1947.01.24 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 3:2
Z Historia Wisły
ŁKS Łódź | 3:2 | Wisła Kraków | ||||||||
(0:0, 1:2, 2:0) | ||||||||||
widzów: 4.000-6.000 | ||||||||||
sędzia: Wacław Kuchar i Z. Trytko | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1947, nr 25 (26 I) nr 316
Mistrzostwa Polski w hokeju na lodzie rozpoczęte
Zwycięstwo Cracovii porażka Wisły
(Tel. wł.) W dniu wczorajszym rozpoczęły się w Łodzi drugie po wojnie mistrzostwa hokejowe Polski. Mistrzostwa te miały ramy dość uroczyste, a zaczęły się przemówieniami prezesa ŁOZHL-u Langego, jako gospodarza oraz prezesa PZHL dyr. Boczara. Po przemówieniach nastąpiła defilada wszystkich drużyn biorących udział w rozgrywkach, gorąco oklaskiwana przez licznie zgromadzoną publiczność. Pogoda doskonała dopisuje, lód dobry.
ŁKS—Wisła 3:2 (0:0, 1:2, 2:0)
Zakończyło się — jak z powyższego widać, — niespodziewanym zwycięstwem ŁKS-u, który nie dorównywał Wiśle ani techniką, ani umiejętnościami, przeciwnie grał bardzo prymitywnie, lecz niezwykle ambitnie i zażarcie.
Pierwsza tercja aczkolwiek prowadzona w silnym tempie, była właściwie badaniem się wzajemnym, gdzie to jedna to druga strona starała się czasami strzelić bramkę. W drogiej tercji Wisła prowadziła nawet 2:0, nie potrafiła jednak przeszkodzić strzeleniu jednej bramki przez Króla.
W trzeciej tercji mecz stanął na prawdziwie przedwojennym poziomie.
Tempo było szalone i ataki zmieniały się jak w kalejdoskopie. ŁKS miał więcej szczęścia i zdobył bramki przez Króla i Czyżewskiego, przyjęte przeogromnym aplauzem przez 5.000 publiczność.
Od tej chwili ŁKS grając wybitnie defensywnie, stara się- tylko utrzymać wynik, co mu się też udaje, pomimo gwałtownych ataków Wisły, która przez Palusa, Jasińskiego a nawet Sokołowskiego z obrony przeprowadzała raz poraź niebezpieczne ataki i bombardowała bramkę Łodzian.
Wynik jednak aż do końca nie uległ zmianie, a zwycięstwo swe w dużej mierze ma ŁKS do zawdzięczenia swemu bramkarzowi Makutynowiczowi, który poza Królem i Czyżewskim był najlepszym.
Nie można tego powiedzieć o Bratku, który był najsłabszym zawodnikiem Wisły, a przy puszczonych bramkach ponosi dużo winy.
Sędziowali pp. Kuchar i Trytko.
W dniu dzisiejszym spotykają się:
Cracovia—ŁKS oraz Wisła—Lechia.
Szczegółowe sprawozdania z tych zawodów znajdą Czytelnicy w jutrzejszym numerze naszego pisma
"Przegląd Sportowy" z 1947.01.23
Kto będzie mistrzem w hokeju na rok 1947 rozstrzygnie najbliższa niedziela w Łodzi
Cracovia i Wisła faworytami
Hokeiści mają szczęście. Bez trudu przeprowadzili gry okręgowe a obecnie, gdy zbliża się pula finałowa, niemal w ostatniej chwili chwycił lód.
Drugie mistrzostwa Polski w hokeju na lodzie odbędą się więc ściśle wedle programu w Łodzi.
W ciągu piątku, soboty i niedzieli zobaczymy na lodowisku ŁKS w walce cztery czołowe zespoły: zeszłorocznego mistrza - Cracovię, wicemistrza ŁKS, zeszłorocznego uczestnika puli finałowej Lechię z Poznania i nowicjusza - WISŁĘ.
Ocena szans nie jest łatwa. Cracovia, która przed rokiem była pewnym faworytem, tym razem budzi wiele zastrzeżeń. Brak wszędobylskiego szybkiego Ursonia wpłynął na bitność drużyny, w której poprawił się wprawdzie Wołkowski, jednak nie na tyle by jak dawniej odegrać mógł decydującą rolę.
Cracovia odpoczywała w Krynicy i odżywiona jest ambicją powtórzenia zeszłorocznego wyniku. Identyczne plany ma ŁKS. Wicemistrzostwo łodzian było w ub. roku niespodzianką. Starano się podkopać ich pozycję przez puszczanie fantastycznych podejrzeń pod adresem pewnych graczy łodzkich. Pochodziły one z zatrutego źródła ludzi, którzy sami mogliby się zdobyć na gesty, jakie podsuwali zawodnikom Łodzi.
W tym roku Łódź ma wyjątkową szansę. Jest nią własne lodowisko. Gdy chodzi jednak o nasze zapatrywanie, to nie wydaje nam się, by ŁKS mógł pretendować do miana faworyta. Drużyna ma zbyt wiele zaufania do starych gwiazd, których blask dawno już mocno przybladł. Czy odnajdą go w decydującym momencie, w to jakoś wątpimy!
Z zainteresowaniem oczekujemy występu Wisły, która nagle wysunęła się na czoło polskich drużyn. Posiada ona w składzie swym wprawdzie również graczy nie najpierwszej "hokejowej" młodości, ale są oni zawsze jeszcze młodsi od kolegów z Łodzi.
Nie przypuszczamy, by Lechia odegrała decydującą rolę. Niemniej jednak napsuć może wiele krwi.
Losy mistrzostw rozstrzygną się prawdopodobnie pomiędzy Cracovią i Wisłą.
Nie wątpimy, że Łodzianie dołożą starań, by organizacja wypadła jak najlepiej. Liczyć należy na poważną frekwencję, gdyż Łódź posiada zawsze chętną publiczność.
Pretensję mamy do organizatorów, gdy chodzi o rozkład gier. W jednym dniu przewidziane są dwa spotkania. Jest to w porządku, gorzej tylko, że pierwsze mecze odbędą się w piątek i w sobotę o 16-ej, a drugie o 20-ej.
Przerwa między jednym a drugim spotkaniem ma rzekomo na celu uporządkowanie lodu. W rzeczywistości chodzi o - kasę! Organizatorowie wolą sprzedawać dwa razy bilety zamiast raz. Chcielibyśmy jednak wiedzieć, co ma robić widz, który chciałby zobaczyć wszystkie spotkania. Czy przerwę między jednym meczem a drugim spędzić ma w najbliższym barze?
Niestety i pod tym względem natrafi na trudności, gdyż lodowisko ŁKS jest zbyt oddalone od centrum, by można było wrócić tymczasem do miasta.
Byliśmy niemal na wszystkich mistrzostwach hokejowych Polski, nie przypominamy sobie jednak, by kiedykolwiek i gdziekolwiek obowiązywał tego rodzaju rozkład zajęć. Jest to może korzystne komercyjnie, ale niekoniecznie sportowy. Nie zdziwimy się, jeśli kalkulatorzy się przeliczą i ludzie miast siedzieć na obu meczach, zdecydują się na jedno spotkanie lub drugie.
Dokładny program przedstawia się następująco:
Piątek, godz. 16-a: Cracovia - Lechia, godz. 20-a ŁKS - Wisła
Sobota: godz. 16-a: Wisła - Lechia, godz. 20-a.: Cracovia - ŁKS
Niedziela: godz. 12-a: Wisła - Cracovia, godz. 17-a: ŁKS - Lechia.
strona 1
"Przegląd Sportowy" z 1947.01.27
Hokej polski jeszcze bez mistrza.
ŁÓDŹ, 26.1. (tel. wł.). Turniej finałowy drugich po wojnie mistrzostw hokejowych Polski upłynął pod znakiem niespodzianek. Goniły bowiem jedna drugą od piątku do niedzieli wieczorem. Zaczęło się niespodziewanym zwycięstwem ŁKS-u nad Wisłą w pierwszym dniu, w drugim nastąpił z kolei nieoczekiwany - w takich rozmiarach - rozgrom łodzian przez Cracovię, która następnego dnia uległa dla odmiany Wiśle. Po tym meczu myśleliśmy wszyscy, że mamy już spokój, czyli, że Wisła stosunkiem bramek przewyższała Cracovię, a ŁKS nawet wyraźnie przed Lechią ustępował krakowskim drużynom stosunkiem bramek - wybuchła nowa bomba.
Okazało się nagle, że przeoczyliśmy wszyscy nowy regulamin rozgrywek, który powiada wyraźnie, że o pierwszym i drugim miejscu nie może decydować stosunek bramek, lecz przy równości punktów nastąpić musi nowa decydująca rozgrywka. A tu, jak na dobitek, jeszcze jedna komplikacja, gdyż groziło, że trzy drużyny uzyskają równą ilość punktów, a takiej ewentualności regulamin nie przewidywał... Całe szczęście, że ŁKS zrobił nam grzeczność i znów, wbrew przewidywaniom, osiągnął z Lechią poznańską punkty remisowe, tak, że na placu pozostała jedynie Wisła i Cracovia, które zmierzą się raz jeszcze na lodowisku.
Decydujący mecz o mistrzostwo Polski pomiędzy Cracovią, a Wisłą wyznaczony został na niedzielę 2 lutego do Krakowa. W razie odwilży przesunięty zostanie na czwartek 30 bm.
Czy ostateczny rezultat turnieju jest słuszny? Do pewnego stopnia tak. To znaczy, że nie mamy wątpliwości, co do tego, że dwa pierwsze miejsca należą się zespołom krakowskim. Jeśli chodzi o kolejność, to Wisła pokonała wprawdzie Cracovię, jednak przegrała z ŁKS-em, z którym biało-czerwoni rozprawili się gładko 4:0. Inna rzecz, że przy powtórce na miejscu Cracovii nie czulibyśmy się tak pewni nawet w wypadku wzmocnienia szeregów Kowalskim, który w Łodzi nie grał. Wisła wykazała, że nie jest drużyną gorszą, jedynie może mniej doświadczoną i źle wyzyskującą swoje walory. Jeśli skoryguje błędy, to do boju pójdzie z niemałymi szansami. Cracovia zaś, nauczona doświadczeniem, będzie się miała na baczności.
Trzecie miejsce przypadło ŁKS-owi. Łodzianie mieli do nas cichy żal, że w horoskopach odnieśliśmy się sceptycznie do aspiracji ich na pierwsze miejsce. Przypuszczamy, że przyznają nam słuszność, nawet mimo zwycięstwa nad Wisłą. Zwolennicy klubu łódzkiego w ocenie swej zapomnieli bowiem o jednej rzeczy, a mianowicie o tym, że pula finałowa, to nie jeden mecz. Skład ŁKS-u jest tego rodzaju, że siły nie mogą wystarczyć w walce na dłuższy dystans. Okazało się to choćby w trzecim i ostatnim spotkaniu, kiedy nie zdołali pokonać Lechii, która nie była groźnym przeciwnikiem, ani dla Cracovii, ani dla Wisły.
Lechia zajęła czwarte miejsce i nie ma chyba o to do nikogo żalu. W każdym razie mogliśmy dzisiaj stwierdzić, że udział w turnieju wyszedł jej na dobre i w porównaniu z poprzednimi występami znacznie się podciągnęła. Szczegółowe omówienie drużyn i graczy i wniosków, jakie nasunęły się w trzydniowej obserwacji z konieczności odkładamy na później.
Do stron dodatnich trzydniowego turnieju w Łodzi zaliczamy jeszcze wyjątkową, jak na nasze zwyczaje sportowe, punktualność i ograniczenie części oficjalnej do najkonieczniejszego minimum.
Złożyły się na nią w piątek popołudni krótkie przemówienia p. Langego i prezesa PZHL, dry. Boczara z Krakowa w obecności niestrudzonego protektora łódzkiego sportu wicewoj. Szudzińskiego.
Składy:
Wisła: Bratek, Bałaj, Sokołowski, Jasiński, Palus, Kolasa, Korzeniowski, Peter, Cisowski, Kowalski, Dziubiński.
strona 1
"Przegląd Sportowy" z 1947.01.27
Trzy dni na lodowisku Łodzi
Zacięta walka o prymat w hokeju
(...)
Ł.K.S. - Wisła 3:2 (0:0, 1:2, 2:0).
Bramki dla ŁKS-u zdobyli: Król 2 i Czyżewski 1, dla Wisły Korzeniowski i Kolasa. Sędziowali pp.: Wacław Kuchar i Trytko. Widzów ok. 4000.
Już pierwsze minuty pouczają nas, że będzie to spotkanie innego zupełnie kalibru. ŁKS z miejsca podchodzi pod bramkę Wisły i akcjami swoimi wykazuje, że zrozumiał znacznie lepiej ducha nowych przepisów, niż przeciwnik, operujący przeważnie jednostkowo. Zwolna jednak rozkręca się Wisła, krążek w szybkim tempie wędruje z jednej strony na drugą. Ataki Wisły hamuje twardy blok (nie zawsze czysto grający) Werner - Matternich, a poza tym ze stoickim spokojem broni Makutynowicz. Druga tercja początkowo równa przynosi w polu przewagę Wisły. Nie daje ona jednak chwilowo rezultatu, gdyż napastnicy jej, szczególnie Palus, zbyt długo przetrzymują krążek, zwlekając z oddaniem strzału, a poza tym Makutynowicz jest na posterunku. Pierwsza bramka pada w sytuacji najmniej oczekiwanej. Na lodzie jest drugi napad Wisły, walczący twardo i zacięcie. Korzeniowski nie waha się i przy pierwszej okazji strzela (16 min.), zmuszając do kapitulacji Makutynowicza. Jeszcze nie ucichły brawa publiczności, kwitującej zasłużony punkt lepszej Wisły, a już Kolasa umiejscawia po raz drugi krążek w siatce.
ŁKS, rozumiejąc, iż nie ma nic do stracenia, atakuje z furią. Wyjeżdża bardzo dobrze Kelm, dwoi się i troi Król i Czyżewski, który zawsze pamięta o asekuracji własnej obrony. W 18 min. Kelm idzie błyskawicznie do przodu, podaje ostro na przeciwne skrzydło do Króla - strzał i wynik brzmi 2:1
Trzecia tercja rozpoczyna się przy niebywałym napięciu. ŁKS, grając przez cały czas roztropnie i dobrze taktycznie, uzyskuje wyrównanie w typowo hokejowej manierze. Kelm strzela ostro z daleka. Król idzie na dobitkę i... wyrównanie gotowe.
Po zmianie Wisła atakuje furiacko. Makutynowicz wszystko broni. ŁKS zmuszony do defensywy szuka okazji wypadu. Czyżewski odebrawszy krążek Wiśle zrywa się błyskawicznie do przodu i strzela i... Bratek nie jest Makutynowiczem. ŁKS prowadzi 3:2. Minuty uciekają. Obie drużyny tłoczą się pod bramką ŁKS (błąd taktyczny Wisły), wynik utrzymuje się do końca.
Wisła miała w sumie więcej z gry, rozwiązała ją jednak taktycznie źle i to stało się przyczyną klęski z przeciwnikiem, który zwycięstwo miał w znacznej mierze do zawdzięczenia Makutynowiczowi w bramce i mądrze operującym rutyniarzom jak Król i Czyżewski, a chwilami nawet Staniszewski.
(...)
strona 2
"Start" z 1947.01.28
Piątek, 24 stycznia:
Cracovia - Lechia 6:2 (1:1, 1:0, 4:1)
Mistrz Polski uporał się gładko z drużyną poznańską, w której obok bramkarza Maszyńskiego wyróżnił się strzelec obu bramek, Koczewski. Bramki dla Cracovii: Wołkowski 4, Marchowczyk i Bereza.
ŁKS - Wisła 3:2 (0:0, 1:2, 2:0)
Ambicja i ofiarność Łodzian dała im zwycięstwo nad szybszą i lepszą technicznie drużyną krakowską, w której zawiódł bramkarz. Bramki dla łodzian zdobyli: Król (2) i Czyżewski - dla Wisły Palus i Kolasa.
Sobota, 25 stycznia:
Wisła - Lechia 8:0 (3:0, 1:0, 4:0)
Najwyższe zwycięstwo w turnieju uzyskane przy zdecydowanej przewadze drużyny krakowskiej, dla której strzelcami byli: Jasiński i Kolasa po 3 oraz Peter 2.
Cracovia - ŁKS 4:0 (2:0, 1:0, 1:0)
Drugie z rzędu zwycięstwo Cracovii czyniło z niej faworyta turnieju. Łodzianie "wypompowani" ciężkim meczem przeciw Wiśle w dniu poprzednim, grali o klasę słabiej i stracili bramki ze strzałów Kasprzyckiego (2), Berezy i Marchewczyka.
Turniej w Łodzi pozwolił kapitanowi Zw. PZHL na zorientowanie się w formie naszych zawodników przed wyjazdem na zawody o mistrzostwo świata w Pradze. Na obóz przed tymi zawodami powołał kapitan zw. W. Kuchar następujących hokeistów:
bramkarz: Makutynowicz (rezerwa Maciejko), obrona: Kasprzycki, Sokołowski, poza tym do ataku z Wisły: Jasiński, Palus, Kolasa, Peter, z Cracovii: Marchowczyk, Wołkowski, z Siemianowiczanki: Skarżyński, Bogdol, Ziaja, Bromer, z KTH Czortych, z Legii warszawskiej Dolewski.
"Dziennik Polski" z 1947.01.25
Hokejowe mistrzostwa Polski
Pierwszy dzień rozgrywek puli finałowej o mistrzostwo Polski w hokeju na lodzie przyniósł wielką niespodziankę, jaką jest przegrana Wisły z ŁKS-em. Wisła, mimo że swoją grą zdobyła uznanie publiczności łódzkiej, mimo przewagi technicznej kombinacyjnej, którą miała prawie przez wszystkie 3 tercje, uległa ambitnie grającemu ŁKS-owi.
Ł. K. S. - Wisła 3:2 (0:0, 1:2, 2:0)
Niezwykle ciekawy i emocjonujący mecz dwóch drużyn uważanych za kandydatów do tytułu mistrzowskiego zgromadził na lodowisku ŁKS-u ponad 6000 publiczności. Gra Wisły mimo przegranej zdobyła jej uznanie publiczności łódzkiej. Najsłabszym punktem w drużynie Wisły był bramkarz Bratek, który swą słabą grą przyczynił się do przegranej.
Wyrównana gra w początku pierwszej tercji upływa w drugiej tercji pod zdecydowaną przewagą Wisły, która w tym okresie zdobywa dwie bramki przez Korzeniowskiego i Kolasę. Trzecia tercja przynosi ŁKS-owi dwie bramki zdobyte przez Króla i Czyżewskiego. Po uzyskaniu prowadzenia drużyna ŁKS-u zastosowała taktykę obronną, która pozwoliła utrzymać osiągnięte zwycięstwo, mimo że Wisła w tej tercji atakowała doskonale całą piątką. Wszystkie ataki Wisły i liczne strzały na bramkę broni brawurowo, wspaniale grający bramkarz ŁKS-u Makutynowicz, któremu Łodzianie zawdzięczają swój sukces. Sędziowali doskonale W. Kuchar i Trytko.
Cracovia - Lechia 6:2 (1:1, 1:0, 4:1)
(...)
Otwarcie mistrzostw rozpoczęło się uroczystą defiladą zawodników i przemówieniem prezesa PZHL dyr. Boczara i prez. ŁZHL Langego.
"Start" z 1947.01.30
Ocena mistrzostw w Łodzi
Mimo, iż do decydującego rozstrzygnięcia o tytule mistrza Polski w hokeju na lodzie na rok 1947 pozostaje jeszcze jedno spotkanie w najbliższą niedzielę w Krakowie pomiędzy Cracovią i Wisłą, spotkanie, które nie ulega wątpliwości może rzucić jeszcze pewne światło na poziom gry i umiejętności techniczne zawodników obu drużyn, możemy śmiało uważać turniej w Łodzi za kulminacyjny punkt tegorocznych rozgrywek hokejowych w Polsce, pozwalający na pewną ocenę.
Ocenę tego turnieju przedstawimy w następujących punktach: organizacja, publiczność, sędziowie, drużyny, zawodnicy.
Organizacja b. dobra
Trzeba się wczuć w sytuację głównej sprężyny mistrzostw, człowieka, na którego barkach spoczywał każdy drobiazg, dyr. Langego, prezesa Ł. O. Z. H. L. czekającego na "łaskę" niebios. W piątek mają się rozpocząć mistrzostwa, a lekki mrozik zaczyna dopiero chwytać we wtorek po południu. Było to ostatnie dzwonienie. Toteż olbrzymia radość i zadowolenie malowało się na twarzy tego doskonałego organizatora. Nie tylko, że nie poniósł deficytu w związku z dużymi inwestycjami koło lodowiska, ale i mógł wykazać się rezultatami swych prac. Do najlepszych, rzucających się w oczy należało uprzątnięcie przez drużynę sprzątaczy w ciągu dosłownie kilku minut naciętego łyżwami, lub padającego śniegu z lodowiska. Światło przynajmniej jeśli nie lepsze niż w Krynicy, widać wszystko doskonale. Osobne wejścia na miejsca stojące, osobne na trybuny, pozwalały na łatwe utrzymanie porządku. Jedynie co nie domagało, to wprawdzie zgodne z przepisami ale o minimalnych wymiarach boisko, oraz niezbyt wielka pojemność trybun i miejsc stojących. Dyr. Lange zapowiedział jednak szybko, że już na najbliższy sezon tak boisko będzie powiększone, jak i pojemność zwiększona. Były zarzuty o ułożenie tak programu, że publiczność musiała na każdy z meczów wykupywać osobno bilety. Jak wyjaśnił dyr. Lange ze względu na możliwość pogody odwilżowej nie miał on innego wyjścia, lecz taką przerwę stworzyć między meczami, by ścięty lód doprowadzić do stanu używalności na drugie spotkanie. Było to zło konieczne.
Publiczność z okularami Ł. K. S.
Wiemy jak dużą rolę odgrywa w sporcie dobry doping, ze strony licznie zgromadzonych sympatyków. Wielokrotnie, jak to nam stwierdza historia, wynik spotkań zapadał po wpływem takiej właśnie pomocy. Publiczność łódzka nastawiona była na zdobycie tytułu mistrzowskiego przez ŁKS. Tylko spotkania tej drużyny wywoływały duże zainteresowanie. Inne nie cieszyły się powodzeniem, prócz Wisły z Cracovią, ale ten miał specyficzny smaczek. Orientacja w przepisach słaba, albo tendencyjna. Na ogół jednak należy stwierdzić, iż mimo wybitnego udziału uczuciowego w spotkaniach ŁKS-u z pozostałymi drużynami zachowanie było zupełnie dobre.
Sędziowie
Zawody prowadzili: Al. Kłaput, W. Kuchar, Wł. Michalik, prof. Z. Paruszewski i mgr Z. Trytko. Nie mieli oni łatwego zadania. Przepisy określają na ogół dość dokładnie wszystkie przewinienia zawodników. Stosowanie ich w pełni wobec:
a) niezbyt dokładniej ich znajomości przez zawodników
b) słabszej ze strony publiczności, która wyrażeniem swego niezadowolenia w różny niezbyt przyjemny sposób utrudniała prowadzenie zawodów
doprowadziłoby do stałych przerw, które wydłużałby spotkania przynajmniej o 30 minut oraz nie pozwalałby na prowadzenie normalnej gry. Trzeba jeszcze dodać, iż nie mieliśmy dotychczas żadnego sprawdzianu stosowanie tych najnowszych przepisów z zagranicą. Nie ulega wątpliwości, że tu i ówdzie znają się tacy, którzy będą czynili różnego rodzaju zarzuty powyższym sędziom. Pomyłki mogą zdarzyć zawsze, ale musimy jedno stwierdzić, że nikt nie może uczynić zarzutu jakieś tendencyjności. Zadanie swe spełnili według swych umiejętności i dobrej woli jak najlepiej. W wypadkach mocniejszych wkraczali zdecydowanie i do gry ostrej w hokeju łatwej do prowadzenia nie dopuścili.
Na zebraniu Zarządu PZHL po ostatnim spotkaniu mistrzostw wzięli udział, i sędziowie, celem wyrażenia swego zdania o najbardziej fair grającej drużynie mistrzostw w Łodzi. Wszyscy zgodnie drużyną taką widzieli w Wiśle. Nagrodę więc przyznano tej drużynie, ale czekając na przebieg spotkania w Krakowie pomiędzy Wisłą i Cracovią, gdyż takie było życzenie ofiarodawcy.
Trochę matematyki w ocenie drużyn
Dotychczasowy układ tabeli Wisła, Cracovia, ŁKS, Lechia właściwie odpowiada wartości tych drużyn, jaką wykazały w Łodzi. Pod tym względem nie wyrażał nikt specjalnych zastrzeżeń. - Poniżej przestawiona w oryginalnym ujęciu tabelka ocen, na ogół opinię tę potwierdza.
Przyjęliśmy za najwyższą notę 10, najniższą 0.
Co cyfry te nam mówią?
WISŁA
Bratek 3
Sokołowski 8
Bałaj 6
Jasiński 8
Palus 9
Kolasa 7
Korzeniowski 6
Peter 7
Cisowski 6
Kowalski 5
65
przeciętna 6,5
CRACOVIA
Maciejko 8
Kasprzycki 10
Godek 5
Marchewczyk 7
Wołkowski 8
Pochwalski 7
Bereza 6
Więcek 5
Kopczyński 3
Ostrowski 4
Popiel 4
67
przeciętna 6,1
ŁKS
Makutynowicz 10
Werner 5
Metternich 6
Czyżewski 6
Kelm 7
Król 7
Sokołowski 5
Staniszewski 5
Starzewski 4
Głowacki 3
57
przeciętna 5,7
LECHIA
Muszyński 5
dr Kasprzak 7
Sobkiewicz 5
Lewandowski 5
Nuszek 7
Koczewski 7
Żymalski 4
Nowak 4
Kempl 4
Zielarek 4
Dymalski 4
56
przeciętna 5,1
Można nie zgodzić się na klasyfikację tego czy innego zawodnika w powyższym zestawieniu, jednak ci co byli w Łodzi, zgodzą się z pewnością, iż w powyższej klasyfikacji zupełnie zasłużenie ocenieni zostali jako najlepsi:
Makutynowicz i Kasprzycki z notą 10
Palus z notą 9
Maciejko, Jasiński i Wołkowski z notą 8
Kolasa, Peter, Marchewczyk, Pochwalski, Kelm, Król, dr Kasprzak, Nuszek i Koczewski z notą 7
Bałaj, Korzeniewski, Cisowski, Bereza, Metternich i Czyżewski z notą 6
oraz pozostali ze słabszymi notami.
Ocena ta dotyczy poszczególnych zawodników. Wykazało z nich wielu dobrą już zupełnie jazdę, orientację, natomiast poza Kasprzyckim czy Sokołowskim nie widzieliśmy należytej umiejętności w strzałach. Mający swego czasu najniebezpieczniejszy strzał Marchewczyk, gdzieś go zagubił, czasem tylko dając jego przypomnienie.
Odnośnie strony taktycznej olbrzymie jej braki szczególniej w drużynie Wisły zaobserwowaliśmy w jej meczu z ŁKS. Nauczona doświadczeniem w najważniejszym jej spotkaniu z Cracovią wykazała dużą poprawę. Natomiast imponowała pod tym względem Cracovia. Ale jest to przede wszystkim zasługą pełniącego rolę kierownika drużyny najlepszego hokeisty Cracovii "Rocha" Kowalskiego. Nie mogąc brać udziału, z przyczyn zdrowotnych, w mistrzowskich rozgrywkach oddał swej drużynie nieocenioną przysługę kierując jej zmianami. I mamy przekonanie, iż w ten sposób do sukcesów Cracovii przyczynił się więcej, niż gdyby sam grał.
Jeśli idzie o zagrania zespołowe, to w Wiśle widzieliśmy ich ładną improwizację, natomiast w pozostałych, zagrania obejmowały albo w dwóch lub wypady pojedynczych zawodników z dążeniem do wykorzystania błędów przeciwnika.
Największą poprawę formy w ciągu tych 3-ch dni wykazała Lechia, która po dwóch słabszych meczach z Cracovią i Wisłą, w spotkaniu z ŁKS-em okazała się niezwykle groźną. Z tego wynika, iż tylko spotkania z silnymi przeciwnikami przyczyniają się do podciągnięcia się poziomu hokeistów.
Ogólnie na zakończenie należy stwierdzić, iż poziom naszego hokeja w stosunku od roku ubiegłego podniósł się dość mocno. Przypuszczamy, iż po treningu w Budziejowicach i mistrzostwach w Pradze poziom polskiego hokeja znajdzie się na drodze powrotu do przedwojennego.
A. Targosz.
"Przekrój" z 1947.02.02
Z KRAJU. Kraków. W mistrzostwach hokejowych Polski w puli finałowej odbyły się dotychczas następujące mecze: ŁKS - Wisła 3:2 (0:0, 1:2, 2:0), Cracovia - Lechia 6:2 (1:1, 1:0, 4:1), Wisła - Lechia 8:0 (3:0, 1:0, 4:0), Cracovia - ŁKS 4:0 (2:0, 1:0, 1:0) oraz Wisła - Cracovia 3:2 (1:2, 1:0, 1:0). W ramach drużynowych mistrzostw Polski w boksie odbyło się spotkanie Wisła - IKS Wrocław. Zwyciężyła Wisła 9:7. - W tych samych zawodach w Bydgoszczy wiceleader tabeli pokonał ósemkę milicjantów gdańskich 11:5.
Sport. 1947, nr 7
1947.01.27
Łódź. Trzy dni trwające rozgrywki finałowe o mistrzostwo Polskie w hokeju na lodzie nie dały nam mistrza.
Przed łódzkimi finałami przewidywania większości sprowadzały się do tego, że przyszłego mistrza widziano w krakowskiej Wiśle. Wisła na ogół pokładanych w niej na dziel nie zawiodła i gdyby nie pe chowa porażka z ŁKS-em to bezapelacyjnie wywiozłaby tytuł mistrza Polski z Łodzi. Wisła była też istotnie najlepszą drużyną turnieju co podkreślają wszyscy jej zwolennicy i przeciwnicy.
Lechia Poznań zgodnie z przewidywaniami okazała się drużyną najsłabszą odbiegającą daleko do poziomu np. Wisły i Cracovii nie licząc pozostałych drużyn, które dzięki pechowi i fatalnemu rozstawieniu do finałów się nie dostały.
Jak już wspomnieliśmy turniej łódzki nie wyłonił mistrza Polski, Ponieważ par. 70 postanowień PZHL przewiduje w wypadku jeśli dwie drużyny mają równość punktów trzecie decydujące spotkanie.
Spotkanie to między Wisłą a Cracovią odbędzie się jeszcze prawdopodobnie w bież, tygodniu w Katowicach ew. Krakowie.
Trzy dni rozgrywek dały możność obserwacji elity hokejowej Polski. Elita ta w porównaniu rokiem ub. zrobiła wielkie postępy, ale nie osiągnęła poziomu przedwojennego. Wszyscy nasi czołowi gracze, aczkolwiek nie brak im talentu i umiejętności, grają systemem starym niemodnym
Sport. 1947, nr 7
1947.01.27
ŁKS — WISŁA 3:2 (0:0, 1:2, 2:0) (0:0, 1:2, 2:0). Drugi mecz piątkowy rozpoczął się o godz. 20-tej. Publiczność, która oglądała mecz Cracovii — Lechii musiała opuścić lodowisko i na mecz ŁKS — WISŁA kupować nowe bilety, wstępu.
Ponad 5000 widzów, którzy zapełnili trybuny w piątek wieczorem przeżyło największą niespodziankę mistrzostw i było świadkiem jednego z najbardziej emocjonujących spotkań hokejowych jakie Łódź w ogóle oglądała.
Uchodząca za murowanego faworyta drużyna krakowska poniosła z ŁKS-em niespodziewaną i obiektywnie przyznać trzeba niezasłużoną porażkę. — ŁKS wygrał 3:2, ale wynik mógł równie dobrze brzmieć zupełnie inaczej na korzyść Wisły.
„Rewelacja” tegorocznego sezonu. hokejowego miała w meczu tym wyraźnego pecha. Prowadząc 2:0 w drugiej tercji i będąc drużyną lepszą pod każdym, względem od swego przeciwnika, nie potrafiła wykorzystać szeregu murowanych sytuacji pod bramką łodzian a w trzeciej tercji kiedy na lodowisku znalazł się na chwilę Il-gi jej atak straciła 3 bramki i mecz przegrała.
Inna rzecz, że ŁKS grał bohatersko, a bohaterem, spotkania stał się Makutynowicz w bramce drużyny łódzkiej, który dosłownie zasypywany strzałami krakowian z bliska i z daleka bronił wprost fenomenalnie.
Jako całość jak już zresztą znaczyliśmy Wisła była drużyną lepszą. Najlepszą jej linią był atak I-szy w którym najlepszym był tym razem Palus.
W LKS-ie oprócz Makutynowicza b. dobrze wypadł Kelm, Król i. Czyżewski. Do spotkania tego drużyny wystąpiły w następujących składach: Wisła: Bratek, Sokołowski Bałaj, Jasiński, Palus, Kolasą, Korzeniowski, Peter, Cisowski, Kowalski, Dziubiński.
ŁKS: Makutynowicz, Metemich, Werner, Król, Kelm, Czyżewski Głowacki, Starzewski, Staniszewski, Sokołowski,. Starzewski, Łapczyński.
Mecz rozpoczął się w b. ostrym tempie, Już. w pierwszej minucie kontuzjowany został krążkiem w ucho Głowacki i musiał. na chwilę opuścić lodowisko. Wisła gra pierwszą tercję bez Jasińskiego.
Palus, Kolasa i Korzeniowski goszczą stale pod bramką Makutynowicza ale trio obronne łodzian gra niemal bezbłędnie. Pierwsza tercja kończy się bezbramkowo.
W drugiej tercji na lód wchodzi Jasiński. Wisła ma nadal przewagę, czego wyraz daje w dwu zdobytych bramkach w 12 min. przez Korzeniowskiego w zamieszani^ podbramkowym i w 13 min. przez Kolasę. Wydaj e się, że wynik meczu jest już przesądzony, ale niespodziewanie w 15 min. Król zdobywa pierwszą bramkę dla Łodzian. Dodaje. to dużej otuchy drożynie ŁKS-u, która dopingowana przez widownie inicjuje teraz coraz częstsze ataki, W trzeciej tercji tempo gry wzmaga się jeszcze bardziej. Chwilowy odpoczynek pierwszego ataku Wisły umiejętnie wykorzystuje IKS zdobywając przez Króla i Czyżewskiego dwie decydujące o zwycięstwie bramki.
Od tej chwili Wisła rusza do generalnego ataku. Atak Jasiński, Palus, Kolas nie schodzi w ogóle z lodowiska. Cała piątka krakowska atakuje świątynię Makutynowicza, ale bez skutku. Krążek nie może znaleźć drogi do siatki. Mecz kończy się Wynikiem 3:2 dla ŁKS-u.
Mecz sędziowali: pp. Kuchar Trytko ze Śląska nieszczególnie.
Sportowiec. R.3, 1947, nr 4 1947.01.27
Cracovia czy Wisła?
W piątek w Łodzi na stadionie ŁKS-u odbyło się uroczyste otwarcie drugich po wojnie hokejowych mistrzostw Polski. Jako gospodarz na łódzkim gruncie, drużyny biorące udział w mistrzostwach powitał prezes ŁOZHL dyr. Lange, jak również przedstawicieli władz miejscowych w osobach prezydenta miasta ob. Mijała, wicewojewody Szudzińskiego, dyr. Woj. Urzędu v r i PW Nonasa, delegata PUWF mjr. Czernika, oraz prezesa PZHL ob. Boczara. Otwarcia mistrzostw dokonał prezes PZHL ob. Boczar, życząc drużynom jak najkorzystniejszych wyników pracy prawdziwie fair grze, utrzymanej w prawdziwie sportowej atmosferze.
ŁKS — Wisła 3:0 (0:0, 1:2, 2:0) Mecz ten należał do niezwykle interesujących i zebranej w liczbie ponad 5 tysięcy publiczności dostarczył wiele emocji. Walka była b. zacięta i mimo, że Krakowianie mieli przewagę, gospodarze mając doping własnej publiczności, dzięki niezwykłej ambicji, zostali z lodu zwycięzcami. Wyróżnił się Makutynowicz w bramce przytomną obroną Bramki dla ŁKS zdobyli — Król 2 i Czyżewski, dla Wisły Korzeniowski oraz Kolasy. Sędziowali pp. Kuchar i Trytko. W drugim dniu mistrzostw hokejowych Polski rozgrywanych na stadionie ŁKS-u wyniki były następujące:
„Wisła" — „Lechia" (Poznań) 8:0 (1:0, 4:0, 3:0) Zespół krakowski zwyciężył bez trudu Poznaniaków, będąc drużyną lepszą we wszystkich liniach. Najciekawsza była 2-ga tercja, w której „Lechia" broniła się jaknajskuteczniej, mając w obronie Kasprzaka najlepszego swego gracza. Bramkarz „Lechii" Muszyński wyraźnie jest bez formy. Bramki strzelili: Kolasa — 3, Jasiński — 2, Peter — 2, i Palus — 1. Sędziowali ob. ob. Klaput i Trytko. Widzów 1.000
„Wisła" — „Cracovia" 3:2 (1:2, 1:0, 1:0) Spotkanie to było niezwykle emocjonujące i miało duże znaczenie dla pretendenta do tytułu