Wanda Starzyk-Tumidajewicz

Z Historia Wisły

Wanda Starzyk-Tumidajewicz, siatkarka Wisły, urodziła się 29 czerwca 1929 roku w Bieczu, zmarła 11 lutego 1987 roku w Krakowie. Spoczywa na Cmentarzu Rakowickim.

Z Wisłą związana od początku lat 50-tych, Wanda Starzyk-Tumidajewicz systematycznie odnosiła z drużyną TS Wisła sukcesy w mistrzostwach Polski. Od 1953 roku była reprezentantką Polski (27 występów), zdobywając brąz na mistrzostwach Europy i świata, kolejno w 1955 i 1956 roku.

Po zakończeniu kariery zawodniczej przez długie lata z powodzeniem trenowała nowe pokolenia wiślackich siatkarek.

W latach 60-tych pracowała również jako kierownik sekretariatu Wisły.

Spis treści

Galeria

W prasie

  • 1987: „Dziennik Polski” nr 37. + Wanda Tumidajewicz.

Echo Krakowa. 1982, nr 44 (13 V) nr 11120

KILKA dni temu, przed pierwszoligowym meczem siatkówki kobiet Wisła — ŁKS nastąpiło uroczyste pożegnanie zasłużonej dla klubu z ul. Reymonta trenerki, specjalizującej się w pracy z młodzieżą, Wandy Tumidajewicz-Starzyk. Po 32 latach reprezentowania barw „Białej gwiazdy”, najpierw jako zawodniczka, potem jako szkoleniowiec, postanowiła p. Wanda przejść na zasłużony odpoczynek — Znając Pani umiłowanie siatkówki, trochę trudno zrozumieć podjęcie decyzji o rezygnacji z dalszej pracy? Byłam po prostu zmęczona. Nie pracą z młodzieżą, ale sytuacją w jakiej mnie postawiono w klubie. Spełniać musiałam kilka tyle funkcji — trenera, kierownika, działacza. Brakowało mi bratniej duszy, osoby, która na co dzień podbudowałaby mnie psychicznie. Czuję pewien niedosyt. Przecież poświęciłam Wiśle swoje najpiękniejsze lata. Przyjechałam do Krakowa, na studia, w 1950 roku. Przez kilkanaście sezonów grałam tu w siatkówkę, występowałam w lidze, w reprezentacji, a po zakończeniu kariery sportowej zajęłam się szkoleniem.

— Chyba zdawała sobie Pani sprawę z tego, że praca trenerska to niełatwy „kawałek chleba”, że zajmując się młodzieżą będzie Pani „w cieniu”? — Tak, wiedziałam, że tam gdzie jest zespół pierwszoligowy mniej uwagi poświęca się zapleczu. Choć nie myślałam, że przyjdzie mi walczyć dosłownie o wszystko — o piłki, trampki, dresy, Jednocześnie jednak nie żałuję tego, iż nie trenowałam drużyny I ligi, Miałam raczej predyspozycje do uczenia podstaw gry. Na splendor nie mogłam więc liczyć. Może w mniejszym ośrodku bardziej doceniono by mój wysiłek? — Udało się Pani wychować kilka wysokiej klasy zawodniczek...

— Rzeczywiście kilka moich podopiecznych to dzisiaj czołowe siatkarki naszego kraju, reprezentantki, mistrzynie Polski — Lucyna Kuśnierz-Kwaśniewska, Wiesława Chaberska-Holocher, Alina Wrzostek- -Kisiel, Urszula Grzybalska-Pach, Ewa Kowal-Pytel. Wcześniej do najbardziej znanych należały Krystyna Mioduszewska-Maculewicz Beata Buhl. Krysia Mioduszewska już po rocznym treningu trafiła do I zespołu.

— Ostatnio Polski Związek Piłki Siatkowej wyróżnił Panią okolicznościowym dyplomem, za co? — Jak napisano na dyplomie za wychowanie reprezentantki kraju Lucyny Kuśnierz-Kwaśniewskiej.

Od 1978 roku Związek właśnie w ten sposób honoruje trenerów, mających osiągnięcia w wyszukiwaniu talentów. Przyznać muszę, że mierzi mnie trochę, że oceny mojej działalności szkoleniowej dokonano jedynie na podstawie wyników Lucyny, ale skoro przyjęto takie kryterium to trudno.

— Stosunkowo mało kobiet decyduje się na pracę trenerską z siatkarkami. Czy to znaczy, że mężczyźni mają większe predyspozycje do jej wykonywania? — Różnie to bywa. W pierwszym etapie szkolenia, gdy ma się do czynienia z dziewczynkami liczącymi 10—11 lat lepiej żeby trenerem była kobieta. Dlaczego więcej mężczyzn niż kobiet pracuje w naszym zawodzie? To proste. Kobiecie trudno bez dużych wyrzeczeń pogodzić obowiązki zawodowe z domowymi Wiem na swoim przykładzie jakie problemy rodzi wykonywanie zawodu trenera.

Dziękuję za rozmowę JERZY SASORSKI

Requiescat in pace

Grób Wandy Starzyk-Tumidajewicz na Cmentarzu Rakowickim, ul. Prandoty.

Kwatera XCVI, rząd 11, grób 6.