Radosław Cierzniak

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 20:13, 20 maj 2021; Ole (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
Radosław Cierzniak
Informacje o zawodniku
kraj Polska
urodzony 24 kwietnia 1983, Szamocin
wzost/waga 187 cm
pozycja bramkarz
numer 33
sukcesy Mistrz Polski: 2016, 2017, 2018, 2020, 2021
Puchar Polski: 2016, 2018
Reprezentacja
Lata Drużyna Mecze Gole
2009 Polska A 1 0
Drużyny juniorskie
Lata Drużyna
Sokół Szamocin
0000–2001 MSP Szamotuły
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
2001/02 (j) Lubuszanin Drezdenko
2001/02 (w) Obra Kościan
2002/03 (j) Sparta Oborniki
2002/03 (j) Wołyń Łuck 0 0
2002/03 (j) Karpaty 2 Lwów 6 0
2002/03 (w) Stomil Olsztyn 13 0
2003/04 Aluminium Konin 29 0
2004/05 Amica Wronki 10 0
2005/06 Amica Wronki 26 0
2006/07 (j) Lech Poznań 0 0
2006/07 (w) Korona Kielce 7 0
2007/08 Korona Kielce 0 0
2008/09 Korona Kielce 32 0
2009/10 Korona Kielce 14 0
2010/11 (j) Korona Kielce 4 0
2010/11 (w) Alki Larnaka 14 0
2011/12 Alki Larnaka 7 0
2011/12 (w) Cracovia 1 0
2012/13 Dundee United 38 0
2013/14 Dundee United 37 0
2014/15 Dundee United 37 0
2015/16 Wisła Kraków 21 0
2015/16 (w) Legia Warszawa 0 0
2015/16 (w) Legia II Warszawa 2 0
2016/17 Legia Warszawa 1 0
2017/18 Legia Warszawa 3 0
2018/19 Legia Warszawa 15 0
2019/20 Legia Warszawa 3 0
2020/21 Legia Warszawa 1 0
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Radosław Cierzniak (ur. 24 kwietnia 1983 roku w Szamocinie) – piłkarz, zawodnik Wisły Kraków w sezonie 2015/2016, grający na pozycji bramkarza.


Spis treści

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
2015/2016 Ekstraklasa 21 21      
Razem Ekstraklasa (I) 21 21      
RAZEM 21 21      

Lista wszystkich spotkań:

Ilość Roz. Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1. (1)I2015.07.17domGórnik Zabrze1:1  
2. (2)I2015.07.24wyjazdCracovia Kraków1:1  
3. (3)I2015.07.01domLech Poznań2:0  
4. (4)I2015.08.09wyjazdLegia Warszawa1:1  
5. (5)I2015.08.16domLechia Gdańsk3:3  
6. (6)I2015.08.21wyjazdPogoń Szczecin1:1  
7. (7)I2015.08.28domŚląsk Wrocław4:2 
8. (8)I2015.09.14wyjazdGórnik Łęczna0:1 
9. (9)I2015.09.19wyjazdPodbeskidzie Bielsko-Biała6:0 
10. (10)I2015.09.25domKorona Kielce0:0 
11. (11)I2015.10.03wyjazdPiast Gliwice0:1 
12. (12)I2015.10.18domTermalica Bruk-Bet Nieciecza 0:0 
13. (13)I2015.10.23wyjazdJagiellonia Białystok4:1 
14. (14)I2015.10.30domRuch Chorzów0:0 
15. (15)I2015.11.06wyjazdZagłębie Lubin3:1 
16. (16)I2015.11.20wyjazdGórnik Zabrze1:1 
17. (17)I2015.11.29domCracovia1:2 
18. (18)I2015.12.02wyjazdLech Poznań0:2 
19. (19)I2015.12.06domLegia Warszawa0:2 
20. (20)I2015.12.12wyjazdLechia Gdańsk0:2 
21. (21)I2015.12.18domPogoń Szczecin0:1 

Informacje prasowe

Wisła podpisze kontrakt z Cierzniakiem

6. lipca 2015,

W trybie awaryjnym do drużyny Wisły dołączy nowy bramkarz. Wobec kontuzji Michała Buchalika (niedawny uraz kolana) i Michała Miśkiewicza (rehabilitacja po urazie kolana) oraz po pozbyciu się Gerarda Bieszczada pozyskany zostanie Radosław Cierzniak.

Grający przez ostatnie trzy lata w szkockim Dundee United golkiper przechodzi aktualnie testy medyczne w Krakowie.

Cierzniak ma 32 lata, a w CV znaczną ilość klubów. W latach 2004-06 był graczem Amiki Wronki przekształconej następnie w Lecha Poznań, by w 2007 roku na ponad trzy lata przenieść się do Korony Kielce. W Kielcach nie grał dużo i wiosną 2011 roku przeniósł się do cypryjskiego AS Alki Larnaka. Rok później trafił na kilka miesięcy do Cracovii gdzie był rezerwowym (jeden występ), by przenieść się do wspomnianego wcześniej Dundee United, gdzie przez trzy sezony był podstawowym zawodnikiem.

Z Dundee rozstał się pod koniec maja i od tego czasu był wolnym graczem.

Tego lata do Wisły trafili już trzej pomocnicy: Tomasz Cywka, Denis Popović i Rafael Crivellaro. Spodziewane jest podpisanie kontraktu z Krzysztofem Mączyńskim oraz wspomnianym Cierzniakiem.

Źródło: wislakrakow.com

Radosław Cierzniak piłkarzem Wisły

07-07-2015

Wisła Kraków podpisała umowę na najbliższy sezon 2015/2016 z występującym na pozycji bramkarza – Radosławem Cierzniakiem.

Cierzniak od 2012 roku grał w Dundee United. Przed wyjazdem do Szkocji był piłkarzem m.in. Alki Larnaka, Korony Kielce i Amiki Wronki.

Nowy bramkarz Białej Gwiazdy urodził się 24 kwietnia 1983 w Szamocinie, gdzie rozpoczął w swoją karierę piłkarską w miejscowym klubie – Sokół Szamocin, mierzy 187 cm przy 81 kilogramach wagi.

Radek, witamy w drużynie Białej Gwiazdy!

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Wisła zaprezentowała nowego bramkarza, Radosława Cierzniaka

- Jestem przekonany, że swoje olbrzymie doświadczenie przekażesz młodszym kolegom, jak również będziesz zaporą nie do pokonania - powiedział prezes Wisły Kraków, Robert Gaszyński, witając na specjalnie zwołanej konferencji prasowej naszego nowego bramkarza, którym w nadchodzącym sezonie będzie Radosław Cierzniak.

To, jak się okazuje, drugie podejście Cierzniaka do Wisły. Był on bowiem w kręgu zainteresowań naszego klubu kilka dobrych lat temu.

- Jeśli dobrze pamiętam był kiedyś temat mojego przejścia do Wisły, ale było to dawno temu. Grałem wtedy w Amice i zależało im, żebym tam został. Trenował mnie wtedy Maciej Skorża i uznał, że mam dużą szansę grać jako bramkarz numer jeden i dlatego zostałem - wspominał Cierzniak.

Teraz już jednak w Wiśle jest i w związku z kontuzjami dotychczasowych bramkarzy - będzie on musiał niemalże z marszu wskoczyć do naszego składu.

- Miałem miesiąc wakacji i przez ten miesiąc starałem się kilkanaście dni odpocząć, bo ten sezon w Szkocji jest bardzo długi i bardzo intensywny. Potem jednak byłem cały czas w ruchu i starałem się podtrzymać swoją masę mięśniową, bo to w moim przypadku jest najważniejsze. Nie miałem dużego kontaktu z piłką, ale postaram się teraz skorzystać z mojego doświadczenia i godnie zastąpić kontuzjowanych kolegów - zadeklarował zawodnik.

Cierzniak zaliczył udany okres w Szkocji i przyznał, że mógł zostać tam dalej, ale liczył na lepsze oferty.

- W Szkocji musiałem się określić już 3-4 miesiące przed wygaśnięciem kontraktu, czy chcę zostać w Dundee. Oczywiście klimat do piłki jest tam bardzo fajny i bardzo chciałem zostać na Wyspach. Natomiast teraz wiązałoby się to z tym, że musiałbym poczekaj, a presja narastała. Zgłosiła się Wisła z konkretną propozycją i takiej oferty nie mogłem odrzucić. W Dundee mogłem zostać dużo wcześniej, ale liczyłem, że zgłoszą się inne kluby, np. z Anglii - zdradził Cierzniak.

- Z Wisłą wszystko odbyło się bardzo szybko. Była konkretna oferta i wystarczyły dwa dni. Nie musiałem się zastanawiać, bo wiem, jak wielkim klubem jest Wisła Kraków - dodał nowy bramkarz "Białej Gwiazdy".

Jednocześnie Cierzniak od razu uciął temat swojej krótkiej, bo półrocznej przeszłości w Cracovii...

- Chciałbym od razu rozpocząć i zakończyć ten temat. Miałem już wtedy podpisany kontrakt z Dundee United i potrzebowałem miejsca, gdzie mógłbym przeczekać. Potrzebowałem treningu, a że nadarzyła się taka oferta, bo tam też był problem z bramkarzami, więc poszedłem i dałem z siebie tyle ile mogłem. Temat dla mnie jest zakończony. Wiem, że dla kibiców może to nie jest fajna sprawa, ale tam gdzie jestem daje z siebie tyle ile mogę - powiedział bramkarz.

- Kontrakt jest na rok i nie ma żadnej opcji przedłużenia - zakończył swoją wypowiedź Cierzniak.

Źródło: wislaportal.pl

Wybrane artykuły, wywiady

NA JEDEN KONTAKT – Radosław Cierzniak

2015-08-11

Do Krakowa przybył po trzech latach gry w Szkocji. Gdy wszedł do drużyny Wisły, od razu stał się jej mocnym punktem, co docenili kibice Białej Gwiazdy, wyróżniając go w dwóch ostatnich kolejkach. Choć jego ulubioną ligą jest angielska Premierleague, to najbardziej wzoruje się na bramkarzu Bayernu Monachium, Manuelu Neuerze. Jaki jest Radosław Cierzniak? Zapraszamy NA JEDEN KONTAKT!


Domowy obiad czy restauracja? Zdecydowanie wolę domowy obiad.


Spotkanie ze znajomymi przy lampce wina czy wypad na miasto? Preferuję spotkania ze znajomymi.


Bezpieczny i rodzinny samochód czy raczej szybki, sportowy? Raczej bezpieczny i rodzinny. Już niedługo będę w posiadaniu Volvo. Wierzę, że jest to dobry wybór.


Klasyczne dźwięki czy ostre brzmienia? Twój ulubiony gatunek muzyczny? Lubię muzykę pop, ale nie mam jakiejś ulubionej kapeli, słucham tego, co leci w radiu.


Ulubione miejsce na spędzenie wakacji? Polskie morze.


Miejsce, w którym odpoczywa Ci się najlepiej? Mój ośrodek wypoczynkowy nad morzem.


Jakie jest Twoje ulubione miejsce w Krakowie? Jeszcze takiego nie mam.


Ulubiony autor? Ulubiona książka? Bardzo lubię biografie. Zazwyczaj o sławnych ludziach, którzy osiągnęli w życiu sukces.


Film, który według mnie jest najlepszy? „Gladiator”. Jak dla mnie do tej pory nie powstał lepszy film.


Piłkarski idol lub człowiek, który jest dla Ciebie największym autorytetem? Nigdy nie miałem idoli, ale oczywiście podglądałem różnych bramkarzy, którzy grają nowocześnie. Starałem się ich podpatrywać. Obecnie takim autorytetem jest Neuer, który w Bayernie gra o klasę wyżej niż pozostali bramkarze.


Gdybyś mógł wybrać, to w której najlepszej lidze świata chciałbyś zagrać? Zdecydowanie Premierleague.


Mecz, o którym nigdy nie zapomnę? Myślę, że takie mecze dopiero przede mną.


Twój największy piłkarski sukces? Jeszcze wszystko przede mną.


Pierwsze boiskowe łzy/największe rozczarowanie? Przegrana w finale Pucharu Szkocji w zeszłym roku.


Twoje największe piłkarskie marzenie? Zdobycie mistrzostwa i krajowego pucharu.


Mistrzostwo Polski czy faza grupowa Ligi Mistrzów? Mistrzostwo Polski.


Derby Krakowa czy Derby Polski? Które z tych spotkań ma dla Ciebie większe znaczenie? Większe emocje towarzyszyły mi w Derbach Krakowa. Jest to naprawdę bardzo fajne przeżycie.


Gdybyś nigdy nie został piłkarzem, ale uprawiał sport zawodowo, to w której wiślackiej sekcji odnalazłbyś się najlepiej? Myślę, że dałbym sobie radę w koszykówce.


Gdybyś nie był piłkarzem, ale kibicował Wiśle, to w jakim sektorze można by Cię było spotkać najczęściej? Jestem raczej spojonym człowiek, więc najlepiej odnalazłbym się w sektorze rodzinnym.


