Sezon 1923 (piłka nożna)

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 11: Linia 11:
|rozgrywki8 =
|rozgrywki8 =
}}
}}
 +
 +
==Opis sezonu==
 +
===„Każdy to powie Wisełka rządzi w Krakowie”===
 +
'''Rozgrywki a-klasowe'''
 +
<br>Jaki będzie ten sezon w wykonaniu Wisły? Takie pytania zadawali sobie sympatycy tego klubu. Pierwsze gry sparingowe mówiły wyraźnie, że drużyna jest dobrze przygotowana do gier wiosennych. Już w pierwszym oficjalnym meczu towarzyskim z „''najsilniejszą drużyną polską na Górnym Śląsku” Pogonią Katowice Wiślacy wykazali się dobrą kondycją (25.02 7:1). A zaimponować kondycją, tradycyjnie dobrze wybieganym drużynom śląskim nie było łatwo. „Do pauzy miejscowi trzymali się dzielnie i nawet zaraz z początku zdobyli jedyną swą bramkę; W drugiej połowie jednak siły ich zupełnie się wyczerpały i bramki zaczęły się sypać. Gracze Pogoni zależnie od stopnia zmęczenia zaczęli pojedynczo opuszczać szeregi, zdając się na "odpoczynek" tak że sędzia p. Beym na kilka minut przed końcem stwierdził brak kompletu w drużynie Pogoni (pozostało 7 graczy) i odgwizdał zawody''”. W ostatnim meczu przed rozpoczęciem gier w a-klasie również „Wisła wykazała dobre przygotowanie” i pewnie wygrała z Polonią Przemyśl 5:2.
 +
<br>Gry sparingowe i towarzyskie to jednak co innego niż mecze mistrzowskie, więc z pewnym niepokojem czekano na pierwsze mecze a-klasowe. Tym bardziej, że rozgrywki te w 1923 r. rozpoczynały się od razu od wielkiego uderzenia meczem Wisły z Cracovią (11.03). Choć trzeba dodać, że wskutek wyjątkowo zimowej i dżdżystej aury mogło do tego meczu w ogóle nie dojść w tym terminie. Jak pisano: „''ciągle słońce nie chce się pokazywać, by osuszyć arenę tych zawodów. Sytuacja stawała się przykra dla obu zainteresowanych stron. Z jednej strony Wisła, która obecnie miała doskonała sposobność, by zatrjumfować nad swym dawnym rywalem, bała się, że wskutek niezdatności do gry boiska, moment ten nie zostanie wykorzystany, z drugiej strony Cracovia, której to wczesne rozpoczęcie "tańca" o punkty najbardziej, wskutek dyskwalifikacji względnie choroby swych graczy, dało się we znaki, nie miała pewności, czy zawody te dojdą do skutku, czy nie. Mijały więc dni pod znakiem zupełnej niepewności, aż we czwartek pojawiły się na mieście ogłoszenia zapowiadające te krakowskie derby. Ogłoszenia czytano tłumnie, ale i tak odbycie spotkania było wątpliwe. Tymczasem Wisła nie czekała zmiłowania się nieba i słońca: pracą swych członków oczyściła w czasie tygodnia boisko swe z zalegającego śniegu, przez parę następnych dni czyściła je i pielęgnowała, jak swe najdroższe dziecko - i osiągnęła rezultat. Sędzia p. Rosenfeld z Bielska uznał w niedzielę rano boisko Wisły za zdatne do gry o mistrzostw''o”.
 +
<br>Obie drużyny wystąpiły bez paru podstawowych zawodników w swoich składach. I widać to było na boisku, choć głównie w grze Cracovii, która zagrała bez zdyskwalifikowanych przez piłkarskie władze Sperlinga i Kałuży. Z kolei rezerwowy Wisły, Adamek, okazał się pełnowartościowym zmiennikiem, co wróżyło dobrze na przyszłość. Nic dziwnego, że mecz ten obie drużyny zagrały zabezpieczając przede wszystkim swoje tyły. Stąd często widywano tak Reymana, jak i Chruścińskiego w okolicach swych bramek. Ciężkie warunki do gry, zimno i ledwo odśnieżone boisko Wisły, nie sprzyjały składnej grze. Stąd pierwsze minuty były dość chaotyczne z obu stron. Cracovia grała z wiatrem w I. połowie, ale nie potrafiła tego wykorzystać. „''W ataku czerwonych doskonali byli Reyman I. i Kowalski''”, którzy potrafili uspokoić grę swej drużyny. Dzięki temu z czasem Wisła zaczynała osiągać przewagę w polu nad Cracovią. Uwidoczniło się to wyraźniej w II. połowie, kiedy to, wykorzystując dogodny wiat, strzela jedyną bramkę meczu. Jej autorem był Reyman, który potrafił z zimną krwią wykorzystać kombinacyjną akcję swej drużyny w 38’. Po meczu chwalona za grę Reymana „''doskonałego kierownika ataku, [który] przytem posiada silny i celny strzał''”. Zwrócono również uwagę na grę młodego Adamka.: „'''''Alea iacta est. Po raz drugi od czasu rozgrywania zawodów o mistrzostwo Polski zwyciężyła Wisła swego rywala Cracovię. W smutny, pochmurny dzień marcowy, patrzało przeszło 3.000 widzów na tę detronizację biało-czerwonych. Z żalem patrzano na wysiłki, poświęcenia i ambicję przerzedzonych z dawnych filarów szeregów eksmistrza. Nie była to kapitulacja; walczono twardo przez cały czas gry i do ostatniej chwili nieznaczne zwycięstwo Wisły było niepewne. Czerwoni zaś mają zasłużoną nagrodę za swą pracę, która się jeszcze od zimy datuje, i za swój wprost nadludzki wysiłek, bo też podkreślić należy, że i w ich drużynie każdy starał się dać z siebie wszystko, co mógł najlepszego'''''”.
 +
 +
<br>To co nie udało się osiągnąć na boisku próbowali odwrócić działacze Cracovii przy zielonym stoliku, składając protest do Wydziału Gier i Dyscypliny KOZPN. Zarzucano organizatorom meczu, że bramki nie były pomalowane na biało, lecz na biało-niebiesko i nie było linii białej w bramce. WGiD odpowiedział zgodnie z duchem gry, że nie miało to wpływu na przebieg meczu. Zaogniło to stosunki międzyklubowe i stało się powodem niemiłych zdarzeń podczas spotkania Wawelu z Cracovią, kiedy to działacze Wisły z Dembińskim na czele wprowadzili na swym boisku „''moralny gwałt i terror''”, krzycząc i gwiżdżąc na graczy Cracovii. Nie tym jednak należało tłumaczyć kiepską grę Cracovii w tym sezonie i kolejną porażkę 0:1.
 +
<br>Mecz z Cracovią potwierdził bardzo dobre przygotowanie „Czerwonych” do sezonu. Po raz pierwszy bowiem gracze Wisły przygotowywali się do rozgrywek nie zaniedbując systematycznego treningu na własnych obiektach i rozgrywając kilka niezbędnych przed sezonem sparingów. W trakcie sezonu nie było już z tym najlepiej o czym świadczyła skarga kierownika sekcji lekkoatletycznej, że piłkarze i lekkoatleci nie uczęszczają na treningi. W związku z tym na posiedzeniu zarządu klubu „''uproszono prezesa, aby użył swego wpływu na graczy i skłonił ich do pilnego uczęszczania i racjonalnego uprawiania ćwiczeń lekkoatletycznych''”.
 +
 +
<br>Jeśli chodzi o pracę treningową I. drużyny w porównaniu do lat poprzednich postęp był ogromny. Zaraz po reaktywowaniu Wisły w 1918 r., jak wspominał Reyman, „rozpoczęliśmy pracę, zaczynając nie jak inni w tym czasie od sprowadzenia trenera i chodzenia na treningi, lecz od uzyskania swego kąta”. Ponieważ do 1924 r. Wisła nie zatrudniała żadnego trenera treningi prowadził kapitan drużyny wraz z kierownikiem sekcji. Z reguły kierownikami sekcji w pierwszych latach II RP zostawali byli zawodnicy. O tym, że z frekwencją na treningach nie było wówczas najlepiej świadczą groźby władz klubowych wobec graczy, którzy zaniedbywali ten obowiązek. Zespoły pozbawione własnych trenerów podglądały pracę zatrudnionych w innych klubach fachowców i przenosiły te wzorce do siebie. A trzeba dodać, że trenerką parali się wówczas dawni zawodnicy po zakończeniu swojej kariery. Rzadko kończyli jakikolwiek kurs trenerski. Z reguły „stosowali jakiś zestaw ćwiczeń” (dbając o przygotowanie kondycyjne) i pokazywali zagrania techniczne (co, jako byli piłkarze, potrafili bardzo dobrze). W Wiśle oprócz oparcia się na doświadczeniu dawnych graczy korzystano także z sugestii zawartych w klasycznych podręcznikach piłkarskich. Kopalnią wiedzy w tym zakresie był J. Weyssenhoff, zbierający wówczas materiały do swojej książki poświęconej piłce nożnej. Dzielił się potem swą wiedzą z graczami Wisły. Oczywiście nie trzymano się jego zaleceń sztywno i w zasadzie trening przed meczem ograniczono do zrobienia „''kilku rund wokół boiska''”. Przy czym „''starsi gracze byli zwolnieni z tego biegania''”. Jak wspominał S. Mielech „''na treningach nie uprawiano gimnastyki, nie stosowano rozgrzewki, nie uwzględniano treningu taktycznego..., nie stosowano treningu indywidualnego, nie planowano treningów, nie przerabiano na nich poszczególnych problemów technicznych (np. strzelania). Trening bywał chaotyczny, gdyż zawodnicy przychodzili nań w różnych porach dnia, a poza tym trenowało się na ogół niezbyt intensywnie''". Kto miał większe ambicje sam nadrabiał te zaległości własną pilnością i podpatrywaniem słynnych piłkarzy. Przed sezonem piłkarskim w modzie było uprawianie szwedzkiej gimnastyki. „Czerwoni” korzystali też z pływalni oficerskiego klubu 5 baonu saperów. Wojskowi dali bezpłatnie Wiśle 11 biletów sezonowych, a te przekazano I. drużynie.
 +
 +
<br>Niezwykle udany początek sezonu podbudował graczy Wisły, którzy meczem z Cracovią rozpoczęli imponujący serial zwycięskich pojedynków w rozgrywkach a-klasowych. Tydzień później (17.03) rywalką Wisły była Jutrzenka. Bardzo dobra dyspozycja „Czerwonych” i Reymana znalazła pełne potwierdzenie w tym spotkaniu. Goście wyjechali bowiem ze stadionu Wisły z bagażem 6 bramek, a bohaterem tego meczu był Reyman (autor 3 goli i współautor następnych). Dość długo jednak Wisła nie potrafiła przełamać obrony Jutrzenki i dopiero ostatni kwadrans okazał się nokautujący dla gości. Gol Śliwy i 3 bramki Reymana do przerwy sprawiły, że już po I. połowie meczu wiadomo było, kto wyjdzie zwycięsko z tej potyczki. Nic dziwnego, że jak pisano: w Wiśle „''zadowoliła w szczególności linja ataku z pracowitym i grającym z całem poświęceniem Reymanem I na środku''”. Widać to było i po przerwie, kiedy to „'''''Wisła robi z przeciwnikiem co chce'''''” i strzeliła dalsze dwa gole. Po dwóch kolejkach Wisła miała już 4 punkty przewagi nad najgroźniejszą rywalką Cracovią. Teraz czekał ją wyjazd do Bielska i mecz z BBSV (25.03 2:1). Nie był to może najlepszy występ „Czerwonych” w tym sezonie, ale cenne 2 punkty ponownie wzbogaciły ich konto. Wisła przeważała w tym meczu pod każdym względem, choć jej napastnicy „''kombinowali zbyt wiele pod bramką przeciwnika i umożliwiali defensywę obrońcom''”. Niespodziewanie dla obserwatorów w rozgrywkach deptał po piętach Wiśle Wawel, mając tylko o 2 punkty od niej mniej. Z tego też powodu zbliżający się pojedynek między tymi klubami wzbudzał zrozumiałe zainteresowanie w Krakowie. Grać miały bowiem najlepiej spisujące się drużyny w tym sezonie. Mogło już wcześniej dojść do spotkania Wisły z Wawelem, gdyż obie te drużyny, wykorzystując przerwę świąteczną, grały w turnieju wielkanocnym. Turniej ten wygrała pewnie Wisła, pokonując w pierwszym meczu Warszawiankę. Gości przyjęto pod Wawelem serdecznie tym bardziej, że jak pisano była to „''sympatyczna drużyna [...] posiadająca zupełnie niestołeczny rys skromności i bezpretensjonalności''". Dobrze zagrała na ofsajd, sprawiając tym kłopot Wiśle i prowadziła otwartą grę. Wisła zagrała poprawnie i skutecznie co wystarczyło na odniesienie zwycięstwa 5:1. W drugim meczu z Makkabi również nie było wątpliwości, która drużyna jest lepsza (Wisła-Makkabi 3:0).
 +
 +
<br>Słabe wyniki Wawelu w tym turnieju spowodowały, że nie doszło do konfrontacji między tymi klubami. Obserwatorzy dostrzegli jednak wyraźną przewagę w umiejętnościach dzielącą Wisłę od reszty występujących w tym turnieju zespołów. Jak pisano: „''Duszą drużyny jest Reyman, który już dawno nie był tak dobrze dysponowany, jak obecnie. Gracz ten porywa naprzód cały atak, dodaje mu życia i siły i kieruje umiejętnie jego pociągnięciami. Każdą sytuację stara się zaraz wykorzystać, co mu się dotychczas doskonale udaje''”. Czy kiepska gra Wawelu w turnieju była tylko zasłoną dymną przed meczem o punkty przekonano się 15.04. Wawel znajdował się wówczas w przyjacielskich stosunkach z TS Wisła. Właśnie na stadionie „Czerwonych” trenował i rozgrywał swoje mecze. W treningach pomagał graczom Wawelu sam Wiśniewski, a boisko często Wisła użyczała bezinteresownie co nie było wówczas wcale tak powszechną praktyką. Wspomniany wyżej turniej wielkanocny organizowała Wisła właśnie z Wawelem. Przy czym ustalono, że w razie deficytu oba kluby miały się podzielić kosztami po połowie. I właśnie te wspólne przedsięwzięcia finansowe stały się końcem przyjaźni łączącej oba kluby. Wawel nie wywiązał się z zobowiązań dotyczących użyczania boiska Wisły i w związku z tym umowa z tym klubem została rozwiązana. Takie było tło meczu Wisły z Wawelem. Duże zainteresowanie meczem i spore rozczarowanie jego poziomem ze strony Wawelu - to krótka charakterystyka tego spotkania. Po pogromcy Cracovii spodziewano się o wiele więcej. Tymczasem wygrana Wisły była gładka. Przewaga „Czerwonych” udokumentowana została „''już w piątej minucie [kiedy to] fenomenalny strzał Reymana [„z odległości 30 m.”] grzęźnie w siatce przeciwnika''”. Do przerwy jeszcze dwukrotnie bramkarz Wawelu wyciągał piłkę z siatki. Po przerwie przebieg gry był podobny. Wisła była „''częściej przy piłce, a wspaniałe rozdzielanie jej przez Reymana pozwala atakowi na częste i niebezpieczne zagrażanie bramce przeciwnika''”. W tej części gry padła tylko jedna bramka po samotnym rajdzie Adamka. Całe spotkanie zakończyło się wynikiem 4:0. Cracovia odzyskiwała wyraźnie formę, o czym świadczyło zaaplikowanie tuzina bramek Sturmowi. Drużynie, z którą Wisła miała się zmierzyć w następnym meczu. Obserwatorzy dostrzegali pewien spadek formy „Czerwonych” i gdyby nie fenomenalna gra Reymana, Wisła w nadchodzących meczach mogła potracić sporo punktów. Tak było właśnie w meczu ze Sturmem (22.04 4:0). Wisła zagrała bowiem chaotycznie „''a wszelkie usiłowania doskonałego Reymana trafiały na opór reszty graczy napadu, którzy okazali jakby ospałość, lub niechęć do gry”.''
 +
<br>„''Gra, która miała mieć przebieg zupełnie jednostajny, zamieniła się w ostrą, jakkolwiek zawsze bardzo fair prowadzoną walkę, która głównie w pierwszej połowie dawała równe szanse obu walczącym drużynom''”.
 +
<br>Nic dziwnego, że do przerwy wynik brzmiał 0:0. Po przerwie Wisła zagrała ze słońcem i wiatrem i bramki dla „Czerwonych” zaczęły wreszcie padać. Mimo pewnego spadku formy Wisła nadal z kompletem punktów przewodziła stawce rywali. Na drugie miejsce wysunęła się Cracovia, ale fatalny start powodował, że dystans punktowy do Wisły się utrzymywał. „Tygodnik Sportowy” wylewał krokodyle łzy nad poziomem gry w KOZPN, w której nad pięknem dominuje walka o punkty. Cóż to nie ich ulubiony klub znajdował się na czele tabeli z kompletem punktów!!!
 +
 +
<br>Pewien spadek formy Wisły potwierdzał następny pojedynek z BBSV (30.04). Skromna wygrana 2:0 wynikała z nienajlepszej dyspozycji Reymana, który tym razem nie trafił do siatki rywala i nie wykorzystał rzutu karnego. „Czerwoni” w tym meczu nie zachwycili. Należało jednak docenić klasę zespołu, który mimo słabszej dyspozycji potrafił wygrywać. Imponował przy tym ambicją i twardą grą w każdym spotkaniu. Co zresztą nie wszystkim się podobało: „''U Wisły należy stwierdzić spadek formy, który uwydatnia się już od zawodów z Vivo A.C. Jeżeli nadal czerwoni biją swych przeciwników dość pokaźnie, zawdzięczają to jedynie szalonej ambicji, by nie tylko nie stracić żadnego punktu i nie zmniejszyć szans uzyskania upragnionego mistrzostwa, lecz i zdobyć jak najlepszy stosunek bramek. Ten nadmiar zapału wyładowuje się aż za często w ostrej, nawet niebezpiecznej dla zdrowia przeciwnika grze (skakanie na przeciwnika, wpadanie nań całą siłą, podkładanie nóg). Ten zwyczaj gry powinni czerwoni zarzucić, jeśli nie chcą stracić do reszty sympatji publiczności''”.
 +
<br>Niesprawiedliwa wydawał się również opinia „Tygodnika Sportowego” o Wiśle, mającej cechy, „''które ani jej, jako drużynie pierwszoklasowej, ani Krakowowi, w razie zdobycie przez nią tytułu mistrza okręgowego, bynajmniej zaszczytu przynieść nie mogą''”. Podobne opinie można było przeczytać w Ikacu. Nic dziwnego, że takie nieobiektywne komentarze spowodowały z czasem ostry konflikt na linii TS Wisła-prasa. Uchwalono nawet podczas posiedzenia zarządu klubu na wniosek Orzelskiego odebranie Ikacowi prawa bezpłatnego wstępu na zawody dopóki recenzentem będzie tam p. Wacław Sperben (szkodzący sportowi polskiemu „'''''przez kłamliwe, stronnicze i prawdą niezgodne przedstawianie przebiegu zawodów'''''”). Sprawę jednak potem załagodzono po rozmowach z wydawcą gazety p. Dąbrowskim i zmianie stanowiska Sperbera.
 +
<br>„Tygodnik Sportowy” dotknęła podobna przykrość przeszło rok później. Nie służyło to na pewno dobremu wizerunkowi Towarzystwa w prasie. Niestety tego typu incydenty zdarzały się i potem. Wina w tego typu konfliktach leżała jak się wydaje po obu stronach. Z jednej strony działacze TS Wisła uczuleni na punkcie obrony dobrego imienia swego klubu reagowali zbyt nerwowo na krytykę prasową. Z drugiej strony sympatie i antypatie dziennikarzy powodowały nieraz tendencyjne i zbyt krytyczne wobec Wisły komentarze.
 +
 +
<br>Wisła, świadoma szansy jaka przed nią stoi, awansu po raz pierwszy do finałów Mistrzostw Polski, grała z niezwykłą determinacją o miano najlepszej krakowskiej jedenastki. Potwierdzał to rewanżowy pojedynek z Wawelem (6.05). Wisła przystępowała do niego zaraz po wyczerpującym spotkaniu derbowym z Cracovią (3.05 1:1). Towarzyskie Derby były „''bardzo interesujące, zwłaszcza w pierwszej połowie. Obie drużyny, szczególnie zaś Wisła, walczyły bardzo ambitnie, a przytem poprawnie... W Wiśle duszą ataku był Reyman I., reszta natomiast miała słaby dzień''”.
 +
 +
<br>Przyjaźń między Wisłą i Wawelem pozostawała już tylko bladym wspomnieniem. Fioletowi, którzy dotąd korzystali z gościny Wisły, zmienili front i przeszli do obozu Cracovii. Wraz z biało-czerwonymi toczyli wojnę podjazdową z Wisłą o władzę i wpływy w KOZPN. Mecz toczył się na boisku Jutrzenki, bo Wawel nie chciał grać na b. Wisły. Nastroje na widowni zmieniły się więc radykalnie. Tym razem to kibice Cracovii przybyli dopingować Wawel, licząc na odebranie punktów Wiśle. I trzeba powiedzieć, że niewiele brakowało, by do tego doszło, gdyż po bezbramkowej pierwszej połowie meczu, w drugiej części gry Wawel prowadził w 60’ 1:0 po tym jak Wiśniewski sam sobie wepchnął piłkę do bramki. Rozjuszyło to Wisłę, która przystąpiła do ostrej walki na całym boisku. Wawel zaczął murować bramkę, ale zaczął wykazywać wyczerpanie upałem i tempem gry. Wisła była świadoma stawki meczu „'''''i zmiażdżyła Wawel w ostatnich 25 min.'''''” „''Reyman z Kowalskim i z oboma skrzydłami wspaniale operują piłką, tak że już 19 minuta po pauzie pozwala Reymanowi wyrównać''”. W 35 i 36’ ustalają wynik meczu na 3:1 Kowalski i Gieras. '''Loże „białoczerwone” (czerwone ze szczęścia po golu na 0:1) stały się teraz „'''''‘Fioletowymi’ z powodu beznadziejności nadziei, pokładanej we fioletowych'''''”. Po tym spotkaniu wydawało się że już nic nie może przeszkodzić Wiśle w wygraniu mistrzostw okręgowych. Wisła w 7 grach miała komplet 14 punktów. Cracovia pewnie wygrała z BBSV 7:0 i po sześciu meczach gromadziła 8 punktów. Tylko kataklizm mógłby odebrać Wiśle I. miejsce.
