Relacje kibiców Wisły i innych z meczów byłych zgodowiczów

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 17:11, 26 cze 2016; Toro (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)
2001 r. Hutnik Kraków-Jagiellonia Białystok
2001 r. Hutnik Kraków-Jagiellonia Białystok
2005 r.Zagłębie Sosnowiec-Jagiellonia Białystok
2005 r.Zagłębie Sosnowiec-Jagiellonia Białystok
2000 r. Hutnik Kraków-Śląsk Wrocław
2000 r. Hutnik Kraków-Śląsk Wrocław


  • 2011.04.09 Cracovia-Lechia Gdańsk:

Kibice Wisły nie będą mogli w niedzielę dopingować swoich piłkarzy w Kielcach, dziś w sporej grupie wsparli Lechię na stadionie Cracovii. Cała pula przyznanych Lechii biletów została wyprzedana, na sektorze gości znalazło się dziś poza kibicami z Gdańska ok. 340 Wiślaków i 31 Wrocławian. Na stadion Pasów udaliśmy się pieszo przez Błonia, co było sporym urozmaiceniem i ciekawszą opcją niż przejazd autobusami. Wejście na stadion było dość sprawne dzięki niezbyt skrupulatnemu sprawdzaniu list. Zawieszał się natomiast system czytników biletów na bramach, przez co niektóre osoby przez dłuższy czas z nieswojej winy blokowały wejście. Trybuny gospodarzy jeszcze na 25 minut przed meczem świeciły pustkami, na meczu oczywiście kompletu nie było. Cracovię wspomagali dobrze widoczni nieopodal sektora przyjezdnych kibice Lecha Poznań. O "Pasach" wspomnimy jeszcze tyle, że ich spiker kilkanaście razy informował o wynikach jakże"ciekawych" lig min. chińskiej i norweskiej, a robił to w momencie kiedy prowadzony był jego zdaniem anty doping. W sektorze gości poza flagami Lechii wywieszono min. flagi Wisła Sharks, Qrdwanów, Nieobliczalni, Wadowice. W pierwszej połowie starano się prowadzić doping, który w 2 części spotkania praktycznie odpuszczono. Nie zabrakło oczywiście wzajemnej wymiany uprzejmości, momentami nad głowami latały różnorakie przedmioty, przez co kilka osób na dłużej zapamięta dzisiejszą wizytę na stadionie.

Źródło:http://skwk.pl/


  • 2012.07.18 Budućnost Podgorica-Śląsk Wrocław:

W tegorocznych Pucharach nie dane nam będzie wspierać krakowskiej Wisły. Co roku w licznym gronie wspierani byliśmy na wyjazdach zagranicznych (i nie tylko) przez liczne grono Wrocławian. Tym razem to my mamy okazję zawitać na wyjazdowy szlak wraz ze Śląskiem Wrocław. Relacja z wyjazdu Ali1955:

