Marek Gój

Z Historia Wisły

Marek Gój
Marek Gój
Marek Gój
Marek Gój

Marek Gój (ur. w 1977 r. w Krakowie) - trener trampkarzy Szkółki Piłkarskiej TS Wisła od 2004 roku.

Marek Gój jest absolwentem krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego (2000). Posiada uprawnienia trenera I klasy, UEFA A.

W 2008 roku został wybrany szkoleniowcem kadry Małopolski rocznika 1995.

Wiślaccy trampkarze pod wodzą Marka Gója zajęli m.in. II miejsce w prestiżowym turnieju Gothia Cup w 2006 r., a w 2008 r. zwyciężyli w rozgrywanym na Florydzie, silnie obsadzonym turnieju Disney Cup.


Marek Gój - pasjonat pracy z młodzieżą

W lipcu ubiegłego roku do Krakowa dotarła wiadomość o znakomitym wyniku młodych piłkarzy (urodzonych w 1994 roku), którzy pod wodzą Marka Gója zdobyli srebrny medal na turnieju Gothia Cup w Szwecji. Obecnie „srebrnymi” Wiślakami opiekuje się trener Krystian Pać natomiast główny architekt skandynawskiego sukcesu prowadzi zespół złożony z chłopców urodzonych w 1995 roku. Drużyna ta już w lutym wystartuje w międzynarodowym Halowym Turnieju o Puchar im A.Grabki.


Wielu starszym kibicom, którzy orientują się w realiach krakowskiego sportu nazwisko Gój kojarzyć się będzie z wybitnym hokeistą Cracovii - Wacławem Gójem. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa, gdyż Marek jest synem reprezentanta Polski, którego występy na lodowisku „Pasów” do dziś wspominają fani sąsiadki z drugiej strony Błoń.

Jak to możliwe, że potomek „Pasiaka” wkłada całą swoją pasję i serce w pracę dziećmi, którzy w przyszłość będą pracować na chwałę „Białej Gwiazdy”?

- Ja nie jestem szowinistą, nigdy nie miałem oporów, by pracować w Wiśle. Ja, podobnie jak mój tato nigdy nie mieliśmy żadnych obiekcji. W rodzinie zawsze interesował nas sport i doskonale pamiętam czasy, gdy wspólnie emocjonowaliśmy się zarówno meczami Cracovii jak i Wisły. Dalecy jesteśmy od antagonizmów klubowych, z których nigdy nic nie wynika - wyjaśnia Marek Gój.

Szkoleniowiec trampkarzy „Białej Gwiazdy” sam również był piłkarzem. Swoją przygodę z futbolem zaczynał w Garbarni Kraków, gdzie przeszedł wszystkie szczeble wtajemniczenia - od trampkarzy, aż po juniorów starszych. Po ukończeniu liceum Marek postanowił rozpocząć studia na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Ciekawostką jest fakt, że wraz z naszym trenerem na roku byli również: Maciej Musiał (obecny kierownik pierwszego zespołu „Białej Gwiazdy”), Tomasz Wacek (zawodnik Cracovii) oraz Tomasz Kozieł (piłkarz Okocimskiego Brzesko).

Pierwsze doświadczenia młody szkoleniowiec zdobywał w swoim macierzystym klubie, gdzie pracował z grupami młodzieżowymi. Przygoda z Garbarnią nie trwała jednak długo, gdyż po kilkunastu miesiącach Gój wyjechał na trzy lata do Anglii. Długi rozbrat z zawodem sprawił, że po powrocie do kraju niezwykle trudno było uzyskać ponowny angaż na stanowisku trenera, w którymś z krakowskich klubów. - Zawsze chciałem zajmować się pracą z młodzieżą, jednak po powrocie nie miałem za bardzo klubu, do którego mógłbym się udać. Na szczęście w niedługim czasie przyszła oferta z Salosu Kraków. Jest to dosyć prężna instytucja, która cieszy się sporą renomą szczególnie w Szczecinie oraz na Śląsku. To właśnie w jej strukturach przez rok prowadziłem zajęcia. Trenowaliśmy na obiektach przy ulicy Tynieckiej, a mecze rozgrywaliśmy w Piekarach. Z czasem jednak w Salosie powstały podziały i szkółka przestała istnieć - tłumaczy Marek Gój

Kolejnym etapem w jego przygodzie trenerskiej była Wisła: - Moja kandydatura do szkółki piłkarskiej „Białej Gwiazdy” była przypadkowa. W momencie, gdy Marek Konieczny został kierownikiem pierwszej drużyny zwolniło się miejsce i padło na mnie. Z tego powodu jestem bardzo szczęśliwy - mówi z satysfakcją szkoleniowiec.

Trudno dziwić się tej radości, skoro pasja i wkładany trud zaprocentowały sukcesem w międzynarodowym turnieju rozgrywanym w Szwecji. - To był fantastyczny turniej. Sam finał i jego oprawa były na takim samym poziomie, jak w trakcie najważniejszych meczów seniorskich. - podkreśla z nieskrywaną radością Gój.

Zbliżający się Turniej o Puchar im. Adama Grabki będzie pod tym względem prezentował się znacznie skromniej. Trudno bowiem spodziewać się, aby w hali przy ulicy Reymonta zgromadziło się kilkanaście tysięcy widzów. Nie znaczy to jednak, że i ranga zawodów będzie mniejsza. Wprost przeciwnie! Należy pamiętać, że w tym roku będziemy świadkami 20 edycji tych prestiżowych zawodów. Czy dwunastoletnich Wiślaków stać na powtórzenie wyników, jakie osiągnęli ich rok starsi koledzy?

Trener Gój jest bardzo ostrożny w swoich prognozach: - W roczniku 94 było znacznie więcej indywidualności. Chłopcy, którzy wystąpią w najbliższym turnieju tworzą natomiast znacznie silniejszy kolektyw. Mają o wiele bardziej zgrany zespół. To jedyna widoczna różnica dzieląca obie ekipy.

Szkoleniowiec poproszony o wskazanie najbardziej utalentowanych zawodników dyplomatycznie stwierdził: - Nie chciałbym podawać konkretnych nazwisk. To są jeszcze bardzo młodzi chłopcy, którzy przecież mają dostęp do internetu. Chcę uniknąć sytuacji, w której ktoś będzie zdekoncentrowany tym, że został wyróżniony, a ktoś inny zniechęci się do pracy przez to, że został pominięty. W tym roczniku jest grupa 8-10 chłopców, z których 2-3 prezentuje się znakomicie w swojej kategorii wiekowej i mają oni sporą szansę zaistnieć w piłce seniorskiej. Będę zadowolony nawet wtedy, gdy za kilka lat usłyszę o nich, że są wyróżniającymi się piłkarzami na szczeblu trzeciej lub czwartej ligi. Wbrew pozorom to nie jest takie proste, by tam zaistnieć. Jeśli komuś z nich uda się zrobić jeszcze większą karierę to będzie to dodatkowy powód do radości.

Praca z młodymi adeptami futbolu to nie tylko radość z osiąganych sukcesów. Jest również druga strona medalu, o której wielu sportowych działaczy w naszym kraju nie pamięta. Chodzi przede wszystkim o bazę treningową. Brak boisk oraz odpowiednich warunków sprawia, że praca osób, które zajmują się najmłodszymi sportowcami jest nieporównywalnie trudniejsza, niż tych, którzy sprawują podobne funkcje w krajach Europy Zachodniej. Z podobnymi problemami zmagają się trenerzy wiślackiej młodzieży. Gdyby nie pomoc rodziców dzieci uczęszczających do szkółki piłkarskiej sytuacji byłaby jeszcze trudniejsza: - Obecnie mamy grupę rodziców, którzy są oddanymi kibicami Wisły oraz wielkimi fanami swoich pociech. To oni szukają nam sponsorów, którzy płacą nam za wynajem boisk. Dla przykładu moja drużyna wszystkie mecze mistrzowskie w lidze krakowskiej musiała rozgrywać na boiskach Bronowianki. Tam również trenowaliśmy. Podobnie sytuacja przedstawia się w innych rocznikach. To na chwilę obecną jest nasz największy problem. Brakuje boisk...

Każdy, kto miał okazję zasmakować rywalizacji na szczeblu juniorskim z cała pewnością pamięta jakie emocje towarzyszom takim meczom. Bywa, że walka nie ogranicza się tylko do potyczki na murawie. Czasem emocje udzielają się również rodzicom, którzy w licznym gronie zjawiają się w trakcie kolejek ligowych, by dopingować swoje dzieci. - Jak w każdej innej dziedzinie, tak i tutaj bywają ludzie i ludziska. Rodzice, którzy sami kiedyś uprawiali ten sport, potrafią się w nim odnaleźć i wiedzą na czym to polega, zupełnie inaczej podchodzą do sprawy. Z nimi nigdy nie ma problemu, bo oni doskonale wiedzą na jakich zasadach to wszystko funkcjonuje. Gorzej przedstawia się sytuacja z ludźmi, którzy widzą w swoich dzieciach następców Żurawskiego czy Frankowskiego. Czasem bywa jednak tak, że taki młody chłopiec ewidentnie się nie nadaje do tego sportu, a oni próbują na siłę go forować. Takie sytuacje rodzą problemy, gdyż trener ma swoją wizję pracy, a rodzic przeciwną, którą próbuje za wszelką cenę narzucić. W efekcie najbardziej poszkodowanym będzie zawsze dziecko...

Być może warto dłużej zastanowić się nad wypowiedzią trenera. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by w najsłynniejszych szkółkach piłkarskich Europy, to rodzice decydowali o kształcie drużyny. Czasem trochę wyrozumiałości może przynieść więcej korzyści niż próby zaślepionego uszczęśliwiania młodych ludzi.

Zbliżający się turniej będzie dwudziestym z kolei. Jak widać, po Jubileuszu Stulecia klubu Szkółka Piłkarska obchodzić będzie kolejne ważne wydarzenie. - Z tej okazji w zawodach wystąpi więcej zagranicznych ekip. Do tej pory zawsze rywalizowaliśmy z czterema, a teraz zaproszono sześć. Wśród nich będą przedstawiciele Austrii, Szwecji, Ukrainy, Czech i Słowacji. Wystąpi zatem sześć nacji. Miejmy nadzieje, że nasi chłopcy to udźwigną. Rywalizowali przecież z najlepszymi drużynami w kraju. Wszystkie mecze z takimi zespołami, jak Legia Warszawa czy Raków Częstochowa były zawsze bardzo wyrównane. Na podstawie tych meczów jestem w stanie określić wartość swojej drużyny. Warto nadmienić, że mieliśmy również okazję zagrać z renomowanymi drużynami z Zachodu. Doskonale pamiętam rywalizację z Bayernem Monachium, którą przegraliśmy w typowo polskim stylu. Mimo dobrej gry przegraliśmy 0:1, tracąc bramkę w ostatnich minutach...

Jak widać emocji w hali Wisły nie zabraknie. Potyczki z tak renomowanymi rywalami jak Szwedzi czy Austriacy powinny być ozdobą tego turnieju. Zaciętość oraz pasja jakie towarzyszą takim starciom jest równie duża, jak w meczach drużyn seniorskich. Tutaj jednak w przeciwieństwie do naszej szarej ekstraklasy nie ma miejsca na kunktatorstwo oraz patologie, jakie trawią obecnie polski futbol. Kiedy rozbrzmiewa pierwszy gwizdek, dla tych młodych ludzi nie liczy się nic oprócz zwycięstwa "Białej Gwiazdy". Jakże inna byłaby nasza rzeczywistość gdyby wszyscy w naszym kraju patrzyli na piłkę w podobny sposób.


Turniej o Puchar im. A. Grabki zostanie rozegrany w dniach 17-18.II.2007.

Źródło: wislakrakow.com
(Vinci)