 +
 +
<br>Dobrą formę potwierdzali „Czerwoni” na gościnnych występach w Warszawie i Poznaniu. W stolicy pewnie pokonując Legię (3:2) i Warszawiankę (6:1). Jak pisano w prasie warszawskiej „''Goście pokazali nam grę b. ładną, obfitującą w rozmaite "trycki" footballowe. Dokładne podania, dobre ustawianie się, technika, siła fizyczna, bieg, no i taktyka to zalety Wiślaków''". Fajerwerki taktyczno-techniczne uniemożliwiały kałuże wody i masy błota na boisku. Małe tournee Wisły po Warszawie zakończył pojedynek z Warszawianką (6:1), który prasa warszawska skwitowała: „'''''Europejska gra krakowska i żakowska nieudolność warszawska'''''". Wisła zaimponowała grą w pierwszej połowie strzelając w tej części gry wszystkie bramki. W drugiej widać było już po jej graczach wysiłek rozgrywania meczów dzień po dniu i jak napisano: „'''''Zwierz jest bezwzględnie przemęczonym. Wisła pokazała ładną grę ataku, najlepsi są bracia Reyman'''''".
 +
 +
<br>Ostrzeżeniem, że nie należy lekceważyć słabszego rywala była jednak porażka w Toruniu z TKS 2:4. Wszystko wróciło do normy dzień później w Poznaniu (13 maja). W rywalizacji z miejscową Unią „gra toczyła się przy ciągłej przewadze Wisły, która "grała ładnie, celowo, kombinacyjnie" i na dodatek fair. Jako ciekawostkę warto nadmienić, że było to 7 spotkanie Wisły rozegrane w ciągu 12 dni. Wysoka wygrana z Unią 5:1 uśpiła nieco „Czerwonych”. Jak się wydaje zbyt pewni siebie wyszli tydzień później na boisko Cracovii (20.05) na mecz z tradycyjną rywalką w rozgrywkach a-klasowych. Powszechnie wówczas sądzono, że Wisła ma już zagwarantowane I. miejsce w tabeli i mecz derbowy będzie tylko walką o prestiż: "'''''Długo oczekiwane powtórne spotkanie tych drużyn w walkach o mistrzostwo zapowiadało się nader interesująco. Pewną bowiem rzeczą było, że Cracovia zechce pomścić godnie swą poprzednią porażkę, a Wisła wytęży wszystkie siły by zaszczytny tytuł mistrza okręgu zatrzymać z honorem i nie dać się pokonać przeciwnikowi. Toteż wynik stanowił zagadkę dnia'''''”.
 +
<br>Braku koncentracji graczy Wisły oraz „''lenistwu i lekkomyślności Wiśniewskiego''” zawdzięczała Cracovia szybko strzelone gole (w 7’ prowadziła już 2:0). Potem gra się wyrównała. Po przerwie Wisła grała przeciw słońcu i wiatrowi i mimo to osiągnęła dużą przewagę, ale gola na 3:0 strzeliła pierwsza Cracovia. Do końca meczu trwała już wymiana ciosów, która w efekcie przyniosła wynik 4:2 na korzyść Cracovii: „''Gra prowadzona była przez obie strony ogromnie ambitnie i poza małymi wyjątkami poprawnie... Wisła dorównywała biało-czerwonym wytrzymałością, zapałem oraz dyscypliną. W pierwszej połowie gra górna i mało precyzyjna, zmieniłą się w drugiej części w błyskotliwą, przyziemną kombinację, podczas której piłka przenosiła się szybko z miejsca na miejsce, a interesujące momenty podbramkowe wyprowadzały ze stoickiej równowagi nawet bardziej spokojnych widzów. Tempo pomimo silnego upału było przez cały czas żywe, co chlubnie świadczy o harcie fizycznym wszystkich zawodników''...”
 +
 +
<br>Przegrana z Cracovią wprowadziła pewną nerwowość w szeregach Wisły. Do końca rozgrywek pozostały bowiem jeszcze 2 spotkania i w wypadku utraty 2 punktów (przyjmując wygranie przez Cracovię wszystkich pozostałych spotkań) to biało-czerwoni ponownie zdystansowaliby Wisłę w mistrzostwach okręgowych. Perspektywa była mało prawdopodobna, ale możliwa, biorąc pod uwagę fakt rozgrywania tych spotkań na wyjazdach. Szczęśliwie dla Wisły nastąpiła teraz blisko miesięczna przerwa spowodowana meczami reprezentacji Polski z Jugosławią i reprezentancji Krakowa z Lwowem.
 +
<br>Przerwa w rozgrywkach niewątpliwie posłużyła graczom Wisły. Bowiem pierwszy mecz na boisku Jutrzenki (17.06 3:1) toczył się przy dużej przewadze „Czerwonych”. Rozmiary zwycięstwa powinny być dużo większe. Mimo to mogło dojść do niespodzianki, gdyż przy stanie 1:1 Jutrzenka miała sytuacje do strzelenia gola. „'''''Ale w szeregach Wisły znalazł się zawodnik - Reyman - który pojął sytuację i w ostatnim kwadransie gry potrafił przechylić szalę zwycięstwa na stronę Wisły'''''”. Ojciec zwycięstwa strzelił dla „Czerwonych” wówczas 2 gole.
 +
 +
<br>Ostatni mecz mistrzostw okręgowych wcale nie okazał się formalnością (24.06 4:0). Sturmowi bowiem groziła degradacja z a-klasy i mecz ten był dla niego ostatnią szansą utrzymania się w tej klasie rozgrywkowej. Wisła wprawdzie mogła sobie pozwolić na remis w tym spotkaniu, ale była świadoma tego, że taka taktyka mogłaby się okazać zbyt ryzykowna. Dlatego spotkanie to nie było dobrym widowiskiem piłkarskim, a gra z obu stron była chaotyczna. Przewaga Wisły była jednak wyraźna w całym spotkaniu. Reyman strzelił pierwszego gola meczu po rzucie karnym. W 2’ po przerwie podwyższył na 2:0 (po podaniu Danza) i w zasadzie było już po meczu.
 +
 +
===Podsumowanie===
 +
<br>Wisła kończyła więc rozgrywki z imponującym dorobkiem 18 punktów w 10 meczach (w bramkach 31:7), będąc bezapelacyjnie najlepszą drużyną Małopolski. Co ważniejsze, osiągnęła ten wynik, jak pisano, mimo przeciwności losu i nieprzychylnemu traktowaniu przez sędziów.W ogromnej mierze ten sukces zawdzięczała Reymanowi, który nie tylko okazał się najskuteczniejszym strzelcem swej drużyny(13-14 goli w 10 meczach), ale wielokrotnie dzięki swej niebywałej dyspozycji strzeleckiej decydował o zwycięstwach Wisły w momentach dla drużyny krytycznych.
 +
 +
<br>Władze klubowe w ramach podziękowania piłkarzom za mistrzostwo Krakowa ofiarowało im pamiątkowe odznaki i zaprosiły na uroczystą kolację (bankiet) u „Pollera”. Takie to były wówczas gratyfikacje materialne.
 +
 +
 +
{{Pierzchała}}; cytaty pochodzą z ówczesnej prasy sportowej i codziennej: „Przeglądu Sportowego”, „Tygodnika Sportowego”, „Wiadomości Sportowych”, „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” oraz książek S. Mielecha: ''Gole faule i ofsajdy'' i ''Sportowe sprawy i sprawki''; tekst oparto również na protokołach z posiedzeń władz TS Wisła.
 +
<br>

Wersja z dnia 09:55, 28 paź 2008

poprzedni sezon Rozgrywki w tym sezonie następny sezon
Wszystkie mecze A klasa 1923 Mistrzostwa Polski Mecze towarzyskie międzynarodowe Mecze towarzyskie z rywalami krajowymi
Statystyki {{{rozgrywki9}}} {{{rozgrywki10}}}
{{{kadra}}} {{{zarząd}}} {{{statystyki}}} Spis Sezonów


Opis sezonu

„Każdy to powie Wisełka rządzi w Krakowie”

Rozgrywki a-klasowe
Jaki będzie ten sezon w wykonaniu Wisły? Takie pytania zadawali sobie sympatycy tego klubu. Pierwsze gry sparingowe mówiły wyraźnie, że drużyna jest dobrze przygotowana do gier wiosennych. Już w pierwszym oficjalnym meczu towarzyskim z „najsilniejszą drużyną polską na Górnym Śląsku” Pogonią Katowice Wiślacy wykazali się dobrą kondycją (25.02 7:1). A zaimponować kondycją, tradycyjnie dobrze wybieganym drużynom śląskim nie było łatwo. „Do pauzy miejscowi trzymali się dzielnie i nawet zaraz z początku zdobyli jedyną swą bramkę; W drugiej połowie jednak siły ich zupełnie się wyczerpały i bramki zaczęły się sypać. Gracze Pogoni zależnie od stopnia zmęczenia zaczęli pojedynczo opuszczać szeregi, zdając się na "odpoczynek" tak że sędzia p. Beym na kilka minut przed końcem stwierdził brak kompletu w drużynie Pogoni (pozostało 7 graczy) i odgwizdał zawody”. W ostatnim meczu przed rozpoczęciem gier w a-klasie również „Wisła wykazała dobre przygotowanie” i pewnie wygrała z Polonią Przemyśl 5:2.
Gry sparingowe i towarzyskie to jednak co innego niż mecze mistrzowskie, więc z pewnym niepokojem czekano na pierwsze mecze a-klasowe. Tym bardziej, że rozgrywki te w 1923 r. rozpoczynały się od razu od wielkiego uderzenia meczem Wisły z Cracovią (11.03). Choć trzeba dodać, że wskutek wyjątkowo zimowej i dżdżystej aury mogło do tego meczu w ogóle nie dojść w tym terminie. Jak pisano: „ciągle słońce nie chce się pokazywać, by osuszyć arenę tych zawodów. Sytuacja stawała się przykra dla obu zainteresowanych stron. Z jednej strony Wisła, która obecnie miała doskonała sposobność, by zatrjumfować nad swym dawnym rywalem, bała się, że wskutek niezdatności do gry boiska, moment ten nie zostanie wykorzystany, z drugiej strony Cracovia, której to wczesne rozpoczęcie "tańca" o punkty najbardziej, wskutek dyskwalifikacji względnie choroby swych graczy, dało się we znaki, nie miała pewności, czy zawody te dojdą do skutku, czy nie. Mijały więc dni pod znakiem zupełnej niepewności, aż we czwartek pojawiły się na mieście ogłoszenia zapowiadające te krakowskie derby. Ogłoszenia czytano tłumnie, ale i tak odbycie spotkania było wątpliwe. Tymczasem Wisła nie czekała zmiłowania się nieba i słońca: pracą swych członków oczyściła w czasie tygodnia boisko swe z zalegającego śniegu, przez parę następnych dni czyściła je i pielęgnowała, jak swe najdroższe dziecko - i osiągnęła rezultat. Sędzia p. Rosenfeld z Bielska uznał w niedzielę rano boisko Wisły za zdatne do gry o mistrzostwo”.
Obie drużyny wystąpiły bez paru podstawowych zawodników w swoich składach. I widać to było na boisku, choć głównie w grze Cracovii, która zagrała bez zdyskwalifikowanych przez piłkarskie władze Sperlinga i Kałuży. Z kolei rezerwowy Wisły, Adamek, okazał się pełnowartościowym zmiennikiem, co wróżyło dobrze na przyszłość. Nic dziwnego, że mecz ten obie drużyny zagrały zabezpieczając przede wszystkim swoje tyły. Stąd często widywano tak Reymana, jak i Chruścińskiego w okolicach swych bramek. Ciężkie warunki do gry, zimno i ledwo odśnieżone boisko Wisły, nie sprzyjały składnej grze. Stąd pierwsze minuty były dość chaotyczne z obu stron. Cracovia grała z wiatrem w I. połowie, ale nie potrafiła tego wykorzystać. „W ataku czerwonych doskonali byli Reyman I. i Kowalski”, którzy potrafili uspokoić grę swej drużyny. Dzięki temu z czasem Wisła zaczynała osiągać przewagę w polu nad Cracovią. Uwidoczniło się to wyraźniej w II. połowie, kiedy to, wykorzystując dogodny wiat, strzela jedyną bramkę meczu. Jej autorem był Reyman, który potrafił z zimną krwią wykorzystać kombinacyjną akcję swej drużyny w 38’. Po meczu chwalona za grę Reymana „doskonałego kierownika ataku, [który] przytem posiada silny i celny strzał”. Zwrócono również uwagę na grę młodego Adamka.: „Alea iacta est. Po raz drugi od czasu rozgrywania zawodów o mistrzostwo Polski zwyciężyła Wisła swego rywala Cracovię. W smutny, pochmurny dzień marcowy, patrzało przeszło 3.000 widzów na tę detronizację biało-czerwonych. Z żalem patrzano na wysiłki, poświęcenia i ambicję przerzedzonych z dawnych filarów szeregów eksmistrza. Nie była to kapitulacja; walczono twardo przez cały czas gry i do ostatniej chwili nieznaczne zwycięstwo Wisły było niepewne. Czerwoni zaś mają zasłużoną nagrodę za swą pracę, która się jeszcze od zimy datuje, i za swój wprost nadludzki wysiłek, bo też podkreślić należy, że i w ich drużynie każdy starał się dać z siebie wszystko, co mógł najlepszego”.


To co nie udało się osiągnąć na boisku próbowali odwrócić działacze Cracovii przy zielonym stoliku, składając protest do Wydziału Gier i Dyscypliny KOZPN. Zarzucano organizatorom meczu, że bramki nie były pomalowane na biało, lecz na biało-niebiesko i nie było linii białej w bramce. WGiD odpowiedział zgodnie z duchem gry, że nie miało to wpływu na przebieg meczu. Zaogniło to stosunki międzyklubowe i stało się powodem niemiłych zdarzeń podczas spotkania Wawelu z Cracovią, kiedy to działacze Wisły z Dembińskim na czele wprowadzili na swym boisku „moralny gwałt i terror”, krzycząc i gwiżdżąc na graczy Cracovii. Nie tym jednak należało tłumaczyć kiepską grę Cracovii w tym sezonie i kolejną porażkę 0:1.
Mecz z Cracovią potwierdził bardzo dobre przygotowanie „Czerwonych” do sezonu. Po raz pierwszy bowiem gracze Wisły przygotowywali się do rozgrywek nie zaniedbując systematycznego treningu na własnych obiektach i rozgrywając kilka niezbędnych przed sezonem sparingów. W trakcie sezonu nie było już z tym najlepiej o czym świadczyła skarga kierownika sekcji lekkoatletycznej, że piłkarze i lekkoatleci nie uczęszczają na treningi. W związku z tym na posiedzeniu zarządu klubu „uproszono prezesa, aby użył swego wpływu na graczy i skłonił ich do pilnego uczęszczania i racjonalnego uprawiania ćwiczeń lekkoatletycznych”.


Jeśli chodzi o pracę treningową I. drużyny w porównaniu do lat poprzednich postęp był ogromny. Zaraz po reaktywowaniu Wisły w 1918 r., jak wspominał Reyman, „rozpoczęliśmy pracę, zaczynając nie jak inni w tym czasie od sprowadzenia trenera i chodzenia na treningi, lecz od uzyskania swego kąta”. Ponieważ do 1924 r. Wisła nie zatrudniała żadnego trenera treningi prowadził kapitan drużyny wraz z kierownikiem sekcji. Z reguły kierownikami sekcji w pierwszych latach II RP zostawali byli zawodnicy. O tym, że z frekwencją na treningach nie było wówczas najlepiej świadczą groźby władz klubowych wobec graczy, którzy zaniedbywali ten obowiązek. Zespoły pozbawione własnych trenerów podglądały pracę zatrudnionych w innych klubach fachowców i przenosiły te wzorce do siebie. A trzeba dodać, że trenerką parali się wówczas dawni zawodnicy po zakończeniu swojej kariery. Rzadko kończyli jakikolwiek kurs trenerski. Z reguły „stosowali jakiś zestaw ćwiczeń” (dbając o przygotowanie kondycyjne) i pokazywali zagrania techniczne (co, jako byli piłkarze, potrafili bardzo dobrze). W Wiśle oprócz oparcia się na doświadczeniu dawnych graczy korzystano także z sugestii zawartych w klasycznych podręcznikach piłkarskich. Kopalnią wiedzy w tym zakresie był J. Weyssenhoff, zbierający wówczas materiały do swojej książki poświęconej piłce nożnej. Dzielił się potem swą wiedzą z graczami Wisły. Oczywiście nie trzymano się jego zaleceń sztywno i w zasadzie trening przed meczem ograniczono do zrobienia „kilku rund wokół boiska”. Przy czym „starsi gracze byli zwolnieni z tego biegania”. Jak wspominał S. Mielech „na treningach nie uprawiano gimnastyki, nie stosowano rozgrzewki, nie uwzględniano treningu taktycznego..., nie stosowano treningu indywidualnego, nie planowano treningów, nie przerabiano na nich poszczególnych problemów technicznych (np. strzelania). Trening bywał chaotyczny, gdyż zawodnicy przychodzili nań w różnych porach dnia, a poza tym trenowało się na ogół niezbyt intensywnie". Kto miał większe ambicje sam nadrabiał te zaległości własną pilnością i podpatrywaniem słynnych piłkarzy. Przed sezonem piłkarskim w modzie było uprawianie szwedzkiej gimnastyki. „Czerwoni” korzystali też z pływalni oficerskiego klubu 5 baonu saperów. Wojskowi dali bezpłatnie Wiśle 11 biletów sezonowych, a te przekazano I. drużynie.


Niezwykle udany początek sezonu podbudował graczy Wisły, którzy meczem z Cracovią rozpoczęli imponujący serial zwycięskich pojedynków w rozgrywkach a-klasowych. Tydzień później (17.03) rywalką Wisły była Jutrzenka. Bardzo dobra dyspozycja „Czerwonych” i Reymana znalazła pełne potwierdzenie w tym spotkaniu. Goście wyjechali bowiem ze stadionu Wisły z bagażem 6 bramek, a bohaterem tego meczu był Reyman (autor 3 goli i współautor następnych). Dość długo jednak Wisła nie potrafiła przełamać obrony Jutrzenki i dopiero ostatni kwadrans okazał się nokautujący dla gości. Gol Śliwy i 3 bramki Reymana do przerwy sprawiły, że już po I. połowie meczu wiadomo było, kto wyjdzie zwycięsko z tej potyczki. Nic dziwnego, że jak pisano: w Wiśle „zadowoliła w szczególności linja ataku z pracowitym i grającym z całem poświęceniem Reymanem I na środku”. Widać to było i po przerwie, kiedy to „Wisła robi z przeciwnikiem co chce” i strzeliła dalsze dwa gole. Po dwóch kolejkach Wisła miała już 4 punkty przewagi nad najgroźniejszą rywalką Cracovią. Teraz czekał ją wyjazd do Bielska i mecz z BBSV (25.03 2:1). Nie był to może najlepszy występ „Czerwonych” w tym sezonie, ale cenne 2 punkty ponownie wzbogaciły ich konto. Wisła przeważała w tym meczu pod każdym względem, choć jej napastnicy „kombinowali zbyt wiele pod bramką przeciwnika i umożliwiali defensywę obrońcom”. Niespodziewanie dla obserwatorów w rozgrywkach deptał po piętach Wiśle Wawel, mając tylko o 2 punkty od niej mniej. Z tego też powodu zbliżający się pojedynek między tymi klubami wzbudzał zrozumiałe zainteresowanie w Krakowie. Grać miały bowiem najlepiej spisujące się drużyny w tym sezonie. Mogło już wcześniej dojść do spotkania Wisły z Wawelem, gdyż obie te drużyny, wykorzystując przerwę świąteczną, grały w turnieju wielkanocnym. Turniej ten wygrała pewnie Wisła, pokonując w pierwszym meczu Warszawiankę. Gości przyjęto pod Wawelem serdecznie tym bardziej, że jak pisano była to „sympatyczna drużyna [...] posiadająca zupełnie niestołeczny rys skromności i bezpretensjonalności". Dobrze zagrała na ofsajd, sprawiając tym kłopot Wiśle i prowadziła otwartą grę. Wisła zagrała poprawnie i skutecznie co wystarczyło na odniesienie zwycięstwa 5:1. W drugim meczu z Makkabi również nie było wątpliwości, która drużyna jest lepsza (Wisła-Makkabi 3:0).


Słabe wyniki Wawelu w tym turnieju spowodowały, że nie doszło do konfrontacji między tymi klubami. Obserwatorzy dostrzegli jednak wyraźną przewagę w umiejętnościach dzielącą Wisłę od reszty występujących w tym turnieju zespołów. Jak pisano: „Duszą drużyny jest Reyman, który już dawno nie był tak dobrze dysponowany, jak obecnie. Gracz ten porywa naprzód cały atak, dodaje mu życia i siły i kieruje umiejętnie jego pociągnięciami. Każdą sytuację stara się zaraz wykorzystać, co mu się dotychczas doskonale udaje”. Czy kiepska gra Wawelu w turnieju była tylko zasłoną dymną przed meczem o punkty przekonano się 15.04. Wawel znajdował się wówczas w przyjacielskich stosunkach z TS Wisła. Właśnie na stadionie „Czerwonych” trenował i rozgrywał swoje mecze. W treningach pomagał graczom Wawelu sam Wiśniewski, a boisko często Wisła użyczała bezinteresownie co nie było wówczas wcale tak powszechną praktyką. Wspomniany wyżej turniej wielkanocny organizowała Wisła właśnie z Wawelem. Przy czym ustalono, że w razie deficytu oba kluby miały się podzielić kosztami po połowie. I właśnie te wspólne przedsięwzięcia finansowe stały się końcem przyjaźni łączącej oba kluby. Wawel nie wywiązał się z zobowiązań dotyczących użyczania boiska Wisły i w związku z tym umowa z tym klubem została rozwiązana. Takie było tło meczu Wisły z Wawelem. Duże zainteresowanie meczem i spore rozczarowanie jego poziomem ze strony Wawelu - to krótka charakterystyka tego spotkania. Po pogromcy Cracovii spodziewano się o wiele więcej. Tymczasem wygrana Wisły była gładka. Przewaga „Czerwonych” udokumentowana została „już w piątej minucie [kiedy to] fenomenalny strzał Reymana [„z odległości 30 m.”] grzęźnie w siatce przeciwnika”. Do przerwy jeszcze dwukrotnie bramkarz Wawelu wyciągał piłkę z siatki. Po przerwie przebieg gry był podobny. Wisła była „częściej przy piłce, a wspaniałe rozdzielanie jej przez Reymana pozwala atakowi na częste i niebezpieczne zagrażanie bramce przeciwnika”. W tej części gry padła tylko jedna bramka po samotnym rajdzie Adamka. Całe spotkanie zakończyło się wynikiem 4:0. Cracovia odzyskiwała wyraźnie formę, o czym świadczyło zaaplikowanie tuzina bramek Sturmowi. Drużynie, z którą Wisła miała się zmierzyć w następnym meczu. Obserwatorzy dostrzegali pewien spadek formy „Czerwonych” i gdyby nie fenomenalna gra Reymana, Wisła w nadchodzących meczach mogła potracić sporo punktów. Tak było właśnie w meczu ze Sturmem (22.04 4:0). Wisła zagrała bowiem chaotycznie „a wszelkie usiłowania doskonałego Reymana trafiały na opór reszty graczy napadu, którzy okazali jakby ospałość, lub niechęć do gry”.
Gra, która miała mieć przebieg zupełnie jednostajny, zamieniła się w ostrą, jakkolwiek zawsze bardzo fair prowadzoną walkę, która głównie w pierwszej połowie dawała równe szanse obu walczącym drużynom”.
Nic dziwnego, że do przerwy wynik brzmiał 0:0. Po przerwie Wisła zagrała ze słońcem i wiatrem i bramki dla „Czerwonych” zaczęły wreszcie padać. Mimo pewnego spadku formy Wisła nadal z kompletem punktów przewodziła stawce rywali. Na drugie miejsce wysunęła się Cracovia, ale fatalny start powodował, że dystans punktowy do Wisły się utrzymywał. „Tygodnik Sportowy” wylewał krokodyle łzy nad poziomem gry w KOZPN, w której nad pięknem dominuje walka o punkty. Cóż to nie ich ulubiony klub znajdował się na czele tabeli z kompletem punktów!!!


Pewien spadek formy Wisły potwierdzał następny pojedynek z BBSV (30.04). Skromna wygrana 2:0 wynikała z nienajlepszej dyspozycji Reymana, który tym razem nie trafił do siatki rywala i nie wykorzystał rzutu karnego. „Czerwoni” w tym meczu nie zachwycili. Należało jednak docenić klasę zespołu, który mimo słabszej dyspozycji potrafił wygrywać. Imponował przy tym ambicją i twardą grą w każdym spotkaniu. Co zresztą nie wszystkim się podobało: „U Wisły należy stwierdzić spadek formy, który uwydatnia się już od zawodów z Vivo A.C. Jeżeli nadal czerwoni biją swych przeciwników dość pokaźnie, zawdzięczają to jedynie szalonej ambicji, by nie tylko nie stracić żadnego punktu i nie zmniejszyć szans uzyskania upragnionego mistrzostwa, lecz i zdobyć jak najlepszy stosunek bramek. Ten nadmiar zapału wyładowuje się aż za często w ostrej, nawet niebezpiecznej dla zdrowia przeciwnika grze (skakanie na przeciwnika, wpadanie nań całą siłą, podkładanie nóg). Ten zwyczaj gry powinni czerwoni zarzucić, jeśli nie chcą stracić do reszty sympatji publiczności”.
Niesprawiedliwa wydawał się również opinia „Tygodnika Sportowego” o Wiśle, mającej cechy, „które ani jej, jako drużynie pierwszoklasowej, ani Krakowowi, w razie zdobycie przez nią tytułu mistrza okręgowego, bynajmniej zaszczytu przynieść nie mogą”. Podobne opinie można było przeczytać w Ikacu. Nic dziwnego, że takie nieobiektywne komentarze spowodowały z czasem ostry konflikt na linii TS Wisła-prasa. Uchwalono nawet podczas posiedzenia zarządu klubu na wniosek Orzelskiego odebranie Ikacowi prawa bezpłatnego wstępu na zawody dopóki recenzentem będzie tam p. Wacław Sperben (szkodzący sportowi polskiemu „przez kłamliwe, stronnicze i prawdą niezgodne przedstawianie przebiegu zawodów”). Sprawę jednak potem załagodzono po rozmowach z wydawcą gazety p. Dąbrowskim i zmianie stanowiska Sperbera.
„Tygodnik Sportowy” dotknęła podobna przykrość przeszło rok później. Nie służyło to na pewno dobremu wizerunkowi Towarzystwa w prasie. Niestety tego typu incydenty zdarzały się i potem. Wina w tego typu konfliktach leżała jak się wydaje po obu stronach. Z jednej strony działacze TS Wisła uczuleni na punkcie obrony dobrego imienia swego klubu reagowali zbyt nerwowo na krytykę prasową. Z drugiej strony sympatie i antypatie dziennikarzy powodowały nieraz tendencyjne i zbyt krytyczne wobec Wisły komentarze.


Wisła, świadoma szansy jaka przed nią stoi, awansu po raz pierwszy do finałów Mistrzostw Polski, grała z niezwykłą determinacją o miano najlepszej krakowskiej jedenastki. Potwierdzał to rewanżowy pojedynek z Wawelem (6.05). Wisła przystępowała do niego zaraz po wyczerpującym spotkaniu derbowym z Cracovią (3.05 1:1). Towarzyskie Derby były „bardzo interesujące, zwłaszcza w pierwszej połowie. Obie drużyny, szczególnie zaś Wisła, walczyły bardzo ambitnie, a przytem poprawnie... W Wiśle duszą ataku był Reyman I., reszta natomiast miała słaby dzień”.


Przyjaźń między Wisłą i Wawelem pozostawała już tylko bladym wspomnieniem. Fioletowi, którzy dotąd korzystali z gościny Wisły, zmienili front i przeszli do obozu Cracovii. Wraz z biało-czerwonymi toczyli wojnę podjazdową z Wisłą o władzę i wpływy w KOZPN. Mecz toczył się na boisku Jutrzenki, bo Wawel nie chciał grać na b. Wisły. Nastroje na widowni zmieniły się więc radykalnie. Tym razem to kibice Cracovii przybyli dopingować Wawel, licząc na odebranie punktów Wiśle. I trzeba powiedzieć, że niewiele brakowało, by do tego doszło, gdyż po bezbramkowej pierwszej połowie meczu, w drugiej części gry Wawel prowadził w 60’ 1:0 po tym jak Wiśniewski sam sobie wepchnął piłkę do bramki. Rozjuszyło to Wisłę, która przystąpiła do ostrej walki na całym boisku. Wawel zaczął murować bramkę, ale zaczął wykazywać wyczerpanie upałem i tempem gry. Wisła była świadoma stawki meczu „i zmiażdżyła Wawel w ostatnich 25 min.” „Reyman z Kowalskim i z oboma skrzydłami wspaniale operują piłką, tak że już 19 minuta po pauzie pozwala Reymanowi wyrównać”. W 35 i 36’ ustalają wynik meczu na 3:1 Kowalski i Gieras. Loże „białoczerwone” (czerwone ze szczęścia po golu na 0:1) stały się teraz „‘Fioletowymi’ z powodu beznadziejności nadziei, pokładanej we fioletowych”. Po tym spotkaniu wydawało się że już nic nie może przeszkodzić Wiśle w wygraniu mistrzostw okręgowych. Wisła w 7 grach miała komplet 14 punktów. Cracovia pewnie wygrała z BBSV 7:0 i po sześciu meczach gromadziła 8 punktów. Tylko kataklizm mógłby odebrać Wiśle I. miejsce.


Dobrą formę potwierdzali „Czerwoni” na gościnnych występach w Warszawie i Poznaniu. W stolicy pewnie pokonując Legię (3:2) i Warszawiankę (6:1). Jak pisano w prasie warszawskiej „Goście pokazali nam grę b. ładną, obfitującą w rozmaite "trycki" footballowe. Dokładne podania, dobre ustawianie się, technika, siła fizyczna, bieg, no i taktyka to zalety Wiślaków". Fajerwerki taktyczno-techniczne uniemożliwiały kałuże wody i masy błota na boisku. Małe tournee Wisły po Warszawie zakończył pojedynek z Warszawianką (6:1), który prasa warszawska skwitowała: „Europejska gra krakowska i żakowska nieudolność warszawska". Wisła zaimponowała grą w pierwszej połowie strzelając w tej części gry wszystkie bramki. W drugiej widać było już po jej graczach wysiłek rozgrywania meczów dzień po dniu i jak napisano: „Zwierz jest bezwzględnie przemęczonym. Wisła pokazała ładną grę ataku, najlepsi są bracia Reyman".


Ostrzeżeniem, że nie należy lekceważyć słabszego rywala była jednak porażka w Toruniu z TKS 2:4. Wszystko wróciło do normy dzień później w Poznaniu (13 maja). W rywalizacji z miejscową Unią „gra toczyła się przy ciągłej przewadze Wisły, która "grała ładnie, celowo, kombinacyjnie" i na dodatek fair. Jako ciekawostkę warto nadmienić, że było to 7 spotkanie Wisły rozegrane w ciągu 12 dni. Wysoka wygrana z Unią 5:1 uśpiła nieco „Czerwonych”. Jak się wydaje zbyt pewni siebie wyszli tydzień później na boisko Cracovii (20.05) na mecz z tradycyjną rywalką w rozgrywkach a-klasowych. Powszechnie wówczas sądzono, że Wisła ma już zagwarantowane I. miejsce w tabeli i mecz derbowy będzie tylko walką o prestiż: "Długo oczekiwane powtórne spotkanie tych drużyn w walkach o mistrzostwo zapowiadało się nader interesująco. Pewną bowiem rzeczą było, że Cracovia zechce pomścić godnie swą poprzednią porażkę, a Wisła wytęży wszystkie siły by zaszczytny tytuł mistrza okręgu zatrzymać z honorem i nie dać się pokonać przeciwnikowi. Toteż wynik stanowił zagadkę dnia”.
Braku koncentracji graczy Wisły oraz „lenistwu i lekkomyślności Wiśniewskiego” zawdzięczała Cracovia szybko strzelone gole (w 7’ prowadziła już 2:0). Potem gra się wyrównała. Po przerwie Wisła grała przeciw słońcu i wiatrowi i mimo to osiągnęła dużą przewagę, ale gola na 3:0 strzeliła pierwsza Cracovia. Do końca meczu trwała już wymiana ciosów, która w efekcie przyniosła wynik 4:2 na korzyść Cracovii: „Gra prowadzona była przez obie strony ogromnie ambitnie i poza małymi wyjątkami poprawnie... Wisła dorównywała biało-czerwonym wytrzymałością, zapałem oraz dyscypliną. W pierwszej połowie gra górna i mało precyzyjna, zmieniłą się w drugiej części w błyskotliwą, przyziemną kombinację, podczas której piłka przenosiła się szybko z miejsca na miejsce, a interesujące momenty podbramkowe wyprowadzały ze stoickiej równowagi nawet bardziej spokojnych widzów. Tempo pomimo silnego upału było przez cały czas żywe, co chlubnie świadczy o harcie fizycznym wszystkich zawodników...”


Przegrana z Cracovią wprowadziła pewną nerwowość w szeregach Wisły. Do końca rozgrywek pozostały bowiem jeszcze 2 spotkania i w wypadku utraty 2 punktów (przyjmując wygranie przez Cracovię wszystkich pozostałych spotkań) to biało-czerwoni ponownie zdystansowaliby Wisłę w mistrzostwach okręgowych. Perspektywa była mało prawdopodobna, ale możliwa, biorąc pod uwagę fakt rozgrywania tych spotkań na wyjazdach. Szczęśliwie dla Wisły nastąpiła teraz blisko miesięczna przerwa spowodowana meczami reprezentacji Polski z Jugosławią i reprezentancji Krakowa z Lwowem.
Przerwa w rozgrywkach niewątpliwie posłużyła graczom Wisły. Bowiem pierwszy mecz na boisku Jutrzenki (17.06 3:1) toczył się przy dużej przewadze „Czerwonych”. Rozmiary zwycięstwa powinny być dużo większe. Mimo to mogło dojść do niespodzianki, gdyż przy stanie 1:1 Jutrzenka miała sytuacje do strzelenia gola. „Ale w szeregach Wisły znalazł się zawodnik - Reyman - który pojął sytuację i w ostatnim kwadransie gry potrafił przechylić szalę zwycięstwa na stronę Wisły”. Ojciec zwycięstwa strzelił dla „Czerwonych” wówczas 2 gole.


Ostatni mecz mistrzostw okręgowych wcale nie okazał się formalnością (24.06 4:0). Sturmowi bowiem groziła degradacja z a-klasy i mecz ten był dla niego ostatnią szansą utrzymania się w tej klasie rozgrywkowej. Wisła wprawdzie mogła sobie pozwolić na remis w tym spotkaniu, ale była świadoma tego, że taka taktyka mogłaby się okazać zbyt ryzykowna. Dlatego spotkanie to nie było dobrym widowiskiem piłkarskim, a gra z obu stron była chaotyczna. Przewaga Wisły była jednak wyraźna w całym spotkaniu. Reyman strzelił pierwszego gola meczu po rzucie karnym. W 2’ po przerwie podwyższył na 2:0 (po podaniu Danza) i w zasadzie było już po meczu.

Podsumowanie


Wisła kończyła więc rozgrywki z imponującym dorobkiem 18 punktów w 10 meczach (w bramkach 31:7), będąc bezapelacyjnie najlepszą drużyną Małopolski. Co ważniejsze, osiągnęła ten wynik, jak pisano, mimo przeciwności losu i nieprzychylnemu traktowaniu przez sędziów.W ogromnej mierze ten sukces zawdzięczała Reymanowi, który nie tylko okazał się najskuteczniejszym strzelcem swej drużyny(13-14 goli w 10 meczach), ale wielokrotnie dzięki swej niebywałej dyspozycji strzeleckiej decydował o zwycięstwach Wisły w momentach dla drużyny krytycznych.


Władze klubowe w ramach podziękowania piłkarzom za mistrzostwo Krakowa ofiarowało im pamiątkowe odznaki i zaprosiły na uroczystą kolację (bankiet) u „Pollera”. Takie to były wówczas gratyfikacje materialne.


Źródło: Paweł Pierzchała "Z Białą Gwiazdą w sercu (Wiślacka legenda: Henryk Reyman 1897 -1963)", Kraków, 2006

cytaty pochodzą z ówczesnej prasy sportowej i codziennej
„Przeglądu Sportowego”, „Tygodnika Sportowego”, „Wiadomości Sportowych”, „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” oraz książek S. Mielecha: Gole faule i ofsajdy i Sportowe sprawy i sprawki; tekst oparto również na protokołach z posiedzeń władz TS Wisła.