Jerzy Jurowicz

Z Historia Wisły

Jerzy Leszek Jurowicz
Informacje o zawodniku
kraj Polska
urodzony 21.05.1920, Kraków
zmarł 19.10.1989, Kraków
miejsce pochówku Pochowany na cmentarzu Rakowickim, kwatera LXV rząd 7 grób 9.
wzost/waga 176 cm/ 68-82 kg
pozycja bramkarz
reprezentacja 8A
sukcesy Mistrz Polski 1949, 1950
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
1933-1955 Wisła Kraków 169(203) 0
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.


Jerzy Jurowicz - ur. 21 maja 1920 w Krakowie, zm. 19 października 1989 w Krakowie, piłkarz Wisły i kapitan drużyny, bramkarz, Mistrz Polski 1949 i 1950, Mistrz Ligi 1951, reprezentant Polski, uhonorowany tytułem Kalos Kagathos. W życiu zawodowym drukarz, wieloletni pracownik krakowskich Zakładów Prasowych.

Tak bronił bramki Wisły Jerzy Jurowicz, zasłużony Mistrz Sportu
Tak bronił bramki Wisły Jerzy Jurowicz, zasłużony Mistrz Sportu

Spis treści

Biografia

Napastnik w Tornadzie

Jerzy Jurowicz urodził się w Krakowie 21 maja 1920 roku. W dzieciństwie mieszkał w dzielnicy Czarna Wieś przy ulicy Kawiory. Tereny te nie były wówczas tak zabudowane jak dzisiaj, łatwo można było znaleźć kawałek łąki, blisko też było na Błonia. To sprawiało, że jedną z ulubionych rozrywek tamtejszej młodzieży była gra w piłkę nożną. Koledzy tworzyli "dzikie drużyny", które regularnie trenowały, by raz w tygodniu bić się ze sobą o miano najlepszej. W takim zespole o dumnej nazwie "Tornado" swoje pierwsze futbolowe kroki stawiał późniejszy bramkarz Wisły. Jednak wcale nie występował pomiędzy słupkami - dla każdego z młodych zawodników pierwszorzędne znaczenie miało zdobywanie goli, pomocnicy, obrońcy czy bramkarze uchodzili więc za postacie drugoplanowe na boisku. Sam Jurowicz najczęściej grał jako środkowy napastnik, co zresztą miało mu później pomóc w byciu jeszcze lepszym golkiperem - według własnych wspomnień doświadczenie zdobyte w ataku pozwalało mu lepiej przewidywać zachowanie ofensywnych graczy.

Rodzice bez entuzjazmu odnosili się do pasji swojego syna. Zwracali uwagę głównie na to, że uganianie się za piłką niszczy buty i brudzi ubranie (nie tylko koszulki czy spodenki, ale także płaszcze i marynarki, które rzucano na ziemię dla oznaczenia słupków). Jurowicz często grał więc... boso. Kiedyś za dobre świadectwo szkolne otrzymał od ojca w nagrodę piłkę. Senior rodu wkrótce jednak pożałował swojej decyzji, gdyż syn jeszcze rzadziej bywał w domu. W końcu w ramach kary za jakieś przewinienie piłka została przez ojca odebrana i zniszczona na oczach Jerzego - można sobie tylko wyobrażać, jak dramatyczny był to moment dla młodego piłkarza.

Jurowicz debiutował jako bramkarz w sposób zupełnie nieplanowany. W czasie jednego z meczów na Błoniach jego drużyna już po chwili przegrywała kilkoma bramkami. Jerzy zdenerwowany na nieporadność bramkarza... zajął jego miejsce i do końca gry nie przepuścił gola. Od tego spotkania postanowił poświęcić się grze między słupkami.

W tamtym okresie marzeniem Jurowicza było zapisanie się do juniorów prawdziwego klubu sportowego i występowanie w stroju sportowym na prawdziwych boiskach. Działacze krakowskich klubów doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że w składzie "dzikich drużyn" mogą znajdować się przyszli ligowcy czy nawet reprezentanci kraju. Z uwagą obserwowali więc mecze na Błoniach. Przy jednej z takich okazji Jurowicza zaczepił piłkarz Pasów, Stanisław Malczyk, i namówił młodego sportowca do zapisania się do Cracovii. Jurowicz - choć z całego serca kibicował Wiśle - zgodził się. W klubie z drugiej strony Błoń potraktowano go jednak lekceważąco i zwlekano z załatwieniem formalności. W międzyczasie u Jurowicza odezwały się wyrzuty sumienia, pretensje mieli do niego także koledzy z dzielnicy:

Całe Kawiory sympatyzowały z Wisłą, toteż nie miałem chwili spokoju. Koledzy, dowiedziawszy się o moich zamiarach, a znając me przywiązanie do drużyny z białą gwiazdką – szydzili bez litości - wspominał Jurowicz. W tych okolicznościach młody bramkarz przy najbliższej okazji zgłosił akces do Wisły. Biała Gwiazda nie zwlekała z "papierkową robotą" i jesienią 1934 roku Jerzy Jurowicz został juniorem Wisły.

W juniorach

Olbrzymią zaletę bycia oficjalnym juniorem klubu stanowiła możliwość wstępu na mecze ligowe. Młodzi kibice próbowali różnych forteli by dostać się na stadion (gdyż o zakupie biletu nie mogło być mowy z powodów finansowych). Tak swoje próby opisywał Jurowicz:

Najprostszym, ale też i najbardziej ryzykownym sposobem było wspinanie się po otaczającym stadion wysokim płocie. Inny system – prawie psychologiczny – zakładał cierpliwe wyczekiwanie przy bramie wejściowej. Gdy nadchodził samotny, starszy pan i oddawszy swój bilet oddalił się kilka kroków poza wejście, wołało się za nim rozpaczliwym głosikiem:

- Tatusiu, poczekaj!

Wchodzący zazwyczaj odwracał się, a wtedy pragnący obejrzeć zawody młody entuzjasta piłki biegł za nim szybko mijając nie reagujących już kontrolerów. Nie zawsze podstęp się udawał. Niejednokrotnie mnie, czy też moich rówieśników, wyciągano z powrotem za kołnierz. Ale mocna wola święciła triumfy. Złapani pięć razy – wchodziliśmy za szóstym.

Wraz z zapisaniem się do juniorów Wisły powyższy problem ustał. Oprócz spotkań Jurowicz pilnie przyglądał się także treningom pierwszej drużyny. Szczególną inspirację stanowił dla niego ówczesny golkiper Białej Gwiazdy, Maksymilian Koźmin. Podziwiałem jego spokój i sportową sylwetkę. Był to nadzwyczaj ambitny zawodnik, niezwykle regularnie uczęszczający na wszystkie treningi. Kiedy zostawałem sam, starałem się naśladować podpatrzone u Koźmina ruchy i chwytać piłkę podobnie jak on.

Debiutem Jurowicza w juniorach Wisły była potyczka z młodzieżową drużyną Grzegórzeckiego. Pierwszą oficjalną bramką przepuszczoną przez Jerzego był strzał jego późniejszego przyjaciela - Władysława Giergiela.

Juniorzy rozgrywali nie tylko mecze towarzyskie. W 1936 roku zorganizowano pierwsze mistrzostwa Polski juniorów. Biała Gwiazda zakwalifikowała się do finałów po rozprawieniu się z lokalnymi przeciwnikami, turniej finałowy odbył się zaś w sierpniu w Sierakowie pod Poznaniem. Zorganizowano tam obóz dla 11 drużyn z całego kraju, a młodzi zawodnicy oprócz spotkań o tytuł najlepszych juniorów ćwiczyli także gimnastykę, pływanie i różne gry zespołowe. Dużym powodzeniem cieszył się turniej ćwiczeń piłkarskich, gdzie każdy z zawodników miał do wykonania 10 zadań, takich jak strzelanie z woleja czy kozła, główkowanie, kapkowanie itp. Piłkarze Wisły okazali się bezkonkurencyjni - 9 z nich znalazło się w pierwszej 10 klasyfikacji. Jerzy Jurowicz wygrał w kategorii strzału z kozła, zaś wszystkich przebił Mieczysław Gracz, który sam jeden zdobył więcej punktów niż cała drużyna Lechii Lwów. Biała Gwiazda okazała się też najlepsza w turnieju mistrzowskim, w decydującym spotkaniu Wiślacy pokonali Wartę Poznań 3:0. Jerzy Jurowicz wspominał, że za swoją grę zebrał pochwały, choć sam uważał, że zachowywał się w bramce nerwowo, na co wpływ miała stawka rozgrywek.

Wielkim przeżyciem dla młodych zawodników był też udział w jubileuszu 30-lecia Wisły. Obchody uświetnił głośny mecz Wisła - Chelsea Londyn. Juniorzy Białej Gwiazdy rozegrali wówczas przedmecz z reprezentacją IX Gimnazjum, a następnie utworzyli szpaler honorowy, przez który na plac gry wchodzili piłkarze Wisły i Chelsea. Wielkie emocje, gorąca atmosfera na trybunach i wspaniałe zwycięstwo Wisły na długo zapadło Jurowiczowi w pamięć.

Niespodziewany debiut

Jerzy Jurowicz debiutował w pierwszej drużynie w bardzo młodym wieku (17 lat), a doszło do tego w sposób niespodziewany dla niego samego, jak i dla działaczy Wisły. Rano 5 września 1937 roku Jurowicz zagrał w meczu rezerw Białej Gwiazdy a popołudniu udał się na stadion Cracovii oglądać Wielkie Derby Krakowa. Jurowicz przybył na miejsce spóźniony, mecz już trwał. Zaraz przy wejściu w tłumie ludzi wypatrzył go szatny Wisły, Andrzej Boligłowa, i kazał natychmiast udać się do szatni.

- Chodź prędko do szatni. Będziesz bronił! Nie ma chwili czasu do stracenia! Madejski po zderzeniu z Zembaczyńskim doznał kontuzji. Nie mamy rezerwowego, bo Geruli nie otrzymał zwolnienia z wojska. W bramce stoi w tej chwili nasz prawoskrzydłowy – Bolek Habowski. Masz go zastąpić!

Jurowicz wchodził na boisko pełen tremy, na zesztywniałych nogach, wśród deprymujących okrzyków.

Nie szczędzono gorzkich proroctw. "Jurek w bramce – będzie piątka!" Takie opinie nie dodawały mi bynajmniej otuchy, której zresztą wcale nie miałem. Grałem z tremą. Gdy chwytałem piłkę klękałem na oba kolana, obawiając się, by nie przeszła mi ona między nogami. Robinsonując przy groźnym strzale Korbasa upadłem w pewnej chwili na twarz i straciłem przytomność.

Mimo tych stresujących okoliczności, młody bramkarz spisał się bardzo dobrze. Wisła straciła jedną bramkę, przy której Jurowicz nie miał szans na skuteczną interwencję. Niestety, było to jedyne trafienie w całym spotkaniu.

Kontuzja Edwarda Madejskiego okazała się niegroźna. Do końca sezonu Jurowicz występował w drużynie juniorów, z którą ponownie świętował Mistrzostwo Polski. W finałowym meczu, na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie, Biała Gwiazda pokonała Pogoń Lwów.

Gdy zabrzmiał końcowy gwizdek sędziego ogarnął nas szał radości. Zadowolony z wyniku i naszej postawy kierownik zaprosił nas teraz do znanej w latach przedwojennych w Warszawie cukierni Gajewskiego. Na wyścigi pałaszowaliśmy słodycze i ciastka, pochłaniając ich rekordowe ilości. Weseli i roześmiani, dowcipkując przez całą drogę powrotną wracaliśmy z triumfem do Krakowa. Na drugi dzień po powrocie zamieszczone w prasie sportowej recenzje sygnalizowały: „Wisła doczeka się pociechy ze swych młodzików, z korzyścią dla całego polskiego piłkarstwa”. Z dumą i radością czytałem komentarze „Spokojny i pewny bramkarz Wisły ma poważny udział w zwycięstwie”. - wspominał Jurowicz

Na kogo z nas padnie wybór?

W listopadzie 1937 roku Edward Madejski - podstawowy bramkarz Wisły od 1933 roku - rozegrał ostatni mecz w barwach Białej Gwiazdy. Skonfliktowany z działaczami, Madejski postanowił odejść, choć zgodnie z ówczesnymi przepisami przez rok karencji nie mógł przystąpić do innego klubu.

Ta sytuacja oznaczała konieczność wybrania następcy między słupkami wiślackiej bramki. Konkurentem Jurowicza był starszy o 6 lat Tadeusz Brudny, działacze postawili jednak na Jerzego. Decyzja ta ogłoszona została na bankiecie poprzedzającym sezon 1938 - Jurowicz wspominał, że bardzo go to ucieszyło, ale jednocześnie zmobilizowało do jeszcze wytrwalszej pracy na treningach.

Początek sezonu był dla Wisły trudny - w 4 spotkaniach drużyna zanotowała 3 remisy i 1 bolesną porażkę 2:6 z Wartą Poznań. W kolejnym spotkaniu Biała Gwiazda przełamała się i w pięknym stylu pokonała Ruch Chorzów, jednak kontuzjowanego Jurowicza zastąpił wtedy Brudny. Jurowicz powrócił do bramki w VII kolejce, 12 czerwca 1938 r., w spotkaniu, które zapadło wszystkim jego uczestnikom w pamięć za sprawą potężnej burzy z piorunami. W takich okolicznościach przyrody Wisła pokonała Warszawiankę 3:1.

Mecze z warszawskimi drużynami w ogóle obfitowały w tamtym sezonie w emocjonujące momenty. W obu wyjazdowych pojedynkach z Polonią i Warszawianką Wisła przegrywała już 0:2, w obu zdołała odwrócić losy rywalizacji. Pierwsze z tych spotkań zdawało się jednak jednak potwierdzać stawiane czasem Jurowiczowi zarzuty, że łatwo poddaje się emocjom i stresowi i reaguje nerwowo na trudne sytuacje. Po utracie drugiej bramki Jurowicz poprosił o zmianę:

Czułem się bardzo źle, rozbity i zdenerwowany. - Nie mogę już dalej bronić – rzuciłem w stronę rezerwowego, który okryty nieprzemakalnym płaszczem stał w pobliżu słupka – zastąp mnie. Brudny przyglądał mi się uważnie. Pytające spojrzenie rzucił na znajdującego się w pobliżu trenera i stanął między słupkami. Mocno speszony ubrałem jego płaszcz i do końca meczu statystowałem jako widz.

Jurowicz zza bramki obserwował, jak jego koledzy już minutę później zaczęli odrabiać straty, a w końcówce zdobyli jeszcze dwa gole i odnieśli zwycięstwo. Z drugiej jednak strony można uznać, że jeżeli Jurowicz nie czuł się na siłach by dalej bronić, to zgłoszenie tego kierownictwu drużyny było odpowiedzialnym krokiem z jego strony.

Po tych wydarzeniach Jurowicz nie stracił miejsca w bramce - w następnym spotkaniu po przerwie letniej ponownie stanął w Warszawie między słupkami... i ponownie Wisła przegrywała 0:2, i to już po pierwszym kwadransie meczu. Tym razem Jurowicz pozostał na placu gry, Wisła wygrała 3:2.

Jesienią 1938 roku do drużyny Wisły dołączył Mieczysław Koczwara, z racji swojej postury zwany King-Kongiem (188 centymetrów wzrostu w owym czasie robiło duże wrażenie). Koczwara stał się podstawowym bramkarzem Białej Gwiazdy, a Jurowicz ponownie grał w drużynie juniorów. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Jurowicz ledwo skończył wówczas 18 lat, gra w lidze była dla młodego zawodnika wielkim wyróżnieniem i świetną szkołą piłkarstwa.

Grałem przeciw wszystkim najgroźniejszym napastnikom ligowym. Miałem wiele dobrych momentów, za które zbierałem brawa i uznanie – nie brakło jednak również chwil słabości. - obiektywnie podsumowywał Jurowicz. Jedną z trudnych lekcji była rywalizacja z napastnikiem Ruchu Chorzów, Gerardem Wodarzem. Za radą kapitana Wisły, Józefa Kotlarczyka, Jurowicz bronił ostre, fałszowane strzały Wodarza "na dwa razy": najpierw parował piłkę podbijając ją do góry, dopiero potem w pełni ją chwytał.

Jurowicz ponownie zagrał w pierwszym składzie Wisły dopiero latem 1939 roku. 2 lipca w spotkaniu z Wartą Poznań na kilka chwil zastąpił Brudnego, który potrzebował przerwy by dojść do siebie po ostrym zderzeniu z napastnikiem. Ówczesne przepisy dopuszczały zmiany powrotne bramkarzy i w drugiej połowie Brudny kontynuował grę. 20 sierpnia 1939 roku Jurowicz zagrał 90 minut w spotkaniu z Warszawianką, wygranym 4:2. Był to ostatni mecz Wisły przed wybuchem II Wojny Światowej...

W mrokach okupacji

Wybuch II Wojny Światowej przerwał bieg życia społecznego - w tym i sportowego - w Polsce. Zaplanowane na 2 września Wielkie Derby Krakowa zostały odwołane. Wisła znajdowała się wówczas na drugim miejscu w tabeli, mając 2 punkty straty do liderującego Ruchu i dwa zaległe spotkania do rozegrania. Rozgrywek ligowych sezonu 1939 nigdy już jednak nie dokończono.

Z Krakowa na wschód ruszyła fala uchodźców, wśród nich znajdował się także Jerzy Jurowicz. Bramkarz Wisły w swojej wędrówce dotarł do Lublina. Gdy do Polski wkroczyła Armia Czerwona stał się jasne, że na wschodzie nie będzie bezpieczniej. Po kilku tygodniach Jurowicz powrócił do Krakowa.

Już 22 października działacze Wisły zorganizowali pierwszy w okupowanym Krakowie mecz piłkarski. Przeciwnikiem Białej Gwiazdy była Krowodrza, a spotkanie odbyło się w Bronowicach. Jurowicz pełnił w tym spotkaniu funkcję kapitana, a Wisła wygrała 3:1 w obecności kilkuset widzów. Sytuacja w okupowanym Krakowie była jednak bardzo napięta i nie sprzyjała kolejnym meczom. Niemcy zakazali działalności polskich klubów, stadion Białej Gwiazdy został zarekwirowany na rzecz kolaboracyjnego Deutsche Turn und Sportgemeinschaft, piłkarzom groziły łapanki i aresztowania.

Mimo tych wszystkich okoliczności, polscy piłkarze nie zaniechali występów i życie sportowe w Krakowie trwało przez cały okres okupacji. Gdy prześladowania się nasilały, grywano rzadziej lub dalej od centrum, gdy sytuacja stawała się mniej napięta, zawodnicy częściej wychodzili na boiska (nieraz prowizoryczne, na miejskich łąkach). Przez pewien czas centrum konspiracyjnego piłkarstwa był stadion Juvenii. Tutaj rozegrano Mistrzostwa Krakowa i towarzyskie turnieje, tutaj też Biała Gwiazda obchodziła swój jubileusz 35-lecia. To również na stadionie Juvenii... po raz pierwszy grę swojego syna oglądał ojciec Jerzego Jurowicza. Spotkanie (a były to Wielkie Derby) bardzo mu się podobało, choć nie w pełni był zaznajomiony z przepisami gry.

Znów u siebie

18 stycznia 1945 roku hitlerowcy zostali wyparci z Krakowa. 10 dni później - po 6 latach przerwy - Biała Gwiazda powróciła na swój stadion przy alei 3-ego maja. Pierwszym meczem Wisły po zakończeniu niemieckiej okupacji były naturalnie derby z odwieczną rywalką. Spotkanie rozpoczęło się od hymnu narodowego, a moment ten musiał być poruszający dla każdego z uczestników. Tak swoje emocje opisywał Jurowicz:

Ubrany w swój czarny sweter stanąłem w bramce na boisku, na którym nie grałem od 6 lat. Trudno się dziwić memu wzruszeniu, gdy znów mogłem ogarnąć wzrokiem stare trybuny Wisły, wypełnione jak niegdyś publicznością, gdy zobaczyłem ośnieżony Kopiec Kościuszki, górujący nad stadionem, i znajome topole przy Alei 3-ego Maja, które otaczały boisko Wisły. Znów po 6-ciu latach wojny grałem na swoim boisku w towarzystwie mych kolegów, którzy na pewno przeżywali podobne chwili wzruszenia, jakie towarzyszyły mi w tym pierwszym meczu po wyzwoleniu.

Wisła wygrała 2:0.

Kolejne tygodnie poświęcone były intensywnym pracom nad odbudową wiślackiego i polskiego piłkarstwa. W całym 1945 roku Wisła rozegrała dużo spotkań towarzyskich, w tym także z drużynami zagranicznymi. Dodatkowo międzymiastowe mecze rozgrywała reprezentacja Krakowa. Obrona barw swojego miasta była dla Jerzego Jurowicza szczególnym zaszczytem. Uczucia, jakiego doznawałem, nie potrafi zapewne zrozumieć nikt, kto tego choć raz nie przeżył, kto nie zajmował się sportem. Ileż głębokich przeżyć kryją w sobie chwile, kiedy wybiega się z reprezentacyjną drużyną na boisko, kiedy po skutecznej robinsonadzie tysięczne tłumy widzów oklaskują zawodnika oddającego strzał i bramkarza, który strzał ten obronił.

Decyzją piłkarskich władz (w tym Henryka Reymana, wybranego po wojnie na kapitana związkowego) postanowiono się nie powoływać oficjalnej Reprezentacji Polski do czasu ustabilizowania sytuacji sportowej i podniesienia poziomu piłkarstwa. Cały czas jednak trwała selekcja zawodników, którzy mogliby w stosownym czasie ubrać koszulki Drużyny Narodowej i Jurowicz zdecydowanie był w gronie faworytów do tego zaszczytu. Świadczą o tym jego liczne występy w reprezentacji Krakowa i w różnych "nieoficjalnych" reprezentacjach, jak na przykład w drużynie "Polski Południowej" albo w reprezentacji "Związków Zawodowych". Z tym drugim teamem Jurowicz wyjechał na tournée do Francji w 1946 roku (była to jego pierwsza podróż zagraniczna). Miał wtedy również okazję obserwowania meczu Francja-Anglia, które to spotkanie wywarło na nim duże wrażenie. O ówczesnych realiach wiele mówi fakt, że w kraju przez pewien czas nie było kontaktu z zespołem we Francji - zaowocowało to plotkami o katastrofie, która miała spotkać zawodników w podróży. Dopiero po licznych telefonach, telegramach i interwencjach urzędów udało się potwierdzić, że piłkarze dotarli szczęśliwie do Francji, co więcej, radzą sobie bardzo dobrze.

Sięgnąć po laury

W pierwszych powojennych latach Wisła Kraków bez wątpienia dysponowała bardzo mocną kadrą, ale sięgnięcie po mistrzowskie laury zajęło Białej Gwieździe zaskakująco dużo czasu. W drodze na szczyt Wiśle przytrafiło się kilka bardzo bolesnych potknięć...

W 1946 roku Biała Gwiazda wygrała rozgrywki regionalne (w decydującym, dodatkowym meczu, rozgromiła Cracovię 4:1). Kolejnym etapem były mecze systemem pucharowym z drużynami z innych regionów. Wydawało się, że żadna z tych ekip nie będzie w stanie zagrozić Wiśle. Z podobnego założenia wyszli zapewne sami zawodnicy i w ćwierćfinałowym pojedynku z Polonią Warszawa grali bardzo niefrasobliwie. Zdecydowanej przewagi w polu nie zdołali przełożyć na bramki i do 90 minuty utrzymywał się wynik remisowy. W ostatnich sekundach w pole karne Wisły wpadło dośrodkowanie, które rozwiało mistrzowskie marzenia: "gdy wskazówka zegara muskała już cyfrę 45 daleki przerzut piłki wywołał zamieszanie na naszym polu karnym. Zdezorientowany kotłowaniną, nie mogąc w gęstwinie nóg odszukać piłki, ani się spostrzegłem, kiedy ta znalazła się w mej bramce. W wyrównaniu nie mogło być już mowy. Pozostało zaledwie tyle czasu, by zacząć grę od środka" - opisywał tę chwilę Jurowicz.

Rozczarowanie było olbrzymie i nie osłodził go fakt, że w 1947 roku Wisła zrewanżowała się Polonii wygrywając z nią w Eliminacjach MP. Biała Gwiazda przeszła przez ten etap rozgrywek jak burza (w 16 meczach odniosła 14 zwycięstw przy bilansie bramkowym 101:9), jednak w etapie finałowym znów znalazła pogromcę. Tym razem mistrzowskie plany Wisły ukróciła Warta Poznań, dwukrotnie wygrywając z Białą Gwiazdą. "Nadszedł kulminacyjny punkt mistrzostw: wyjazd do Poznania na mecz z Wartą, która prowadziła w tabeli finałów różnicą dwóch punktów. W razie zwycięstwa Wisły o tytule mistrza Polski decydowałby trzeci mecz na neutralnym terenie. Niestety gorące życzenia naszych zwolenników pozostały w strefie marzeń. Przegraliśmy 2:5, a piłkarze poznańscy zdobyli dzięki zwycięstwu tytuł mistrza Polski. Przegraną w Poznaniu sprawiliśmy przykrą niespodziankę Arturowi, który w tym właśnie mecze żegnał się z drużyną, postanowiwszy wycofać się z czynnego życia sportowego" - wspominał Jurowicz.

W 1948 roku przywrócono rozgrywki ligowe i znamienne są wyniki, które Wisła uzyskała ze swoimi niedawnymi pogromcami. Polonia Warszawa została przez Wisłę odprawiona z wynikami 6:0 i 5:0, Warta Poznań została pokonana 5:2 i 3:2. Wydawać by się mogło, że w systemie ligowym mniej będzie miejsca na "przypadkowe" zaprzepaszczenie mistrzostwa przez słabszą dyspozycję jednego kluczowego dnia, okazało się jednak, że nad Białą Gwiazdą wisi fatum. Wisła wygrała rozgrywki ligowe, ale w przedostatniej kolejce pozwoliła sobie na stratę punktów z outsiderem, ostatnim w tabeli Widzewem. Co więcej, do 85 minuty krakowianie przegrywali 2:0, a mogło być jeszcze gorzej (Jurowicz obronił rzut karny). Dopiero w ostatnim 5 minutach Mamoń i Gracz zdołali doprowadzić do remisu. To zaskakujące potknięcie wykorzystała Cracovia i zrównała się z Wisłą w liczbie punktów. Biała Gwiazda miała lepszy bilans bramkowy i gorszy stosunek bezpośrednich spotkań, ale w owych czasach nie brano tych czynników pod uwagę - o mistrzostwie zadecydować miał dodatkowy mecz. Niestety, Wisła go przegrała.

Raz jeszcze sprawdziłem listę zawodników, ująłem w dłonie piłkę – jako kapitan drużyny wybiegłem pierwszy, a za mną pozostali zawodnicy. Już w 3 minucie sensacja. Kilka krótkich zagrań obu ataków – zamieszanie pod bramką Cracovii, ostry, daleki, ale niemniej celny strzał naszego pomocnika Legutki – i Wisła prowadzi 1:0. Mamy przewagę w polu – akcje przeciwników kończą się zazwyczaj na linii pola karnego. Obrońcy dwoją się i troją, byle tylko nie dopuścić przeciwnika do strzału. Po raz pierwszy interweniuję dopiero w 20 minucie gry. Wybieg do dalekiego strzału Poświata omal nie kosztował bramki, poślizgnąłem się bowiem na zamarzniętym boisku i niewiele brakowało, a wypuściłbym piłkę z rąk. W kilka chwil później znów niebezpieczny, bo bliski i z woleja strzał tego samego gracza paruję z trudem, wybijając piłkę nad poprzeczkę. Na zegarze wskazówka zbliża się już do końcowej cyfry. - No, chyba już nic się nie stanie – westchnąłem z uczuciem ulgi… Ale uwaga! Pędzi z piłką Jabłoński II, popularnie zwany na boisku „żyletką”, przerzuca do Poświata, ten centruje, a nadbiegający jak wicher Różankowski II strzela główką. Rzucam się rozpaczliwie, wyciągam jak struna, ale niestety daremnie… Rozpoczynamy grę – ale przy piłce znów Różankowski. Czaję się na linii bramkowej, nie jestem jednak w stanie uchronić drużyny przed stratą drugiego punktu. Szeliga z bliskiej odległości płaskim, przyziemnym strzałem z gatunku tych, które uważałem osobiście za najbardziej groźne, podwyższył wynik. W czasie przerwy gorąca narada w szatni: postanawiamy postawić wszystko na jedną kartę. Po wznowieniu gry napastnicy ruszają z impetem, ale mimo wysiłków nie udaje się sforsować żelaznej linii pomocy Cracovii. W krytycznej sytuacji, kiedy wydawało się, że już, już padnie wyrównująca bramka – Jabłoński rzuca się pod nogi gotującemu się do strzału Cisowskiemu. W chwili, gdy cała nasza niemal drużyna skoncentrowała się pod bramka przeciwnika – znów Różankowski II wyłapał piłkę. Przyznaję się, nie miałem szczęścia do tego zawodnika. I tym razem jego strzał był dla mnie zaskakujący – 3:1. Mimo przewagi przeciwników nie dajemy za wygraną. Jeszcze kilka strzałów, jeszcze Jabłoński I ratuje główkując z linii bramkowej po wybiegu Rybickiego – i sędzia odgwizduje koniec meczu. - Relacjonował Jurowicz.

To, co w tak pechowych okolicznościach nie udało się w 1946, 47 i 48 roku w końcu nastąpiło w 1949 - Biała Gwiazda sięgnęła po Mistrzostwo kraju. Znów Wisła pomściła pogromcę z poprzedniego sezonu, bo choć nie udało się pokonać Cracovii w bezpośrednim pojedynku, to jednak rywal zza Błoń znalazł się na drugim miejscu. Zdaniem Jurowicza w ligowym triumfie bardzo duża była zasługa trenera Josefa Kuchynki, który pracę z drużyną rozpoczął jeszcze w 1948 roku. Wprowadzone przez niego metody treningowe poprawiły grę zespołu, a osobowość szkoleniowca konsolidowała zawodników wokół wspólnego celu. Oprócz nowinek technicznych i taktycznych Kuchynka kładł duży nacisk na kondycję - Jurowicz mocno odczuwał ćwiczenie polegające na wbieganiu po schodach na szczyt trybuny.

Ta praca zaowocowała ponownym Mistrzostwem Polski w roku 1950, choć losy tytułu ważyły się do samego końca. Wisła Kraków przegrała ostatni mecz sezonu, ale punkty zgubił też główny rywal - Ruch. Jurowicz został też w tym roku wyróżniony indywidualnie - 6 sierpnia 1950 roku wraz z 15 najlepszymi polskimi sportsmenami otrzymał tytuł Zasłużonego Mistrz Sportu.

Koniec kariery... Czy jednak nie?

CDN

Życie zawodowe

Jerzy Jurowicz był człowiekiem niezwykle wiernym i oddanym swoim pasjom. Wielką miłością jego życia była Wisła, w życiu prywatnym jego hobby była hodowla gołębi, zaś na niwie zawodowej Jurowicz poświęcił się chemigrafii. "45 lat pracy w jednym zawodzie, 22 lata występów na ligowych boiskach w barwach jednego klubu" - tak z podziwem opisywało Jurowicza Tempo z 1979 roku,, a bynajmniej nie był to rok, w którym pan Jerzy przechodził na emeryturę. Jurowicz rozpoczął pracę bardzo wcześnie - już w 1934 roku w wieku 14 lat znalazł zatrudnienie w redakcji Ilustrowanego Kuriera Codziennego, a od 1945 roku związany był z Dziennikiem Polskim. W budynku redakcyjnym przy ulicy Wielopole 1 Jurowicz przepracował... 50 lat. "Nie widzę w tym nic szczególnego. Dla mnie umiłowanie wykonywanego zawodu oraz barw klubowych znaczy bardzo wiele" - skromnie podsumowywał swój jubileusz.

Wyróżnienia

Jerzego Jurowicza wielokrotnie wyróżniano w uznaniu jego zasług i honorowej postawy (na boisku i poza nim). Wśród licznych tytułów i medali wymienić można: Tytuł Zasłużonego Mistrza Sportu w 1950 roku, Puchar dla najbardziej sportowo grającego piłkarza Krakowa w 1950 roku, Złoty Krzyż Zasługi w 1965 roku, tytuł najlepszego sportowca Wisły ostatniego 35-lecia w 1979 roku, medal Kalos Kagathos w 1987 roku.

Wspomnienia

Kazimierz Kościelny

Wspomnienia Kazimierza Kościelnego:

To był po prostu zawodnik niezwykle ambitny, pracowity i oddany zespołowi. Z resztą powierzono mu funkcję kapitana drużyny. Zawsze wobec sędziów był taki uprzejmy, grzeczny. Jak sędzia zwracał uwagę komuś to stawał przed nim na baczność jak w wojsku. Cieszył się dużą popularnością i szacunkiem. Można było na nim polegać, nie był takim zawodnikiem, który lekceważyłby jakieś sprawy ambicjonalne, żeby odpuścił coś.




Leszek Snopkowski

Jerzy Jurowicz we wspomnieniach Leszka Snopkowskiego, byłego wieloletniego kapitana "Białej Gwiazdy".

- To był jeden z najlepszych polskich bramkarzy. Ale mimo tej wysokiej oceny i jemu, takiemu mistrzowi, przytrafiały się błędy. Pamiętam mecz z ŁKS-em Łódź na naszym boisku: Jurek puścił piłkę do bramki z połowy boiska! Była wiosna, boisko zmarznięte, zawodnikowi ŁKS-u piłka zeszła z nogi (chciał zacentrować) - odbiła się od grudy zlodowaciałej ziemi i przeleciała nad Jurkiem. Do końca życia nie mógł o tym zapomnieć.

Jurek był trochę bojaźliwy. Nieswojo czuł się na obcych boiskach, szczególnie gdy publika stała tuż za jego plecami. Na meczu z Górnikiem Knurów w pewnym momencie podbiegł do sędziego, trzymając w ręce pokaźny kamień. Mówił, że boi się, iż go zabiją, bo rzucają w jego kierunku kamieniami. W Tarnowie, podczas meczu z Tarnovią, dostał czymś w głowę - padł na ziemię jak ścięty, tracąc przytomność. Gra została przerwana, człowiek udzielający mu pomocy wlał mu parę kropel soku cytrynowego do ust i Jurek oprzytomniał. Krzyknął nawet: "A nie macie trochę cukru?".


Po zakończeniu kariery sportowej pracował w drukarni jako chemigraf. W 1987 roku oznaczony przez Redakcję "Tempa" i Uniwersytet Jagielloński medalem "Kalos Kagathos".

Źródło: Gazeta Wyborcza, R. Pyjos - Nekrologi...

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
1937 Ekstraklasa 1     1      
1938 Ekstraklasa 13 11 1 1      
1939 Ekstraklasa 2 1   1      
1946 Eliminacje MP 2 2          
1947 Eliminacje MP 16 15 1        
1947 Finały MP 4 4          
1948 Ekstraklasa 26 25 1        
1949 Ekstraklasa 22 21 1        
1950 Ekstraklasa 22 22          
1951 Ekstraklasa 22 22          
1951 Puchar Polski 5 4 1        
1952 Ekstraklasa 10 10          
1952 Puchar Polski 3 3          
1953 Ekstraklasa 21 21          
1954 Ekstraklasa 10 10          
1954 Puchar Polski 3 2 1        
1954 Mecz unieważniony 1 1          
1955 Ekstraklasa 19 18 1        
1956 Puchar Polski 1 1          
Razem Ekstraklasa (I) 168 161 4 3      
Eliminacje MP (EMP) 18 17 1        
Puchar Polski (PP) 12 10 2        
Finały MP (FMP) 4 4          
Mecz unieważniony (#P) 1 1          
RAZEM 203 193 7 3      

Lista wszystkich spotkań:

