Sezon 1921 (piłka nożna)

Z Historia Wisły

poprzedni sezon Rozgrywki w tym sezonie następny sezon
Wszystkie mecze A klasa 1921 Mecze towarzyskie międzynarodowe Mecze towarzyskie z rywalami krajowymi Wisła jako reprezentacja Krakowa
Rezerwa
Kadra Statystyki Spis Sezonów


Spis treści

Sezon 1921

Jubileusz 15-lecia

Doroczne Walne Zebranie TS Wisła

Uczenie się życia z futbolem w odrodzonym kraju

Wisła nadal, ze względu na brak własnego stadionu, zniszczonego przez wojnę i pożar, tuła się po obcych boiskach. Brakuje funduszy na dokończenie budowy nowej trybuny, mimo licznych starań działaczy, jak i samych piłkarzy, którzy m.in. zrezygnowali ze swych diet podczas tournee po Rumunii.

Według ustalonych przez PZPN wytycznych, rozgrywki o tytuł mistrza Polski, toczyć się miały dwoma etapami. Z podzielonych na 5 okręgowych A-klas wyłonić miano pięciu mistrzów, którzy w końcowej fazie zmierzyć się mieli ze sobą systemem każdy z każdym, mecz i rewanż. Oczywiście mistrzem Polski miała zostać drużyna, która w tych bojach uzyskałaby najwięcej punktów.

Opis sezonu

Rozgrywki A-klasowe

Rok 1921. Rok demobilizacji i powrotu do domów piłkarzy-żołnierzy, bo zawodowi żołnierze-piłkarze jeszcze mieli coś do zrobienia dla ugruntowania niepodległości Polski. Henryk Reyman w samym środku rozgrywek a-klasowych walczył jeszcze przez parę tygodni w III Powstaniu Śląskim. Nic dziwnego, że o właściwym przygotowaniu do sezonu mowy być nie mogło. Tym bardziej, że Wisła tak jak w latach minionych skazana była na tułaczkę po obcych boiskach. Boiskach wynajmowanych za niemałe pieniądze. Nic dziwnego, że bardziej martwiono się w klubie nad utrzymaniem drużyny na sportowej mapie Polski i zapewnieniem jej w przyszłości własnych obiektów sportowych. Stąd ambicje sportowe schodziły wówczas na dalszy plan. Przynajmniej w oczach działaczy, bo piłkarze na boisku grali ambitnie i do końca w każdym meczu.


Według ustalonych przez PZPN reguł rozgrywki o tytuł Mistrza Polski 1921 r. toczyć się miały dwoma etapami. Pierwszy etap stanowiły wiosenne rozgrywki o mistrzostwo okręgowe toczone w klasach okręgowych (te podzielono na trzy A, B i C). Do początków lipca miano wyłonić w ten sposób 5 mistrzów okręgowych, którzy od połowy sierpnia rozpocząć mieli rozgrywki o Mistrzostwo Polski. Finałowa rozgrywka toczyć się miała systemem każdy z każdym (mecze u siebie i na wyjeździe). Zwycięzcą miał zostać ten zespół, który uzyska najwięcej punktów (2 punkty przyznawano za zwycięstwo, 1 za remis).

Już pierwsze mecze towarzyskie Wisły przed rozpoczęciem rozgrywek okręgowych z czołowymi lwowską Pogonią wykazywały „brak zgrania i treningu” – obu zresztą drużyn. Nic dziwnego, że bramki padały po błędach w obronie. Tym niemniej warto odnotować dużą chęć do gry piłkarzy i żywe tempo tych spotkań. Po porażce 1:2, w drugim dniu lwowianie nieco przemeblowali skład swojej drużyny, co zaowocowało lepszą grą i zasłużonym zwycięstwem (1:0).


Przed pierwszymi meczami w KOPZN za faworyta uchodziły: Cracovia i Wisła; w okręgu lwowskim Pogoń i Czarni; w warszawskim Polonia przewyższała rywali; w pozostałych okręgach (łódzkim i poznańskim) faworytów nie wskazywano. Powszechnie uważano, że piłka nożna stoi na najwyższym poziomie w Małopolsce i tam należy szukać zwycięzcy.

Przewidywania przedsezonowe uległy pewnej weryfikacji już po pierwszych grach. Okazało się, że Czarni i Wisła nie byli w stanie dotrzymać kroku swym największym rywalom. Był to niestety jeden z najsłabszych sezonów piłkarskich w historii TS Wisła. Duże fluktuacje kadrowe i nietrafienie z formą były przyczyną kiepskiego startu w rozgrywkach. Rozpoczęło się od przykrej porażki w pierwszym meczu z Cracovią 0:3 (10.04). Mecz ten toczył się przy wyraźnej przewadze technicznej i kombinacyjnej Cracovii, która „owładnęła boisko, atakując bez wytchnienia”. Wisła „górowała fizycznie nad swym przeciwnikiem”, ale po jej graczach „brak treningu i zgrania i kombinacyi jak również orientowania się na boisku wysuwał się na pierwszy plan”. Do tego wyraźnie niedysponowany Danz co chwila łapany był na spalone. Do przerwy kibice Wisły tłumaczyli sobie jednobramkową przewagę Cracovii tym, „że ma wiatr za sobą”. Po zmianie stron wiatr wiał już dla Wisły, ale na boisku bramki nadal strzelała tylko Cracovia. Nic dziwnego, że mecz zakończyła pewnym zwycięstwem 3:0, a strzeleckimi umiejętnościami popisywał się w tym dniu Kałuża. Z dużą dozą racji pisano więc po tym meczu: „szkoda wielka, iż nie posiada ona [Wisła] dotąd własnego, wybudowanego boiska, gdyż brak boiska uniemożliwia graczom jej racjonalnego treningu. A szkoda, gdyż materiał w niej znakomity, który mógłby stać się pierwszorzędnym zespołem footballowym”.


Potem przyszły dwa remisy z drużynami żydowskimi: Jutrzenką 3:3 i Makkabi 1:1. Potyczka z Jutrzenką również potraktowana została jako porażka Wisły. Do pauzy w tym meczu przeważali nawet gracze Jutrzenki, choć wynik był remisowy - 2:2. „Dopiero po pauzie Wisła przechodzi do ataku i po kilku szczęśliwych wypadach zdobywa trzecią i ostatnią bramkę”. Brutalna prawda była taka, że po 3 kolejkach na czele tabeli znajdowała się Cracovia z kompletem punktów (po rozgnieceniu Makkabi 6:2 i Jutrzenki 10:1), a Wisła traciła do niej już 4 punkty. Przy takiej dyspozycji „Pasów” trudno było Wiśle marzyć o zdystansowaniu rywala, tym bardziej, że piłkarze Wisły nie byli wyraźnie w tym sezonie dobrze dysponowani. Brak stabilizacji składu i słabe przygotowanie do sezonu nie mogło inaczej owocować. Co potwierdziły dwa wyraźnie przegrane mecze towarzyskie z lwowską Pogonią w drugiej połowie maja.

Nie najwyższa forma „Czerwonych” wystarczyła jednak w rozgrywkach okręgowych na Jutrzenkę (21.05 2:1). Skromna wygrana pozwoliła „Tygodnikowi Sportowemu” stwierdzić, że „z Reymanem w ataku byłaby Wisła stanowczo lepiej wyszła”. Świadczyło to wymownie o tym, że już wtedy doceniano klasę tego piłkarza, będącego podporą ataku „Czerwonych”. W czerwcu Reyman pojawia się już na krakowskich boiskach. Po raz pierwszy w meczu rewanżowym z Cracovią. Jego parotygodniowy rozbrat z piłką był jednak aż nadto widoczny. Mecz ten skomentowano jako zwycięstwo organizacji i metody Cracovii nad Wisłą (5.06 0:5). Wisła pozbawiona własnego boiska, trenera, bez należytej organizacji samymi „talentami wrodzonymi utrzymać się wbrew logice przyczynowego związku środków i skutków na tej wyżynie” piłkarskiej nie mogła. Udowodniły to „krakowskie derby footbalowe...[,które] stanowią nadal pierwszorzędną atrakcyę sportową naszego miasta”. Mecz toczył się w tropikalnym upale. Początkowo atakowała Wisła ale jej ataki odpierali bez większego trudu obrońcy Cracovii. „Winę ponosi przede wszystkiem wolno, wprost leniwie poruszający się środek ataku Wisły, Reyman”. Do przerwy „Czerwoni” prowadzili jeszcze otwartą i wyrównaną grę (0:1). Po pauzie Wiślacy zdecydowanie nie wytrzymali meczu kondycyjnie i przewaga Cracovii stała się widoczna i udokumentowana 4 kolejnymi bramkami.

Jak to po meczu skomentował sympatyzujący z „biało-czerwonymi” „Tygodnik Sportowy”: „Cracovia zwyciężyła, rzucając na szalę wszystkie swoje walory psychiczno-sportowe i moralno-fizyczne. Podziwiać się musi Wisłę, że bez boiska, kołków, trenera dała się pobić Cracovii tylko w tym stosunku, co Makkabi. Przebieg gry: Tu kultura – tam natura, tu pozytywy – tam negatywy, tu consonans – tam dyssonans, tu konstrukcja – tam destrukcja, tutaj akcja – tam reakcja, tutaj siła dośrodkowa – a tam odśrodkowa. Tu ruch jednostajny, tam znów przyśpieszenie-opóźniony tutaj parowanie – tam znów ulatnianie (względnie lanie). Jednem słowem tu resory – tam bryka. Decydującą rolę odegrały pomoce – ach te pomoce!”

Obserwatorów meczu (choć nie wszystkich) bardziej od wysokiego zwycięstwa Cracovii interesowała „krwawa masakra piłą futbolową”, jaką mieli zgotować zwycięzcom gracze Wisły. Dostało się szczególnie Stefanowi Śliwie: „połowa graczów Cracovii padła ofiarą barbarzyńskiego sposobu gry Wisły, a przedewszystkiem jej środkowego pomocnika. Połowę d o k ł a d n i e drużyny Cracovii zniesiono na noszach z boiska; wezwane na plac pogotowie ratunkowe w ostatniej chwili odwołano”.

Mecz ten prowadził jak to określono z nadmierną „angielską flagmą”, Wiślak z krwi i kości A. Obrubański, co wywołało również sprzeciw żurnalistów wobec, jak to określono, „anglizacji naszych instytucyj”. Była to najwyższa porażka w przeszło stuletniej historii derbowych pojedynków Wisły z Cracovią (powtórzona jedynie raz: w 1935 r.).


Regres w grze „Czerwonych” był aż nadto widoczny. Potwierdzał to następny pojedynek z Makkabi, który był zarazem ostatnim meczem w ramach rozgrywek okręgowych. Remis (16.06. 3:3) z najwyżej cenioną drużyną żydowską Krakowa wstydu nie przynosił, ale zaszczytnym wynikiem również nie był. Nic dziwnego, że po tym meczu nie szczędzono krytyki drużynie Wisły: „Wbrew przewidywaniom, że zwycięży Wisła, ostatnia gra o mistrzostwo pozostała nierozstrzygnięta. O ile Wisła nie rozpocznie pilnie, sumiennie i systematycznie trenować, bardzo łatwo zejść może na przyszły rok na miejsce czwarte, do czego chyba nie powinien dopuścić ten najstarszy klub w Krakowie”.

Wisła prowadziła do przerwy w tym spotkaniu 3:2. Po pauzie nadal atakowała, ale piłkarze „Czerwonych” zawodzili strzelecko pod bramką Makkabi. Gracze żydowskiego klubu natomiast wykorzystali jedną z nielicznych kontr i doprowadzili do wyrównania.

Gry towarzyskie

W grze Wisły widać było brak stabilizacji formy i obok lepszych spotkań zdarzały się słabe. Tych drugich było więcej szczególnie w I. części sezonu. Potwierdzały to także gry towarzyskie Wisły. Z tych symbolicznie ważny był pojedynek z Jutrzenką, z którego dochód miał być przeznaczony dla rodziny tragicznie zmarłego Antoniego Poznańskiego. Poznański – piłkarz Różowych, Wisły i Cracovii był legendą i jego śmierć dotknęła krakowskie środowisko w sposób szczególny. Sam mecz zakończył się pewnym zwycięstwem Wisły (26.06 3:0).


Druga połowa roku to zresztą zdecydowanie lepsza gra całej drużyny Wisły. Dobrym zwiastunek na pozostałą część sezonu był mecz z ŁKS w Łodzi. Wynik 9:0 mówił sam za siebie. W lipcu przyszła wprawdzie pewna zapaść piłkarska, która zaowocowała najpierw przegraną w międzynarodowych pojedynkach z węgierską drużyną Ujpesti, a potem porażkami na krajowym podwórku z BBSV i Czarnymi Lwów. Sprowadzona przez Cracovię węgierska drużyna, której głównym atutem była obrona złożona z braci Vogl, przegrała wcześniej z biało-czerwonymi 1:2. Mecz z Węgrami odbył się za "ryczałtem 120.000 Mp oraz 10% za boisko". Nie dość, że przyszło Wiśle słono zapłacić za przyjemność gry z węgierskim rywalem to jeszcze trzeba było przełknąć gorycz porażki (5.07 0:4). Podobny przebieg miał następny pojedynek z węgierską drużyną. Odbył się dwa dni później i formalnie stanęła do niej krakowska drużyna kombinowana (oparta jednak w dużej mierze na graczach Wisły). Fatalne zestawienie krakowskiego zespołu i w konsekwencji porażka (1:3) nie okazały się niestety najważniejszym wydarzeniem z tego meczu. Brutalna gra gości wywołała bowiem awanturę na boisku i trybunach. W efekcie Reyman i Kogut (wówczas gracz Cracovii) zostali wyrzuceni przez sędziego z boiska. Na Reymana czekała potem kara ze strony władz piłkarskich i w następnych meczach Wisły nie mógł wystąpić. Podobnie zresztą jak Władysław Kowalski. Nic dziwnego, że Wisła „bez Reymana i Kowalskiego Wł., zasuspendowanych przez P. Z. P. N., wskutek czego atak był jej najsłabszą częścią” przegrała dwa kolejne mecze towarzyskie. Trzeba jednak dodać, że gra „Czerwonych" nie była w tych meczach najgorsza, i jak to zauważono „Zawody [BBSV z Wisłą]... prowadzone w silnem tempie i nadzwyczaj „fair”, należały do najpiękniejszych w sezonie(10.07 1:2). Podobnie było w meczu z Czarnymi: „Wskutek niezwykłego upału zebrała się na boisku Cracovii niewielka stosunkowo liczba widzów. Obaj przeciwnicy byli sobie równymi co do siły, jednak z góry było do przewidzenia, że Wisła, która w braku własnego boiska – najstarszy klub w Krakowie musi dotąd pędzić żywot tułaczy – nie ma dostatecznego treningu, nie wytrzyma tempa wobec takiego upału i ulegnie wytrwalszemu przeciwnikowi”. Tak też się stało, co potwierdził wynik 1:3 (24.07). Zresztą Czarni i BBSV okazali się jedynymi rywalami Wisły, którzy byli w stanie wygrać z Wisłą mecze do końca tego roku. O ile przegraną z bielszczanami pod koniec sezonu tłumaczyć można było rezerwowym składem, w jakim wystąpiła Wisła. To porażki z Czarnymi miały inne podłoże – po prostu lwowianie byli od Wisły lepsi w tych meczach (28.08 i 23.10 1:4 i 2:4) i nie tłumaczy ich kurtuazja wobec jubilata: Czarni w meczu z Wisłą rozgrywali 500 spotkanie w swej historii i nieprzypadkowa zaprosili na nie Wisłę: „Najstarszy klub sportowy w Polsce „Czarni” obchodził ubiegłej niedzieli uroczystość 500-ego matchu klubowego. Na ten match zaprosili Czarni Wisłę, najstarszy klub krakowski”. Z tym spotkaniem wiązało się małe trzęsienie ziemi w TS Wisła. Okazało się bowiem, że mecz ten rozegrano za darmo. Po gorącej dyskusji w klubie doszło nawet do nieprzyjętej dymisji prezesa Szkolnikowskiego. Dotychczas bowiem bywało tak, że kontraktowano pojedynki krakowsko-lwowskie (zarówno Wisły z Czarnymi jak i Pogonią) za tzw. "ryczałtem wzajemnym” - co oznaczało taką samą kwotę za sprowadzenie drużyn do Krakowa jak i wyjazd do Lwowa.


Druga część sezonu w ogóle przebiegała dla Wisły pod znakiem małych tournee. Zarówno po Polsce jak i za granicą. I co ważne podkreślenia, poza meczami z BBSV i Czarnymi pozostałe spotkania Wisła bądź wysoko wygrywała, bądź remisowała. Jeśli sama nie potrafiła pokonać rywala, pomagała jej fortuna, tak jak to było w meczu z Makkabi: „Pomimo ciągłej przewagi i formalnego chwilami oblegania bramki przeciwnika, nie zdołała ona uzyskać ani jednego gola, tak, że Makkabi była zmuszona dopomóc jej, robiąc sobie sama bramkę przez Bazesa, lewego łącznika!”.


Z meczów jesiennych Wisły warto wymienić ten rozegrany 2 października. Formalnie było to spotkanie Lwowa i Krakowa. Faktycznie we Lwowie stanęła jak jeden mąż drużyna Wisły. Tym razem reprezentująca niebieskie barwy Krakowa. Mecz ten toczył się w obecności niebywałej liczby widzów (10.000) i zakończył remisem 1:1. Remisem szczęśliwym dla Wisły, który jednak przerywał serię zwycięstw Lwowa w rywalizacji o Puchar Żeleńskiego, co sprawiało, że rywalizacja pucharowa toczona do 3 kolejnych zwycięstw zaczynała się od nowa. Tym samym Wisła uratowała honor Krakowa.


Osobno należało by opisać mecze toczone w ramach jubileuszu 15-lecia TS Wisła. Czarni obok Cracovii mieli uświetnić tę uroczystość. Mecz z Czarnymi (8.10) rozpoczynał uroczystości jubileuszowe. Lwowiacy byli niezwykle uprzejmi w tym dniu. Przed meczem w ich imieniu wygłosił przemówienie Dudryk i wręczył przedstawicielom Wisły wspaniale haftowany proporzec. By nie zepsuć uroczystości goście już do przerwy oddali pole Wiśle tracąc 3 gole i taki też rezultat utrzymał się do końca spotkania. Gracze Cracovii nie byli już tak wspaniałomyślni i zremisowali z Wisłą dzień później 1:1 po wyrównanym spotkaniu.

Tournee po Rumunii

Miesiąc wcześniej, bo na początku września Wisła wybrała się za granicę do Rumunii na zaproszenie KS Jahn Czerniowce. Jahn zapraszał Wisłę na trzy mecze. Ostatecznie wysłano do Rumunii 14 zawodników. Rywale poza Polonią (mistrzem Bukowiny, w którym grali znani piłkarze lwowscy) nie byli zbyt wymagający, co zresztą potwierdziły wyniki osiągane przez Wisłę. Wiślacy wyjechali z Krakowa 1 września. Był to prawdziwy maraton piłkarski i aż dziw, że gracze Wisły wytrzymali go kondycyjnie. W ciągu ośmiodniowego pobytu rozegrali bowiem aż 6 spotkań z drużynami: niemiecką (Jahn), rumuńską (Dragosch Woda) i polską (Polonia). „Z pośród drużyn tych wyróżnia się "Polonja", mistrzowska drużyna Rumunji. Podnieść należy starania klubów tamtejszych, które nie szczędziły trudów, by pobyt "Wisły" w Czerniowcach był dla niej prawdziwą biesiadą. Specjalne uznanie należy się tamtejszej kolonji polskiej, która z całą serdecznością podejmowała u siebie gości krakowskich”.

Jedynie pierwsze dwa spotkania były w miarę wyrównane i zakończone skromnymi zwycięstwami Wisły. Wynikało to z braku odpoczynku po męczącej podróży i faktem rozgrywania tych meczów dzień po dniu. Wystarczyły jednak 2 dni odpoczynku i forma Wisły wyraźnie się poprawiła.

Wisła" pokazała grę nadzwyczaj elegancką i "fair", za co nie szczędzą jej pochwał tamtejsi krytycy sportowi na łamach pism niemieckich. W zawodach tych "Wisła" uzyskała ogólny wynik 35:7, z czego przypada na Kowalskiego II 12 bramek, Reymana 12, Szpurnę 5, Danza 5 i Cepurskiego 1”. Warto podać wyniki trzech ostatnich spotkań Wisły podczas tego tournee (8, 10 i 11. wrzesień) : z Polonią 7:0; z Jahn; z Dragosch Woda 4:0.

Zobacz więcej w osobnym artykule: 1921.09.03 Dragosch Woda - Wisła Kraków 3:5.


Poprawę gry Wisły w końcówce sezonu dostrzegli dziennikarze. Wprawdzie nadal nie widzieli w niej „metody i systemu”, „bo nie ma szkoły, jest natomiast stanowczo naturalny talent, żywiołowa siła i energia”. Zwykle krytyczny wobec Wisły „Tygodnik Sportowy” pisał pod koniec sezonu: „mimo braku własnego placu oraz fachowego trenera i olbrzymich przeszkód organizacyjnych i technicznych, praca i rozwój Wisły zasługują na zupełne uznanie społeczności sportowej”, a widoki na przyszłość tego klubu rysują się znakomicie.

Podsumowanie

Na ten niezbyt udany sezon piłkarski Wisły składała się przede wszystkim jego wiosenna część i przegrana rywalizacja w rozgrywkach okręgowych (w tym dwie przykre porażki z Cracovią).

Z upływem miesięcy i stabilizacji składu „Czerwoni” wyraźnie odzyskiwali formę i kończyli ten rok w zdecydowanie lepszych nastrojach. Jak się wydaje włodarze klubu przyjęli jako metodę budowania formy zespołu rozgrywanie jak największej ilości gier. 55 spotkań w trakcie całego roku było liczbą imponującą, biorąc pod uwagę fakt, że w latach ubiegłych ta liczba nie przekraczała kilkunastu gier rocznie. Do tego bardzo często próbowano w I. drużynie graczy rezerwowych. Wielu z nich przemknęło niczym meteor przez tę drużynę. O obliczu zespołu jednak nadal decydowali starsi gracze, którzy swoją karierę rozpoczynali niemal z chwilą powstania Wisły. I to ich nazwiska były wizytówką klubu. Kiedy Henryk Zbierzchowski publikował na łamach „Sportu” lwowskiego strofy poświęcone Wiśle to pisał:

Drużyna każda znajdzie się w kłopotach
I nikt nie zgadnie, kto nawarzy piwa,
Gdy na boisku zjawią się w trykotach
Cepurski, Bujak, Szubert no i Śliwa.

Warto wspomnieć tych graczy symbolizujących wówczas Wisłę, pod których czujnym i życzliwym okiem wyrastało kolejne pokolenie Wiślaków z Henrykiem Reymanem na czele:


Michał Szubert - „z zawodu kominiarz”, jako bramkarz Wisły „był bardzo zwinny i sprężysty”. Dobrze wyłapywał górne centry. Wielokrotny reprezentant Krakowa. W Wiśle rozegrał przeszło 100 spotkań.

Wilhelm Cepurski - był graczem „Czerwonych” od chwili powstania tego klubu w 1906 r. Od chwili połączenia Wisły z Czerwonymi bronił przez kilkanaście lat barw swego klubu. Zgodnie z ówczesnymi kanonami obrońcą zostawał gracz najwyższy i potężnie zbudowany, który samym swym wyglądem wzbudzał strach u rywali. Takim zawodnikiem był Cepurski - jak o nim pisał Mielech „góra muskułów i kości”. Imponował kopnięciem piłki podbiciem i długimi wykopami. Rzadko brał udział w akcjach ofensywnych swego zespołu i dlatego w całej swojej karierze zdobył zaledwie parę bramek. Druga bramka strzelona w barwach Wisły zasługuje jednak na przypomnienie, gdyż strzelona została z odległości 60 metrów!! (1921 podczas tournee Wisły po Rumunii w meczu z Jahn). Złamanie kości policzkowej w meczu wiedeńskim Hakoahem przedwcześnie zakończyło jego karierę (1922). Reprezentant Krakowa i kandydat do reprezentacji Polski w 1920 roku.

Andrzej Bujak - należał do najlepiej grających technicznie krakowskich obrońców. Jako pierwszy z polskich obrońców potrafił odkopywać piłkę „dropikiem, czyli w momencie odrywania się od ziemi kozłującej piłki”. Miał piękny wykop i dobrze krył przeciwników. Niestety niesportowy tryb życia (nadmierna skłonność do alkoholu) nie pozwoliły mu na pełne wykorzystanie swego talentu.

Stefan Śliwa - podpora pomocy Wisły do 1924 r. Jako pomocnik imponował opanowaniem piłki. Zbyt często jednak nadmierna skłonność tego gracza do „wózkowania” wstrzymywała rytm ataku. Po I wojnie grywał z protezą prawej ręki. Trzykrotny reprezentant Polski, wielokrotny Krakowa. Służbowy wyjazd do Wilna zakończył jego karierę w Wiśle (1924).

Wszyscy ci gracze byli utożsamiani nierozerwalnie z Wisłą od początków jej istnienia i kończyli swą przygodę piłkarską z tym klubem w pierwszych latach po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Ustępowali teraz miejsca następnemu pokoleniu. Tym, którzy jeszcze przed 1914 r. debiutowali w barwach „Czerwonych”, ale rozwinęli swój talent dopiero w okresie II RP i tym, którzy dopiero w wolnej Polsce zaczynali swe kariery piłkarskie. Reyman swą biografią i długoletnią grą w piłkę spajał niejako pokolenia graczy odchodzących z klubu i rozpoczynających dopiero w nim swoją karierę. Stawał się w związku z tym postacią najbardziej znaną i utożsamianą z TS Wisła w całej Polsce. Na początku lat dwudziestych był jednak dopiero u progu tej drogi, podobnie jak piłkarze tego samego pokolenia: Kazimierz Kaczor i Witold Gieras.


Źródło: Paweł Pierzchała "Z Białą Gwiazdą w sercu (Wiślacka legenda: Henryk Reyman 1897 -1963)", Kraków, 2006
cytaty pochodzą z ówczesnej prasy sportowej i codziennej: „Przeglądu Sportowego”, „Tygodnika Sportowego”, „Sportu” lwowskiego”, „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”, „Nowej Reformy”, „Gazety Porannej” oraz z książek S. Mielecha, Gole, faule i ofsajdy i Sportowe sprawy i sprawki.

Ważniejsze wydarzenia

  • Krakowski Magistrat przyznaje Wiśle plac za Parkiem Jordana pod budowę własnego stadionu. Na terenach tych klub działa do dzisiaj.
  • 10 kwietnia - złe początki rozgrywek a-klasowych. 0:3 z Cracovią.
  • 16 czerwca - po remisie 3:3 w ostatnim meczu z Makkabi Wisła przedstawia fatalny bilans gier w rozgrywkach a-klasowych: 1 wygrana, 3 remisy, 2 porażki i dopiero 3 miejsce w tabeli za Pasami i Makkabi.
  • Wrzesień. Tournee Wisły po Rumunii. Sześć meczów i sześć zwycięstw, 35:7 w bramkach - to dorobek Wisły podczas tego wyjazdu w konfrontacji z miejscowymi drużynami. Na uwagę zasługuje mecz z Jahn, wygrany 9:0, w którym swoją drugą bramkę dla Wisły (a zarazem ostatnią w karierze) zdobył Wilhelm Cepurski z 70-ciu metrów!
  • 2 października - reprezentacja Krakowa oparta wyłącznie na graczach Wisły wygrywa prestiżowy mecz o Puchar Żeleńskiego we Lwowie z reprezentacją tego miasta 1:0.
  • 21 grudnia - pierwszy mecz w historii reprezentacji Polski. W Budapeszcie Polacy przegrali z Węgrami 0:1. Selekcjonerem był prezes TS Wisła - Józef Szkolnikowski, również ówczesny wiceprezes PZPN, przewodniczący Wydziału Gier oraz prezes KOZPN. Jan Weyssenhoff pełnił natomiast funkcję kierownika drużyny. Żaden z zawodników Wisły nie znalazł się w składzie historycznej reprezentacji Biało-Czerwonych..

Artykuły prasowe

Artykuły prasowe. Piłka nożna 1921