Ocalić od zapomnienia: Rzecz o Władysławie Kowalskim

Z Historia Wisły

LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE im. Świętej Rodziny w Krakowie
Anna Gorczyca
Tomasz Kalita
Tomasz Konturek




Ocalić od zapomnienia rzecz o Władysławie Kowalskim
Praca napisana pod kierunkiem
mgr Adama Kality Kraków 2007

Na konkurs: „Odważmy się być wolnymi”

(opublikowana później w: „Sowiniec” nr 32/33 – czerwiec/grudzień 2008, s. 59-70)


Serdeczne podziękowania dla
Pani Janiny Kowalskiej i Pana Wacława Kowalskiego
dzieci Władysława Kowalskiego za udostępnienie materiałów
i pamiątek po Ojcu.

Autorzy


Spis treści

Wstęp


Narodziny Władysława Kowalskiego przypadły na przełom dwóch wieków – przełom, który miał przynieść nowe spojrzenie na człowieka i poznanie jego najgorszych tajemnic.
W 1897 roku przyszedł na świat i wychował się na Zwierzyńcu przy ulicy Kościuszki 11 (obecnie dom nie istnieje). Rodzicami jego byli Jan i Helena, z domu Skawińska.
Były to czasy, kiedy rozpoczynali swą działalność Roman Dmowski i Józef Piłsudski. W Polsce zaczęły rozwijać się ruchy robotnicze, krzewiące myśl o wolności zdobytej przez rewolucje. Towarzysz Wiktor – Józef Piłsudski propagował tą myśl w „Robotniku” – nielegalnej gazecie proletariatu. Oprócz tego na wschodzie wybuchł w 1904 roku konflikt rosyjsko – japoński, będący ciosem osłabiającym pozycję Cara wśród uciemiężonych narodów.
Głównym przedstawicielem opcji rewolucyjnej był Józef Piłsudski, który najpierw w Organizacjach Bojowych PPS-u, później w grupach strzeleckich przygotowywał nowe pokolenie do walki o suwerenność. Trzeba również pamiętać, że zmieniło się w tym czasie podejście społeczeństwa do sposobu odzyskania Wolności. Był to okres modernizmu – wtedy powstały historyczne dramaty Stanisława Wyspiańskiego, które przypominają o korzeniach naszego narodu i odwołują się do zapomnianej historii powstań polskich, jak Powstanie Listopadowe, czy żywe w środowisku krakowskim wydarzenia rabacji chłopskiej z 1846 roku. Powoli myśl pozytywistyczna, stańczyków krakowskich, ustępowała w cień nowych nadziei.
To wszystko kształtowało Władysława Kowalskiego, jak i innych młodych ludzi.
Próbując opisać życie naszego bohatera trzeba wspomnieć o jego rodzinie i jej historii, niestety już odchodzącej w zapomnienie.
Możliwe, że Władysław Kowalski należał do rodu, którego protoplastą był właściciel Półwsia Zwierzyniec, dzisiejszego Zwierzyńca. W kościele świętego Salwatora w Krakowie do renowacji znajdowała się nawet tablica upamiętniająca jego osobę. Oprócz tego za dowód można uznać wspomnienie córki Władysława Kowalskiego o albumie rodzinnym ze zdjęciami członków rodu w strojach szlacheckich. Niestety to źródła zaginęło. Ważnym dowodem w tej sprawie jest drzewo genealogiczne, które sporządził przyjaciel rodziny.

O życiu Władysława Kowalskiego w tamtych czasach wiadomo jeszcze, że uczył się przed I Wojną Światową w Szkole Handlowej, która znajdowała się na Zwierzyńcu.
Kiedy nasz bohater usłyszał o poborze do Legionów, od razu zechciał dołączyć się do walki o Niepodległość. Jednak w dniu rozpoczęcia wojny Władysław Kowalski miał tylko siedemnaście lat, co spowodowało, że jego pochód do Wolności „opóźnił się” o rok, by od 1915 roku zacząć walkę w 5 pułku I Brygady Legionów Polskich.

I Wojna Światowa i niewola


„Ledwo wychyliliśmy się za wzgórza, otrzymaliśmy pierwszy silny ogień karabinowy. Kule zaczęły gęsto padać i gwizdać wokoło mej głowy, ja zaś uchylałem ją, przypuszczając, że w ten sposób uniknę ich spotkania. Obok mnie zaczęli padać pierwsi ranni i zabici. (…) Polecałem więc duszę Bogu, oczekując swej kolei. Straszniejszym był jednak widok rannych z zalanemi krwią i wykrzywionymi bólem twarzami, wołającymi bezskutecznie o pomoc.”
Z pamiętnika „Chrzest ogniowy” [1]


Tak Władysław Kowalski wspomina swój „chrzest ogniowy” pod Konarami, walcząc w 5 pułku I Brygady Legionów Polskich. Według historyków była to druga z najkrwawszych bitew po walkach pod Łowczówkiem w 1914 roku. Wiąże się z tą bitwą wiele ciekawych i podniosłych zdarzeń, które świadczyły o determinacji żołnierzy polskich. Na przykład odwaga sierżanta Dańki, kiedy z 15 towarzyszami podszedł pod okopy Rosjan by zażądać od nich złożenie broni i poddania się. Kiedy Rosjanie zaczęli strzelać na widok nadchodzących, padł rozkaz z ust Dańki, „odpowiedzieć” na agresję przeciwnika. Po pierwszej salwie 150 żołnierzy i jeden oficer rosyjskiej armii poddało się.
Ten przykład podkreśla znaczenie bitwy pod Konarami i determinację, która udzieliła się wówczas wielu młodym ludziom, jak Władysław Kowalski, pobudzając ich do walki i poświęcania życia za Wolność naszego Narodu.
Końcowe działania pod Konarami skupiły się na walkach pozycyjnych, trwających do 23 czerwca, kiedy rozpoczął się pościg za wycofującą się na wschód armią rosyjską. „Od tego dnia, biorąc udział w tak zwanej letniej ofensywie państw centralnych 1915 roku, I brygada przemierza kraj od sandomierskich jarów po podlaskie równie,” [2] walcząc pod Ożarowem, gdzie zostaje ranny dowódca pułku Władysława Kowalskiego – mjr Leon Berbecki [3], i zdobywając po krwawym natarciu redutę Tarłowską (1 lipca). Utorowało to Legionom wolną drogę przez Wisłę. Następnymi bitwami, w których walczył Kowalski, były starcia pod Urzędowem i Babinem.
Z tymi walkami wiążą się ciekawe historie, które zapisał w swoim pamiętniku. Na przykład wypad zwiadowczy do okopów rosyjskich pod Urzędowem:


„Pada rozkaz: sekcja pierwsza, 1-go plutony, kampanji 4-tej, zbada, czy moskale opuścili okopy!! Zbiórka, poczem pada rozkaz sekcyjnego: Odstęp 50 kroków! Kierunek okopy moskali, tyralierą naprzód! Dzieli nas przestrzeń około tysiąca kroków. Zrazu posuwamy się dość szybko, później coraz wolniej, skradamy się, doskonale widoczni. Cisza. (…) Jeszcze sto kroków. Pięćdziesiąt. (…) Pada strzał jeden, potem naraz ożywiają się (…)”
Z pamiętników: „Na patroli”.


Na szczęście wypad skończył się pomyślnie i całej grupie po ciężkim biegu z pełnym rynsztunkiem udało się powrócić do polskich okopów. Od tej chwili zadania zwiadowcze stały się główną specjalnością Władysława i jego brata Stanisława. Szczególnie ujawniły się one w walkach stoczonych w 17 pułku strzelców pod dowództwem płk Orlika, II Korpusu gen Hallera, kiedy dwaj bracia zyskali pseudonimy „Oko” – Stanisław [4] i „Oczko” - Władysław.
Prawdopodobnie za jedną z takich akcji Władysław Kowalski dostał order Virtuti Militari, klasy piątej (chociaż data nadania orderu przypada na lata dwudzieste).
Z kolei Babin, gdzie legioniści uzupełnili zapasy, to obraz „martwej”, lecz nie zniszczonej wsi. Została ona opuszczona przez mieszkańców prawdopodobnie z obawy przed wojskiem austriackim, któremu propaganda rosyjska przypisywała zbrodnie swojej armii. Jak wspomina Kowalski: „Niejednemu legunowi (legioniście) wyglądała z plecaka głowa zabitej gęsi, piszczały w chlebaku zabrane jeszcze żywe kurczęta, zaś pod pachą sterczał chleb, w rękach znów garnki napełnione miodem, smalcem i masłem.”
Po tych wydarzeniach nastąpił dla Władysława Kowalskiego trudny czas. Stracił przyjaciela jeszcze z lat szkolnych. Stało się to pod Kamionką, kiedy niefortunnie Franciszek Kułak został postrzelony w kręgosłup i po niefachowym przeniesieniu i uszkodzeniu rdzenia, umarł w szpitalu w Lublinie.


Następnie w wojennej wędrówce Władysława Kowalskiego nastąpiła przerwa, Został on zraniony pod Jeziorcami. Po odbytej kuracji przeniesiono naszego bohatera do 2. pułku II Brygady i z nią walczył aż do niewoli. W 1916 roku brał udział w bitwie pod Sitowiczem. Jak wspominał w pamiętnikach, był to istny huragan ognia armatniego. Ostrzał był tak mocny, że z pobliskiego cmentarza spadały na nich szczątki rozwalonych trumien i zwłok. W tym roku Władysław przeżył także śmierć młodszego brata, który był wówczas uczniem gimnazjum. Z tego powodu Władysław zwrócił się z prośbą o przepustkę do Józefa Piłsudskiego. Przywódca „Polskich Legionów” był jednak zmuszony odmówić mu słowami:„Potrzebuję teraz żołnierzy, urlopu udzielić nie mogę.”, ponieważ przewidywał rychłą ofensywę wojsk rosyjskich.
Pamiętniki Władysława Kowalskiego wywoływały w nas podobne odczucia na temat wojny, jak w czasie czytania wielkich twórców literatury faktu. Całe zło i okrucieństwo starał się bohater naszej pracy trochę złagodzić wspomnieniami lepszymi, swojskimi, a nawet śmiesznymi. Jedno z nich opowiada o zaprzyjaźnieniu się z żołnierzami armii rosyjskiej, którzy stacjonowali obok nich. Był to okres Bożego Narodzenia 1917 roku. Jego oddział znajdował się wówczas na terenach zamieszkałych przez ludność rosyjskiego pochodzenia. Władysław wspominał, że chodził z przyjaciółmi do tamtejszych wsi, bawił się i przeżywał z nimi nabożeństwa w tamtejszych cerkwiach. Opowiadał, jak wziął udział w kolędowaniu po obozach legionowych, zbierając pieniądze i coś do jedzenia. Jednak wracając do historii zaprzyjaźnienia się z żołnierzami rosyjskimi. Wyrazem tego stanu było hojne częstowanie się produktami, jakie posiadali. Rosjanie bardzo chętnie przyjmowali na przykład polski tytoń, smaczniejszy od ich machorki. Władysław zaś wspomina, że bardzo brakowało jego grupie cukru i właśnie to pragnienie o mało co ich nie zgubiło. Pewnego dnia postanowili wybrać się do obozu „wroga” w celu poproszenia o słodki produkt. Jak sam wspomina już wtedy wiedział, że nie była to rozsądna decyzja. Na początku wszystko wydawało się przebiegać bardzo dobrze: jak zwykle żołnierze porozmawiali ze sobą, następnie Rosjanie chętnie użyczyli im cukru. Niestety w czasie powrotu natrafili na rosyjskiego dowódcę, który kazał im poddać się i pójść z nim na przesłuchanie. Warto wspomnieć, że były to już czasy, kiedy do władzy dochodzili bolszewicy. Dlatego też w rosyjskiej armii nie istniała stricte hierarchia; o najważniejszych decyzjach decydowały tak zwane. rady żołnierskie. Dlatego też na przesłuchaniu doszło do ostrej wymiany poglądów między dowódcami i taką właśnie radą. Wielu z nich było za uwolnieniem Polaków, inni zaś - wśród nich także niektórzy rosyjscy „koledzy” – z przykrością wspomina Władysław - żądali ich uwięzienia i osądzenia. Na domiar złego do kłótni przyłączyli się legioniści, wypominając rosyjskie zbrodnie. Ostateczny werdykt rady mówił o ich uwięzieniu. Na szczęście – choć świadczy to także o „dyscyplinie” w rosyjskim wojsku – Polacy zostali wyprowadzeni po kryjomu przez Rosjan, którzy rzeczywiście szanowali uczciwość polskich legionistów.
Prawdziwy trud wojny odczuł Władysław Kowalski po zawierusze związanej z kryzysem przysiąg 18 lutego 1918 roku.
Kiedy Władysław razem ze swym bratem zaczęli walczyć w 2 pułku II Brygady nastąpił wkrótce kryzys przysiąg, spowodowany niezgodą na ustalenia „czwartego rozbioru Polski” w Brześciu między Rosją, Austrią i Niemcami. Skutkiem tego chwalebnego buntu było przedarcie żołnierzy polskich pod Rarańczą 18 II 1918 roku. Był to trudny dla legionistów czas, gdyż byli zmuszeni sprzeciwić się przysiędze, którą składali na początku wojny. Kapitan Górecki tak wspomina te wydarzenia: „Wszedłem do pokoju gen. Zielińskiego [5], gdzie był zebrany sztab Korpusu [Posiłkowego], Generał stał przy stole, wpatrując się we mnie swemi znużonemi, jakby w głąb czaszki zapadłemi oczyma. W tym krótkim momencie przeżyłem całą tragedię bezpańskiego żołnierza. Oto stałem wobec mego generała – dowódcy, którego kochałem i czciłem jak ojca – i któremu miałem meldować, że jego pułki ‘zbuntowały się’ wobec swej dotychczasowej władzy i że za godzinę, dwie – ruszą na wschód by sobie nowych dróg szukać i o Polskę walczyć.” [6]
Plan legionistów zakładał uwolnienie się od wpływów austriackich i przedarcie się na wschód, aby tam stworzyć własną administrację legionową. Zbuntowane pułki miały się spotkać koło wsi Rarańcza i stamtąd utorować sobie drogę przez front austriacki. Na wyznaczone miejsce ściągnęły o godzinie 20:30 wszystkie jednostki oprócz artylerii. Po długim wyczekiwaniu zauważono, że na froncie austriackim zaczynają się niepokojące ruchy, znaki świetlne, co oznaczało, że armia niedawnych jeszcze sojuszników już wiedziała o buncie Legionów. Trzeba było więc uderzyć wcześniej, jednocześnie tracąc duży atut, jakim było zaskoczenie. Pierwsze ruszyły pułki piechoty, zniecierpliwione dwugodzinnym oczekiwaniem na artylerię. Prowadził pułk drygi, w którym służył, jako kapral dziewiątej kampanii, Władysław Kowalski. W Rarańczy legioniści napotkali silny opór Austriaków. Według relacji Kowalskiego, jego kompania pierwsza natknęła się na ich karabiny i tyraliery, dzielnie odpychając atak. Ten fakt został jednak pominięty i obrócony przeciwko samym legionistą gen. Boruta Spiechowicz, który w komunikacie Koła Żołnierzy nazwał dziewiątą kompanię „oniemiałą” w czasie działań pod Rarańczą [7]. Kowalski przypomniał poświęcenie swej kompanii i zaznaczył (nie oskarżając jednak, ani nie obrażając nikogo), że w czasie bitwy 2 pułku była ona narażona na wielkie straty przez błędy dowodzących straży bocznych i przednich II Brygad.
Zaczęło się wtedy sławetne przebijanie bagnetami:


„Niestety nie udało nam się uśpić czujności wroga, a do niedawna naszego zwierzchnika i żywiciela, albowiem tuż pod wsią Rarańczą napotkaliśmy na silny opór w postaci kilku batalionów wojsk austriackich. Po zaciętej walce zdołaliśmy, mimo wszystko utorować sobie drogę. O świcie znaleźliśmy się już poza okopami rosyjskimi, żegnani granatami i szrapnelami artylerii austriackich.”
Z pamiętników: „Ucieczka”


