Sezon 1981/1982 (piłka nożna)

Z Historia Wisły

poprzedni sezon Rozgrywki w tym sezonie następny sezon
Wszystkie mecze, I Liga, Puchar Polski, Herbowa Tarcza Krakowa Puchar UEFA
Interliga, Mecze towarzyskie międzynarodowe, Mecze towarzyskie i sparingi, Turnieje, Rezerwy,
Juniorzy i trampkarze
Kadra Statystyki Spis Sezonów


Spis treści

Ważniejsze wydarzenia

  • Sezon potwierdził tezę: ilekroć Wisła gra w europejskich pucharach to w lidze radzi sobie przeciętnie bądź słabo. Tak też rozpoczął się ten sezon.
  • Jubileusz 75-lecia
  • 16.09/30.09. W pucharach niestety było podobnie. Wisła swą przygodę z PUEFA kończy już na I rundzie, przegrywając z Malmö FF (0:2; 1:3). Kibice w komentarzu do postawy swych pupili ostatnie minuty meczu w Krakowie „oglądali”, odwracając się placami do boiska.
  • 24.01. Wisła wygrywa z Cracovią w meczu o Herbową Tarczę Miasta Krakowa 1:0.
  • 9.05. Jedyny naprawdę emocjonujący mecz w wykonaniu piłkarzy Wisły. Na zakończenie sezonu we Wrocławiu sensacja, Wiślacy pokonują Śląsk i odbierają wojskowym pewny wydawało się tytuł mistrzowski.
  • Przeciętna gra w rundzie wiosennej daje Wiśle miejsce w środku tabeli (8.).

Prasa o Wiśle

W kadrze narodowej

Echo Krakowa. 1981, nr 137 (15 VII) nr 10972


Dziewiętnastu zawodników, których powołał do reprezentacji A. Piechniczek rekrutuje się z dwunastu klubów. Najwięcej zawodników dała WISŁA — czterech (Jałocha, Iwan, Kapka, Skrobowski)


Echo Krakowa. 1982, nr 33 (28 IV) nr 11109

WARSZAWA. Trener Piechniczek powołał 16 zawodników na wyjazd do Hiszpanii. W grupie tej jest trzech wiślaków: Jałocha, Skrobowski i Iwan


Gazeta Krakowska. 1981, nr 145 (23 VII) nr 10238

Piłkarze Wisły goszczą w Belgii

Na zaproszenie belgijskiego klubu SC. Charlerois, w którym występuje ostatnio Kazimierz Kmiecik, piłkarze Wisły wyjechali do Belgii. Zespół krakowski rozegra tam klika kontrolnych spotkań. Będzie to ostatnia faza przygotowań wiślaków do najbliższego sezonu.

Wcześniej, jak już informowaliśmy, przez dwa tygodnie zespół krakowski przebywał na zgrupowaniu w Nowym Sączu Niestety, razem z drużyną nie trenowali Jałocha, Skrobowski, Kapka i Iwan, którzy przebywali na zgrupowaniu kadry.

Trener Lucjan Franczak nie mógł więc w pełni zrealizować swoich planów treningowo szkoleniowych.

Jak dowiadujemy się, w zespole Wisły nie będzie większych zmian kadrowych. Możliwe, że w drużynie wystąpią Mikoś i Pawlikowski, wychowankowie klubu, którzy grali - ostatnio w Hutniku. Problematyczny jest udział Nawałki, któremu odnowiła się kontuzja wymagająca prawdopodobnie ponownego zabiegu chirurgicznego.

Pierwszy swój pojedynek w ekstraklasie wiślacy rozegrają w Warszawie z beniaminkiem I ligowym — Gwardią. Wcześniej — 4 sierpnia zespół Białej Gwiazdy spotka się z Ruchem Chorzów w ramach jubileuszowego turnieju.

Czasu jest niewiele do skonsolidowania zespołu. Trener L.

Franczak będzie miał więc niełatwe zadanie. (r)

Przed sezonem

Echo Krakowa. 1981, nr 142 (21/22 VII) nr 10977


TYLKO przez dwa dni przebywali piłkarze Wisły w Krakowie. Jeszcze w ubiegłym tygodniu ćwiczyli na zgrupowaniu w Nowym Sączu, a już dziś udają się do Belgii, na zaproszenie nowego klubu Kazimierza Kmiecika — SC CHARLEROI.

