Michał Miśkiewicz

Z Historia Wisły

Michał Miśkiewicz
Informacje o zawodniku
kraj Polska
urodzony 20.01.1989, Kraków
wzost/waga 194 cm
pozycja bramkarz
sukcesy Mistrz Włoch juniorów: 2009
Reprezentacja
Lata Drużyna Mecze Gole
2007 Polska U-19 1 0
2014– Polska A 1 0
Drużyny juniorskie
Lata Drużyna
2003–2005 Kmita Zabierzów
2007–2009 AC Milan
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
2005/2006 (w) Świt Krzeszowice (wyp.) 11 0
2006/2007 (j) Tramwaj Kraków (wyp.) 13 0
2006/2007 (w) MZKS Alwernia (wyp.) 4 0
2007/2008 AC Milan U-20 0 0
2008/2009 AC Milan U-20 7 0
2009/2010 Chievo U-20 (wyp.) 21 0
2009/2010 Chievo (wyp.) 0 0
2010/2011 Crociati Noceto (wyp.) 4 0
2011/2012 FC Südtirol (wyp.) 1 0
2012/2013 Wisła Kraków 8 0
2013/2014 Wisła Kraków 37 0
2014/2015 (w) Wisła Kraków 1 0
2015/2016 Wisła Kraków 16 0
2016/2017 Wisła Kraków 9 0
2017/2018 Feirense 2 0
2018/2019 Korona Kielce 8 0
2019/2020 Wieczysta Kraków
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Michał Miśkiewicz (ur. 20 stycznia 1989 roku w Krakowie) – piłkarz, zawodnik Wisły Kraków w latach 2012–2017, grający na pozycji bramkarza.

Miśkiewicz rozpoczął testy w Wiśle w maju 2012 roku. Pierwszy raz w barwach Białej Gwiazdy wystąpił w towarzyskim meczu z Widzewem. 19 czerwca 2012 roku podpisał kontrakt z Wisłą, obowiązujący do 30 czerwca 2014 roku.

Michał Miśkiewicz był jedynym zawodnikiem, który w sezonie 2013/2014 wystąpił we wszystkich spotkaniach w pełnym wymiarze czasowym. Rozegrał łącznie 3330 minut w lidze.

Spis treści

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
2012/2013 Ekstraklasa 8 8       1  
2012/2013 Puchar Polski 1 1          
2013/2014 Ekstraklasa 37 37       1  
2013/2014 Puchar Polski 2 2          
2014/2015 Ekstraklasa 1 1          
2015/2016 Ekstraklasa 16 16          
2016/2017 Ekstraklasa 9 9          
Razem Ekstraklasa (I) 71 71       2  
Puchar Polski (PP) 3 3          
RAZEM 74 74       2  

Lista wszystkich spotkań:

Ilość Roz. Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1. (1)PP2012.09.25WyjazdWarta Poznań1-0   
2. (1)I2012.12.08WyjazdZagłębie Lubin1-4   
3. (2)I2013.04.26DomWidzew Łódź1-0  grafika:Zk.jpg
4. (3)I2013.05.04WyjazdLech Poznań0-1   
5. (4)I2013.05.11DomKorona Kielce3-0   
6. (5)I2013.05.17WyjazdŚląsk Wrocław0-3   
7. (6)I2013.05.24DomRuch Chorzów1-1   
8. (7)I2013.05.30WyjazdGórnik Zabrze1-0   
9. (8)I2013.06.02DomZagłębie Lubin0-1   
10. (9)I2013.07.19DomGórnik Zabrze0-0   
11. (10)I2013.07.29WyjazdKorona Kielce3-2   
12. (11)I2013.08.04WyjazdŚląsk Wrocław0-0   
13. (12)I2013.08.09DomJagiellonia Białystok1-1   
14. (2)PP2013.08.16WyjazdZagłębie Sosnowiec4-0   
15. (13)I2013.08.25DomLech Poznań2-0   
16. (14)I2013.08.31WyjazdPogoń Szczecin0-0   
17. (15)I2013.09.13DomPiast Gliwice3-0   
18. (16)I2013.09.21WyjazdCracovia1-1   
19. (17)I2013.09.24DomLechia Gdańsk3-0   
20. (18)I2013.09.28WyjazdRuch Chorzów1-1   
21. (19)I2013.10.06DomLegia Warszawa1-0   
22. (20)I2013.10.19WyjazdZawisza Bydgoszcz1-3   
23. (3)PP2013.10.22DomLechia Gdańsk0-1   
24. (21)I2013.10.26DomZagłębie Lubin1-0   
25. (22)I2013.10.29DomWidzew Łódź3-0   
26. (23)I2013.11.04WyjazdPodbeskidzie Bielsko-Biała0-0   
27. (24)I2013.11.08WyjazdGórnik Zabrze2-3   
28. (25)I2013.11.22DomKorona Kielce1-0   
29. (26)I2013.11.29DomŚląsk Wrocław3-0   
30. (27)I2013.12.02WyjazdJagiellonia Białystok2-5   
31. (28)I2013.12.06WyjazdLech Poznań0-2   
32. (29)I2013.12.16DomPogoń Szczecin2-1   
33. (30)I2014.02.17WyjazdPiast Gliwice1-0   
34. (31)I2014.02.23DomCracovia3-1   
35. (32)I2014.02.28WyjazdLechia Gdańsk0-0   
36. (33)I2014.03.08DomRuch Chorzów0-1   
37. (34)I2014.03.16WyjazdLegia Warszawa2-2   
38. (35)I2014.03.21DomZawisza Bydgoszcz0-1   
39. (36)I2014.03.31WyjazdZagłębie Lubin1-3   
40. (37)I2014.04.05WyjazdWidzew Łódź1-2   
41. (38)I2014.04.12DomPodbeskidzie Bielsko-Biała0-1  grafika:Zk.jpg
42. (39)I2014.04.25WyjazdLech Poznań0-3   
43. (40)I2014.05.03DomPogoń Szczecin5-0   
44. (41)I2014.05.09WyjazdLegia Warszawa0-5   
45. (42)I2014.05.19WyjazdRuch Chorzów2-2   
46. (43)I2014.05.24DomGórnik Zabrze2-3   
47. (44)I2014.05.28WyjazdLechia Gdańsk2-2   
48. (45)I2014.06.01DomZawisza Bydgoszcz2-1   
49. (46)I2015.05.23WyjazdJagiellonia Białystok1-2   
50. (47)I2016.02.12WyjazdŚląsk Wrocław0-1   
51. (48)I2016.02.22domGórnik Łęczna1:1   
52. (49)I2016.02.27domPodbeskidzie Bielsko-Biała1:2   
53. (50)I2016.03.04domPiast Gliwice1:1   
54. (51)I2016.03.08wyjazdKorona Kielce1:1   
55. (52)I2016.03.14wyjazdTermalica Bruk-Bet Nieciecza4:2   
56. (53)I2016.03.18domJagiellonia Białystok5:1   
57. (54)I2016.04.03wyjazdRuch Chorzów3:2   
58. (55)I2016.04.09domZagłębie Lubin1:1   
59. (56)I2016.04.17domGórnik Zabrze3:1   
60. (57)I2016.04.20wyjazdGórnik Łęczna3:0   
61. (58)I2016.04.25domTermalica Bruk-Bet Nieciecza2:2   
62. (59)I2016.04.30wyjazdKorona Kielce2:3   
63. (60)I2016.05.06domJagiellonia Białystok1:0   
64. (61)I2016.05.10domŚląsk Wrocław1:1   
65. (62)I2016.05.14wyjazdPodbeskidzie Bielsko-Biała4:3   
66. (63)I2016.07.16domPogoń Szczecin2:1   
67. (64)I2016.07.22wyjazdArka Gdynia0:3   
68. (65)I2016.08.14domRuch Chorzów1:2   
69. (66)I2016.08.22wyjazdKorona Kielce0:1   
70. (67)I2016.08.26domŚląsk Wrocław1:5   
71. (68)I2016.09.11wyjazdJagiellonia Białystok1:2   
72. (69)I2016.09.17domPiast Gliwice1:0   
73. (70)I2016.09.23domLegia Warszawa0:0   
74. (71)I2016.10.01wyjazdWisła Płock3:2   

Mecze w Reprezentacji Polski

Stan na 24.10.2014. Michał Miśkiewicz wystąpił w 1 spotkaniu Reprezentacji Polski jako piłkarz Wisły.

Miśkiewicz: Bardzo miłe zakończenie udanego roku

19-12-2013

„To dla mnie duże zaskoczenie. Nie było wcześniej żadnych przesłanek, że dostanę powołanie. Nikt ze sztabu reprezentacji się ze mną nie kontaktował” – tak skomentował Michał Miśkiewicz decyzję selekcjonera kadry Polski.

„Dowiedziałem się o tym od znajomych drogą esemesową. Szybko, razem z żoną, sprawdziliśmy tę informację przez Internet i, ku naszemu zaskoczeniu, okazała się prawdziwa” – dodał z uśmiechem.

Z jakimi nadziejami pojedzie Michał na zgrupowanie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich w trzeciej dekadzie stycznia? „Jadę, aby potwierdzić, że zasłużyłem na powołanie. Nie ma co ukrywać, reprezentacja Polski nie ma problemu z bramkarzami. Jest mi bardzo miło, że mogłem się znaleźć w tak doborowym gronie” - twierdzi.

Konkurencja w reprezentacji na pozycji, która według wielu najbardziej stresuje na boisku, jest naprawdę duża. Boruc, Szczęsny, Fabiański, Tytoń, te nazwiska wymieniają z łatwością nie tylko polscy kibice. Kogo najbardziej ceni Miśkiewicz? „Trudno wybrać, szczerze mówiąc. To bardzo dobrzy bramkarze. Artur ma teraz co prawda kontuzję, ale z pewnością nikt nikomu miejsca między słupkami łatwo nie odda. Dlatego na tej pozycji rywalizacja w drużynie trenera Nawałki z pewnością będzie trwała do samego końca” - dodał kolejny podopieczny Jarosława Tkocza, trenera bramkarzy.

Czy to najlepszy prezent pod choinkę, jaki mógł dostać golkiper Białej Gwiazdy? „Z pewnością, jeśli chodzi o stronę sportową, jest to najmilszy prezent, jaki mogłem otrzymać. Zwłaszcza że go się nie spodziewałem. Nie mogłem przewidzieć i nie brałem tego pod uwagę, że moim pierwszym meczem w 2014 roku może być mecz w reprezentacji Polski” – odpowiada skromnie.

„Najważniejsze dla mnie było grać regularnie, to się udało. Nie sądziłem jednak, że pójdzie mi aż tak dobrze. Doceniło mnie bardzo wiele osób, z trenerem Adamem Nawałką na czele. Rok 2013 był dla mnie najlepszy w karierze” – kończy Miśkiewicz, podsumowując trudne rundy, które wraz z zespołem ma za sobą.

MM
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Wybrane artykuły

Michał Miśkiewicz na testach w Wiśle

14 maja 2012

23-letni bramkarz AC Milan, Michał Miśkiewicz, przez najbliższe dni będzie testowany przez Wisłę Kraków - poinformowała oficjalna strona internetowa naszego klubu.

Miśkiewicz urodził się 20 stycznia 1989 roku w Krakowie. Swoją karierę zaczynał w Kmicie Zabierzów.

Na początku sezonu 2007/2008 podpisał kontrakt z drużyną AC Milan. Przez kolejne dwa sezony młody bramkarz grał w młodzieżowym zespole Rossonerich.

W lipcu 2009 roku został wypożyczony do Chievo, jednak i tam nie zdołał przebić się do pierwszego składu.

Rok później przeszedł do czwartoligowego Crociati Noceto, skąd ponownie został wypożyczony, tym razem do FC Südtirol-Alto Adige, grającego we włoskiej trzeciej lidze.

Miśkiewicz ma bardzo dobre warunki fizyczne, ma bowiem 194 cm wzrostu. We Włoszech kariery jednak nie zrobił, w minionym sezonie w rozgrywkach Lega Pro 1 (wspomniana trzecia liga) zagrał tylko jedno spotkanie, w październiku minionego roku.

Źródło: wisla.krakow.pl, własne

Źródło: wislaportal.pl

Od kibica do zawodnika Wisły

19-06-2012

Michał Miśkiewicz od dziecka kibicuje Wiśle Kraków. Teraz natomiast przyszedł czas, kiedy został bramkarzem Białej Gwiazdy.

Piłkarz pochodzi z Krakowa, ale w wieku 18 lat wyjechał ze stolicy Małopolski do Mediolanu. Teraz, po pięciu latach, wrócił, aby podpisać kontrakt z klubem, któremu kibicuje od dziecka. „Przychodziłem na stary stadion na Reymonta. Na nowym nie miałem okazji być, ale z reguły oglądałem Wisłę w telewizji. Chodziłem nawet na sekcję koszykówki z kolegami z liceum i kibicowaliśmy dziewczynom z Wisły” – z uśmiechem przyznał Miśkiewicz.

„Cieszę się, że podpisałem kontrakt. We Włoszech kończy mi się umowa z Milanem, także zacząłem szukać innych opcji. W grę wchodziły kluby włoskie z niższych lig, ale otrzymałem propozycję, aby przyjechać tutaj na testy, i postanowiłem z niej skorzystać” – powiedział.

Bramkarz rozpoczął testy przy Reymonta 14 maja. W ciągu tygodnia rozegrał dwa mecze towarzyskie z Widzewem i Podbeskidziem. Jak wspomina pierwsze dni treningów z drużyną? „Nie było wtedy kilku zawodników, bo to już było po sezonie. Wiadomo, że treningi wyglądają wtedy trochę inaczej, ale mam pozytywne wrażenia. Przyjechałem do renomowanego polskiego klubu i zastałem na miejscu miłą atmosferę i dużą chęć do pracy na przyszły sezon” – opisywał wrażenia Miśkiewicz.

„Wiem, że Wisła ma za sobą nieudany sezon, ale trzeba wierzyć i dążyć do celu. Trzeba poczekać na efekty, ale trochę wiary i cierpliwości i myślę, że wszystko się dobrze ułoży” – podkreślał zawodnik.

Miśkiewicz nie będzie miał łatwej drogi do bramki Wisły. 23-latek o miejsce między słupkami będzie rywalizował z Sergeiem Pareiką i Milanem Jovaniciem. „Przychodzę tutaj z zamiarem podniesienia swoich umiejętności. Jestem jeszcze młody, bo mam 23 lata i tak naprawdę nigdzie jeszcze nie zaistniałem. Mam nadzieję, że Wisła da mi dużo, a ja dam dużo Wiśle. Rywalizacja w bramce wyjdzie na dobre zarówno mnie, jak i Sergeiowi i Milanowi. Mam nadzieję, że nauczę się czegoś od Sergeia, bo to doświadczony zawodnik” – przyznał.

AM
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Wasz wywiad z Michałem Miśkiewiczem

09-07-2012

Zapraszamy do lektury Waszego wywiadu z Michałem Miśkiewiczem. Spośród kilkudziesięciu pytań wybraliśmy część, na które odpowiedział bramkarz Białej Gwiazdy.

Jak oceniasz swoje szanse w rywalizacji z S. Pareiką? Proszę o szczerą odpowiedź.

Jakbym oceniał słabo, to w ogóle bym do Wisły nie przychodził, także myślę, że mam na tyle siły i wewnętrznej energii, by podjąć rywalizacje z Sergeiem.

Czy liczysz na to, że będziesz pierwszym bramkarzem w Wiśle w nadchodzącym sezonie?

Zrobię wszystko, by to osiągnąć, bo to mój główny cel i marzenie, by być pierwszym bramkarzem Wisły.

Jak ci się trenowało przy takich sławach jak Gattuso, Nesta, Pirlo?

Trenowanie przy nich to była sama przyjemność, bo można sie było od nich wiele nauczyć, przede wszystkim woli walki i profesjonalnego podejścia do wykonywanego zawodu. Myślę, że to dla młodego piłkarza jest bardzo ważne, by mógł właściwie pokierować swoją karierą.

Czy masz jakieś większe aspiracje niż Wisła i traktujesz ją jak trampolinę, która pomoże Ci się wybić i bronić barw jakiegoś klubu z europejskiej czołówki ?

Chciałbym z Wisłą osiągnąć jak największe sukcesy, ale tak jak każdy piłkarz marzę o tym, żeby zagrać w klubie z najwyższej piłkarskiej półki. Może to być Serie A.

Jak zareagowali twoi znajomi, gdy dowiedzieli się, że przeszedłeś do Wisły Kraków? Gdybyś dostał propozycję przejścia do Cracovii, co byś zrobił, jeśli od dziecka jesteś za Białą Gwiazdą?

Moi znajomi ucieszyli się i gratulowali mi przejścia do Wisły. Rzeczywiście kibicuję Wiśle, więc nawet ewentualna gra dla Cracovii nie przeszła mi nigdy przez myśl.

Kto jest Twoim największy idolem, a kogo najbardziej doceniasz w Wiśle?

Najbardziej doceniam Radka Sobolewskiego za jego umiejętności i za to, co daje drużynie.

Jakiego piłkarza Wisły najbardziej polubiłeś?

Wszystkich lubię. Nie ma mowy o faworyzowaniu kogoś.

Czym się różni życie w Mediolanie od życia w Krakowie?

Życie w Krakowie jest o wiele lepsze. Mediolan jest ogromnym miastem, aczkolwiek nie przypadło mi ono do gustu tak jak mój ukochany Kraków.

Czy wierzysz, że dzięki występom w Wiśle możesz otrzymać powołanie do reprezentacji Polski?

Byłoby świetnie. Fajnie by było, gdyby Wisła miała reprezentanta Polski – niekoniecznie mnie.

Czujesz na treningach, że możesz jeszcze się wiele nauczyć dobrego od bardziej doświadczonego Sergieja Pareiki?

Tak, bo doświadczenie to rzecz, której nie da się szybko zdobyć. Im więcej będę podpatrywał dobrych i doświadczonych zawodników, tym bardziej mi to pomoże.

Czy wiele dało Panu trenowanie w tak wielkim klubie jak Milan?

Tak, dało mi niepowtarzalnie wiele. Ten klub ukształtował mnie piłkarsko i nauczył mnie właściwego podejścia do zawodu piłkarza.

Czy brak gry w lidze włoskiej (Milanie) spowodował Twoje przejście do Wisły? Czy podyktowane to zostało czymś innym?

Można tak powiedzieć. Chciałem też spróbować swoich sił w Polsce.

Jakie są twoje mocne i słabe strony jako bramkarza (gra na przedpolu, refleks 1 na 1)? Jaką jesteś osobą na co dzień (cechy), jakie wartości sobie cenisz i jak spędzasz wolny czas? Tyle i powodzenia w Wiśle!

Myślę, że najlepiej oceniłby mnie trener bramkarzy, ale jeśli o mnie chodzi, to uważam, że muszę pracować nad wszystkimi elementami. W każdym jest coś do poprawy. Najlepiej czuję sie przy strzałach z dystansu, a najbardziej muszę popracować nad dobrymi i pewnymi wyjściami do dośrodkowań. Po meczu z Lechią muszę też uważać na Grzegorza Rasiaka ;-)

Trudno jest się samemu ocenić. Najlepiej, jak zrobi to ktoś bliski, kto mnie zna. Główne wartości, którymi się kieruję, to szacunek, honor i miłość do rodziny. Wolny czas spędzam z żoną i bliskimi mi osobami. Nie mam specjalnego hobby.

Na jakim sektorze przebywałeś, gdy za małolata chodziłeś na R22? Jaka jest Twoja ulubiona pieśń o Wiśle? Chodziłem na obecną trybunę G, a jak był jeszcze stary stadion, to na A albo B. Ulubiona pieśń? Hymn Białej Gwiazdy.

Czy transfer do Wisły nie traktujesz jako kroku wstecz w swojej karierze? Nie.

Jaki jest twój ulubiony klub piłkarski i zawodnik, na którym się wzorowałeś? Moim ulubionym klubem jest Wisła. Z zagranicznych klubów sympatyzowałem z AC Milan i z Liverpoolem, kiedy grał tam Jurek Dudek. To bramkarz, który był dla mnie przykładem.

Czemu wybrałeś numer 12?

Chciałem numer 1, ale był zajęty, więc wziąłem 12.

W jakim wieku zacząłeś marzyć o grze jako bramkarz?

Jak miałem 15 lat, po przyjściu do Kmity. Jak bylem mały, to kiedy z bratem grałem w piłkę w ogrodzie, stawałem jako bramkarz między tyczkami i używałem rękawic ogrodowych do bronienia jego strzałów. Później, przed przyjściem do Kmity Zabierzów, grywałem z kolegami na boisku koło szkoły, najpierw jako napastnik, a następnie na bramce. Pewnego dnia kolega, który trenował w Kmicie, poprosił mnie o przyjście na trening, bo wypadł im jeden bramkarz. Przyszedłem i zostałem. Dzięki niemu jestem tu, gdzie jestem.

Jak sobie radziłeś w szkole?

Nie bylem wybitny, ale radziłem sobie dobrze. W gimnazjum na świadectwie najgorszą ocena była chyba 3. Nauczyciele mówili, że jestem zdolny, ale nie miałem za wiele czasu na naukę. Bazowałem na tym, co usłyszałem na lekcjach.

Grał Pan kiedyś w jakiejś kadrze Polski wiekowej? Jak tak no to w jakiej?

Grałem. Dostałem powołanie do U-18. Grałem wtedy w jednym z meczów towarzyskich z Rosjanami, wygraliśmy go 3:1. Później powołań już nie dostawałem.

Jak wspominasz czasy gry w Kmicie Zabierzów?

Dobrze, bo dzięki temu klubowi udało mi się dojść do miejsca, w którym teraz jestem. Ten klub będzie zawsze w moim sercu. Szkoda, że sytuacja w Kmicie jest teraz taka, jaka jest. Miło wspominam też Świt Krzeszowice i Tramwaj Kraków.

AM
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Od A do Z... Michała Miśkiewicza

Michał Miśkiewicz do Wisły trafił 19 czerwca 2012 roku prosto ze słynnego AC Milan, w rundzie wiosennej sezonu 2012/2013 stał się podstawowym bramkarzem "Białej Gwiazdy". Serwis WislaLive.pl poprosił urodzonego w podkrakowskich Bolechowicach zawodnika o ułożenie swojego alfabetu skojarzeń.

A jak AC Milan – Początki mojej kariery. Duża szansa, którą dostałem od losu i szkoła, w której bardzo dużo się nauczyłem i nabrałem doświadczenia. No i oczywiście jedna z najlepszych drużyn na świecie.

B jak bramka – Od początku stałem na bramce. Kiedy jeszcze Kmita Zabierzów dobrze stała, mój kolega z boiska szkolnego, grający w jej drużynie młodzieżowej zadzwonił do mnie mówiąc, że brakuje im bramkarza. I tak się zaczęło.

C jak Chievo Werona – Klub, który darzę dużym sentymentem, bo pobyt tam również dał mi bardzo dużo. Miałem tam świetnego trenera od bramkarzy i klub, który mimo niedużego budżetu jest świetnie zorganizowany i funkcjonuje w Serie A już od wielu lat. Może się od nich nauczyć jak niedużym kosztem i dobrą pracą można sprawić, że klub jakoś się „kręci” na wysokim poziomie.

D jak debiut w Wiśle – Mam nadzieję, że mówimy o tym przyjemnym debiucie (uśmiech). Spełnienie moich dziecięcych marzeń, wielki emocje i duża radość, że udało się nie spalić debiutu i jakoś się w nim zaprezentować. Same pozytywne skojarzenia wywołuje to hasło.

D jak Domenico Di Carlo – Dobry fachowiec, trzymający dyscyplinę, ale przy tym fajny człowiek mający markę wystarczającą, aby trenować w Serie A. Z przyjemnością się nim pracowało.

F jak F.C. Sudtirol – Następny dobry klub, prowadzony solidnie, po niemiecku, który dobrze funkcjonuje we włoskiej lidze. Trafiłem na świetny sztab szkoleniowy, który potem poszedł do Serie A trenować Pescarę.

G jak gra nogami – Do poprawy. Nad tym aspektem muszę popracować i go polepszyć.

I jak idol piłkarski – Jakiegoś konkretnego to nie miałem. Mam jednak wielu, z którymi pracowałem i których bardzo cenię. Jednym z nich jest Stefano Sorrentino, obecny bramkarz Palermo – świetny człowiek i świetny bramkarz. Miałem przyjemność z nim pracować przez rok i nie będę ukrywał, że poniekąd jest moim wzorem do naśladowania. Jeśli chodzi o polskich bramkarz moim idolem był Jurek Dudek.

K jak Kmita Zabierzów – Kolejny klub, który darzę wielkim sentymentem. Gdyby nie Kmita pewnie pracowałabym teraz jako kelner albo jako dziennikarz, bo przecież w liceum byłem w klasie o profilu humanistyczno – dziennikarskim. Dzięki Kmicie, zbiegu różnych okoliczność i odrobinie szczęścia jestem tu gdzie jestem, czyli w Wiśle.

K jak Kraków – Najlepsze miasto na świecie. Czuję się tutaj naprawdę świetnie. Darzę Kraków największym uczuciem.

L jak Luca Babbini – Fajny człowiek. Zawsze udawało mi się nawiązywać dobry kontakt z innymi bramkarzami, a z Lucą chyba najlepszy.

L jak Leonardo – Pierwszy raz zobaczyłem go, kiedy nie był jeszcze trenerem Milanu. Z tego co pamiętam to podczas mojego pobytu w Mediolanie był skautem. Super facet, zawsze uśmiechnięty kręcił się gdzieś po budynkach klubowych, a potem został trenerem pierwszego zespołu. Nie miałem z nim dużo do czynienia, ale darzę go wielką sympatią. Teraz jest chyba dyrektorem sportowym w PSG.

M jak MZKS Alwernia – Z tym klubem miałem problemy. Miałem wyjeżdżać na testy do Ascoli, potem do Milanu – wszystko było uzgodnione z klubem, a kiedy wróciłem z testów władze mnie brzydko mówiąc „olały”. Podczas mojego pobytu w Mediolanie w Alwerni zmienił się trener i po powrocie szybko chciano się mnie pozbyć nie podając konkretnego powodu. Dodatkowo zalegali z wypłatami chyba ze 3 miesiące. Były to grosze, bodajże 450, może 500 zł miesięcznie, ale od Alwerni pieniędzy tych nigdy nie dostałem. Świetnie zachował się wtedy ówczesny prezes Kmity, pan Duda, który zaoferował pokrycie mojej straty. Życzę Alwerni jak najlepiej, ale jeśli mam być szczery to nie mam pozytywnych skojarzeń z tym miejscem.

N jak Noceto – Małe miasteczko blisko Parmy, mały, przeciętny klub. Myśląc o Noceto wspominam świetne jedzenie – mnóstwo szynki parmeńskiej i najlepszego sera na świecie czyli Grana Padano.

N jak najlepszy piłkarz, z którym trenowałem – Paolo Maldini. Nie miałem niestety okazji z nim zagrać, ale udało mi się odbyć z tą legendą kilka treningów.

P jak pasja – Poza piłką mam kilka zainteresowań, ale są one bardzo ograniczone. Lubię gotować, słuchać polskiego rapu. Zagranicznego nie słucham, bo go nie rozumiem, więc nie widzę podstaw do podniecania się nim. Do mojej pasji mogę chyba też zaliczyć rodzinę.

R jak reprezentacja U-19 – Rozegrałem w niej tylko jeden, ale wygrany mecz. Zbiegło się to w czasie z dużym, niepotrzebnym zamieszaniem wokół mojej osoby, bo przechodziłem wtedy do Milanu. Zostałem na szybko powołany, na początku sierpnia, a nie trenowałem prawie od połowy czerwca kiedy skończyłem zajęcia z Kmitą. Pojechałem na kadrę bez żadnego treningu, furory nie zrobiłem, ale jestem wdzięczny trenerom, że dali mi zagrać chociaż jeden mecz. Świetnie było posłuchać hymnu i wystąpić z Orzełkiem na piersi. Szkoda, że później nie było dane mi się jeszcze raz pokazać. Muszę ciężko pracować, aby trafić do reprezentacji, ale nie ma co ukrywać, że świetnych bramkarzy mamy pod dostatkiem.

R jak Roberto Bertuzzo – Dużą część zespołu Primavery (U21) przeniesiono do ekipy Beretti (U19), którą trenował Bertuzzo. W półfinale rozgrywek graliśmy z Neapolem, potem finałowy dwumecz z Juventusem i dwie wygrane – chyba 2:0 i 2:1. Świetny, roześmiany od ucha do ucha człowiek, a przy tym ogromny profesjonalista.

S jak Sergiej Pareiko – Bardzo pozytywny, normalny, niezwariowany. Mimo rywalizacji, darzymy się dużym szacunkiem. Życzę mu jak najlepiej i chylę czoła, za to co zrobił dla Wisły, zwłaszcza w mistrzowskim sezonie.

Ś jak Świt Krzeszowice – Jeden z fajniejszych epizodów w mojej karierze. Mieliśmy tam fajną, zgraną paczkę i wiadomo jak to w piątej lidze – nie zarabia się pieniędzy, a na mecz jedzie się po to, aby po nim zjeść sobie kiełbaskę i wypić piwo z kumplami z drużyny.

T jak trener – Najwięcej zawdzięczam chyba człowiekowi, który był trenerem bramkarzy w Chievo czyli Claudio Filippi. Teraz pracuje w Juventusie.

T jak Tramwaj Kraków – Kolejny klub, w którym byłem pod opieką trenera Orłowskiego, który teraz trenuje chyba Garbarnię. Bardzo dobrze wspominam jego i Tramwaj – poznałem tam wiele świetnych ludzi.

U jak ulubiony klub – Wisła Kraków. Po prostu.

W jak Włochy – Bardzo dobrze żyło mi się w Italii. Byłem tam to tęskniłem za Polską, teraz jestem w Polsce, ale trochę tęsknię za Włochami. Fajny styl życia, świetny klimat, pyszne jedzenie, uśmiechnięci, bezproblemowi ludzi. Kto był we Włoszech ten wie jak tam jest.

Z jak Zabierzów – Bardziej Bolechowice niż Zabierzów, ponieważ to tam się urodziłem. Cała gmina Zabierzów to jednak moja młodość i podobnie jak Kraków miejsce, w którym czuję się najlepiej.

MICHAŁ KRUPIŃSKI
Źródło: wislalive.pl

Na jeden kontakt z Michałem Miśkiewiczem

16-02-2014

W dużej mierze to jemu koledzy z drużyny oraz kibice powinni podziękować za to, że Wisła straciła tak mało bramek w poprzedniej rundzie. Wzorem człowieka i sportowca jest dla niego Jerzy Dudek, a poza piłką nożną gra również w siatkówkę.

Jaki jest i co lubi Michał Miśkiewicz, możecie dowiedzieć się z kolejnego wywiadu „Na jeden kontakt”. Zapraszamy do lektury!

Domowy obiad czy restauracja?

Zawsze najlepszy jest domowy obiad.

Spotkanie ze znajomymi przy lampce wina czy wypad na miasto?

No i tu jest problem, bo obie opcje są fajne. Generalnie jednak wybieram spotkanie ze znajomymi przy lampce wina.

Bezpieczny i rodzinny samochód czy raczej szybki, sportowy?

Preferuję szybkie i sportowe samochody. Moja ulubiona marka to Audi.

Klasyczne dźwięki czy ostre brzmienia? Twój ulubiony gatunek muzyczny?

Lubię słuchać rapu, a mój ulubiony wykonawca to O.S.T.R.

Ulubione miejsce na spędzenie wakacji?

Obojętnie gdzie. Ważne, żeby obok była moja rodzina.

Miejsce, w którym odpoczywa Ci się najlepiej?

Nie wyróżnię się tutaj specjalnie, jeśli powiem, że najlepiej odpoczywa mi się w domu.

Jakie jest Twoje ulubione miejsce w Krakowie?

Najbardziej podoba mi się Stare Miasto, a w szczególności Rynek Główny i Kazimierz.

Ulubiona książka?

Kupuję dużo książek, ale nigdy nie mam czasu ich przeczytać w całości. Najczęściej są to książki historyczne.

Film, który według mnie jest najlepszy?

„Gran Torino”. Film z przesłaniem, w roli głównej jeden z najlepszych aktorów, Clint Eastwood, zarazem reżyser. Może nie najlepszy dla tych, którzy w kinie szukają efektów specjalnych, ale dla pozostałych wyjątkowy.

Piłkarski idol lub człowiek, który jest dla ciebie największym autorytetem?

Jerzy Dudek. Jest nie tylko wybitnym sportowcem, ale również mądrym, poukładanym i do tego całkiem normalnym człowiekiem.

Gdybyś mógł wybrać, to w której najlepszej lidze świata chciałbyś zagrać?

Bardzo lubię ligę angielską i to tam chciałbym spróbować swych sił.

Mecz, o którym nigdy nie zapomnę? Pierwsze w mojej karierze Derby Krakowa. Ogromna presja i adrenalina sprawiły, że do końca życia zapamiętam ten mecz.

Twój największy piłkarski sukces?

Mam nadzieję, że to co najlepsze jest jeszcze przede mną.

Największe rozczarowanie?

Porażka 1:4 z Zagłębiem w Lubinie. Debiutowałem wtedy w Wiśle.

Twoje największe piłkarskie marzenie?

Chciałbym, żeby omijały mnie kontuzje i żebym mógł maksymalnie wykorzystać talent, który otrzymałem.

Wolałbyś zremisować mecz 0:0 i zostać bohaterem czy wgrać 4:3, mając swój udział przy każdej straconej bramce?

Piłka nożna jest grą zespołową i nie zawsze jest miejsce na indywidualne popisy. Najważniejsze jest dobro drużyny, a gdybym chciał odnosić indywidualne sukcesy wybrałbym inną dyscyplinę.

Mistrzostwo Polski czy faza grupowa Ligi Mistrzów?

Żeby móc grać o Ligę Mistrzów musimy zostać mistrzami Polski. Dlatego najpierw mistrzostwo, później puchary!

Derby Krakowa czy Derby Polski? Które z tych spotkań ma dla Ciebie większe znaczenie?

Oczywiście, że ważniejsze są Derby Krakowa.

Gdybyś nigdy nie został piłkarzem, ale uprawiał sport zawodowo, to w której wiślackiej sekcji odnalazłbyś się najlepiej?

Gdyby była męska sekcja siatkówki, to właśnie tam odnalazłbym się najlepiej.

Gdybyś nie był piłkarzem, ale kibicował Wiśle to w jakim sektorze można by Cię spotkać najczęściej?

Myślę, że gdybym nie grał w piłkę, to chciałbym spokojnie oglądnąć mecz, więc raczej bliżej mi do tych mniej zaangażowanych w doping sektorów.

Ulubiona wiślacka przyśpiewka?

Dla mnie niepodważalnym numerem jeden jest wiślacki Hymn.

Oprawa kibiców Wisły, która najmocniej utkwiła Ci w pamięci?

Z takich, które były niedawno, to ta kiedy kibice żegnali „Sobola”. A prócz tego podobała mi się jeszcze oprawa z zeszłego sezonu, kiedy graliśmy z Legią, ta z sektorem „X”.

Kiedy zawiesisz już buty na kołku, zostaniesz trenerem, managerem, skautem, a może tylko kibicem?

Na pewno zostanę kibicem. Co dalej, czas pokaże, ale chyba najbliżej mi do trenera bramkarzy.

MH&A.Koprowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Oficjalnie: Michał Miśkiewicz odchodzi z Wisły

24 czerwca 2014 r.

Oficjalna strona internetowa klubu potwierdziła nasze wczorajsze doniesienia o rozstaniu z Wisłą Kraków bramkarza Michała Miśkiewicza, który nie przedłuży wygasającej 30 czerwca 2014 roku umowy z "Białą Gwiazdą".

Przypomnijmy, że w wiślackich barwach Miśkiewicz występował przez dwa sezony, podczas których rozegrał 48 meczów.

W prowadzonym na naszych łamach konkursie na "piłkarza meczu" - jego średnia nota za rozgrywki 2013/2014 wyniosła 5.73 punktów, co było drugim wynikiem w zespole.

Źródło: www.wislaportal.pl

Wywiady

Trenował z Beckhamem, teraz trafi do Wisły?

2012-05-28

- Nie jest powiedziane, że do Milanu nie wrócę. Na razie myślę o Wiśle, której kibicuję od zawsze. Jestem bardzo zadowolony z testów w krakowskim klubie i byłbym szczęśliwy, gdybym w nim został - mówi Michał Miśkiewicz, który po przygodzie we Włoszech testowany jest przy Reymonta.

- Jest Pan bliski przejścia do Wisły. Jak do tego doszło, że przybył Pan na testy do krakowskiego klubu?

- Kończy mi się kontrakt z AC Milan. Zadecydowało również to, że Wisła to drużyna z mojego rodzinnego Krakowa, której kibicowałem od dziecka. Moim marzeniem było grać w koszulce z białą gwiazdą na piersi. Kiedyś nawet nie przypuszczałem, że moje drogi życiowe tak mnie poprowadzą, że uda mi się do Wisły dotrzeć. Ten klub to jest marka.

- Wisła jest rozpoznawalna we Włoszech?

- Oczywiście kojarzą tam Wisłę, również Lecha Poznań, zwłaszcza po jego dokonaniach w meczach Ligi Europy z Juventusem Turyn. Kojarzą też Widzew Łódź z dawnych lat, Legię Warszawa. A już nie mówię o reprezentacji Polski z 1974 roku. Włosi pamiętający tamte czasy, potrafią wymienić nieraz cały skład. Naturalnie, znają Zbigniewa Bońka, Józefa Młynarczyka, Jerzego Dudka i Jana Tomaszewskiego. Na mnie nieraz wołali: "Tomaszewski". Z obecnych piłkarzy znani są Wojciech Szczęsny, Artur Boruc (we Włoszech dziwią się, że nie został powołany na Euro), a także trzech Polaków z Borussii Dortmund - szczególnie na północy Włoch, gdzie ostatnio grałem w FC Südtirol-Alto Adige. Tam uważnie śledzą Bundesligę. We Włoszech jest specyficzna kultura, w tym kraju dużo się kręci wokół piłki. Myślę, że teraz w związku z Euro 2012 przyjadą do nas i jeszcze bardziej odkryją Polskę.

- Proszę przypomnieć, jak wyglądała Pana droga do słynnego Milanu.

- Pochodzę z Bolechowic w gminie Zabierzów. Zacząłem trenować w Kmicie Zabierzów w wieku 14-15 lat. Od razu zostałem bramkarzem. Wcześniej grałem na szkolnym boisku. Raz przyszedł kolega, który był w drużynie juniorów Kmity, i powiedział, że wypadł im ze składu bramkarz. Zapytał, czy bym nie przyszedł na trening. I tak się to zaczęło. Później z Kmity trafiłem na pół roku do Świtu Krzeszowice, następnie był Tramwaj Kraków i Alwernia. Grając w niej, miałem jednak jeszcze dwa razy w tygodniu treningi bramkarskie w Kmicie. Na jeden z nich przyszedł menedżer Gianluca Di Carlo, zwrócił na mnie uwagę i zaproponował zagraniczny klub. Byłem na testach w Ascoli i Lazio Rzym, ale nieoczekiwanie ostatecznie znalazłem się w Milanie. Gdy wyjeżdżałem z Polski, miałem skończone 18 lat.

- Wyjazd na stałe do Włoch był dla Pana dużym przeskokiem?

- Zmiana rzeczywiście była bardzo duża. Musiałem się uczyć nowej kultury i języka. Od razu wysłano mnie do szkoły i szybko zacząłem się dogadywać z innymi chłopakami.

- Trenował Pan tam w drużynie, którą można porównać do naszej Młodej Ekstraklasy?

- Powiedzmy, że trochę tak. Młoda Ekstraklasa podobno jest wzorowana na Primaverze, choć jej dużo do włoskiej brakuje. Przez pierwszy rok mieszkałem w apartamencie w Mediolanie i dojeżdżałem na zajęcia do ośrodka Milanello położonego 50 kilometrów od miasta. W drugim roku miałem bliżej, bo mieszkałem 15 kilometrów od tego ośrodka. Przez cały tydzień codziennie po dwie godziny rano miałem lekcje włoskiego, później jechaliśmy na zajęcia w ośrodku. Treningi były długie, dużo było zajęć z taktyki, zwłaszcza przed meczem. W ośrodku były cztery duże trawiaste boiska, w tym jedno podgrzewane. Do tego były dwa boiska ze sztuczną nawierzchnią, w tym jedno przykrywane balonem. Do dyspozycji mieliśmy dużą salę gimnastyczną ze wszystkimi sprzętami i siłownią, basen i urządzenia do odnowy. No i były jeszcze restauracja i bar, gdzie się jadło za darmo. Nad restauracją znajdują się pokoje. Każdy z nich należy do jednego zawodnika z pierwszego zespołu Milanu.

- Spotykał się Pan z piłkarzami z pierwszej drużyny? Razem trenowaliście?

- Nieraz dowoływano młodych zawodników do pierwszego zespołu, jak kogoś brakowało w kadrze. Za trenera Carlo Ancelottiego byłem w niej jakieś dwa miesiące. Trenował wtedy jeszcze Paulo Maldini. Bardzo go tam szanowano. Szczególnie zapamiętałem też Christiana Abbiatiego, Alessandro Nestę, Giuseppe Favalliego. Spotykałem się ze wszystkimi. Nasza szatnia była po prawej stronie, pierwszego zespołu po lewej, a w środku siłownia. Z zawodnikami z pierwszej drużyny żyliśmy więc na co dzień. Wtedy w Milanie grał Ronaldinho, fajny, zakręcony, zawsze uśmiechnięty człowiek. Był też Dawid Beckham, z którym można było porozmawiać po angielsku.

- A miał Pan okazję poznać właściciela Milanu Silvio Berlusconiego?

- Nigdy go nie spotkałem. Wtedy był premierem Włoch i nie przyjeżdżał często do Milanello. A jak się zjawiał, to drużyny Primavery nie było. Berlusconi dużo robi dla klubu i myślę, że kibice stoją za nim. Jeżeli chodzi o politykę, to zdania wśród Włochów na jego temat są podzielone.

- W Mediolanie jest też Inter. Atmosfera jest podobna jak w Krakowie podzielonym na fanów Cracovii i Wisły?

- W Mediolanie można ubrać się w koszulkę Milanu czy Interu i spokojnie iść ulicą. Są fanatycy, ale nie dochodzi do większych ekscesów. Jest lepiej niż w Rzymie, gdzie fani Romy i Lazio bardziej się nie lubią.

- Chodził Pan na mecze Milanu na stadion San Siro?

- Wszyscy mieliśmy darmowe wejściówki na główną trybunę. Korzystaliśmy z nich. Pierwszy mecz, na który się wybrałem, był z polskim akcentem. Milan grał z Celtikiem Glasgow, w którym występował wtedy Boruc. Stadion robi wrażenie. Jak się wypełni, to jest taka atmosfera, że aż miękną kolana.

- Nie przebił się Pan do pierwszego składu AC Milan i próbował sił w innych klubach. Tam też się nie powiodło?

- Z Milanu zostałem najpierw wypożyczony do Chievo Werona, gdzie pracowałem z trenerem bramkarzy Claudio Fillipim, który teraz trenuje w Juventusie Gianluigiego Buffona. W Chievo nie zadebiutowałem w Serie A, grałem w drużynie młodzieżowej, a w pierwszej siadałem na ławce. Werona to piękne miasto. Mieszkałem nieopodal domu Romea i Julii ze słynnym balkonem. Później byłem wypożyczony do Crociati Noceto, a ostatnio do Südtirol-Alto Adige. Tam nie udało mi się zagrać dużo meczów. We Włoszech są przepisy preferujące włoską młodzież. Polega to na tym, że młodych zawodników wypożycza się do trzecioligowych klubów. Jeżeli w nich grają, to kluby otrzymują premie. Teraz w klubach są dziury w budżetach, więc się tym ratują.

- Nie żałuje Pan, że tak się skończyła przygoda z Milanem i Włochami?

- Nie, nie żałuję. Trzeba iść do przodu i nie oglądać się na to, co było. Nie jest powiedziane, że tam nie wrócę. Na razie myślę o Wiśle, której kibicuję od zawsze. Jestem bardzo zadowolony z testów w krakowskim klubie i byłbym szczęśliwy, gdybym w nim został.

- Wisła chce też przedłużyć kontrakt z Sergeiem Pareiką. Zgodzi się Pan na to, aby być rezerwowym?

- Zdaję sobie sprawę, że nie jestem bramkarzem z najwyższej półki, który przyjedzie i mu od razu otworzą bramkę. Jestem młody, od czegoś muszę zacząć. Przy Sergeiu starałbym się poprawić umiejętności i rywalizować z nim o miejsce w bramce.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Piotr Tymczak

Michał Miśkiewicz: Cieszę się, że tu jestem

30 czerwca 2012

- Jak po raz pierwszy ubrałem koszulkę Wisły to jakoś tak cieplej zrobiło mi się na sercu, bo będąc dzieckiem i kibicując Wiśle nie przypuszczałem, że kiedyś uda mi się zagrać w jej barwach - mówi nowy bramkarz „Białej Gwiazdy” w naszej rozmowie. Zapraszamy do lektury.

Jak to się dzieje, że młody chłopak z małego polskiego klubu trafia do Milanu?

- Dużo szczęścia w moim przypadku. Kmita to faktycznie mały klub, więc naprawdę mnóstwo szczęścia. Przez przypadek na treningu obecny był taki Włoch, ja nawet nie miałem pojęcia że on tam jest. Po treningu podszedł do mnie i zapytał się czy chciałbym spróbować swoich sił we Włoszech. Kupa szczęścia, to równie dobrze mógłby być ktoś inny zamiast mnie. Jak się trafia taka okazja, to nie można się zastanawiać i trzeba wykorzystać szansę jaką się otrzymało jak najszybciej, bo drugiej może nie być.

Twojemu wyjazdowi bardziej towarzyszył strach przed nieznanym czy nastawienie na chęć osiągnięcia sukcesu?

- To były duże emocje, ja miałem 18 lat i byłem strasznie nakręcony na to, że tam pojadę, poznam nowych ludzi, nowe miejsca, a przede wszystkim nową kulturę piłkarską. Byłem tym wszystkim tak bardzo zafascynowany, że nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak ciężka może być rozłąka z rodziną. Początkowo byłem tam zupełnie sam, w obcym miejscu, bez znajomości języka bez niczego, tak to wyglądało. Ale kiedy jest szansa albo się ją wykorzysta albo nie.

Uważasz, że ją wykorzystałeś?

- Gdybym jej nie wykorzystał, to pewnie bym z tobą tutaj nie siedział i nie rozmawiał, bo kończyłbym teraz jakaś szkołę i robił co innego albo nie wiem, może grałbym w trzeciej lidze polskiej. Także między innymi przez to, że wykorzystałem tę sytuację mogę teraz być w Wiśle.

Uczyłeś się języka włoskiego, czy raczej komunikowałeś się po angielsku?

- Z angielskiego coś tam kumałem, ale z Włochami ciężko się dogadać w obcym języku, bo oni wychodzą z założenia, że jak się przyjeżdża tam do nich do Włoch, to trzeba mówić po włosku i tyle. Także od razu wysłali mnie na lekcję języka, przez rok chodziłem do włoskiej szkoły, po dwie godziny dziennie wałkowałem ten włoski i już po trzech miesiącach byłem w stanie się porozumieć. Teraz język włoski umiem bardzo dobrze.

Miałeś okazję trenować z pierwszą drużyną Milanu?

- Miałem wielokrotnie. Fajne emocje, fajni ludzie. Milan to wielki klub, ale nie tylko z nazwy, bo pod tą nazwą kryją się ludzie, którzy ten klub otaczają w taki sposób że będąc tam, człowiek czuje się super. No po prostu najwyższy poziom.

Jacy są ci wielcy piłkarze podczas treningu z młodszymi kolegami?

- To są jak najbardziej normalni ludzie. Jest takie przeświadczenie, że takie gwiazdy futbolu unoszą się dwadzieścia centymetrów nad ziemią a w rzeczywistości wcale tak nie jest. Przynajmniej ja się z tym nie spotkałem przez cały mój pobyt w Milanie czy choćby Chievo Werona, które też występowało w Serie A. Było wręcz przeciwnie, ci starsi zawodnicy pomagają, coś tam zawsze podpowiedzą. Wiadomo, jak trzeba powiedzieć coś mocniej to potrafią krzyknąć, ale później zawsze podadzą rękę, klepną po plecach i dawaj dalej, zapieprzaj, bo to jest twój chleb.

Warunki treningowe w Milanie i w Krakowie dzielą lata świetlne...

- No tak, jeśli baza treningowa w Milanie nie jest najlepsza to nie wiem, gdzie taka by miała być. Milan, Barcelona, Real, Inter to jest ścisły top. Nie uważam żeby to było dla mnie cofnięcie się w rozwoju. Polska też się zmienia. Jak wyjeżdżałem z Polski był stary stadion Wisły, teraz jest super nowy, podobnie w wielu innych miastach. To wszystko ciągle idzie do przodu, może nie tak szybko jak we Włoszech ale pamiętajmy, że mieliśmy w Polsce więcej problemów od czasów wojny, także musimy tę gospodarkę powoli napędzać a wraz z tym również i piłka pójdzie do przodu. Powoli, powoli ale ja mam szczerą nadzieję, że kiedyś dojdziemy do takiego poziomu, jaki jest na Zachodzie. Tylko żeby to dobrzy ludzi zarządzali tą naszą piłką, żeby wszyscy ciągnęli ten wózek w jedną stronę, dążyli do wspólnego celu. Nie wiem czemu mielibyśmy być gorsi od Włochów albo od Niemców, którzy mają piłkę na dobrym poziomie. Niemiecka liga do niedawna też nie była taka dobra, ale ułożyli wszystko tak jak należy, pobudowali stadiony, bazy treningowe. W Polsce przecież może być podobnie, dlaczego nie?

Dlaczego nie zostałeś we Włoszech? Milan jak na tak wielki klub nie ma zbyt dobrych bramkarzy.

- Tam jest inna polityka, jak młody piłkarz wychodzi spod skrzydeł Milanu to jest wypożyczany na przykład do trzecich lig a dopiero później wraca do Milanu. Przykład choćby Abiattiego, który cały czas był wypożyczany a dopiero teraz wrócił tak na stałe i to jako numer jeden. Myślę, że Milan na pewno o mnie nie zapomniał, mam nadzieję, że będą mnie obserwowali co jakiś czas. Zdecydowałem się na powrót do Wisły, do dużego klubu, który zawsze od dziecka był w moim sercu. Ja się cieszę i nie oglądam się do tyłu ale patrzę na to, co będę mógł osiągnąć. Jestem jeszcze młody, mam 23 lata i wszystko przede mną.

Jest więc jakaś iskierka nadziei, że jeszcze wrócisz na San Siro?

- Ja myślę że tak. Ciągle utrzymuję znajomości z kolegami czy trenerami, dzwonią do mnie i gratulują mi, mówią że to był dobry pomysł aby wrócić tu do polskiej ligi bo teraz we Włoszech jest coraz gorzej z niższymi ligami, upada wiele klubów co jest skutkiem kryzysu finansowego. Mniej klubów to mniej miejsca dla zawodników. Miałem jakieś oferty z Włoch żeby zostać, ale tak jak mówię opcja z Wisłą wydawała mi się fajna i naprawdę cieszę się, że tu jestem.

Jak we Włoszech, w Milanie wygląda szkolenie młodzieży?

- Generalnie w Milanie były dwa ośrodki treningowe: jeden w Mediolanie, dla grup od najmniejszych dzieciaków do osiemnastego roku życia i drugi w Milanello, gdzie trenuje pierwsza drużyna i Primavera. W ośrodku szkolenia dzieci i młodzieży jest do dyspozycji osiem - dziewięć boisk. O Milanello nawet nie mówię, bo tam trenuje się w takich warunkach, jak pierwszy zespół, czyli idealnych. Wszystkie grupy mogą rozwijać się zarówno pod względem technicznym jak i fizycznym na najwyższym światowym poziomie.

Primavera to coś na wzór naszej Młodej Ekstraklasy?

- Inaczej, Młoda Ekstaklasa jest na wzór Primavery, ale chyba nie do końca to wychodzi (śmiech). Zawodnicy w Primaverze prowadzeni są z nastawieniem, żeby kiedyś wejść do pierwszego zespołu albo grać profesjonalnie w piłkę, w innym dobrym klubie. Nie jest ona traktowana jako drugi zespół, gdzie trener skazuje zawodników z pierwszego zespołu aby tam grali bo na przykład nie łapią się do kadry meczowej. Nie, tam nie ma takiego czegoś, zawodnik pierwszej drużyny jednie na własne życzenie na przykład po wyleczeniu kontuzji podchodzi do trenera i mówi że chce iść do Primavery, żeby dobrze przygotować się do zajęć z pierwszą drużyną. Ponadto może tam zagrać jedynie dwóch chłopaków powyżej 21. roku życia, reszta to sami młodzi chłopcy, specjalnie sprowadzani i selekcjonowani do grania w Primaverze.

Czym się kierowałeś przy wyborze nowego klubu, Wisły ?

- Że to Wisła Kraków (śmiech). Jak usłyszałem, że Wisła mnie chce, to powiedziałem że zdecydowanie tak, zostałem zaproszony na testy, fajnie to wszystko wyszło i cieszę się że tu jestem.

Oprócz Wisły i Polonii Warszawa, miałeś oferty z jakiś innych polskich klubów?

- Jakiś takich konkretnych nie, zresztą, jeśli Wisła weszła w grę to ja powiedziałem, że nie dziękuję, tylko Wisła.

Jakie pierwsze wrażenia z pobytu w klubie? Coś cię zaskoczyło pozytywnie lub negatywnie?

- Negatywnie nie, nie mam żadnych rozczarowań. Natomiast pozytywnie, że jest tutaj wielka chęć do pracy, chłopaki są zmotywowani. Ja tu tak naprawdę trenuję od tygodnia, bo przed przerwą między rozgrywkami był taki okres roztrenowania. Na konkrety jeszcze przyjdzie czas, ale na razie myślę że wszystko jest pozytywnie. Trener jest bardzo zmotywowany i sam motywuje nas do tego, abyśmy byli zespołem i dążyli do tego wspólnego celu czyli jak najlepszego występu w lidze i żebyśmy pracowali przede wszystkim nad sobą, bo bez tego nie da się stworzyć dobrej drużyny.

Fakt, że jesteś kibicem Wisły na pewno będzie miał znaczenie dla naszych kibiców. A dla Ciebie?

- Dla mnie jak najbardziej. Jestem profesjonalnym piłkarzem i będę dawał z siebie wszystko. Jak po raz pierwszy ubrałem koszulkę Wisły to jakoś tak cieplej zrobiło mi się na sercu, bo będąc dzieckiem i kibicując Wiśle nie przypuszczałem, że kiedyś uda mi się zagrać w jej barwach. Teraz zabieram do domu tę koszulkę z konferencji (Michał pokazuje bramkarską koszulkę Wisły ze swoim nazwiskiem) i zaraz ją ładnie oprawię i dołączę do innych moich koszulek.

Chodziłeś na mecze Wisły jako kibic?

- Tak, z kolegami chodziłem i na piłkę, i na halę, oglądać jak dziewczyny grają w koszykówkę. Jak czas pozwalał to jak najbardziej chodziłem a jak było go trochę mniej, to oczywiście oglądałem mecze w telewizji.

Na Wiśle piłkarze zawsze mogą liczyć na fanatyczny doping kibiców, a jak jest we Włoszech? Da się jakoś porównać te dwie kultury kibicowania?

- Wisła ma na pewno jednych z najlepszych kibiców w Polsce, ich doping jest super. Teraz jest nowiutki stadion, dużo miejsc i fajnie jakby zapełniał się on jak najbardziej bo kibice na pewno będą naszym dwunastym zawodnikiem. A co do Włoch, tam też jest kibicowanie, na trzecią ligę potrafi przyjść około dziesięć tysięcy ludzi. Ta kultura kibicowania jest tam pięknie rozwinięta i ludzie naprawdę tym żyją, zwłaszcza na południu gdzie mimo mniej rozwiniętej infrastruktury potrafią w dużej ilości przychodzić na mecze i gorąco dopingować.

Sergei Pareiko, z którym przedłużono kontrakt jest pewnym punktem drużyny, cieszy się też dużym szacunkiem u kibiców. Nie będzie Ci łatwo posadzić go na ławkę.

- No na pewno nie będzie łatwo, widziałem jak Sergei grał, jak bardzo pomaga zespołowi. Jest doświadczonym zawodnikiem, z którym mam okazję współpracować. Jest to też fajny człowiek, uśmiechnięty i mam nadzieję, że czegoś się od niego nauczę. Rywalizacja jest zawsze dobra, zarówno dla drużyny jak i dla samych zawodników. Ja się nastawiam do pracy, bo tylko tak mogę coś osiągnąć. Praca, praca i jeszcze raz praca.

Dajesz sobie jakiś czas, na wywalczenie miejsca w pierwszym składzie?

- Nie, nie daję... tak jak mówię - ciężka praca i zobaczymy jak to wyjdzie. Będę dążył w zdrowej i sportowej rywalizacji do celu.

Z racji tego, że trochę czasu we Włoszech spędziłeś, nie mogę nie zapytać o to, czy jesteś zaskoczony tak dobrą postawą Squadra Azurra na EURO?

- Trochę zaskoczony jestem, wiedziałem, że mogą dobrze zagrać ale nie sądziłem, że dojdą aż do finału. Rozkręcają się z meczu na mecz. Nie byli w roli faworytów, oni lubią wystartować tak po cichu. Prandelli jest dobrym trenerem i ułożył tę reprezentację bardzo dobrze. Ich mecz z Niemcami był naprawdę dobry, liczę na dobry mecz z Hiszpanią , taki południowy finał. Żeby tylko nie zdominowała obrona, niech mecz będzie ładny dla oka. Życzę Włochom wszystkiego najlepszego.

Jaki wynik typujesz w finale?

- 2:1 dla Włochów.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: sum91

Michał Miśkiewicz - bramkarz na zakręcie

2014-10-01

Odkąd w czerwcu Michał Miśkiewicz odszedł z Wisły Kraków, zmarł mu ojciec, przeszedł poważną operację i nie znalazł nowego klubu. Bramkarz ciągle jednak pozostaje optymistą i wierzy, że jeszcze los się od niego uśmiechnie. - Co cię nie zabije, to cię wzmocni - mówi.

- Oglądał Pan ostatnie derby Krakowa?

- Oczywiście. Odkąd odszedłem z Wisły, nie opuściłem ani jednego jej meczu. Oglądam wszystkie, a derby przede wszystkim. Piłkarzem Wisły można być, albo nie, kibicem tego klubu jest się natomiast na całe życie. Ja nim jestem, to jest mój klub, a przy tym znam przecież chłopaków, trzymam za nich mocno kciuki. A co do derbów, to cóż. Mocno przeżyłem już porażkę z Legią, a po tym, co stało się w ostatnią niedzielę, długo nie mogłem zasnąć, byłem po prostu wściekły. Myślałem, że skończy się na 0:0, a tutaj taki pech w ostatniej akcji meczu. Przypomniało się, jak kiedyś Boukhari strzelił gola na 1:0, ale dla Wisły, też w doliczonym czasie gry. Cóż, teraz szczęście było przy rywalach.

- Analizował Pan tę straconą bramkę już tak bardziej fachowym okiem? Michał Buchalik mógł zrobić coś więcej w tej sytuacji?

- Nie chcę tego oceniać. Byłoby to z mojej strony bardzo nieeleganckie i po prostu nie fair w stosunku do Michała. Generalnie powiem tylko tyle, że strzał był bardzo trudny, a na stratę tej bramki złożyło się wiele czynników.

- Zostawmy na razie problemy Wisły, bo Pan ich również ma sporo. Niedawno przeszedł Pan operację. Jak wygląda pańskie zdrowie?

- Operacja to tylko jeden element z całego pasma nieszczęść, jakie dotknęły mnie, odkąd odszedłem z Wisły. Dzień przed pierwszym terminem operacji zmarł nagle mój tata. W związku z tym musiałem przełożyć zabieg. Teraz jestem już po nim.

- Co to była za kontuzja?

- Miałem przepuklinę w jednym z dysków. Była ona na tyle duża, że lekarz dziwił się, że w ogóle mogłem z czymś takim normalnie funkcjonować i zawodowo grać w piłkę. To był uraz, z którym walczyłem od wielu miesięcy. Ludzie, jak oglądają mecze, to czasami wydaje im się, że skoro piłkarz gra, to nie ma żadnych problemów. Ja tymczasem praktycznie przez całą wiosnę grałem z kontuzją. Ból czasami był bardzo duży, ale brałem środki przeciwbólowe, wychodziłem na boisko i grałem. Nie chciałem odpuszczać. Drużyna mnie potrzebowała, walczyłem też o nowy kontrakt. Czasami czułem się lepiej, a czasami miałem problemy, żeby wstać z łóżka. W końcu, gdy już trenowałem indywidualnie po odejściu z Wisły, strzeliło mi to tak konkretnie, że nie mogłem się podnieść z boiska. Zabieg stał się koniecznością. Na szczęście udało mi się trafić do znakomitego specjalisty, doktora Roberta Chrzanowskiego. To właśnie on postawił mnie na nogi. To było moje szczęście w nieszczęściu, że trafiłem na kogoś takiego. Gdy ostatnio byłem na kontroli, doktor powiedział mi, że wszystko układa się dobrze, że będę mógł grać w piłkę do „czterdziestki”. Muszę tylko jeszcze przejść miesiąc może 1,5 rehabilitacji, żeby być w pełni sprawny. Już teraz jednak różnica jest kolosalna, bo nie czuję żadnego bólu.

- Sam zapłacił Pan za ten zabieg?

- Oczywiście. Wszystko poszło z mojej kieszeni.

- Rok temu, gdy był Pan uznawany za objawienie ekstraklasy, chyba nie przypuszczał Pan, że tak się to wszystko potoczy. Czy gdyby mógł Pan cofnąć czas, zmieniłby Pan coś w swoim postępowaniu? Np. inaczej rozmawiał z Wisła o nowym kontrakcie?

- Pewnie podejmowałbym inne decyzje, ale dzisiaj to jest już tylko „gdybanie”. Człowiek w życiu podejmuje różne decyzje i później musi się liczyć z konsekwencjami. Jeśli chodzi o moje rozmowy z Wisłą, to wina jest po obu stronach. Nie mam zamiaru tutaj przerzucać całej odpowiedzialności na klub, ale też nie jest tak, że Miśkiewicz zwariował i rzucił Wiśle taką kwotę, że nie było szans się dogadać. Ktoś pisał, że chciałem zarabiać milion rocznie. To był jakiś absurd. Nie wiem czy ktoś w polskiej lidze tyle zarabia.

- A dzisiaj może Pan powiedzieć, ile rzeczywiście chciał zarabiać?

- Nie chcę mówić o konkretnych kwotach. Powiem tylko tyle, że chciałem zarabiać trochę więcej niż wcześniej, gdy grałem na kontrakcie rezerwowego bramkarza. Uważam, że moja oferta była do przyjęcia. Sytuacja wyglądała jednak tak, że im bliżej Wisły był Michał Buchalik, tym klub coraz mniej zabiegał, żeby w ogóle ze mną dojść do porozumienia. Ostatnia oferta, jaką dostałem z Wisły, była jeszcze o połowę niższa od tej, którą otrzymałem w kwietniu. Szkoda, bo był taki moment, że byliśmy bardzo blisko porozumienia, ale gdy zaczęły do mnie docierać sygnały, że Wisła rozmawia również z Buchalikiem, zdałem sobie sprawę z tego, że z przedłużenia mojego kontraktu raczej nic nie wyjdzie. Musiałbym się zgodzić na bardzo małe pieniądze choćby w porównaniu do stawek, jakie kasują pierwsi bramkarze w innych klubach ekstraklasy.

- W całej tej sprawie ma Pan również żal do swojego menedżera? Gianluca Di Carlo zapewniał, że jeśli nie zostanie Pan w Wiśle, to ma dla Pana kilka innych ofert. Tymczasem jest już październik, a Pan ciągle jest bez klubu.

- Z faktami trudno dyskutować. Nie wyszło to tak, że od razu znalazłem klub. Przez to musiałem trenować indywidualnie i myślę, że m.in. z tego powodu moja kontuzja okazała się tak poważna, że konieczny był zabieg. Pewnie gdybym miał klub już w czerwcu, to i opiekę medyczną miałbym lepszą. Wszystko się jednak przeciągało i pod koniec lipca stało się. Jeśli natomiast chodzi o mojego menedżera, to cóż... Tak jak powiedziałem wcześniej, winy za pewne sytuacje życiowe trzeba szukać przede wszystkim w sobie. Najsprawiedliwiej będzie chyba ocenić to wszystko w taki sposób, że do mojej obecnej sytuacji przyczyniły się moje decyzje, działanie mojego menedżera, ale też klubu. To rozkłada się po równo. Każda strona mogła postąpić inaczej. I ja, i menedżer, i Wisła.

- I pomyśleć, że jeszcze rok temu wyglądało, że Wisła będzie miała bramkarza na lata...

- Też na to liczyłem. Zwłaszcza, że teraz, gdy już nic mnie nie boli, to przy pomocy trenerów mógłbym stać się jeszcze lepszym bramkarzem. Wyszło, jak wyszło. Wisła ma kogoś innego w bramce, a ja jestem bez klubu. Zobaczymy jak to wszystko się ułoży. Dla mnie najważniejsze jest teraz dojść do pełni zdrowia.

- Zamykając temat Wisły – jest Pan rozliczony z klubem w stu procentach?

- Nie. To jest dla mnie dość przykra sytuacja. Jeszcze gdy prezesem Wisły był Jacek Bednarz wiele razy prosiłem go, żeby klub starał się ze mną powoli rozliczać. Zdaję sobie sprawę z sytuacji, jaka jest w Wiśle, dlatego prosiłem, żeby wypłacili mi choć jedną zaległą pensję, choć te zaległości są o wiele większe. Doszło jednak do takiej sytuacji, że były obietnice, pensji nie było, aż w końcu prezes przestał ode mnie odbierać telefon. Później prezes Bednarz z Wisły odszedł. Wiem, że ostatnio chłopaki dostali część zaległości. Ja nie zobaczyłem ani grosza, a mówimy o okresie, w którym byłem przecież zawodnikiem Wisły. To też jest dla mnie przykre. Próbuję dojść do porozumienia z obecnymi władzami klubu, ale sytuacja jest bardzo podobna do tej z okresu pracy Jacka Bednarza. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że ostatecznie jakoś się porozumiemy.

- Będziecie się musieli porozumieć, bo inaczej Wisła nie dostanie licencji na kolejny sezon.

- Spokojnie. Nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji, żeby z mojego powodu Wisła nie dostała licencji. Do końca życia nie wybaczyłbym sobie, gdyby przeze mnie Wisła musiała grać w II czy III lidze. Osoby, które mnie znają też by mi tego nie wybaczyły, a ja nie mógłbym im spojrzeć w oczy. Mam tylko nadzieję, że w klubie też podejdą do sprawy tak zwyczajnie po ludzku i zrozumieją, że ja nie chcę ani grosza więcej od tego, co uczciwie zarobiłem na boisku. Powtórzę jeszcze raz, mam nadzieję, że się porozumiemy.

- Jaka będzie pańska najbliższa przyszłość? Mimo kontuzji, ma Pan w ogóle jakieś oferty?

- Mam, choć akurat z kierunków, które w tym momencie zupełnie mnie nie interesują. Chodzi o Azerbejdżan i Kazachstan. Oferty były na tyle konkretne, że kluby były gotowe zapłacić teraz za moją rehabilitację w Polsce i poczekać aż dołączę do nich gdy będę już w pełni zdrowy. Nie chcę jednak wyjeżdżać do tych krajów. Mam 25 lat, myślę, że jeszcze mnóstwo grania przede mną, ale w innych ligach.

- Poza klubami z kierunku wschodniego, ktoś o Pana pyta?

- W wakacje było parę zapytań i nawet w jednym przypadku było to bardzo konkretne, ale akurat wtedy przyszła ta nieszczęsna kontuzja.

- Chodziło o Śląsk Wrocław?

- Nie. To akurat był fakt medialny. Ktoś, gdzieś wypuścił taką informację, ale ja nie miałem zapytania ze Śląska. Chodziło o inny klub.

- Dużo złych rzeczy wokół Pana wydarzyło się w ostatnich miesiącach. To jest najgorszy okres w pańskim życiu?

- Zdecydowanie. Te rzeczy, o których mówiłem – śmierć taty, operacja, brak klubu to są te najważniejsze sprawy, a dochodzi jeszcze parę mniej istotnych, choć również nieprzyjemnych.

- Gdzie Pan znajduje siłę, żeby sobie z tym wszystkim poradzić?

- Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że ogromnym wsparciem jest dla mnie rodzina. Gdyby nie żona, siostra, brat, szwagier, mama, teściowie i wielu znajomym, którzy mnie nie opuścili w tych trudnych momentach, to pewnie byłoby jeszcze gorzej. Jestem jednak generalnie optymistą życiowym. Staram się patrzeć z nadzieją w przyszłość i powtarzam sobie, że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni.

- Jak patrzy Pan dzisiaj na Łukasza Skorupskiego w bramce Romy w Lidze Mistrzów, to myśli Pan, że mogło się to kiedyś, gdy był Pan jeszcze piłkarzem Milanu, wszystko potoczyć inaczej?

- Oglądałem drugą połowę meczu Romy z Manchesterem City i przede wszystkim bardzo się cieszę, że udaje się Łukaszowi. Mam sygnały z Włoch, że są z niego bardzo zadowoleni. A nie ma łatwo, bo Morgan De Sanctis, z którym rywalizuje, to świetny fachowiec. Mam nadzieję, że Łukaszowi będzie szło coraz lepiej, bo kawał bramkarza jest z tego chłopaka. A ja? Cóż, przede mną jeszcze kilkanaście lat grania w piłkę i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mógł zagrać w wielkich meczach. A na razie plan jest prosty, dojść do zdrowia, znaleźć klub i krok po kroku się odbudować. Cierpliwości mi nie zabraknie.

Autor: Bartosz Karcz
Źródło: gazetakrakowska.pl

Miśkiewicz: Pokazać się z jeszcze lepszej strony

28-01-2015

Po przerwie do Wisły Kraków powrócił bramkarz, Michał Miśkiewicz, który związał się z klubem półroczną umową z opcją przedłużenia o kolejne dwa lata.

Prezes Wisły Kraków, Robert Gaszyński, wyraził na konferencji prasowej zadowolenie z powrotu Michała Miśkiewicza do zespołu. „Z dużą przyjemnością mogę oficjalnie dzisiaj zakomunikować, że wspólnie z Michałem doszliśmy do porozumienia i powraca on do Wisły Kraków. Jest to dobra wiadomość, nie tyko dla Michała, ale i dla całego klubu. Zarówno Michał Miśkiewicz, Michał Buchalik i Gerard Bieszczad mogą sporo zyskać, gdyż każdy z nich jest na etapie uczenia się i ten element wspólnej pracy będzie korzystny dla grupy naszych bramkarzy” – mówi prezes Wisły Robert Gaszyński. „Bardzo szybko znaleźliśmy wspólny język, przez pierwszą część spotkania rozmawialiśmy wyłącznie na temat spraw bramkarskich” – stwierdza.

Michał Miśkiewicz zdradził plan wdrożenia go do zespołu Białej Gwiazdy. „Wstępnie ustaliliśmy plan przygotowań. Stopniowo będę wprowadzany do treningów z drużyną, aby nie obciążać organizmu. Jak będzie? To zobaczymy na bieżąco, niektóre rzeczy trzeba zrobić z głową. Mam nadzieję, że czas w Turcji zostanie odpowiednio spożytkowany. A jak się czuję? Jestem jak nowo narodzony” – zapewnia.

Miśkiewicz, przychodząc do krakowskiej drużyny, liczy się z koniecznością odbudowy swojej pozycji w zespole, pierwszym bramkarzem jest bowiem Michał Buchalik. „Zdaję sobie sprawę, że nikt mi niczego nie zagwarantuje i będę musiał się odbudować. Będę robił wszystko, aby trener miał przysłowiowy ból głowy przed meczem, taki jest mój cel” – mówi.

Na pytanie, czy Miśkiewicz nie żałuje decyzji, jaką podjął pół roku temu, odpowiada: „Czasami w życiu takie decyzje się podejmuje i trzeba się liczyć z konsekwencjami. Po tym wszystkim, co mnie spotkało, postąpiłbym inaczej. Trzeba patrzeć w przyszłość, być mądrzejszym i rozsądniejszym, aby takie sytuacje się nie zdarzały. Nie życzę żadnemu zawodnikowi, aby przeżył coś takiego, bo jest to straszne, gdy wszystkie kłopoty się zbiegną” – dodaje.

Golkiper Białej Gwiazdy wyjawił, iż jest mocniejszy pod względem psychicznym. „Przeżyte doświadczenia na pewno wpłyną na to, jak będę postępował i przełożą się na grę. Świadomość, że mogę występować w Wiśle daje mi motywację, aby pokazać się z jeszcze lepszej strony niż ostatnio” – podkreśla Michał Miśkiewicz.

K. Kawula
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Mój pierwszy raz - Michał Miśkiewicz

03-07-2016 15:22

Pierwszy gol? Pewnie kiedyś go strzelił, bo nie zawsze grał w bramce. W młodości wzorował się na Jerzym Dudku, pierwszą pensję wydał na buty, a pierwsze piwo było... smaczne. W cyklu „Mój pierwszy raz“ o swoich - nie tylko piłkarskich - debiutach opowiada Michał Miśkiewicz.

Twoja pierwsza piłka?

Za małolata. Miałem jakieś pięć-sześć lat. Była to na pewno jakaś „biedronka”, czarno-biała. Domyślam się, że kupili mi ją rodzice. Twoje pierwsze boisko? W rodzinnej miejscowości pod Krakowem, w Bolechowicach. Było to szkolne boisko. Chodziłem tam po dwa razy dziennie.

Twój pierwszy mecz?

Miałem piętnaście lat i było to w Kmicie Zabierzów. Występowałem w juniorach. Byłem bardzo szczęśliwy, że mogę zagrać. Wyzwalały się we mnie pozytywne emocje.

Twój pierwszy gol?

Nie pamiętam! (śmiech) No ale był, gdyż bramkarzem stałem się dopiero mając piętnaście lat, więc jakiś musiał wcześniej być.

Twój pierwszy numer na koszulce?

Chyba 12. Miałem go, odkąd zacząłem występować w rozgrywkach.

Twój pierwszy piłkarski idol?

Jerzy Dudek. Pamiętam, że w tamtym czasie wzorowałem się akurat na nim, był na topie. Jeden z najlepszych polskich bramkarzy, który wygrał Ligę Mistrzów. Na nim się skupiałem, chociaż wiadomo, że zagranicznych też obserwowałem, jednak najbardziej podziwiałem Dudka.

Twój pierwszy wywiad?

To musiało być chyba we Włoszech. Wcześniej nie, więc było to gdy miałem osiemnaście lat. Towarzyszył mi stres, a miało to miejsce po wyjeździe, kiedy okazało się, że pójdę do Milanu.

Twoja pierwsza piłkarska pensja?

No, była… Miałem chyba szesnaście lat. Duża to ona nie była, gdyż dostałem premię za to, że pojechałem z pierwszym zespołem na mecz, który spędziłem na ławce. Na co poszła? Chyba kupiłem sobie buty. Nie było jej za długo, bo nie była duża (śmiech). Nie pamiętam, ile dokładnie, ale mało!

Twoje pierwsze piwo?

Było smaczne (śmiech). Wypiłem pewnie gdzieś z kolegami ze szkoły, ale czy u mnie w miejscowości to nie pamiętam. Na pewno nie w żadnym lokalu. Raczej gdzieś poza domem, ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie gdzie.

Twój pierwszy dzień w Krakowie?

20 stycznia - wtedy się urodziłem.

Twoja pierwsza wizyta w szatni Wisły?

Podczas przyjazdu na testy, w maja 2012 roku. Koledzy przyjęli mnie pozytywnie, ale połowy ludzi wtedy nie było, gdyż był to okres posezonowy, gdy część już pojechała, a druga nie trenowała. Stres towarzyszył, wiadomo, bo wchodziło się do szatni, gdzie wszystkie te twarze znało się wcześniej z telewizji i wynikał z tego, jak im się przedtem kibicowało.

Twój pierwszy mecz z białą gwiazdą na piersi?

Puchar Polski z Wartą Poznań. Gdy była w pierwszej lidze, wygrany 1:0. Towarzyszyły mi wielkie emocje. Byłem szczęśliwy, że ówczesny trener - Michał Probierz pozwolił mi zadebiutować.

Agnieszka Żaczyk
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Galeria zdjęć