Relacje kibicowskie z meczów Wisły-Sezon 2011/2012

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 06:20, 13 paź 2014; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Pierwszy wyjazd za nami Na naszym sektorze w Rydze znalazło się 952 kibiców wspierających Białą Gwiazdę ( w tym ok 120 Lechia, oraz kilkanaście osób z Wrocławia i Tarnowa). Wszystkim zgodowiczom dziękujemy za wsparcie. Przed mecze nie można było nabyć biletów na nasz sektor, wszystkie nie sprzedane bilety dzień wcześniej musieliśmy zdać w klubie. Ci którzy chcieli wspierać Wisłę a zakupili bilety na sektory gospodarzy mogli zająć miejsce w sektorze tuż obok naszego. Do stolicy Łotwy fani Białej Gwiazdy docierali już od poniedziałku, a w środowe popołudnie na każdym kroku w centrum miasta spotkać można było kogoś w wiślackiej koszulce. Wejście na sektor z powodu dość szczegółowej rewizjii odbywało się średnim tempem, na szczęście nie sprawdzano list bo wtedy na pewno wiele osób nie weszło by na mecz przed pierwszym gwizdkiem. Specjalnie na nasz przyjazd w sektorze ustawiono dodatkowe ogrodzenie. Z powodu wywieszenia na tym że ogrodzeniu flag doszło do spięcia ze stewardami, jednak postawiliśmy na swoim i flagi wisiały do końca spotkania. Na początku meczu zaprezentowano oprawę składającą się z kilkudziesięciu flag na kijach, stroboskopów oraz transparentu o treści "Passion still alive" . Przez całe spotkanie donośnym śpiewem wspierano Wisłę Kraków, nie zabrakło także przyśpiewek dla Donalda ;). W sektorze znalazły się flagi min. Bronowice, Bieżanów, Bochnia, Przemyśl, Kleparz, Czernichów, Jaworzno, Oliwa, Pruszcz Gdański, Tysiąclecia, Dobczyce. Już za kilka dni rewanż w Krakowie i być może planowanie kolejnych wojaży z Armią Białej Gwiazdy. Liczba 952 jest naszą oficjalna liczbą.


Doping w Rydze cz.I(video)

Doping w Rydze cz.II(video)


Źródło: skwk.pl

Doping cz.I (video)

Doping cz.II (video)

Doping cz.III (video)


Źródło: skwk.pl


Za nami drugi w przeciągu kilkunastu dni wyjazd w europejskich pucharach. Na wyjeździe w Łoweczu zjawiło się 230 kibiców krakowskiej Wisły. Do Bułgarii docierali na różne sposoby i przez różne państwa. Być może "szybkie terminy" rozgrywek el. Ligi Mistrzów, średnie trasy oraz okres wakacyjny wpłynęły na naszą niezbyt okazałą liczbę. Doping prowadzono przez całe spotkanie, wzmógł się szczególnie po 2 bramce dla Wisły. Na ogrodzeniu pojawiły się takie wiślackie płótna jak : Bronowice, Kleparz, WS, Trzebinia, Przemyśl, Olkusz.


Źródło: skwk.pl


Niestety wyjazd na mecz Widzew-Wisła nie odbędzie się. Stanie się tak pomimo wielu naszych starań, które miały na celu umożliwienie fanom Wisły wyjazdu na to spotkanie. Decydującą przeszkodą w kontekście naszego udziału w sobotnim meczu, stało się niewyrażanie zgody na nasz przyjazd przez łódzką policję. Jednym z głównych argumentów organu, który nie wydał pozwolenia na przybycie kibiców Wisły do Łodzi, był brak podpisania porozumienia proponowanego przez Ekstraklase. Chcemy w tym miejscu zauważyć że to porozumienie w praktyce nakładało obowiązki wyłącznie na stowarzyszenia kibiców i obciążało fanów całkowitą odpowiedzialnością za wydarzenia na trybunach. Co zrozumiałe owego "paktu" podpisać OZSK nie mogło. Być może czekają nas wyjazdowe wakacje w tym sezonie. Wszystkim decydentom polskiej piłki pragniemy przypomnieć hasło, które pokazuje kwintesencję widowiska sportowego związanego z futbolem:PIŁKA NOŻNA DLA KIBICÓW !


Źródło: skwk.pl

Nie ma wyjazdu do Łodzi. Pat między kibicami a Ekstraklasą S.A. Kibice klubów ekstraklasowych nie pojadą na wyjazdowe mecze pierwszej kolejki swoich drużyn. Przypomnijmy, że dwa dni temu kluby Ekstraklasy uzależniły możliwość wyjazdu od podpisania przez stowarzyszenia kibicowskie stosownego porozumienia. Stowarzyszenia odrzucają treść dokumentu zaproponowanego przez ligowe władze. Porozumienie zakłada wzięcie przez stowarzyszenia kibicowskie absolutnej odpowiedzialności za wszelkie wydarzenia podczas wyjazdów. Zabrakło natomiast zobowiązania przez kluby do zapewnienia prawidłowej pracy służb porządkowych na stadionie. "Zarówno Ekstraklasa SA, jak i PZPN oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji były wielokrotnie informowane o poważnych naruszeniach prawa przez poszczególne kluby i wynajmowane przez nie agencje ochrony" - podkreśla Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców w liście otwartym do prezesa Ekstraklasy S.A. Andrzeja Ruski. OZSK zaprotestował także przeciwko formie prowadzenia dialogu. Wcześniej ustalono z Ekstraklasą S.A., że wszelkie rozmowy będą prowadzone bezpośrednio, bez uczestnictwa mediów. Tymczasem 22 lipca Ekstraklasa S.A. zaproponowała nowy projekt porozumienia, a kilka dni później wydała oświadczenie, w którym uzależnia wyjazdy od zgody stowarzyszeń kibicowskich na narzucone z góry warunki. "Nikt nie informował nas uprzednio, że porozumienie będzie warunkiem sine qua non zgody na wyjazdy. Jest to ewidentne naruszenie zasady fair play - nie traktuje się nas jako równorzędnego partnera, przeciwnie przedstawia nam się „propozycję nie do odrzucenia”" - czytamy w liście otwartym OZSK. Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków poinformowało, że wyjazd na sobotni mecz z Widzewem nie zostanie zorganizowany. SKWK także skrytykowało projekt porozumienia przedstawiony przez władze Ekstraklasy. "(...) Porozumienie w praktyce nakładało obowiązki wyłącznie na stowarzyszenia kibiców i obciążało fanów całkowitą odpowiedzialnością za wydarzenia na trybunach" - zwraca uwagę SKWK.

Źródło: wislakrakow.com

Doping cz.I (video)

Doping cz.II (video)

Doping cz.III (video)

Doping cz.IV (video)


Źródło: skwk.pl


Warszawa w sobotnie popołudnie przywitała nas ulewnym deszczem.Chwilę po tym jak pierwsi kibice Wisły weszli na sektor gości nad stolicą rozszalała się ulewa, która trwała do drugiej połowy meczu. Opady utrudniły wejście na trybunę, gdyż zamokła lista wyjazdowa, którą ochrona sprawdzała przy wejściu. Konieczne było doniesienie suchej listy by ponownie móc wpuszczać kibiców. Kolejnym problemem były mokre bilety, których czytniki na bramkach nie przyjmowały. Sprawdzanie listy było bardzo skrupulatne dokładnie sprawdzano pesel i numer biletu. Mimo otwartych 4 wejść z ww. powodów wejście odbywało się powoli. Oficjalna liczba kibiców Wisły w Warszawie : 319 Na płocie zawisły flagi: Bronowice, Kleparz, Nieobliczalni, Jaworzno. Przez całe spotkanie prowadzony był doping, nie brakło "uprzejmych" przyśpiewek w stronę gospodarzy również takich nawiązujących do wydarzenia sprzed kilku dni.

Źródło: skwk.pl

Doping kibiców (video)


Źródło:wislakrakow.com


Wspaniałej oprawy doczekał się pierwszy mecz Wisły z APOEL-em. To już Liga Mistrzów na poważnie, dlatego tuż przed pierwszym gwizdkiem usłyszeliśmy po raz pierwszy przy Reymonta hymn najbardziej elitarnych rozgrywek europejskich.Na środku placu gry załopotało logo Ligi Mistrzów, a wiślackie trybuny dumnie odśpiewały hymn Białej Gwiazdy. Kibice przygotowali ujmującą oprawę. Rozciągnięto sektorówkę z wyobrażeniem Henryka Reymana, której towarzyszył transparent z hasłem "W naszych sercach był, jest i będzie - zagrajcie tak, by dorównać legendzie".

Źródło:wislakrakow.com

Wyjazdem na Cypr kończymy przygodę z Ligą Mistrzów i rozpoczynamy z Ligą Europejską. W Nikozji na sektorze gości znalazło się 215 kibiców Białej Gwiazdy. Wywieszono flagi: Bronowice, Wisła Sharks, Pinczów, Przemyśl,Wisła Piastów, Jaworzno, Kleparz, Nieobliczalni, Nowa Huta. Przez całe spotkanie wspieraliśmy Wisłę dopingiem, którego kulminacja nastapiła po golu Wilka. Niestety ponownie(podobnie jak w meczu z PAO) zabrakło kilku minut do pełni szczęścia. Jednak na tym nie koniec przygody w europejskich pucharach, już niebawem wyruszymy na kolejne wyjazdy z krakowską Wisłą.

Doping kibiców na hali Wisły cz. I

Doping kibiców na hali Wisły cz. II

Źródło: skwk.pl

Relacja z wyjazdu do Krakowa,zaprzyjaźnionego z kibicami Wisły fanatyka gdańskiej Lechii: Biało-Zieloni zjeżdżali do dawanej stolicy Polski od początku zeszłego tygodnia. Apogeum wojaży nastąpiło w piątek oraz sobotę. Podczas tego, zgodowego meczu, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, siedzieliśmy w większości w sektorze gości – takie bilety otrzymaliśmy od klubu z Krakowa. W naszym sektorze wywieszone zostały flagi: Lechia Chełm, Wrzeszcz, Łączona Wisły i Lechii Brzeszcze oraz Precz z komuną z przekreślonym „Che”. Ostatnia z wymienionych flag początkowo nie znalazła uznania w oczach delegata. Negocjacje były intensywne i ostatecznie przyniosły pozytywne skutki. Płótno znalazło się na płocie. Jako komentarz do całej sytuacji cisną się słowa „Lechia to duma, banda antykomuna” - czy to się komuś podoba, czy nie, tak było, jest i będzie zawsze! Dodatkowo na sektorach Wisły znalazły się dwie flagi Oliwy. Podczas wizyty w Krakowie mogliśmy liczyć na posiłek oraz napoje chłodzące, przygotowane przez Wiślaków. Szczególnie te ostatnie mocno się przydały, gdyż ponad 30sto stopniowy upał mocno wymęczył wszystkich kibiców. Wykorzystując fakt, iż większa część naszej grupy znajdowała się na jednym sektorze mogliśmy prowadzić doping przez cały mecz. Nie mogło oczywiście zabraknąć dialogów między nami, a naszymi braćmi spod znaku Białej Gwiazdy. „Wisła z Krakowa – to Lechii druga połowa” niosło się po całym Krakowie. W trakcie drugiej połowy spotkania nasze śpiewy stały się wyjątkowo głośne. Wszyscy zebrani w sektorze gości rozpoczęli zabawę, która poprowadziła naszych kopaczy do sensacyjnego zwycięstwa. Po meczu w wielu miejscach Krakowa trwały imprezy umacniające naszą zgodę. Wiślakom dziękujemy za gościnę i zapraszamy do nas na wiosnę.


Źródło:kibice.net-forum



Doping kibiców(video)


Źródło:http://skwk.pl/


W poniedziałek frekwencja na stadionie Wisły była słaba, mimo to zabawa i atmosfera w młynie była jedną z najlepszych w tej rundzie. Bełchatowian wedle listy wyjazdowej zjawiło się 88 (oficjalną liczbę zapewne niebawem podadzą kibice GKS-u), kilka razy zaznaczyli swoją obecność okrzykami. My nie zapomnieliśmy "pozdrowić" rządzących, zawisł także transparent "Chwała obrońcom ojczyzny" (powieszony z okazji rocznicy najazdu sowietów na Polskę w 1939 roku).


Źródło:http://skwk.pl/

Wyjazd do Świnoujscia był dla wyjazdowiczów nie lada atrakcją. Dotychczas najdalszym wyjazdem krajowym były wizyty w Szczecinie, teraz dane nam było zawitać do Świnoujścia, które wedle trasy pociągu oddalone jest od Krakowa o 751 km. Niektóre trasy samochodowe liczą ponad 800. Dodatkową atrakcją podczas wizyty w niewątpliwie urokliwym Świnoujściu była przeprawa promowa, którą większość z nas musiała odbyć by dostać się na stadion. 129 osób może relacjonować znajomy wizytę na najdalszym krajowym wyjeździe. Wraz z nami na sektorze kilka osób ze Śląska Wrocław i Lechii Gdańsk. Wywieszono flagi Jaworzno, Bronowice oraz Prądnik Biały. Kilkakrotnie donośnymi śpiewami zaznaczyliśmy swoją obecność.


Źródło:http://skwk.pl/

Oprawa (video)

Doping kibiców(video)


Źródło:wislakrakow.com

Już przed wyjazdem do Holandii podejrzewaliśmy, że będzie to wyjazd inny od wszystkich. Informacja, że do sprzedaży trafią vouchery, a nie bilety była dla nas sygnałem, że po raz kolejny w Holandii (wcześniej w Rotterdamie) będzie się nas chciało zgromadzić na długo przed meczem w jakiejś hali. W Enschede okazało się, że hali żadnej nie ma, był za to zamknięty parking tuż przy wejściu na sektor na który przywożono kibiców Wisły. Pierwsza kontrola odbywała się kilka kilometrów przed miastem, sprawdzano dokumenty, vouchery oraz zawartość bagażników. Problemy z wjazdem do miasta miały osoby, które nie posiadały przy sobie voucherów, a przecież często jest tak że bilety (tym razem voucher) odbiera się od znajomych pod stadionem. Po interwencjach i tłumaczniu, że vochery posiadają znajomi pod stadionem spora grupa kibiców została ostatecznie wpuszczona do miasta. Nie znaczy to jednak, że udało się wjechać do centrum , które tego dnia było dla kibiców Wisły zamknięte. Jeżeli ktoś w barwach Wisły pojawił się na mieście był przewożony do Fan Zon, podobnie miała się sprawa z osobami mówiącymi po polsku, barw nie trzeba było mieć... Dochodziło do sytuacji, że jeżeli ktoś nie posiadał przy sobie dokumentu tożsamości lądował na komisariacie. Kilkanaście osób zostało dotkliwie pobitych przez mundurowych.Większość osób po meczu została wypuszczona. Policja oraz ochrona pod pretekstem fałszywych voucherów nie wpuściła na stadion kilkadziesiąt osób, zostali oni wywiezieni kilka kilometrów za miasto. Gdzie pozostawiono ich w szczerym polu. Wszystkie vouchery ostatecznie okazały się oryginalne, to przedstawiciele holenderskiego klubu wysłali pulę vocherów wydrukowaną na złym papierze. Wszystkie powinny być wydrukowane na papierze którego nie da się przetargać. Sprawy niestety nie udało się rozwiązać w trakcie spotkania, mimo prób interwencji min. ze strony SKWK i osoby z naszego klubu przez kilkadziesiąt minut, aż do zakończenia spotkania. Po meczu przekazano stosowane informacje delegatowi UEFA i sprawa na pewno będzie miała swoją kontynuację. Holendrzy nie zezwolili na wniesienie oprawy, szczekaczki oraz pałek do bębnów. Podczas rewizji osobistych także doszło do pobić. Kilku naszych kibiców ucierpiało min. kilka dziewczyn. Niektóre kibicki kontrolowane były przez ochroniarzy (wedle przepisów kobiety powinny być rewidowane przez kobiety). Zaledwie jedna osoba wydawała bilety, przez co wchodzenie do Fan Zon trwało długo. Jeżeli tak wygląda holenderska organizacja, która miała umilić nam pobyt w Holandii to na pewno kilkaset osób nigdy do tego kraju wracać nie będzie chciało. Zamykanie centrum miasta, zatrzymania bez powodów, pobicia i wielki skandal z niewpuszczeniem kibiców na stadion mimo posiadania oryginalnych voucherów - tak wygląda holenderska uprzejmość i rzeczywistość. Niebawem przedstawimy relację osób jadących autokarami, którzy po przyjeździe do Holandii zostali wywiezieni na lotnisko i przetrzymani tam przez dłuższy czas bez możliwości zakupu jedzenia i picia, a nawet skorzystania z WC. Twente przekazało Wiśle Kraków 755 wejściowek, wszystkie zostały wyprzedane. Z racji licznych zatrzymań oraz "afery voucherowej" nie jesteśmy w stanie podać dokładnej oficjalnej liczby kibiców w sektorze gości. Wraz z nami na sektorze przedstawiciele naszych zgód. Wywieszono flagi min: Kazimierz, WS, Kleparz, Jaworzono, Tysiąclecia, Olkusz, Prądnik Biały,PDW, "5", Londyn, Nieobliczalni, flagi Lechii. Zawisła także w odpowiedni sposób flaga Twente. W pierwszej połowie prowadzono doping, w drugiej prowadzony był momentami. Wyjazd po powrocie do Polski wielu uzna za zakończony, jednak skandaliczne potraktowanie kibiców Wisły Kraków przez Holendrów na pewno będzie miało swoje konsekwencje. Obowiązkowo musimy odnotować, że 100 wyjazd zaliczył Borys - niewidomy kibic Wisły Kraków. Serdecznie gratulujemy i życzymy kolejnej setki udanych wyjazdów!


Źródło:http://skwk.pl/

Ranking wyjazdowy osiedli
Ranking wyjazdowy osiedli
Ranking wyjazdowy miejscowości
Ranking wyjazdowy miejscowości

Na jeden z ciekawych wyjazdów w tej rundzie nie zjawiliśmy się w komplecie. Do dyspozycji mieliśmy 1400 biletów, ostatecznie udało się rozprowadzić 1196 wejściówek. Wraz z nami kilkadziesiąt osób z Lechii Gdańsk oraz kilka z Wrocławia i Tarnowa, dziękujemy za wsparcie. Na sektor głównie za sprawą % nie weszło aż 110 osób. Jak widać prośby i apele nic nie dają. Ostrzegamy przed każdym wyjazdem, że nawet przy 0,1 promila ochrona może nie wpuścić na stadion sporo osób w dzisiejsze popołudnie przekonało się o tym. Dodatkowy komentarz jest zbędny. Na Łazienkowskiej zjawiliśmy się ponad 4 godziny przed meczem, wchodzenie na obiekt trwało ok. 3,5 h. Kontrola była bardzo szczegółowa, chyba najdokładniejsza na obiektach piłkarskich w Polsce na jakich mieliśmy okazję być. Poza informacjami statystycznymi więcej o naszej prezencji w sektorze gości rozpisywać się nie będziemy. Szkoda, że tak ciężko założyć czerwoną koszulkę, że tak ciężko coś krzyknąć. Na boisku jest marnie, na trybunach tak być nie musi ale to już zależy od każdego z nas. Flagi w sektorze Wisły: Wisła Sharks, Bronowice, Kleparz, Wolbrom, Trzebinia. Nie wpuszczono flagi Pruszcza Gdańskiego i Unii Tarnów.

Źródło:http://skwk.pl/


Doping na Łazienkowskiej (video)


Źródło:wislakrakow.com


"Ściągnij rodaków, postaw na młodych Polaków!" - śpiewali w drugiej połowie dzisiejszego meczu fani Białej Gwiazdy. Adresatem słów był szkoleniowiec mistrzów Polski."Jaliens, Lamey dziękujemy - ich oglądać już nie chcemy" - dobitnie wytłumaczyli kibice, którzy mają już dość obserwowania słabych występów podstarzałych defensorów rodem z Holandii. Jeśli błędy w obronie mają się zdarzać, lepiej by popełniali je młodzi zawodnicy, którzy wyciągną z nich wnioski i będą stawali się coraz lepsi. Najlepiej polskiego pochodzenia. Kibice Białej Gwiazdy domagają się występu wyróżniającego się obrońcy młodego pokolenia, regularnie powoływanego do młodzieżowej reprezentacji Polski, Michała Czekaja, oraz Daniela Bruda, który dzisiaj zasiadł na ławce rezerwowych. W trakcie meczu wstał z niej tylko po to, by podziękować fanom skandującym jego nazwisko.Na stadionie przy Reymonta wywieszono w sobotni wieczór dwa transparenty. Kibice z trybuny północnej uczcili pamięć zmarłego w tragicznych okolicznościach wiślaka Tomka, fani Jagiellonii zadedykowali bramkę kibicowi zmarłemu dziś w drodze do Krakowa. Tomkowi cześć oddali jego koledzy po szalu z bocheńskiego fanklubu Wisły. Na ładnie wykonanym transparencie powieszono szalik FC Bochnia. Żółto-czerwoni na trybunie południowej powiesili prosty, wykonany w pociągu, transparent z napisem ŚP Budyń. Ciesząc się po golu śpiewali "Słuchaj Budyń, to dla Ciebie!". Spotkanie poprzedziła minuta ciszy. Sędzia zakończył ją po kilkudziesięciu sekundach, jak to zwykle bywa. Fani z trybuny północnej odczekali dłuższy czas, nim rozpoczęli doping dla swej drużyny.

Źródło:wislakrakow.com


Nie do końca wiem czy wiem dlaczego, ale dzisiejszy mecz przypomniał mi nieco dawniejsze czasy. Kilka lat temu, na mało nowoczesnym i mogącym pomieścić mniej kibiców stadionie, także wieszaliśmy wiele flag, przyjmowaliśmy kibiców gości, zajmowaliśmy trybuny po obu stronach boiska, a w młynie dopiero zaczynały pojawiać się flagi na kijach.Spotkanie z Fulham nie przyciągnęło kompletu kibiców, spore połacie krzesełek świeciły pustkami, ale mimo wszystko w ten czwartkowy wieczór na Reymonta zjawiło się ponad 16,5 tysiąca sympatyków Białej Gwiazdy. Na trybunie północnej machano dziesiątkami flag sławiącymi trzy najpiękniejsze barwy. Kibice z trybuny południowej często włączali się do dopingu, a kilkakrotnie śpiewał na stojąco dokładnie calutki stadion.

"Wisełko wygraj mecz...!" - melodyjnie śpiewali kibice z wszystkich sektorów dumnie unosząc szale nad głowami. Podobnie było oczywiście przy hymnie czy pieśni "Wisła to jest potęga!", najpiękniej jednak niosło się nad boiskiem, a pewnie też i nad Błoniami, "Najwspanialszy klub na świecie". Płoty wypełniły się trójkolorowymi flagami. Wisiały: Towarzystwo Sportowe, Wisła Sharks, Nieobliczalni, White Star Power, Reyman, Tylko przed Bogiem, PDW oraz osiedlowe i fanklubowe: Olkusz, Prądnik Biały, Bronowice, Przemyśl, Qrdwanów, Nowa Huta, Krowodrza, Gdynia, a także lechijne Przymorze, Oliwa i płótno Śląska. Dekoracja była piękna. Podobnie jak wspólna radość kibiców i piłkarzy po końcowym gwizdku. Zawodnicy, jak zwykle po zwycięstwie, rozpoczęli rundę honorową od trybuny północnej. Najpierw skakali i klaskali w rytm śpiewu kibiców, później zostali dopuszczeni do głosu i wznieśli tradycyjny okrzyk. W ten sam sposób podziękowali także trybunie południowej, a oklaskami wszystkim kibicom zebranym na pozostałych sektorach. Magicznym miejscem jest nasz stadion, niezapomnianą atmosferę tworzą na nim fani krakowskiej Wisły, którzy potrafią przemienić w święto nawet pozornie szary, chłodny i marudny dzień. "Najwspanialszy klub na świecie co kibiców mnóstwo ma Każdy kibic wie, że przecież to jest nasza Wisełka. Strzelaj bramki, by mecz wygrać, aby punkty zdobywać, aby mistrzem Polski była nasza krakowska Wisła! My kibice pomożemy! Mistrza Polski zdobędziemy, ani Legia, nie Zagłębie, tylko Wisła mistrzem będzie!"

Źródło:wislakrakow.com


399 kibiców krakowskiej Wisły zawitało na sektor gości ŁKS-u Łódź. Z puli 500 biletów wykorzystaliśmy 399. Szkoda, że osoby które tak narzekają, że nie "załapały" się na wyjazd do Londynu nie udały się na mecz z ŁKS. Mimo małego poślizgu z odjazdem środków transportu dotarliśmy do Łodzi na tyle wcześnie, że praktycznie wszyscy weszli na stadion przed pierwszym gwizdkiem. Mając w pamięci sprawdzanie na bramkach w Warszawie trzeba przyznać, że w Łodzi wszystko odbywało się dużo szybciej i sprawniej. Przez całe spotkanie prowadzimy doping i mimo kilku prób słownej prowokacji ze strony Łodzian odpowiadamy im tylko pod koniec meczu pewnym tekstem o 1 lidze. Flagi które zawisły w naszym sektorze: Bronowice, Beer Boys, Wisła, Jaworzno, Olkusz, Kleparz.


Źródło:http://skwk.pl/

Z powodu negatywnej decyzji policji nie otrzymaliśmy biletów na mecz Limanovia - Wisła. Mimo braku zorganizowanego wyjazdu, oraz informacji, że bilety na sektory gospodarzy zostały wyprzedane w Limanowej zjawiło się ponad 150 fanów Białej Gwiazdy. Bilety na mecz bez problemu można było nabyć w centrum miasta. Jak informowaliśmy we wcześniejszym newsie, do Limanowej ściągnięto oddziały prewencji min. z Krakowa, kontrole odbywały się na drogach dojazdowych do miasta. Aby wejść na stadion trzeba było przejść 2 razy kontrolę, jeżeli ktoś nie posiadał biletu nie miał możliwości podejścia pod stadion (mimo to niektórym się udało). Za bramkami ustawiono przenośne trybuny, to właśnie za jedną z bramek zebraliśmy się w drugiej połowie. Wtedy też daliśmy o sobie znać dopingiem. Niektórzy miejscowi oglądali spotkanie z balkonów okolicznych domów, lub ze wzgórz nieopodal stadionu. Cała otoczka meczu bardzo przypominała naszą wizytę na meczu z Koszarawą Żywice czy Bytovią Bytów. Jeden z kibiców Białej Gwiazdy dotarł na mecz w Limanowej na nogach! 28-letni kibic Wisły wyruszył o 3 nad ranem spod Poczty Głównej i pieszo dotarł na mecz .

Źródło:http://skwk.pl/


13 tysięcy widzów oglądało kolejny mecz, w którym Wisła nie zaprezentowała stylu, ani wysokiej jakości. Szczęśliwie, mamy kibiców, dla których ten klub to coś więcej niż piłkarze i wyniki. Na trybunie północnej znów, świetnym zwyczajem, pojawiły się flagi na kijach, którymi machano przez cały mecz. - Czym gorsza gra, tym lepszy ma być doping! - wymagał od zebranych gniazdowy. Na ogrodzeniach od północy i wschodu wywieszono flagi: Tylko przed Bogiem, PDW, White Star Power, Towarzystwo Sportowe, Reyman, Nieobliczalni, Olkusz, Qrdwanów, Krowodrza, Prądnik Biały, Przemyśl, Nowa Huta, Śląsk, Oliwa, Kazimierz, Kleparz. Pod koniec meczu kibice przypomnieli o tym, że kolejnym spotkaniem ligowym będą wielkie derby Krakowa. "Każdy piłkarz niech pamięta - wynik derbów to rzecz święta" niosło się nad Reymonta. Piłkarze schodząc z murawy dziękowali oklaskami za doping, żegnały ich lekkie gwizdy, podobnie jak Lameya, gdy zmieniał go Diaz w końcówce meczu. Podbeskidzie fetowało na środku naszej murawy, a potem pod sektorem własnych fanów, którzy zjechali się do Krakowa w liczbie, na oko, ponad dwustu. Kilka razy zdołali przebić się z przyśpiewką "Jesteśmy zawsze tam, gdzie Podbeskidzie gra", wywiesili flagę Bielszczanie.


Źródło:wislakrakow.com


Wyjazd na który wielu kibiców Wisły oczekiwało od dłuższego czau już za nami. Anglicy przekazali nam 1300 biletów które rozeszły się w przeciągu kilkunastu minut. Oficjalna liczba kibiców Białej Gwiazdy w sektorze gości na stadionie Fulham to 1300, w tym ok. 200 zgody Lechia, Śląsk i Unia Tarnów. SKWK rozprowadzało bilety na sektor gości tylko i wyłącznie w Krakowie, nie była prowadzona żadna sprzedaż internetowa ani przed meczem. Mimo wielu zapytań o bilety nie udało się załatwić dodatkowej puli wejściówek. Kibice docierali do Londynu samolotami już od poniedziałku, warunki atmosferyczne panujące w Krakowie w środę pokrzyżowały plany wyjazdowe niektórym fanom. Ale znaleźli się tacy, którzy mimo przeciwności losu wsiedli w auta przejechali cała Polskę i z Gdańska odlecieli do Wielkiej Brytanii. Wejście na obiekt Fulham odbywało się sprawnie, stewardzi próbowali kierować ludzi na miejsca na których powinni zasiąść jednak nikt nie miał zamiaru siedzieć. Nie obeszło się bez kilku "spięć" ze stewardami. Niestety nie udało się wnieść szczekaczki przez co nasz doping był mniej skoordynowany niż zakładano. Dopingowano przez całe spotkanie. Bardzo aktywnie w doping włączał się z sektor za bramką, gdzie zasiadły osoby sympatyzujące z Wisłą, ilu ich było ciężko oszacować gdyż bilety na trybunę Putney End rozprowadzał angielski klub. Nie będziemy porywać się na szacowanie osób dopingujących Wislaków z trybuny za bramką (wielokrotnie w dopingu uczestniczyło 70-80% osób znajdujących się na trybunie Putney End), a za naszą oficjalną liczbę przyjmujemy 1300. Piłkarsko ponownie zanotowaliśmy słabe spotkania, na szczęście inaczej było na trybunach, chociaż zawsze mogło być lepiej. W sektorze zawisły flagi min. : Bronowice, Wisła Sharsk, Prądnik Biały, Gdynia, Pinczów,"5", CHWM, Dziękujemy zgodom za wsparcie!


Źródło:http://skwk.pl/


Na derby otrzymaliśmy 750 biletów, które rozeszły się w przeciągu ok. 40 minut, kilkadziesiąt trafiło do przedstawicieli zgód. W niedzielne popołudnie o 14 zebraliśmy się na Reymonta 22 by stamtąd przez Błonia przejść na obiekt rywalki. Wejście odbyło się dosyć sprawnie i na 30 minut przed meczem wszyscy byli już na sektorze. W czasie meczu dominowały obustronne wymiany "uprzejmości" nie brakło latających między sektorami przedmiotów. Już po spotkaniu zatrzymano kilka osób. W naszym sektorze zawisły flagi Wisła Sharsk, Bronowice, Przemyśl, Gdynia, "5", Kleparz, Prądnik Biały , Szlachta z Wrocławia oraz transparent odnośnie marszu niepodległości. Nie wpuszczono płócien : Qrdwanowa i Jaworzna. Tuż po spotkaniu kiedy piłkarze łaskawie po nawoływaniu Czarka Wilka podeszli pod sektor (oczywiście nie w komplecie) dosadnie daliśmy im do zrozumienia co myślimy o ich postawie. Po kilkudziesięciu minutach już na Reymonta 22 także wysłuchali już w kilku językach zastrzeżeń kibiców, a na tym pewnie nie koniec...


Źródło:http://skwk.pl/


Dzisiejszy mecz z Górnikiem Zabrze miał być dla zawodników wymarzoną okazją do zrehabilitowania się za ostatnie pasmo wstydliwych porażek. Co więcej, to spotkanie było debiutem trenerskim Kazimierza Moskala, który niecałe dwa tygodnie temu zastąpił na stanowisku szkoleniowca pierwszej drużyny Roberta Maaskanta. Krakowskich kibiców dodatkowo elektryzował fakt, że sympatycy zabrzańskiej drużyny wykupili półtora tysiąca wejściówek i jako drudzy w tym sezonie mieli wypełnići sektor gości przy Reymonta. Mecz na boisku został przyćmiony przez rywalizację toczącą się na trybunach. Gdyby piłkarze polskiej ligi na tle ich europejskich kolegów wypadali tak, jak polscy kibice, to od dawna mielibyśmy zagwarantowane 4 miejsca w Lidze Mistrzów. Efektowne oprawy, kartoniady, flagowiska, race- to wszystko dziś dodawało kolorytu dość typowemu tak zwanemu „meczowi walki". Ale zacznijmy od początku... Na kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem Huberta Siejewicza na naszym stadionie miała miejsce kolejna odsłona cyklu, honorującego wybitnych piłkarzy Białej Gwiazdy. Tym razem graczem, którego replika koszulki została wciągnięta pod dach stadionu był Jerzy Jurowicz- znakomity bramkarz Wisły, w której barwach spędził ponad 20 lat. Mniejszą wersję tej koszulki przekazano na ręce córki Jerzego Jurowicza- Małgorzaty oraz wnuka- Łukasza. Na wyjście piłkarzy na sektorze C pojawiła się oprawa, przedstawiająca wawelskiego smoka. Całość uzupełniały kartony po bokach i u góry oraz transparent: „Od ponad wieku smok miasta strzeże, u jego boku Wisły rycerze". Nad sektorówką odpalono kilkanaście rac, co tylko dodało całej oprawie odpowiedniego wyrazu. Mimo niskiej frekwencji, nasz doping stał na całkiem niezłym poziomie. Rywal nie podnoszący bardzo ciśnienia, ostatnie wyniki oraz rzecz tak banalna, jak pogoda sprawiły, że dzisiaj na meczu pojawili się ludzie, dla których boiskowe poczynania piłkarzy mają drugorzędne znaczenie, a liczy się to, jak Armia Białej Gwiazdy prezentuje się na trybunach. Odpowiednio zmobilizowani przez gniazdowych dopingowaliśmy równo przez całą pierwszą połowę. Po przerwie zgromadzeni na sektorze C fanatycy kilkukrotnie oznajmiali klubowym władzom, co sądzą o sytuacji panującej w Wiśle. „Wynagrodzenie przeznaczcie na akademię!", „Gdzie obietnice?! Basałaj, gdzie obietnice?!", „Mniej patałachów, my chcemy młodych Polaków!"- to jedne z wielu okrzyków kierowane do zarządu, którego polityka sprawiła, że znajdujemy się piłkarsko w takim, a nie innym miejscu. Po kilku minutach wyrażania dezaprobaty, wróciliśmy do wspierania naszych zawodników, włączając do zabawy cały stadion. „Święte barwy" i „Tylko Ty" wychodziły nam dzisiaj zdecycdowanie najlepiej, gdy gniazdowi podzielili sektor na pół i odbył się pojedynek gigantów. Tymczasem zabrzańska Torcida (większość ubrana w jednakowe koszulki), wspierana przez delegacje dębickiej Wisłoki i Gieksy dopiero po przerwie pokazała składającą się z kilku części oprawę. Najpierw połowa sektora zabrzan utworzyła biało- niebiesko- czerwoną kartoniadę, natomiast druga machała niewielkimi chorągiewkami w tych samych barwach. Następnie doszły większe flagi, aż w końcu pojawiły się podłużne pasy materiału, pod którymi odpalono race. O ile w pierwszej połowie Górnicy głośno dopingowali swoich pupili, o tyle w drugiej słychać ich było tylko po bramce strzelonej w końcówce meczu. Warto zaznaczyć, że zabrzanie nie byli jedynymi gośćmi na tym spotkaniu- Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków ufundowało bowiem po raz kolejny wejściówki dla ponad setki dzieci z dwóch krakowskich szkół podstawowych. Dzieciaki po meczu miały też okazję do spotkania się z zawodnikami w pawilonie medialnym. Po zebraniu autografów i rozmowach ze swoimi idolami, oczarowane atmosferą R22, ze śpiewem na ustach udały się do podstawionych autokarów. Przykrym wydaje się być fakt, że niektórzy pracownicy klubu, któremu rzekomo bardzo zależy na pozyskiwaniu nowych sympatyków, woleliby aby takie spotkania raczej się nie odbywały, ponieważ dzieci „przeszkadzają w pracy dziennikarzom i powinny już sobie iść". Kolejny mecz został przegrany, kolejny przy Reymonta. Jednak my, w przeciwieństwie do piłkarzy, możemy chodzić z podniesionym czołem, ponieważ zdaliśmy kolejny kibicowski egzamin.


Źródło:http://skwk.pl/


Za nami mecz na pięknym stadionie Śląska, podczas którego na trybunach panowała prawdziwa atmosfera przyjaźni. Serdecznie dziękujemy braciom z Wrocławia za przyjęcie, zapewne nie jedna osoba z Krakowa ten weekend spędzi we Wrocławiu. Dziękujemy Stowarzyszeniu Wielki Śląsk za okazaną pomoc! Nasza oficjalna liczba to 2 000. , tyle biletów otrzymaliśmy i rozeszły się w przeciągu 30 min. Ile osób zakupiło wejściówki poprzez znajomych z Wrocławia ciężko oszacować, ale była to na pewno spora grupa. Kibice z Krakowa mieli czarne czapki z napisem TSW, WKS wiele z nich przekazano zapewne znajomym z Wrocławia. Flagi min.: Wisła Sharks, Bronowice, Wisła Skawina, Kleparz, Jaworzno, Nieobliczalni, "5", Bochnia, Kazimierz. Zawisł także transparent : Wszyscy na Spartak. Stadion Wrocławian po raz kolejny zapełnił się po brzegi, mimo iż mecz otwarcia był kilkanaście dni wcześniej tym razem także zaprezentowano przed meczem show przy zgaszonym świetle. Na telebimach wyświetlano pozdrowienia dla kibiców przybyłych z Krakowa. Przez całe spotkanie dopingowane były obie drużyny i stworzono świetną atmosferę. Nie zabrakło oprawy w postaci 3 sektorówek.


Źródło:http://skwk.pl/


Jest taki dzień, na którego nadejście każdy Wiślak- starszy lub młodszy- cieszy się jak dziecko. Nieważne czym się na co dzień zajmuje, gdzie mieszka, jakie nosi ubrania. Po prostu tego dnia zrywa się z łóżka, podniecony, niecierpliwy- w końcu tyle na niego czekał. O tak!- nie ma to jak dzień meczowy, czyli wizyta na stadionie przy Reymonta 22! A jeśli wypada wtedy, gdy obchodzone jest inne ulubione „święto”- Mikołajki, to otrzymana wówczas suma radości chyba nie może być już wyższa. Od paru dni niedzielnemu spotkaniu z Widzewem towarzyszyła pewna aura tajemniczości. Spowodowane to było komunikatami Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków z poleceniem, aby przed meczem z łódzkim RTS-em nie zajmować miejsc na środku trybuny C, ponieważ tam będzie mieć miejsce niespodzianka. Wielu internetowych mędrców próbowało odgadnąć, co takiego może się wydarzyć. Jedni byli bliżej prawdy, inni znowu bardzo daleko (najbardziej abstrakcyjna była chyba wizja wpuszczenia tysiąca widzewiaków na sektor C3). Jednocześnie kierowano prośby by chętni do pomocy przy organizacji „Niespodzianki” zgłaszali się do SKWK. Zgłosiło się 120 osób (sektor C ma 5806 miejsc, cały stadion- 33268. Niech każdy sobie sam odpowie, czy nieco ponad setka to dużo, czy mało…), z czego prawie wszyscy pojawili się w niedzielę w wyznaczonym miejscu. Nie ma co ukrywać faktu, że znaczną część obecnych przydzielone zadania zaskoczyły- w końcu nie co dzień zostaje się… pomocnikiem samego Świętego Mikołaja! Pełnienie tak poważnej i dostojnej funkcji nikogo jednak nie przytłoczyło i każdy z pomocników z zapałem przystąpił do wykonywania zadań. A było ich naprawdę sporo. Organizacją Mikołajek od kilku tygodni zajmowali się członkowie SKWK- odwiedzali szkoły podstawowe i zapraszali tamtejsze dzieci oraz młodzież wraz z opiekunami na obiekt przy Reymonta 22. Ku uciesze organizatorów, chętnych nie brakowało i tak oto w niedzielne popołudnie na parkingu przed sektorem C zaroiło się od młodych sympatyków Wisły oraz ich opiekunów. Większość z nich pierwszy raz miała okazję oglądać mecz z wysokości trybun, lecz znaleźli się i tacy, którzy regularnie goszczą na naszym stadionie. To właśnie oni, z powagą i namaszczeniem, opowiadali swoim rówieśnikom jak należy się zachować na meczu oraz uczyli ich Wiślackich pieśni. Wszystkie krzesełka na C3 oraz parę rzędów na przyległych sektorach zostały przeznaczone dla dzieciaków z Krakowa i okolic. Każde dziecko otrzymało Wiślackie upominki i mikołajowe czapeczki oraz mogło skorzystać z poczęstunku. Jakby atrakcji było mało, Ultra Wisła przygotowała na ten mecz specjalną oprawę. Przy wyjściu piłkarzy (wyprowadzanych z tunelu przez uczniów Szkoły Podstawowej Nr 144) i hymnie odśpiewanym przez dzieciaków ze Szkoły Podstawowej nr 2, na trybunie pojawiła się Biała Gwiazda utworzona z flag na czerwono- niebieskim tle balonów oraz transparent: „Kto kocha ten wierzy- siła w młodzieży”. Kilka minut wcześniej miała miejsce krótka ceremonia poświęcona legendarnemu snajperowi Wisły- Kazimierzowi Kmiecikowi. Podobnie jak w przypadku innych Legend, tak i pan Kazimierz został uhonorowany poprzez wciągnięcie repliki jego koszulki pod dach stadionu, której mniejsza wersja zawiśnie w Strefie Kibica obok trykotów Henryka Reymana, Jerzego Jurowicza oraz Antoniego Szymanowskiego. Przez pełne 90 minut za prowadzenie dopingu odpowiedzialni byli uczniowie z różnych krakowskich szkół, którym tajniki tej sztuki przekazywali wybitni znawcy tematu- nasi gniazdowi. Fantastyczna atmosfera udzieliła się wszystkim obecnym na meczu, z rodzicami i opiekunami włącznie. Nawet ci, którzy nigdy dotąd nie słyszeli stadionowych pieśni, po załapaniu słów i melodii momentalnie włączali się do zabawy. Dzieciakom szczególnie podobały się okrzyki „na dwie strony”- ich sektor zaczynał „Jazda! Jazda! Jazda!”, a reszta stadionu odpowiadała gromkim „Biała Gwiazda!”. Przypomniane zostały także dawno nie śpiewane numery, takie jak „Niebiesko- biało- czerwoni” (ostatni raz na Reymonta wykonywane w 2008. roku) czy „Mróweczki”. Ponadto intonowane były Wiślackie piosenki na melodie dziecięcych przebojów- „Nie boję się, gdy ciemno jest- jestem kibicem Wisły TS” czy „Czyś jest stary, czyś małolat- śpiewaj z nami: Wisła gola!”. Warto także wspomnieć o dezaprobacie dzieciaków dla ewidentnych błędów sędziego Dawida Piaseckiego, wyrażanej bezkompromisowym i gromkim: „Sędzia kalosz! Sędzia kalosz!”. Dzieci nie wybaczają takich pomyłek, także dla własnego dobra radzimy popracować nad sobą, Panie Piasecki. Przez trybuny przetoczyła się meksykańska fala, było skakanie za bary, a także eksplozja radości po bramce strzelonej przez Tsvetana Genkova. Po wygranym meczu piłkarze ubrani w mikołajowe czapki podziękowali kibicom za wsparcie i odpowiedzieli na zaintonowane przez dzieciaki „Jazda! Jazda! Jazda!”. Dla niejednego Wiślaka, który spędził przy Reymonta kilka dobrych sezonów, ma na koncie wiele wyjazdów i pamięta czasy drugiej ligi musiał to być widok naprawdę wzruszający, gdy po meczu, z sektora C3 wychodziły kolejne grupki dzieci, z wypiekami na twarzy opowiadające sobie o tym, czego właśnie doświadczyły. Mamy nadzieję, że zobaczymy się ponownie niebawem- jeśli nie na stadionie, to na hali, do której zaproszenie wisiało dziś na pustym (zakaz wyjazdowy dla Widzewa za ultrasowanie na meczu z Legią) sektorze gości. Wisła to nie tylko piłka nożna, ale również sekcje koszykówki, futsalu, boksu, siatkówki, gimnastyki i pływania. Wisła to od dzisiaj także Wy. Pamiętajcie o tym i bądźcie grzeczne… Mikołaj patrzy!


Źródło:http://skwk.pl/


Mecz z Polonią Warszawa(nie zapominamy, że klub z Konwiktorskiej gra na kupionej licencji grodziskiego Groclinu).Był spotkaniem, który miał dać odpowiedź na kilka istotnych pytań. Czy Wisła jest w stanie włączyć się do walki o mistrzostwo? Czy uda się jej przezimować na trzecim miejscu? Czy Armia Białej Gwiazdy nadal pokłada wiarę i ufność w „tymczasowym” szkoleniowcu? Czy jednak Kazimierz Moskal ma szanse na to, by trenować pierwszą drużynę w przyszłym roku? Czy sektor C potrafi się zmobilizować na mecz ze słabym kibicowsko rywalem? Ostatni mecz ligowy w tym roku przyciągnął na trybuny nieco ponad trzynaście tysięcy ludzi; w liczbie tej uwzględniono okrągłe zero ze strony kibiców gości. Nikt w Krakowie oczywiście nie spodziewał się inwazji Polonii, która tydzień temu- po wielkiej mobilizacji- do Gdańska pojechała w 156 osób, ale liczono na przynajmniej stuosobową delegację Czarnych Koszul, wspartą reprezentacją jej krakowskiej zgody. Przeliczono się- sektor gości świecił pustkami, a prezentowane tydzień temu na Lechii fany z serii „Polonia On Tour” widocznie czekają w magazynie na kolejny „dwuautokarowy” wyjazd rundy. Warto zaznaczyć, że Poloniści na początku tego tygodnia nagle zaczęli wyrażać zainteresowanie kupnem wejściówek dla przyjezdnych, ale sprawiało to wrażenie działania tylko po to, by w oczach kibicowskiej Polski uniknąć kompromitacji związanej z kolejnym zerem wyjazdowym. Zgodnie z przewidywaniami, w pierwszym składzie naszych rywali pojawił się Marcin Baszczyński, który od momentu wyjścia na rozgrzewkę był pozdrawiany przez kibiców. Przyśpiewki takie jak: „Baszczu z nami, z kibicami!”, „Baszczu wracaj już do domu, bo tu kopać nie ma komu”, „Chcemy zamiany: za Baszcza Holendrów damy”, gromkie brawa oraz zaproszenia na gniazdo wywoływały uśmiech na twarzy tego 33-letniego obrońcy. Pytany po meczu o możliwy powrót do Wisły, stwierdził, że jest obecnie w takim wieku, iż na ponowną grę dla Białej Gwiazdy nie będzie już miał czasu. Możliwe jednak, że powróci na Reymonta w nieco inny sposób- tak jak uczyniła to dziś inna legendarna „czwórka” krakowskiej Wisły: Adam Musiał. Tego wybitnego lewego obrońcę uhonorowano poprzez uroczyste zawieszenie repliki jego koszulki pod dachem stadionu. Podobnie jak w przypadku czterech dotychczas wyróżnionych Legend (Henryk Reyman, Jerzy Jurowicz, Antoni Szymanowski, Kazimierz Kmiecik), mniejsza wersja jego trykotu zawiśnie w stadionowej Strefie Kibica. Doping sektora C w pierwszej połowie był mizerny. Pojawiały się jasne punkty, jak „Święte barwy” na dwie strony, czy zaintonowanie znanego doskonale bywalcom hali numeru „Jak się bawią ludzie”. Krótki tekst i wpadająca w ucho melodia sprawiły, że przyśpiewkę momentalnie podchwyciło C3, a zaraz potem sektory boczne. Można było stwierdzić, że- jak na debiut- idzie nam całkiem nieźle. To jak bardzo byliśmy w błędzie pokazała druga połowa. Po przerwie na gnieździe pojawił się G. Jak zwykle w kilku zdaniach potrafił przywołać do porządku zblazowany sektor C i od 46. minuty na Reymonta można było usłyszeć doping taki, jaki być powinien: głośny, pełen emocji, pasji, wiary w zwycięstwo przy jednoczesnym przekonaniu, że wynik nie jest sprawą pierwszorzędną. Podczas gdy inne trybuny zajęte były wygwizdywaniem kolejnych abstrakcyjnych decyzji arbitra Gila, na tej z Białą Gwiazdą trwała zabawa w rytm „Tak się bawią ludzie”. Piosenka ta była śpiewana na parę różnych sposobów- z przyciszaniem, pogłaśnianiem, drobną korektą w tekście, skakaniem i siadaniem, a każdy kolejny raz rozbrzmiewał jeszcze donośniej od poprzedniego. Atmosfera stawała się gorętsza z minuty na minutę, a wydarzenia boiskowe tylko sprzyjały „wzrostowi ciśnienia” pośród nas. Czerwona kartka dla Diaza, a także późniejsze odgwizdywanie przewinień- przeważnie- z korzyścią dla Polonii były przyczyną „pozdrowień” dla polskich władz piłkarskich oraz samego klubu z Konwiktorskiej. Utrata bramki w 82. minucie nie osłabiła ani na moment siły dopingu Armii Białej Gwiazdy- wręcz przeciwnie, była bodźcem do jeszcze bardziej fanatycznego wspierania Wiślaków. Końcówka spotkania obfitowała w wielkie emocje i losy spotkania ważyły się do ostatniej sekundy. Choć nie udało się zdobyć nawet punktu, nie można było odmówić piłkarzom zaangażowania, dlatego po ostatnim gwizdku otrzymali oni brawa od całego stadionu. Część zawodników podziękowała za doping, darując swoje koszulki fanom z sektora C, gdzie- jak zwykle- po meczu panowała atmosfera amerykańskiej fiesty. Druga połowa meczu z Polonią jest świadectwem tego, jak dobrą atmosferę potrafimy stworzyć- sami, bez „wpływów z zewnątrz”, czyli kibiców gości czy dobrej gry piłkarzy. Taka umiejętność cechuje tylko kibicowskie ekipy z charakterem, których pozycja nie ma nic wspólnego z pozycją w tabeli ich zespołu. Pamiętajmy, że to my decydujemy o obliczu Wisły Kraków. Może ono wyglądać tak, jak wczoraj w pierwszej połowie, a może tak jak w drugiej. Do kolejnego meczu ligowego (z Zagłębiem w Lubinie) pozostało tylko 71 dni.


Źródło:http://skwk.pl/


Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Środowy wieczór miał być naszym kibicowskim pożegnaniem z rokiem 2011. Mało optymistyczna sytuacja w naszej grupie wskazywała, że mecz z Twente Enschede będzie pożegnaniem także z europejskimi pucharami. O ile zwycięstwo nad Holendrami zdawało się wszystkim być w zasięgu ręki, o tyle strata punktów przez londyńskie Fulham z outsiderem grupy- Odense wydawała się mało prawdopodobna. A jednak, po raz kolejny potwierdziło się, że wiara może czynić cuda! Ciśnienie na ten mecz wśród fanatyków Wisły było ogromne- porównywalne chyba do tego z sierpniowego meczu z APOEL-em. Już 20 minut przed pierwszym gwizdkiem arbitra, na sektorach C2, C3 i C4 nie było gdzie wcisnąć szpilki. Podobnie było po drugiej stronie boiska, gdzie dostępna część trybuny G także zapełniona była w całości. G4 oraz G5 pozostawały puste, ponieważ- jak głosi stara wiślacka pieśń- „boją się nas fani holenderscy”. Dlaczego? Pewnie przestraszyli się, że mogą zostać potraktowani tak, jak przedstawiciele Armii Białej Gwiazdy podczas wyjazdu do Enschede- bezpodstawnie przetrzymywani przez policję, rewidowani, z zakazem wstępu do centrum miasta. Atmosferę strachu nakręcały również holenderskie media, które opisywały barbarzyńskich kiboli z Grodu Kraka, co spowodowało, że chętni na wyjazd (było ich na początku 500) zaczęli się wykruszać... Kolejny raz w tym sezonie formacja Ultra Wisła postanowiła ubarwić trybuny na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana i przygotowała na to spotkanie efektowną oprawę. Na wyjście piłkarzy oraz hymn, na trybunie z Gwiazdą pojawiła się pokaźna sektorówka, przedstawiająca „galerię” fanatyków, zasiadających na sektorze C. Po bokach pojawiły się machajki w niebiesko- biało- czerwonych barwach. Hasło na płótnie głosiło: „Nie ma, że boli”, a powieszony na płocie transparent dopowiadał: „Sektor kiboli”. Aby to podkreślić, odpalono kilkadziesiąt środków pirotechnicznych- rac, stroboskopów i świec dymnych. Sektorówka zjechała na moment w dół, w górę zaś powędrowała ponad setka flag na kijach, które wraz z blaskiem rac i głośnym śpiewem dawały fantastyczny efekt. Następnie znowu na kilka minut śpiewających „Tak się bawią ludzie” kiboli przykryła sektorówka. Tuż przed bramką Łukasza Garguły w jej miejsce ponownie pojawiły się flagi, które w zasadzie uniemożliwiały oglądanie meczu. Ale czy to naprawdę komukolwiek przeszkadzało? Szybko zdobyty gol tylko polepszył atmosferę na trybunach. Najlepiej wychodziło nam śpiewanie nowego numeru- „Tak się bawią ludzie”, który wykonywano na wszystkie możliwe sposoby: z przyciszaniem, siadaniem, wstawaniem i skakaniem. Nie zabrakło, rzecz jasna, wspólnych śpiewów z innymi trybunami- wspaniale niosły się „Święte barwy”- a także wyrazów dezaprobaty w stronę prezesa Wisły, Bogdana Basałaja, który złożył dużo obietnic- niestety bez pokrycia. Wisła wygrywała i zdawała się kontrolować przebieg spotkania, natomiast awans nie leżał tylko w rękach piłkarzy Białej Gwiazdy- aby przeszli do dalszej fazy rozgrywek, grające równocześnie w Londynie Fulham nie mogło wygrać z Odense. Tymczasem Anglicy już po dwóch kwadransach prowadzili 2:0. Na domiar złego, w 39. minucie, gola wyrównującego w Krakowie strzelił Luuk De Jong. Podcięło to na moment skrzydła zarówno piłkarzom, jak i kibicom. Z gniazda padło wówczas kilka zdań prostych w swoim przekazie i od początku drugiej połowy sektor kiboli dopingował Wisłę z całych sił. Na rezultat nie trzeba było długo czekać- w 46. minucie holenderskiego bramkarza pokonał Tsvetan Genkov! Kilkanaście minut później po sektorze rozeszła się wiadomość o bramce kontaktowej Odense. Wówczas nawet najwięksi pesymiści zaczęli coś przebąkiwać o możliwości awansu. Zabawa na trybunach trwała nadal. Było „HSV”, „Eintracht”, „Jesteśmy dumą tego miasta” oraz pełne wiary „Po burzy słońce wychodzi zza chmur”. W osiemdziesiątej minucie na przeciwległej trybunie nagle nastąpił wybuch radości, a naszych uszu dobiegło skandowanie „Odense! Odense!”. Natychmiast po sektorze rozeszła się fantastyczna wiadomość: Duńczycy wyrównali! Momentalnie nasz śpiew stał się co najmniej dwa razy głośniejszy, jednak niektórzy sceptycy (zwłaszcza ci mający w pamięci mecz z Odrą Wodzisław na Hutniku w sezonie 2009/2010) zamiast na dopingu bardziej skupili się na sprawdzaniu faktycznego wyniku meczu w Londynie. Niestety, remisu nie potwierdzono. Po końcowym gwizdku, nagrodzeni przez trybuny oklaskami za walkę i wygraną Wiślacy przybili piątki z przeciwnikami i nieco zrezygnowani zaczęli podchodzić w kierunku sektora C. W tym momencie w okolicach loży prasowej garstka ludzi zaczęła wiwatować, a fala radości szybko rozlewała się po stadionie. Remis?! W Londynie?! Czy to jeszcze możliwe?! Wątpliwości rozwiał spiker, który ogłosił, że Odense w ostatniej minucie zdołało strzelić drugą bramkę i tym samym Wisła awansuje do fazy pucharowej! To bardzo wyświechtane zdanie, ale nie ma chyba bardziej stosownego: zapanowała radość nie do opisania. Naprawdę trudno ubrać w słowa to, co działo się na sektorach od A do H. Szał, miazga, korba, wariactwo- za mało. „Tak się bawią ludzie” zabrzmiało wtedy tak, jak chyba nigdy dotąd żadna wiślacka pieśń. Ciężko stwierdzić, jak długo śpiewaliśmy ten numer, ale było to dobrych kilkanaście minut, a w tym czasie- rzecz raczej niespotykana- z pozostałych trybun ludzie w ogóle nie wychodzili! Potem piłkarze zaintonowali „Jazda! Jazda! Jazda!” i zrobili rundę wokół murawy, dziękując za doping. Z sektora C ludzie ani myśleli wychodzić! Fiesta trwała nadal! I trwała jeszcze długo potem- w knajpach na Rynku, domach i osiedlach. Lepszego scenariusza wprost nie dało się wymarzyć! Przed nami kolejne dwa mecze w europejskich pucharach, na które będziemy musieli poczekać do 16-go lutego (idealną rozgrzewką będzie Superpuchar Polski, rozgrywany pięć dni wcześniej na Stadionie Narodowym). Jutro o 13-stej odbędzie się losowanie par 1/16. Piłkarze w wywiadach mówili, że chcą trafić na Manchester- City lub United. Naszym zdaniem lepiej by było, gdybyśmy z tak silnymi rywalami spotkali się dopiero w finale.


Źródło:http://skwk.pl/



Nie tak wyobrażaliśmy sobie powrót na Reymonta 22 po dwumiesięcznej przerwie. Ostatnie minuty meczu z Twente- dzięki Internetowi przeżywane później wielokrotnie- gdy spora część obecnych na stadionie kibiców Białej Gwiazdy przeżywała najwspanialszy moment w swojej przygodzie z piłką, zostawiły w naszych głowach obraz Sektora C w istnej ekstazie. Śpiewane wtedy „Tak się bawią ludzie” rozbrzmiewało głośniej i głośniej z każdą kolejną linijką, bez szczególnej „zachęty” ze strony gniazdowego. Śpiewali wszyscy, bez wyjątku. Byliśmy w kibicowskim niebie. Mecz ze Standardem sprowadził nas na ziemię. Wygłodniali stadionowej atmosfery fani zajęli środek sektora C już na godzinę przed meczem. Ci, którzy odpowiednio wcześniej pojawili się na obiekcie bez trudu mogli dostrzec transparent głoszący: „Nie trzeba być faszystą, by dbać o Ziemię Ojczystą”. To hasło nagle zaczęło przeszkadzać przedstawicielom naszego klubu i delegatowi niedługo przed rozpoczęciem meczu. Gdy rozbrzmiewał hymn Ligi Europejskiej, służby porządkowe zaczęły siłą ściągać transparent, co spotkało się z natychmiastowym sprzeciwem Wiślaków, zasiadających w dolnych rzędach trybuny C. Niestety, trans został zniszczony. Co nagle przestało się podobać osobom decyzyjnym- tego się pewnie nigdy nie dowiemy. Zapewne chodziło o słowo „faszyzm”, którego widocznie samo pojawienie się- bez względu na kontekst- wywołuje oburzenie „działaczy”. Rozumiemy poprawność polityczną, ale w tym przypadku zakrawa to na kpinę. Co ciekawe, nikomu z organizatorów nie przeszkadzał widoczny na flagach Standardu wizerunek Ernesto Guevary, kojarzonego przecież ze skrajnym socjalizmem. Obok wspomnianego transparentu, na oprawę składała się efektowna kartoniada, przedstawiająca cztery aspekty istotne dla wiślackich patriotów: przekreślone sierp i młot, „zakaz pedałowania”, przekreślony „Che” oraz sprzeciw wobec lewackich organizacji i ich działań. Ta prezentacja zyskała specjalne znaczenie dzięki naszemu dzisiejszemu rywali, który wspiera Alertę, lubi tęczę na trybunach oraz czci Guevarę. Fanów Standardu na meczu pojawiło się około 600 z 10-ma flagami, w tym z faną swojej zgody: Sankt Pauli. Na wyjście piłkarzy w dolnym narożniku swojego sektora urządzili skromne racowisko przy asyście niewielkich „machajek”. Kilka rac zostało rzuconych w wiślackie sektory, jednak reakcja zasiadających na G reprezentantów Armii Białej Gwiazdy była natychmiastowa i z powrotem czerwono zrobiło się po stronie Belgów. Od tego momentu przez prawie cały mecz, pomiędzy wiślackim sektorem G3 i belgijskim G4 latały rozmaite przedmioty (tacki, petardy, kubki, śnieżki), linia stewardów pośrodku niewiele temu zaradziła. Widząc, jak dobrze bawią się kibice po przeciwnej stronie boiska, zasiadający na Sektorze C fani także chcieli się rozerwać i próbowali zaangażować do zabawy bramkarza z Liège, Sinana Bolata. Belg tureckiego pochodzenia nie reagował na śnieżki- zaczepki i po kilku minutach poskarżył się sędziemu. Ten z kolei zagroził przerwaniem meczu. Spiker Marcin Cupał - który najwidoczniej także nie wie, co to zabawa- zaczął prosić, by zaprzestano rzucania śnieżkami w kierunku bramkarza. Część posłuchała uprzejmych próśb pana Cupiała, jednak niektórzy nie potrafili odmówić sobie i Sinanowi frajdy i dalej zachęcała do wspólnej zabawy śnieżnymi kulkami. Rzucanie śnieżkami było właściwie jedyną rzeczą, która nam wyszła w pierwszej połowie. Przeciętny doping po stracie bramki jeszcze osłabł. Mimo jaśniejszych punktów, takich jak zaakcentowanie przynależności Kosowa do Serbii (okrzyki oraz transparent), czy przypomnienie o naszym stosunku do komunizmu, taka połowa w nadchodzącej rundzie nie ma prawa się powtórzyć. Po przerwie na gnieździe pojawił się G. i doping „cudownie” się wzmógł. Pojedynek połówek sektora C przy wykonywaniu „Tylko jeden klub” zwiastował rewelacyjną zabawę w drugiej połowie meczu. Nic bardziej mylnego- niedługo potem wróciliśmy do poziomu z pierwszej części meczu. Tymczasem po drugiej stronie boiska, pod trybuną G pojawił się Sinan Bolat i momentalnie zaskarbił sobie przychylność wiślackich trybun, które- podobnie jak Sektor C wcześniej- chciały porzucać się z nim śnieżkami. Chemii pomiędzy bramkarzem a Armią Białej Gwiazdy nie wyczuł spiker, który gorączkowo kilkakrotnie „po raz ostatni powtarzał, że może dojść do przerwania meczu”. Tak się jednak nie stało, ponieważ zazdrośni o bramkarza Belgowie ponownie zaatakowali G3 tackami, keczupem i środkami pirotechnicznymi, odciągając uwagę od swojego pupila. Wiślacy nie pozostawali dłużni i po chwili goście z Liège usunęli się na drugą stronę sektora. Mówiąc jednak poważnie zachowanie kibiców "Białej Gwiazdy" rzucających śnieżkami było irytujące i poniżej pewnego poziomu. Nie każdy przychodzący na R22 zdaje sobie jednak sprawę z tego, że lepiej dać upust swoim emocjom przykładając się do dopingu. Na kilka minut przed bramką Genkova, ponownie wzmógł się doping sektora C. „Tak się bawią ludzie” oraz „Hej Wisła gol!” z siadaniem i wyciszaniem wypadło całkiem nieźle, ale nie ma co porównywać do naszych najlepszych wykonań, chociażby podczas wspomnianego meczu z Twente. Po bramce, gdy była jeszcze nadzieja na zdobycie drugiego gola, wokalnie prezentowaliśmy się najlepiej. Bogata kolekcja wiślackich flag została dzisiaj oficjalnie wzbogacona o płótna Prądnika Białego i Prądnika Czerwonego, Łagiewnik oraz nową fanę Pińczowa. Ponadto na gnieździe zawisła „5” obok symbolu „Polski Walczącej”, który upamiętniał 70-tą rocznicę przekształcenia Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. Wzdłuż trybuny E pojawiły się flagi oraz transparent Unii Tarnów, której piłkarska sekcja nie będzie wspierana przez przedsiębiorstwo Azoty, co w przypadku braku innego sponsora może doprowadzić do jej upadku; trans „Azoty grabarzem piłkarskiej Unii” jest, niestety, bardzo wymowny. Następny mecz na R22 odbędzie się 26-go lutego, podejmiemy wówczas kielecką Koronę. Choć sektor gości zapewne będzie świecił pustkami, my musimy sami sobie podnosić poprzeczkę. Słabsza dyspozycja może się nam przytrafiać co najwyżej raz w rundzie. My ten raz już dzisiaj wykorzystaliśmy.


Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Na koncie Armii Białej Gwiazdy kolejna ligowa eskapada. Po ponad dwóch latach w niedzielę ponownie zawitaliśmy do Lubina, by oglądać potyczkę Wisły z miejscowym Zagłębiem. Jednocześnie otwieraliśmy nowy wyjazdowy rok 2012- rok, w którym dużo w kibicowskiej Polsce może się pozmieniać. Po zawirowaniach dotyczących wyjazdu na Superpuchar do Warszawy, z jeszcze większą niecierpliwością wiślacka brać czekała na spotkanie w Lubinie. Na cztery dni przed meczem znowu pojawiły się wątpliwości, czy uda nam się zasiąść w niedzielę w sektorze gości. Problemem miały być nowe przepisy, wymagające dostarczenia wizerunków kibiców gości. W rezultacie, każdy Wiślak, który zapisał się na wyjazd do Lubina, zobowiązany był do posiadania Karty Kibica, ponieważ było to jednoznaczne z dostępnością podstawowych informacji w ogólnopolskiej bazie danych kibiców. Słowo „ogólnopolska” jest użyte trochę na wyrost, ponieważ jak dotąd, dane do tej bazy dostarczyło… 8 klubów. W sobotę fani Białej Gwiazdy bez KK mieli ostatnią okazję do jej wyrobienia. W Krakowie zapisało się 566 osób, z których ponad jedna trzecia zdecydowała się na transport zorganizowany przez Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków. Podstawione autokary wczesnym rankiem wyruszyły w kierunku Lubina, by parę minut po jedenastej zostać odeskortowanym na przymusowy postój przy centrum handlowym na Bielanach. Stamtąd w konwoju ze zdecydowanie za dużą ilością radiowozów ruszyliśmy w drogę na Stadion „Miedziowych”. Parę minut przed pierwszą Armia Białej Gwiazdy wysypała się z autokarów prosto na błotnisty parking przy ulicy Marii Skłodowskiej- Curie. Obiekt Zagłębia jest jedynym obiektem w Ekstraklasie, na który można by dotrzeć samolotem, a to za sprawą Portu Lotniczego Lubin, który znajduje się kilkaset metrów obok, pośród dolnośląskich pól i lasów. Spora część osób, które do Lubina przyjechały transportem prywatnym- zarówno z Krakowa, jak i z Wrocławia- już kotłowała się przed wejściem. Choć kołowrotki były cztery, wpuszczanie szło bardzo powoli. Ochrona długo wyszukiwała nazwiska zapisanych osób, mimo że te były przecież w kolejności alfabetycznej. Czy wynikało to ze słabych umiejętności czytania, czy ze zwykłej złośliwości- nie wiadomo. Co więcej, odmówiono wpuszczenia przybyłych w liczbie 165 fanatyków Śląska Wrocław, tłumacząc się brakiem ich danych we wspomnianej wcześniej bazie. Jednak po pertraktacjach zgodzono się na przyjęcie kibiców WKS-u, jednak sprawdzano ich tak szczegółowo, że bramy wejściowe zamknęły się dopiero na parę minut po przerwie. Doping na powoli zapełniającym się sektorze gości zaczął się donośnym pozdrowieniem wrocławskiego Śląska, co podniosło ciśnienie „Miedziowym”. Chwilę potem rozpoczęła się kilkuminutowa wymiana uprzejmości. Chaos w poczynaniach piłkarzy Wisły oraz bramka- nieuznana- Zagłębia dodały animuszu miejscowym, których wypełniony w połowie młyn prowadził całkiem niezły doping. Fanatycy Białej Gwiazdy rozkręcali się powoli- im więcej minut upływało, tym głośniejsze stawały się nasze śpiewy. Rozległo się krótkie „HSV”, „Bo w Krakowie”, a po serii rzutów rożnych dla Wisły, kilkaset gardeł gorąco zachęcało do strzelenia lubinianom gola. Co ciekawe, nasz doping najbardziej przybrał na sile, gdy gola zdobyło… Zagłębie. Zaczęło się od głośnego przedstawienia się: „To my! Wściekłe psy!”. Potem zabrzmiało „Nie dla nas jest porażki smak”, które szybko okazało się prorocze- przepiękną bramkę strzelił Ivica Iliev. Jego gol wydawał się być wspaniałym podziękowaniem dla kibiców za ich wyrazy solidarności z Serbią, ojczyzną piłkarza. Ta bramka dodała nam wyraźnie skrzydeł. Potężnie brzmiące „Bo moja jedyna miłość” było dopiero preludium do wykonania naszego- ostatnio- sztandarowego kawałka: „Tak się bawią ludzie”. Odpowiednio przyciszane i pogłośniane niosło się po całym stadionie. Po przerwie, gdy prawie wszyscy byli na sektorze (dodajmy, że bardzo dobrze oflagowanym sektorze! Zawisło aż 18 flag: Ave Silesia, Wielki Śląsk, WKS Śląsk On Tour, Milicz, Oliwa, Lechia Pany, Forza Lechia- Chełm (na meczu pojawiła się siedmioosobowa delegacja Lechistów), Wisła Sharks, Prądnik Czerwony, Prądnik Biały, Bronowice, wyjazdowa Kleparza, 5, Łagiewniki, Jaworzno, Trzebinia, Pińczów oraz Bochnia),, dwójka koordynujących doping osób, podzieliła sektor i odśpiewano „Tylko jeden klub” na dwie strony. Potem był „Eintracht” za bary, „Hej Wisła gol!” z przyciszaniem, „Ole Super Wisełka”. Częste pozdrowienia dla naszych Braci z Wrocławia zamiast drażnić naszych rywali z przeciwległej trybuny, raczej ich uciszały. Być może ze złości zaciskali zęby tak, że nie byli w stanie śpiewać…? Bramka Kirma wywołała eksplozję radości w naszym sektorze oraz to, co ostatnio psuje nam doping na meczach także u siebie, tzw. przejmowanie się wynikiem. Zamiast skupić się na głośnych śpiewach i zabawie, wielu kibiców zaczęło nerwowo obgryzać paznokcie, oglądając poczynania naszych piłkarzy. Tym, co może dodać zawodnikom skrzydeł jest głośny doping, a nie wykrzywianie twarzy po każdym nieudanym zagraniu. Bramka wyrównująca dla lubinian zdecydowanie wzmocniła ich doping, podczas gdy sektor zajmowany przez Armię Białej Gwiazdy próbował wykrzesać ze swoich piłkarzy wykrzesać ostatki sił. Te próby okazały się nieskuteczne i ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 2:2. Po podziękowaniach od piłkarzy (szczególnie wdzięczny był Iliev, który ponownie usłyszał „Kosovo je srce Srbije”), kilkunastu minutach oczekiwania, odpowiednim pożegnaniu gospodarzy, otwarto bramy i ruszyliśmy na parking. Kilkanaście minut później, w kilkukilometrowym konwoju opuściliśmy Lubin i udaliśmy się w drogę powrotną. Zdaniem wielu, wyjazd bez awantury to nie wyjazd, więc na wysokości Góry Świętej Anny doszło do potyczki ekip autokarowych: banda na bandę, na- ulubione przez Wiślaków- śnieżki. Walka nierozstrzygnięta, przerwana przez kierowców, którzy po prostu zaczęli odjeżdżać z parkingu. Dziękujemy serdecznie Braciom ze Śląska oraz Lechii za wsparcie! Kolejny przystanek na piłkarskiej mapie wyjazdowiczów to bliski naszym sercom Gdańsk, gdzie grać będziemy trzeciego marca.


Źródło:http://skwk.pl/


The real inferno is here: Niesamowite szczęście w rozgrywkach grupowych Ligi Europejskiej sprawił, że mieliśmy okazję udać się za Wisłą w kolejną podróż. Chętnych na wyjazd do Liege było sporo, ostatecznie otrzymaliśmy 1400 wejściówek i w takiej liczbie zawitaliśmy do Belgii. Wraz z nami 86 kibiców Lechii Gdańsk, 40 kibiców Śląska Wrocław oraz kilka osób z Tarnowa, dziękujemy za wsparcie. Po zjawieniu się nieopodal sektora gości kibice byli wypraszani na miasto i w okolice stadionu, a na parking gdzie zostawili samochody pozwolono wchodzić dopiero od godziny 17. Wchodzenie odbywało się bez większym problemów, szybko i sprawnie. Przeznaczone dla nas sektory B i C zapełniły się w całości przed pierwszym gwizdkiem. Na początku meczu zaprezentowaliśmy oprawę przedstawiającą diabła (z gadżetów przygotowanych na Superpuchar), czerwone sreberka, oraz transparent "The real inferno is here". Wszystko to w asyście rac złożyło się na efektowną prezentację. Pozatym wiele osób w sektorze miało czapkę z diabłem. Jako ciekawostkę dodamy, że główna grupa ultras Standardu nazywa się Ultras Inferno .. ;) Miejscowi kibice ograniczyli się do 2 małych prezentacji, transparentu a nawet wymalowaniu na jednym z nich przekreślonej białej gwiazdy. Ich doping tylko momentami robił wrażanie. Nasze wsparcie dla zawodników donośne było szczególnie w pierwszej części spotkania. Po meczu mimo odpadnięcia z rozgrywek LE duższą chwilę dziękowaliśmy piłkarzom, a oni nam. Największe brawa zebrał Sergei Pareiko, który pokazał jak wiele emocji wkłada w reprezentowanie barw krakowskiej Wisły.Na Belgijskim stadionie swój debiut miała flaga Grzegórzek, poza nią w sektorze Wisły znalazły się flagii:Tysiąclecia, Wadowice, Pinczów, Precz z Komuną Lechia Gdańsk, Gdynia, Łagiewniki, Wolbrom, Trzebinia, Londyn, Dublin, Olkusz, Kleparz, Prądnik Czerwony, Ultras Lechia, Przemyśl, Bristol, Unia Tarnów, Kazimierz, Wisła on tour. Na stadionie na pewno zawisły by takie płotna jak: Bronowice, Jaworzno, WS, PDW, Prądnik Biały jednak z przyczyn od nas niezależnych nie zostały wniesione na trybuny.

Gdyby piłkarze radzili sobie tak, jak kibice...czyli sprawozdanie z Belgii: Belgijskie miasteczko zaskoczyło kibiców Wisły szarością, dymiącymi kominami i ilością fabryk w „centrum miasta”. Stadion Standardu znajdujący się na końcu Liege również nie poraził urokiem. Przede wszystkim zaskakujące były wysokie bo trzypiętrowe, bardzo strome trybuny. Wiślacy, którzy przybyli do miasteczka mogli się swobodnie poruszać po centrum miasta w swoich barwach. Jak możemy ocenić doping gospodarzy? Prowadzony jest dwa młyny rozmieszczone naprzeciw siebie, (ten znajdujący się obok naszego sektora był niezbyt liczebny). Można narzekać na brak różnorodności, bo w zasadzie słychać było dwie melodie, ale w momentach największych emocji cały stadion nie szczędził gardeł (nawet loże VIP) co robiło wrażenie, choć gdyby nie kibice Wisły, atmosfera stworzona przez fanów Standardu wcale nie była „gorąca. Oprawy Belgowie nie zaprezentowali, jedynie na kilka sekund zawiesili herb drużyny Standardu oraz transparent wymierzony w Wiślaków mówiący o wyższości komunistycznej gwiazdy nad białą. Godnie zaprezentował się nasz sektor kiboli. Już godzinę przed meczem słychać było pierwsze wiślackie pieśni. Od czasu do czasu nieopodal sekotra wybuchały petardy. Początek meczu to racowisko rozłożone na dwie trybuny, oprawa z diabłem i transparentem „The real inferno is here”. Sektor prezentował się genialnie. Przegrana w Lidze Europejskiej eliminuje nas z gry w 1/8 finału. Oczywiście wszyscy jesteśmy rozczarowani, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale wiosną w Pucharach graliśmy ostatnio prawie 10 lat temu. Emocji towarzyszących nam od meczu z APOEL-em, przez Fulham i Twente 14 grudnia, aż do wczorajszego wieczoru, będą niezapomniane dla każdego Wiślaka. Po ostatnim gwizdku zawrzało na murawie. Piłkarze ukradli show kibicom, i wdali się w bójkę. Zaczęło się od Sergieia Pareiki, którego uspokajał sztab szkoleniowy, po czym w przepychanki włączył się cały zespół. Media płaczą, że: „Pareiko wdał się w przepychankę z młodszym niemal o 20 lat Serge'em Gakpe. Gdy sędzia gwizdnął po raz ostatni, Pareiko z furią w oczach rzuca się na zawodników Standardu.” Kibice jednak może ucieszyć fakt, że zawodnicy pokazują charakter, zwłaszcza że bramkarz przyznał, że największe emocje wzbudził u niego kapitan rywali, który pchnął naszego trenera. Zatem Pareike nie poniosły zwykłe emocje, a złość z powodu znieważenia Wiślackiego trenera. Każdy piłkarz powinien zachować się w ten sposób. Co więcej, po zakończeniu spotkania kapitan rywali zaczął wymachiwać do naszych piłkarzy zapraszając do siebie, po czym wykonał gest podcięcia gardła. Dziennikarze siedzący na samej górze trybun i kibice przed telewizorami, pewnie nie widzieli tych gestów. Po wszystkim swoją wdzięczność piłkarze okazali kibicom. Podeszli pod sektor Wisły dziękując za wsparcie. Wyróżnić tu można Czarka Wilka, który nie ugiął się pod bluzgami ze strony fanów Standardu, wysyłając im szydercze „całuski”. Wilk oddał swoją koszulkę i jako ostatni zszedł do szatni. W pomeczowych wywiadach powiedział: „Przegraliśmy swoją szansę. Trzeba się z tym pogodzić, podnieść głowę i wyjść na niedzielny mecz. Mam ogromny szacunek dla naszych kibiców, którzy w tak licznej grupie przyjechali i wspierali drużynę. Bardzo im dziękujemy.” Naszych kibiców szybko wypuszczono z trybuny. Głośne od huku petard wydarzenia za trybunami szybko ustały. W specyficznym klimacie odbywały się konferencje prasowe i wywiady pomeczowe, ponieważ w pobliżu odbywały się wspomniane wydarzenia. Był huk petard, łzawienie oczu i kaszel dziennikarzy i zawodników. Jak odpadamy z Ligi Europy, to z hukiem.


Źródło:http://skwk.pl/

Źródło:http://www.tomykibice.pl/


Słońce, śnieg, dwie osoby w sektorze gości, mróz, pustawy stadion, sędziowskie pomyłki, niezły doping i porażka- tak z perspektywy trybuny C w skrócie wyglądała tegoroczna inauguracja Ekstraklasy na R22. Do Krakowa przyjechała kielecka Korona, z którą znowu Wiśle nie udało się wygrać. Na szczęście do mizerii panującej na boisku nie równali kibice, którzy od pierwszej do ostatniej minuty starali się ponieść piłkarzy do długo oczekiwanego ligowego zwycięstwa. Kiedy zawodnicy Wisły wybiegli na rozgrzewkę, sektor C natychmiast poinformował ich, czego oczekuje Armia Białej Gwiazdy. Rozległo się gromkie: „Tylko zwycięstwo! Wisełko, tylko zwycięstwo”. Równie gromko powitaliśmy rozgrzewającą się drużynę rywali. Chyba im się podobało, bo od razu po pojawieniu się w okolicy koła środkowego, zaczęli bić nam brawo. Po hymnie „Jak długo na Wawelu”, fanatycy z sektora C rozpoczęli swój doping od „Nie dla nas jest porażki smak”. Mocne uderzenie na początek, pieśń wychodziła nam równie dobrze jak podczas ostatniego meczu w Lubinie. Do dopingu została również zachęcona reszta stadionu, która odpowiednio zareagowała na pytanie sektora C: „Kto dziś wygra?!”, a potem odpowiadała na długie „Wiiisła!” oraz „Tylko Wisła!”. Nie można nie wspomnieć o powrocie na R22 nieco zapomnianego już „Glasgow”. Nawet ci, którzy pierwszy razy widzieli/słyszeli ten numer, od razu załapali, o co chodzi, a śpiewaniu nuconej części towarzyszyło skakanie, klaskanie oraz podrzucanie szalików. Kolejny raz wokół boiska zaprezentowano część naszego bogatego oflagowania: Kleparz, Nieobliczalni, Prądnik Biały, Wisła Sharks, Prądnik Czerwony, Nowa Huta, Towarzystwo Sportowe, 5, Grzegórzki, Tylko przed Bogiem, Olkusz, Reyman, Lechia Gdańsk, Unia Tarnów, Przemyśl, Niepołomice, Pińczów oraz debiutancka fana Kłaja. Wiślackie trybuny doskonale pamiętają wydarzenia sprzed kilkunastu dni, kiedy stadionowe służby nie pozwoliły na zaprezentowanie naszej patriotycznej oprawy. Dlatego jeszcze w czasie trwania pierwszej połowy pojawiły się dwa transparenty- poprzedzone skandowaniem „Piłka nożna dla kibiców!”- skierowane do władz Klubu oraz piłkarskich związków: "Antkowiak, Halat >>dzięki<< za Liege" i „Nie trzeba być faszystą, by dbać o Ziemię Ojczystą- STOP CENZURZE NA STADIONACH”. Drugą odsłonę również zaczęliśmy od „Nie dla nas jest porażki smak!”, które tego dnia wychodziło nam najlepiej. Niedługo jednak to pośpiewaliśmy, bowiem już w 48-ej minucie drugi żółty, a w konsekwencji czerwony kartonik ujrzał Michał Czekaj. Negatywne emocje względem arbitra kotłowały się w kibicach Białej Gwiazdy już od drugiego kwadransa gry, kiedy to niesłuszne „żółtko” zobaczył Cezary Wilk. Odesłanie polskiego stopera do szatni sprawiło, że musiały one znaleźć w końcu ujście i tak Sektor C dosadnie wyraził swoje zdanie na temat Szymona Marciniaka oraz kieleckiej prasy. Dziesięć minut później irytacja sięgnęła zenitu, kiedy absurdalną kartką został ukarany Marko Jovanović. Chwilę później bramkę strzeliła Korona i przez sekundę wydawać się mogło, iż ten gol zdoła uciszyć fanów z Sektora C. Nic bardziej mylnego- w końcu nie od parady śpiewa się na Reymonta „Czy wygrywasz, czy nie- zawsze ja kocham Cię! W sercu moim Wisła- i na dobre i na złe!”. Ponadto, mamy przecież w pamięci ostatni mecz ubiegłego roku, gdy nasz doping poniósł piłkarzy do zwycięstwa. Choć do tamtego poziomu akurat sporo nam brakowało, to znaczna część C (ale nie wszyscy, niestety) dawała z siebie wszystko. Po podzieleniu sektora na pół rozległy się „Tylko jeden klub” oraz „Święte barwy”. Wspólnie zaśpiewaliśmy „Po burzy”. Pieśni wypadły całkiem przyzwoicie, choć niewątpliwie wpływ na dość „rwane” miejscami śpiewanie miały bardzo częste kontrowersyjne gwizdki sędziego. Nasze starania, niestety, nie przełożyły się na wynik i po raz kolejny w tym sezonie byliśmy świadkami porażki podopiecznych Kazimierza Moskala. Po spotkaniu piłkarze (wszyscy oprócz Tsvetana Genkova, któremu widocznie bardzo spieszno było do szatni) podeszli pod Sektor C, by podziękować fanom za wsparcie. Przy tej okazji kilku osobom wyrwało się „Nic się nie stało! Wisełko, nic się nie stało!”. Spore grono kibiców uważa, że jednak się stało- na 10 meczów przegraliśmy u siebie aż 5. Stadion Miejski im. Henryka Reymana przestał być twierdzą nie do zdobycia- co druga drużyna, która przyjeżdżała na Reymonta wywoziła stąd komplet punktów. Biorąc pod uwagę, jak prestiżowe mecze czekają nas w tej rundzie, czas najwyższy, by te zawstydzające statystyki poprawić. Poprawie także powinna ulec frekwencja. Ta na niedzielnym spotkaniu pozostawiała sporo do życzenia- mecz obejrzało ponad 13 tysięcy ludzi, a więc mniej niż połowa pojemności stadionu! Gdzie zatem ta reszta fanatyków, którzy w przedostatni czwartek byli na meczu ze Standardem? Fajnie jest krzyczeć, „kibicować”, robić groźne miny na zdjęciach w czasie spotkań z Legią, na derbach, czy w europejskich pucharach, lecz trzeba pamiętać, że dobre ekipy poznaje się także po tym, jak prezentują się na spotkaniach teoretycznie mniej atrakcyjnych. Po meczu z Koroną trzeba jasno powiedzieć, że aby wers „Nie dla nas forma zła!” miał pokrycie w rzeczywistości, Armia Białej Gwiazdy musi dawać z siebie więcej.


Źródło:http://skwk.pl/

Ranking wyjazdowy za wyjazd do Gdańska
Ranking wyjazdowy za wyjazd do Gdańska

Przyjazny Gdańsk: Około tysiąc sympatyków Białej Gwiazdy udało się do przyjaznego nam Gdańska wspierać Wisłę. W sektorze gości znalazło się 578 kibiców Wisły, reszta Wislaków wybrała sektory gospodarzy. W trakcie meczu wszyscy wspólnie dopingowali obie drużyny, po spotkaniu nasi piłkarze podziękowali za wsparcie kibicom ze wszystkich trybun i przez dłużą chwilę fetowali zwycięstwo wraz z młynem Lechii. Na robiącej wielkie wrażenie PGE Arenie Gdańsk wywieszono takie wiślackie flagi jak: Bronowice, "5", Kleparz, Prądnik Biały, Prądnik Czerwony, Przemyśl, Jaworzno, Trzebinia, Nieobliczalni, Olkusz, Kłaj, T'06, Pinczów.

Raport z sektora K: Wisła z Krakowa...: Gdy tylko opadły emocje po meczu z Koroną Kielce, myśli kibiców Wisły zaczęły krążyć wokół sobotniego pojedynku z Lechią Gdańsk. Odwiedziny u Braci z Północy, wizyta na nowym obiekcie, zaciekawienie grą pod okiem nowego trenera- to niektóre z powodów, dla których „ciśnienie” na ten wyjazd rosło przez cały poprzedni tydzień. Większość Wiślaków w drogę nad morze ruszyła w piątek. Największym powodzeniem cieszył się transport autokarowy oraz kolejowy. W godzinach wieczornych, wyposażona w bilety podróżnika oraz inny niezbędny ekwipunek, wiślacka brać zebrała się na dworcu w Krakowie i ruszyła w trzynastogodzinną podróż. Niestety, nie podróżowali sami. Odgórnie przydzielona eskorta bojowa służb policyjnych jechała z Armią Białej Gwiazdy od stolicy Małopolski aż do Trójmiasta, zmieniając się mniej- więcej na granicy kolejnych województw. Służbom, rzecz jasna, bardzo przeszkadzały dobre humory Wiślaków, więc robiły wszystko, by je popsuć- zagradzały drogę do toalet, wlepiały mandaty, blokowały przejścia między wagonami, a także wyganiały pasażerów z zajętych już przecież przedziałów. Kibice Wisły dzielnie znieśli trudy podróży i w godzinach porannych (albo wczesnym popołudniem, zależnie od pociągu) zameldowali się na gdańskim Dworcu Głównym. Tam przywitali się z oczekującymi Lechistami, po czym ruszyli w większych i mniejszych grupach w różne kierunki. Część skierowała się w kierunku zabytkowej części Gdańska, inni udali się do innych nadmorskich miejscowości w gościnę, jeszcze inni poszli nad Bałtyk. Mimo, że do sezonu wakacyjnego jeszcze sporo czasu, w Grodzie Neptuna naprawdę było co robić! Mecz rozpoczynał się o szóstej, natomiast pierwsi krakowianie pojawili się w okolicy PGE Areny już około 15:30. Nowy stadion Lechii Gdańsk prezentuje się znakomicie. Błyszcząca w blasku słońca bursztynowa fasada robi piorunujące wrażenie, zwłaszcza na tych, którzy musieli przywyknąć do betonowego brutalizmu własnego obiektu. W związku z obowiązującymi przepisami, osoby nieposiadające kart kibica Lechii, nie mogły zasiadać na sektorach gospodarzy, dlatego Wiślacy, którzy kupili wejściówki w Krakowie, musieli wejść na sektor gości. Po zajęciu miejsc, przed nami rozpościerał się widok na imponujące wnętrze PGE Areny- ponad czterdzieści tysięcy krzesełek tworzących mozaikę o różnych odcieniach zielonego; cztery telebimy w „narożnikach”, pokazujące to, co dzieje się na boisku, wynik, reklamy i ogłoszenia; typowy dla piłkarskich stadionów owal nad murawą, przez który wpadają promienie słoneczne. Ogólne wrażenia byłyby pewnie jeszcze lepsze, gdyby stadion był wypełniony po brzegi, tymczasem w sobotę na obiekcie przy ulicy Pokoleń Lechii Gdańsk pojawiło się niespełna dwadzieścia tysięcy osób. Po odczytaniu składów obydwu drużyn, gdy piłkarze wychodzili na boisko, w górę podniesione zostały szale i odśpiewano hymn Lechii oraz „Jak długo na Wawelu”. Zaraz potem sektor gości (w którym znalazło się około sześciuset Wiślaków; drugie tyle siedziało na sektorach gospodarzy) ryknął „Lechia Gdańsk!”, a młyn BKS-u szybko się zrewanżował głośnym „Wisła! Kraków!”. Nie zapomniano oczywiście o Braciach z Wrocławia i na stadionie rozległo się „Śląsk! Śląsk! WKS!”. Potem za doping odpowiadał głównie młyn gospodarzy. Przy tym trzeba zaznaczyć, jak wielki progres zanotowali Lechiści w porównaniu do ostatnich kilku lat. Trybuna niebieska sama śpiewała głośniej niż w ubiegłym roku cały stadion na Traugutta 29. Szczególnie imponujące było, gdy po „Glasgow” fanatycy BKS-u ryknęli z całych sił: „Lechia Gdańsk!”. Oprócz tego śpiewano: „W wolnym mieście Gdańsku”, „Lechia Biało- Zieloni”, „Gdańska Lechia” oraz „HSV” na dwie strony. W pierwszej połowie pojawiła się również oprawa, nawiązująca do Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Część młyna przykryła sektorówka z polskim żołnierzem, dwa pasy materiału z barwach narodowych oraz kartoniada. Na płocie oddzielającym trybunę od murawy pojawił się transparent: „Nie żyją, byśmy my mogli żyć wolni- ku pamięci Żołnierzom Wyklętym”. Następnie cały stadion dumnie odśpiewał „Mazurka Dąbrowskiego” oraz skandował „Cześć i chwała bohaterom!”. Trzeci marca to także rocznica urodzin jednego z najbardziej oddanych fanów Lechii Gdańsk- świętej pamięci Zbigniewa Winiarskiego, który w sobotę obchodziłby pięćdziesiąte trzecie urodziny. Dla niego poświęcony był transparent „Ś.P. Kaczor 03.03.1959-22.10.1969 Pamiętamy”, który zawisł przy młynie gospodarzy. Obok wisiały także wiślackie płótna- Prądnik Biały, Pińczów, Prądnik Czerwony, Olkusz; na dole sektora Bronowice, na gnieździe „5”, na trybunie wzdłuż boiska- Kleparz, a w sektorze gości: Przemyśl, Kłaj, Tauryniści ‘06”, Nieobliczalni, Trzebinia, Jaworzno W przerwie spotkania (a także na długo przed meczem) kibice gości mogli skorzystać z gościny przygotowanej przez gdańszczan. Można było posilić się bigosem, fasolką oraz ogrzać kawą lub herbatą. Warto dodać, że w strefie, gdzie znajdowały się punkty gastronomiczne, umieszczono kilka sporych rozmiarów ekranów, gdzie na żywo pokazywany był mecz Lechii z Wisłą. Na początku drugiej połowy młyn gospodarzy podzielił się wzdłuż środka i zaśpiewał na dwie strony „W wolnym mieście Gdańsku” oraz nową pieśń na melodię podobną do tej z „Tylko jeden klub”. Potem do śpiewów zaangażowany został także sektor gości. „Wisła z Krakowa to Lechii druga połowa”, „Każdy to powie, Wisełka rządzi w Krakowie”, „pozdrowienia” dla lokalnych rywali BKS-u i TS-u to tylko wybrane fragmenty z sobotniego repertuaru Lechii i Wisły. Zirytowani postawą swoich piłkarzy gospodarze nie szczędzili im cierpkich słów, a dodatkowo negatywne emocje wyzwalał sędzia Marcin Borski, którego decyzje były mocno dyskusyjne. W 82. minucie na boisku pojawił się wyczekiwany przez Biało- Zielonych wychowanek klubu- Adam Duda, który chyba jako jedyny piłkarz Lechii usłyszał w sobotę brawa. Na kilka chwil przed zakończeniem spotkania mikrofon gniazdowego trafił w ręce charyzmatycznego sześciolatka, który potrafił zmotywować Lechistów do najgłośniejszego tego wieczora „Forza BKS”. Trzeba też wspomnieć, że tego dnia na PGE Arenie, dzięki staraniom Stowarzyszenia Kibiców Lechii Gdańsk „Lwy Północy”, zasiadło 350 dzieciaków z okolicznych ośrodków szkolno- wychowawczych i szkół, w tym dzieci z domu dziecka w Więcborku, dla których było to pierwsze spotkanie Ekstraklasy oglądane z perspektywy trybun. Na Pomorzu rośnie kolejne pokolenie Lechii. Po meczu kibice obu drużyn świętowali z piłkarzami Wisły ich zwycięstwo, natomiast podopieczni Pawła Janasa udawali się do szatni ze spuszczonymi głowami. Kibice zaś udali się w znacznej części do barów i knajp, by w towarzystwie Braci miło spędzić wieczór. Co ciekawe, po meczu w Gdańsku wstrzymany został częściowo ruch miejskiej komunikacji i spod stadionu do centrum należało udać się na piechotę. Część Wiślaków do Krakowa wracała nocnym pociągiem w sobotę, część w niedzielę, a niektórzy dopiero w tym momencie zbierają się do drogi. Kolejna wizyta w Gdańsku przeszła do historii i kolejną można uznać za bardzo udaną. Dziękujemy Braciom z Lechii za gościnę oraz zapraszamy do Krakowa- nie tylko przy okazji następnego meczu.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z sektora C: Kibicowska pasja Jedność, ofiarność, współpraca i znakomity doping- tak w skrócie można opisać Armię Białej Gwiazdy w piątkowym meczu z Lechem. Chociaż na boisku mecz rozczarował, wiślaccy fanatycy zadbali o to, by na trybunach emocji nie zabrakło. Długo wyczekiwano w Krakowie meczu, który bardziej „podnosi ciśnienie”- gdy poza aspektem sportowym liczy się walka ze znienawidzonym rywalem, zasiadającym w sektorze gości. Ostatnim, który przychodzi na myśl, jest ten z… Lechem w rundzie wiosennej 2009/2010. Zważywszy jednak na fakt, że odbywał się on na Suchych Stawach, przy Reymonta ostatnie spotkanie „podwyższonego ryzyka” miało miejsce w 2008 roku, gdy w ramach Pucharu Ekstraklasy rozgrywaliśmy derby. Po tych 3,5 latach nadszedł dziewiąty dzień marca, kiedy drużyna Białej Gwiazdy miała podjąć u siebie wroniecko-poznańskiego Lecha. Pikanterii dodawał fakt, że w sektorze gości oprócz Wielkopolan zasiądzie liczna delegacja z gorszej strony Błoń. We wtorek przed meczem pojawiła się informacja o potrzebnej pomocy przy choreografii wykonanej przez formację Ultra Wisła. Chętni mieli zjawić się w restauracji „U Wiślaków” na trzy godziny przed meczem. I tym razem frekwencja przerosła oczekiwania UW. Wszystkie niezbędne elementy oprawy, czyli wielka sektorówka, transparent oraz sreberka zostały przetransportowane pod trybunę C, gdzie zaczęły się problemy z ochroną. Ultrasi nie mają obowiązku zgłaszać wcześniej projektów trybunowych prezentacji, więc tym razem klub nie wiedział, co dokładnie ma pojawić się na sektorze. Po kilkuminutowych konsultacjach przez walkie-talkie, służby ochroniarskie poprosiły o rozwinięcie transparentu, by sprawdzić, czy nie znajdują się tam jakieś zakazane kibolskie hasła. Kilkadziesiąt osób trzymało trans co najmniej kwadrans, zanim ochrona rozszyfrowała napisane trzymetrowymi literami hasło „Niesłuszne wyroki, fałszywe osądy - Pasja - Potępieni za niewygodne poglądy”. Po zasięgnięciu opinii „góry”, łaskawie zadecydowano, że tę część choreografii można wnieść. Następnie przyszedł czas na sprawdzanie sektorówki. Plac przed trybuną C nie pozwolił, rzecz jasna, na rozwinięcie jej w całości, dlatego trzeba to było robić „na dwa razy”. Po wnikliwej analizie, oględzinach od góry, od dołu, od boku i z ukosa, oznajmiono, że sektorówka nie może wejść na stadion. Dlaczego? Krótko mówiąc: bo nie. Z taką decyzją oczywiście nie mogła zgodzić się Armia Białej Gwiazdy, która postanowiła i tak zrobić po swojemu. Wiślacy, którzy wcześniej zajęli miejsca na C3 wyszli przed trybunę i utworzyli „tunel”, którym choreografia powędrowała na sektor, gdzie pozostała już do rozpoczęcia spotkania. Na długo przed pierwszym gwizdkiem arbitra zaczęły się śpiewy Sektora C. Po powitaniu wielkopolskiej delegacji „Dzień dzisiejszy jest wspaniały- całe Wronki przyjechały”, nasze pozostałe przyśpiewki dotyczyły głównie wstydliwej przeszłości naszego rywala, który wyciągając ręce po licencję Amiki Wronki „sprzedał się za lodówkę”. Powoli zapełniający się sektor gości próbował się jakoś odgryźć, ale o czym oni śpiewali- tego już nie było słychać. Kilka minut przed rozpoczęciem spotkania na stadionie przy Reymonta 22 została uhonorowana kolejna Legenda Białej Gwiazdy. Tym razem pod dach trybuny E została wciągnięta koszulka z nazwiskiem wiślackiego stopera- Władysława Kawuli. Ten obrońca, znany ze swego atomowego uderzenia, grał w Wiśle w latach 1951-1971, ustanawiając rekord w ilości rozegranych spotkań ligowych (329). Łącznie oficjalnych meczów z Białą Gwiazdą na piersi rozegrał 400 i tylko jeden mecz (!) rozegrał w niepełnym wymiarze czasowym (17.10.1965 w meczu z Zagłębiem Sosnowiec kontuzjowanego Kawulę zastąpił w 28. minucie Antoni Zalman). Miniatura jego koszulki zawiśnie w Strefie Kibica. Kiedy wybiła 20:30, z tunelu wyszli piłkarze wyprowadzani przez kobiecą eskortę, a na trybunie C w górę powędrowała zakazana sektorówka w asyście czarnych folii po bokach i pirotechniki u góry sektora. Choreografia przedstawiała kibica, który w szaliku i z odpaloną racą dźwiga krzyż. Z jednej strony stała zawsze gotowa i chętna do interwencji polska policja, której część funkcjonariuszy pierwsze doświadczenia zdobywała w MO i ZOMO, a po drugiej kotłowali się dziennikarze zawsze obiektywnych polskich mediów, na czele z Gazetą i TVN-em. Całość uzupełniał wspomniany wcześniej transparent, głoszący: „Niesłuszne wyroki, fałszywe osądy - Pasja - Potępieni za niewygodne poglądy”. Nasza kibicowska „pasja”, czyli zamiłowanie do futbolu i tworzonej na stadionach atmosfery, fascynowanie się dopingiem, oprawami, liczbami wyjazdowymi, jest jednocześnie „pasją”- męką w obecnych czasach. Od ponad roku ważne tematy gospodarcze, problemy korupcji i niegospodarności instytucji państwowych, kłopoty z infrastrukturą przed EURO schodzą na dalszy plan, gdy tylko na stadionie zostanie odpalona raca, albo jakiś kibic głośno przeklnie. Media prześcigają się w nakręcaniu spirali strachu i niechęci wobec kibiców, czego doświadczyliśmy chociażby przy okazji promocji wyjazdu na Superpuchar. Jednocześnie ignoruje się lub bagatelizuje akcje charytatywne stowarzyszeń kibicowskich, zbiórki żywności dla potrzebujących i zabawek dla ośrodków wychowawczych, czy kupowanie wejściówek dla dzieciaków. O tym, że wczoraj na mecz z Lechem na sektor C za darmo weszło 180 dzieci z krakowskich- i nie tylko- osiedli raczej nie dowiecie się z ust Kamila Durczoka, bo to przecież mogłoby poprawić wizerunek kibola-bandyty. Aby uniknąć powtórki z meczu ze Standarem Ličge, kiedy prezentację popsuła nieco ochrona, tym razem transparent był trzymany przez fanatyków z Armii Białej Gwiazdy, a nie wieszany na płocie. Po minucie ciszy w hołdzie zmarłemu we środę Włodzimierzowi Smolarkowi od razu ruszyliśmy z bardzo dobrym dopingiem. Bardzo szybko do zabawy włączyliśmy resztę stadionu, intonując na dwie strony „Święte barwy”, „Każdy to powie”, długie „Wiiisła” oraz świetnie brzmiące tego dnia „HSV”. Próbujący się wcinać pomiędzy pieśni sektor gości natychmiast został ośmieszony. Dodatkowo wspólnie z innymi trybunami odśpiewaliśmy dawno nie słyszane „Było ich sześciu”. Następnie fani z Sektora C usiedli i zwrócili się do przyjezdnych głośnym skandowaniem „Posłuchajcie! Posłuchajcie!”. Zostało zarzucone „Tak się bawią ludzie”- najpierw cicho nucone, a potem zaśpiewane na maksa! Jak zwykle przy tym numerze, wszyscy się mocno wkręcili i taki ogłuszający doping trwał prawie do końca pierwszej połowy. Przed gwizdkiem oznajmiającym przerwę postanowiliśmy rozruszać jeszcze resztę stadionu donośnym „Hej Wisła gol!”. Nasza postawa w pierwszej połowie była naprawdę znakomita. Duża zasługa w tym gniazdowych, którzy bardzo umiejętnie dobierali przyśpiewki do tego, co akurat działo się na boisku i poza nim. Dobrze było widzieć także G. w wielkiej formie. Jego obecność na gnieździe zawsze daje kopa wszystkim dopingującym. W przerwie- obok płótna upamiętniającego Ś.P. Grubego, aktywnie działającego kibica Wisły, który odszedł od nas w minionym tygodniu- na płocie sektora fanatyków pojawiły się flagi: Wisła Sharks, Bronowice, „5”, Prądnik Biały, Tylko przed Bogiem, Prądnik Czerwony, Kazimierz, Kłaj, Unia. Zadebiutowała fana Woli Duchackiej z hasłem „Podobno nas tu nie ma, podobno tu rządzicie – Wola Duchacka – Lecz naszym zaangażowaniem utrudniamy wam życie”, herbem Wisły oraz motywem WSP. Ponadto stadion ozdobiły: Qrdwanów, Kleparz, Nowa Huta, Grzegórzki, PDW, Towarzystwo Sportowe, Oliwa, Bochnia oraz Przemyśl. Drugą połowę zaczęliśmy od mocnego uderzenia, głośno śpiewając „Wczoraj obiecałaś mi na pewno”. Potem wszyscy złapali się za bary i skakaliśmy w rytm wiślackiego „Eintrachtu”. W 54. minucie na telebimach ukazało się zdjęcie Włodzimierza Smolarka- wybitnego reprezentanta Polski, brązowego medalisty mistrzostw świata Hiszpania’82, który zmarł w nocy z szóstego na siódmego marca w swoim domu w Aleksandrowie Łódzkim w wieku zaledwie 54 lat. Kibice Wisły uczcili jego pamięć oklaskami. Zaraz potem Sektor Kiboli zaintonował „Jazda! Jazda! Jazda!” z resztą stadionu. Było także „Glasgow” z długim i głośnym „lalowaniem”, z klaskaniem, machaniem szalikami i skakaniem, „Wisła Kraków aeaeao!”, „Po burzy słońce wychodzi zza chmur”, „Tylko jeden klub”, przypomnienie, że Wisła rządzi w Krakowie oraz opis poznańskich obyczajów. W miarę jak rósł napór Wisły na bramkę przeciwnika, wzmagały się okrzyki skierowane wprost do zawodników Białej Gwiazdy: „Gola, gola, gola”, „Teraz bramka musi być”, „Wisełka gol”. Niestety, mimo gry w przewadze podopiecznym Michała Probierza nie udało się wygrać tego spotkania, choć nie można było odmówić im zaangażowania. Dlatego po meczu nagrodzeni zostali brawami. Kto przed meczem nastawiał się na wielki pojedynek na trybunach, ten się bardzo rozczarował. Kibice Lecha nie byli praktycznie wcale słyszalni. Zaistnieli właściwie dwa razy- gdy Sektor C jechał „dżu-dżu” z bębnem i podczas… minuty ku czci Włodzimierza Smolarka. Ich wizyty do tych Ruchu i Górnika nie ma nawet co porównywać. Pozytywnego wpływu na postawę gości na pewno nie miała reprezentacja naszej sąsiadki. Ekipa z gorszej strony Błoń (znamienne jest to, że w sektorze Lecha było ich więcej, niż na meczu własnej drużyny w Łodzi…) skupiała się głównie na kopaniu pleksy, odgradzającej ich sektor od Wisły, demolowaniu łazienek wewnątrz trybuny i przerzucaniu na G3 wszystkiego, co wpadło im w ręce. Mecz z Lechem był chyba najlepszym meczem tego sezonu. Choć nie doświadczyliśmy żadnego cudu, jak chociażby na meczu z Twente, to pokazaliśmy jedność wiślackich trybun- od momentu wniesienia oprawy aż do „pożegnania się” z przyjezdnymi piosenką „Wysłuchajcie prawdę tą” byliśmy zgraną ekipą, która wie, po co przychodzi na mecze. Oby nie był to jednorazowy wyskok i oby taka postawa cechowała nas już zawsze, nie tylko na stadionie. Żyjemy przecież w mieście o specyficznym klimacie kibicowskim, dlatego warto też wziąć sobie do serca niektóre rady zawarte w rozdawanym na Sektorze Kiboli „ABG Info”. To my, a nie piłkarze, tworzymy prawdziwą Wisłę i razem stanowimy o jej sile. Do zobaczenia na kolejnym meczu!


Źródło:http://skwk.pl/


160 kibiców udało się na wyjazdowe spotkanie Wisły Kraków w PP do Poznania. Wraz z nami na sektorze kilka osób ze Śląska Wrocław, Unii Tarnów oraz jedna z Gdańska, dziękujemy za wsparcie.W sektorze gości wywieszono flagi: Wisła Sharks, Bronowice, 5, Prądnik Biały, Kleparz, Nowa Huta, Pinczów, Jaworzno, Szlachta z Wrocławia, Unia.


Źródło:http://skwk.pl/


Wczoraj Wiślacy udali się na piąty mecz wyjazdowy w tym miesiącu. Po Belgii, Lubinie, Gdańsku czy Poznaniu przyszedł czas na niedaleki Bełchatów. Kibice Białej Gwiazdy wykupili wszystkie przyznane bilety.Wiślacki sektor był szczelnie wypełniony fanami naszego klubu oraz przepięknie oflagowany. Płócien było tak wiele, że wisiały nawet w dwóch rzędach i ciężko byłoby zmieścić jeszcze jakiekolwiek inne.Jako pierwsze dojechały nasze flagi fanklubowe: Urodzeni Wiślacy, Jaworzno i Trzebinia. Dla niektórych dojazd na stadion okazał się utrudniony ze względu na wypadek oraz związany z nim korek, który przyblokował skręt na Bełchatów z drogi krajowej. Niektóre samochody wiślackich podróżników musiały przerobić się na off-roadowe, by dotrzeć na czas. Gdy już wszyscy zajęli miejsca na sektorze gości, flag było kilkanaście: Prądnik Czerwony, Grzegórzki, Piąta dzielnica, Wisła Sharks, Bronowice, Nieobliczalni, Trzebinia, Jaworzno, Wadowice, Kleparz oraz Olkusz. Na płocie wywieszono także dwa transparenty upamiętniające świętej pamięci kibiców - Artura z Olkusza oraz chłopaka z Wisła Graffiti, który zmarł przed dwoma laty. Krakowianie stawili się w niespełna czterysta osób i co jakiś czas prowadzili dobrze słyszalny doping. Miejscowi niespecjalnie im przeszkadzali, gdyż w młynie było ich niewielu. Słaba frekwencja na trybunach od dawna jest problemem GKS-u. Jednak mecze z Wisłą zawsze przyciągały kibiców piłkarskich. Tym razem zmagania kopaczy przegrały z pojedynkiem siatkarskim. Skra Bełchatów występowała w Final Four siatkarskiej Ligi Mistrzów rozgrywanym w łódzkiej Atlas Arenie, co odbiło się pustką na trybunach "brunatnego" stadionu.Ci, którzy wybrali oglądanie rywalizacji na murawie, dwukrotnie mieli powody do sporej radości. Wiślacy natomiast w pierwszej kolejności musieli odczuć pewne upokorzenie, potem nadzieję rozbudzoną trafieniem Genkowa, wściekłość po nieuznaniu prawidłowo zdobytej bramki Chaveza oraz odgwizdaniu faulu przy strzale Bułgara, a wreszcie niedosyt, bo udało się wywalczyć tylko jeden punkt.Po końcowym gwizdku podopieczni Michała Probierza podeszli pod płot wiślackiego sektora i podziękowali swym fanom za wsparcie. Połowa drużyny rzuciła koszulki. Jako pierwszy uczynił to Kew Jaliens, w jego ślady poszli Jovanić, Biton, Iliev, Garguła i Diaz.


Źródło:wislakrakow.com


Pucharowy rewanż z Lechem był bardzo dobrą okazją do treningu wokalnego Armii Białej Gwiazdy. Brak kibiców przyjezdnych, bramkowa zaliczka z pierwszego meczu i wiosenna atmosfera sprawiły, że dużą część dopingu poświęciliśmy na odświeżanie starszych pieśni. Na trzy godziny przed meczem w Hali Wisły zaczęła formować się kolejka chętnych na wyjazd do Chorzowa. Wszystkie bilety rozeszły się w czasie nieco dłuższym niż mgnienie oka. To przedłużanie było spowodowane wprowadzaniem danych wyjazdowiczów na listy od razu w momencie zapisów. Jak zwykle nie brakowało problemów z rozszyfrowaniem niewyraźnie napisanych nazwisk i numerów PESEL. Dlatego przy kolejnym wyjeździe zalecamy, by wszystkie dane były wydrukowane, a nie pisane ręcznie. Wiemy przecież, że w obecnych czasach służby ochroniarskie na stadionach skrzętnie wykorzystują każdą literówkę, by nie wpuścić na sektor kibiców przyjezdnych. W związku z wyprzedaniem całej puli, Stowarzyszenie poczyniło kroki w kierunku uzyskania dodatkowych wejściówek od chorzowian. Jednak jak się dzisiaj okazało, nie odebrano 250 zarezerwowanych wcześniej biletów – chętnych na wyjazd prosimy o stawienie się w czwartek o godzinie 17-stej w Strefie Kiboli. Przeprowadzana wczoraj była także zbiórka produktów oraz pieniędzy dla polskich Kombatantów, żyjących na Białorusi. Wiele osób przynosiło siaty wypełnione po brzegi, inni pojedyncze paczki z żywnością. Wszystkim, którzy dołożyli coś od siebie, serdecznie dziękujemy. Tym, którzy o akcji zapomnieli, lub z jakichś względów nie mogli w niej uczestniczyć, przypominamy, że można również dokonywać wpłat na odpowiednie konto. Zgodnie z przewidywaniami, meczowa frekwencja nie powalała na kolanach. Łącznie mecz obejrzało 15 137 widzów (nowinka: na początku drugiej połowy wyświetlono to na telebimach), a trybuną najszczelniej wypełnioną był, jak zwykle, Sektor C. Po hymnie Sektor Kiboli natychmiast zadał pytanie pozostałej części stadionu: „Kto wygra mecz?”. Odpowiedź mogła być tylko jedna: „Wisła!”. Z drugą stroną pociągnięto też „Jazda! Jazda! Jazda!” oraz później „Święte barwy”. Przy „Nie dla nas jest porażki smak” zbyt wielu fanatykom Białej Gwiazdy udzieliła się leniwa, wiosenna atmosfera, co odbiło się na jakości dopingu. Słowa upomnienia, które popłynęły z gniazda przywołały ich do porządku i „My chłopcy z Reymonta” zabrzmiało tak, jak zabrzmieć powinno. Odświeżanie starszych przyśpiewek rozpoczęliśmy od „Wczoraj obiecałaś mi”. Następnie kilkukrotnie odśpiewane zostało „Biała Gwiazda na niebie się mieni”. Wersety o przestraszonych kibicach z Anglii i Holandii - które w tym sezonie znowu „stały się ciałem” - niosły się donośnie po całym Krakowie. Przyszedł czas także na „Glasgow” i następujące po nim „lalowanie” – z szybkim i wolnym klaskaniem, machaniem szalami i skakaniem za bary. Należy wspomnieć także o wykonaniu dawno nie słyszanej przy Reymonta 22 „U nas w mieście”. Utwór wyszedł dobrze i nadal ma na pewno spory potencjał, szkoda jedynie, że przypomnieliśmy sobie o nim w momencie, gdy tę melodię morduje u siebie na stadionach połowa polskich ekip. Sporą popularnością spośród starszych wiślackich hitów cieszyło się „Chociaż w świece wiele klubów jest”, a zwłaszcza jego druga część. (Manuel Arboleda, „ulubieniec” krakowskiej publiczności doczekał się nawet przeróbki na swój temat). Absolutnym numerem jeden była wiekowa pieśń, nucona ostatnio w Bełchatowie, na melodię przeboju z lat 70-tych „Rivers of Babylon” zespołu Boney M. Łatwo wpadała w ucho i momentalnie została podchwycona przez wszystkich fanatyków Wisły. Efekt był miażdżący. Jeśli tylko nie będziemy jej przyspieszali (tak, jak często „HSV”), a śpiewali równo, powoli, przeciągając „lalowanie”, to znakomicie będzie się niosła i stanie się hitem nie tylko w meczach u siebie. Nie brakło także piosenek o poznańskich obyczajach, sprzedawaniu się za AGD i o tym, co zostało po wielkopolskim klubiku. Przy tych przyśpiewkach gorączkował się spiker, a jego bełkot wprost wylewał się z głośników, gdy na dwie strony poleciało „Było ich sześciu”. Na początku drugiej połowy głośno zostały pozdrowione zgody: z Gdańska, Wrocławia i Tarnowa. Nie zabrakło też „Tak się bawią ludzie”, „Forza Wisła”, „Po burzy” i „Tylko Ty”, lecz one już takiego entuzjazmu nie wzbudzały, jak „Boney M”. Po spotkaniu piłkarze podeszli pod Sektor C i zaintonowali „Jazda! Jazda! Jazda!”. Potem nastąpiła zmiana ról i zawodnicy Białej Gwiazdy, ku swojemu zdziwieniu nie usłyszeli znowu „J!J!J!”, tylko „Każdy to powie!”. Odpowiedź na to hasło bohatersko pociągnął Cezary Wilk, któremu wtórował Daniel Brud. Obcokrajowcy muszą się jeszcze wiele nauczyć. Pytanie, czy zdążą, zanim w czerwcu kontrakty większości z nich wygasną...? Swoją obecność zaznaczyć musiała ochrona, która ponownie chciała zamanifestować swoją władzę i bezkarność. Za zwrócenie uwagi dotyczącej braku identyfikatora, przytrzymywali jednego z kibiców do dziesiątej wieczór… Jak zwykle płot oddzielający trybuny od murawy został ozdobiony pięknymi wiślackimi płótnami: Wisła Sharks, Bronowice, Prądnik Biały, Grzegórzki, Qrdwanów, Wola Duchacka, Kazimierz, Nowa Huta, Kleparz, „Tylko przed Bogiem”, PDW, „Nieobliczalni”, Reyman, Towarzystwo Sportowe, Przemyśl, Olkusz oraz Pińczów. Taki mecz, gdzie na spokojnie i „bez ciśnienia” mogliśmy potrenować wokale był nam bardzo potrzebny. Odświeżyliśmy starsze kawałki, w tym jeden, który ma szansę - jeśli będzie wykonywany tak, jak we wtorek- stać się nowym wiślackim przebojem. „Trening” jednak się skończył i na następny mecz przychodzimy w pełni zmobilizowani i gotowi na półtorej godziny żywiołowego dopingu. W związku z tym, że ujemne temperatury są już za nami, bierzmy czerwone koszulki, które zawsze można założyć na bluzę. Niech na spotkaniu z Legią trybuna z Białą Gwiazdą prezentuje się tak, jak w maju 2009.


Źródło:http://skwk.pl/


2012.03.25 Ruch Chorzów - Wisła Kraków 1:0:

Nie do końca tak wyobrażaliśmy sobie wyjazd do pobliskiego Chorzowa. Chociaż dopisała frekwencja, to forma, jaką zaprezentowaliśmy na stadionie Ruchu pozostawia bardzo dużo do życzenia. Choć mecz miał rozpocząć się o siedemnastej, zbiórka została wyznaczona już na godzinę dziesiątą, na placu przed Sektorem C. Było to spowodowane patriotycznym marszem Armii Białej Gwiazdy, który upamiętniał 218. rocznicę Insurekcji Kościuszkowskiej. Około 11:30 fani Wisły dotarli na dworzec, gdzie kilka minut później został podstawiony pociąg specjalny i ruszyliśmy w stronę Górnego Śląska. Po drodze na dwóch przystankach – w Trzebini i Jaworznie – skład Armii Białej Gwiazdy został skompletowany przez miejscowych i okolicznych kiboli. Droga przebiegała bez zakłóceń. Jak zawsze na takich wyjazdach nie brakowało opowieści o wiślackich eskapadach sprzed lat, kiedy nieraz podróżowało się w kilkanaście osób pociągami rejsowymi, a coś takiego, jak wynajmowanie całych składów nikomu nawet nie przychodziło do głowy. Około godziny drugiej zameldowaliśmy się na stacji Chorzów Batory, o czym daliśmy znać Ślązakom donośnymi okrzykami i achtungami. Pieszy przemarsz na obiekt zajął dosłownie kilkanaście minut. Głośna i liczna ekipa Wiślaków idąca ulicami Chorzowa wzbudzała ciekawość miejscowych, którzy z okien oraz balkonów starych kamienic kręcili filmiki i robili zdjęcia pochodowi. Mimo, że pod sektorem gości pojawiliśmy się na 2,5 godziny przed pierwszym gwizdkiem arbitra, przepustowość dwóch kołowrotków była taka, że bramę za wchodzącymi zamknięto dopiero kilkanaście minut po siedemnastej. Kilka dobrych chwil przed rozpoczęciem meczu, gdy obiekt przy Cichej z wolna się zapełniał (wyprzedano wszystkie bilety. Jak widać Wisła mimo słabej formy nadal potrafi zapełniać obce stadiony, ha!) do mikrofonu dorwał się miejscowy spiker. Opisując pokrótce krakowską Wisłę zaserwował miejscowym stek bzdur. Biała Gwiazda, której prezesem miałby być Bogdan Basałaj, gra rzekomo na stadionie imienia Reymonta. i… dobra, starczy już głupot. Mamy nadzieję, że na następny mecz pracę domową pan spiker odrobi rzetelniej. Dużym pozytywem wyjazdu na Ruch było bogate oflagowanie sektora. Tego dnia nasz sektor ozdobiły aż 24 płótna. Były to: Armia Białej Gwiazdy, oldschoolowa Wisła, Prądnik Biały, Bronowice, „5”, Wola Duchacka, Prądnik Czerwony, Nowa Huta, Grzegórzki, wyjazdowy Kleparz, Łagiewniki, Kazimierz, Wisła Sharks, Beer Boys, Nieobliczalni, Urodzeni Wiślacy, Jaworzno, Olkusz, Bochnia, Trzebinia, Kłaj, Przemyśl, Unia oraz UT. Forma wokalna, jak już zostało na wstępie wspomniane, pozostawiała dużo do życzenia. Zaczęliśmy od „Nie dla nas jest porażki smak”. Wydawało się, że powoli, powoli uda nam się rozkręcić i doping z minuty na minutę będzie coraz głośniejszy. Po kilku minutach przyszedł czas na hit ostatniego meczu z Lechem – „Boney M”. Zadziwiające jest, jak wiele osób w pięć dni po tym, jak tą przyśpiewkę na Sektorze C zapodawali gniazdowi, już zapomniało, jak brzmi ta melodia. Mnóstwo osób nuci drugi wers identycznie, jak pierwszy, a przecież powtarzane było, że różnią się one ilością sylab (jeśli niektórych pamięć/ucho zawodzi, polecamy znaleźć ten numer w sieci i uważnie się wsłuchać). Jednak i ta pieśń wychodziła nam niemrawo. Ożywienie wniosło dopiero „Tak się bawią ludzie”, śpiewane z przyciszaniem, siadaniem i klaskaniem. Dobrych kilka minut ciągnęliśmy ten numer, przebijając się przez doping fanów Ruchu. Następnie przyszedł czas na „Bo moja jedyna miłość” ,„O nasz TS!” oraz wielokrotne przypominanie, że to Wisła rządzi w Krakowie. Nie brakło także drobnych uszczypliwości z naszej strony w kierunku miejscowych, dotyczących ich higieny (a w zasadzie jej braku) oraz sztamy z Widzewem. Gdy rozległo się „Trójkolorowa największa mafia z Krakowa”, Niebiescy mieli spore problemy z zaakceptowaniem tej piosenki, ale wydaje nam się, że w końcu jej przesłanie do nich dotarło. Na kwadrans przed końcem spotkania, by zakończyć przestoje w naszym dopingu podzieliliśmy sektor na pół, by zaśpiewać na dwie strony „Tylko jeden klub”, a następnie „Święte barwy”. Miejscowi prowadzili przez cały mecz doping na niezłym poziomie. Momentami prezentowali się bardzo dobrze, zwłaszcza podczas „Niebiescy ole ole” oraz gdy do śpiewów przyłączał się sektor 10, a czasem cały stadion. Pierwszy w tym sezonie komplet publiczności skłonił gospodarzy do wykonania meksykańskiej fali, która jednak dwukrotnie rozmywała się gdzieś w okolicach sektora 6. Po bramce w młynie pojawiły się flagi na kijach w niebiesko-białych barwach HKS-u, którymi chorzowianie machali przez kilkanaście minut. Nie zabrakło także „niebieskiej ciuchci” i wspólnej zabawy z podopiecznymi Waldemara Fornalika po ostatnim gwizdku arbitra. Fani Ruchu wywiesili ponad 20 flag, baner ‘Waldek King’ oraz dwa transy – jeden skierowany do prezesa Dariusza Smagorowicza, a drugi z pozdrowieniami dla zatrzymanych niedawno „sportowców” z Po meczu przegranym w fatalnym stylu, piłkarze podeszli pod nasz sektor, by usłyszeć sporo cierpkich słów pod swoim adresem. Cierpliwość ma swoje granice - taką grą ci zawodnicy udowadniają, że nie zasługują na trykot z Białą Gwiazdą. Brawa otrzymał jedynie Sergiei Pareiko, do którego postawy nie można mieć zarzutów. Wśród piłkarzy był Patryk Małecki, który został przywrócony do pierwszej drużyny. Jego pojawienie się na boisku Sektor 3 przyjął z mieszanymi uczuciami. Trzeba zaznaczyć, że chwilę po udzieleniu wywiadów mediom, pod sektor Wisły podszedł jej były skrzydłowy - Marek Zieńczuk, który został nagrodzony oklaskami i skandowaniem jego Stadion już opustoszał, gdy na sektorze Białej Gwiazdy rozpoczęła się zabawa. Uwaga Wiślaków zwrócona była w kierunku pani z cateringu, która niczego nie świadoma podeszła pod płot przybić piątki, co było sygnałem do zapodania pewnej niekulturalnej przyśpiewki. Pani Karolina zniknęła gdzieś na chwilę, by potem kilkukrotnie przemaszerować przed naszą klatką. Pojawiły się podejrzenia, że robi to z pełną świadomością i być może jesteśmy świadkami jakiejś kolejnej prowokacji. Gdy pani Karolina z koleżankami zniknęły z pola widzenia, na naszych oczach rozegrały się sceny rodem z południowoamerykańskich telenoweli. Bliskość, przyjaźń, miłość, namiętność, zdrada, rozstanie, „ten trzeci” i szczęśliwe zakończenie – taką karuzelę uczuć zafundowali Wiślakom ochroniarze z firmy „Skorpion”, panowie Żółty i Pomarańczowy. Wszystko to przy akompaniamencie przyśpiewek zarzucanych przez krakowskich stadionowych Bramy sektora otworzyły się dopiero o godzinie ósmej. Szybkim marszem udaliśmy się na dworzec, gdzie czekał już podstawiony pociąg. Po drodze na stację nie brakowało chorzowian, napinających się zza kordonów policji – pamiętając podobne sytuacje z Sosnowca, gdzie graliśmy jedną rundę w sezonie 2009/2010 można śmiało stwierdzić, że pewne nawyki są identyczne, niezależnie czy to Ruch, czy Zagłębie. Podróż powrotna minęła na opowieściach sprzed lat, śpiewaniu „piosenki dla pani Karoliny” i innych przyśpiewek oraz planowaniu kolejnych wyjazdów. Patrząc na formę niektórych Wiślaków, cisnęło się na usta pytanie: gdzie byłeś, jak śpiewaliśmy na sektorze? Naprawdę zastanawiające jest „kręcenie korby” w przedziale przed meczem, cisza w czasie spotkania i ponowne przekrzykiwanie się w drodze powrotnej. Zastanówmy się, czy następnym razem nie powinno to wyglądać inaczej…? Ten „następny raz” wypadnie już za półtorej tygodnia, gdy będziemy jechać do… Chorzowa. W niedzielę wieczorem rozlosowano pary Pucharu Polski i los przydzielił nam Ruch. Dla piłkarzy będzie to szansa na zrehabilitowanie się po słabym wyjeździe, a dla nas okazja do pokazania siły dopingu Armii Białej Gwiazdy. Bo tę wczorajszą po prostu zmarnowaliśmy.

Ranking FC za wyjazd do Chorzowa:1. Chrzanów 74 osoby,2. Kłaj 30 osób,3. Bochnia 23 osoby,4. Wadowice 22 osoby,5.Chełmek 21 osób.

Ranking osiedli za wyjazd do Chorzowa:1. Azory 35 osób,2. Prądnik Czerwony 27 osób,3. Bieżanów 23 osoby.


Źródło:http://skwk.pl/


Dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy – mecz Wisły z Legią na boisku rozczarował. Na szczęście w tej sekcji nie zajmujemy się postawą kopaczy, tylko tym, co działo się na trybunach. A tam emocji, spięć i pojedynków nie brakowało. Pierwsi kibice Wisły w okolicy Reymonta 22 zaczęli pojawiać się na dobrych kilka godzin przed meczem. W Starej Hali odbywały się zapisy na wyjazd do Chorzowa. Swoje wejściówki odbierały tam także dzieciaki biorące udział w akcji „Kto kocha ten wierzy – siła w młodzieży” prowadzonej przez SKWK. Na mecz za darmo weszło 150 chłopców z krakowskich osiedli. Ponadto na sektorze G zasiadła 50-osobowa delegacja uczniów Gimnazjum Nr 29 z Bieżanowa. W Starej Hali odbyło się także spotkanie informacyjne w sprawie akcji „White Star Power Underground”. Ponadto, sporym zainteresowaniem cieszyła się Strefa Kiboli, gdzie pojawiło się kilka interesujących pozycji. Nowe gadżety powinny usatysfakcjonować nawet najbardziej wymagających wiślackich estetów. Im bliżej meczu, tym większe grupki fanów Białej Gwiazdy zaczęły zbierać się pod stadionem i nie tylko. Jak zwykle część kibicowskiej braci zbierała się w pobliżu akademików i tam „zbierała siły” na mecz. I jak zwykle niektórym nie wyszło to na dobre. Około półtorej godziny przed rozpoczęciem spotkania, na Sektorze C pojawiła się pokaźna reprezentacja wiślackich osiedli, która na Stadion im. Henryka Reymana przymaszerowała wspólnie z rynku. Fanatycy Białej Gwiazdy między innymi z Nowej Huty, Azorów, Łagiewnik, Kurdwanowa, Olszy I, Grzegórzek i Akacjowej zajęli pierwsze piętnaście rzędów na C3. Środek Sektora Kiboli był szczelnie wypełniony już koło godziny ósmej. Nie brakło paru spontanicznych zaczepek w kierunku wolno zapełniającego się sektora gości. Przyjezdni pozostawali jednak cicho, pierwszy okrzyk wznosząc dopiero na kilka minut przed rozpoczęciem spotkania. Kolejną Legendą Białej Gwiazdy, która została uhonorowana wciągnięciem repliki swojej koszulki pod dach stadionu, został Jan Kotlarczyk. Ten urodzony w 1903. roku zawodnik w koszulce Wisły wystąpił 228 razy, będąc pierwszym zawodnikiem polskiej ligi, który przekroczył barierę 100 rozegranych spotkań. Był filarem wiślackiej pomocy oraz jej wieloletnim kapitanem. W 1926. wraz z krakowską drużyną zdobył Puchar Polski, a w dwa lata później dwa tytuły mistrzowskie. Trykot z jego nazwiskiem odebrał syn, Tadeusz Kotlarczyk, który także był zawodnikiem Białej Gwiazdy. Miniatura w antyramie powędruje do Strefy Kibica, gdzie zostanie umieszczona obok takich legend, jak Henryk Reyman czy Władysław Kawula. Na wyjście piłkarzy obie strony zaprezentowały choreografie. Ultra Wisła przygotowała oprawę z przesłaniem: „Wszyscy kibice pójdą do nieba, ale niektórzy wjadą tam z bramą”. Niebiańskie klimaty przy wejściu do Raju popsuł kibol Armii Białej Gwiazdy, którego pojawienie się zaskoczyło Świętego Piotra. Wjazd z bramą oczywiście odbył się przy akompaniamencie piorunów, tj. sporej dawki pirotechniki. Nie wiadomo, czy to ciężar gatunkowy tego spotkania, czy zachowanie niektórych kibiców (chcących podwieszaną oprawę rozciągać jak sektorówkę) spowodowało, że popękało kilka linek podtrzymujących bramę oraz samą postać, przez co nie wyszło to tak, jak wyjść powinno. Dodatkowo niektórzy na hymn, zamiast białych kartoników, podnieśli barwy… Legia natomiast - wbrew wcześniejszym zapowiedziom, że oprawy nie będzie - wywiesiła trans „Klub nad Wisłą” i zaprezentowała dwie proste sektorówki: z herbem oraz „L” w kółku z logo ich kibicowskiego tygodnika „Nasza Legia”. Całość uzupełniała pirotechnika, która mocno zadymiła okolice Sektora G. Gdy opadł dym i nasza oprawa, w górę powędrowały flagi na kijach z symbolami naszych dzielnic oraz w barwach TS-u, którymi machano do końca spotkania. Płot zaś ozdobiły wiślackie płótna: Wierność, Reyman, Towarzystwo Sportowe, Wisła Sharks, Nowa Huta, Prądnik Biały, „5”, Prądnik Czerwony, Wola Duchacka, Qrdwanów, Grzegórzki, Kleparz, Kazimierz, Bronowice, „Tylko przed Bogiem”, Jaworzno, Olkusz, Pińczów, Niepołomice, Bochnia, Przemyśl, Kłaj, Nieobliczalni oraz PDW. Zawisły także transy: jeden popierający protest: www.protest.ehistoria.org.pl oraz drugi z przekreślonym logo EURO2012. W przerwie, w asyście chorągiewek, pojawił się kolejny transparent. Tym razem z… oświadczynami. To, jak brzmiała odpowiedź Agaty, niech pozostanie dla opinii publicznej tajemnicą. Od pierwszej minuty ubrany na czerwono Sektor Kiboli ruszył z dobrym dopingiem. Na początek zabrzmiało „Tak się bawią ludzie”, a zaraz potem uruchomiliśmy pozostałą część stadionu. „Święte barwy” na dwie strony niosło się naprawdę znakomicie, podobnie jak „HSV” oraz długie „Wiiisła”. Trzeba podkreślić, że fani z trybuny G przebijali się przez doping przyjezdnych. Ci z kolei próbowali się wcinać w nasze śpiewy, jednak szybka riposta ze strony Sektora C sprawiła, że szybko zamilkli. Kolejną pieśnią odśpiewaną przez cały stadion było „Bo w Krakowie” poprzedzone „werblami”. Nie mogło oczywiście zabraknąć „My chłopcy z Reymonta”, z zaakcentowaniem odpowiednich wersów o naszych przeciwnikach! Potem przyszedł czas na nasz nowy hit, czyli „Boney M”. Najpierw jednak zostało to zaintonowane na gnieździe, żeby każdy Wiślak zaśpiewał to prawidłowo. Podobnie jak na meczu z Lechem – ten numer wyszedł bardzo dobrze., zarówno z szybkim i wolnym klaskaniem. Potem pojawiły się pozdrowienia dla przyjaciół z Lechii, Śląska oraz Unii. Przypomnieliśmy także wespół z całym stadionem, że Wisełka rządzi w Krakowie. Po zmianie stron doping Sektora C również mógł się podobać. Oprócz przyśpiewek sławiących Białą Gwiazdę nie brakło kilku uszczypliwości w kierunku Legii i całej Warszawy. Prócz „klasyków” pojawiła się także nasza interpretacja skrótu „CWKS”, który rozszyfrowaliśmy skacząc za bary. Zaśpiewaliśmy „Biała Gwiazda na niebie się mieni”, razem z drugą zwrotką, zaczynającą się od „Płonie ognisko na Łazienkowskiej” oraz „Wczoraj obiecałaś mi na pewno”. Koło 70-tej minuty ponownie poleciało „Tak się bawią ludzie”. Najpierw wykonywane wspólnie przez cały Sektor Kiboli, który potem podzielił się na pół i ciągnął ten numer na dwie strony. Sytuacja na boisku, czyli faule, czerwone kartki dla Legionistów i napór Wisły sprawiły, że bez szczególnej motywacji ze strony gniazdowym rozpoczęte „Boney M” śpiewane było coraz głośniej z każdym kolejnym razem! Pod koniec spotkania, gdy wydawało się, że zaraz padnie bramka dla Wisły, w nasze „trybunowe poczynania” wdarł się chaos, ponieważ część z kibiców skupiła się na wydarzeniach na boisku. Niestety, mimo przewagi aż dwóch graczy, po raz kolejny Wisła nie potrafiła zdobyć rozstrzygającego gola. Po końcowym gwizdku arbitra piłkarze podeszli pod naszą trybunę i oklaskami oraz okrzykami podziękowali za naszą postawę, natomiast oni za swoją grę braw nie dostali. Usłyszeli jednak hasło, które powinni wziąć sobie do serca: „Każdy kopacz niech pamięta, wynik derbów to rzecz święta!” oraz „Na derbach tylko zwycięstwo!”. Co prawda do derbów jeszcze miesiąc, jednak ci piłkarze powinni wiedzieć, jak istotny dla nas jest ten mecz. Tymczasem Legioniści ze swoimi zawodnikami świętowali cenny punkt zdobyty przy Reymonta. Na skandowanie „Legia mistrz!” Armia Białej Gwiazdy odpowiedziała gromko: „Taki ch…!”. Przez większą część spotkania przyjezdni, których zasiadło w sektorze około 1600 (w tym 150 osób z Zagłębia Sosnowiec) prowadzili więcej niż porządny doping. Jednak przez tak dobrze dysponowaną wokalnie Armię Białej Gwiazdy nie mieli szans się przebić w innych momentach niż zmiana przyśpiewki. Jednak pod koniec drugiej połowy, gdy zaczęły się problemy stołecznych graczy z kartkami, ich śpiewy osłabły. Przez większą część spotkania machali flagami na kiju. Wokalnie zaprezentowali się na pewno lepiej niż Lech, natomiast słabiej niż chorzowski Ruch, z którym mierzyliśmy się we wrześniu. Wywiesili 14 flag oraz trans z pozdrowieniami dla jednego z kibiców. Po meczu przyjezdni skupili się na lżeniu Wisły oraz Patryka Małeckiego, który przed zejściem do szatni skierował w ich kierunku bardzo wymowny gest. Kolejny mecz przy Reymonta 22 jest już historią. Armia Białej Gwiazdy pokazała się z bardzo dobrej strony. Gdyby nie problemy z oprawą, wszystko wyszłoby naprawdę wyśmienicie. Cieszy fakt, że bardzo dużo osób wzięło sobie do serca prośby o czerwone koszulki, przez co Sektor Kiboli prezentował się okazale. Choć piłkarze swoją grą nas nie rozpieszczają, pamiętajcie, że oni po tym lub następnym sezonie odejdę, a my stanowić będziemy o sile Wisły zawsze. Dlatego na meczu z Ruchem, który odbędzie się 10-go kwietnia na Stadionie im. Henryka Reymana, pokażmy razem, że nie jesteśmy tu dla miejsca w tabeli, ale dla Białej Gwiazdy. Do zobaczenia!


Źródło:http://skwk.pl/


2012.04.03 Ruch Chorzów - Wisła Kraków 3:1:

Zaledwie dziewięć dni minęło od ostatniej wizyty Armii Białej Gwiazdy na obiekcie chorzowskiego Ruchu. Tym razem przy ulicy Cichej 6 przyszło nam wspierać Wisłę w półfinale Pucharu Polski. Na Górny Śląsk udaliśmy się transportem kołowym. We wtorkowe popołudnie, spod stadionu Wisły w kierunku Chorzowa ruszyła główna kawalkada busów i aut. Po drodze, na jednej ze stacji, wyznaczona była zbiórka wszystkich wyjazdowiczów i przed godziną siedemnastą (z przymusową eskortą) ruszyliśmy w trasę. Pod bramami stawiliśmy się około 17:50, zostawiając wcześniej pojazdy na parkingu nieopodal stadionu. W kwestii wchodzenia niewiele się zmieniło od naszej ostatniej wizyty. Dwa kołowrotki, ochroniarze ze „Skorpiona”, problemy z wyszukiwaniem nazwisk na liście, fotki z dowodem, dokładne przeszukiwanie i już można było zasiąść w klatce gości. Brama za ostatnią osobą została zamknięta i związana łańcuchem w trzydziestej minucie meczu. Niestety, przez chore polskie przepisy, nie wszystkim udało się wejść. W sektorze gości zasiadło 300 fanatyków Wisły. Płot przyozdobiło 12 płócien: Wierność, Wisła Sharks, Kleparz, Wola Duchacka, „5”, Grzegórzki, Bronowice, Prądnik Biały, Olkusz, Jaworzno, Trzebinia oraz Nieobliczalni. Chcąc poświęcić sto procent naszej uwagi fenomenalnej grze piłkarzy, nie rozpraszaliśmy siebie (ani ich) zbędnymi śpiewami, czy okrzykami. Niestety, wyjątkowo (bardzo wyjątkowo) im nie szło i wynik był, jaki był. Po wyrównującej bramce mieliśmy swój krótki moment radości (w przeciwieństwie do piłkarzy, którzy specjalnie się nie cieszyli. Nic dziwnego, w końcu goli zdobywają na pęczki i już ich to nie rusza). Oprócz achtungów, natychmiast poleciało także istotne pytanie w kierunku milczącej chorzowskiej publiczności „Coście tak cicho?!”. Zaraz potem zostało zaintonowane „Wisełka, Wisełka”, „Jazda! Jazda! Jazda!” oraz „Jazda z…!”. Po meczu – stojąc w bezpiecznej odległości od naszego sektora – nagrodzili nas brawami. Pod kraty podszedł tylko Patryk Małecki. „Wy jesteście gwiazdorami, przegrywacie z frajerami!” – oto, co usłyszeli od mocno poirytowanych fanów Wisły. Chwilę później pojawił się kapitan drużyny, Cezary Wilk, który wraz z Danielem Brudem usłyszeli kilka cierpkich zdań. Czy wezmą je sobie do serca – zobaczymy. Przynajmniej oni, jako jedyni, mieli odwagę podejść. Gospodarzy na całym stadionie pojawiło się 6600, czyli niewiele ponad połowa z frekwencji na ostatnim meczu ligowym. Rzucało się w oczy to, że Niebiescy, jako jedna z niewielu ekip na meczach u siebie ma mniejszy młyn, niż jej się zdarza na wyjazdach. Sektor 8 był mocno przerzedzony, dopiero po pierwszym gwizdku arbitra trochę się „ścieśnili” i zaczęli prowadzić doping. Do śpiewów często przyłączała się „dziesiona”, lecz były to głównie bluzgi. Oprócz kilkunastu płócien, wywiesili transparent „Hutnicy z Batorego – jesteśmy z Wami!”. (Chorzowski zakład wstrzymał w tym tygodniu produkcję, sprzeciwiając się restrukturyzacji, która wiązać się będzie z grupowymi zwolnieniami). Po meczu 500-osobowa grupa Niebieskich udała się pod hutę, wspierać strajkujących. Po raz kolejny, najlepsza zabawa na naszym sektorze była wtedy, gdy reszta stadionu już opustoszała. Tym razem obiektem szyderstw Wiślaków został Ślązok, który najpierw przeparadował przed naszym sektorem wymachując, szalikiem Ruchu, a potem wystawił sześć palców i krzyczał: „Trzy!”. Oprócz komentarzy pod jego adresem, poleciały także ogórki kiszone (dodawane jako bonus do kiełbasek). Ślązok, który walczył z balonem sponsora, najpierw uskoczył przed pociskiem, a potem próbował go odrzucić. Latające ogórki nie spodobały się dwóm ochroniarzom, którzy – w pełnym rynsztunku – dziarsko ruszyli do boju i… obezwładnili Ślązoka, a potem wyprowadzili go do budynku klubowego. „Ej k…, zostaw tą k…!” – poleciało z sektora rozbawionych Wiślaków. Za kwadrans dziewiąta otworzono bramę klatki, po czym przemaszerowaliśmy na nasz parking. Bez przygód na trasie o wpół do jedenastej zameldowaliśmy się na Reymonta 22. Jeden z najkrótszych (7 godzin) wyjazdów rundy dobiegł końca. Na piłkarskim szlaku przed nami jeszcze maksymalnie trzy delegacje: do Białegostoku, Bielska i – jesteśmy dobrej myśli – Kielc na finał Pucharu Polski.


Źródło:http://skwk.pl/


Dwustu kibiców Białej Gwiazdy wybrało się na mecz do Białegostoku. Na płocie zawisło 8 flag. Nie prowadzono dopingu. Po zakończonym spotkaniu piłkarze (oprócz Siergieja Pareiki, który jako pierwszy pojawił się pod naszym sektorem) nie zostali pożegnani brawami. W zamian za to usłyszeli: "Każdy kopacz niech pamięta, wynik Derbów to Rzecz Święta". Niestety tylko kilku z nich zrozumiało to, co chcieliśmy im przekazać.

Ranking FC za wyjazd do Białegostoku:1.Zabierzów 12 osób,2.Jaworzno 11 osób,3.Libertów 10 osób.

Ranking osiedli za wyjazd do Białegostoku:1.Bronowice 17 osób,2.Kleparz 10 osób,3.Prądnik Czerwony 8 osób.


Źródło:http://skwk.pl/


Huśtawka nastrojów, jaką zafundowali nam wczoraj piłkarze na długo pozostanie w pamięci wszystkim kibicom Wisły. Jednak inaczej niż z Twente, tym razem zabrakło szczęśliwego zakończenia, mimo że Sektor C dał z siebie wszystko. Zgodnie z przewidywaniami mecz z Ruchem nie cieszył się nawet przeciętnym zainteresowaniem. Niech ci, którym na mecz się nie chciało przyjść, „bo i tak odpadniemy, bo gramy słabo, bo za drogo” przypomną sobie te błahe wymówki, gdy na meczach z Legiami, Fulhamami, czy innymi Standardami będą śpiewać „I nawet jeśli będzie źle, my nigdy nie poddamy się”. Choć kolejki pod kasami około godziny dwudziestej mogły napawać optymizmem, to ostatecznie na stadionie zasiadło zaledwie 6614 kibiców. Jak zwykle, najbardziej wypełniony był Sektor Kiboli. Ten Sektor był też najlepiej ozdobiony rozmaitymi wiślackimi płótnami. Łącznie na płocie zawisło 15 flag. Były to: Wierność, Wisła Sharks, Prądnik Biały, Pradnik Czerwony, „5”, Bronowice, Grzegórzki, Wola Duchacka, Nowa Huta, Kazimierz, Qrdwanów, Łagiewniki, Jaworzno, Olkusz oraz Przemyśl. Na sektorze E pojawiła się także flaga Wiślaków z Dublina. Ponadto, transparentem: „10.04.2010. Pamiętamy!” upamiętnione zostały ofiary katastrofy smoleńskiej sprzed dwóch lat. Aby dać do zrozumienia zarządowi naszego Klubu oraz wszystkim osobom z nim związanym, że my na meczach u siebie i wyjazdowych pojawiamy się ze względu na miłość do Wisły, a nie do piłkarzy, trenerów, czy marketingowców, podczas wyczytywania nazwisk zawodników, powstrzymaliśmy się od skandowania ich nazwisk. Na chwilę przed pierwszym gwizdkiem arbitra, porozrzucani po całej Trybunie C fanatycy Białej Gwiazdy „ścieśnili się” przy środku, by doping brzmiał jak najlepiej. Po wiślackim hymnie zaczęliśmy od naszej drugiej sztandarowej pieśni - „My chłopcy z Reymonta”, akcentując w kolejnych zwrotkach ekipy, które drżą przed potęgą Armii Białej Gwiazdy. Następnie odśpiewaliśmy „Bo moja jedyna miłość”, po której „lalowanie” z klaskaniem wolnym i szybkim oraz skakaniem za bary. Wydawało się, że nasza forma wokalna prezentuje się dużo więcej niż przyzwoicie, a najlepsze i tak miało nadejść. Kolejne na setliście „Boney M” od razu rozruszało i tę część sektora, która dotąd tylko mruczała pod nosem. Trzeba zaznaczyć, że większość już potrafi śpiewać to poprawnie, ale nie brakuje też i takich, którzy dwa pierwsze wersy śpiewają tak samo.Ta śpiewana głośno pieśń niosła piłkarzy, którzy dominowali na boisku i tworzyli sobie mnóstwo dogodnych sytuacji. Wtedy też padła pierwsza bramka dla Wisły, niestety nie została uznana.Co się odwlecze, to nie uciecze i już kawałek „Nie dla nas jest porażki smak” (po raz kolejny w tym sezonie!) wywołał gola dla Białej Gwiazdy. Skoro do tej pory nasz doping wyglądał bardzo dobrze, to po objęciu prowadzenia mógł być tylko lepszy! Jednak 1:0 nie premiowało awansu, potrzebne było drugie trafienie, dlatego na kwadrans przed przerwą zaczęliśmy śpiewać „Hej Wisła gol!” z przyciszaniem. Nie mogło zabraknąć pozdrowień dla Braci z Gdańska, Wrocławia i Tarnowa, które powtarzaliśmy kilkukrotnie. W 37-ej minucie z gniazda zostało zapodane „Tak się bawią ludzie”, które zabrzmiało na tyle dobrze, że ciągnęliśmy ten prawie przez kolejne 10 minut, urozmaicając na różne sposoby śpiewanie „lalala” w co drugiej zwrotce. Po przerwie ponownie rozpoczęliśmy nasz popis wokalny od „My chłopcy z Reymonta”. Wyszło nam to na tyle dobrze, że niesieni przez tą pieśń zawodnicy strzelili bramkę na 2:0! Szał radości ogarnął cały stadion, oprócz jednego ponurego kąta, gdzie mieścił się sektor dla przyjezdnych. Widząc piłkarską przewagę Wiślaków nad jedenastką Ruchu, która teraz została dodatkowo udokumentowana kolejnym golem, Sektor C od razu ryknął: „Wisełko, jazda z k...!”. Nakręceni fanatycy TS-u dwa razy głośniej niż w pierwszej połowie zaśpiewali „Boney M, które wspaniale się niosło do około 65-tej minuty (z przerwą na skandowanie „Posłuchajcie!” w kierunku przyjezdnych). Przy odświeżanym ostatnio - chociażby na meczu pucharowym z Lechem - „Chociaż w świecie” bramkę, niestety, strzelili przyjezdni. Nie da się ukryć, że na kilka chwil nasz doping wyraźnie się osłabił i śpiewanie już nie kleiło się tak jak wcześniej. Poprawiło się dopiero przy „Jesteśmy dumą tego miasta”. W nadziei na wywołanie kolejnego gola poleciało ponownie „Nie dla nas jest porażki smak”. Sektor G5, gdzie usadowiła się prawie tysięczna delegacja Ruchu, bawił się wtedy najlepsze. Co było dość zaskakujące, w momencie, gdy ich drużynie nie szło, przestali śpiewać. Przez pierwsze dwadzieścia minut meczu dopingowali głośno, prezentując między innymi swoją dość nową pieśń „Ruchu nasz ukochany”. Po karnym Wisły jeszcze trochę pośpiewali, a potem zamilkli (a przynajmniej w ogóle nie byli słyszalni z perspektywy Sektora C). Odezwali się dopiero po bramce kontaktowej. Niebiescy, którzy do Krakowa przyjechali transportem kołowym, przywieźli ze sobą 14 płócien oraz baner „Waldek King”. Nie zabrakło z ich strony paru zaczepek w naszym kierunku oraz pozdrowień dla byłego kolegi, Grudnia. Na wyzwiska nie mogliśmy być dłużni i zaśpiewaliśmy, co sądzimy o „niebieskiej bandzie z Chorzowa” oraz ich niechęci do higieny. W końcówce spotkania, zdając sobie sprawę, że to być może ostatnia szansa na zawalczenie o europejskie puchary, gdzie chcemy widzieć nasz Klub, zaśpiewaliśmy ponownie „Boney M”. Ku naszej dzikiej radości, wyczekiwana niecierpliwie bramka wpadła w dziewięćdziesiątej minucie meczu! „Tak się bawią ludzie, wtedy kiedy Wisła gra, tak się bawią ludzie, kiedy wygrywa!” - nic bardziej pasującego nie mogło zostać zapodane. Zabawa naprawdę była przednia. Skierowane zostało także pytanie do przyjezdnych: „Coście tak cicho?!”. Odpowiedzi jednak nie odnotowano. Po pięciominutowej przerwie zaczęliśmy dogrywkę od „Wisełko jazda z k...!”. Następnie poleciało „Tak się bawią ludzie” oraz pełne nadziei i dumy „Po burzy”. Pierwszą część dodatkowego czasu gry zakończyliśmy podzieleniem Sektora Kiboli na dwie strony i odśpiewaniem „Tylko jeden klub”. Po zmianie stron pojawiło się niesłyszane wcześniej „Wisełka dzisiaj gra”, które także zabrzmiało przyzwoicie. Potem dla krótkiego odpoczynku wszyscy rozłożyli szeroko ręce i patrząc uważnie na gniazdowego wykonali „Glasgow”. Ostatnie minuty – a więc ostatnie szanse na gola – musiały upłynąć na śpiewaniu „Boney M”. I tym razem padła w tym czasie bramka dla Białej Gwiazdy! Niestety, Wiślacy nie ustrzegli się błędu w ustawieniu i skończyło się na odgwizdaniu spalonego. Mecz pozostawał nierozstrzygnięty, więc trzeba było rozegrać konkurs „jedenastek”. Wszyscy fanatycy chcieli, by odbył się on pod Sektorem C (skandowanie „Chodźcie tutaj!”), jednak wskutek losowania padło na bramkę po przeciwległej stronie boiska. Armia Białej Gwiazdy robiła wszystko, co w jej mocy, by pomóc piłkarzom w odniesieniu zwycięstwo. Czy to przez brak szczęścia, czy umiejętności, do finału jednak się nie dostaliśmy. Przed piłkarzami tylko jeden cel: wygrać derby, o czym zostali poinformowani, gdy podeszli po meczu pod naszą trybunę, by podziękować za wsparcie. Atmosfera, oprócz ostatnich kilku minut, była tego dnia naprawdę znakomita. Wzloty i upadki, szybkie tempo meczu, kontrowersje, mnóstwo sytuacji bramkowych przełożyło się na mnóstwo spontanicznych i emocjonalnych reakcji ze strony trybun. Trybun, które nie były wypełnione nawet w jednej czwartej. Niech ci, którzy zawsze najwięcej i najgłośniej wymagają od piłkarzy, zarządu, Stowarzyszenia, UW i wielu innych, zaczną wymagać czegoś także od siebie.


Źródło:http://skwk.pl/


Spotkanie z Łódzkim Klubem Sportowym było klasycznym meczem „bez ciśnienia”. Choć doping Trybuny C nie powalał na kolana, to z pewnością wszystkich Wiślaków radością i optymizmem napawała postawa sektora E11. Sektor ten został wypełniony przez wiślacką młodzież. Dzięki staraniom Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, około pięć setek młodzieży z krakowskich i okolicznych szkół mogło oglądać sobotni mecz Białej Gwiazdy. Ponadto na Sektorze C zasiadło ponad 50 dzieciaków z Azorów. Osiedle to najlepiej zaprezentowało się liczbowo podczas wyjazdu do Chorzowa i w nagrodę otrzymali właśnie ponad pół setki wejściówek, które rozdysponowali pomiędzy młodych. Dodatkowo, około dwustu chłopaków z rocznika 1995 i młodszych zasiadło także na trybunie z Białą Gwiazdą. Przed meczem byliśmy świadkami kolejnej ceremonii uhonorowania byłego piłkarza mianem Legendy Białej Gwiazdy. Tym razem zaszczyt dostąpił Józef Kotlarczyk, brat Jana. Ten urodzony w 1907. pomocnik w ciągu 13 lat (1927.-1939.) rozegrał w koszulce Wisły 244 spotkań i zdobył 13 goli. Był też rekordzistą pod względem występów w pierwszej jedenastce przedwojennej reprezentacji Polski. Replika jego koszulki została wciągnięta pod dach Trybuny E, a mniejsza wersja, w antyramie, zawiśnie w stadionowej Strefie Kibica, obok trykotów innych Legend. Zebrani kibice oddali cześć powracającemu symbolicznie na Reymonta Józefowi Kotlarczykowi gromkimi brawami. Szkoda, że tak niewielu z nich uhonorowało przed meczem pamięć Henryka Reymana, zapalając przed jego pomnikiem znicze… W porównaniu do meczu z Ruchem, wczorajsza frekwencja była dużo wyższa. Przynajmniej w oficjalnych statystykach, ponieważ klub podaje liczbę sprzedanych biletów, a nie ilość obrotów kołowrotków. Z perspektywy trybun, wydaje się pewne, że wielu posiadaczy karnetów odpuściło spotkanie z ŁKS-em. Z kolei Sektor C był na pewno szczelniej wypełniony, niż we wtorek. Na płocie oddzielającym go od murawy, zawisły płótna: Wierność, „Tylko przed Bogiem”, „5”, Qrdwanów, Grzegórzki, Prądnik Biały, Prądnik Czerwony, Wola Duchacka oraz Olkusz. Na pozostałych trybunach pojawiły się: Bronowice, Nowa Huta, Kleparz, Kazimierz, Przemyśl oraz Nieobliczalni. Ponad dwukrotnie większa liczba fanatyków nie przełożyła się na dwukrotnie głośniejszy doping. Choć zaczęło się całkiem nieźle, od głośnego „Bo moja jedyna miłość” i późniejszego „lalowania” na rozmaite sposoby. Zaraz potem po raz pierwszy „uruchomiliśmy” dzieciaki z sektora E11 hasłem: „Młoda Wisła odpowiada!”. Najpierw uzyskaliśmy zdecydowaną odpowiedź na pytanie: „kto wygra mecz?!”; potem „Jazda! Jazda! Jazda!” oraz „Każdy to powie – Wisełka rządzi w Krakowie!”. Chwilę później głośno ryknęliśmy „Bo w Krakowie”. Nie skończyliśmy nawet pierwszego wersu, gdy Sektor C ogarnął szał radości z powodu pierwszej bramki dla Wisły! Nakręceni pomyślnym otwarciem spotkania, zaczęliśmy nucić głośno „Boney M”. Później poleciało „Po burzy”, wykonaliśmy „Glasgow” oraz ponownie przypomnieliśmy, że to Biała Gwiazda rządzi w tym mieście. W związku z mizerną postawą reszty trybun (oprócz E11), zamiast śpiewać z całym stadionem, Sektor C podzielił się na dwie części i wykonał najpierw „Święte barwy”, a następnie „HSV”. Rywalizacja pomiędzy lewą i prawą stronę rozkręciła się na dobre, gdy po raz drugi gola zdobyli zawodnicy Białej Gwiazdy. Niemal natychmiast po trafieniu Genkova (w tym miejscu wypada wspomnieć, że w związku ze słabą postawą naszych grajków w tym sezonie, po golu większość z nas nie skandowała nazwiska Bulgara; na początku meczu spiker - na szczęście - nie próbował zaangażować kibiców w odczytywanie składów) rozpoczęliśmy „Tak się bawią ludzie”. Nie wychodziło nam to źle, ale Armię Białej Gwiazdy stać na zdecydowanie więcej. Następnie były werble „Ooo…”, po których kibole kilkukrotnie krzyknęli „T! S! TSW! TS Wisła! Kraków!”. Kolejny numer to „Chociaż w świecie” ze śpiewanym na kilka sposobów „Glory, glory, alleluja”. Drugą połowę zaczęliśmy od przypomnienia piłkarzom (i nie tylko) o nadchodzących derbach Krakowa. Chwilę później zabrzmiało „My chłopcy z Reymonta”, które zakończyliśmy pozdrowieniami dla Braci z Lechii, Śląska i Unii. Następnie prowadziliśmy doping wspólnie z „Młodą Wisłą”. Zaangażowanie dzieciaków z E11 budziło podziw i radość wśród Wiślaków z Sektora C. W momencie, kiedy zaintonowali „Jazda! Jazda! Jazda!”, trzecią bramkę zdobył Genkov i ponownie powietrze przeszył okrzyk radości. 3:0 to rezultat, którego dawno przy Reymonta nie było, dlatego trybuna fanatyków postanowiła to uczcić, łapiąc się za bary i śpiewając słynną melodię „Carnival de Paris”. Jak to zwykle bywa, przez kilka chwil odwróciliśmy się plecami do boiska. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy po ponownym obrocie ku murawie na tablicy świetlnej widniał wynik 3:1. Był to jedyny moment, kiedy zaistnieli goście. Pojawili się w 301 osób i wywiesili w sektorze gości 4 fany (Pabianice, UŁŁ, reprezentacyjną oraz Pabianice) i niewielkie płótno upamiętniające ich zmarłego kolegę. Mieli ze sobą kilka flag do machania oraz transy na dwóch kijach. W porównaniu do ich ostatniej wizyty przy Reymonta, zaprezentowali się bardzo słabo. Choć przyznać trzeba, że ich chwilowy zryw dodał tylko smaczku całemu spotkaniu. Rozsierdzeni chwilową zuchwałością przyjezdnych kibice Wisły krzyknęli w ich stronę: „Posłuchajcie!”, po czym z całych sił ryknęli „Tak się bawią ludzie”. Był to najlepszy moment naszego sobotniego dopingu. Nie trzeba dodawać, że sektor gości umilkł i mógł jedynie przysłuchiwać się dobrej zabawie miejscowych, do której dołączył się cały stadion. Gdy skończyliśmy przyśpiewkę, odezwała się młodzież z E11: „Stara Wisła odpowiada!”, po czym zaintonowali „Każdy to powie”, a później „Jazda! Jazda! Jazda!”. Kolejną przyśpiewką było „Boney M”, z kilkunastoma różnymi choreografiami, wliczając w to klaskanie szybkie, wolne, siadanie, skakanie za bary, podrzucanie szali oraz wymachiwanie rękoma w biesiadowym stylu. Niestety, sporo osób skupiało się bardziej na tym, co dzieje się na boisku, gdzie – na skutek straty drugiej bramki - zrobiło się dość nerwowo, zamiast na głośnym śpiewie. Pod koniec spotkania odśpiewany i „odskakany” został „Eintracht”, a potem wybrzmiał hymn Białej Gwiazdy. Po ostatnim gwizdku arbitra piłkarze najpierw podeszli podziękować za doping dzieciakom i wspólnie wykonali „Jazda! Jazda! Jazda!”. Wisła w lidze po raz ostatni u siebie wygrała w grudniu z Widzewem. Jak pamiętamy, na tamtym meczu także obecna była liczna reprezentacja młodszych Wiślaków. Doping nowych pokoleń Armii Białej Gwiazdy mają najwidoczniej bardzo dobry wpływ na naszych zawodników. Gdy ci podeszli pod nasz sektor, przypomnieliśmy im o tym, jak ważne jest zwycięstwo w nadchodzących derbach. Potem wspólnie bawiliśmy się w rytm piosenek dotyczących drużyny z gorszej strony Błoń. Na koniec z „Młodą Wisłą” ostatni raz tego popołudnia zaintonowaliśmy: „Każdy to powie – Wisełka rządzi w Krakowie!”. Za dwa tygodnie przy Reymonta zapowiada się mecz sezonu. Abstrahując od tego, co zdarzy się na boisku, my musimy się zaprezentować tak, aby nikt w Polsce nie miał wątpliwości, kto naprawdę trzyma władzę w naszym mieście. Nakręcajcie się, organizujcie na osiedlach, rozklejajcie plakaty. Do zobaczenia na derbach!


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z Sektora XXI: Ośmieszeni gospodarze: Zwycięstwo na boisku i zwycięstwo na trybunach – tak w dużym skrócie można podsumować wyjazd Wisły Kraków do Bielska-Białej. Jeśli wcześniej ktokolwiek miał wątpliwości, co do powagi i wartości ekipy Podbeskidzia, to ten mecz je całkowicie rozwiał. Główna część naszej delegacji wyruszyła spod Hali Wisły przed trzecią po południu. Oprócz autokarów, do Bielska udały się busy oraz wiele samochodów. Bilety na to spotkanie rozeszły się na pniu, więc wiele osób jechało z nadzieją wejścia na sektory gospodarzy. Podróż przebiegała bez przygód i Armia Białej Gwiazdy pod sektorem gości zameldowała się na pół godziny przed meczem. Wejście przebiegało bardzo sprawnie i ostatni Wiślacy weszli na sektor tuż po pierwszym gwizdku arbitra. Klatkę gości przyozdobiło 11 flag: WS, Prądnik Czerwony, „5”, Bronowice, Kleparz, Grzegórzki, Jaworzno, Trzebinia, Olkusz oraz wyjazdowa miniatura Nieobliczalnych. Jednocześnie, gdy zapełniał się sektor dla przyjezdnych, na trybunie za bramką zbierała się wiślacka ekipa, której nie udało się dostać wejściówek w Krakowie. Na sektorze XX zameldowało się grubo ponad 100 fanatyków Wisły, do tego na innych sektorach także pojawiło się kilku gości z Krakowa, co łącznie z gośćmi w klatce w liczbie 220 powinno dać około 350 osób. W pierwszych minutach doszło do małego zamieszania w młynie gospodarzy. Jak się okazało, na gniazdo, bez większych problemów, wszedł Wiślak, który chciał prowadzić doping dla Białej Gwiazdy. Choć wydaje się to niebywałe, kibice z młyna TSP po prostu stali i przyglądali się. Kilka osób próbowało obalić dzielnego Wiślaka, ale ten bez problemu dawał sobie z nimi radę. Dopiero interwencja ochrony (z którą mocno przyjaźni się przecież ekipa Podbeskidzia) usunęła fanatyka krakowskiego TS-u z trybuny, przy aplauzie miejscowych. Niedługo później w sektorze XX podpalono szal Podbeskidzia. Próby interwencji służb porządkowych zostały skutecznie odparte przez kibiców Wisły i barwy bielszczan spłonęły doszczętnie. Nieco rozjuszyło to gospodarzy, którzy – po kilku minutach ciszy, poprzedzonych hasłami skierowanymi do zarządu – odezwali się w naszym kierunku po raz pierwszy. „Zaraz z wami pojedziemy!” – zripostowaliśmy ich od razu. Chwilę potem ich sektory zaczęły skandować… nazwę naszej derbowej rywalki. Dość dziwaczne, choć trzeba przyznać, że te dwie ekipy bardzo by do siebie pasowały pod wieloma względami. Nasz doping w pierwszej połowie prowadzony był głównie na sektorze XX. Zaczęliśmy od przypomnienia, że to Wisła rządzi w Krakowie i zapowiedzi derbów. Nie brakło „Wisełka/Nasz TS”, pozdrowień dla Braci ze Śląska, Lechii oraz Unii, „My chłopcy z Reymonta”, hitu z Chorzowa, skierowanego do miejscowych i wielu innych szyderczych okrzyków pod adresem Podbeskidzia. Kiedy oni zaczęli na dwie strony „Bielsko-Biała”, Wiślacy skutecznie zagłuszyli trybunę krytą swoją wersją, za którą młyn gospodarzy… nagrodził nas oklaskami. Na hasło „Cały stadion śpiewa z nami” odpowiedzieliśmy „Cały Orlik śpiewa z wami”, bo trzeba przyznać, że bielski obiekt, w porównaniu do wielu innych stadionów, wygląda jak z innej epoki. W przerwie naszą uwagę przykuł dziennikarz, przeprowadzający wywiady z bielskimi dziećmi. Na początku drugiej połowy w okolicy naszych sektorów zaczął rozgrzewkę Radosław Sobolewski, który po wielu miesiącach przerwy wraca do drużyny. Nagrodziliśmy go gromkimi brawami oraz skandowaniem jego nazwiska. Później nasz doping skierowany był głównie w stronę naszej krakowskiej sąsiadki. „W pierwszej lidze niech wam służy hipermarket na Kałuży” to najbardziej delikatna przyśpiewka pod jej adresem. Nie brakło „Było ich sześciu” na dwie strony oraz haseł dotyczących ludzi związanych z klubem z gorszej strony Błoń. Po paru minutach wspólnie odśpiewaliśmy piękną wiślacką pieśń „Po burzy”, a później „Bo moja jedyna miłość”. Kolejną falę bluzgów przerwał pierwszy gol dla Wisły. Po eksplozji radości z sektorów poleciało „Tak się bawią ludzie”. Chwilę później dawaliśmy piłkarzom do zrozumienia, że liczy się tylko zwycięstwo, na co oni odpowiedzieli drugą bramką. Ponownie zaintonowaliśmy „Tak się bawią ludzie”, a parę minut później wobec ciszy ze strony machających flagami na kiju gospodarzy, zaczęliśmy w najlepsze śpiewać na dwa sektory „HSV”. Bramka kontaktowa Podbeskidzia nieco ich ożywiła, ale nadal prezentowali się mocno przeciętnie. Wątpliwości, kto zgarnie trzy punkty rozwiał trzeci gol dla Białej Gwiazdy, po którym sympatycy TSP zaczęli opuszczać obiekt. „Idźcie do domu, my nie powiemy nikomu!” pożegnaliśmy miejscowych. Gdy schodził z boiska Ivica Iliev, który wielokrotnie podczas meczu dawał do zrozumienia, że mu zależy, pożegnaliśmy skandowaniem jego nazwiska oraz zaznaczyliśmy, że Kosowo jest serbskie. Pewna wygrana wprawiła nas w bardzo dobre humory i w końcówce meczu każde podanie naszych zawodników kwitowaliśmy gromkim „Ole!”. Po spotkaniu piłkarze (oprócz Tomasa Jirsaka, któremu bardzo spieszyło się do szatni…) podeszli pod nasz sektor i – ku naszej radości – zaintonowali: „Tylko zwycięstwo!”, a my odpowiedzieliśmy: „Na derbach tylko zwycięstwo!”. Ta sama przyśpiewka została odśpiewana przy drugim wiślackim sektorze. Później jeszcze próbowaliśmy jeszcze z zawodnikami odśpiewać „Było ich sześciu”, ale pomni pewnych wydarzeń, piłkarze jedynie skwitowali tę piosenkę uśmiechami. Na sektorze przetrzymywano nas zaledwie 10 minut, a potem ruszyliśmy wspólnie w kierunku naszych środków transportu. Droga powrotna przebiegała spokojnie i już po dwudziestej drugiej zameldowaliśmy się przy na stadionie Reymonta. Ostatnia oficjalna delegacja tego roku dobiegła końca. Teraz czeka nas dłuższa wyjazdowa przerwa, a ile będzie ona trwać, to w dużej mierze zależy od naszych piłkarzy. Europejskie puchary są w zasięgu, a my, fanatycy Wisły głęboko wierzymy w możliwość europejskich eskapad w przyszłym sezonie.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z Sektora C: Ostateczne rozwiązanie kwestii… spadku.

Wygrana na boisku i absolutna dominacja na trybunach. Fantastyczna oprawa, flagowe debiuty, głośny doping, transparenty „okołomeczowe”, achtungi, przepychanki na trybunie południowej i w końcu pożegnanie na wieczne czasy naszej rywalki. 185. Świętej Wojny długo nie zapomnimy.

Podniosłą atmosferę narastającą wokół tego spotkania można było wyczuć już dobrych kilkanaście dni przed meczem. Kraków oraz okoliczne miejscowości, ozdobiły liczne transparenty, przypominające naszej sąsiadce o zbliżających się derbach. W Internecie pojawiły się filmiki motywujące, kompilacje z poprzednich potyczek Wisły i jej sąsiadki a nawet animacje, znane nam dobrze z akcji promującej lutowy mecz o Superpuchar. Furorę zrobił także filmik spod obiektu przy Kałuży, gdzie grupa wiślackich kiboli podpaliła dywan ze zdobytych na rywalce fantów. „Paliły się jakieś szmaty”- trafnie podsumował akcję rzecznik straży pożarnej, Andrzej Siekanka.

Na dobre dwie godziny przed meczem, pod obiektem przy Reymonta 22, kręciły się już tłumy fanów Białej Gwiazdy. Sporo z nich udało się do Strefy Kiboli, by zakupić specjalną derbową koszulkę oraz szalik, których zdjęcia możecie znaleźć w galeriach. Inni czas spędzali „U Wiślaków” czy w okolicach pobliskich akademików, gdzie dyskutowali o jedynej w swoim rodzaju szansie pogrążenia drużyny z gorszej strony Błoń. Mimo nietypowej pory rozgrywania meczu, środkowa część Trybuny C wypełniona była na kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Po raz pierwszy w swej konferansjerskiej karierze, dobrym wyczuciem chwili wykazał się spiker. W odpowiednim momencie przedstawił skład gości oraz podkreślił, że nasza przeciwniczka znajduje się obecnie „jak zwykle na ostatnim miejscu w tabeli”, co zostało nagrodzone gromkimi brawami.

Kilkanaście minut przed rozpoczęciem meczu miały miejsce dwie ważne dla krakowskiej Wisły ceremonie. Najpierw na murawie pojawiły się koszykarki Białej Gwiazdy, które w sobotę wygrały czwarty mecz z Polkowicami i zdobyły kolejne Mistrzostwo Polski! Armia Białej Gwiazdy przyjęła je głośnym „Mistrz! Mistrz! Nasz TS!” oraz rzęsistymi oklaskami. Wspólne świętowanie oraz zakończyła parada z mistrzowskim pucharem przed każdą z trybun. Chwilę później do panteonu Legend Białej Gwiazdy został włączony zawodnik Wisły z lat 1977-1985, Andrzej Iwan. Na kilka dni przed tą ceremonią „Ajwen” nie ukrywał, że obawia się nieco przyjęcia przez kibiców Wisły, ze względu na jego kontrowersje wokół jego osoby oraz szczere rozliczenie się z przeszłością w wydanej niedawno autobiografii, o której pisaliśmy niedawno. Żadne nieprzyjemne incydenty nie miały jednak miejsca, zawodnik dostał aplauz od wszystkich sektorów, zajmowanych przez Wiślaków. Wielu kibiców, którzy przeczytali „Spalonego” podkreśla swój szacunek do Andrzeja Iwana – piłkarza, który potrafił zdobyć się na szczerość i bez owijania w bawełnę przyznać się do błędów oraz słabości. Na twarzy Pana Andrzeja widać było wzruszenie tą wzniosłą chwilą.

O 18:30 piłkarze wyszli na murawę, wyprowadzeni przez podopiecznych fundacji Olimpiad Specjalnych. Na Trybunie C w górę poszła sektorówka w asyście niebieskich folii. Wielkie płótno przedstawiało trzy postacie, reprezentujące formacje kibicowskie Białej Gwiazdy. Na środku widniał rekin, przyrządzający sobie posiłek w wielkim kotle, po jego lewej symbol Wisła Grafitti, ozdabiający ściany sprejem, natomiast po prawej – Bóg Trybun. Cała trójka spięta była niejako herbową klamrą: z jednej strony herb naszego ukochanego miasta – Krakowa, a z drugiej herb naszego ukochanego klubu – Wisły. Oprawę uzupełniał transparent, skierowany do drużyny z gorszej strony Błoń: „Działamy twardo i pewni siebie, do zobaczenia na waszym pogrzebie!”. U góry Sektora odpalono race oraz świece dymne w naszych barwach. Chociaż choreografia nie była bardzo skomplikowana, to jej wykonanie zasługuje na najwyższą ocenę! Wyraźne i estetyczne „malunki” oraz trans z konkretnym przesłaniem złożyły się na jedną z najlepszych opraw, zaprezentowanych na Sektorze Kiboli.

Po prezentacji, w miejsce transparentu pojawiły się flagi. Na 185. Derbach Krakowa zawisło aż 30 flag! A były to: debiutująca Armia Wisły, Wierność, Wisła Sharks, Prądnik Czerwony, „5”, Łagiewniki, Grzegórzki, Bronowice, Qrdwanów, Wola Duchacka (na gnieździe), Wisła Piastów, Kleparz, Kazimierz, Nowa Huta, Nieobliczalni, Wisła z gwiazdą, Biała Gwiazda na tle barw, Bochnia, Olkusz, Gdynia, Kłaj, Denmark, Wielki Śląsk, Ave Silesia, Oliwa, Przymorze, Tczew, Jaskółki, Unia oraz pierwszy raz na naszym stadionie: płótno Polonii Przemyśl. Pojawiły się także transy: z pozdrowieniami, „Śmierć konfidentom” oraz jeden dotyczący Azorów. Goście w swoim sektorze wywiesili zaledwie jedno płótno, Azorów właśnie: „Odwagą i krwią osiedle zdobyte, razem tworzymy tutaj elitę". Szczycenie się ekipą złożoną z przerzutów, która jedynie na krótki czas była w stanie zaistnieć na wiślackich Azorach, zakrawa na kpinę. Podobnie jak cała ta sytuacja z tą flagą, z której hasło znaliśmy wcześniej, niż znaczna część ich samych. Dlatego momentalnie została pokazana odpowiedź z naszej strony: „O odwadze nic nie wiecie, elitą jesteśmy my, już niedługo was dopadną wiślackie Wściekłe Psy”.

Przy wyjściu piłkarzy i prezentacji choreografii, wspólnie z całym stadionem odśpiewaliśmy hymny Wisły oraz Polski. Gdy sektorówka zjechała w dół, od razu Sektor C chwycił się za bary i ryknął hiszpańskie „Olele, olala” w stronę przyjezdnych. Trzeba w tym momencie dodać, że nasza trybuna wizualnie prezentowała się znakomicie. Prawie wszyscy wzięli sobie do serca prośby, aby przyjść na czerwono i efekt był piorunujący (zwłaszcza, gdy wszyscy skakali za bary tyłem do murawy)! Następne parę piosenek również kierowane było pod adresem gości. Chwilę potem oznajmiliśmy, że „Jesteśmy dumą tego miasta”. Nie zabrakło także spontanicznych haseł na temat rychłego końca obecności fanów naszej sąsiadki na Azorach. Następnie wspólnie bawiliśmy się przy „Wisła Kraków aeaeao”, gdzie od narożnika do narożnika wszyscy skakali i klaskali. W końcu zaangażowana została reszta stadionu i na dwie strony poleciało „Było ich sześciu”. Wypadło naprawdę znakomicie. Kolejna przyśpiewka, czyli „Tak się bawią ludzie” wyszła nam w pierwszej połowie najlepiej. Śpiewał ją z nami cały stadion i jej echo musiało nieść się po całym mieście. Wysoka temperatura, potęgowana przez gorącą atmosferą sprawiła, że w czasie śpiewów ściągnęliśmy koszulki. W tym czasie Wisła szykowała się do rzutu wolnego. Uderzenie pod poprzeczkę, piłka w siatce, a cały stadion w szale radości! „Pierwsza liga! Pierwsza liga!” zaczęły wrzeszczeć w kierunku rywalki wszystkie trybuny Armii Białej Gwiazdy. „W pierwszej lidze niech wam służy, supermarket na Kałuży!” – naigrywanie się z sąsiadki trwało w najlepsze. Tymczasem goście, którzy przez cały mecz stali w milczeniu, albo pierzchali przed achtungami rzucanymi z G3, kilka minut po bramce postanowili pobawić się w Ruch Chorzów. Pod swoimi flagami kilka osób przebrało się na czarno, po czym ruszyło w kierunku pleksi, które okazało się dla nich zaporą nie do przebycia. Wiślacy z G3 rzucili się na płot i w tym momencie na obydwu sektorach pojawiły się służby, które gazowały wszystkich na lewo i prawo. Choć u góry G3 przez chwilę Wiślacy stawiali skuteczny opór i kilku mundurowych musiało się wycofać, to gaz skutecznie zniechęcał do dalszej walki. Z naszego sektora momentalnie poleciało „Zostaw kibica” i „Zawsze i wszędzie”. Gdy sytuacja nieco się uspokoiła, kontynuowaliśmy doping, śpiewając głośno „My chłopcy z Reymonta”, gdzie zaakcentowaliśmy odpowiednie wersy dotyczące „pasiastych psów”. Pod koniec pierwszej połowy pozdrowiliśmy zaprzyjaźnionych gdańszczan, wrocławian oraz tarnowian.

Druga połowa rozpoczęła się od informacji o frekwencji, która wyniosła 23215 widzów. Bardzo dobry wynik, zważywszy na fakt, że mecz został odpuszczony przez „koneserów futbolu”, którzy chodzą na mecze jedynie wtedy, kiedy Wisła jest na pierwszym albo drugim miejscu w tabeli. Rozpoczęcie drugiej części meczu opóźniało się z powodu kilku petard, które miały nieco rozerwać smutnego bramkarza gości. Taka forma zabawy nie spodobała się delegatom, którzy mieli grozić walkowerem. Sektor Kiboli szybko dał do zrozumienia, że mało nas to interesuje. Dopiero po prośbach kapitana Wisły, Cezarego Wilka, zaprzestaliśmy tych zabaw. Kilka razy zaśpiewaliśmy piosenkę dedykowaną gorszej stronie Błoń, po czym z resztą stadionu ponownie wykonaliśmy „Święte barwy”. Efekt był naprawdę bardzo dobry. W pięćdziesiątej minucie po raz pierwszy pozdrowiliśmy Polonię Przemyśl. Następnie zaczęliśmy się rozkręcać przy „Boney M”. Każde wykonanie wychodziło nam coraz lepiej, aż na moment przerwaliśmy i zwróciliśmy się do gości: „Posłuchajcie!”, po czym na Maksa kontynuowaliśmy przyśpiewkę. Ta przerwana została na moment, gdy cały stadion zaczął skandować „Radek Sobolewski!”, gdy po bardzo długiej przerwie nasz kapitan powrócił na boisko przy R22. Następnie z okolic gniazda zapodana została przyśpiewka na melodię „Tak się bawią ludzie” z nieco zmodyfikowanym tekstem, która momentalnie została podłapana przez całą trybunę. Kolejna wersja, po szyderczej „minucie ciszy”, z tekstem „Tak się bawią ludzie, gdy Craxa spada” cieszyła się nie mniejszym zaangażowaniem wokalnym Kiboli. Gdy w końcówce Patryk Małecki był bliski strzelenia bramki, rozbrzmiało na dwie strony „HSV”. Następna wymiana zdań pomiędzy wiślackimi trybunami kończyła się albo „Ty k…!”, albo „chorzowskim hitem” w kierunku przyjezdnych, którzy nadal milczeli. Pod koniec meczu (być może widzieli, jak potraktowane zostały ich barwy na sektorze G3) u wejścia na G5 postanowili rozpalić ognisko(?). W obawie, że mogą sobie zrobić krzywdę (na swoim stadionie przecież pirotechniki nie używają i nie umieją się z nią obchodzić), postanowiliśmy zwrócić na to uwagę, więc zaśpiewaliśmy krótko i treściwie, że „się palą”.

Sędzia odgwizdał koniec meczu i radość na stadionie po prostu eksplodowała! W końcu, po latach rozpaczliwej obrony przed degradacją, donoszeniu na ŁKS i załatwiania sobie miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej, przegrywanych w fatalnym stylu meczów, kwestia spadku została rozstrzygnięta! Już nie ma nawet matematycznych szans na uratowanie się zespołu z Kałuży. Z tego powodu zaśpiewaliśmy po raz kolejny, chyba najgłośniej tego wieczora: „Tak się bawią ludzie, gdy Craxa spada!”. Miłą niespodziankę zrobił nam klub, który także postanowił pożegnać się z sąsiadką, puszczając „Time to say goodbye”. W górę powędrowały zapalniczki, a tysiące gardeł odśpiewało najważniejszą część refrenu tego pięknego utworu. Gdy podeszli do nas piłkarze, wszyscy złapaliśmy się za bary (oni także) i ze śpiewem na ustach fetowaliśmy zwycięstwo. Następnie na dwa głosy poszło długo oczekiwane „ – Wisła! – Pany!” oraz „ – Każdy to powie! – Wisełka rządzi w Krakowie!”. Kilku zawodników podarowało swoje koszulki fanom, po czym poszli dziękować za doping pozostałym trybunom. Gdy kierowali się do szatni, jeszcze raz zawołaliśmy ich do siebie, by przypomnieć, że w ostatniej kolejce wcale nam na zwycięstwie nie zależy, ponieważ są drużyny, które trzech punktów potrzebują zdecydowanie bardziej. Piłkarze z szerokimi uśmiechami, nagrodzili nas brawami.

Kto nie był na 185. Derbach Krakowa, niech żałuje. Atmosfera takiego meczu nie da się porównać do żadnej innej, podobnie jak słodkiego smaku szampana, piwa i czystej, które lały się i leją nadal po lepszej stronie Błoń, gdzie fetuje się zwycięstwo Białej Gwiazdy. Kolejna Święta Wojna na pewno prędko się nie zdarzy.

W najbliższą niedzielę na Reymonta odbędzie się bardzo ważny mecz. Choć nasza drużyna gra właściwie jedynie o poprawienie statystyk, to drużyna Śląska Wrocław rozegra najważniejsze spotkanie sezonu. Już na ten moment wiemy, że do Krakowa zawita bardzo liczna grupa wrocławian, dlatego zjawmy się na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana, gdzie, mamy nadzieję, wspólnie będziemy świętować mistrzostwo WKS-u!


Przypis:Na meczu derbowym kibiców Wisły wspomagało 100 kibiców Unii,50 Śląska,30 Lechii oraz 70 Polonii Przemyśl.


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z Sektora C: Świętujemy Mistrza!

Mistrz powrócił na Reymonta! Tym razem jednak z tytułu cieszyli się nie piłkarze Wisły, ale zawodnicy Śląska Wrocław. A razem z nimi 22 tysiące kibiców, których znakomity doping poniósł WKS do zwycięstwa! Zainteresowanie wejściówkami na mecz we Wrocławiu było ogromne. Nic dziwnego, w końcu fani Śląska na tytuł mistrzowski czekali od 1977. roku. Pierwsza pula 1650 biletów rozeszła się w mgnieniu oka. Klub z Reymonta wysłał kolejne 2000 kart wstępu, które momentalnie znalazły nabywców, a potem – jeszcze niecałe 1200! Ilu wrocławian kupiło jeszcze bilety w Krakowie, możemy tylko szacować, ale pewne jest, że takiego najazdu fanatyków innej drużyny nasze miasto jeszcze nigdy nie przeżyło. Od wczesnych godzin rannych w okolicach Rynku i Stadionu im. Henryka Reymana było czerwono-zielono. Fanatycy Wisły i Śląska wspólnie szykowali się do pomeczowej fety. Oczywiście losy mistrzostwa nie były jeszcze rozstrzygnięte, ale patrząc na formę naszych piłkarzy, mało kto sądził, że byliby w stanie zagrozić jedenastce Oresta Lenczyka. Na dobrą godzinę przed meczem, powoli zapełniające się Trybuny C i G, rozpoczęły rozgrzewkę. „Twierdza Wrocław” oraz „Każdy to powie: Wisełka rządzi w Krakowie!” na dwie strony niosło się donośnie na długo przed rozpoczęciem głównego spektaklu. Później, gdy spiker wyczytywał skład gości, po każdym nazwisku padało gromkie „Śląsk!”.

Kolejny raz na naszym stadionie miała miejsce ceremonia uhonorowania byłego gracza Wisły tytułem Legendy Białej Gwiazdy. Tym razem tego zaszczytu dostąpił Henryk Maculewicz. „Koniu” (tylko koń ma takie silne uderzenie, jakie miał Maculewicz) grał w Wiśle w latach 1971-1979. Wystąpił w 193 ligowych, strzelając 11 bramek. Przy aplauzie trybun to jego koszulka została wciągnięta na dach przy Trybunie E, a jej mniejsza replika zawiśnie w Strefie Kibica. Pan Henryk osobiście pojawił się na murawie, by odebrać swój pamiątkowy trykot z rąk prezesa Jacka Bednarza.

Henryka Maculewicza oklaskiwało także pięciuset ministrantów, którzy zasiedli na sektorze E11. Dzięki współpracy Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków i księdza Łukasza Ślusarczyka mogli oni pojawić się przy Reymonta 22 na tym wyjątkowym spotkaniu.

Tego dnia bardzo okazale prezentowało się oflagowanie stadionu. Z wiślackich płócien zawisły: Armia Białej Gwiazdy, Wierność, Armia Wisły, Henryk Reyman, Towarzystwo Sportowe, Wisła Sharks, White Star Power, „Tylko przed Bogiem”, Prądnik Czerwony, „5”, Prądnik Biały, Bronowice, Grzegórzki, Nowa Huta, Wola Duchacka, Kazimierz, Łagiewniki, Jaworzno, Olkusz, Pińczów, Przemyśl, Kłaj, Dublin oraz Nieobliczalni. Flagi naszych braci to: Wielki Śląsk, Ave Silesia, Nabojka, Fighters, Furiaci, Ślązacy, Nowa Ruda, Bielawa, Stronie Śląskie, Wołów, Kudowa Zdrój, Bystrzyca Kłodzka, Lądek, mała fanka Śląska, barwówka z „czachą”, patriotyczna Śląsk Wrocław, Fanatycy Twierdzy Wrocław, fana ku pamięci Żołnierzy Wyklętych oraz płótno emigrantów i flaga Lechii: Oliwa.

Po hymnie Białej Gwiazdy gniazdowy zapowiedział Sektorowi C, że przez cały mecz dopingujemy ostro obydwie drużyny, aby uciszyć piszących bzdury dziennikarzy. Tymczasem Trybuna G, która w 90% była zielona rozpoczęła swój doping od „Mistrzostwa nadszedł czas”, które próbowała przyswoić sobie także pozostała część stadionu. Kawałek na melodię polskiego przeboju łatwo wpadał w ucho. Po chwili G umilkło, by za moment zaśpiewać z nami na dwie strony „Dla nas ten Klub”. Wypadło nieźle, ale wiedzieliśmy, że stać nas było na zdecydowanie więcej, dlatego Sektor C skandował: „Jeszcze głośniej!” i potem „Hej Śląsku, coście tak cicho?!”. Wrocławianie nie pozostawali nam dłużni i po chwili jeszcze raz wspólnie ryknęliśmy „Dla nas ten Klub”. Efekt był wyśmienity. Doping obydwu młynów nie ustawał. Razem została odśpiewane między innymi „Każdy to powie”, „Wisła z Krakowa to Śląska druga połowa”. Pozdrowiliśmy także wspólnie naszych braci z Gdańska. Wiślackie trybuny pamiętały także o Unii Tarnów oraz Polonii Przemyśl. Potem przyszedł czas na nieco zmienione „Boney M”, gdzie zamiast „Wisełka gol” śpiewaliśmy „Wisła i Śląsk”. Konkretne wejście mieliśmy przy następnym numerze, czyli „Tak się bawią ludzie”. Zaczęliśmy od przyciszonej wersji, by potem poderwać się z krzeseł i ryknąć z całych sił. Wyszło bardzo dobrze, chociaż z każdym kolejnym razem, liczba decybeli zamiast rosnąć – spadała. Po „My chłopcy z Reymonta” przyszedł czas na pieśń, przy której bawiliśmy się w niedzielę najlepiej – śpiewane na dwie trybuny „HSV”. Każda kolejna zwrotka śpiewana była z inną „choreografią”: od uniesionych pięści, przez klaskanie wolne i szybkie, pogo, machanie szalami i koszulkami, po skakanie za bary tyłem i przodem do murawy. Na koniec pierwszej połowy poleciało „Dla nas ten Klub” oraz coraz śmielej wykonywane przez Sektor C „Mistrzostwa nadszedł czas”.

Po przerwie na naszym gnieździe pojawił się przedstawiciel wiślackiej sekcji futsalowej, by zaprosić kibiców na środowe spotkanie ze Zduńską Wolą, które będzie decydowało o awansie do finału Mistrzostw Polski. Mecz odbędzie się we środę o godzinie 19:00 na Hali Wisły. Tymczasem po drugiej stronie boiska sektory G4 i G5 (Ślązacy, którzy tam zasiadali, przyodziani byli w koszulki „Wybitne Kluby Sportowe Tworzą Sztamy Wyjątkowe) przykryły dwie sektorówki: Ultras Silesia oraz herb Śląska. Obydwa w raczej nietypowych dla siebie barwach, ale z podkreśleniem złota liści laurowych. Pojawiły się flagi na kijach i odpalono pirotechnikę: zielone świece dymne razem z czerwonym blaskiem rac oraz jasnym dymem utworzyły właściwe barwy WKS-u. Całości dopełniał transparent „Uwierz w Siebie”. W czasie tej prezentacji trybuny śpiewały głośno „Hej Śląsk!”. Każdy z nas wie, jak pirotechnika wpływa na kiboli – daje kopa i powoduje, że śpiewy stają się głośniejsze. Tak było i tym razem. „Hej Śląsk!” brzmiało naprawdę świetnie. Zaczęliśmy to wykonywać, skacząc za bary, gdy Śląsk zdobył bramkę. Wszystkie trybuny ogarnął szał radości. Widok zaiste wyjątkowy, gdy po bramce dla przeciwnika, fanatycy z Sektora C wpadali sobie w ramiona i z uśmiechem na ustach gratulowali… straty gola. Z sektorów gościnnych momentalnie zjechały w dół sektorówki i zielona armia Ślązaków zaintonowała po raz kolejny - ale z poczuciem pewności, jakiej nie mieli chyba nigdy - „Mistrzostwa nadszedł czas”. Na sektorze G3 spontanicznie odpalone zostały race oraz stroboskopy. My z kolei zwróciliśmy się do nich: „Posłuchajcie!” i najpierw cicho nuciliśmy, by potem na całe gardło ryknąć „Hej Śląsk!”. Był to zdecydowanie najgłośniejszy moment w całym meczu, co zresztą przyznali gniazdowi. Gdy na tę samą melodię śpiewaliśmy „Wisła”, na sektorze z Białą Gwiazdą pojawiła się nasza choreografia. Wszystkie flagi na kijach, którymi do tej pory machano na całej trybunie, znalazły się na jej dolnej części, a u góry pojawił się trans z klarownym przesłaniem: „Fuck EURO”. Odpalono pokaźną ilość pirotechniki: rac, ogni wrocławskich, stroboskopów, achtungów oraz świec dymnych. Przy takiej oprawie meczowej, naszą kolejną pieśnią nie mogło być nic innego jak „Polska kibolska”. Zaraz potem oznajmiliśmy, że „Jesteśmy dumą tego miasta”, „Każdy to powie, Wisełka rządzi w Krakowie” oraz „Wisła to jest potęga” z szalami w górze. W hiszpańskim stylu zanuciliśmy także „Olele, olala”. Na kwadrans przed końcem na dwie strony zaśpiewaliśmy to, co tak nam dobrze wychodziło w pierwszej odsłonie spotkania: „HSV”. Teraz różnorodność choreografii była jeszcze większa – podrzucanie szali, „koszulkoniada” a nawet „ciuchcia”. Zabawa połączona z rywalizacją obydwu trybun była przednia. Pod koniec spotkania, już w doliczonym czasie gry, wszyscy niecierpliwie spoglądali na zegarki, by rozpocząć mistrzowską fetę WKS-u. Przedłużające się sekundy spowodowały, że wszystkie trybuny zaczęły gwizdać na arbitra, by ten kończył już mecz. W końcu sędzia zagwizdał po raz ostatni w tym sezonie!

Śląsk został Mistrzem Polski 2012! Piłkarze WKS-u wraz ze swoim sztabem utworzyli krąg i świętowali tytuł na środku boiska. Nasi zawodnicy podeszli pod Sektor C i nagrodzili nas brawami oraz okrzykiem „Dziękujemy!”. Cezary Wilk, Radosław Sobolewski i Michał Czekaj podeszli bliżej, by rzucić swoje koszulki. Reszta obróciła się na pięcie i udała w kierunku szatni. Mimo nawoływań „Chodźcie do nas!” i – jak nam się wydawało – prób zawrócenia grajków przez Jarosława Krzoskę, nie wrócili się do nas. Przyszli za to piłkarze Śląska, którzy najpierw cieszyli się razem z Trybuną G. Na dwie strony poleciało „Mistrz! Mistrz! WKS!” i „Kto mistrzem jest? Oczywiście, że WKS!”.

Ślązacy zeszli do szatni, by po chwili wyjść na przygotowaną scenę i minąć szpaler oklaskujących ich piłkarzy Wisły. Gdy wszyscy znaleźli się na podeście, z szatni wyszedł kapitan Śląska, Sebastian Mila, który – po wspólnym odliczaniu – wzniósł mistrzowski puchar. Konfetti, szampany, „We are the champions”, gratulacje wyświetlane na telebimach oraz bandach i runda honorowa po stadionie – niezapomniane chwile zarówno dla piłkarzy, jak i kibiców. Gdy zawodnicy podeszli pod Sektor C, przysiedliśmy na moment, by za chwilę ryknąć „Hej Śląsk!” i świętować ich sukces. Następnie wszyscy złapali się za bary i skacząc wykrzyczeli „Wisła Kraków i Śląsk Wrocław!”. Wcześniej nie brakło „pozdrowień” dla pewnej stołecznej drużyny, która była pewna mistrzostwa, a ostatecznie musiała obejść się smakiem.

Paręnaście minut później powoli zaczęliśmy opuszczać trybuny. Na placu przed Sektorem C chciała zabłyszczeć policja. Zupełnie bezsensowne i niezrozumiałe działania z ich strony (uruchomienie armatki, pogoń całego oddziału za jednym Wiślakiem, strzelanie z użyciem gumowej amunicji, pryskanie gazem) rozwścieczyły kibiców Wisły i Śląska i oddziały „porządkowe” zostały obrzucone butelkami i kamieniami.

Po batalii ze służbami, spora część Armii Białej Gwiazdy i Wrocławskiej Szlachty udała się na Rynek. Tam pod pomnikiem Adama Mickiewicza śpiewano o Śląsku, Wiśle i Lechi oraz „pozdrawiano” naszych rywali. Odpalono także pirotechnikę. W okolicznych knajpach, a także na wielu osiedlach wzniesiono mnóstwo toastów za nowego Mistrza Polski. O 22:30 na Dworcu Głównym pojawił się pociąg, którym spora część wrocławian udała się w drogę powrotną. Główna feta mistrzowska odbędzie się we Wrocławiu we wtorek.

Wszystkim Kibicom Śląska Wrocław serdecznie gratulujemy tytułu Mistrza Polski oraz dziękujemy za wizytę w naszym mieście! Do zobaczenia w przyszłym sezonie!


Źródło:http://skwk.pl/