Wojciech Downar-Zapolski
Z Historia Wisły
Wojciech Downar-Zapolski (ur. 18 kwietnia 1967 r.) przez lata związany jest z Białą Gwiazdą, trenował młodzieżowe zespoły koszykarek, a następnie był wielokrotnie szkoleniowcem pierwszej drużyny koszykarek Wisły. Funkcję tę pełnił od 2003 roku. W czerwcu 2004 roku zastąpił go Arkadiusz Koniecki. Słabe wyniki spowodowały zwolnienie Konieckiego w grudniu 2004 roku i Downar-Zapolski podjął się poprowadzenia drużyny do końca sezonu 2004/2005 w roli pierwszego szkoleniowca. Następnie ekipę Wisły przejęli Elmedin Omanić i Tomasz Herkt a Downar-Zapolski zadowolił się funkcją asystenta. Kiedy Herkta zwolniono 14 lutego 2008 roku, Downar-Zapolski w roli "strażaka" tradycyjnie dokończył sezon jako pierwszy trener, zdobywając mistrzowski tytuł. Dzięki temu nieoczekiwanemu sukcesowi funkcję szkoleniowca piastował również w sezonie 2008/09 (III miejsce), do czasu zatrudnienia w maju 2009 roku Jose Ignacio Hernandeza.
Prywatnie Downar-Zapolski jest mężem koszykarki Wisły, Małgorzaty Downar-Zapolskiej oraz ojcem piłkarza Jakuba Downar-Zapolskiego.
Spis treści |
Wisła Mistrzem Polski!
4. maja 2008, 13:26
W siódmym meczu finałowym Wisła Can-Pack zdobyła mistrzostwo Polski na parkiecie w Gdyni!!! To trzecie trofeum z rzędu i dwudzieste w historii klubu z ulicy Reymonta!!!
3 sekundy przed końcem meczu Wisła przegrywała czterema punktami. Na linii rzutów wolnych stanęła Anna DeForge. Pierwszy rzut trafiła, drugi celowo spudłowała, zebrała piłkę, wyszła za linię trzypunktową i trafiła doprowadzając do dogrywki!!!
W 43 minucie i 30 sekundzie za pięć fauli "spadła" Maksimović. Wtedy dwa rzuty wolne wykorzystała Kara Braxton a po chwili spod kosza trafiła Dupree (87:83). Dwa punkty Canty, na które odpowiedziała Dupree (89:85), niecelny rzut Lotosu, faul na DeForge i na 13 sek. przed końcem meczu dwa rzuty wolne trafiła Anna DeForge. Jeszcze nie trafiła Canty, jeszcze strata Lotosu i trzecie z rzędu mistrzostwo Polski stało się faktem!!!
- Marzenia się spełniają. Cały czas, do końca wierzyłem - powiedział po meczu trener Wojciech Downar-Zapolski. - Pozostaliśmy po tym meczu po dwóch stronach, ja po tej radosnej, trener Skrzecz po drugiej. Muszę zobaczyć ten mecz jeszcze raz, bo pewne rzeczy robi się instynktownie. Nieprawdopodobny rzut DeForge. Powiedziałem, że drugiego rzutu ma Anka nie trafić, może uda się zebrać... Chyba to przesądziło... nie, to nie ważne. Jesteśmy MISTRZEM POLSKI!!! - dodał trener wiślaczek, który chwilę później poszybował w powietrze podrzucany przez swoje podopieczne.
Lotos PKO BP Gdynia - Wisła Can-Pack Kraków 85:92 (19:22, 13:18, 20:15, 27:24, D1. 6:13)
Lotos PKO BP: Dominique Canty 24, Alana Beard 22, Chamique Holdsclaw 17, Slobodanka Maksimović 12, Magdalena Leciejewska 6, Natalia Waligórska 4, Anna Breitreiner 0, Ekaterina Snytsina 0
Wisła Can-Pack: Jelena Skerović 19, Anna Wielebnowska 18, Kara Brown-Braxton 14, Anna DeForge 14, Candice Dupree 11, Natalia Trafimava 5, Marta Fernandez 4, Ewelina Kobryn 4, Agnieszka Pałka 3
Źródło: wislakrakow.com
(mefiTSo)
Nie będzie zmiany trenera!
10. maja 2008, 13:55
Szkoleniowiec mistrzyń Polski Wojciech Downar-Zapolski bedzie pracował z drużyną Wisły Can-Pack także w następnym sezonie - poinformował klub na swojej stronie internetowej.
Downar-Zapolski wrócił do pracy z zespołem koszykarek Wisły na początku sezonu, w roli asystenta pierwszego trenera Tomasza Herkta. Po odpadnięciu drużyny z Euroligi i zwolnieniu Herkta 14 lutego br. Downar-Zapolski otrzymał szansę samodzielnego prowadzenia zespołu.
Wykorzystał ją doskonale, zdobywając z drużyną tytuł mistrza Polski po siedmiomeczowym boju, w którym faworytem były gdynianki. Dlatego władze Wisły i sponsora drużyny Can-Pack S.A. postanowiły przedłużyć wygasającą właśnie umowę ze szkoleniowcem.
Trener Wojciech Downar-Zapolski będzie obecny na dzisiejszej fecie mistrzowskiej piłkarzy Wisły. Towarzyszyć mu będzie siedem koszykarek Białej Gwiazdy oraz szefowie sekcji i prezes TS Wisła.
Źródło: wislakrakow.com
(mefiTSo)
Wisła Kraków już bez trenera i koszykarek
2009-04-28
Wojciech Downar-Zapolski nie jest już trenerem koszykarek Wisły Can-Pack. Asystenturę stracił też Dariusz Raczyński. Po prostu nie zostaną przedłużone umowy o pracę, kończące się 31 maja br.
Kontrakty skończyły się także wszystkim podstawowym zawodniczkom - polskim i zagranicznym. Na dziś zostały więc z Wisłą tylko Skorek (w minionym sezonie wypożyczona do AZS Jelenia Góra), Gajdosz, Kotnis i Zając.
- Oficjalnie nikt mi jeszcze niczego nie komunikował - mówi Wojciech Downar-Zapolski.
- Ale gdy jest wojna, to są ofiary. Byłbym zaskoczony, gdyby po sezonie uznawanym za bardzo zły, a przez niektórych nawet za katastrofalny, wiązano się ze mną na kolejny rok...
Kto więc poprowadzi Wisłę w przyszłym sezonie?
- Raczej będzie to szkoleniowiec zagraniczny. Warto jeszcze raz spróbować - stwierdza prezes Ludwik Miętta-Mikołajewicz.
A jak może wyglądać skład drużyny w nowym sezonie? Prezes Miętta-Mikołajewicz uspokaja: - Na pewno nie kupimy dwunastu nowych zawodniczek. Zresztą to nie miałoby sensu. Jestem przekonany, że trzon zespołu - mam na myśli polskie koszykarki - zostanie. Z zagranicznych życzyłbym sobie pozostania Fernandez... Ale to jest tylko moja, jak najbardziej prywatna opinia.
Do połowy maja mamy poznać nowego trenera "Białej Gwiazdy". Skład raczej na początku czerwca. Czy oznacza to, że firma Can-Pack nadal będzie głównym sponsorem?
Prezes Towarzystwa jest umiarkowanym optymistą:
- Can-Pack to firma rozumiejąca subtelności działania w sporcie. Nie był i nie jest to sponsor, który wymaga sukcesów za wszelką cenę. A jeśli plan nie zostanie zrealizowany, to się gniewa i rezygnuje ze współpracy. Dlatego wolno mi z optymizmem spoglądać w przyszłość. Dodam od razu, że ani sponsor, ani nikt w klubie nie jest zadowolony z zajęcia trzeciego miejsca w lidze. Ale czasami przychodzi przegrać... Cieszy natomiast, że będąc w bardzo ciężkim położeniu, zespół potrafił się jednak zmobilizować na finisz z Polkowicami.
Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Wojciech Batko
Wojciech Downar-Zapolski: Nie można było wygrywać z przetrąconym kręgosłupem
2009-04-30
Z Wojciechem Downar-Zapolskim, w minionym sezonie trenerem koszykarek Wisły Can-Pack, rozmawia Wojciech Batko.
Generalnie ocena dokonań koszykarek w zakończonym sezonie jest negatywna. Słyszy się nawet głosy, że doszło do katastrofy. Czy uprawnione jest aż tak ostre sformułowanie?
Nie wykonaliśmy podstawowego zadania, czyli nie zdobyliśmy tytułu mistrza Polski, musząc się zadowolić medalem brązowym. Z drugiej strony sięgnęliśmy po Superpuchar i Puchar Polski, a w Eurolidze - choć znowu nie udało się zakwalifikować do czołowej ósemki - mieliśmy najlepszy sezon, od czasu kiedy Wisła startuje w tych rozgrywkach. Czy to są więc katastrofalne dokonania?!
Ale mając taki, a nie inny skład, ponadto biorąc pod uwagę warunki stworzone przez sponsora, zadanie sięgnięcia po złoto było chyba zrozumiałe? Ponadto w 1/16 finału Euroligi odpadliście z zespołem, który z racji średniej wieku swoich koszykarek bardziej winien się uczyć od Wisły, niż jej dawać lekcje...
Zacznę od drugiej kwestii.
Owszem, węgierski Sopron był młodą drużyną, lecz nie deprecjonujmy jego klasy. Przecież doszedł do Final Four! Natomiast wszystkim nam było strasznie żal po przegraniu trzeciego meczu, gdyż awans był bardzo, ale to bardzo blisko. W pewnym momencie, pod koniec gry, mieliśmy trzy, cztery szanse na pognębienie rywalek. Niestety, akurat wtedy nie udało się, nie stanęliśmy na wysokości zadania, nie wytrzymaliśmy psychicznie. I to dodatkowo bolało, gdyż w pierwszym rzędzie to my zawaliliśmy, zawiedliśmy samych siebie! Przyznam, że wtedy w zespole coś pękło, długo dochodziliśmy do siebie i w sumie nie wróciliśmy już do oczekiwanej równowagi. Odnośnie zaś batalii o mistrzostwo Polski, nie odżegnuję się od tego, że teoretycznie mieliśmy wszelkie dane, żeby tytuł obronić. W sporej mierze "położył" nas ogromny pech.
Nie przesadza Pan?!
- Ani trochę! Nie będę szerzej mówił o tworzeniu się zespołu już w trakcie sezonu, i to po sporych zmianach personalnych, gdyż od dawna jest to coś naturalnego. Nikt natomiast nie mógł przewidzieć wręcz plagi kontuzji. Przez większość sezonu leczyła się Pałka, najpierw mając skręcony staw skokowy, a potem nietypowo złamany palec u ręki. W listopadzie kontuzji kolana, eliminującej zawodniczkę do końca sezonu, doznała Wielebnowska. Przez krótki czas pauzowała Kobryn. No i "rozsypała" się Holdsclaw. Czyli mówimy o czterech podstawowych koszykarkach, na których opierał się plan naszej gry. Proszę zauważyć, że Lotos, AZS Gorzów i Polkowice aż takich problemów nie miały. Będąc zespołami o wiele silniejszymi niż w poprzednim sezonie. Dodam jeszcze, że to nie my stanęliśmy w miejscu, ale rywale poszli w górę.
Rozumiem więc, że jeśli grałyby Holdsclaw z "Wielebną", to byłoby dużo lepiej...
- To jest oczywiste, przynajmniej dla mnie! Nie twierdzę, że na pewno zdobylibyśmy mistrzostwo, lecz pole manewru byłoby o wiele większe. A w koszykówce jest to atut nie do przecenienia.
Może wiążąc się z Holdsclaw, nic nie ujmując jej bezprzecznie wielkiej klasie sportowej, zostaliście wprowadzeni na przysłowiową minę?
- Cóż, to było ryzyko, które jednak... należało podjąć. Przecież w chwili podpisywania kontraktu nic nie wskazywało na to, że zawodniczka zostanie pokonana przez problemy zdrowotne. Chamique miała być liderką zespołu, najlepszą amerykańską koszykarką na naszych parkietach. I taka była, jeśli grała! Niestety, o wiele za krótko. Pamiętajmy o tym! A kiedy jej zabrakło, a także "Wielebnej", to jakby przetrącony został kręgosłup tej drużyny.
Problemy, powiedzmy, obiektywne są do przyjęcia w "procesie obronnym". Co jednak Wojciech Downar-Zapolski zarzuca sam sobie? Jakie błędy popełnił tylko on?
- Nie zawsze udawało mi się złożyć taką "piątkę", żeby grała ona najefektywniej. Mam tu na myśli głównie rywalizację ligową, gdzie wymogiem była stała obecność na parkiecie dwóch Polek. A przecież koszykarki zagraniczne, każdą z nich, śmiało można nazwać gwiazdami. I ciężko, niestety, było im wytłumaczyć, że czasami muszą usiąść na ławce. Proces motywacyjny był bardzo utrudniony. Rodziły się frustracje, były komentarze i dyskusje, siadała atmosfera. Natomiast w przypadku Polek, kiedy zaczęły się kontuzje, pole personalnego manewru stało się malutkie jak chyba nigdy dotąd.
Wspomniał Pan o motywacji. Skoro były z tym problemy, to może trener nie miał odpowiedniego autorytetu u zawodniczek?
- Gdyby koszykarki, mimo wszystko, mnie nie szanowały, to raczej nie dotrwalibyśmy do końca sezonu i nie byłoby nawet tego brązowego medalu. Poza tym nie zawsze fakt, że z większością dziewczyn znam się już od kilku lat, był mi pomocny. To chyba zbytnio uspokajało, co owocowało popadaniem w rutynę.
A czy mógł Pan liczyć na pomoc z zewnątrz?
- Jak mam to rozumieć?
Chodzi mi o przełożonych i ich... znajomych. Nie zawsze słyszałem opinie wypowiadane ze zrozumieniem czy też troską...
- Trener zawsze odpowiada za zespół i jego dokonania. Starałem się pracować najlepiej, jak potrafiłem. Cóż, wystarczyło to na takie, a nie inne rezultaty w tym sezonie. A że najłatwiej jest oceniać, stojąc z boku, nie odpowiadając za daną "działkę"? Ot, życie. I to tyle w tej kwestii. Natomiast nie mam żadnych pretensji o to, że nie zostanie ze mną przedłużony kontrakt. Sam byłbym zdziwiony, gdyby stało się inaczej! Po prostu jak jest wojna, to są też ofiary.
Jeśli były takie zawodniczki, to które Pana zawiodły?
- Uważam, że od każdej z wiślaczek można było wymagać jeszcze więcej. Nawet gdyby sięgnęły po mistrzostwo czy awansowały do najlepszej "ósemki" Euroligi. Ponadto zbyt często brakowało nam lidera, który pociągnąłby zespół tak na parkiecie, jak i poza nim. Choć kilka dziewczyn mogło przyjąć taką rolę. Natomiast nie chcę teraz mówić na forum publicznym, która z zawodniczek mnie zawiodła więcej, a która mniej. Po co, co by to dało? Bo że niektóre mogły być dużo lepsze, to prawda.
To my na koniec o nich wspomnimy. Maksimović i Skerović w pierwszym rzędzie, potem Canty, trochę też Dupree?
- Interesująca kolejność, natomiast swój ranking zostawię dla siebie. Pewne jest tylko, że drużyna musi być przebudowana, trochę wstrząśnięta. Dla jej dobra.
Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Wojciech Batko