Statystyki 2004/2005 (piłka nożna)

Z Historia Wisły

poprzedni sezon Rozgrywki w tym sezonie następny sezon
Wszystkie mecze I liga Puchar Polski Puchar UEFA Liga Mistrzów
Mecze towarzyskie międzynarodowe Mecze towarzyskie Turnieje Rezerwy Juniorzy starsi
Juniorzy młodsi Trampkarze
Kadra Statystyki Spis Sezonów


Strzelcy ligowi:
LP zawodnik ilość goli
1. Tomasz Frankowski 25
2. Maciej Żurawski 24
3. Marek Zieńczuk 8
4. Marcin Kużba 2
Damian Gorawski
Marcin Baszczyński
Tomasz Kłos
5. Maciej Stolarczyk 1
Jakub Błaszczykowski
Mirosław Szymkowiak
Mauro Cantoro
Radosław Sobolewski


Źródło: The White Star Division


Spis treści

Ekstraklasa: Statystyki rundy jesiennej sezonu 2004/2005




Wisła Kraków prowadzi w tabeli piłkarskiej ekstraklasy po jesiennej rundzie rozgrywek w sezonie 2004/2005. Broniący tytułu podopieczni trenera Henryka Kasperczaka o osiem punktów wyprzedzają Legię Warszawa i o dziesięć Groclin Dyskobolię Grodzisk Wlkp.

Tabelę zamyka GKS Katowice, który zgromadził osiem punktów. Kolejne miejsca w dole tabeli zajmują Lech Poznań i Górnik Łęczna - po 12 pkt.

Wiślacy nie przegrali żadnego z 13 spotkań, odnieśli 11 zwycięstw i dwukrotnie zremisowali. Zdobyli najwięcej bramek - 44, a stracili najmniej - 8. Mieli w swoich szeregach dwóch najskuteczniejszych piłkarzy ligi - Tomasza Frankowskiego i Macieja Żurawskiego, którzy zdobyli odpowiednio 19 i 13 goli.

W 91 meczach rundy jesiennej ekstraklasy 49 razy lepsi okazali się gospodarze, 17 razy padł wynik nierozstrzygnięty, a 25-krotnie wygrywali goście.

Piłkarze w 91 spotkaniach strzelili 271 bramek. Daje to średnią 2,978 gola na mecz.

Stadiony ekstraklasy odwiedziło w sumie około 517 tysięcy widzów, do daje średnią ok. 5681 osób na jeden mecz.

Statystyki:

Mecze - 91
Zwycięstwa gospodarzy - 49
Remisy - 17
Zwycięstwa gości - 25
Bramki - 271
Publiczność - ok. 517 tys. (średnia na mecz - ok. 5681)

najwięcej punktów: Wisła Kraków - 35
najmniej punktów: GKS Katowice - 8
najwięcej punktów u siebie: Wisła Kraków, Polonia Warszawa - po 17
najmniej punktów u siebie: Lech Poznań - 6
najwięcej punktów na wyjeździe: Wisła Kraków - 18
najmniej punktów na wyjeździe: Górnik Łęczna - 0
najwięcej zwycięstw: Wisła Kraków - 11
najmniej zwycięstw: GKS Katowice - 2
najwięcej zwycięstw u siebie: Wisła Kraków, Groclin Grodzisk Wlkp., Wisła Płock, Polonia Warszawa - po 5
najmniej zwycięstw u siebie: Lech Poznań - 1
najwięcej zwycięstw na wyjeździe: Wisła Kraków - 6
najmniej zwycięstw na wyjeździe: GKS Katowice, Górnik Łęczna, Górnik Zabrze, Pogoń Szczecin, Wisła Płock, Polonia Warszawa - po 0
najwięcej remisów: Zagłębie Lubin, Górnik Zabrze - po 4
najmniej remisów: Górnik Łęczna - 0
najwięcej remisów u siebie: Lech Poznań - 3
najmniej remisów u siebie: Groclin Grodzisk Wlkp., Górnik Łęczna - po 0
najwięcej remisów na wyjeździe: Zagłębie Lubin, Górnik Zabrze - 3
najmniej remisów na wyjeździe: Wisła Kraków, Odra Wodzisław Śl., Lech Poznań, Górnik Łęczna - po 0
najwięcej porażek: GKS Katowice, Górnik Łęczna - po 9
najmniej porażek: Wisła Kraków - 0
najwięcej porażek u siebie: Odra Wodzisław Śl., GKS Katowice - po 4
najmniej porażek u siebie: Wisła Kraków, Polonia Warszawa - po 0
najwięcej porażek na wyjeździe: Górnik Łęczna - 7
najmniej porażek na wyjeździe: Wisła Kraków - 0
najlepszy atak: Wisła Kraków - 44 zdobyte bramki
najgorszy atak: GKS Katowice, Górnik Łęczna - po 13 zdobytych bramek
najlepsza obrona: Wisła Kraków - 8 straconych bramek
najgorsza obrona: GKS Katowice - 35 straconych bramek
najskuteczniejsi strzelcy: Tomasz Frankowski (Wisła Kraków) - 19 bramek, Maciej Żurawski (Wisła Kraków) - 13 bramek
najwyższe zwycięstwa: Zagłębie Lubin - GKS Katowice 7:0, Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 1:7, Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 0:5.
najwięcej bramek w meczu: 8 - Zagłębie Lubin - Wisła Kraków (1:7); 7 - Zagłębie Lubin - GKS Katowice (7:0), Zagłębie Lubin - Cracovia Kraków (2:5); 6 - Wisła Kraków - Górnik Łęczna (5:1), Pogoń Szczecin - GKS Katowice (4:2), Lech Poznań - Wisła Płock (4:2), Polonia Warszawa - Pogoń Szczecin (3:3), Groclin Grodzisk Wlkp. - Wisła Kraków (2:4).


PAP
(rav)

Wyjazdowe podsumowanie jesieni

Mroźnym akcentem w Jaworznie zakończyła się wyjazdowa runda jesienna w wykonaniu krakowskiej Wisły i jej kibiców. Czy pamiętacie jak wspomagaliśmy Najwspanialszy Klub na świecie w poszczególnych spotkaniach? Przedstawiamy wyjazdowe podsumowanie na półmetku sezonu.

W rundzie jesiennej Wisła rozegrała 12 spotkań wyjazdowych - 6 w rozgrywkach ekstraklasy, 2 w ramach Ligi Mistrzów, 1 w Pucharze UEFA oraz 3 w fazie grupowej Pucharu Polski. Gdyby nie dwukrotne pechowe wylosowanie zespołu gruzińskiego, Wiślacy mogliby się podpisać pod hasłem "jeździmy wszędzie, jeździemy zawsze".

Pominąwszy te dwa spotkania można jednak mówić o większym zainteresowaniu meczami wyjazdowymi niż w rundzie wiosennej, a w niektórych przypadkach zanotowaliśmy wzrost także w porównaniu do kilku ostatnich sezonów. Wiślacy ustanowili np. swój rekord frekwencji w Grodzisku Wlkp., dobrze (liczbowo) zaprezentowali się także w Szczecinie i Gorzycach, świetnie w Zabrzu.

W tym ostatnim z bardzo dobrej strony pokazali się także Ultrasi Białej Gwiazdy, racząc nas aż siedmioma prezentacjami. Ciekawe widowisko stworzyliśmy także w Grodzisku, nieźle było w Lubinie.

Pod względem ilościowym dwukrotnie osiągnęliśmy liczbę w okolicy tysiąca fanów - 1100 w Zabrzu oraz ok. 1000 w odległym Madrycie (w tym ponad 2% Lechii, kilku przedstawicieli Jagiellonii i Śląska). 600 osób pojechało do Katowic, a ponad 230 do Wodzisławia. W Lubinie zanotowano 205 niebiesko-biało-czerwonych, 194 w Grodzisku Wlkp, 160 w Szczecinie.
Niskonotowani przeciwnicy w rozgrywkach o Puchar Polski nie odstraszyli Wiślaków - mimo dojazdu na własną rękę, dwukrotnego grania w środku tygodnia oraz zapowiadanej niewielkiej dostępnej puli biletów w Gorzycach stawiło się ich 114, w Żywcu 350, a ostatnio w zaśnieżonym Jaworznie 270.

Na trzy spotkania Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków zorganizowało pociąg specjalny (Szczecin, Lubin, Zabrze) w pozostałe miejsca trzebabyło dojechać na własną rękę. Najodleglejszą taką wyprawą były oczywiście Tbilisi i Madryt, na krajowym podwórku Grodzisk Wlkp.

Tym razem wyniki Białej Gwiazdy nie pozwoliły nacieszyć się wojażami po Europie. Wprawdzie dla niektórych aż tygodniowa wycieczka z okazji meczu z Realem na pewno długo pozostanie w pamięci, jednak to tylko jedna przygoda, z której ze względów finansowych wielu także nie mogło skorzystać.

Układ terminarza w rozgrywkach krajowych częściowo zrekompensował nam tę stratę - mogliśmy dopingować na obiektach Pogoni, Górnika, Zagłębia czy Groclinu. Przed nami jeszcze dwukrotne odwiedziny stolicy, wizyta w Poznaniu, Płocku, Łęcznej, Wronkach oraz na Kałuży. Ciekawie także zapowiada się dalszy ciąg gier w Pucharze Polski (Kielce?).

Podczas dwóch spotkań (Wodzisław i Żywiec) Wiślacy zaprzestali ultrasowania, nie wywiesili flag, nie śpiewali piosenek. Nijako zaprezentowali się w pierwszym ligowym wyjeździe w Katowicach, gdzie mimo niezłej liczby panował ogólny piknik i nawet flag było niewiele. Goście nie dostosowali się tym samym do widowiska, jakie stworzyli miejscowi. GKS zaprezentował praktycznie wszystko, co można pokazać (race, szarfy, transparenty, dymy, sektorówki, materiał spuszczany z blaszoka, napisy) i w moim odczuciu był to najlepszy spektakl jaki ujrzeliśmy podczas wyjazów.
Choć dobrze zaprezentowali się także kibice Pogoni (serpentyny, chorągiewki, kartoniada, dymy) oraz Zagłębia (podświetlone transparenty, kartony, pasy materiału, race, bengale). Widać, że nie zawsze osiągnięcia piłkarskie idą w parze z kondycją kibiców.

Wiślacy wykazali się świetną organizacją przywożąc do odległego Grodziska ładną sektorówkę, organizując w wielkopolskim miasteczku kartoniadę, baloniadę, pokazy z minisektorówek i transparentów, chorągiewek oraz rac. Na szczególne wspomnienie z Zabrza na pewno zasługują prezentacje "Miasto Kraków: wybór jest prosty - Wisła Kraków" oraz "Gwiazd jest wiele w naszych sercach tylko jedna".

Najlepiej oflagowaliśmy sektor w Zabrzu, gdzie zostały powieszone dwie duże flagi: Opętani oraz Tylko przed Bogiem... W Szczecinie, Lubinie i Grodzisku dominowały mniejsze flagi, zwłaszcza fanclubowe (z większych - Bochnia, Wadowice, Oświęcim), na każdym z tych spotkań towarzyszyły nam płótna Śląska Wrocław. Będąc przy temacie WKS-u, należy wspomnieć o wydarzeniach mających miejsce w drodze do Lubina, gdy tamtejsi działacze dogadali się z dolnośląską policją o uniemożliwieniu wrocławskim fanom dołączenia się do wiślackiego pociągu.

Zasadniczo zakończoną rundę możemy zapisać na koncie tych udanych. Szczególnie cieszy poszerzanie się grona wyjazdowiczów - przybywanie nowych, jak i "reaktywacja" tych starszych. Wierzymy, że nasze wsparcie, które w tej rundzie przejawiło się zwycięstwami Wisły Kraków we wszystkich krajowych meczach, w których uczestniczyliśmy, nie zawiedzie także na wiosnę.


(nikol)

Analiza gry Wisły - część I=

Nadchodzi zima, fala chłodu i tęsknoty za piłkarską wiosną przyleci na skrzydłach czasu, prognozowanych zmian i nowego, nieznanego wcześniej niepokoju. Jaka będzie Wisła, gdy chłody przeminą? Czy znów rozpali serca walką o najwyższe stawki, radosna siłą i uniknięciem błędów, czy żar wielkich aspiracji zgaśnie na długo?

Zanim poznamy odpowiedź na powyższe pytania, tradycyjnie po zakończeniu rundy spróbujmy przeanalizować jaka była dla naszego zespołu, oddzielając łan sukcesów i dobrych spraw od chwastów rozczarowań. Jesień przyniosła jedne i drugie, a choć zdecydowanie więcej było tych pierwszych, to porażki miały decydujące znaczenie dla końcowych nastrojów, ściągając groźbę niszczącej burzy. Przed sezonem sytuacja wyglądała znakomicie, po raz pierwszy od wielu lat prawie niepodzielnie królował optymizm. Wisła przystępowała do rundy bogata w nadzieje, ze świadomością zgromadzenia dużego potencjału do realizacji założonych celów sportowych. Działacze zrobili wszystko, co możliwie, aby odegnać czarne chmury ewentualnych niepowodzeń – zwiększyli budżet klubu, zakończyli proces tegorocznego wzmacniania zespołu uzupełniając formacje ofensywne, zatrzymali największe gwiazdy, zapewniając trenerom komfort pracy i stabilizację kadry, kontynuowali program przebudowy stadionu, przedłużyli umowę ze strategicznym sponsorem (firma Era). Nie można mieć żadnych zastrzeżeń do linii postępowania właściciela klubu Bogusława Cupiała, który pomny błędów sprzed roku, stanął na wysokości zadania. Niestety, efekt łańcuszka bardzo pozytywnych działań nie objawił się od razu w pełni, a dopiero w drugiej połowie rundy jesiennej, kiedy Wisła zdążyła już przegrać dwa najważniejsze boje – z Realem Madryt o Ligę Mistrzów i Dinamo Tbilisi o grupy PUEFA. O ile w przypadku konfrontacji z „królewskimi” trudno mieć do naszego zespołu pretensje, bo przeciwnik był z najwyższej sportowej półki i nawet w słabej formie jego potencjał zawodniczy przewyższał kilkakrotnie to, co mogła przeciwstawić „Biała Gwiazda” (choć na pewno istniała realna możliwość większego „postraszenia” najbardziej utytułowanego klubu świata), o tyle w przypadku Gruzinów trzeba mówić o ogromnym rozczarowaniu. Ten dwumecz Wisła powinna zdecydowanie wygrać, niestety za sprawą problemów związanych z mobilizacją i charakterystycznym dla polskich piłkarzy minimalizmem, popartym lekkim kryzysem formy, drużyna zawiodła. Jedyny raz w całej rundzie, ale wystarczyło, by niekorzystna burza stawiająca pod znakiem zapytania cały dotychczasowy kurs klubu rozpętała się na dobre.

Na szczęście moment odpadnięcia z europejskich pucharów przyniósł także pozytywny przełom, rozpoczynając serię nie notowanych wcześniej w żadnym polskim klubie zmian mentalnych. Piłkarze w poczuciu odpowiedzialności za wpadkę, wespół z trenerami rozpoczęli eliminację największej bolączki zespołu, trzymającej Wisłę w ryzach ligowych uwarunkowań - korygując nastawienie meczowe, pracując nad zaangażowaniem niezależnym od klasy przeciwnika. Efekty przyszły bardzo szybko - w lidze Wisła od początku do końca rundy dominowała niepodzielnie, notując wspaniałą serię 11 zwycięstw i tylko 2 remisów, przy fantastycznym bilansie bramkowym 44-8. Szlak bezdyskusyjnych triumfów trwał także w Pucharze Polski. Jesienią na krajowym froncie w ogóle nie zaznaliśmy goryczy porażki! Tu Wisła jest niepokonana od ponad roku! Niezależnie od krytyki poziomu ekstraklasy, to wspaniałe osiągnięcie, stanowiące nie tylko owoc siły indywidualnego wyszkolenia, ale też pozytywnych zmian i postępów w zespole. Obecna, nadal rozwijająca się Wisła, to koszmar Legii i innych krajowych konkurentów, którzy nie mają z nią żadnych szans, mogąc liczyć tylko na cud lub poważne błędy naszych działaczy. „Biała Gwiazda” jesienią jeszcze mocniej ugruntowała markę najlepszej polskiej drużyny, o największych perspektywach i stabilnej pozycji w każdym elemencie sportowej egzystencji. To wielki kapitał na przyszłość.

NAJWAŻNIEJSZI PIŁKARZE

Bramkarz – RADOSŁAW MAJDAN. Jesienią stanowił jeden z najpewniejszych punktów zespołu, broniąc równo, udanie i z wyczuciem. Żadna z bramek, które puścił w lidze i pucharach nie padła z jego winy. Jego postawa dała Wiśle wiele pewności i stabilności w tyłach. Niemal w każdym spotkaniu pokazywał świetny refleks, wyczucie w sytuacjach „sam na sam”, dużą szybkość i zwinność. Nie zagubił świetnego ustawiania się „na linii”. W porównaniu do rundy jesiennej poprawił komunikacje z blokiem obronnym. Szkoda, że podobny progres nie nastąpił w elemencie „gry na przedpolu’, ale nie narzekajmy, bo Majdan jesienią spełnił wszelkie wymagania, przed którymi postawił go klub.

Największe zalety: obrona w sytuacjach sam na sam, szybkość, dynamika, refleks, „gra na linii”
Największe wady: obrona strzałów z dystansu, chwyt, gra na przedpolu
Klasa piłkarska (tradycyjnie w zgodzie z ligowymi realiami, skala 1-10): 9
Wartość dla zespołu (skala 0-5): 5
Dynamika postępów (skala –3-3): 1
Przyszłość: Bardzo dobra, nie widać żadnych zagrożeń dla stabilności jego dyspozycji.
Najlepszy mecz w rundzie: z Realem w Madrycie
Najsłabszy mecz: brak, jeśli już musiałbym któryś wskazać, to pojedynek z Odrą Wodzisław.
Spełnia wymagania potrzebne do walki o LM

Rezerwowy bramkarz - ADAM PIEKUTOWSKI. Jesienią ani razu nie pojawił się na boisku w meczu pierwszoligowym, występując jedynie w spotkaniach Pucharu Polski i rewanżu z WIT-em Tbilisi. Trudno wiec oceniać jego obecną przydatność dla drużyny, niemniej w żadnym momencie rundy nie dał sygnału, że cofa się w rozwoju i może wnieść mniej, niż to, co pokazywał w poprzednim sezonie. Warto pamiętać, że grał wówczas na solidnym ligowym poziomie, sprawiającym, że nadawał się do roli zmiennika podstawowego bramkarza zespołu. Dlatego myślę, że wciąż daję gwarancję na tyle wysokich umiejętności, by stanowić sensowne zabezpieczenie pozycji golkipera.

Największe zalety: gra „na linii”, poprawny refleks, zwinność, obrona płaskich strzałów
Największe wady: gra nogami, interwencje poza rejonem „piątki”, zaangażowanie
Klasa piłkarska: 6,5
Wartość dla drużyny: 3
Dynamika postępów: trudno wyrokować
Przyszłość: Może być przydatny dla zespołu - trudno wyobrazić sobie zatrudnienie rezerwowego bramkarza o jeszcze lepszym wyszkoleniu.
Najlepszy mecz w rundzie: brak występów w pierwszej drużynie
Najsłabszy mecz: j.w.
Umiejętnościami odstaje od klasy LM

Prawa obrona – MARCIN BASZCZYŃSKI. W rundzie jesiennej jeszcze bardziej ugruntował zawsze wartościową grę i pozycje w zespole. Nigdy nie zszedł poniżej poziomu solidności, nawet w dobie kryzysu drużyny na przełomie września i października. Udanie powrócił do reprezentacji Polski, w istotny sposób przyczyniając się do zwycięstw nad Austrią i Walią, Jego postawa na murawie nabrała dodatkowej pewności, umie lepiej sprzedać własne umiejętności – świetną walkę ciałem i 1 na 1 z rywalem, bardzo dobrą wydolność, szybkość i zwrotność. Poprawił krycie strefą, lepiej się ustawia i przemieszcza na boisku, jest mniej schematyczny w ofensywie. Dawniej mogliśmy narzekać, że każdorazowo schodzi „na prawą” nogę i obieg od strony linii bocznej przy próbie minięcia przeciwnika, teraz czasem łamie też akcje do środka, próbuje zakładać „siatkę” (jak w niedawnym meczu z Groclinem Sebastianowi Mili), a nawet celnie dośrodkować górą. Ostatni element stanowił jego największą piętę Achillesową, ale dziś powoli staje się gorzkim wspomnieniem. Technicznie sukcesywnie notuje postępy, gdy rozpędzi się z piłką potrafi dynamicznie minąć kilku rywali, futbolówka nie odskakuje mu od nogi jak esteta na widok Józwiaka.

Największe zalety: szybkość, walka 1 na 1 w defensywie, pewność interwencji, kondycja, ustawanie się
Największe wady: słabsza lewa noga, gra głową
Klasa piłkarska: 9
Wartość dla zespołu: 5
Dynamika postępów: 1
Przyszłość: Świetna. Powoli stabilizuje dyspozycję na „europejskim” poziomie.
Najlepszy mecz: z Legią
Najgorszy mecz: z Dinamo na wyjeździe
Spełnia wymagania walki o LM

Środkowy obrońca – TOMASZ KŁOS. Forma wielokrotnego reprezentanta Polski wpisywała się w amplitudę dyspozycji całego zespołu – zaczął nieźle, rozegrał bardzo dobry mecz z Realem na Reymonta, gdzie był jednym z czołowych piłkarzy w drużynie, potem było trochę gorzej - największe problemy przypadły na spotkanie z Dinamem Tbilisi - aby później znów podążyć z dyspozycją ostro w górę, na absolutne wyżyny. Końcówka rundy to już popis Kłosa, który wówczas w pełni zasłużył na miano najlepszego defensora zespołu. Sposób w jaki ośmieszał Legionistów, pokazując wielką klasę, może stanowić lekcję poglądową dla młodych adeptów futbolu, tudzież przyczynek do zabawnych anegdot. Kapitalne zastawienie piłki i gra ciałem, dobra walka w powietrzu, wślizgiem, świetne ustawianie się do przecinania podań z głębi pola, oraz rewelacyjne neutralizowanie rywali w pojedynkach 1 na 1 (były spotkania w których nie przegrał ani jednego!), stanowiły kluczowy element jego postawy. A warto pamiętać też o precyzyjnych, crossowych przerzutach, którymi potrafił obsłużyć napastników adresując piłkę na 50-60 metrów z pominięciem drugiej linii. Mnóstwo widzi na murawie i tyleż potrafi. Dlatego podobnie jak Majdan wniósł bardzo wiele pozytywów w grę zespołu, dał mu ogromny pierwiastek spokoju i doświadczenia. Poza jednym feralnym spotkaniem z Dinamem Tbilisi w Krakowie, nie zawiódł, nawiązując nawet udaną walkę z piłkarzami „galacticos”. Nie będę już wspominał o powstrzymaniu w barwach reprezentacji samego Thierry Henry’ego. Krytycy wypominają mu słabszą grę strefą i przy zastawianiu pułapek ofsaidowych, ale ta wada zupełnie nie przystaje do licznych zalet, które udziałem naszego doświadczonego obrońcy.

Największe zalety: ustawianie się, opanowanie, doświadczenie, gra głową, dalekie podania, zastawianie piłki, gra ciałem, pojedynki 1 na 1, wślizgi, „czytanie” gry i rywali
Największe wady: zwrotność, przyspieszenie, zastawianie pułapek ofsaidowych
Klasa piłkarska: 10
Wartość dla zespołu: 5
Dynamika postępów: 1
Przyszłość: Bardzo dobra. obiecująca. Ma przed sobą jeszcze kilka lat gry na wysokim poziomie.
Najlepszy mecz: z Legią
Najgorszy mecz: z Dinamem w Krakowie
Spełnia wymagania walki o LM

Drugi środkowy obrońca – ARKADIUSZ GŁOWACKI. Runda jesienna była dlań słabsza niż wiosenna, kiedy prezentował się znacznie bardziej stabilnie. Dobre występy przeplatał gorszymi, zbierał pochwały za walkę z Realem, czy świetny mecz przeciwko Polonii oraz ostre głosy krytyki po pojedynku reprezentacji z Anglią w Chorzowie lub wyjazdowym starciu z Pogonią, kiedy miał ogromne problemy z upilnowaniem Claudio Milara. Tradycyjnie musiał zmagać się z kontuzją, która wyeliminowała go z gry na kilka tygodni – historia pokazuje, że przynajmniej raz w trakcie lub przed rozpoczęciem rundy musi leczyć poważny uraz. Dlatego dobrze, że trenerzy dysponowali wartościowymi rezerwowymi obrońcami. Pod względem stricte sportowym, Głowacki za sprawą problemów zdrowotnych nie zanotował wyraźnych postępów, nie poprawił ustawiania się w roli „półlewego” środkowego obrońcy, ani reakcji w walce 1 na 1, o czym przekonują błędy w wymienionych wyżej meczach. Mimo to dalej posiada możliwości wzniesienia się na bardzo wysoki poziom, za sprawą międzynarodowego obycia, dobrej techniki, wyczucia, świetniej gry ciałem, w odbiorze i asekuracji. Momentami pokazywał, że umie zaistnieć również w ofensywie, udanie wyprowadzać piłki, a nawet posłużyć się zwodem. Niepokoi trochę brak goli po dośrodkowaniach z rzutów rożnych (jedyny wyjątek - Szczakowianka w Krakowie), co może dziwić, bo nie należy do słabeuszy w grze głową. Wciąż niezwykle cenny zawodnik.

Największe zalety: gra 1 na 1, technika, opanowanie, międzynarodowe doświadczenie, „czytanie” gry, walka ciałem
Największe wady: zwrotność, błędy w ustawieniu, kontuzjogenność
Klasa piłkarska: 9,5
Wartość dla zespołu: 4
Dynamika postępów: 0
Przyszłość: Szkoda kontuzji, które hamują tempo rozwoju, ale na szczęście nie niszczą jego perspektyw. Głowacki to ścisła czołówka polskich obrońców, dysponuje wyszkoleniem na miarę europejskich aspiracji klubu
Najlepszy mecz: z Polonią
Najgorszy mecz: z Pogonią
Spełnia wymagania walki o LM

Rolę pierwszego i najbardziej „naturalnego” zmiennika podstawowej pary stoperów w teorii pełnił JACEK KOWALCZYK, pozyskany przez Wisłę zimą z Katowic. Był już wtedy reprezentantem Polski. Niestety, tylko w teorii, bo za sprawą własnych problemów zdrowotnych nie wskoczył do składu w chwili kontuzji Głowackiego, ustępując miejsca Stolarczykowi. Tym samym z całego grona naprawdę wartościowych zmienników, jesienią stał się najbardziej „niewykorzystanym” piłkarsko zawodnikiem Wisły – zaliczył na pierwszoligowej arenie jedynie kilka sekund w meczu z Groclinem. Szkoda, ponieważ to dobry i solidny obrońca, który ma potencjał, by stanowić mocny punkt drużyny. Może osiągnąć wysoki stopień przydatności zarówno teraz jak i w dalszej przyszłości. Jeśli wróci do Katowic, będzie to personalna porażka naszego klubu, stanowiąca gorzkie świadectwo zmarnowania możliwości. Kowalczyk powinien zostać w Wiśle, bo ma jej wiele do zaoferowania. Oby zyskał szansę to pokazać.

Największe zalety: zaangażowanie, krycie strefowe, zwrotność, charakter, gra głowa, sumienność, asekuracja
Największe wady: brak międzynarodowego doświadczenia, technika, walka 1 na 1
Klasa piłkarska: 7,5
Wartość dla drużyny: 3
Dynamika postępów: trudno wyrokować.
Przyszłość: Mimo, iż mała ilość gry na pierwszoligowym poziomie z pewnością mu nie służy, wciąż ma wszelkie dane, aby się rozwijać, ubogacać piłkarsko, kroczyć ku reprezentacyjnemu poziomowi. Tylko musi częściej pojawiać się na murawie, wspierać kolegów. Po prostu grać.
Najlepszy mecz: brak takich na poziomie pierwszoligowym lub reprezentacyjnym
Najgorszy mecz: j.w.
Na razie odstaje jeszcze od potrzeb LM

Lewa obrona – NIKOLA MIJAILOVIC. Serbska skała, która niestety jesienią nieco nam skruszała, tracąc na zdecydowaniu, szybkości, koncentracji, ustawianiu się i dynamice, zamiast na boiskowej nieodpowiedzialności, która mogłaby iść w zawody z artystyczną wielkością sonat Mozarta. Dopiero pod koniec rundy zaczął grać z większą uwaga i wyczuciem, nie mnożąc ryzykownych, a twórcze rozwiązania. Wrócił wówczas na tory rozwoju i solidnej gry, przypominając o niezłym wyszkoleniu technicznym, znakomitej wydolności, ładnym zastawianiu piłki i grze ciałem w pojedynkach bark w bark. Potrafi zaistnieć w ofensywie, wymienić podania, rozegrać „klepkę”, zgubić krycie, wyjść na pozycję. Dysponuje solidnym przyspieszeniem i zdolnościami taktycznymi. Zawsze imponował wślizgiem. To nawet w słabszej formie najlepszy lewy obrońca ligi, który kryje w sobie potencjał na miarę pucharowej walki.

Największe zalety: technika, wślizgi, wydolność, zastawianie piłki, przyspieszenie, zwrotność
Największe wady: boiskowe nieokrzesanie, nieodpowiedzialność, gra głową, dośrodkowania, ustawianie się
Klasa piłkarska: 9
Wartość dla drużyny: 4
Dynamika postępów: 0
Przyszłość: Mijailovic mimo słabszej od oczekiwań rundy nie zgubił talentu i możliwości uprawniających do patrzenia na nią w bardzo jasnych barwach.
Najlepszy mecz w rundzie: z Górnikiem
Najsłabszy mecz w rundzie: oba z Realem
Ociera się o potrzeby walki o LM

Rezerwowym lewym obrońcą, a pod koniec sezonu podstawowym stoperem był MACIEJ STOLARCZYK, który niemal w każdym meczu wnosił do zespołu duży kapitał pozytywnych cech, od waleczności począwszy, na doświadczeniu i zdecydowaniu skończywszy. W porównaniu do poprzednich sezonów więcej uwagi poświęcał defensywie, dlatego znacznie rzadziej widzieliśmy go pod bramką rywali. A że potrafi tam być równie skuteczny jak w obronie przekonują statystki (trzeci strzelec zespołu w sezonie 2003/2004r ), nietuzinkowa umiejętność gry głową, precyzyjny i mocny strzał z lewej nogi oraz umiejętność właściwego zajęcia pozycji w „szesnastce” rywali. Podobnie jak cała drużyna, najlepszą miał końcówkę rundy, gdzie kapitalnie powstrzymywał napastników Legii, Lecha, Górnika i Groclinu, demonstrując pewność w odbiorze, wyrachowanie w asekuracji i ofiarność w pojedynkach 1 na 1. Na pochwały zasłużył także grą wślizgiem. Nadspodziewanie dobrze ustawiał się w roli środkowego obrońcy, interweniował czujnie i zdecydowanie, praktycznie ani razu nie podejmując zbędnego ryzyka. Wyprowadzał piłki pewnie, podobnie jak Kłos nie notował niebezpiecznych strat na własnej połowie. Jeśli utrzyma formę, wypada mieć nadzieję, że prezesi zechcą przedłużyć z nim kontrakt o kolejny sezon. Cenny element drużyny.

Największe zalety: doświadczenie, gra głową, technika, strzał, ustawianie się, wślizgi, stabilność formy, rozwaga
Największe wady: słabsza prawa noga, przyspieszenie, walka w zwarciu i na małej przestrzeni, gdzie zbyt pasywnie broni i gdzie łatwo wymusić na nim faul
Klasa piłkarska: 9
Wartość dla drużyny: 4
Dynamika postępów: 1
Przyszłość: Z pewnością może być bardzo cennym piłkarzem jeszcze przez kilka sezonów.
Najlepszy mecz w rundzie: z Legią
Najsłabszy mecz w rundzie: z Odrą
Ociera się o potrzeby walki o LM

Prawa pomoc - DAMIAN GORAWSKI. Gdyby w każdym meczu grał na miarę swoich bogatych możliwości, z pewnością szybko zainteresowałyby się nim jeszcze lepsze kluby niż FK Moskwa. Niestety, w większości pojedynków miał tylko przebłyski bardzo dobrej gry, świadczące, ze jeszcze musi mocno pracować nad ustabilizowaniem dyspozycji na wysokim poziomie. Wciąż za rzadko gubił na prawej stronie krycie i rzucał dokładne podanie „w szesnastkę”, choć jest zawodnikiem dynamicznym, potrafiącym walczyć 1 na 1 z rywalem, posłużyć się zwodem i dryblingiem. Umie szybko się obrócić, dobrze panuje nad piłką. Mimo fatalnego pudła w Zabrzu z kilku metrów, można napisać, ze poprawił celność strzałów i ustawianie się w polu karnym rywali, ładnie schodzi do środka dublując pozycje napastnika. Nieźle skacze do główek, nauczył się tu rozpychać łokciem. Poprawił też grę obronną, w której dawniej potrafił jedynie faulować – teraz wreszcie odbiera piłki bez konieczności łamania przepisów, prawidłowo atakuje ciałem oponenta. Niestety wciąż praktycznie nie umie rzucać prostopadłych piłek, ani prowadzić szybkich wymian na jeden kontakt w wysokim rytmie. Jeśli odejdzie z klubu, będzie to spora strata dla Wisły.

Największe zalety: dynamika, gra 1 na 1, drybling, prowadzenie piłki, technika
Największe wady: schematyzm, prostopadłe podania
Klasa piłkarska: 9
Wartość dla drużyny: 4
Dynamika postępów: 2
Przyszłość: Jest zawodnikiem rozwojowym, systematycznie powiększającym własny bagaż wyszkolenia. Dlatego bardzo dobra. Szkoda byłoby go stracić.
Najlepszy mecz: z Legią
Najsłabszy mecz: z Dinamem Tbilisi na wyjeździe
Ociera się o wymogi walki o LM

Prawa pomoc to również ALEKSANDER KWIEK, który zaczął grac na tej pozycji dopiero w obecnym sezonie – wcześniej w Odrze Wodzisław występował na środku drugiej linii. Zmiana nie pomogła mu w dynamicznych postępach, podobnie jak stosunkowo mała ilość minut spędzonych jesienią na pierwszoligowym boisku. Nie podaje w nieszablonowy sposób, rzucał mało dokładnych piłek ze skrzydła, także prostopadłych, przeciętnie gubi krycie. Nie prezentuje równej dyspozycji, co jednak jest zrozumiałe. Technicznie wygląda poprawnie, widać, że ma smykałkę do dryblingu, odważnych zagrań, ale na razie jedynie w polskiej skali. Gra głową dalej nie należy do jego atutów. W defensywie bardziej statystował niż pomagał, a szkoda, bo występując w Odrze całkiem udanie wywiązywał się z zadań obronnych. Widać, że dysponuje dobrym przyspieszeniem, kondycją i ambicją. Jesienią w żadnym meczu nie pokazał, iż jeszcze do niedawna potrafił solidnie uderzyć z dystansu. Mimo wad, był udanym, przyszłościowym zakupem Kasperczaka, który wypełnił swą rolę na miarę posiadanych możliwości. Oby z każdym rokiem były coraz większe.

Największe zalety: zwrotność, ambicja, poprawna technika, przegląd pola, przyspieszenie
Największe wady: gra głową, niestabilność, ustawianie się, brak doświadczenia, gra ciałem, schematyczność i „czytelność” własnych zagrań
Klasa piłkarska: 7
Dynamika postępów: 1
Przyszłość: Dobra. Jeśli będzie nad sobą pracował, może kiedyś udanie przysłużyć się Wiśle.
Najlepszy mecz: z WIT-em w Krakowie
Najsłabszy mecz: z Cracovią (jedyny ligowy w podstawowym składzie)
Odstaje od wymogów LM

Środkowy pomocnik – MIROSŁAW SZYMKOWIAK. A wiec po prostu najlepszy pomocnik polskiej ekstraklasy, którego prostopadłe podania są równie groźne jak manewry Napoleona, a przegląd pola dorównuje klasie pisarskiej ulubionego autora Janusza Basałaja – Mario Puzo. Zaczął rundę jesienną słabo, za sprawą tradycyjnej kontuzji w okresie przygotowawczym i długo dochodził do optymalnej formy. Dlatego zebrał sporo krytyki za postawę w pojedynkach z Realem i Dinamo. Dopiero pod koniec rundy dał popis ogromnych możliwości, świetnie walcząc w Cardiff i ligowych meczach z Legią, Lechem i Groclinem. „Szymek” należy do najlepiej wyszkolonych technicznie piłkarzy ligi, jako jeden z nielicznych zawodników potrafi szybko obrócić się z piłką, przyjąć ją od razu „do przodu”, wyjść ze zwodem, podjąć próbę gry 1 na 1 z europejskim rywalem. Gdy ma siły i determinację, jest niezwykle cenny nie tylko w konstrukcji, ale i defensywie, umie świetnie zaasekurować kolegów, zawalczyć w odbiorze, przeciąć podanie. Daje zespołowi możliwość skutecznego strzału z dystansu i rzutu wolnego. Niestety, za sprawą „kruchości” fizycznej, pozostaje bardzo podatny na ostre wejścia ciałem oponentów, łapie sporo urazów. Na minus należy zapisać mu także kłótliwość z sędziami. Gra bardzo inteligentnie, stanowiąc głównego reżysera i jeden z największych filarów zespołu. Jego ewentualna strata, byłaby nie do zastąpienia – nawet Mila miałby problemy z nawiązaniem do poziomu, który Szymkowiak zapewnia w optymalnej dyspozycji.

Największe zalety: prostopadłe podania, przegląd pola, inteligencja w grze, różnorodność zagrań, strzał z dystansu, technika, kreatywność, destrukcja, przyjęcie piłki
Największe wady: kontuzjogenność, walka kontaktowa
Klasa piłkarska: 10
Wartość dla drużyny: 5
Dynamika postępów: 1
Przyszłość: Ciągle Bardzo dobra, „Szymek” jeszcze nie wyczerpał swoich możliwości i zdolności do gry na wysokim poziomie.
Najlepszy mecz: z Groclinem
Najsłabszy mecz: z Realem (u siebie)
Spełnia wymagania gry o LM

Środkowy pomocnik – Mauro CANTORO. Solidny jak poczucie humoru Marcina Dańca i efektywny niczym szarża Husarii pod Wiedniem. Znów był cichym bohaterem rundy, wnoszącym wiele spokoju i pewności w postawę drugiej linii. Nie zawiódł w żadnym meczu, może poza wyjazdem do Tbilisi. Razem z Szymkowiakiem stworzyli najmocniejszy środek pola w kraju. „El Toro”, jak przystało na przesiąknięty hiszpańskim ogniem przydomek, imponował walecznością, zaangażowaniem oraz przydatnością w defensywie i ofensywie. Każdorazowo wykonywał ciężką pracę w odbiorze, asekuracji i wyprowadzaniu piłki. Znów pokazał, jak wspaniałe efekty może dać połączenie elementów argentyńskiej techniki z europejską konsekwencją taktyczną, prezentując kapitalne przygotowanie fizyczne, siłę i motorykę, okraszone południowoamerykańską finezją. Jest silny, ciężko go wywrócić, wybić z rytmu, „przepchnąć”. Umie znakomicie zastawiać piłkę, utrzymać się przy niej także pod ostrym kryciem. W kilku meczach przypomniał też o soczystym strzale z dystansu. Dobrze gra na małej przestrzeni, posiada poprawny przegląd pola. Żeby nie było jednak zbyt cukierkowo, trzeba wypomnieć Cantoro słabszą postawę w powietrznej walce, przeciętną szybkość i błędy w kryciu strefowym, które coraz rzadziej, ale jeszcze mu się przytrafiają. Dziś jest niezwykle cennym i wartościowym zawodnikiem, bez którego ciężko sobie wyobrazić Wisłę na miarę walki o LM.

Największe zalety: technika, strzał, spokój, siła, gra na małej przestrzeni, pracowitość, zastawianie piłki, odbiór, asekuracja, dokładność podań
Największe wady: gra głową, szybkość
Klasa piłkarska: 10
Dynamika postępów: 1
Przyszłość: Znakomita. To potężny filar zespołu, w pełni zaspokajający jego potrzeby na swojej pozycji.
Najlepszy mecz: z Lechem
Najsłabszy mecz: z Dinamo na wyjeździe
Spełnia wymagania walki o LM

W środku pomocy nie wolno zapomnieć o MARIUSZU KUKIEŁCE, który podobno wybiera się zimą do FC Koeln. Były reprezentant Polski niestety trochę rozczarował, bo chyba wszyscy spodziewaliśmy się po nim czegoś więcej niż tylko bardzo dobrej gry w asekuracji i poprawnej w odbiorze. Za słabo udzielał się w ofensywie, za wolno konstruował akcje, notował często niepotrzebne straty. Nie dopisywało mu też zdrowie – przez cały rok ,regularnie zmagał się z bardziej lub mniej poważnymi urazami. Dlatego poza względną stabilnością pozycji, którą zapewnił stanowiąc aspirującego do podstawowego składu zmiennika i wymuszeniem postępów Mauro Cantoro, nie wniósł zbyt wiele pozytywów do postawy zespołu.

Największe zalety: technika, asekuracja, odbiór
Największe wady: kreatywność, kontuzjogenność, zwrotność, przyśpieszenie, kondycja
Klasa piłkarska: 7,5
Wartość dla drużyny: 3
Dynamika postępów: -1
Przyszłość: Jak słyszymy, najprawdopodobniej nie będzie już związana z Wisłą.
Najlepszy mecz: z Wisłą Płock
Najsłabszy mecz: z Dinamem w Krakowie
Na dzień dzisiejszy, odstaje od wymagań walki o LM

Lewa pomoc – Marek ZIEŃCZUK. Od samego początku miał trudne zadanie, bo musiał zmagać się z cieniem poprzednika sprzed 2 lat, Kamila Kosowskiego, będąc do niego nieustannie porównywany. Ponieważ jest piłkarzem innego stylu niż „Kosa” i mimo wszystko wyraźnie słabszych możliwości, porównania te nie wypadały na jego korzyść, gdyż zwłaszcza w pucharach nie wnosił podobnej wartości jak Kosowski. W przeciwieństwie do Kamila nie potrafił „pociągnąć” drużyny, zgubić krycia, indywidualną akcją zdobyć teren i przesądzić o zmianie wyniku. Na szczęście w lidze wypadał znacznie lepiej niż w Europie, notując sporo asyst i kilka bramek. Tu łatwiej mu było zademonstrować ładne, mierzone dośrodkowania z lewej nogi (choć w początkowej części sezonu mieliśmy ich jak na lekarstwo), zdolność do inteligentnych prostopadłych podań, odegrań z pierwszej piłki, sensownych zmian pozycji. Technicznie w ligowej skali bardzo przyzwoity, ma niezły przegląd pola. Niestety, patrząc pod kątem Ligi Mistrzów słabiej wygląda w walce kontaktowej i pod pessingiem, posługiwaniu się prawą nogą i pojedynkach „powietrznych”, oraz w nieszablonowości zagrań. Również w grze obronnej powinien sporo poprawić, od ustawiania począwszy, na odbiorze skończywszy. Jeśli tak zrobi, może wyjść z ramek bardzo solidnego ligowca na szerokie wody europejskiego poziomu .

Największe zalety: strzał, dośrodkowanie z lewej nogi, skuteczność pod bramką rywala, przyzwoita technika
Największe wady: gra w powietrzu, destrukcja, prawa noga, dynamika, odbiór, walka kontaktowa
Klasa piłkarska: 9
Przyszłość: Mimo przeciętnego początku sezonu, Zieńczuk powoli stabilizuje dyspozycję i zaczyna robić postępy. Na pewno jest cennym i przyszłościowym zawodnikiem, choć nie na miarę możliwości Kamila Kosowskiego.
Dynamika postępów: 1
Najlepszy mecz: z Zagłębiem na wyjeździe
Najsłabszy mecz: Dinamo w Krakowie
Ociera się o wymagania walki o LM

Napastnik - MACIEJ ŻURAWSKI. Jesienią doczekał się nowego określenia dla własnej osoby: „Ikona Wisły”. Chyba wszyscy kibice „Białej Gwiazdy” chcieliby, aby przerodziło się w sugerowany przez działaczy, nowy, „dożywotni” kontrakt, bo mimo presji mediów na odejście z Krakowa, nikt nie wyobraża sobie dzisiejszej Wisły bez sympatycznego i znakomitego piłkarsko „Żurawia”. Jego ewentualna sprzedaż niewątpliwie byłoby ogromną sportową stratą dla zespołu. Jesienią potwierdzał wielką wartość na każdym kroku, w świetnej i słabszej formie, w lidze i reprezentacji, meczach ważnych i mniej istotnych. zawsze strzelając bramki i notując asysty, stanowiąc poważne zagrożenie dla rywali. Cieniem rzuca się oczywiście rywalizacja Dinamem, ale tylko ktoś bardzo naiwny patrzyłby na Żurawskiego wyłącznie przez jej optykę. „Władca muraw” od lat prezentuje kapitalną dynamikę, szybkość i przegląd pola. Regularnie poprawia technikę, prowadzenie piłki, zwody, strzały lewą nogą. Obecna runda nie była wyjątkiem. Za sprawą niezwykle silnych nóg potrafi utrzymać równowagę przy pełnej szybkości biegu i jednoczesnym ataku ciałem obrońcy, co pięknie pokazał w Cardiff i Grodzisku. W razie potrzeby nie stroni od pojedynków 1 na 1 i dokładnego dośrodkowania ze skrzydła. Wciąż lubi atakować z głębi pola, operując za wysuniętym napastnikiem. Może pozytywnie zaistnieć zarówno podczas kontr, ataku pozycyjnego, jak i gry kombinacyjnej. Pomaga kolegom w defensywie. Wreszcie, znakomicie egzekwuje stałe fragmenty gry. Szkoda, że przestał stosować swoja firmowe zagranie – zejście z rejonu lewego narożnika pola karnego do środka, na soczyste uderzenie z prawej nogi. Nadal musi pracować nad grą głową i tyłem do bramki, oraz nad ucieczką od nonszalancji i minimalizmu wysiłkowego.

Największe zalety: przyspieszenie, strzał, dynamika, szybkość, przegląd pola, zwrotność, technika, stałe fragmenty gry, siła fizyczna, kreatywność, antycypacja, dośrodkowania
Największe wady: gra głowa i tyłem do bramki, nonszalancja
Klasa piłkarska: 10
Wartość dla drużyny: 5
Dynamika postępów: 1
Przyszłość: Wspaniała. Dlatego oby śpiew kibiców „zostań z nami, zostań z nami!” znalazł potwierdzenie w rzeczywistości.
Najlepszy mecz: z Realem
Najsłabszy mecz: z Dinamo na wyjeździe.
Spełnia wymagania walki o LM

Napastnik – TOMASZ FRANKOWSKI. Podobnie jak Maciej Żurawski, drugi symbol i grająca legenda Wisły, która potrafi zadziwiać inteligencją, szokować skutecznością, porażać boiskową bezwzględnością, sprytem i klasą. Może wznieść się na wyżyny przydatności i opanowania, ratując trenerów i losy meczów, przywracając nadzieję. Od lat największy pupil kibiców, a także podobno ulubieniec Bogusława Cupiała. Najdłużej ze wszystkich obecnych zawodników reprezentuje barwy Wisełki, czym, w połączeniu ze sportowym dorobkiem, jak żaden inny piłkarz zasłużył sobie na nasz szacunek, wdzięczność i docenienie. Runda jesienna należała do niego – zdobył łącznie 29 bramek dla naszego zespołu i przywrócił wiarę w reprezentację narodową, udowadniając wszystkim krytykom i kpiarzom w rodzaju Pawła Janasa (odgrażającego się, że grając w Wiśle też by tak strzelał), jak są mali wobec jego piłkarskiej wielkości. Zdobywał gole prawą i lewą nogą, a nawet głową, precyzyjnymi uderzeniami z pola karnego i z dystansu. Niemniej nadal najlepiej się czuje w „szesnastce” rywali, jako jej król i prawdziwy „Łowca”. Czeka przyczajony na prostopadłe podanie, lub błąd w ustawieniu, by śmiertelnie ukąsić rywali, W razie potrzeby potrafi jednak zejść bardziej do boku, cofnąć się głębiej, „wyciągać” obrońców. Już nie tylko czeka, aż koledzy stworzą mu miejsce i okazję, sam jej szuka. Znakomicie antycypuje grę, jest kreatywny, hojnie czerpiąc z bardzo dobrej techniki użytkowej. Dzięki szybkim reakcjom, niweluje mankament skromnych warunków fizycznych, które nie predysponują go do twardej walki kontaktowej. Mimo to potrafi w niej zaistnieć, co potwierdził podczas meczu z Amicą, kiedy wziął „na plecy” dużo wyższego i silniejszego Stasiaka (!), odparł jego atak ciałem utrzymując równowagę (!) i oddał precyzyjny strzał. Czasem przytrafiają się jeszcze Frankowskiemu niebezpieczne momenty dekoncentracji i nonszalancji, jak w meczu z Katowicami, Odrą czy Koszarawą Żywiec, które powinien eliminować, bo najskuteczniejszemu napastnikowi ligi nie wypada trafiać do programu „Łapu Capu” nadawanego przez Canal Plus... :).

Największe zalety: zwinność, technika użytkowa, gra głową, kreatywność, zachowanie w głębi „szesnastki” rywala, inteligencja i spryt w grze, przegląd pola, zmysł taktyczny, opanowanie, instynkt strzelecki
Największe wady: walka kontaktowa, postawa defensywna, nonszalancja
Klasa piłkarska: 10
Wartość dla drużyny: 5
Dynamika postępów: 2
Przyszłość: Z pewnością może jeszcze czarować nas znakomitą grą przez kilka sezonów, sięgając nawet strzeleckiego rekordu Kazimierza Kmiecika. Oby został w Wiśle do końca kariery, stanowiąc „żywy symbol” i pokonując kolejne niezdobyte granice.
Najlepszy mecz: statystycznie z WIT-em na wyjeździe :)
Najsłabszy mecz: z Realem na wyjeździe
Spełnia wymagania walki o LM

Napastnik - Marcin KUŹBA Latem wrócił do Wisły po sezonie spędzonym w Olimpiakosie Pireus, gdzie z uwagi na poważną kontuzję grał bardzo mało. Jego ponowne sprowadzenie było sporym sukcesem transferowym Wisły, z uwagi na nietuzinkowe wyszkolenie, godne walki o najwyższe sportowe cele naszego klubu. I chociaż dzięki rewelacyjnej formie Frankowskiego występował rzadko, potwierdził, że nadal może zaoferować Wiśle bardzo wiele, a pieniądze, które kosztował jego kontrakt nie zostały zmarnowane. Dał stabilizację w linii ataku, wymusił postępy i utrzymanie wysokiej dyspozycji „Łowcy bramek’, stworzył Kasperczakowi wartościową możliwość taktycznego manewru, a to dopiero początek długiej listy przydatności. Krótkie pobyty na pierwszoligowej murawie nie przeszkadzały Kuźbie w zdobywaniu goli – tu szczególnej urody było trafienie w Lubinie z Zagłębiem. Nie zdołał jednak w żadnym meczu pokazać pełni możliwości – a więc dużego przeglądu pola i najlepszej z wszystkich polskich napastników gry tyłem do bramki rywali, gry głową, precyzyjnego strzału, zastawiania piłki, zdolności „przepchania się” przez obrońcę, podjęcia walki kontaktowej, przytrzymania piłki, świetnego ustawiania się – wyliczać można jeszcze długo. Wciąż jest bardzo skuteczny, nie marnuje dobrych okazji, tylko trafia do siatki. Ma mocny strzał i potrzebną napastnikowi łatwość w dochodzeniu do sytuacji bramkowych. Oferuje dużą różnorodność zagrań w strefie ataku, od natychmiastowego podania na jeden kontakt, poprzez wspomniane zastawienie piłki, natychmiastowy strzał z obu nóg lub po krótkim zwodzie, aż do wymuszenia faulu, spokojnego rozegrania futbolówki. Oby wiosną miał więcej okazji do przypomnienia o tym w ligowych pojedynkach, bo z pewnością nie zatracił dawno nabytego i utrwalonego wyszkolenia. Nie można pominąć także wad – tu na pierwszy plan wysuwa się przeciętna szybkość, brak ogrania, dynamika, postawa defensywna.

Największe zalety: gra głową, strzał, walka kontaktowa, zastawianie piłki, przegląd pola, „czytanie” gry, instynkt snajpera, technika, walka 1 na 1
Największe wady: szybkość, defensywa
Klasa piłkarska: 9,5
Wartość dla drużyny: 4
Przyszłość: Jeśli tylko dopisze mu zdrowie i dostanie okazję gry, na pewno powróci do wysokiej dyspozycji sprzed dwóch lat. To nadal bardzo cenny i wartościowy piłkarz, który ma przed sobą jeszcze kilka lat świetnej gry.
Najlepszy mecz: z Dinamem w Krakowie, gdzie wespół z Cantoro dał zmianę, która odwróciła losy pierwszego pojedynku.
Najsłabszy mecz: ciężko wskazać
Spełnia wymagania walki o LM

Napastnik – Temple OMEONU. Ci, którzy wiązali z nim jakieś nadzieje, musieli się srogo rozczarować, bo nie tylko nie zdołał szerzej zaistnieć na pierwszoligowej arenie, ale w żadnym momencie, wliczając pojedynki Pucharu Polski oraz mecz z WIT-em w Krakowie, nie potwierdził, że dysponuje wyszkoleniem na miarę Wisły. Trudno zrozumieć, jak w kadrze zespołu walczącego o pucharowe sukcesy znalazł się zawodnik, który ma problemy z celnym kopnięciem piłki, nie dysponujący ani solidną techniką, ani dynamiką, ani kreatywnością. Temple podaje czytelnie, strzela fatalnie, a ustawia beznadziejnie, czasem bardziej przeszkadzając, niż pomagając kolegom (vide mecz ze Szczakowianką w Krakowie). Szybkościowo wtapia się w przeciętność, a reakcjami budzi rozbawienie. Wady uzupełnia zerowe zaangażowanie defensywne, niska zwrotność i duża schematyczność. Zalet ciężko się dopatrzyć – aby nie zostawiać pustego miejsca wymienię wiec siłę fizyczną, grę tyłem do bramki rywala i walkę w powietrzu.

Największe zalety: siła, gra tyłem do bramki rywala
Największe wady: szybkość, defensywa
Klasa piłkarska: 3
Wartość dla drużyny: 0
Przyszłość: Na pewno nie przedstawia się w barwach klasy Ligi Mistrzów. „Lewisa” dzieli od tego poziomu bardzo wiele.
Najlepszy mecz: z WIT-em w Krakowie
Najsłabszy mecz: ze Szczakowianką w PP
Bardzo odstaje od wymagań walki o LM

NAJLEPSZY MECZ W RUNDZIE: Z Legią w Krakowie
NAJSŁABSZY MECZ W RUNDZIE: Z Dinamem w Krakowie.

W kadrze pierwszego zespołu jest jeszcze kilku zawodników, którzy zupełnie śladowo lub nawet wcale nie zaznaczyli się w meczach o stawkę. Są to: Michał Wróbel, Maciej Mysiak, Sebastian Fechner, Martins Ekwueme i Tomasz Dawidowski, przez całą rundę zmagający się z kontuzją kolana. Z tego grona jedynie on ociera się możliwościami o wizję gry w europejskich pucharach, natomiast Ekwueme budzi uznanie talentem, w który warto jeszcze „poinwestować”.

Oprócz nich na wypożyczeniach pozostają. Łukasz Nawotczyński, bracia Brożkowie, Paweł Strąk, Grzegorz Kmiecik i Kamil Kuzera. Tu jedynie Paweł Brożek powoli wznosi się na poziom przydatny Wiśle w kontekście pucharowej walki, robiąc największe postępy. Reszta stoi w miejscu lub wręcz się cofa. Dlatego żaden nie pasuje dziś do „Białej Gwiazdy” mierzącej w sportowe sukcesy, a szansę osiągnięcia pożądanego pułapu możliwości posiada tylko Paweł Brożek i w mniejszym stopniu jego brat Piotr. I tylko tą parę warto nadal pozostawiać „pod kontrolą” Wisły.

Stąd przeglądając potencjał kadrowy naszego klubu pod kątem potrzeb Ligi Mistrzów, lub awansu z grup PUEFA w przyszłym sezonie, można napisać, ze „Biała Gwiazda” posiada obecnie 9 piłkarzy, którzy pod względem indywidualnego wyszkolenia w optymalnej formie zapewniają poziom godny walki o te rozgrywki, pięciu, którzy w sprzyjających okolicznościach mogą pomóc i kolejnych dziewięciu, na których w trosce o wynik nie można liczyć. Biorę tu pod uwagę wszystkie wyżej wymienione nazwiska, bez osobno omówionych zawodników wypożyczonych. Z dziewiątki „odstających” moim zdaniem trzech, Kwiek, Kowalczyk i Ekwueme powinno pozostać w dyspozycji klubu, gdyż rokują duże nadzieje na przyszłość. Reszta jest niepewna lub nie rokuje podobnych nadziei.

Najsłabiej obsadzone pozycje to nadal skrzydła, mimo letniego pozyskania Zieńczuka. Były pomocnik Amici nie prezentuje się na miarę Kamila Kosowskiego, choć w lidze ma dobre statystki. „Na Europę” potrzeba jednak zdecydowanie więcej. Zieńczuk nie ma też wartościowego zmiennika. Natomiast prawą stronę osłabiło oddanie Uche do Bordeaux, zrzucając ciężar dbania o jakość pozycji bocznego pomocnika na barki niestabilnego Gorawskiego, również pozbawionego realnej konkurencji. To trzeba poprawić w pierwszej kolejności (najwartościowsze sportowo pomysły na dzień dzisiejszy to Ebi Smolarek, powrót Kalu i „Kosy”). Korekty powinny objąć również środek drugiej linii, gdzie brakuje potencjalnego zastępcy dla Szymkowiaka, o podobnym stylu i predyspozycjach, oraz defensywę, której przydałby się siódmy wartościowy obrońca, najlepiej prawy, tworzący alternatywę dla Baszczyńskiego. Atak personalnie mamy stabilny i zabezpieczony, tu dodatkowych wzmocnień nie potrzeba, chyba, ze odejdzie Maciej Żurawski. Gdyby, mimo głośnej „dziury budżetowej” udało się pozyskać nowych zawodników na wymienione wyżej pozycje, oraz zachować obecny skład, śmiało moglibyśmy napisać, że Wisła nadal posiada pozbawiony wyraźnie słabszych punktów zespół, zabezpieczony na wypadek kadrowych problemów, wahań formy zawodników i innych nieprzyjemnych niespodzianek. Zespół mocny, stabilny i odporny na problemy, gotowy podjąć wyzwanie walki o pucharowe cele - który jeśli znów nie zawiedzie mobilizacja, z pewnością nie powtórzy rozczarowań ostatnich dwóch sezonów. Mam nadzieje, że Bogusław Cupiał da mu taką szansę.


(Markus)

We wtorek zaprezentowaliśmy pierwszą część artykułu, w którym Markus analizuje grę naszej Wisły. Dzisiaj czas na drugą porcję materiału. Autor wylicza największe niedociągnięcia i pozytywy w grze wiślaków oraz zastanawia się jak je wyeliminować.

NAJWIĘKSZE MANAKMENTY W JAKOŚCI GRY

Zanim przystąpię do szczegółowego wyliczania spraw, które uważam za główne braki Wisły musimy uświadomić sobie, że zarówno pod względem wyszkolenia technicznego, jak i motoryki polscy piłkarze wyraźnie ustępują zachodnim odpowiednikom skupionym w czołowych ligach kontynentu. Dysproporcja ta, tuszowana w naszej ekstraklasie przez jej ogólną słabość, automatycznie przekłada się na stopień zaawansowania realizacji poszczególnych elementów taktyki i boiskowej postawy, tempa gry, reakcji, jakości automatyzmów. Niemniej, za punkt odniesienia przyjmuję właśnie „zachodni” standard i pod jego kątem przedstawię własne zdanie.

1. Minimalizm i nonszalancja. Kładły się cieniem na postawę drużyny w pierwszej części rundy, nie pozwalając wyrwać się z ligowego marazmu reakcji i pokusy wygrywania jak najmniejszym kosztem, często z lekceważeniem przeciwników. Największe żniwo zebrały w pierwszym meczu z Dinamo Tbilisi, owocując „olaniem” obowiązków i nie docenieniem możliwości rywala. Doprowadziły też do zaniku zdobytych przed dwoma laty w PUEFA doświadczeń i zastąpienia prawidłowych automatyzmów w grze ligowymi, nie wymagającymi ruchliwości, wysiłku i wysokiego tempa. Trzeba pamiętać, że dopóki minimalizm jest silny, rodząc dostosowanie postawy zespołu do żałośnie skromnych ligowych potrzeb (bo coś więcej staje się wówczas zbędne), dopóty niemożliwe jest wypracowanie i utrwalenie jakości gry godnej walki o Ligę Mistrzów. Ona wymaga szlifowania w każdym meczu ligowym prawidłowych reakcji, posługiwania się wysokim tempem, doskonalenia szybkiej gry i zachowań w jej rytmie, bez względu na aktualny wynik, choćby był najbardziej korzystny. Zadowalanie się faktem, że do zwycięstw w ekstraklasie wystarczy indywidualne wyszkolenie naszych zawodników, a więc można zaniedbać inne sprawy, włącznie z wysiłkiem fizycznym, prowadzi donikąd na pucharowej drodze. Na szczęście w drugiej części sezonu mogliśmy zaobserwować przełom i wyraźną poprawę, o której już wspomniałem.

2. Ruchliwość i gra bez piłki. Niestety, ale Wiślacy wciąż za wolno przemieszczają się po murawie, są zbyt statyczni. Brakuje odpowiedniego tempa w zajmowaniu pozycji, powrocie, przesuwaniu formacji, szukaniu wolnego pola, kryciu, asekuracji. Wiele elementów gry jest wykonywanych zbyt pasywnie. I dlatego trudniej o skuteczną realizację, ciężej przyjąć piłkę stojąc w miejscu niż będąc w ruchu, obrócić się, zgubić krycie, podać na dobieg, przeprowadzić akcje kombinacyjną, szybko operować futbolówką. Zwykle Wiślacy znajdujący się „poza akcją”, po prostu wyłączali się z gry (świetnie uwidocznił to mecz z Realem). Nie pilnowali linii piłki, nie podążali za rywalami, tylko stali czekając. Nie było pokazywania się do podań, podbiegnięcia, ponowienia ataku na przeciwnika, szukania wolnego pola, by stworzyć koledze możliwość dokładnego dogrania obok krycia, Nie wolno dopuszczać do sytuacji, w której aktywny jest tylko jeden sektor boiska, angażując dwóch, góra trzech zawodników najbliższych futbolówce. Również druga strona musi „żyć”, przemieszczać się, podobnie jak całe formacje. Taki styl, polegający na aktywności tylko jednej grupki graczy, wypacza szalenie wiele w reakcjach. Przykładowo tłamsi przegląd pola, bo nawykiem staje się zawężanie go do najbliższych metrów - wszak po co patrzeć szerzej, skoro nikt się tam nie rusza i nie bierze udziału w grze? Stąd gra staje się wolniejsza, czytelniejsza, schematyczna, nie angażuje całego zespołu, a jedynie sektor boiska w pobliżu piłki. To trzeba zmieniać, powiększając ruchliwość również w trosce o odporność zawodników, aby ich organizmy przyzwyczajały się do wytrzymywania trudów meczy toczonych przez 90 minut w wysokim, „europejskim” tempie. Bo potem się okazuje, że polskie kluby w starciu z zachodnimi padają kondycyjnie już w okolicach 60 minuty, potrzebują więcej momentów przestoju, wytchnienia na zregenerowanie sił. Ale kiedy mają wykształcić potrzebną odporność, skoro w każdym meczu ligowym biegają kilkakrotnie mniej, co pokazały niedawno specjalistyczne badania?

3. Tempo podejmowania decyzji i operowania piką. Znów w wielu meczach za wolne, sprawiające, że Wiślacy źle reagowali pod silną presją. Mieli wówczas ogromne trudności z podjęciem błyskawicznej decyzji i wprowadzeniem jej w życie, przyzwyczajeni, że w lidze mają na to 3, a może nawet 4 razy tyle czasu ile dostają w pucharach. Trenerzy mszą pracować, aby ów czas skracać, aby szybciej się orientowali, byli bardziej mobilni. Inaczej będą się mnożyć podobnie jak w Madrycie złe podania, albo nie w tempo, albo za lekkie, albo w pustkę, wpadki w wyprowadzaniu piłki, odczytywaniu intencji przeciwników, grze 1 na 1, kombinacyjnej, ataku pozycyjnym, etc. Ta „śruba czasu” musi być dokręcona, także w lidze. Pocieszające, ze wyraźnie zostało to dostrzeżone, bo w drugiej części sezonu mogliśmy tu zaobserwować wyraźny postęp.

4. Gra obronna bocznych pomocników. W odniesieniu do „europejskich” potrzeb wciąż jest dalece niewystarczająca, aczkolwiek Gorawski poczynił znaczne postępy w walce defensywnej. Jej brak praktycznie „kładzie” asekurację i skazuje skrajnych obrońców na walkę 1 na 1 z rywalami. W lidze jeszcze można sobie na to pozwalać, ale w pucharach wyglądamy jak bokser z opuszczoną gardą.

5. Niedostateczny pressing i pasywne krycie. Były zbyt mało agresywne, zbyt dalekie od rywali, za mało ruchliwe. Wiślacy często hojnie obdarzali przeciwników miejscem na rozegranie akcji, pozwalając na dokładne podania, przerzuty, nabranie prędkości, a nawet wstrzeliwanie futbolówki w nasze pole karne. Doskok następował z opóźnieniem. Dlatego wielokrotnie brakowało „wysokich” przechwytów piłki, już na połowie rywali przy ich zawiązywaniu akcji. Momentami brakowało też przesuwania się wraz z linią piłki i rywalami, powrotu pomocników i napastników, zwłaszcza gdy do akcji „podłączali się” dodatkowi przeciwnicy, elastyczności w przejściu z krycia strefowego na indywidualne. Ale i tu końcówka rundy przyniosła zdecydowany postęp.

6. Brak „zachodnich” reakcji i automatyzmów w grze, tak indywidualnych, jak zespołowych, który trzeba podkreślić osobnym punktem. Końcówka jesieni tradycyjnie przyniosła poprawę.

7. Brak systemu rotacyjnego w kształtowaniu podstawowego składu i zmiany w trakcie meczu. Przez całą rundę jesienną Kasperczak grał niemal żelaznym składem, dokonując większych korekt jedynie w rewanżu z WIT-em. W efekcie nie wykorzystał pełni możliwości zawodników rezerwowych, którzy przecież nie znaleźli się w kadrze mistrzów Polski przypadkiem. Trochę szkoda, tym bardziej, ze przywilej posiadania szerokiej kadry niejako wymusza stosowanie systemu rotacyjnego, by utrzymać odpowiednią formę nie tylko podstawowej jedenastki lecz i niezbędnych „odwodów”. Na zachodzie piłkarze bezpośredniego zaplecza wyjściowej jedenastki dostają regularnie okazje gry, służącą całemu zespołowi, wzmacniając czynnik konkurencji, odciążając największe gwiazdy ekipy. To niejako naczynia połączone, jedno pociąga za sobą drugie, by cały mechanizm działał sprawnie i na miarę stwarzanych możliwości. Zdarzało się, że nawet podczas meczu nasz trener czekał z roszadami personalnymi do ostatniej chwili, także przy rozstrzygniętym wyniku i wyraźnym spadku jakości gry. Wtedy, gdy niczemu to już nie służyło, a zwycięstwa były zapewnione. Myślę, że śmiało mógł dać więcej okazji zaistnienia zwłaszcza Kowalczykowi i Kuźbie.

8. Niska skuteczność stałych fragmentów gry. Aż do meczu z Legią Warszawa nasza drużyna nie potrafiła w lidze zdobyć gola po rzucie rożnym lub wolnym (!), a i później te elementy były głównie teoretycznym zagrożeniem dla rywali.

9. Słabe skracanie pola gry. Zdarzało się, że formacje Wisły były zanadto rozciągnięte, a obrońcy ustawiali się za blisko Majdana, co tworzyło niebezpieczne luki i utrudniało pressing. Obniżce uległa też skuteczność Wiślackich pułapek ofsaidowych. Warto pamiętać, ze właśnie tym elementem swego czasu najbardziej zaskoczyliśmy rzymskie Lazio.

10. Gra 1 na 1 w ofensywie. Nie funkcjonowało najlepiej, Wiślacy podejmują mało indywidualnych akcji, nie szukają przełożenia umiejętności technicznych na zwód, drybling i walkę 1 na 1 z przeciwnikiem. Zdolność do takich pojedynków wykazywali jedynie Żurawski, Gorawski, Szymkowiak, Cantoro, Kuźba i Mijailovic. Brakuje trochę powyższego elementu w ucieczce spod krycia i zgubieniu go, wyjścia przed rywala. Brakuje również przyjęć piłki z jednoczesnym zwodem i obrotem, zmianą kierunku, zwłaszcza pod pressingiem, które mogły dodatkowo dynamizować akcje i uciekać przeciwnikom. W Europie są koniecznością. Za często mieliśmy w takich sytuacjach zwalniające grę odegrania do tyłu

11 Problemy z koncentracją. Zdarzało się sporo momentów rozkojarzenia, owocujących wymienioną na początku nonszalancja i „ospałym” wchodzeniem w mecz.

12. Jakość akcji oskrzydlających. W kilku meczach stanowiła powód do narzekań, nie dawała dokładnych i licznych dośrodkowań, okazji do strzałów, gubienia krycia. Zdarzały się pojedynki, gdy Gorawski i Zieńczuk nie rzucali ani jednej sensownej centry. Na szczęście obaj mają potencjał do znacznie lepszej gry. Można było żywić również zastrzeżenia do współpracy bocznych obrońców ze skrajnymi pomocnikami.

13. Przeciętne krycie przy rzutach wolnych i rożnych we własnym polu karnym. Najbardziej odczuliśmy je w ostatnim meczu z Groclinem, kiedy oba gole straciliśmy po ewidentnych błędach w ustawieniu i pasywnych reakcjach.

NAJWIĘKSZE POZYTYWY W JAKOŚCI GRY

1. Zmiany w mentalności naszych zawodników, podjęcie walki z minimalizmem. Ładnie obrazuje je końcówka rundy, w której każdorazowo Wiślacy od początku dążyli do narzucenia rywalom swoich warunków, wypracowania przewagi bez ucieczki w kalkulację i oszczędne dawkowanie zaangażowania. Widać, ze dotarł do nich dramat meczu z Dinamem, potrafili wyciągnąć wnioski. Dlatego stała się rzecz niesamowita w polskich warunkach - piłkarze zrozumieli, że folgowanie ligowemu wygodnictwu nie popłaca, uznali zły wpływ tego zjawiska, zmienili własne podejście. Świetnie oddają to słowa Szymkowiaka dla Dziennika Polskiego „ Po wyeliminowaniu z Pucharu UEFA, inaczej zaczęliśmy podchodzić do wszystkich meczów. Bez względu na rywala, staraliśmy się grać na maksimum możliwości”. I zmiany w tym punkcie stanowią kapitał, który gwarantuje, że obecna drużyna już NIGDY nie zaliczy podobnej wpadki. Nowa, tworzona przykładowo przez Wernera Liczkę, będzie musiała dopiero nauczyć się tego kapitału, ponownie go nabyć. To kolejny argument za kontynuacją dotychczasowej drogi i dorobku.

2. Wypracowanie dobrej jakości ataku pozycyjnego. To następny absolutny ewenement w polskich warunkach, gdzie zawsze atak pozycyjny stanowił najsłabsze ogniwo i główny powód zmartwień. Dlatego możemy mówić o dużym sukcesie trenerskim Kasperczaka, który największą wadę, po latach żmudnej pracy, zmienił w zaletę polskiego zespołu.

3. Duża swoboda w operowaniu piłką. Pod koniec sezonu niezwykle przyjemnie patrzyło się na akcje Wiślaków, pełne dokładnych serii podań, wolne od wielu strat, przemyślane, płynne i tętniące „lekkością”. Okraszała je duża ilość zagrań na jeden-dwa kontakty, błyskawiczne zdobywanie terenu, które gubiło krycie oponentów, zmuszało ich do wysiłku i biegania, stwarzało okazje, pozwalało utrzymać się przy futbolówce lub napędzić grę.

4. Świetnie prostopadłe podania, stanowiące najgroźniejszą broń ofensywną Wisły jesienią. Największą rolę w ich rzucaniu pełnił Szymkowiak, dając doskonałe „paliwo” napastnikom. Dziś główna siła ofensywna „Białej Gwiazdy”, wobec słabszych niż przed dwoma laty boków spoczywa po prostu na jego barkach, dlatego w pełni rozumiem niedawne słowa Frankowskiego podkreślające konieczność pozostania Mirka w Wiśle. Bardzo obawiamy się o jakość gry po ewentualnym odejściu Żurawia, ale z pewnością dla zespołu nie mniej dotkliwa byłaby strata „Szymka”

5. Mocny środek pola. Z pewnością zasługuje na osobne podkreślenie, bo para Szymkowiak-Cantoro nie ma sobie równych w całej lidze i podczas optymalnej dyspozycji w pełni nawiązuje do „pucharowych” potrzeb. To ważny i wartościowy dorobek w drodze ku Lidze Mistrzów.

6. Poprawa gry kombinacyjnej. Stała się dokładniejsza, szybsza, bardziej urozmaicona, trudniejsza do zablokowania dla rywali.

7. Bardzo mocna i kreatywna linia ataku. To najsilniejsza formacja Wisły, głownie dzięki dysponującej wysokim indywidualnym wyszkoleniem trójce piłkarzy: Frankowskiemu, Żurawskiemu i Kuźbie.

8. Poprawa jakości postawy obronnej. Tu posłużę się statystyką – w lidze straciliśmy tylko 8 bramek! To najlepszy bilans za czasów Tele-Foniki, stanowiący obraz postępów całego zespołu na płaszczyźnie defensywnej i zasługę bardzo dobrej, równej postawy Kłosa i Baszczyńskiego. Swoją „cegiełkę” dołożyli też Glowacki, Mijailovic oraz Stolarczyk. W europejskich pucharach bilans strat bramkowych wygląda gorzej, ale pamiętajmy, że znaczną część winy ponosi rozkojarzenie w pierwszym meczu z Dinamem Tbilisi, a nie zupełny brak zdolności do solidnej postawy defensywnej na europejskim poziomie.

9. Pojawienie się dokładnych długich podań, z pominięciem drugiej linii, dynamizujących akcje i szybko przenoszących ciężar gry. Stwarzały dodatkowe rozwiązanie ofensywne. Pomagały też omijać pressing rywali. Celował w nich Tomasz Kłos.

11. Szybkie przechodzenie z obrony do ataku.

12. Dobre wyprowadzanie piłki. Tutaj nie notowaliśmy wielu niebezpiecznych strat na własnej połowie, w czym duża zasługa Kłosa i Stolarczyka, grających bez ryzyka i często wybijających futbolówkę w „bezpieczną” strefę. Dawało to czas na przeorganizowanie ustawienia, powrót pomocników

PODSUMOWANIE

Wisła po rundzie jesiennej jest mocniejsza niż wiosną i w ubiegłym sezonie, cały czas robi postępy, doskonali grę i taktykę, eliminuje mankamenty. Na pewno nie wyczerpała jeszcze swoich rezerw i możliwości. Największy progres mogliśmy zaobserwować w dziedzinie mentalności zawodników, ataku pozycyjnym i w operowaniu piłką. Trenerska praca Kasperczaka wydaje regularne owce. Niemal każdy z piłkarzy podstawowego składu osiągnął postęp indywidualny, poprawił reakcje. Zespół ma styl nieosiągalny dla innych krajowych ekip, coraz wyraźniej nawiązujący do potrzeb europejskich pucharów. Wypracował duży dorobek zagrań i boiskowych rozwiązań, który potrzebuje dalszej stabilizacji oraz kilku drobnych korekt, by spokojnie trwać wiodąc ku sukcesom. A nauczka popełnionych błędów gwarantuje, że trzecia porażka z wyraźnie słabszym rywalem „w Europie” już się nie zdarzy. „Nowy” zespół takiej gwarancji nie dawałby.

Dlatego Wisła znajduje się obecnie na fali wznoszącej. Miejmy nadzieję, że zimowa przerwa nie zepchnie z niej najwspanialszej z Gwiazd, poprzez wyprzedaż zawodników, osłabienie potencjału i możliwości, ograniczenie budżetu. Tak jak nie ściana się dopiero zakwitającego kwiatu, nie kończy modlitwy po pierwszym słowie, tak nie robi się zmian i nie niszczy dzieła, dopóki wzrasta i wydaje owoce. Nie roztrwońmy własnego dorobku. Wierzę, że na wiosnę nasze serca znów będzie rozpalał żar nadziei i dumy z siły drużyny wciąż mierzącej w LM, a nie chłód goryczy po wejściu na ścieżkę trwałego regresu i zniszczenia aktualnego dorobku sportowego. Że Wisła nie będzie słabsza niż dziś, wychodząc z teraźniejszej burzy jeszcze mocniejsza, odporniejsza na problemy i ciosy. Wbrew wrogom i podszeptom błędów. Tego sobie i nam wszystkim życzę.

Siła poszczególnych formacji i elementów gry zespołu (skala krajowa):

Bramkarz – 9,
Obrona – 10,
Pomoc – 10,
Linia ataku – 10,
Atak pozycyjny – 10,
Kontratak – 10,
Gra bez piłki – 7
Gra w powietrzu – 6,
Konsekwencja taktyczna – 10,
Solidność gry defensywnej – 9,
Technika – 10,
Stałe fragmenty gry – 4,
Boiskowa determinacja i waleczność – 7,
Odporność psychiczna – 10
Dynamika i płynność gry – 10
Pressing – 7,
Przygotowanie fizyczne – 10,
Odbiór piłki – 9,
Ruchliwość – 6,
Skuteczność – 9.
Gra kombinacyjna - 10

Część pierwsza analizy


===

Frankowski Ligowcem Roku 2004

Napastnik Wisły Tomasz Frankowski został uznany najlepszym Ligowcem Roku 2004 w plebiscycie "Piłki Nożnej". Zawodnik uzyskał najwyższą śrędnią not przyznawanych przed redaktorów "Piłki Nożnej" w meczach rundy wiosennej sezonu 2003/04 oraz rundy jesiennej sezonu 2004/05.

Wisła ma najwięcej kibiców

W badaniu rynku, przeprowadzonym przez ARC Rynek i Opinia, okazuje się, że Wisła Kraków ma największą ilość kibiców w Polsce. Spośród osób, które interesuje się futbolem, aż 32,6 procent odpowiedziało, że kibicuje Wiśle Kraków. Kolejne miejsca zajmują Legia Warszawa i Lech Poznań.

Badania przeprowadzono na losowej próbie 1200 Polaków w wieku 16-65 lat, w dniach 25 października - 8 listopada.

Jakiej drużynie kibicujesz w ekstraklasie?


                          dane w proc.

1. Wisła Kraków 32,6 2. Legia Warszawa 18,1 3. Lech Poznań 14,7 4. Groclin Grodzisk Wlkp. 10,9 5. Amica Wronki 9,7 6. Pogoń Szczecin 9,2 7. Górnik Zabrze 8,0 8. GKS Katowice 6,8 9. Cracovia 4,1 10. Polonia Warszawa 3,9 11. Wisła Płock 1,7 12. Górnik Łęczna 1,4 13. Odra Wodzisław 1,2 14. Zagłębie Lubin 1,2 Żródło: ARC Rynek i Opinia (listopad 2004r.)


gazeta.pl (maaarcin)


Przyjezdni

Lech - 75

Wyjazdy