Piotr Voigt

Z Historia Wisły

Zakład optyczny rodziny Voigtów przy ulicy Floriańskiej w Krakowie
Zakład optyczny rodziny Voigtów przy ulicy Floriańskiej w Krakowie

Piotr Voigt - właściciel i sponsor Wisły Kraków w latach 1991-1994. Właściciel krakowskiej firmy optycznej założonej w 1906 roku przez jego babcię Helenę. Jego spółka "Vision" produkuje szkła okularowe. W 1992 roku znalazł się na 83. miejscu w rankingu 100 najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost". Nigdy wcześniej ani później nie zmieścił się w wiodącej setce najbogatszych.

Dziadek Piotra Voigta prowadził zakład tokarski na rogu Mikołajskiej i św. Krzyża, tam jego żona niejako przy okazji sprzedawała okulary. W 1928 r. kupiła kamienicę przy Floriańskiej, gdzie otworzyła sklep z okularami i winiarnię. Piotr przygotował się do przejęcia biznesu po ojcu Stanisławie, również dobroczyńcy Wisły. Skończył w Niemczech Studia optyczne (wówczas niedostępne w Polsce). Po 1989 roku zaczął sprowadzać określone marki z najwyższej półki. Jako jedyny w Krakowie ma przedstawicielstwo Cartiera. Jak sam twierdzi, więcej zrobiłby wynajmując lokal przy Floriańskiej bankowi, ale stuletnia tradycja zobowiązuje ...

Piotr Voigt był przewodniczącym komisji branżowej, a po jej rozwiązaniu pierwszym prezesem powstałego w 1990 roku Stowarzyszenia Optyków Polskich (SOP), które zakończyło działalność w 1993 roku.

--

Historia Firmy VOIGT OPTYK

--


IDEALISTA
Fragment artykułu pt.:Przypominamy Piotrów, którzy przed Cupiałem Wisłę ratowali
Autor: Wojciech Batko, "Gazeta Krakowska", 24 czerwca 2010

W rundzie jesiennej 1990 r. w ekstraklasie Wisła, pod trenerskim kierunkiem Adama Musiała, poczynała sobie dobrze, plasując się w czołówce tabeli. Ale pieniędzy było jak na lekarstwo.

- Doczekałem się wizyty Leszka Snopkowskiego i Aleksandra Cicirki - wspomina Piotr Voigt. - Wiedzieli, jak mnie podejść. Zagrali na sentymentalnej, wiślackiej nucie. Nie zabrakło sakramentalnego "Piotrze, ratuj!".

Nowy szef sekcji rozpoczął swoje rządy z przytupem. Nie krył, że ma pieniądze i chętnie je wyda. Sezon 1990/91 piłkarze skończyli na trzecim miejscu, medalowym po raz pierwszy od dziesięciu lat.

- Doszedł jeszcze transfer Tomasza Dziubińskiego do belgijskiej Brugii - dodaje Voigt. - Za niezłe pieniądze i to w dolarach (ponad 600 tysięcy - przyp. bat). Nie kryłem euforii i myślałem, że tak będzie co roku... A co do pieniędzy, to mniej więcej przez dwa lata dawałem ze swojej kasy, ale potem musiałem już pożyczać.

Poważne ostrzeżenie otrzymał w lutym 1993 r., a czara goryczy dopełniła się w czerwcu, w meczu z Legią (0:6): - Załatwiłem drużynie eskapadę do Tajlandii. Ale kiedy wróciła, nie wyszła na sparing. Zastrajkowała, bo spóźniłem się z wypłatami. A Legia? Sytuacja mnie przerosła, a sposoby mobilizacji okazały się marne. Do tej pory żałuję, że w przerwie tamtej "maskarady" nie złożyłem publicznej rezygnacji z szefowania sekcji. W kolejnym sezonie właściwie nie było już drużyny, a ja finansowo byłem "goły", choć wcale nie wesoły. Ale mojego zaangażowania w Wisłę nie oceniam negatywnie. Coś tam dla niej zrobiłem. Nie zapominajmy też o czasie, w którym zwaliły się stare struktury zarządzania. A że zostawiłem Wisłę w drugiej lidze? To bardzo bolało, szczególnie mnie - po trosze idealistę. Cóż, okazałem się "za krótki".


List otwarty Piotra Voigta do Bogusława Cupiała

3 sierpnia 2010 roku media opublikowały list otwarty Piotra Voigta do Bogusława Cupiała, rzekomo napisany po przegranym meczu Wisy z Karabachem w Krakowie.

Poniżej treść listu:

"Szanowny Panie Cupiał, mam moralne prawo i obowiązek zwrócić się tym otwartym listem do Pana w imieniu tysięcy podobnie myślących ludzi, kochających sport, piłkę, a przede wszystkim Wisłę Kraków. Prawo to daje mi fakt, że przez ponad trzy lata (91-94) byłem szefem piłkarskiej Wisły, utrzymywałem ją z własnych środków i 'przeciągnąłem' przez najtrudniejsze, 'pomilicyjne' lata w okresie transformacji.

Robiłem to z tradycji, miłości do klubu i - czego nie ukrywam i co się nie udało - chęci zysku. Nie byłoby dzisiaj 'Pana' Wisły bez tamtych lat i lat Skrobowskiego oraz Real-Budu.

Wszyscy wiemy, że jest Pan właścicielem spółki Wisła Kraków i teoretycznie może Pan robić ze swoją własnością to, co Pan uważa. Jednak w tym przypadku Wisła Kraków, podobnie jak i Cracovia to inny wymiar wartości, to zabytki na miarę innych dóbr kultury, które można posiadać, ale nie wolno ich niszczyć.

Nie znam Pana osobiście, gdyż nie szanuje Pan historii i tradycji tego klubu. Musi Pan jednak liczyć się z głosem opinii publicznej, którą tutaj reprezentuję. Nie sądzę, aby Pana posunięciem kierowała zła wola, lecz podejmowane od kilku lat decyzje kadrowe świadczą o kierowaniu się chwilowymi emocjami a nieprzemyślaną strategią.

Jedna z ostatnich decyzji - o powrocie Kasperczaka do Wisły - spowodowała szok w środowisku piłkarskim. Nie wiem, co Pan chciał przez taki manewr zyskać - chyba tylko osobistą satysfakcję za przeprosiny (przyszła koza do woza) - bo przyjmowanie ponownie trenera, którego czasy już minęły i którego wyniki pracy w Zabrzu dyskwalifikują, zakrawa w innym przypadku tylko na sabotaż.

Panie Cupiał, niech Pan wreszcie zejdzie z tego piedestału, przejrzy na oczy, powyrzuca klakierów i nieudaczników, którzy tylko się wiozą na Pana plecach. Niech Pan zaoszczędzi pieniędzy na przypadkowe transfery. Niech Pan popatrzy na wychowanków Wisły, których Pan może mieć za przysłowiowe grosze. Niech Pan zatrudni wreszcie profesjonalnego menadżera i trenera, a następnie rozliczy ich z wyników, na które będzie trzeba chwilę poczekać. Kibice Wisły zrozumieją to, że nie będzie przez chwilę mistrzostwa Polski, ale może też za kilka lat nie będzie kolejnej kompromitacji.

Ze sportowym pozdrowieniem"



Galeria