Proxima-Service

Z Historia Wisły

Grafika:Proxima.jpg www: http://www.proxima-service.pl/

Proxima-Service sponsorem siatkarek. Tomasz Klocek trenerem

2 września 2013

Miło nam poinformować, że wiślacka siatkówka zyskała nowego sponsora. Zostało nim Przedsiębiorstwo Inwestycyjne "Proxima- Service" Sp. z o.o.

Nasz nowy patron zajmuje się inwestycjami kapitałowymi i budowlanymi. "Proxima-Service" uczestniczyła wprost lub pośrednio w realizacji inwestycji komercyjnych o łącznej powierzchni 70 000 m2 oraz ponad 1000 lokali mieszkaniowych.

Roczna umowa współpracy została podpisana 28 sierpnia 2013 roku. Mamy nadzieję, że będzie to kolejna historyczna data w dziejach Białej Gwiazdy. Liczymy bowiem mocno, że włodarzom "Proxima-Service", panu Januszowi Kadeli i jego synowi Łukaszowi, spodoba się współpraca z Wisłą Kraków i zwiążą się z nami na dłużej.

Mamy także dobrą informację, jeśli idzie o personalia naszej drużyny. W dniu dzisiejszym doszliśmy do porozumienia z trenerem Tomaszem Klockiem i to właśnie on poprowadzi nasz zespół w zbliżającym się sezonie. W najbliższych dniach powinno się udać skompletować skład drużyny, o czym - rzecz jasna - natychmiast poinformujemy. Już dzisiaj możemy jednak podać do wiadomości, że jego trzon stanowić będą dziewczyny, które grały u nas w ubiegłych sezonach. Mowa o Sandrze Biernatek, Magdzie Żochowskiej i Iwonie Kuskowskiej.

Źródło: http://www.tswisla.pl


Prezentacja drużyny przed sezonem.
Prezentacja drużyny przed sezonem.

Sponsor pozytywnie zakręcony

W ten weekend do gry wracają siatkarki Wisły. Po niespodziewanym spadku naszego zespołu z I ligi - sponsor sekcji, firma Proxima-Service, zdecydowała się pozostać w klubie, ale jak na firmę deweloperską przystało chce zbudować wszystko na solidnych fundamentach. Stąd też decyzja o tym, aby zespół złożony był nie z zawodniczek pozyskanych na chwilę, które nie będą utożsamiały się z klubem, a z najzdolniejszych wychowanek! Rozmawiamy o tym z wiceprezesem Proxima-Service, który jest zarazem kierownikiem sekcji siatkówki Wisły, Łukaszem Kadelą.

W poprzednim sezonie mieliśmy siatkarską drużynę, która była w I lidze. Radziła sobie w niej na tyle poprawnie, że wydawało się nawet przez chwilę, że ma szansę na grę w fazie play-off i nikt nie pomyślałby nawet, że może zostać zdegradowana. Okazało się jednak, że spadła. Ostatnio zaś - poza informacją, że po tym sportowym spadku - spadamy jeszcze bardziej, bo grać mamy nie w II, a w III lidze - trochę zapadła o wiślackiej siatkówce cisza. Na stronie nie mamy żadnych wieści, czy sezon rusza, czy drużyna istnieje? Zwykły szary kibic może się więc niepokoić, co też dzieje się z wiślacką siatkówką?

Łukasz Kadela (wiceprezes Proxima-Service, kierownik sekcji siatkówki TS Wisła): - Faktycznie, informacji na oficjalnej stronie internetowej ostatnio nie było. Stało się tak dlatego, że nieco mocniej funkcjonuje nasza strona Facebooka, która jest podzielona na sekcję młodzieżową oraz na tę, która w weekend wystartuje w Bobowej w rozgrywkach III ligi seniorek. W tym tygodniu robiliśmy sesję fotograficzną, bo będziemy modernizować aktualnie funkcjonującą stronę. Wszystko to powiążemy z Facebookiem, gdzie informacje śledzą głównie ludzie młodzi, ale to oczywiście nasza główna strona będzie wizytówką sekcji. Chcieliśmy, żeby ten serwis był uruchomiony wcześniej, ale ze względów technicznych to się nie udało. Mieliśmy zresztą inne priorytety, bo organizujemy nasz zespół w całkowicie nowym składzie i w nowych warunkach. To była najważniejsza dla nas sprawa, ale w tym momencie jest czas na to, aby stronę poprawić i ona jest w przygotowaniu. Kibice doczekają się więc jej lada moment.

Najważniejsze informacje są natomiast takie, że drużyna jest, istnieje i będzie grała…

- ... i już ma sukcesy. W tym momencie jesteśmy bowiem po kilku meczach naszych juniorek, w których wypadły one moim zdaniem całkiem nieźle. Doznaliśmy tylko jednej porażki, z zespołem z Wieliczki, a tak to notowaliśmy zwycięstwa. Wprawdzie były to mecze bez jakiejś wielkiej historii, ale też była to przede wszystkim dla tych dziewczyn nauka wygrywania. W ten weekend ruszamy natomiast w lidze i chcemy oczywiście wygrać. Nasz zespół w III lidze to będą zawodniczki z kadry juniorskiej oraz dwie seniorki, które będą mieć za zadanie wprowadzenie spokoju na boisku. Zobaczymy jak to zadziała, ale wydaje nam się, że powinno to być dobre z punktu widzenia sportowo-dydaktycznego. Nasze zawodniczki będą bowiem zbierały doświadczenie. Gdybyśmy natomiast mieli grać w II lidze, to samym juniorskim składem byłoby nam ciężko walczyć. I to mogłoby być spore rozczarowanie dla kibiców, bo zapewne głównie przegrywalibyśmy.

Trochę jednak dla kibica, który gdzieś tam śledził wyniki, śledził informacje, zjawił się w hali, bądź nie - to jednak jest zaskakujące, że po spadku, który jako wydarzenie sportowe było ogromnym rozczarowaniem, lądujemy jeszcze jedną ligę niżej. Tym bardziej, że sekcja siatkarska ma sponsora, który nie opuścił klubu po niepowodzeniu. Czym więc głównie podyktowana była decyzja o grze w III lidze?

- Startując rok temu ze sponsoringiem od razu objęliśmy opieką finansową grupy młodzieżowe. Naszym głównym celem nie był bowiem sport profesjonalny, sport seniorski. Chcieliśmy oczywiście, żeby seniorki były wizytówką dla młodszych zawodniczek, ale nie udało im się jednak utrzymać w I lidze. Po spadku, żeby występować w II lidze, trzeba byłoby sprowadzić do gry dziewczyny w zasadzie w całości. Skompletować skład nie na bazie wychowanek. A my postawiliśmy na zrobienie fundamentu na tych zawodniczkach, które trenują w klubie. Żeby jako wychowanki Wisły miały szansę na grę w tej wyższej lidze w przyszłości. Wydaje nam się, że mamy szansę na to, aby awansować do II ligi. Jak w niej będziemy, to przymierzymy się do wzmocnienia drużyny, ale chcemy mieć wcześniej tych kilka wychowanek, które zdobyły doświadczenie. A cel jest jeden - walczyć o to, aby wrócić na właściwe dla Wisły miejsce. Tyle że na to potrzeba trochę czasu, i kibice też muszą wykazać się cierpliwością. Osobiście uważam, że budowanie drużyny seniorskiej, przy ignorowaniu grup młodzieżowych, tworzy sekcję, w której głównym graczem jest wyłącznie sponsor. A realia sportu są przecież takie, że nie zawsze osiąga się swoje zamierzenia. Z kolei jeśli nie spełniają się oczekiwania sponsora, a tak zdarza się przecież często, i gdy ten myśli tylko w kategoriach marketingowych, to wycofuje się. A gdy on odchodzi - drużyna całkowicie się załamuje. I dlatego warto tworzyć zaplecze. I warto, żeby te młodsze dziewczyny - przy tej okazji - coś z tego miały.

Muszę przyznać, że jesteście Państwo sponsorem wyjątkowym, bo najczęściej ten chciałby grać o najwyższe laury, żeby dostać jak najlepszą reklamę i żeby o nim było głośno. Tutaj zaś jest to zdecydowanie inaczej, nawet porównując to do innych wiślackich sponsorów, którzy wprawdzie ostatnio kładą jakby nieznacznie większy nacisk na szkolenie młodzieży, niż to było w latach ubiegłych, ale nie tak jak Wasza firma, która stawia właśnie na młodość, co bez wątpienia należy pochwalić.

- I liczymy na to, że później będzie to procentowało. Nawet gdybyśmy nie byli w stanie kontynuować tej pracy w przyszłości, to podwaliny już będą. I dlatego stawiamy bardziej na młodzież. Oczywiście, gdy pierwszy zespół będzie szedł do przodu, to będziemy się starali w tym uczestniczyć, ale też liczymy na to, że główną siłą napędową będzie już wtedy nasz narybek. Jesteśmy w tej chwili w nowej sytuacji, bo Wisła jest w siatkówce po raz pierwszy w swojej historii w III lidze. Liczymy jednak, że nasze działania przekują się na coś lepszego. Ja zresztą od początku mówiłem, że sponsor nie jest od ustalania celów sportowych. Od tego jest trener, który zna zespół i wie jakie są jego możliwości. Można oczywiście wzmacniać drużynę, ale cel sportowy nigdy nie jest pewny. I dlatego zbliżający się sezon zaplanowaliśmy nieco inaczej niż wcześniejsze.

Wchodzimy w niego z zupełnie nową kadrą, bo wiadomo, że ta która spadła z I ligi - rozpierzchła się po innych klubach…

- Dziewczyny momentalnie dostały propozycje z innych drużyn i się na nie skusiły. My z kolei mamy transfery z Biłgoraja oraz z Cieszyna i zobaczymy jak to będzie wyglądało. Sami jesteśmy tego ciekawi. Reszta to dziewczyny nastoletnie, z naszej szkółki.

A kto trenuje te młode dziewczyny, bo trener także się zmienił?

- Trenerem jest Iwona Urbańczyk, która pracowała już z naszymi juniorkami w zeszłym roku i w tym momencie ma poprowadzić je co najmniej do turnieju ćwierćfinałowego mistrzostw Polski, natomiast seniorski zespół ma wprowadzić do II ligi.

Nie sposób jednak nie wrócić do przeszłości. Bo zapewne robiona była analiza tego co stało się wiosną br., a co przyniosło nam ten niespodziewany spadek.

- Analiza sezonu, który kończy się degradacją, nigdy nie może być pozytywna. Ja mam dość krótkie doświadczenie, bo jako sponsor weszliśmy w poprzednim sezonie dość późno. Za mało było czasu na to, aby rzetelnie to przygotować. Zaczynając od treningów, które rozpoczęły się zbyt późno. I te braki ciągnęły się i nie wszystkie zawodniczki wiedziały jaką mają rolę na boisku. Dla mnie to mimo wszystko jest nie do końca zrozumiałe, że tak się stało, bo nasz zespół miał 95% szans na to, żeby się utrzymać. Stało się inaczej. Najpierw przegraliśmy play-out, a potem turniej barażowy w Pszczynie. Tam były dla nas dramatyczne wrażenia. Nie spodziewaliśmy się, że tak słaba drużyna wygra z Wisłą. To był dla nas szok. Personalnie nie chcę wskazywać winnych, bo wydaje się, że drużyna jako całość okazała się zbyt słaba, aby się utrzymać. Jednostki były bardzo dobre, ale nie funkcjonowała komunikacja między nimi. To nie była drużyna zżyta ze sobą, która w sytuacjach kryzysowych mobilizowałaby się do zwyciężania. Zawodniczki moim zdaniem nie były w stanie znieść tej presji. Z moich obserwacji wynika, że zespół nie był jednością. Do tego psychicznie nie był przygotowany do tego, aby udźwignąć presję walki o utrzymanie. Fizyczne przygotowanie było dobre, widziałem to na treningach, na których wszystko wyglądało jak należy, a potem w meczach wychodziło to bardzo źle. Po spadku próbowaliśmy rozmawiać z zawodniczkami o ich przyszłości. O tym, czy chcą współtworzyć nadal tę drużynę, ale dużo dziewczyn - w szczególności tych najlepszych - miało już inne plany.

Nie pozostaje więc nic innego, jak wyciągnąć z tego doświadczenia wnioski i liczyć na to, że nasz bardzo młody skład będzie szedł do przodu.

- Optymistyczne jest to, że nasz zespół odpowiednio wcześnie, bo na początku sierpnia, rozpoczął przygotowania do sezonu. Dziewczyny pojechały na obowiązkowy obóz przygotowawczy nad polskie morze, a aktualnie trenują tak samo regularnie, jak zespół seniorski z zeszłego roku. Trenerka jest bardzo zdeterminowana do tego, żeby wygrywać. Potrafi te dziewczyny zorganizować i widać w tym zespole chęć wygrywania. Zresztą musi cieszyć fakt, że mamy bardzo duże zainteresowanie sekcją. Jest w niej na dziś ponad 100 dziewczyn, a przed rokiem było około 70. Mimo więc sportowego regresu pierwszego zespołu, nie odbiło się to na zainteresowaniu wiślacką siatkówką. I wydaje się, że będzie tylko lepiej.

Dochodziły do nas sygnały, że dzieje się tak nie bez przyczyny, bo wiele w sekcji się zmieniło.

- Tak to prawda, zmieniło się w niej przede wszystkim zaplecze, bo zaopatrzyliśmy ją w potrzebny sprzęt. Wszystkie grupy młodzieżowe mają kompletne stroje, co wcześniej nie było takie oczywiste. Każda grupa ma swojego trenera, który jest szkoleniowcem z doświadczeniem, co wcześniej też nie do końca było naturalne. Kiedyś 30 młodziczek miało jednego trenera, a wtedy ciężko jest się rozwijać i osiągać sukcesy. W tym roku kontynuujemy poprawianie warunków pracy w sekcji. Zawodniczki mają pomoce dydaktyczne, a dodatkowo mamy także grupę rehabilitantów, którzy są do dyspozycji dziewczyn. Gdy są jakieś przesilenia, albo gdy ktoś ma jakiś problem, może skorzystać z pomocy masażysty. Dotyczy to wszystkich grup wiekowych. Pierwsza drużyna, czyli tak naprawdę juniorki, mają dodatkowo prywatną opiekę medyczną.

Brzmi to trochę jak bajka.

- Być może, ale to jest dla nas naturalne postępowanie. Mamy zresztą też trenera przygotowania fizycznego, który pracuje z zawodniczkami raz w tygodniu. Opracowuje też dla nich dietę, bo mają one nad czym popracować, jeśli chodzi o parametry fizyczne. I widać, że po dwóch miesiącach, które są za nami, zaczyna to przynosić efekty. Dziewczyny zaczynają inaczej wyglądać.

Nie sposób jednak w tym miejscu nie zapytać o przyszłość. Chcecie bowiem budować skład na kolejne lata na wychowankach, ale te mogą mieć inne plany. Mogą odejść do innych klubów, mogą w ogóle zrezygnować z uprawiania sportu. W szkoleniu młodzieży jest więc spore ryzyko, bo te najzdolniejsze będą też siłą rzeczy łakomym kąskiem dla innych. Nie obawiacie się tego?

- Nie zamierzamy, a ze względu na przepisy, wręcz nie możemy blokować nikomu transferu, jeśli ktoś otrzyma taką szansę. Staramy się jednak dać zawodniczkom dobrą opiekę, bo to jednak jest istotne, żeby w klubie było dobrze. Wtedy nie ma aż tak łatwej pokusy, żeby gdzieś przejść. Oczywiście, jeśli ktoś będzie chciał odejść, to nie będziemy w tym przeszkadzać. Mieliśmy już kilka propozycji transferowych, ale zawodniczki widząc swoją przyszłość u nas - z tych ofert nie skorzystały! Ryzyko jest zawsze, ale też my nie chcemy zamykać się na transfery z zewnątrz i jeśli będzie awans do II ligi, to będziemy musieli kogoś dodatkowo pozyskać, aby godnie reprezentował Wisłę w wyższej klasie rozgrywkowej. Muszę jeszcze dodać, że moim zdaniem sport w Krakowie, który jest dużym ośrodkiem, jest rozdrobniony na zbyt wiele podmiotów. Szkół siatkarskich jest wiele, a warto byłoby skupić to na przykład u nas. Chcielibyśmy stworzyć taką ofertę sportowo-dydaktyczną, żeby dziewczyny trenowały u nas i żeby chciały to robić.

Martwić może jednak, w kontekście oczywiście gry w III, a nie jak ostatnio w I lidze, sprawa kibiców, którzy mogą mniej licznie oglądać w naszej hali mecze siatkarek.

- Na początku poprzedniego sezonu, w I lidze, w naszej hali zjawiało się około 250 osób, ale później było 120-150. Teraz będą inni kibice, bo zjawią się głównie rodziny i znajomi. Myślę, że ktoś kto interesuje się siatkówką, będzie przychodził na mecze III ligi. Może poziom gry będzie niższy, ale poziom rywalizacji będzie taki sam, jeśli nie wyższy, bo przecież każdy chce wygrać. Wystarczy przejść się na mecz młodych koszykarzy - 8-9-letnich. Tam widać olbrzymią wolę walki. I choć jest to w innym wykonaniu, to także są ogromne emocje. Siatkówka jest w Polsce popularna, szczególnie po ostatnich Mistrzostwach Świata mężczyzn, w których nasze dziewczyny także miały udział, bo udało się je wydelegować do pomocy w organizacji meczów. W ogóle staramy się organizować im wyjścia integracyjne. I to przynosi efekty, bo widzę, że one motywują się nawzajem. Motywują do jak najlepszej gry, do wygrywania. Sponsorujemy im zresztą wyjazdy na turnieje, a im więcej grają, tym więcej mają okazji do zwyciężania. I to jest już zasiane, a wkrótce będą plony. Dla kibiców awans do II ligi nie będzie zapewne wielce satysfakcjonujący, ale to będzie potwierdzenie dla nas, że stawianie na młodzież ma sens.

Muszę przyznać, że złapał Pan strasznego bakcyla, jeśli chodzi o sport i siatkówkę. Sponsor, który zjawia się w ogóle na meczu - to jest rzecz nieczęsta, a już chodzenie - o czym mi doniesiono - na przykład na treningi, czy pomniejsze zawody, to jest coś czego się nie widuje. I można dzięki temu patrzeć na to wszystko z optymizmem.

- Siatkówka spodobała mi się w trakcie. Cel był taki, żeby coś zrobić i żeby drużyna, która ma szansę grać, grać mogła. Była konkretna potrzeba sponsorowania żeńskiej siatkówki Wisły i zabraliśmy się za to. Zawsze, gdy się za coś człowiek zabiera, powinien to robić dobrze. A nie da się tego robić, jeśli się tego nie pozna. Starałem się więc to poznawać i przy okazji to polubiłem. Miałbym jednocześnie do siebie pretensje, gdyby za tym szły jakieś moje wymagania. To nasza trenerka ma konkretne wymagania. To ona chce żeby pewne elementy były wypracowane z konkretną zawodniczką. To nie ja mam wymagać. Nie mogę więc powiedzieć, że ma być taki, a nie inny cel, bo w sporcie są czasami przeszkody w osiągnięciu konkretnego wyniku. Te jednak trzeba omijać. A co do mojego uczestnictwa w życiu zespołu - to chodzę, bo lubię. Będę chodzić na mecze w Krakowie oraz będę jeździć na nasze III-ligowe wyjazdy. Zresztą wydaje mi się, że dziewczyny też widzą to zainteresowanie i mają motywację do treningów. Może zainteresowanie kibiców jest teraz trochę mniejsze, bo to jest tylko III liga, ale cieszę się, że Pan się tym zainteresował.

Bo ktoś musi się tym interesować. Ale też nie byłoby w dzisiejszych realiach czym, gdyby nie było sponsora.

- Ja liczę na to, że dziewczyny będą szły do przodu i będziemy starali się w tym uczestniczyć. Wiadomo, że za tym wszystkim idą pieniądze i sytuacja na rynku jest zmienna. Dlatego ja nie mogę zagwarantować, że zawsze będę wspierał Wisłę, ale póki co jesteśmy z Wisłą drugi rok i będziemy się starali z nią być, żeby pozostała w sekcji stabilizacja. Tak jak Can-Pack jest z sekcją koszykarską i wszyscy się do tego w jakiś sposób przyzwyczaili. Zmiana co rok sponsora, który ma pewną wizję i oczekiwania odnośnie reklamy - to nie jest do końca dobre dla sportu. W każdym aspekcie życia potrzebna jest stabilizacja, w sporcie tak samo. Jeśli zaś chodzi o naszą reklamę, to nam na tym aż tak bardzo nie zależy. Naszej działalności nie traktujemy marketingowo, ale bardziej w celach społecznych. Reklama przez sport na takim poziomie jest bowiem znikoma. A co do samej Wisły i naszego sponsoringu - ja wychowywałem się w tym rejonie i czuję bardzo duży sentyment do klubu, bo to jest historia Krakowa. Nie można o tym zapominać i nie brać tego pod uwagę, także w kontekście przyszłości miasta. I dlatego trzeba się angażować.

To tym bardziej należy to pochwalać i życzyć sukcesów! Dziękuję za rozmowę.

Źródło: http://wislaportal.pl