Ulubiona wiślacka przyśpiewka? Wiślacki hymn robi na mnie bardzo duże wrażenie. Czuję przypływ pozytywnej energii przed rozpoczęciem meczu.


Kiedy zawiesisz już buty na kołku, zostaniesz trenerem, managerem, skautem, a może tylko kibicem? Pewnie zajmę się swoim biznesem, aczkolwiek trzeba pamiętać, że nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć.

A. Koprowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

McNamara powiedział że weźmie mnie do Celticu teraz mogę być Kotorowskim tylko w Wiśle.

5 sierpnia 2015

O Ukrainie, z której musiał uciec, prezesie – bandziorze, który prowadził odprawy za trenera, meczach, na które nie było go stać w dzieciństwie, o tym dlaczego Celtic jest wielkim klubem i warto byłoby w nim grać za darmo albo czym urzekał Skorża – bramkarz Wisły Kraków Radosław Cierzniak w obszernym wywiadzie dla Weszło. Zapraszamy.

Fajnie byłoby być – na stare lata – drugim Kotorowskim?

Kiedyś chyba coś takiego powiedziałem.

Rozwiniesz?

- Pochodzę z Wielkopolski, gdzie zawsze liczył się przede wszystkim Lech, więc nie ukrywam – był i jest mi bliski. Żyjąc w Szkocji, myslałem, że fajnie byłoby kiedyś wrócić do Poznania, ale w piłce zazwyczaj jest tak, że dostajesz to, czego nie oczekiwałeś. Okoliczności się zmieniły, dziś bardzo dobrze mi w Krakowie, cieszę się, że tutaj jestem i równie dobrze mogę być drugim Kotorowskim, tylko w Wiśle.

Oj, to chyba kokietujesz. - Nie, zupełnie. Mam nadzieję, że będę grał na tyle dobrze, że Wisła po roku zaproponuje mi nowy kontrakt. Kraków to dobre miejsce dla mnie i rodziny.

Dużo zawdzięczasz Skorży?

- Otworzył przede mną drzwi do poważnej piłki. Nie bał się postawić na młodego bramkarza w Ekstraklasie, dzięki niemu rozegrałem w Amice kilkadziesiąt meczów. Szanuję go. Teraz już same statystyki za nim przemawiają, ale jeszcze we Wronkach jego podejście bardzo mi się podobało. Spędzał w klubie praktycznie całe dnie, intensywnie przygotowywał nas taktycznie. Biorąc pod uwagę, ile czasu poświęcaliśmy na analizy, to było wtedy zderzenie z zupełnie innym światem.

W Szamocinie, skąd pochodzisz, kibicowało się Lechowi?

- Oczywiście. Chociaż jak byłem małym chłopcem, nigdy nie było mnie stać, żeby choćby pojechać do Poznania. Marzenia były, szkoła organizowała wyjazdy na mecze, ale ja zwykle w takich sytuacjach zostawałem w domu. Pierwszy raz zobaczyłem Ekstraklasę będąc już w szkółce w Szamotułach. Wielkie szczęście, swoją drogą, że udało się tam trafić. Wielu młodych lgnęło wtedy do Amiki, która miała piękną bazę, zespół w Ekstraklasie. Szamotuły były bardziej na uboczu i chyba dzięki temu mnie przyjęli. Gdyby nie to, pewnie nie grałbym dzisiaj zawodowo w piłkę.

Wiesz, że nie przypadkiem zaczęliśmy od Lecha. Miałeś swój dzień w weekend. Choć jak czytam rozmowy pomeczowe, to upierasz się, że niczego wielkiego nie zrobiłeś.

- Najważniejsza rzeczą jest ustawienie w bramce – powtarzali mi to wszyscy trenerzy, z którymi pracowałem. To nie tak, że niczego w meczu z Lechem nie zrobiłem – pomogłem drużynie i bardzo mnie to cieszy, ale też każda piłka była w moim zasięgu. Koledzy się śmiali, że tak mówię, ale pytam: czy to nie jest prawdą? Jeśli piłka nie jest w twoim zasięgu, nieważne jak jesteś dobry, ani jakie masz odbicie – nie obronisz.

Potrzebowałeś takiego występu?

- To miłe uczucie, oby było takich meczów więcej, ale nie odczuwam jakbym potrzebował komuś coś na siłę udowadniać. Swoją wartość znam. Przez trzy ostatnie lata, nawet kiedy grałem bardzo dobrze w Szkocji, to się nie bardzo do Polski przebijało. Kiedy zdarzył się jakiś babol, mówili o tym wszyscy – ale tak już jest, absolutnie się na to nie użalam. Mam wielkie szczęście, że mogę współpracować z takimi stoperami jak Rysiek i Główka – jedna z lepszych par w tej lidze. Chłopaki grają jak z nut.

Jeszcze rok temu dosyć wprost mówiłeś, że nie planujesz powrotu do Polski. Chciałeś wypełnić kontrakt z Dundee, odejść za darmo. Ale nie do kraju.

- Chciałem zostać na Wyspach. Uważam, jest to klimat dla mnie. Urzekło mnie jak tam postrzega się piłkarzy, jaka panuje atmosfera na stadionach. Chciałem to kontynuować, natomiast życie czasami plany koryguje i nie ma nad czym płakać. Moim celem było trafić do Championship w Anglii. Gdybym miał zostać w Szkocji, to tylko idąc do Celticu, ale ponoć byłem już dla nich w zbyt podeszłym wieku. Były różne pogłoski, jednak konkretnej propozycji nikt mi nie przedstawił. Po pierwszym dniu testów w Wiśle dostałem informację o zainteresowaniu Sheffield Wednesday i tu pojawił się dylemat – wziąć, moim zdaniem, bardzo dobrą ofertę Wisły czy spełniać swoje marzenia o Anglii, co jednak wiązało się z ryzykiem, że coś może nie wypalić.

Mówisz: dostałem ofertę z Wisły i nie wahałem się ani chwili.

- Może przez godzinę. Takim klubom się nie odmawia.

Wiedziałeś, z jakiego powodu jesteś tu potrzebny.

- Tak, zdaję sobie sprawę, że sprawy nabrały tempa, kiedy „Buchal” nabawił się kontuzji. Wtedy dogadaliśmy się bardzo szybko.

Pewien jesteś, że to w dalszym ciągu Wisła, której się nie odmawia?

- Nakręca mnie wielkość tego klubu, piękny stadion, świetna baza. Wisła musi istnieć. Prędzej czy później pan Cupiał te sprawy wyprostuje, z takim nastawieniem tu przyszedłem. Z perspektywy miesiąca, który spędziłem w klubie, wszystko funkcjonuje dobrze. Problem jest być może z płatnościami, ale zdawałem sobie z tego sprawę. Miałem świadomość, że mogę czekać na pieniądze, wkalkulowałem to. Zresztą, temat wypłat nie jest czymś, co non stop przewijałoby się w naszej szatni.

Inwestujesz pieniądze, które dotąd zarobiłeś?

- Tak, od początku. Mamy z żoną ośrodek wypoczynkowy nad morzem, cały czas to rozwijamy i myślę, że to będzie część mojego zajęcia po karierze. Inny biznes, w którym prawdopodobnie się odnajdę, prowadzą też rodzicę. Duża pralnia, opiera wiele ośrodków i hoteli na Pomorzu.

Czyli nie mówisz jak większość piłkarzy: „chciałbym zostać przy piłce”. Co często oznacza też: „nie mam na siebie lepszego pomysłu”.

- Chyba znajdę sobie inne miejsce. Do trenerki raczej bym się nie nadawał. Ale wiadomo – życie weryfikuje plany, pojawiają się różne propozycje, więc trudno być czegokolwiek pewnym.

Wróćmy do teraźniejszości: czemu nie podpisałeś nowego kontraktu w Dundee?

- Menedżer Jackie McNamara wiosną zaprosił mnie na rozmowę. Powiedział, że buduje zespół i musi wiedzieć, jakie są moje plany. Przedstawił mniej więcej warunki finansowe, na jakie mógłbym liczyć. Po namyśle, uznaliśmy z rodziną, że warto zaryzykować i poczekać na inną propozycję. Duży wpływ miał na mnie Łukasz Załuska, z którym w Szamotułach przez dwa lata dzieliliśmy pokój. Nieraz mnie przekonywał jak fajnie jest na Wyspach. Nakręcał, opowiadał. Był moim mentorem, od początku. To jego zdanie: „idź tam, to dla ciebie dobre miejsce” przeważyło, że w ogóle trafiłem do Dundee.

Powiedziałeś też, że w Celticu mógłbyś grać za darmo.

- My w Polsce naprawdę sobie nie zdajemy sprawy, jak wielki jest to klub. Łukasz miał duże szczęście, że mógł tam spędzić tyle czasu.

Warto było przesiedzieć kilkaset meczów na ławce?

- Niektórzy powiedzą: „nie ma ambicji”, ale ja go rozumiem, że chciał być częścią tego klubu. Podziwiam go, że dał sobie radę, bo mentalnie trudno sobie z tym poradzić. Wiem, że jemu również było ciężko, ale pracował bez zarzutu i trenerzy to doceniali. Dzięki niemu poznałem Celtic praktycznie od środka. Byłem w miejscach, do których postronni nie mają wstępu, poznałem wielu ludzi. Łukasz załatwiał najlepsze bilety na wszystkie mecze Ligi Mistrzów. Nie ukrywam, chciałem też być tego częścią.

To paradoks, bo jeszcze parę lat temu każdy w Polsce by przytaknął – no tak, Celtic, wielki klub. A jednak ten dwumecz z Legią bardzo zmienił jego postrzeganie.

- Nikt tego nie podkreślał, ale w tamtym czasie Celtic był w trakcie poważnej przebudowy. Przyszedł nowy trener – Ronny Deila, wymienili cały staff, rozpoczęła się zmiana koncepcji gry. Celtic był wtedy bardzo słaby, nawet my go ogrywaliśmy, natomiast jak już złapał myśl trenera Deili, w lidze rozjeżdżał wszystkich. Po cichu liczyłem, że Legia albo Lech trafi na Szkotów jeszcze raz i dojdzie do weryfikacji.

Ustaliliśmy, że liczyłeś też na kontrakt w Championship. I faktem jest, że z Dundee United, kiedy ty tam grałeś, paru zawodnikom udało się wypromować.

- I to pięciu albo sześciu. Johnny Russell poszedł do Derby County za około milion funtów. W następnym roku Robertson do Hull City za 3,5 miliona. Ryan Gauld, wielki talent, za trzy albo cztery miliony do Sportingu Lizbona. Armstrong do Celticu, teraz Turek Ciftci za kolejne półtora. Ten klub żyje z tego, że sprzedaje.

Rzucę truizmem: z tobą im się nie udało.

- To też już ustaliliśmy. Ale spędziłem tam fajne trzy lata, wypełniłem kontrakt, zaliczyłem łącznie około 150 meczów. Nie brakuje plusów. Nie sądzę, żeby uważali, że się ze mną pomylili.

Szkocja to fajna liga?

- Ma klimat. Pieniądze mniejsze, ale otoczka przypomina trochę tę angielską. Poza tym jest podobna do polskiej. I mówię to w dobrym znaczeniu tego słowa, bo my bardzo lubimy podkreślać jak jesteśmy słabi, jak złe mamy wyniki w Europie, a nie chcemy dostrzec, jaką drogę przeszliśmy. Wystarczy popatrzeć na tych Albańczyków, z którymi grała Legia – kilkanaście lat temu my też wyglądaliśmy jak teraz oni.

Zgoda. A Rangersi? Czy to klub, w który warto by dziś grać?

- Wciąż są na zakręcie. Nie awansowali, brakuje im pieniędzy. Mówi się, że klub znów był słabo zarządzany i o mały włos wylądowałby raz jeszcze w czwartej albo piątej lidze. Warto byłoby tam grać o tyle, że ten stadion, kibice, tradycja meczów z Celtikiem – to wszystko ma niesamowity klimat. Żałowałem, że ich nie ma. Podejrzewam, że cała liga miałaby więcej pieniędzy i prestiżu, gdyby ta rywalizacja trwała. Ludzie w Szkocji, nawet w Dundee, do derbów przygotowują się tygodniami.

Powiedziałeś kiedyś, w wywiadzie dla portalu 2×45.info, że byłeś – cytuję – najodważniej grającym na przedpolu bramkarzem w Szkocji.

- To opinia mojego trenera. Łukasz Załuska na przykład uważa, że w Szkocji nie powinno się wychodzić z bramki, bo jak złapiesz piłkę to w porządku, ale jak popełnisz błąd – potrafią wgnieść cię w ziemię. Sędziowie nie przywiązują dużej wagi do tego czy ktoś cię taranuje, depcze. Ja grałem odważnie, bo miałem w tym wsparcie od trenera McNamary. Powiedział mi, że kiedy sam jeszcze był obrońcą, chciał mieć takiego bramkarza, żeby się nie martwić o to, że piłka go mija. Dawał mi dużą pewność siebie, nawet kiedy popełniałem błędy, chciał żebym dalej grał odważnie.

Złapaliście chyba dobry kontakt?

- Nigdy nie spotkałem tak świetnego sztabu. Do dziś mam z tymi ludźmi kontakt. Wszyscy kiedyś grali w Celticu, Jackie McNamara jest wręcz jego legendą. Mają ogromne doświadczenie, a przy tym super podejście – luz, kontakt z piłkarzami.

Czyli mieli z tobą wspólną cechę – pewnie też liczyli, że trafią do Celticu.

- Rok temu latem było o tym bardzo głośno. 60 do 40, że tak będzie.

Ściskałeś kciuki?

- McNamara powiedział, że weźmie mnie ze sobą. Mieliśmy taką nieoficjalną rozmowę, więc tak – nie będę ukrywał, że liczyłem na to.

Twoje dwa poprzednie wyjazdy zagraniczne były pomyłką. Choć w zupełnie różnych kierunkach i w różnych momentach kariery – na Ukrainę i na Cypr.

- Ukraina była ewidentnie złą decyzją. Wołyń Łuck, który był akurat na obozie w Polsce, potrzebował bramkarza. Ledwie zdałem maturę, grałem w trzeciej lidze. Kiedy w takiej sytuacji na testy zaprasza cię klub z najwyższej ligi – nie odmawiasz. Pojechałem na wypożyczenie, nie mając zupełnie świadomości, co to za miasto, jaki klub. Jak się przekonałem to uciekłem. Nie było dosłownie niczego. Tylko stadion niezły – miejski, ale żadnej bazy, sprzętu, pensji też nie wypłacali. Warunki mieszkaniowe – dramat. Spakowałem rzeczy, powiedziałem, że muszę jechać do Polski i już nie wróciłem.

Ale chwila, byłeś też w Karpatach Lwów.

- Tak. Po trzech miesiącach okazało się, że mogą przejąć mnie Karpaty, ale na dobrą sprawę trafiłem z jednego „niczego” do drugiego. Zadzwoniłem do rodziców, opowiedziałem jak wygląda sytuacja. Od razu mi powiedzieli, żebym wracał, jestem młody, całe życie mam przed sobą, nie muszę męczyć się na Ukrainie. I tak całe szczęście, że byli już w lepszej sytuacji finansowej, bo przecież żyłem z ich pieniędzy.

A co z Maciejem Nalepą? Był w Karpatach już dużo wcześniej i jeszcze długo po tobie. Najwyraźniej potrafił się odnaleźć. Nie pomagał?

- Mógł bardziej, ale odniosłem wrażenie, że był trochę takim… Ukraińcem. Dobrze mu tam było, z miejscowymi. Wolał Ukraińców niż Polaka. Ze mną prawie nie rozmawiał.

Alki Larnaka to z kolei typowa cypryjska przygoda? Słońce, plaża, brak pieniędzy?

- Na początku było dobrze. Klub za duże sumy sprowadził konkretnych zawodników, utrzymaliśmy się w lidze, ale problemy zaczęły się dosłownie po dwóch, trzech miesiącach. Cypryjczycy płacą przez dziesięć miesięcy w roku, lipiec, sierpień – przerwa. Problem był więc tego typu, że kiedy nie płacili w maju oraz czerwcu, aż do jesieni nie było nawet podstaw, by rozwiązać kontrakt, a życie w Larnace kosztowało. Nie było mnie stać na to, żeby cały czas wykładać z własnej kieszeni, wynajmować mieszkanie. Ale prezes, jak tylko się odezwałem, odstawił mnie na ławkę.

Prezes?

- No, bandzior…

A oficjalnie?

- Deweloper, chociaż jak wchodziło się do jego biura, stali panowie z „kopytami” za paskiem. Przychodził na każdy trening. Chciał być wszystkim. Sprowadził kilku dobrych zawodników i najwyraźniej myślał, że zaraz będzie walczył o Ligę Mistrzów z APOEL-em. Po przegranym meczu odprawy trwały dwie godziny, trener nie miał nic do powiedzenia. Na szczęście prezes był też dość rodzinny i tego typu argumenty do niego przemawiały. Poszedłem na rozmowę, powiedział, że bardzo mnie szanuje, traktuje wręcz jak syna. Od ręki ureguluje zaległości i pozwoli wyjechać, jeśli tylko zrzeknę się trzydziestu procent każdej pensji. Zgodziłem się, uznałem, że to niezła opcja. Później nawet pisał do mnie SMS-y, jak już byłem w Szkocji.

Twoja kariera jest pełna takich min.

- Wielu ludzi śmieje się z tego, że w wieku 25 lat miałem na koncie pewnie 10 klubów, ale to wynikało z polityki szkoły w Szamotułach. Wypożyczano bramkarzy, żeby grali. Często do klubów, które spadały z ligi, upadały, miały problemy z pieniędzmi, ale dla trenera Dawidziuka największą wartością była możliwość zbierania doświadczenia. Trener poświęcał masę czasu i energii, żeby nas wychować, ukształtować mentalnie. Gdybym tam nie trafił, pewnie nie grałbym dziś w piłkę. Tym bardziej boli, że teraz szkoła ma duże problemy, nie wiadomo czy nie będzie jej trzeba zamknąć.

Mieliście dość mocą grupę.

- Załuska, Fabiański, Szmatuła z Piasta. Był też Krzysiek Tyma, który w młodym wieku wyjechał do belgijskiego Mouscron. Podobno przetalent. Świetnie się zapowiadał, zaliczał wszystkie juniorskie reprezentacje. Szkoda, że mu się nie powiodło.

Przyznasz jednak, że mało miałeś przez te wszystkie lata pełnych sezonów – gry non stop, która nawięcej daje bramkarzowi, najszybciej go kształtuje.

- Najbardziej przyhamowałem w Kielcach. Brakowało stabilizacji – trochę grałem, trochę grzałem ławę. Wcześniej w Amice przez półtora roku broniłem regularnie. To był wtedy duży klub, dobra organizacja, baza, europejskie puchary.

Pamiętny mecz z Auxerre.

- W którym broniliśmy na raty, w trójkę. Najpierw Arek Malarz, później ja, na koniec… Marcin Burkhardt, który jak się okazało wypadł świetnie. Najlepiej z nas wszystkich.

Puścił tylko jedną bramkę, a skończyło się 1:5.

- Ja nie puściłem żadnej, ale grałem krótko. Nie poradziłem sobie, dostałem czerwoną kartkę, musiałem zejść z boiska. Ciężkie przeżycie, dosyć długo siedziało mi w głowie. Później – wracając do tematu – Amica łączyła się z Lechem i to też mnie trochę zatrzymało. Trener Smuda chciał, żebym odszedł na wypożyczenie.

Uważasz, ze wyjazd do Szkocji inaczej cię wypozycjonował, jako bramkarza?

- Największą wartością było to, że przez trzy lata rozegrałem 150 meczów. Akurat rozwiązywałem kontrakt z Alki Larnaka, gdy dostałem sygnał, że Dundee potrzebuje bramkarza, tylko chce najpierw sprawdzić go na testach. Pomyślałem: „co mi szkodzi? Jestem wielkim gwiazdorem, że na testy nie pojadę? I tak nie mam klubu, w Polsce zima, przynajmniej potrenuję”. Pojechałem na pięć dni, po których okazało się, że chcą abym został jeszcze trzy kolejne. Przebukowałem bilet, pojechałem z drużyną na mecz pucharowy z Rangersami. Super mnie przyjęli. Byłem w hotelu, w szatni, nie będąc tak naprawdę ich piłkarzem – urzekło mnie to bardzo. Ostatecznie, pięć dni testów przedłużyło się do prawie dwóch tygodni. Zorganizowali sparing z Aberdeen, w którym mogłem zagrać. W końcu przyszedł trener i powiedział, że chce abym podpisał kontrakt.

Tradycje bramkarskie były duże, jeśli chodzi o Polaków.

- Łukasz Załuska wypromował się stamtąd po dwóch latach do Celticu. „Szamo” był przez trzy miesiące, a i tak stał się legendą – nie wiem jak to zrobił. Kiedyś czytałem wywiad, w którym stwierdził, że to był jego najlepszy okres. Bronił wyśmienicie. Nazywali go mnichem. Ludzie specjalnie kupowali bluzy z kapturem i ubierali na trybunie za bramką, więc szedłem tam myśląc: „kurczę, poprzeczka jest wysoko”.

I co, kupili cię?

- Nie było to tak spektakularne jak u „Szamo”, potrzebowałem więcej czasu, ale miesiąc po miesiącu ich do siebie przekonywałem.

Czym?

- Solidnością. Może nie jakimiś wyśmienitymi paradami, ale niezłą, równą formą. Łukasz stwierdził na sam koniec: „Radziu, dałeś radę”, więc to balsam na moje serce.

Został jeszcze Michał Szromnik.

- Młody chłopak. Ciekaw jestem jak to się mu potoczy, ale bardzo dobrze zrobił, że pojechał. Na treningach prezentował się bez zarzutów, trenerzy go szanują.

W debiucie zaliczył babola, że głowa mała.

- Właśnie, informacje o błędach do Polski docierają, pełny kontekst niekoniecznie. Myślę, że Michał w końcu dostanie swoją szansę i będzie tam regularnie bronił.

Kto z was częściej przebierał sie za zebrę?

- Mnie zdarzyło się tylko raz.

Wyjaśnij, o co chodzi.

- Kiedy odchodził poprzedni trener, atmosfera w klubie była dramatyczna. McNamara dla rozluźnienia wymyślił, że na ostatnim treningu przedmeczowym każdy z zawodników będzie oddawał głos, kto w danym dniu był najsłabszy w gierce. McNamara miał kartkę i spisywał. Oczywiście, głosy często nie miały nic wspólnego z rzeczywistością, powstawały spiski, dla zabawy robiło się ustawki. I na koniec ten z największą liczbą głosów musiał przebierać się za zebrę. Nie był to wcale głupi pomysł – w tamtym momencie nawet pomógł. Atmosfera zaczęła się poprawiać, po dwóch czy trzech tygodniach znów wygrywaliśmy mecze. Trener niedawno napisał mi nawet SMS-a, żartując, że zdradzam tajemnice szatni.

Na ile pomogłeś Barry’emu Douglasowi w podjęciu decyzji o przenosinach do Lecha?

- Nieskromnie powiem, że pomogłem bardzo. Mocno go namawiałem, bo miał całkiem złe wyobrażenie o Polsce i polskiej lidze. Mówiłem mu o Lechu w samych superlatywach: „idź tam, jest super, wielki klub”. Na początku nie chciał w to uwierzyć, ale jak zobaczył, to mi przyznał rację. Rozmawiałem z nim ostatnio, jest zadowolony, być może zostanie na kolejne lata. Chociaż na początku nie miał łatwo. Pisał do mnie, że ludzie całkiem inni, kultura, zwłaszcza język.

A ty bierzesz jeszcze pod uwagę powrót?

- Nie wiem. Chociaż liczę, że jeszcze coś osiągnę. Chciałbym mieć znów 21 lat i tę głowę, którą dzisiaj. Okazuje się, że te wszystkie szczeble – radzenia sobie ze stresem, obciążeniami – trzeba przejść i niczego się tu nie przyspieszy. Bardzo okrzepłem dzięki trzem sezonom regularnego grania. Sam widzę jak się poruszam w bramce, o ile mniej jestem nerwowy. Czuję, że nadchodzi mój najlepszy okres.

W Polsce czy za granicą? Masz tylko roczny kontrakt.

- Mam nadzieję, że będę grał na tyle dobrze, że Wisła go przedłuży. Musiałby zgłosić się klub z Championship, abym się zastanowił. Na razie bardzo podoba mi się w Krakowie i chciałbym tutaj zostać.

McNamara też nigdzie się nie wybiera?

- Pozycja Deili w Celticu wydaje się bardzo mocna.

W takim razie – widziałeś ostatnie mecze Legii, z którą gracie w weekend?

- Nie jestem na tyle zafascynowany piłką, żeby oglądać po osiem meczów Ekstraklasy, czasem zdrowiej, łatwiej jest zostawić to za sobą w szatni – obejrzeć film zamiast meczu. Ale akurat najbliższych przeciwników zawsze staram się podglądać.

Czyli forma Nikolicia pewnie cię nie uradowała.

- Łatwo nie będzie. Oby tylko strzelał w zasięgu…

ROZMAWIAŁ PAWEŁ MUZYKA
Źródło: weszlo.com

Radosław Cierzniak: Chcę tu zostać

Data publikacji: 10-11-2015

Radosław Cierzniak do drużyny Wisły dołączył w lipcu tego roku, gdy Biała Gwiazda znalazła się w nagłej potrzebie sprowadzenia doświadczonego golkipera. Były zawodnik Dundee United z marszu stał się pierwszoplanową postacią zespołu i mocnym punktem jednej z najlepszych defensyw w lidze.


Radek, jesteś w Wiśle już cztery miesiące. Jakie są Twoje wrażenia po tym okresie? Coś Cię zaskoczyło czy jest to już raczej „rutyna”?

Na początku nie miałem zbyt dużo czasu na aklimatyzację. To wejście do drużyny było bardzo szybkie. Nigdy to nie jest łatwe dla piłkarza, gdy wchodzi do nowego otoczenia. Kiedy dołączyłem do drużyny czasu do pierwszych meczów było bardzo mało i trzeba było się szybko zaadaptować, ale mi to chyba pomogło. Na pewno starsi zawodnicy również mi pomogli. Można śmiało powiedzieć, że tworzymy fajny kolektyw.


Ostatnie 3 lata spędziłeś w Szkocji, a to jednak inna kultura i mentalność… Pamiętam, że jeszcze na początku pobytu w Krakowie poruszałeś się samochodem z kierownicą po prawej stronie

Nie miałem w tej materii większych problemów, ponieważ jestem Polakiem i grałem wcześniej w tej lidze. Po prostu sobie przypomniałem, jak tutaj jest. Na pewno w Polsce jest inny sposób myślenia, inne podejście, dlatego kilka dni musiało minąć, żeby się przestawić.


Nie da się nie zauważyć, że najlepiej rozumiesz się z Arkiem Głowackim. Dobrze się znacie?

Tak, to prawda. Z Arkiem znamy się już przynajmniej osiem lat, co było także ułatwieniem na początku pobytu w Krakowie. Z drugiej strony czułem jakąś presję z jego strony. Wcześniej zdarzało się, że tylko zagraliśmy razem na Playstation, a teraz wiem, że na boisku „Głowa” ciągle mnie pilnuje (śmiech).


Za nami runda jesienna Ekstraklasy. Wisła kończy ją na szóstej pozycji. Twoim zdaniem to dobry wynik? Tego się spodziewać przed startem sezonu?

Przed rozpoczęciem sezonu nie obstawiałem żadnego miejsca, ponieważ nie wiedziałem, co się wydarzy. Analizując Wisłę widzieliśmy, ilu zawodników przyszło, a ilu odeszło. Takie rotacje powodują, że zawsze jest niewiadoma. Ogólnie rundę oceniam pozytywnie, ale przy odrobinie szczęścia mogliśmy ją skończyć dużo wyżej. Widzę sporo pozytywów w naszej grze, która wygląda naprawdę dobrze. Tracimy stosunkowo mało bramek, gra w defensywie wygląda poprawnie, natomiast na pewno byłbym bardziej usatysfakcjonowany, gdyby tych punktów było nieco więcej. Trzeba jednak pamiętać, że do końca roku zostało jeszcze kilka meczów, więc myślę, że pod koniec grudnia będziemy w lepszych humorach.


W pierwszych 15 kolejkach straciliście 13 bramek, co jest drugim wynikiem w lidze. Nie da się ukryć, że sporo w tym Twojej zasługi

Na słowa pochwały zasługuje cały zespół. Trzeba zwrócić uwagę na to, że cała drużyna bierze udział w zadaniach defensywnych, nie tylko ja i obrońcy. Każdy po stracie piłki wraca się, odpowiednio ustawia. Zgranie w pierwszych meczach nie wyglądało najlepiej, ale z każdym następnym widać było postępy. Wydaje mi się, że czasem może cierpieć na tym ofensywa, ale praktycznie każda drużyna, która do nas przyjeżdża, skupia się na obronie. Jeśli murawa nie jest w najlepszym stanie, a przeciwnik stawia autobus w polu karnym, to ten atak pozycyjny gra się naprawdę trudno. Dlatego uważam, że jako zespół robimy to naprawdę dobrze, stwarzamy dużo sytuacji. To, że ich nie wykorzystujemy, jest już drugą stroną medalu. Ogólnie uważam, że nasza gra wygląda dobrze, a nasz atak pozycyjny jest jednym z lepszych w lidze.


Powiedziałeś, że tych bramek mogło być mniej. Którąś szczególnie zapamiętałeś?

Na pewno bramka ze Śląskiem, gdzie byłem źle ustawiony. W ostatnim meczu z Zagłębiem też powinienem się zachować lepiej. To są takie bramki, które uczą. Nie da się nie popełniać błędów, każdy je robi, a sztuką jest ich minimalizacja, aby nie wpływały na wynik.


Idąc w drugą stronę – pomyślałeś sobie po jakiejś interwencji albo po jakimś meczu: „Radek, good job!”?

Przychodząc tutaj, wiedziałem, że są wobec mnie konkretne oczekiwania, dlatego cały czas czuję presję. W jakiś sposób pomaga mi to w podejściu do codziennej pracy. Oczywiście były takie mecze, ale ja wychodzę z założenia, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i twardo stąpam po ziemi. Wiem, jak szybko można spaść z piedestału. To jest moje motto. Pewnie po zakończeniu sezonu, w rodzinnym gronie, będzie czas na analizę i ewentualne pochwały. Na obecną chwilę nie ma na to czasu. Mecze są praktycznie co tydzień, trzeba o nich, zarówno tych dobrych i złych, szybko zapominać i skupiać się na bieżącej robocie. To jest najlepsza droga, żeby skoncentrować się na tym, co przed nami.


Masz 32 lata, a więc jesteś w idealnym dla bramkarza wieku. Stawiasz przed sobą jakieś cele? Może mistrzostwo Polski?

Trenerzy, którzy mnie wychowywali na początku kariery zawsze mówili, że najlepszy wiek dla bramkarza zaczyna się po „30”. Muszę powiedzieć, że coś w tym jest. Bramkarz pod kątem mentalnym jest bardziej ukształtowany i pewne rzeczy przychodzą mu łatwiej. Muszę przyznać, że ze mną było podobnie. Po 30. roku życia poczułem się znacznie pewniej w bramce, na pewno istotny był fakt, że w ostatnim czasie trochę tych spotkań rozegrałem więcej, co dodało mi pewności. Mój cel przed startem sezonu jest jeden, żeby rozegrać jak największą ilość meczów. Gdy przychodziłem do Wisły, to oczywiście od razu nasunęła mi się myśl, że chciałbym zdobyć mistrzostwo Polski. Nasza liga jest na tyle nieprzewidywalna, że wszystko może się w niej zdarzyć. Wystarczy popatrzeć na Piasta Gliwice w obecnej sytuacji. Nigdy głośno tego nie mówiłem, ale do tej pory nie zdobyłem mistrzostwa, a bardzo o tym marzę. Teraz nie ma jednak sensu o tym myśleć, bo najlepszą drogą do sukcesu jest skupianie się na każdym kolejnym meczu i zdobywanie punktów. Zobaczymy, jak będzie wyglądała sytuacja, gdy załapiemy się do górnej ósemki i nastąpi podział oczek.


Podpisałeś kontrakt na rok. Zastanawiasz się już co będzie w czerwcu?

Jak najbardziej o tym myślę. Rozmowy na temat mojego kontraktu zostały rozpoczęte. Dla mnie ważne jest to, że klub dalej chcę ze mną współpracować, a ja chcę tu zostać. Na finalizację rozmów przyjdzie czas po rundzie. Usiądziemy na spokojnie i przeanalizujemy ten okres. Na chwilę obecną zostało nam sześć spotkań i skupiam się tylko na nich.


Już niedługo czekają nas Derby Krakowa przy Reymonta. Czy żądza rewanżu będzie szczególna po remisie na stadionie przy ul. Kałuży?

Oczywiście, grając u siebie zawsze chcemy zdobyć trzy punkty. Czy to w meczu z Cracovią czy w każdym innym przeciwnikiem. Dla kibiców, ale również dla nas, jest to bardzo ważne i prestiżowe spotkanie, natomiast czy to będzie żądza rewanżu? Na pewno podejdziemy do tej rywalizacji w pełni skoncentrowani, z wielką ochotą, aby wygrać ten mecz. Trzeba pamiętać, że to jest piłka i wszystko może się wydarzyć. Cracovia gra obecnie bardzo dobrze, ale my u siebie gramy jeszcze lepiej. Bardzo liczę na to, że to my wygramy Derby i będziemy tym lepszym zespołem w Krakowie.

A. Koprowski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl

Kontrakt Radosława Cierzniaka z Wisłą został rozwiązany!

Kontrakt Radosława Cierzniaka z Wisłą Kraków został rozwiązany przez Izbę ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych, przy Polskim Związku Piłki Nożnej, z winy naszego klubu - podał serwis 90minut.pl. Jak w swoim komunikacie poinformował z kolei PZPN - Izba nadała temu orzeczeniu rygor "natychmiastowej wykonalności".

Przypomnijmy, że Cierzniak trafił do Wisły latem ubiegłego roku - na zasadzie wolnego transferu. Wcześniej występował w szkockim Dundee United. Z "Białą Gwiazdą" podpisał umowę do końca czerwca 2016 roku i w wiślackich barwach rozegrał jesienią 21 spotkań, wszystkie w Ekstraklasie.

Na pół roku przed wygaśnięciem umowy z "Białą Gwiazdą" - Cierzniak podpisał obowiązujący od 1 lipca 2016 roku trzyletni kontrakt z Legią Warszawa. Po ujawnieniu tego faktu przez stołeczny klub - zawodnik został oddelegowany do treningów z drugą drużyną Wisły. Ostatecznie przywrócono go w dniu wczorajszym do zajęć z pierwszym zespołem.

Dodajmy, że rozwiązanie kontraktu "z winy klubu" oznacza, że zawodnik będzie mógł - pomimo zamkniętego już okna transferowego - podpisać nową umowę z dowolnym innym klubem i grać w nim już w rundzie wiosennej bieżącego sezonu.


Źródło: wislaportal.pl

Oświadczenie Wisły Kraków SA

Data publikacji: 02-03-2016 17:56


Wisła Kraków SA kategorycznie sprzeciwia się dzisiejszej decyzji Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych, działającej jako organ Polskiego Związku Piłki Nożnej w sprawie zawodnika Radosława Cierzniaka. Stanowczo protestujemy przeciwko sytuacji, w której decyzje podejmowane są bez uwzględnienia wniosków wszystkich zainteresowanych stron - w tym przypadku bez uwzględnienia wniosków naszego klubu i z naruszeniem procedury, stworzonej przecież właśnie przez Polski Związek Piłki Nożnej.


Można odnieść wrażenie, iż decyzja została podjęta jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia, a Wisła Kraków na kluczowym etapie postępowania nie miała możliwości pełnego zaprezentowania swojego stanowiska. Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych nie wzięła pod uwagę nowych okoliczności, które wystąpiły w sprawie, a zatem m.in. przywrócenia zawodnika Radosława Cierzniaka do treningów z pierwszą drużyną.

Nie po raz pierwszy nasz klub pozostaje z poczuciem, że rozstrzygnięcia organów Polskiego Związku Piłki Nożnej podejmowane są nie z myślą o dobru polskiego futbolu, a interesy poszczególnych klubów nie są uwzględniane w takim samym zakresie. Dzisiejsza decyzja stwarza niebezpieczny precedens w skali całego kraju. Co więcej, jest to rozstrzygnięcie niezgodne z decyzją Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych w analogicznej sprawie sprzed kilkunastu dni, w świetle której Filip Modelski nie uzyskał zgody organów Polskiego Związku Piłki Nożnej na rozwiązanie kontraktu z macierzystym klubem. Zgodnie z uzasadnieniem wspomnianej decyzji Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych, aktualne rozstrzygnięcie sugeruje zatem, iż umowy zawodników mogą być każdorazowo rozwiązywane w przypadku piłkarzy, których nowym klubem mogłaby stać się Legia Warszawa, a kluczową przesłanką takich rozstrzygnięć mogłyby być rzekome obawy o własne bezpieczeństwo w związku z zawarciem umowy z przyszłym pracodawcą, deklarowane przez zawodników.

Orzeczenie nie jest prawomocne. W związku z tym Wisła Kraków SA bezwzględnie i z pełnym przekonaniem wniesie zdecydowane odwołanie od decyzji Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych. Krakowski klub jest również gotowy i zdeterminowany do dalszych działań, włącznie z wykorzystaniem arbitrażu międzynarodowego i wystąpieniem na drogę sądową.

Wisła Kraków SA domaga się od Polskiego Związku Piłki Nożnej potraktowania tematu z pełną powagą, a naszego klubu z należytym szacunkiem. W kontekście obowiązującej klauzuli natychmiastowej wykonalności decyzji, żądamy niezwłocznego, jednoznacznego pisemnego, popartego merytorycznymi przesłankami uzasadnienia, które stanie się podstawą do dalszych kroków formalnych, podejmowanych przez nasz klub.

Zgodnie z przedstawionym stanowiskiem Wisły Kraków SA uważamy, iż Radosław Cierzniak pozostaje zawodnikiem naszego klubu, którego do 30 czerwca bieżącego roku obowiązuje ważny kontrakt.

Zarząd Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Galeria