2010.10.31 Lech Poznań - Wisła Kraków 4:1
Z Historia Wisły
Lech Poznań | 4:1 (0:0) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 23.792 | ||||||||||
sędzia: Marcin Borski z Warszawy. | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Przed meczem
Plusy i minusy, czyli Wisła przed meczem z "Kolejorzem"
Bartosz Karcz
2010-10-28 19:24:15, aktualizacja: 2010-10-28 19:32:16
Już w niedzielę o godz. 17 w Poznaniu dojdzie do hitowego spotkania, w którym mistrz Polski (Lech) podejmie wicemistrza kraju (Wisłę). Nawet biorąc pod uwagę fakt, że obie drużyny radzą sobie w tym sezonie zdecydowanie poniżej oczekiwań, to i tak spotkanie to zapowiada się hitowo. Na kilkadziesiąt godzin przed pierwszym gwizdkiem postanowiliśmy przeanalizować, jakie atuty będzie miała "Biała Gwiazda" w starciu z "Kolejorzem" oraz gdzie wiślacy mają słabsze punkty i na co przed tą konfrontacją muszą szczególnie uważać.
Na razie wiadomo, że problemy ma trener Robert Maaskant, bo pod znakiem zapytania stoi występ Pawła Brożka w Poznaniu. Jak wiadomo, "Brozio" nie zagrał we wtorkowym meczu Pucharu Polski z Widzewem Łódź z powodu urazu pachwiny. Wydawało się, że kontuzja nie jest specjalnie poważna, ale w czwartek piłkarz nadal nie trenował, a jedynie był poddawany zabiegom. Odpowiedź na pytanie czy Paweł Brożek będzie do dyspozycji trenera, powinniśmy poznać w piątek. Do zdrowia szybko wraca natomiast kapitan Wisły, Radosław Sobolewski. Co prawda wczoraj trenował jeszcze z nieco mniejszym obciążeniem, ale jak sam zapewnia, na niedzielę będzie gotowy do gry przeciwko Lechowi.
Plusy:
- Największym plusem Wisły w chwili obecnej jest psychika piłkarzy. "Biała Gwiazda" wygrała wysoko z Lechią Gdańsk w lidze, a następnie pokonała w Pucharze Polski Widzew Łódź i dzięki temu w klubie zrobiło się dużo spokojniej niż przed tymi meczami. To bardzo ważny atut, bo jak groźna w ofensywie potrafi być grająca na luzie Wisła, przekonali się piłkarze Lechii. Gdy z krakowian w meczu z "biało-zielonymi" zeszło ciśnienie, pokazali całą gamę udanych zagrań. W Lechu, nawet mimo wysokiego zwycięstwa z Cracovią, ciągle jest nerwowo, a przy tak wyrównanych zespołach, nastawienie psychiczne może być czynnikiem decydującym.
- Skrzydła, czyli Patryk Małecki i Andraż Kirm, których forma wyraźnie rośnie. To piłkarze ofensywni, którzy są w stanie rozmontować każdą obronę w polskiej lidze, nawet solidnie prezentującą się tę formację Lecha.
- Druga linia w ogóle powinna być atutem Wisły w tym meczu. W coraz wyższej formie jest Radosław Sobolewski, a jeśli nawet problemy zdrowotne w przypadku kapitana Wisły dadzą o sobie znać, to z powodzeniem może go zastąpić Cezary Wilk, który okazał się najlepszym piłkarzem "Białej Gwiazdy", sprowadzonym na ul. Reymonta w ostatnim oknie transferowym. Coraz lepiej gra również Łukasz Garguła. I tylko Nourdin Boukhari na razie prezentuje się słabiej, ale być może właśnie w takim meczu Marokańczyk wreszcie udowodni, że sprowadzenie tego piłkarza do Krakowa nie było błędem.
- Mariusz Pawełek. Nawet biorąc pod uwagę słabą grę obrony w ostatnim czasie (patrz minusy), bramkarz Wisły jest ostatnio w wysokiej formie i może stać się bohaterem tego meczu.
- Statystyka. Wisła nie wygrała z Lechem od siedmiu spotkań (4 x liga, 2 x Puchar Polski, 1 x Superpuchar). Pora przerwać tę passę.
Minusy:
- Obrona, obrona i jeszcze raz obrona. Jeśli Wisła myśli o dobrym wyniku w Poznaniu, musi zagrać znacznie lepiej w tym elemencie sztuki piłkarskiej niż ostatnio. Jeśli "Biała Gwiazda" zagra w defensywie w tak "radosny" sposób jak w meczu z Lechią Gdańsk, to może się skończyć dla krakowian tragicznie.
- Paweł Brożek, a raczej jego brak. Nie jest jeszcze przesądzone, że napastnik Wisły w Poznaniu nie zagra. Jeśli jednak tak by się stało, oznaczałoby to dla krakowian poważne osłabienie. "Brozio" w drugiej połowie meczu z Lechią pokazał, że wraca do wysokiej dyspozycji, a Lech jest drużyną, której już parę bramek w meczach obu zespołów strzelił - dokładnie sześć.
- Brak skuteczności. Teoretycznie mecz z Lechią Gdańsk pokazał, że z tym problemem wiślacy już sobie poradzili. Tylko że kilka dni później, w spotkaniu z Widzewem, krakowianie znów marnowali sytuacje na potęgę. Tym razem na taki luksus nie będą mogli sobie pozwolić, bo trudno spodziewać się, że przy ul. Bułgarskiej okazja na strzelenie bramki Lechowi, będzie goniła okazję.
- Forma Lecha. Wielki grzech, jaki mogą popełnić krakowianie, to wiara w to, że "Kolejorz" jest w kiepskiej formie. Owszem, poznaniacy w tym sezonie grają w lidze poniżej poziomu przyzwoitości. Pamiętajmy jednak, że w europejskich pucharach pokazują już zupełnie inny futbol. A mecz z Wisłą na pewno potraktują podobnie jak występy w Lidze Europejskiej. W końcu po meczu z Legią, który w Poznaniu zawsze traktowany jest jako najważniejsze wydarzenie sezonu, właśnie konfrontacja z Wisłą jest tą kolejną najważniejszą i niezwykle prestiżową potyczką.
- Statystyka. Tak jak Wisła kiedyś musi wreszcie pokonać Lecha, tak "Kolejorz" też kiedyś będzie musiał przerwać swoją fatalną passę porażek (w tej chwili wynosi ona cztery ligowe mecze). Oby nie stało się to w niedzielę.
Źródło: Gazeta Krakowska
"Jeśli wygramy w Poznaniu, wracamy do gry"
29. październik 2010, 12:18
- To dla nas ważny mecz. Jeśli wygramy w Poznaniu, to będzie to potwierdzenie naszej lepszej gry i wracamy do wyścigu o mistrzostwo Polski - mówi Robert Maaskant przed meczem z Lechem.
- Mecze takie jak z Lechem trzeba traktować, jakby były poza rozgrywkami - twierdzi holenderski szkoleniowiec. - Grają ze sobą dwaj mistrzowie, dwie drużyny które mają indywidualności, ale w lidze radzą sobie gorzej. Ani my, ani Lech nie powinien być w tym miejscu - obie drużyny powinny walczyć o pierwszej miejsce. W Europie Lech dobrze sobie radzi, w lidze idzie im gorzej. W meczu z nami będą poddani dużej presji - dodał trener.
Przygotowania do meczu z Lechem przebiegają jednak podobnie, jak do innych meczów. - Poszukujemy zarówno mocnych jak i słabszych stron rywala - mówi Maaskant. - My mamy 16-17 zawodników, którzy rywalizują o miejsce w składzie i mogą zrobić różnicę w każdym meczu. Ale mamy też sporo kontuzji i nie wiem jeszcze jakim składem zagramy oraz jaką zastosujemy taktykę.
Czy Lech, mimo 14 punktów straty, może jeszcze zdobyć mistrzostwo - zapytano trenera. - Nie. Dlatego, że to my zostaniemy mistrzem - odparł z uśmiechem Maaskant. - Jestem jednak przekonany, że dla każdego jest niespodzianką, że są tak nisko.
wislakrakow.com (redakcja)
Źródło: wislakrakow.com
Tak gra Lech
Data publikacji: 31-10-2010 09:51
Przed piłkarzami Wisły Kraków jeden z najbardziej prestiżowych meczów w całym sezonie – potyczka z aktualnym mistrzem Polski. Trzy punkty wywiezione z Poznania byłyby dla Wisły bardzo dobrym wynikiem, ale nie zapowiada się, aby miało to przyjść Wiślakom z łatwością. Lechici na swoim stadionie są zawsze groźni, ponadto wysoką wygraną w Pucharze Polski dali sygnał, że ich forma zwyżkuje.
Prawdopodobny skład Lecha Poznań (1-4-5-1):
BRAMKARZ: W bramce Lecha może wystąpić Krzysztof Kotorowski. W tygodniu rozegrał pełne spotkanie przeciwko Cracovii, ponadto Jasmin Burić ostatnio nie jest w wysokiej dyspozycji. „Kotor” słynie z dobrej gry na linii, gdzie może wykazać się niezłym refleksem, ale zdarzają mu się błędy w ustawieniu.
OBRONA: Na pozycji prawego obrońcy zagra Marcin Kikut – niegdyś prawy pomocnik, teraz defensor. Kikutowi przydaje się doświadczenie z drugiej linii, gdzie grał ofensywnie. W defensywie nie prezentuje się już tak pewnie. Parę żelaznych stoperów tworzą Bartosz Bosacki i Manuel Arboleda – obaj wysocy, dobrzy zbudowani. Dobrze czują się w twardej, nieustępliwej grze, ponadto Bosacki, mimo wieku, imponuje przygotowaniem kondycyjnym. Przy stałych fragmentach gry nie można także zapomnieć o Arboledzie, który nie raz udowodnił, że potrafi grać głową. Z lewej strony bloku obronnego może pojawić się Luis Henriquez. Reprezentant Panamy wygrał rywalizację z Sewerynem Gancarczykiem, a na boisku pokazuje, że potrafi grać ofensywie i nie zapominać o obowiązkach w obronie.
POMOC: Defensywnymi pomocnikami w spotkaniu z krakowianami mogą być Dimitre Injac oraz Tomasz Bandrowski. Injac to ambitny i zadziorny gracz, który rzadko kiedy odpuszcza na boisku. Potrafi także zaistnieć w ataku, kończąc akcję najczęściej mocnym strzałem na bramkę rywala. Po kontuzji wraca Bandrowski, który w czasie meczu również się nie oszczędza, potrafi świetnie asekurować obrońców i wspomagać graczy ofensywnych. A tymi w linii pomocy są: Sławomir Peszko, Semir Stilić i Sergei Krivets. Peszko najlepiej prezentuje się na prawej stronie. Może wtedy pokazać swoją szybkość i drybling. Bliżej lewej strony boiska może biegać Semir Stilić, który prawdopodobnie będzie często schodził do środka boiska. Stilić słynie ze świetnego zmysłu do kreowania gry i bardzo dokładnego podania (przede wszystkim lewą nogą). Sporym minusem jest jego zmienność formy. Podwieszonym napastnikiem może być Sergei Krivets, który sporo widzi na boisku, dokładnie podaje, kieruje grą i potrafi wykończyć akcję celnym strzałem.
ATAK: Najbardziej wysuniętym graczem prawdopodobnie będzie Artjoms Rudnevs. Łotysz po świetnym początku sezonu ostatnio nieco obniżył loty, ale bramka w Pucharze Polski pokaze, że Rudnevs może być w niedzielę niezwykle groźny.
Rafał Młyński
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl
Relacje z meczu
Na tarczy z Poznania
Piłkarze Wisły przegrali 1:4 w Poznaniu na stadionie Lecha. Do przerwy utrzymywał się wynik remisowy, później na prowadzenie wyszli nawet wiślacy, jednak końcówka należała zdecydowanie do gospodarzy.
Na dodatek kontuzji w końcówce spotkania nabawił się Cleber i z bólem kręgosłupa został odwieziony do szpitala.
Już po wyjściowym zestawieniu Wisły widać było, że remis satysfakcjonuje trenera Maaskanta. Zamiast ofensywnego Garguły wstawił do składu defensywnego Cezarego Wilka. - Postawiłem na Wilka i Sobolewskiego w pomocy, czekaliśmy na momenty by móc skontrować - tłumaczył Holender. W składzie znalazł się też jego ulubieniec Nourdin Boukhari. Mimo wcześniejszych obaw o zdrowie od pierwszych minut zagrali Mariusz Pawełek i Paweł Brożek.
Schowana za podwójną gardą Wisła w pierwszej połowie praktycznie nie przeprowadziła jednej składnej akcji. W pierwszych 10 minutach wiślacy w ogóle mieli problem z wyjściem z piłką poza połowę i wykonaniem 3-4 celnych podań z rzędu. Z kolei lechici, którzy przed tym meczem przegrali cztery spotkania ligowe z rzędu i po wczorajszym zwycięstwie Śląska spadli na przedostatnie miejsce w tabeli, od początku natali z animuszem.
Gospodarze grali szybciej, składniej, bardziej zdecydowanie, często wychodzili na wolną pozycję, a tracąc piłkę natychmiast skracali pole gry. Wiślacy na odwrót - często pozwalali rozpędzać się lechitom, szczególnie szalejącemu z prawej strony Sławomirowi Peszce. Na szczęście dla Wisły, większość strzałów Lecha było albo niecelnych, albo w środek bramki. Strzałów tych jednak Lech oddał aż 9, podczas gdy Wisła tylko dwa.
Tuż po przerwie niecelnie uderzył Rudnevs po czym Wisła wyprowadziła niespodziewany cios. Odzyskaną z lewej strony piłkę do środka zagrał Kirm, tam z pierwszej Sobolewski podał do Brożka, który bezlitośnie, strzałem prawą nogą pokonał Kotorowskiego. Co ciekawe, asystującego przy tej bramce "Sobola" mogło już nie być na boisku, ale w 45 minucie sędzia Borski oszczędził go po faulu taktycznym na Peszce. Wcześniej dał kapitanowi Wisły kartkę za podobne zagranie na Arboledzie na połowie Lecha - i to ta żółta kartka była bardziej wątpliwa niż ostatecznie nie wręczona pod koniec pierwszej połowy.
Wiślacy nie zdążyli nacieszyć się prowadzeniem, bo trzy minuty później "strzał życia" oddał Dimitrie Injac. Po centrze z prawej strony Czikosz główkowal przed pole karne. Nabiegający Serb huknął z pierwszej piłki z ponad 27 metrów. Piłka zmierzała w samo okienko bramki Pawełka, ten jeszcze ją trącił, ale nie zdołał sparować do boku i było 1:1.
Mimo straty gola to właśnie pierwszy kwadrans drugiej połowy był najlepszym okresem w grze Wisły. Lech rzadziej rozgrywał piłkę, a Wisła potrafiła kilkukrotnie zbliżyć się do jego pola karnego. Potrafił uderzyć Małecki z wolnego, Brożek główką obok bramki czy niezbyt groźnie Wilk. Wtedy jednak drugi cios wyprowadził "Kolejorz" - strata Paljicia, akcja Peszki, ten do Kikuta, który zagrywa wszerz naszego pola karnego. Piłka mija wszystkich i trafia do Kriwca, który dopełnia formalności - a dwie minuty wcześniej jego zmianę zgłosił trener Jacek Zieliński.
W 80 minucie Lech podwyższył na 3:1. Rezerwowy Joel Tshimamba źle przyjął piłkę w polu karnym Wisły, ale jeszcze mniej fortunnie zachował się Cezary Wilk, który podciął napastnika Lecha. Rzut karny strzałem w środek bramki wykorzystał Semir Stilić, po czym prowokacyjnie podbiegł w kierunku sektora ponad 2000 kibiców Wisły i przyłożył rękę do ucha.
Zmiany w Wiśle na niewiele się zdały, gry ekipy Maaskanta nie odmienili ani Garguła, ani Piotr Brożek, ani Maciej Żurawski. W 90 minucie doszło do groźnej sytuacji: po starciu Peszki z Cleberem na tego drugiego wpadł Tshimamba. Napastnik Lecha przycisnął do ziemi przewracającego się Clebera, który padł jak długi i położył dłoń na odcinku szyjnym kręgosłupa. Lekarze woleli nie ryzykować i z usztywnionym kręgosłupem przetransportowano brazylijskiego obrońcę Wisły do karetki, na którą zresztą trzeba było czekać ponad pięć minut.
W międzyczasie doszło do zamieszek w pobliżu sektora gości. Po tych wydarzeniach Wisła nie miała już większej ochoty na grę, a wynik ustalił kolejny rezerwowy, Mateusz Możdżeń, który szczęśliwie zagarnął piłkę podaną z prawej strony przez Kiełba. To podanie zablokował Czikosz, ale nieszczęśliwie nabił Piotra Brożka, od którego odbiła się piłka i trafiła do Możdżenia, który miał przed sobą pustą bramkę.
Wisła więc, zamiast dobić Lecha i przedłużyć jego serię porażek - sama dostała lekcję brutalnej rzeczywistości. Póki ponad 2-miesięczny okres pracy trenera Maaskanta nie przynosi większej poprawy.
Źródło: wislakrakow.com
Kolejna nieudana wyprawa do Poznania!
Niestety wiślakom znów nie udała się wyprawa do Poznania, na mecz z Lechem. Choć pierwsi zdobyliśmy gola, po strzale Pawła Brożka w 48. minucie, to potem bramki zdobywali już wyłącznie zawodnicy zespołu gospodarzy. Skończyło się na czterech trafieniach i nasza czwarta ligowa porażka w tym sezonie stała się faktem. Dodajmy, że w Poznaniu Wisła straciła też Clébera, który w końcówce doznał groźnie wyglądającej kontuzji.
Pierwsza połowa toczyła się wyraźnie pod dyktando gospodarzy, którzy od samego początku mocno "siedli" na wiślakach. Mieliśmy poważne problemy z wyprowadzaniem jakichkolwiek akcji. Podopieczni Roberta Maaskanta oddali w pierwszych 45. minutach ledwie jeden strzał. Uczynił to Nourdin Boukhari, który w 11. minucie uderzył z daleka i Krzysztof Kotorowski nie miał prawa mieć z tą próbą jakichkolwiek problemów.
Obrońcy Lecha nie mieli też ich z innymi próbami Wisły, tym bardziej, że dogrania naszych skrzydłowych padały łatwo ich łupem, a osamotniony w ataku Paweł Brożek nie miał zbyt wielu atutów w walce z Manuelem Arboledą i Ivanem Đurđeviciem.
O wiele więcej działo się więc pod bramką Mariusza Pawełka, ale ten spisywał się - przynajmniej na razie - niemalże bez zarzutów. Podobnie jak i nasi stoperzy. W 14. minucie świetnie, po podaniu Sławomira Peszki, Artjomsa Rudņevsa zatrzymał Osman Chávez, który grał twardo i skutecznie.
Lech miał niezłe zwłaszcza pierwsze 20 minut, ale poza wspomnianą akcją Peszko-Rudņevs, stworzył sobie jeszcze jedną. Pawełek ofiarnie złapał jednak piłkę spod nóg łotewskiego napastnika gospodarzy.
Po dużej przewadze Lecha nastał chwilowy spokój, przynajmniej aż do 37. minuty, kiedy to wiślacy sami sprokurowali rywalom sytuację. Dragan Paljić niepotrzebnie podał do Pawełka. Nasz bramkarz popełnił błąd i zagrał wprost pod nogi Peszki. Pomocnik nie spodziewał się jednak tego i odbita od niego futbolówka trafiła z powrotem do Pawełka.
Trzy minuty później nasz bramkarz świetnie sparował też strzał Marcina Kikuta, a w doliczonym czasie gry I połowy "Mario" obronił jeszcze strzał z rzutu wolnego Semira Štilića i można było zejść do szatni.
Wisła może jednak mówić o szczęściu, gdyż sędzia Marcin Borski mógł właśnie w końcówce I połowy wyrzucić, po dwóch żółtych kartkach, Radosława Sobolewskiego. "Sobol" mając kartkę na swoim koncie złapał za koszulkę rozpędzonego Peszkę. Arbiter postanowił jednak "oszczędzić" wiślaka.
Drugą połowę zaczęliśmy doskonale. Wprawdzie znów ruszył Lech, ale to Wisła zadała jakże bolesny cios! Wywalczoną piłkę Sobolewski zagrał do "Brozia", a ten skutecznym strzałem w długi róg dał nam prowadzenie!
Niestety "Biała Gwiazda" nie cieszyła się jednak z niego długo, bo tylko cztery minuty. Wrzutkę przed pole karne wybił Erik Čikoš, a Dimitrije Injac oddał strzał życia! Pawełek wprawdzie miał piłkę "na rękach", ale był on na tyle mocny, że wyłamał mu ręce i było 1-1.
Wisła po stracie gola nie zamierzała się jednak poddawać i grała aktywniej, niż w I połowie. Była też częściej przy piłce. W 59. minucie groźnie z wolnego strzelał Patryk Małecki, ale Kotorowski przeniósł to uderzenie nad poprzeczką.
I choć wyglądało, że gra naszego zespołu zaczęła się układać... straciliśmy drugiego gola. Akcja Lecha kończy się zgraniem przez nasze pole karne na lewe skrzydło do Sergeia Krivetsa, a Białorusin pewnie wpakował piłkę do siatki. Był jednak w naszej "szesnastce" zupełnie sam. Ogromny więc błąd naszej obrony.
Po stracie drugiego gola wiślakom nie pozostało nic innego, jak zacząć gonić wynik, a trener Robert Maaskant dokonał korekt w składzie i zaczęliśmy grać w zdecydowanie bardziej ofensywnym ustawieniu. Czasu na odrabianie było dość sporo, niestety zamiast udanych akcji - wynik podwyższył Lech.
Zaraz po wejściu Joëla Tshibamby, Cezary Wilk sfaulował go w polu karnym, a Semir Štilić strzelił wprawdzie "z wapna" w środek bramki, ale Pawełek był już w jej prawym rogu i było 1-3.
Przy takim wyniku wiślakom niewiele już się udawało. Wprawdzie groźnie strzelił jeszcze Čikoš, ale piłka przeleciała nad bramką.
Na domiar złego groźnie wyglądającej kontuzji kręgów szyjnych doznał Cléber, na którego wpadł Tshibamba. Brazylijczyk został odwieziony do szpitala, karetką wprost z murawy!
Kończymy więc w dziesiątkę, co wykorzystuje jeszcze raz Lech. Mateusz Możdżeń po błędzie naszej obrony ustala wynik meczu na 4-1.
Wisła przegrywa więc czwarty mecz w bieżących rozgrywkach i nasza strata, do prowadzącej Jagiellonii, wynosi 10 punktów. Teraz przed nami Derby Krakowa...
Źródło: Wisła Portal
Bez punktów w Poznaniu
Data publikacji: 31-10-2010 19:07
Hity piłkarskiej Ekstraklasy rzadko odbywają się z udziałem drużyn ze strefy spadkowej. Jeszcze rzadziej są to mecze, w których brakuje choćby jednego przedstawiciela czołówki tabeli. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w niedzielny wieczór, gdy 15-ty po dziesięciu kolejkach Lech podejmował na swoim stadionie krakowską Wisłę. Lepsi w tym meczu okazali się gospodarze, którzy wygrali 4:1.
Wiślacy spisywali się dotąd niewiele lepiej od gospodarzy, ale humory przyjezdnym poprawiło niedawne zwycięstwo nad gdańską Lechią. Goście z pewnością liczyli na kontynuowanie dobrej passy, ale już rzut oka na skład „Białej Gwiazdy” wystarczył, by stwierdzić, że w Poznaniu ich celem będzie przede wszystkim zabezpieczenie dostępu do własnej bramki. Na ławce zasiadł tym razem Łukasz Garguła, w wyjściowej jedenastce pojawił się z kolei Cezary Wilk, który wspólnie z Radosławem Sobolewskim miał być odpowiedzialny za rozbijanie ataków rywala.
Obaj defensywni pomocnicy mieli przed przerwą mnóstwo pracy. Lech, podrażniony czterema kolejnymi porażkami, zamierzał udowodnić, że stać go na znacznie lepsze rezultaty w lidze. W ofensywie aktywny był zwłaszcza Sławomir Peszko, który na prawej stronie boiska nękał krakowskich defensorów. Dobrze jednak spisywała się para stoperów Wisły. Cleber i Chavez sporadycznie tylko dopuszczali do zagrożenia pod własną bramką, a gdy nie dawali rady obrońcy, na posterunku był Mariusz Pawełek.
Paradokslanie, mimo ciągłych starań Lecha, największe zagrożenie pod bramką Pawełka sprokurowane zostało przez samych Wislaków. W 37. minucie ryzykownie do własnego bramkarza zagrywał Palijć. Golkiper „Białej Gwiazdy” tak niefortunnie ekspediował piłkę, że ta trafiła w nadbiegającego Sławomira Peszkę. Szczęśliwie dla Wiślaków pomocnik Lecha nie zdołał opanować futbolówki, dając Pawełkowi szansę na skuteczną interwencję.
Goście z rzadka tylko zapuszczali się pod pole karne Lechitów. Zupełnie odcięty od podan był Paweł Brożek, który próbkę swoich umiejętności mógł zaprezentować dopiero w drugiej odsłonie spotkania. Ta zaczęła się dla Wisły i samego "Brozia" znakomicie. W 49. minucie przed bramką gospodarzy skutecznie powalczył Sobolewski, piłka trafiła do snajpera „Białej Gwiazdy”, a ten strzałem w długi róg nie dał szans Kotorowskiemu.
Z prowadzenia Wiślacy nie cieszyli się długo. Już trzy minuty później na strzał z dystansu zdecydował się Injac i rozpaczliwa interwencja Pawełka nie wystarczyła do zatrzymania piłki, która zmierzała w same okienko jego bramki. Bramkarz Wisły musiał po raz pierwszy wyciągać futbolówkę z siatki. Niestety, nie po raz ostatni. Kolejny cios gospodarze zadali w 68. minucie, gdy obrońcy gości nie upilnowali w polu karnym Semira Stilicia. Żaden z graczy Wisły nie zdołał też przeciąć zagranej przez Bośniaka piłki, a z umieszczeniem jej w siatce nie miał problemu pozostawiony bez krycia przed Mariuszem Pawłekiem Kriwiec.
Wisła dążyła do wyrównania, ale piłkarze „Białej Gwiazdy” nie stwarzali klarownych okazji. Bardziej skuteczni byli gospodarze, którzy w 80. minucie za sprawą wprowadzonego chwilę wcześniej Tshibamby wywalczyli rzut karny. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Stilic. Poznaniacy dobili jeszcze Wisłę w doliczonym czasie gry, gdy Mariusza Pawełka w zamieszaniu podbramkowym pokonał Mateusz Możdżeń. Goście grali już wtedy w „10”, bo z powodu urazu boisko zmuszony był opuścić Cleber, którego karetką odwieziono do szpitala. Trener Maaskant wykorzystał już do tego czasu wszystkie, przysługujące mu zmiany.
Wisła nie zdołała zatem podtrzymać dobrej passy i po dwóch zwycięstwach znalazła pogromcę w postaci poznańskiego Lecha. Kolejna okazja do zdobycia ligowych punktów już za kilka dni. Wisła, choć w Krakowie, zagra wyjazdowe spotkanie z Cracovią.
Lech Poznań – Wisła Kraków 4:1 (0:0)
0:1 Paweł Brożek 49’
1:1 Injac 51’
2:1 Kriwiec 68’
3:1 Stilic 80’ (k.)
4:1 Możdżeń 90'+4
Lech Poznań: Kotorowski – Kikut, Arboleda, Djurdjevic, Henriquez – Peszko (90’ Możdżeń), Injac, Stilić, Bandrowski, Kriwiec ( 69’ Kiełb) – Rudnevs (78’ Tshibamba)
Wisła Kraków: Pawełek – Cikos, Cleber, Chavez, Paljic – Małecki (73’ Piotr Brożek), Sobolewski, Wilk C. (81’ Żurawski), Kirm – Boukhari (58’ Garguła) – Paweł Brożek
Żółte kartki: Sobolewski, Wilk C., Cleber, Chavez (Wisła); Henriquez (Lech)
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa)
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA.
Źródło: wisla.krakow.pl
Minuta po minucie
Koniec tego. Lech opuszcza strefę spadkową, do Wisły traci cztery punkty i kto wie czy nie ratuje trenera Jacka Zielińskiego. A nam góra tabeli ucieka coraz bardziej.
- 101 Na koniec walki między sektorami. "Zostaw kibica"... - dobre. To co, derby bez kibiców gości?
- 100 Jakiś absurdalny gol dla Lecha. Centra, zablokowana, ale jeszcze bilard i z piłką przed bramką Możdżeń. Trafia do pustej.
- 90+8 "Wędrówki ludów" w pobliżu sektora gości.
- 90+8 Tak naprawdę nie wiadomo ile jeszcze potrwa ten mecz. Może jeszcze z pięć minut - tyle ile doliczył sędzia.
- 90+7 Karetka z Cleberem w środku opuszcza boisko. Gwizdy niektórych kretynów. Sędzia powinien skończyć mecz, nie ma już po co grać...
- 90+3 Coś długo ta karetka nie wjeżdża, stoi w narożniku boiska. Jakaś chora sytuacja... Wreszcie wjeżdża. Mogą być problemy z kręgosłupem, stąd ogromna ostrożność ze strony masażystów i lekarzy.
- 90+1 Cleber wciąż leży, wzywana jest karetka. Sędzia doliczył pięć minut.
- 90 Zniesiony też Peszko, zmieniony przez Mateusza Możdżenia.
- 89 Zderzenie Clebera z Tshimambą, a dokładniej Tshimamba wpadł na Brazylijczyka, który już leżał na boisku. Potrzebna będzie pomoc lekarzy.
- 87 Tshibamba główkuje dwa metry obok naszej bramki po centrze Stilicia.
- 85 Mocny strzał Czikosza, mógł zaskoczyć Kotorowskiego. Gdyby trafił w bramkę...
- 83 Ręka Chaveza ukarana kartką.
- 81 Wilka zmienia Maciej Żurawski. Zmiana była szykowana nieco wcześniej...
- 80 Stilić w środek bramki i jest 3:1.
- 79 Rzut karny dla Lecha, jakiś taki dziwny. Tshibamba źle przyjał piłkę, dziwnie się odwrócił, ale Wilk nie trafił w piłkę tylko w napastnika Lecha.
- 78 Tshibamba zmienia Rudnevsa.
- 78 Dwukrotnie główkowana piłka w pobliżu pola bramkowego Lecha, ale strzału nie udało się oddać.
- 76 Peszko uderza mocno, ale obok bramki.
- 75 Szósta w tym sezonie żółta kartka dla Clebera. Faulował Stilicia, nie wiemy czy aż na kartkę. 27,8 m do bramki, na wprost.
- 75 Kirm przeszedł na prawe skrzydło.
- 74 Zablokowany strzał Pawła Brożka przez Arboledę.
- 74 Utykającego Małeckiego zmienia Piotr Brożek.
- 68 Henriquez fauluje Małeckiego i dostaje żółtą kartkę. Gorzej, że "Mały" pokazuje, że konieczna będzie zmiana.
- 68 Pechowo. Chwilę wcześniej Kriwiec miał zostać zmieniony, ale sędzia wstrzymał zmianę. Teraz Kiełb wchodzi za strzelca bramki.
- 67 Gol dla Lecha, do pustej bramki trafia Kriwiec po akcji prawą stroną. Peszko do Kikuta, ten podaje po ziemi, piłka przechodzi przez całe pole karne i Białorusin dopełnia formalności.
- 66 A teraz Czarek uderza bezpańską piłkę przed polem karnym. Spokojna interwencja Kotorowskiego.
- 66 Kartka dla Wilka za faul na Arboledzie.
- 65 W tej połowie Wisła trochę więcej gra piłką i bardziej aktywnie broni na całym boisku, bliżej podchodzi pod graczy Lecha. Oby nie był to jakiś krótszy moment.
- 63 Peszko świetnie znalazł Rudnevsa, ale ten nie przyjął piłki. Zresztą minimalny spalony.
- 61 Wyraźnie niecelna główka Brożka.
- 59 Zaskakujący strzał Małeckiego, piłka opadała przed Kotorowskim, w końcu odbił na róg.
- 58 Ruszył do przodu Arboleda. Biegnie, biegnie, biegnie... w końcu strzelił. Niegroźnie.
- 57 Hmmm... wreszcie. Garguła za Boukhariego.
- 56 O, jaki wślizg Chaveza! Zaskakująco masakrujący Rudnevsa... Ale czyściutki!
- 55 Dobre podanie Sobolewskiego do Pawła Brożka, ten między dwoma obrońcami, ale dopadł go Arboleda i odebrał piłkę.
- 52 No i szybkie 1:1. Niesamowity strzał! Injac z powietrza, z ponad 30 metrów, Pawełek trącił piłkę rękawicą, ale wpadła ona do siatki. Ale mu siadło!...
- 49 Goooooooooooooooooool!!!!!!!!!!!!!!!! Paweł Brożek!!!!!!!!!!!!! Przechwycona piłka z lewej strony, zagranie do środka do Sobolewskiego. Ten oddaje do Pawła Brożka, mocne uderzenie, nie daje szans Kotorowskiemu!!!
- 47 Niecelny strzał Rudnevsa zza pola karnego.
- 46 Druga połowa, zmian brak. A my w Wiśle dokonalibyśmy przynajmniej dwóch. Ale co tam... W ataku Lech, faulowany Kriwiec przez Małeckiego.
W strzałach 9-2, w strzałach celnych 4-1.
Koniec pierwszej połowy. Szczęśliwy bezbramkowy remis Wisły. Lech co prawda nie stworzył sobie wielu sytuacji, ale to co "gra" Wisła woła o pomstę do nieba - to co widzimy jest jakimś symulowaniem gry w piłkę, próbą przeszkadzania rywalowi, a i to niskiej jakości, bo o pressingu nie można mówić.
- 45+2 Uderza Stilić, piłka mija mur, ale pewny chwyt Pawełka.
- 45 Jednak nie ma. Drugi taktyczny faul "Sobola" 25 metrów od bramki Wisły. Będzie rzut wolny dla Lecha.
- 45 Będzie chyba druga żółta kartka dla "Sobola".
- 44 Za późno Kirm zagrał do Małeckiego, stąd mimo iż "Mały" zacentrował z pierwszej to obrona Lecha zdążyła się ustawić, a piłkę i tak ostatecznie wyłapał Kotorowski.
- 40 Koszmarna gra w obronie Wisły. Wstrzelenie Peszki i odbita piłki. Kikut w polu karnym, uderza po krótkim rogu, Pawełek odbija na rzut rożny.
- 37 Klops Pawełka, który zapobiegł rzutowi rożnemu, by... podać piłkę rywalowi. Ale udało się ją odzyskać.
- 36 Kartka dla Sobolewskiego za taktyczny faul na Arboledzie.
- 34 Upadając uderzył głową o murawę. Ale już wrócił.
- 33 Szarża lewą stroną Kirma, dośrodkowanie, Djurdjević odbił piłkę głową i upadł. Nie podnosi się przez dłuższą chwilę.
- 32 A Małecki znów holuje piłkę i znów ją traci.
- 31 Kotorowski wybija piłkę nogą po aucie bramkowym. Obudzi się przynajmniej.
- 29 Stilić za długo w naszym polu karnym, odbieramy mu piłkę. Ale wcześniej miał za dużo wolnego miejsca, znów nasza linia obrony oszukana przy wyjściu do piłki na wolne pole.
- 26 Świetnie wyłożona piłką Stiliciowi po rajdzie Peszki prawą stroną, ale Bośniak uderza bardzo źle, praktycznie kiksuje.
- 25 Lech zwolnił tempo, do głosu dochodzi Wisła.
- 25 Nieskuteczna samotna szarża "Małego", aut bramkowy, bo został nabity bodajże przez Henriqueza.
- 24 Boukhari niedokładnie zgrał głową do Małeckiego.
- 20 Przedzierał się środkiem Sobolewski, zagrał do Małeckiego i wychodził do podania, ale "Mały" uwikłał się w niepotrzebny pojedynek.
- 19 Małecki pod chorągiewkę do Kirma, zagranie w pole karne beznadziejne. Zresztą niewielu wiślaków podążało za akcją, a jak już ktoś był, to schowany za plecami lechitów.
- 18 Peszko mocno centruje w ręce Pawełka.
- 17 Wreszcie coś się dzieje na pod polem karnym Lecha. Podanie na wolne podanie do Boukhari, zagranie spod linii końcowej w kierunku Brożka. Wybicie, róg.
- 14 Taką grą prosimy się o wyrok!
- 14 Kolejne ostrzeżenie. Mocne zagranie w pole bramkowe od Stilicia, Rudnevs nie trafił w piłkę.
- 13 Groźna kontra Lecha, czterech lechitów, podanie od Peszki ze środka na lewo do Kriwca, który źle zacentrował - w ręce Pawełka. Mamy szczęście.
- 11 Kilka podań, ale za mało wiślaków z przodu. Mocny strzał z lewej strony Boukhariego, ale w Kotorowskiego.
- 11 Teraz spokojny chwyt Pawełka po centrze z rogu Kriwca. Czekamy na jakieś rozegranie piłki przez Wisłę.
- 10 Centra Stilicia na dłuższy słupek, był tam Kikut, główkował z większej odległości, strzał zablokowany.
- 10 Świetne podanie do Peszki, pędził za nim Paljić i skuteczny jego wślizg blokujący centrę.
- 7 Nie ma Chaveza na boisku, musi zmienić jakiś element garderoby. Majtki tudzież "lycry", które były białe, a powinny być czerwone (takie jak spodenki).
- 6 Chavez przejął piłkę by po chwili ją stracić. Byłaby akcja na samego Pawełka, lecz sędzia (słusznie) odgwizdał faul.
- 6 Aut dla Wisły, wyrzucona piłka, Małecki kiwa się z dwoma zawodnikami, najpierw ich minął, ale w końcu stracił piłkę.
- 5 Źle wyglądają te pierwsze minuty. Nie ma ani grania piłką, ani wystarczającego pressingu.
- 3 Wreszcie kilka podań wiślaków, ale przejęcie piłki przez Arboledę i kontra. Peszko ściął do środka, uderzył po ziemi, chwyta Pawełek.
- 2 Wisła na razie nie potrafi opanować piłki. Gra toczy się na naszej połowie, a gdy piłkę przejmuje Wisła, to tylko po to by wybić ją do przodu.
- 1 Mecz rozpoczęty.
Wisła dziś na czerwono. Nieźle prezentuje się murawa, z którą w Poznaniu jest dużo kłopotu. W składzie Wisły zabrakło miejsca dla Łukasza Garguły. Pod Pawła Brożka "podwieszony" Boukhari. Niespodzianka. Czarek Wilk w pierwszym składzie.
Czekamy na składy obu drużyn. W ekipie Lecha nie zagra Bartosz Bosacki, który doznał urazu w meczu Pucharu Polski z Cracovią.
Mecz Lecha z Wisłą będzie debiutem tzw. "spidercam" - ruchomej kamery podwieszonej na linach i "wędrującej" wraz z grą.
Nim przeniesiemy się do Poznania rzućmy okiem na to co dzieje się w hali Wisły. Do przerwy, po dobrej drugiej kwarcie, Wisła Can-Pack prowadzi z Lotosem Gdynia 39:26.
W Poznaniu mecz dwóch faworytów rozgrywek, którzy w tym sezonie zawodzą. Wisła przyjechała do Poznania, do Lecha, który w tym momencie znajduje się w strefie spadkowej, a ostatnie cztery mecze ligowe zakończył porażką.
Źródło: wislakrakow.com
Pomeczowe wypowiedzi trenerów
Robert Maaskant, trener Wisły
Robert Maaskant po meczu Lech - Wisła
- Przybyliśmy tu wiedząc, że będzie to ostatnia szansa dla Lecha, żeby wrócić do gry o mistrzostwo. Właśnie dlatego postawiłem na Wilka i Sobolewskiego w środku pomocy. Staraliśmy się grać blisko siebie i czekać na momenty, kiedy mogliśmy skontrować - mówił po meczu z Lechem trener Wisły, Robert Maaskant.
- Po strzeleniu bramki myślałem, że wygramy mecz - przyznał Maaskant. - Remis przyszedł trochę za wcześnie dla nas. To była piękna bramka – bramka tygodnia. Dalej jednak kontrolowaliśmy grę. Po wprowadzeniu Garguły byłem przekonamy, że przejmiemy kontrolę nad meczem. Tymczasem zrobiliśmy ten sam błąd, który popełniamy praktycznie w każdym spotkaniu – patrzyliśmy na zawodników zamiast na piłkę. To dzieje się już któryś raz – dodał Maaskant.
Więcej na wisla.krakow.pl
Dodał: Redakcja (2010-10-31) Źródło: Wisła Portal
Jacek Zieliński - trener Lecha
Pomeczowe wypowiedzi zawodników
Paweł Brożek: - Proste błędy
- Po raz kolejny straciliśmy bramki po prostych błędach indywidualnych. Dopóki tego nie wyeliminujemy, dopóty będziemy przegrywać takie mecze, które powinniśmy co najmniej zremisować, jeśli nie wygrać - powiedział po klęsce Wisły w Poznaniu strzelec jedynej bramki dla naszego zespołu, Paweł Brożek.
Końcówkę meczu w Poznaniu zdominowała sytuacja z Cléberem, który doznał groźnie wyglądającej kontuzji.
- Cléber poczuł bardzo mocny ból w kręgosłupie, dlatego nie mógł wstać i dlatego przyjechała karetka. To na pewno przykra kontuzja dla niego - opowiadał o tej sytuacji Brożek, przyznając przy okazji, że Brazylijczyk informował, że wszystko jest w porządku i chciał jak najszybciej zatelefonować do swojej żony.
Źródło: Canal+ Sport, własne
Dodał: Redakcja (2010-10-31)
Źródło: Wisła Portal
Maciej Żurawski: - Musimy wygrać następny mecz
- Po raz kolejny popełniamy zbyt wiele błędów w defensywie. To nie było tak, że Lech świetnie "poklepał", miał świetne akcje i strzelił bramkę. To wynika z błędów, bo zbyt łatwo oddajemy przeciwnikowi piłkę i sami stwarzamy sytuacje, które kończą się bramkami - powiedział, po meczu z Lechem (1-4) Maciej Żurawski.
Niestety przełamanie w meczu z Lechią okazało się jednorazowym sukcesem Wisły, bo w Poznaniu znów obnażone zostały błędy podopiecznych Roberta Maaskanta.
- Po meczu z Lechią słyszałem głosy, że obraz tego był trochę zamydlony. To zwycięstwo tak naprawdę nie było takie fantastyczne. Lechia też stworzyła mnóstwo sytuacji, ale oni nie strzelali, tylko my. Tak się mecz ułożył i wygraliśmy. I z tego trzeba się cieszyć. Fajnie to wyglądało, ale wiedziałem, że nie można wpadać w jakiś hura optymizm, bo daleka droga i dużo pracy nas czeka. W meczu z Lechem, po strzeleniu pierwszej bramki, wydawało się, że mamy kontrolę nad tym spotkaniem. Lech miał optyczną przewagę, natomiast jakichś sytuacji nie stwarzał. Wydawało się, że po bramce ten wynik będzie z biegiem czasu bardziej korzystny - mówił "Żuraw", który w Poznaniu pojawił się na murawie w samej końcówce.
- Trener powiedział, że wchodzę i miałem być drugim napastnikiem z Pawłem Brożkiem, a za nami w środku mieli być Łukasz Garguła i Radek Sobolewski. Było 1-3, straciliśmy za chwilę Clébera i grając w dziesiątkę nawet nie potrafiliśmy stworzyć jakiegokolwiek zagrożenia, przy rozpędzonym Lechu, który w tym momencie prowadząc kontrolował przebieg wydarzeń na boisku i to on był zespołem, który prowadził grę - przyznał napastnik Wisły.
- Przede wszystkim wierzę w to, że możemy i musimy wygrać następny mecz, a w mistrzostwo oczywiście również trzeba wierzyć trzeba. Najpierw jednak trzeba skupić się na wygrywaniu i zdobywaniu punktów i gonić czołówkę, która z meczu na mecz gdzieś się oddala i ucieka. Musimy zrobić wszystko, żeby popełniać jak najmniej błędów, choć jest to ciężka sytuacja - zakończył wiślak.
Źródło: Canal+ Sport, własne
Dodał: Redakcja (2010-10-31)
Źródło: Wisła Portal
Kontuzja Clebera: kręgosłup cały
Bolesna kontuzja nie pozwoliła Cleberowi dokończyć meczu z Lechem w Poznaniu. W końcówce Brazylijczyk zderzył się ze Sławomirem Peszko, po czym w karetce został odwieziony do szpitala.
Grę przerwano na dobrych kilka minut, ale pomoc masażystów i klubowego lekarza okazała się niewystarczająca. "Clebi" uskarżał się na ból w odcinku szyjnym kręgosłupa i został niezwłocznie hospitalizowany.
Na samą karetkę trzeba było czekać ponad pięć minut. Zanim pojazd wjechał na murawę konieczne było zdemontowanie fragmentu band reklamowych.
- Na szczęście ma czucie w rękach, to korzystny objaw - powiedział po meczu trener Maaskant. Sam Cleber jeszcze ze stadionu w Poznaniu prosił kolegów, by przekazali jego żonie, że wszystko w porządku.
Korzystne prognozy potwierdziły się późnym wieczorem. "U zawodnika Białej Gwiazdy nie stwierdzono uszkodzeń kostnych kręgosłupa, natomiast na pewno piłkarz ma ponaciągane mięśnie w odcinku szyjnym" - poinformowała oficjalna strona klubowa.
Jutro Cleber wróci samolotem do Krakowa wraz z lekarzem Wisły Jackiem Jurką.
Źródło: wislakrakow.com
Chavez: Lech to bardzo dobra ekipa
Data publikacji: 01-11-2010 11:10
Osman Chavez powrócił do pierwszego składu Wisły. Krakowianie wyraźnie ulegli poznańskiemu Lechowi, więc Honduranin nie ma powodów do zadowolenia. „Na pewno nie zapamiętam tej nocy najlepiej” – przyznaje.
Nie był to wymarzony dzień dla obrońców Wisły Kraków.
Oczywiście, nie może być inaczej, gdy przegrywa się w taki sposób. Na pewno nie zapamiętam tej nocy najlepiej. Trafiliśmy na silną ekipę i trzeba oddać piłkarzom Lecha, że ten wynik to głównie ich zasługa. W naszej grze z kolei sporo elementów wymaga poprawy i długa droga przed nami. Chciałbym jednak podkreślić, że zostało wiele spotkań i będą okazje, by się zrehabilitować.
Co, według Ciebie przesądziło o tej porażce?
Myślę, że to nie kwestia postawy Wisły. W większym stopniu to efekt gry rywali. Na boisko nie wybiegamy sami, mierzymy się z inną drużyną, a Lech to naprawdę bardzo dobra ekipa, która potrafiła wykorzystać swoje dobre momenty w meczu. My nie chcieliśmy utrzymywać bezbramkowego rezultatu. Strzeliliśmy gola, ale od razu padła bramka wyrównująca. Potem chyba zabrakło nam spokoju i porażka stała się faktem.
Nie uważasz, że sam Paweł Brożek z przodu to za mało?
- Nie, nie upatrywałbym w tym problemu. Jak wspomniałem, nie jesteśmy na boisku sami i w moim odczuciu to nie kwestie taktyczne po naszej stronie zdecydowały o porażce.
Czyli to nie Wisła była słaba, ale to rywal był tak mocny?
Tak uważam. To czy graliśmy w ustawieniu 4-5-1, czy innym, nie było tak istotne. Na boisko wychodzą dwie jedenastki i kluczowe dla sukcesu jest to, kto będzie w stanie wykorzystać stworzone sytuacje. Dzisiaj był to Lech. Chciałbym przy tym podkreślić, że tak jak ostatnie zwycięstwa nie świadczyły o tym, że staliśmy się lepsi, tak dzisiejsza porażka nie oznacza, że jesteśmy słabsi.
Tomasz Biegański
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl
Pawełek: Mieliśmy nie przegrać
Data publikacji: 01-11-2010 16:40
Mariusz Pawełek przyznał po meczu z Lechem, że Wiślacy pozwolili rywalom na zbyt wiele. „Bramka Injaca zrobiła swoje” – mówił golkiper Białej Gwiazdy.
„Gdybyśmy przytrzymali piłkę, to ten mecz inaczej by wyglądał. A tak – Injac miał strzał życia. Druga bramka – prawa strona była niepokryta. O trzeciej – nie wiem, czy był karny. No i czwarta kompletnie z niczego” – powiedział o straconych przez Wisłę golach Pawełek. Zdaniem bramkarza krakowskiej drużyny wyrównujące trafienie Lecha spowodowało, że spotkanie miało taki przebieg, a nie inny. W 51. minucie autorem wyrównującej bramki dla Kolejorza był Dimitrije Injac. „Starałem się wszystko robić, żeby obronić. Piłka miała dziwną rotację w powietrzu. Leciała szybko w same, jak to się mówi w piłkarskim żargonie, ‘widły’” – komentował „Mario” świetny strzał Injaca.
„Dostali wiatru w żagle. Chcieliśmy odrabiać, ale popełnialiśmy głupie błędy. Po bramce Injaca mieliśmy utrzymać piłkę i grać nią, a brakowało jej przytrzymania. Lech potrafi rozwijać skrzydła, a my pozwoliliśmy im na to. Oni musieli wygrać, a my mieliśmy tego meczu nie przegrać. Mam nadzieję, że ta porażka przed arcyważnym meczem, jakim są derby, nas zmobilizuje” – dodał Mariusz Pawełek.
„To będzie święta wojna i będzie jak ta wojna wyglądała, a nie tak, jak nasze ostatnie mecze z Cracovią. Nie bądźmy lekiem na dołek kolejnego zespołu. Musimy się nastawić na to, że Cracovia na pewno zagra defensywnie, nie otworzy się. A my musimy grać swoje” – stwierdził bramkarz Wisły Kraków. Pytany o to, czy wierzy jeszcze, że on i jego koledzy z drużyny zdobędą mistrzostwo, odparł: „Zawsze mówię: dopóki piłka w grze, to tak”.
Ania M.
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl
11. kolejka Ekstraklasy – podsumowanie
W 11. kolejce Ekstraklasy doszło do starć drużyn o zbliżonym potencjale, dlatego też wśród rezultatów spotkań dominują bardzo skromne zwycięstwa. W piątek GKS Bełchatów przed własną publicznością pokonał Widzew Łódź. Bramkę decydującą o zwycięstwie zdobył Marcin Drzymont w piątej minucie doliczonego czasu gry. Niewiele krócej na bramkę czekali kibice w Białymstoku. Tam Jagiellonia pokonała Polonię Warszawa również w stosunku 1:0. Kolejne trzy punkty gospodarzom zapewnił niezawodny Tomasz Frankowski.
Sobota w Ekstraklasie zaczęła się jeszcze bardziej bezbarwnie. Ruch Chorzów nie wykorzystał atutu własnego boiska i jedynie zremisował z Arką Gdynia 0:0. W meczu na szczycie Lechia Gdańsk uległa Koronie Kielce 0:1. Jedyną bramkę zdobył Maciej Korzym, nie obyło się bez kontrowersji, bowiem powtórki pokazują, że arbiter powinien przerwać akcję ze względu na spalonego gości. Również wynikiem 0:1 skończyło się spotkanie w Krakowie. Cracovia przegrała tym razem z Polonią Bytom. Mówi się, że Cracovię ma prowadzić Jurij Szatałow, trener, który jeszcze w piątek prowadził bytomską jedenastkę. Jak widać zamęt w szeregach polonistów na nic się zdał Cracovii, Jan Urban rozpoczął pracę z ekipą ze Śląska od cennej wyjazdowej wygranej.
W ostatnim z sobotnich spotkań przełamał się Śląsk Wrocław, który na własnym obiekcie pokonał Zagłębie Lubin. Bramki dla gospodarzy strzelali kolejno: Kaźmierczak, Sotirović i Jezierski, goście odpowiedzieli tylko honorowym trafieniem Kocota. Sobotni triumf gospodarzy rozwiązał worek z bramkami. Niestety dla Wisły, więcej bramek zdobywali gospodarze. W kolejnym prestiżowym spotkaniu Wiślacy znów doznali dotkliwej porażki. Tym razem Lech Poznań rozprawił się z Białą Gwiazdą w stosunku 4:1. Choć można spierać się czy rozmiar porażki był zasłużony, bezdyskusyjnie Wisła była w niedzielę drużyną gorszą od Lecha. W ostatnim spotkaniu 11. kolejki skuteczna w końcówce Legia Warszawa zdołała pokonać Górnika Zabrze 2:1.
Liderem Ekstraklasy pozostaje niezmiennie Jagiellonia Białystok, a za jej plecami czai się Korona Kielce. Kolejne drużyny gubią dystans do prowadzącej dwójki. Chwilowo trzecie miejsce okupuje Bełchatów, ale do pogoni za liderami włączyła się Legia Warszawa. W dwóch najbliższych kolejkach Jagiellonia pojedzie do Warszawy i Kielc. Czyżbyśmy mieli być świadkami zmiany lidera? W dole tabeli ruch i to nie tylko ten chorzowski. Śląsk Wrocław na chwilę nawet wyskoczył poza strefę spadkową, ale zwycięstwo Lecha znów zepchnęło wrocławian na przedostatnie miejsce. Coraz więcej drużyn musi oglądać się za siebie, bo tabela jest bardzo płaska, trzeci GKS ma 9 punktów przewagi nad piętnastym Śląskiem. Tabelę niezmiennie zamyka Cracovia z zaledwie 4 punktami w dorobku.
Kalendarz i wyniki spotkań 11. kolejki Ekstraklasy
29 października 2010 (piątek)
17.45 GKS Bełchatów - Widzew Łódź 1:0
20.00 Jagiellonia Białystok - Polonia Warszawa 1:0
30 października 2010 (sobota)
14.45 Ruch Chorzów - Arka Gdynia 0:0
16.15 Lechia Gdańsk - Korona Kielce 0:1
17.00 Cracovia - Polonia Bytom 0:1
19.15 Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin 3:1
31 października 2010 (niedziela)
17.00 Lech Poznań - Wisła Kraków 4:1
17.15 Legia Warszawa - Górnik Zabrze 2:1
Tabela Ekstraklasy
(miejsce, klub, mecze rozegrane-punkty-bramki zdobyte:bramki stracone)
1.Jagiellonia Białystok – 11-25-17:8
2.Korona Kielce – 11-23-17:12
3.GKS Bełchatów – 11-19-13:11
4.Legia Warszawa – 11-18-13:15
5.Górnik Zabrze – 11-18-12:15
6.Lechia Gdańsk – 11-17-16:11
7.Polonia Warszawa – 10-16-15:9
8.Wisła Kraków – 11-15-14:15
9.Widzew Łódź – 11-14-16:12
10.Polonia Bytom – 11-13-10:13
11.Arka Gdynia – 11-13-5:6
12.Ruch Chorzów – 11-13-9:9
13.Zagłębie Lubin – 11-12-8:13
14.Lech Poznań – 10-11-13:11
15.Śląsk Wrocław – 11-10-12:17
16.Cracovia – 11-4-9:22
Liderzy klasyfikacji strzelców
8 goli - Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok), Andrzej Niedzielan (Korona Kielce);
6 goli - Darvydas Sernas (Widzew Łódź);
5 goli - Marcin Robak (Widzew Łódź);
4 gole - Paweł Brożek (Wisła Kraków), Artjoms Rudnevs (Lech Poznań), Artur Sobiech (Polonia Warszawa), Marcin Żewłakow (GKS Bełchatów);
wislakrakow.com(Uran235)
Źródło: wislakrakow.com
Komentarz pomeczowy
Wisła Kraków: znów wszystko się zawaliło
Bartosz Karcz
2010-11-01 21:47:20, aktualizacja: 2010-11-01 21:47:20
Wisła przegrała w Poznaniu z Lechem 1:4 i choć porażka "Białej Gwiazdy" jest nieco za wysoka, biorąc pod uwagę przebieg spotkania, to w pełni zasłużona. To "Kolejorz" był bowiem zespołem lepszym, stworzył sobie więcej sytuacji i, co najważniejsze, potrafił wykorzystaćbłędy krakowian. Ci ostatni stracili w Poznaniu nie tylko punkty, ale i Clebera, który w samej końcówce doznał koszmarnie wyglądającej kontuzji.
Początkowo wydawało się nawet, że Brazylijczyk może mieć uraz kręgosłupa, po tym jak przewrócił się na niego Joel Tshibamba. Cleber został odwieziony do szpitala i na szczęście nie potwierdziły się najgorsze prognozy. Kręgosłup jest cały, a jak długo potrwa przerwa, będzie wiadomo po dzisiejszych badaniach. Zostaną one przeprowadzone już w Krakowie, a noc z niedzieli na poniedziałek piłkarz spędził w Poznaniu. Przy okazji brawa dla Ivana Djurdjevicia, który odwiedził wiślaka w szpitalu.
Wróćmy jednak do tego, co się działo na boisku. Pierwsze minuty należały do Lecha, który jakby chciał zadać kłam teorii o fatalnej formie. Podopieczni trenera Jacka Zielińskiego grali agresywnie i łatwo zdobywali teren. Inna sprawa, że stuprocentowych okazji nie mieli, bo Wisła grała jeszcze nieźle w defensywie.
Krakowianie opracowali na pierwszą połowę prosty plan. Mówił o tym zresztą już po meczu Paweł Brożek: - Mieliśmy się cofnąć i szukać kontry. Mieliśmy dwie, trzy takie sytuacje, które gdybyśmy lepiej rozegrali, to mogła paść bramka. Właśnie, wiślacy jeśli już wyprowadzali ataki, to dochodzili co najwyżej do pola karnego i przed przerwą nie zagrozili bramce Lecha.
Za to po zmianie stron Wisła zaatakowała bardzo konkretnie. W 49 min krakowianie przeprowadzili akcję "paluszki lizać". Radosław Sobolewski prostopadle podał do Pawła Brożka, a ten pociągnął "po długim rogu" i ponad dwa tysiące kibiców z Krakowa oszalało ze szczęścia.
Niestety, nie po raz pierwszy w tym sezonie krakowianie zdołali utrzymać prowadzenie raptem przez kilka minut. Naturalnie, zabrakło im trochę szczęścia, bo Dimitrijowi Injacowi pewnie już w karierze taki strzał (z ponad 25 metrów w okienko) nie wyjdzie, ale... No właśnie. Injac w ogóle nie miałby okazji do oddania strzału, gdyby nie bezsensowna zabawa Dragana Paljicia, który zamiast wybić piłkę, zaczął się kiwać, a następnie ją stracił. A gdy już po wybiciu Erika Cikosa futbolówka trafiła do Injaca, to zablokować piłkarza Lecha powinien Nourdin Boukhari. Marokańczyk jednak zamiast iść do końca, uchylił się, czym podsumował swój kolejny kiepski występ.
- Lech dostał wiatr w plecy - podsumował wydarzenia na boisku po wyrównaniu Mariusz Pawełek. I rzeczywiście, "Kolejorz" szukał cały czas swojej szansy na bramki. Gospodarzom przychodziło to tym łatwiej, że krakowianie popełniali błędy indywidualne. Przy drugim trafieniu znów nie popisał się Paljić, a następnie kolejni obrońcy zachowali się tak jak chłopcy na podwórku. Wszyscy pobiegli do piłki. Problem w tym, że za plecami mieli jeszcze Siergieja Kriwca, który stojąc zaledwie kilka metrów przed bramką, musiał umieścić piłkę w siatce. I pomyśleć, że w tym momencie przy bocznej linii stał już Jacek Kiełb, który miał zmienić Białorusina. Gdyby gra była przerwana wcześniej, to Kriwiec nie miałby nawet okazji do zdobycia bramki.
Wisła niby starała się odrabiać straty, ale czyniła to jakoś bez przekonania. Ostatecznie mecz skończył się w 80 min, gdy rzut karny, podyktowany po faulu Cezarego Wilka na Joelu Tshibambie, na trzeciego gola zamienił Semir Stilić. Czwarty gol był już nieco przypadkowy - i stanowił zbyt surową karę dla Wisły. Nie zmienia to jednak obrazu sytuacji drużyny, która jest taka, jak opisuje Paweł Brożek:
- Po meczu z Lechią wydawało się, że wszystko ruszyło do przodu, lecz teraz wszystko znowu się zawaliło.
W kontekście kolejnego meczu Wisły, gdzie w derbach czekać będzie na "Białą Gwiazdę" teoretycznie łatwiejszy od Lecha przeciwnik, "Brozio" dodaje: - Rywal będzie tylko teoretycznie łatwiejszy. Przy takiej grze Wisły, jaką zaprezentowaliśmy w Poznaniu, każdy przeciwnik będzie dla nas ciężki.
Za wcześnie straciliśmy gola
Robert Maaskant (trener Wisły): Przyjechaliśmy do Poznania ze świadomością, że dla Lecha będzie to ostatnia szansa, by wrócić do walki o mistrzostwo. Dlatego wystawiłem Wilka i Sobolewskiego. Mieliśmy grać blisko siebie i czekać na kontrę. Gdy strzeliliśmy bramkę, myślałem, że wygramy. Za wcześnie straciliśmy gola wyrównującego. To była zresztą zresztą bramka tygodnia, a przy tym dość szczęśliwa. Wszedł Garguła i staraliśmy się kontrolować grę. Niestety, kolejny raz popełniliśmy ten sam błąd. Patrzyliśmy w obronie na zawodników, a nie na piłkę.
Jacek Zieliński (trener Lecha): Cieszę się, bo wygraliśmy po bardzo dobrej grze, czym potwierdziliśmy dobrą dyspozycję z pucharowego meczu z Cracovią. Dominowaliśmy na boisku praktycznie przez całe spotkanie. Oczywiście, po bramce Pawła Brożka mieliśmy chwilę wahania. Widziałem jednak, że moi piłkarze mają podniesione głowy. Zespół szybko zareagował, zresztą pozytywnie. Piłkarze prezentowali się tak, jak każdy trener może sobie wymarzyć w tak ważnym spotkaniu. Jeśli teraz zaczniemy wygrywać mecz za meczem, to ciągle jesteśmy w stanie włączyć się do walki o mistrzostwo Polski.
(bk)
Lech Poznań - Wisła Kraków 4:1 (0:0)
Bramki: Injac 52, Kriwiec 67, Stilić 80 - karny, Możdzeń 90+10 - Paweł Brożek 49.
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 24 000.
Lech: Kotorowski 4 - Kikut 3, Arboleda 4, Djurdjević 4, Henriquez 3I - Peszko 4 (90 Możdżeń), Injac 3, Bandrowski 3, Stilić 4, Kriwiec 3 (68 Kiełb) - Rudnevs 3 (78 Tshibamba).
Trener: Jacek Zieliński.
Wisła: Pawełek 3 - Cikos 3, Chavez 2I, Cleber 3 I, Paljić 2 - Małecki 2 (73 Piotr Brożek), Sobolewski 3 I, Wilk 3I (81 Żurawski), Boukhari 2 (57 Garguła), Kirm 3 - Paweł Brożek 3.
Trener: Robert Maaskant.
Źródło: Gazeta Krakowska
Wisła - Lech: kibole biegali po stadionie, a ochrona rekwirowała kamery
Bartosz Karcz
2010-11-01 22:01:13, aktualizacja: 2010-11-01 22:01:13
Nowe stadiony, pełen komfort na trybunach - to miało raz na zawsze położyć kres chuligańskim wybrykom na trybunach w Polsce. Od niedzieli wiadomo, że na razie nic z tego, bo w Poznaniu pod koniec meczu Lecha z Wisłą doszło do zadymy w okolicach sektora, na którym siedzieli fani z Krakowa.
W jego pobliże przedarli się kibole Lecha. Jak się tam dostali? Nie mieli z tym najmniejszych problemów, gdyż bramki otworzyła im... ochrona. Mało tego, w momencie gdy rozpoczęło się zamieszanie, z drugiego końca stadionu ruszyła kilkudziesięcioosobowa grupa, która spokojnie przebiegła przez cały obiekt. Również w tym przypadku ochrona nie robiła nikomu najmniejszych Przeszkód w pokonaniu kilkudziesięciu metrów.
Do bezpośredniego starcia grup z Krakowa i Poznania na szczęście nie doszło. Poza okładaniem się obu stron przez ogrodzenie. Sytuację uspokoiła ostatecznie policja, która wkroczyła na trybuny i - w przeciwieństwie do ochrony - zrobiła to, co do niej należy.
Zachowanie ochrony to jedno, a to, co działo się w okolicach boiska, to drugie. Oto bowiem osobom z Krakowa, które robiły zdjęcia lub kręciły wydarzenia przy sektorze gości, grozili osobnicy w kamizelkach "służba techniczna" oraz jeden miejscowy fotoreporter. Pracownikowi biura prasowego Wisły zabrano kasetę z nagraniem wydarzeń, a pozostali sprzęt uchronili tylko dlatego, że zgodzili się pod przymusem wykasować zdjęcia i filmy.
Żeby było ciekawiej, zdjęcia fotoreportera z Poznania, który uczestniczył w tych wydarzeniach, można znaleźć m.in. na... oficjalnej stronie internetowej Lecha. Niejaki Patryk był też obecny m.in. na wiosennym meczu Wisły z "Kolejorzem" na Suchych Stawach, gdzie robił zdjęcia do oficjalnego programu meczowego poznańskiego klubu.
Bardzo zdenerwowany tymi wydarzeniami był prezes Wisły Bogdan Basałaj. Już teraz wiadomo, że krakowski klub nie zostawi tej sprawy. - Będziemy żądać wyjaśnień od Lecha, a także zwrócimy się do Ekstraklasy SA o dokładne zbadanie sprawy - mówi rzecznik prasowy "Białej Gwiazdy" Adrian Ochalik. Lech do sprawy ma odnieść się dzisiaj na konferencji prasowej. Po niedzielnych wydarzeniach nikogo nie zatrzymano.
Źródło: Gazeta Krakowska