Vlastimil Hofman

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 24: Linia 24:
<br>Bliskie stosunki z piłkarzami, czy szerzej, z ludźmi Wisły zaowocowały niejednokrotnie przyjaźniami, które przetrwały lata. Choć z racji wieku młodych piłkarzy Wisły mistrz Wlastimil darzył bardziej ojcowskim uczuciem. Tak było z najmłodszym z Reymanów Janem, którego z racji wieku Hoffman traktował jak syna. A trzeba w tym miejscu dodać, że sam nie miał dzieci. W korespondencji nazywał go pieszczotliwie „Jowiszkiem”. Najstarszy z Reymanów, Henryk, był dla niego „Hektorem Wisły”, jak pisał w jednym z liścików: „Kochany Hektorze Wisły! Niech Ci gwiazda pomyślności świeci jeszcze przez długie lata!” Stosunki łączące Reymana z Hoffmanem oparte były na wzajemnym szacunku: z jednej strony do mistrza malarza, z drugiej do kapitana Wojska Polskiego i drużyny piłkarskiej. Bliskie stosunki łączyły go zresztą z całą rodziną Reymanów. Przyjaźń ta przetrwała aż do ostatnich lat życia mistrza Vlastimila, o czym świadczy liczna korespondencja. Rodzina Reymanów opiekowała się m.in. jego domem w Krakowie podczas wojennych peregrynacji Vlastimila Hoffmana w latach 1939-1945. Wiadomo, że Henryk należał do najczęściej utrwalanych na płótnie piłkarzy Wisły.
<br>Bliskie stosunki z piłkarzami, czy szerzej, z ludźmi Wisły zaowocowały niejednokrotnie przyjaźniami, które przetrwały lata. Choć z racji wieku młodych piłkarzy Wisły mistrz Wlastimil darzył bardziej ojcowskim uczuciem. Tak było z najmłodszym z Reymanów Janem, którego z racji wieku Hoffman traktował jak syna. A trzeba w tym miejscu dodać, że sam nie miał dzieci. W korespondencji nazywał go pieszczotliwie „Jowiszkiem”. Najstarszy z Reymanów, Henryk, był dla niego „Hektorem Wisły”, jak pisał w jednym z liścików: „Kochany Hektorze Wisły! Niech Ci gwiazda pomyślności świeci jeszcze przez długie lata!” Stosunki łączące Reymana z Hoffmanem oparte były na wzajemnym szacunku: z jednej strony do mistrza malarza, z drugiej do kapitana Wojska Polskiego i drużyny piłkarskiej. Bliskie stosunki łączyły go zresztą z całą rodziną Reymanów. Przyjaźń ta przetrwała aż do ostatnich lat życia mistrza Vlastimila, o czym świadczy liczna korespondencja. Rodzina Reymanów opiekowała się m.in. jego domem w Krakowie podczas wojennych peregrynacji Vlastimila Hoffmana w latach 1939-1945. Wiadomo, że Henryk należał do najczęściej utrwalanych na płótnie piłkarzy Wisły.
<br>Hofman malował portrety Wiślaków nie tylko jako sportowców, ale to właśnie te sportowe obrazy mają największy walor artystyczny i urzekają swą wymową do dzisiaj.
<br>Hofman malował portrety Wiślaków nie tylko jako sportowców, ale to właśnie te sportowe obrazy mają największy walor artystyczny i urzekają swą wymową do dzisiaj.
-
[[Grafika:Henryk Reyman-obraz-Hofman.JPG|thumb|300px|right|]]Jedno z wielu dzieł Vlastimila Hofmana. Własność TS Wisła.]]
+
[[Grafika:Henryk Reyman-obraz-Hofman.JPG|thumb|300px|right|Jedno z wielu dzieł Vlastimila Hofmana. Własność TS Wisła.]]
<br>Dedykacje umieszczone przez Hofmana na tych pracach świadczą o tym, że patrzył na rywalizację sportową niczym na zmagania mitycznych herosów. Owocowała tu zapewne fascynacja antykiem, którą widać przecież w jego obrazach niezwiązanych z tematyką sportową. Henryk Reyman był dla niego Hektorem. Józef Adamek - Achillesem… Mecz futbolowy niczym wojna trojańska, a boisko piłkarskie jako pole bitwy pod murami Troi… – to już moja interpretacja i proszę o wybaczenie jeśli kogoś razi…
<br>Dedykacje umieszczone przez Hofmana na tych pracach świadczą o tym, że patrzył na rywalizację sportową niczym na zmagania mitycznych herosów. Owocowała tu zapewne fascynacja antykiem, którą widać przecież w jego obrazach niezwiązanych z tematyką sportową. Henryk Reyman był dla niego Hektorem. Józef Adamek - Achillesem… Mecz futbolowy niczym wojna trojańska, a boisko piłkarskie jako pole bitwy pod murami Troi… – to już moja interpretacja i proszę o wybaczenie jeśli kogoś razi…
<br>Sportowe obrazy Hofmana budziły niebywałe zainteresowanie wśród widzów w chwili ich ekspozycji. Tak było choćby z obrazem monumentalnych wręcz rozmiarów przedstawiającym mistrzowską drużynę Wisły. Sylwetki piłkarzy namalował mistrz Vlastimil w niemal oryginalnej wielkości i obraz miał długość prawie 5 metrów. Wystawiany i nagradzany na różnych konkursach sztuki zrobił wręcz furorę wśród zwiedzających w 1930 r. Powszechną Wystawę Krajową w Poznaniu i „był tam jednym z najbardziej obleganych eksponatów”.
<br>Sportowe obrazy Hofmana budziły niebywałe zainteresowanie wśród widzów w chwili ich ekspozycji. Tak było choćby z obrazem monumentalnych wręcz rozmiarów przedstawiającym mistrzowską drużynę Wisły. Sylwetki piłkarzy namalował mistrz Vlastimil w niemal oryginalnej wielkości i obraz miał długość prawie 5 metrów. Wystawiany i nagradzany na różnych konkursach sztuki zrobił wręcz furorę wśród zwiedzających w 1930 r. Powszechną Wystawę Krajową w Poznaniu i „był tam jednym z najbardziej obleganych eksponatów”.

Wersja z dnia 15:24, 13 mar 2009

Życie i twórczość

Vlastimil Hofman
Vlastimil Hofman


Vlastimil (Wlastimil) Hofman urodził się 27 kwietnia 1881r. w Karlinie koło Pragi. Dziś jest to dzielnica Pragi. Był najmłodszym, szóstym dzieckiem Ferdynanda Hofmana i Teofili Muzyk Terleckiej. Czesko-polskie pochodzenie wywarło piętno na całym jego dorosłym życiu. W 1989 r. wraz z rodziną przeniósł się do Krakowa, gdzie rozpoczął naukę w szkole św. Barbary. Swą edukację kontynuował w gimnazjum im. Jana III Sobieskiego (do 1893 r.).
Od 1895 r. brał lekcje rysunku w pracowni Floriana Cynka w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych. Rok później rozpoczął studia malarskie w SSP pod kierunkiem Jacka Malczewskiego, Józefa Unierzyskiego i Jana Stanisławskiego. Po paroletniej przerwie w latach 1901-1902 kontynuował je u Leona Wyczółkowskiego. Wcześniej wyjechał do Francji i przez dwa lata (1899 – 1901) studiował w paryskiej École des Beaux-Art pod kierunkiem Jeana Leona Gerome'a. Swoje prace malarskie zaczął wystawiać po powrocie do Krakowa od 1902 roku, dość szybko uzyskując uznanie środowiska. Namalowana w 1905 r. „Spowiedź”, wystawiona rok później w warszawskiej „Zachęcie”, przyniosła mu sławę, a co za tym idzie jego obrazy zaczęto wystawiać w liczących się galeriach Europy (Amsterdamu, Rzymu, Wiednia i Berlina). Regularnie też wystawiał swe prace w krakowskim Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych i „Zachęcie”.
Związany był z polskim i czeskim środowiskiem artystycznym. Należał do Towarzystwa Artystów Polskich "Sztuka" i czeskiego ugrupowania "Manes" (od 1904 r.). W 1905 roku współtworzył krakowską ”Grupę Pięciu”, która kontestowała „formuły obrazowania stosowane przez wybitnych polskich malarzy zrzeszonych w Towarzystwie Artystów Polskich „Sztuka”. ... Na swego patrona powołali wielkiego polskiego romantyka, poetę, malarza i rysownika, Cypriana Kamila Norwida. Hofman uczestniczył we wszystkich ekspozycjach ugrupowania” przed I. wojną światową (głównie w Wiedniu i Berlinie). Zaowocowało to nominacją na członka Wiedeńskiej Galerii Secesyjnej w 1907 r. Dwa lata później został członkiem Grupy „Zero” – założonego rok wcześniej przez Wojciecha Kossaka kolejnego stowarzyszenia kontestującego pozycję artystyczną Towarzystwa Artystycznego „Sztuka”.
Od 1912 r. prowadził zajęcia dydaktyczne ze studentami w krakowskiej ASP. Okres I. wojny światowej spędził w Pradze (1914-1917). Od 1919 do 1920 przebywał w Paryżu, po czym wrócił do Polski i osiedlił się na stałe w Krakowie, odbywając od czasu do czasu na studyjne podróże do Wiednia, Pragi, Paryża i Włoch. Zamieszkał wraz z żoną (zalegalizował swój związek z Adą w 1919 r.) w willi przy ul. Spadzistej. O jego emocjonalnym związaniu z naszym krajem świadczył też fakt spolszczenia pisowni swego imienia: Wlastimil.
„Wypracowanej w okresie młodopolskim stylistyki nie zmienił do końca swej działalności artystycznej”. „Decydujący wpływ na ukształtowanie się postawy twórczej Hofmana wywarła symbolistyczna sztuka Jacka Malczewskiego; artysta uznawany jest za kontynuatora wyznaczonej przez Malczewskiego linii symboliczno-alegorycznego malarstwa”.
W okresie międzywojennym „dążył do odnowienia sztuki sakralnej; twórczość artystyczną pojmował jako „służbę Bożą”. Podejmował tradycyjne motywy ikonografii religijnej nadając im ludowy kostium; namalował liczne wyobrażenia Madonny z Dzieciątkiem Jezus i wizerunki św. Jana Chrzciciela, przedstawiał w wielu wariantach motyw Piety”.„Jego repertuar tematyczny obejmował obok scen religijnych (Nadzieja, 1907; Skarga, ok. 1907)… liryczne w wyrazie kompozycje baśniowo-fantastyczne (Odpoczynek, 1914; Zgubione szczęście, 1919…) i antyczne wątki (Wiosna, 1918; Faun z dziadem, 1920). Naczelną zasadą obrazowania Hofmana była narracyjność, koncentracja na anegdocie i pewna teatralizacja przedstawień”.
W obrazach koncentrował się także na egzystencjalnym cierpieniu (Z trumienką, 1907; Bóg dał - Bóg wziął, 1934) i tragizmie wojny. Nie unikał tematyki historyczno-patriotycznej (Dulce et decorum est pro patria mori, 1930). Uwagę zwracały także jego upozowane za wzorem Malczewskiego autoportrety. Nie można także pominąć tematyki dziecięcej w jego twórczości międzywojennej: „Dzieci, przede wszystkim te ze Zwierzyńca - dzielnicy gdzie mieszkał i tworzył Hofman, były modelami artysty. Willa przy ulicy Spadzistej 16 przypomina w ciągu dnia przedszkole. Pełna jest dzieci w różnym wieku (...) Malarz nie ma w tym czasie dorosłych modeli, są tylko dzieci. - tak o atmosferze panującej w pracowni malarza pisał Bogusław Czajkowski”
Sytuując się po 1918 r. na pozycjach tradycjonalistycznych „w 1923 r. wstąpił do ugrupowania Sztuka Rodzima głoszącego konserwatywny program artystyczny. Twórczy szczyt Hofmana przypada w okresie bezpośrednio poprzedzającym II wojnę światową. Maluje wówczas Madonny i wkrótce staje się typowym przedstawicielem polskiej secesji i neoromantyzmu”.
Sam o sobie mówił, „że jest malarzem myśli i przeżyć. Jego twórczość to doskonała ilustracja epoki, w której żył. W kształtowaniu sztuki Hofmana ważną rolę spełniała kwestia jego tożsamości narodowej. Marzył o odrodzeniu sztuki monumentalnej, niemal każde dzieło nasycał elementem religijnym, mistycznym, odwoływał się do tradycji sztuki ludowej”.

Wybuch wojny skazuje go na wieloletnią tułaczkę. Udaje mu się uniknąć sowieckiej niewoli, choć jesienią 1939 r. w Pomorzanach był świadkiem zsyłania polskich żołnierzy do obozów w głąb Rosji. W tym oficerów do Kozielska. Nim do tego doszło „okazywał polskim jeńcom wiele współczucia i niezmordowanie portretował ich na niewielkich kartonikach. Portreciki miały być wysłane do rodzin”. Wg notek biograficznych wraz z żołnierzami Legionu Czeskiego udało mu się potem trafić przez Tarnopol, Stambuł, Hajfę i Tel-Aviv do Jerozolimy. I tam też spędził wojenny czas.
W 1946 r. wrócił do Krakowa. Nie na długo jednak, gdyż rok później, „za namową swego przyjaciela Jana Sztaudyngera osiedla się w Szklarskiej Porębie Średniej. W lipcu tego roku Hofmanowie dostają domek, który nazywają Wlastimilówką”. Był to ostatni przystanek w jego burzliwym życiu. „Zarabiał na życie malując portrety turystom i mieszkańcom”. Zmarł bezpotomnie 6 marca 1970 roku. „Pochowano go w Szklarskiej Porębie – pod Karkonoszami, które dawały mu siły i twórcze natchnienie w ciągu ostatnich 23 lat życia”.
Obrazy Hofmana znajdują się w zbiorach licznych muzeów krajowych i zagranicznych, a także w kolekcjach prywatnych.
Tekst powstał na podstawie notek biograficznych zamieszczonych w Internecie autorstwa: Agnieszki Matysiak 1; Ireny Kossowskiej zobacz; anonimowych: w wikipedii zobacz; oraz tutaj. Wykorzystano także informacje zawarte w opracowaniach Antoniego Lenkiewicza zobacz.
Cytaty w tekście wzięto z powyższych artykułów.

Wiślackie fascynacje

Hofman przy pracy w ogrodzie willi przy ul. Spadzistej. Do portretu pozuje Henryk  Reyman.
Hofman przy pracy w ogrodzie willi przy ul. Spadzistej. Do portretu pozuje Henryk Reyman.


Krytycy sztuki zwykle pomijają milczeniem, bądź lekceważą w swych opracowaniach poświęconych artyście jedną jego pasję artystyczna i, chyba można tak napisać, życiową: sport. Na pewno patrzył na zmagania sportowe okiem artysty-malarza. Fascynacja ludzkim ciałem w ruchu, w sportowym wysiłku, obserwowanie radości zwycięzców i smutku przegranych - to jeden aspekt zainteresowania mistrza Vlastimila sportem. Drugi wynikał po prostu z kibicowskiej pasji Hofmana. Jak to się stało, że stał się zagorzałym wręcz sympatykiem futbolu i naszej Wisły. Trudno na to jednoznacznie odpowiedzieć. Jako krakowianin z wyboru był zapewne świadkiem narodzin krakowskiej piłki nożnej. Czy już wówczas połknął futbolowego bakcyla?
Wiadomo na pewno, że na meczach Wisły pojawiał się regularnie od chwili powrotu z Paryża, od 1921 roku. Przychodził z własnym "malarskim, składanym krzesełkiem", na którym siadywał blisko boiska. Kiedy go rozpoznano - zaproszono na trybunę główną. I od tej pory nie opuszczał żadnego spotkania Wisły. Nawet wyjeżdżał z zawodnikami na mecze. Tak było choćby przy okazji pamiętnego spotkania z 1.FC Katowice, które w zasadzie decydowało o tytule mistrzowskim w 1927 roku. Jak wspominał Henryk Reyman: 25 września w "niedzielę od rana odchodziły już do Katowic specjalne pociągi z tłumami widzów na te decydujące zawody. Drużyna nasza ulokowała się w osobnym wagonie wraz z zarządem i nieodstępującym nas w każdej ciężkiej czy też radosnej chwili mistrzem Wlastimilem Hoffmanem". Co więcej bywał nie tylko na meczach, „ale zaglądał również na wtorkowe i czwartkowe treningi. Charakterystyczna sylwetka malarza Młodej Polski… Duzy, czarny kapelusz, długi do kolan surdut zapinany na guziki, spięty pod szyją piękną kolorową spinką. Towarzyszyła mu zwykle zona” – tak zapamiętał artystę Mieczysław Strychalski, piłkarz Wisły.
Fascynacja sportem i piłką nożną zaowocowała szeregiem obrazów utrwalających męski wysiłek w tej właśnie dziedzinie życia. Piłkarze Wisły należeli do tych uprzywilejowanych, których najczęściej przedstawiał w swych obrazach i którzy też w nagrodę za swe osiągnięcia, lub po prostu z sympatii otrzymywali jego dzieła: „każdy z nich miał swój portret malowany przez mistrza, nawet po kilka, także juniorzy...”. Hofman czuł się na obiektach sportowych Wisły jak u siebie w domu, a jego dom „był domem dla każdego wiślaka”. Udawali się do willi Hofmana nie tylko jako malarscy modele, ale także często po futbolowych zmaganiach. „Nie było w tym nic dziwnego, gdyż „wszystko czym żyła Wisła znajdowało swe odbicie w dyskusjach w domu przy ul. Spadzistej”. Tak było na zakończenie pierwszego ligowego sezonu w 1927 roku, sezonu mistrzowskiego dla Wisły. Po remisowym meczu z Hasmoneą we Lwowie (16.10 2:2) Wiślacy wracali ze Lwowa nocnym pociągiem. Z krakowskiego dworca przeszli przez Błonia do domu Vlastimila Hoffmana mieszczącego się przy ulicy Spadzistej. Działo się to wszystko w środku ciemnej, październikowej nocy i fakt, że Hofman przyjął ich z otwartymi ramionami mówi w zasadzie wszystko o związkach emocjonalnych mistrza Vlastimila z Wisłą. Wiślaków prowadził ulicami Krakowa na Zwierzyniec kapitan drużyny: „Henryk Reyman zameldował sławnemu artyście zdobycie mistrzostwa. Radość była wielka i wspólna, śpiewy, najpierw hymn narodowy”. Mistrzostwo świętowano potem do rana.
Bliskie stosunki z piłkarzami, czy szerzej, z ludźmi Wisły zaowocowały niejednokrotnie przyjaźniami, które przetrwały lata. Choć z racji wieku młodych piłkarzy Wisły mistrz Wlastimil darzył bardziej ojcowskim uczuciem. Tak było z najmłodszym z Reymanów Janem, którego z racji wieku Hoffman traktował jak syna. A trzeba w tym miejscu dodać, że sam nie miał dzieci. W korespondencji nazywał go pieszczotliwie „Jowiszkiem”. Najstarszy z Reymanów, Henryk, był dla niego „Hektorem Wisły”, jak pisał w jednym z liścików: „Kochany Hektorze Wisły! Niech Ci gwiazda pomyślności świeci jeszcze przez długie lata!” Stosunki łączące Reymana z Hoffmanem oparte były na wzajemnym szacunku: z jednej strony do mistrza malarza, z drugiej do kapitana Wojska Polskiego i drużyny piłkarskiej. Bliskie stosunki łączyły go zresztą z całą rodziną Reymanów. Przyjaźń ta przetrwała aż do ostatnich lat życia mistrza Vlastimila, o czym świadczy liczna korespondencja. Rodzina Reymanów opiekowała się m.in. jego domem w Krakowie podczas wojennych peregrynacji Vlastimila Hoffmana w latach 1939-1945. Wiadomo, że Henryk należał do najczęściej utrwalanych na płótnie piłkarzy Wisły.
Hofman malował portrety Wiślaków nie tylko jako sportowców, ale to właśnie te sportowe obrazy mają największy walor artystyczny i urzekają swą wymową do dzisiaj.

Jedno z wielu dzieł Vlastimila Hofmana. Własność TS Wisła.
Jedno z wielu dzieł Vlastimila Hofmana. Własność TS Wisła.


Dedykacje umieszczone przez Hofmana na tych pracach świadczą o tym, że patrzył na rywalizację sportową niczym na zmagania mitycznych herosów. Owocowała tu zapewne fascynacja antykiem, którą widać przecież w jego obrazach niezwiązanych z tematyką sportową. Henryk Reyman był dla niego Hektorem. Józef Adamek - Achillesem… Mecz futbolowy niczym wojna trojańska, a boisko piłkarskie jako pole bitwy pod murami Troi… – to już moja interpretacja i proszę o wybaczenie jeśli kogoś razi…
Sportowe obrazy Hofmana budziły niebywałe zainteresowanie wśród widzów w chwili ich ekspozycji. Tak było choćby z obrazem monumentalnych wręcz rozmiarów przedstawiającym mistrzowską drużynę Wisły. Sylwetki piłkarzy namalował mistrz Vlastimil w niemal oryginalnej wielkości i obraz miał długość prawie 5 metrów. Wystawiany i nagradzany na różnych konkursach sztuki zrobił wręcz furorę wśród zwiedzających w 1930 r. Powszechną Wystawę Krajową w Poznaniu i „był tam jednym z najbardziej obleganych eksponatów”.
Jak doszło do powstania tego obrazu?
Stało się to przy okazji wiślackich zmagań o Puchar Polski w 1926 roku. Jako formę dopingu i zachęty obiecał w wówczas piłkarzom:„Jeśli zdobędziecie Puchar Polski, namaluję całą jedenastkę w naturalnej wielkości”. Tak też się stało. Obraz powstał w 1927 r. Namalowany na płótnie olejem przedstawiał pierwszą jedenastkę Wisły pod skrzydłami bogini zwycięstwa (piłkarskiej muzy). Trzymała ona w ręku Puchar Polski, a Hofman uwiecznił na obrazie zdobywców tego trofeum: (patrząc od lewej) Józefa Adamka, Jana Reymana, Stanisława Czulaka, Henryka Reymana, Kazimierza Kaczora, Aleksandra Pychowskiego, Jana Kotlarczyka, Władysława Kowalskiego, Władysława Krupę, Witolda Gierasa, , Mieczysława Balcera i siedzącego Jana Ketza. Gwoli prawdy należy uściślić, że najmłodszy z Reymanów nie zagrał w finałowym meczu ze Spartą. Zagrał natomiast Stefan Wójcik, którego Hofman na obrazie nie umieścił. To imponujące dzieło wręczył Vlastimil Hofman TS w końcu października 1927 r., dla uświetnienia sukcesu Wisły w pierwszej edycji rozgrywek ligowych. Stało się to przy okazji stoczonego w uroczystej oprawie meczu Slavią Brno. Poprzedzała to spotkanie defilada wszystkich sekcji Wisły, przemowy zaproszonych oficjeli (w tym konsula czechosłowackiego). Po defiladzie wręczono Vlastimilowi Hoffmanowi dyplom honorowego członka TS Wisła. Upominki dostali także weterani klubowi, obchodzący tego dnia swe jubileusze: Henryk, Reyman, Marian Szpurna, Stefan Reyman i Mieczysław Strychalski. Każdy z nich otrzymał od mistrza Vlastimila obrazy, niekoniecznie o tematyce sportowej (Strychalski otrzymał portret dziewczynki). Dla porządku dodajmy, że w meczu tym Wisła rozgromiła czeskich gości aż 8:2!
Obraz Hofmana przedstawiający zdobywcę Pucharu Polski z 1926 r. miał niebywałą szansę wyjazdu na Olimpiadę w Amsterdamie w 1928 r. Trzeba wyjaśnić, że wówczas na równi z sportowcami startującymi w Igrzyskach Olimpijskich nagradzano również medalami olimpijskimi artystów wystawiających swe prace w specjalnie organizowanych przez MKOl konkursach sztuki. W konkursach tych startowali nie byle jacy twórcy: literaci, malarze, rzeźbiarze, kompozytorzy. By wystawić swoją pracę w takim konkursie trzeba było przejść krajowe konkursy kwalifikacyjne toczone pod egidą PKOl, a organizowane przez Instytut Propagandy Sztuki. Brali w nich udział najwybitniejsi polscy twórcy. Wśród nich w 1928 r. był Vlastimil Hofman ze swoim obrazem Wisły. Obraz ten otrzymał III. nagrodę w krajowym olimpijskim konkursie sztuki. Po II wojnie światowej, w nie do końca jasnych okolicznościach, został oddany do Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie i można go też tam do dziś podziwiać.
Równie dużą sławą cieszyły się i inne sportowo-wiślackie prace mistrza Vlastimila. Niezwykle wdzięcznym modelem okazał się Mieczysław Balcer. Futbolista i lekkoatleta o nienagannej, atletycznej wręcz budowie ciała. To on został uwieczniony w męskim akcie pt. „Dyskobol” i to jego możemy oglądać na obrazie „Start”. Jak wielką wagę przywiązywał Hofman do swych prac sportowych niech świadczy fakt, że właśnie ten obraz znalazł się na tytułowej okładce albumu wydanego z okazji 25. lecia pracy artystycznej.
Często malował inną wiślacką legendę: Henryka Reymana. Na pewno wiadomo o trzech jego portretach, z których do dziś zachowały się dwa (jeden został zagrabiony przez Niemców w czasie II wojny światowej). Jeden z tych obrazów można dzisiaj obejrzeć w Sali konferencyjne TS Wisła. Podobnie jak kilkanaście innych obrazów artysty, przedstawiających ludzi Wisły.
Ścisłe związki Vlastimila Hofmana z Wisła w okresie międzywojennym uległy pewnemu rozluźnieniu po zakończeniu wojny. Na pewno wpływał na to fakt przenosin mistrza do Szklarskiej Poręby. W czasach stalinowskich z kolei gwardyjscy nominaci z niechęcią patrzyli na postacie nie z ich bezpieczniackiej bajki. Dla ludzi tworzących historię Wisły na boisku i utrwalających ją w obrazach (jak V. Hofman) w klubie brakowało miejsca. Tym niemniej jak tylko przeminął ten ponury w historii klubu okres, w czasie przełomu politycznego lat 1956-1957 doszło w klubie do sporych zmian personalnych. Przede wszystkim z powrotem włączyli się w prace Towarzystwa Sportowego Wisła ludzie, którzy budowali w przeszłości siłę Wisły, stając się już przed wojną postaciami legendarnymi w wiślackim i polskiej sporcie. Radę Seniorów tworzyli wówczas m.in. Vlastimil Hofman, płk Franciszek Wagner, Wilhelm Cepurski i Jan Weyssenhoff. Sprowadził ich do klubu nie kto inny tylko podówczas wiceprezes Wisły Henryk Reyman. Reyman przywiązywał wielką wagę do przekazywania kolejnym pokoleniom wiślackim chlubnej tradycji. Dlatego zainicjował spotkanie zarządu klubu z Radą Seniorów. Odbyło się ono zaraz po Walnym Zgromadzeniu Towarzystwa. Reyman przywitał wówczas serdecznie twórców świetności Wisły, którym „siwizna wieków pobieliła skronie, a jednak w działalności sportowej [nadal] wykazują młodzieńczą werwę i zapał” i odczytał depeszę od Vlastimila Hofmana. Wyraźnie liczył na to, że za wzorem statutów Wisły z okresu II RP Rada Seniorów będzie miała poważny wpływ na działalność całego Towarzystwa. Wiślaccy seniorzy także liczyli na utrzymywanie stałych kontaktów z zarządem i zawodnikami. Szefem Rady Seniorów wybrano wówczas dr Ujejskiego. Miłą atmosferę zebrania psuła nieco obecność na sali milicyjnych delegatów - o przeszłości nie tak łatwo było zapomnieć. Nadziej te zblakły już po paru latach, a wraz z odejściem Reymana ze stanowiska wiceprezesa klubu wpływ Rady Seniorów na jego działalność stawał coraz bardziej iluzoryczny. Jeszcze bardziej iluzoryczny był wpływ na TS Wisła mieszkającego pod Karkonoszami Vlastimila Hofmana. Wisła jednak nadal zajmowała szczególne miejsce w jego sercu, aż do śmierci…

Drużyna Wisły, pędzla Vlastimila Hofmana. Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie.
Drużyna Wisły, pędzla Vlastimila Hofmana. Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie.


Tekst oparto na wspomnieniach Mieczysława Strychalskiego zamieszczonych w: Źródło: Andrzej Gowarzewski "Kolekcja klubów. Tom 3:Wisła", Katowice, 1996

oparto go także na relacjach i wspomnieniach sportowców i działaczy Wisły publikowanych w prasie sportowej
„Przeglądzie Sportowym”, „Sportowcu”, „Tempie”. Korzystano także ze zbiorów prywatnych pana J. Tomaszewskiego i tekstu z książki: Źródło: Paweł Pierzchała "Z Białą Gwiazdą w sercu (Wiślacka legenda: Henryk Reyman 1897 -1963)", Kraków, 2006

. Zamieszczono reprodukcje obrazów będących w posiadaniu Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie, TS Wisła w Krakowie, J. Tomaszewskiego.