2000.10.01 Wisła Kraków - GKS Katowice 3:1
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 3:1 (1:0) | GKS Katowice | ||||||||
widzów: 8.500 | ||||||||||
sędzia: Mirosław Milewski z Warszawy | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje meczowe
9 KOLEJKA EKSTRAKLASY, SEZON 2000/2001, 1 PAŹDZIERNIKA 2000, GODZ. 13:00
3 WISŁA Kraków - GKS Katowice 1
Moskalewicz 63' 33' Bukalski
Moskalewicz 86'
Frankowski (k) 89'
Sędziował: M.Milewski (Radom)
Widzów: 9 000
12. Adam Piekutowski 5
6. Arkadiusz Głowacki do 46 7
7. Kazimierz Moskal 7
4. Marcin Baszczyński 7
15. Marek Zając 6
16. Grzegorz Niciński 6
2. Radosław Kałużny 5
9. Maciej Żurawski 6
5. Kamil Kosowski do 78 7
29. Olgierd Moskalewicz 8 2
21. Tomasz Frankowski do 90 6 1
10. Ryszard Czerwiec od 46 7
20. Łukasz Sosin od 78
17. Kelechi Iheanacho od 90
Najlepszy zawodnik Wisły: Olgierd Moskalewicz
Trener: Orest Lenczyk
GKS: Lech - Sznaucner, Świerczewski, Batata, Widuch, Szala, Gorszkow (21 Dudek), Bała (72 Jakubowski), Bukalski, Mikulenas (82 Andruszczak), Yahaya
Ż.K. Lech, Batata
CZ.K. Batata - za drugą żółtą w 77 minucie
ZNANY SCENARIUSZ
Wisła do przerwy przegrywała z katowickim GKS-em 0:1, lecz żaden kibic Wisły nie robił z tego powodu tragedii. Wszyscy ze spokojem czekali na drugą połowę, która miała przynieść zwycięstwo. I przyniosła, choć tym razem na bramki kazano nam czekać znacznie dłużej niż w meczu czwartkowym. Liczą się jednak kolejne trzy punkty i odzyskany fotel lidera.
Dwie bramki dla wicemistrza Polski strzelił rozgrywający dobrą partię Olgierd Moskalewicz.
Wisła przystąpiła do tego meczu osłabiona brakiem pierwszego bramkarza - Artura Sarnata, wrócił natomiast do zespołu reprezentacyjny pomocnik Radosław Kałużny. Od razu jednak musze stwierdzić, że coś niedobrego stało się z formą Radka. Grał po prostu słabo, a podania były zazwyczaj źle wymierzone. Wbrew moim przypuszczeniom przed meczem zagrali zarówno Kazimierz Moskal, jak i Kamil Kosowski. Wielkie brawa dla tego pierwszego, który mimo 33 lat wciąż utrzymuje wspaniałą kondycję i nie widać po jego grze, że w czwartek uczestniczył w morderczym 120-minutowym pojedynku. Kamil nie wytrwał dziś do końca meczu. Już na długo przed zmianą sygnalizował w kierunku ławki trenerskiej, że coś jest nie tak. Innym poszkodowanym jest Arkadiusz Głowacki, który doznał urazy wiązadeł w kolanie. Pod znakiem zapytania stoi jego występ w reprezentacji młodzieżowej w meczach z Białorusią i Walią. Chcę podkreslić ciepłe przywitanie przez publiczność pechowca meczu z Realem - Marcina Baszczyńskiego, co z pewnością bardzo go podbudowało.
Wróćmy jednak do meczu. A ten od początku był ciekawy - obie drużyny grały otwartą piłkę, co stworzyło sporo sytuacji podbramkowych. Bliski powodzenia był już w 2 minucie Mikulenas, gdy piłka po jego strzale głową otarła się o słupek. Podobnego wyczynu dokonał po kwadransie gry Maciej Żurawski strzelając z przewrotki mimo asysty obrońców. Wisła ciągle atakowała, a GKS czyhał na okazje do kontry. Po jednej z nich wypożyczony z Wisły Krzysztof Bukalski otworzył listę strzelców strzelając z rzutu wolnego obok muru. W tej sytuacji błąd popełnił Adam Piekutowski, który źle ustawił obrońców i przepuścił piłkę do rogu, który sam kontrolował. A tak przy okazji - szkoda, że działacze Wisły w umowie o wypożyczeniu Bukalskiego nie zawarali klauzuli, która nie zezwalałaby mu na występu przeciwko swojej macierzystej drużynie.
Wisła nie załamała się tą bramką i chwilę później przeprowadziła najlepszą akcję tej części gry. Po rzucie rożnym główkował Głowacki, piłka trafiła do Moskalewicza, ten posłał ją wzdłuż bramki, a Tomek Frankowski strzałem z powietrza trafił w słupek! Wiślacy jeszcze raz trafią w obramowanie bramki - tym razem Moskalewicz zaraz po przerwie trafi w poprzeczkę. Ileż to już razy w tym sezonie wiślacy sprawdzali konstrukcję bramki rywali.
Wspomniana druga połowa to coraz lepsza gra w wykonaniu Wisły. Pierwsze minuty to niemal nieprzerwany napór krakowian. Na bramkę Lecha strzelali: Moskalewicz, Baszczyński, Żurawski, Czerwiec, Kosowski, Marek Zając, aż wreszcie "Olo" doprowadził do wyrównania. Marcin Baszczyński prostopadłym podaniem wystawił Moskalewicza sam na sam z bramkarzem, który skapitulował po strzale z lewej nogi (asysta: Baszczyński). Wtedy stało się już jasne, że Wisła ten mecz wygra. Kolejne bramki nie padły jednak tak szybko jak się można było tego spodziewać. Blisko bramki znalazł się Frankowski, lecz strzał z obrotu poszybował nad poprzeczką. Ze strony rywali odpowiedział Yahaya, lecz jego strzał głową obronił Piekutowski.
Kolejnej straty doznali goście w 77 minucie. Wtedy niezwykle agresywnie grający Brazylijczyk Batata za kolejny faul na Moskalewiczu ujrzał drugą żółtą kartkę i mrucząc pod nosem musiał opuścić murawę. To był przysłowiowy gwóźdź do trumny. Jeszcze tylko Moskalewicz nastawił celownik wykonując rzut wolny i padły rozstrzygające bramki. Na 4 minuty przed końcem Moskalewicz znów znalazł się w sytuacji sam na sam i ponownie nie dał szans Lechowi (asysta: Żurawski). Katowiczanie rzucili się do ataku, co stworzyło szanse na kontry. Na minutę przed regulaminowym końcem meczu świetną piłkę otrzymał Frankowski. Popędził co sił w stronę bramki, lecz w polu karnym powalił go na ziemię Piotr Lech. Poszkodowany wymierzył sprawiedliwość i kibice mogli zadowoleni wracać do domów.
Warto wspomnieć o gorącej atmosferze jaka panowała na ławce gości. Niezwykle impulsywny trener Bogusław Kaczmarek co rusz wyskakiwał z boksu wykrzykując coś do swoich piłkarzy. Jeden z jego asystentów natomiast nazwał sędziego techniczego "kutasem". Drodzy panowie - w sporcie nie zawsze można wygrywać i należy to uszanować.
[Mateusz Miga]
DRUGIM OKIEM
Piłkarze "Białej Gwiazdy" nie zwalniają tempa! Jeszcze w czwartek niesamowicie walczyli z faworyzowanymi Hiszpanami, by niespałna trzy dni później, przy 25-stopniowym upale rywalizować z beniaminkiem naszej ekstraklasy - GKS Katowice. Katowiczanie przyjechali do Krakowa wzmocnieni nowymi zawodnikami: Mikulenasem (znany z występów w Polonii W-wa oraz Croatii Zarzeb) i Yahają (piłkarz z Nigru, szczególnie pamiętają go fani Hutnika). Okazało się też, że Krzysztof Bukalski również może grać w tym spotkaniu, mimo że oficjalna wieść głosiła o jego niedyspozycji zdrowotnej. Z kolei obroną GKS-u kierował Marek Świerczewski.
W Wiśle tradycyjnie już zagrał atak: Frankowski - Moskalewicz. Tuż za nimi operował Żurawski, oraz Kosowski, Kałużny, Niciński i M. Zając. Na obronie oczywiście Głowacki, Moskal i Baszczyński, który już na początku meczu został bardzo życzliwie przywitany przez publiczność, odwdzięczając się bardzo dobrą grą w tym meczu. Dużą niespodzianką okazało się jednak wprowadzenie na pozycję golkipera Adama Piekutowskiego. Powodem takiej decyzji trenera Lenczyka był lekki uraz barku, jakiego nabawił się pierwszy bramkarz "Białej Gwiazdy" - Artur Sarnat.
I właśnie słaba postawa rezerwowego Piekutowskiego spowodowała, że kibice nie obejrzeli łatwego zwycięstwa gospodarzy. Bramka zdobyta w pierwszej połowie przez Bukalskiego z rzutu wolnego obciąża jego konto. Zbyt długo ustawiany przez wiślaków mur okazał się niezwykle dziurawy, co spowodowało, że lekkie i dość precyzyjne uderzenie Bukalskiego znalazło drogę do siatki. Pierwsza połowa skończyła się więc prowadzeniem GKS-u 1:0; gwoli sprawiedliwości trzeba jednak oddać, że tą część gry wiślacy zagrali słabo. Schowany za podwójną gardą team z Katowic swą szansę upatrywał w wyprowadzaniu groźnych kontr, w których widoczni byli przede wszystkim Yahaya i Mikulenas. Ten drugi już na początku meczu niecelnie główkował na bramkę Piekutowskiego z bardzo bliskiej odległości.
Druga część meczu przebiegała zupełnie inaczej. Przede wszystkim dużo ożywienia i dokładności w atakach przyniosło pojawienie się na murawie Ryszarda Czerwca. Zawodnik ten w niedzielę rozdał bardzo dużo celnych podań. Wisła atakowała więc raz za razem, zaś "murarze z Katowic" coraz rzadziej zagrażali wiślackiej bramce.
Ataki wiślaków długo nie przynosiły powodzenia głównie z tego względu, że mimo całego ich rozmachu były prowadzone w ten sam sposób: podanie na (najczęściej lewe) skrzydło i centra na pole karne. Z tymi dośrodkowaniami radził sobie jednak Świerczewski i koledzy. Jak się później okazało oba gole Moskalewicza padły po prostopadłym podaniu, a nie po centrze ze skrzydła.
Po dziewięciu seriach spotkań ligowych na fotel lidera powraca więc Wisła, wykorzystując potknięcie Pogoni w Grodzisku Wielkopolskim. Ci, którzy na meczu z GKS-em denerwowali się, po końcowym gwizdku mięli więc duże powody do zawodolenia, nie pierwsze już jednak w tym tygodniu.
[Rafał Oramus]
KONFERENCJA PRASOWA
Bogusław Kaczmarek:
"Nie chciałbym, aby zabrzmiało to jak zarozumialstwo, ale jechaliśmy do Krakowa, aby nie przegrać. Gdyby Yahaya strzelił na 2:0 Wisła chyba nie zdołałaby wygrać. Zwycięstwo Wisły nad Realem Saragossa to sukces całej polskiej piłki. My natomiast graliśmy z kilkoma nowymi zawodnikami. Mam na myśli Yahayę i Mikulenasa. Myślę, że obaj będą bardzo dużym wzmocnieniem dla GKS-u.
Było w tym meczu kilka sytuacji kontrowersyjnych. Panowie mnie o to nie pytacie, ja sam nie mogę się na ten temat wypowiadać." Na pytanie o co należy spytać, odpowiedział - "Nie było tego pytania".
Orest Lenczyk:
"Przypomnę panom, że Wisła wygrała 3:1, stworzyła wiele dogodnych sytuacji, które wynikały z gry ofensywnej. GKS pokazał, że jest drużyną, która umie się bronić. Byłem ciekawy postawy zawodników grających w czwartek. Było kilku, którzy zawodzili piłkarsko, było to spowodowane zmęczeniem. Mecz źle się ułożył piłkarsko, oraz ze strony najważniejszej, bo straciliśmy bramkę. Graliśmy do końca i dziękuje Groclinowi. Życze, by wygrał wszystkie pozostałe mecze w tej rundzie. Artur Sarnat po meczu z Realem ma stłuczone mięśnie grzbietu w okolicy łopatki. Zabiegi niestety nie dały poprawy. Arkadiusz Głowacki dostał w wiązadła poboczne kolana - sprawa wygląda poważnie. Nie była to kontuzja z winy obrońcy GKS-u, ale noga była "za wiotka" w chwili uderzenia piłką. Myśle, że problem ma trener Ćmikiewicz.
Oceniając postawę Piekutowskiego - jeśli bramkarz puszcza piłkę po rzucie wolnym w róg, którego pilnuje chyba nie może być zadowolony ze swojej postawy.
W przerwie był problem, bo musiał zejść Głowacki. Niciński nigdy nie grał w Wiśle na prawej obronie. Teraz mogę powiedzieć - udało się!."
[Mateusz Miga]
MINUTA PO MINUCIE
2' Główkuje Mikulenas - piłka ociera się o słupek.
3' Moskalewicz z woleja - łapie Lech.
11' Moskal strzela z dystansu
17' Żurawski otoczony przez obrońców strzela z przewrotki w słupek.
18' Lech wypuszcza z rąk piłkę po ostrej centrze Kosowskiego.
20' Główkę Nicińskiego wybija z linii jeden z obrońców.
23' Sprytny strzał Głowackiego - tuż nad okienkiem.
25' Dudek strzela ponad bramką Wisły.
27' Frankowski z wolnego nad poprzeczką.
30' Niciński wybija piłkę po strzale Bały.
33' 0:1 - Bukalski strzela z wolnego w długi róg.
34' Frankowski z przerzutki trafia w słupek.
40' Po błędzie Moskala Piekutowski paruje piłkę na po strzale Bały (sędziowie wskazują na rzut od bramki).
46' Marek Zając zderza się z Lechem.
48' Kosowski dośrodkowuje, Zając zagrywa głową, a Moskalewicz z woleja trafia w poprzeczkę.
49' Lech na rzut rożny paruje piłkę po strzale Żurawskiego.
50' Baszczyński strzela obok słupka.
52' Czerwiec przenosi nad poprzeczką po strzale z woleja.
53' Kosowski szarżuje lewym skrzydłem, przekłada na prawą nogę i z 5 metrów wali nad poprzeczką.
56' Zając głową mocno, ale prosto w Lecha.
63' 1:0 - Moskalewicz wykorzystuje sytuację sam na sam.
65' Silny strzał Kałużnego trafia w bramkarza.
69' Niciński strzela ponad poprzeczką.
73' Po akcji Moskalewicza Frankowski strzela w trudnej sytuacji ponad poprzeczką.
74' Piekutowski broni strzał Yahai.
77' Czerwoną kartką ukarany Batata.
85' Moskalewicz strzela z rzutu wolnego - Lech łapie.
86' 2:1 - Moskalewicz wykorzystuje podanie Macieja Żurawskiego.
89' 3:1 - Frankowski strzela z karnego.
[Mateusz Miga]
Źródło: wislakrakow.com