Sprzyjający wyjazdom termin meczu Śląska Wrocław z drużyną z Podgoricy powoduje, że spora grupa wiślaków decyduje się wspierać zgodowiczów z Wrocławia w Czarnogórze. Wyruszamy 17 lipca o 15 spod stadionu Wisły. W autokarze kilkunastu (jeśli się nie mylę 14) wrocławian, 2 osoby z Lechii i wiślacy. Przejazd do Chyżnego i przez Słowację i Węgry bezproblemowy i w miłej atmosferze. Dobra zabawa i rozmowy o wszystkim w autokarze. Różne przewidywania co do wyniku meczu na który jedziemy. Planujemy „wyskoczyć” nad Adriatyk na kilka godzin w zależności od tego o której dotrzemy do Podgoricy.Pierwsza przeszkoda w szybkim dotarciu na miejsce to długa kolejka samochodów zarówno osobowych jak tirów na granicy węgiersko-serbskiej. Kilku „spryciarzy” usiłuje ominąć czekającą kolejkę i jadąc sąsiednim pasem pod prąd wbić się poza kolejnością. To uczestnikom naszej wyprawy zupełnie się nie spodobało i kierowcy (ci, którym wydawało się, że ominą kolejkę) musieli wycofać się na jej koniec, bo nie zdecydowali się przejechać po stojących na ich drodze osobach. Takie nasze postępowanie wzbudziło aplauz wśród kolejkowiczów i niezadowolenie tych co musieli się wycofać. Po niecałej godzinie i w miarę krótkiej odprawie (zwłaszcza przez Węgrów) ruszamy na kolejną granicę. Po dojeździe do granicy serbsko-czarnogórskiej pierwsze nieprzyjemności. Nie wolno wwieść niczego w szklanych naczyniach. Nawet kierowca musiał kawę przesypać ze szklanego słoiczka do woreczka. Nasze zapasy udaje nam się przelać do plastikowych opakowań. Potem kolejna niespodzianka – jeden z kolegów ma podobno „zakaz Interpolu” na wjazd do Czarnogóry. Oczywiście kolega nie ma o niczym pojęcia. Straż Graniczna każe nam odjechać, co wywołuje naszą natychmiastową reakcję, polegającą na tym , że wysiadamy z autokaru i chłopaki siadają na jezdni przed autokarem. Po zdobyciu numeru telefonu do siedziby Interpolu w Warszawie i rozmowie telefonicznej okazuje się, że kolega zgubił kiedyś dowód i wyrabiał nowy. W jego danych znalazła się o tym adnotacja, którą bardzo inteligentni panowie ze Straży Granicznej Czarnogóry zinterpretowali jako wydany przez Interpol zakaz wjazdu do Czarnogóry. Cała sprawa trwa znowu około 2 godzin i nasz wypad nad morze zaczyna oddalać się w bliżej nieokreśloną dal. Od tego momentu nasz autokar poprzedza radiowóz w eskorcie którego docieramy na miejsce postoju oddalone od stadionu o 17 km. Okazuje się, że na placu stoją już 2 autokary i 2 busy z Wrocławia.Stoją już 3 godziny – oni również planowali wypad nad Adriatyk. Na miejscu można kupić coś w rodzaju hamburgera – duża buła z plackiem ciepłego mięsa, do którego samemu można dołożyć fioletową cebulę i drobno pokrojoną kapustę plus ewentualnie musztardę, majonez lub ketchup. Cała przyjemność to 2 euro. Oprócz tego można kupić owoce, wodę mineralną, piwo, papierosy i lody. O żadnym ciepłym posiłku nie ma co marzyć. W oczekiwaniu na odjazd na stadion kręcimy się po tym placu z coraz większą niecierpliwością. Co prawda stadion nie jest zbyt daleko ale jest nas ponad 200 osób i rozdawanie biletów i wejście na stadion musi trochę potrwać, a do meczu coraz bliżej. Po chwili okazuje się z krótkich smsów, że na rogatkach miasta stoi jeszcze 1 autokar i 1 bus z Wrocławia. Zresztą cena 1 minuty rozmowy w wysokości ponad siedmiu zł nie zachęca do telefonicznej konwersacji. W pewnym momencie chłopaki ze Śląska wsiadają do swoich pojazdów i bus chce ruszać. Wywołuje to atak miejscowej policji na busa, rozwalenie pałką przez policjanta szyby w busie i atak pałami na chłopaków. Reszta Śląska jest zamknięta w autokarach obstawionych przez policję, wiec na pomoc rusza natychmiast grupa z krakowskiego autokaru. Policja wisząc to odstępuje od ataku na busa, oddziela stojący trochę z boku nasz autokar od pozostałych pojazdów i uniemożliwia nam kontakt z pozostałymi. Nakazuje nam też wsiadanie do pojazdu. Spodziewając się że zaraz ruszymy na stadion wsiadamy. Ale autokar stoi, a policjanci na wszelkie pytania odpowiadają „pjać minut” lub „czif nie kazał”. Czy w Czarnogórze jedynym określeniem czasu jest „pjać minut” a nawet na oddychanie trzeba mieć pozwolenie „czifa”? No w każdym razie my odnieśliśmy takie wrażenie. Z krótkich wiadomości smsowych dowiadujemy się o ataku miejscowych kibiców na autokar piłkarzy Śląska, obrzuceniu go kamieniami, kradzieży koszulek, o ataku na dziennikarzy z Wrocławia i o tym, że mecz może się nie odbyć. Również o tym, że w pobliżu stadionu jest „zadyma” i policja nie mogąc sobie poradzić z miejscowymi kibicami wezwała na pomoc wojsko. Za chwilę mamy info, że jednak mecz się rozpoczął, ale zamieszki trwają nadal. Zaczynamy rozumieć, ze dopóki sytuacja się nie uspokoi nie pojedziemy na stadion, ale mamy nadzieję, że jeśli nie od pierwszej minuty to jednak obejrzymy kawałek meczu. W autokarze temperatura zaczyna przypominać wnętrze rozgrzanego pieca i w końcu po naszych prośbach pozwalają nam wysiąść, ale mamy być obok autokaru. Powietrze na zewnątrz wydaje nam się chłodnym rajem. Ktoś sobie przypomniał, że wewnątrz tej „restauracji” jest telewizor więc udajemy się tam. Telewizor owszem jest, nawet mecz w nim idzie ale natychmiast do środka wpadają rozwścieczeni policjanci, nakazują zgasić telewizor i wściekli, że oddaliliśmy się od wyznaczonego miejsca tuz przy autokarze z wrzaskami „bus”, „bus” zapędzają nas do autokaru, a kierowcy nakazują „klima”. Mimo włączonej klimatyzacji wewnątrz autokaru jest duszno a i kierowca twierdzi do policji, ze nie może zużywać tyle paliwa więc otrzymujemy zgodę policji na wyjście – oczywiście na teren tuż przy autokarze. Widzimy jak pod autokar Śląska podjeżdża karetka. Dopiero później podczas wspólnego powrotu na postoju okazuje się, że jeden z chłopaków dostał ataku astmy i początkowo policja nie chciała wezwać karetki i dopiero po wielu tłumaczeniach karetka przyjechała. Nie sposób utrzymać 50 osób na terenie kilku metrów kwadratowych, więc bractwo powoli zaczęło się rozłazić. Jak kilku chłopaków oddaliło się kawałeczek policjanci znowu zaczęli zapędzać nas do autokaru, tym razem używając pałek. Ponieważ rozpoczynała się już 2 połowa meczu pożegnaliśmy się z myślą o tym, że dotrzemy na stadion i podjęliśmy decyzję o powrocie do Polski. No niestety „czif nie kazał” Zdobycie telefonu konsula, rozmowa z nim i wreszcie 5 minut przed końcem meczu (na szczęście wynik znaliśmy na bieżąco i myśl o zwycięstwie Śląska była jedyną sympatyczną myślą w tej sytuacji) decyzja – możemy wracać do Polski ale wszyscy razem.Po sformowaniu kawalkady ruszamy. Oczywiście z eskortą na początku kolumny, w środku i na końcu. Przez całą Czarnogórę i pół Serbii jedziemy z oszałamiającą prędkością 30 w porywach do 40 km na godzinę. Potem zaś przez resztę terytorium Serbii z oszałamiającą wręcz prędkością 50-70 km na godzinę. Na granicy serbsko- węgierskiej (oczywiście po serbskiej stronie) okazało się, że jeden z kolegów zgubił dowód osobisty i nie ma żadnego innego dokumentu. Po telefonicznym sprawdzeniu okazało się, ze w takim przypadku kolega nie może opuścić Serbii bez wykonania stosownej procedury. Polega to na tym, że Straż Graniczna „ściąga” z Interpolu zdjęcie danej osoby, po jej zidentyfikowaniu zawiadamiają konsula danego kraju, który przyjeżdża i odbiera delikwenta. Trwa to do dwóch dni. Niestety tyle czekać nie mogliśmy. Odjechaliśmy 100 m na grunt neutralny i zatrzymaliśmy się, żeby jeszcze raz przeszukać cały autokar, zrobić zrzutkę i wesprzeć kolegę kasą, żeby miał jak wrócić. Niestety tylko wydawało nam się, ze jest to grunt neutralny. Od strony budynku ruszyła na nas „zgraja” pograniczników wymachując pałami. Im się wydawało, że dwojga drzwiami wejdzie do autokaru jednocześnie 50 osób więc kilku chłopaków oberwało pałą. Dopiero tuż przed węgierską stroną udało nam się, bezskutecznie zresztą, przeszukać autokar, zrobić zrzutkę i 2 osoby wróciły przekazać kasę Bartkowi. Na szczęcie to się udało. Przepytaliśmy celników węgierskich i powiedzieli, że istotnie taki jest tryb postępowania z osobami bez dokumentów, bardzo skrupulatnie przestrzegany przez stronę serbską. Ale, żeby się o kolegę nie martwić, bo przez granicę przejeżdża co godzinę autokar lub bus polski i chłopak bez problemu dostanie się do domu. W smętnych nastrojach ruszamy do Polski do polowy terytorium Węgier eskortowani przez policję, potem zaś sami. Po 27,5 godzinach od chwili wyjazdu z miejsca postoju nieopodal Podgoricy docieramy na Reymonta. Dlaczego „dziwny” Niedojazd? Bo nie z tego powodu, że zepsuł się po drodze środek transportu, bądź z powodu nadmiaru % (co czasem pojedynczym osobom się zdarza) tylko z powodu wydarzeń jakie miały miejsce w okolicy stadionu.


Źródło:http://skwk.pl/

  • 2013.12.04 Cracovia-Lechia Gdańsk:

Za Lechistami ostatni wyjazd 2013 roku. Tym razem mieliśmy zasiąść na sektorze stadionu znajdującego się po gorszej stronie krakowskich Błoń. Jak się jednak okazało, nikt z nas meczu nie obejrzał, w czym „zasługa” miejscowych działaczy. Do Krakowa udało się około 250 kibiców Lechii, których wspierać na meczu miało 500 braci z miejscowej Wisły oraz 5 ze Śląska Wrocław. Do miasta Białej Gwiazdy nie organizowano zbiorowego transportu, a kibice podróżowali swoimi pojazdami. Zbiórkę zaplanowano na godzinę 15:30 pod stadionem Wisły, skąd godzinę później pochód kibiców ruszył na drugą stronę Błoń. O tym, iż pojawią się problemy świadczyła już pierwsza informacja, jaką uzyskał przedstawiciel Lechii od kierownika ds. bezpieczeństwa klubu gospodarza na 2,5 godziny przed rozpoczęciem meczu. Z sms'a (bo taką formę komunikacji wybrał p. Ireneusz Smaś!) wynikało, iż na mecz nie zostanie wpuszczona żadna z flag naszych braci z Wisły. Przedstawiciel naszego klubu od razu chciał wyjaśnić całą sytuację oraz poznać przepisy, na podstawie których podjęto taką decyzję, jednak p. Smaś nagle przestał obsługiwać swój telefon... Kibice Wisły po krótkich konsultacjach postanowili nie zabierać swoich flag na ten mecz. Po dotarciu pod stadion Cracovii, rozpoczęło się wpuszczanie kibiców. Tam też pojawiły się problemy z kolejnymi flagami. Jak się później okazało pan „pseudoekspert” do spraw bezpieczeństwa, Ireneusz Smaś, zakwestionował łączoną flagę Wisły i Lechii „Honor”. Problemem okazała się jedna z liter, znajdujących się na owym płótnie, która „dziwnie wygląda” oraz hasło „Cechuje nas pojęcie którego wy nie rozumiecie, my zdobywamy, wy kradniecie”. Niestety nie mogliśmy się dowiedzieć, co kryje się pod sformułowaniem „dziwnie wygląda”, gdyż ochrona powoływała się na decyzje delegata, którego nie było pod sektorem gości. Jak się później okazało, było to tanie krycie swojej głupoty i nieudolności, czego skutkiem były dziwne decyzje osoby odpowiedzialnej „za bezpieczeństwo”. Kolejny problem stanowiła flaga Chwały Wolnego Miasta. Początkowo pojawiał się „bardzo rzeczowy” argument, dlaczego płótno nie może zawisnąć na stadionie przy ulicy Kałuży - „bo nie”. Kibice naciskali na podanie konkretnych powodów, aż wymyślono fikcyjne, nie mające żadnego odniesienia w obowiązujących przepisach. Gdy te zostały przytoczone przez osobę z „Lwów Północy”, skonsternowana ochrona stwierdziła, iż jest to również decyzja delegata i z nim musimy rozmawiać. Gdy poproszono o wezwanie przedstawiciela z ramienia PZPN pod sektor (podając przy tym odpowiednie przepisy, wedle których ten powinien był przyjść), szef ochroniarzy stwierdził, iż „nie mam kontaktu z delegatem”, mimo iż minutę wcześniej przekonywano, że to właśnie delegat jest winnym niewpuszczenia flag na mecz. Przedstawiciel Lechii zdobył numer telefonu delegata (oczywiście nie od przedstawicieli Cracovii), by wyjaśnić na czym polegają problemy z naszymi flagami. Przedstawiciel PZPN-u był niezwykle zaskoczony faktem, iż nie