1983.05.28 Bałtyk Gdynia - Wisła Kraków 1:0
Z Historia Wisły
Bałtyk Gdynia | 1:0 (1:0) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 5.000 | ||||||||||
sędzia: J. Banasz z Katowic | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1983, nr 104 (27/29 V) nr 11387
W tej kolejce Wisła grać będzie w Gdyni z Bałtykiem ważny dla obu zespołów mecz. Piłkarze Bałtyku, z takim samym dorobkiem jak wiślacy, są za nimi o jedno miejsce w tabeli. Wygrana daje im awans w górę i zwiększa poważnie szanse pozostania w ekstraklasie. Biorąc pod uwagę atut własnego boiska, faworyta pojedynku należy upatrywać w zespole gdyńskim, tym bardziej przecież, że wiślacy prezentują bardzo kiepską formę, czego najlepszym dowodem ich ostatnia porażka ze Stalą u siebie. Przegrana którą wielu kibiców przyjęło jako z góry zaplanowaną. Nie sądzę, by tak było, obserwując zawody można było dostrzec wysiłki kilku graczy, pragnących przechylenia szali w tym pojedynku na stronę „Białej gwiazdy”, lecz jako całość Wisła zaprezentowała się fatalnie. A że nie był to pierwszy taki występ, myślę iż plotki o sprezentowaniu punktów Stali są swego rodzaju pocieszaniem się kibiców tej drużyny
Echo Krakowa. 1983, nr 105 (30 V) nr 11388
BAŁTYK — WISŁA 1:0 (1:0). Bramkę dla gospodarzy zdobył w 36 min. z rzutu karnego Nowacki. Sędziował p. Józef Banasz z Katowic.
WISŁA: Gaszyński — Motyka, Budka, Skrobowski, Jałocha — Targosz (od 86 min. Nawrocki), Krupiński, Kapka, Nawałka — Iwan, Wróbel.
Relację z pierwszej połowy spotkania (gdyby nie fakt, że padła z niej rozstrzygająca o losach spotkania bramka) można by śmiało zamknąć w jednym zdaniu: to, co drużyny prezentowały na boisku, było wszystkim, tylko nie piłką nożną w pierwszoligowym wydaniu. Z uporem godnym lepszej sprawy, zawodnicy obydwu zespołów podawali wszerz boiska i do tyłu, więcej uwagi poświęcano obronie własnej bramki (czwórkę obrońców nieustannie asekurowało co najmniej dwóch pomocników, i to niezależnie od rozwoju sytuacji) niż poczynaniom ofensywnym.
Jedynym w tym okresie gry celnym strzałem na. bramkę było uderzenie... Nowackiego z rzutu karnego, podyktowanego w 35 min. za bezmyślny faul Budki na rozpędzonym Kałużnym tuż przy linii końcowej boiska.
Wszyscy obserwatorzy zaczęli natomiast przecierać oczy ze zdziwienia od początku drugiej połowy. Krakowianie musieli za nadzwyczaj apatyczną postawę przed przerwą otrzymać w szatni niezłą reprymendę, jako że ruszyli na gospodarzy z takim impetem i sportową złością, iż wyrównanie wydawało się jedynie kwestią kilku minut. Dramatyzmu spotkania dodała niespodziewanie aura — ledwie siąpiący w pierwszej połowie deszczyk przerodził się w najprawdziwsze oberwanie chmury. W potokach wody wiślacy raz po raz wypracowywali sobie wyśmienite sytuacje strzeleckie, ale żadnej j nich nie potrafili zamienić na bramkę. Próbowali dosłownie wszystkiego: strzałów przewrotką (Iwan), uderzeń z dystansu (Iwan, Kapka, Nawałka i Jałocha) oraz koronkowych akcji na polu karnym gdynian. Cóż z tego jednak, skoro w sobotnie po południe bramkarz gospodarzy Czyżniewski rozegrał życiowy chyba mecz. Bronił z nadzwyczajną intuicją i wyczuciem, gdy natomiast sam nie był już w stanie zapobiec utracie bramki, wówczas wyręczali go obrońcy (w 59 min. Gierszewski wybił piłkę z linii bramkowej) lub poprzeczka (w 83 min. po kapitalnej „bombie” Kapki).
Na skutek wielu przerw w grze sędzia doliczył aż 6 minut do regulaminowego czasu gry, co nie miało już jednak większego wpływu na przebieg meczu. W samej końcówce przed wielką szansą podwyższenia wyniku stanął Nowacki, ale w sytuacji sam na sam z Gaszyńskim fatalnie przestrzelił ponad bramką.
MARIAN ZIMMERMAN
Gazeta Krakowska. 1983, nr 125 (28/29 V) nr 10694
Wisła gra na wyjeździe z Bałtykiem w Gdyni. Obydwa zespoły mają po 23 punkty, co nie gwarantuje im jeszcze spokojnego bytu ligowego. Remis zadowoliłby zapewne tak gdynian, jak i krakowian. Porażka postawiłaby wiślaków w bardzo trudnej sytuacji.
Gazeta Krakowska. 1983, nr 126 (30 V) nr 10695
Morskie powietrze nie służy wiślakom
Gra w pierwszych 45 minutach niczym nie przypominała meczu pierwszoligowego, chociaż spotkały się zespoły, które w końcówce rozgrywek powinny się wykazać więcej niż przeciętnym zaangażowaniem i wolą walki, aby spokojnie myśleć o prolongacie ligowego bytu.
Zamiast wielu gorących spięć podbramkowych i mocnych strzałów z dystansu, które na szalenie trudnym terenie miały szansę powodzenia (przez cały mecz padał ulewny deszcz), oglądaliśmy nieustannie podania wszerz i do tyłu, obronę obydwu zespołów z udziałem co najmniej 6—7 zawodników i próby źle przeprowadzonych ataków pozycyjnych. I kto wie jaki obrót przybrałoby to spotkanie, gdyby nie. niepotrzebny faul Budki na debiutującym w barwach Bałtyku Kałużnym, po którym sędzia bez wahania wskazał na punkt jedenastu metrów. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Nowicki.
Druga odsłona natomiast w niczym już nie przypominała ślamazarnej i bezładnej kopaniny z pierwszej części. Krakowianie ruszyli do przodu z ogromnym animuszem, stworzyli sobie pod bramką stoczniowców mnóstwo czystych sytuacji strzeleckich, ale nie potrafili postawić przysłowiowej kropki nad „i” nawet z najdogodniejszych pozycji. Inne sprawa, że nadzwyczajnie zagrał w gdyńskiej bramce Czyżniewski, wychodzący obronną ręką z największych nawet opresji. A w jaki sposób obronił główkę Iwana z 5 m w 56 min., pozostanie tylko i wyłącznie jego tajemnicą. Oprócz wyżej opisanej wiślacy wypracowali sobie jeszcze 7 pewnych sytuacji podbramkowych.
BAŁTYK: Czyżniewski — Paździor, Walczak, Gierszewski, Sieracki — Wachełko, Cirkowski, Rzepka, Puszkarz — Nowacki Kałużny (od 72 min. A. Zgutczyński).
WISŁA: Gaszyński — Motyka, Budka, Skrobowski, Jałocha — Targosz (od 86 min. Nawrocki), Krupiński, Kapka, Nawałka, Iwan, Wróbel.
Sędziował p. Józef Banasz z Katowic. Widzów około 5 tysięcy. (GB)