Michał Miśkiewicz

Z Historia Wisły

Michał Miśkiewicz
Informacje o zawodniku
kraj Polska
urodzony 20.01.1989, Kraków
wzost/waga 195/93
pozycja bramkarz
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
Kmita Zabierzów
2005/2006 Świt Krzeszowice
2006/2007 Tramwaj Kraków
2006/2007 MZKS Alwernia
2007/2008 AC Milan (j)
2008/2009 AC Milan (j)
2009/2010 Chievo Verona (wyp.)
2010/2011 Crociati Noceto (wyp.)
2011/2012 Sudtirol-Alto Adige (wyp.)
2012/2013 Wisła Kraków
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Michał Miśkiewicz - (ur.1989), bramkarz Wisły Kraków od 19 czerwca 2012 roku, kiedy to podpisał kontrakt obowiązujący do 30 czerwca 2014 roku

Miśkiewiecz rozpoczął testy w Wiśle w maju 2012 roku. Pierwszy raz w barwach Białej Gwiazdy wystąpił w towarzyskim meczu z Widzewem.

Michał Miśkiewicz na testach w Wiśle

Poniedziałek, 14 maja 2012 r.

23-letni bramkarz AC Milan, Michał Miśkiewicz, przez najbliższe dni będzie testowany przez Wisłę Kraków - poinformowała oficjalna strona internetowa naszego klubu.

Miśkiewicz urodził się 20 stycznia 1989 roku w Krakowie. Swoją karierę zaczynał w Kmicie Zabierzów.

Na początku sezonu 2007/2008 podpisał kontrakt z drużyną AC Milan. Przez kolejne dwa sezony młody bramkarz grał w młodzieżowym zespole Rossonerich.

W lipcu 2009 roku został wypożyczony do Chievo, jednak i tam nie zdołał przebić się do pierwszego składu.

Rok później przeszedł do czwartoligowego Crociati Noceto, skąd ponownie został wypożyczony, tym razem do FC Südtirol-Alto Adige, grającego we włoskiej trzeciej lidze.

Miśkiewicz ma bardzo dobre warunki fizyczne, ma bowiem 194 cm wzrostu. We Włoszech kariery jednak nie zrobił, w minionym sezonie w rozgrywkach Lega Pro 1 (wspomniana trzecia liga) zagrał tylko jedno spotkanie, w październiku minionego roku.

Źródło: wisla.krakow.pl, własne

Źródło: wislaportal.pl

Trenował z Beckhamem, teraz trafi do Wisły?

Data dodania: 2012-05-28

- Nie jest powiedziane, że do Milanu nie wrócę. Na razie myślę o Wiśle, której kibicuję od zawsze. Jestem bardzo zadowolony z testów w krakowskim klubie i byłbym szczęśliwy, gdybym w nim został - mówi Michał Miśkiewicz, który po przygodzie we Włoszech testowany jest przy Reymonta.

- Jest Pan bliski przejścia do Wisły. Jak do tego doszło, że przybył Pan na testy do krakowskiego klubu?

- Kończy mi się kontrakt z AC Milan. Zadecydowało również to, że Wisła to drużyna z mojego rodzinnego Krakowa, której kibicowałem od dziecka. Moim marzeniem było grać w koszulce z białą gwiazdą na piersi. Kiedyś nawet nie przypuszczałem, że moje drogi życiowe tak mnie poprowadzą, że uda mi się do Wisły dotrzeć. Ten klub to jest marka.

- Wisła jest rozpoznawalna we Włoszech?

- Oczywiście kojarzą tam Wisłę, również Lecha Poznań, zwłaszcza po jego dokonaniach w meczach Ligi Europy z Juventusem Turyn. Kojarzą też Widzew Łódź z dawnych lat, Legię Warszawa. A już nie mówię o reprezentacji Polski z 1974 roku. Włosi pamiętający tamte czasy, potrafią wymienić nieraz cały skład. Naturalnie, znają Zbigniewa Bońka, Józefa Młynarczyka, Jerzego Dudka i Jana Tomaszewskiego. Na mnie nieraz wołali: "Tomaszewski". Z obecnych piłkarzy znani są Wojciech Szczęsny, Artur Boruc (we Włoszech dziwią się, że nie został powołany na Euro), a także trzech Polaków z Borussii Dortmund - szczególnie na północy Włoch, gdzie ostatnio grałem w FC Südtirol-Alto Adige. Tam uważnie śledzą Bundesligę. We Włoszech jest specyficzna kultura, w tym kraju dużo się kręci wokół piłki. Myślę, że teraz w związku z Euro 2012 przyjadą do nas i jeszcze bardziej odkryją Polskę.

- Proszę przypomnieć, jak wyglądała Pana droga do słynnego Milanu.

- Pochodzę z Bolechowic w gminie Zabierzów. Zacząłem trenować w Kmicie Zabierzów w wieku 14-15 lat. Od razu zostałem bramkarzem. Wcześniej grałem na szkolnym boisku. Raz przyszedł kolega, który był w drużynie juniorów Kmity, i powiedział, że wypadł im ze składu bramkarz. Zapytał, czy bym nie przyszedł na trening. I tak się to zaczęło. Później z Kmity trafiłem na pół roku do Świtu Krzeszowice, następnie był Tramwaj Kraków i Alwernia. Grając w niej, miałem jednak jeszcze dwa razy w tygodniu treningi bramkarskie w Kmicie. Na jeden z nich przyszedł menedżer Gianluca Di Carlo, zwrócił na mnie uwagę i zaproponował zagraniczny klub. Byłem na testach w Ascoli i Lazio Rzym, ale nieoczekiwanie ostatecznie znalazłem się w Milanie. Gdy wyjeżdżałem z Polski, miałem skończone 18 lat.

- Wyjazd na stałe do Włoch był dla Pana dużym przeskokiem?

- Zmiana rzeczywiście była bardzo duża. Musiałem się uczyć nowej kultury i języka. Od razu wysłano mnie do szkoły i szybko zacząłem się dogadywać z innymi chłopakami.

- Trenował Pan tam w drużynie, którą można porównać do naszej Młodej Ekstraklasy?

- Powiedzmy, że trochę tak. Młoda Ekstraklasa podobno jest wzorowana na Primaverze, choć jej dużo do włoskiej brakuje. Przez pierwszy rok mieszkałem w apartamencie w Mediolanie i dojeżdżałem na zajęcia do ośrodka Milanello położonego 50 kilometrów od miasta. W drugim roku miałem bliżej, bo mieszkałem 15 kilometrów od tego ośrodka. Przez cały tydzień codziennie po dwie godziny rano miałem lekcje włoskiego, później jechaliśmy na zajęcia w ośrodku. Treningi były długie, dużo było zajęć z taktyki, zwłaszcza przed meczem. W ośrodku były cztery duże trawiaste boiska, w tym jedno podgrzewane. Do tego były dwa boiska ze sztuczną nawierzchnią, w tym jedno przykrywane balonem. Do dyspozycji mieliśmy dużą salę gimnastyczną ze wszystkimi sprzętami i siłownią, basen i urządzenia do odnowy. No i były jeszcze restauracja i bar, gdzie się jadło za darmo. Nad restauracją znajdują się pokoje. Każdy z nich należy do jednego zawodnika z pierwszego zespołu Milanu.

- Spotykał się Pan z piłkarzami z pierwszej drużyny? Razem trenowaliście?

- Nieraz dowoływano młodych zawodników do pierwszego zespołu, jak kogoś brakowało w kadrze. Za trenera Carlo Ancelottiego byłem w niej jakieś dwa miesiące. Trenował wtedy jeszcze Paulo Maldini. Bardzo go tam szanowano. Szczególnie zapamiętałem też Christiana Abbiatiego, Alessandro Nestę, Giuseppe Favalliego. Spotykałem się ze wszystkimi. Nasza szatnia była po prawej stronie, pierwszego zespołu po lewej, a w środku siłownia. Z zawodnikami z pierwszej drużyny żyliśmy więc na co dzień. Wtedy w Milanie grał Ronaldinho, fajny, zakręcony, zawsze uśmiechnięty człowiek. Był też Dawid Beckham, z którym można było porozmawiać po angielsku.

- A miał Pan okazję poznać właściciela Milanu Silvio Berlusconiego?

- Nigdy go nie spotkałem. Wtedy był premierem Włoch i nie przyjeżdżał często do Milanello. A jak się zjawiał, to drużyny Primavery nie było. Berlusconi dużo robi dla klubu i myślę, że kibice stoją za nim. Jeżeli chodzi o politykę, to zdania wśród Włochów na jego temat są podzielone.

- W Mediolanie jest też Inter. Atmosfera jest podobna jak w Krakowie podzielonym na fanów Cracovii i Wisły?

- W Mediolanie można ubrać się w koszulkę Milanu czy Interu i spokojnie iść ulicą. Są fanatycy, ale nie dochodzi do większych ekscesów. Jest lepiej niż w Rzymie, gdzie fani Romy i Lazio bardziej się nie lubią.

- Chodził Pan na mecze Milanu na stadion San Siro?

- Wszyscy mieliśmy darmowe wejściówki na główną trybunę. Korzystaliśmy z nich. Pierwszy mecz, na który się wybrałem, był z polskim akcentem. Milan grał z Celtikiem Glasgow, w którym występował wtedy Boruc. Stadion robi wrażenie. Jak się wypełni, to jest taka atmosfera, że aż miękną kolana.

- Nie przebił się Pan do pierwszego składu AC Milan i próbował sił w innych klubach. Tam też się nie powiodło?

- Z Milanu zostałem najpierw wypożyczony do Chievo Werona, gdzie pracowałem z trenerem bramkarzy Claudio Fillipim, który teraz trenuje w Juventusie Gianluigiego Buffona. W Chievo nie zadebiutowałem w Serie A, grałem w drużynie młodzieżowej, a w pierwszej siadałem na ławce. Werona to piękne miasto. Mieszkałem nieopodal domu Romea i Julii ze słynnym balkonem. Później byłem wypożyczony do Crociati Noceto, a ostatnio do Südtirol-Alto Adige. Tam nie udało mi się zagrać dużo meczów. We Włoszech są przepisy preferujące włoską młodzież. Polega to na tym, że młodych zawodników wypożycza się do trzecioligowych klubów. Jeżeli w nich grają, to kluby otrzymują premie. Teraz w klubach są dziury w budżetach, więc się tym ratują.

- Nie żałuje Pan, że tak się skończyła przygoda z Milanem i Włochami?

- Nie, nie żałuję. Trzeba iść do przodu i nie oglądać się na to, co było. Nie jest powiedziane, że tam nie wrócę. Na razie myślę o Wiśle, której kibicuję od zawsze. Jestem bardzo zadowolony z testów w krakowskim klubie i byłbym szczęśliwy, gdybym w nim został.

- Wisła chce też przedłużyć kontrakt z Sergeiem Pareiką. Zgodzi się Pan na to, aby być rezerwowym?

- Zdaję sobie sprawę, że nie jestem bramkarzem z najwyższej półki, który przyjedzie i mu od razu otworzą bramkę. Jestem młody, od czegoś muszę zacząć. Przy Sergeiu starałbym się poprawić umiejętności i rywalizować z nim o miejsce w bramce.

Michał Miśkiewicz w dniu oficjalnej prezentacji 25.06.2012.[Foto: Basia/wislakrakow.com]
Michał Miśkiewicz w dniu oficjalnej prezentacji 25.06.2012.
[Foto: Basia/wislakrakow.com]

Rozmawiał Piotr Tymczak

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Piotr Tymczak

Michał Miśkiewicz: Cieszę się, że tu jestem

30. czerwca 2012

- Jak po raz pierwszy ubrałem koszulkę Wisły to jakoś tak cieplej zrobiło mi się na sercu, bo będąc dzieckiem i kibicując Wiśle nie przypuszczałem, że kiedyś uda mi się zagrać w jej barwach - mówi nowy bramkarz „Białej Gwiazdy” w naszej rozmowie. Zapraszamy do lektury.

Jak to się dzieje, że młody chłopak z małego polskiego klubu trafia do Milanu?

- Dużo szczęścia w moim przypadku. Kmita to faktycznie mały klub, więc naprawdę mnóstwo szczęścia. Przez przypadek na treningu obecny był taki Włoch, ja nawet nie miałem pojęcia że on tam jest. Po treningu podszedł do mnie i zapytał się czy chciałbym spróbować swoich sił we Włoszech. Kupa szczęścia, to równie dobrze mógłby być ktoś inny zamiast mnie. Jak się trafia taka okazja, to nie można się zastanawiać i trzeba wykorzystać szansę jaką się otrzymało jak najszybciej, bo drugiej może nie być.

