Wiślackie potyczki z prasą na przestrzeni wieku

Z Historia Wisły

Spis treści

Wiślackie potyczki z prasą na przestrzeni wieku

W szpaltach dzienników rozgrywają mecze,
Obniżać wartość klubu Wisły chcą
— NN, Najstarsza Wiślacka pieśń



Okres galicyjski

Takie strofy znajdujemy w pierwszej zachowanej pieśni Wisły z 1911 r. Mówiły one wyraźnie, przy okazji rywalizacji z Cracovią, o pretensjach, jakie żywili Wiślacy wobec ówczesnej prasy opisującej wydarzenia piłkarskie w Krakowie. Konflikty na linii Wisła - prasa w przeszło stuletniej historii TS Wisła zdarzały się wcale nie tak rzadko. Rola prasy codziennej w rozwoju polskiego futbolu w Galicji była niebagatelna. Szczególnie w pierwszych latach funkcjonowania drużyn i klubów sportowych w zaborze austriackim. Tak to widziano z poznańskiej perspektywy w 1912 roku: „dzienniki krakowskie, nie wyłączając poważnego „Czasu” poświęcają tym rozgrywkom całe szpalty druku i wysyłają nawet osobnych sprawozdawców” [1].

Trzeba bowiem zaznaczyć, że w niewielkim podówczas Krakowie ukazywało się regularnie kilka gazet codziennych. Gazet o różnych profilach politycznych, rywalizujących o czytelnika, które dość szybko zorientowały się jak duże zainteresowanie wśród czytelników wywołują ukazujące się relacje sportowe. Nie zawsze tak było i w pierwszych dwóch latach po przełomowym dla krakowskiego futbolu 1906 roku anonse i sprawozdania z meczów piłkarskich zamieszczano w dość skromnej formie w dziale „Kroniki miejskiej”. Przełomowym okazał się rok 1908, a szczególnie pierwsze oficjalne derbowe pojedynki Wisły z Cracovią. Zapowiedzi prasowe tych pojedynków były imponujące. Szeroko informowano o sile poszczególnych zespołów, składach i to na dziesięć dni przed meczem. Nic dziwnego, że przy takiej propagandzie na krakowskich Błoniach 20 września 1908 roku zjawiły się tłumy kibiców. W tym też mniej więcej czasie pojawiają się w krakowskich dziennikach specjalne działy sportowe („Ze sportu”), w których (z reguły we wtorki) dość obszernie relacjonowano sobotnio-niedzielne wydarzenia sportowe. Rzeczywiście najlepsze relacja sportowe miał wówczas „Czas” i „Nowa Reforma”. Nie potrafimy do końca zidentyfikować tych pierwszych sprawozdawców sportowych, gdyż podpisywali oni (a i to nie zawsze) swoje relacje inicjałami. W „Czasie” imponował znajomością futbolowych arkanów - „F”; w „Nowej Reformie” - „W.K.”; w „Głosie Narodu” – „dk”. Często jednak relacje te były anonimowe. I to od tych sprawozdawców w dużej mierze zależała siła działów sportowych poszczególnych gazet. Często wraz z odejściem z gazety dziennikarza obsługującego wydarzenia sportowe w mieście wyraźnie podupadała wartość informacyjna tych działów w poszczególnych tytułach prasowych, co można zaobserwować przeglądając roczniki poszczególnych gazet. Jak już wspomnieliśmy w pierwszych latach prym wiodły dwa tytuły krakowskie. Dobre działy sportowe miała też potem „Gazeta Poniedziałkowa” i szybko zdobywający rynek prasowy w Krakowie „Ilustrowany Kurier Codzienny”.

Jak już wspomnieliśmy rola prasy w rozwoju futbolu w Krakowie była w tych latach trudna do przecenienia. Podobnie w rozwoju poszczególnych klubów sportowych. O czym boleśnie przekonywali się włodarze Wisły w tym czasie i o czym wyraźnie mówi cytat otwierający ten artykuł.

Potwierdzał taki stan rzeczy po latach Jan Weyssenhoff: „Cracovię uważano wówczas za lepszą drużynę od Wisły, gdyż górowała nad nią organizacyjnie i „mieli prasę za sobą” - nawet wtedy, gdy 3 razy z rzędu wygraliśmy z nimi” [2]. Rywalizacja Wisły i Cracovii toczyła się bowiem także na łamach gazet, niestety, nie zawsze z pożytkiem dla polskiej piłki nożnej. Od 1909 prezesem Cracovii był dr Jan Rozwadowski, a wiceprezesem (w latach 1911-1913 prezesem) redaktor „Czasu” krakowskiego Stanisław Kopernicki (dysponujący szerokimi koneksjami w samym Wiedniu i AZF). Wisła na tym polu nie pozostawała dłużna, pozyskując z kolei poparcie Antoniego Beaupre (prawnika i redaktora „Głosu Narodu”, wiceprezesa, a potem prezesa Wisły w latach: 1910-1912).

Promocja meczów poszczególnych drużyn w ówczesnej w prasie codziennej budowała ich renomę i w dużej mierze decydowała o rozwoju poszczególnych klubów. Bowiem możliwości reklamy takich spotkań przez same kluby były dość ograniczone (plakaty i programy meczowe drukowano w ograniczonym zakresie i to przy okazji meczów większej rangi). Dlatego anonse prasowe przed meczami i same sprawozdania już po ich odbyciu były głównym magnesem, który przyciągał rzesze kibiców na sportowe areny. Z tym Wisła miała w pierwszych latach funkcjonowania problemy. Oczywiście mnogość tytułów prasowych wychodzących w Krakowie sprawiał, że sympatie tego czy innego dziennikarza, reprezentującego konkretną gazetę nie miały aż tak wielkiego znaczenia. Miały jednak na tyle duży, że znalazło to odzwierciedlenie i w pieśni Wisły z 1911 roku i innych enuncjacjach klubowych. Nierównomierność w opisywaniu rywalizacji sportowej poszczególnych drużyn na krakowskich boiskach jest dla każdego historyka futbolu zauważalna. A ma to duże znaczenie, gdyż wypadku Wisły relacje prasowe są głównym źródłem, na podstawie którego możemy robić zestawienia statystyczne poszczególnych spotkań, składów drużyn i strzelców bramek. Kroniki klubowe i materiały archiwalne z tego okresu uległy bowiem zniszczeniu w czasie zawieruchy wojennej. Stąd uderzająca jest dysproporcja w relacjonowaniu spotkań Wisły i Cracovii w latach 1906-1914, choć śmiało można by ten okres rozszerzyć do 1921 roku. W wypadku Wisły często brak anonsów poszczególnych meczów, a nawet relacji z nich. A jeśli już się pojawiają to w niezwykle lakonicznej formie: bez podawania nawet strzelców bramek – o takim luksusie jak składy drużyn nawet nie wspominamy. Trudno dzisiaj jednoznacznie orzec na ile winy w tym było klubowych działaczy, niepotrafiących dotrzeć z właściwą promocją klubu do dziennikarzy, a na ile decydowała o tym sympatia czy antypatia dziennikarzy. Wydaje się, że decydowało i jedno i drugie. Miało to potem wpływ na rozwój klubu, gdyż brak odpowiedniej reklamy prasowej przed meczem skutkował mniejszą frekwencją i mniejszymi dochodami ze sprzedanych biletów.

Symptomatyczne w opisie relacji dzienniki krakowskie – Wisła są enuncjacje prasowe, ukazujące się w okresie, kiedy to Wisła przystępowała do organizacji pierwszego na ziemiach polskich i do tego niezależnego od Wiednia związku piłkarskiego. W zamierzeniu skupiającego wszystkie polskie kluby w jednym, narodowym nurcie sportowym, niezależnie od zaborczych granic. Działania w tym zakresie poprzedziła cała seria spotkań Wisły z liczącymi się klubami czeskimi jesienią 1910 (Smichov Praga, Union Żiżkov Praga czy Slavia Praga). Przy tej okazji TS Wisła w formie płatnej reklamy prasowej opublikowało oświadczenie podpisane przez prezesa klubu Włodzimierz Ustyanowicza. Oświadczenie w formie i treści niespotykane w dotychczasowej praktyce życia klubowego pod Wawelem, a zarazem mówiącego wiele o stosunku niektórych gazet do Towarzystwa. Czytamy w nim: „Towarzystwo Sportowe „Wisła” wobec fałszywych pogłosek, krążących między krakowskimi kołami sportowemi – jak wobec zarzutów, czynionych jej stale od jakiegoś czasu przez część prasy krakowskiej, chwytając się samoobrony, donosi, co następuje: Wbrew utartym pogłoskom, jakoby nasze Towarzystwo sportowe „Wisła” sprowadzało do Krakowa drużyny drugorzędne lub rezerwy drużyn pierwszorzędnych, a przez przesadną reklamę wprowadzało tylko w błąd opinię publiczną – zmuszeni jesteśmy stwierdzić kategorycznie, że sprowadzony przez nas ostatnio A.a.F.K. „Union” nie był ani rezerwą, ani tem bardziej żadną dalszą drużyną tego klubu… - broniąc się tylko stanowczo przeciw oszczerczym pogłoskom i tendencyjnym sprawozdaniom, mającym na celu tak materyalne, jak i moralne zachwianie naszego Tow. sportowego „Wisła”, protestujemy zarazem przeciw zabagnianiu idei sportowej, aż nazbyt widocznym wpływami postronnemi” [3]. Musiała dziwić taka forma dotarcia do sympatyków piłkarskich w Krakowie, gdyż dotychczas prasa z reguły zamieszczała na swoich łamach enuncjacje i sprostowania klubowe. Tym razem stało się inaczej.

