Reyman o swojej karierze i o polskiej piłce

Z Historia Wisły

Reyman o swojej karierzei o polskiej piłce


Przegląd Sportowy nr 42/1926 str. 3

CO MÓWI KAPITAN WISŁY HENRYK REYMAN DO CZYTELNIKÓW "PRZEGLĄDU SPORTOWEGO"

Najlepszym bezsprzecznie strzelcem w Krakowie jest kapitan 20 p.p. Henryk Reyman, środkowy napastnik "Wisły", wielokrotny gracz reprezentacji państwa i miasta. Oto co mówi o sobie popularnie zwany "Proboszcz".

- Ze sportem piłki nożnej zetknąłem się jeszcze w dziecięcych latach. Wspólnie z Józkiem Kałużą grywaliśmy w uczniowskiej Polonji. Było to mniej więcej przed 18 laty. Grywałem na pr. łączniku. Następnie rozdzieliliśmy się - ja w 1910 roku wstąpiłem do "Wisły", Kałuża do Cracovii. W roku 1914 grałem po raz pierwszy jako środkowy napastnik w pierwszym zespole "Wisły". Wybuch wojny światowej spowodował rozwiązanie towarzystwa. Dopiero w 1918 roku, łącznie z kilkoma starymi piłkarzami - wiślakami - dziś już nie żyją - powołaliśmy przy poparciu garsteczki naszych wiernych sympatyków "Wisłę" ponownie do życia.

Pracę rozpoczęliśmy od ściągnięcia 11 zawodników, zakupienia za złożone pieniądze potrzebnego sprzętu - i pobicia lwowskiej Pogoni, na jej własnym placu 3:0.

- Trzeba panu wiedzieć, że do Lwowa pojechaliśmy jako "Sparta" - bojąc się, by przez nieodpowiedni wynik nie zepsuć przedwojennej opinji "Wiśle". Później dopiero rozpoczęliśmy pracę, zaczynając nie jak inni w tym czasie od sprowadzenia trenera i chodzenia na treningi, lecz od uzyskania swego kąta. Drużyny własnymi rękami oparkaniły otrzymane boisko. Dopiero z czasem barwy nasze, wyniki, oraz mrówcza praca przyciągnęła szereg osób z którymi łącznie stworzyliśmy z ukochanego klubu towarzystwo, jedno z pierwszych w Polsce.

- Co pan sądzi o rozwoju "Wisły" od czasów powojennych?

- "Wisła" z każdym rokiem czyni znaczne postępy, a wpłyną na to roczny pobyt trenera Imre Schlossera, który dodał nam ogłady technicznej. Dotąd bowiem złożona z samouków "Wisła" reprezentowała tylko bojowość, zapał i ambicję. Dziś na szczęście jest już lepiej. Nie zatracając naszej tradycyjnej twardości i ambicji, wtajemniczamy sie w arkana gry kombinacyjno-technicznej. W obecnym oraz poprzednim roku uzyskało towarzystwo cały szereg młodych, lecz pierwszorzędnych talentów. A ściągnęła ich znana troskliwość, jaką "Wisła" otacza zawsze zawodników. Młodzi zastąpić mogą śmiało na każdym stanowisku graczy pierwszego zespołu. Sekcja futbolowa posiada dziś bowiem niemal dwa równorzędne zespoły.


Przegląd Sportowy nr 57/1931

Kpt. Henryk Reyman as naszego piłkarstwa o swych pierwszych krokach na boisku i walkach w barwach Wisły

Jeden z najlepszych i najbardziej doświadczonych piłkarzy polskich, as Wisły krakowskiej, niedawny jubilat, Henryk Reyman, odznaczył się -- jak już pisaliśmy -- podczas meczu Polska - Łotwa bardzo wybitnie i był trzonem moralnym i technicznym naszej reprezentacji.

Posłuchajmy co mówi o sobie świetny piłkarz krakowski.

-- Pierwsze kroki w piłce nożnej -- mówi kpt. Reyman -- stawiałem w r. 1908. w studenckiej Polonji, razem z Kałużą, Kubińskim, Mielechem. Grałem na pozycji prawego łącznika. Najważniejszym momentem w dziejach naszego klubu był wyjazd do Bieżanowa, gdzie wygraliśmy w stosunku 8:5.

Już w następnym roku przenosze się do Wisły, gdzie zostaję przydzielony do drużyny juniorów. Kałuża występuje również i idzie do Robotniczego Klubu Sportowego. Do r. 1914 gram z junjorami wzgl. w młodszych drużynach Wisły, dopiero tuż przed wybuchem wojny, występuje po raz pierwszy w pierwszej drużynie. Wskutek choroby Kowala, ówczesnego środka ataku, zajmuje jego pozycję i gram przeciw B.B.S.V. w Bielsku

Teraz następuje przerwa. Dopiero w r. 1917 wracam ranny z frontu włoskiego. Na mecz Cracovia -- Floridsdorfer spotykam mego kolegę klubowego Szuberta i postanawiamy przystąpić do reorganizacji klubu. Zwołuję zebranie graczy i już w następnym tygodniu gramy we Lwowie z Pogonią. Nie chcąc jednak narażać barw klubowych występujemy jako Sparta. Mecz kończy się wygraną naszą w stosunku 3:0. Gospodarze zaskoczeni przegraną zapraszają nas na rewanż w przyszłym tygodniu. I tym razem wygraliśmy 3:1, ale już jako Wisła.

Cracovia udziela nam teraz boiska, przystępujemy do regularnych treningów. Wkrótce dochodzi do pierwszego po wojnie meczu Cracovia -- Wisła. Jakkolwiek Cracovia grała przez całą prawię wojnę, jeszcze 5 min. przed końcem meczu prowadziliśmy 2:1. Nie wytrzymaliśmy jednak tempa i przegraliśmy 2:3. Na meczu tym strzeliłem obie bramki.

Dalsze lata, to okres konsolidacji i ciągłych wyjazdów. Dzięki niezmordowanym wysiłkom drużyny jak również ofiarności p. Wojasa, stajemy wreszcie w r. 1922 na własnym gruncie. Lata prezesury p. Dembińskiego, należą do najpiękniejszych w historji naszego klubu. Pod jego fachowem i sprężystem kierownictwem powstają coraz to nowe sekcje, a co najważniejsze do chodzi do idealnej konsolidacji naszej "jedenastki". Mistrzostwo Ligi w r. 1927/28 i 1928-29, trzecie miejsce w roku następnym, a wreszcie wicemistrzostwo w roku ubiegłym są wymową rozwoju naszego klubu.

W reprezentacji Polski grałem 13 razy, na środku ataku, wzgl. prawym łączniku. Za najwięszke sukcesy uważam mecz z pierwszą zawodową drużyną Czechosłowacji w Pradze, podczas uroczystości dziesięciolecia, gdzie wobec kilkudziesięcio tysięcznej publiczności przegraliśmy zaszczytnie 2:3. Jugosławja przegrała wtedy z Czechami 1:7. Niemniejszym sukcesem była nasza wygrana 3:1 w decydującym meczu o puhar z Austrją w Gracu oraz ostatnie zwycięstwo w Rydze. Wogóle grałem rpzeciwko Węgrom, Szwecji, Turcji, Finlandji, Czechosłowacji, Austrji i Łotwie.

-- Cóż sądzi pan kapitan lidera Ligi o tegorocznych rozgrywkach ligowych.

-- Za faworytów uważam Wisłę, Legję i Garbarnię. Jakkolwiek są możliwe niespodzianki, to jednak w normalnych warunkach tylko te drużyny mogą pretendować do tytułu mistrza. Możliwem jest rónież, że i Warta odegra poważną rolę. Ostatnio wysuwa się coraz bardziej na czoło.

-- A co pan sądzi o rozwoju piłkarstwa polskiego.

-- Uważam postwanie Ligi za ważny moment w rozwoju naszego piłkarstwa. System rozgrywek dawnego PZPN-u był przeżytkiem, który nie pozwolił na szerszy rozwój. Sądze jednak, że liczba klubów ligowych powinna być ograniczona do 10. Będzie to znacznem odciążeniem dla graczy, a co najważniejsze, nie będzie ich tak bardzo absorbowało w zajęciach zawodowych.

O naszym stosunku do zagranicy mogę tylko tyle powiedzieć, że ostatnio poprawiliśmy się znacznie. Czasy, kiedy drużyny zagraniczne przyjeżdżały do nas z kilkoma rezerwowymi, należą już do przesżłości. Obecnie muszą się wytężyć, aby grając w komplecie, wyjść ze spotkania z honorem.

Najbardziej "drażliwe" pytania chowam na sam koniec rozmowy.

-- Jak długo ma Pan zamiar grać jeszcze? Mój rozmówca uśmiecha się tajemniczo.

-- W każdym razie dopóty, aż nie znajdę odpowiedniego zastępcy. Mogę pana jednak zapewnić, iż już go sobie wychowuję. Uważam, że zastąpi mnie godnie i potrafi naszą drużynę dobrze prowadzić.