1957.11.05 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 1:7
Z Historia Wisły
![]() | Wisła Kraków | 1:7 (1:3) | ŁKS Łódź | ![]() | ||||||
widzów: ok. 15.000 | ||||||||||
sędzia: Konrad Brawański | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1957, nr 259 (6 XI)
Pogrom Wisły w meczu z ŁKS
Słaba gra obrony spowodowała wysoką porażkę piłkarzy krakowskich
PRZERWA w rozgrywkach ligowych, oraz zagraniczne wojaże piłkarzy Wisły spowodowały, że ponad miesiąc nie oglądaliśmy pierwszoligowej jedenastki na krakowskim boisku. Toteż mimo dnia powszedniego, zwolennicy Wisły licznie zjawili się na stadionie, aby zobaczyć grę swych pupilów w mistrzowskim spotkaniu z ŁKS. Niestety nie mieli oni powodów do radości. Mecz zakończył się wysoką porażką drużyny krakowskiej 1:7 (1:3), przy czym gra piłkarzy Wisły nie mogła zadowolić.
Zawodnicy ŁKS przewyższali gospodarzy zarówno pod względem szybkości, jak i gry ataku, który natrafiając na bardzo słabą defensywę Wisły, często siał zamieszanie pod bramką Leśniaka. Mimo, że w ataku gości widzieliśmy nie pierwszej już młodości piłkarzy, jak Baran czy Soporek, to.
jednak wygrywali oni większość pojedynków z obrońca mi krakowskimi. Obydwaj wspomniani łącznicy dobrze rozgrywali piłki na środku boiska, śląc w dogodnych momentach podania do wysuniętych ku przodowi skrzydłowych, czy środkowego napastnika. Na ogół gra łodzian podobała się.
W początkowych minutach zawodów Wisła miała okazję do uzyskania bramki. Jednak Szczurzyński przytomnie obronił w tym okresie jak i później, strzały Machowskiego.
Łodzianie po zdobyciu kilku bramek, mając zapewnione zwycięstwo nie wysilali się już zbytnio, popisując się ładnymi zagraniami.
Trzeba stwierdzić, iż piłkarze Wisły zagrali ten mecz jakby bez ambicji. Nie widziało si^1 ani zaciętej walki, ani ofiarności, jakie winny cechować mistrzowskie spotkanie. Zawodnicy krakowscy popełniali błędy taktyczne i w wielu wypadkach zapominali o obstawianiu przeciwnika. Nie tylko słabo grała obrona, ale również atak nie umiał skutecznie zagrozić bramce łódzkiej, zwłaszcza po kontuzji Rogoży, koniec meczu statystował na skrzydle.
Na marginesie tego meczu trzeba stwierdzić, że zrozumiała jest porażka różnicą jednej czy dwu bramek, ale tak wysoka przegrana na własnym boisku — musi zastanawiać i winna stanowić sygnał alarmowy dla kierownictwa drużyny.
Bramki dla ŁKS zdobyli: Szymborski w 25, 43, 70 i 74 min. gry, Szczepański w 27 min. oraz Soporek w 55 i w 70 min. gry. Dla Wisły jedyną bramkę zdobył Rogoża w. 29 min gry.
Z drużyny łódzkiej na szczególne wyróżnienie zasłużył grający w tym meczu na pozycji skrzydłowego Szczepański oraz środkowy napastnik Szymborski, pobyt na zgrupowaniu przed meczem Polska—Finlandia doskonale zrobił. Po wczorajszym zwycięstwie drużyna ŁKS znajduje się na drugim miejscu w tabeli rozgrywek, mając jedną grę więcej od Górnika Zabrze i Gwardii W-wa. Warto dodać, że piłkarzy łódzkich po niedzielnym meczu z Legią czeka wyjazd na zagraniczne tournee do Anglii, NRF i Szwajcarii.
Zawody prowadził p. Brabański (Katowice). (as)
”Przegląd Sportowy” z 1957.11.07
http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1957/nr172/directory.djvu
KRAKÓW, 5.11 (tel. wł.) Wisła – ŁKS Łódź 1:7 (1:3). Bramki dla ŁKS zdobyli: Szymborski (4), Szczepański, Soporek i Kowalec, dla Wisły Rogoza. Sędzia Barwiński z Katowic. Widzów 15.000.
WISŁA: Leśniak, Monica, Kawula. Budka, Michel, Jędrys, Machowski, Kościelny I, Rogoza, Jurczak, Budek.
ŁKS: Szczurzyński, Walczak, Sturzyn, Wieteska, Jańczyk, Grzywocz, Szczepański, Baran, Szymborski, Soporek, Kowalec.
Niedawno przebyta ostra grypa, na którą chorowało 7 piłkarzy pierwszej drużyny Wisły, musiała wyrządzić „ślad” na piłkarzach krakowskich, którzy we wtorek musieli rozegrać zaległy mecz o mistrzostwo I ligi z ŁKS-em. Nie mniej jednak odnosiło się wrażenie, że nawet w pełnej kondycji musieli by oni ugiąć czoła przed przeciwnikiem, który już niejednokrotnie w Krakowie umiał sobie zaskarbić uznanie widowni.
Oprócz miażdżącej przewagi kondycyjnej oraz wyraźnej, przewagi w szybkości i bojowości przewyższali bowiem piłkarze ŁKS swego przeciwnika dyspozycją psychiczną i kto wie, czy ona właśnie nie była źródłem ich wysokiego zwycięstwa. Piłkarze ŁKS nie stracili bowiem spokoju i wiary w swoje siły w trudnym dla nich początkowym okresie meczu, kiedy to przez pełne 30 minut bramka Szczużyńskiego była ustawicznie pod obstrzałem, a na przedpolu czerwonych koszul dochodziło raz po raz do krótkich spięć. Przeczekali oni ten impet gospodarzy a nawet zdobyli prowadzenie. Jędrys i Michel, operujący niemal bez przerwy pod bramką ŁKS nie zdążyli na czas cofnąć się pod swoją bramkę, Monica „zaspał nieco", a chytry Szymborski błyskawicznie wykorzystał ten „sprzyjający obrót sprawy" i na tablicy wynikowej pod napisem „ŁKS" zawisła cyfra 1.
W 3 minuty później łodzianie prowadzili już 3:0. I znów w tym wypadku naprzeciwko 4 napastników łódzkich stanęło tylko 2 obrońców Wisły. Żaden z nich nie potrafił dogonić Szczepańskiego, który zainicjowawszy rajd prawą stroną, podciągnął piłkę na odległość dogodną do strzału i załatwił resztę.
Te 2 bramki, zdobyte w krótkich odstępach czasu , rozkleiły zupełnie drużynę Wisły. (…)
W rozmowach prowadzonych podczas przerwy, wracali sympatycy drużyny krakowskiej pamięcią do meczu z Ruchem, kiedy to Wisła od stanu 1:4, ,,wyciągnęła" na 4:4. W takim nastroju niektórzy z widzów jak gdyby z zadowoleniem „powitali" 4 bramkę ŁKS, zdobytą przez Soporka w 51 minucie.
Odtąd to co działo się na boisku, zadawało srogi cios „zwolennikom czwartej bramki” ???. Napastnicy krakowscy nie potrafili ani na moment utrzymać przy sobie piłki, nie mogli własnej defensywie dać ani na chwilę wytchnienia. I tak doszło do pogromu. Desperackie interwencje Leśniaka i pewna „ulga taryfowa” ze strony łodzian w końcowej fazie spotkania zapobiegły dwucyfrówce.
Nie szukając zbyt szumnych słów trzeba powiedzieć, że ŁKS grał dobrze, okresami nawet bardzo dobrze — Wisła zaś źle okresami żenująco źle. O przyczynach wspomnieliśmy na wstępie. Nie mniej jednak gwałtowny spadek formy u tak rutynowanych zawodników Jak Machowski, Rogoża, Jędrys i inni jest czymś zdumiewającym. Przy tak gwałtownym spadku formy wychodzą w jaskrawym świetle na jaw braki w wyszkoleniu technicznym i jeszcze gorszy a dyskredytujący zupełnie wielu piłkarzy „brak głowy".
W drużynie łódzkiej ponad poziom kolegów wybili się: Szymborski, Grzywocz. Jańczyk i Baran.
St. Habzda
Gazeta Krakowska. 1957, nr 264 (5 XI) nr 2935
Przypominamy naszym Czytelnikom — zwycięzcom konkursu sportowego „Gazety”, którzy jeszcze nie podjęli biletów na dzisiejszy mecz ligowy Wisła — ŁKS, że powinni je odebrać (o ile chcą iść na mecz) w dniu dzisiejszym do godz. 14-łej w redakcji „Gazety”, ul. Wielopole 1 — III p., pokój 17. Spotkanie ligowe Wisła — ŁKS rozpocznie się o godz. 14.30.
Gazeta Krakowska. 1957, nr 265 (6 XI) nr 2936
Pogrom jakiego dawno nie było ŁKS-Wisła 7:1
Ostatni występ piłkarzy Wisły na własnym boisku w tegorocznym sezonie mistrzostw ligowych zakończył się przykrą porażką krakowian, W rozegranym we wtorek spotkaniu z drużyną ŁKS, jednym z pretendentów do mistrzowskiego tytułu gospodarze ponieśli klęskę przegrywając 1:7 (1:3).
Zespół krakowski grał w dniu Wczorajszym niemal kompromitująco słabo na wszystkich liniach.
Rażące błędy popełniała zwłaszcza obrona i pomoc, nic pochlebnego nie da się jednak również powiedzieć o napastnikach gospodarzy, ż których jedynie może tylko Rogoża do momentu kontuzji wywiązywał się należycie ze swych obowiązków, Leśniak był również niedysponowany i kilka z przepuszczonych bramek obciąża jego konto.
W zespole łódzkim prócz Barana i Soporka wyróżnić należy Szymborskiego, który jako kierownik ataku gości zaprezentował dobrą formę. Mocnym punktem łodzian był i również Szczurzyński w bramce. O ile mieć można dużo zastrzeżeń do niepotrzebnie ostrej chwilami gry ŁKS, to trzeba przyznać, że łodzianie byli drużyną zdecydowanie lepszą tak technicznie jak i taktycznie.
Po bezbarwnym początku zawodów, kiedy to groźny strzał Machowskiego zdołał Szczurzyński sparować na róg, a po przeciwnej Stronie boiska Kawalec spudłował w dwu doskonałych okazjach, prowadzenie dla gości uzyskał w 25 min.
Szymborski. W minutę później po solowym raidzie Szczepańskiego ŁKS prowadził 2:0. W serca sympatyków krakowian wstąpiła wprawdzie jeszcze nadzieja, gdyw23 min. Rogoża zmylił Szczurzyńskiego I uzyskał bramkę — jak się okazało, było to już jednak wszystko, na co potrafili zdobyć się w tym dniu napastnicy miejscowych. 2 min. przed przerwą z kilku kroków Szymborski uzyskał jeszcze jedną bramkę dla swych barw.
Po przerwie gra-miała bardzo jednostronny przebieg. Goście uzyskali w tym okresie dalsze 4 bramki, których strzelcami byli: Soporek — 2 i Szymborski — 2.
Arbiter spotkania — Brabański i Katowic niezbyt dokładnie prowadził zawody, nie zauważając m. in. kilku wyraźnych „spalonych”.