Marcin Broniszewski

Z Historia Wisły

Marcin Broniszewski przed sezonem 2016/2017.
Marcin Broniszewski przed sezonem 2016/2017.

Marcin Broniszewski (ur. 29.08.1979 r.) – asystent trenera pierwszej drużyny, Franciszka Smudy od sezonu 2013/2014. W następnym sezonie rozgrywkowym nadal był asystentem trenera Smudy, a następnie Kazimierza Moskala. 30 listopada 2015 roku, po rozwiązaniu przez Wisłę kontraktu z Kazimierzem Moskalem, objął stanowisko trenera drużyny. Następnie był asystentem Tadeusza Pawłowskiego oraz Dariusza Wdowczyka. 31 sierpnia 2016 roku Wisła Kraków SA poinformowała, że rozwiązano umowę z trenerem Broniszewskim.

Prywatnie Marcin jest synem Mieczysława Broniszewskiego, który pracował jako asystent trenera Henryka Apostela w 1996 r. w krakowskiej Wiśle. Synem Marcina jest Antoni Broniszewski, zawodnik Akademii Piłkarskiej Wisły Kraków do 2016 roku.

Spis treści

Kariera trenerska

Klub Lata Funkcja
Mazur Karczew szkolenie młodzieży
Zagłębie Lubin cze 2009 - 2011 asystent trenera: Andrzej Lesiak, Franciszek Smuda, Marek Bajor
Polska (selekcjoner Franciszek Smuda) 2012 (odpowiadał m.in. za rozpracowanie Greków przed EURO 2012r.
Jahn Regensburg sty 2013 - cze 2013 asystent trenera: Franciszek Smuda
Wisła Kraków cze 2013 - lis 2015 asystent trenera: Franciszek Smuda, Kazimierz Moskal
Wisła Kraków lis 2015 - gru 2015 trener
Wisła Kraków sty 2016 - lut 2016 asystent trenera: Tadeusz Pawłowski
Wisła Kraków lut 2016 - mar 2016 trener
Wisła Kraków mar 2016 - sie 2016 asystent trenera: Dariusz Wdowczyk
Pogoń Siedlce sty 2017 - maj 2017 trener
Widzew Łódź 2017–2018 asystent trenera: Franciszek Smuda
Górnik Łęczna 2018–2019 asystent trenera: Franciszek Smuda
Górnik Łęczna 2019 trener
Widzew Łódź 2020–2021 asystent trenera: Enkeleid Dobi
Widzew Łódź 2021– trener

Artykuły, wywiady

Broniszewski: Pokochałem tę dyscyplinę

10-10-2014

Marcin Broniszewski.
Marcin Broniszewski.

Zazwyczaj jest w cieniu pierwszego trenera, lecz ciężko sobie wyobrazić sztab szkoleniowy bez jego osoby. Perfekcjonista i profesjonalista w jednym. Na co dzień uśmiechnięty i bardzo komunikatywny. Zapraszamy do rozmowy z Marcinem Broniszewskim.


Zacznijmy od początku. Jak zaczęła się przygoda z piłką nożną i dlaczego właśnie ten sport?

Moja przygoda z piłką jest ściśle powiązana z tym, co miałem w domu. Można powiedzieć, że od piłki byłem uzależniony od dziecka przez mojego ojca, który pracował w zawodzie. Siłą rzeczy wchłonąłem tego bakcyla. Od najmłodszych lat jeździłem na zgrupowania piłkarskie z drużynami, które prowadził mój tata. Dzięki temu miałem możliwość przyglądnięcia się z bliska temu, jak wygląda ta praca. Pokochałem tę dyscyplinę i jest całym moim życiem.


W świecie piłkarskim, to właśnie Mieczysław Broniszewski jest bardziej znany. Pewnie w życiu nie brakowało porównań do ojca?

Doświadczyłem wielu porównań i one będą dalej się pojawiać, ponieważ nie możemy zmienić przeszłości, że mój ojciec był trenerem i jakieś wyniki osiągnął. Jest to natomiast naturalne zjawisko, którego miałem świadomość, dokonując wyboru pracy w roli trenera. Wiem, że od tego nie ucieknę, a dla mnie najważniejsze jest to, że pracuję na siebie od lat i staram się budować własną pozycję w tej branży. Na pewno nie jest to łatwe zadanie, ale miałem tego świadomość i będę robił wszystko, żeby samemu również jakiś sukces odnieść.


Jakie kwalifikacje zawodowe Pan posiada?

Pierwsze uprawnienia zdobywałem studiując na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Następnie swoją wiedzę uzupełniałem w szkole trenerów Polskiego Związku Piłki Nożnej. W tej chwili posiadam licencje UEFA A, a w perspektywie chcę uzyskać licencje UEFA PRO.


Najdłuższy epizod w pracy zawodowej odbył Pan dotychczas w pracy w Zagłębiu Lubin.

W zawodowej piłce, faktycznie, to tam najwięcej czasu spędziłem. Pełniłem rolę, podobnie jak w Krakowie, asystenta pierwszego trenera. Bardzo mile wspominam ten okres, mimo że było to pierwsze doświadczenie zawodowe w piłce profesjonalnej. Czas spędzony w Lubinie dał mi naprawdę bardzo dużo, ponieważ współodpowiedzialność za to, jak gra drużyna i jak się rozwija lub nie, daje dodatkowe doświadczenie i emocje.


Po pracy w Lubinie nastąpił krótki epizod w reprezentacji Polski.

Tak. Pół roku przed rozpoczęciem Euro 2012 trener Smuda zaprosił mnie do współpracy przy reprezentacji Polski. Moim zadaniem było przygotować jak najwięcej materiałów oraz zgromadzić jak największą wiedzę dotyczącą gry reprezentacji Grecji.


Jak wyglądały początki pracy z Franciszkiem Smudą?

Trener Smuda oszczędził mnie w Lubinie, ponieważ zacząłem tam pracę z Andrzejem Lesiakiem, który po dwóch miesiącach musiał opuścić Zagłębie z powodu słabych wyników. Wtedy pierwszy zespół przejął Franciszek Smuda, który podjął decyzję, że jako jedyny z poprzedniego sztabu mam pozostać w drużynie. Za to jestem mu wdzięczny, bo tamten moment mocno zaważył na tym, że zostałem w Lubinie i mogłem dalej podnosić swoje kwalifikacje i znaleźć się w miejscu, w którym teraz jestem. Myślę, że w jakiś sposób oczekiwania trenera spełniałem, co sprawiło, że chciał mnie, gdy pracowaliśmy w Niemczech czy teraz w Krakowie.


Jaka jest filozofia futbolu Marcina Broniszewskiego?

Gdybym był marzycielem, to chciałbym stworzyć drużynę, która wygrywałaby wszystko na świecie, ale jest to oczywiście niemożliwe. Na dzień dzisiejszy skupiam się na warunkach, w jakich zespół można prowadzić w Polsce. Zależałoby mi, żeby przede wszystkim była to piłka skuteczna. Wydaje mi się, że jest to najważniejszy element, bo za wrażenia artystyczne sukcesów czy punktów się nie dostaje. Dlatego chciałbym, żeby jakakolwiek drużyna, którą kiedyś poprowadzę była właśnie skuteczna. A odnosi się to zarówno do gry obronnej, jak i ofensywnej.


Na ile ta realizacja jest możliwa w naszych warunkach?

Jestem tylko w sztabie szkoleniowym, dlatego swoje pomysły na sposób gry staram się podpowiadać trenerowi, bo na tym polega moja praca, aby wymieniać się poglądami. Jeżeli będą one przyjmowane, to fajnie, jeżeli nie, to trzeba myśleć dalej.


Jakimi zatem środkami tę skuteczność najłatwiej wypracować?

Środków jest wiele, natomiast oczywistą prawdą w futbolu jest fakt, że należy wybrać te, które danemu zespołowi będą w stanie pomóc i rozwinąć jego potencjał.


Od lat widać jednak, że w polskiej piłce nie dzieje się dobrze. Czemu zawodnicy, którzy grają w silnych zachodnich klubach nie potrafią tego przełożyć na mecze reprezentacji?

Według mnie jest to problem złożony i dotyczy wielu aspektów zawodowej piłki i nie da się wskazać jednoznacznego elementu, który byłby przyczyną, że jest tak źle albo jest tak dobrze. Praca z reprezentacją jest gigantycznym wyzwaniem, bo trenerzy pracujący z drużynami narodowymi mają bardzo mało czasu, żeby móc trafić do zespołu, zaszczepić mu filozofię gry, a przede wszystkim budować jego charakter tak, aby było to widoczne. A widoczne to jest tylko wtedy, gdy osiągasz wyniki, grając na Mistrzostwach Świata lub Europy. My do tych imprez wielokrotnie się dostaliśmy, ale jest to odległa przeszłość. Trzeba głęboko wierzyć, że znowu przyjdzie czas chwały dla polskiej piłki.


Nie sposób zatem zapytać, czy Polska ma szansę w sobotnim meczu przeciwko Niemcom?

Nie uważam, że jesteśmy bez szans. Jest to tylko piłka nożna i aż piłka nożna, dlatego o wyniku może zadecydować jeden drobiazg czy szczegół, dzięki któremu możesz zwyciężyć i przejść do historii jako reprezentacja Polski, która jako pierwsza pokonała Niemców. Powinniśmy być przygotowani na to, że możemy ich pokonać i robić wszystko, żeby tak się stało. Nie możemy odbierać sobie szansy, ponieważ w sporcie wszystko jest możliwe.


W Krakowie jest Pan już od półtora roku. Zaskoczyło trenera coś przez ten czas?

Nie wiem, czy jest to mój atut czy nie, ale ja lubię przebywać z ludźmi, jestem otwartym człowiekiem i szybko nawiązuje kontakty. Staram się widzieć wszystko w pozytywnych barwach, bo to napędza ludzi do pracy. Po tym okresie mam same pozytywne doznania z pobytu w Krakowie. Zarówno jeśli chodzi o kwestie zawodowe, jak i prywatne, ponieważ mamy z rodziną tutaj wielu znajomych. Te półtora roku to na pewno owocny czas. Fajnie byłoby dołożyć do tego wynik sportowy, którego wszyscy oczekują.


Jaki cel stawia Pan sobie w życiu? Każdy, kto jest w sztabie trenerskim marzy o samodzielnym prowadzeniu drużyny.

Jest to naturalne i ja nigdy nie kryłem tego, ponieważ tak wygląda ścieżka mojego awansu zawodowego. W swojej pracy przechodziłem już wszystkie szczeble. Począwszy od pracy z dziećmi, zaliczając epizod w reprezentacjach wojewódzkich, następnie będąc skautem w reprezentacji. Najdłużej pracuję w roli asystenta, ale mam nadzieję, że kiedyś nadejdą dni, że będę mógł sam stać na czele drużyny i podejmować decyzję ze swoimi współpracownikami.


Jaki byłby pierwszy trener Broniszewski?

Mam nadzieję, że taki, który ma dobre relacje z zespołem, bo to jest bardzo ważny fundament do tego, aby coś osiągnąć z drużyną. Do tego ważna jest empatia i konsekwencja, żeby rozumieć zespół i dążyć z nim do celu, który wspólnie sobie ustalimy.

A. Koprowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl


NA JEDEN KONTAKT - Marcin Broniszewski

data publikacji: 16-12-2014

Asystent trenera Smudy, z którym współpracował już podczas Euro 2012. Jego marzeniem jest prowadzenie drużyny Bundesligi. Wytchnienia i odpoczynku szuka przede wszystkim na Mazurach lub w domu, zaś krakowski Kazimierz przyciąga go magią wielu kultur. Jako trener obserwowanie, analizowanie i wychowywanie ma we krwi, co ujawnia się w sytuacjach prywatnych, także przy wyborze książek. Fan literatury.


Jaki jest Marcin Broniszewski? Zapraszamy na JEDEN KONTAKT!


Domowy obiad czy restauracja?
Domowy obiad!


Spotkanie ze znajomymi przy lampce wina czy wypad na miasto?
Hmmm… Raczej spotkanie w domu przy lampce wina.


Bezpieczny i rodzinny samochód czy raczej szybki, sportowy? Bezpieczny i rodzinny. Moją ulubioną marką jest BMW.


Klasyczne dźwięki czy ostre brzmienia? Pana ulubiony gatunek muzyczny?
Nie mam jednego ulubionego gatunku muzycznego, ale wszystko, co rytmiczne i wpada w ucho, to zostaje w głowie, i tego słucham.


Ulubione miejsce na spędzenie wakacji?
Działka na Mazurach, a jak jest możliwość, to ciepłe kraje.


Miejsce, w którym odpoczywa się Panu najlepiej?
Mazury!


Jakie jest Pana ulubione miejsce w Krakowie?
Kazimierz, bo panuje tam niepowtarzalny klimat, wymiana kulturowa, duża liczba turystów, których można obserwować wówczas, gdy spontanicznie wyrażają zachwyt Krakowem.


Ulubiony autor? Ulubiona książka?
Jestem fanem literatury. Mój ulubiony autor to Vincent Severski, który pisze bardzo ciekawie o agentach i szpiegostwie.


Film, który według mnie jest najlepszy?
Nie mam jednego ulubionego filmu. Lubię różne gatunki, podobnie jak z muzyką.


Piłkarski idol lub człowiek, który jest dla Pana największym autorytetem?
Tych futbolowych autorytetów jest mnóstwo, część z nich pełni podobną funkcję jak ja, a więc są trenerami. Inną grupą są piłkarze, którzy swoją postawą na boisku, jak i poza nim, pretendują do miana tych, których warto naśladować. Takich osób jest bardzo wiele, więc nie wybiorę jednej.


Gdyby mógł Pan wybrać, to w której najlepszej lidze świata chciałby Pan pracować?
Bundesliga, w której topową drużyną jest Bayern Monachium.


Mecz, o którym nigdy nie zapomnę?
Było takich spotkań mnóstwo, ale chyba najbardziej utkwił mi w pamięci mecz Polska - Grecja podczas Euro 2012. Towarzyszyły mi wtedy wielkie emocje, bo miałem swoją rolę w tym spotkaniu, był w nim mój kawałeczek. Starałem się w każdej akcji dostrzegać to, co widziałem wcześniej, obserwując Greków.


Pana największy trenerski sukces?
Myślę, że taki jest dopiero przede mną.


Pierwsze boiskowe łzy/największe rozczarowanie?
Będąc trenerem, podchodzę do spotkań bez emocji i bez łez.


Pana największe piłkarskie marzenie?
Osiągnąć coś spektakularnego z drużyną, którą bym prowadził. To jest moje marzenie, a czy będzie to w skali krajowej czy nie, to nie ma znaczenia, bo nie wiadomo, co nas może spotkać. Chciałbym, żeby to było coś, co pozostanie w pamięci nie tylko mojej, lecz wielu osób.


Mistrzostwo Polski czy faza grupowa Ligi Mistrzów?
Faza grupowa Ligi Mistrzów.


Derby Krakowa czy Derby Polski? Które z tych spotkań ma dla Pana większe znaczenie?
Derby Krakowa ze względu na to, że jestem w tym środowisku i widzę, jakie napięcie towarzyszy temu wydarzeniu.


Gdybym nigdy nie został trenerem to…
Nigdy nie myślałem w tych kategoriach, bo zawsze miałem sprecyzowane plany względem siebie, dlatego sporą część życia podporządkowałem właśnie temu. Pewnie coś by się znalazło, mam nadzieję, że byłoby to związane ze sportem, a w szczególności z futbolem.


Gdyby nie był Pan trenerem, ale kibicował Wiśle, to w jakim sektorze można by Pana spotkać najczęściej?
Myślę, że odnalazłbym się w każdym sektorze, ale obecnie byłby to sektor rodzinny, ponieważ chciałbym również edukować dzieci, żeby potrafiły korzystać z dobrodziejstwa, jakim jest możliwość kibicowania drużynie, którą się kocha,


Ulubiona wiślacka przyśpiewka?
„Jazda, jazda, jazda!…”

A. Koprowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Mój pierwszy raz - Marcin Broniszewski

23-05-2016

Marcin Broniszewski.
Marcin Broniszewski.

Spanie z piłką, bramki z desek przygotowane przez sąsiadów i dwie bezsenne noce siedmiolatka przed pierwszym meczem - tak w piłkarski świat wkraczał Marcin Broniszewski, asystent Dariusza Wdowczyka w Wiśle Kraków. Trener Białej Gwiazdy wspomina m.in. swoją pierwszą pensję w karierze - stypendium w kwocie… 350 złotych.

Pana pierwsza piłka? Piłka miniaturka, którą dostałem od taty. Nie wypuszczałem jej z rąk, a nawet z nią spałem.

Pana pierwsze boisko?

Zbudowane przed domem przez sąsiadów, ze zbitymi z desek bramkami.

Pana pierwszy mecz?

Jako zawodnik pierwszy mecz rozgrywałem w rodzinnym Karczewie, gdy miałem siedem lat. Pamiętam związany z tym stres, nie mogłem spać już dwie noce wcześniej. W roli trenera - w 2003 roku, jako trener grupy naborowej dzieci w Karczewie. Wyniku już nie pamiętam, ale przez pierwsze pół roku z reguły przegrywaliśmy. Dopiero w drugim półroczu dzieci zrozumiały, o co chodzi w piłce i zaczęliśmy odnosić sukcesy - włącznie z mistrzostwem Warszawy.

Pana pierwszy gol?

Miałem dziewięć lat. Strzeliłem gola Hutnikowi Warszawa, udało mi się kopnąć piłkę nad wychodzącym przed linię bramkarzem. Pewnie trochę przypadkowa, bo świadomości nie było tam zbyt wiele, ale nie zapomnę tego do końca życia - piaszczyste boisko w Karczewie i ten gol.

Pana pierwszy numer na koszulce?

Osiem. Dopiero później otrzymałem wymarzoną czternastkę, z którą grałem już do końca kariery.

Pana pierwszy piłkarski idol?

Taki na poważnie - Diego Maradona. A potem, gdy pojawiła się większa świadomość gry, zdecydowanie Johan Cruyff.

Pana pierwszy wywiad?

Była to gazeta pt. „Linia otwocka”, trenowałem wówczas dzieci w Karczewie. Pytali o zwykłe, podstawowe rzeczy, o stresie nie mogło być mowy. Na pewno też pojawiło się pytanie, czy wzoruję się na ojcu-trenerze.

Pana pierwsza piłkarska pensja?

Stypendium w Mazurze Karczew - całe 350 złotych. (śmiech)

Pana pierwsze piwo?

EB. Smakowało lepiej niż teraz. (śmiech)

Pana pierwszy dzień w Krakowie?

Pamiętam pierwszy dzień pracy w Wiśle - zameldowałem się w hotelu, potem krótki spacer, pierwsze zajęcia i poznawanie drużyny. Zwiedzanie rozpoczęło się dużo później, gdy przyjechała do mnie żona z dziećmi.

Pana pierwsza wizyta w szatni Wisły?

Pamiętam doskonale - pojawiłem tam się w roli drugiego trenera. Do szatni wprowadzili mnie trener Smuda oraz prezes Bednarz i dyrektor Kapka. Poznałem cały sztab, wszystkich zawodników - fajne przeżycie, ale bez nadmiernych emocji.

Pana pierwszy mecz z białą gwiazdą na piersi?

Z Górnikiem Zabrze, zremisowany 0:0. Dużo lepszy był ten drugi - pierwszy wyjazdowy, w Kielcach, gdy wygraliśmy z Koroną 3:2.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Wiślackie klany

Poprzednik Okres pracy:
30.11.2015 - 22.12.2015
Następca
. .Kazimierz Moskal Grafika:1.png‎ Grafika:2.png‎ Tadeusz Pawłowski. .


Poprzednik Okres pracy:
29.02.2016 - 12.03.2016
Następca
. .Tadeusz Pawłowski Grafika:1.png‎ Grafika:2.png‎ Dariusz Wdowczyk. .