zgadza się na wpuszczenie jakichkolwiek płócien na stadion, gdyż nawet nie widział żadnej z nich i jak sam stwierdził nie ma zamiaru ingerować w decyzje pseudo kierownika ds. bezpieczeństwa oraz że opisze tą sytuacje w raporcie. Ponadto dowiedzieliśmy się, iż nikt nie przekazał mu prośby o przyjście w pobliże sektora gości. Jasnym stało się zatem, iż wina leży po stronie miejscowego klubu, do czego w końcu przyznał się kierownik ds. bezpieczeństwa Ireneusz Smaś, którego „widzi mi się” zadecydowało o pojawieniu się problemów. Pan ten stwierdził, iż flaga Honor „obraża i prowokuje kibiców Cracovii”, co jeszcze jesteśmy wstanie zrozumieć, bo brak honoru, to jakby drugie imię kibiców pasiastych piłkarzy. Natomiast flaga CHWM „znaczy, co znaczy” i dlatego nie wejdzie. O ile w przypadku „Honoru” prowokujące hasło zostało w końcu przetłumaczone wyjątkowo inteligentnemu kierownikowi i ten łaskawie zgodził się, że jednak nie ma tu żadnej prowokacji, a jednie stwierdzenie faktu, o tyle w przypadku drugiego płótna p. Smaś trzymał się swojej wersji. Podczas negocjacji wyjaśniać trzeba było nawet czym jest Wolne Miasto Gdańsk, gdyż tej elementarnej wiedzy rzeczony Pan nie posiadał. Na nic stały się argumenty, iż flaga jest naszym sztandarowym płótnem, które jeździ z nami na wszystkie mecze, gdzie nie spotkaliśmy jeszcze problemów z jej wywieszeniem. Niestety miejscowy działacz nie potrafił zrozumieć, iż Lechia jest Chwałą Wolnego Miasta. W swoim potoku słów ochroniarze zasugerowali nawet, iż flagę możemy zostawić „w depozycie, bądź pod płotem, jeśli nam nie pasuje depozyt”. Decyzja mogła być zatem jedna i postanowiliśmy darować sobie przebywanie na stadionie przy ulicy Kałuży gdzie wyraźnie prowokowano naszą grupe oraz testowano granice spokoju. Ponownie wyjątkowo mało bystry kierownik d.s. bezpieczeństwa miejscowego klubu stwierdził, iż podejmie decyzję, która zadziwi nawet ochronę oraz policje .Jakże pomysłowy pan Smaś postanowił zablokować wyjście z trybun do momentu dokonania rozliczenia za bilety. Ochrona chcąc uniknąć konfrontacji oraz widząc narastającą frustracje wśród kibiców, postanowiła wypuścić nas mimo decyzji Smasia. Po opuszczeniu stadionu Kibice od razu wrócili pod stadion Wisły. Miejscowym natomiast przyszło liczyć straty, jakie wynikają z nieodpowiedzialnej decyzji kierownika ds. bezpieczeństwa. Nie ma co wspominać też o wysłaniu biletów dla naszych kibiców dopiero 5 dni przed meczem, czy zamaskowanej ochronie z osprzętem niezgodnym z uprawnieniami, jakie daje ochronie Ustawa o Bezpieczeństwie Imprez Masowych. Czego można było się spodziewać po takim klubie jak Cracovia? Zgodnie stwierdzono, iż niczego. Szkoda, że delegat PZPN nie pofatygował się, by chociaż obserwować (skoro jak twierdził w rozmowie telefonicznej niema mocy sprawczej )z bliska, skalę głupich decyzji kierownika ds. bezpieczeństwa Cracovii oraz owej decyzji skutków. Z tego miejsca serdecznie pozdrawiamy pana Kierownika i mamy nadzieję, do szybkiego zobaczenia. Braciom dziękujemy za wsparcie oraz gościnę. PIŁKA NOŻNA DLA KIBICÓW!


Źródło:https://www.facebook.com/pages/Stowarzyszenie-Lwy-P%C3%B3%C5%82nocy/146511915389921?ref=stream


  • 2016.05.15 Cracovia-Lecha Gdańsk:

Za nami ostatni mecz sezonu 2015/2016. Tym razem udaliśmy się do Krakowa, gdzie Lechia grała z drużyną z gorszej stroni Błoń. W tym dniu Lechię wspomagało 490 fanów z Gdańska, 200 Wisły Kraków oraz 10 Śląska Wrocław. Na sektorze znalazły się flagi CHWM, wyjazdowa Wisła Sharks, Pruszcz Gdański oraz Wisła Gdynia. Na płocie wisiał trans z pozdrowieniami dla naszego kolegi - Buła trzymaj się PDW! Oprócz tego pojawił się również transparent naszych braci z Wisły z życzeniami powrotu do zdrowia rywali. Do Grodu Kraka nie organizowaliśmy transportu zbiorowego. Każdy docierał na własną rękę. Kilkadziesiąt osób wykorzystało fakt, iż dzień wcześniej swój wyjazd miała Armia Białej Gwiazdy, dzięki czemu i Lechiści pojawili się na meczu z Wisły w Bielsku-Białej. W niedzielę zbiórkę zaplanowano na godzinę 15 w Restauracji u Wiślaków, skąd po 16 wyszliśmy w kierunku krakowskich Błoń. Będąc pod sektorem gości pojawiły się problemy z wpuszczeniem naszych Braci. Prezes miejscowego klubu wymyślił sobie, iż na stadion nie zostanie wpuszczony żaden mieszkaniec Małopolski (!). Blisko godzinne pertraktacje przyniosły skutek i mogliśmy w całości pojawić się w „klatce”. Ta zapełniła się dopiero w przerwie spotkania, podczas którego nie obyło się bez „festiwalu piosenki wulgarnej”, której głównymi adresatami była już tradycyjnie pasiasta „ekipa”, zasiadająca w przyległym sektorze. Po raz kolejny miejscowi przysporzyli nam wiele porcji śmiechu swoją postawą. Najlepszym podsumowaniem składu tej grupy, która maluje się na władców Krakowa, była przyśpiewka: „banda meneli, Cracovia banda meneli”. Po meczu udaliśmy się z powrotem do Restauracji u Wiślaków, w której czekała niespodzianka od Zarządu naszego klubu. W podziękowaniu za cały sezon, każdy z nas mógł otrzymać browara.


Źródło:https://www.facebook.com/pages/Stowarzyszenie-Lwy-P%C3%B3%C5%82nocy/146511915389921?ref=stream


Zobacz Galerię: