Michał Filek

Z Historia Wisły

Michał Filek
Informacje o zawodniku
kraj Polska
pseudonim Magister Filek
urodzony 21.08.1916, Nowe Dwory
zmarł 6.08.2003
miejsce pochówku Cmentarz Rakowicki
wzost/waga 175/71
pozycja obrońca
przebieg kariery 1933-34 Legion Płaszów
1935-49 Wisła Kraków
1950 Garbarnia
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
1933 Legion Płaszów
1934 Legion Płaszów
1935 Wisła Kraków 0 0
1936 Wisła Kraków 0 0
1937 Wisła Kraków 0 0
1938 Wisła Kraków 15 0
1939 Wisła Kraków 0 0
1946 Wisła Kraków 0 0
1947 Wisła Kraków 17 1
1948 Wisła Kraków 26 0
1949 Wisła Kraków 0 0
1950 Garbarnia
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.
Zarząd GTS Wisła 1976. Siedzą od lewej: mgr Mieczysław Kossek - przewodniczący Rady Seniorów, prof. dr hab. Jan Janowski - wiceprezes, ppłk mgr Józef Biel - wiceprezes, płk mgr Zbigniew Jabłoński - prezes, płk Stanisław Wałach - prezes honorowy, płk mgr Stanisław Żmudziński - wiceprezes, płk mgr Jerzy Jaroszewski - wiceprezes.Stoją od lewej: mgr Zbigniew Derenda, mgr inż arch Adam Koczur, mgr Michał Filek, mgr Mieczysław Kogutek, mgr Eugeniusz Wójcik, ppłk mgr Jan Opial - skarbnik, mgr Ryszard Wanat, ppłk Zbigniew Faryna - sekretarz. Nieobecni: dr Jan Skiba, mgr Marian Sambor, mgr Adam Lenczowski.
Zarząd GTS Wisła 1976. Siedzą od lewej: mgr Mieczysław Kossek - przewodniczący Rady Seniorów, prof. dr hab. Jan Janowski - wiceprezes, ppłk mgr Józef Biel - wiceprezes, płk mgr Zbigniew Jabłoński - prezes, płk Stanisław Wałach - prezes honorowy, płk mgr Stanisław Żmudziński - wiceprezes, płk mgr Jerzy Jaroszewski - wiceprezes.
Stoją od lewej: mgr Zbigniew Derenda, mgr inż arch Adam Koczur, mgr Michał Filek, mgr Mieczysław Kogutek, mgr Eugeniusz Wójcik, ppłk mgr Jan Opial - skarbnik, mgr Ryszard Wanat, ppłk Zbigniew Faryna - sekretarz.
Nieobecni: dr Jan Skiba, mgr Marian Sambor, mgr Adam Lenczowski.

Spis treści

Przedwojenna kariera piłkarska

Michał Filek urodził 25 sierpnia 1916 r. w Nowych Dworach koło Wadowic w rodzinie piekarza, który miał również gospodarstwo rolne.
Starszy brat Władysława.
Karierę piłkarską rozpoczął na początku lat trzydziestych w Nadwiślańskim, wiejskim klubie w Brzeźnicy, który zresztą założył wraz z braćmi. Jego talent szybko zauważył prezes Legionu Płaszów (późniejszy KS Płaszowianka), który w okolicy posiadał majątek ziemski i przypatrywał się młodzieńcom kopiącym piłkę w Brzeźnicy. On też ściągnął braci Filków do swojej drużyny w 1933 r. W Legionie nie pograł długo, bo już po dwóch latach trafił do Wisły. W jakich to się stało okolicznościach: „Kiedy graliśmy w Legionie to kierownik mówił nam, że dobrze gramy i powinniśmy trafić do dobrej drużyny, do Wisły albo do Cracovii. Ponieważ byliśmy zwolennikami Wisły do trafiliśmy właśnie tam” – wspominał po latach Michał Filek. Jego brat Władysław dodaje, że wypatrzył ich Adam Obrubański, Wiślak z krwi i kości, człowiek wielu profesji i talentów, który tym razem wcielił się w rolę skauta: „Jeździł wówczas po różnych klubach, bądź wysyłał tam swoich współpracowników, przypatrując się grze zawodników i zobaczył jak gramy. Potem zaprosił nas do Wisły. Był to dla nas zaszczyt, bo byliśmy kibicami Wisły od początku. Ja wtedy miałem lat szesnaście, a brat był starszy ode mnie o dwa i pół roku”. Był rok 1935 i przez blisko 15 lat pozostali wierni Wiśle. Swoisty patronat nad ich piłkarskimi, i nie tylko, losami Obrubańskiego miał ogromne znaczenie, bo jego rola w klubie wykraczała zdecydowanie poza formalnie pełnione obowiązki. Miał on między innymi wpływ na skład pierwszej jedenastki w ligowych meczach. A trzeba tu dodać, że od momentu przyjścia Filków do Wisły tylko w 1939 r. klub zatrudniał fachowego trenera...
Jak zostali kibicami Wisły?: po latach wspominali, że przez przypadek. Jako młodzi adepci futbolu byli admiratorami talentu J. Kałuży i myśleli, że Kałuża to Wiślak... Potem dowiedzieli się jak była naprawdę, ale sympatii klubowych nie zmienili. W gimnazjum Michał należał już do „koła sympatyków Wisły” i tak już zostało. Uczęszczał wówczas do V. Gimnazjum neoklasycznego, które mieściło się przy ul. Kochanowskiego.


Starszy z braci Filków na początku swej wiślackiej kariery występował w drużynie rezerwowej Wisły, podobnie jak jego brat: „Wtedy rezerwa Wisły była bardzo silna, gdyż była to mistrzowska drużyna juniorów”. Co ciekawe debiut w pierwszej drużynie zanotował dwa lata po swoim młodszym bracie. Nie było w tym nic dziwnego, bo Wisła była wówczas potęgą piłkarską i wywalczyć sobie miejsce w ligowej jedenastce nie było łatwo. Grywał wówczas na lewej pomocy, czasami też na skrzydle.
Do pierwszej drużyny trafił w 1938 roku, w niecodziennych okolicznościach. Wskutek klubowych dyskwalifikacji nagle trafił z rezerw do kadry ligowej drużyny. Początkowo jako gracz rezerwowy, ale dość szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce: „Pierwszy mecz (jak pamiętam) to grałem na lewym skrzydle (później projektowany byłem na lewej pomocy). Nawet gola strzeliłem w meczu z W.K.S. Śmigły” (28 sierpnia). W oficjalnych statystykach podaje się, że strzelcem tego gola był młodszy z braci Filków, czemu ten jednak zaprzecza. Michał Filek zadebiutował w ligowej Wiśle w czwartej kolejce, w meczu wysoko przegranym z Wartą 2:6. Mimo to na stałe wywalczył sobie pozycję w drużynie i do końca sezonu nie opuścił żadnego ze spotkań ligowych.
Szczególnie w pamięci utkwiły mu letnie mecze wyjazdowe w Warszawie z Polonią i Warszawianką, oba wygrane 3:2 w niecodziennych okolicznościach, bo Wisła przegrywała je 0:2. Mimo to piłkarze nie załamali się i w ostatnich minutach meczu potrafili doprowadzić do zwycięstwa.
Kariera w pierwszej jedenastce Wisły stała przed nim otworem. Co zresztą potwierdzali włodarze klubowi przed sezonem, widząc dla niego pewne miejsce w pomocy Wisły. W 1939 r. nie zagrał jednak ani razu, a główną przeszkodą w wydawało się dobrze rozwijającej karierze była kontuzja. Nabawił się jej przed rozpoczęciem sezonu w towarzyskim meczu z Fablokiem. „Miał wysiąk w kolanie” i jego miejsce w drużynie przypadło Liszce.

Futbolowe, i nie tylko, gratyfikacje

Z czego utrzymywał się przed wojną Michał Filek?
Jeszcze jako dobrze zapowiadający się piłkarz dostał posadę w Ikacu. Redaktorem sportowym w tej gazecie był Adam Obrubański i to on umieszczał Wiślaków na różnych posadach w tej gazecie. Podobnie zresztą czynił prezes Wisły T. Orzelski, zatrudniając piłkarzy Wisły w Wodociągach krakowskich, których był dyrektorem, czy udostępniając w miarę potrzeby gościnne pokoiki tym, którzy mieli kłopoty z własnym mieszkaniem. Bo trzeba wyjaśnić, że grano wówczas w piłkę na zasadach amatorskich i zarabiać na swe utrzymanie z samej gry w piłkę się nie dało. Choć z czasem piłkarze dostawali coraz wyższe premie za wygrane mecze w lidze. Jak twierdzi Michał Filek pod koniec lat trzydziestych były to już niebagatelne kwoty: za wygrany mecz u siebie 10 zł, a na wyjeździe (poza Śląskiem) 30, „z tym że pociąg i hotel płacił klub”. W ciągu miesiąca, w wypadku atrakcyjnych wyjazdów (i oczywiście wygranych meczów) można było dostać co najmniej kilkadziesiąt złotych: „To dla nas oszczędzających studentów były duże pieniądze”. Nie trzeba dodawać, że wiślackie gwiazdy otrzymywały wówczas nieoficjalnie dodatkowe gratyfikacje. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że na mecze przychodziło, ostrożnie szacując, regularnie kilka tysięcy kibiców, a przeciętna cena biletu to była złotówka, klub było po prostu stać na takie gratyfikacje.
Michał studiował już wówczas w Akademii Handlowej w Krakowie: „nie musiałem chodzić na wszystkie wykłady, więc pracowałem i studiowałem. Wtedy dostałem pierwszą pracę w kontroli nakładu za 60 zł miesięcznie. Później dostałem podwyżkę na 90 zł i zanosiło się, że następna podwyżka w 1939 roku wyniesie 120 zł”. A to były już duże pieniądze.

Wojenne losy

Michał Filek - walczył w Kampanii Wrześniowej 1939 r. Zmobilizowany jako rezerwista, sierżant-podchorąży 25 sierpnia 1939 r. Z chwilą wybuchu wojny otrzymał automatycznie nominację na podporucznika. Służył w 20 pp, który wchodził w skład 6 DP i Armii „Kraków”. Po rozpoczęciu wojny pułk wyruszył w stronę Śląska i w okolicach Pszczyny stoczył pierwsze walki z oddziałami niemieckimi, ponosząc duże straty. Przegrana bitwa pszczyńska (1-2 września) miała duży wpływ na losy całej Armii, a dowództwo było zmuszone w dalszej konsekwencji do wycofania wojsk z całego obszaru Górnego Śląska. 20 pp wycofywał się w stronę Krakowa, a potem w stronę Lwowa, tocząc po drodze boje z jednostkami niemieckimi. Tak ten szlak bojowy zapamiętał Michał Filek: „Pod Pszczyną zginęło wielu naszych żołnierzy. Kolega mój (sierżant podchorąży), z którym razem służyliśmy w wojsku zginął. Jako dowódca cekaemu poderwał się przeciwko czołgom i stał jakby był zapamiętany. Wycofywaliśmy się później koło Krakowa. Następne zetknięcie się z armią niemiecką mieliśmy nad Dunajcem. Nad Dunajcem Niemcy chcieli nas okrążyć. Myśmy się wymigiwali z okrążenia. Następne spotkanie z niemieckimi czołgami miało miejsce (nie pamiętam nazwy) daleko na wschód od Tarnowa, gdyż ciągle przedzieraliśmy się w kierunku Lwowa. Otoczyli nas tam Niemcy. W nocy przedzieraliśmy się przez pole kukurydzy. Jak wyszliśmy to naprzeciwko nas znajdowało się w jednej linii około 50 czołgów. Nie mieliśmy broni przeciwpancernej. Wyszliśmy tyralierą. Kiedy się rozjaśniło to czołgi zaczęły nas otaczać. Cała nasza tyraliera zaczęła się wycofywać, do wsi, do rowów. Wycofaliśmy się jakieś 150 metrów do naszego ośrodka oporu, gdzie znajdowało się działko przeciwpancerne. Parametry tego działka były lepsze od niemieckich. Wszystkim, którzy się wycofywali, kazano stanąć i położyć się na ziemię. Wtedy te czołgi zaczęły się wyłaniać z przecinków leśnych. Wychodzi jeden czołg, drugi, trzeci. Byliśmy skazani na zagładę i w tym momencie otworzyła ogień ta armatka przeciwpancerna. Pierwszy strzał to odczułem jakby bomba spadła. Wskutek ostrzału pięć czołgów zostało unieruchomionych, rozbitych. Reszta czołgów się wycofała. Wtedy z tego ośrodka, jak nam się wydawało beznadziejnej sytuacji, poszliśmy na te czołgi. Pamiętam, miałem tę satysfakcję, że nasza grupa (ja byłem jednym z pierwszych) wzięła do niewoli Niemca, który szedł z podniesionymi rękami i prosił żeby nie strzelać. Potem wskoczyłem na czołg (drugi Niemiec w czołgu był nieżywy). Rozbiliśmy 4-5 czołgów. Następnie zwinęliśmy manele i dalej wycofywaliśmy się na Lwów. W międzyczasie Rosja wkroczyła [do Polski]. Nasze dowództwo doszło do wniosku, że nie ma w takim razie sensu, żeby się przebijać na Lwów. Jakbyśmy się przebili na Lwów to pewnie byśmy zginęli w Katyniu. Dowództwo podjęło wówczas decyzję, żebyśmy się poddali. Poddaliśmy się Niemcom... Kiedy poddaliśmy się do niewoli to skoncentrowaną masę żołnierzy skierowano na nogach na zachód... Trzy noce spaliśmy w Łańcucie (w zamku). Były to zimne noce i spaliśmy tam jeden na drugim. Po trzech nocach zapakowali nas w pociąg na platformy. Jechaliśmy na zachód. Z Tarnowa przez Kraków. W Krakowie 29 IX w południe wyskoczyłem z transportu kolejowego, z obawą, że ewentualnie mogą strzelać. Pociąg jechał wówczas niezbyt szybko przez Płaszów. W Płaszowie miałem znajomych i po wyskoczeniu z transportu od razu poszłem do nich. 29 IX to były moje imieniny. Tam się przespałem i wróciłem do domu do Nowych Dworów...”.

Umiejscawiając i konkretyzując te wspomnienia: M. Filek brał zapewne udział w bitwie pod Tomaszowem Lubelskim, mającej na celu wyrwanie się z okrążenia polskich sił i przebicie się do Lwowa. Resztki Armii „Kraków” dokonały 17 września udanego ataku pod Józefowem i Nowinami na siły niemieckiej 28 DP, a następnie uderzyły na Narol i Rawę Ruską. 19 września dotarły do Rawy Ruskiej, jednak zostały okrążone. 20 września gen. B. Mond (dowodzący 6 DP) podjął decyzję o złożeniu broni. Do tego czasu siły dywizji stopniały do ok. 2,5-3 tys. żołnierzy.

Zaraz po powrocie do domu M. Filek zaangażował się w działalność konspiracyjną. Jak wspominał : „W Krakowie mój serdeczny kolega z gimnazjum powiedział mi: "zakładamy komórkę, bo mamy kontakt" itd.. Nazywał się Paweł Kot. Więc założyliśmy [ją] razem z innymi kolegami z gimnazjum: ja, on, Marek - pseudonim „Buluś”, Adam Bandt-Bandrowski. Wszyscy studenci, którzy kończyli gimnazjum V neoklasyczne. Założyliśmy tę komórkę w piątkę... To był 1939 rok”. Jak się wydaje ta studencka organizacja od początku była powiązana z ZWZ: „Byłem w tej komórce do 1941 roku. Kontakt z [konspiracyjną] górą miał Pawełek Kot. W 1941 roku powiedział mi: "Michał ty jesteś organizacyjnie przerzucony z Krakowa (ponieważ ty masz zamieszkanie tam, a tam komórka istnieje, a jak nie to musi istnieć) do Brzeźnicy gdzie masz rodzinę". W 1941 roku przerzucili mnie do Wadowic do 12 pułku piechoty AK”. Do zadań M. Filka należało wówczas m.in. spisywanie niemieckich transportów wojskowych przechodzących okoliczną linią kolejową i szosą. Później dowodził specjalnym plutonem oddziału leśnego i wraz z nim przeprowadzał zwiady, przekazując przełożonym „informacje o ruchu i rozlokowaniu wojsk niemieckich, gdzie znajdują się posterunki itd”. Brał też udział w wykonaniu wyroku na miejscowym donosicielu Gestapo (choć nie w charakterze egzekutora). Po wojnie długo nie przyznawał się do konspiracyjnej działalności: „Kiedy Wisła przechodziła do Gwardii to nawet zastanawiałem się czy się nie ujawnić. Pewna kobieta mówiła mi wówczas, że wszystko o mnie wiedzą. To, że mnie nie aresztowano tłumaczę tym, że miałem czyste sumienie i temu, że grałem w Wiśle. 1948/9 rok to były najgorsze czasy kiedy mnóstwo ludzi aresztowano. Nie ujawniłem się. Przyznałem się do AK dopiero wtedy kiedy szedłem na emeryturę w latach siedemdziesiątych”. W 1945 r. został jednak na krótko zatrzymany wraz z bratem przez UB: „przed meczem z Cracovią. Po natychmiastowej interwencji zostaliśmy zwolnieni. Zatrzymanie tłumaczono pomyleniem imion i nazwisk”. W AK nosił pseudonim „Konrad” od Konrada Korzeniowskiego...

1, 2, Informacje własne

Wojenne granie

1 września 1939 roku wybuchła wojna i zamiast rywalizować na boiskach przyszło Filkowi walczyć w Kampanii Wrześniowej. Ciekawe, że zaraz po powrocie do Krakowa odnowił piłkarskie znajomości i wystąpił w październikowym meczu Wisły z Krowodrzą w Bronowicach. W następnych latach grywał regularnie w drużynie Wisły w kolejnych okupacyjnych mistrzostwach Krakowa, z małym wyjątkiem w roku 1941, kiedy to parokrotnie zagrał w drużynie Bloków. Sięgał więc po kolejne triumfy i tytuły mistrzowskie, będąc podporą wiślackiej pomocy. Co ciekawe, nie zagrał w tym pamiętnym meczu z Cracovia, który przerwano wskutek burd na boisku i trybunach (październik 1943). W pojedynkach okupacyjnych z Cracovią zaliczał więc tylko wygrane mecze, bo w wiosennym spotkaniu derbowym w 1944 r., które miało załagodzić konflikt wiślacko-cracoviacki oczywiście wystąpił. Grywał także w szeregu spotkań towarzyskich. W tym z Warszawskim Towarzystwem Czarnych, które stoczony przy kilkunastotysięcznej widowni. Nie trzeba dodawać, że zakończyło się ono pewną wygraną Wisły 4:0. Ostatnim akordem okupacyjnych gier był towarzyski mecz z Groblami. rozegrano go na śniegu i mrozie 17 grudnia 1944 r., a Wisła wygrała go w niespotykanym stosunku 12:1. W tych okupacyjnych grach bracia Filkowie występowali po jednej stronie boiska: młodszy jako boczny obrońca, a starszy jako boczny pomocnik i stanowili już wtedy niezwykle zgrany duet, jak na braci przystało. Sami po latach mówili, że „z bratem razem tworzyli dwójkę doskonałą”. I po „wyzwoleniu” Krakowa tak już pozostało. Z małymi wyjątkami, kiedy to np. w reprezentacji Krakowa przychodziło im czasami grywać razem na obronie.

Powojenna kariera

Pozycja Michała Filka w pomocy Wisły była w pierwszych latach powojennych nie do podważenia, podobnie jak brata na obronie. Systematycznie zresztą grywali razem w reprezentacji Krakowa. W 1945 r. Michał zaliczył takich występów sześć, o jeden mniej od młodszego brata. W pamiętnym pogromie reprezentacji Śląska Filek wszedł do gry z rezerwy. Udane występy zanotował w grze przeciwko Reprezentacji Morawskiej Ostrawy i Pragi (2:0, 0:2).
W nadchodzący sezon patrzył więc z wielkimi piłkarskimi nadziejami. Zaczynał wprawdzie 30 rok życia, ale imponował dobrą formą, co zresztą zauważali nie tylko selekcjonerzy Krakowa, ale i Polski. Kapitanem związkowym PZPN był wówczas Henryk Reyman, któremu najwyraźniej przypadła do gustu gra starszego z braci i regularnie wymieniał go w publikowanych co kilka miesięcy listach 40 najlepszych polskich piłkarzy. Jedynym cień na jego karierze kładła, ciągnąca się do 1939 r. kontuzja kolana.
O właściwą opiekę medyczną w klubie było ciężko. Charakterystyczne zresztą było i to, że dopiero po wojnie z Wisłą zaczęli systematycznie pracować zawodowi trenerzy. W okresie przedwojennym zdarzało się to incydentalnie i większą część dwudziestolecia międzywojennego Wisła grała bez trenera. Czecha Mazala, który prowadził Wisłę w 1939 r., Michał Filek nie miał okazji poznać od fachowej strony z powodu kontuzji. Po wojnie pierwszym trenerem piłkarzy „Białej Gwiazdy” był Kotlarczyk: „To było takie społeczne trenowanie. Treningi były dwa razy w tygodniu. To nie były jakieś wielkie, ciężkie treningi. Każdy dawał z siebie co mógł, co uważał za stosowne. Pamiętam, że Kohut to rzadko przychodził dwa razy na treningi. Nie wszyscy przychodzili. Jak przyszedł raz to jeszcze go wstawiali do składu. Jak nie przyszedł ani razu to go nie wstawiali”... Po Kotlarczyku przyszli już fachowcy z prawdziwego zdarzenia: Walter i Kuchynka, co zresztą od razu zaowocowało sukcesami sportowymi...

Ciekawostką był fakt, że w pierwszych powojennych latach wystawiano go często na obronie, jak choćby w prestiżowym meczu o prymat w Krakowie z Garbarnią (czerwiec 1945), czy derbowym rewanżu z Cracovią w październiku tego roku. Do tego grywał na tej pozycji obok brata. Jako obrońca dołożył także swoją cegiełkę do awansu Wisły do klasy A w pamiętnym barażowym meczu z Dalinem Myślenice (17 marca 1946, 8:0): „Ósmą bramkę strzelił obrońca Filek I kompromitując w ten sposób swoich kolegów z napadu” – napisano po meczu. W tym roku i następnym widzimy go zamiennie grającego: raz w pomocy, raz w obronie, gdzie musiał łatać lukę powstałą po absencji na polskich boiskach brata Władysława (od 1946 r. borykał się on z poważną kontuzją łękotki). Nie do końca można dziś ustalić, w których meczach na obronie Wisły występował Władysław, a w których Michał, gdyż w relacjach prasowych często mylono braci. Pech braci Filków był zresztą podwójny. Obaj cierpieli na urazy kolana. O ile jednak kontuzja Władysława w zasadzie uniemożliwiała mu kontynuowanie piłkarskiej kariery, o tyle Michał z wyraźnym samozaparciem grywał regularnie mimo doskwierającego od przedwojny urazu. W 1947 roku opuścił zaledwie jedno spotkanie w eliminacjach do MP. Imponował zaciętością i ambicją w grze. Do graczy imponujących techniką nigdy nie należał. Sam mówił o sobie, „że drygu do kapkowania nigdy nie miał, ale nigdy nie podał w meczu więcej jak dwa razy piłki niecelnie”.
Zresztą obu Filkom ambicji nigdy nie brakowało, nie tylko tych sportowych. Wspominali zresztą, że jak ich nie wystawiali w składzie, a czuli się dobrze, „to człowiek płakał, płakał, że nie może grać. Nie to co dziś”. Ambicja, ambicją, ale z kontuzjowaną nogą należało coś zrobić. M. Filek widział, jak podobny uraz uniemożliwia występy jego bratu. Myślał więc poważnie o poddaniu operacji niesprawnego kolana, tym bardziej, że prawą nogą nie mógł w zasadzie kopnąć porządnie piłki. A był graczem prawonożnym... Grał więc lewą, „gorszą” nogą praktycznie przez cały 1948 rok. I mimo to nie widać było spadku jakości w jego grze. Co ciekawe, przed sezonem widziano go raczej jako gracza obrony, niż pomocy, ale rzeczywistość boiskowa często weryfikowała te zamysły.
W roku 1948 chwalono go za grę regularnie, pisząc, że „wyróżniał się swą grą w pomocy”, doceniano także jego pracowitość. Sam wracał wspomnieniami często do meczu lipcowego z Ruchem na wyjeździe (1:1), po którym sam Martyna chwalił go za grę, a trzeba dodać, że cały mecz grał tą swoją „gorszą” nogą... W prasie ten mecz skwitowano lakonicznie: „Z pomocników krakowskich bardziej podobał się Filek. Grał ambitnie i ofiarnie”.
W końcu sierpnia starszy z braci Filków obchodził „skromny” jubileusz 300. meczu w barwach Wisły!. Przy okazji meczu Kraków-Wisła prezes Wisły T. Orzelski wręczył jubilatowi złoty sygnet.
Nadeszła piłkarska jesień, pora dość ponura w karierze Filka. Zaczęło się pechowo w remisowych derbach z Cracovią (1 listopada, 1:1), kiedy to wskutek brutalnej gry Różankowskiego zniesiono go kontuzjowanego z boiska. Wrócił wprawdzie na boisko i wraz z Legutką „trzymał ciężar defensywy Wisły”. W następnym ligowym meczu z AKS już z powodu kontuzji nie mógł wystąpić. Wrócił na boisko po dwóch tygodniach w meczu z ŁKS i, jak zauważono, jego powrót „wzmocnił dokładność podań pomocy”.
Podsumowaniem sezonu i sprawdzianem umiejętności wszystkich graczy był w tym sezonie barażowy mecz o mistrzostwo Polski z Cracovią. I ten grudniowy egzamin dla graczy Wisły i samego Filka nie wypadł dobrze. Po dramatycznym meczu, prowadząc 1:0, Wiślacy zeszli z boiska pokonani 1:3. Jak pisano: „I Filek I i Wapiennik mieli ciężkie zadanie z lotnym atakiem Cracovii, zmieniającym pozycje w czasie gry... Uwidoczniło się to najbardziej przy drugiej bramce, kiedy to Filek był gdzieś jeszcze z przodu, to też gdy Różankowski ściągnął na siebie obrońcę, Szeliga miał zupełnie wolne pole. Po przerwie Legutko przejął już w prawdzie na siebie obowiązki ofensywne, ale niewiele z tego wyszło, gdyż napad nie trzymał należycie piłek”. Wg S. Flanka druga bramka dla Cracovii „padła po błędzie Michała Filka, który się kiwał z Różankowskim i ten mu odebrał piłkę, zagrał do Szeligi, a ten strzelił z ostrego kąta słabo, tak, że można było tę piłkę nawet nogą obronić”.
Jak się wydaje, słaba dyspozycja Filka w tym meczu zadecydowała o jego piłkarskiej przyszłości w Wiśle, choć nie powiedziano mu tego wprost w klubie. Dlatego był pełen optymizmu u progu nowego sezonu, o czym informowano w prasie: „Filek I, który poddał się operacji łękotki” zapowiadał, podobnie jak brat, „czynny powrót na boisko”.
Jak sam widział okoliczności swojego odejścia z klubu?: „Gdy graliśmy z bratem razem to tworzyliśmy dwójkę doskonałą. Gdy Władek nie mógł podleczyć kontuzji to zostałem sam. Władek poszedł na operację i zanosiło się, że będzie miał normalną nogę. Ja zaś miałem łękotkę pękniętą. Prawą nogę. Trenował nas wtedy Kuchynka i mówił: "Michal zrób sobie operację tej łękotki i będziesz uprielichowy futbol grał". Tak mi mówił. Poszedłem na operację. To było w 1948 roku. Po sezonie, który był dla mnie udany. Chwalili mnie za grę Martyna i Kotlarczyk. Grałem wtedy fantastycznie lewą nogą, a byłem "prawakiem". Prawą nogą nie mogłem grać, bo jak uderzyłem płaskim od razu wyskakiwała mi łękotka. Po każdym meczu trzy dni miałem chore kolano. Mimo to grałem zupełnie dobrą piłkę. Doszedłem jednak do wniosku, że będę grać lepiej jak pójdę na operację. Zrobiłem sobie tę operację, czułem się dobrze i wiedziałem, że jestem w formie. zaproponowano mi wtedy występy w drużynie rezerwowej. Nie chciałem grać w Ib, ale jednak zagrałem i to zupełnie dobrze. Było wszystko o.k.. To był początek sezonu. Wtedy trenerem był Kuchynka, ten który mówił mi "Michal idź na operację". Stworzyli wtedy kadrę, 18 zawodników pierwszej drużyny, i ci co w niej byli brali dietę. Ci którzy nie grali, a byli w kadrze to brali pół diety. I wtedy dowiedziałem się, że mnie nie zaliczyli do tej szerokiej kadry. Przeżyłem szok, nie zapomnę tego uczucia. Ja czułem się wtedy naprawdę dobrze po operacji. Z nogą wszystko było w porządku. Pamiętam, że jak wyszedłem z szatni po otrzymaniu tej informacji to powiedziałem: zobaczycie jak my jeszcze zagramy z bratem. Wyszedłem z szatni, nie płakałem ale miałem ściśnięte gardło i łzy w oczach. Byłem rozczarowany i od razu napisałem o zwolnienie. Do Cracovii bym nigdy nie poszedł i poszliśmy do Garbarni”...
W klubie te personalne roszady tłumaczono odmładzaniem kadry... Michał Filek liczył wówczas 33 lata...
W Garbarni wiele się nie nagrał, podobnie jak brat, co raczej potwierdzało słuszność decyzji włodarzy Wisły. Na pewno jednak nie sposób, w jaki o niej zasłużonego przecież dla klubu piłkarza poinformowano. W 1951 roku zawiesił już buty na kołku...

Old-boy

Niespodziewanie na boiska piłkarskie Michał Filek wrócił po kilku latach, jako old-boy. Wcale nie była to zabawa starszego dżentelmena dla rozruszania zastałych kości. Ni mniej, ni więcej- Start Old-boye Kraków oficjalnie przystąpili do gier w ramach Pucharu Polski. Jeśli ktoś się uśmiechał pod nosem widząc blisko czterdziestoletnich zawodników uganiających się za piłką, to szybko uśmieszek znikł mu z twarzy, bo „starsi panowie” niespodziewanie pokonywali kolejne przeszkody na swojej drodze. W 1. rundzie Pucharu rozgromili na wyjeździe Sygnał Lublin 4:0; w 2. Górnika Glinik 3:1; w 1/16 z trudem, ale jednak odprawili z kwitkiem Ślęzę Wrocław i z podziwem zaczęto patrzeć na wyczyny ligowych weteranów. W meczu z Ślęzą (wówczas Spartą) dziwiono się, że „starsi panowie dotrzymywali kondycyjnie kroku swoim prawie o połowę lat młodszym kolegom”. Co więcej, przegrywali w tym meczu, ale już w I. połowie Cisowski doprowadził Krakowian na prowadzenie. W drugiej połowie, umiejętnie szafując siłami utrzymali wynik meczu. W meczu tym wystąpił M. Filek. W walce o ćwierćfinał zmierzyli się 28 kwietnia z Polonią Bydgoszcz. Polonia była to wówczas pierwszoligowa drużyna, w której grało wówczas sporo dobrych piłkarzy z kadrowiczem Norkowskim na czele. I właśnie Norkowskiego miał kryć w tym meczu Michał Filek: „Nie wzbudzał on we mnie wtedy żadnego respektu. Uważałem, że jest to normalny zawodnik i dawałem sobie z nim radę. Graliśmy wtedy na boisku Cracovii. Mieliśmy dogrywkę. Byliśmy zmęczeni, bo nie trenowaliśmy specjalnie przed meczem. Graliśmy bez Gracza. Oldboje Wisły składali się wtedy w połowie z graczy Wisły, a w połowie Cracovii. Był to fantastyczny zespół z Kohutem, Graczem, Jabłońskimi, Parpanem. Nie baliśmy się żadnej drużyny... Przebieg meczu był bardzo wyrównany. Było 2:2 (pamiętam do dzisiaj) i wypracowaliśmy sytuację bramkową. Kohut dostał taką piłkę, że w jego karierze nie zdarzyło się, żeby on nie strzelił. Ja mu tak ufałem, że podając mu piłkę nawet nie patrzyłem jak uderzy tę piłkę, bo byłem pewny, że będzie gol. Miał wtedy już Burgera i nie trenował i zepsuł jednak tę sytuację. W dogrywce ani Bydgoszcz nam nie strzeliła, ani my im. Po dwóch tygodniach pojechaliśmy na rewanż do Bydgoszczy. Byliśmy jednak przeforsowani. Ja zagrałem wówczas chyba najgorszy mecz w życiu. Nie potrafiłem podać piłki dokładnie i podawałem tak jak dzisiaj ligowcy podają. Przegraliśmy i odpadliśmy z rozgrywek”. Gwoli dbałości o statystyki: w rewanżu (11 maja, 1:2) bramki dla gospodarzy (Gwardii/Polonii) zdobył Norkowski, a dla Startu Old-boye Kraków Mieczysław Gracz... Michał Filek zagrał tym razem na obronie i był to jego ostatni występ na boiskach jako piłkarza w walce o awans i punkty...

Bracia Filkowie, choć potraktowani przez klub w niezbyt dżentelmeński sposób, Wiślakami być nie przestali. Po zakończeniu czynnej kariery piłkarskiej i trenerskiej zasiadali przez lata w radzie seniorów klubu i póki im zdrowia starczyło oglądali w grze kolejne pokolenia piłkarzy z białą gwiazdą na piersi.

Michała Filka poznałem osobiście pod koniec lat 90-tych. Miał już osiemdziesiątkę na karku, ale zadziwiał swoją żywotnością. Kiedy tylko miał okazję bywał na meczach Wisły i zapałem komentował w gronie znajomych występy „młodszych” kolegów. Uwagi te były zwykle trafne, bo też miał lata trenerskiej pracy za sobą (prowadził z sukcesami drużyny niższych klas, w tym m.in. drugoligowy Wawel). Dziwił się dzisiejszym graczom, którzy „mają rewelacyjną technikę do kapkowania, a podać celnie piłki nie potrafią”. Przyglądając się regularnie meczom Wisły „ery Telefoniki” irytowała go jakość podań współczesnych graczy: „Nie potrafią się skoncentrować, żeby uderzenie było precyzyjne i poszło tam gdzie należy. Ja tego nie potrafię zrozumieć... Trener nie potrafi nauczyć krycia. Zawodnicy powinni starać się nie dopuścić do przyjęcia piłki przez przeciwnika, a nie leżeć mu na plecach, a potem go faulować”. Uwagi trafne i aktualne do dzisiaj...

Przygoda z reprezentacją

Selekcjonera reprezentacji narodowej Henryka Reymana poznał osobiście wraz z bratem dopiero po wojnie na obozie kadrowiczów w Zakopanem (październik 1945). Do szerokiej kadry narodowej trafili już na przełomie lata i jesieni 1945 r., kiedy to Reyman na kolejnych posiedzeniach zarządu PZPN przedstawiał listę rankingową 40 najlepszych polskich piłkarzy. Za każdym razem na tej liście znajdowały się nazwiska Filków. Obu miał okazję oglądać nie tylko w występach reprezentacji Krakowa, ale i sparingach kadrowiczów, m.in. w występie Polski Południowej przeciwko reprezentacji Pragi (7 października, 0:2). Ich gra musiała mu się spodobać skoro podsumowując miniony sezon piłkarski i kadrowiczów chwalił Filków mówiąc: „cieszę się, że mamy przynajmniej obronę". Wymieniając braci z nazwiska tak oceniał ich walory: „Pierwszeństwo trzeba przyznać obrońcom Wisły, doskonała prezentacja fizyczna, rutyna. wcale niezłe atuty techniczne i taktyczne". Nic dziwnego, że znajdowali się oni w orbicie zainteresowań selekcjonera w przyszłym roku. W pierwszych powojennych latach nie zdecydowano się jeszcze wystawić reprezentacji Polski w oficjalnych meczach międzypaństwowych. Ogrywano jednak kadrowiczów w test meczach pod różnymi nazwami: a to reprezentacji okręgów, związków zawodowych, czy po prostu Kadry PZPN. Wiosną 1946 r. zaplanowano np. tournee „reprezentacji związków zawodowych” po Francji. Dla Reymana powołującego zawodników do tej drużyny najważniejszy był walor szkoleniowy całej wyprawy. Przed wyjazdem do Paryża piłkarze mieli przebywać na 10-dniowym obozie kondycyjnym w Sławie k. Leszna (od 20 marca), a następnie rozegrać parę sparingów. Mecz w Poznaniu z Wartą wygrany 5:3 zakończył się tragiczne, gdyż wypadku samochodowym śmierć poniósł piłkarz Garbarni Jan Lesiak, a kilka innych graczy zostało poturbowanych. Po tym wypadku kluby krakowskie chciały nawet wycofać swoich graczy i nie dopuścić do ich wyjazdu. Tak się jednak nie stało i Filkowie wyjechali do Francji w nienajlepszych nastrojach. We francuskim turnieju wzięły udział 4 drużyny: Francja I i II, Włochy i Polska. Jak się okazało, w drużynie Włoch grało wielu świetnych zawodników z drużyny, która w 1938 roku zdobyła Mistrzostwo Świata (m.in. sławny Giuseppe Meazza). Jak wspominali potem braci Filkowie w pierwszym meczu „wygraliśmy z II Francją 2:1, a Włosi wygrali z I. Francją. W finale spotkaliśmy się z Włochami. Dokopali nam ładnie (5:0). No ale oni byli wtedy w pełni treningu, a to były nasze pierwsze mecze w tym roku”. Wyjazd do Francji miał trwać 2 tygodnie. Ostatecznie polscy piłkarze przebywali tam prawie półtora miesiąca, gdyż towarzyszący zawodnikom „opiekunowie” nie potrafili załatwić samolotu na podróż powrotną. W tym czasie piłkarze rozegrali również mecze z drużynami francuskimi i reprezentującymi miejscową Polonią (wszystkie wygrane). I jak wspominał W. Filek: „nas tam o mało nie pobili w jednym miejscu jako wysłanników komunizmu. Dopiero ktoś im powiedział, że inaczej myślimy. Było tam zresztą zebranie, na którym był obecny późniejszy minister Motyka, Sokorski z żoną i kierownik Jan Nowak - komunista. Żona Sokorskiego miała na zebraniu z Polonią prelekcję. Zachęcała, namawiała do wracania. W pewnym momencie jeden z emigrantów wstał i bardzo ordynarnie zaczął się zwracać: „Co pani pieprzy, ja tam byłem, uciekłem z powrotem bo to i to”. Ta się rozpłakała i po tym zebraniu zabronili nam w ogóle spotykania się z emigracją polską. Mało tego, tam było też duże skupisko wojskowych (od generała Maczka itd.) i oni chcieli nam urządzić mecz. Myśmy tam dostawali diety coraz mniejsze, bo siedzieliśmy już 4 tygodnie i pieniędzy brakowało. I ci wojskowi chcieli nam zorganizować mecz i w ten sposób sfinansować nasz pobyt. Nie pozwolili nam. Mało tego, jeden z komunistycznych opiekunów zebrał nas wszystkich i powiedział: „Jeżeli będziecie taką propagandę rozsiewać to w Warszawie czekać na was będzie UB”. W takiej atmosferze przebiegało pierwsze powojenne tournee polskich piłkarzy za granicą. Zresztą w prasie ukazywały się przed powrotem piłkarzy plotki o tym, że bracia Filkowie mieli pozostać na emigracji!!!
Gra starszego z Filków musiała przypaść do gustu Reymanowi i w 1946 r. skoro w kolejnym testmeczu z Torpedo Moskwa ponownie wystawił go w pierwszej jedenastce. Dla borykającego się z kontuzją Władysława zabrakło miejsca. Zresztą podobna przypadłość dotknęła i starszego z braci nad czym ubolewał Reyman podsumowując piłkarski sezon 1946.
O tym, że cenił Filka świadczyło powołanie go do 22 osobowej kadry narodowej przed pierwszym oficjalnym meczem międzypaństwowym z Norwegią w 1947 r. Przed wyjazdem do Norwegii kadrowiczów skupiono na specjalnym zgrupowaniu na obiektach Legii. Reyman często gościł na tym zgrupowaniu i swoje personalne decyzje konsultował z trenującym kadrowiczów Wackiem Kucharem. Wg M. Filka Kuchar niemal zagonił zawodników na warszawskim zgrupowaniu, co odbiło się potem na grze w Oslo.
Testmeczem, który miał dokonać selekcji kadrowiczów był pojedynek Kadra-Reprezentacja Warszawy, wygrany przez kadrowiczów 5:3. Filek zagrał w tym spotkaniu w pomocy i to na tyle dobrze, że znalazł się w gronie wybrańców, którzy mieli udać się do Norwegii. Jak pisano wykazywał tę „zaletę, że da się użyć również w obronie”. Nie przewidywano jednak jego występu w podstawowej jedenastce. Do Norwegii jechał jako gracz rezerwowy.
Przed odlotem do Oslo okazało się, że z reprezentacją nie może wyjechać Reyman. Tym samym kierownikiem polskiej ekipy został Karol Bergtal. Jeśli chodzi o stronę sportową wyprawy do Oslo to okazało się, że polscy piłkarze byli wyraźnie przeforsowani i zagrali zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Jedynie gracze Cracovii (Parpan i Jabłoński) zagrali na swoim normalnym poziomie, a spowodowane to było tym, że na „na tydzień przed zakończeniem zgrupowania” wyjechali na prośbę swego macierzystego klubu (Cracovii) do Krakowa i do Warszawy na mordercze treningi już nie wrócili. I to najprawdopodobniej zadecydowało, że „tylko oni dwaj zagrali najnormalniej w świecie”. M. Filek wspominał potem, że „jak się mecz skończył to Polacy byli dopiero gotowi do gry... W meczu tym wstawili mnie dopiero od pauzy. Wcześniej grałem w nieoficjalnych spotkaniach. Z Norwegią nie grałem tak jak się spodziewałem po sobie. Wszyscy zagraliśmy poniżej swoich możliwości, źle”. Zawinił też pospołu z Flankiem przy drugiej bramce dla Skandynawów: obaj „zostawili Norwega bez żadnej opieki”. W pomeczowych ocenach polskich piłkarzy pochwalono za grę zaledwie 4 graczy. Nie było wśród nich Filka, a pomeczowe oceny jego gry nie były zbyt pochlebne: „Kazimierczak zmieniony został w 11-ej minucie, zdaniem naszym za wcześnie, a Filek nie był mocny w lewej nodze i grał słabo... Szukać należy prawego obrońcy i lewego pomocnika, gdyż nie jest to pozycja dla Filka”. Nic dziwnego, że był to jego jedyny oficjalny występ z białym orłem na piersi. W następnych meczach Reyman sięgał już po młodszych zmienników. Do dziś jest uważany za jednego z najstarszych debiutantów w reprezentacji narodowej...
Tekst powstał w oparciu o wywiad z Michałem Filkiem. Wykorzystano w nim cytaty z prasy sportowej: głównie „Przeglądu Sportowego”, „Sportu”. Oparto się również na statystykach zamieszczonych w książce A. Gowarzewskiego. Wisła Kraków. 90 lat „Białej Gwiazdy” – księga jubileuszowa, Katowice 1996

Mecz w Reprezentacji Polski

Michał Filek, PS nr 47/1947
Michał Filek, PS nr 47/1947

Michał Filek wystąpił w jednym spotkaniu Reprezentacji Polski: 11 czerwca 1947 roku w Oslo z Norwegią (wynik 3:1 dla Skandynawów). Filek wszedł na boisko w 11 minucie, zastępując Kazimierczaka. Był to pierwszy powojenny mecz polskiej Drużyny Narodowej.
W ocenie korespondenta Przeglądu Sportowego Filek wypadł słabo. Dziennikarz obwinił go między innymi o nieupilnowanie strzelca drugiej bramki dla Norwegii i słabą grę lewą nogą (PS 47/1947).

Pogrubiono występ Filka jako Wiślaka.

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
1938 Ekstraklasa 15 15          
1947 Eliminacje MP 15 15     1    
1947 Finały MP 2 2          
1948 Ekstraklasa 26 26          
Razem Ekstraklasa (I) 41 41          
Eliminacje MP (EMP) 15 15     1    
Finały MP (FMP) 2 2          
RAZEM 58 58     1    

Lista wszystkich spotkań:

Ilość Roz. Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1. (1)I1938.05.01WyjazdCracovia2-2*   
2. (2)I1938.05.08WyjazdWarta Poznań2-6   
3. (3)I1938.05.15DomRuch Chorzów3-1   
4. (4)I1938.05.26WyjazdŚmigły Wilno0-1   
5. (5)I1938.06.12DomWarszawianka Warszawa3-1   
6. (6)I1938.06.19DomPogoń Lwów1-0   
7. (7)I1938.06.26WyjazdPogoń Lwów1-2   
8. (8)I1938.07.03WyjazdPolonia Warszawa3-2   
9. (9)I1938.08.21WyjazdWarszawianka Warszawa3-2   
10. (10)I1938.08.28DomŚmigły Wilno4-1   
11. (11)I1938.09.04WyjazdRuch Chorzów2-4   
12. (12)I1938.09.11DomWarta Poznań5-7   
13. (13)I1938.10.02WyjazdCracovia Kraków1-2   
14. (14)I1938.10.09DomPolonia Warszawa4-2   
15. (15)I1938.10.16WyjazdAKS Chorzów0-0   
16. (16)I1938.10.30DomŁKS Łódź7-3   
17. (1)EMP1947.03.30DomPolonia Świdnica3-2   
18. (2)EMP1947.04.13DomPolonia Bytom3-1   
19. (3)EMP1947.04.20WyjazdSkra Częstochowa5-0   
20. (4)EMP1947.04.27WyjazdLech Poznań1-0   
21. (5)EMP1947.05.18DomMotor Białystok16-0  
22. (6)EMP1947.06.01WyjazdOgnisko Siedlce7-0   
23. (7)EMP1947.06.15WyjazdPolonia Warszawa2-2   
24. (8)EMP1947.06.28DomSzombierki Bytom7-0   
25. (9)EMP1947.07.06WyjazdMotor Białystok9-0   
26. (10)EMP1947.07.13DomLech Poznań5-0   
27. (11)EMP1947.07.27WyjazdSzombierki Bytom4-0   
28. (12)EMP1947.08.24DomOgnisko Siedlce21-0   
29. (13)EMP1947.09.07WyjazdPolonia Bytom7-1   
30. (14)EMP1947.09.21DomPolonia Warszawa2-1   
31. (15)EMP1947.09.28WyjazdPolonia Świdnica0-1   
32. (1)FMP1947.10.05DomWarta Poznań0-2   
33. (2)FMP1947.11.09WyjazdAKS Chorzów4-1   
34. (17)I1948.03.14DomPolonia Warszawa6-0   
35. (18)I1948.03.21WyjazdLech Poznań1-1   
36. (19)I1948.04.11WyjazdAKS Chorzów1-2   
37. (20)I1948.04.25DomPolonia Bytom5-0   
38. (21)I1948.05.02WyjazdLegia Warszawa1-4   
39. (22)I1948.05.09WyjazdTarnovia Tarnów1-2   
40. (23)I1948.05.23DomRymer Niedobczyce2-7   
41. (24)I1948.05.30WyjazdŁKS Łódź3-0   
42. (25)I1948.06.03DomGarbarnia Kraków4-0   
43. (26)I1948.06.06DomCracovia Kraków0-2   
44. (27)I1948.06.20DomWarta Poznań5-2   
45. (28)I1948.07.04WyjazdRuch Chorzów1-1   
46. (29)I1948.07.11DomWidzew Łódź8-0   
47. (30)I1948.08.01WyjazdPolonia Bytom4-2   
48. (31)I1948.08.08DomLegia Warszawa8-0   
49. (32)I1948.08.15DomTarnovia Tarnów6-1   
50. (33)I1948.08.29WyjazdPolonia Warszawa5-0   
51. (34)I1948.09.05DomLech Poznań2-1   
52. (35)I1948.09.09WyjazdGarbarnia Kraków3-1   
53. (36)I1948.09.26DomRuch Chorzów3-1   
54. (37)I1948.10.24WyjazdWarta Poznań3-2   
55. (38)I1948.11.01WyjazdCracovia Kraków1-1   
56. (39)I1948.11.14DomŁKS Łódź5-1   
57. (40)I1948.11.21WyjazdWidzew Łódź2-2   
58. (41)I1948.11.28WyjazdRymer Niedobczyce2-1   
59. (42)I1948.12.05WyjazdCracovia Kraków1-3   


*Według "IKC" grał w tym meczu wpomocy Michał Filek, a nie Józef Kotlarczyk - to samo twierdzi "Głos Narodu" pisząc wręcz o zastąpieniu Kotlarczyka przez Filka w tym meczu... Spotkanie nie wliczone w ogólne statystyki

Statystyki rozgrywek A-klasy

  • Statystyki rozgrywek A-klasy z lat czterdziestych zamieszczamy osobno. Nie są one uwzględniane w ogólnych zestawieniach, gdyż nie udało nam się skompletować wszystkich składów meczowych Wisły w tych rozgrywkach.
Ilość Sezon/Etap Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1.1945e1946.03.17domDalin Myślenice8:0
2.1945e1945.10.28domKorona Kraków10:0
3.19461946.06.26wyjazdDębnicki5:1
4.19461946.07.04domGroble6:1
5.19461946.07.11wyjazdPodgórze Kraków3:0
6.19461946.07.14wyjazdGroble5:3
7.19461946.07.18wyjazdBorek4:1
8.19461946.07.25domDębnicki6:1
9.19461946.07.28domTarnovia4:1
10.19461946.08.04domFablok Chrzanów8:0
11.19461946.08.11domPodgórze Kraków6:1
12.19461946.08.20wyjazdFablok Chrzanów3:1
13.19461946.08.22domBorek5:1
14.19461946.08.25wyjazdTarnovia1:2

Galeria

Kronika sportowa (lekkoatletyka)

1945

  • 3 czerwca. TS Wisła z okazji otwarcia boiska lekkoatletycznego urządza zawody wewnątrzklubowe.
    • Wyróżnili się: Michał Filek...
  • 16-17 czerwca. Trójmecz lekkoatletyczny AZS-Cracovia-Wisła na Stadionie Miejski.
      • rzut kulą: 1. Michał Filek 10,51 m (w eliminacjach 10,58).
  • 29 lipca. Trójmecz lekkoatletyczny AZS Łódź-AZS Kraków-Wisła.
      • rzut dyskiem: 2. Michał Filek 30,59 m.

Wywiad

Władysław i Michał Filkowie, wywiad 18.10.1997

Requiescat in pace

Grób Michała i Władysława Filków na Cmentarzu Rakowickim.

Rok 2010.

Rok 2017.