Sektor Niebo

Z Historia Wisły

Spis treści

Fujin

Czas na krótki rys historyczny kolejnego wojownika Armii Białej Gwiazdy - Fujina, który trafił do Wiślackiego raju 9 lat temu. To historia kibica dla którego niebiesko-biało-czerwone barwy znaczyły o wiele więcej niż tylko trzy kolory, chłopaka dla którego słowa popularnej piosenki "Po burzy słońce" najgłośniej przez wielu akcentowane o tym, że "życie bym dał, za krakowską Wisłę" znalazły niestety odzwierciedlenie w rzeczywistości. Wydarzenia z czwartkowej nocy 8 października 2004 r. nagłe przerwały krótkie życie oraz krótką, aczkolwiek bardzo intensywną drogę kibicowskiego tego młodego, bardzo dobrze zapowiadającego się pod każdym względem chłopaka. Nie miał okazji z racji młodego wieku zaliczyć wielu wyjazdów, ale począwszy od swojego pierwszego wyjazdu, którym był daleki Grodzisk Wielkopolski, jeździł praktycznie wszędzie, zaliczając także odległy Madryt. Zajawka jaką złapał ten chłopak na Wisłę powinna być przykładem dla młodszych pokoleń. Na pewno duży wpływ na jego kibicowską mentalność, miała jego pierwsza poważna około meczowa akcja, gdzie jako niespełna 17-latek wraz z główną ekipą Wisły w blisko 100 osób "oczekiwał" na wracający, gdzieś z Górnego Śląska, pociąg żydów, mimo, że tamtego wieczoru poza ganiankami z psami nie wiele wyszło (woleli jechać na Dworzec Główny, niż wysiąść parę metrów od domów) to na pewno to zdarzenie zrobiłoby na każdym małolacie wrażenie. Nie inaczej było z nim. Od tego momentu jego życie podporządkowane zostało tematowi JUDE HUNTERS. Dzięki kontaktom z grupą Devils, Fujin nie musiał się martwić o brak rozrywek. W wolnym czasie lubił też polować w osiedlowym składzie, a z racji bliskości Grzegórzek do Dąbia i lodowiska hokejowego żydów, często żydy na własnej skórze przekonywały się o odradzającej się, po chwili przestoju, bezwzględnej sile Nowych Grzegórzek. Warto dodać, że we wspomnianych czasach, rejony Grzegórzek przeżywały spory renesans chuligański. Aktywnie współpracując z innymi osiedlami i grupami "H" na Wiśle. Chętnych na harce nie brakowało, nierzadko zbieraliśmy się w sile kilkunastu osób, dobrego, w sumie młodzieżowego składu. Zaniepokojone tym faktem żydy, próbowały więc trafić najbardziej aktywnego w tym rejonie Fujina. W tym celu próbowali w 6 osób wjechać do domu Fujina. Bezcenne były ich miny, gdy w pewnym momencie na idących po klatce rozkozaczonych żydów wyleciało 5 osób z mieszkania Pawła, z nim na czele. Pierwszy dostał maczetą w łeb, a reszta wypierdalała po schodach nie oglądając się za siebie. Innym razem dość znacznie oprawił kuzyna kanarzycy (B.) i innego udzielającego się po gorszej stronie Błoń P., co mogło być przyczyną październikowych wydarzeń. I tego pechowego wieczoru, Fujin wykazał się niespotykaną w jego wieku odwagą z dużo starszym kanarem (metal) i jego przydupasem, najgorszym ścierwem przerzutem neo (który wyrok na siebie wymierzył sam wieszając się w celi co pozwoliło metalowi zrzucić całą winę na neo). Jak się okazało była to jego ostatnia walka. Całą noc zmagał się ze śmiercią, do ostatniej chwili nie dając za wygraną. Wiadomość jaka z rana trafiła do wszystkich, za pośrednictwem jego starszego brata, a później mediów dla wielu jego znajomych i nie tylko była ogromnym ciosem. Fujin był pierwszym "nieprzypadkowym" kibicem zginął za nasz klub (nie odejmując innym, którzy oddali życie za Wisłę). W ostatniej drodze Fujinowi towarzyszyły setki kolegów i kibiców wszystkich frakcji kibicowskich na Wiśle, przyjaciele z Gdańska, Wrocławia i Tarnowa, a także piłkarze i działacze Wisły. Z perspektywy czasu, jego śmierć miała też wpływ na losy całego osiedla. U większości osób z bliskiego otoczenia Fujina entuzjazm związany z akcjami diametralnie spadł, a kilka osób z dobrze zapowiadającej się ekipy "NG", dało sobie całkowicie spokój z "bieganiem" i na parę lat temat "H" mimo sporego potencjału tego osiedla, został uśpiony. Pewnie, gdyby owego wieczoru ten niepozornie wyglądający, a niesłychanie pewny siebie chłopak, zachował więcej rozsądku, nie kierując się tylko i wyłącznie swoim walecznym sercem, dzisiaj stałby razem z nami na Reymonta zbliżając się powoli do magicznej "setki" wyjazdowej. Ale pojęcia typu strach czy lęk, były naszemu ziomkowi obce. Patrząc również na jego zaangażowanie (również szeroko pojęte graffiti), które udzielało się reszcie ekipy osiedlowej, zaowocowało by to pewnie także znacznym osłabieniem wpływów żydowskich w tym rejonie Krakowa.


Źródło:https://www.facebook.com/WislaHonor (tekst napisany 2013.10.17)


Flaga Fujin
Flaga Fujin





Dawid Zapisek

18 września 2012

Żeby żyć, trzeba mi dymu rac, tego dopingu, głosów z tysięcy gardeł na stadionie" te słowa Dawida oddają w skrócie jaki on był.

Jestem chory na rdzeniowy zanik mięsni typu I. Lekarze dawali mi 4-5 lat życia. Dzięki pomocy paru osób jeszcze żyję. Są to Moja Mama, lekarka Jolanta Tosik, pielęgniarka Ania Wojciechowska i kolejna lekarka Katarzyna Irla. Nigdy nie chodziłem, nie siadałem, właściwie nie mogę nic zrobić sam (chyba, że się podrapać po ręce i pisać na kompie :D). Mam ciągle rehabilitacje aby jeszcze coś funkcjonowalo w moim sporym ciele. Do ubieglego roku ważyłem 17 kg, potem nadszedł fatalny dzień i zaraziłem się mykoplazmą, która zniszczyła mój organizm.

Dziś ważę 10 kg, mam problemy z oddychaniem (korzystam w domu ze stacjonarnego koncentratora tlenu)... ale jeszcze żyję "na kredyt" i na przekór laikom. - mówił o sobie Dawid.

Dawida poznałem kilka dobrych lat temu. Ja fotograf uwieczniający emocje na trybunach T29 on jeden z kilku kibiców Lechii, którzy na wózkach inwalidzkich dopingowali co mecz Biało-Zielonych z sektora zlokalizowanego przed krytą. Dawid zawsze był skory do rozmów, dyskusji, analiz. Miło będę wspominał każdą rozmowę a szczególnie nasz jedyny wspólny wyjazd na Legię do Warszawy. Cieszę się też, że mogłem gościć Dawida w moim czterech kątach.

W mojej pamięci będziesz trwał wiecznie!

Dariusz Boczek Redaktor Naczelny Lechia.net


Dawida poznałem, jak dobrze pamiętam, 4 lata temu. Na murawie jako fotograf zaczynałem żyć otoczką meczową od wewnątrz, po kilku latach na młynie. Przy dziesiątkach zdjęć pod Trybuną na wózkach od strony młyna grupa kibiców wśród nich Dawid. Jedyny mimo choroby jaką posiadał uśmiechnięty od ucha do ucha ubrany od góry do dołu w gadżety Lechii. Od tamtego momentu każdy mecz jaki byłem rozmawialiśmy chociażby symboliczne 2 minuty. Jechaliśmy razem w 2009 roku na wyjazd do Krakowa pociągiem specjalnym. Mimo zmęczenia Dawid dawał radę opowiadał o piłce nożnej, swojej kolekcji gadżetów od piłkarzy.

Ostatni wyjazd na jakim widziałem Dawida to był Poznań, mimo wycieńczenia i przegranej Dawid siedział i z podniesionym czołem czekał na kolejny mecz. Podsumowując przez ten okres czasu poznałem osobę o parę lat młodszą z Wiedzą na temat piłki nożnej większą niż połowa osób zaangażowanych aktywnie w ten sport. Dawid Jesteś Byłeś i Będziesz z Nami. Andrzej Pasierb


Źródło:http://lechia.net/index.php


  • Odszedł Dawid Zapisek

18 września 2012

W dniu dzisiejszym dotarła do nas bardzo smutna wiadomość z Gdańska, Dawid Zapisek po wielu latach zmagania z ciężką chorobą odszedł... Dawid mimo choroby z którą się zmagał, mimo wielu ciężkich chwil miał w sobie niesamowitą wolę życia oraz wiele pasji, wśród nich tą najważniejszą piłkę nożną. Był wielkim kibicem Lechii Gdańsk, ważne miejsce w jego sercu zajmowała także krakowska Wisła. Wielokrotnie towarzyszył Białej Gwieździe na meczach przy Reymonta oraz podczas wyjazdów, poznał wielu zawodników oraz nas, kibiców. Zawsze swoją postawą zadziwiał każdego z nas. Rodzinie składamy szczere kondolencje, Sylwia, Daniela - bądźcie silne!


Źródło:http://skwk.pl/


Kompot:


Dziekan:


Bełkot:

Piotrek z Układanek.


Dziadek:

29.03.2016

Nad ranem dotarła do nas bardzo smutna wiadomość. Odszedł od nas Leszek Waktor, znany jako Dziadek 79-letni kibic Białej Gwiazdy. Dziadka zapewne kojarzycie ze stadionu przy Reymonta 22, jak i z wielu naszych wyjazdów. Pogrzeb Śp. Leszka Waktora odbędzie się w poniedziałek 4 kwietnia o godz. 9.40 na Cmentarzu Rakowickim. Tak "Dziadka" wspomina jeden z kibiców: "Dzisiaj odszedł nasz brat po szalu... Leszek Waktor lat 79 kibic krakowskiej Wisły...Nie znałem takiego drugiego...Takiego drugiego nie ma i nie będzie..."Dziadek" ma nie zliczoną liczbę wyjazdów czy to na mecze piłki nożnej czy koszykówki nie mówiąc o meczach u siebie... był na każdym meczu nieprzerwanie od kilkudziesięciu lat...Chodził na mecze, jeździł na wyjazdy czy to w Polskę czy to zagranice(ostatnim jego wyjazdem zagranicznym był ostatni mecz Wisły w Pucharach Europejskich ze Standardem Liege). Tak, człowiek który miał 80 lat jeździł na prawie każdy wyjazdy swojego klubu...czy to pociągiem czy to autobusem...Dla wielu będzie on człowiekiem, z którego inni powinni brać przykład. Nie zależnie od barw klubowych...Dla wielu będzie on legendą, przykładem do naśladowania...Życzę każdemu kibicowi by był do końca ze swoja drużyną i ją wspierał... Tak jak nasz Dziadek.Leszek ostatnie dni spędził w hospicjum, gdzie odwiedziło go wielu Wiślaków,z którymi nie raz ruszał w kibicowski szlak...Kiedy ktoś do niego przychodził, zaczynał płakać, bo nie wiedział jak jest dla nas ważny...jak jest ważny dla Wisły!!! Niestety w tym roku nie było mu dane być na żadnym meczu z powodu choroby, która zwyciężyła i zabrała go od nas...Ale nigdy nie zabierze nam pamięci związanej z Dziadkiem!!! Dziadku, widzimy się na sektorze niebo!!!! Pamięć o Tobie nigdy nie zginie, bo jesteś dla nas legendą!!!! Do zobaczenia Dziadku!!! Pozdrawiam Piotr"


Źródło:SKWK