"Krakovsky Czas jenž je fedrovatelem Cracovie a nepritelem Wisly..." (Krakowski "Czas", który jest sprzymierzeńcem Cracovii i przeciwnikiem Wisły...) - nawet czeska gazeta Lidové noviny dostrzegała stronniczość krakowskiej prasy
"Krakovsky Czas jenž je fedrovatelem Cracovie a nepritelem Wisly..." (Krakowski "Czas", który jest sprzymierzeńcem Cracovii i przeciwnikiem Wisły...) - nawet czeska gazeta Lidové noviny dostrzegała stronniczość krakowskiej prasy

Ciekawa zresztą była swoista polemika na łamach „Gazety Poniedziałkowej”, która w wydaniu z 14 listopada w artykule redakcyjnym przedstawiała niezbyt rzetelnie okoliczności nie odbycia się meczu derbowego Wisły z Cracovią i wykluczenia Wisły z AZF. Tym razem dla równowagi zamieszczono komunikat prezydium TS Wisła, który wyjaśniał sporne kwestie.

Na przykładzie nieodbytych derbów z Cracovią i prasowych komentarzy widać było wyraźnie, jak austriacka centrala piłkarska próbowała rozgrywać konflikt z Wisłą. Roiło się wówczas od nieprawdziwych informacji na ten temat, najwyraźniej suflowanych krakowskiej prasie przez lokalnych „wiedeńskich lojalistów”.

Zresztą sam pomysł utworzenia niezależnego Polskiego Związku Futbolowego wywoływał więcej niż skromne zainteresowanie krakowskich dzienników. Zimą 1910/1911 w zasadzie jedynie „Głos Narodu” informował o takich planach. Zapewne miało to związek z tym, że redaktorem tej gazety był działacz Wisły Antoni Beaupre.

Przeglądając ówczesną prasę trudno oprzeć się wrażeniu, że również krakowskie dzienniki brały udział w tych wydarzeniach - bynajmniej nie jako postronni obserwatorzy. Widać to było szczególnie po „Czasie”. Redaktorem tej gazety był wówczas m.in. S. Kopernicki. Czy miało to wpływ na treść gazetowego przekazu? Faktem było, że gazeta ta oszczędnie informując o potyczkach sportowych Wisły z drużynami czeskimi i szkocką Aberdeen, równie oszczędnie traktowała polityczny aspekt tych wydarzeń. Przynajmniej bezpośrednio, bo pośrednio wbijała Czechom i Wiśle jakże wymowne szpilki, idące po myśli AZF i Kopernickiego. Próbowano poddawać w wątpliwość sportową klasę nawet praskiej Sparty, drużyny uważanej nie bez powodu za jedną z najmocniejszych w Europie. Charakterystyczny zresztą przy okazji tego dwumeczu (22-23 kwietnia 1911) był fakt, że Wisła musiała rozgrywać prestiżowy mecz z czołową europejską drużyną na Błoniach, podczas, gdy witani z honorami polscy futboliści z zaboru rosyjskiego rozgrywali w tym samym czasie spotkanie z Cracovią na jedynym reprezentacyjnym obiekcie piłkarskim w Krakowie. Podobnie jak dziennikarskie relacje, spychające pojedynek Wisły na drugi plan. „Czas” nie był jedyną gazetą wydawaną w Krakowie, więc siła tego przekazu nie była zbyt duża, choć nie należy go lekceważyć w kształtowaniu opinii publicznej w tym czasie.

Na szczęście wydawano wówczas w Krakowie kilka codziennych gazet i choćby z „Ikaca” (najwyraźniej sympatyzującego z wiślackimi planami) krakowski fan futbolu zyskiwał inny pogląd na poruszone sprawy. Trzeba zresztą uczciwie zauważyć, że krakowska prasa patrzyła życzliwym okiem na ten organizacyjny wysiłek Wisły i innych klubów. W zasadzie jedynie „Czas” pozostawał sceptycznie nastawiony do całej akcji. To nie prasa jednak decydowała, kto z tych organizacyjnych zapasów wyjdzie zwycięsko, Cracovia, czy Wisła: Österreichischer Fussball-Verband, czy mający powstać Polski Związek Futbolowy. Niestety na dłuższą metę Wisła ten pojedynek przegrała.

Zobacz więcej w osobnym artykule: Wisła a Związek Footballistów Polskich.


Przy tej okazji Wisła na dłużej zagościła na łamach prasy austriackiej o czym zresztą donosiła krakowska prasa strszczając artykuł, który ukazała się na łamach prestiżowego pisma sportowego wydawanego w Wiedniu „Illustriertes Österreichisches Sportblatt” [4]: „Der Fussbal in Krakau”:

Cracovia i Niemcy...

Zaraz na wstępie artykułu nieznany bliżej autor (W.S.) rozpisuje się o znaczeniu Cracovii dla „Verbandu” wiedeńskiego. To też „znakomitemu” informatorowi pisma sportowego z łatwością przychodzi określić stanowisko „Cracovii” i bez wszelkiej żenady nazywa ją „dzielną placówką i forpocztą... germańskiego „Verbandu”(!)... Poczem podlawszy to wszystko sosem hakatystycznym, podnosi niebywałe zasługi i wysiłki „Cracovii” nad utrzymaniem swych członków w wierności i posłuszeństwie dla austryackiego związku, wbrew wszelkim intrygom czeskim i usiłowaniom stworzenia samodzielnego związku polskiego(!!)

Ów genialny sprawozdawca nie zadowala się jedynie swemi „nieocenionemi” uwagami nad rozwojem dzielnej placówki na kresach – rzuca jeszcze garść uwag o samym Krakowie...

Z pewnych ustępów wieje szalona nienawiść i niechęć autora do klubu sportowego „Wisła”, którą stara się na wszelki sposób ośmieszyć i obniżyć, a która jak wiadomo nie chce należeć do austr. „Verbandu”.

Co zresztą charakterystyczne w tym wiedeńskim piśmie sprawozdania z meczów Wisły są niezwykle skąpe i lakoniczne w odróżnieniu od krakowskiej rywalki.

Prezentujemy to obszerne streszczenie artykułu, gdyż autorem kryjącym się pod inicjałami „W. S.” był najprawdopodobniej Wacław Sperber, znany dziennikarz zajmujący się tematyką futbolową, który niedługo potem na długie lata zagości na łamach „Ikaca” i zasłynie jako wybitny „wiślakożerca”. Szkodzić będzie zresztą wizerunkowi Wisły przez lata na łamach różnych krakowskich gazet.

W sposób charakterystyczny dawał temu wyraz opisując w sposób daleki od obiektywizmu spotkania derbowe z Cracovią. Ukoronowaniem jego twórczości był artykuł/sprawozdanie z decydującego o tytule Mistrza Galicji derbowego pojedynku z Cracovią w listopadzie 1913 roku (przyjmujemy, że to on był autorem relacji, choć formalnie tekst nie jest podpisany). Abstrahując od zasadności, czy bezzasadności odebrania Wiśle tytułu mistrzowskiego przy zielonym stoliku całe sprawozdanie z tego pamiętnego meczu jest niestety pełne zacietrzewienia i niechęci wobec Wisły i padają w niej skandaliczne stwierdzenia jak to, że "oględność austr. Związku przy mianowaniu powyższego klubu [tzn. Wisły] do rzędu pierwszoklasowych, jest obecnie zupełnie wytłómaczona". Trudno sobie wyobrazić, by takie słowa, aprobujące wiedeńskie szykany wobec Wisły, mógł napisać polski dziennikarz. Podobnie niesłychane są „apele” o wybory do władz klubowych właściwych osób [5].

Zobacz więcej w osobnym artykule: Mistrzostwa Galicji .


Trudno oprzeć się wrażeniu, że to właśnie „Ikac” już dwa dni po odbytym meczu zaczął wywierać presję na władze ZPPN, by „właściwie” rozstrzygnęła zaistniały problem. Odredakcyjny komentarz „W. S.” mówił w zasadzie sam za siebie: "Sprawa przeznaczenia mistrzostwa i puharu naszej Redakcyi rozstrzygnie Związek polski piłki nożnej. Faktyczny stan rzeczy i regulaminu Związku polskiego piłki nożnej wskazuje, iż mistrzostwo wraz z puharem „Ilustr. Kuryera Codziennego” przyznane zostanie „Cracovii” z powodu udziału w matchu niemeldowanych graczy w drużynie „Wisły”" [6]. Niestety redakcja „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” patronowała rozgrywkom o Mistrzostwo Galicji, fundując okazały puchar za jego zdobycie. Stąd zrozumiałe, że ta gazeta poświęcała tym rozgrywkom sporo miejsca i czasu. Inne krakowskie tytuły prasowe - wychodząc zapewne z założenia: nie nasz puchar, nie nasz cyrk – ograniczyły swe relacje do sprawozdań czysto sportowych, odnotowując tylko zdobycie mistrzostwa przez Wisłę.

Czas wojenny 1914-1918 wyciszył spory na linii Wisła – prasa z jednej prostej przyczyny: Wisła po prostu wraz oddaniem stadionu w użytkowanie Legionom J. Piłsudkiego po prostu aż do lata 1918 roku zawiesiła swą działalność. Tym samym od 1916 roku jedynym klubem rozgrywającym swoje mecze i funkcjonującym w przestrzeni publicznej także w relacjach prasowych pozostawała Cracovia. Niosło to oczywiście i takie konsekwencje, że wiązało sprawozdawców sportowych krakowskich gazet z tym właśnie klubem.

W okresie międzywojennym. 1918-1939

W chwili reaktywowania działalności sportowej/piłkarskiej TS Wisła latem 1918 roku w prasie z życzliwością przyjęto ten fakt, gdyż dzięki temu odradzała się prawdziwa rywalizacja piłkarska o pierwszeństwo w Krakowie. Kiedy jednak okazało się, że w pierwszych trzech derbowych meczach w latach 1918-1919 startującą z marszu Wisła dwukrotnie pokonała uważaną za najlepszą w Polsce drużynę Cracovii sympatia znikła tak szybko jak się pojawiła. Poniekąd było to zrozumiałe, bo przecież nie zdarzali się wówczas i nie ma w dzisiejszych czasach wśród dziennikarzy „sympatyków polskiego futbolu”, którzy nie kibicowaliby jakiejś drużynie. Rzecz w tym, żeby w relacjonowaniu sportowych zmagań starać się zachowywać choć minimum obiektywizmu. Tak niestety nie było. W okresie II RP wielokrotnie dochodziło do jawnych i ostrych sporów Wisły z dziennikarzami i redakcjami pism sportowych i codziennych. Wykraczały one zresztą także poza wymiar czysto sportowy…

Sprostowanie plotek o kaperowaniu piłkarza Polonii Warszawa, Władysława Szczepaniaka
Sprostowanie plotek o kaperowaniu piłkarza Polonii Warszawa, Władysława Szczepaniaka

Warto w tym miejscu scharakteryzować krakowski rynek prasowy w tym czasie i sympatie klubowe poszczególnych tytułów, które piórami swych sprawozdawców, a nawet redakatorów naczelnych czynnie angażowały się po różnych stronach konfliktu.

Kraków już od 1921 r. stał się centrum dziennikarstwa sportowego. Tu bowiem w tym samym roku zaczęły wychodzić aż dwa pisma sportowe: „Przegląd Sportowy” i „Tygodnik Sportowy”. W 1923 roku dołączyły do tego „Wiadomości Sportowe”. Dwa ostatnie tytuły nie kryły swoich sympatii klubowych. „Tygodnik Sportowy” prowadzony przez H. Lesera, działacza krakowskiego Makkabi, wyraźnie sympatyzował z Cracovią. Z Wisłą z kolei związane były „Wiadomości Sportowe”. „Przegląd Sportowy”, który szybko stał się oficjalnym pismem PZPN, starał się zachować umiar w opisywaniu wydarzeń na boisku i poza nim. Rynek prasowy okazał się zbyt szczupły dla aż 3 tytułów sportowych. Pierwsze upadły „Wiadomości” i to dość szybko, bo nie przetrwały nawet roku. Dłużej przetrwał „Tygodnik” (do 1925 r.). Jak się wydaje, ostentacyjne okazywanie swoich sympatii i antypatii klubowo-sportowych tylko zaszkodziły tym tytułom. Zanim jednak te pisma upadły przyczyniły się w poważny sposób do rozognienia konfliktu między Wisłą i Cracovią. W tyle nie pozostawała oczywiście prasa codzienna, rozbudowująca poważnie swoje działy sportowe. Wojny prasowe stały się więc nieodłączną otoczką towarzyszącą „świętym wojnom” toczonym na zielonej murawie. Wystarczyła, jak pisał Stanisław Mielech, „jakaś tendencyjna recenzja”, by dochodziło do niepotrzebnych zadrażnień, a nawet zrywania stosunków. Dziennikarstwo sportowe raczkowało dopiero i zbyt często recenzenci dawali wyraz swoim sympatiom i antypatiom sportowym. I tak, „Wiadomości Sportowe” toczyły swoistą kampanię przeciw władzom KOZPN opanowanym przez członków KS Cracovia (szczególnie miało to być widoczne w Kolegium Sędziów). „Tygodnik Sportowy”, piórem niejakiego A. Lecha, za sianie niezgody między oboma klubami winił Wisłę, która miała kaperować graczy Cracovii. Dopisek redakcji nieśmiało zwracał uwagę, że praktyka była raczej odwrotna [7]. Nie mniej emocji wywoływało komentowanie samych wydarzeń na boisku. I tu sympatie sprawozdawcy brały górę nad jego obiektywizmem. Dladzisiejszego obserwatora przewagi Cracovii, nie tyle nawet na boisku, co bardziej w prasie, są aż nadto widoczne. Jaki był tego odbiór u rywali nie trzeba się nawet domyślać. Nic dziwnego, że niezadowolenie działaczy Wisły wyrażało się w takich wypadkach nawet odbieraniem prawa bezpłatnego wstępu na zawody tendencyjnym recenzentem. Wojowanie z wolną prasą jeszcze nikomu na dobre nie wyszło i tego musieli się nauczyć także działacze Wisły. Nauka taka trwała jednak parę lat. Musiało więc się to odbijać na wizerunku Towarzystwa Sportowego Wisła w prasie i ocenie występów jego piłkarzy. Prawda ta docierała to włodarzy Wisły dość powoli.

Wokół jakich dziennikarzy i tytułów prasowych ogniskowały się wówczas spory Wisły?

Na „czarnej wiślackiej liście” na początku lat dwudziestych znajdował się „Ikac” z niestrudzonym i zapamiętanym jeszcze z okresu galicyjskiego sprawozdawcą: „W. S.” W kwietniu 1923 rozpatrywano nawet na posiedzeniu zarządu klubu „wniosek p. Orzelskiego, aby Redakcji Kurjera Codziennego odebrać prawo wolnego wstępu na zawody przez Towarzystwo urządzane, na czas dopóki recenzentem sportowym tego pisma będzie p. Wacław Sperber, a na uzasadnienie tego kroku podać szkodliwą działalność, wyrządzaną sportowi polskiemu przez kłamliwe, stronnicze i z prawdą niezgodne przedstawianie przebiegu zawodów przez tegoż reprezentanta”. Uchwałę taką przeprowadzono. 14 kwietnia. Pod koniec jednak tegoż miesiąca prezes Wisły Aleksander Dembiński „zarządził wstrzymanie uchwały Wydziału odnośnie do odebrania prawa wolnego wstępu recenzentowi Il. Kurjera p. W. Sperberowi, a to na skutek zmiany zajmowanego dotąd stanowiska przez tegoż, p. vicepr. Rączkowski oświadcza, że sprawę tę załatwi osobiście z naczelnym redaktorem p. Dąbrowskim”. Wskutek rozmów z Sperberem i redaktorem naczelnym „IKC” Dąbrowskim konflikt został załagodzony. Tlił się jednak i powracał echem w roku następnym, choć bez przykrych dla Wisły i „Ikaca” następstw [8].

Jak się wydaje dostało się wówczas Sperberowi za całą dotychczasową działalność, a nie konkretny artykuł, czy relację prasową, gdyż o wiele bardzie krytycznie odnosił się do Wisły wówczas choćby Henryk Leser, pisząc nałamach „Tygodnika Sportowego” o Wiśle, że ma cechy „które ani jej, jako drużynie pierwszoklasowej, ani Krakowowi, w razie zdobycia przez nią tytułu mistrza okręgowego, bynajmniej zaszczytu przynieść nie mogą”.

Wraz z objęciem działu sportowego w tym piśmie przez Wiślaka z krwi i kości Adama Obrubańskiego sytuacja zmieniała się radykalnie.

Na przełomie 1924/1925 roku sytuacja była nieskrystalizowana, a o walce jaką toczyły kluby krakowskie o wpływy w opiniotwórczych mediach wiele mówi fakt powierzenia Kazimierzowi Dobiji, prywatnie szwagrowi właściciela „IKC” Mariana Dąbrowskiego na wniosek prezesa Wisły funkcji wiceprezesa klubu „z przydziałem stanowiska przewodniczącego Wydziału Propagandy”. Z końcem 1924 roku Dobija te funkcję przyjął wyjaśniając, że, Cracovia dla „zaszachowania Wisły w dziedzinie propagandy (prasa) przez wybór do własnego zarządu i stanowiska honorowe innych panów z redakcji IKC” postawiła go w niezręcznej sytuacji [9]. Świadczyło to wymownie o tym, że działacze Wisły działacze okazywali się nie tak zapobiegliwi i sprytni jak działacze z drugiej strony Błoń. Choć trzeba przyznać, że za przykłądem Cracovii i w Wiśle zaproponowano szereg stanowisk w klubowych strukturach dziennikarzom „Ikaca” – w tym także … Sperberowi… Ten jednak na posiedzieniach zarządu klubu się nie pojawiał i szybko z TS Wisła został wykluczony.

Następny rok upłynął z kolei na walce z Leserem i prasą żydowską z nim związaną. W tle pojawiała się wielka polityka związana z walką działaczy Cracovii i Wisły o wpływy w lokalnym i ogólnopolskim związku piłkarskim. Walka ta pod koniec 1924 roku osiągnęła swoje apogeum. Wykorzystywano do tego prasę i co gorsza, samych piłkarzy. „Święta wojna” działaczy zbiegła się z wojną, jaką wypowiedział prezesowi Wisły redaktor naczelny „Tygodnika Sportowego” Henryk Leser, który bez ogródek napisał, że skoro „szowinista i antysemita” Dembiński chce „walki na śmierć i życie”, to będzie ją miał. Pieprzu całej sprawie dodawał fakt, że tenże Dembiński był wcześniej chwalony przez Lesera zarówno za swą wcześniejszą pracę w Cracovii, jak i Wiśle. Prasa nagłaśniała wówczas sprawę domniemanego kaperowania zawodników Cracovii przez Wisłę. Zapoczątkowały ją insynuacje „Ikaca”, który zarzucał Pychowskiemu odejście z Cracovii i przejście do Wisły w zamian za mieszkanie. W odpowiedzi Pychowski opublikował w „Przeglądzie Sportowym” list, odpowiadając że te zarzuty są bezpodstawne i godzą w jego „cześć sportowca-amatora” [10].

W efekcie wojny Leser-Dembiński dostawało się i całemu Towarzystwu Sportowemu Wisła, a sprawozdania z meczów „Czerwonych” dalekie były od obiektywizmu. Arsenał środków używanych w tej walce był szeroki. Leser bez żenady w konflikcie tym posługiwał się wątkami antysemickimi, jakimi mieli się kierować niektórzy z działaczy Wisły. W tym Mastalski, o którym już w styczniu „Nowy Dziennik” pisał, że jest znany z „wrogiego stanowiska względem żyd. klubów”. Dalej była już niedwuznaczna groźba: „Sądzimy iż bywalcy matchów, których gros stanowią Żydzi zapamiętają sobie dobrze stanowisko Wisły i jej przedstawiciela Mastalskiego” [11].


Posługiwano się także insynuacjami, na które TS Wisła musiała odpowiadać. W lutym zarząd klubu uchwalił „ogłosić we wszystkich pismach polskich codziennych i sportowych sprostowanie kłamliwej notatki zamieszczonej w Tygodniku sport. z dnia 10. lutego 1925 No 7. "jakoby gracze Twa postawili Zarządowi ultimatum o wyeliminowanie z Zarządu pp. Potockiego i Mastalskiego i Budzisza z powodu błędnej taktyki politycznej przez tych panów stosowanej na skutek której Wisła została dziś zupełnie izolowaną w świecie sportowym". W połowie lutego zapadła też decyzja o przyznaniu wolnych kart wstępu wszystkim liczącym się krakowskim redakcjom z wyjątkiem „Tygodnika Sportowego” i „Nowego Dziennika”. Mimo odwołań w/w redkacji decyzje te potem podtrzymano. Mimo to sprawozdawca żydowskiego dziennika próbował wejść bezpłatnie, posługując się legitymacją prasową, na zawody zapaśnicze Wisły. Ponieważ mu to uniemożliwiono redakcja „Nowego Dziennika” postanowiła bojkotować zawody sportowe Wisły i zaprzestać „omawianie jakichkolwiek urządzeń Wisły aż do otrzymania oficyalnych wyjaśnień ze strony Wydziału Wisły” [12].

To jednak było mało i w następnych miesiącach prowadzono w tych gazetach nagonkę na Wisłę, wyolbrzymiając do maksimum nawet drobne ekscesy do jakich dochodziło na jej stadionie. Niestety nie jesteśmy w stanie zweryfikować tych doniesień, gdyż pozostałe tytuły prasowe milczą w tej kwestii. Zweryfikować możemy jednak w prosty sposób frekwencję na meczach „Czerwonych”, która jakoby miała spaść z powodu bojkotu kibicowskiego z kilku tysięcy do kilkuset co było nieprawdą. Relacje ze spotkań wyjazdowych Wisły pełne były manipulacji i złośliwości i deprecjonowania jej sportowej klasy. Jak choćby z okazji turnieju jubileuszowego warszawskiej Polonii, kiedy to Wiśle pisano, że „mistrzostwo okręgu zdobyła niesłusznie, gdyż właściwie należało jej się jedno z dalszych miejsc i że zupełnie nie potrafi odpowiednio reprezentować okręgu krakowskiego”. By nie zaśmiecać czytelnika podobnymi popisami sprawozdawczymi zakończymy to kuriozalnym komentarzem tej gazety po meczu Wisła – Makkabi (1.11.1926), w którym „Czerwoni” rozgromili rywala aż 7:1. Tak skomentowano ten wynik: uległa w tym meczu „drużyna lepsza, mająca prawie 2/3 z gry, mająca ustawiczną prawie że nieprzerwaną przewagę nad przeciwnikiem” [13]!!! Gwoli prawdy należy zaznaczyć, że z czasem konflikt został zażegnany.

Jak by tego było mało w marcu 1925 r. z kolei z „powodu szkalujących art. po meczu z Ruchem w pismach górnośląskich „Polonja” i „Schlesischer Kurier” postanowiono zwrócić się do PZPN o przeprowadzenie śledztwa” w tej sprawie. Jakie były koleje tej sprawy nie wiemy [14]. Wojny z dziennikarzami nie służyły dobremu wizerunkowi Towarzystwa w prasie. Do tego brak anonsów i relacji prasowych z jej meczów na własnych obiektach sprawiał, że na mecze „Czerwonych” przychodziło mniej kibiców, a to odbijało się oczywiście na kasie klubowej. Inne krakowskie drużyny piłkarskie doceniały rolę prasy w kreowaniu dobrego wizerunku własnego klubu i z nią nie wojowały.

Niestety, podobne incydenty zdarzały się i potem. Wina w tego typu konfliktach zapewne leżała po obu stronach. Z jednej strony działacze TS Wisła uczuleni na punkcie obrony dobrego imienia swego klubu reagowali zbyt nerwowo na krytykę prasową. Z drugiej strony sympatie i antypatie dziennikarzy powodowały nieraz tendencyjne i zbyt krytyczne wobec Wisły komentarze.

Najgłośnijszą wojenką Wisły z prasą w latach trzydziestych był konflikt z „Przeglądem Sportowym” - gazetą, która w tym czasie pozostawała niemalże monopolistą na rynku ogólnopolskiej prasy sportowej.

Tak obszernie opisywała całą aferę gazeta przy okazji meczu Wisła – Garbarnia z 1930 roku: „Sprawozdania z powyższego meczu nie możemy umieścić wobec incydentu, który zaszedł dn. 31 ub. m. na boisku Wisły. Dotychczasowe sprawozdania z meczów na boisku Wisły umieszczał "Przegląd Sportowy”, mimo, że klub ten nie wydał legitymacji prasowej naszemu przedstawicielowi.

Zarząd klubu zaproponował "Przegl. Sport." na początku sezonu wiosennego, że sam desygnuje lub wskaże nam korespondenta … Tegoroczna propozycja Wisły była tymbardziej nie do przyjęcia, że równała się ingerencji klubu w sprawy redakcyjne, na co oczywiście nie mogliśmy się zgodzić, tak jak nie zgodziłoby się na to żadne niezależne pismo na kuli ziemskiej.

Podejrzewać nas o t. zw. "stronniczość", o sympatje dla przeciwnika. czy nie wiadomo już o co - nie może nikt, gdyż działalność nasza jest publiczna. Kontroluje ją każdy czytelnik i dość chyba daliśmy dowodów, że w ocenie zjawisk naszego życia sportowego powodujemy się tylko jednym jedynym względem: dobrem sportu polskiego i rozwojem kultury fizycznej.

W wypadku omawianym sprawa jest o tyle jeszcze bezsporniejsza, że korespondentem naszym z Krakowa jest p. inż. Ignacy Rosenstock, b. kapitan K. O. Z. P. N., jeden z najstarszych, najbardziej znanych i znających się na rzeczy działaczy piłkarstwa polskiego.

Gdy jednak dn. 31 ub. m. dwaj członkowie zarządu T. S. Wisła pp. Kornaś i Kopeć odmówili prawa fotografowania momentów meczu naszemu przedstawicielowi fotograficznemu w Krakowie, p. Peryemu … - przebrała się miara. Zdjęcia fotograficznego nikt przecież poza chorym umysłowo nie może posądzić o stronniczość czy niesprawiedliwość. Mamy do czynienia - jak się okazuje - z terrorem. Na ten niesłychany objaw może być tylko jedna odpowiedź: zamknięcie łamów "Przeglądu Sportowego" dla imprez na boisku Wisły. Minęły te czasy, gdy prasa w sporcie znaczyła mniej, niż panowie Kornaś i Kopeć na boisku swego klubu. "Przegląd Sportowy" jest pismem zbyt wielkiem i wpływowym, by miał się liczyć z tymi, którzy z nim liczyć się zapominają.

Nie mniej - choć zmuszeni brutalnie do użycia tych środków samoobrony - czynimy to z wielkim żalem. Świetna drużyna czerwonych zasłużyła sobie zaiste na co innego, niż przemilczanie jej występów u siebie w domu… Mamy również nadzieję, że znajdą się w łonie Wisły czynniki, które przykrócą samodzierżawne zapędy pewnych działaczy i umożliwią utrzymywanie normalnych stosunków z towarzystwem - jednem z pierwszych na froncie pracy sportowej” [15].

Tak pisano oficjalnie. Nieoficjalnie wiadomo było, że za tak drastycznymi decyzjami z obu stron stał konflikt między kierownikiem sekcji piłki nożnej Wisły A. Obrubańskim a PZPN i Rosenstockiem. Wynikał on z tego, że Obrubański w sposób zdecydowany krytykował na łamach „Ikaca” nieudolność związku oraz selekcjonerów polskiej reprezentacji, których działania powodowały systematyczne obniżanie się poziomu polskiego piłkarstwa. W tej krytyce sporo było merytorycznych racji. „Przegląd Sportowy” był przez lata oficjalnie organem związku. Po przeniesieniu jego redakcji do Warszawy prezentował też „stołeczny” punkt widzenia i bronił władz PZPN. W efekcie cała sprawa nabierała charakteru „wojny prasowej” między Krakowem i Warszawą. Wojny, która zakończyła się dla Obrubańskiego ukaraniem go przez zarząd PZPN (30.10.1930). Za krytykę prasową otrzymał dwuletnią dyskwalifikację i zakazano mu w tym czasie „piastowania jakichkolwiek funkcji w piłkarstwie”. Ta skandaliczna decyzja wywołała burzę w prasie. W zasadzie broniła jej tylko prasa warszawska. Świadczyła też wymownie o stosunkach panujących wówczas we władzach piłkarskich. Mimo formalnego ukarania, tajemnicą poliszynela był fakt, że Obrubański nadal pracował w Wiśle i zachował spory wpływ na ustalanie składu podstawowej jedenastki „Czerwonych”.

Konflikt z „Przeglądem Sportowym” załagodzono dzięki „interwencji pp. kpt. H. Reymana i prezesa Wisły”. Ostatni ligowy mecz sezonu z Pogonią Lwów (30.11.1930) obsługiwał już korespondent tej gazety.


W drugiej połowie lat trzydziestych kolejną wojnę toczyła z Wisłą, a właściwie z Obrubańskim lewicowa prasa, a właściwie jej krakowskie odpowiedniki – w tym szczególnie „zasłużony” „Krakowski Kurier Wieczorny”. O czym świadczył napastliwy i tendencyjny artykuł w gazecie (będącej lokalną mutacją pisma o proweniencji lewicowo-liberalnej) o jakże wymownym tytule „Niepoprawnemu swawolnemu Dyziowi … po palcach”. Gazeta ta, a raczej środowisko polityczne za nią stojące organizowało na wzór „Nowego Dziennika” z lat dwudziestych bojkot imprez sportowych organizowanych przez Wisłę. Asortyment walki z TS Wisła był już ograny w tamtym konflikcie, a relacjonowanie wyników sportowców Wisły i działalności klubu była tak karykaturalnie tendencyjna, że aż śmieszna: drużyna piłkarska Wisły wygrywała niezasłużenie, przy pomocy sędziów; trybuny świeciły pustkami z powodu bojkotu imprez sportowych Wisły przez „publiczność żydowską i robotniczą”; klub nie ma „odwagi przeciwstawić się faszystowskim tendencjom szerzonym przez pewne osoby” [czytaj Obrubańskiego] itp., itd. [16]. Na przeciwnym biegunie w opisywaniu wydarzeń sportowych i pozasportowych znajdowała się według dziennikarzy pisma Cracovia… Ponieważ nakład gazety był stosunkowo mały ta „antywiślacka” działalność gazety miała bardzo ograniczony zasięg i wpływ. Stąd też była zupełnie ignorowana przez samego Obrubańskiego i władze klubowe.

Powodem tej bezpardonowej wojny z Obrubańskim były wydarzenia w krakowskim związku piłkarskim. Podczas wyboru nowych władz na początku stycznia 1937 roku na czele opozycji stał właśnie działacz Wisły, a jego głównym oponentem był znany działacz socjalistyczny Maksymilian Statter. Z tej personalnej walki, w której wykorzystywano także prasę zwycięsko wyszedł Adam Obrubański, wchodząc do zarządu KOZPN – z którego z kolei wyrugowano działaczy klubów robotniczych i żydowskich. Konflikt personalny szybko zamienił się w polityczny, gdyż Konferencja delegatów krakowskich PPS najpierw ostro zaatakowała działacza Wisły, a także samo TS Wisła Kraków. To samo uczyniła tzw. Konferencja krakowskich klubów robotniczych (z wyjątkiem krakowskiej Legii, za co spotkał ją środowiskowy ostracyzm). Obrubańskiego i samą Wisłę przy okazji oskarżano o antydemokratyczne i antyrobotnicze stanowisko, które działacz Wisły miał prezentować także jako redaktor „Ikaca” („Krakowski Dziennik Popularny” z 8 lutego 1937). Do tego podlano to sosem antysemickim w tle. Mogło to dziwić, gdyż prezesem Wisły od lat pozostawał powiązany z PPS Tadeusz Orzelski. Wydaje się po prostu, że na konflikt personalny nałożono klisze propagandowo-polityczne, które z rzeczywistością nie miały wiele wspólnego.


Obrubański był zresztą solą w oku także prasy pozakrakowskiej. Lokalną prasę cechował wówczas (tak jest zresztą i dzisiaj) lokalny patriotyzm klubowy. Stąd zrozumiałe wspieranie medialne klubów z własnego miasta i regionu. Nieraz raziło to nieobiektywizmem, ale taki już urok wolnej prasy. W wypadku Obrubańskiego, szarej eminencji polskiego futbolu w latach międzywojennych, który już z racji różnych zakulisowych działań w ramach PZPN potrafił sobie narobić wielu wrogów, dochodził i fakt, że był redaktorem odpowiedzialnym za dział sportowy prawdziwego kolosa prasowego w okresie II RP, jakim był „Ilustrowany Kurier Codzienny”. Ten wysokonakładowy i ogólnopolski koncern prasowy zagrażał poważnie lokalnym gazetom – stąd swoiste wojenki regionalnych gazet o mniejszym nakładzie z „Ikacem”, a pośrednio i bezpośrednio z samym Obrubańskim. A że Obrubański był zarazem prominentnym działaczem Wisły od wielu lat dostawało się i Wiśle. Humorystyczną ciekawostką był fakt, że zagrożona ekspansją „Ikaca” prasa łódzka nazywała tę gazetę „biuletynem Wisły”.

Ocena na wyrost, ale niewątpliwie rola Obrubańskiego w koncernie Mariana Dąbrowskiego na pewno Wiśle bardziej pomogała niż szkodziła. Zresztą koncern ten wydawał od 1931 roku poczytne pismo sportowe „Raz, Dwa, Trzy”. Dla równowagi dodajmy, że regularnie zamieszczał w tej gazecie swe relacje Józef Kałuża.

Po II wojnie światowej

Po zakończeniu II wojny światowej w Krakowie w pierwszych powojennych latach wychodziły dwa pisma sportowe. Zbliżony do oficjalnych władz sportowo-politycznych „Start” i ukazujący się od 1948 roku „Piłkarz”. O dziwo mimo zdecydownych sympatii, czy antypatii klubowych redaktorów tych pism nie odnotowujemy jakichś szczególnie tendencyjnych artykułów. Byli to ludzie znani w krakowskim światku sportowym od przedwojny: np. Maksymilian Statter („Start”), czy Tadeusz Dobosz („Piłkarz”). Zresztą nie ukrywali swoich sympatii klubowych. „Piłkarz” opublikował nawet na swych łamach karykaturę zespołu redakcyjnego w strojach klubów z jakimi sympatyzowali. W „jedenastce ‘Piłkarza’” aż 8 żurnalistów ubranych było w stroje Cracovii, 2 Wisły, a jeden LZS. Mimo to w piśmie tym, choć w sprawozdaniach spsosrtowych odczuwalna i zrozumiała była sympatia do „Pasów”, to wobec Wisły starano się zachować obiektywizm.

Zresztą wraz ze stalinowskimi porządkami w polskim sporcie postawiono do odpowiedniego pionu ideologicznego i prasę. Systemowa urawniłowka w zasadzie wykluczała jakiś poważniejsze ekscesy antyklubowe w tym czasie.

Po upadku „komuny” 1989 roku wraz z wolną prasą wróciły też na jej łamy sympatie i antypatie klubowe. Ponieważ nie odnotowujemy jakichś szczególnie istotnych konfliktów gazet (czy szerzej mediów) z TS Wisła w ostatnich latach (wyjątkiem jest aktualny konflikt SKWK z władzami Wisła Kraków SA i aktywna rola mediów w tej sprawie) pozwolimy sobie zakończyć ten historyczny przegląd niejednokrotnie burzliwej koegzystencji Wisły z poszczególnymi tytułami prasowymi.


Przypisy


[1] „Praca” nr z 28 kwietnia 1912 roku.
[2] Cytat za artykułem: Tak powstała i pracowała Wisła! Trzydzieści lat dorobku klubu krakowskiego. „Przegląd Sportowy” – z 22 maja 1936.
[3] „Nowa Reforma” z 29 października 1910 roku.
[4] Zobacz cykl artykułów na ten tamat w „Illustriertes Österreichisches Sportblatt” od 24 czerwca do 8 lipca 1911 roku. Podobne w treści artykuły jak w „IKC” ukazały się także w „Głosie Narodu” (28 czerwca) i „Nowej Reformie” (2 lipca).
[5] „Ilustrowany Kurier Codzienny” z 11 listopada 1913 roku.
[6] tamże.
[7] „Tygodnik Sportowy” nr z 1922 roku.
[8] Zobacz protokoły z posiedzeń zarządu Wisły z kwietnia 1923 roku.
[9] Zobacz protokoły z posiedzeń zarządu Wisły z grudnia 1923 roku.
[10] ”Przegląd Sportowy” z 19 listopada 1924,
[11] „Nowy Dziennik” z 7 stycznia 1925.
[12] Zobacz protokoły z posiedzeń zarządu Wisły z lutego 1925 roku; „Nowy Dziennik” z 16 marca 1925.
[13] „Nowy Dziennik” z 14 listopada 1926.
[14] Zobacz protokoły z posiedzeń zarządu Wisły z marca 1925 roku
[15] Całość oświadczenia możesz przeczytać tutaj.
[16] „Krakowski Kurier Wieczorny” z 17 kwietnia i następne artykuły tej gazety.

Doniesienia prasowe

NIESŁYCHANA NAPAŚĆ PISM GÓRNOŚLĄSKICH NA „WISŁĘ”. 1925

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1925, nr 86 (27 III)

NIESŁYCHANA NAPAŚĆ PISM GÓRNOŚLĄSKICH NA „WISŁĘ”. Od T. S. „Wisła otrzymaliśmy następujące pismo: „ Z okazji zawodów footballowych rozegranych w dniu 15 bm. na naszem boisku przez naszą drużynę przeciw drużynie Klubu Sportowego Ruch z W. Hajduków, pojawiły się w pismach codziennych katowickich „Der Oberschlesische Kurier” i „Polonia” artykuły o treści niebywale napastliwej przeciw naszemu Towarzystwu i jego drużynie, przytaczające cały szereg niezwykle ciężkich a wierutnie kłamiiwych zarzutów, jak to, że drużynę Ruchu obrzucono na boisku kamieniami, że wszyscy jej gracze zostali poranieni, a jeden aż stracił przytomność i t. p. Jak dalece zarzuty te mijają się z prawdą poświadczyć może cała obecna na zawodach publiczność, to też jesteśmy spokojni, że podobna napaść dozna w Krakowie zasłużonego przyjęcia, gorzej jednak, że artykuły te noszą wszelkie znamiona prowokatorstwa i podburzania! Bowiem dr użyna nasza w dniu 5 kwietnia ma wystąpić na G. Śląsku w Kr. Hucie w spotkaniu z tamt. Amatorskim Klubem Sportowym o tytuł mistrza

Polski, a po takiem „przygotowaniu” w prasie miejscowej, nie trudno o ekscesy ze strony bezkrytycznego tłumu, zagrażające zdrowiu naszych graczy. Równocześnie zwracamy się do Polskiego Związku Piłki Nożnej г prośbą o przeprowadzenie najdokładniejszego śledztwa, które nas oczyści od podobnie oszczerczych zarzutów a ukarze winnych, bowiem stwierdzić należy, że autorem w mowie będącego artykułu, jest niejaki p. Maksymilian Chrobok, „naczelnik K. S. Ruch, który podczas powyższych zawodów występował, jako oficjalny przedstawiciel tego Klubu. Zanim orzeczenie P. Z. P. N. załatwi tę sprawę, prosimy najuprzejmiej o łaskawe zamieszczenie treści niniejszego naszego pisma, jako odpowiedzi naskierowane przeciw nam napaści”.

Tygodnik Sportowy

Rok KRAKÓW DNIA 15 KWIETNIA 1925 ROKU. NR 16.

Wisła zaczyna żałować swojej negatywnej polityki sportowej, które doprowadziły ją do samych klęsk na zielonej murawie w mistrzostwie Polski i do klęsk przy zielonym stoliku na zgromadzeniach magistratur sportowych. Rozważniejsze elementy we Wiśle zaczynają szukać drogi porozumienia z klubami, które Wisła oficjalnie dotychczas zwalczała.


