Marian Machowski

Z Historia Wisły

Marian Józef Machowski
Informacje o zawodniku
kraj Polska
urodzony 01.10.1932, Kraków
miejsce pochówku Cmentarz Rakowicki, kwatera W, rząd 9, grób 9
wzost/waga 176/72
pozycja pomocnik
reprezentacja 1A
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
1946-1949 Nadwiślan
1950-1963 Wisła Kraków 182(194) 51(56)
1963 Eagles Chicago
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.


Statystyki ligowe
Statystyki ligowe

Marian Machowski – urodzony 01.10.1932, zmarł 05.01.2022 , prawoskrzydłowy z dorobkiem 182 występów ligowych w barwach Wisły, zawodnik bramkostrzelny i dobry kondycyjnie, reprezentant Polski. Po zakończeniu kariery trener i działacz Wisły. Doktor inżynier na Akademii Górniczo-Hutniczej, specjalista z zakresu górnictwa i maszyn górniczych.

Spis treści

Gra w piłkę za okupacji

Marian Machowski urodził się w 1932 roku, duża część jego dzieciństwa przypadła więc na okres drugiej wojny światowej. Choć początkowo rodzina Machowskiego mieszkała na Ludwinowie, to później przeniosła się na Kazimierz i to w tej dzielnicy przyszło mu się wychowywać. Ojciec późniejszego reprezentanta Polski sam był piłkarzem (w Laudzie Kraków), nic więc dziwnego, że i syn zainteresował się futbolem. W czasie wojny wraz z kolegami grał w osiedlowej drużynie. Co ciekawe, był w niej także pewien Niemiec, który bardzo chciał się wkupić w łaski chłopców z Kazimierza, bo sam nie miał z kim grać. Jego ojciec przygotował nawet młodzieżowej drużynie plac do gry.
Marian Machowski wspomina, że gra w piłkę często zajmowała mu całe dni. Przeciwnikami były inne koleżeńskie drużyny. Gdy wojna się skończyła życie sportowe Krakowa wyszło z podziemia. Machowski trafił do juniorów Nadwiślanu, choć ojciec początkowo namawiał go na Garbarnię. Zdarzyło się tak, że ktoś zaproponował Machowskiemu i jego kolegom pojedynek z juniorami Nadwiślanu i młodzież z Kazimierza rozniosła zawodników z oficjalnego klubu. Nadwiślan chciał wtedy przyjąć do siebie całą amatorską drużynę Machowskiego!

Z Nadwiślanu do Wisły

Marian Machowski szybko przebił się do pierwszej drużyny Nadwiślanu, nie raz też grywał mecze dwa dni z rzędu – w sobotę w juniorach a w niedzielę w seniorach. Trenerem Nadwiślanu był wówczas znakomity przedwojenny piłkarz Wisły Józef Kotlarczyk. W niecałe 5 lat po wojnie, jesienią 1949 roku, Wisła ogłosiła nabór młodych zawodników. Z zespołu Nadwiślanu kilku piłkarzy przeszło pomyślnie sprawdziany, ale tylko Machowski na dłużej zadomowił się w Wiśle. Od 1950 roku był jej zawodnikiem przez kolejnych 13 lat! W Białej Gwieździe byli już wtedy – kilka lat starsi – Mieczysław Szczurek i Józef Kohut, których Machowski znał z Kazimierza. Nie wiadomo, czy pomagali mu oni w aklimatyzacji w nowym klubie, jednak pewne jest, że już pod koniec 1953 roku Machowski wywalczył sobie miejsce w pierwszej drużynie. Wcześniej grywał w lidze rezerw.
Debiut nastąpił w meczu Pucharu Polski przeciwko Lubliniance, Wisła 15 listopada 1953 roku wygrała 5:2 (A. Gowarzewski podaje, że był to mecz drużyny rezerw, ale liczył się do rozgrywek pucharowych sezonu 1954). W związku z wyjazdem do Lublina Machowski wspomina „hotel”, w którym zakwaterowano Wiślaków: był to barak, w środku którego rosło… drzewo, a w siennikach nocowały szczury. Prawoskrzydłowy Wisły na zawsze zapamiętał te warunki.

Dekada w Wiśle

Po debiucie dalsze występy Machowskiego nie były sporadyczne: miejsce w pierwszym składzie wywalczył „na stałe”. W 1954 roku nie zagrał tylko w 4 z 20 spotkań ligowych. Przyszedł też czas na pierwsze bramki. 30 maja 1954 roku w Bydgoszczy gol zdobyty przez niego dał Wiśle zwycięstwo nad Polonią. W następnej kolejce Wisła podejmowała Włókniarza, czyli ŁKS. Walka była zażarta, choć z wyraźną przewagą krakowian. Na początku drugiej połowy łodzianie rzucili się do odrabiania jednobramkowej straty, jednak przeciwnatarcie Wisły przyniosło drugiego gola – drugiego dla Wisły w tym spotkaniu i drugiego dla Machowskiego w jego ligowej karierze. W 65 minucie „ostro strzelona przez Machowskiego piłka trafiła w spód poprzeczki i odbiwszy się od niej padła za linią bramkową”, relacjonował Przegląd Sportowy (PS nr 48/1954, str. 4). W ogóle w meczu tym „ciężar własnych ataków przerzucono na prawą stronę”, a obrońcy ŁKSu byli „bezradni w walce z szybkim, agresywnym Machowskim wspieranym przez Kościelnego i Kohuta”.
Na tym jednak zamknął się ligowy dorobek strzelecki Machowskiego w 1954 roku, ale zaznaczyć należy, że cała drużyna zdobyła wtedy jedynie 21 bramek. Skutkowało to tylko 8 miejscem na koniec roku. Szansą na powetowanie niepowodzeń w lidze był Puchar Polski, gdzie Wisła dotarła do finału, przegrywając dopiero w powtórzonym meczu (pierwszy nie wyłonił zwycięzcy). Po drodze do finału Machowski dołożył dwa trafienia.
Słabsze wyniki Wisły w połowie lat 50 wynikały z następującej wtedy wymiany pokoleniowej. W 1953, 54 i 55 zakończyło kariery kilku piłkarzy stanowiących dotychczas o sile drużyny. Marian Machowski wspomina: „jeszcze z Graczem pogrywałem. Jurowicz, Gracz, Flanek, Kohut, Szczurek, Mordarski to byli ludzie, przy których ja wchodziłem do zespołu” [cyt. za Forza Wisła nr 23/2008]. Młodzi zawodnicy mieli jak najlepsze chęci. „Wszyscy byli ambitni. Dla nich drużyna, dla nich mecz, to było przeżycie. Nie tak jak teraz, że piłka to jest praca. Kochało się klub, klub był drugą rodziną. Każdemu zależało na tym, aby wygrać i żebyśmy się dobrze prezentowali. Tak, tacy byliśmy ambitni. Nie ze złości. Byliśmy ambitni, bo byliśmy Wiślakami.” Ambicja nie zawsze jednak wystarczała, niekiedy młodzi z nadmiaru chęci „spalali się”, jak w pamiętnej klęsce 0:12 przeciwko Legii w 1956. Jednak nie brakowało też spektakularnych zwycięstw, jak 7:1 z Górnikiem Zabrze 6 maja 1956 (dwie bramki Machowskiego), 8:3 z Garbarnią 2 września 1956 (dwie bramki Machowskiego), 6:0 z Zagłębiem Sosnowiec 16 września 1956 (jedna bramka Machowskiego). Ogółem Wisła utrzymywała pozycję w środku tabeli ligowej, Machowski regularnie zaś dokładał w każdym sezonie kilka bramek do swojego dorobku strzeleckiego. W 1956 roku z 11 trafieniami był najlepszym strzelcem drużyny. W sumie z 51 bramkami w lidze do dziś znajduje się wysoko w tabeli wiślackich snajperów wszechczasów.
Jednym z najważniejszych trafień był zaś gol w meczu jubileuszowym ze słynnym brazylijskim Belo Horizonte. Południowcy przyjechali do Krakowa z własną piłką, którą Wiślacy nie potrafili operować, bo była bardzo lekka i przy trochę silniejszych kopnięciu leciała wysoko w górę. Sprytem wykazał się trener Mieczysław Gracz, który stanął za bramką Wisły i po niecelnym strzale złapał piłkę. Przekazując ją do wznowienia gry przebił futbolówkę kolcem odznaki, którą nosił w klapie. Mimo protestów Brazylijczyków grę kontynuowano już zwykłą piłką. Mimo to Wisła nie potrafiła uzyskać trafienia. Dopiero w 90 minucie „ jeden z Brazylijczyków dotknął piłkę ręką, sędzia zarządził rzut karny” (Dziennik Polski nr 241/1956). Co ciekawe, obrońca złapał piłkę pokazując, że na zegarze upłynął regulaminowy czas gry i licząc, że w związku tym sędzia zakończy mecz. Machowskiemu noga nie zadrżała i dał Wiśle zwycięstwo w prestiżowym spotkaniu, choć jak wspomina, wyegzekwowanie karnego nie było łatwe, bo Brazylijczycy odprawiali nad piłką prawdziwe egzorcyzmy: „To się pamięta, jak karnego strzelałem, już prawie po meczu. Ustawiłem sobie na polu karnym piłkę, do której bez przerwy mi podchodzili, krzyżyki robili, dołek mi wykopywali. Ale ja mimo to trafiłem. I kibice wpadli na boisko. Buty mi chcieli pościągać, koszulkę, podrapali mnie. Nie ze złości, z miłości. Pierwszy raz się wygrało z drużyną zagraniczną, jeszcze z Brazylii. To się pamięta”. [cyt. za Forza Wisła nr 23/2008]

W reprezentacji

Reprezentacja Krakowa w biało-niebieskich strojach. Machowski w dolnym rzędzie pierwszy z lewej
Reprezentacja Krakowa w biało-niebieskich strojach. Machowski w dolnym rzędzie pierwszy z lewej
Boiskowe poczynania Machowskiego nie uszły uwadze kierowników reprezentacji. Prawoskrzydłowy Wisły otrzymał w 1956 roku powołanie na mecz z Bułgarią. Tak się złożyło, że niedługo potem przytrafiła się Białej Gwieździe wspomniana klęska z Legią. Według Kazimierza Kościelnego Machowski był szczególnie załamany tą porażką, bo liczył się z utratą miejsca w drużynie narodowej. Ostatecznie jednak zadebiutował w pierwszej reprezentacji. Wspomina, że na zgrupowaniu szczególnie zszokowany był zachowaniem piłkarzy ze Śląska, którzy byli opryskliwi i rozmawiali tylko po niemiecku.

Machowski w tym samym roku otrzymał też powołanie do drugiej reprezentacji, na mecz Polska-Francja. Spotkanie to zbiegało się jednak z obchodami 50-lecia Wisły (mecz z Dynamo Moskwa) i działacze zabronili prawoskrzydłowemu występu w kadrze. Zgodnie z przeczuciem Machowskiego później powołania już nie przychodziły („Działacze oznajmili mi krótko: „nie pojedziesz”. A ja na to, że jak nie pojadę, to oni mnie więcej już nie powołają. I tak też się stało. Ale człowiek wówczas niewiele miał do gadania. Była zależność od decydentów i wszyscy ją czuliśmy. Ktokolwiek z Urzędu przyszedł, to nami pomiatał. Patrzył na nas, jak na parobków” [cyt. za Forza Wisła nr 23/2008]).

Mecz w Reprezentacji Polski

Marian Machowski wystąpił tylko w jednym meczu Reprezentacji Polski. 26 sierpnia 1956 roku Polska przegrała z Bułgarią we Wrocławiu 1:2. Machowski wypadł poprawnie, ale do Kadry już nie wrócił. Jego jedyny występ tak ocenił Przegląd Sportowy: "Niewątpliwie interesuje wszystkich debiut naszych dwóch skrzydłowych: seniora Machowskiego na prawej stronie i juniora Nowaka na lewej. Do przerwy obaj byli częściej zatrudniani, obaj chcieli grać, a przede wszystkim iść do przodu. Lepiej, znacznie lepiej robił to junior, jakkolwiek ciążyła na nim bardzo świadomość wielkiego debiutu. Miał znacznie mniej okazji do strzału, niż jego kolega z prawej flanki, ale też zepsuł mniej piłek od niego." Wspomniane okazje Machowskiego do oddania strzałów miały miejsce między innymi w 11 i 12 minucie: "po ładnych wypuszczeniach Kowala Machowski oddał dwa silne strzały obronione z trudem przez Najdenowa". Później jednak Polska przestała grać skrzydłami i Machowski nie miał już tylu okazji do wykazania się. "A szkoda, bo zarówno Machowski jak i Nowak spisywali się nieźle". (Wszystkie cytaty z PS nr 102/1956)

Pogrubiono występ Machowskiego jako Wiślaka.

Koniec kariery

Ostatni rok występów dla Wisły to 1963. W sezonie 1962/63 Machowski był żelaznym punktem drużyny i w swoim stylu regularnie zdobywał bramki, ale coraz silniejsza stawała się presja działaczy na odmłodzenie składu. Gdy przebywający w Stanach Zbigniew Kotaba złożył Machowskiemu propozycję dołączenia do polonijnej drużyny z Chicago to działacze nie utrudniali prawoskrzydłowemu wyjazdu („Było im to na rękę, bo chcieli w drużynie młodych” Forza Wisła Nr 23/2008). Machowski miał w Stanach rodzinę, co okazało się kluczowe, bo tylko na jej zaproszenie mógł uzyskać zgodę władz na wyjazd. Po pierwszym kilkumiesięcznym pobycie w Chicago piłkarz był na tyle zadowolony, że chciał ponownie wyjechać. W tym czasie jednak Zbigniew Kotaba został zamordowany i w związku z tym ciotka ze Stanów odmówiła Machowskiemu zaproszenia, mówiąc że zbyt by się o niego bała.
Machowski chciał więc zakotwiczyć jeszcze w Garbarni, bo ciągle czuł głód piłki. Na to jednak nie zgodzili się działacze, mówiąc że Machowski powinien zając się trenerką. Uzdolniony zawodnik zaopiekował się więc drużyną 1B, potem juniorami. Został nawet asystentem pierwszego trenera Mieczysława Gracza pod koniec lat 60. Poświęcił się też karierze uniwersyteckiej.

Doktor na AGH

W barwach Eagles Chicago (Machowski kuca pierwszy z lewej
W barwach Eagles Chicago (Machowski kuca pierwszy z lewej

Marian Machowski jest doktorem górnictwa. Kazimierz Kościelny wspomina, że jego zapał do nauki też był przejawem olbrzymiej ambicji, która uwidaczniała się także na boisku. Oto bowiem w latach 50 wielu piłkarzy Wisły studiowało: Włodzimierz Kościelny i Zbigniew Kotaba na Akademii Górniczo-Hutniczej, Wiesław Gamaj i Kazimierz Kościelny na Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego, a wszystkich ich przebijał Leszek Snopkowski, który był absolwentem prawa. Marian Machowski postanowił polepszyć swoją zaniedbaną wcześniej edukację. Koledzy z drużyny lubili później prowokować Machowskiego stwierdzeniami, że start akademicki zawdzięczał działaczom. Sam Machowski odpowiadał słusznym stwierdzeniem, że „nie ma klubu, w którym działacze nie pomogli by w tych dążeniach swoim sportowcom, ale najwięcej od nich samych zależy. Nie ma nic za darmo” (PS 11.03.1977).
Początkowo (od 1955) Machowski studiował ceramikę, ale dziekanat był tam wobec niego nieprzychylny. „Głównym problemem było to, że nie chciano honorować zwolnień sportowych z zajęć na uczelni – mimo że istniał prawny obowiązek. Dziekan wprawdzie nie miał zastrzeżeń, ale pani kierowniczka dziekanatu wiedziała swoje” (Tempo 22.04.1993), przez co nazwisko Machowskiego często trafiało na listę skreślonych z przyczyn formalnych. W końcu piłkarz Wisły przeniósł się na górnictwo (propozycję taką złożył jeden z profesorów, prywatnie sympatyk Wisły).
Po skończeniu studiów prezes Wisły Stanisław Żmudziński zaproponował Machowskiemu pracę w milicji. Zapewne była to stanowcza propozycja, z kategorii tych, których lepiej nie odrzucać. Mimo to Machowski odmówił. W związku z tym groziło mu skierowanie w ramach nakazu pracy do kopalni na Śląsku. Wiślak nie chciał jednak opuszczać Krakowa, mimo perspektywy niezłych zarobków w kopalniach. Pomocną dłoń wyciągnął wtedy Jan Janowski, człowiek który wiele dobrego dla Wisły i Wiślaków uczynił. Późniejszy rektor AGH wówczas był jeszcze adiunktem, zaproponował Machowskiemu pracę na AGH.
Machowski obronił doktorat, a jego praca dyplomowa nosiła tytuł „Metoda wyznaczania fizyko-mechanicznych właściwości zamrożonych skał dla potrzeb budownictwa górniczego”. Traktowała o badaniu płaszcza mrożeniowego metodą akustyczną – młody naukowiec był w tej tematyce pionierem w skali światowej.
Dr inż. skromnie i humorem stwierdza „Einsteinem nie byłem” (Forza Wisła nr 23/2008). Tym niemniej dorobek 72 prac naukowych i 7 patentów zasługuje na uznanie, szczególnie że, jak podkreślał sam Machowski, górnictwo jest dziedziną bardzo wymagającą, bo pomyłki mogą kosztować ludzkie życie.
W wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Machowski stwierdzał, że studenci nie bardzo go lubią, bo jest wymagający. Prawdopodobnie Wiślakiem przy wypowiadaniu tych słów kierowała skromność, trudno bowiem w ten brak sympatii uwierzyć. Szczególnie że Machowski został za swoją pracę dydaktyczną odznaczony złotym krzyżem zasługi. Oprócz tego otrzymał nagrodę pierwszego stopnia za pracę naukowo-badawczą z dziedziny ochrony zabytków z Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego i Nauki, oraz nagrodę miasta Krakowa. Ta ostatnia, przyznana w 1976 roku stanowiła podziękowanie dla naukowców za projekt ratowania zagrożonej zniszczeniem Smoczej Jamy pod Wawelem.

Podsumowanie

Za podsumowanie najlepiej posłużą słowa samego Mariana Machowskiego:
„W życiu niczego nie żałuję. Zobaczyłem Amerykę, dużą część Europy, ich życie. Wtedy to było dużo. Nauczyłem się języków obcych. I wspomnienia sportowe pozostały. A i oprócz tego było szereg przyjemnych chwil, scen i ludzi, przyjaciół, których teraz niestety ubywa. Wszystko co z Wisłą związane się pamięta. Bo Wisła to człowieka była i jest największa miłość.”
Marian Machowski jest członkiem Rady Seniorów Wisły Kraków. Mieszka w Krakowie.

Wspomnienia

Mariana Machowskiego

"W dorosłej kadrze zagrałem jeden jedyny raz - we Wrocławiu, gdy Polska przegrała z Bułgarią. Na zgrupowaniu oprócz mnie był jeszcze jeden piłkarz z Krakowa. Większość piłkarzy była ze Śląska. Doznaliśmy małego szoku: na boisku taki Brychczy praktycznie piłki nie podawał. Poza boiskiem jakakolwiek integracja z piłkarzami klubów śląskich nie wchodziła w rachubę. Gdy grali w skata, a ja zapytałem, o co dokładnie w tej grze chodzi, odpowiadali po niemiecku, językiem niemieckim zresztą pomiędzy sobą cały czas operowali. Jak Reyman powiedział Pohlowi "Powinieneś być dumny, że masz tego orła", to on odpowiedział "Co on mi pier**** o tym Adlerze". To tego typu zawodnicy byli. [...]
Poza tym byłem powołany jeszcze do drugiej reprezentacji na mecz Polska - Francja w Łodzi. Miało to miejsce w któreś "-lecie" Wisły. Biała Gwiazda miała zagrać z Dynamo Moskwa. [Chodzi o mecz na jubileusz 50-lecia - przyp. Historia Wisły] Działacze oznajmili mi krótko "nie pojedziesz". A ja na to, że jak nie pojadę, to oni mnie już więcej nie powołają. I tak też się stało. Ale człowiek wówczas niewiele miał do powiedzenia - była zależność od decydentów i wszyscy ją czuliśmy."
Cytat za: Forza Wisła, numer 23 (40), marzec 2008, Z cyklu "Legendy Białej Gwiazdy" - wywiad z Marianem Machowskim.

Kazimierza Kościelnego

HW: A z kolei Marian Machowski - to też dość niezwykłe, a w obecnych czasach chyba w ogóle nie spotykane – doktorat na AGH i udana kariera naukowa…


KK: Tak, ale wie pan jak to wszystko zaowocowało z początku? To było tak: on mieszkał na Skawińskiej, z matką i z młodszym bratem. Ja byłem jego, można powiedzieć, bliższym kolegą wtedy. On wprawdzie tam do tych naszych rozrywkowiczów troszkę doskakiwał, no ale… Była taka sytuacja:mój kuzyn chodził na Akademię Górniczą, Kotaba - na Akademię Górniczą, Gamaj – na Wyższą Szkołę Wychowania Fizycznego, nie mówiąc o Snopkowskim, który skończył prawo. A on nigdzie nie studiował, ale był bardzo ambitny. Więc nagle zapałał ochotą do rozpoczęcia jakiejś nauki, by pokazać kolegom że też może. A był w dobrych układach z takim działaczem – Mieciem Kogutkiem, który w radzie seniorów do tej pory jest u nas – i ten miał różne dojścia. No i on mu pozałatwiał różne sprawy, tu, tego… Śmialiśmy się przez całe lata jeszcze, że Kogutek za niego zdał egzaminy. Ale, jak by nie było, chłopak zawziął się, no i na tą Akademię Górniczą się dostał no i zrobił ten doktorat. Także na pewno miał zdolności i samozaparcie. I tak samo treningi – był ambitny, miał bardzo dobre uderzenie – to było obok Kawuli, powiedzmy Gamaja, najsilniejsze uderzenie w tym okresie w drużynie. Jemu pasował bardzo ten trening w przeciwieństwie do mnie czy do Rysia BudkiArtura Woźniaka. Bo on był typowy wytrzymałościowiec. Także jak dorwał piłkę! Pamiętam taki mecz, że on od połowy boiska poszedł na przebój tak na pozycję prawego łącznika, jak przyłożył w róg to piłka zatrzymała się na tym łuku między siatką, bramkarz się tylko popatrzył. Z tym że w późniejszym okresie troszkę miał obniżkę formy. Jak Artur odszedł to przyszedł wtedy ten trener węgierski Kosa – to był właśnie ten trening który mi odpowiadał, a jemu może mniej, bo nie było tej wytrzymałości takiej. Z tym że grał jeszcze. Potem przyszedł Finek po Kosy, no i z początku była rewelacja, bo to był trener który potrafił zrobić kondycję jak na owe czasy bardziej nowoczesną. Biegało się właśnie tam takie interwałowe kawałeczki, to pamiętam że biegałem z Machowskim stumetrówki, ale nie tak na rekord Bolda, tylko tak na trzy czwarte. Ale to chodziło o to, żeby szybko wracać z powrotem. Jak biegliśmy te sto metrów i mieliśmy momentalnie za moment wracać, to ja odetchnąłem sobie dwa, trzy razy i biegłem bez niczego, a on nie mógł tchu złapać przez chwilę. No to jest typowy właśnie wytrzymałościowiec. I tacy byli właśnie Władek Kawula, Monica…
Powiedzmy, że trener Finek nie za bardzo przepadał za nim. Bo prywatnie mówiąc, on lubił czasem coś powiedzieć za dużo o kimś, jakimś zawodniku tym, tamtym. A tamten tego nie znosił, odstawił go momentalnie. No ale był dobrym zawodnikiem. Myśmy nawet razem ćwiczyli – bo jeszcze jak Matyas nas trenował, to Marian pytał się Matyasa, jakby tak jeszcze w ramach dodatkowej inicjatywy coś potrenować, no to on mówi, żeby taką małą piłeczką odbijać. I on tam załatwił na Skawińskiej – tam była szkoła podstawowa u Tercjana, tam mu dali miesięcznie parę groszy i na tej sali my tam piłeczkę odbijali razem.

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
1954 Ekstraklasa 16 11 4 1 2    
1954 Puchar Polski 4 3 1   2    
1954 Mecz unieważniony 1   1        
1955 Ekstraklasa 16 14 1 1 5    
1956 Ekstraklasa 22 22     11    
1956 Puchar Polski 4 4     2    
1957 Ekstraklasa 22 22     5    
1957 Puchar Polski 2 2     1    
1958 Ekstraklasa 20 20     8    
1959 Ekstraklasa 20 18 2   4    
1960 Ekstraklasa 21 18 1 2 4    
1961 Ekstraklasa 21 17 2 2 6    
1962 Ekstraklasa 8 4 4   2    
1962 Puchar Polski 1 1          
1962/1963 Ekstraklasa 15 13   2 4    
1962/1963 Puchar Polski 1   1        
Razem Ekstraklasa (I) 181 159 14 8 51    
Puchar Polski (PP) 12 10 2   5    
Mecz unieważniony (#P) 1   1        
RAZEM 194 169 17 8 56    

Lista wszystkich spotkań:

Ilość Roz. Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1. (1)I1954.03.28DomGórnik Radlin0-1   
2. (2)I1954.04.04WyjazdRuch Chorzów0-1   
3. (1)PP1954.04.25DomPolonia Bytom3-2   
4. (2)PP1954.05.23DomSzombierki Bytom2-0  
5. (3)I1954.05.26DomLegia Warszawa2-1   
6. (4)I1954.05.30WyjazdPolonia Bydgoszcz1-0  
7. (5)I1954.06.06DomŁKS Łódź2-0  
8. (6)I1954.06.13WyjazdPolonia Bytom0-2   
9. (7)I1954.06.17DomAKS Chorzów1-2   
10. (8)I1954.06.20WyjazdCracovia1-1  
11. (3)PP1954.07.18WyjazdZagłębie Sosnowiec2-1  
12. (4)PP1954.07.25WyjazdGwardia Warszawa0-0  
13. (9)I #P1954.09.05DomRuch Chorzów2-1  
14. (10)I1954.09.19WyjazdLegia Warszawa0-1  
15. (11)I1954.10.10WyjazdŁKS Łódź0-1   
16. (12)I1954.10.17DomPolonia Bytom2-2  
17. (13)I1954.10.24DomRuch Chorzów1-0  
18. (14)I1954.10.31DomCracovia0-0   
19. (15)I1954.11.07WyjazdAKS Chorzów1-1  
20. (16)I1954.11.14WyjazdGórnik Radlin1-3   
21. (17)I1954.11.21WyjazdGwardia Warszawa0-1   
22. (18)I1955.03.27DomLegia Warszawa0-3  
23. (19)I1955.06.05DomRuch Chorzów6-2   
24. (20)I1955.06.09WyjazdGórnik Radlin2-1   
25. (21)I1955.06.12DomLech Poznań3-1  
26. (22)I1955.06.19WyjazdGwardia Warszawa0-3   
27. (23)I1955.08.17WyjazdPolonia Bydgoszcz1-0   
28. (24)I1955.08.21DomŁKS Łódź1-1  
29. (25)I1955.08.28WyjazdLegia Warszawa0-2   
30. (26)I1955.09.04DomZagłębie Sosnowiec0-0   
31. (27)I1955.09.24DomGarbarnia Kraków0-3  
32. (28)I1955.10.02WyjazdPolonia Bytom2-0   
33. (29)I1955.10.09WyjazdLechia Gdańsk1-2   
34. (30)I1955.10.16DomGwardia Warszawa1-0  
35. (31)I1955.11.06DomGórnik Radlin1-0  
36. (32)I1955.11.13WyjazdLech Poznań1-3   
37. (5)PP1955.11.20DomCracovia3-1   
38. (33)I1955.11.27WyjazdRuch Chorzów0-3   
39. (6)PP1956.03.11DomKKS Kluczbork3-1   
40. (34)I1956.03.18DomPolonia Bydgoszcz2-0  
41. (35)I1956.03.25WyjazdRuch Chorzów1-1   
42. (36)I1956.04.08DomLegia Warszawa2-0   
43. (37)I1956.04.15WyjazdGarbarnia Kraków1-1  
44. (38)I1956.04.22DomŁKS Łódź2-0   
45. (39)I1956.04.29WyjazdZagłębie Sosnowiec2-1   
46. (40)I1956.05.06DomGórnik Zabrze7-1  
47. (41)I1956.05.20WyjazdLech Poznań1-1  
48. (7)PP1956.05.24DomPolonia Bytom4-2  
49. (42)I1956.05.27WyjazdOdra Opole0-1   
50. (43)I1956.06.03DomLechia Gdańsk0-1   
51. (8)PP1956.06.13DomGórnik Zabrze2-3  
52. (44)I1956.06.17WyjazdGwardia Warszawa0-0   
53. (45)I1956.08.05WyjazdPolonia Bydgoszcz0-2   
54. (46)I1956.08.12DomRuch Chorzów1-2  
55. (47)I1956.08.19WyjazdLegia Warszawa0-12   
56. (48)I1956.09.02DomGarbarnia Kraków8-3  
57. (49)I1956.09.09WyjazdŁKS Łódź2-0  
58. (50)I1956.09.16DomZagłębie Sosnowiec6-0  
59. (51)I1956.09.23WyjazdGórnik Zabrze0-2   
60. (52)I1956.10.14DomLech Poznań1-3   
61. (53)I1956.10.21DomOdra Opole0-0   
62. (54)I1956.11.11WyjazdLechia Gdańsk0-2   
63. (55)I1956.11.25DomGwardia Warszawa2-1  
64. (9)PP1957.03.17DomBłękitni Kielce9-0  
65. (10)PP1957.03.24WyjazdŁKS Łódź1-2   
66. (56)I1957.03.31DomGwardia Warszawa0-2   
67. (57)I1957.04.07WyjazdRuch Chorzów2-0   
68. (58)I1957.04.14DomOdra Opole2-3   
69. (59)I1957.04.28WyjazdLech Poznań1-0   
70. (60)I1957.05.12DomGórnik Zabrze1-1   
71. (61)I1957.05.26WyjazdLechia Gdańsk0-0   
72. (62)I1957.05.30WyjazdPolonia Bytom2-4   
73. (63)I1957.06.02DomLegia Warszawa2-2   
74. (64)I1957.06.09DomGórnik Radlin5-1  
75. (65)I1957.06.13WyjazdŁKS Łódź2-4   
76. (66)I1957.06.30DomZagłębie Sosnowiec2-2   
77. (67)I1957.08.10WyjazdGwardia Warszawa1-3   
78. (68)I1957.08.18DomRuch Chorzów4-4  
79. (69)I1957.08.24WyjazdOdra Opole3-1  
80. (70)I1957.08.31DomLech Poznań1-2   
81. (71)I1957.09.04WyjazdGórnik Zabrze0-1   
82. (72)I1957.09.07DomLechia Gdańsk2-0   
83. (73)I1957.09.14DomPolonia Bytom2-0  
84. (74)I1957.09.21WyjazdLegia Warszawa2-2   
85. (75)I1957.11.05DomŁKS Łódź1-7   
86. (76)I1957.11.10WyjazdZagłębie Sosnowiec0-1   
87. (77)I1957.11.17WyjazdGórnik Radlin0-4   
88. (78)I1958.03.16WyjazdPolonia Bydgoszcz1-2   
89. (79)I1958.03.23DomPolonia Bytom1-4  
90. (80)I1958.03.30WyjazdZagłębie Sosnowiec2-2   
91. (81)I1958.04.13DomOdra Opole3-1  
92. (82)I1958.04.20DomCracovia1-2  
93. (83)I1958.04.27WyjazdGwardia Warszawa2-4  
94. (84)I1958.05.04WyjazdLechia Gdańsk0-2   
95. (85)I1958.05.18DomŁKS Łódź1-1  
96. (86)I1958.06.04DomLegia Warszawa2-1   
97. (87)I1958.06.08WyjazdGórnik Zabrze4-3  
98. (88)I1958.06.15WyjazdRuch Chorzów0-2   
99. (89)I1958.07.27WyjazdPolonia Bytom1-5   
100. (90)I1958.08.02DomZagłębie Sosnowiec4-3   
101. (91)I1958.08.10WyjazdOdra Opole1-2   
102. (92)I1958.08.17DomGwardia Warszawa3-0   
103. (93)I1958.08.24DomLechia Gdańsk2-1   
104. (94)I1958.09.07WyjazdŁKS Łódź0-5   
105. (95)I1958.10.12WyjazdLegia Warszawa0-4   
106. (96)I1958.10.19DomGórnik Zabrze3-3  
107. (97)I1958.10.26DomRuch Chorzów3-0   
108. (98)I1959.03.22DomGórnik Radlin1-1   
109. (99)I1959.04.05DomGwardia Warszawa1-2   
110. (100)I1959.04.19DomPogoń Szczecin4-0  
111. (101)I1959.04.26WyjazdCracovia1-0   
112. (102)I1959.05.03DomLechia Gdańsk2-0   
113. (103)I1959.05.10WyjazdPolonia Bytom0-4  
114. (104)I1959.05.24DomLegia Warszawa2-2   
115. (105)I1959.06.06WyjazdŁKS Łódź0-2   
116. (106)I1959.06.14DomRuch Chorzów2-2   
117. (107)I1959.08.01DomPolonia Bydgoszcz4-0  
118. (108)I1959.08.08WyjazdGórnik Radlin3-1   
119. (109)I1959.08.13WyjazdGwardia Warszawa1-1   
120. (110)I1959.09.06DomGórnik Zabrze1-3   
121. (111)I1959.09.09WyjazdPogoń Szczecin3-0  
122. (112)I1959.09.13DomCracovia2-3   
123. (113)I1959.09.20WyjazdLechia Gdańsk0-1   
124. (114)I1959.10.04DomPolonia Bytom0-3   
125. (115)I1959.10.25WyjazdLegia Warszawa3-1   
126. (116)I1959.11.01DomŁKS Łódź4-1  
127. (117)I1959.11.15WyjazdRuch Chorzów1-2   
128. (118)I1960.03.13WyjazdGwardia Warszawa2-0  
129. (119)I1960.03.20DomPogoń Szczecin2-2  
130. (120)I1960.03.27WyjazdPolonia Bytom2-2  
131. (121)I1960.04.03DomPolonia Bydgoszcz2-0   
132. (122)I1960.05.08WyjazdGórnik Zabrze0-4   
133. (123)I1960.05.15DomLechia Gdańsk2-1   
134. (124)I1960.05.22WyjazdLegia Warszawa1-1   
135. (125)I1960.05.29DomZagłębie Sosnowiec0-1   
136. (126)I1960.06.01WyjazdOdra Opole0-4   
137. (127)I1960.06.04WyjazdŁKS Łódź1-2   
138. (128)I1960.06.12DomRuch Chorzów1-2   
139. (129)I1960.06.19DomGwardia Warszawa0-0   
140. (130)I1960.07.24WyjazdPogoń Szczecin5-0   
141. (131)I1960.07.30DomPolonia Bytom0-5   
142. (132)I1960.08.07WyjazdPolonia Bydgoszcz0-0   
143. (133)I1960.09.18WyjazdLechia Gdańsk2-2  
144. (134)I1960.10.02WyjazdZagłębie Sosnowiec2-1  
145. (135)I1960.10.09DomGórnik Zabrze1-4  
146. (136)I1960.10.16DomOdra Opole1-3  
147. (137)I1960.10.23DomŁKS Łódź2-1   
148. (138)I1960.10.30WyjazdRuch Chorzów1-2   
149. (139)I1961.03.19WyjazdPolonia Bytom0-3   
150. (140)I1961.04.15WyjazdOdra Opole2-4  
151. (141)I1961.04.23DomŁKS Łódź2-1   
152. (142)I1961.05.10WyjazdZagłębie Sosnowiec0-0   
153. (143)I1961.05.14DomPolonia Bydgoszcz4-0  
154. (144)I1961.05.25WyjazdGórnik Zabrze0-3   
155. (145)I1961.05.28WyjazdLegia Warszawa1-0   
156. (146)I1961.06.11DomCracovia1-0   
157. (147)I1961.07.02DomStal Mielec3-1   
158. (148)I1961.07.05DomZawisza Bydgoszcz5-1   
159. (149)I1961.07.08WyjazdLech Poznań0-0   
160. (150)I1961.08.05DomPolonia Bytom2-5  
161. (151)I1961.08.09WyjazdLechia Gdańsk1-1   
162. (152)I1961.08.13DomRuch Chorzów3-1  
163. (153)I1961.08.20DomOdra Opole1-1  
164. (154)I1961.08.26WyjazdŁKS Łódź3-0  
165. (155)I1961.09.06WyjazdPolonia Bydgoszcz1-3   
166. (156)I1961.09.24WyjazdCracovia1-0  
167. (157)I1961.10.08WyjazdStal Mielec2-1  
168. (158)I1961.10.15DomGórnik Zabrze2-1   
169. (159)I1961.11.19DomLech Poznań2-2   
170. (11)PP1962.03.04WyjazdLechia Zielona Góra1-0   
171. (160)I1962.03.18DomPolonia Bytom1-0  
172. (161)I1962.03.25WyjazdLech Poznań1-0  
173. (162)I1962.05.27DomLech Poznań0-0  
174. (163)I1962.06.06WyjazdStal Mielec1-0  
175. (164)I1962.06.10DomArkonia Szczecin0-1  
176. (165)I1962.06.16WyjazdOdra Opole1-1   
177. (166)I1962.06.21DomLegia Warszawa1-1  
178. (167)I1962.06.27WyjazdLegia Warszawa1-4   
179. (168)I1962.08.12WyjazdRuch Chorzów1-2   
180. (169)I1962.08.15DomStal Rzeszów2-0   
181. (170)I1962.08.19WyjazdOdra Opole1-3   
182. (171)I1962.08.26DomLech Poznań4-0  
183. (172)I1962.09.09WyjazdGwardia Warszawa0-1   
184. (173)I1962.09.16DomGórnik Zabrze0-3   
185. (174)I1962.09.23WyjazdArkonia Szczecin1-2   
186. (175)I1962.10.14WyjazdLechia Gdańsk1-0   
187. (176)I1962.10.17DomPolonia Bytom1-1  
188. (177)I1962.10.21WyjazdZagłębie Sosnowiec2-4  
189. (178)I1962.11.04DomŁKS Łódź2-1   
190. (179)I1962.11.11WyjazdLegia Warszawa1-2   
191. (180)I1962.11.18DomPogoń Szczecin1-1 
192. (12)PP1962.12.09WyjazdSzombierki Bytom0-2  
193. (181)I1963.03.17DomRuch Chorzów1-1  
194. (182)I1963.03.24WyjazdStal Rzeszów1-2   

