1984.05.27 Wisła Kraków - Widzew Łódź 1:1
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 1:1 (1:0) | Widzew Łódź | ||||||||
widzów: 20.000 | ||||||||||
sędzia: K. Kwiatkowski z Katowic. | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1984, nr 103 (24 V) nr 11641
DWA ZESPOŁY — Lech i Widzew w praktyce kandydują jeszcze do mistrzostwa Polski w Piłce nożnej. Lech jest w korzystniejszej sytuacji, ma bowiem jeden punkt przewagi, ale zespół łódzki znany z nieustępliwości, ogromnej, jak na (krajowe stosunki, waleczności i ambicji, nie rezygnuje. By podtrzymać szanse musi w niedzielnym pojedynku z Wisłą w Krakowie, walczyć o zwycięstwo.
I ta właśnie okoliczność pozwala mieć nadzieję, że krakowscy kibice będą mogli obejrzeć interesujące zawody, że — być może — doczekają się spotkania, które bez żadnych zastrzeżeń będzie można określić mianem ekstraklasowego.
Krakowianie grają „w kratkę”, mają mecze lepsze i gorsze, w sumie prezentują formę dość przeciętną. Ale już nie raz tak bywało, iż do zawodów prestiżowych, o wysoką stawkę, mobilizowali swe siły i grali z werwa, ambicją. A że są w tym zespole piłkarze, których stać na wiele, te dość optymistyczne oczekiwania mogą się spełnić
Echo Krakowa. 1984, nr 105 (28 V) nr 11643
Najsłabszy był sędzia K. Kwiatkowski
WISŁA — WIDZEW Łódź 1:1 (1:0). Prowadzenie dla gospodarzy uzyskał Wróbel w 40 min., wyrównał Smolarek (głową) w 49 min. Sędziował słabo Kazimierz Kwiatkowski z Katowic. Żółta kartka — Romkę (Widzew).
WISŁA: Zajda — Motyka, Skrobowski, Budka, Gorgoń — Targosz, Iwan, Nawałka, Wróbel — Świerczewski (60 min. Krzywda), Banaszkiewicz.
Mecz ten wzbudził w Krakowie duże zainteresowanie, na stadionie przy ul. Reymonta zjawiło się ok. 20 tysięcy, widzów.
Wszyscy liczyli na ciekawe widowisko i nie zawiedli się Stawka pojedynku była niemała. Goście, w razie wygranej, zachowywali szanse na zdobycie tytułu mistrza kraju Gospodarze natomiast rozstrzygając to spotkanie na swoją korzyść, pomagali poznańskiemu Lechowi w obronie pierwszej pozycji. Nie bez znaczenia w stawianiu przedmeczowych prognoz był fakt, że właśnie z Lechem Wisła zmierzy się w finale Pucharu Polski.
W ciągu 90-minutowej walki żadnej z drużyn nie udało się wykazać swojej wyższości, podzieliły się punktami. Remis jest zresztą najlepszym odzwierciedleniem wydarzeń na boisku.
Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando krakowian. W 11 min. Świątek podciął Banaszkiewicza na polu karnym, ale arbiter nie dopatrzył się przewinienia łodzianina. Nie był to jedyny poważny błąd sędziego. Popełnił ich wiele, dlatego jesteśmy zdziwieni, że prezentując tak kiepskie przygotowanie jest wyznaczany do prowadzenia spotkań pierwszoligowych.
Na szczęście, kiepska dyspozycja p. Kwiatkowskiego nie zraziła do gry zawodników obu zespołów Oglądaliśmy sporo szybkich, składnych akcji Przed przerwą mocnymi strzałami zza pola karnego popisali się Nawałka i Targosz, doskonałej sytuacji nie wykorzystał Iwan. W końcu dobra postawa gospodarzy uwieńczona została zdobyciem gola. W 40 min. Wróbel mocno strzelił z 12 m w dolny róg. zasłonięty Młynarczyk nie zdążył interweniować i piłka znalazła się w siatce Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak dodać, że widzewiacy przeprowadzili w tym okresie gry kilka groźnych kontrataków.
W drugiej części meczu goście ruszyli do bardziej zdecydowanej ofensywy. Wyrównali już w 49 min. po błędzie bramkarza Wisły, który źle obliczył wybieg do dośrodkowania, minął się z piłką, doprowadził w ten sposób do zamieszania na polu karnym.
Tego typu sytuacje powtórzyły się później jeszcze dwukrotnie.
W* ostatnich 30 min krakowianom brakowało sił, inicjatywę oddali więc rywalom. M. in. w 66 min. Romkę trafił w słupek, a w 78 min. po szybkiej akcji Dziekanowski — Smolarek zażegnał niebezpieczeństwo Budka
Gazeta Krakowska. 1984, nr 125 (26/27 V) nr 11002
Tylko 4 rundy pozostały piłkarzom ekstraklasy do zakończenia rozgrywek. Nadal nie wiadomo kto zostanie mistrzem, kto spadnie z ligi. W niedzielę w Krakowie (godz. 17, sędziuje p. Kwiatkowski z Katowic) zobaczymy głównego obok Lecha kandydata do tytułu mistrzowskiego — Widzew.
Mecz zapowiada się bardzo ciekawie, łodzianie jeśli chcą wyprzedzić poznaniaków muszą zdobyć w Krakowie 2 punkty.
Ale Wisła też musi walczyć o punkty, krakowianie nie mają bowiem w 100 procentach zapewnionego bytu ligowego. Ten mecz ma jeszcze inny aspekt, krakowianom powinno zależeć na tym, aby mistrzostwo zdobył Lech, gdyż wówczas niezależnie od wyniku finałowego spotkania o PP, wiślacy wystąpią w europejskich pucharach. A więc Wisła w niedzielę gra podwójnie dla siebie! Trener E. Zientara powiedział nam krótko: „Widzew to bardzo trudny przeciwnik, teoretycznie jest silniejszy od nas, ale na boisku okaże się czy tak jest naprawdę”. Trener ma nadal kłopoty personalne, raczej nie zagrają Jałocha i Nawrocki (kontuzje), powinien natomiast wystąpić Motyka, po odbyciu kary wraca Banaszkiewicz
Gazeta Krakowska. 1984, nr 126 (28 V) nr 11003
Wszystko już wiadome?
Wiele wskazuje na to, iż na 3 rundy przed zakończeniem, rozgrywek ekstraklasy praktycznie rozstrzygnęły się losy tytułu mistrzowskiego i spadku, Lech wygrał 4:1 w Łodzi (fatalny występ bramkarza Baki), natomiast jego najgroźniejszy konkurent stracił punkt w Krakowie (dobry mecz „Białej Gwiazdy”).
W tej chwili Lech ma już 2 pkt. przewagi nad Widzewem i znacznie korzystniejszą różnicę bramek (a ona w przypadku równej liczby punktów decyduje o kolejności miejsc w lidze).
Poznaniacy mają jeszcze dwa mecze u siebie (z Ruchem i Pogonią) oraz jeden na wyjeździć (z GKS Katowice), trudno przypuszczać aby nie zdobyli w nich brakujących 4 pkt. Choć oczywiście wszystko może jeszcze się zdarzyć i Widzew zapewne nie zrezygnuje z dogonienia rywala.
Efektowną serię zwycięstw ma Legia, czy w walce o III miejsce premiowane udziałem w Pucharze UEFA zdoła wyprzedzić Pogoń? Praktycznie decyzje zapadły też na dole tabeli.
Szombierki mają już 6 pkt. strat do rywali, i to jest dystans w trzech rundach nie do odrobienia. W sytuacji nie do pozazdroszczenia jest Cracovia, rywale uciekli na odległość 4 pkt. W tym kontekście szalenie żal punktów straconych w Zabrzu, gdzie „pasy” były bliskie zwycięstwa.
Ale walczyć trzeba do końca, w najbliższej rundzie Cracovia podejmuje u siebie ŁKS i w razie zwycięstwa może zniwelować przewagę do 2 pkt.
Grali dla siebie i Lecha
Prawdziwą wartość drużyny piłkarskiej Wisły poznać można dopiero podczas meczy z drużynami czołówki ligowej w spotkaniach o wysoką stawkę. Krakowianie potrafią się wtedy zmobilizować, a gdy rzucają na szalę wszystkie swe umiejętności, są równorzędnym przeciwnikiem nawet dla drużyn walczących o tytuł mistrzowski. Tak było podczas wczorajszego pojedynku Wisły z wiceliderem Widzewem. Łodzianie przyjechali do Krakowa po dwa punkty, bowiem po sobotniej wygranej Lecha tylko zwycięstwo prolongowało ich nadzieje na zdobycie tytułu mistrzowskiego.
Dla wiślaków wynik wczorajszego meczu też miał duże znaczenie, co prawda byt ligowy mają już praktycznie zapewniony, ale zainteresowani są, by Lech zdobył mistrzostwo, co niezależnie od wyniku spotkania finałowego o Puchar Polski z poznaniakami dałoby im prawo występu w europejskich rozgrywkach pucharowych.
Wczorajszy mecz ściągnął ok.? tys. widzów i była to rekordowa frekwencja w tym sezonie na stadionie przy ul. Reymonta.
Kibice mieli „nosa” — ten mecz warto było obejrzeć. Tylko w pierwszych minutach obydwie drużyny jakby się nawzajem badały, ale później zaczęły się duże emocje. Goście prowadzili otwartą grę, przeprowadzając raz po raz składne akcje, często kończone strzałami. Zajda miał więc pełne ręce roboty, Dziekanowski, Wraga i Romkę starali się zaskoczyć bramkarza Wisły, który interweniował skutecznie. Wiślacy grali dokładnie w środku pola, szanowali piłkę, a dopiero w okolicy pola karnego gości przyśpieszali tempo akcji. Gorzej było z celnością strzałów, które mijały z reguły cel. Młynarczyk rzadko był zatrudniany, jednakże w 40 min. skapitulował. Po rzucie rożnym piłkę otrzymał Świerczewski, jednakże potknął się, ale nadbiegający Wróbel celnie strzelił tuż obok słupka i Wisła objęła prowadzenie.
Druga część spotkania zaczęła się dla krakowian źle, w 48 min, po rzucie wolnym Zajda niepotrzebnie wybiegł z bramki, rozminął się z piłką i w zamieszaniu Smolarek głową zdobył wyrównującego gola dla gości.
Od tego momentu uwidoczniła się przewaga Widzewa. Łodzianie zepchnęli wiślaków do obrony, stworzyli kilka groźnych sytuacji podbramkowych. M.in. w 66 min. Romkę posłał piłkę w słupek, kilka razy obrońcy krakowian w ostatniej chwili wybijali piłkę tuż sprzed bramki.
Gospodarze jakby stracili wiarę w zwycięstwo, nie wytrzymali też -chyba pojedynku kondycyjnie. Ale w końcówce spotkania wiślacy mogli pokusić się o zwycięstwo, mieli bowiem trzy dobre okazję do zdobycia gola po szybkich kontrach, jednakże Gorgoń, Budka i Banaszkiewicz pogubili się pod bramką.
Wisła zremisowała z Widzewem 1:1 (1:0). Krakowianie zwłaszcza w I części spotkania zagrali bardzo dobrze. Na wyróżnienie zasłużyła druga linia krakowian, a najsilniejszymi punktami wiślaków byli Budka, Targosz, Nawałka I Wróbel. Słabiej niestety spisywał się Iwan, który nadał gra znacznie poniżej swych możliwości. Widzew podobał się w Krakowie, grał szybko, pomysłowo, ofensywnie.
Pracowitością imponował Romkę, Wójcicki był zaporą nie do przebycia, w ataku dobrze grali Smolarek i Dziekanowski.
WISŁA: Zajda — Motyka, Budka, Skrobowski, Gorgoń — Targosz, Iwan, Nawałka, Wróbel — Świerczewski (od 69 min. Krzywda), Banaszkiewicz.
WIDZEW: Młynarczyk — świątek, Wójcicki, Wijas, Kamiński — Wraga (od 74 min. Gierek), Romkę, Kajrys (od 82 min. Jaworski) — Leszczyk, Dziekanowski, Smolarek.
Sędziował słabo K. Kwiatkowski (Katowice), który m. in. nie dostrzegł faulu Świątka na Banaszkiewiczu w polu karnym.
Żółta kartka — Nawałka. T.G
Wideo
>>> skrót: wojciuATF