Stanowisko Zarządu Wisły wobec naszego pisma uniemożliwia nam przeprowadzenie fachowej paraleli także na podstawie obserwacji gry Wisły z Nuselskym (Praga), która w obydwu dniach uzyskała wcale piękne wyniki 1 :0 i 2 :2 , podobno przy przewadze gości i bardzo słabej grze miejscowych, zdeprymowanych zupełnemi pustkami (maksymalnie 500 osób w obydwu dniach łącznie) na widowni. Jest to szkodą nietylko dla tow. Wiały, które obecnego deficytu jakich 700 dolarów nie pokryje tak łatwo i szybko, ale tak samo dla samej drużyny, pretendującej na mistrza, a pozbawionej fachowej oceny i krytyki produktywnej, w dalszej konsekwencji zaś dla futballu i sportu polskiego w ogólności. W materjale porównawczym bowiem powstała poważna luka, bo mistrz okręgu i kandydat na mistrza Polski nie figuruje w obecnym czasokresie w odpowiedniej mierze w rubryce fachowej prasy sportowej. Mamy tę odwagę być tak zarozumiałymi, że właśnie nasza miarodajna opinja fachowa brakuje i Wiśle i zwolennikom naszego futballu. Zarząd Wisły, musi prędzej czy później, przyjść do Kanossy i zrozumieć, że wojna przeciw wszystkim, przeciw prasie, opinji, publiczności i przeciw żywotnym interesom sportu i towarzystwa samego — musi spowodować ruinę finansową, a w następstwie moralną i sportową I dlatego lepiej poświęcić dla dobra klubu karygodnych winowajców zbytecznej wojny, niż pogrzebać tradycję i dorobek 17 letniej żmudnej i pięknej pracy

Dorobek 17 letniej żmudnej i pięknej pracy. Lata całe pracowała Cracovia, nie szczędząc kosztów, ani trudu, ani ryzyka, aby pozyskać markę i publiczność. 1 zdobyła je dzięki temu, że była pierwszym w Krakowie klubem, który uzyskał boisko własne, sprowadził pierwszego zagranicznego trenera (w 1910 czy 1911 r), sprowadzał stale moc zagranicznych drużyn, wreszcie zdobywał wspaniałe sukcesy. Ale i najpotężniejszemu może powichnąć się noga. 1 Cracovia musiała przechodzić ciężki okres przesileniowy. Skutki imperialistycznej polityki sportowej, utrata graczy, spowodowały przed 2 ma laty upadek klasy gry, utratę mistrzostwa państwowego i okręgowego, utratę publiczności wreszcie w konkurencji. Zdobywała je powoli Wisła, krok za krokiem, przy wybitnej pomocy i sojuszu z Makkabi. Aż pewna siebie Wisła zerwała niespodziewanie i bez przyczyny przyjaźń z białoniebieskimi i zwróciła ostrze swej ekspanzji przeciw wejściu Makkabi do klasy A. W dobrze zrozumiałym własnym interesie podjęła ten sojusz Cracovia i odtąd datuje się izolacja Wisły. Straciła ona za jednym zamachem całą publiczność żydowską i zwolenników Cracovii, a więc całą -frekwencję sportową Krakowa.

Stąd to pochodzi, że tysiączne tłumy idą co tydzień na mecze Cracovii, a przechodząc koło boiska Wisły, wskazują palcami na pustki u czerwonych. Najlepszy jednak interes zrobiła Jutrzenka, użyczając Cracovii swego boiska na mecze, aż rozszerzone boisko ostatniej nie będzie zupełnie zrestaurowanem. Bez ryzyka inkasuje Jutrzenka co tydzień około 1000 złotych za samą amortyzację. Ale co będzie później ? Gdy Cracovia będzie, na własnych, nowych „śmieciach”? Gdy i Makkabi zacznie grywać u siebie z lepszymi zespołami? Problem kalkulacji imprez wyłania ze siebie widmo katastrofy finansowej, jeśli kluby puszczą się w taniec konkurencyjny. Jakkolwiek jest, ma narazie Cracovia całą publikę za sobą. A do tego przyczyniają się niemniej jej wyniki, jej gra, jej atak i porcja goli, jaką umie ona raczyć swą wybredną publikę. Wysokocyfrowe wyniki nad Toruniem, Polonią warsz, a obecnie nad niemieckimi gośćmi, przynoszą mir, no i zaspakajają apetyt głodnych na gole...


„Precz z preczem !”

Tygodnik Sportowy

Rok KRAKÓW DNIA 15 KWIETNIA 1925 ROKU. NR 16.

„Precz z preczem !” — „Niech żyje precz!” Czytelnicy zapewne przypominają sobie przed kilku laty odbyte zgromadzenie lewicowców, którego epilog nie był pozbawiony humoru. Jak zwykle uchwalono cały szereg rezolucji, krzyczano „precz z rządem”, „precz z burżuazją” i t. d. Nagle dowcipniś jakiś pozwolił sobie na okrzyk: „precz z preczem!”, na co gniewnie i chóralnie odpowiedziano: „mech żyje precz!”

Do takich absurdów doprowadza demagogja. A z takimi absurdami spotykamy się niestety nietylko na wiecach, ale i w sporcie. Przykro, że to skonstatować musimy, lecz faktów takich kryć pod korcem nie możemy, gdy parawan mógłby naszemu młodemu sportowi przynieść jedynie szkodę.

Rzeczą każdego sportowca jest znajomość przynajmniej podstawowych zasad, na których sport się opiera, z których ciągnie ożywcze soki, którym swój żywot zawdzięcza i od których uzależniony jest dalszy jego rozwój. Kto tych zasad nie zna, nie może mieć pretensji do nazwy sportowca. Znać — to dopiero jeden warunek. A drugim jest zrozumienie, iż nie chodzi tylko o głoszenie demagogicznych haseł, ale o wprowadzenie fundamentalnych zasad sportu w czyn.

Jeśli zaś tego żądamy od poszczególnych sportowców, to tem większe mamy prawo żądać tego od zarządów towarzystw. Jeśli te bowiem będą postępowały wbrew zasadniczym założeniom idei sportu, wówczas spaczenie tej idei pociągnie nieodzownie za sobą upadek sportu, co chyba nie jest celem, ani nie leży w interesie żadnego towarzystwa sportowego.

Faktem jest jednak, iż, jak to z ostatnich notatek w prasie wynika, dzieje się inaczej. Popełnione zostały przekroczenia kardynalne idei sportu, który winien być przecież oparty na silnych, zdrowych i szlachetnych podstawach. A winowajcami są nawet czołowe tow. sportowe. Np. T. S. „Wisła” odmówiło wstępu na swe imprezy dwom reprezentantom prasy. Powód: krytyka działalności Zarządu „Wisły” przez recenzentów tych pism. Dopowiedzmy, że postąpienie Zarządu „Wisły” jest tylko dalszym ciągiem jej politykomanji sportowej, a zrozumiemy, co było podstawą tego zarządzenia. w tem tkwi sedno sprawy. Chodzi tylko o „drobnostkę”: o politykę w sporcie. Założeniem sportu jest jego apolityczność i a wyznaniowość. Różne wykroczenia przeciw tej zasadniczej tezie bywały dotąd w zarodku tłumione. Sądzimy, że kompetentne władze i ten wybryk kandydata na mistrza Polski odpowiednio skarcić potrafią, pomne słów jednego z delegatów — właśnie „Wisły” (o ironio!) na Waln. Zgr. KZOPN, iż polityka w sporcie jest zagładą sportu. „Precz z polityką w sporcie” — zawołał z patosem ten pan. Wołał: „precz!”, a działa w myśl okrzyku: „niech żyje!” — Myślicie, że to paradoks? Myślicie, iż uczciwi sportowcy tosamo robią, co mówią? I my bylibyśmy i jesteśmy tego zdania, Sapienti s a t!

Oczekujemy energicznego wkroczenia władz celem usunięcia możliwości powtórzenia się pogwałcenia elementarnej podstawy sportu. Nie chcemy bowiem raz jeszcze usłyszeć w przyszłości hasła: „Precz z polityką! — Niech żyje polityka!” Emha

Konflikt z Obrubańskim

Tygodnik Sportowy ROK V. KRAKÓW DNIA 16 CZERWCA 1925 ROKU. NR 25*

Kwiatki bezstronności sport, sprawozdawcy „III. Kurjera Codziennego”.

Powiada staropolskie przysłowie: „Od fałszywych przyjaciół broń nas P. Boże, a z nieprzyjaciółmi damy sobie jakoś radę”. Jak sympatyczni są ci piłaci, umywający ręce, apostołowie zgody i rzetelnego ducha sportowego, a w rzeczywistości wilki w owczej skórze — tem gorsi, że zawsze robią miny owcy, którą byle kto strzyże, — widzimy niemal na każdym kroku w szeregach wojującego czerwonego obozu. Do tych typów zaliczyć muszę niestety i „bezstronnego działacza sportowego” — ostatnio sprawozdawcę „II. Kurjera Codz.“, p. A. O. Któż czytając jego sprawozdania w „Kurjerze”, uwierzy chociaż na moment w jego objektywność ? Oto kilka kwiatów z dziedziny jego najnowszej działalności:

Wszyscy pamiętamy mecz Cracovia — Wisła. Przykry incydent z Cikowskim wywołał u p. A. O. tylko uśmiech, że to tak mało było tego „wyczynu” ze strony p. Kowalskiego. Żadnego potępienia, nawet p. A. O. uważał za stosowne nie podać nazwiska wykraczającego. Za to zaraz w następnym poniedziałkowym numerze wzywał zrównoważony sprawozdawca władze klubowe i ostrzegał przed niebezpieczną grą niedoświadczonego p. Zastawniaka II., wymieniając go po nazwisku! Trudno, przecież to gracz Cracovii, a p. A. O. mierzy dwoma miarami. Kto umie uważnie czytać recenzje p. A. O., ten łatwo zrozumie i wysnuje z każdej tendencje jego. Zawsze mecz Cracovii pozostawia niesmaczne wrażenie, zawsze sędzia jest bardzo dobry i wzorowy, a biedna publiczność, zapełniająca tłumnie boisko Cracovii i sympatyzująca z tym klubem, doprowadza go do rozpaczy. Po meczu Blue Star z krak. Makkabi, na którym każdy bezstronny widz podziwiał piękną, kombinacyjną grę Makkabi, która przez cały przeciąg gry miała wybitną przewagę, p. A. O. widział różne przyczyny wygranej, a dopiero w ostateczności coś tam przecież i ta Makkabi przyczyniła się do tego zaszczytnego wyniku 3 :1 . A ten biedny sędzia, p. Schneider, którego serce ciągnęło ku sympatykom i braciom ! Jak tu nie powiedziane — a jak mocno wymowne! Podziwiajmy tę metodę!

Znów zaraz na drugi dzień był zato świetnym i bezstronnym sędzia p. Ziemiański. A ta „niezrównoważona publiczność” zrównoważony panie sprawozdawco! jakże się panu pewnie nie podobała? Zebrało się jej bowiem kilka tysięcy i kasa Cracovii coś zyskała. Czerwoni — ale już w prawdziwych kolorach, zrównoważeni zwolennicy klubu, do którego sprawozdawca A. O. przynależy, promienieli radością z pogromu Cracovii. Dali upust w krytykach, w których nie szczędzą tej drużynie nawet wtedy, gdy potyka się nieszczęśliwie z zagranicznemi drużynami, broniąc już nietylko barw swoich, ale i honoru sportu polskiego.

I tak możnaby tych wonnych kwiatuszków przytaczać bez liku, jednak dorywczość tej notatki nie pozwala wyczerpać całego materjału. J S.

Pan A. O., walczący sprawozdawca „Ul. Kurjera Codz.“.

Tygodnik Sportowy

ROK V. KRAKÓW DNIA 12 SIE R P N IA 19 25 ROKU NR. 33.

Pan A. O., walczący sprawozdawca „Ul. Kurjera Codz.“.

„Si duo faciunt idem, non est idem”. Oto wytyczna zasada z działalności sportowej p. A. O., pozwalająca mu wyczyniać takie rzeczy, które potem sam potępia i niby sprawiedliwy Kato sportowy wzywa wszystkich i władze sportowe do walki ze złem, które swymi czynami rozszerza 1

Dajmy przykład! „ Cracovia“ miała rozegrać zawody w Krakowie z Pogonią. Obydwie drużyny przykładają do tych spotkań wielką wagę. Nic też dziwnego, że wystąpiły w składach najsilniejszych, jakie im służyły do dyspozycji. Równocześnie rozgrywa mecz mistrzowski Wisła z Wartą. Konkurencja dla „Wisły” zbyt wybitna. Cóż więc robi p. A. O. ? Oto chytrze ogłasza w III. Kurjerze Codz.” notatkę, że Pogoń przyjeżdża do Krakowa w bardzo osłabionym składzie, wymienia nawet graczy, którzy nie mogą przyjechać. Nie chcąc się jednak dać przychwycić na mętnej robocie, zostawia tę celową notatkę tylko w „Kurjerze” wcześniejszym, idącym na prowincję, a usuwa swoje wymysły z wydania krakowskiego. Robota i niesportowe działanie konkurencyjne tego pana widoczne. Więc pocóż ta obłuda p. A. O .! Zwróć ostrze swego pióra przeciw samemu sobie i swej działalności, a wtedy z emfazą będziesz mógł wykrzyknąć: „Sprawiedliwości stało się zadość”! J. S


Nikczemna napaść. 1933

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1933, nr 224 (14 VIII)

Nikczemna napaść.

W jednem z krakowskich pism brukowych ukazał się artykuł pt. „Przekupstwo kwitnie w drużynach ligowych”, w którem zamieszczony został list Klubu Sportowego „Garbarnia”, wystosowany do Ligi Polskiego Związku Piłki Nożnej.

List ten zawiera cały szereg zarzutów pod adresem Towarzystwa Sportowego ,”Wisła” oraz członków naszej redakcji i to niesprawdzonych tak, że dziwić się należy, iż mogło się znaleźć w Polsce pismo, mające czelność je opublikować. Przeciwko autorom tego pisma wniesiono skargą lądową.

Niezależnie od powyższego Zarząd Towarzystwa Sportowego „Wisła“ zwrócił się do Ligi PZPN z prośbą o przyspieszenie zbadania sprawy, wyciągnięcia konsekwencyj wobec autorów pisma, jak i Klubu Sportowego „Garbarnia”.

Współcześnie

Oświadczenie Wisły Kraków SA 24-09-2015

Wisła Kraków SA po raz kolejny zwraca uwagę na brak rzetelności dziennikarskiej w mediach, przejawiającej się publikacjami, które godzą w dobre imię Klubu. Jej wyrazem są artykuły, które w ostatnich dniach ukazały się na łamach „Przeglądu Sportowego”, „Faktu” i „Gazety Wyborczej”.

Zarząd Wisły Kraków SA kategorycznie oświadcza, że nieprawdziwymi są informacje zawarte w artykule red. Mateusza Migi pt. „Wisła wygrywa, ale Cupiał jest już po słowie z trenerem z Bałkanów” z dzisiejszego wydania „Przeglądu Sportowego”. Skandalicznym jest informowanie o zwalnianiu trenera wbrew wszelkim faktom, co wprowadza kibiców i opinię publiczną w błąd, kształtując przy tym fałszywy obraz działania Klubu, jego Zarządu i Właściciela. Można odnieść wrażenie, że red. Mateusz Miga pisząc te kłamliwe informacje kierował się bardziej wynikiem sprzedaży gazet, dla których pracuje, aniżeli rzetelnym informowaniem opinii publicznej.

Podobny wyraz dziennikarskiej nierzetelności można znaleźć w artykule Andrzeja Klemby pt. „Wiślacki mecz z legendami naznaczonymi korupcją”, który ukazał się w dniu 18 września w krakowskim dodatku „Gazety Wyborczej”. Nie zgadzamy się na łączenie naszego Klubu z negatywnym zjawiskiem korupcji w polskiej piłce, w kontekście organizowanego wyjątkowego meczu „Gwiazdy dla Białej Gwiazdy”. Publikacja red. Andrzeja Klemby zawierająca informacje na temat byłych piłkarzy Wisły Kraków, którzy wezmą udział w meczu, odnosi się do wydarzeń, które miały miejsce w czasie, kiedy zawodnicy nie reprezentowali barw Wisły. Jedynym kryterium wyboru piłkarzy, którzy zostali zaproszeni do udziału w drużynie „Gwiazd”, były pozytywne emocje, jakich Ci zawodnicy dostarczyli sympatykom Wisły występując w koszulce z białą gwiazdą na piersi.

Ponadto nieprawdziwym jest stwierdzenie red. Andrzeja Klemby, który w powyższym artykule napisał, że: „W Gazecie Wyborczej Kraków nie rozmawiamy z osobami zamieszanymi w korupcję”, kiedy na jej łamach często pojawiają się wypowiedzi takich osób.

Wisła Kraków SA wyraża zdecydowany sprzeciw przeciwko dyskredytowaniu Klubu przez media poprzez publikowanie niesprawdzonych i nieprawdziwych informacji, których jedynym celem wydaje się być godzenie w dobre imię Klubu, jego Zarządu i Właściciela, zakłócanie funkcjonowania Klubu oraz budowanie jego negatywnego wizerunku. W związku z powyższym Wisła Kraków SA stanowczo oczekuje od mediów rzetelnego informowania opinii publicznej oraz kibiców i sympatyków Białej Gwiazdy na temat działania Klubu.

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl