Teofil Kowalski

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Reprezentacyjna kariera)
(Reprezentacyjna kariera)
Linia 15: Linia 15:
O tym jakim twardzielem na ringu i poza nim był sam Kowalski świaczy wiele tego typu historii. Jak choćby ta dotycząca meczu międzypaństwowego z Francją: „''podczas skoków przez linę na treningu uderzyłem w parkiet i ze wstrząśnieniem mózgu odwieziono mnie do polikliniki MSW przy ulicy Galla. Koniecznie chciałem jednak w Warszawie wystąpić i po trzech dniach uciekłem na zgrupowanie. Stamm wystawił mnie na Reitala, bardzo trudnego przeciwnika. To był twardy bój, męczyłem się przez trzy rundy. Ale wygrałem''. Telegram ze szpitala, zakazujący walki, przyszedł do Warszawy po meczu. I jeszcze jedna dotyczącego meczu ze Szkocją w Krakowie, kiedy to powołania nie dostał: „''Stamm stawiał na młodszego zawodnika i dopiero gdy tamten okazał się niedysponowany, dowiedziałem się, że stanę w ringu. Było 24 godziny do pojedynku, a ja ważyłem cztery kilogramy za dużo. Fakt, na treningu spalałem 2,5 kg, to jednak wciąż było za mało. Trochę mnie to odchudzanie kosztowało... Na oczach blisko 5 tysięcy własnych kibiców męczyłem się dwie i pół rundy. Pojedynek zakończyłem jednak nokautem''”.
O tym jakim twardzielem na ringu i poza nim był sam Kowalski świaczy wiele tego typu historii. Jak choćby ta dotycząca meczu międzypaństwowego z Francją: „''podczas skoków przez linę na treningu uderzyłem w parkiet i ze wstrząśnieniem mózgu odwieziono mnie do polikliniki MSW przy ulicy Galla. Koniecznie chciałem jednak w Warszawie wystąpić i po trzech dniach uciekłem na zgrupowanie. Stamm wystawił mnie na Reitala, bardzo trudnego przeciwnika. To był twardy bój, męczyłem się przez trzy rundy. Ale wygrałem''. Telegram ze szpitala, zakazujący walki, przyszedł do Warszawy po meczu. I jeszcze jedna dotyczącego meczu ze Szkocją w Krakowie, kiedy to powołania nie dostał: „''Stamm stawiał na młodszego zawodnika i dopiero gdy tamten okazał się niedysponowany, dowiedziałem się, że stanę w ringu. Było 24 godziny do pojedynku, a ja ważyłem cztery kilogramy za dużo. Fakt, na treningu spalałem 2,5 kg, to jednak wciąż było za mało. Trochę mnie to odchudzanie kosztowało... Na oczach blisko 5 tysięcy własnych kibiców męczyłem się dwie i pół rundy. Pojedynek zakończyłem jednak nokautem''”.
-
Tekst o reprezentacyjnej karierze '''Teofila Kowalskiego''' powstał w oparciu o artykuł Krzysztofa Kawy z Dziennika Polskiego z 17 grudnia 2001 roku.
+
Tekst o reprezentacyjnej karierze '''Teofila Kowalskiego''' powstał w oparciu o artykuł Krzysztofa Kawy z Dziennika Polskiego z 17 grudnia 2001 roku, ''Do ringu wnosili ich na rękach''.
==Czytaj też:==
==Czytaj też:==

Wersja z dnia 07:50, 18 lis 2011

Teofil Kowalski
Teofil Kowalski

Teofil Kowalski, legendarny zawodnik i trener boksu w TS Wisła, urodził się 20 grudnia 1935 w Przemyślu, gdzie w miejscowej Polonii rozpoczynał piękną sportową karierę. Wtedy to Major Marian Słabicki z Armii gen. Andersa ogłosił nabór czternastolatków do sekcji bokserskiej. Z 350 chętnych chłopców po miesiącu zostało zaledwie 25. Wówczas Teofil przyznał się trenerowi, że miał 11, a nie wymagane 14 lat. Jego drugim klubem była lokalna Gwardia Przemyśl, zaś kolejnymi ze względu na podjęcie studiów prawniczych w Krakowie - Garbarnia i Wisła.

Teofil Kowalski jest dwukrotnym mistrzem Polski (1958 i 1961) w wadze koguciej. Pięć razy wystąpił w reprezentacji Polski (trzy zwycięstwa, dwie porażki). Łącznie stoczył 412 walk, z czego 359 wygrał, w tym 120 przed czasem. Najczęściej nokautował przeciwników ciosami w splot słoneczny.

Po zakończeniu kariery bokserskiej w 1968 roku, pozostał w Wiśle, gdzie nadal jest trenerem grup młodzieżowych.


Za wybitne zasługi dla rozwoju sportu, postanowieniem prezydenta RP, Krzyżem Kawalerskim OOP został wyróżniony: Teofil Kowalski (mistrz i trener boksu) - 19 marca 2006.

Spis treści

Reprezentacyjna kariera

Do kadry narodowej prowadzonej przez Feliksa Stamma trafił w 1957 i przez kilka lat na stałe się w niej zadomowił, co było nie lada osiągnięciem, bo wybitnych bokserów w jego wadze w Polsce nie brakowało. Do tego, jak sam wspominał, nie należał do ulubieńców "Papy" Stamma ze względu na … wyższe wykształcenie - był absolwentem Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego) „Byłem w kadrze jedynym zawodnikiem z wyższym wykształceniem . Stamm poprosił mnie, bym pomagał w nauce kolegom, którzy mieli kłopoty z nadrabianiem zaległości w szkole. Udzielałem więc korepetycji. Mój status odróżniał mnie jednak od innych, w tym także od "Papy", który także nie zdobył wyższego wykształcenia i traktował mnie z rezerwą”.

Długo zresztą czekał na powołanie do kadry, choć był najlepszym w swej kategorii wagowej już w 1955 roku. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość „Papie”, który po wygraniu przez Kowalskiego sparingu z faworyzowanym przez Stamma Janem Sielczakiem zabrał go z kadrą na zawody bokserskie towarzyszące odbywanemu w 1957 roku w Moskwie „Festiwalowi Młodzieży”. Zdobył tam 3. miejsce. Wiele o stosunkach między Stammem a Kowalskim mówi też anegdota opowiadano przez bohatera naszej opowieści: „Podczas jednej z walk na Śląsku źle uderzyłem, tak kciukiem od góry i złamałem kość. Już po dwóch tygodniach zdjąłem gips i Stamm wiedział o tym. Podczas sparingu przed wyjazdem krzyczał do mnie: "Uderz lewą. Jak nie uderzysz, nigdzie nie pojedziesz". I uderzyłem. Rywal padł, ja poczułem silny ból. Na szczęście kość wytrzymała i pojechałem do Finlandii. Taki był "Papa". Ale teraz przyznaję mu rację. Był twardy i tego samego wymagał od innych. Dzięki temu mieliśmy sukcesy”.

O tym jakim twardzielem na ringu i poza nim był sam Kowalski świaczy wiele tego typu historii. Jak choćby ta dotycząca meczu międzypaństwowego z Francją: „podczas skoków przez linę na treningu uderzyłem w parkiet i ze wstrząśnieniem mózgu odwieziono mnie do polikliniki MSW przy ulicy Galla. Koniecznie chciałem jednak w Warszawie wystąpić i po trzech dniach uciekłem na zgrupowanie. Stamm wystawił mnie na Reitala, bardzo trudnego przeciwnika. To był twardy bój, męczyłem się przez trzy rundy. Ale wygrałem. Telegram ze szpitala, zakazujący walki, przyszedł do Warszawy po meczu. I jeszcze jedna dotyczącego meczu ze Szkocją w Krakowie, kiedy to powołania nie dostał: „Stamm stawiał na młodszego zawodnika i dopiero gdy tamten okazał się niedysponowany, dowiedziałem się, że stanę w ringu. Było 24 godziny do pojedynku, a ja ważyłem cztery kilogramy za dużo. Fakt, na treningu spalałem 2,5 kg, to jednak wciąż było za mało. Trochę mnie to odchudzanie kosztowało... Na oczach blisko 5 tysięcy własnych kibiców męczyłem się dwie i pół rundy. Pojedynek zakończyłem jednak nokautem”.

Tekst o reprezentacyjnej karierze Teofila Kowalskiego powstał w oparciu o artykuł Krzysztofa Kawy z Dziennika Polskiego z 17 grudnia 2001 roku, Do ringu wnosili ich na rękach.

Czytaj też:

Teofil Kowalski, po wywalczeniu w roku 1957 brązowego medalu na Festiwalu Młodzieży w Moskwie, w roli faworyta przystępował do mistrzostw Polski w roku 1958. Przewidywania fachowców sprawdziły się i „Filo” – po pokonaniu w walce finałowej późniejszego mistrza olimpijskiego z Monachium Jana Szczepańskiego – zdobył mistrzowski pas w kategorii koguciej.

Trzy lata później wydawało się, że półfinał mistrzostw kraju, to będzie wszystko na co stać Kowalskiego. W tej fazie bowiem na jego drodze stanął brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Rzymie Brunon Bendig. W pierwszej rundzie „Filo” walczył jakby z „ukrycia”, czyhając na okazję do kontry. Rywal zaś – bardzo pewny siebie – ruszył od razu do przodu. Piękny kontratak Kowalskiego wyprowadził Bendiga do tego stopnia z równowagi, że nie odzyskał jej już do końca walki i „Filo” bezdyskusyjnie pojedynek ten wygrał! W finale nie dał szans Dzienisowi i po raz drugi został mistrzem Polski! I to w jakim towarzystwie!? Krajowymi czempionami A.D. 1961 byli bowiem m.in. Olech, Kulej, Drogosz, Walasek, Pietrzykowski.

Piękna kariera Teofila Kowalskiego (stoczył 412 walk, spośród polskich bokserów więcej miał jedynie Grzegorz Walasek) byłaby z pewnością pełniejsza, gdyby nieco częściej dostawał szansę w reprezentacji kraju. Co, prawda przez wiele lat był członkiem kadry narodowej, jednak nigdy nie wystartował w imprezie rangi mistrzostw Europy, czy Igrzysk Olimpijskich. Siedmiokrotnie reprezentował biało-czerwone barwy w meczach międzypaństwowych, odnosząc w nich pięć zwycięstw. Najważniejsze z nich stało się jego udziałem w roku 1961 w meczu ze Szkocją. Było ono tak istotne dlatego, że zawody te odbywały się w hali przy ulicy Reymonta w Krakowie, a świadkami tego wydarzenia było – uwaga! – 4,5 tysiąca widzów!

Źródło: tswisla.pl


Kącik poetycki

Na Teofila K.


Intelektem wygrywał, nie bezmyślną siłą
Pięści szermierz niezwykły, nasz Kowalski „Filo”.

— Dariusz Zastawny, Stuletnia nasza historia, czyli Wisła Kraków, Biała Gwiazda w słów orszaku i obrazkach


Prasa o Teofilu Kowalskim

Teofil Kowalski: Ostatni romantyk boksu

2001-12-31

Polska Gazeta Krakowska
Autor: Wojciech GORCZYCA

Ostatnio w coraz bardziej zmaterializowanym świecie sportu coraz trudniej o autentycznych pasjonatów, którzy cały swój zapał i entuzjazm gotowi poświęcić są dla swojej ukochanej dyscypliny sportu. Jednym z nielicznych przykładów jest Teofil Kowalski, który 20 grudnia br. ukończył 66 lat życia, z tego dokładnie 55 poświęcił dla boksu i nadal czynnie udziela się.

- Zaczęło się to wszystko jesienią 1946 r., kiedy to w rodzinnym Przemyślu jako 11-latek trafiłem na trening do płk Józefa Słabeckiego z Armii Andersa - wspomina popularny ,Filo". - Po miesiącu treningu stoczyłem pierwszą w życiu walkę w Jarosławiu z 20-letnim żołnierzem Janem Seifertem i wygrałem ją. Nie było wtedy żadnego podziału na kategorie wiekowe, ja ważyłem zaledwie 42 kilogramy, mój rywal o 8-9 więcej.

Mając 18 lat wyjechał do Krakowa gdzie podjął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Został już końca kariery zawodnikiem ówczesnej Gwardii-Wisły.

- Swój debiut miałem ligowy miałem jesienią 1953 roku wyjazdowym spotkaniu z Gwardią Słupsk. Przegrałem na punkty ze znacznie starszym Tadeuszem Rozpierskim, ale cały mecz wygraliśmy 11:9 i musieliśmy opuszczać Słupsk pod eskortą milicyjną. Mieliśmy wówczas bardzo silny zespół i dwukrotnie w latach 1953/54 i 1954/55 wywalczyliśmy drużynowe wicemistrzostwo Polski.

Indywidualnie Teofil Kowalski dwukrotnie wywalczył tytuł mistrza Polski w wadze koguciej. W 1958 roku w Łodzi pokonał w finale późniejszego mistrza olimpijskiego - Jana Szczepańskiego. Dokładnie trzy lata później we Wrocławiu w półfinale wygrał na punkty z aktualnym wówczas brązowym medalistą olimpijskim z Rzymu - Brunonem Bendigiem, a finale po zaciętym pojedynku zwyciężył st. głosów 3:2 Stanisława Dzienisa. Ponadto w 1957 roku wywalczył brązowy medal na Festiwalu Młodzieży i Studentów w Moskwie, gdzie w półfinale uległ głosami 2:3 Roberto Spinetti (Włochy).

- Zostałem wówczas ewidentnie oszukany. W razie zwycięstwa w finale spotkałbym się z faworytem gospodarzy Aleksiejem Zasuchinem, któremu wybitnie nie leżałem. Wystąpiłem również pięciokrotnie w pierwszej reprezentacji Polski w spotkaniach międzypaństwowych z RFN, Francją, Finlandią, NRD i Szkocją.

- Dlaczego będąc 5-krotnym medalistą mistrzostw Polski ani razu nie wystąpił Pan na igrzyskach olimpijskich czy mistrzostwach Europy ?

- Przez kilka lat znajdowałem się w kadrze narodowej, ale niestety nie byłem ulubieńcem ,Papy" Stamma, który wymagał od zawodników bezwzględnego posłuszeństwa. Ja byłem jedynym studentem, a później absolwentem wyższej uczelni, zbyt często zadawałem pytania na odprawach i miałem własne zdanie.


Po zakończeniu czynnej kariery Teofil Kowalski pracował w resorcie spraw wewnętrznych i Urzędzie Miasta Krakowa. Równocześnie został szkoleniowcem Wisły: najpierw juniorów i szkółki w Wieliczce, później dwukrotnie prowadził II-ligowy zespół seniorów. Wychował m.in. mistrza Polski juniorów i wicemistrza młodzieżowego - Antoniego Chorobika oraz wicemistrza Polski seniorów - Tomasza Winiarskiego, który został następcą jako trener wiślackiej młodzieży. Obecnie ,Filo" jest przewodniczącym wydziału Wyszkolenia Małopolskiego Związku Bokserskiego.


Doczekał się pomocy ze strony syna Artura, który z powodzeniem zajmuje się marketingiem i promocją bosku w Wiśle i MZB.

Polska Gazeta Krakowska
Autor: Wojciech GORCZYCA

Wycinki...

Fragmenty wspomnień publikowanych w prasie:

"Gdy walczyliśmy ze Szkocją w Krakowie, miałem 26 lat ... Każdy z nas dostał po dwa bilety, ja dałem rodzinie, ale koledzy spoza Krakowa woleli swoje sprzedać. Poprosili mnie, bym wyszedł przed halę. Gdy tylko przekroczyłem drzwi wejściowe, rzucił się na mnie tłum ludzi. Zaczęli jeden przez drugiego rzucać mi pieniądze i wyrywać bilety. W jednej chwili nie miałem w ręku ani jednego i z trudem utrzymywałem się na nogach. Gdy przeliczyłem pieniądze, okazało się, że było ich kilka razy więcej niż powinno. Za wejściówki warte dwadzieścia złotych kibice płacili po dwieście. W hali Wisły było 4,5 tysiąca widzów. Nie sposób było się przebić przez tłum - do ringu każdego z nas przenoszono na rękach". - Dziennik Polski z 17 grudnia 2001.