Marcin Jałocha

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 111: Linia 111:
| suma bramek =
| suma bramek =
}}
}}
 +
 +
[[Grafika: Smio.png|40px|left]]
[[Grafika:Echo 1993-02-12.jpg|thumb|200px|right]]
[[Grafika:Echo 1993-02-12.jpg|thumb|200px|right]]
Linia 164: Linia 166:
[[Kategoria:Reprezentanci Polski|Jałocha Marcin]]
[[Kategoria:Reprezentanci Polski|Jałocha Marcin]]
 +
[[Kategoria: Olimpijczycy|Jałocha Marcin]]

Wersja z dnia 23:06, 15 gru 2009

Marcin Jałocha
Informacje o zawodniku
kraj Polska
pseudonim Jałoszkin
wzost/waga 178 cm / 78 kg
pozycja obrońca
sukcesy wicemistrzostwo olimpijskie 1992
Mistrz Polski 1994, 1995
Puchar Polski 1994, 1997
Superpuchar 1995
1976-1982 Wisła Kraków 107 6
1993-1994 Legia Warszawa 45 6
1994/1995 KSV Waregem
1996-1997 Legia Warszawa 41 2
1998-1999 Polonia Warszawa 42 1
2000-2001 Ceramika Opoczno
2001/2002 Hutnik Kraków
2002/2003 Proszowianka Proszowice
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.


Marcin "Jałoszkin" Jałocha, wychowanek Wisły, gwiazda warszawskiej Legii, urodził się 17 marca 1971 roku w Krakowie.

W barwach „Białej Gwiazdy” (wówczas drugoligowej) wystąpił po raz pierwszy 28 marca 1987 roku, tuż po swoich 16. urodzinach, w wysoko przegranym, wyjazdowym meczu z Jagiellonią. Ciekawostką niech będzie fakt, że debiutanckie 20 minut nastolatka obejrzało tego dnia 32 tysiące widzów, co było rekordem dekady.

W swoim pierwszym sezonie wystąpił 6 razy – albo jako zmiennik, albo jako piłkarz zmieniany. Podobnie w kolejnym sezonie – zanotował 15 występów, ale tylko w trzech meczach przebywał na boisku przez 90 minut. Po powrocie Wisły do ekstraklasy, od sezonu 1988/89 począwszy, Jałocha był już podstawowym zawodnikiem.

W listopadzie 1989 roku drużynę opuścił świetny obrońca, Marek Motyka. Jałocha przejął jego rolę i mimo że spisywał się przyzwoicie, nigdy nie zdołał dorównać mu klasą. Grał jednak na tyle dobrze, że znalazł uznanie w oczach selekcjonera reprezentacji Polski i udał się na Igrzyska Olimpijskie w Barcelonie (1992). W barwach „Biało – Czerwonych” był wyróżniającym się zawodnikiem.

Niestety, Jałocha nie będzie wspominał mile zakończenia turnieju - ani meczu finałowego, ani tego, co zdarzyło się później. Dlaczego? Oddajmy głos Wojciechowi Kowalczykowi, który w swojej wspomnieniowej książce pisze:

„Zorientowałem się, że w zespole dzieje się coś dziwnego. Część chłopaków nie chciała rozmawiać z "Jałoszkinem". Marcin Jałocha zszedł w czasie meczu finałowego z powodu kontuzji. Siedzieliśmy wśród kawiarenek na deptaku. - To szczur, uciekł z tonącego okrętu - stwierdził Jurek Brzęczek. A reszta, zwłaszcza grupa poznańska z Grześkiem Mielcarskim w roli głównej, potakiwała. - Pieprzony symulant. Przez niego przegraliśmy! - padło po chwili.

Jechali z "Jałoszkinem", nie zostawiali na nim suchej nitki. Ejże, jak to? To po kiego my przed każdym meczem krzyczeliśmy "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"?! Kto uwierzy w to, że Jałocha zasymulował kontuzję w finale olimpiady? - Przestańcie - rzuciłem. Nic. Brzęczek brnął dalej. - To szczur, nie gadamy z nim więcej. Zawalił nam olimpiadę - znowu powtarzano to samo. Skoro tak, to ja idę do Marcina! Walnąłem wszystkim o stół, rozlało się piwo, kilka osób odskoczyło. Mam was gdzieś. Nie po to mówiłem, że jeden za wszystkich, żeby teraz robić sobie z gęby cholewę. Przecież "Jałoszkin" był naszym kolegą, od początku do końca. A na olimpiadzie należał do najlepszych w zespole. Jechali z nim goście, którzy ledwo powąchali murawę. Bawcie się dalej we własnym gronie, możecie teraz jechać ze mną. Ja też pewnie specjalnie nie wykorzystałem jednej okazji w finale. Właśnie od tamtego momentu nie przyjaźniłem się z Jurkiem Brzęczkiem”. [mil.net.pl]

Pobyt w Barcelonie sprawił, że srebrny medalista olimpijski automatycznie trafił do dorosłej reprezentacji Polski - zadebiutował w niej tuż po Igrzyskach, 09 września 1992 w meczu Polska - Izrael (1:1)

Olimpijska przygoda zaowocowała też zmianą klubu. Janusz Wójcik, szkoleniowiec reprezentacji, został trenerem Legii i to on namówił Jałochę do przeprowadzki do Warszawy, by wspólnie „golić frajerów” z Wielką Legią lat 90-tych. Los sprawił, że swój ostatni mecz w barwach „Białej Gwiazdy” Jałocha rozegrał 22 listopada 1992 roku w … Warszawie przy Łazienkowskiej (1:1).

- „Przyszedł do mnie prezes i powiedział: jest oferta z Legii. Korzystna zarówno dla nas, jak i dla Ciebie. A jeden zawodnik i tak drużyny nie zbawi. To była trudna decyzja i wielka niewiadoma. Miałem 22 lata, zostawiłem znajomych. W tamtych czasach przejście z Wisły do Legii nie stanowiło aż takiego problemu. Dzięki temu transferowi klub zarobił trochę pieniędzy, które były potrzebne, by przetrwać. Wisła była w dole tabeli, Legia na szczycie. Nie odczułem, by w Warszawie byli do mnie uprzedzeni” - wspominał Jałocha na łamach Gazety Wyborczej w 2008 roku, przed meczem Legia – Wisła.

Jałocha zadebiutował w barwach nowego klubu 6 marca 1993 roku w spotkaniu z ŁKS-em. Zawodnika wartego 200 tysięcy warszawscy kibice mogli zobaczyć na boisku znacznie wcześniej, bo podczas zimowego turnieju na stadionie Okęcia, i … niemal natychmiast go polubili. "Marcin Jałocha, Marcina Warszawa kocha!" – śpiewano wkrótce przy Łazienkowskiej o prawym obrońcy rodem z Krakowa.

Jałocha pozostał w Legii do 1997 (z wyjątkiem krótkiego pobytu w belgijskim Waregem). Były to niezapomniane lata w karierze piłkarza – z Legią zdobył dwa tytuły mistrzowskie (trzeci musiał oddać), dwukrotnie triumfował w Pucharze Polski, sięgnął po Superpuchar, zagrał w wymarzonej Lidze Mistrzów, systematycznie był powoływany do reprezentacji Polski.

Po odejściu z Legii Jałocha ku zdumieniu warszawskich fanów zakotwiczył …. w pobliskiej Polonii. Ominęła go więc kłopotliwa przeprowadzka. Kiedy wreszcie opuścił Warszawę, znalazł zatrudnienie w Opocznie, w miejscowej Ceramice, skąd powrócił do Krakowa. Kolejno reprezentował barwy Hutnika oraz Proszowianki. Karierę zawodniczą zakończył z powodu kontuzji w 2002 roku.

Jałocha tylko połowicznie zawiesił buty na korku – postanowić pozostać w piłkarskim świecie jako trener. Historia zatoczyła koło. Jałocha trafił na Reymonta, do klubu, w którym po raz pierwszy pojawił się jako 10-latek. W Wiśle powierzono mu funkcję trenera najmłodszych wiślaków. Jałosze podobała się praca z dziećmi, jego podopieczni wkrótce zawojowali Kraków, zdobywając mistrzostwo miasta na boiskach odkrytych i w hali. Latem 2004 roku pracował już w roli trenera juniorów starszych, z którymi również odnosił wymierne sukcesy.

Przez Wisłę przetaczały się wówczas zawieruchy związane z przetasowaniami w sztabie szkoleniowym i w zarządzie klubu po dramacie w Gruzji i odejściu Henryka Kasperczaka. W czerwcu 2005 roku zaskakujące wypowiedzenie dostał trener rezerw, Jerzy Kowalik, któremu udało się utrzymać zespół w III lidze. Prezes Janusz Basałaj właśnie Jałochę wskazał na jego następcę.

- Trudno było nie przyjąć tej propozycji, przecież jestem pracownikiem Wisły. Przyznam jednak, że czuję lekką tremę. To już nie juniorzy, tylko drugi zespół mistrza Polski. Nie będzie litości – mówił Gazecie Wyborczej tuż po nominacji.

Obawy Jałochy okazały się uzasadnione. Rezerwy Wisły pod jego wodzą kolekcjonowały porażkę za porażką. Jałocha szybko wrócił do pracy z młodzieżą a drugą drużyną zajął się sprowadzony w trybie pilnym Bogusław Pietrzak - Wisła utrzymała się w III lidze, choć głównie dzięki wycofaniu się z rozgrywek Heko Czermno.

Kolejna przygoda Jałochy z Wisłą nie zakończyła się więc sukcesem. W kwietniu 2006 roku został trenerem KS Wróblowianki (klasa okręgowa), którą wprowadził do V ligi. Wkrótce potem znów zmienił pracę - skuszony lukratywną ofertą złożoną przez zamożniejszy klub, Bruk-Bet Nieciecza. Nowy klub Jałochy znajdował się wówczas w V lidze, ale miał zarówno aspiracje, jak i realne możliwości, by awansować. Jałocha sprostał oczekiwaniom – po rundzie jesiennej sezonu 2008/2009 LKS Nieciecza, beniaminek rozgrywek, jest liderem III ligi grupy małopolsko-świętokrzyskiej, wyprzedzając takie drużyny, jak Hutnik Kraków czy Garbarnia Kraków.

Drużyna ta siłą rozpędu, niemal z roku na rok, przebijała się do wyższej klasy rozgrywkowej i jak pokazuje tabela nawet trzecioligowe realia nie są im straszne. Trener Marcin Jałocha wpoił swoim podopiecznym niesamowitą wolę walki i choć w składzie próżno szukać znanych nazwisk, to prognozy Jałochy jeszcze przed rozpoczęciem sezonu - LKS miał zająć miejsce w pierwszej piątce - okazały się jak najbardziej słuszne. Co ciekawe, piłkarze z Niecieczy stanowią swego rodzaju wyjątek w lidze, bowiem jako jedyni nie otrzymywali premii za wygrane mecze (sponsor Bruk-Bet obiecał premie dopiero w razie utrzymania się w pierwszej trójce po zakończeniu rundy jesiennej). [sportowefakty.pl]


Ciekawostka: Marcin Jałocha jest jednym z 14 piłkarzy, którzy w karierze zanotowali występy w Wiśle i Legii. „Oba kluby noszę w sercu” – deklaruje Jałocha przy każdej okazji.

(Grali w Wiśle i Legii: Krzysztof Budka, Marcin Jałocha, Paweł Kaczorowski, Marek Kusto, Grzegorz Lewandowski, Stanisław Mielech, Zdzisław Mordarski, Henryk Serafin, Łukasz Surma, Jerzy Piotrowski, Henryk Stroniarz, Maciej Szczęsny, Mieczysław Szczurek, Stanko Svitlica, Martins Nnabugwu Ekwueme )


wislakrakow.com (dorotja)

Źródło: The White Star Division