Tadeusz Walec

Z Historia Wisły

Tadeusz Walec
Tadeusz Walec
‎‎‎‎

Tadeusz Walec - ur. 18 czerwca 1936 roku w Krakowie.
W latach 1952 do 1958 zawodnik sekcji gimnastycznej, gdzie trenował pod okiem trenera Małeckiego
( równocześnie przez krótki czas będąc gimnastykiem ( 1953r ) uprawiał szermierkę w klubie "Sokół"), w latach 1958 - 1961 zawodnik sekcji akrobatycznej, ukończył studia na wydziale chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego a następnie zrobił doktorat na AGH w Krakowie, gdzie później podjął pracę zawodową.

Specjalizował się w skokach akrobatycznych. Największym jego sukcesem sportowym było zdobycie III miejsca (brązowy medal) na Mistrzostwach Polski Seniorów w Akrobatyce Sportowej w 1961 roku. Jako akrobata trenował pod kierunkiem Adama Chmielowskiego i Eugeniusza Paula.

Po zakończeniu kariery sportowej poświęcił się nauce. Pracował na Wydziale Inżynierii Materiałowej i Ceramiki na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej.


Spis treści

Wywiad z p. Tadeuszem Walcem przeprowadzony dla portalu historiawisły.pl

27.12.2011, Kraków

Renata Borkowska: Kiedy i gdzie dokładnie się Pan urodził?

Tadeusz Walec:: Urodziłem się 18 czerwca 1936 roku w Krakowie. Mieszkam w Krakowie i poza kilkoma dłuższymi wyjazdami - ośmiomiesięcznym w Brukseli, rocznym w Kanadzie oraz 3 miesięcznym w Dreźnie - można powiedzieć, że całe życie związany jestem z Krakowem.

RB: Kim byli Pana rodzice?

TW: Mój ojciec był znanym krakowskim blacharzem samochodowym, był tak popularny, że w zakładzie pojawiały się samochody takich gwiazd jak Maryla Rodowicz, Marek Grechuta czy też „demokratka” kardynała Karola Wojtyły. Mama była krawcową, ale także bardzo przedsiębiorczą osobą. W zasadzie całe życie prowadziła dom, wychowując mnie (jestem jedynakiem), pomagała też mojemu Ojcu w prowadzeniu warsztatu.

RB: Czy pamięta Pan jak i gdzie przeżył Pan lata okupacji?

TW: Tak, nieco pamiętam, trochę mi opowiadano. Mój ojciec pracował w niemieckich zakładach remontowych samochodów ciężarowych. Miał w związku z tym kartę pracy. Mama natomiast zajmowała się handlem, a ja pod koniec wojny zacząłem uczęszczać do szkoły,

RB: W której szkole podstawowej rozpoczął Pan, a następnie kontynuował naukę?

TW: Szkołę podstawową ukończyłem w Krakowie przy ulicy Józefa Szujskiego, ale rok nauki zaliczyłem w podkrakowskiej Krzywaczce. Mam świadectwo ukończenia tego roku nauki wydane zarówno w języku polskim, jak i niemieckim. Maturę zdałem w V Liceum im. Augusta Witkowskiego w Krakowie.

RB: Skąd pomysł na studia na AGH?

TW: Naprawdę interesowałem się chemią już w szkole średniej i uznałem, że to jest jedyny kierunek, który chciałbym studiować. Ukończyłem studia magisterskie na Wydziale Mat-Fiz-Chem Uniwersytetu Jagiellońskiego, a następnie zrobiłem doktorat na AGH, gdzie później zostałem zatrudniony na stanowisku adiunkta. Ta praca bardzo mi odpowiadała, gdyż uczestniczyłem w badaniach naukowych, uczyłem studentów oraz miałem też czas na uprawianie sportu.

RB: Skąd się wzięło u Pana zainteresowanie sportem?

TW: Rodzice z troski o moje bezpieczeństwo bardzo dbali o to, abym się nigdzie z domu nie ruszał. Wobec tego wymyśliłem, że sport będzie taką moją „odskocznią”.

RB: Czy od początku była to gimnastyka?

TW: Na początku, jak każdy chłopak, kopałem piłkę, ale to były wczesne lata (szkoła podstawowa), później pojawiła się gimnastyka, choć równocześnie trenowałem szermierkę. Po pierwszych zawodach ogólnopolskich we florecie - gdzie „dostałem lanie” - uznałem, że w tej dziedzinie nic nie osiągnę i zacząłem poważnie zajmować się gimnastyką.

RB: W jakim wieku trafił Pan do Wisły?

TW: O ile pamiętam, to już w gimnazjum byłem zawodnikiem Wisły.

RB: Pierwsze zapamiętane zawody ?

TW: To było wtedy, gdy do Krakowa przyjechał zespół gimnastyków z Ostrawy.

RB: Pierwszy sukces?

TW: Pierwsze miejsce w zawodach wojewódzkich w akrobatyce w 1957 roku.

RB: Co uważa Pan za swoje największe osiągnięcie?

TW: Mistrzostwa Polski w akrobatyce w 1961 roku: zająłem trzecie miejsce w skokach akrobatycznych.

RB: Gdzie, jak często i jak długo Pan trenował?

TW: Gimnastykę trenowaliśmy cztery razy w tygodniu po około dwie godziny. Przed zawodami nawet więcej. Akrobatyka wymagała mniejszego zaangażowania (ćwiczyliśmy trzy razy w tygodniu po około dwie godziny).

RB: Jaka była pozycja Wisły w tej dyscyplinie sportu na arenie ogólnopolskiej?

TW: Myślę, że całkiem niezła, skoro zawodnicy Wisły osiągali poważne sukcesy. Pan Eugeniusz Paul był wszak sześciokrotnym mistrzem Polski. Zawodnicy Wisły obsadzali prawie wszystkie konkurencje na zawodach (dwójki żeńskie, męskie i mieszane, trójki kobiet i mężczyzn, czwórki mężczyzn, skoki akrobatyczne). Była to naprawdę mocna sekcja.

RB: Dlaczego przeszedł Pan do sekcji akrobatycznej?

TW: To była bardzo prosta decyzja. Gimnastyka sportowa to jest katorżniczy wysiłek: dwunastobój, sześć konkurencji obowiązkowych i sześć dowolnych. Uznałem więc w pewnym momencie, że nie mam już na to czasu. Nie zamierzałem jednak zrezygnować z uprawiania sporu.

RB: Co było Pana najmocniejszą stroną?

TW: Myślę, że dobre przygotowanie ogólne wyniesione z gimnastyki, natomiast musiałem opanować umiejętność wykonywania kilku połączonych skoków. Nasze „wiązanki” nie były tak trudne, jak obecnie, tym niemniej próbowaliśmy już wtedy wykonywać podwójne salta, a moją specjalnością było włączenie do programu skoków salt z półobrotem i lądowaniem na jedną nogę.

RB: Kto był Pana trenerem?

TW: Jeśli chodzi o gimnastykę to oczywiście pamiętam Pana trenera Małeckiego. Natomiast w akrobatyce mieliśmy dwóch trenerów: Pana Adama Chmielowskiego i Pana Eugeniusza Paula. Zresztą obaj szkolili zarówno mężczyzn, jak i kobiety.

RB: Proszę opowiedzieć coś o swoim trenerze?

TW: Pan Eugeniusz Paul był jednym z pierwszych członków założonej w 1954 roku sekcji akrobatyki sportowej. Będąc zawodnikiem pracował również, jako trener. Do ciekawostek należy fakt, że jedna z jego zawodniczek (Irena Bieniak) później stała się jego żoną, z którą wspólnie, po zakończeniu kariery sportowej, jeździli po całym świecie z pokazami akrobatycznymi. Nasi trenerzy byli jednocześnie naszymi kolegami. W klubie panowała wówczas wyjątkowo przyjemna atmosfera. Do dzisiaj utrzymuję kontakty towarzyskie z wieloma byłymi zawodnikami.

RB: Czy w tamtych czasach zawodnicy otrzymywali jakieś gratyfikacje za medale, czy w ogóle uprawianie sportu?

TW: Z tego, co pamiętam, to poza dyplomami nie otrzymywaliśmy żadnych nagród ani gratyfikacji. Natomiast od klubu dostawaliśmy okazjonalnie bony, czasem czekolady. Żadnych pieniędzy ani stypendiów w tamtych czasach nie otrzymywałem.

RB: Czy utrzymywali Państwo kontakty z sportowcami innych sekcji i klubów? Jeśli tak, to z kim byliście najbardziej zaprzyjaźnieni?:

TW: Tak, utrzymywaliśmy kontakty głównie z zawodnikami z Sokoła, dokąd chodziliśmy na treningi. Byliśmy kilka razy w cyrku, który przyjechał do Krakowa, żeby zobaczyć jak trenują akrobaci, stwierdziliśmy, że to są ludzie bardzo ciężkiej pracy, a warunki do ćwiczeń mieli znacznie gorsze niż my. Raz poszedłem też na AWF, ponieważ mieli tam batut. Była to jednorazowa przygoda, gdyż zdarzyła mi się tam przykra historia. Miałem wtedy zegarek marki Tissot, który niestety ktoś wyciągnął z mojej szafki podczas treningu i po tym incydencie dałem sobie spokój z AWF-em.

RB: Jaka było pozycja gimnastyków w całym klubie TS Wisła?

TW: Pierwsze miejsce zajmowali piłkarze, potem bokserzy, sekcja gimnastyki była na dalszym miejscu. W późniejszym czasie znacznie wzrosła rola sekcji walki, oni nawet zajęli nasza salę, kiedy sekcja się rozwiązała. Muszę przyznać, że w czasie uczęszczania na Wisłę nasz opiekun (kierownik sekcji) bardzo o nas dbał, interesował się, czy nie mamy kłopotów, Dopytywał się, jak może nam pomóc.

RB: Jakie były według Pana przyczyny upadku sekcji?

TW: Myślę, że to klub podjął taką decyzję. Jeśli się zwalnia trenerów to automatycznie zawodnicy nie mają z kim trenować. Nie miał kto zająć się młodzieżą.

RB: Jakie były przyczyny zakończenia przez Pana kariery sportowej?

TW: Założyłem rodzinę. Doszły do tego obowiązki zawodowe. To wszystko złożyło się na to, że musiałem zrezygnować z akrobatyki.

RB: Czy pamięta Pan jakieś anegdotki, zabawne zdarzenia itp. z czasów startów zawodniczych?

TW: Kiedy byłem w gimnazjum miałem, jako syn rzemieślnika, pewne kłopoty z jednym przedmiotów. Pani dyrektor zaprosiła mnie wtedy do siebie i powiedziała, że podczas Olimpiady Młodzieżowej mam zdobyć dobre miejsce. Tak więc pojechałem i wróciłem z dyplomem za pierwsze miejsce a Pani dyrektor pomimo poglądów politycznych (była ortodoksyjna komunistką) jak obiecała, poszła mnie, synowi rzemieślnika, na rękę. Kolejna ciekawostka dotyczy faktu, że przez jakiś czas występowałem w Teatrze Słowackiego, nawet byłem z teatrem w Bratysławie. A zaczęło się to tak, że mój kolega, który był tam statystą (także akrobata), musiał wyjechać w Krakowa i poprosił mnie o zastępstwo.

RB: Czym była i jest dla Pana Wisła?

TW: Zaczynałem od gimnastyki i szermierki. Mam sentyment do moich kolegów i trenerów, to byli wspaniali ludzie, wiele się od nich nauczyłem, również w sensie życiowym.

RB: W tamtych czasach kierownikami sekcji byli ludzie resortu. Jak sportowcy do tego podchodzili?

TW: Jak sobie przypominam, to część zawodników pochodziła z wojska, to były chyba wojska korpusu wewnętrznego, ale nikt nikomu w życiorys nie zaglądał. Ja przeszedłem szkolenie wojskowe na studiach, ale to była piechota. Po skończeniu studiów dostałem skierowanie na przeszkolenie do Rzeszowa, a tam trafiłem do jednostki z „niebieskimi otokami” i tak zmieniłem rodzaj wojska. Tam spedziłem miesiąc, a następnie szkoliłem żołnierzy w Krakowie, jako chemik, byłem dowódcą plutonu rozpoznania skażeń. I właściwie na tym skończyło się zainteresowanie resortu moją osobą.

RB: Czy namawiano zawodników do składania deklaracji i działalności politycznej?

TW: O ile wiem, zawodników nie namawiano do działalności pozasportowej. Miałem jedynie taką przygodę: w 1955 roku brałem udział w Światowym Festiwalu Młodzieży i Studentów w Warszawie, jako gimnastyk, potem też występowaliśmy, jako tancerze i w czasie obozu przygotowawczego do występów na Stadionie Dziesięciolecia przyszło do mnie dwóch smutnych panów, którzy zaprosili mnie do swojego namiotu. Tam wypytywali mnie o atmosferę na obozie, czy ktoś nie planuje zakłócić przebiegu Festiwalu itp. Odpowiedziałem, że moim zdaniem atmosfera jest bardzo dobra, pochwaliłem wspaniałe jedzenie.

RB: Dziękuję bardzo za rozmowę.


Wywiad przeprowadziła Renata Borkowska.

Sukcesy (gimnastyka):

Rok 1953:

1. Wojewódzka Spartakiada Szkolna w Krakowie - I miejsce

Rok 1955:

1. VI Centralne Mistrzostwa Gimnastyczne Zrzeszenia Sportowego Gwardia (kl II) w Krakowie - III miejsce

Rok 1956:

1. II Centralna Spartakiada Zrzeszenia Sportowego Gwardia (kl II) w Krakowie - II miejsce

2. VII Gimnastyczne Mistrzostwa Województwa Krakowskiego (kl II) w Krakowie - III miejsce

Rok 1957:

1. VIII Gimnastyczne Mistrzostwa Województwa Krakowskiego (kl I) w Krakowie - I miejsce


Sukcesy (akrobatyka):

Rok 1959:

1. Zawody międzyokręgowe (Wrocław - Katowice - Kraków) (kl mistrzowska) - I miejsce

2. Zawody kontrolne kadry w skokach akrobatycznych w Katowicach (kl mistrzowska) - III miejsce

3. Mistrzostwa Polski Seniorów (kl mistrzowska) w Warszawie - srebrny medal

4. Okręgowe Mistrzostwa w Akrobatyce Sportowej (kl mistrzowska) - II miejsce (skoki akrobatyczne)

Rok 1961:

1. VI Mistrzostwa Okręgowe w Akrobatyce Sportowej w Katowicach (klasa mistrzowska) - I miejsce (skoki akrobatyczne)

2. Mistrzostwa Polski Seniorów w Akrobatyce Sportowej w Warszawie (klasa mistrzowska) - III miejsce (skoki akrobatyczne)


Sukcesy (szermierka):

Rok 1953:

1. Pierwszy krok szermierczy Zrzeszenia Sportowego Gwardia w Krakowie - II miejsce

2. Wojewódzkie Mistrzostwa we Florecie w Krakowie - II miejsce

Dyplomy: