Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2002/2003

Z Historia Wisły

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Relacja kibica Wisły: "Z mojej perspektywy wyglądało to tak że byliśmy dobrze przygotowani, sprzęt w okolicznych krzakach itp to wyjątek bo ogólny prokaz był takie że ani na sekundę nie rozstajemy się z reklamówkami gdyż wjazd może być w każdej chwili. W pewnym momencie dostaje tel od swojej dziewczyny, która nie wiem jakim sposobem znalazła się w okolicach parku jordana z koleżanką - "xxx, Cracovia idzie w Waszym kierunku, jest ich z 300". Od te pory nie za bardzo wiedzałem co się dzieje = amok. Wychylam się na ulicę w kierunku parku jordana i widzę zbliżającą się ciemną ścianę - ku*** będzie ciężko. Wyjmuje z krzaków swój i kolegi sprzęt - drewniane style = psy w szoku obserwują co się dzieje. Ustawiamy się do atakujacych. Wpada pierwsza słynna juz szarża "S." - z nim kilkanaście osób ale jakoś reszta się nie kwapi. Całe szczęście bo widzę kątem oka że nasz podkasowy tłum instynktownie się cofa parę metrów a to już pierwszy chujowy symptom. Na szczęście pierwsza linia wytrzymuje ciśnienie i dochodzi do walki z ich pierwszą linią - "S." mimo że naćpany do potęgi wymachuje siekierą jak Gladiator w końcu zostaje trafiony i obrywa bardzo mocno. W czasie tego starcia między nas a Cracovię ładuje się kordon psów i armatka. Psy - posiłki spoza Krakowa w szoku - zwykłe umundurowanie, białę pałeczki, jeden dostaje siekierą w klatke i pada bez przytomności - może zawał czy co. w czasie gdy kilkunastoosobowe grupki leją się po jednej stronie armatki stojącej w poprzek jezdni próbujemy atakować z drugiej jej strony, tam też wychyla się Cracsa ale po chwilowym starciu uciekają w uliczkę. Tu mam chwilę traumy gdyż w pewnym momencie nie wiadomo kto jest kto i staję na przeciw gościa z olbrzymia siekierą - idzie na mnie i się uśmiecha jak psychopata, poczułem się jak na filmie, stoję z tym swoim podniesionym stylem ale co by nie mówić zaraz mi się zaczną trzęść nogi, gosć się zbliża, twarz w bliznach...skądś go znam...ku*** ufff to "Ś" z Lechii. Szybki orient Cracovia uciekła w uliczkę obok (potem się okazało że tam nieźle naszkodzili - m.in. rozwalili knajpę a my myśleliśmy że oni się tamtędy tylko zrywają), powrót by scalić szeregi - psy leją wodą, strelają gumki ale Cracsa z Lechem się wycofuje do parku jordana i już nie wraca. Od tego dnia moja dziewczyna ma zakaz stadionowy ode mnie. Chujowo się atakuje przeciwnika wiedząc że tam gdzieś wśród nich przypadkiem jest moja baba. Wieczorem miał być rewanż pod pewną dyskoteką ale całonocne oczekiwanie było bezcelowe = spokój. Bardzo bym chciał przeczytać, choćby tutaj relacje z punktu widzenia Lechitów bo nigdy się o tym nie wypowiedzieli nigdzie." RWD

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Do Grodziska dotarło 57 fanów Białej Gwiazdy, tym razem bez flag. Dopingowano z przerwami. Zauważalna była zależność: im silniejszy był wiatr ze śniegiem (który szalał wprost na nasz sektor) tym doping się wzmagał. Symbolicznie odpalono 1 racę. Miejscowi szczelnie wypełnili stadion, połowa z nich ( ok. 2000- 2.500) zaopatrzona była w pelerynki, białe i zielone.Wywiesili 7 flag. Na początek meczu rzucili ok. 100 serpentyn, odpalili 15 bengali i machali kilkunastoma chorągiewkami. W drugiej połowie po golach odpalili jescze jednego bengala oraz 7- 8 zielonych swiec dymnych. W zależności od sytuacjio na boisku starali się dopingowac swój zespół( po golach dopingował prawie cały stadion). P.S Po zakończeniu meczu nie popisali się nasi piłkarze. Tylko 3 z nich tj. Szymkowiak, Dubicki i Pater podbiegło do naszego sektora by podziękować za przybycie i doping. Bez komentarza.

Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com

Na meczu swój debiut miał nowy system nagłaśniający co zaowocowało lepszą koordynacją dopingu. Przez większą część spotkania był on równy, głośny i urozmaicony (choć do każdego z tych elementów można mieć jeszcze zastrzeżenia). Pojawiły się oczywiście przyśpiewki pozdrawiające naszych gości, na szczęście były one w ograniczonych ilościach. Na płocie oprócz flag, pojawił się również transparent z hasłem nie wymagającym komentarza: " Kali gol ". W czasie hymnu machano balonikami w barwach( odpowiednio C1 czerwone, X białe i C7 niebieskie; każdych było ok.1300), na C2 i C6 pojawił się napis TS z 22 rac oraz swój debiut miały 2 nowe sektorówki (na C3 herb, a na C5 patera mistrzowska). Na początku drugiej połowy zapłonęło 20 dużych wulkanów w asyście Wielkiej Flagi. Zaraz po golu w dwóch rzędach odpalono 40 rac, by po kilku minutach dołożyc do tego 30 stroboskopów i dużą ilość białego dymu. Na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem zapłonęło 16 rac i miało pojawić się 5 sektorówek WISLA. "Miało", bo nie wszystkie z nich zostały w całości rozwinięte. Przez cały mecz pojawiło się również ileś petard. Kibiców Legii zameldowało się 484, zapełnili obie trybunki. Szczególnie w pierwszej połowie starali się prowadzić doping, który z biegiem czasu był coraz słabszy (najlepszy był przed meczem, gdy próbowano dodać sobie animuszu wyzwiskami pod naszym adresem). Wywiesili dość dużą ilość flag na płot, machali również kilkudziesięcioma chorągiewkami. Na trybunie obok sektora A machali balonami. Po golu odpalili racę, kilka świec i petard. Na początku drugiej połowy pojawiło się kilkadziesiąt bengali.

Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Na to spotkanie wybieramy się każdy na własną rękę. Podobnie z pobytem na miejscu, każdy wykorzystał go na swój sposób. BB postanowili wykorzystać położenie geograficzne Szczecina i przed meczem udali się na browar do jednego z przygranicznych niemieckich miasteczek. W tym samym czasie Wiśl@cy zwiedzali miasto i kupowali gadżety potrzebne do meczowej oprawy. Spotykamy się dopiero na stadionie. Na sektorze jest nas w sumie 13. Za kratą pozostaje jeszcze gość ze starej gwardii, obecnie mieszkaniec Szczecina, który ze względu na adres w dowodzie nie zostaje wpuszczony na sektor. Nic sobie jednak z tego nie robi i ogląda z nami całe spotkanie zza siatki. To zresztą nie jedyny dowód na to że policjanci to półgłówki. Na mecz przyjechało również 2 fanów z niderlandów w tym rodowity holender. Szło się załamać jak w kółko jeden taki wypytywał go po polsku: „Imię matki, ojca. Imię matki, ojca!”. Obecnych było również między innymi dwóch gdańszczan oraz niewidomy Borys, dla którego była to już druga wizyta na tym stadionie (!). W związku z rozproszonym wyjazdem nie bierzemy żadnej flagi, a i szali nie było za wiele. Od znajomych z Pogonii dowiadujemy się, że w razie wysokiej porażki, po 4 bramce Pogoń Walcząca ma zamiar przerwać spotkanie zasiadając na środku boiska. Może, więc być ciekawie. Po pierwszym gwizdku spore zaskoczenie, po pierwsze nieudolnością naszych piłkarzy, po drugie niezłym dopingiem, który rozpoczął młyn gospodarzy. Wyją w zasadzie całe spotkanie, uniemożliwiając nam właściwie zaistnienie na trybunach. W drugiej postanawiamy jednak troche się pobawić. Dmuchamy 10 balonów, odpalamy 50 zimnych ogni, oraz 4 stroboskopy. Wiemy, że mogło to w sumie wyglądać trochę komicznie, ale kładziemy na to lagę. W 2 połowie ma miejsce jeszcze jedno, przykre wydarzenie. Na trybunach mdleje ojciec jednego z piłkarzy Pogoni, występującego właśnie na murawie. Pogoniarze rzucają się do kraty, aby wezwać karetkę. Wybiega jedynie lekarz, a pogotowie musi zrobić koło dookoła stadionu. Pan Walburg niestety niebawem umiera... Świeć Panie nad jego duszą... Wspaniały doping MKS-u, okraszony kilkoma racami, trwa prawie do końca spotkania, bo dopiero w 84 minucie Kalu trafia do siatki Pogonii. Być może podrażniły go okrzyki udające głos małpy, jakie towarzyszyły każdemu zagraniu nigeryjczyka. Podobnie jak przed meczem, po nim każdy idzie w swoją stronę. BB wraz ze znajomym szczecinianinem udają się na nową starówkę, gdzie raczą się piwkiem do samego rana. Nie było to zresztą takie proste, bo otwartych lokali jak na lekarstwo, a większość zamykali po 23. Mówię Wam, tragedia, w porównaniu do naszego tętniącego życiem miasta to szok. Na dodatek Szczecin straci jeszcze jedyną rozrywkę, jaką była pierwszoligowa drużyna piłkarska. Klub po spadku może się rozwiązać i rozpoczynać od ligi czwartej. Żal takich klubów. To nie sprawiedliwe, że I ligą cieszą się takie wsie jak Wronki, Grodzisk a tam gdzie jest spory potencjał kibicowski, że tez wspomnę Gdańsk i Białystok, swoje drużyny maja gdzieś w piłkarskiej otchłani. Pewnie zaraz zaczniecie pytać, co z Łodzią. Otóż dziś, gdzieś od godz.13 ruszy w tzw. Kimie sprzedaż biletów na to spotkanie. Aby jednak zakupić taką wejściówkę, należy podać: Imię, Nazwisko, PESEL, Adres zamieszkania i Nr. Dowodu lub paszportu. Więc jeśli kupujecie bilety dla kogoś musicie mieć te dane. Zwłaszcza przestrzegam mieszkańców nie z Krakowa, że mogą mieć kłopoty z wejściem na sektor. W Szczecinie kilku osobom sprzedano bilety na miejscu, ale był z tym problem. Jak być może wiecie na Widzewie przy wejściu na sektor nie ma kasy biletowej, więc problem może pojawić się większy. Na dzisiejszym spotkaniu poruszymy temat zorganizowania autokarów na ten wyjazd. Apeluje, więc o jak najszybszy zakup biletów, bo trzeba ustalić ile osób jest zainteresowanych. Jeśli się nie uda to obawiam się, że znowu pojedziemy na własną rękę.


Autor:Beer Boys '98.Źródło:wislakrakow.com

Zacznę nietypowo, bo od ustalenia liczby kibiców gości. Wprawne oko jednego z naszych wypatrzyło 175 typa z Zabrza. Znajomy Żabol wyliczył 188, a w necie na zajutrz rozmnożyli się już do 198. W związku z tym, że po naszej poprzedniej wizycie na Górniku też nam nie wierzyli przyjmujemy 180. Pomijając liczebność, zaprezentowali się bardzo przyzwoicie. Wywiesili trzy flagi: Super Torca, wyjazdówkę „Będziemy z Tobą aż do śmierci” oraz nowa A.C.A.B Torcida 1999. Dla niewtajemniczonych dodam, że skrót A.C.A.B jest angielskim odpowiednikiem naszego CHWDP. Oczywiście nie w dokładnym tłumaczeniu, lecz podobnym sensie. Żabole udowodnili, że są bardzo solidną i zgraną ekipą. Wszyscy śpiewali wszyscy podnieśli kartoniki w klubowych barwach, oraz balony. Nie widziałem żeby ktoś się „opalał” ze śpiewaniem ani robieniem oprawy. Raziły może trochę zbyt częste bluzgi, no, ale cóż zgody przecież nie mamy i nigdy nie mieliśmy, że też wspomnę mecze jeszcze przed spadkiem Wisły do II ligi, kiedy nieodzownym elementem oflagowania Górnika w Krakowie była flaga Niemiec. Na początku celowo opisałem sobotnie zachowanie kibiców gości jako wzór do naśladowania na wyjazdach. Po prostu widać, że zabrzanie mają zgraną bandę, a my niestety musimy do tego na razie dochodzić i to małymi kroczkami. Do czego zmierzam. Na meczu z Górnikiem uczyniono moim zdaniem spory krok w dobrym kierunku. Na X powrócił, mam nadzieję, że na dłużej, dla mnie legenda tego sektora - Mariusz. Jego miejsce jest tu, z nami. Widać było, że przez te kilka lat, kiedy go zabrakło sektor zmienił się nie do poznania. Młodzież nie zna podstawowych piosenek, z których przecież ten sektor słynął. Wiele pracy przed nami, oj wiele. Ale nie jest tak źle jak myślicie. Właśnie z inicjatywy Mariusza ukaże się niebawem płyta, którą w tej chwili kończymy nagrywać zawierająca ponad 20 kilkuminutowych utworów i sporo „przeszkadzajek” w stylu Ts, TsW, Ts Wisła Kraków. Całość ma kosztować niewiele a w dodatku marzy mi się żeby to wszystko okrasić sporą ilością fotek, zwłaszcza tych już historycznych. Na X powrócił nie tylko Mariusz, widziałem sporo innych starszych gości, którzy ochoczo odpowiedzieli na apel i stawili się tego dnia na sektorze. Wiem, że wielu nawet nie znacie, a niektórzy to naprawdę chodzące legendy. To oni przez lata tworzyli ten mit Wielkiej Wisły, na którym jedziemy do tej pory a który tak naprawdę nie zawsze nam się należy. To ostatnia chwila żeby coś z tym zrobić. W jedności siła. Starzy i młodzi, chuligani i pikniki. Czas zakopać topór wojenny i zjednoczyć się dla chwały Białej Gwiazdy. Moim zdaniem najlepsza szkoła życia to wyjazdy. I właśnie one mają być teraz solidnie organizowane. Pociąg specjalny, w którym samo spędzanie ze sobą czasu wiele daje. Odchodzimy od wyjazdów, w których „każdy sobie rzepkę skrobie”. Jeździmy bandą, i tylko bandą. Limit wpierdolu w tym sezonie mamy wyczerpany. Najbliższy wyjazd to Ostrowiec. Fajny wjazd, nie daleko, będzie sporo ludzi. To kolejny z ważnych meczów zbliżający nas do upragnionego Mistrzostwa Polski. Jedyny feler jeśli chodzi o wyjazdy „po Wrocławiu”, to prikaz sprzedaży biletu na mecz wyjazdowy w klubie za podaniem swoich danych osobowych. Czyli trzeba się pofatygować do tzw. Kimu i podać nazwisko, nr.pesel, nr.dowodu (ew. paszportu) oraz adres zamieszkania. Jeśli jesteś z poza miasta, poproś o zakup biletu kolegę w Krakowie a dane podaj mu przez telefon. Gdyby ktoś się oto rzucał to wytłumacz, że i tak ta lista będzie sprawdzana przy wejściu. Wracając do meczu to zauważyliście na pewno, brak jakiejkolwiek oprawy. To był swego rodzaju niemy protest, ludzi zajmujących się tym do tej pory. Prawda jest taka, że niejednokrotnie oni sami sporo w to wszystko dokładali lub zakładali. Na tym meczu była planowana choreografia z kartonów, niestety wszystko rozbiło się o pieniądze. A tych niestety brak. Efektem tego mogą być zmiany we władzach Stowarzyszenia oraz masowe wstępowanie w jego szeregi. Na najbliższym walnym może być naprawdę ciekawie, bo chcą się zacząć w to bawić ludzie najbardziej kompetentni. Nie piszę tego tego broń Boże próbując oskarżać kogoś o jakieś malwersacje lub nie gospodarność. W Stowarzyszeniu znajdzie się miejsce dla każdego, będziemy organizacją masową i masą wymusimy na klubie pewne ustępstwa. Członkowie Stowarzyszenia, czyli takiej Wielkiej Wiślackiej Rodziny muszą mieć coś do powiedzenia w klubie, dla którego nie raz poświęcili większość swojego życia i pieniędzy. Dlatego musi nas być wielu, klub musi odczuć, że rozmawia z poważnym partnerem. Rozdział środków musi być jasny i przejrzysty. Sprawą priorytetową jest organizacja meczów wyjazdowych, następnie pomoc kolegom, którzy ucierpieli na zdrowiu, oraz mają kłopoty z prawem, następnie choreografia i dopiero inne. Powyższy tekst nie jest punktem wyjścia do dyskusji, zwłaszcza dla domorosłych filozofów, których tu naprawdę nie brakuje. Jest odzwierciedleniem rzeczywistości i pokazaniem Wam, że dzieje się właśnie coś dobrego, w czym mamy okazję wszyscy uczestniczyć. Amen.

Autor:Beer Boys '98.Źródło:wislakrakow.com

Mecz się odbył. Tyle w zasadzie można powiedzieć o dzisiejszym spotkaniu. Na płocie zawisło 20 flag, w tym 2 rodem z Gdańska. Doping jak na taki mecz niezły (na pewno lepszy niż łódzki tydzień temu), w 1. połowie jakby lepszy. Co cieszy, system nagłaśniający działa coraz lepiej. Oprawy nie zanotowano. Widzewa nie stwierdzono. Mimo wiadomych okoliczności należy to uznać za dużą niespodziankę. Miejmy nadzieję, że to 0 będzie się za nimi długo ciągnęło.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com

Zgodnie z ostatnio założonym planem mówiącym, że do końca rundy wyjazdy to priorytet udało się zorganizować pociąg specjalny do Ostrowca. Oczywiści nie obyło się bez kłopotów. Nie dopomógł nam tym razem długi weekend. Bilety dotarły do Krakowa dopiero we wtorek i na ich sprzedaż pozostało raptem 1,5 dnia. Piotrek musiał poruszyć niebo i ziemię żeby zezwolono na dystrybucje wejściówek w pociągu. Udało się i właściwie można przyjąć to, że pojechało nas o prawie 100 osób więcej niż kupiło bilety do środy ( kupowałem ostatni 147 bilet), to wyłącznie jego zasługa. Może troszkę szkoda, że nie odwołano drugiego składu, bo i tak prawie wszyscy siedzieli sobie w pierwszym. Podróż mijała w sympatycznej atmosferze nie licząc incydentu z kilkoma osobami, które były oporne, jeśli chodzi o uiszczenie opłaty za przejazd. Trochę zadymiło się w przedziale zajmowanym przez piwoszy gdzie główny opój ekipy BB na fantazji odpalił racę. Efekt zaskoczył chyba nawet jego samego, bo przez kilka minut z kłębów dymu na korytarz wyskakiwali solidarnie wszyscy pasażerowie przedziału. Pojawił się również kierownik pociągu, który nie mógł zlokalizować źródła ognia, którego tak naprawdę w ogóle nie było. Na miejscu zaskoczyła wszystkich aura, deszczowa i zimna. Osoby w krótkich rękawkach i spodenkach chyba nie pojawia się na najbliższych meczach z powodu przeziębienia. Potem krótki przemarsz przez miasto i zasiadamy na stadionie. Trochę wcześnie, ale musicie sobie zdać sprawę z tego, że zakładaliśmy, że pojedzie nas 500 a nie wiadomo ile mogło trwać spisywanie i obszukiwanie na miejscu. Chyba lepiej wcześniej niż później. Jako przed mecz obserwowaliśmy mecz trampkarzy, którzy zapewne po raz pierwszy grali przy takiej, dopingującej jedną z drużyn publice. Problemy z wejściem miały zgodnie z przewidywaniami osoby, które przyjechały autami, ale jakoś im się udało. W sumie oceniam nasza grupę na 250 osób, może ciut więcej. Na powitanie piłkarzy pojawiły się baloniki w barwach oraz 4 transparenty we włoskim stylu (tyle podobno zdążono na razie zrobić ). To, co ostatnio staje się standardem to zajebisty doping, jaki prezentujemy od początku spotkania. Nasz weteran M. obchodzący tego dnia jubileusz 250 wyjazdów (Gratulacje!) zapodawał również te dłuższe piosenki których już powoli uczy się co raz większa rzesza młodszych fanów. W 30 minucie robi się dusząco-kolorowo a to za przyczyną 20 świec dymnych odpalonych w asyście transparentów. Z pirotechniki prezentujemy jeszcze w drugiej połowie 20 stroboskopów, 4 race oraz około 20 wulkaników trzymanych w rękach jak bengale. Były również pasy materiału w liczbie 6, niemieszczące się jednak w dość wąskim sektorze. W sumie doping i oprawa godna przyszłych Mistrzów Polski. Myślę, że w Ostrowcu daliśmy się pokazać z dobrej strony i miejscowa publika otrzymała dobrą lekcje kibicowania. Do naszego poziomu nie dostroili się trochę piłkarze mecząc się niemiłosiernie z właściwie już drugoligowcem. Przynajmniej po meczu bardzo ładnie podziękowali i oby to był dobry prognostyk przed najbliższymi wyjazdami. Na trybunach rozczarowało KSZO, którego młynu, ( bo za taki nie uważam wrzeszczących rolników zasiadających na prawo od nas), nie było słychać wczoraj ani razu. Taka Pogoń, na meczu z nami sprężyła się maksymalnie wiedząc, że mecz z takim rywalem szybko im się może nie powtórzyć. Coś tam próbowali pod koniec wykręcić miejscowi chuligani, lecz psy ucięły wszystko w zarodku zawijając jednego typa w szalu Lecha. Dobrze, że u nas nie doszło do realizacji planu hurra na miejscowych, bo mogły być problemy, a moim zdaniem mamy w tej chwili ważniejszych przeciwników. Potem jeszcze triumfalny przemarsz na dworzec, któremu kolorytu dodawał sztandar z Białą Gwiazdą dumnie powiewający na wietrze. W powrotnej drodze wszyscy porozłazili się po pociągu, nie zauważając nawet niby ataku jakiś kilkunastu nawiedzonych w Starachowicach z koszami. Piszą nawiedzonych bo widziałem gości którzy ruszyli na pociąg w momencie jego odjazdu zza budynku oddalonego sto kilkadziesiąt metrów od dworca. Kawałek dalej na przejeździe poszła nawet jakaś szyba. Ciemności zachęcały do snu, który niektórym został brutalnie przerwany np. poprzez odpalenie wulkanu w przedziale (hihihi). Reasumując. Fajny wyjazd. Super prezencja i doping. Mam nadzieję, że z czasem sami będziecie zauważać pozytywne zmiany, jakie ostatnimi czasy zaszły na Reymonta. Coraz więcej osób zacznie się włączać w działania Stowarzyszenia, bo im więcej nas będzie tym więcej wspólnie będziemy mogli zdziałać. Kolejny raz zachęcam Was do większego zaangażowania w sprawy klubu oraz aktywnego uczestnictwa w następnych meczach wyjazdowych Białej Gwiazdy w drodze do mistrzostwa!

Autor:Beer Boys '98.Źródło:wislakrakow.com


Mecz na trybunach z łatwiejszym przeciwnikiem niż ostatnio, ale mimo to i tym razem na naszych sektorach działo się dużo. Na początek meczu ułożyliśmy na dziesiątce skomplikowany wzór z chorągiewek (biała gwiazda, a w tle symbol "dziesiątki" X). W tym samym czasie na dwóch bocznych sektorach pojawiły się litery TS stylizowane na logo Supermana. Na dalszych sektorach balony w barwach z ukośnym... pasem oraz szarfy w przejściach. Wszystko wyszło bardzo dobrze, cieszą szczególnie balony, które nawet na tych mniej zaangażowanych kibicowsko sektorach prezentowały się bardzo ładnie. Od początku niezły doping, który trwał ciągle przez cały mecz. Nagrody przyszły dopiero pod koniec meczu, ale tym bardziej widać jak ważne jest nieustanne wspieranie naszych pilkarzy. Żeby nie popadać w samozachwyt wystarczyło poczekać do 40 minuty, kiedy miała być łączona choreografia: race (tworzące literę W) wraz z zimnymi ogniami i szarfami. Te dwa ostatnie elementy nie wyszły niestety tak jak sobie zaplanowaliśmy. Początek drugiej połowy to pojawienie sie grupy kibiców przyjezdnych (ok. 55 osób), a u nas tradycyjnie, transparenty, flagi, chorągiewki, spora ilość konfetti i race. Kolejny raz (i pewnie ostatni w tej rundzie) pojawia sie Wielka Flaga, tym razem w towarzystwie wulkaników odpalonych u dołu. Udany mecz i na boisku i na trybunach, tym bardziej zachęcamy wszystkich do wybrania się do Łęcznej.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com

Już od wyjazdu do Zabrza było wiadome, że do Katowic zawita naprawdę liczna Armia Białej Gwiazdy. Nikt nie wiedział dokładnie jaka to będzie liczba, ale szeroko zakrojona akcja propagandowa przyniosła zadowalający skutek. Do jak najliczniejszego wyjazdu namawiano w postaci ogłoszenia na meczu, namawiania znajomych, zachęt na necie, plakatów na mieście, czy tez napisów na murach i billboardach. Do Katowic zawitało ok. 1800 fanów Białej Gwiazdy (dla przypomnienia warto podać, że 3 lata temu na meczu w Katowicach, którym zapewnialiśmy sobie mistrza było nas 400). Wspaniale wyglądał pochód na stadion - niekończący się sznur Wislaków. Na stadionie rozwieszamy 16 flag (Gieksiarze mają ich 11), do tego podnosimy 300 kartoników, które tworzą nasze barwy w kształcie krzyża. Dalsza część meczu to kilkadziesiąt świec niebiesko-czerwonych i 90 dumnie podnoszonych transparentów w barwach. Z powodu późnego dotarcia na stadion i ogólnego rozprężenia ultrasów (czytaj zabawy) nie prezentujemy wszystkiego, co było przygotowane, ale i tak nie mamy się czego wstydzić. Doping ciągniemy przez cały mecz. Zawsze można powiedzieć, że przy takiej ilości mogło być lepiej (bo w sumie tak było), ale i tak oglądając później relację w canal + możemy być z siebie zadowoleni - ciągły, urozmaicony doping przez cały mecz. Cóż, jesteśmy wyznawcami starych zasad w kibicowaniu i nie obyło się bez bluzgów, ale mecz to nie teatr. Gieksiarze po kilkumiesięcznej przerwie pokazali się wreszcie z dobrej strony jeśli chodzi o oprawę meczu (sektorówki, szarfy spuszczone z dachu, transparenty, chorągiewki, bengale, race). Mogliśmy po raz kolejny sie przekonać co znaczy dach nad trybuną - mimo dużej ilości pustych miejsc doping miejscowych niósł się nieźle. Na koniec apel do tych wszystkich, którzy rzadko podążają za Białą Gwiazdą - nie zrażajcie się mimo wydarzeń pomeczowych.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com

Źródło:http://www.tomykibice.pl/

Źródło:http://skwk.pl/