Twojemu wyjazdowi bardziej towarzyszył strach przed nieznanym czy nastawienie na chęć osiągnięcia sukcesu?

- To były duże emocje, ja miałem 18 lat i byłem strasznie nakręcony na to, że tam pojadę, poznam nowych ludzi, nowe miejsca, a przede wszystkim nową kulturę piłkarską. Byłem tym wszystkim tak bardzo zafascynowany, że nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak ciężka może być rozłąka z rodziną. Początkowo byłem tam zupełnie sam, w obcym miejscu, bez znajomości języka bez niczego, tak to wyglądało. Ale kiedy jest szansa albo się ją wykorzysta albo nie.

Uważasz, że ją wykorzystałeś?

- Gdybym jej nie wykorzystał, to pewnie bym z tobą tutaj nie siedział i nie rozmawiał, bo kończyłbym teraz jakaś szkołę i robił co innego albo nie wiem, może grałbym w trzeciej lidze polskiej. Także między innymi przez to, że wykorzystałem tę sytuację mogę teraz być w Wiśle.

Uczyłeś się języka włoskiego, czy raczej komunikowałeś się po angielsku?

- Z angielskiego coś tam kumałem, ale z Włochami ciężko się dogadać w obcym języku, bo oni wychodzą z założenia, że jak się przyjeżdża tam do nich do Włoch, to trzeba mówić po włosku i tyle. Także od razu wysłali mnie na lekcję języka, przez rok chodziłem do włoskiej szkoły, po dwie godziny dziennie wałkowałem ten włoski i już po trzech miesiącach byłem w stanie się porozumieć. Teraz język włoski umiem bardzo dobrze.

Miałeś okazję trenować z pierwszą drużyną Milanu?

- Miałem wielokrotnie. Fajne emocje, fajni ludzie. Milan to wielki klub, ale nie tylko z nazwy, bo pod tą nazwą kryją się ludzie, którzy ten klub otaczają w taki sposób że będąc tam, człowiek czuje się super. No po prostu najwyższy poziom.

Jacy są ci wielcy piłkarze podczas treningu z młodszymi kolegami?

- To są jak najbardziej normalni ludzie. Jest takie przeświadczenie, że takie gwiazdy futbolu unoszą się dwadzieścia centymetrów nad ziemią a w rzeczywistości wcale tak nie jest. Przynajmniej ja się z tym nie spotkałem przez cały mój pobyt w Milanie czy choćby Chievo Werona, które też występowało w Serie A. Było wręcz przeciwnie, ci starsi zawodnicy pomagają, coś tam zawsze podpowiedzą. Wiadomo, jak trzeba powiedzieć coś mocniej to potrafią krzyknąć, ale później zawsze podadzą rękę, klepną po plecach i dawaj dalej, zapieprzaj, bo to jest twój chleb.

Warunki treningowe w Milanie i w Krakowie dzielą lata świetlne...

- No tak, jeśli baza treningowa w Milanie nie jest najlepsza to nie wiem, gdzie taka by miała być. Milan, Barcelona, Real, Inter to jest ścisły top. Nie uważam żeby to było dla mnie cofnięcie się w rozwoju. Polska też się zmienia. Jak wyjeżdżałem z Polski był stary stadion Wisły, teraz jest super nowy, podobnie w wielu innych miastach. To wszystko ciągle idzie do przodu, może nie tak szybko jak we Włoszech ale pamiętajmy, że mieliśmy w Polsce więcej problemów od czasów wojny, także musimy tę gospodarkę powoli napędzać a wraz z tym również i piłka pójdzie do przodu. Powoli, powoli ale ja mam szczerą nadzieję, że kiedyś dojdziemy do takiego poziomu, jaki jest na Zachodzie. Tylko żeby to dobrzy ludzi zarządzali tą naszą piłką, żeby wszyscy ciągnęli ten wózek w jedną stronę, dążyli do wspólnego celu. Nie wiem czemu mielibyśmy być gorsi od Włochów albo od Niemców, którzy mają piłkę na dobrym poziomie. Niemiecka liga do niedawna też nie była taka dobra, ale ułożyli wszystko tak jak należy, pobudowali stadiony, bazy treningowe. W Polsce przecież może być podobnie, dlaczego nie?

Dlaczego nie zostałeś we Włoszech? Milan jak na tak wielki klub nie ma zbyt dobrych bramkarzy.

- Tam jest inna polityka, jak młody piłkarz wychodzi spod skrzydeł Milanu to jest wypożyczany na przykład do trzecich lig a dopiero później wraca do Milanu. Przykład choćby Abiattiego, który cały czas był wypożyczany a dopiero teraz wrócił tak na stałe i to jako numer jeden. Myślę, że Milan na pewno o mnie nie zapomniał, mam nadzieję, że będą mnie obserwowali co jakiś czas. Zdecydowałem się na powrót do Wisły, do dużego klubu, który zawsze od dziecka był w moim sercu. Ja się cieszę i nie oglądam się do tyłu ale patrzę na to, co będę mógł osiągnąć. Jestem jeszcze młody, mam 23 lata i wszystko przede mną.

Jest więc jakaś iskierka nadziei, że jeszcze wrócisz na San Siro?

- Ja myślę że tak. Ciągle utrzymuję znajomości z kolegami czy trenerami, dzwonią do mnie i gratulują mi, mówią że to był dobry pomysł aby wrócić tu do polskiej ligi bo teraz we Włoszech jest coraz gorzej z niższymi ligami, upada wiele klubów co jest skutkiem kryzysu finansowego. Mniej klubów to mniej miejsca dla zawodników. Miałem jakieś oferty z Włoch żeby zostać, ale tak jak mówię opcja z Wisłą wydawała mi się fajna i naprawdę cieszę się, że tu jestem.

Jak we Włoszech, w Milanie wygląda szkolenie młodzieży?

- Generalnie w Milanie były dwa ośrodki treningowe: jeden w Mediolanie, dla grup od najmniejszych dzieciaków do osiemnastego roku życia i drugi w Milanello, gdzie trenuje pierwsza drużyna i Primavera. W ośrodku szkolenia dzieci i młodzieży jest do dyspozycji osiem - dziewięć boisk. O Milanello nawet nie mówię, bo tam trenuje się w takich warunkach, jak pierwszy zespół, czyli idealnych. Wszystkie grupy mogą rozwijać się zarówno pod względem technicznym jak i fizycznym na najwyższym światowym poziomie.

Primavera to coś na wzór naszej Młodej Ekstraklasy?

- Inaczej, Młoda Ekstaklasa jest na wzór Primavery, ale chyba nie do końca to wychodzi (śmiech). Zawodnicy w Primaverze prowadzeni są z nastawieniem, żeby kiedyś wejść do pierwszego zespołu albo grać profesjonalnie w piłkę, w innym dobrym klubie. Nie jest ona traktowana jako drugi zespół, gdzie trener skazuje zawodników z pierwszego zespołu aby tam grali bo na przykład nie łapią się do kadry meczowej. Nie, tam nie ma takiego czegoś, zawodnik pierwszej drużyny jednie na własne życzenie na przykład po wyleczeniu kontuzji podchodzi do trenera i mówi że chce iść do Primavery, żeby dobrze przygotować się do zajęć z pierwszą drużyną. Ponadto może tam zagrać jedynie dwóch chłopaków powyżej 21. roku życia, reszta to sami młodzi chłopcy, specjalnie sprowadzani i selekcjonowani do grania w Primaverze.

Czym się kierowałeś przy wyborze nowego klubu, Wisły ?

- Że to Wisła Kraków (śmiech). Jak usłyszałem, że Wisła mnie chce, to powiedziałem że zdecydowanie tak, zostałem zaproszony na testy, fajnie to wszystko wyszło i cieszę się że tu jestem.

Oprócz Wisły i Polonii Warszawa, miałeś oferty z jakiś innych polskich klubów?

- Jakiś takich konkretnych nie, zresztą, jeśli Wisła weszła w grę to ja powiedziałem, że nie dziękuję, tylko Wisła.

Jakie pierwsze wrażenia z pobytu w klubie? Coś cię zaskoczyło pozytywnie lub negatywnie?

- Negatywnie nie, nie mam żadnych rozczarowań. Natomiast pozytywnie, że jest tutaj wielka chęć do pracy, chłopaki są zmotywowani. Ja tu tak naprawdę trenuję od tygodnia, bo przed przerwą między rozgrywkami był taki okres roztrenowania. Na konkrety jeszcze przyjdzie czas, ale na razie myślę że wszystko jest pozytywnie. Trener jest bardzo zmotywowany i sam motywuje nas do tego, abyśmy byli zespołem i dążyli do tego wspólnego celu czyli jak najlepszego występu w lidze i żebyśmy pracowali przede wszystkim nad sobą, bo bez tego nie da się stworzyć dobrej drużyny.

Fakt, że jesteś kibicem Wisły na pewno będzie miał znaczenie dla naszych kibiców. A dla Ciebie?

- Dla mnie jak najbardziej. Jestem profesjonalnym piłkarzem i będę dawał z siebie wszystko. Jak po raz pierwszy ubrałem koszulkę Wisły to jakoś tak cieplej zrobiło mi się na sercu, bo będąc dzieckiem i kibicując Wiśle nie przypuszczałem, że kiedyś uda mi się zagrać w jej barwach. Teraz zabieram do domu tę koszulkę z konferencji (Michał pokazuje bramkarską koszulkę Wisły ze swoim nazwiskiem) i zaraz ją ładnie oprawię i dołączę do innych moich koszulek.

Chodziłeś na mecze Wisły jako kibic?

- Tak, z kolegami chodziłem i na piłkę, i na halę, oglądać jak dziewczyny grają w koszykówkę. Jak czas pozwalał to jak najbardziej chodziłem a jak było go trochę mniej, to oczywiście oglądałem mecze w telewizji.

Na Wiśle piłkarze zawsze mogą liczyć na fanatyczny doping kibiców, a jak jest we Włoszech? Da się jakoś porównać te dwie kultury kibicowania?

- Wisła ma na pewno jednych z najlepszych kibiców w Polsce, ich doping jest super. Teraz jest nowiutki stadion, dużo miejsc i fajnie jakby zapełniał się on jak najbardziej bo kibice na pewno będą naszym dwunastym zawodnikiem. A co do Włoch, tam też jest kibicowanie, na trzecią ligę potrafi przyjść około dziesięć tysięcy ludzi. Ta kultura kibicowania jest tam pięknie rozwinięta i ludzie naprawdę tym żyją, zwłaszcza na południu gdzie mimo mniej rozwiniętej infrastruktury potrafią w dużej ilości przychodzić na mecze i gorąco dopingować.

Sergei Pareiko, z którym przedłużono kontrakt jest pewnym punktem drużyny, cieszy się też dużym szacunkiem u kibiców. Nie będzie Ci łatwo posadzić go na ławkę.

- No na pewno nie będzie łatwo, widziałem jak Sergei grał, jak bardzo pomaga zespołowi. Jest doświadczonym zawodnikiem, z którym mam okazję współpracować. Jest to też fajny człowiek, uśmiechnięty i mam nadzieję, że czegoś się od niego nauczę. Rywalizacja jest zawsze dobra, zarówno dla drużyny jak i dla samych zawodników. Ja się nastawiam do pracy, bo tylko tak mogę coś osiągnąć. Praca, praca i jeszcze raz praca.

Dajesz sobie jakiś czas, na wywalczenie miejsca w pierwszym składzie?

- Nie, nie daję... tak jak mówię - ciężka praca i zobaczymy jak to wyjdzie. Będę dążył w zdrowej i sportowej rywalizacji do celu.

Z racji tego, że trochę czasu we Włoszech spędziłeś, nie mogę nie zapytać o to, czy jesteś zaskoczony tak dobrą postawą Squadra Azurra na EURO?

- Trochę zaskoczony jestem, wiedziałem, że mogą dobrze zagrać ale nie sądziłem, że dojdą aż do finału. Rozkręcają się z meczu na mecz. Nie byli w roli faworytów, oni lubią wystartować tak po cichu. Prandelli jest dobrym trenerem i ułożył tę reprezentację bardzo dobrze. Ich mecz z Niemcami był naprawdę dobry, liczę na dobry mecz z Hiszpanią , taki południowy finał. Żeby tylko nie zdominowała obrona, niech mecz będzie ładny dla oka. Życzę Włochom wszystkiego najlepszego.

Jaki wynik typujesz w finale?

- 2:1 dla Włochów.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: sum91