Kalos Kagathos

21 maja 2013 roku Marian Machowski otrzymał medal Kalos Kagathos przyznawany byłym sportowcom, którzy oprócz sukcesów w sporcie mogą się także poszczycić wybitnymi osiągnięciami w pracy zawodowej.

Galeria

Doniesienia prasowe


Gazeta Krakowska. 1963, nr 22 (26/27 I) nr 4560

Machowski jedzie do Australii?

W ciągu najbliższych 3 miesięcy wyjedzie do polskich drużyn piłkarskich w Australii pięciu piłkarzy jako pierwszą w tym roku „doraźna” pomoc PKO1. Kandydatów jest wielu, napłynęło ponad 30 zgłoszeń. Z bardziej znanych piłkarzy chęć wyjazdu na piąty kontynent wyrazili: Sąsiadek, Kowalec, Ząbczyński, Machowski, Stachowiak, Witczak, Peterek, Szczepaniak i Hajduk.

Obecna grupa, która wyjedzie do Australii, będzie tam przebywać ponad 2.lata, niektórzy zostaną nawet 4 lata.


Echo Krakowa. 1963, nr 144 (21 VI) nr 5575

M. Machowski wyjeżdża do USA

WCZORAJ rozmawialiśmy z piłkarzem krakowskiej Wisły mgr inż. Marianem Machowskim, który poinformował nas, że wyjeżdża do Chicago (USA). Będzie on tam występował w drużynie „Orły” a równocześnie przygotowywał się do pracy doktorskiej z zakresu metalurgii.


Echo Krakowa. 1969, nr 91 (18 IV) nr 7356

Nie zawsze talent z pracowitością idą w parze. Ale w wypadku mgr inż. Mariana Machowskiego te dwa walory były związane od najmłodszych lat. Trudno bowiem sobie Wyobrazić, aby bez nich osiągnął szlify reprezentanta w piłkarstwie oraz awans społeczny w postaci dyplomu magistra inżyniera górnictwa.

— Jeszcze chodząc do szkoły marzyłem o karierze piłkarskiej — wspomina. Założyliśmy drużyną „uliczną” z której wszyscy podpisaliśmy w 1947 r. akces do Nadwiślanu.

Po ukończeniu szkoły podstawowej zdobyłem zawód rytownika, ale po pewnym czasie postanowiłem kształcić się dalej. W 1950 r.

przeniosłem się do Wisły, tak jak moi wielcy poprzednicy: Kotlarczycy, Kohut, czy Szczurek. Grałem w lidze rezerw z Kaliszem, Gamajem, Kościelnymi, Rogożą i Adamczykiem. Od czasu do czasu występowałem, w pierwszej jedenastce, w której „zadomowiłem się” od 1954 r. Wówczas już za namową trenera Matyasa i. Kotaby rozpocząłem studia w AGH.

— Jak godziłeś naukę z piłką? — Postawiłem sobie cel i kroczyłem do niego konsekwentnie.

Nie było to łatwe! W odróżnieniu od innych kolegów, rezygnowałem z wielu doczesnych przyjemnostek.

„Traciłem” wiele dobrych sztuk, filmów, unikałem zabaw a szczególnie tych zakrapianych. Dzieliłem czas na sport i naukę.

— Nawet awansowałeś do reprezentacji Polski! — Tak, pragnąłem chociaż raz przywdziać koszulkę z białym orłem i wysłuchać w niej mazurka Dąbrowskiego. Dopiąłem celu w roku jubileuszowym 50-lecia Wisły. Występowałem przeciwko Bułgarii.

Byłem wówczas jedynym wiślakiem w drużynie narodowej.

— W 1960 r. uzyskałeś dyplom i nadal nie zerwałeś ze sportem!? — Piłka jest moją pasją. Nawet kiedy w 1963 r. przestałem grać w Wiśle, wyjechałem na krótko do USA, gdzie występowałem w jedenastce: chicagowskich „Orłów”. Poza pracą zawodową (starszy asystent na AGH), zajmuję się do dziś szkoleniem piłkarskiej młodzieży i to w Wiśle, z którą nie potrafiłbym zerwać, gdyż łączą i mnie z nią mocne nici sympatii.

I ostatnie pytanie. Co zawdzięczasz sportowi? — Bardzo dużo. Wyrobił we mnie siłę woli, wzmocnił charakter i zostawił wspaniałe przeżycia.

Tylko nie radzę w samym sporcie szukać zadowolenia. Może się okazać złudą.

Rozmawiał: J. FRANDOFERT

Gazeta Krakowska. 1969, nr 120 (22 V) nr 6606

M. Machowski — znakomity sportowiec i naukowiec

Jego historia łączy się nierozerwalnie z powojennymi dziejami gwardyjskiego Towarzystwa Sportowego „Wisła”. Zaczynał swoje piłkarskie abecadło w „Nadwiślanie”, klubie, który „polecił” wielu swoich wychowanków „Wiśle”. Od 1950 roku rozgrywał mecze w Wiśle. Statystyka mówi: 561 meczy, 30 w reprezentacji Krakowa. 1 w reprezentacji Polski w roku 1956 we Wrocławiu z reprezentacją Bułgarii. 203 strzelonych bramek, niektóre decydujące. Marian Machowski wspomina: występujący w Polsce brazylijski zespół Bello Horizonte nie przegrał w naszym kraju ani jednego spotkania. Na minutę przed końcem sędzia zarządził rzut karny. Desygnowano mnie do tego dużego wydarzenia. Byłem zdenerwowany. Strzeliłem zwycięską bramkę. Brazylijczycy byli niezadowoleni, a ja byłem szczęśliwy! Przeżywałem najbardziej „święte wojny”. — Spotkania z kolegami „za miedzy”, piłkarzami Cracovii zawsze dostarczały dużych piłkarskich przeżyć. Marian Machowski w okresie, kiedy grał w „Wiśle” rozpoczął studia na Akademii Górniczo -Hutniczej. Najpierw na wydziale ceramicznym, a potem na górniczym. W 1961 roku zdobył tytuł magistra inżyniera. Związał się z AGH. Obecnie pracuje w Katedrze Górnictwa i prowadzi badania obudów i materiałów stosowanych w górnictwie. Ma to zasadnicze znaczenie dla zapewnienia bezpieczeństwa ludziom pracującym pod ziemią. Wynik badań mgr Machowskiego wykorzystane zostały w kopalni „Lubin” (miedź) i w przedsiębiorstwach budujących nowe kopalnie. Mgr Marian Machowski, mimo wielu swoich obowiązków naukowych i zawodowych nie stracił kontaktu ze sportem. Aktualnie trenuje trampkarzy w Wiśle. Gra w reprezentacji oldboyów i występuje w zespole Akademii reprezentującym naukowców, górników w meczach przeciwko zespołom naukowców hutników. Uważa, że sport mimo, że utrudniał mu realizację wielu swoich życiowych przedsięwzięć, dziś spłaca swój dług, pomagając mu w utrzymaniu kondycji fizycznej, tak nieodzownej przy wykonywaniu jego naukowych przedsięwzięć. Rozmawiał: RM


Gazeta Krakowska. 1971, nr 199 (23 VIII) nr 7303

Redakcję „Gazety Krakowskiej” odwiedził znany ongiś piłkarz krakowskiej „Wisły” dziś pracownik naukowy AGH dr Marian Machowski.

Rozmowa jaką przeprowadził reporter „Gazety” z M. Machowskim dotyczyła przede wszystkim spraw piłkarskich. Nasz rozmówca nie ukrywał, że jest zaniepokojony stanem krakowskiego piłkarstwa którego regres widzi się na całym froncie.

Jak stwierdzono w rozmowie jedną z przyczyn upadku krakowskiego piłkarstwa należy widzieć w niedomogach pracy wychowawczej w klubach. Stworzyliśmy piłkarzom dobre warunki uprawiania sportu nie wymagając od nich zbyt wiele. Codzienny trening nie powinien upoważniać piłkarzy do traktowania sportu jako zawodu. Aktualnie nie stać nas bowiem na wprowadzenie zawodowstwa i zapewnienie takich warunków które gwarantowałyby w przyszłości piłkarzowi egzystencję.

Obowiązkiem piłkarzy po­ winna być praca i nauka która w przyszłości zagwarantuje im życiowy start. Aktualnie piłkarze, którzy muszą wkładać sporo wysiłku fizycznego i psychicznego w utrzymaniu należytej formy nie mają dobrych szans startu zawodowego. Tym bardziej więc kluby i działacze dbać o wychowywanie dych ludzi tak aby w przyszłości nie spotykały ich rozczarowania.

Marian Machowski wśród legend Wisły Kraków

Legendy Białej Gwiazdy - Marian Machowski (Forza Wisła)

Dodano: 2012-06-25

Marco / WislaLive.pl / Forza Wisła

Marian Machowski - postać nietuzinkowa. W Wiśle przez trzynaście sezonów rozegrał ponad 200 meczów pierwszoligowych, strzelając w nich 51 goli. Poza boiskiem człowiek oddany nauce. Jeszcze w czasie sportowej kariery ukończył na AGH studia, by dziesięć lat potem uzyskać w wybranej przez siebie dziedzinie tytuł doktorski. Przeżył wiele i wiele ciekawego na temat swoich przeżyć ma do powiedzenia. Kto nie wierzy, niech przekona się sam.

POCZĄTKI PRZYGODY Z FUTBOLEM

Urodziłem się 200 metrów od starego boiska na Ludwinowie, ale tam babcia wychowywała mnie tylko przez trzy lata. Potem zamieszkałem na ulicy Skawińskiej. Tam przez kolejne cztery lata chodziłem niedaleko do ochronki, do zakonu. Była wojna, więc człowiek chował się na ulicy. W czasie okupacji, na owej Skawińskiej, Nadwiślan miał swoją bazę treningową i magazyn "u malarza". Kręciłem się wśród tych wszystkich "Szczurków", "Kohutów", co wówczas w Nadwiślanie grali. Następnie, jak już skończyła się wojna, to na dawnym boisku Maccabi Niemcy postawili baraki. No i trzeba było to boisko doprowadzić do jakiejś możliwości użytkowania. Mój ojciec, który kiedyś grał w Laudzie (nie Garbarni, bo najpierw była Lauda, a potem z Laudy powstała Garbarnia), a który posiadał w owych czasach Przedsiębiorstwo Transportowe, gdy tylko nadarzyła się okazja, posyłał jakiś transport pod wywózkę gruzu. W pracach tych towarzyszyłem mu także i ja. Można więc powiedzieć, żem z Nadwiślanem bardzo zżyty. Ale Nadwiślanu boisku kojarzyło się przede wszystkim z grą w piłkę. A futbolówkę jako dzieci kopaliśmy jeszcze w czasie okupacji. Ba, mieliśmy nawet własną drużynę. A w niej nawet jednego Niemca.

Feri było mu na imię. Był w naszym wieku i nie miał z kim się bawić, to zaadoptowaliśmy go, ku uciesze jego matki, do naszej ekipy. My na Kazimierzu wychowani byliśmy w duchu tolerancji. Nie byliśmy ludźmi, którzy by kogoś obcego odrzucali. Feri miał spore możliwości i chciał się bardzo do naszej paczki wkupić. No to, jak powiedzieliśmy jego ojcu, że chcemy małe boisko, a było pod nie miejsce na polu krajewskim, to on nam to pole wyrównał i nawet bramki wstawił. Na nowopowstałym placu graliśmy od rana do wieczora. Mieliśmy taką drużynę i graliśmy mecze z innymi amatorskimi drużynami, wielokrotnie jako reprezentacja Polski przeciwko drużynie dzieci wyznania judaistycznego, z kolegami o innej wierze niż nasza. Tak było też, gdy zaczął już funkcjonować Nadwiślan. Raz doszło do tego, że ktoś zaproponował, żebyśmy zagrali z juniorami Nadwiślanu. No to dobrze. Zagraliśmy i daliśmy im łupnia takiego, że oni od razu całą drużyną chcieli nas przyjąć do swojego klubu. Mój ojciec mówił mi wtedy "Idź do Garbarni", ale już potem zaznaczał "idź sobie tam, graj gdzie chcesz". No i w końcu takim sposobem trafiłem do juniorów Nadwiślanu. Dosyć szybko grałem w pierwszej drużynie. W sobotę się grało w juniorach, a w niedzielę w pierwszej drużynie. Trenował nas wtedy Józek Kotlarczyk.

PRZENOSINY DO WISŁY

Pewnego dnia Wisła zorganizowała nabór w swoje szeregi. Z Nadwiślanu do przejścia wytypowali trzech czy czterech chłopaków oraz mnie jako dodatek(śmiech). Z naszej czwórki zostałem tylko ja. Więc od 1950 roku jestem w Wiśle i w zasadzie przeszedłem drużynę jako piłkarz, potem jako trener, bo byłem nawet asystentem Mietka Gracza, a na koniec jako działacz.

Pamiętam pierwszy mecz w barwach Białej Gwiazdy, o Puchar Polski bodajże. Pojechaliśmy do Lublina. Tam graliśmy dwa mecze. W jednym dniu o Puchar, w drugim jakiś towarzyski. Zapamiętałem to do dzisiejszego dnia, bo w życiu nie widziałem takiego hotelu. Hotel barak, w środku drzewo rosło. Dosłownie. Jak Szczurek (mowa tu o Mieczysławie Szczurku, słynnym piłkarzu Wisły w latach 45-55 - przyp. redakcji) ruszył siennikiem, gryzoń, szczur, wyskoczył spod niego (śmiech). No tak traktowali wówczas nas, piłkarzy. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby to mogło spotkać jakąkolwiek drużynę, nawet nie tylko ligową. Takie to były wtedy czasy. To, co dzisiaj mają, to nie wiem... Jakbym któremuś z piłkarzy powiedział, że jako reprezentant Polski, ligowiec, na obóz jechaliśmy ciężarówką, co prawda tylko do Myślenic, ale i tak, nikt by mi nie uwierzył. Im to by się chyba zresztą przydało. Ja nie mówię, żeby ciężąrówką jeździli, bo wysoki wyczyn musi być podparty właściwymi warunkami pracy, ale żeby wiedzieli, że jak są tak hołubieni przez nas, to za to powinni grać wspaniale. Nie wszyscy muszą być wspaniali, ale żeby wyszli na boisko i dali tyle z siebie, na ile ich stać...

W GALERII SŁAW

Jeszcze z Graczem pogrywałem. Jurowicz, Gracz, Flanek, Kohut, Szczurek, Mordarski... to byli ci ludzie, przy których ja wchodziłem do zespołu. A tacy młodzi jak ja, to byli Kotaba, Włodek Kościelny, Gamaj, Rogoza. Co tu dużo mówić. Ci z Kazimierza znali mnie. Oni wszyscy byli ambitni. Dla nich drużyna, dla nich mecz, to było przeżycie. Nie tak jak teraz, że piłka to jest praca. Przyjmijmy - teraz klub to jest przedsiębiorstwo. W nim są pracownicy, którym płacą włodarze. Teraz wszystko zależy od kultury danego piłkarza, czy on chce się wywiązać z umowy czy nie. A dawniej? Kochało się sport, także i Wisłę. W ogóle dawniej inaczej się na klub patrzyło. Do klubu szło się z symaptią, nie jak teraz: tam mi dadzą więcej, tam mniej. No jak się raz weszło do Wisły, to do innego klubu już nigdy. No chyba, że musiało się. Bo to niektórych wyrzucili z klubu ze wzgledów politycznych. Np. żona Wapiennika poszła na 1 maja i szturmówkę gdzieś tam zostawiła, bo nie chciała nosić. O tym się dowiedzieli. Powiedzieli mu "Nie!". Wyrzucili go i musiał do Łodzi iść grać w ŁKS-ie. A tak, żeby ktoś odszedł? KOchało się klub. Klub był drugą rodziną. Myśmy mieli takie grono: Włodek Kościelny, Gamaj, Kotaba, Zbyszek Lech, ja, Kaziu Ślizowski, w którym spotykaliśmy się po treningach. Szliśmy na lody, ciacha, i czasem na piwko. Ale piliśmy małe piwko z trzema, czterema sokami. Także pijacy byliśmy straszni(śmiech). Teraz się wszyscy śmieją, ale tak to wtedy wyglądało. I jak mieliśmy czas, to umawialiśmy się i przychodziliśmy na boisko.

Starzy zawodnicy byli w porządku. Jurowicz - spokojny, taki bojący się, nie wojowniczy. Mietek Gracz, który wszystkimi dyrygował. Bardzo wielki talent piłkarski, tylko nie miał odpowiednich warunków fizycznych, był niski. Ale bajeczną miał technikę. I co jeszcze? Miał to, że potrafił pokierować zawodnikami. Sklął ich wszystkich jak trzeba było na boisku. Tak! Innym razem jeden piłkarz drugiego przegonił. Taki choćby Szczurek, który z Mordarskim byli szwagrami. Pamiętam, w Opolu graliśmy i Mordarski, no nie wiem, nie grał. Gdzieś tam uciekał na bok, nie chciało mu się walczyć. Szczurek w przerwie pyta szwagra: "Zdzisiek, co jest? Co ty sobie wyobrażasz?". Każdemu zależało na tym, aby wygrać i żebyśmy się dobrze prezentowali. Tak, tacy byliśmy ambitni, bo byliśmy Wiślakami.

SŁÓW KILKA O NAJWIĘKSZYM RYWALU

Cracovia jest odwiecznym rywalem Wisły. Sądziedzi z drugiej strony błoń. Nieustającym tematem sporów między sympatykami jest data powstania klubów. Ja absolutnie nie zwracam na to uwagi. Co za różnica - miesiąca czy dwóch powstania? To nie wpływa na aktualną kondycję obu klubów. Na kanwie tego sporu powstały inne zatargi, które z biegiem lat i pewnych sytuacji doprowadziły do tragicznych skutków. Przykładów mamy wiele. Cracovia prowadzona była przez ludzi o innym spojrzeniu niż działacze Wisły, więc rozwój tych klubów był różny. Okresy świetności mijały szybko i pozostawały wspomnienia, a nieszczęścia, jakie sobie zgotowali działacze stały się opłakane w skutkach. Nie będę tu wymieniał, bo to nie jest moim celem, ale przypomnę, ze Cracovii spaliła się trybuna, która obecnie uchodziłaby za zabytek klasy I, że wybudowany pawilon sportowy został zburzony i w końcu przebierają się w kontenerach. Oczywiście nikt z przeciwnych drużyn nie niszczył specjalnie tych obiektów. Obecnie, jak każdy klub, jest to przedsiębiorstwo komercyjne. A kibice w dalszym ciągu są amatorami i kochają swój klub. Sympatyków klubu należy szanować,bo dla nich istnieje klub. Wracając do Pasów, mieli oni zawsze szerokie grono sympatyków. Nie mówię, że Wiśle takowych brakowało. Cracovia grając w 3. lidze miała pełny stadion. Dawniej piłkarze walczyli ze sobą tylko na boisku. Poza nim byli kolegami i spędzali ze sobą dużo czasu. NIe dzieliły ich kluby, ale łączyła miłość do sportu. Podobnie (choć nieco chłodniej) było z kibicami. Dyskutowali oni, ale nie bili się.

REPREZENTACJA POLSKI

W dorosłej kadrze zagrałem jeden jedyny raz. We Wrocławiu, gdy Polska przegrała z Bułgarią. Na zgrupowaniu prócz mnie był jeszcze jeden piłkarz z Krakowa. Większość piłkarzy była ze Śląska. Doznaliślimy małego szoku. Na boisku taki Brychczy praktycznie piłki nie podawał. Poza boiskiem jakakolwiek integracja z piłkarzami klubów śląskich nie wchodziła w rachubę. Gdy grali w skata, a ja zapytałem, o co dokładnie w tej grze chodzi, odpowiadali po niemiecku. Językiem niemieckim zresztą pomiędzy sobą cały czas operowali. Jak Reyman powiedział Pohlowi "Powinieneś być dumny, że masz tego orła", to on odpowiedział "Co on mi pier... o tym Adlerze". Tego typu to byli zawodnicy. Zresztą najlepszy dowód, że Pohl wyjechał z Polski. Poczuł się NIemcem. Takich na Śląsku było pełno. Mniej ze względów politycznych, a bardziej ze względów ekonomicznych. Poza tym wychowani tak byli. Byli w Hitlerjugend, musieli być. Bo jak nie należał do tej organizacji, to nie mógł grać w piłkę. Mówili cały czas po niemiecku, myśleli po niemiecku. A potem jak się znaleźli w społeczeństwie, które pluło na własne państwo, to obojętność wobec Ojczyzny jeszcze bardziej się u nich wzmagała.

Poza tym byłem powołany jeszcze do drugiej reprezentacji na mecz Polska-Francja w Łodzi. Miało to miejsce w któreś "-lecie" Wisły. Biała Gwiazda miała zagrać z Dynamo Moskwa. Działacze oznajmili mi krótko - "nie pojedziesz". A ja na to, że jak nie pojadę, to oni mnie więcej już nie powołają. I tak się też stało. Ale człowiek wówczas niewiele miał do gadania. Była zależność od decydentów i wszyscy ją czuliśmy. Ktokolwiek z Urzędu przyszedł, to nami pomiatał. Patrzył na nas, jak na parobków. Nie znali się na piłce. Było szereg takich, co przychodzili i chcieli rządzić. Pewien prezes mówił do czeskiego trenera Josefa Kuchynko: "Słuchajcie, jakbym ja wam tak dał jedną drużynę do przerwy, a po przerwie wpuścicie drugą, wypoczątą. To byśmy wygrali?". Na co trener się uśmiechnął i odpowiedział "Nie, bo ograniczają nas przepisy..." "Aha, to zmienimy przepisy" - usłyszał.(śmiech) Dla władz nie było rzeczy niemożliwych. A jakiś tam komendant milicji miejskiej Strauss, pamiętam - graliśmy, a on wpadł do szatni w przerwie i mówi, że on będzie ustawiał co i jak. To go trener wyrzucił. No i po 3 miesiącach trenera nie było. Takie były czasy. Teraz chyba na coś takiego żaden trener by sobie nie pozwolił.

KONIEC KARIERY

W pewnym momencie ciągle powtarzali mi: "Jesteś stary, stary", a ja jeszcze stary nie byłem. Mogłem dalej grać, nie należałem do tych pijących. I już szukali, już Syktę sprowadzili, potem kogoś tam jeszcze z Cracovii i zaczęło się. Wówczas Kotaba, będący w Ameryce, napisał do mnie: "Marian, przyjedź tuaj". No, ale jak przyjedź? W Stanach miałem ciotkę. To była ciotka mojej żony, pierwszej żony. Byłem już po studiach. Myślę sobie, pojadę tam. No to tutaj, powiedziałem im jak jest, niczego nie ukrywałem. Zresztą oni wszystko wiedzieli. Było im to na rękę, bo chcieli w drużynie młodych. No i pojechałem tam, i wróciłem i miałem zamiar znowu pojechać, ale Kotabę zamordowali i ciotka mówi mi, że "nie kochany, ty masz swój zawód, masz gdzie pracować. Nie będę drżała o siebie. Nie, nie". A to trzeba było, że ona mnie zaprasza. Inaczej się nie dało. No i skończyłem, potem jak wróciłem, to mogłem grać w Garbarni, ale mi nie zezwolili. "To tu masz trenować!" No i trenowałem. Drużynę 1B, potem juniorów, potem byłem asystentem Gracza. No i zostałem działaczem, chwyciłem się swojego zawodu n uczelni. Ileż można było "fruwać"...

NAUKA...

Einsteinem nie byłem, ale mam 72 prace naukowe plus 7 patentów. Z MEN-u dostałem złoty krzyż zasługi za pracę dydaktyczną. Za pracę naukowo-badawczą z Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego i Nauki nagrodę pierwszego stopnia.

...I WSPOMNIENIA

W życiu nieczego nie żałuję. Zobaczyłem Amerykę, dużą część Europy, ich życie. Wtedy to było dużo. Całkiem inne, inną kulturę. Nauczyłem się języków obych. I sportowe wspomnienia zostały. Choćby wygrany mecz z Belo Horizonte. To się pamięta, jak karnego strzelałem, już prawie po meczu. Ustawiłem sobie na polu karnym piłkę, do której przed strzałem bez przerwy mi przychodzili, krzyżyki robili, dołek mi wykopywali. Ale ja mimo to trafiłem. I kibice wpadli na boisko. Buty mi chcieli pościągać, koszulkę, podrapali mnie. Nie ze złości, z miłości. Pierwszy raz się wygrało z drużyną zagraniczną, jeszcze z Brazylii. To się pamięta. A i oprócz tego był szereg przyjemnych chwil, scen i ludzi, przyjaciół, których teraz niestety ubywa. Wszystko, co z Wisłą związane się pamięta. Bo Wisła to człowieka była i jest największa miłość.

FORZA WISŁA / marzec 2008

Źródło: WislaLive.pl

Wybitny piłkarz, znakomity naukowiec

Data publikacji: 11-08-2015

Niekonwencjonalność i nieprzeciętność Mariana Machowskiego widoczna była nie tylko na boisku, podczas gdy reprezentował drużynę Białej Gwiazdy, ale także poza nim. Wybitny pomocnik Wisły Kraków, który przed meczem z Lechią Gdańsk dołączy do Galerii Legend, może pochwalić się również niemałym dorobkiem naukowym z zakresu górnictwa i maszyn górniczych.

Marian Machowski urodził się 1 października 1932 roku w Krakowie. Miłością do futbolu zaraził zawodnika Białej Gwiazdy ojciec, który reprezentował barwy lokalnej Laudy. Pierwsze piłkarskie kroki Machowski stawiał w zespole Nadwiślana, gdzie trafił po zakończeniu II wojny światowej. Talent uzdolnionego gracza szybko dostrzegł były rewelacyjny piłkarz Białej Gwiazdy, Józef Kotlarcztyk, który wraz z kilkoma innymi chłopcami wysłał go na testy do Wisły.

Do drużyny Białej Gwiazdy przebił się jedynie Machowski, spędzając w klubie z ulicy Reymonta 13 lat. W 1953 roku ambitny zawodnik wywalczył sobie miejsce w pierwszej „jedenastce” Wisły, debiutując w wygranym spotkaniu w ramach Pucharu Polski przeciwko Lubliniance 5:2. Łącznie z białą gwiazdą na piersi wystąpił ponad 200 razy, odnotowując łącznie 51 trafień.

Prawoskrzydłowy krakowskiej Wisły wyróżniał się nienaganną kondycją fizyczną, pomysłowością w poczynaniach boiskowych i olbrzymią szybkością. Marian Machowski był zawodnikiem, który nigdy nie odpuszczał, walczył od pierwszego do ostatniego gwizdka arbitra, wykazując przy tym ogromną zadziorność i będąc piłkarzem trudnym do zatrzymania przez rywali. Bardzo często akcje swojej drużyny zamieniał także na bramki, niejednokrotnie przepięknej urody.

Po rozstaniu z Wisłą skrzydłowy wyjechał do Chicago, gdzie w miejscowych „Orłach”jeszcze przez kilka miesięcy kopał futbolówkę. Po powrocie do kraju zajął się szkoleniem młodzieży, a następnie jako działacz pracował na rzecz rozwoju Białej Gwiazdy.

Walory zawodnika Białej Gwiazdy nie uszły także uwadze sztabu szkoleniowemu piłkarskiej reprezentacji Polski. Pomocnik Wisły otrzymał jednak zaledwie jedną szansę na pokazanie swoich umiejętności, wystąpił bowiem tylko w jednym spotkaniu przegranym z Bułgarią 1:2.

Ambicje Mariana Machowskiego były widoczne nie tylko na murawie, ale także w dziedzinie nauki. Pierwsze podejście do studiów na kierunku Ceramiki zakończyło się fiaskiem ze względu na nieprzychylność dziekanatu wobec zwolnień z zajęć na uczelni. Na szczęście piłkarzowi udało się najpierw ukończyć studia górnicze, a następnie obronić doktorat na krakowskiej AGH. Jego praca dyplomowa dotyczyła badania płaszcza mrożeniowego metodą akustyczną, a jej tytuł brzmiał: „Metoda wyznaczania fizyko-mechanicznych właściwości zamrożonych skał dla potrzeb budownictwa górniczego”. Do jego sukcesów zaliczają się także siedemdziesiąt dwie prace naukowe oraz siedem patentów, za co zawodnik Białej Gwiazdy odznaczony został przez MEN Złotym Krzyżem Zasługi, a od Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego i Nauki otrzymał Nagrodę Pierwszego Stopnia.

K. Kawula
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Zmarł Marian Machowski

Dotarła do nas smutna wiadomość - 5 stycznia 2022 roku zmarł były wybitny piłkarz Białej Gwiazdy, Marian Machowski, który barwy klubowe reprezentował w latach 1950-1963. Nabożeństwo żałobne odprawione zostanie w czwartek 13 stycznia 2022 roku o godzinie 9.40 w kaplicy na Cmentarzu Rakowickim, po którym zmarły zostanie odprowadzony na miejsce wiecznego spoczynku.



05.01.2022r.

Redakcja

Marian Machowski urodził 1 października 1932 roku w Krakowie. Od początku związany był z futbolem, początkowo jako zawodnik Nadwiślana Kraków, później dzięki boiskowej postawie trafił do Wisły Kraków, gdzie zakotwiczył na dłużej. Ten wybitny pomocnik w barwach Białej Gwiazdy rozegrał 194 mecze, w tym 181 jeden w Ekstraklasie, strzelając łącznie 17 bramek.

Wyróżniał się dobrą kondycją, olbrzymią szybkością i kreatywnością. Jego dryblingi i efektowne strzały na długo zapadły w pamięć kibicom. Dodatkowo towarzyszyła mu olbrzymia ambicja i wola walki.

Po zakończeniu kariery piłkarskiej rozpoczął pracę z młodzieżą jako trener drużyny rezerw i juniorów. Pod koniec lat 60. pełnił rolę asystenta szkoleniowca pierwszego zespołu - Mieczysława Gracza. Przez wiele lat należał do Rady Seniorów Wisły.

Warto podkreślić także, że Marian Machowski doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak ważne jest wykształcenie. Najpierw ukończył AGH w Krakowie, a następnie został pracownikiem naukowym tej uczelni, szkoląc młodzież z zakresu górnictwa i maszyn górniczych. Jego działalność była wielokrotnie doceniona, otrzymał m.in. Złoty Krzyż Zasługi czy medal Kalos Kagathos przyznawany za wybitne osiągnięcia w pracy zawodowej.

Źródło: wisla.krakow.pl

Zobacz także

Źródła

  • Z cyklu „Legendy Białej Gwiazdy” – Marian Machowski, miłośnik sportu i nauki, Forza Wisła numer 23 (40), marzec 2008
  • Andrzej Gowarzewski, Kolekcja klubów – Wisła, GiA Katowice 1996
  • Artykuły prasowe (skany dostępne obok)