Zbigniew Kotaba

Z Historia Wisły

Zbigniew Edward Kotaba
Informacje o zawodniku
kraj Polska
pseudonim Komar
urodzony 18.10.1929,Szarów
zmarł 30.11.1964, Chicago
wzost/waga 169/67
pozycja pomocnik
reprezentacja Reprezentacja B
sukcesy MP 1949
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
1949-1956 Wisła Kraków
1956-1957 BKS Stal Bielsko Biała
1958-1959 Wisła Kraków
1960-1961 White Eagles Toronto
1961-1964 White Eagles Chicago
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Grafika:1965.jpg

Wspomnienia

Wspomnienia Kazimierza Kościelnego:
[Zbigniew Kotaba planował powrót ze Stanów Zjednoczonych do Polski - przyp. HW]], ale no niestety stała się tragedia, że został zamordowany.
HW: Czy zna Pan może okoliczności, czy to był wynik napadu?
KK: Nie, nie, to był czysty przypadek. Po prostu oni zostali w tróję i razem naturalnie mieli więź i tak się spotykali: raz u tego, raz u tego. Ten Zbysiu mieszkał w Polish Village, to taka dzielnica trochę niebezpieczna, bo tam Portorykańczycy mieszkali dość blisko czy coś. Oni wszyscy tam mieszkali, no ale jak kuzyn się ożenił to z żoną zamieszkał u teściów, z kolei znowu Domański też tam. No i on wracał od nich, jakoś to było w grudniu. I zauważył, że na korytarzu jakieś dwie panienki grzeją się przy kaloryferze, no a on był Don Juanem i zaczął gadkę. A to były pochodzenia polskiego, powiedzmy, nawet podobno. No i zaprosił je do siebie do pokoju, a one okazało się, że są w towarzystwie dwóch kawalerów. No to on zaprosił wszystkich. Jednego z tych kawalerów wysłał do kawiarni, żeby przyniósł coś do napitku. A tak jak mówił mój kuzyn to on nie lubił nosić portfela, tylko miał w kieszeni taki zwitek tych dolarów, nawet o nominałach jakiś niedużych. No i oni to zauważyli. A to okazało się, że nawet z porządnej rodziny, jeden był synem adwokata nawet, tylko żyli z takich drobnych kradzieży, włamań może nawet, bo tam uciekła z domu któraś, bo rozbiła samochód ojcu, a tam jakieś były takie powikłania różne. No i oni chcieli go po prostu okraść. Tam troszkę popili, myśleli że on uśnie, bo to przy stole wszystko było. Tam było gwaru trochę, głos, bo to wiadomo przy takich okazjach, no i sąsiad wpadł, zobaczyć co się dzieje, a ten mówi „Nie, w porządku wszystko”. No i w pewnym momencie któryś z tych taką flaszką jakby syfonową, nie taką jak naszą, uderzył go w głowę. Na nieszczęście nic mu się nie stało specjalnie i wywiązała się bójka. To nie byli jacyś tacy powiedzmy, łobuzy żeby sobie nie dał rady z którymś z nich, bo on był taki sprytny mimo że nie był wysoki jakiś. No ale któremuś tam przyłożył, nożem ten go ciachnął obok serca. Wtedy wpadł ten sąsiad, a oni noga, zabrali się i uciekli, no ale zostawił jeden marynarkę z etykietą tej kawiarni no i potem doszli do wszystkiego i jeden dostał 30 lat, drugi 15. No i widzieliśmy nawet ten pogrzeb. Tam miał jeszcze ślady takie zatuszowane po tej bójce, w tych poduszeczkach leżał bidok no i tak skończył marnie.