1981.11.29 Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 0:0
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 0:0 | Śląsk Wrocław | ||||||||
widzów: 1-4.000 | ||||||||||
sędzia: J. Hołub z Warszawy | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1981, nr 231 (27/29 XI) nr 11066
PIŁKARZE kończą sezon. Jutro i w niedzielą, piętnasta kolejka rozgrywek mistrzowskich w pierwszej lidze będzie akordem zamykającym jesienne zmagania. Dla sympatyków futbolu w naszym mieście niedziela jest ostatnią okazją obejrzenia ligowej piłki, tym razem w wydaniu zespołów wrocławskiego Śląska i Wisły.
Mecz zapowiada się dość atrakcyjnie, wojskowi są wysoko w tabeli, na trzecim miejscu z dorobkiem 17 pkt, w czternastej kolejce pokonali pewnie mielecką Sial 2:0, w środę, w Pucharze Polski przegrali co prawda w Łodzi z Widzewem 0:1, ale zebrali dość dobre recenzje. Wiślacy przed tygodniem przegrali w Szczecinie z Pogonią 2:3 po bardzo nierównej grze (najpierw dali sobie strzelić trzy bramki a potem zerwali się do boju i niewiele brakowało aby uzyskali remis) udowadniając po raz nie wiadomo już który, że ich potencjalne możliwości są znacznie większe niż to co demonstrują na ogół w ligowych meczach. Ostatni występ jesiennego sezonu winien zmobilizować wiślaków do dobrej gry i walki o zwycięstwo. Teoretycznie wrocławianie są faworytami zawodów. Zajmują 3 miejsce w tabeli. mają na swym koncie już siedem wygranych meczów, podczas gdy wiślacy zwyciężyli tylko czterokrotnie. Ale w piłce atut własnego boiska jest ogromnym handicapem, stąd sądzę, iż zwycięstwo będzie po stronie gospodarzy.
Trudne warunki atmosferyczne. zimno, błotniste boisko winny stanowić dodatkowy atut wiślaków, lepiej od rywali szkolonych technicznie.
Echo Krakowa. 1981, nr 232 (30 XI) nr 11067
WISŁA — Śląsk 0:0. Sędziował p. J. Hołub z Warszawy.
Widzów ok. 1000. WISŁA — Adamczyk — Szymanowski, Motyka, Budka, Jałocha — Lipka (od 67 min. Plewniak), Kapka, Targosz — Kowalik, Iwan, Krupiński (od 46 min. Świętek).
W noc poprzedzającą ostatni pierwszoligowy mecz piłkarski roku 1981 w Krakowie spadł obfity śnieg, pokrywając kilkucentymetrową warstwą płytę boiska. Także w czasie zawodów Wisły ze Śląskiem cały czas padało, stąd warunki w jakich przyszło walczyć zawodnikom obu zespołów były bardzo ciężkie.
Trudno było dokładnie kopnąć piłkę, podać ją partnerowi, ciężko wykonywać manewry, zawodnicy ślizgali się, przewracali, stąd też dużo było fauli. Wszystko to razem złożyło się, iż pożegnanie z ligą wypadła bardzo kiepsko, mecz był słaby, składnych akcji, które kończono by celnym strzałem wypracowali piłkarze niewiele.
Początek meczu upłynął pod znakiem dużej przewagi gospodarzy, którzy z impetem atakowali bramkę Kostrzewy.
Strzelali Iwan i Kapka, Kowalik i Jałocha, Targosz i Krupiński, ale były to strzały bądź niecelne, bądź bardzo słabe, tak że dobrze broniący golkiper wrocławian nie miał większych kłopotów z ich wyłapywaniem. Właściwie cała pierwsza połowa upłynęła na takiej właśnie grze — atakach Wisły i obronnych akcjach Śląska. Po zmianie stron znów kilka minut naporu gospodarzy. ale potem lepiej przygotowani kondycyjnie, wrocławianie poczęli kontratakować, kilka ich akcji było dość groźnych, lecz gola nie uzyskali.
W ostatnich minutach meczu znów do ataku zerwali się wiślacy, lecz forsując cały czas jednakowy sposób gry — centry na środek pola bramkowego — umożliwiali wrocławianom — szczególnie wysokiemu Wójcickiemu — skuteczną obronę bramkowego przedpola.
Podział punktów w tym pojedynku może, usatysfakcjonować zawodników, nielicznych kibiców co prawda, nie mógł zadowolić. Brakło bowiem w tym spotkaniu goli, brakowało większych emocji. Może na wiosnę będzie lepiej, (lang)
Gazeta Krakowska. 1981, nr 234 (30 XI) nr 10327
Wisła-Śląsk 0:0
Pożegnanie piłkarskiej jesieni w Krakowie wypadło zupełnie nieciekawie, ale nie można w tym-wypadku winić piłkarzy Wisły i Śląska Wrocław, którym przyszło rozegrać ostatnie w tej rundzie spotkanie ligowe na ośnieżonej, śliskiej płycie boiska i podczas padającego bez przerwy śniegu. Trudno było w tych anormalnych warunkach przeprowadzać składne akcje, a nawet dokładnie podać piłkę.
Lepiej na śniegu czuli się piłkarze Wisły, którzy od pierwszych minut spotkania zdobyli przewagę w polu, stwarzając kilka pozycji strzeleckich. Już w 3 min po niezbyt fortunnym wybiegu Kostrzewy, Iwan skierował głową piłkę do pustej bramki, ale Wójcicki przechwycił ją w ostatniej chwili. Największe niebezpieczeństwo groziło wrocławianom właśnie ze strony Iwana, który jeszcze dwukrotnie groźnie strzelał, jednak Kostrzewa nie dał się zaskoczyć, pewnie wyłapując piłkę. Najlepszą okazją do zdobycia prowadzenia dla wiślaków miał w 12 min Targosz, otrzymał dokładne podanie od Jałochy i z kilku metrów posłał piłkę tuż nad poprzeczką. Śląsk w pierwszej części spotkania ograniczał się do obrony własnej bramki, pozostawiając w przodzie Sybisa i Szarka. Goście tylko kilka razy przedostali się w pobliże bramki wiślaków i próbowali zaskoczyć Adamczyka strzałami z dalszej odległości, ale bezskutecznie.
Po przerwie gospodarze nadal przeważali, ich akcje nie były jednak już tak groźne jak w pierwszej części. spotkania i kończyły się z reguły w okolicach pola karnego wrocławian. Kostrzewa tylko raz znalazł się w opałach, broniąc w. 52 min silny strzał Kapki z ok. 17 metrów. Bramkarz gości był najmocniejszym punktem swej drużyny. Pod koniec spotkania wrocławianie widząc, szanse na uzyskanie korzystnego wyniku, zaczęli coraz śmielej atakować i coraz częściej strzelać. Pod bramką wiślaków było gorąco, Adamczyk nie dał się jednak zaskoczyć, broniąc ni/ in silmy strzał- Pękali w 79 min. lle.cz Wisły ze Śląskiem zatańczy) się bezbramkowym remisem, chociaż w przekroju całego spotkania zespołem nieco lepszym byli gospodarze.
Krakowianie wystąpili bez kontuzjowanego podczas spotkania pucharowego w Rzeszowie Skrobowskiego.
WISŁA: Adamczyk, Szymanowski, Budka, Motyka, Jałocha, Lipka (od 67 min Plewniak), Kapka, Targosz, Krupiński (od 46 min Świątek), Iwan, Kowalik.
ŚLĄSK: Kostrzewa, Majewski, Kowalczyk, Kopycki, Wójcicki, Faber, Pawłowski, Pękala, Prusik (od 76 min. Król), Szarek (od 57 min. Nocko), Sybis.
Sędziował J. Hołub z Warszawy. Widzów ok. 1 tyś.
T. G