Korzystając z krótkiego pobytu wiślaków w podwawelskim grodzie poprosiłem ich trenera Lucjana Franczaka o wypowiedź na temat przygotowań „Białej gwiazdy” do sezonu.

„Zajęcia rozpoczęliśmy na początku lipca—powiedział L. Franczak. Przez dwa tygodnie, do 18 bm. trenowaliśmy w Nowym Sączu. Niestety, już po tygodniu czterech naszych czołowych zawodników — Jałocha, Skrobowski, Kapka i Iwan wyjechało na zgrupowanie kadry, co w znacznym stopniu pokrzyżowało nam plany, nie po raz pierwszy zresztą. Tradycją się staje, że właśnie w okresie kiedy budujemy formę, pracujemy nad wariantami taktycznymi brakuje nam najlepszych.

Pobyt w Nowym Sączu poświęciliśmy przede, wszystkim przygotowaniu siły i kondycji. Choć nie planowaliśmy żadnych spotkań kontrolnych, rozegraliśmy trzy pokazowe mecze z miejscowymi drużynami. Ale na dobrą sprawę dopiero pojedynki w Belgii, dokąd wyjeżdżamy na dziesięć dni pozwolą ocenić w jakiej dyspozycji znajduje się zespół. Szkoda tylko, że nie będzie z nami aż pięciu zawodników (oprócz wyżej wymienionych zabraknie także powołanego na zgrupowanie „młodzieżówki” Kowalika — przyp. js). Pierwszym, po okresie rekonwalescencji sprawdzianom zostaną poddani Wróbel i Krupiński Tyle trener Franczak. Dodajmy jeszcze, że wśród trenujących wiślaków brak na razie „nowych twarzy” jeśli nie liczyć Mikosia i Pawlikowskiego — wychowanków klubu z ul. Reymonta, którzy ostatnio grali w Hutniku.

Nadal nie zanosi się na to by w pierwszych meczach o ligowe punkty wystąpił Nawałka.

Niewykluczone, że znów będzie musiał skorzystać z usług wiedeńskiego chirurga dr Jelinka.

Od inauguracji rozgrywek ekstraklasy dzieli nas dwadzieścia dni. Zanim jednak Wisła wystąpi w Warszawie przeciwko beniaminkowi — Gwardii, już 4 sierpnia zaprezentuje się swoim sympatykom podczas meczu z Ruchem Chorzów, rozgrywanego na stadionie Cracovii w ramach jubileuszowego turnieju mistrzów.

Gazeta Krakowska. 1981, nr 151 (31 VII/ 1/2 VIII) nr 10244

W sobotę wróciliście ze zgrupowania w Belgii, jakie mieliście tam warunki? — pytam trenera piłkarzy Wisły Kraków, LUCJANA FRANCZAKA — Przebywaliśmy blisko dwa tygodnie w Charleroi, gdzie podejmował nas miejscowy klub o tej samej nazwie, w którym wystąpi w nowym sezonie Kazimierz Kmiecik Warunki mieliśmy bardzo dobre i jestem zadowolony z tego zgrupowania.

— Rozegraliście też zapewne kilka spotkań sparringowych? — Tak. Wygraliśmy z trzecioligowymi zespołami belgijskimi Namour 8:1 i Lelouche 2:0 (bramki Suder i Lipka) oraz z drugoligowymi drużynami Charleroi 2:0 (Lipka i Wróbel) i Lalouvier (Suder).

Warto dodać, że w meczu z Charleroi Kmiecik, występujący już w tym zespole, nie wykorzysta) rzutu karnego, Adamczyk zdołał obronić. Były to wartościowe sprawdziany, nasi sparingpartnerzy, a zwłaszcza drugoligowcy, prezentowali grę na dobrym poziomie.

— Nie miał pan w Belgii jednak wszystkich zawodników? — Niestety. To właściwie powtarza się co roku w okresie przygotowawczym, część naszych piłkarzy zamiast w klubie trenuje w tym czasie z kadrą. Ale co zrobić. Tym razem nie było Iwana, Skrobowskiego, Kapki i Jałochy, a także Kowalika (młodzieżówka), Do Charleroi wziąłem 17 zawodników, w tym kilku juniorów. Ciężar gry w meczach kontrolnych spoczywał na starszych; Lipce, Wróblu, Budce, Szymanowskim i Krupińskim, ale na pochwałę zasłużyli także Plewniak, Nawrocki, Dzięgiel... W pełnym składzie wystąpimy w najbliższy wtorek w meczu z Ruchem.

— A w najbliższą sobotę mecz ligowy z warszawską Gwardią w stolicy...

— Uważam, że zespół jest dobrze przygotowany do rozgrywek. Jakie plany? Nie stawiamy sobie konkretnego zadania, chcemy znaleźć się w czołówce tabeli. A o które miejsce przyjdzie nam walczyć — okaże się w trakcie rozgrywek. Trzeba też pamiętać, że czekają nas spotkania pucharowe, ale nie zamierzamy skoncentrować się tylko na pucharze, a ligę potraktować ulgowo. Będziemy chcieli i w lidze, i w pucharze wy­ paść jak najlepiej.

— Czy zajdą jakieś zmiany w zespole? — Nie. Trzeba będzie jakoś uzupełnić lukę w zespole po odejściu Kmiecika, ale myślę, że uda nam się ten problem rozwiązać przy pomocy własnych zawodników. Powrócili do Wisły Pawlikowski i Mikoś, jednakże nie mają jeszcze z Hutnika zgody na przejście.

Gazeta Krakowska. 1981, nr 156 (7/8/9 VIII) nr 10249

Już w najbliższą sobotę piłkarze I i II ligi rozpoczynają rozgrywki sezonu 1981/82. I chociaż sport zszedł ostatnio na margines naszego życia społecznego, nie wywołuje już bowiem tak wielkiego zainteresowania, bo też dzieją się aktualnie sprawy o wiele ciekawsze, to jednak sądzić należy, że inauguracja piłkarskiego sezonu przyciągnie na stadiony sporą grupę kibiców, wiernych od lat tej dyscyplinie sportu. Co roku z nadzieją oczekujemy na rozpoczęcie rozgrywek ligowych i co roku przeżywamy zawód. Mecze są z reguły mało ciekawe, niewiele pada bramek. Mówi się wtedy o „typowej walce o punkty”, ale kibiców nie zadawala już tylko zwycięstwo, chcieliby obejrzeć ponadto emocjonujące widowisko sportowe.

Przypuszczać należy, że ten sezon nie przyniesie wielkich zmian.

Nastąpią natomiast pewne zmiany w składach większości zespołów. W tym roku także wśród piłkarzy przybrała na sile „emigracja zarobkowa” wielu, zwłaszcza tych starszych, drogami legalnymi bądź też nielegalnymi znalazło się w drużynach zagranicznych. Nie zobaczymy więc na krajowych boiskach m. in. A. Szymanowskiego, Kmiecika, Ostalczyka, Dąbrowskiego, Drozdowskiego, Chojnackiego, Janika, Lazurowicza, Jarziny, Nagięła.

Z większych krajowych transferów warto zwrócić uwagę na przejście Adamca do Lecha, Lonki do Widzewa, Bolcka do Stali, Pszenniaka do Zagłębia, ale wymienieni zawodnicy nie otrzymali jeszcze oficjalnie zgody na grę w nowych zespołach.

Do mieleckiej Stali przeszło trzech Orlików: Łatka, Kubicki i Dobrowolski.

Znacznie większe zmiany nastąpiły niestety na stanowiskach trenerów. Piszemy niestety, bo wędrówki szkoleniowców trwa, ją u nas od lat, chociaż wiadomo. że nie przynosi to dobrych skutków (z małymi wyjątkami).

I tak w Legii miejsce Ordona zajął Górski, w Widzewie Machcińskiego zastąpił Zmuda, w Arce Stachurę zmienił Polakow, w Stali Mielec miejsce Kruka zajął Walczak, w ŁKS-ie Geszkego zastąpił Jezierski.

Stawianie jakichkolwiek prognoz przed rozpoczęciem sezonu w sytuacji gdy nasza liga jest dość wyrównana, a wszystkie drużyny grają „w kratkę” jest niezwykle trudne. Można tylko przypuszczać, że Widzew, Legia i Wisła powinny nadawać ton rozgrywkom sezonu 1981/82. (tg)

Lucjan Franczak zrezygnował

Echo Krakowa. 1981, nr 192 (5 X) nr 11027



OSTATNIE niepowodzenia “piłkarzy Wisły stały się zapewne przyczyną zmian jakie zaszły w ekipie szkoleniowców. Jak nas poinformował kierownik sekcji piłki nożnej B. Michaliszyn trener I drużyny Lucjan Franczak zrezygnował z tej funkcji, miejsce zajął Wiesław Lendzion, dotychczasowy asystent L. Franczaka b. zawodnik Białej gwiazdy”

Gazeta Krakowska. 1981, nr 194 (5 X) nr 10287

Jak dowiadujemy się dotychczasowy I trener piłkarzy Wisły — Lucjan Franczak złożył rezygnację s zajmowanej funkcji. Rezygnacja została przyjęta i od dwóch dni zajęcia s wiślakami prowadzi dotychczasowy II trener zespołu — Wiesław Lendzion

PIŁKARZE zakończyli ligowy sezon. XII

Echo Krakowa. 1981, nr 235 (3 XII) nr 11070

PIŁKARZE zakończyli ligowy sezon, czekają ich jeszcze ćwierćfinały Pucharu Polski, ale to już dotyczy tylko ośmiu zespołów, które przebrnęły dotychczasowe eliminacje. Reszta ma przerwę, czas na odpoczynek, wyleczenie kontuzji, podreperowanie sił psychicznych. Bo, co by nie powiedzieć i nie napisać, to strona psychiczna odgrywa w dzisiejszym sporcie wyczynowym poważną rolę, rodzi frustracje, załamania, wywołuje konflikty. Tym bardziej, że narzekań na poziom rozgrywek, formę futbolistów słyszy się sporo, malejąca frekwencja na meczach sprawia, iż pojawiają się głosy: po co to wszystko, czemu to służy. Czy tylko „sztuce dla sztuki”?


Tego typu pytania nurtują i krakowskich kibiców, szczególnie tych związanych uczuciowo z Wisłą, jedyną drużyną naszego miasta występującą w ekstraklasie. Jesienna runda była dla wiślaków bardzo nieudana, Cztery wygrane mecze w piętnastu pojedynkach to nad wyraz skromny dorobek zespołu, o którym mówi się, że winien być najlepszą polską drużyną.

Dla uzasadnienia tych opinii podnosi się fakt, że cały niemal zespół, bez wyjątku, to byli lub obecni reprezentanci Polski.

Gdzie więc przyczyny takiego stanu rzeczy? Wydaje mi się. że wszelkie niepowodzenia piłkarzy „Białej gwiazdy” biorą się z trzech zasadniczych powodów: wysokiego mniemania o sobie zawodników, słabości fachowej i osobowej trenerów oraz niewłaściwej pracy działaczy sekcji.

Wysokie mniemanie o swych futbolowych umiejętnościach ze strony piłkarzy osłabia motywację intensywnego treningu, bo i tak jakoś sobie dadzą radę z krajowymi rywalami. Trenerzy angażowani do zespołu nie mają wysokiego autorytetu, są zatrudniani dość przypadkowo i z reguły idą na układy z zawodnikami, w efekcie czego nie potrafią narzucić im koniecznych warunków bardzo ostrego, ciężkiego (szczególnie w okresach przedsezonowych) cyklu pracy treningowej. A bez kondycji, pozwalającej na swobodne wytrzymanie trudów całego meczu, nie można ustalać jakichś planów taktycznych, grać ofensywnie, bojowo. Dobrej gry w wydaniu wiślaków mieliśmy mało, zbyt mało. Przeważała postawa zachowawcza, kunktatorstwo, dążenie do zwycięstwa jak najmniejszym nakładem sił. Stąd brało się wolne rozgrywanie akcji, te tysiące podań na kilku metrach, permanentna „gra do tyłu”. Zresztą osiemnaście strzelonych bramek w piętnastu meczach jest widomym potwierdzeniem miernej, właściwie żadnej, siły ofensywnej krakowian.

Od początku rundy widać było wyraźnie, że wiślacy są źle przygotowani do rozgrywek właśnie pod względem kondycyjnym. Po serii niepowodzeń, odszedł „główny winowajca” trener Lucjan Franczak, a jego miejsce zajął Wiesław Lendzion.

Ta zmiana nic nie dała, bo i dać nie mogła. Lendzion nie miał możliwości w trakcie trwania ligi nadrobienia z zawodnikami niedostatków kondycyjnych. Klubowi działacze — od lat ci sami — nie stanowią dla trenerów żadnego oparcia.

Zapatrzeni w zawodników, szukają przy nich miejsca dla siebie, grzeją się w blasku ich ewentualnych sukcesów i przy każdym konflikcie zawodnicy — trener stają po stronie tych pierwszych. Tak przynajmniej można wnioskować choćby z głośnego „buntu” piłkarzy, gdy do klubu miał przyjść L. Jezierski i zawodnicy sprzeciwili się temu, a działacze chyłkiem wycofali się z wcześniej zawartej umowy z tym trenerem, Te mankamenty sprawiły, że Wisła wylądowała dopiero na 10 miejscu w ligowej tabeli, a także i to, że trybuny stadionu przy ul. Reymonta, z meczu na mecz, coraz bardziej pustoszały.

W sumie więc piłkarska jesień była dla wiślackiego klubu smutna, chwilami wręcz żałosna. Zawodnicy specjalnie się tym nie martwili, brali spokojnie swoje pieniądze, uważając na domiar, iż dostają za mało.

A finanse klubu się kurczą. Ostatnio gwardyjski pion, sportowy zmniejszył dotacje, kilku sekcjom grozi rozwiązanie, można więc przypuszczać, że cięższe czasy przyjdą także na piłkarzy, a prawdziwa bieda zaglądnie im w oczy. Będą zapewne starali się uciec z klubu, pójść tam, gdzie jeszcze jest nieco lepiej, gdzie można dostać większą forsę. I być może rozleci się zespół, który przecież może i powinien grać dobrze, nawet bardzo dobrze.

Są w nim bowiem zawodnicy, którym talentu nie brakuje, a przy odpowiedniej pracy i podejściu do swych zawodowych obowiązków winni swą grą ściągać na trybuny stadionu tysiące widzów. Lecz, by tak się stało, musi się wiele zmienić w wiślackiej piłce. Piszą o tej konieczności dziennikarze od dawna, mówią głośno o tym kibice, reakcji ze strony klubu nie ma żadnej.

Stąd nie bardzo wierzę, by wiosną „Biała gwiazda” zdołała odzyskać swój pełny blask.

Smutna to refleksja, zwłaszcza w roku, w którym klub święci swe 75-lecie. Ale jakże inaczej można oceniać efekty gry wiślaków, jak oceniać pracę trenerów i działaczy, gdy patrzy się na żałosne losy tej teoretycznie nie najlepszej drużyny podwawelskiego grodu? JERZY LANGIER


Dawno nie słyszałem tylu gwizdów dezaprobaty... V

Echo Krakowa. 1982, nr 42 (11 V) nr 11118

Dawno nie słyszałem tylu gwizdów dezaprobaty, co w tym sezonie, dawno nie słyszałem by kibice wyśmiewali swych pupilów, a ostatnio zdarzało się to dość często. Prezentowali bowiem krakowianie słabą formę, a przy tym w wielu meczach, grali tak jakby im w ogóle nie zależało na zwycięstwie, jakby im się — po prostu — grać nie chciało. Niektórzy gracze potrafili dosłownie przestać i przespacerować całe zawody, podając piłkę wprost pod nogi rywalom i patrzeć ze spokojem jak przeciwnicy przeprowadzają akcję. Wygrywali krakowianie parę meczów, kilkakrotnie dali pokaz swych możliwości. I wówczas okazywało się, że ten zespół winien grać znacznie lepiej, walczyć nie o środkową pozycję w tabeli, ale o palmę pierwszeństwa. Mało który klub w Polsce ma tak, w sumie, młody zespół graczy, wielce utalentowanych, mających za sobą liczne występy w różnych reprezentacjach kraju. Stąd ósme miejsce wywalczone po bardzo nierównej, nieciekawej grze nie może zadowolić. Chodzą plotki, iż zawodnicy grali bez zaangażowania, bo niektórzy rezerwowali siły na reprezentacyjne występy, niektórzy zaś noszą się z myślą zmiany klubu, więc nie zależało im na tym by Wisła była na czele tabeli. Nie wiem ile w tym prawdy, lecz patrząc na grę wiślaków można było w te wieści uwierzyć. Dobrze, że to już koniec rozgrywek. Może przyszłe będą ciekawsze, a wcześniej może doczekamy się dobrego futbolu oglądając hiszpański „Mundial” (lang)



Gazeta Krakowska. 1982, nr 71 (17 V) nr 10407

„Biała Gwiazda” w statystyce

• W 30 spotkaniach Wisła odniosła 9 zwycięstw, poniosła 10 porażek, 11 razy remisowała. Na swoim boisku zdobyła 20 punktów (10 straconych punktów to porażki Legią i Pogonią, remisy z Widzewem, Śląskiem, Stałą, Górnikiem, Zagłębiem i Ruchem), na wyjazdach tylko 9 (tylko dwie wygrane ze Śląskiem i ŁKS, remisy z Gwardią, Zagłębiem, Szombierkami, Arką, Motorem).

• Ciekawe — na swoim boisku Wisła zdobyła aż 38 bramek (najwięcej bo aż 8 w meczu z Gwardią), na stadionach rywala tylko IŁ Na odwrót obrona — u siebie straconych 12 goli, na wyjeździe — 20.

• Lepsza była dla Wisły runda wiosenna — 8 miejsce w tabeli i 15 pkt., jesienią była na 10 miejscu — 14 pkt.

•Strzelcy bramek dla Wisły: Iwan — 14, Kapka 8, Wróbel 5, Lipka 4, Jałocha i Skrobowski po 3, Budka, Targosz, Motyka i Nawrocki po 1.

• W klasyfikacji „Sportu” o „Złote buty”, gdzie wygrał bezapelacyjnie Boniek, Iwan był 4, wyprzedzony jeszcze przez Szczecha i Ciołka.


Gazeta Krakowska. 1982, nr 88 (9/10 VI) nr 10424

Wczoraj połączyliśmy się telefonicznie z warszawskim hotelem „Solec”, gdzie przebywają polscy piłkarze, by przeprowadza krótkie rozmowy z wiślakami. Nie zastaliśmy tylko Jana Jałochy.

PIOTR SKROBOWSKI: „Jestem zmartwiony, jeszcze podczas pobytu to RFN odnowiła mi się kontuzja. Boli noga, którą miałem kiedyś złamaną. Lekarz dokładnie nie wie, co się stało.

Nie mogę grać na pełnych obrotach, może najwyżej na 30 procent. We wtorek mieliśmy grę kontrolną, właściwie statystowałem. Cieszę się, że jadę do Hiszpanii, ale z drugiej strony jestem przygnębiony. Obawiam się, że nie będę mógł grać, przynajmniej w pierwszych meczach.

Prawdziwy pech. Czyżby tyle wysiłku miało pójść na marne?” ANDRZEJ IWAN: Jestem trochę przemęczony po ostatnim tournée naszej reprezentacji, czuję ból w nogach. Nie jest to na szczęście wyrkiem kontuzji ł myślę, że po krótkim odpoczynku będę czuł się dobrze. z formy jestem zadowolony, idzie w górę. Z tego co mówił trener £ z przymiarek w dotychczasowych meczach kontrolnych sądzę, iż jestem przewidywany do podstawowego składu, ale sprawa nie została jeszcze przesądzona do końca. Rywalizacja o miejsce w jedenastce trwać będzie chyba do ostatniej chwili, W ostatnich dwóch dniach atmosfera w drużynie jest coraz bardzie) nerwowa. Mamy mnóstwo spotkań, nie dają nom spokoju dziennikarze. To wszystko jest bardzo męczące. Myślę, że w Hiszpanii będziemy mieć więcej spokoju. Wydoje mi się, że szanse na wyjście z grupy są, chociaż na pewno nie będzie to łatwe. Co będę robił po mistrzostwach? Od dłuższego czasu mam kłopoty z nerwem kulszowym t chciałbym wreszcie wyleczyć tę dolegliwość. Czy zmienię klub? Tak, noszę się z zamiarem przeniesienia się do Widzewa, ale ostatecznej decyzji jeszcze nie podjąłem”. (T.G.)


Pechowcy

Echo Krakowa. 1982, nr 74 (25/27 VI) nr 11150

Nasz komentarz

Dzisiejsze uwagi pragnę poświęcić tym, którym los nie sprzyjał. Chcę napisać o piłkarzach pechowcach, którzy zamiast demonstrować swój kunszt i zdobywać sławę oraz uznanie kibiców na hiszpańskich stadionach, oglądają poczynania kolegów z trybun bądź na ekranach telewizorów.

Pech, czyli niepomyślny, niefortunny zbieg okoliczności, brak szczęścia czy powodzenia jest nieodłącznym towarzyszem sportowców. Jakże często rodzi osobiste tragedie, niweczy wieloletni trud przygotowań.

Postać Piotra Skrobowskiego jest doskonale znana naszym Czytelnikom. Tu, w Krakowie uczył się piłkarskiego abecadła, tu zdobywał szlify ligowego zawodnika, by trafić w końcu do reprezentacji Polski. Wykazując swą przydatność w drużynie narodowej miał prawo wierzyć, że pojedzie do Hiszpanii i weźmie udział w mistrzostwach świata.

Nigdy nie myślał zapewne, że przypadnie mu rola biernego obserwatora poczynań kolegów Prawdę mówiąc uważam, że Skrobowskiemu zrobiono „niedźwiedzią” przysługę. Wątpię bowiem czy satysfakcjonował go wyjazd w charakterze „turysty”, a przecież od dość dawna wiedziano, iż z jego nogą nie jest najlepiej. Kontuzja kości strzałkowej ciągle się odnawiała i już przed wyjazdem na mistrzostwa kierownictwo ekipy zdawało sobie sprawę, że Skrobowski nie zagra w żadnym meczu.

Jego kolega klubowy Andrzej Iwan już po raz drugi miał okazję znaleźć się wśród uczestników „Mundialu”. Trener A. Piechniczek widział w nim nawet egzekutora drużyny, tego, który będzie rozstrzygał mecze na naszą korzyść. Niefortunny upadek Andrzeja w 15 minucie spotkania z Kamerunem zmusił selekcjonera biało-czerwonych do zmiany planów. Iwan nie zagra już w MS, nieprędko zobaczymy go w ogóle na boisku.

Leczenie potrwa prawdopodobnie kilka miesięcy.

Gazeta Krakowska. 1982, nr 98 (24 VI) nr 10434

Pech krakusów

Tak fatalnie się złożyło, że trzech najpoważniej kontuzjowanych piłkarzy reprezentuje Wisłę Kraków, Piotr Skrobowski i Andrzej Iwan już w tych mistrzostwach nie wystąpią. Rekonwalescentem jest Jan Jałocha, który doznał kontuzji w meczu z Peru. Piotr Skrobowski ma pękniętą kość strzałkową lewej nogi i będzie pauzował przez długi czas. Andrzej Iwan, który naderwał mięsień dwugłowy czuje się lepiej. Bóle zmniejszyły się, ale leczenie potrwa dłużej niż mistrzostwa świata. Jałocha otrzymał uderzenie kolanem w pachwinę. Stłuczenie jest mocne. Nie sądzę, aby nasz obrońca mógł zagrać w pierwszym meczu II rundy, ale do drugiego już się chyba wykuruje.

Do meczu z Peru zespół był bardzo dobrze przygotowany pod względem fizycznym i psychicznym. Piłkarzom zaaplikowano w ostatnich dniach dietę węglowodanową. Nasi reprezentanci wytrzymali to spotkanie znacznie lepiej niż dwa poprzednie, co jest bardzo korzystnym objawem. Dotychczas podczas spotkania tracili średnio po ok. 4 kg.

Tak duże było odwodnienie organizmu. Wpływać na to miała też wilgotna, parna pogoda. We wtorek aura nam sprzyjała, było chłodniej, bardziej rześko i piłkarze wyraźnie odczuli tę zmianę. Sił starczyło wszystkim do końca.