Powstanie i rozwój sekcji koszykówki mężczyzn

Z Historia Wisły

Spis treści

Powstanie i rozwój sekcji koszykówki mężczyzn


Istnienie koszykówki mężczyzn w „wiślackim" klubie rozpoczęło się w 1928 roku. Nie była ona jednakże samodzielną sekcją, lecz traktowano ją jako sport uzupełniający dla innych prowadzących swą działalność sportową dyscyplin, a przede wszystkim piłki nożnej. Wielu graczy w tzw. „martwym sezonie" uprawiało koszykówkę traktując ją jako sport uzupełniający. Mimo wysiłków szkoleniowych koszykarze nie podnosili kwalifikacji sportowych, nie uzyskiwali zadowalających wyników. Rozgrywane zawody z lokalnymi rywalami nie przynosiły spodziewanych rezultatów, a ich poziom sportowy pozostawiał wiele do życzenia.

W 1933 roku sekcja zawiesza swoją działalność sportową, przestaje uczestniczyć w rozgrywkach mistrzowskich i towarzyskich. Wpływ na ten stan rzeczy miała pogarszająca się sytuacja materialna klubu, jak również trudności godzenia równoczesnego uczestnictwa w zawodach piłkarskich.

Sytuacja poprawia się diametralnie w sezonie 1937/38, kiedy to po rozpadzie sekcji koszykówki KS „YMCA" część zawodników tej drużyny przeszła do reaktywowanej sekcji TS „Wisła". Drużyna „Wisły" awansuje do A klasy i rozgrywa pierwsze mistrzostwa w składzie: J. Arlet, T. Bachman, Z. Ciepły, A. Czyński, B. Dobija, Graj, P. Stok, Al. Żaczek, Zb. Hegede, M. Kopta, Cz. Łapiński, Zb. Kluczyński, Zd. Lublin, Wł. Papiński, K. Paszucha i J. Saratowicz.

Doceniając wartość i poziom drużyny powołano pierwszą piątkę do reprezentacji Krakowa na „I Turniej Miast" w 1939 roku, zakończonego wielkim jej sukcesem.

Dr Paweł Stok reprezentował barwy narodowe w Rydze (1937) i w Kownie (1938). Uczestniczył wraz z Edwardem Szostakiem w olimpiadzie, w Berlinie (1936) zajmując 4 miejsce. Dostąpił również zaszczytu, jako jedyny z Polaków, został wybrany do reprezentacji Europy w latach 1937 i 1939. Gdy koszykarzom „Wisły" zaczyna się dobrze wieść, nadchodzi nieprzychylna dla działalności sportowej niemiecka okupacja. Nadszedł pięcioletni okres przymusowego regresu sportowego.

Po wyzwoleniu Krakowa w styczniu 1945 roku budzi się do dynamicznego rozwoju krakowska koszykówka. Pozostali przy życiu przedwojenni koszykarze Krakowa wracają do swoich klubów lub też zmieniają barwy klubowe. Już w lutym 1945 roku odbył się pierwszy powojenny historyczny turniej koszykówki o "Puchar Wyzwolenia" ufundowany przez znanego działacza sportowego mgr Aleksandra Rybkę. Turniej ten wygrała „Wisła", w skład której wchodzili: Tadeusz Pawlik, Jan Rotter, Edward Szostak, Władysław Papiński, Paweł Stok, Jacek Arlet, Zbigniew Hegerle i Andrzej Kowalówka.

W 1951 roku koszykarze przygotowują się na obozie w Jeleniej Górze, w ośrodku sportowym do uczestnictwa w I Centralnej Spartakiadzie Zrzeszeń Sportowych. W drodze do stolicy zatrzymują się we Wrocławiu, gdzie w Hali Ludowej rozegrali międzynarodowe spotkanie z reprezentacją Chin Ludowych, odnosząc wielki sukces, zwyciężając renomowanego rywala różnicą, aż 12 punktów. Był to dobry prognostyk przed ciężkim turniejem spartakiadowym.

I-szą Centralną Ogólnopolską Spartakiadę Zrzeszeń Sportowych (1951), uznawaną za nieoficjalne mistrzostwa Polski wygrali koszykarze "Gwardii", której drużyna oparta była na Wiślakach. Zespół stanowili: Stefan Wójcik, Jacek Arlet, Jerzy Bętkowski, Zdzisław Dąbrowski, Kazimierz Gruszka, Tadeusz Pacuła, Roman Pyjos, Andrzej Kowalówka, Ludwik Miętta-Mikołajewicz, Jan Mikułowski, Stanisław Bartik, Mieczysław Chanek.

Pierwszy tytuł mistrzów Polski zdobyli koszykarze "Wisły" w 1954 roku. W wyjściowej piątce występowali: Jerzy Bętkowski, Roman Pyjos (obrońcy), Zdzisław Dąbrowski (center), Stefan Wójcik, Tadeusz Pacuła, (skrzydłowi). W mistrzowskiej drużynie występowali również: Maciej Wężyk, Stanisław Bartik, Jan Mikułowski, Ryszard Niewodowski, Antoni Paszkowicz, Mieczysław Sikora i Tadeusz Swoboda. Trenerem zespołu był Jerzy Groyecki kierownikami byli: Jan Janowski, Stanisław Filipowski, Tadeusz Rosikoń.


Nieco wcześniej, bo w 1952 roku zespół koszykarzy „Wisły" sięgnął po raz pierwszy po cenne krajowe trofeum — Puchar Polski.

W drugiej połowie lat 50-tych wybijającymi zawodnikami byli Wójcik, Pacuła, Wawro, Dąbrowski, Wężyk, Niewodowski, Swoboda, Paszkowicz. Wójcika, Pacułę i Wawro nazywano "trzema muszkieterami". Fantastyczny playmaker to Stefan Wójcik, nosił przydomek "Wujo", a pod koniec kariery nadano mu ksywę "Dziadek", a to dlatego, że w wieku 37 lat zdobył czwarty tytuł mistrza Polski, będąc przy tym wieloletnim kapitanem zespołu "Wisły". Tadeusz Pacuła "Tadis" był niezrównanym obrońcą i strzelcem wyborowym rzutów z dystansu. Szkoda, że nie istniały wtedy rzuty za trzy punkty. W drużynie reprezentacyjnej wystąpił 134 razy, a na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie (1960) był jej kapitanem. Wincenty Wawro brylował na parkiecie sztuczkami technicznymi, przeglądem sytuacji na boisku i skutecznością rzutową. Tę wielką trójkę uzupełniał Zdzisław Dąbrowski trzykrotny "Król strzelców" ligi i zarazem jeden z najlepszych koszykarzy polskich tamtych lat. Popularny "Tata", wszechstronnie wyszkolony, skuteczny zarówno w rzutach spod kosza jak i z dystansu. Po zakończeniu kariery sportowej był trenerem i sędzią międzynarodowym w koszykówce, tworząc zgraną parę z kolegą klubowym Maciejem Wężykiem [...]

Cytat: Pyjos Roman i Pyjos Artur, "Pod wiślackim koszem kobiet i mężczyzn 1928-2006”, Kraków 2006, s. 99-101.

Relacje prasowe

Gazeta Krakowska. 1986, nr 22 (27 I) nr 11513

Trzej muszkieterowie

Początki koszykówki w WIŚLE sięgają 1928 r., kiedy to powołana została sekcja koszykówki. Po 4 latach nowa sekcja została rozwiązana, by odrodzić się w 1937 r. Era wielkich osiągnięć wiślaków zaczyna się w okresie powojennym.

Od 1948 r. „Smoki” 6-krotnie sięgają po tytuł mistrza kraju, 12-krotnie są wicemistrzami, 5 razy grają w Pucharze Europy i 2 razy w Pucharze Zdobywców Pucharów. W 1965 r. w ramach „Festiwalu FIBA” rozgrywanego w Krakowie Wisła pokonała reprezentację Europy 78:76 i zdobywcę Pucharu Europy — Real Madryt 85:73.

Podwaliny pod sukcesy wiślackiej koszykówki położył JERZY GROYECKI, który pracował w klubie w latach 1950—1956. Była to wielka indywidualność, trener, który jako jeden z pierwszych w kraju śmiało oparł szkolenie na najnowocześniejszych wzorach zagranicznych. Wspierał go na niwie organizacyjnej prof. JAN JANOWSKI, menażer sportowy « prawdziwego zdarzenia, równocześnie znany sędzia międzynarodowy, cieszący się W święcie koszykarskim zasłużoną renomą.

Rok 1951 — na I Ogólnopolskiej Spartakiadzie koszykarze Wisły reprezentujący ZS Gwardię, odnieśli wielki sukces zajmując I miejsce. Oto skład wiślackiego zespołu: Dąbrowski, Ariet, Pacuła, Bętkowski, Kowalówka, Gissmajer, Mikułowski, Miętta, Wójcik, Bartik, Chanek i Pyjos. Przypomnijmy sylwetki 3 wiślaków...

ZDZISŁAW DĄBROWSKI — po prostu „Tata”, był najlepszym koszykarzem lat 59.

O szybkiej karierze Dąbrowskiego zadecydował przypadek.

Podczas przerwy w ligowym meczu Wisły z Wartą, kontuzjowany został as zespołu Jacek Ariet i zastąpił go właśnie Dąbrowski Rozegrał bardzo dobry mecz i na stałe zadomowił się w I drużynie. W dwa miesiące później znalazł się już w kadrze narodowej. Od tego momentu Dąbrowski 76 razy przywdziewał koszulkę z białym ortem, w latach 1953—55 był królem strzelców w lidze. Wraz z reprezentacją grał w Czechosłowacji, na Węgrzech, w Rumunii, Austrii, ZSRR, NRD, we Włoszech, Belgii i ChRL. Kontuzja kolana uniemożliwiła mu kontynuowanie kariery zawodniczej, nie zerwał jednak z koszykówką, przez wiele lat pracował z młodzieżą wiślacką, był także cenionym sędzią międzynarodowym, jako arbiter prowadził ponad 150 międzynarodowych spotkań.

TADEUSZ PACUŁA — błyskotliwy koszykarz, zawodnik niezwykle sprawny, o wielkim zmyśle taktycznym, którego specjalnością były celne rzuty niemal z połowy boiska w najbardziej dramatycznych momentach meczu. Trener J. Groyecki mówił o Pacule: „tego chłopca cechuje olimpijski spokój”.

Sezon 1961/62, mecz w Warszawie z Legią. Do końca meczu pozostały już tylko sekundy. Zawodnik z nr „14” kozłując piłkę, biegnie w stronę kosza rywala. Błyskawicznie decyduje się na rzut zza połowy parkietu. Piłka zatacza luk i... wpada do kosza. Wisła wygrywa z Legią! W podobnych okolicznościach Pacuła przechyla szalę zwycięstwa w meczu z Polonią. Te dwa cenne zwycięstwa w dużym stopniu przyczyniły się do zdobycia przez „Smoki” tytułu mistrza Polski.

Swoją sportową karierę rozpoczął Pacuła od... piłki nożnej, w wieku 16 lat za namową wspaniałego trenera i wychowawcy Michała Mochnackiego zdecydował się na grę w drużynie koszykarzy i piłkarzy ręcznych Cracovii. Potem, wspólnie a Jerzym Bętkowskim popularnym „Bonusem”, przeniósł się do Wisły. Już jako 18-letni koszykarz powołany został do reprezentacji Europy, potem nieprzerwanie przez 10 lat występował w reprezentacji, a przez 6 lat był jej kapitanem. Kariera zamknął Pacuła pięknym bilansem — 134 oficjalne mecze w drużynie narodowej. Zawsze z wielkim sentymentem wspominał Igrzyska Olimpijskie w Rzymie, a zwłaszcza pojedynek z Hiszpanią, w którym niemal wyłączył z gry wspaniałego koszykarza hiszpańskiego — Rodrigueza.

Po zakończeniu kariery zawodniczej działał najpierw w sekcji koszykówki, potem szkolił młodzież wiślacką, prowadził też I zespół.

STEFAN WÓJCIK — przywiązanie do Wisły wyniósł z domu rodzinnego, gdzie panował kult „Białej Gwiazdy”, z którym to klubem związani byli jego ojciec jak i brat występujący w sekcji piłki nożnej. Całe swoje koszykarskie życia spędził w Wiśle, przez wiele lat był mózgiem zespołu, niezastąpionym strategiem, potrafił w najtrudniejszych momentach poderwać kolegów do walki, mobilizował ich do jeszcze lepszej gry. Zawodnik niezwykle waleczny, bojowy, znakomity organizator szybkiego ataku. Wzór dla młodszych kolegów.

Do historii wiślackiej koszykówki przejdą wspaniałe rzuty Wójcika i Pacuły w 1954 roku z Legią. W normalnym czasie mecz zakończył się remisem. Pierwsza, druga, trzecia dogrywka nie przynoszą rezultatu, choć za każdym razem prowadzili legioniści, ale Wisła po rzutach Wójcika i Pacuły wyrównywała. Dopiero czwarta dogrywka dała Wiśle wygraną 2 punktami. Po zakończeniu kariery sportowej nie rozstał się z koszykówką, pracował szereg lat jako trener, pełnił odpowiedzialne funkcje w KOZKosz. Za swoje sportowe zasługi, jako pierwszy w historii Wisły zawodnik otrzymał godność honorowego członka klubu.

Jerzy Groyecki, Zdzisław Dąbrowski, Tadeusz Pacuła, Stefan Wójcik — dawne filary wiślackiej koszykówki — już nie żyją. (AS)

Echo Krakowa. 1987, nr 38 (24 II) nr 12338

MIAŁEM ostatnio przyjemność uczestniczyć w spotkaniu, jak je nazwali organizatorzy — „Dinozaurów wiślackiej koszykówki”, wieczorku urządzonym w pięknym krakowskim Dworku Białoprądnickim.

To był jeszcze ciąg dalszy ubiegłorocznych obchodów jubileuszowych 80-lecia „Białej gwiazdy”, przygotowany starannie i sympatycznie przez działaczy sekcji, przez jej byłych zawodników. Już w progu następowało spotkanie, z historią. Ryszard Niewodowski, jeden z wielkich wiślackiej koszykówki, jej wychowanek, wieloletni gracz, reprezentant Polski, zbiera od lat wycinki, zdjęcia, prowadzi dokładne archiwum i przygotował na ten wieczór wystawę fotografii, prasowych relacji, mówiących o życiu sekcji, jej sukcesach, o związkach byłych zawodników ze sportem, z klubem czy to poprzez działalność w nim, czy choćby udział w różnych zawodach oldboyów. Kontynuacją tego wstępu był film zmontowany z kronik, zdjęć, obrazujący kilkadziesiąt lat wiślackiej koszykówki jej największe sukcesy, sławne zawodniczki i zawodników, Wielkie mecze, popisowe akcje tłumy widzów przywracały w pamięci obrazy sprzed lat, gdy „Wawelskie smoki” to były naprawdę „Smoki”, gdy drużyna gromiła rywali, zdobywała mistrzowskie tytuły, gościła w hali przy Reymonta reprezentację Europy, amerykańskich gwiazdorów w zespole Ali Stars. czy to podczas pamiętnego „Festiwalu FIBA” w 1965 r., czy przy innych okazjach. Przypomniano jak w wiślackiej hali, wspólnie z zawodnikami grał, bawiący z wizytą w Polsce kubański przywódca Fidel Castro. Było co pokazać, było o czym wspominać, historia tej dziedziny sportu w Wiśle jest bowiem niezwykle bogata.

Na sali tłum zawodniczek, zawodników, trenerów, działaczy.

Od nestorów sławnych jeszcze przed wojną, jak dr Paweł Stok, poprzez tych, którzy tworzyli podwaliny potęgi już po wyzwoleniu (Jacek Ariet, Andrzej Kowalówka) aż po tych, którzy dziś niosą na swych barkach ciężar odpowiedzialności za los, za sławę klubu — Krzysztofa Fikiela czy Janusza Seweryna. Sławni sportowcy, sławni trenerzy związani z Wisłą „całe wieki” — Jerzy Bętkowski czy Ludwik Miętta, działacze, których staraniom klub, sekcja, mają tak wiele do zawdzięczenia, ludzie pokroju Jana Janowskiego czy Józefa Biela.

Byli zawodnicy wielu pokoleń wiślackiej koszykówki, sławni i mniej znani. Stawili się z wielu zakątków kraju. A panie? Tu aż strach pisać, że uczestniczyły w spotkaniu „Dinozaura”. Bo choć grały niektóre wiele lat temu, to przecież sylwetki wciąż zgrabne, ruchy żywe, wciąż młode i urodziwe. Powychodziły za mąż, założyły rodziny, zmieniły nazwiska, a przecież ktoś, kto chodził na mecze koszykarek rozpozna je od razu, i te z dawnych lat — Irenę Mamińską, Marię Kowalówkę, Halinę Oszastową, Jadwigę. Kirschanek. i te grające później: Elżbietę Żółtowską, Martę Więcław, Alinę Szostak, Barbarę Szydłowską, Barbarę Rogowską, po gwiazdy dnia dzisiejszego — Halinę Iwaniec czy Grażynę Seweryn.

Trudno na dwóch stronach maszynopisu, oddać wiernie ten nastrój, tę atmosferę, którą towarzyszyła spotkaniu pokoleń, trudno wspomnieć o wszystkich.

Ba, trudno było w tym dużym gronie wszystkich dostrzec, zapamiętać. /Co utkwiło w pamięci, to chwila dekoracji jubileuszowymi odznakami klubu, w czasie której jeden z głównych animatorów. potęgi wiślackiej koszykówki prof. Jan Janowski wycałował się za wszystkie czasy, jako że ściskał się z każdą panią, z każdym panem, którym przypinał odznaki, a było tych osób co niemiara. Także i wspomnienia, toczone, później, przy kawie czy herbacie, te wszystkie „a pamiętasz”, historie sprzed lat, wspólne przeżycia, przygody, radości i smutki sportowej młodości.

Myślę, iż za tę formę jubileuszowych obchodów, inicjatorom i organizatorom pomysłu, należą się wyrazy wielkiego uznania. To był wieczór scalający, przypominający, wzruszający, wieczór, w czasie którego odżyły sportowe przygody lat dawnych i bliskich.

Nie brakło tu ludzi z profesorskimi tytułami, inżynierów, lekarzy, nauczycieli, oficerów, trenerów, reprezentantów przeróżnych profesji, pozwalających zobaczyć jeszcze i to, że wyczynowe uprawianie sportu nie zawęziło życiowych horyzontów tych ludzi, było dla nich ważnym i pięknym epizodem, a jednocześnie wdrażając w treningowy i meczowy reżim nauczyło dyscypliny, dążenia do celu, wytrwałości i pozwoliło po skończeniu gry, znaleźć, sobie w społeczeństwie miejsce, w wielu, bardzo wielu przypadkach, znaczące. I to był najmilszy, najoptymistyczniejszy wydźwięk tego wieczoru w Dworku Białoprądnickim.

JERZY LANGIER

Galeria