Osman Chávez

Z Historia Wisły

Osman Danilo Chávez Güity
Informacje o zawodniku
kraj Honduras
urodzony 29.07.1984, Santa Fé
wzost/waga 187 cm
pozycja obrońca
numer 4
sukcesy Copa Interclubes UNCAF: 2007
Mistrz Polski: 2011
Copa Centroamericana: 2011
Reprezentacja
Lata Drużyna Mecze Gole
2008–2014 Honduras 56 0
Drużyny juniorskie
Lata Drużyna
Platense Junior
Platense
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
2004/05 Platense 20 0
2005/06 Platense 33 1
2006/07 Platense 19 1
2007/08 Motagua (wyp.) 34 0
2008/09 Platense 25 2
2009/10 Platense 16 1
2010/11 Wisła Kraków 21 0
2011/12 Wisła Kraków 19 0
2012/13 Wisła Kraków 18 2
2013/14 Wisła Kraków 4 0
2014 Qingdao Jonoon (wyp.) 26 1
2014/15 (w) Platense 12 2
2015/16 Real España 25 0
2016/17 (j) Real España 20 2
2016/17 (w) Vida 13 0
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Osman Danilo Chávez Güity (ur. 29 lipca 1984 roku w Santa Fé) - honduraski piłkarz, zawodnik Wisły Kraków w latach 2010–2015, grający na pozycji środkowego obrońcy.

Spis treści

Biografia

Chavez zadebiutował w reprezentacji swojego kraju na początku 2008 roku i od tego czasu był podstawowym zawodnikiem reprezentacji Hondurasu, z którą wywalczył awans na Mistrzostwa Świata 2010. Do osiągnięć zaliczyć może wyjazd na MŚ w RPA i występ we wszystkich spotkaniach, jakie rozegrała tam reprezentacja Hondurasu. Ponadto w dorobku ma mistrzostwo Ameryki Środkowej z 2011 roku oraz półfinał Złotego Pucharu CONCACAF w czerwcu 2011 roku.

Pierwsze piłkarskie szlify Chavez zdobywał Platense Junior, a następnie grał w barwach C.D. Platense, z którym związany był do 2010 roku, z wyjątkiem roku spędzonego na wypożyczeniu w C.D. Motagua.

Pod koniec lipca 2010 roku pojawił się na testach medycznych przy Reymonta, zaś na początku sierpnia podpisał z Białą Gwiazdą roczny kontrakt. Po zakończeniu formalności we wszystkich wywiadach podkreślał, że realizacja transferu do Wisły jest spełnieniem jego marzeń. "- Od dziecka uczyłem się marzyć. Pierwszym marzeniem było zostanie profesjonalnym piłkarzem i to się udało. Kolejnym: gra w reprezentacji, co też osiągnąłem. I ostatnim: występy w Europie. Ten sen właśnie teraz się spełnia."

Pierwszy udany rok pod Wawelem zakończył zdobyciem mistrzostwa Polski i wyborem do "jedenastki" sezonu Ekstraklasy zarówno przez Canal+ Sport, jak i Przegląd Sportowy. Życzeniem zawodnika było przedłużenie kontraktu z Wisłą, tego samego oczekiwał trener Maaskant. Nowa umowa rodziła się w bólach, negocjacje z Platense nie należały do łatwych - media prześcigały się w informowaniu o zerwaniu rozmów i kolejnych domniemanych transferach zawodnika, m.in. do Turcji. Ostatecznie jednak w połowie czerwca 2011 roku Chavez podpisał pięcioletni kontrakt z Wisłą.

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
2010/2011 Ekstraklasa 21 21       2  
2010/2011 Puchar Polski 2 2          
2011/2012 Ekstraklasa 19 13 4 2   2  
2011/2012 Liga Mistrzów 6 6       1  
2011/2012 Liga Europy 6 6       4 1
2011/2012 Puchar Polski 2 2          
2012/2013 Ekstraklasa 18 17   1 2 8 1
2012/2013 Puchar Polski 4 3 1     2  
2013/2014 Ekstraklasa 4 3   1   1  
Razem Ekstraklasa (I) 62 54 4 4 2 13 1
Puchar Polski (PP) 8 7 1     2  
Liga Mistrzów (LM) 6 6       1  
Liga Europy (LE) 6 6       4 1
RAZEM 82 73 5 4 2 20 2

Statystyki

Klub Sezon Liga Liga Puchary krajowe Puchary kontynentalne Suma
Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki
Platense 2004/2005 Liga Nacional 200200
2005/2006 Liga Nacional 331331
2006/2007 Liga Nacional 191191
Motagua (wyp.) 2007/2008 Liga Nacional 340101441
Platense 2008/2009 Liga Nacional 252252
2009/2010 Liga Nacional 161161
Wisła Kraków 2010/2011 Ekstraklasa 21020230
2011/2012 Ekstraklasa 19020120330
2012/2013 Ekstraklasa 18240222
2013/2014 Ekstraklasa 400040
Qingdao Jonoon (wyp.) 2014 League One 26130291
Platense Clausura 2015 Liga Nacional 12260182
Real España 2015/2016 Liga Nacional 2506*1311
Apertura 2016 Liga Nacional 202202
Vida Clausura 2017 Liga Nacional 1302*0150
Suma Wisła Kraków 62 2 8 0 12 0 82 2
Suma Plantense 125 7 6 0 131 7
Suma Real España 45 2 6 1 51 3
*Brak danych o składzie z jednego meczu


Chavez w Wiśle - wybrane artykuły

Reprezentant Hondurasu blisko Wisły

15. lipca 2010

Obrońca reprezentacji Hondurasu Osman Chavez ma zostać nowym zawodnikiem Wisły Kraków - informują tamtejsze media. Wiceprezes obecnego klubu zawodnika Platense Puerto Cortes Mario Sierra potwierdza te doniesienia.

Chavez ma dołączyć do Wisły na zasadzie półrocznego wypożyczenia z opcją definitywnego transferu.

Chavez urodził się 29 lipca 1984 roku w Santa Fe. Karierę rozpoczynał w zespole Platense Puuerto Cortes, w którym występował także ostatnio. 2007 rok spędził natomiast w drużynie Motagu Tegucigalpa.

Zawodnik regularnie występuje w reprezentacji Hondurasu. Na swoim koncie ma 31 występów w drużynie narodowej. Ostatnio zagrał pełne 90 minut we wszystkich trzech meczach Hondurasu w finałach mistrzostw świata.

Źródło: wislakrakow.com
(maaarcin)

Osman Chavez przylatuje do Krakowa

24. lipca 2010

Po dokładnym przeanalizowaniu oferty krakowskiej Wisły, środkowy obrońca Osman Chavez zdecydował się przylecieć do Polski, by sfinalizować rozmowy transferowe z przedstawicielami wicemistrza naszego kraju.

Informację potwierdza Roger Martinez, dyrektor generalny Platense Puerto Cortes - dotychczasowego klubu defensora. Jak informują honduraskie media, Chavez jeszcze dziś ma wylecieć do Polski. Władze Platense chciały, by stawił się w Krakowie już w miniony wtorek, ale nie było na to zgody zawodnika i jego menedżera.

Negocjacje między Wisłą a Platense zostały dopięte na ostatni guzik, brakuje jedynie ostatecznej decyzji zawodnika, 25-letniego reprezentanta Hondurasu na Mistrzostwach Świata w RPA.

Źródło: wislakrakow.com
(nikol)

Chavez piłkarzem Wisły

9. sierpnia 2010

Osman Chavez jest już piłkarzem Wisły - informuje oficjalna strona naszego klubu wisla.krakow.pl. Reprezentant Hondurasu podpisał z Białą Gwiazdą roczny kontrakt.

W poniedziałek Chavez zostanie oficjalnie zaprezentowany jako nowy piłkarz Wisły.

wislakrakow.com / wisla.krakow.pl
(zmięty)

Czterech wiślaków w jedenastce sezonu

30. maja 2011

Czterech zawodników Wisły wyróżniła redakcja stacji telewizyjnej Canal+ za występy na boiskach Ekstraklasy w sezonie 2010/2011. W jedenastce sezonu znaleźli się Sergei Pareiko, Osman Chavez, Patryk Małecki i Maor Melikson.

Piłkarzem sezonu, chyba dość niespodziewanie, wybrano Adriana Mierzejewskiego z Polonii Warszawa.

Pełna jedenastka sezonu według C+:

Sergei Pareiko (Wisła) - Jakub Rzeźniczak (Legia), Piotr Celeban (Śląsk), Osman Chávez (Wisła), Dudu Paraíba (Widzew) - Patryk Małecki (Wisła), Przemysław Kaźmierczak (Śląsk), Adrian Mierzejewski (Polonia W.), Maor Melikson (Wisła), Abdou Traoré (Lechia) - Tomasz Frankowski (Jagiellonia)

wislakrakow.com / Canal+
(redakcja)

Osman Chavez podpisał kontrakt!

11.06.2011

Zakończył się trwający od tygodni "serial" dotyczący przyszłości Osmana Chaveza! Jako pierwsi informujemy, że Honduranin złożył dziś podpis pod nowym kontraktem, wiążącym go z Wisłą na pięć kolejnych lat.

Po zakończeniu mistrzowskiego sezonu wydawało się, że zakontraktowanie Chaveza będzie dla Wisły formalnością. Do Krakowa specjalnie w tej sprawie przyleciał prezydent CD Platense - Allan Ramos. Wisła zaproponowała jednak warunki zdecydowanie poniżej oczekiwań honduraskich działaczy.

Kilka razy wydawało się, że negocjacje nie zakończą się powodzeniem. Menedżer zawodnika, Manrique Amador, zdążył wysłać nawet ofertę zatrudnienia Chaveza kilku innym polskim klubom.

Obrońca Wisły przez cały ten czas podkreślał, że pozostanie pod Wawelem jest jego priorytetem. Wreszcie - w tym tygodniu - klubom udało się osiągnąć porozumienie, a sam Osman złożył podpis pod nową umową.

Źródło: wislakrakow.com

Chavez: Tylko morza nie ma

16-11-2010

Osmana Chaveza czekało w Krakowie niełatwe zadanie – to między innymi on miał zapełnić w Wiśle lukę po Marcelo. Początek sezonu w jego wykonaniu nie był szczególnie udany. Jednak z kolejki na kolejkę Honduranin prezentuje się lepiej, a jego świetna postawa nie umknęła uwadze sportowych komentatorów. Sam zawodnik zapewnia, że dopiero pokaże, na co go stać. „Nie widzieliście jeszcze w Polsce Osmana Chaveza w najlepszej formie” – przekonuje.

Mam przed sobą poniedziałkowe wydanie „Przeglądu Sportowego”, bardzo popularnego w Polsce czasopisma o tematyce sportowej. Jeden z felietonistów zatytułował swój tekst: „Chavez – narodziny gwiazdy”. Co sądzisz o takim tytule?

Bardzo mnie cieszy, ale na pewno nie dojdę na tej podstawie do wniosku, że jestem wystarczająco dobry i mogę trenować mniej. Taka pochwała zobowiązuje do czegoś osobę, której dotyczy. Zobowiązuje do jeszcze cięższej pracy i ciągłego doskonalenia. Tak to odbieram – jako zobowiązanie do tego, by dawać z siebie wszystko i znowu grać na sto procent swoich możliwości. Bo, tak jak powiedziałem już jednemu z dziennikarzy, nie widzieliście jeszcze w Polsce Osmana Chaveza w najlepszej formie. Dopiero odzyskuję rytm i wiarę w swoje możliwości, dzięki którym moja gra wygląda z dnia na dzień lepiej.

Felietonista, o którym wspominałem, zaznaczył w swoim tekście, że nie pokładał w Tobie dużych nadziei, bo wydawałeś mu się nazbyt ociężały. Tymczasem obecnie jest zdania, że to Ty jesteś numerem „1” wśród obrońców Wisły.

Jeśli chodzi o moje początki to się zgadzam. Sam zresztą byłem ze sobą szczery w tym względzie. Na początku dużo trenowałem, brakowało mi jednak meczów. A, jak wiadomo, treningi i mecze to nie to samo. Dopiero z kolejnymi spotkaniami odzyskiwałem rytm. Ale byłem i wciąż jestem ze sobą całkowicie szczery jeśli chodzi o moją formę. Póki co nie gram jeszcze swojej najlepszej piłki. Dlatego cały czas trenuję i każdego dnia – czy w czasie treningu, czy podczas meczu – kładę nacisk na to, co jeszcze szwankuje.

Wiesz coś o Marcelo? Zawodniku, który jeszcze niedawno grał dla Wisły, a obecnie broni barw PSV Eindhoven?

Tak, wiem, że to do pewnego stopnia symbol klubu; ktoś, kogo się tu szanuje. Widziałem wcześniejsze mecze Wisły i uważam, że to wielki piłkarz, szybki i dobrze wyszkolony technicznie. Ma wiele zalet i może być stawiany za wzór. Jego odejście to na pewno duża strata, ale mamy w drużynie wartościowych zawodników i wierzę, że jego brak nie będzie tak odczuwalny.

Myślisz, że Osman Chavez będzie taką gwiazdą polskiej ligi, jaką był Marcelo?

Czas pokaże. Nie chciałbym się jednak porównywać z Marcelo. On miał swoje zalety, ja mam inne, dlatego nie chcę być drugim Marcelo, ale pozostać Chavezem. Poza tym na razie koncentruję się na swoich zobowiązaniach wobec klubu i jestem wdzięczny Bogu za szansę, którą dostałem. To, czy zostanę nazwany najlepszym, to kwestia drugorzędna. Najważniejsza jest praca i kolejne treningi. Ja i moi koledzy musimy pracować ciężko każdego dnia, podobnie jak robotnicy, którzy budują stadion Wisły. Oni zakładają codziennie kaski, uniformy, biorą do ręki narzędzia. My musimy do swoich obowiązków podchodzić podobnie – jak do ciężkiej, konsekwentnie wykonywanej pracy. Bo tylko w ten sposób możemy doprowadzić klub do miejsca, na jakie zasługuje. To miejsce to pierwsza pozycja w tabeli, która jest naszym wspólnym priorytetem. Będziemy do niego dążyć krok po kroku, „spokojnie, spokojnie” (ostatnie słowa wypowiedziane po polsku).

Widzę, że potrafisz już coś powiedzieć po polsku?

Tak. Mamy zajęcia z języka, ale nauczenie się polskiego to nie jest prosta sprawa. Jak na razie wiem jak powiedzieć „dzień dobry”, „jak się masz”, „bardzo dobrze”, znam typowe zwroty.

A coś przydatnego na boisku?

„Wracaj” (śmiech).

Czyli raczej nie ograniczacie się na boisku do polskiego. Jakich języków używacie podczas gry?

Wszystkich (śmiech). Hiszpańskiego, polskiego, angielskiego. Czasem chcę krzyknąć po polsku, ale nie pamiętam słowa, więc krzyczę po hiszpańsku. A że nie wszyscy znają hiszpański, często poprawiam po angielsku.

A Mariusz Pawełek? W jakim języku dyryguje obroną?

Głównie po angielsku. Opanowanie języków jest konieczne do tego, by drużyna sobie radziła. W przeciwnym razie dochodzi do sytuacji, gdy chcesz krzyknąć i nie możesz sobie przypomnieć właściwego słowa. Krzyczysz do partnera z obrony, ale on nie reaguje, bo nie jest w stanie cię zrozumieć. I koniec końców musisz zrobić sam to, czego chciałeś od niego (śmiech). Choćby to pokazuje, jak długa droga jeszcze przed nami. Musimy teraz spokojnie i cierpliwie pracować, ufając Bogu, a lepsze czasy na pewno przyjdą.

Czyli po raz kolejny motyw pracy?

Oczywiście. Wspominałem w jednym z wywiadów, kiedy graliśmy źle, że to tylko przejściowa sytuacja. Bo kiedy się ciężko pracuje, rezultaty prędzej czy później przychodzą. Jeszcze dwadzieścia dni temu byliśmy jak statek na wzburzonym morzu. Wydaje się, że ten statek płynie już do właściwego portu. To po części także zasługa jedności, którą można zaobserwować wewnątrz drużyny. Przychodzi mi na myśl pewna sentencja biblijna, która głosi, że „lud zjednoczony nigdy nie będzie zwyciężony”. To slogan bardzo popularny w Hondurasie i zapewne w innych krajach także. Myślę, że w jedności tkwi wielka siła. Podziały sprawiają, że o porażkę jest dużo łatwiej.

Wspomniałeś o Hondurasie, zmieńmy więc na chwilę temat. Jak czujesz się w Polsce, z dala od swoich rodzinnych stron? Masz w Krakowie znajomych, z którymi możesz porozmawiać po hiszpańsku?

Tak, jest tu całkiem sporo osób, z którymi mogę porozmawiać. Poznałem już Chilijczyków, Kolumbijczyków i Meksykanów. Ja i Andres Rios mamy wspólnego znajomego z Argentyny, dzięki któremu wiemy, że w niektórych restauracjach są dni latynoskie, zwłaszcza w poniedziałki. Przychodzą tam ludzie z Ameryki Południowej, ale też Polacy, którzy mówią bardzo dobrze po hiszpańsku albo właśnie uczą się języka.

W takim razie możesz czuć się tu prawie jak w domu?

Tak, tylko morza nie ma (śmiech). A przynajmniej nie ma blisko. Ale zamiast tego jest rzeka, więc w zasadzie nie mam na co narzekać. Moja rodzina też jest bardzo zadowolona z tego, że jestem w Krakowie. Cieszą się, że trafiłem do klubu, który dobrze mnie traktuje, i że nie mam zmartwień. Mam nadzieję, że zostanę tu jeszcze wiele lat.

Tomasz Biegański
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Chavez: Nie marzyłem o prezentach

23-12-2010

Osman Chavez wie, że samokontrola przy świątecznym stole jest w przypadku piłkarzy bardzo ważna. Obrońca Wisły przyznaje jednak, że mimo usilnych starań, utrzymać wagę jest w tym czasie trudno. „Na ogół kończy się na tym, że próbuję tylko po trochu każdej potrawy. I mimo to czasem przybędzie kilka kilogramów” – stwierdza.

W Twojej walizce znalazły się okulary przeciwsłoneczne?

Pewnie. I oczywiście koszulki z krótkim rękawem też. W Hondurasie jest teraz dużo cieplej niż w Polsce. Mogłem na trochę uciec od tego zimna (śmiech).

Święta Bożego Narodzenia spędzisz w domu. W Polsce, z racji tego zimna, o którym wspomniałeś, w Wigilię podaje się dania na ciepło. W Hondurasie temperatura jest teraz dużo wyższa niż w naszej części Europy. Co zatem serwuje się w Twoim kraju?

Jest wiele różnorodnych potraw typowych właśnie dla tego okresu. Najbardziej popularna z nich to „tamal”, przygotowywana między innymi z kukurydzy i mięsa. To danie bardzo treściwe i smakuje wspaniale. Inna taka potrawa to pieczony kurczak. Niektórzy przygotowują dania z wieprzowiny. Mimo że temperatura jest w tym okresie dość wysoka, ludzie w Hondurasie nie mają w zwyczaju podawać w czasie Świąt schłodzonych potraw, wszystko się piecze.

A sam potrafisz gotować? Robisz coś w kuchni, czy nie podchodzisz do garnków?

Podchodzę tylko do stołu (śmiech). Ja mam inne, własne zajęcia. Mój brat jest szefem kuchni, więc to raczej on przygotowuje kolację. Mi nie starcza czasu, żeby przy tym pomagać. Kiedy przychodzę, to zawsze wszystko jest już gotowe, a moja mama, małżonka i brat trzymają mnie z dala od kuchni. Ale to nie znaczy, że nie potrafię gotować – po prostu nie mam na to tyle czasu, co kiedyś. Gotowania nauczyłem się już jako dziecko, miałem wtedy mniej niż 10 lat. Dla naszej kultury jest to typowe. Dzieci bardzo wcześnie się uniezależniają, więc szybko muszą się nauczyć wielu rzeczy. Nie mogą liczyć na to, że ktoś im pomoże.

Mówisz, że gotowanie Cię omija. A jak jest z jedzeniem? Czy jako sportowiec możesz w Wigilię jeść bez ograniczeń, czy jednak musisz uważać na to, co i w jakich ilościach pochłaniasz?

Dla mnie to naprawdę trudne chwile. Idę do jednego domu, a tam kolacja, do kolejnego, a tam też kolacja. W każdym kolejnym domu zapraszają Cię na kolację. Odmówić nie wypada, a miejsca w żołądku może zabraknąć. W końcu dziesięć kolacji między godziną 18-tą a północą to dużo. Dlatego na ogół kończy się na tym, że próbuję tylko po trochu każdej potrawy. I mimo to czasem przybędzie kilka kilogramów. Bo człowiek zamiast ćwiczyć głównie je. Potem jest styczeń, żeby dojść do siebie, ale jeśli przytyje się zbyt dużo, to problem ze zbiciem wagi może już być poważny.

Masz takie doświadczenia? Musiałeś po Świętach ćwiczyć więcej niż zwykle ze względu na wagę?

Pewnie, nie raz. Święta to taki kres, kiedy na stołach pojawia się mnóstwo pysznego jedzenia. Wiele spośród potraw przyrządzanych jest tylko ten jeden raz w roku i trzeba z tego jakoś skorzystać. Ale potrzebna jest też w tym wszystkim jakaś dojrzałość. Niektórzy piłkarze nie rozumieją, że w tej dyscyplinie trzeba o siebie dbać, kontrolować ile się je. A zwłaszcza w czasie Świąt przydaje się samokontrola.

Opowiedz o innych zwyczajach bożonarodzeniowych w Hondurasie.

Jest sporo zwyczajów zakorzenionych w naszej kulturze. W czasie Świąt dużo się tańczy. Ludzie ubierają specjalne stroje, grają na bębnach. Dzieci chodzą od domu do domu. Zbierają pieniądze tańcząc, śpiewając i wystukując przy tym rytm grzechotkami. Mężczyźni zakładają w tym dniu maski i przebrania, i bawią się przechodząc z jednego podwórka na kolejne. Podobnie kobiety, tyle że one w gronie przyjaciółek chodzą między swoimi domami i właśnie w domach tańczą. Wszystko to stare zwyczaje, przekazywane kolejnym pokoleniom, które w Hondurasie rzeczywiście się praktykuje.

A jakiś odpowiednik choinki? Przystrajacie przed Świętami drzewka?

Tak, jak najbardziej.

Zważywszy region, te drzewka to zapewne palmy?

Nie, skądże. Drzewka, ktore dekorujemy w Hondurasie wyglądają dokładnie tak samo jak te w Polsce. W naszym domu zawsze takie drzewko było.

W Polsce zwyczaje bożonarodzeniowe też są kultywowane, ale religijny wymiar Świąt jest coraz słabiej dostrzegalny. Jak to wygląda w Hondurasie?

Z upływem lat wszystko się zmienia. Myślę, że w Hondurasie jest pod tym względem tak samo, jak w innych krajach na całym świecie. Duch tych Świąt nie jest już taki, jak choćby dziesięć lat temu. Kiedyś czuło się wyjątkową atmosferę, to był czas wspólnego przeżywania. Wszyscy na ulicach byli radośni bardziej niż zwykle, wszyscy uczestniczyli w budowaniu tej atmosfery. Teraz przychodzi 24 grudnia i ma się wrażenie, że to taki sam dzień jak każdy inny. Sklepy i banki są otwarte. Twoi bracia czy znajomi nierzadko muszą tego dnia pracować. Dużo się pod tym względem zmieniło i nie ukrywam, że Święta sprzed 10-ciu, 20-stu lat podobały mi się bardziej.

Zmiana charakteru Świąt wiąże się m. in. z tym, że większy nacisk kładziony jest na prezenty. Jakie prezenty kupuje się zwyczajowo w Hondurasie?

Trudno powiedzieć, mogą to być bardzo różne rzeczy – na przykład koszula albo perfumy. W rodzinach i wśród przyjaciół tworzy się listy. Prezenty kupuje się zawsze tej osobie z listy, którą się wylosowało. Niektórzy pytają o prezent, który chciałoby się dostać, inni wolą zrobić niespodziankę i do końca trzymają w tajemnicy to, kogo wylosowali.

A jak to wygląda w przypadku dzieci? Pamiętam, że kiedy ja byłem dzieckiem zawsze marzyłem o piłkach albo koszulkach moich ulubionych zespołów. W Twoim wypadku było podobnie?

Prawdę mówiąc, nigdy nie miałem żadnych marzeń związanych z prezentami, bo wiedziałem, że i tak się nie ziszczą. To, co ja i moi bracia mogliśmy otrzymać, to była para nowych butów albo bardziej odświętne ubranie. Dlatego nigdy nie marzyłem o koszulkach, czy na przykład rowerze, bo nie było takiej możliwości, że je dostanę. Ale nie przejmowałem się tym. Nie było dla mnie ważne, że nie ma zabawek, nie ma czegokolwiek innego. Ważniejsza była dla mnie kolacja wigilijna.

A jak z prezentami w tym roku? Kupiłeś już coś synkowi?

Oczywiście, nie mogłoby się bez tego obejść (śmiech).

Jakieś koszulki Wisły w Twojej walizce?

Tak, sporo. Jest dużo osób, które mnie wspierają, także w czasie Świąt jestem klientem numer 1 w rodzinie (śmiech). Moja torba jest pełna prezentów, w tym koszulek Wisły właśnie. Mam ich chyba około 25, a tak na dobrą sprawę powinno ich być koło setki. Wielu członków mojej rodziny, przyjaciół i znajomych chciałoby chodzić w koszulce Wisły z nazwiskiem Chavez na plecach.

Tomasz Biegański
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Chavez: biedak, piłkarz, pastor

2010-11-20

Osman Chavez, dziś piłkarz Wisły Kraków, dorastał w Hondurasie. Jako dziecko musiał pracować, nie miał nawet butów. Dzisiaj twierdzi, że fakt iż przyszło mu żyć w tak trudnych warunkach, dał mu mnóstwo siły i nauczył pokory. Potrafi docenić to, co ma i wie, co będzie robił w przyszłości - piszą Barbara Bardadyn i Bartosz Karcz.

Późnym listopadowym wieczorem 18 tysięcy widzów na stadionie przy ul. Reymonta podziwia interwencje obrońcy gospodarzy Osmana Chaveza. Piłkarz Wisły Kraków we wcześniejszych spotkaniach nie zachwycał swoją grą, ale w meczu z Legią Warszawa pokazał, że warto było sprowadzić go pod Wawel. Osman długo kazał czekać na swoją dobrą grę, ale w jego życiu nic nie przychodziło łatwo. Od samego początku musiał radzić sobie z trudnościami, dla wielu z nas niełatwymi nawet do wyobrażenia.

Najlepsza mama na świecie

Osman Chavez wychowywał się w małej, dwunastotysięcznej miejscowości Guadalupe w departamencie Colon na północy Hondurasu. Otoczenie stanowią tam Morze Karaibskie, góry i rzeki. Można powiedzieć, bajkowy krajobraz. Tyle, że dzieciństwo Osmana wiele wspólnego z bajką nie miało.

- Było nam bardzo trudno - rozpoczyna swoją opowieść Chavez. - Nie tylko dlatego, że wywodzę się z biednej rodziny, ale dodatkowo wspólnie z dwoma moimi starszymi braćmi wychowywaliśmy się bez ojca. Bracia to moje rodzeństwo ze strony mamy, bo tata ma w sumie trzynaścioro dzieci z różnymi kobietami. Nie było łatwo dorastać w domu bez ojca. Ale nasza mama była dla nas jednocześnie i matką, i ojcem. I doskonale potrafiła te obowiązki pogodzić. Walczyła dla nas, bardzo się poświęcała. Z ogromnymi trudnościami, ale udało jej się nas wychować i sprawić, że staliśmy się kimś. Codziennie wstawała bardzo wcześnie, szła w góry, by zbierać różne zioła. Po powrocie wypełniała domowe obowiązki, piekła chleb, przygotowywała różne potrawy, które my sprzedawaliśmy, aby mieć jakieś dochody. Kiedy nie mieliśmy pieniędzy, wcześnie rano razem z wujkiem udawałem się na połów ryb albo zbierałem banany i inne owoce. Później wracałem do domu, trzeba było szybko się umyć i pójść do szkoły i to bez butów, bo nie było nas na nie stać. Po powrocie z zajęć znów pracowałem, a wieczorami mogłem grać w piłkę z kolegami. Tak wyglądało moje dzieciństwo. Nie było łatwo.

Osman na każdym kroku podkreśla, jak wielkim wsparciem w jego życiu była matka. Twierdzi, że bez niej nie byłby w tym miejscu, w którym znajduje się obecnie. To ona dodawała mu sił, by mógł spełniać swoje marzenia.

- Moją pierwszą inspiracją, osobą, która dała mi motywację, była właśnie mama. Kiedy widziałem, że mimo takich trudności nigdy nie narzekała, to dawało mi siłę, by zmagać się z życiem. Powtarzałem: nieważne co się stanie, ja muszę pomóc mamie, muszę zostać kimś ważnym, żeby jej było lżej i by wreszcie mogła odpocząć. Marzyłem o dniu, w którym mógłbym powiedzieć: "Mamo, nie pracuj więcej, odpocznij, bo na to zasłużyłaś". Dla mnie to najlepsza matka na świecie. I nie mówię tego tylko dla samego mówienia. Ona to udowodniła swoim poświęceniem i pokorą. W naszym domu czasem brakowało jedzenia, jednak zawsze było dużo miłości oraz godny wzór do naśladowania. To, kim dziś jestem, zawdzięczam mamie.

Osman nie ma pretensji do ojca, że zostawił jego rodzinę. Jak twierdzi, to też zasługa jego matki. - Kiedy ojciec odszedł od mamy, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka zresztą do dziś. Gdy byłem dzieckiem, nigdy nie zadzwonił, nigdy niczego nam nie przysłał. Mimo to, mama nie mówiła źle o ojcu, nie krytykowała jego postępowania, zawsze mieliśmy wobec niego duży szacunek. A kiedy w końcu poznaliśmy się, nie robiłem mu żadnych wyrzutów, nie miałem mu za złe, że nas zostawił. Wybaczyłem mu. Poznałem go dopiero gdy miałem 19 lat i to zupełnie przypadkowo. Tata przyjechał, by odwiedzić pewną rodzinę w pobliżu miasta San Pedro Sula. Tak się złożyło, że tego dnia ja też trafiłem do tego domu, ponieważ mieszkał tam mój krewny. To było totalne zaskoczenie. Nagle mówią mi: "To jest twój tata". "A, to mój tata" - odpowiedziałem. Wstał, przywitaliśmy się, zaczęliśmy rozmawiać. Do dziś utrzymuję z nim kontakt, nie ma między nami żadnego problemu.

Pamięta, skąd pochodzi

Chavez wychowywał się w ciężkich warunkach, ale szybko znalazł swoją życiową pasję. Stała się nią piłka nożna, co zresztą w jego ojczyźnie nie jest czymś szczególnym.

- Futbol jest najpopularniejszym sportem w Hondurasie - mówi. - Piłka pasjonowała mnie odkąd pamiętam i od małego chciałem zostać piłkarzem. W naszej społeczności było wielu chłopców, którzy grali profesjonalnie, często ich podpatrywałem, słuchałem i chciałem być jak oni. Od początku wiedziałem, że w futbolu mogę osiągnąć dużo. Już w szkolnych turniejach zawsze byłem wyróżniającym się zawodnikiem, wiedziałem, że mam talent. Kiedy miałem 15 lat trafiłem do rezerw Platense. To tam dopiero zacząłem uczyć się podstaw futbolu, bo wcześniej nie pracowałem z żadnym trenerem. To, co dotąd robiłem na boisku, było wynikiem podpatrywania kolegów. Osiągnięcie czegoś nie jest rzeczą trudną, ale sztuką jest dopiero utrzymanie się na pewnym poziomie. Mnie się to udało dzięki dyscyplinie i poświęceniu.

Chavez swoją poważną przygodę z futbolem zaczynał jako napastnik. Dzisiaj śmieje się, że wiele bramek nie strzelał, ale za to miał dużo asyst.

- Kto wie, może w Wiśle zobaczycie mnie kiedyś w roli napastnika - żartuje.

Odkąd Osman zaczął poważnie grać w piłkę, jego życie stało się łatwiejsze. Dzisiaj na każdym kroku podkreśla jednak, że nigdy nie zapomni o swoich korzeniach, o tym skąd się wywodzi.

- To, że przyszło mi żyć w tak skrajnie trudnych warunkach, dało mi mnóstwo siły i nauczyło pokory. Widok jak inni się poświęcają, inspiruje do tego, by zawsze dawać z siebie wszystko, przykładać się do pracy. To wiele mnie nauczyło. I nigdy nie wolno zapominać o swoich korzeniach. Pamiętam jak zbliżał się dzień 15 września, kiedy w Hondurasie obchodzony jest Dzień Niepodległości i dzieci ze szkół biorą udział w uroczystych ceremoniach. Otwierało się szafę i nie było co na siebie włożyć. Nie wolno odwracać się od przeszłości. Trzeba pamiętać o tym, skąd się pochodzi. A gdy się zapomni, zawsze znajdą się osoby, które o tym przypomną. Ja jestem tego świadomy. Twardo stąpam po ziemi. Wiem, skąd pochodzę, wiem, gdzie się urodziłem, kim jestem i dokąd zmierzam.

W życiu Chaveza jest obok matki jeszcze jedna ważna osoba. To Bóg, którego - jak sam mówi - odkrył na dobre w wieku 16 lat.

Osman opowiada jak odnalazł Boga

- Wszystko dzięki mojemu przyjacielowi Alvaro, który często opowiadał mi o Bogu, który za mnie umarł po to, bym miał lepsze życie. To wydało mi się czymś bardzo ważnym, dlatego zapragnąłem poznać bliżej tego Boga. Alvaro zaczął mnie prowadzać w miejsca spotkań młodzieży. Pewnego dnia w kościele zdecydowałem oddać moje serce Bogu. I była to najlepsza decyzja, jaką podjąłem, ponieważ od tamtej chwili moje życie zaczęło się zmieniać. Kiedyś łowiąc ryby patrzyłem na przelatujące samoloty i wyobrażałem sobie, że pewnego dnia znajdę się w jednym z nich, że kiedyś zbuduję dla mamy piękny dom. Bóg wskazał mi drogę i wszystko o czym marzyłem powoli zaczęło nabierać realnych kształtów. Wszystko, czego pragnąłem - dostałem. Absolutnie wszystko: dom dla mamy, grę w reprezentacji, występ na mundialu, wyjazd za granicę. Nie było nic, czego Bóg nie spełnił. Teraz zostało mi tylko jedno marzenie: kiedy zakończę karierę chcę poświęcić się nauczaniu ludzi, zapiszę się na niezbędne kursy. Ale pastorem już praktycznie jestem. Pracuję nad tym. Wiem na czym to polega. Nawet ostatnio dostałem zaproszenie z jednego z kościołów, gdzie będę przemawiał 14, 15 i 16 grudnia. Chcę nauczać tam, gdzie mnie będą zapraszać. Nie chcę tkwić tylko w jednym miejscu, ale jeździć po całym świecie. Chcę, żeby ludzie wiedzieli, że najlepsze co mnie w życiu spotkało, to nie gra w reprezentacji, nie udział w mistrzostwach świata, ale oddanie mego serca Bogu.

Chavez żeby wdrapać się na szczyt musiał przejść wiele zakrętów i, jak mówi, zapracować sobie na szacunek ludzi. Żeby to zobrazować opowiada jak trafił do reprezentacji swojego kraju i z jakimi reakcjami się to spotkało w jego ojczyźnie.

- Kiedy po raz pierwszy włożyłem koszulkę reprezentacji Hondurasu, to było dla mnie coś szczególnego, tym bardziej że nigdy wcześniej nie grałem w żadnej młodzieżowej kadrze. Od razu dostałem szansę w dorosłej drużynie. Dzień, w którym zadebiutowałem przeciwko Paragwajowi, był dla mnie niezapomniany. Ale kiedy trafiłem do kadry pojawiły się też nieprzyjemne dla mnie głosy krytyki. "Co Osman robi w reprezentacji, przecież on się nie nadaje" - mówiono. Ale nad wszystkim czuwał Bóg. Ciężko pracowałem i krok po kroku zdobyłem zaufanie i szacunek rodaków. Po pewnym czasie, kiedy okazało się, że w którymś meczu nie mogłem wystąpić, te same osoby, które mnie krytykowały, przejmowały się moją nieobecnością, zastanawiając się, kto mnie zastąpi. O wszystko w życiu musiałem walczyć, ale mam w sobie ducha walki, przezwyciężania każdej, nawet najtrudniejszej, przeszkody. Nie jest ważne, co stoi na mojej drodze - wiem, że jestem w stanie to pokonać, stopień trudności nie ma znaczenia. Niczego się nie boję.

Człowiek, który nic nie wiedział o Polsce

Kilka miesięcy temu Chavez trafił do Wisły Kraków. Wcześniej był na testach w Anglii, miał wstępne propozycje z Hiszpanii, ale wybrał Polskę i Wisłę.

- Przed przyjazdem tutaj nie wiedziałem absolutnie nic o Polsce. Naprawdę. Dopiero Carlo Costly (były piłkarz GKS-u Bełchatów - przyp. red.) zaczął opowiadać mi o polskim futbolu, że jest widowiskowy, agresywny, że Wisła jest dobrym klubem. A kiedy się tutaj znalazłem dowiedziałem się, że stąd pochodził papież Jan Paweł II. Nie miałem o tym pojęcia.

Propozycja ze strony Wisły ucieszyła go. Po mundialu miał propozycje z Chin, Urugwaju, było zainteresowanie ze strony klubów angielskich i hiszpańskich.

- Ale Bóg nie chciał, żebym tam grał. Dwa lata temu podczas spotkania w kościele jeden z pastorów przepowiedział mi, że będę grał w Europie, ale zanim to się stanie, czekają mnie trzy próby. Dlatego wiedziałem, że moja przyszłość nie jest ani w Celtiku, ani w Tottenhamie, ani w Blackburn, gdzie byłem na testach. Czasem Bóg zabiera cię na takie wyprawy, abyś mógł poobserwować, nauczyć się, nabrać doświadczenia. Wiedziałem, że w tym wszystkim jest jakiś cel. Zostałem w Europie dopiero za czwartym razem, kiedy trafiłem do Wisły. To było zapisane już dawno temu. Mam nadzieję, że wy to wszystko rozumiecie i nie patrzycie na mnie jak na przybysza z innej planety (śmiech). Zdaję sobie sprawę, że istnieją różne religie, a ja należę do Kościoła ewangelickiego.

Początki Chaveza w Wiśle nie były łatwe. Dzisiaj mówi dlaczego jego zdaniem tak było.

Zobaczycie najlepszą wersję Chaveza

- Przyjechałem tutaj mając za sobą miesięczną przerwę w treningach. Byłem wybity z rytmu, miałem cztery kilogramy nadwagi, dlatego wiedziałem, że czeka mnie trudny czas. Ale wiem, że dzięki pracy, poświęceniu i wraz z kolejnymi meczami, ten najlepszy Osman się pojawi. Nie pokazuję jeszcze wszystkiego, na co mnie stać, nie gram na swoim normalnym poziomie. Teraz to jest jakieś 60 procent moich możliwości. Kraków nie widział jeszcze najlepszej wersji Osmana!

Do Krakowa Chavez przyjechał z żoną oraz 3-letnim synkiem, Osmanem juniorem.

- Wolny czas najchętniej spędzamy w domu, ale często też odwiedzamy Andy Riosa, chodzimy do galerii handlowej, spacerujemy. Pojechaliśmy do Zakopanego, by dostać się kolejką na Kasprowy Wierch, ale okazało się, że nie było już biletów! Z atmosfery w klubie jestem bardzo zadowolony. Czuję się tu dobrze, można spokojnie pracować, niczego mi nie brakuje. Z zawodnikami mam dobry kontakt, rozmawiamy trochę po polsku, angielsku i hiszpańsku. Kibiców spotykam tylko wychodząc z klubu po treningu albo po meczu, ale nasz kontakt ogranicza się do pozdrowienia. "Spotkania" z kibicami Cracovii jeszcze nie miałem, ale wydaje mi się, że ludzie tutaj potrafią odnosić się do siebie z szacunkiem. Rywalizacja powinna istnieć tylko na boisku.

Chavez podpisał z Wisłą na razie roczną umowę. Gdy zatem na koniec pytamy go o plany na przyszłość, mówi:

- Pracuję, by być najlepszym, by zyskać zaufanie otoczenia. Wykonuję swoje zadania, a reszta leży w rękach Boga. Jeśli On będzie chciał, bym tutaj został - zostanę, jeśli nie - odejdę. Oczywiście, zawsze mogę marzyć o grze w innych ligach, zawsze mogę chcieć więcej i więcej, ale to już zależy... wiecie od kogo.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autorzy: Barbara Bardadyn i Bartosz Karcz

Piłkarz Wisły: szczęście Bóg nam daje

2012-07-05

- Zawsze podkreślałem, że będę grał tam, gdzie Bóg mnie będzie widział. Nie szukam na gwałt sławy czy okazji, by się wzbogacić. Najważniejsze dla mnie jest życie w zgodzie z Bogiem. To najlepsze, co mnie spotkało. Tak naprawdę nie jest ważne, kto wygrał Ligę Mistrzów czy Euro. Niczego nie da się porównać z tym szczęściem, które Bóg nam daje - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" piłkarz Wisły Kraków, Osman Chavez. Dlaczego kilka tygodni przed zakończeniem poprzedniego sezonu wrócił Pan tak nagle do Hondurasu? Czemu zdecydował się Pan operować kolano w ojczyźnie, choć Wisła proponowała Panu zabieg w Polsce? Miałem perspektywę chodzenia przez sześć tygodni o kulach. Tymczasem moje krakowskie mieszkanie ma dwa poziomy, musiałbym sporo chodzić po schodach. Nie miał się kto mną zajmować, chodzić po zakupy. Moja żona już wcześniej wróciła do Hondurasu. Musiałbym radzić sobie sam, a przecież miałem problemy z poruszaniem się. Obawiałem się, że tutaj moja rehabilitacja mogłaby przebiegać wolniej, bo ciągle musiałbym się gdzieś ruszać, a to nie byłoby wskazane. Władze klubu wyświadczyły mi przysługę, poszły mi na rękę.

Ile jeszcze brakuje Panu, by dojść do pełni formy?

Czuję, że do pełnej dyspozycji brakuje niewiele, jestem gotów na 90 procent. Mam nadzieję, że w tym tygodniu będę już trenował na pełnych obrotach.

Kiedy w kwietniu wyjeżdżał Pan z Krakowa, atmosfera w klubie była gęsta. Na jaw wyszły problemy finansowe, niektórym graczom proponowano rozwiązanie umów. Gdy opuścił Pan Kraków tak nagle, zaczęto spekulować, czy jeszcze wróci Pan do Wisły.

To, że nie było mnie w Krakowie, nie oznacza bynajmniej, że problemy drużyny mnie nie dotknęły. Czuliśmy frustrację z powodu naszych wyników, bo przecież Wisła to klub aspirujący do wielkich rzeczy. Na szczęście w moim przypadku nie doszło do rozmów o rozwiązaniu kontraktu i mam nadzieję, że nigdy nie dojdzie. Jestem zadowolony z pobytu w Wiśle i nadal chcę się tu rozwijać. Przyczyny mojego wyjazdu były czysto praktyczne, związane z kontuzją.

Dlaczego polecił Pan Wisłę Romellowi Quioto? Klub przeżywający kłopoty finansowe to dobry pracodawca?

Doskonale zdaję sobie sprawę, że tego typu problemy to rzecz tymczasowa, przejściowa. Nigdy nie opowiadałbym o Wiśle złych rzeczy. Wszyscy czasem przechodzimy trudniejszy okres. Najważniejsze, że w Wiśle ciągle stawia się przed piłkarzami ambitne cele. To odpowiedni klub, by się rozwijać. Widzę tu więcej pozytywów niż negatywów. Dlatego właśnie poradziłem Romellowi, by spośród opcji, które miał, wybrał właśnie Wisłę.

Znacie się dobrze?

Romell jest ojcem dziecka mojej siostrzenicy, więc właściwie jesteśmy rodziną. Cieszę się, że do Wisły trafi mój kolega, a jednocześnie mój rodak. Razem będziemy rozsławiać honduraską piłkę w Europie. Mamy jak w banku, że media w Hondurasie będą teraz śledzić każdy nasz krok w Polsce (śmiech).

Panu przybył nowy rywal do miejsca na środku obrony, Arkadiusz Głowacki.

Wiele o nim słyszałem. Wiem, że to jedna z klubowych legend. Ma wielki autorytet w drużynie i u wszystkich ludzi związanych z Wisłą. Będę zadowolony, jeśli któregoś dnia będziemy mogli razem zagrać. Ja nie mam rywali, wszyscy jesteśmy drużyną. Rywalami są dla mnie Lech czy Legia. Znam swoją wartość i jestem świadomy swoich umiejętności. Nie niepokoję się rozmyślaniem o swojej przyszłości. To Bóg otwiera przede mną kolejne drzwi. Wszyscy chyba znamy historię Mojżesza, przed którym otworzyło się Morze Czerwone. Tak samo jest ze mną.

Nie rozmyśla Pan nerwowo o przyszłości, ale w jednym z wywiadów nie wykluczył Pan odejścia z Wisły. Ponoć są kluby zainteresowane Pana osobą, choć konkretów na razie brak.

Tak, ale zawsze podkreślałem, że będę grał tam, gdzie Bóg mnie będzie widział. Nie szukam na gwałt sławy czy okazji, by się wzbogacić. Najważniejsze dla mnie jest życie w zgodzie z Bogiem. To najlepsze, co mnie spotkało. Tak naprawdę nie jest ważne, kto wygrał Ligę Mistrzów czy Euro. Niczego nie da się porównać z tym szczęściem, które Bóg nam daje.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Rozmawiała Justyna Krupa

Osman Chavez: zakładam radio

2012-12-04

- W tym momencie jestem przede wszystkim piłkarzem. Ale gdy nie trenuję, mogę poświęcać się rzeczom najważniejszym - służbie Bogu. Nie byłbym przecież dyrektorem radia. Nie angażowałbym się bezpośrednio w sprawy organizacyjne. Jedynie wspierałbym i pomagał w pewien sposób, w tym finansowo. Dzięki takiej rozgłośni moglibyśmy ewangelizować w sposób masowy - mówi Osman Chawez w rozmowie z Justyną Krupą.

W sobotę zagracie ostatnie w tym roku spotkanie, z Zagłębiem Lubin. Czujecie, że w przerwie zimowej klubowi potrzebne są głębokie zmiany?

Wydarzenia kończącej się rundy powinny nas wszystkich skłonić do refleksji. Kiedy sprawy nie idą tak jak powinny, wszyscy winni się nad tym poważnie zastanowić: piłkarze, sztab trenerski, działacze i władze klubu. Tak, by u progu nowego roku móc zapomnieć o tym, co było złe w ostatnich miesiącach.

Patrząc realnie, o co Wisła może jeszcze walczyć w tym sezonie?

Po zwycięstwach ze Śląskiem i Ruchem znaleźliśmy się na moment w górnej połowie tabeli. Z Górnikiem wygrać się nie udało i teraz jesteśmy na 11. miejscu, ale w następnej rundzie czeka nas jeszcze przecież piętnaście spotkań.

Jest zatem mnóstwo punktów do zdobycia i możemy wywindować się w górę tabeli. Nie jesteśmy jeszcze spisani na straty, wciąż możemy walczyć o najwyższe cele w tym sezonie. Widziałem piątkowy mecz Lecha ze Śląskiem. Wicelider tabeli przegrał u siebie 0:3. Nikt, żaden zespół, nie ma gwarancji, że zdoła utrzymać się w czubie tabeli. Polska liga jest bardzo wyrównana. Jeśli w przyszłym roku zaczniemy regularnie wygrywać, wciąż możemy zająć miejsce dające szansę gry w europejskich pucharach. Taki jest cel, wciąż jest na to nadzieja.

Ponoć ostatnio pasjonuje Pana nie tylko piłka nożna. Już w zeszłym roku na naszych łamach wspominał Pan, że chciałby stworzyć chrześcijańską rozgłośnię radiową. Teraz sprawy nabrały tempa.

Cały czas nad tym pracujemy, mamy nadzieję, że jak najszybciej uda się wystartować z tym przedsięwzięciem. Powoli zbieramy zespół. Mam nadzieję, że niebawem powstanie takiego radia stanie się faktem. Oczywiście nie tylko ja będę się pojawiać na jego antenie. Koordynować to będzie tutejsza wspólnota wyznaniowa. W radiu będą audycje zarówno po polsku, jak i po angielsku i hiszpańsku. Tak, by dotrzeć do jak największego grona zainteresowanych. W razie potrzeby będziemy tłumaczyć odpowiednie audycje na polski. Tak naprawdę, ja jedynie daję impuls temu przedsięwzięciu, a jest przy nim zaangażowanych mnóstwo innych osób.

Nie boi się Pan, że ktoś powie: ten Chavez zaprząta sobie głowę innymi rzeczami zamiast skoncentrować się na grze?

Nie boję się niczego, bo wiem doskonale, co robię. To przedsięwzięcie nie przeszkadza mi w karierze. W tym momencie jestem przede wszystkim piłkarzem. Ale gdy nie trenuję, mogę poświęcać się rzeczom najważniejszym - służbie Bogu. Nie byłbym przecież dyrektorem radia. Nie angażowałbym się bezpośrednio w sprawy organizacyjne. Jedynie wspierałbym i pomagał w pewien sposób, w tym finansowo. Dzięki takiej rozgłośni moglibyśmy ewangelizować w sposób masowy. Chcielibyśmy, by słowa Ewangelii mogły rozbrzmiewać w całym regionie, a nawet w całej Polsce.

Czy to oznacza, że w najbliższym okienku transferowym nie zamierza Pan opuszczać Krakowa? Jakiś czas temu mówiło się o zainteresowaniu Pana osobą ze strony klubu z Chin.

Cóż, nie wiem. Niezależnie od tego, czy będę w Krakowie czy gdzieś indziej, to mam tu na zawsze wielu przyjaciół. To miasto już zawsze będzie częścią mojego życia. Niezależnie od tego, czy będę miał możliwość pozostania tu czy odejścia, jestem spokojny. Ta rozgłośnia to taki prezent, który chcę zostawić krakowskiej wspólnocie wyznaniowej. By ktoś mógł powiedzieć: Osman nam to po sobie pozostawił. To przecież nie ma służyć mnie, tylko Kościołowi. Nawet gdy już przejdę na emeryturę, będę przyjeżdżał do Krakowa, by odwiedzić starych znajomych.

Czyli transfer jednak nie jest wykluczony.

Nie, jasne, że nie. To zresztą nie zależy ode mnie, ale od tego, czego Bóg będzie dla mnie chciał. Ja po prostu próbuję wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafię. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Pewne rzeczy nie zależą od zawodnika. Jeżeli przyjdzie inny klub z ofertą, zapłaci takie pieniądze, jakie powinien zapłacić, to ja tu nie mam nic do gadania. Czekam, co się wydarzy.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Rozmawiała Justyna Krupa

Wisła rozwiązała umowę z Chavezem

24-01-2015

Wisła Kraków za porozumieniem stron rozwiązała umowę z pochodzącym z Hondurasu obrońcą – Osmanem Chavezem.

Wisła Kraków dziękuje Osmanowi za zaangażowanie, które włożył w grę, występując z białą gwiazdą na piersi, oraz życzy samych sukcesów, zarówno tych zawodowych, jak i w życiu prywatnym.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Gdzie oni są? - Osman Chavez

Data publikacji: 10-01-2018 14:30

Przychodził do Wisły tuż po występie na mundialu, w Krakowie pragnął założyć radio ewangelizacyjne, a później wyjechał do Chin, zanim stało się to modne. Obecnie działa w z kolei polityce (z sukcesami). Przed państwem Osman Chávez!

Osman Chávez urodził się 29 lipca 1984 roku w Santa Fé. Od samego początku życie go nie oszczędzało. Wchowywał się bowiem wraz z dwoma starszymi braćmi bez ojca, w związku z czym opiekę nad nimi sprawowała jedynie matka, która trudniła się zbieraniem ziół w górach. Chłopcy, aby pomóc mamie, sprzedawali jej wypieki, łowili z wujkiem ryby lub zbierali owoce. Mimo wszelkich przeciwności, bardzo religijny Chávez zdecydował się na zostanie piłkarzem. Swoje pierwsze kroki uczynił w szkółce Platense Junior, po czym trafił grającego w najwyższej klasie rozgrywkowej CD Platense.

Powołanie do kadry

Rosły stoper sezon 2007/08 spędził na wypożyczeniu w barwach rodzimej Montagui i na tyle ugruntował swoją pozycję, by 6 lutego 2008 roku zadebiutować w reprezentacji Hondurasu w meczu przeciwko Paragwajowi. Z miejsca stał się ważnym ogniwem pierwszej jedenastki, także w klubie, gdy wrócił z powrotem do Platense. Półfinał Gold Cup 2009 oraz dobra gra w spotkaniach ligowych zaowocowały powołaniem do kadry na mundial w RPA.

Podczas afrykańskiego czempionatu Honduranie grali w grupie H razem z Hiszpanią, Chile i Szwajcarią. Piłkarze z Ameryki Łacińskiej zdobyli w tych zmaganiach jeden punkt dzięki remisowi z Szwajcarią (0:0). W każdym meczu pełne 90 minut rozegrał Chávez, który już miesiąc później dołączył do ekipy Białej Gwiazdy. W Krakowie pojawił się z miesięcznymi zaległościami treningowymi, więc na pierwszy mecz w koszulce Wisły czekał aż do 21 września 2010 roku, gdy na stadionie w Ząbkach podopieczni Roberta Maaskanta wyeliminowali z Pucharu Polski miejscowy Dolcan (1:0). Ligowy debiut nastąpił już pięć dni później w spotkaniu z GKS-em Bełchatów (1:1).

Wrota Ligi Mistrzów

Miejsca w podstawowej jedenastce Wisły Chávez nie oddał już do końca mistrzowskiego sezonu (21 spotkań). Stworzył wraz z Kew Jaliensem niezwykle doświadczony duet stoperów, który miał pomóc Białej Gwieździe w wymarzonym awansie do Ligi Mistrzów. Honduranin zagrał we wszystkich sześciu meczach kwalifikacyjnych, łącznie z przegranym rewanżem z APOEL-em Nikozja. Wisła trafiła do Ligi Europy, a bohater naszego tekstu wystąpił w czterech meczach fazy grupowej, przy okazji regularnie wybiegając na boisko w meczach Ekstraklasy.

Nawet zmiana szkoleniowca i objęcie stanowiska przez Kazimierza Moskala nie zachwiała pozycji Cháveza w drużynie. Zawodnik występujący przy Reymonta z „4” na plecach, zagrał w obu meczach 1/16 finału LE przeciwko Standardowi Liège . Na początku kwietnia 2012 roku Honduranin doznał jednak urazu kolana i przez ostatnie 6 spotkań sezonu musiał oglądać poczynania kolegów z perspektywy trybun, kończąc rozgrywki z bilansem 19 występów ligowych.

Premierowy gol

Po letniej przerwie Chávez powoli wchodził do składu pierwszej drużyny Wisły i choć zdarzały mu się gorsze momenty (czerwona kartka w spotkaniu z Widzewem i dwa mecze dyskwalifikacji), to i tak wciąż stanowił ważny element w zespole. A potwierdził to także premierową bramką w Ekstraklasie, którą „upolował” 1 grudnia 2013 roku w pojedynku z Górnikiem Zabrze (1:2). Wiosną dołożył do tego gola w starciu z chorzowskim Ruchem (1:1). Bilans obrońcy w rozgrywkach 2012/13 wyglądał więc następująco: 19 występów i 2 gole.

Jednak kolejna runda nie należała do udanych, gdyż przez urazy i wyjazdy na mecze reprezentacji rozegrał jesienią zaledwie 4 mecze w lidze. Dlatego w styczniu Wisła zdecydowała się na wypożyczenie go do grającego na zapleczu chińskiej Super Ligi Qingdao Jonoon. Chávez pewnie wszedł do podstawowego składu zespołu i dzięki kolejnym występom dostał powołanie na rozgrywane w Brazylii Mistrzostwa Świata. Zagrał w pierwszym meczu fazy grupowej przeciwko Francji (0:3), który był zarazem jego ostatnim spotkaniem w reprezentacji kraju. Swoją przygodę w kadrą Hondurasu zakończył mając na koncie 54 oficjalne występy w ekipie „La Bicolor”. Pół roku później okres wypożyczenia obrońcy do Chin minął i gracz powrócił na Reymonta. 24 stycznia 2014 roku podjęto decyzję o obustronnym rozwiązaniu kontraktu, a Chávez wrócił do ukochanego Platense.

Jego późniejsze mecze w RCD Espana i Vida nie przeszkodziły mu w rozwijaniu nowej kariery… politycznej. Wystartował w wyborach parlamentarnych z ramienia ugrupowania Partido Anti Corrupcion (PAC). Mimo krótkiego stażu na arenie politycznej, były już piłkarz zdobył mandat jako jedyny przedstawiciel partii. W jednym z osiemnastu departamentów Honduranin otrzymał największą liczbę głosów spośród wszystkich kandydatów. Sam Chávez dodatkowo często mówi o roli Boga w jego życiu i jeszcze grając w Wiśle deklarował chęć pełnienia roli pastora kościoła ewangelickiego.

Krzysztof Pulak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Galeria zdjęć