Puchar Mistrzów Krajowych 1978/1979 (piłka nożna)

Z Historia Wisły

poprzedni sezon Rozgrywki w tym sezonie następny sezon
Wszystkie mecze, I Liga, Puchar Polski, Herbowa Tarcza Krakowa Puchar Mistrzów Krajowych
Mecze towarzyskie międzynarodowe, Mecze towarzyskie i sparingi, Turnieje Rezerwy Juniorzy i trampkarze
Kadra Statystyki Spis Sezonów


Puchar Mistrzów Krajowych
rozgr. data gdzie przeciwnik wynik strzelcy
PEMK 1/16 1978.09.13 wyjazd Brugge KV 1:2 (0:2) Zdzisław Kapka 80’.
PEMK 1/16 1978.09.27 dom Brugge KV 3:1 (1:0) Kazimierz Kmiecik 26’, Leszek Lipka 82’, Janusz Krupiński 89’.
PEMK 1/8 1978.10.18 wyjazd Zbrojovka Brno 2:2 (1:0) Kazimierz Kmiecik 37’, Henryk Maculewicz 87’.
PEMK 1/8 1978.11.01 dom Zbrojovka Brno 1:1 (0:0) Zdzisław Kapka 54’.
PEMK 1/4 1979.03.07 dom Malmö FF 2:1 (1:1) Adam Nawałka 26’, Kazimierz Kmiecik 85’.
PEMK 1/4 1979.03.21 wyjazd Malmö FF 1:4 (0:0) Kazimierz Kmiecik 58’.


Spis treści

Relacje prasowe

Gazeta Południowa. 1978, nr 156 (11 VII) nr 9379

Jak już informowaliśmy dzisiaj w Zurychu w hotelu „Atlantis” o godz. 12,00 odbędzie się losowanie pierwszej rundy europejskich pucharów w piłce nożnej. W tegorocznej edycji pucharów nasz futbol reprezentować będą 4 zespoły: w Pucharze Europy — Wisła Kraków, w PZP — Zagłębie Sosnowiec, w Pucharze UEFA — Śląsk Wrocław i Lech Poznań. Na losowanie do Zurychu udali się: wiceprezes PZPN — W. BĄK i, sekretarz Wisły — W. TONDOS.

Jakiego rywala chciałaby wylosować Wisła w I rundzie? — Z tym pytaniem zwróciliśmy się do trenerów, piłkarzy, działaczy krakowskiego klubu. Oto ich odpowiedzi: W. Tondos — sekretarz Wisły: Na ten temat zdania są podzielone, jedni woleliby słabego przeciwnika, inni chętnie widzieliby od razu jakiś renomowany zespół. Ja nie mam nic przeciwko temu, aby los przydzielił nam mocnego rywala np. włoski Juventus.

O, Lenczyk — I trener Wisły: Nie znam z autopsji żadnej z drużyn, dopiero po meczach okaże się, kto jest kto; Skoro mam typować, to może to być Real Madryt.

L. Franczak — trener juniorów Wisły: Jak spaść to wysokiego konia, ja także jestem za Realem Madryt.

Z. Kapka: Nie byłem nigdy w Turcji, chętnie bym zagrał z mistrzem tego kraju — Fenerbahce.

A. Nawałka: Chciałbym spotkać się z mistrzem Hiszpanii — Realem Madryt.

H. Maculewicz: Jak grać to od razu ź najsilniejszymi zespołami, może być nawet obrońca pucharu — Liverpool.

A. Szymanowski: Nie zastanawiałem się nad tym...

S. Kosiarki — gospodarz Wisły: Chciałbym zobaczyć W Krakowie dobry mecz, najchętniej z którąś z drużyn angielskich: Liverpool lub Nottingham, A więc najwięcej głosów padło na Real Madryt. Ciekawa — czy sprawdzą się te prognozy. (ANS)

Gazeta Południowa. 1978, nr 157 (12 VII) nr 9380

Happel i jego drużyna

CLUB BRUGGE KONINKLIJNE VOETBALVERENIGING — czyli Królewska Drużyna Piłkarzy Miasta Bruggi. Jeden z najstarszych klubów belgijskich założonych w 1891 r. Pięciokrotny mistrz Belgii w 1920, 1973, 1976, 1977, 1978 r. Zdobywca Pucharu Belgii w 1968 i 1970 r., 1977 r.

W 1976 r. Belgowie dotarli do finału Pucharu UEFA, gdzie jednak musieli uznać wyższość Liverpool (2:3 i 1:1). W tym roku również z Liverpool spotkali się Belgowie, ale tym razem w finale PE. Po zaciętym pojedynku wygrali Anglicy 1:0 Jak z tego widać największe sukcesy klubu przypadają na ostatnie lata. FC Brugge może pochwalić się klasycznym hat trickiem, zdobyciem pod rząd „trzech tytułów mistrza Belgii.

Te ostatnie sukcesy wiążą się nierozerwalnie z nazwiskiem austriackiego trenera — E. Happela, który przed niespełna miesiącem poprowadził Holandię do tytułu wicemistrza świata.

W drużynie FC Brugge i roi się od reprezentantów i to nie tylko Belgii. Obrońcy — Bastijns (ur. 1947), Leekens (1949), pomocnicy — Cools (1947), Van der Eycken (1953), a przede wszystkim skrzydłowy i świetny strzelec Lambert (1944, ponad 80 razy w reprezentacji kraju) — to etatowi reprezentanci Belgii. W bramce występuje reprezentant Danii — Jensen (1951), w obronie świetny Austriak, uczestnik ostatnich mistrzostw w Argentynie Krieger (1946), w ataku szczególnie groźni są: Duńczyk Soerensen i wicekról strzelców z 1977 r.

— Simoen (1953), Jest w drużynie kilku ponad 30-letnich graczy, ale ich doświadczenie i rutyna pozwalają FC Brugge wychodzić z opresji, nawet w najtrudniejszych meczach, jak choćby w półfinałowym pojedynku PE z Juventus. Włosi wygrali u siebie tylko. 1:0, w rewanżu Belgowie strzelili drugiego gola w 116 min. dogrywki i awansowali do finału.

Opinie

Płk ZBIGNIEW JABŁOŃSKI, g prezes Wisły: wylosowaliśmy piekielnie trudnego przeciwnika godnego... mistrza Polski.

Różni ludzie przed losowaniem różnie kalkulują, uważam, że jeżeli ma się ambicje startować w pucharach, i odnosić sukcesy to trzeba się liczyć z tym, że- droga nie będzie usłana różami. Teraz sprawą najważniejszą będzie jak najlepsze przygotowanie drużyny do tych trudnych pojedynków. Z Belgami mamy stare porachunki, to przecież RWD Molenbeek wyeliminował nas przed dwoma laty z Pucharu UEFA karnymi. Na razie nie chciałbym mówić o szansach, ale mamy sprzyjający układ, bo pierwszy mecz gramy na wyjeździe. Może Belgowie — jak przed dwoma laty Celtic — nie docenią naszej drużyny, wtedy będzie łatwiej o niespodziankę.

Ppłk BRONISŁAW M1CHALISZYN, kierownik sekcji piłki nożnej: rzeczywiście mamy bardzo wymagającego rywala ale myślę, że taki mocny przeciwnik zmobilizuje cały zespół do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Teraz nasz sztab szkoleniowy czeka moc pracy, trzeba będzie rozpracować rywala.

Skorzystamy z zapisów magnetowidowych polskiej TV ma ona zarejestrowany mecz finałowy PE: Liverpool— FC Brugge), zwróciliśmy się a pomoc do Włodka Lubańskiego, który zna świetnie piłkarstwo belgijskie.

Mgr OREST LENCZYK, trener Wisły: los nie był dla nas łaskawy. Ale może dobrze, że tak się stało. Belgowie to czołowy zespół klubowy Europy, ale przecież w naszej drużynie gra 4 aktualnych reprezentantów kraju, a jeszcze dalszych kilku też ma reprezentacyjne aspiracje. Mecze z Belgami będą więc prawdziwym wykładnikiem naszych umiejętności, pozwolą sprawdzić się drużynie. Jestem przekonany że zawodnicy potraktują te pojedynki bardzo prestiżowo.

HENRYK MACULEWICZ: silny rywal? Mogło być jeszcze gorzej. Nie ma co przerażać się sławą Belgów, w piłce nożnej nie ma mocnych, np. na ostatnich MS w Argentynie mistrz świata z 1974 drużyna RFN przegrała z kretesem...

STANISŁAW GONET:

to niech Belgowie się martwią, że grają z nami...

ZDZISŁAW KAPKA: Uczyłem, że spotkamy się z mistrzem Turcji, co się odwlecze, to nie uciecze, będziemy grać z Fenerbahce w... drugiej rundzie

Gazeta Południowa. 1978, nr 159 (14 VII) nr 9382

„Gazeta” rozmawia z sekretarzem GTS „Wisła" Wiesławem Tondosem

Kulisy zurychskiego losowania

Do Krakowa powrócił sekretarz GTS Wisła — WIESŁAW TONDOS, który reprezentował krakowski klub podczas wtorkowego losowania europejskich pucharów w piłce nożnej w Zurychu. Możemy więc przekazać Czytelnikom wiadomości z „pierwszej ręki” na temat zasad losowania.

— Władze UEFA przed losowaniem rozstawiły 11 zespołów, które na przestrzeni ostatnich 5 lat co najmniej dotarły do półfinałów PEMK. Tymi zespołami były: Real Madryt, AEK Ateny, PSV Eindhoven, FC Brugge, Austria Wiedeń, Ujpest Budapeszt, FC Koeln, Juventus, Liverpool, Grasshoppers Zurych i Dynamo Kijów. To był jeden „koszyk”, w drugim znalazły się pozostałe, zespoły. Ceremonia przebiegała w ten sposób, że do drużyn z pierwszego „koszyka” dolosowywano zespoły z drugiego „koszyka”. Pierwszą parę utworzyły: Real Madryt i Progress Luksemburg, drugą — AEK Ateny i FC Porto, trzecią — Fenerbahce Istambuł i PSV Eindhoven. W czwartej kolejności najpierw wylosowano FC Brugge, a za chwilę prezydent UEFA, Włoch — Franchi z drugiego „koszyka” wyciągnął los z napisem Wisła!

— Czy wiślacy mogli wylosować łatwiejszego I rywala?

— Oczywiście, ale pod warunkiem, że nie trafiliby na jeden z jedenastu rozstawionych zespołów. W dalszej bowiem kolejności losowano zespoły już tylko z drugiego „koszyka” i wówczas los zetknął ze sobą kilka słabych zespołów, jest np. taka para Omonia Nikozja (Cypr) — Bohemians Dublin. A równocześnie Liverpool trafił na... Nottingham! Liverpool był rozstawiony, Nottingham — nielicznie zebrani w hotelu „Atlantis” Anglicy byli niepocieszeni.

Prawdę mówiąc mogliśmy bardziej „wpaść” na jeszcze sławną firmę. Myślę, że nie ma co narzekać. Zawodnicy chcieli grać z silną drużyną, to mają finalistę PEMK! — Nawiązał pan zapewne pierwsze kontakty z przedstawicielami belgijskiego klubu?

— Oczywiście, po to głównie wyjechałem do Zurychu. Delegacja Z Bruggi zjawiła się w bardzo licznym i mocnym „składzie”, przyjechał sam burmistrz miasta oraz 5-osobowa delegacja z klubu. Ustaliliśmy wstępnie szereg spraw organizacyjnych. Wiadomo, że pierwszy mecz grać będziemy 13. IX w Bruggi, początek spotkania wyznaczono na godz. 20 (stadion ma znakomite oświetlenie — 1000 Iuxów). Mecz nie będzie transmitowany przez miejscową telewizję. Wyjeżdżamy do Bruggi 11. IX, wracamy do Krakowa 14. IX, ekipa liczyć będzie 25 osób. Ustaliliśmy, że nasi obserwatorzy zobaczą 1—2 pojedynków ligowych Belgów. Liga rusza tam z końcem sierpnia, nie ma jeszcze dokładnego terminarza. Oczywiście wysłannicy z Bruggi też „podglądać” będą Wisłę.

A jak Belgowie zareagować li na wylosowanie Wisły?

— Oni dobrze znają nasz zespół, choćby z pojedynku sprzed 2 lat z RWD Molenbeek. Ponadto widzieli mecze naszej reprezentacji w Argentynie, a tam grało przecież 4 wiślaków.

Odniosłem takie wrażenie, że Belgowie są zadowoleni z losowania.

Rozmawiał: A. STANOWSKI

Czy wiesz, że: Wisła - Malmoe. Ostateczne starcie

Data publikacji: 13-04-2016 09:55


Raz jeszcze wracamy do sezonu 1978/79. Po jesiennym odprawieniu Clubu Brugge oraz Zbrojovki Brno, Wiślacy awansowali do czołowej ósemki Pucharu Europy. Losowanie ćwierćfinałów najbardziej prestiżowych wówczas europejskich rozgrywek miało odbyć się w styczniu. Los przydzielił krakowskiej ekipie Malmoe FF. Zdaniem Szwedów było to losowanie wybitnie niekorzystne, a ich szkoleniowiec Bob Houghton w wywiadach podkreślał, że gorzej nie można było trafić z dwóch powodów: po pierwsze, zdaniem Anglika, Biała Gwiazda była naszpikowana gwiazdami, a po drugie trener Malmoe nigdy nie miał okazji obserwować krakowian w akcji.


W Polsce wynik losowania przyjęto ze spokojem, a dodatkowo rozluźniać Wiślaków mógł fakt, że po jego zakończeniu do przedstawicieli Wisły na rozmowę podszedł jeden z oficjeli Nottingham Forest, murowanego faworyta do zdobycia Pucharu Europy, po czym na odchodne rzekł: „Do zobaczenia w finale”. Dobitnie świadczy to o tym, jakim szacunkiem cieszyła się wówczas Biała Gwiazda.

Wiślacy nie mogli jednak zapomnieć o tym, że w poprzednich rundach szwedzcy gracze bez straty gola pokonali AS Monaco i Dynamo Kijów, mistrza ZSRR. Rezultaty te bez wątpienia robiły wrażenie, z drugiej strony natomiast krakowscy kibice doskonale pamiętali spotkanie pomiędzy Wisłą i Malmoe w Pucharze Intertoto sprzed dziesięciu lat, w którym to Biała Gwiazda nie pozostawiła rywalowi złudzeń, pewnie pokonując go w dwumeczu 5:1. Jednak w obecnym zespole mistrzów Szwecji grało aż ośmiu reprezentantów kadry narodowej i obie drużyny stawiane były przez piłkarskich ekspertów na równi.

Zimowy mecz

Pierwsze starcie zaplanowano na siódmy dzień marca w Krakowie. Wydawało się to rozstrzygnięciem korzystnym dla Wiślaków, gdyż liga szwedzka startowała dopiero w połowie kwietnia. Podopieczni zaledwie 33-letniego Boba Houghtona przystępowali do meczu w Polsce wyłącznie po grach sparingowych, natomiast Wisła już wcześniej miała okazję rozgrywać spotkania o stawkę. Miesiąc przed meczem trener Orest Lenczyk postanowił zabrać swoich piłkarzy na tournée po Australii, by zapewnić im doskonałe warunki do trenowania. W Polsce na zawodników czyhała bowiem tzw. „zima stulecia” i nie było szans na przeprowadzenie poważnych treningów. Z kolei Szwedzi zdecydowali się przygotowywać do ćwierćfinałowego spotkania u siebie. Okazało się to dobrym posunięciem, gdyż 7 marca murawa stadionu przy Reymonta zdecydowanie bardziej przypominała te, na których trenowali gracze Malmoe, a nie Wisły. Dość powiedzieć, że plac gry przygotowywano niemal przez miesiąc, a z płyty boiska wywieziono około tysiąca wywrotek pełnych śniegu i lodu.

Trener gości nie ukrywał, że przyjechał z zamiarem wywiezienia z Polski bezbramkowego rezultatu. Plan Anglika szybko jednak zrealizowany został z nawiązką, gdy w 13. minucie Tommy Hannson pokonał spóźnionego Stanisława Goneta. Kwadrans później odżyły nadzieje kibiców, licznie zgromadzonych na trybunach pomimo złej pogody. Po akcji Michała Wróbla bramkę na 1:1 zdobył obecny szkoleniowiec reprezentacji Polski, Adam Nawałka. Szwedzi bronili się ośmioma zawodnikami i aż do 85. minuty spotkania udawało im się utrzymywać bardzo korzystny przed rewanżem wynik. Na szczęście dla Wiślaków jedna z ich wielu akcji przyniosła powodzenie. Lewą flanką popędził Michał Wróbel, po czym doskonałym podaniem obsłużył Kazimierza Kmiecika, który nie miał żadnych problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Szwedzi protestowali, według nich przed centrą skrzydłowego Białej Gwiazdy futbolówka całym obwodem przekroczyła linię końcową, jednak turecki arbiter Talant Tokat był odmiennego zdania. Gol został uznany i to Wisła przed starciem rewanżowym postawiła się w pozycji faworyta. Radości przy Reymonta nie było końca, trzeba było jednak przypieczętować awans do półfinału Pucharu Europy w pojedynku wyjazdowym.

Stracone marzenia

Mecz w Malmoe zaplanowano na pierwszy dzień wiosny, 21 marca. Wiślacy zakwaterowali się w jednym z hoteli, gdzie na krok nie odstępowała ich jakże liczna w tym mieście polska mniejszość narodowa. Podopieczni Oresta Lenczyka po królewsku zostali ugoszczeni przez miejscową Polonię.

Ćwierćfinałowy rewanż transmitowany był na żywo przez szwedzką telewizję. W związku z tym stadion był wypełniony tylko w jednej trzeciej. Niespełna 13 000 kibiców obserwowało euforię Wiślaków w 58. minucie, kiedy to po centrze Krupińskiego po raz kolejny bramkarza Malmoe pokonał niezawodny Kazimierz Kmiecik. Wtedy jednak w drużynie Białej Gwiazdy coś się zacięło i do głosu doszli gospodarze. Najpierw po rzucie karnym, podyktowanym za wątpliwy faul Goneta, wyrównującą bramkę zdobył Andreas Ljungberg. Niestety Wiśle nie udało się długo utrzymać tego wyniku. Zaledwie kilka minut później Ljungberg po raz drugi wygrał rywalizację z bramkarzem przyjezdnych.

Wiślacy próbowali przetrwać do końca meczu, a piłkarze Malmoe poczuli krew i próbowali pójść za ciosem. Udało im się to na osiem minut przed końcowym gwizdkiem. Z rzutu wolnego uderzał niesamowity Ljungberg, piłkę odbił przed siebie Gonet, wreszcie dopadł do niej Tore Cervin, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce. Na Malmoe Stadion zrobiło się więc 3:1. Na nieszczęście dla krakowian nie był to koniec. W doliczonym czasie gry hat-tricka skompletował Ljungberg, który po raz kolejny wykorzystał rzut karny. Tym razem 8-krotny reprezentant Szwecji pokonał Marka Holochera, który na ostatnie kilka minut zastąpił słabo dysponowanego Goneta. Malmoe zwycieżyło 4:1 i to Szwedzi zapewnili sobie udział w półfinale Pucharu Europy. „To nie Malmoe wygrało, tylko Wisła przegrała” - gorzko stwierdził trener Orest Lenczyk.

Co by było, gdyby...

Szansa na zdobycie Pucharu Europy bezpowrotnie minęła. Wiślacy zatrzymali się na ćwierćfinale. Co by było, gdyby udało się odprawić Malmoe? Tego do końca nie wiadomo, jednak należy pamiętać, że późniejszy triumfator całych rozgrywek, Nottingham Forest spośród wszystkich klubów znajdujących się w czołowej ósemce Europy najbardziej obawiał się krakowian. Niestety, mistrzowie Anglii zamiast z Wisłą, w finale ówczesnej Ligi Mistrzów spotkali się z… Malmoe. Mecz finałowy zakończył się skromną wygraną 1:0, a jedyną bramkę dla Nottingham zdobył Trevor Francis.

Malmoe - podobnie jak i Białą Gwiazda - nigdy więcej nie zaszło tak daleko w Pucharze Europy. Po sezonie ze szwedzkiej ekipy odszedł twórca sukcesu, Bob Houghton, który po krótkich przygodach w klubach z Grecji, Anglii, Chin i Szwajcarii został wybrany szkoleniowcem reprezentacji Indii. Z Wisłą natomiast pożegnał się Orest Lenczyk, a Biała Gwiazda na kolejne mecze w Europie musiała czekać następne dwa lata. W Pucharze UEFA sezonu 1981/82 krakowianie trafili na… Malmoe, którego wyższość musieli uznać raz jeszcze.

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Rekordy Białej Gwiazdy: W drodze po Puchar Europy

Na przestrzeni lat Biała Gwiazda świętowała wiele sukcesów i pięknych chwil na krajowym podwórku. Nie brakowało także wspaniałych momentów na arenie międzynarodowej, kiedy krakowski klub mierzył się z uznanymi zagranicznymi markami. W historii swoich udziałów w europejskich rozgrywkach Wisła Kraków zdołała dojść najdalej w sezonie 1978/1979, kiedy to ostatecznie jej przygoda zakończyła się w ćwierćfinale Pucharu Europy.


29.04.2020r.

M. Chlebek


FC Brugge – Wisła Kraków 2:1

Losowaniu pierwszej serii rozgrywek Pucharu Europy, najwyższych rangą klubowych rozgrywek w Europie, towarzyszyły wielkie emocje i jego wyników oczekiwano w Krakowie w pełnym napięciu. Trudno byłoby wybrać potencjalnie łatwego przeciwnika, ponieważ, jak napisało „Echo Krakowa”: „33 zespoły stanęły w szranki rozgrywek, towarzystwo znakomite, doborowe, sami mistrzowie swych krajów, z jednym tylko wyjątkiem — angielskiego Liverpoolu, który nie zdobył prymatu w swym kraju, lecz wystąpi w rozgrywkach jako obrońca trofeum. W tej świetnej kompanii znalazła się „Biała gwiazda", drużyna, która po wielu, wielu latach spełniła wreszcie oczekiwania, kibiców i wywalczyła ponownie mistrzostwo Polski.” Wyniki losowania zawieść nie mogły tych, którzy wyczekiwali rywala z górnej półki i rywalizacji stojącej na wysokim poziomie. Podopieczni Oresta Lenczyka stanąć mieli w szranki z zeszłorocznym finalistą Pucharu Europy, FC Brugge, który stawiany był w roli pewnego faworyta. Wydawało się, że czarne scenariusze się sprawdzą, a przygoda Białej Gwiazdy z europejskimi rozgrywkami skończy się bardzo szybko, zwłaszcza, że pierwszy mecz w Belgii nie zakończył się dla Wiślaków szczęśliwie. Pod Wawel wrócili z pustymi rękami i zerowym dorobkiem punktowym, choć bramka zdobyta przez Zdzisława Kapkę na kilka minut przed końcem spotkania sprawiła, że krakowianie zachowali szansę na awans do II rundy. Do porażki Wiślaków przyczyniły się błędy w grze defensywnej, po której padły bramki dla gospodarzy oraz niezbyt wysoka skuteczność w ataku Wiślaków, którzy jednak wykazali się w drugiej połowie determinacją, co zaowocowało zdobyciem honorowej bramki.

Wisła Kraków – FC Brugge 3:1

27 września 1978 roku na stadionie Białej Gwiazdy pojawiło się około 40 tysięcy kibiców, chcących na własne oczy obejrzeć drugą odsłonę dwumeczu z FC Brugge. Gospodarze przystąpili do drugiego starcia bez kompleksów, starając się odsunąć jak najdalej od siebie myśli o stawce tego meczu i szukając swojej szansy na otworzenie wyniku, co nastąpiło w 26. minucie. Kazimierz Kmiecik celnym strzałem z linii pola karnego pokonał Birgera Jensena i dał krakowianom prowadzenie, które utrzymali do 50. minuty. Po zdobyciu pierwszej bramki, gra Wiślaków przestała się kleić, za to przyjezdni stwarzali coraz większe zagrożenie, czego efektem było trafienie autorstwa René van der Eyckena. Wynik remisowy premiował awansem ekipę gości, którzy po wyrównaniu zwolnili nieco tempo. Entuzjazm kibiców zgromadzonych na stadionie Białej Gwiazdy opadł, lecz to, co wydarzyło się w końcówce meczu przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Najpierw, na 8 minut przed końcem spotkania, Leszek Lipka wpakował futbolówkę do siatki rywala, a potem, kibiców, przygotowujących się już do dogrywki, uradował Janusz Krupiński, który po błędzie Belgów i zamieszaniu w polu karnym umieścił piłkę w bramce. Arbiter uznał bramkę, jednak golkiper gości nie zamierzał tak łatwo pogodzić się z jego decyzją, który po protestach gości, zdecydował się na konsultacje z bocznym arbitrem. Tysiące wiślackich serc dosłownie zatrzymało się, by chwilę później znów zacząć szaleńczo bić z radości, gdy sędzia podtrzymał swoją decyzję, dzięki której Wiślacy awansowali do kolejnej rundy.

Zbrojovka Brno – Wisła Kraków 2:2

Październikowe starcie ze Zbrojovką Brno również rozgrywane było przy bardzo licznej publiczności, jednak tym razem w większości wspierała ona nie Wiślaków, a ich przeciwnika. Oba zespoły nie najlepiej radziły sobie w tamtym czasie w lidze i do tego meczu podchodziły zmotywowane, by pokazać swoje piłkarskie umiejętności. Pomimo tego, że początek spotkania w wykonaniu gospodarzy, którzy atakowali z animuszem, był bardzo aktywny, to pierwsze trafienie na swoje konto zapisała Biała Gwiazda, a konkretnie Kazimierz Kmiecik, który w 37. minucie wpakował ją do siatki. Stracona bramka nie zniechęciła gospodarzy, wręcz przeciwnie, ich zapędy w pole karne Wiślaków stały się jeszcze bardziej zaciekłe. Już minutę po trafieniu Kmiecika mogło być 1:1, ale piłkę po rzucie karnym podyktowanym za przypadkowe zagranie ręką jednego z Wiślaków obronił Stanisław Gonet. W drugiej odsłonie spotkania szczęście go jednak opuściło, gdy Josef Pesice uderzał z jedenastego metra. W pięć minut później sytuacja Wiślaków jeszcze bardziej się pogorszyła, bowiem drużyna z Brna zaliczyła kolejne trafienie. Zawodnicy Oresta Lenczyka nie zamierzali składać broni, a ich upór pozwolił im wywalczyć w Bronie remis, po bramce Henryka Maculewicza w 87. minucie spotkania.

Wisła Kraków – Zbrojovka Brno 1:1

W spotkaniu rewanżowym z mistrzem Czechosłowacji Wiślakom do szczęścia i zrobienia kolejnego kroku w stronę finału Pucharu Europy wystarczyła skromna wygrana lub nawet remis 0:0 czy 1:1. Przyjezdni nie mieli jednak najmniejszego zamiaru odpuścić, nauczeni doświadczeniem z pierwszej rundy, w której mierzyli się z Dozsą Ujpest, że warto walczyć do końca. Po remisie w meczu domowym 2:2, w spotkaniu rewanżowym zdołali zaaplikować gościom z Węgier dwie bramki, które dały im upragniony awans. Czechosłowacy z zacięciem przypuszczali ataki na bramkę Goneta, dominując w środkowej części boiska, lecz to krakowianom jako pierwszym udało się przechylić szalę na swoją stronę. Po taktycznych modyfikacjach trenera Lenczyka, gra jego podopiecznych nabierała tempa, co w efekcie doprowadziło do zdobycia bramki przez Zdzisława Kapkę w 54. minucie. Ostudziło to nieco zapał i zapędy gości, a kontrolę nad przebiegiem spotkania przejęli w większej mierze Wiślacy. Choć w 77. minucie bramkę dla Zbrojovki strzelił jeszcze Libor Došek, to nie na wiele się ona zdała, bo z awansu do grupy ośmiu najlepszych zespołów cieszyć się mogła polska drużyna.

Wisła Kraków – Malmö FF 2:1

Los zadecydował, że ćwierćfinałowe spotkanie miało być pojedynkiem Białej Gwiazdy z doświadczonym, aczkolwiek często kończącym swoją przygodę w europejskich pucharach w pierwszych rundach, zespołem Malmö FF. Szwedzki zespół przyjechał do Krakowa z zamiarem nie dopuszczenia przeciwnika do wypracowania sobie dogodnej pozycji, z której mógłby przystąpić do kolejnego spotkania. W 13. minucie sam za to zaliczył pierwsze trafienia, otwierając tym samym wynik pierwszego ćwierćfinałowego spotkania. Tommy Hannson pokonał bramkarza Wisły, ale po upływie kolejnych 13 minut gry na trybunach rozległ się potężny okrzyk zbiorowej radości, gdy Adam Nawałka z bliskiej odległości umieścił futbolówkę w siatce. Od tego momentu gospodarze częściej przypuszczali ataki na bramkę Malmö FF, stwarzając sobie sporo okazji do podwyższenia wyniku. W końcu prowadzenie udało się powiększyć na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry za sprawą uderzenia Kazimierza Kmiecika, który chwilę wcześniej obsłużony został świetnym podaniem przez Michała Wróbla. Taki wynik pozwalał Wiślakom na przystąpienie do kolejnego meczu w roli faworyta i bez plączącej nogi presji, bowiem, by awansować do półfinału wystarczył im remis. Wykonać trzeba było tylko ostatni krok w Malmö.

Malmö FF – Wisła Kraków 4:1

W środowy wieczór 21 marca 1979 roku Biała Gwiazda pod wodzą Oresta Lenczyka przystąpiła do rewanżowego spotkania ze szwedzką ekipą. Oba zespoły zdeterminowane były, by osiągnąć swój cel – uzyskać awans do rundy półfinałowej Pucharu Europy. Wisła stawiana była w roli faworyta – w pierwszym meczu pokonała rywali i wystarczał jej zaledwie wynik remisowy.

Wydawało się, że wszystko idzie po myśli Wiślaków. W pierwszej połowie spotkania nie dopuścili do straty gola, a w 58. minucie gry byli na dobrej drodze, by wykonać plan z nawiązką, bowiem po podaniu Janusza Krupińskiego piłkę w bramce Szwedów umieścił niezawodny Kazimierz Kmiecik. Nie na długo jednak Wiślacy mogli cieszyć się ze swojego prowadzenia, bo od 67. minuty spotkania szalę zwycięstwa zaczęli przechylać na swoją korzyść gospodarze. Najpierw Anders Ljungberg po rzucie karnym pokonał wiślackiego bramkarza, a sześć minut później dołożył kolejne trafienie. Zawodnicy Malmö nie zamierzali na tym poprzestawać i poszli za ciosem. Tym razem autorem trzeciego trafienia został Tore Cervin, który wykorzystał moment po rzucie wolnym. Szaleńcze ataki Wiślaków w ostatnich minutach meczu nie przyniosły pozytywnego efektu. Jedynym rezultatem w tej końcówce był rzut karny podyktowany dla Szwedów, który skutecznie wyegzekwował Ljungberg, zaliczając tym samym w tym pojedynku hat-tricka.

Tak zakończyła się piękna przygoda Wiślaków w ćwierćfinale Pucharu Europy, która zapisała się na zawsze na kartach bogatej historii Białej Gwiazdy.

Źródło: wisla.krakow.pl