Pokonać opór wojsk austriackich udało się tylko dwóm pułkom: drugiemu i trzeciemu, gdyż reszta, jak tabory z żywnością, czy oddziały techniczne zostały zatrzymane i wywiezione do obozów w Huszt, Marmaros-Sziger, Szeklencze, Dulfalva i innych rejonach.
Niestety pochód na wschód nie potrwał długo. 11 V 1918 roku pod wsią Kozin, koło Kaniowa, brygada karpacka (II Brygada) natrafiła na niemiecką kawalerię, zwaną „husarią śmierci” od czaszki i skrzyżowanych piszczeli, którą nosili żołnierze na hełmach. Była to przegrana bitwa, po której Władysław Kowalski wraz z towarzyszami został przewieziony na tereny Księstwa Meklemburskiego, na północy Niemiec, do obozu w Prachimiu. O tym, że jadą do niewoli dowiedzieli się dopiero w samym obozie, gdyż dowództwo nie mogło dokładnie określić kierunku wywozu. Jak wspomina bohater, Polacy byli już w czasie dwunastodniowej drogi do obozu traktowani bez szacunki; podawano im na przykład tylko do jedzenia solone śledzie, nie dając po nich nic do picia, a wagony nie były wietrzone, co powodowało zaduch. W samym obozie zostali skierowani do „ziemnych lochów”, gdy jeńcy angielscy, francuscy, belgijscy i włoscy mieli warunki pozwalające na normalne życie. Traktowano ich z szacunkiem i mieli oni prawo do odbierania paczek z Czerwonego Krzyża, kiedy w obozie polskim szerzyły się choroby. Jak wspomina Władysław Kowalski, jeńcy z „tej drugiej – lepszej” strony traktowali Polaków z lekceważeniem.
Długo nie można było tam wytrzymać, co spowodowało, że nasz bohater z towarzyszami zdecydowali się na ucieczkę, mimo że ryzykowali śmiercią:


„Niedługo nadarzyła się sposobność do ucieczki. Mianowicie między innemi robotami, byliśmy używani do robót ziemnych przy nasypie kolejowym w odległości kilkunastu kilometrów od obozu.(…) Pewnego dnia podczas przerwy obiadowej, wykorzystując nieuwagę naszych strażników zajętych posiłkiem, ukradkiem, oddaliliśmy się od reszty więźniów, (…).”
Z pamiętników: „Ucieczka”


Według wspomnień syna Kowalskiego, w ucieczce pomogła także pozorowana bójka, w czasie której uciekinierzy ukradkiem doszli do pobliskiej rzeki i płynęli nią aż do oddalenia się na bezpieczną odległość. Jednak w obozie strażnicy spostrzegli zniknięcie Polaków i zaczęła się długa, bo pięciotygodniowa pogoń za nimi.

Ucieczka


Według planów uciekinierzy mieli iść na południowy-wschód, czyli dojść do granicy Austrii i Niemiec, a stamtąd przez Czechy i Śląsk dojść do Krakowa.


„Drogę wskazywały nam drzewa omszone od północy, oraz igła magnetyczna, pozostała z zepsutego kompasu. Igła umieszczona na szpilce, wskazywała w pochmurne noce, wśród rozległych pól, kierunek naszego marszu. W pogodne noce pomocą była również gwiazda polarna.”
Z pamiętników: „Ucieczka”


Grupa Władysława Kowalskiego szła nocami, gdyż miała wtedy większe szanse, że nie spostrzegą ich przeróżne patrole, czy miejscowa ludność. Będąc jeszcze w obozie, słyszeli, że uciekinierów albo rozstrzeliwano po krótkim sądzie, albo rozwścieczeni chłopi katowali ofiary na miejscu. Kiedy Polacy docierali do rzek albo je przepływali albo, idąc wzdłuż nich, szukali łodzi, aby przeprawić się na drugi brzeg. To przedłużało ucieczkę i narażało ich na ujęcie. Spali w lasach lub w łanach zbóż. Najczęstszym posiłkiem były wykopane ziemniaki, lub (nie zaspakajające głodu i czasochłonne w zbieraniu) ziarna zboża. Władysław Kowalski wspomina, że pewnego dnia znaleźli padlinę młodej sarny i zaszczutego zająca. Był to dla nich szczęśliwy dzień. Starali się te zdobycze trochę ugotować i zjeść bez soli. Pozostawione po nich kości wykorzystali do zrobienia sobie noży, wykorzystując do nich kawałki blachy. Syn naszego bohatera pamięta jeszcze taki nóż, a do dzisiaj ma u siebie w domu malutkie rogi sarny.
Poznając historię Władysława Kowalskiego trudno nie uwierzyć w działanie opatrzności w życiu naszego bohatera. Pewnego dnia, w stanie całkowitego wyczerpania uciekinierzy zdecydowali się poszukać ludzi, aby prosić o udzielenie pomocy. Było to dość ryzykowne posunięcie, mając w pamięci przestrogi przyjaciół z obozu w Prachimiu. Wkrótce napotkali na drodze robotników, którzy okazali się życzliwi. Pochodzili z okolic Kalisza. Nakarmili legionistów, pozwolili nabrać sił i zaopatrzyli na dalszą drogę. Dostali oni również poświęcone szkaplerze - szatę Królowej Polski, która miała ich bronić w dalszej drodze do odradzającej się Polski. Po tym spotkaniu Władysław Kowalski postanowił z towarzyszami nie ryzykować już więcej.
Mimo jednak wielu starań by nie być zauważonym - Władysław Kowalski wspomina o ciągłych pościgach i ucieczce, by nie zostać złapanym. Pewnego razu obudził się czując na sobie wzrok człowieka. Otworzywszy oczy zobaczył przed sobą niemieckiego żołnierza, który wybrał się rankiem na grzyby. Mimo, że nie był on uzbrojony kazał legionistom pójść z nim; oni jednak stawili na tyle skuteczny opór, że ów żołnierz został zmuszony do ucieczki.
Innym razem legioniści chowali się po szyję w bagnach, aby nie zostać zauważonymi przez obławę jakiejś grupy wojskowej, która tam stacjonowała. Po tym zdarzeniu wielu z nich zachorowało na febrę.
W pewnym momencie uciekinierzy stracili orientację, jednak to ich nie powstrzymało przed dalszą drogą. Pewnej nocy natrafili na tabliczkę z napisem – Brandenburgia, okazało się, że kierunek był dobry. Według pierwotnego planu mieli tędy przechodzić.
W piątym tygodniu ucieczki legioniści doszli do miasteczka Schweinitz, znajdującego się blisko granicy niemiecko – czeskiej. Tu zakończyła się wędrówka uciekinierów.


„Otoczeni zgrają Niemców uzbrojonych w drągi, widły i dubeltówki nie było mowy o wymknięciu się z ich rąk. Byli pewni, że schwytali trzech zbrodniarzy włóczęgów. Zarośnięci, nie myci, czarni od dymu, ubrani w podarte rubaszki rosyjskie, w workach na plecach, wynędzniali, wglądaliśmy strasznie. Poturbowanych wprowadzili z wielką paradą do miasteczka, gdzie ulokowano nas w areszcie miejskim.
Z pamiętnika: „Ucieczka”


Po kilku dniach odpoczynku uciekinierzy zostali przewiezieni do obozu dla jeńców w Wittenbergu. Tam zaczęły się przesłuchania. Grupa Polaków udawała, że są żołnierzami austriackimi (na zdjęciach, które mieli przy sobie byli w mundurach legionowych), w co na początku inspektorzy prowadzący śledztwo uwierzyli. Rozważano nawet możliwość ponownego ich wcielenia w szeregi wojskowe. Jednak kłamstwo zostało odkryte. Polacy spędzili w więzieniu kilka tygodni. Mimo chęci ucieczki, jak wspomina Kowalski, nie odważyli się na nią. Czekanie zakończyło się na szczęście pomyślenie dla nich.
Legioniści zostali przewiezieni do Ołomuńca i oddani władzom austriackim. Stamtąd Polacy zostali odwiezieni wprost do Krakowa. Był to koniec zmagań wojennych. W Krakowie komisja lekarska orzekła, że nie są oni zdolni do dalszej służby wojskowej i zostali wypuszczeni do domu. Władysław Kowalski wspomina, że kiedy spotkał się z matką, ta nie mogła uwierzyć w jego powrót, gdyż od dawna była przekonana, że nie żyje. Syn naszego bohatera powiedział nam, że ojciec po powrocie często spał na podłodze, gdyż warunki wojenne odzwyczaiły go od wygody i ciepła.
Odpoczynek nie trwał długo, gdyż jako ochotnik z przyjaciółmi zgłosił się w pierwszych dniach listopada do rozbrajania wojsk niemieckich na linii kolejowej między Ząbkowicami a Warszawą. Mimo, że był to koniec I Wojny Światowej, już niedługo racja stanu zmusiła Władysława Kowalskiego do następnego poświecenia się na rzecz Państwa Polskiego.

Czasy po I Wojnie Światowej


W 1918 r. w skomplikowanej sytuacji znalazła się Galicja Wschodnia [8]. Tereny te zamieszkiwała zarówno ludność polska jak i ukraińska, z przewagą obywateli polskich, szczególnie w samym Lwowie, który był w tym czasie jednym z najlepiej rozwiniętych ośrodków kultury. Mimo, że Ukraińcy stanowili mniejszość, ich pozycja zarysowała się na tych terenach mocno. W czasie wojny ludność ukraińska wzmacniała swoją narodową świadomość. Szczególnie wyraźne były ich niepodległościowe dążenia, które popierała wówczas Austria, licząca w zamian na żywieniowe świadczenia ze strony Ukrainy. Nadzieje te znalazły odzwierciedlenie w podpisanym w lutym 1918 r. przez państwa centralne układzie z Centralną Radą Ukraińską pod przewodnictwem Eugeniusza Petruszewicza. Dokument ten na mocy którego Ukraina zyskała Galicję Wschodnią z Lwowem oraz Chełmszczyznę wzbudził wśród Polaków jawny bunt. Mimo to wydawało się, iż klęska państw centralnych i unicestwienie traktatu brzeskiego [9] przekreśliły te zamiary.
Centralna Rada Ukraińska postanowiła zbrojnie zająć tereny Galicji Wschodniej oraz uniemożliwić Polakom włączenia tych terenów w skład polskiego państwa. Akcję tę przeprowadzono za pomocą oddziałów strzelców siczowych, które stacjonowały na Ukrainie. W nocy 1 listopada 1918 r. oddziały ukraińskie wkroczyły i zajęły tereny Lwowa oraz obszary między Sanem i Zbruczem. Zamierzano na nich utworzyć Zachodnio - Ukraińską Republikę Ludową [11]. Odpowiedź ludności zamieszkałej we Lwowie była niemal błyskawiczna i bardzo stanowcza. Po wielu krwawych walkach, w których masowo brała udział młodzież lwowska (Orlęta lwowskie [12]), wojska ukraińskie zostały wypchnięte z miasta. Niestety w pozostałych miastach ich liczba była tak duża, że ostatecznie wyparte zostały one dopiero w kwietniu 1919 r. dzięki koncentracji regularnych polskich wojsk.
Rząd Zachodnio - Ukraińskiej Republiki nie był jedyną instytucją ukraińską sprawującą w tym czasie władzę. W części wschodniej tak zwanej. Nadnieprzańskiej ze stolicą w Kijowie ukonstytuował się Dyrektoriat na czele z atamanem Semenem Petlurą. Polskie państwo stało się automatycznie sojusznikiem Petlury, który walczył z Rosją bolszewicką. Drugim środkiem władzy była opcja tak zwana. „biała” przeciwna dążeniom Polaków do utworzenia własnego państwa. Dlatego też we wrześniu 1919 r. podpisana została umowa pomiędzy przedstawicielami Polski i Ukrainy Nadnieprzańskiej. Ukraińcy zrzekli się pretensji do Lwowa i innych miast Galicji Wschodniej do rzeki Zbrucz, która miała stanowić przyszłą linię graniczną pomiędzy państwami. W zamian za to Polska miała udzielić Ukrainie pomocy w walce z Armią Czerwoną. W listopadzie 1919 r. Polska uzyskała mandat w Galicji Wschodniej z ramienia Ligi Narodów na 25 lat.

Walka Władysława Kowalskiego o Ziemie Wschodnie


Okres dwudziestolecia międzywojennego był etapem w polskiej historii wyjątkowym. Trudno powiedzieć, żeby po zakończeniu I Wojny Światowej młode państwo rozwijało się w spokojnych warunkach. Na zachodzie zjednoczone siły piłsudczyków i narodowej demokracji walczyły o korzystne warunki konferencji pokojowej w Paryżu, gdzie głównymi mediatorami była przychylna nam Francja i zdystansowane Stany Zjednoczone, Włochy i Anglia. W centralnej Europie zaś Polska musiała walczyć o terytoria ze swymi sąsiadami.
29 października 1918 roku, krótko po ogłoszeniu we Lwowie powstania Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, na tereny Galicji Wschodniej do Sanu wkroczyły wojska ukraińskie. W tej sytuacji – nieco zaskoczone – dowództwo polskie zorganizowało oddziały w celu obrony granic Polski. Z Krakowa wyruszyły tak zwane Pułki Ziemi Krakowskiej, gdzie zaciągnął się jako ochotnik Władysław Kowalski (służył w 20. pułku).
Sytuacja na Ukrainie była bardzo trudna. Działało tu kilka organizacji. Walczyły wojska bolszewickie i Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka, a pod dowództwem gen. Antona Denisowa ukraińska armia została skierowana przeciwko rewolucyjnej Rosji. Oddziały nowo powstałej Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej sprzymierzyły się zaś z oddziałami tak zwanego Dyrektoriatu i atamana Semena Pelury [13]. Do tego polskiej dyplomacji nie udało się z antysowieckimi ugrupowaniami opracować wspólnego planu działania. Zaczęła się wtedy ofensywa trwająca maj i czerwiec, która zaprowadziła Wojsko Polskie aż po rzekę Zbrucz i Styr.
Z tego czasu zachowało się tylko jedno wspomnienie Władysława Kowalskiego który był wówczas sierżantem. Znajdował się wtedy w okolicach Buczaczu i dostał rozkaz zajęcia wzgórza będącego stanowiskiem grup-band ukraińskich. Idąc tyralierą żołnierze zaczęli być ostrzeliwani przez wroga, jednak to nie powstrzymało Polaków w natarciu. Musiało to przestraszyć Ukraińców, gdyż zaczęli uciekać i chcieli nawet spalić most, który znajdował się za wzgórzem. Dzięki szybkiej interwencji udało się ugasić pożar i przejść do okolicznej wsi, gdzie zamieszkiwała nieprzychylna Polakom ludność. Następnie przed oddziałem Kowalskiego stanęło nowe wyzwanie, sforsowanie kolejnego wzgórza, na którym ukryły się jednostki ukraińskie. Zaczęło się przeszukiwanie terenu. Władysław Kowalski postanowił pójść sam rozpoznać sytuację, pozostawiwszy na skraju lasu swoją kompanię.


„Znajdowałem się może u szczytu wzniesienia, gdy nagle posłyszałem wystrzały i świst kul skierowanych do mnie. Padłem na ziemię i począłem obserwować przedpole, nie dostrzegając jednak nieprzyjaciela. (…) Kule uderzały tuż koło mnie. (…) W dodatku miałem stracha jeszcze z jednego powodu. Jako były legjonista nosiłem wówczas na kołnierzu wężyki legjonowe, a wiedziałem od naocznych świadków i z podań, że legjoniści wzięci żywcem byli strasznie kaleczeni i męczeni przez Ukraińców. Zdarłem więc wężyki i zakopałem w ziemi.”
Z pamiętników: „Szperacz”.


W dodatku po chwili Władysław Kowalski zauważył, że kule lecą na niego nie tylko od strony wroga, ale i od swoich. Na szczęście bandy ukraińskie nie zamierzały dłużej czekać na przybycie kolejnych żołnierzy i wycofały się ze stanowisk, kończąc wyczerpujący dla Władysława Kowalskiego ostrzał.
W rozdziale o I Wojnie Światowej, wspominaliśmy, że Władysław Kowalski był uważany za specjalistę od spraw zwiadowczych.
Będąc w czerwcu 1919 roku około Brzeżan przydarzyła mu się pewna historia, która do końca życia stanowiła dla niego zagadkę. Sprawa dotyczyła około stu osobowej bandy ukraińskiej, która uciekła mu w niewyjaśnionych okolicznościach dosłownie „sprzed nosa”.
Pamiętnego dnia Władysław Kowalski z ośmioma towarzyszami zgłosili się na ochotników do przeszukania pobliskiego lasu, gdyż wiadomo było, że grupy ukraińskie w tym miejscu mają swoje kryjówki. Według relacji naszego bohatera orientacja w tym lesie nie sprawiała mu problemu. Kiedy grupa zwiadowcza natrafiła na obóz wroga, natychmiast zaczęli się wycofywać, by przygotować zasadzkę. Władysław Kowalski, który uzyskał pełne dowodzenie nad akcją, postanowił by otoczyć las z trzech stron oddziałami, które miały za zadanie wypłoszyć Ukraińców z niego bezpośrednio w „paszczę” gęsto ustawionej tyraliery stacjonującej poza miejscem kryjówki wroga. I wszystko pewnie skończyło by się pomyślnie dla strony polskiej, gdyby nie to, że ukraiński oddział po prostu zniknął z poprzedniego miejsca stacjonowania. Do tego w lesie nie pozostały żadne ślady po oddziale wroga, jak na przykład ognisko, a według Kowalskiego akcja odbyła się w dwadzieścia minut od zwiadu. Okoliczna ludność także twierdziła, że nikogo nie widziała. To dziwne zdarzenie spowodowało, że niektórzy z Polaków podejrzewali Kowalskiego o halucynacje i problemy ze wzrokiem.
Kiedy w Warszawie trwały rokowania w sprawie ziem ukraińskich, oddział Ziemi Krakowskiej został skierowany na Litwę i Białoruś. Sprawa północno-wschodnich ziem okazała się trudniejsza niż walka o Galicję Wschodnią. Po pierwsze i tu zaczęła stacjonować Armia Czerwona głosząc „Wolność Europy”; w tym czasie także w Wilnie do władzy doszły stronnictwa rewolucyjne, wypędzając w 1918 roku Tarybę [14] na południową część Żmudzi. Po drugie Litwini nie chcieli się zgodzić na politykę federalną Polski, ani na inkorporację.
Kiedy wojska Józefa Piłsudskiego zajęły tereny Litwy, propozycje Polaków zostały odrzucone przez Tarybę, która zaczęła się umacniać po stłumieniu ruchów rewolucyjnych. Mimo odezw Piłsudskiego, Polacy chcąc utrzymać wschodnie granice musieli zdecydować się na politykę militarnej inkorporacji. Po podpisaniu pokoju Ryskiego 18 X 1920 (18 III 1921 wprowadzono do niego pewne zmiany), z polecenia Piłsudskiego gen. Lucjan Żeligowski [15] najechał na Wileńszczyznę pod pretekstem tłumienia buntu, co doprowadziło później do całkowitego podporządkowania Litwy polityce Polski. Ta sytuacja wywoływała do 1938 roku konflikty militarne.
Z czasu wojen na Litwie i Białorusi, Władysław Kowalski pozostawił tylko jedno wspomnienie, opowiadające o tym, jak z towarzyszami musiał szukać skradzionych przez Litwinów koni. Nie jest to jednak opowieść o jakiejś większej wadze, więc poprzestaniemy na tym, że akcja udała się, nie wyrządzając krzywd żadnej ze stron.

Wojna polsko – bolszewicka


Kiedy Władysław Kowalski walczył na Litwie w tym samym czasie trwały walki o Ziemi Ukraińskie.


Klęski, jakie dosięgały Rosję na frontach I wojny światowej skłoniły państwa znajdujące się pod jej wpływem do dążeń niepodległościowych. Także w Polsce za sprawą Józefa Piłsudskiego zaczęła rozkwitać myśl o stworzeniu niepodległego, suwerennego Państwa Polskiego. Piłsudski uważał, iż mieszkańcy ziem znajdujących się dotąd pod rosyjskim zaborem powinni sami dokonać wyboru na polu przynależności państwowej. Umożliwiłoby to bowiem oddzielenie narodów: ukraińskiego, białoruskiego i litewskiego, i pozwoliłoby na stworzenie oddzielnych jednostek państwowych. Dzięki temu pomiędzy granicą polską, a rosyjską powstałaby „przestrzeń wypełniona” niepodległymi państwami, które oddalałaby Polskę od Rosji. Niestety ani bolszewicy, ani zwalczający ich „biali” nie mieli zamiaru uznać niepodległości tych państw, a one same były zbyt słabe, aby samodzielnie o tą wolność walczyć. Dlatego celem Piłsudskiego stało się nie dopuszczenie do zbliżenia bolszewickich wojsk do rdzennych ziem polskich i uniemożliwienie im stworzenia na tych terenach tak zwanych. Republik Rad, które podporządkowane były Radzie Komisarzy Ludowych [16]. Na mocy traktatu brzeskiego z 9 lutego 1919 roku przedstawiciele Lenina zrzekli się terenów tzw. Ober - Ostu obejmującego tereny Litwy, Łotwy, Białorusi i częściowo Finlandii. Gdy Niemcy zostały pokonane przez mocarstwa traktat brzeski został unieważniony a wojska, które stacjonowały na terenach Ober - Ostu miały być powoli wycofywane z tych ziem, natomiast Rada Najwyższa Mocarstw Sprzymierzonych miała na bieżąco decydować na rzecz jakich państw Niemcy miały się zrzekać tych ziem. Tymczasem pod wpływem agitacji bolszewickiej, niemieccy żołnierze pozbawiali stanowisk swoich dowódców i tworzyli żołnierskie rady. Z tymi oto radami bolszewicy pertraktowali i na ich mocy już na przełomie 1918 i 1919 roku Armia Czerwona zaczęła zajmować obszary należące dotąd do Niemiec. Właśnie w ten sposób w 1919 r. zagarnięte zostały miasta: Wilno i Kowno, gdzie został utworzony „robotniczo-włościański rząd rewolucyjnej Litwy”, a w kilka tygodni później podobna jednostka powstała na Białorusi. W tej sytuacji Piłsudski zmuszony był do protestu u dowódcy sił sprzymierzonych – Ferdynanda Focha [17], który zobowiązał niemieckie dowództwo do pozostania na swoich placówkach dopóki wojska polskie ich nie przejmą. Polacy 5 lutego 1919 r. podpisali z niemieckim dowództwem porozumienie dotyczące zasad postępowania w przyszłości. W umowie tej ustalono zasady ewakuacji oraz przewidziano możliwość przepuszczenia przez niemieckie terytoria 10 tys. żołnierzy spieszących, aby zabezpieczyć interesy Polski przed niemiecką ekspansją. 10 dni później wojska polskie dotarły nad Niemen, gdzie spotkały się z Armią Czerwoną. W ten sposób rozpoczęła się trwająca z przerwami do jesieni 1920 r. wojna bolszewicka.
W połowie kwietnia Piłsudski zorganizował polskie wojsko i rozpoczął ofensywę na Wileńszczyźnie. Po ciężkich walkach zdobyto Wilno, gdzie Polacy utworzyli Zarząd Cywilny Ziem Wschodnich. 22 kwietnia 1919 roku Piłsudski ogłosił odezwę „Do Mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego”, w której zapewnił o polskiej pomocy w sprawie wypowiedzenia swobodnego zdania miejscowej ludności, co do przyszłości tych ziem. Po zdobyciu Wilna kontynuowano walki zajmując obszary Białorusi z Mińskiem i umacniając pozycję na linii Dniepr-Berezyna. Bolszewikom został odebrany Dźwińsk, który został przekazany niepodległemu państwu łotewskiemu. W rękach polskich znalazła się także część Wołynia z Kamieńcem Podolskim. Te sukcesy polskiego wojska wprawiały w zaskoczenie państwa sprzymierzone, które idąc za myślą Lloyda George’a [18] uważały iż tylko niemiecka armia jest w stanie skutecznie przeciwstawić się bolszewikom w podążaniu na zachód.
Na przełomie września i października sytuacja nieco się ustabilizowała. Piłsudski nie zamierzał, jak to planowała Francja, przystąpić razem z armią Denikina [19] do ataku na bolszewików, gdyż nie chciał przyczynić się do zwycięstwa „białych”. Nie kryli oni bowiem swych zamiarów - odbudowy „jednej wielkiej, niepodzielnej Rosji”, równocześnie uważając iż sprawy państwa ukraińskiego oraz państw nadbałtyckich dążących do odzyskania niepodległości leżą w interesie Rosji. Natomiast nie zgadzała się ona na istnienie całkowicie niepodległej Polski i Finlandii. Ponadto, gdyby Polska zgodziła się poprzeć „białych” nie mogłaby liczyć na pomoc państw sprzymierzonych w ewentualnej późniejszej walce z bolszewikami. Konsekwencją zaistniałej sytuacji były tajne rokowania z bolszewikami w lipcu 1919 r. najpierw w Białowieży, następnie w Mikaszewiczach na Polesiu. Polskę reprezentował komisarz generalny ziem wschodnich Jerzy Osmołowski, a Radę Komisarzy Ludowych Julian Marchlewski [20]. Strona polska zagwarantowała, iż nie posunie się poza aktualnie zajmowane linie i że nie będzie atakowała Armii Czerwonej prowadzącej w tym czasie działania wojenne przeciwko „białym”. Zażądała jednak w zamian zaprzestania komunistycznej propagandy w polskiej armii oraz zaprzestania walk z oddziałami ukraińskimi atamana Semena Pelury i oddania Łotyszom Dyneburga. Tak naprawdę warunek dotyczący Petlury był próbą uzyskania zgody na samostanowienie Ukrainy. Oczywiście zgody takiej strona bolszewicka nie wydała, ponieważ jednym z podstawowych celów Lenina było niedopuszczenie do powstania samodzielnych, niepodległych państw.
Zajęcie Kijowa przez bolszewików doprowadziło do podpisania polsko-ukraińskiej umowy 21 kwietnia 1920 roku, w której Polska uznała rząd Republiki Ludowej na czele z Petlurą. Z rządem tym zawarto umowę wojskową – wojska polskie miały pomóc w wyparciu bolszewików z Ukrainy (tych jej części, które przed rozbiorem znajdowały się na terenach RP czyli do linii Dniepru).Tak więc postanowiono wyprawić się na Kijów. Rankiem 25 kwietnia1920 r. wojska polsko-ukraińskie pod dowództwem Piłsudskiego rozpoczęły natarcie. Już 22 kwietnia zdobyto Żytomierz i Korosteń. 27 kwietnia zdobyte zostały Koziatyń i Berdyczów, a 7 maja oddziały polskiej kawalerii wkroczyły do ukraińskiej stolicy – Kijowa. 12 maja całkowicie rozbita została armia bolszewicka, a jej resztki wycofały się na lewy brzeg Dniepru.
Od 1920 roku wojska Armii Czerwonej były koncentrowane na Białorusi, co mogło wiązać się z chęcią uderzenia przez Lenina na ziemie RP od strony Dźwiny. Przygotowania wzmogły się od marca 1920 roku po próbie zamachu prawicy na Republikę Weimarską [21]. Wywołało to strajki niemieckich robotników, które mogły spowodować sytuację podobną do tej z grudnia 1918 roku, a Lenin tylko na to czekał. Jednocześnie Piłsudski zdawał sobie sprawę, iż jedynym wyjściem jest uprzedzenie armii bolszewickiej, gdyż Polska oprócz szansy na rozbicie Armii Czerwonej mogła także doprowadzić do powstania niepodległej Ukrainy, a następnie „przesłać” siły na front północny i ostatecznie rozprawić się z bolszewikami.
Sukcesy Polskie na Ukrainie wywołały duży niepokój w Moskwie. Michał Tuchaczewski (dowódca armii bolszewickiej na Białorusi) dostał rozkaz ataku, zanim polskie wojska zdołają przegrupować się z frontu ukraińskiego na północ. 14 maja 1920 Armia Czerwona ruszyła na Mińsk. Utworzona pospiesznie polska armia rezerwowa,
której dowodził gen. Kazimierz Sosnkowski [22], zdołała na kilka tygodni powstrzymać bolszewików. Mimo to powoli padały punkty polskiego oporu.11 lipca zdobyto Mińsk, następnie Wilno, a 19 lipca Grodno. Na początku sierpnia czerwonoarmiści dotarli do Łomży i Ostrołęki. Tymczasem armia Tuchaczewskiego zdobyła Radzymin i znalazła się pod Warszawą. 6 sierpnia 1920 roku Piłsudski wydał rozkaz przegrupowania, aby móc rozpocząć kontrofensywę polską. Jego podstawowym celem było niedopuszczenie za wszelką cenę do zdobycia Warszawy. Józefa Hellera uczynił odpowiedzialnym za utrzymanie i obronę Warszawy. Ponadto miał do swojej dyspozycji 5. Armię gen. Władysława Sikorskiego [23], który bronił odcinek Modlin – Nasielsk oraz 1. Armię gen. Franciszka Latinika [24], ochraniającego przyczółek warszawski. Do obrony Lwowa został wyznaczony gen. Wacław Iwaszkiewicz. Na czele 4. Armii, która stanowiła grupę uderzeniową stanął sam Piłsudski.13 sierpnia Tuchaczewski przystąpił do ataku na Warszawę. Krwawe walki odbyły się o Radzymin, który parokrotnie był zajmowany przez bolszewików, a następnie odbijany przez wojsko polskie. Do 16 sierpnia wedle rozkazu utrzymano „przedsionek” Warszawy i linii Wisły. W tym właśnie dniu znad rzeki Wieprz ruszyła kontrofensywa polska. Udało się rozbić siły Tuchaczewskiego, które zmuszone zostały do odwrotu. Bitwa warszawska zakończyła się wielkim polskim zwycięstwem. Straty wroga były ogromne: do niewoli wzięto 66 tys. jeńców, a rannych i poległych było ponad 25 tysięcy.

Czasy po wojennej tułaczce


Kiedy Władysław Kowalski powrócił do Krakowa zaczął pracować jako księgowy. W 1921 roku objął również posadę kierownika dziekanatu Wydziału Prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, by trzynaście lat później zostać kierownikiem kancelarii tegoż samego wydziału.
Z Uniwersytetem Jagiellońskim wiąże się również ciekawa historia, która dotyczyła Władysława Kowalskiego, choć zdarzyła się po jego śmierci.
Otóż wchodząc na pierwsze piętro Collegium Novum można zobaczyć wielką tablicę upamiętniającą pracowników Uniwersytetu, którzy zostali zamordowani przez Niemców w czasie II Wojny Światowej. Czytając nazwiska zamieszczone na owym „memento”, pod koniec znajdujemy także osobę Władysława Kowalskiego. Nasz bohater rzeczywiście zginął na początku II Wojny Światowej, jednak nie z rąk Niemców, ale Rosjan, o czym opowiemy dokładnie w zakończeniu naszej pracy. Skąd bierze się owa pomyłka?
Kiedy wstawiano ową tablicę po wojnie, Polska była zniewolona przez ZSRR, a rządy sprawowali tu komuniści. Nie dziwi więc, że innej tablicy nie można było wmurować, jak (i to z wielkim problemem, biorąc pod uwagę, że na zachodzie rozciągały się tereny NRD) upamiętniającej mordy Niemców. Nazwisko Władysława Kowalskiego pojawiło się jednak, ponieważ rodzina uważała, że w ówczesnej Polsce nie można czekać, aż pamięć o naszym bohaterze w końcu umrze. Dlatego bardzo starała się o umieszczenie jego nazwiska, by chociaż tak uratować go od zapomnienia.
Jednak nie kancelarie prawne były głównym zainteresowaniem Władysława Kowalskiego.
Jak wspominaliśmy we wstępie, naszego bohatera interesowała przede wszystkim piłka nożna. Nawet w czasie wojny nie zaprzestał działalności na rzecz sportu, będąc jednym z założycieli i graczy Wojskowego Klubu Sportowego Warszawa (1916), który w 1920 stał się klubem wielosekcyjnym, by dwa lata później połączyć się z „Koroną” pod wspólną nazwą „Legia”. Mimo to nie Warszawa, ale rodzinny Kraków stał się jego głównym miejscem działalności sportowej.
Po powrocie ze służby na Litwie i Białorusi zaczął grać w drużynie piłkarskiej Towarzystwa Sportowego „Wisła”.
Grał przez swoją dziesięcioletnią karierę, jako lewy łącznik. Według znawców sportowych był bardzo dobrym piłkarzem, jednak nigdy nie zyskał większej sławy, pozostając w cieniu Henryka Reymana i Mieczysława Balcera.
Władysław Kowalski miał szczęście być współtwórcą wielkiej legendy tak zwanej „Złotej Jedenastki”. Z nią to zdobył Puchar Polski (1926)- jako pierwszy strzelił bramkę w meczu finałowym z „Spartą Lwów” (2:1), brał udział w meczu derbowym zakończonym wynikiem 5:5 w 1925 roku. Dwukrotnie odbierał tytuł mistrza (1927-1928). Jako debiutant doszedł do finałów mistrzostw Polski (1923-1925). W latach 1927 - 1930 brał udział w 28 spotkaniach, w których zdobył 20 bramek. Czterokrotnie reprezentował Polskę za granicą, grając z Finlandią, Estonią, Turcją i USA. Zdobył dwie bramki, w 1923 w Tallinie, grając z Estonią – mecz został wygrany przez Polską reprezentację z wynikiem 4:1.


Warto tu wspomnieć pamiętny mecz o Mistrzostwo Polski, mający oddźwięk polityczny, TS „Wisły” z klubem Erster Fussaball Club w Katowicach w 1927 roku. Było to dlatego ważne spotkanie, gdyż od niego zależało czy mistrzem zostanie polski klub „Wisła”, czy pseudo – polski klub z Katowic, sponsorowany przez Niemców. Od zwycięstwa zależało także, jak potoczy się dalsza współpraca ze Śląskiem, na którym nasz zachodni sąsiad prowadził akcję propagandową szkalującą dobre imię Polski. Można więc powiedzieć, że doszło do następnej bitwy o Śląsk, która na szczęście zakończyła się wygraną polskiego klubu i piękną demonstracją patriotyczną potwierdzającą owoce Powstań Śląskich.
Władysław Kowalski zakończył swoją karierę w klubie w 1932 roku, mając za sobą 222 spotkań w barwach białej gwiazdy i w tym 217 goli, zdobytych w większości strzałem z główki. Z tych czasów pozostały po nim także dwie pamiątki, z których jedna jest znana w ogólnopolskich kręgach sportowych i sztuki. Chodzi o alegorię „Victorii” Vlastimila Hofmana (imię i nazwisko podajemy według spolszczenia samego artysty). Drugą jest portret Władysława Kowalskiego namalowany przez tego samego artystę.

Zakończenie


„Ja już spłaciłem dług ojczyźnie, teraz idę walczyć za ciebie.”
Ostatnie słowa skierowane do syna w 1939 roku.


W czasie pokoju Władysław Kowalski dalej służył w wojsku, jako instruktor i uczestnik ćwiczeń w 5 pułku Strzelców Podhalańskich, którego siedziba znajdowała się w Wadowicach. Niestety czas ten przerwał wybuch II Wojny Światowej. Władysław Kowalski został zmobilizowany jako adiutant wysokiego dowódcy Policji Państwowej.
Wiadomość o następnym wyjeździe była zaskoczeniem dla rodziny (żyjące jeszcze dzieci naszego bohatera bardzo dobrze pamiętają pożegnanie z ojcem). Wyjazd z Krakowa nastąpił krótko przed wkroczeniem Niemców do miasta i Kowalski został skierowany do garnizonu Policji Państwowej stacjonującego w Chodorowie – małym mieście, 60 km na południe od Lwowa. Od czasu wyjazdy rodzina straciła wszelkie wieści od Władysława.
Warto wspomnieć, że wyjeżdżając z Krakowa, nasz bohater nie wierzył by ta wojna mogła przybrać tak tragiczne skutki. Córka Pana Kowalskiego wspomina, że ojciec instruował matkę, twierdząc, że Niemcy, jeśli wejdą do Krakowa nie będą prześladować polskiej ludności, więc należy zachować spokój. Na pewno także nie zdawał sobie sprawy, co będzie się działo na wschodzie w czasach wojny. Niestety rzeczywistość już niedługo okazała się tragiczna.


Co działo się z naszym bohaterem w czasie wojny, wyszło na jaw w 1947 roku. Wtedy to rodzina Kowalskich dostała list z tragicznymi wiadomościami – Władysław Kowalski został zamordowany przez Rosjan. Nadawcą listu była pracująca w Chodorowie nauczycielka pani Waligórska.
Według jej relacji Władysław Kowalski należał do dowództwa 100 osobowego garnizonu. Oprócz niego na stanowiskach dowodzących byli: Komendant Tadeusz Trofimowicz i drugi porucznik rezerwy (obok Kowalskiego) Stanisław Gojawiczyński. 20 września 1939 roku na tereny Chodorowa wkroczyła Armia Czerwona i zajęła wszystkie polskie placówki tam się znajdujące. Również garnizon Państwowej Policji został uwięziony. Nie wiadomo czy polskich dowódców przesłuchiwano, czy zebrał się jakiś sąd i wydał wyrok. Według relacji pani Waligórskiej i innych świadków (których poznał syn naszego bohatera w czasie podróży do Lwowa) na drugi dzień trzech polskich dowódców policji wyprowadzono z budynku, w którym ich zatrzymano pod eskortą i „przedefilowawszy” z nimi przez cały chodorowski rynek, wyprowadzono do lasu. Co się później stało z nimi? Nie ulegało wątpliwości, że trzech Polaków zostało rozstrzelanych, ze strachu okoliczna ludność długo nie chodziła w tamte strony. Dopiero później – według relacji – mieszkańcy zaczęli stawiać znicze na kopcu, gdzie zamordowano Polaków.
W 1990 roku po artykule „Strzały w lesie – nie tylko Katyń” [25] w gazecie „Tempo” pojawił się nowy świadek morderstwa polskich dowódców w Chorodowie – Otto Link – który twierdził, że jako chłopiec widział w chodorowskim lesie, 21 IX 1939 roku, trzydzieści ciał zabitych, ubranych w granatowe mundury, i trzy zwłoki odziane w zielone uniformy. Syn Władysława Kowalskiego wspomina, że pamięta, że jego ojciec idąc na wojnę był ubrany właśnie w zieleń, a na głowie miał granatową policyjną czapkę. Według relacji pana Linka, on i jego koledzy widzieli również egzekucje na trzech dowódcach.
Drugi świadek mordu wspominał, że kiedy mundurowi wiedzieli, że zostaną za chwilę rozstrzelani komendant Tadeusz Trofimowicz zaczął z płaczem błagać na kolanach, żeby go oszczędzono, ponieważ ma rodzinę. Nie złamali się jednak pozostali adiutanci, którzy rzuciwszy się sobie w objęcia, zaczęli się żegnać. Następnie padły strzały. W chodorowskim lesie na pewno jeszcze znajduje się mogiła, jednak do dnia dzisiejszego rodzinie Władysława Kowalskiego nie udało się jej znaleźć.
Tak zakończyło się życie Władysława Kowalskiego. Należy wspomnieć, że rodzina Kowalskich cierpiała jeszcze z powodu utraty innych członków familii, ale jest to opowieść na inną pracę.
Wybierając właśnie jako bohatera naszej pracy Władysława Kowalskiego, chcieliśmy przedstawić przywrócić pamięć o człowieku, który żyjąc w tych trudnych czasach, oddał się najpełniej budowie tego wielkiego gmachu jakim jest Wolna Polska. Oprócz walki rozwijał także kulturę przyszłego państwa i włożył wkład w umocnienie tej struktury, którą zamieszkają ludzie – naród – tak bardzo do wolności przywiązani. Władysław Kowalski był jednym z tych, którzy udowodnili, że my Polscy umiemy być Wolni, a także o Wolność – tą najpiękniejszą wartość życia – potrafimy walczyć. Mamy nadzieję, że dzięki tej pracy ocalona, choćby w małej części została pamięć o człowieku, a także o historii naszego narodu i mordach przeprowadzonych na polskich patriotach w dwudziestym wieku.
Chwała jego pamięci!!!


Bibliografia:


Bieniarzówna Janina, Małecki Jan M; Dzieje Krakowa tom 3 - Kraków w latach 1796-1918; Kraków; Wydawnictwo Literacki.
Lipiński Wacław; Walka zbrojna o niepodległość Polski 1905-1918; Kraków; Wydawnictwo 6 sierpnia; 1987.
Pronobis Witold; Polska i świat w XX wieku; Warszawa; Wydawnictwo Edicions Spotkania; 1996
Petrozolin – Skowrońska Barbara; Nowa encyklopedia powszechna PWN, tomy 1-6; Warszawa; Wydawnictwo Naukowe PWN; 1996

Przypisy

historiawisly.pl: w porównaniu do tekstu oryginalnego usunięto niektóre przypisy...

  • [1] Cytaty są fragmentami pamiętników Władysława Kowalskiego, które zostały napisane na przestrzeni Dwudziestolecia Międzywojennego. Opisują one czas wojny i składają się z dwunastu części, posiadających swoją chronologię. Obecnie pamiętniki znajdują się w posiadaniu dzieci Władysława Kowalskiego.
  • [2] Lipiński Wacław, Walka zbrojna o Niepodległość Polski 1905 – 1918, Kraków 1987.
  • [3] Leon Berbecki (1875-1962) – generał i inżynier, w czasie I wojny światowej dowódca pułku piechoty w Legionach. W 1918 roku pracuje w Polskich Siłach Zbrojnych. Dowódca okręgu generalnego Pomorze (międzywojnie) i korpusów Grodno, Toruń. Inspektor armii od 1927. W czasie II wojny oflag w Niemczech. Powrócił w 1946 roku. [na podstawie Encyklopedii PWN].
  • [4] Stanisław Oko – Kowalski (1894 – 1971). Dzielił zainteresowania sportowe wspólnie z bratem. Grał klubie TS Wisła i reprezentacji Polski. W czasach I wojny światowej i latach powojennych walczył wspólnie z Władysławem Kowalskim jako legionista; po kampanii wrześniowej został zabrany w niewolę niemiecką, z której udało mu się uciec. Był współtwórcą klubu Legia Warszawa. Odznaczony orderem Virtuti Militari, kilkakrotnie Krzyżem Walecznym, Krzyżem Niepodległości. Po II wojnie światowej pracował w Rudzie Śląskiej.
  • [5] Zygmunt Zieliński (1858 – 1925)- generał. Był pułkownikiem w armii austriackiej i Legionach Polskich – VIII 1914 – IV 1915 dowodził 2 pułkiem piechoty, a od XII 1916 – IV dowódca III Brygady. W czasie kiedy był generałem Polskiego Korpusu Posiłkowego (IV 1917 – II 1918) poddał się woli legionistów w sprawie „kryzysu przysiąg” za co został internowany przez Austriaków. Po odzyskaniu niepodległości pracował na wschodzie (wojna polsko – ukraińska); pod koniec życia dowodził Okręgiem Generalnym Pomorza w Toruniu. Generał brani od 1919.
  • [6] „Walka zbrojna o Niepodległość Polski 1905 – 1918” Wacław Lipiński, Kraków 1987. str. 184 – 185.
  • [7] Komunikat został przekazany opinii publicznej lutym 1936 roku. Gen Boruta Spiechowicz był także autorem wspomnień „II Brygada”, które również były krytykowane, co do faktów, przez Władysława Kowalskiego.
  • [8] Galicja wschodnia: potoczna nazwa jaką określano ziemie które znalazły się pod zaborem austriackim. Zalicza się do nich południową Małopolskę po Wisłę, Ruś Czerwoną oraz zachodnią część Podola do linii Zbrucza.
  • [9] Traktat brzeski: traktat podpisany w Brześciu 3 marca 1918 r. między Niemcami i Austro-Węgrami oraz ich sojusznikami Bułgarią i Turcją, Rosją przez rząd bolszewicki.
  • [10] Centralna Rada Ukraińska: organ państwowy, reprezentacja Ukrainy wyłoniona po rewolucji lutowej w Rosji. Po przewrocie bolszewickim suwerenny organ państwowy Ukrainy.
  • [11] Zachodnio – Ukraińska Republika Ludowa: jedno z dwóch państw ukraińskich powstałych w wyniku I wojny światowej.
  • [12] Orlęta lwowskie: popularne określenie młodych obrońców polskiego Lwowa z lat 1918-1920 w czasie wojny polsko-ukraińskiej i polsko-bolszewickiej.
  • [13] Semen Petlura (1823-1849)- polityk ukraiński związany z socjaldemokracją i od 1917 roku z ruchami nacjonalistycznymi. Sprzeciwiał się ingerencji Rosji w politykę ukraińską. Dążył do stworzenia w pełni suwerennego Państwa Ukraińskiego. W latach 1917-1918 ataman Ukraińskiej Republiki Ludowej pod władzą Ukraińskiej Centralnej Rady – później Dyrektoriatu. W 1920 zawarł układy pokojowe z Polską i spierał Józefa Piłsudskiego w ofensywie na Kijów. Od 1921 roku na emigracji i zamordowany w odwecie za organizowanie ataków na ludność żydowską.
  • [14] Taryba, Litewska Rada Państwowa – powstała w 1917 roku z pozwoleniem ówczesnego okupanta niemieckiego. Jej głównym działaczem był Ananas Smetona, który w 1919 roku został przez nią prezydentem Litwy. Na początku Taryba wysunęła pomysł żeby z Litwy stworzyć monarchię zapraszając na tron księcia wirtemberskiego Wilhelma von Urach, jednak szybko od projektu odstąpiono. Następnie stworzyła dwa gabinety i organizowała politykę wewnętrzną i zewnętrzną Litwy. Koniec Taryby nastąpił w maju 1920 roku po wybraniu Sejmu Ustawodawczego Litwy. W roku 1922 ( po zajęciu Litwy w 1920), już Sejm Orzekający uchwali przejęcie władzy na Litwie przez rząd RP.
  • [15] Lucjan Żeligowski (1865-1947) – generał. Za czasów zaborów oficer w armii rosyjskiej. Walczył w czasie I WŚ w I Korpusie Polskim na terenach Rosji. Twórca dywizji na Kubaniu (4 Dywizja Strzelców X1918 – 10 Dywizja Piechoty Wojska Polskiego VI 1919), która walczyła m.in. z Armią Czerwoną i oddziałami Petlury. W czasie wojny o wschodnie granice był dowódcą Frontu Litewsko – Białoruskiego (IV 1919 – IV 1920). 12 X zajął Wileńszczyznę z Wilnem i doprowadził do powstania Litwy Środkowej. 1927 przeszedł w stan spoczynku, a od 1939 pracował w Rządzie Narodowym w Londynie. Do końca życia pozostał na emigracji. Publikacje: „Wojna w roku 1920. Wspomnienia i Rozważania”.
  • [16] Rada Komisarzy Ludowych ( RKL): rząd rewolucyjny, który powstał w czasie rewolucji październikowej w 1917r. Jego przywódcą był Włodzimierz Lenin- przywódca partii bolszewickiej. Rząd ten wydał wiele dekretów m. in.: o nadaniu ziemi, o pokoju oraz o prawach narodów Rosji. W 1946 RKL została przekształcona w Radę Ministrów ZSRR.
  • [17] Ferdynand Foch marszałek Francji- sierpień 1918, feldmarszałek Wielkiej Brytanii - 1919 i marszałek Polski- 1923.
  • [18] David Lloyd George: premier Wielkiej Brytanii w latach 1916-1922 i minister wojny w 1916.
  • [19]Anton Iwanowicz Denikin: rosyjski generał. Uczestnik rewolucji lutowej w 1917 roku. Współpracownik Korniłowa, dowódcy powstania, jakie wtedy wybuchło. Współorganizator Armii Ochotniczej, od 1918 roku, jej dowódca. Podporządkował sobie Kozaków i w 1919 roku przewodzi Siłami Zbrojnymi Południa Rosji. Po klęsce pod Orłem wraca na Krym, zostaje pozbawiony dowództwa. Umarł na emigracji.
  • [20] Julian Baltazar Marchlewski : polski i radziecki działacz komunistyczny, z wykształcenia ekonomista.
  • [21] Republika Weimarska – potoczna nazwa państwa niemieckiego istniejącego w latach 1919-1933.
  • [22] Kazimierz Sosnkowski : Polski wojskowy, założyciel Związku Walki Czynnej, szef sztabu I Brygady Legionów, generał WP, minister spraw wojskowych, następca Prezydenta RP, minister w rządzie na emigracji, komendant główny Związku Walki Zbrojnej, Wódz Naczelny Polskich Sił Zbrojnych. Pseudonimy "Baca", "Godziemba", "Józef", "Józef Godziemba", "Ryszard", "Szef".
  • [23] Władysław Eugeniusz Sikorski - polski dowódca wojskowy i Wódz Naczelny, a w latach 1939-1943 premier Polskiego Rządu na Uchodźstwie.
  • [24] Franciszek Ksawery Latinik polski wojskowy – generał.
  • [25] „Tempo” numer 5/3541/ Kraków, 11.01.1990 – „Strzały w lesie – nie tylko Katyń” red. Jan Otałęga.