Tomasz Schimscheiner

Z Historia Wisły

Wersja z dnia 13:46, 23 lis 2014; PawelP (Dyskusja | wkład)
(różn) ← Poprzednia wersja | Aktualna wersja (różn) | Następna wersja → (różn)

Schimscheiner: Jednoczy nas miłość do Wisły

Data publikacji: 01-08-2012 16:41

[Foto: wisla.krakow.pl]

[Foto: wisla.krakow.pl]

Znany krakowski aktor, Tomasz Schimscheiner, jest przykładem kibica, który od ponad piętnastu lat wraz z kolegami regularnie kupuje karnety na mecze Białej Gwiazdy. Do przyjścia na stadion przy ulicy Reymonta 22 nie trzeba go namawiać, a na obiekt Wisły przyciąga aktora niecodzienna atmosfera na trybunach.

Aktor Teatru Ludowego w Krakowie wyznał, że mecze Białej Gwiazdy ogląda w obecności kolegów, także znanych w środowisku artystów – Artura Więcka i Jerzego Beresia. „Karnet na Wisłę kupuję mniej więcej od piętnastu lat, kiedy to na mecze zacząłem chodzić ze swoimi kumplami – Artkiem „Baronem” Więckiem oraz Jurkiem Beresiem. Ostatnio jakimś cudem zdobyliśmy bardzo fajne miejsca na sektorze A21, czyli w pierwszym rzędzie, na balkonie, na środku boiska i przyznam, że tego miejsca nie chcemy już stracić” – wyznał. „Pierwszy raz, gdy nabyłem karnet, na mecz wybrałem się z córką Leną, która miała wówczas 6 lat, a teraz ma już 21. Pamiętam, że przygodę z kibicowaniem zaczynaliśmy jeszcze na starym sektorze B” – sięga pamięcią Schimscheiner.

Tomasz Schimscheiner wyjawił również, że zdarzyło się mu trafić na sektor C zajmowany obecnie przez najzagorzalszych fanów. „Mogę powiedzieć, że dwukrotnie miałem epizod ze starą dziesiątką. Kiedy byłem dzieciakiem, trenowałem lekkoatletykę. Gdy z kolegami słyszeliśmy, że Biała Gwiazda rozgrywa mecz, to próbowaliśmy się jakoś przedostać na stadion po treningu i, aby się tam znaleźć, musieliśmy przeskoczyć przez płot. Takim sposobem po raz pierwszy wylądowałem na sektorze C” – wspomina. „Na sektorze tym była zawsze genialna atmosfera, nie do opisania i nie do zapomnienia. Panował tam szał dopingu i chęć współtworzenia niesamowitego widowiska. Był to mniej więcej 1975 rok. Mogę dodać, że pewnego razu na dziesiątce zjawiłem się dzięki namowie mojej córki, która zawsze powtarzała mi, że właśnie tam jest niesamowita jazda. To, co tam się działo, było niewiarygodne. Miałem wówczas poczucie przeżywania meczu na full. Było to coś pięknego!” – kontynuował.

Krakowski aktor dodał dumnie, że pozostało mu jedynie oczekiwanie na rozpoczęcie sezonu, gdyż posiada już karnet na nadchodzącą rundę. „Mogę zdradzić, że kupiłem karnet, ale niewiele brakło, a nie miałbym go w ręce, a przecież o miejsce, które jest nam przypisane walczyliśmy jak o Konstytucję 3 Maja! Na szczęście udało się go kupić w terminie i jestem jego szczęśliwym posiadaczem” – zaznaczył.

Zawód aktora nie pozwala Schimscheinerowi na ciągłą obecność na stadionie, dlatego jeśli czas pozwala, to chętnie dopinguje swoich ulubieńców, zasiadając na jednej z trybun. „Niestety, często wypada tak, że moja praca w teatrze pokrywa się z meczami, więc w momencie kiedy ja gram, oni też grają, tylko, że zawodnicy kopią futbolówkę, a ja występuję na deskach, grając sztuki. Pod tym względem także jest mi blisko do piłkarzy, bo mamy podobną etymologię słów. Kiedy zaś mam czas i jestem wolny od pracy, przychodzę na Reymonta i oglądam pojedynek, bez względu na to, czy moja drużyna ma lepszy, czy słabszy sezon” – mówił. „Mieszkam niedaleko stadionu i jak trwa mecz, to słyszę kibiców i czuję tę atmosferę. Właśnie to ciągnie mnie w stronę Wisły. Czuję oddech ludzi, kibiców, wspólną więź i mimo, że każdy fan ma zupełnie odmienne zdanie, to jednoczy nas miłość do tego sportu i tego klubu” – zakończył Tomasz Schimscheiner.

K. Kawula

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl