych derbów Pan przewiduje?

Wiosna dla Wisły jest słaba, ale coraz lepsza. Mecz z Podbeskidziem wykazał, że drużyna złapała już równowagę. Niewątpliwym problemem dla trenera Probierza będzie obsadzenie linii obrony przy tylu kontuzjach i kartkach. Cracovia gra natomiast o życie i na pewno zagra bardzo ambitnie. Jak to bywa w derbach, wszystko zdarzyć się może, choć ja oczywiście liczę na zwycięstwo Wisły.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Miętta-Mikołajewicz: Życzę Wiśle mistrzostwa Polski!

Data publikacji: 02-01-2015 10:48


Z dniem 31 grudnia 2014 roku Ludwik Miętta-Mikołajewicz przestał pełnić funkcję Prezesa Wisły Kraków SA. Byłego już Prezesa Białej Gwiazdy poprosiliśmy o podsumowanie czteromiesięcznej kadencji.

Ludwik Miętta-Mikołajewicz rozpoczął wypowiedź od przypomnienia genezy objęcia przez niego funkcji prezesa. „Dobiegł końca okres, w którym podjąłem się roli prezesa Wisły Kraków SA. Podjąłem się tego zadania, ponieważ poprosił mnie o to Prezes Cupiał, którego namawiałem, aby powierzył tę funkcję Robertowi Gaszyńskiemu. Niestety, dotychczasowe zobowiązania zawodowe Roberta Gaszyńskiego nie pozwalały mu na przejęcie funkcji w proponowanym przeze mnie czasie. Mogło to nastąpić dopiero z dniem 31 grudnia 2014 roku. Po zwolnieniu Jacka Bednarza nastąpiłby okres „interregnum”, co oznaczało, że od końca sierpnia do końca roku Wisła Kraków SA nie miałaby prezesa. Mając na względzie dobro Klubu i przywiązanie do niego, wyraziłem zgodę, aby w tym czasie tę funkcję pełnić. Jednocześnie umówiłem się z Prezesem Cupiałem, że nie będę podejmował żadnych decyzji kadrowych i organizacyjnych, zachowując status quo, tak aby zostawić pole działania dla Roberta Gaszyńskiego, który swoją pracę rozpocznie z początkiem stycznia” – zaczął Miętta - Mikołajewicz.

Wieloletni prezes TS Wisła w kilku słowach opisał, jak wyglądały jego miesiące za sterami Klubu. „Początkowo, bo do połowy października, pomagał mi Tadeusz Czerwiński, a od pierwszych dni listopada Prezes Mirosław Jankowski, który będzie współpracował w Zarządzie Klubu z Robertem Gaszyńskim. Nie ukrywam, że okres ostatnich czterech miesięcy był bardzo trudny, przede wszystkim dlatego, że Wisła Kraków SA działała w określonych, niekorzystnych warunkach finansowych. Moją główną rolą było podjęcie rozmów z naszymi wierzycielami, aby nie dochodziło do większych konfliktów i pogorszenia sytuacji. Chcę wyrazić podziękowanie dla większości naszych kontrahentów, z którymi udało się dojść do porozumienia. W stosunku do niektórych podmiotów prawnych, jak również osób fizycznych, nadal posiadamy zadłużenie i zdaję sobie z tego sprawę”.

Ludwik Miętta-Mikołajewicz kończy swoją misję w Wiśle SA, a na jego miejsce przychodzi nowy prezes, Robert Gaszyński. „Na pewno czeka go niełatwa rola. Wychodzę z założenia, że funkcję prezesa Wisły Kraków SA powinien pełnić Wiślak. Roberta Gaszyńskiego dwadzieścia dwa lata temu wprowadzałem do Wisły jako kierownika drużyny, zanim jeszcze Klub został przejęty przez Bogusława Cupiała. W roli tej sprawdził się bardzo dobrze, ale potem odszedł do biznesu. Pracował w telekomunikacji, w firmach farmaceutycznych, a teraz zakończył pracę na Węgrzech. Robert Gaszyński ma nie tylko doświadczenie piłkarskie, był również przez pewien czas sędzią piłkarskim. Jestem przekonany, że potrafi pokierować statkiem o nazwie Wisła Kraków SA w ten sposób, że wszyscy będą z tego zadowoleni. Mam do niego pełne zaufanie i życzę mu, żeby wszystkie zamiary zrealizował, by spełniły się jego plany, a przede wszystkim, żeby na swojej nowej sportowej drodze nie napotykał wielkich raf, bo utrudniałoby mu to działanie. Niestety, 7 stycznia, kiedy po raz pierwszy spotka się z dziennikarzami na oficjalnej konferencji prasowej i obejmie te stery, z przyczyn prywatnych nie będzie mnie w Krakowie” – dodaje Miętta-Mikołajewicz.

Były już Prezes Wisły Kraków SA nie zapomniał również o podziękowaniach dla tych, którzy wspierali go w ostatnim okresie. „Chciałem bardzo podziękować osobom, z którymi miałem zaszczyt pracować w Wiśle Kraków SA, a także przedstawicielom Tele-Foniki Kable SA. Przede wszystkim panom Ryszardowi Pilchowi i Maciejowi Krupie oraz pani Małgorzacie Majerskiej, ponieważ przy ich współpracy udało się uniknąć niepowodzeń czy konfliktów. Podziękowania należą się także trenerowi Franciszkowi Smudzie oraz piłkarzom Białej Gwiazdy zarówno za waleczną postawę na boisku, jak i nieroszczeniową postawę wobec Klubu. Pragnę również podziękować Kibicom Wisły, ponieważ, po podpisaniu z nimi umowy, wszystkie mecze jesienią udało się przeprowadzić bez zakłócania porządku publicznego. Dowodem jest to, że stadion ani razu nie został zamknięty, a na Klub nie została nałożona żadna kara. Kibice zrozumieli powagę sytuacji, a przychodząc w miarę licznie na mecze, wspierali Klub finansowo, co mam nadzieję będą czynić również na wiosnę”.

Czego Ludwik Miętta-Mikołajewicz życzy piłkarzom Białej Gwiazdy? „Kiedy spotkałem się z drużyną na kolacji, po meczu z Ruchem Chorzów, życzyłem jej oczywiście mistrzostwa Polski i udziału w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Gdyby się to nie udało, to zajęcia miejsca na podium, tak żeby Wisła mogła się znowu pokazać w Europie. Życzenia te przekazałem bezpośrednio piłkarzom, trenerowi Smudzie i Prezesowi Bogusławowi Cupiałowi. Jestem przekonany, że przy dobrej organizacji i mobilizacji piłkarzy stać ich na to, żeby powrócić na stadiony europejskie. Uważam, że skład po powrocie Jankowskiego i Stjepanovicia wcale nie będzie słaby, a niejeden klub chciałby mieć zestaw takich zawodników. Jestem pewien, że nawet bez istotnych wzmocnień, stać tę drużynę na zajęcie wysokiego miejsca i spełnienie aspiracji właściciela” – zakończył Ludwik Miętta- Mikołajewicz.

A. Koprowski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Pamiątki, zdjęcia i dokumenty

Galeria

Na ostoję Białej Gwiazdy

Na ostoję Białej Gwiazdy


Znawca tajemnych damskich znaków
Tak pań dojrzałych, jak i dziewic
Żywa legenda Wisły Kraków
Ludwik Miętta-Mikołajewicz.

— Dariusz Zastawny, Stuletnia nasza historia, czyli Wisła Kraków, Biała Gwiazda w słów orszaku i obrazkach


Materiały prasowe - linki

Wywiad dla historiawisly.pl

Źródło statystyk i danych do biogramu


Gazeta Południowa. 1980, nr 222 (13 X) nr 10033

Na zakończonych niedawno ME w koszykówce kobiet nasza reprezentacja wywalczyła srebrny medal, co jest jej największym osiągnięciem w historii polskiej koszykówki żeńskiej. O źródłach tego sukcesu, rozmawiamy z trenerem reprezentacji LUDWIKIEM MIĘTTĄ, który jak wiadomo na co dzień od ponad 25 1at(!) prowadzi zespół Wisły, — Czy spodziewał się pan tego medalu? Powiem szczerze — nie. Oczywiście jak każdy trener w skrytości ducha liczyłem na medalową pozycję, ale nie zdradzałem się z moimi pragnieniami. Staram się być zawsze realistą, uważałem, że awans do finałowej ósemki będzie już dobrym wynikiem. Przecież naszym koszykarkom nie wiodło się ostatnio np. w eliminacjach przedolimpijskich zajęliśmy dopiero 12 miejsce.

— A kiedy uwierzył Pan, iż może być medal? — Po zwycięstwie w ćwierćfinałach nad srebrnymi medalistkami ostatniej olimpiady — Bułgarkami. To były zawsze dla nas szalenie trudne rywalki. Pokonanie Bułgarek bardzo psychicznie podbudowało cały zespół.

— Teraz ja z kolei będę szczery, tu w kraju nie wierzyliśmy, iż potraficie w półfinale uporać się z Jugosłowiankami, przecież grały u siebie przy szalenie żywiołowej publiczności...

— to był nasz najlepszy pojedynek. Osobiście wierzyłem, iż wyjdziemy z niego zwycięsko! Powiedziałem dziewczętom — jeśli w tym nerwowym meczu nie pozwolimy ucięć Jugosłowiankom na kilkanaście punktów to w końcówce my będziemy górą. Jugosłowianki były bowiem pod ogromną presją własnej publiczności, która domagała się tylko jednego — zwycięstwa.

I rzeczywiście Jugosłowianki nie wytrzymały psychicznie ostatnich minut. i przegrały. Takiego tumultu i wrzasku jak na tym meczu nie słyszałem jeszcze nigdy w dotychczasowej mojej karierze trenerskiej. To był prawdziwy wulkan...

— Słowem nawet dla Pana jako trenera medal był zaskoczeniem. Czym Panu najbardziej zaimponowały dziewczęta? — Nie sądziłem, że nasz młody zespół (przeciętna wie - ku 21,4 lata) potrafi grać tak dojrzale taktycznie, cd szczególnie uwidoczniło się w meczu z Jugosławią. Naszym mocnym atutem była obrona. W czasie długich, żmudnych ćwiczeń udało mi się przekonać drużynę li tędy wiedzie droga do sukcesów. Dalej — niezwykle ambitna, bojowa postawa całego zespołu.

— A indywidualnie, która z zawodniczek sprawiła Panu najmilsza niespodziankę? — Znakomicie grał duet rozgrywających Iwaniec — Janowska (ta ostatnia znalazła się w najlepszej piątce turnieju obok fantastycznej Jugosłowianki — Djurkovic, Węgierki — Boksay, Siemionowej (ZSRR) i Blange (Holandia). Osobiście największą satysfakcję miałem jednak z występu 19-letniej Kozery, która w Jugosławii dosłownie z meczu na mecz grała lepiej, pewniej. Pracowałem z nią szczególnie dużo, stąd moja satysfakcja.

— Jesteśmy wicemistrzem Europy, ale nie oznacza to, iż jesteśmy drugą koszykarską potęgą Europy...

— Oczywiście, że nie! Sukces jest olbrzymi, ale układ sił w żeńskim koszu jest taki, że gdyby turniej powtórzyć w kilkanaście dni, to poza bezkonkurencyjną od ponad 20 lat drużyną ZSRR — kolejność w pierwszej dziesiątce mogłaby. być odwrotna. Stawka rywalek od 2 do 9 miejsca Jest, bardzo-wyrównana. Stąd wniosek — nie możemy popadać w samozadowolenie. Musimy uczynić wszystko, aby ten. sukces podziałał ożywczo na całą żeńską koszykówkę. Musimy wzmacniać pozycję klubów, a! przede wszystkim rozwijać szerzej koszykówkę w szkołach. Na srebrny medal w Jugosławii zapracowali soli? dnie trenerzy klubowi, udało mi się nawiązać z nimf partnerską współpracę.

I te dobre wzory należy ugruntować. Rozmawiał: ANDRZEJ STANOWSKI


Gazeta Krakowska. 1981, nr i (2 I) nr 10094

Przed paroma dniami powróciły do kraju z amerykańskiego tournée polskie koszykarki. O wrażeniach sportowych — i nie 3 tylko — rozmawiamy z 5 trenerem reprezentacji LUDWIKIEM MIĘTTĄ.

— Zacznijmy od strony sportowej, rozegraliście w USA 9 spotkań, z których 7 wygraliście. Bilans jest więc korzystny...

— Myślę, że nie sprawiliśmy zawodu Zebraliśmy sporo pochlebnych ocen od amerykańskich specjalistów basketu Graliśmy przecież z czołowymi uniwersyteckimi zespołami Stanów Zjednoczonych, w tym z mistrzem i wicemistrzem USA. I właśnie tylko te dwa pojedynki na początku naszego tournée, przegraliśmy Pierwszy mecz przeciwko mistrzowi USA był naszym najsłabszym pojedynkiem, przeskok na druga półkulę, zmiana klimatu odbiły się niekorzystnie na grze naszego zespołu Ale potem z każdym meczem drużyna prezentowała się lepiej, w kilku pojedynkach pokazała grę i formę z pamiętnych Mistrzostw Europu w Jugosławii, gdzie zdobyliśmy srebrny medal — Kilka słów o rywalkach, koszykarkach USA.

Trener Ludwik Mięcia ocenia amerykańskie tournée koszykarek 7 zwycięstw, 2 porażki Komplety na widowni Najlepsza — Iwaniec Smutna uroczystość w Cleveland — Koszykówka żeńska w USA zyskuje sobie coraz więcej kibiców, a poziom drużyn uniwersyteckich jest wysoki.

Nie cieszy się jeszcze wprawdzie taką popularnością jak męski basket, ale o coraz większym zainteresowaniu żeńską koszykówką najlepiej świadczy fakt, że od dwu lat istnieje tam liga zawodowa Oglądaliśmy dwa mecze tej ligi — poziom rzeczywiście bardzo wysoki Można chyba zaryzykować twierdzenie, że reprezentacja USA stanowi dziś drugą siłę po drużynie radzieckiej. Jak pamiętamy Amerykanki wygrały turniej przedolimpijski w Bułgarii, nie pojechały jednak do Moskwy z wiadomych przyczyn W tej chwili reprezentacja przygotowywana jest pod kątem igrzysk w 1984 roku w Los Angeles, gdzie Amerykanki chcą odegrać czołową rolę.

— Jakie są najbardziej charakterystyczne cechy amerykańskiej koszykówki? — Zawodniczki są bardzo dobrze wyszkolone technicznie, grają dynamicznie, świetnie walczą pod tablicami. Tym ostatnim elementem zdecydowanie przewyższały nasze zawodniczki. Wierzę jednak, że amerykańska lekcja wyjdzie na dobre zwłaszcza naszym wysokim zawodniczkom Obrotowe amerykańskie są doskonale wyszkolone, np. świetny mecz przeciwko nam rozegrała licząca 205 cm wzrostu Donovan — reprezentantka kraju.

— Kto w naszej drużynie spisywał; się najlepiej? — Zawodniczką numer i była bez wątpienia Halina Iwaniec, świetnie organizująca grę, przeprowadzająca wiele pomysłowych akcji. Imponowała Amerykankom — refleksem, sprawnością, techniką. Dobrze grała też Janowska, Wołujewicz, Jaworska, pod koniec tournée coraz lepiej spisywała się Pawlak, nieco słabiej grała natomiast Kozera.

— Jak słyszałem Wasze mecze cieszyły się dużym powodzeniem? — Rzeczywiście na mecze przychodziło sporo ludzi, przeciętnie po 3—4 tysiące, ale na przykład w Raleigh był na hali komplet — 12 tys. widzów.

Organizacja spotkań na wysokim poziomie, mecze to świetnie zorganizowane widowisko.

Znakomici spikerzy, orkiestry studenckie, gorąca atmosfera na widowni.

— Parę słów o wrażeniach pozasportowych? Nasze tournée obejmowało jak wiadomo zachodnią część Stanów Zjednoczonych. Łącznie z podróżą na trasie Warszawa — Nowy Jork — Warszawa przemierzyliśmy łącznie ok. 30 tys. km. Było więc bardzo dużo wrażeń, nie zawsze jednaj miłych. Zacznę od smutnej uroczystości w Cleveland gdzie uczestniczyliśmy w pogrzebie tragicznie zmarłej naszej wybitnej lekkoatletki Stanisławy Walasiewiczówny. Przygotowywała się do przyjęcia naszej ekipy (3 tygodnie wcześniej podejmowała zespół naszych koszykarzy); pojechała do sklepu, aby zakupić biało-czerwone wstążki do pamiątkowych medali. Przed sklepem została napadnięta w celach rabunkowych. Zginęła- od kuli mordercy, który zabrał Jej 260 dolarów...

W czasie tournée zwiedziliśmy Waszyngton (oczywiście Biały Dom), Nowy Jork, słynne muzeum „AIR AND SPACE” gdzie zgromadzone są samoloty od tych najstarszych aż po pojazd księżycowy. Nie zabrakło też spotkań z naszą Polonią m. in. w Canton podejmowani byliśmy polską... kiełbasą i pierogami.

— Najbliższe plany reprezentacji? — Teraz czeka nas liga, dopiero w maju 1981 r. rozpoczynamy przygotowania do wrześniowych ME we Włoszech.

Mamy zapewniony start w puli finałowej jako wicemistrz.

Rozmawiał: ANDRZEJ STANOWSKI

Gazeta Krakowska. 1981, nr 45 (3 III) nr 10138

Czytelnicy „Gazety Krakowskiej” zadecydowali

Ludwik Miętta najlepszym trenerem roku 1980

Dobiegł końca piąty (obchodzimy więc mały jubileusz) plebiscyt „Gazety Krakowskiej na pięciu najlepszych trenerów trzech województw: krakowskiego, tarnowskiego i nowosądeckiego. Wojewódzkie Federacje Sportu w Krakowie, Tarnowie i Nowym Sączu wytypowały 27 szkoleniowców, spośród których Czytelnicy wybrali pięciu najlepszych. Nadeszło w sumie 4115 kuponów. Przyjęliśmy następujący system punktowy: za pierwsze miejsce — 5 pkt., za drugie — 4 pkt. itd. Po podliczeniu głosów pierwsza piątka przedstawia się następująco: 1. LUDWIK MIĘTTA — wieloletni trener koszykarek Wisły i zarazem trener kadry narodowej. Polskie koszykarki w ubiegłym roku zdobyły tytuł wicemistrzyń Europy, natomiast drużyna Wisły sięgnęła po tytuł mistrza Polski. Punktów 11202.


Gazeta Krakowska. 1981, nr 49 (9 III) nr 10142

Laureat naszego plebiscytu — L. MIĘTTA

Nie jestem marzycielem

— Mówi się — wieloletni trener koszykarek Wisły. A tak naprawdę to ile lat pracuje pan już w klubie? — pytam trenera kadry narodowej koszykarek i zarazem zespołu wiślackiego, laureata naszego plebiscytu na najlepszych trenerów roku 1980 — LUDWIKA MIĘTTĘ.

— IV 1953 r. zacząłem pracować jako trener, w zrzeszeniu „Zryw”, w dwa lata później trafiłem do Wisły i tu pozostaję do dziś.

— Przypomnijmy, że wiślaczki pod pana kierunkiem zdobyły 13 razy tytuł mistrzowski i 5 razy wicemistrzowski. 25 lat pracy z jednym zespołem to chyba krajowy rekord? — Nie, trener koszykarek ŁKS — Żyliński pracuje dłużej ode mnie, bo już chyba 30 lat.

— Proszę wytypować pięć najlepszych koszykarek Wisły, spośród zawodniczek występujących w tym zespole w ostatnim ćwierćwieczu.

—Nie jestem w stanie tego zrobić.

W koszykówce w tym czasie zostały dość istotne zmiany, teraz trenuje się i gra się inaczej niż 15 lub nawet 10 lat temu. Dlatego też porównania są właściwie niemożliwe. Zawodniczki grające dziś są na, pewno lepiej przygotowane fizycznie, sprawniejsze, lepsze także pod względem technicznym od swych koleżanek, które kilkanaście lat temu występowały na parkiecie.

— Wybiegnijmy więc trochę w przyszłość. Jak pan przewiduje — jaka będzie koszykówka za lat powiedzmy 16? W jakim kierunku pójdą dalsze zmiany? — Wydaje mi się, że koszykówka będzie grą coraz bardziej dynamiczną, a przez to stanie się jeszcze bardziej widowiskowa. Będą poszukiwane zawodniczki przede wszystkim bojowe, waleczne.

— I chyba coraz wyższe? — Nie, próbowano już stworzyć drużyny tylko z wysokich zawodniczek, ale to nie zdało egzaminu, bo koszykówka straciła wtedy na swej widowiskowości, a więc i atrakcyjności.

— Kiedyś zawodniczki trenowały raz dziennie, teraz dwa i trzy razy dziennie. Czy czas treningu będzie się w nieskończoność wydłużał? — Nie, jest to chyba niemożliwe, bo zawodniczki nie wytrzymają coraz większych, obciążeń fizycznych.

Już teraz występują przeciążenia układów ruchu i co za tym idzie — coraz częstsze kontuzje. Trzeba więc uważać z dawkowaniem obciążeń.

— Czy myślał pan kiedyś o zmianie drużyny i na przykład o szkoleniu zespołu męskiego? — Czasem myślałem o zmianie drużyny, ale głównie w momentach niepowodzeń, gdy wyniki były słabsze.

Do końca chciałbym już pracować z kobietami. Trudno byłoby mi się teraz przestawne i szkolić zespół męski.

— Czy to znaczy, że z kobietami układa się panu współpraca idealnie, bezkonfliktowo? — Nie, do konfliktów dochodziło, jak zresztą w każdym zespole ludzkim.

Nie było ich na szczęście wiele i udawało się je szybko rozwiązywać.

— Jak pan ocenia nowy system stypendialny? — Dla mojej drużyny jest on Korzystny. Dotąd tylko 7 zawodniczek było na etatach, teraz stypendia będzie mogło pobierać 14. Ogólnie oceniając — system jest dobry i sensowny, obawiam się tylko czy wszędzie i przez wszystkich będzie przestrzegany.

— O czym marzy laureat naszego plebiscytu? — Nie jestem marzycielem. Stawiam sobie realne cele przed sobą.

Chciałbym, aby koszykarki zakwalifikowały się w końcu do -turnieju olimpijskiego- Dwa razy nam się to nie udawało, może trzecie podejście zakończy się sukcesem Opracowałem już szczegółowy plan przygotowań, przyjęty przez PZKosz.

Rozmawiał — T. GÓRSKI

Echo Krakowa. 1984, nr 142 (19 VII) nr 11680

JEDNYM z najbardziej zapracowanych polskich trenerów jest bez wątpienia Ludwik Miętta, prowadzący kadrę polskich koszykarek i równocześnie pierwszoligowy zespół Wisły, popularne „Wawelskie smoki”. Jak on to godzi, jak potrafi podołać obowiązkom, jest już tajemnicą warsztatu szkoleniowca. A że potrafi godzić, świadczą wyniki tak dziewcząt, jak i chłopców, którymi się zajmuje. Pan Ludwik wie wszystko o polskim „baskecie”, jest na każdej ważniejszej imprezie, spotkać go można na meczach ligowych ekstraklasy i drugiej ligi, często obserwuje juniorki Przed paroma dniami właśnie wrócił z Poznania, gdzie oglądał zmagania koszykarek w Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży.

— Jak Pan to godzi? — Jakoś sobie daję radę, choć muszę przyznać, że nie jest to łatwe. Z koszykarzami Wisły będę związany jeszcze tylko przez jeden sezon. Czuję się bardziej trenerem żeńskich zespołów, z nimi, a konkretnie z Wisłą i obecnie z kadrą, pracuję od wielu, wielu lat. Rozmowa pierwsza

Zacznijmy więc naszą rozmowę od spraw reprezentacji.

Jak Pan ocenia aktualną siłę, obecne możliwości naszej żeńskiej koszykówki? — Reprezentacja jest w ciągłej przebudowie kadrowej, bo mam co roku kolosalne ubytki związane z urlopami macierzyńskimi, tak że na dobrą sprawę wciąż trzeba zaczynać od nowa.

Ale to specyfiką pracy z kobietami, naturalna przecież kolej rzeczy, że wychodzą za mąż, zostają matkami, Te, które mam teraz do dyspozycji pracują bardzo dobrze i sądzę, że — może nie w najbliższym czasie, ale w pewnej perspektywie — można oczekiwać, iż nawiążą do tradycji lat 80—81, kiedy to Polki były dwukrotnie wicemistrzyniami Europy. Cieszę się, że po latach przerwy polskie zespoły mistrzowskie (Wisła i Lech) wróciły w szranki europejskich pucharów. Doda to bodźca klubowej pracy, wyzwoli dodatkową energię, zapał w treningach i powinno przyczynić się do podniesienia poziomu gry, ożywienia pracy szkoleniowej w klubach. Wróciły także do wałki na europejskich arenach nasze kadetki, najmłodsze zawodniczki, grają w mistrzostwach kontynentu juniorki, więc jest szansa podniesienia poziomu i pierwszej drużyny, do której będą trafiać najlepsze, najbardziej utalentowane dziewczęta, mające już za sobą pewne obycie w międzynarodowych występach.

— Czy mamy dziś młode koszykarki o reprezentacyjnych predyspozycjach? — W tej chwili raczej nie. Tak na dziś, na już. Ale sądzę, że z dużego grona utalentowanej młodzieży coś się wreszcie wykluje.

Dlatego z zaciekawieniem obserwowałem poznańską Spartakiadę.

Był tam autentyczny entuzjazm, zapał do gry, wielka waleczność.

To frajda oglądać takie gry, choćby ich poziom nie był najwyższy. Myślę, że z tych dziewcząt, które widziałem w Poznaniu, kilka, przy odpowiedniej pracy, może za jakiś czas wyrosnąć na naprawdę dobre koszykarki.

— Plany kadry na najbliższy okres? — 2 sierpnia rozpoczynamy zgrupowanie w Zakopanem i po dwóch tygodniach jedziemy do Moskwy na silnie obsadzony turniej. Potem w dniach 7—9 września gramy w Katowicach eliminacyjne zawody przed mistrzostwami Europy.

— Jak Pan ocenia przydatność do reprezentacji zawodniczek krakowskiej Wisły? — Grażyna Sewerynowa jest kapitanem reprezentacji, waleczną i rutynowaną zawodniczką, bardzo przydatną w zespole. Marta Starowiczowa to w tej chwili trzecia rozgrywająca obrończyni.

Anna Jaskurzyńska zrobiła kolosalne postępy, szczególnie po turniejach w ChRL i na Kubie. Nabrała rutyny, pewności i także należy do podstawowych graczy zespołu. Tamara Czelakowska ma jeszcze sporo braków technicznych, nie najlepszy rzut z półdystansu i od niej, jej pracy, zależy dalsza kariera tej koszykarki. W każdym razie jest nadal w kadrze, została powołana na zakopiańskie zgrupowanie.



— Wspomniał Pan, że jeszcze tylko sezon będzie Pan pracował z koszykarzami Wisły, popularnymi „Wawelskimi smokami”.„ — Tak umówiłem się z kierownictwem klubu. Liczę, iż w międzyczasie wróci do kraju Andrzej Seweryn, znakomity przed laty koszykarz tej drużyny, obecnie przebywający w Luksemburgu, i zajmie moje miejsce.

— Krążą w krakowskim światku sportowym wieści, że Krzysztof Fikiel nosi się z zamiarem opuszczenia naszego miasta. Czy to prawda? — „Baca” złożył podanie ó zmianę barw klubowych, wyrażając pragnienie gry w warszawskiej Legii. Jego żona — Barbara, czołowa siatkarka naszego klubu, też złożyła wypowiedzenie z pracy. Ale kierownictwo klubu nie wyraziło zgody na prośbę Fikiela i mam nadzieję, że ten czołowy polski koszykarz, będzie jednak grał nadal w zespole „smoków”.

— A inni gracze? — Zostają w zespole, poza Krzysztofem Klimczykiem, który występował w Wiśle przez dwa sezony, zgodnie z naszą umową z Hutnikiem. Teraz stał się na powrót zawodnikiem klubu z Suchych Stawów. Lecz jak słyszałem nosi się z zamiarem gry w wałbrzyskim Górniku. Czy zostanie w Krakowie, czy też uzyska zgodę na wyjazd do Wałbrzycha, trudno mi powiedzieć.

Wprowadzamy do zespołu naszych juniorów. Trójkę najzdolniejszych włączyłem do pierwszej drużyny. Są to Łukasz Malec, syn świetnego naszego byłego zawodnika, wielokrotnego reprezentanta Polski, Czesława oraz liczący powyżej dwóch metrów wzrostu Marek Wójtach i Jacek Szupryczyński. Będą ćwiczyć teraz z pierwszym zespołem, jeśli się sprawdzą, udowodnią, że mogą już występować w ekstraklasie, jeśli będą rzetelnie pracować nad rozwojem swych talentów zostaną w składzie ligowego zespołu, jeśli nie wrócą do rezerwy. W tej chwili wszystko zależy od nich. Mają szansę, jak ją wykorzystają, czas pokaże.

— W nowym sezonie ligowym wprowadzone zostaną, przygotowywane już od dość dawna, pewne zmodyfikowane przepisy gry. M. in. na boiskach wyznaczone zostaną linie, spoza których celny rzut będzie miał wartość trzech punktów. Czy to korzystna dla Wisły innowacja? — Sądzę, że tak. Duet naszych rozgrywających: Jacek Międzik — Janusz Seweryn, wiele punktów w meczach zdobywa rzutami z dystansu. Teraz ten ich walor nabierze szczególnego znaczenia, każdy taki celny strzał to przecież trzy punkty! — Będzie więc Wisła walczyć ó krajowy prymat? — Jeżeli zostanie Fikiel, gracze podstawowi, ci najlepsi — Bogucki, Kudłacz, Seweryn, Międzik nie doznają jakichś poważnych kontuzji, no i o ile wszyscy zawodnicy będą pracować tak solidnie, jak w minionym sezonie, wówczas szanse walki o mistrzostwo istnieją. Ale podstawowym warunkiem jest praca na treningach i ogromne zaangażowanie w walkę podczas zawodów.

— Jak wygląda plan przygotowań do sezonu? — Rozpoczynamy, po urlopowej przerwie, zajęcia treningowe 23 lipca. Przez czternaście dni ćwiczyć będziemy w swojej hali, petem jedziemy na dwa tygodnie do Zakopanego. Następnie kolejne zajęcia w Krakowie, może jakieś krótkie wyjazdy, starty w turniejach i pod koniec września (28—30) tradycyjne zawody o „Błękitną wstęgę Wisły” stanowiące, podobnie jak co roku, nasz ostatni sprawdzian przed inauguracją rozgrywek ligowych. Mistrzostwa ekstraklasy zaczynamy wyjazdowym meczem z beniaminkiem Ekstraklasy — Zastałem w Zielonej Górze.

Dziękuję Panu za informacje JERZY LANGIER


Gazeta Krakowska. 1989, nr 50 (28 II) nr 12455

Trener Ludwik Miętta rozstaje się z reprezentację

Trener Ludwik Miętta zrezygnował z funkcji pierwszego trenera reprezentacji Polski w koszykówce kobiet. Jego miejsce zajął dotychczasowy II trener reprezentacji 40-letni Tadeusz Huciński, który prowadzi aktualnie I- -ligową Spójnię Gdańsk i jest równocześnie pracownikiem naukowym AWF w Gdańsku. Zapytałem trenera L. Mięttę o przyczyny rezygnacji. „Prowadziłem reprezentację z małymi przerwami przez 15 lat, w latach 1963—68 i 1979 —89 (był to okres największych sukcesów naszej żeńskiej koszykówki, pod wodzą trenera L. Miętty Polki 2-krotnie sięgały po tytuł wicemistrzyń Europy przypis autora). Uważam, że trzeba wiedzieć, kiedy najeży powiedzieć — pas! Jestem już tym trochę zmęczony, niech o odnowę naszej koszykówki walczą młodzi, bardziej energiczni. Nie rzucam całkowicie mojej ukochanej dyscypliny, jestem przecież wiceprezesem PZKosz. do spraw szkoleniowych, przewodniczącym Rady Trenerów PZKosz. Jest jeszcze druga strona medalu. Przez wiele lat otrzymywałem zgodę z macierzystego klubu, Wisły na prowadzenie reprezentacji, pozostając cały czas na etacie w naszym klubie. Teraz obejmuję funkcję zastępcy dyrektora do spraw sportowych w klubie, będę to łączył z pełnioną funkcją szefa szkolenia Wisły. Moim następcą został T. Huciński, który przez ostatnie 8 lat był moim asystentem. Jego kontrkandydatem był P. Langosz”. W pełni rozumiem motywy trenera, szansę jego decyzję. Trochę mi jednak żal, że nie zobaczę już na ławce trenerskiej Ludwika Miętty. Myślę jednak, że swoje bogate doświadczenie potrafi spożytkować na nowym stanowisku. (ANS)