Ilość Roz. Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1. (1)I1937.09.05WyjazdCracovia Kraków0-1  
2. (2)I1938.04.10DomAKS Chorzów0-0   
3. (3)I1938.04.24WyjazdŁKS Łódź0-0   
4. (4)I1938.05.01DomCracovia Kraków2-2   
5. (5)I1938.05.08WyjazdWarta Poznań2-6   
6. (6)I1938.06.12DomWarszawianka Warszawa3-1  
7. (7)I1938.06.19DomPogoń Lwów1-0   
8. (8)I1938.06.26WyjazdPogoń Lwów1-2   
9. (9)I1938.07.03WyjazdPolonia Warszawa3-2  
10. (10)I1938.08.21WyjazdWarszawianka Warszawa3-2   
11. (11)I1938.08.28DomŚmigły Wilno4-1   
12. (12)I1938.09.04WyjazdRuch Chorzów2-4   
13. (13)I1938.09.11DomWarta Poznań5-7   
14. (14)I1938.10.16WyjazdAKS Chorzów0-0(*)   
15. (15)I1939.07.02DomWarta Poznań5-0  
16. (16)I1939.08.20DomWarszawianka Warszawa4-2   
17. (1)EMP1946.09.19DomCzuwaj Przemyśl4-0   
18. (2)EMP1946.09.29DomPolonia Warszawa2-3   
19. (3)EMP1947.03.30DomPolonia Świdnica3-2  
20. (4)EMP1947.04.13DomPolonia Bytom3-1   
21. (5)EMP1947.04.20WyjazdSkra Częstochowa5-0   
22. (6)EMP1947.04.27WyjazdLech Poznań1-0   
23. (7)EMP1947.05.18DomMotor Białystok16-0   
24. (8)EMP1947.06.01WyjazdOgnisko Siedlce7-0   
25. (9)EMP1947.06.15WyjazdPolonia Warszawa2-2   
26. (10)EMP1947.06.28DomSzombierki Bytom7-0   
27. (11)EMP1947.07.06WyjazdMotor Białystok9-0   
28. (12)EMP1947.07.13DomLech Poznań5-0   
29. (13)EMP1947.07.27WyjazdSzombierki Bytom4-0   
30. (14)EMP1947.08.10DomSkra Częstochowa9-1   
31. (15)EMP1947.08.24DomOgnisko Siedlce21-0   
32. (16)EMP1947.09.07WyjazdPolonia Bytom7-1   
33. (17)EMP1947.09.21DomPolonia Warszawa2-1   
34. (18)EMP1947.09.28WyjazdPolonia Świdnica0-1   
35. (1)FMP1947.10.05DomWarta Poznań0-2   
36. (2)FMP1947.11.09WyjazdAKS Chorzów4-1   
37. (3)FMP1947.11.16DomAKS Chorzów3-0   
38. (4)FMP1947.11.30WyjazdWarta Poznań2-5   
39. (17)I1948.03.14DomPolonia Warszawa6-0   
40. (18)I1948.03.21WyjazdLech Poznań1-1   
41. (19)I1948.04.11WyjazdAKS Chorzów1-2   
42. (20)I1948.04.25DomPolonia Bytom5-0   
43. (21)I1948.05.02WyjazdLegia Warszawa1-4   
44. (22)I1948.05.09WyjazdTarnovia Tarnów1-2  
45. (23)I1948.05.30WyjazdŁKS Łódź3-0   
46. (24)I1948.06.03DomGarbarnia Kraków4-0   
47. (25)I1948.06.06DomCracovia Kraków0-2   
48. (26)I1948.06.20DomWarta Poznań5-2   
49. (27)I1948.07.04WyjazdRuch Chorzów1-1   
50. (28)I1948.07.11DomWidzew Łódź8-0   
51. (29)I1948.08.01WyjazdPolonia Bytom4-2   
52. (30)I1948.08.08DomLegia Warszawa8-0   
53. (31)I1948.08.15DomTarnovia Tarnów6-1   
54. (32)I1948.08.29WyjazdPolonia Warszawa5-0   
55. (33)I1948.09.05DomLech Poznań2-1   
56. (34)I1948.09.09WyjazdGarbarnia Kraków3-1   
57. (35)I1948.09.26DomRuch Chorzów3-1   
58. (36)I1948.10.24WyjazdWarta Poznań3-2   
59. (37)I1948.11.01WyjazdCracovia Kraków1-1   
60. (38)I1948.11.07DomAKS Chorzów4-0   
61. (39)I1948.11.14DomŁKS Łódź5-1   
62. (40)I1948.11.21WyjazdWidzew Łódź2-2   
63. (41)I1948.11.28WyjazdRymer Niedobczyce2-1   
64. (42)I1948.12.05WyjazdCracovia Kraków1-3   
65. (43)I1949.03.20WyjazdŁKS Łódź8-2   
66. (44)I1949.03.27DomLech Poznań2-0   
67. (45)I1949.04.03WyjazdPolonia Warszawa1-0   
68. (46)I1949.04.10DomSzombierki Bytom4-1   
69. (47)I1949.04.24WyjazdAKS Chorzów2-1   
70. (48)I1949.05.15DomPolonia Bytom4-2  
71. (49)I1949.05.22DomLegia Warszawa4-0   
72. (50)I1949.05.26DomCracovia Kraków0-1   
73. (51)I1949.05.29WyjazdLechia Gdańsk5-1   
74. (52)I1949.06.26WyjazdRuch Chorzów3-0   
75. (53)I1949.07.03DomWarta Poznań1-1   
76. (54)I1949.08.06WyjazdLech Poznań1-2   
77. (55)I1949.08.13DomŁKS Łódź5-3   
78. (56)I1949.08.28WyjazdSzombierki Bytom0-2   
79. (57)I1949.09.04DomPolonia Warszawa0-3   
80. (58)I1949.09.15WyjazdCracovia Kraków0-0   
81. (59)I1949.09.18DomLechia Gdańsk4-0   
82. (6)I1949.09.25WyjazdLegia Warszawa0-0   
83. (61)I1949.10.09WyjazdPolonia Bytom2-0   
84. (62)I1949.10.16DomAKS Chorzów3-0   
85. (63)I1949.10.23DomRuch Chorzów1-1   
86. (64)I1949.11.13WyjazdWarta Poznań0-1   
87. (65)I1950.03.19WyjazdAKS Chorzów3-1   
88. (66)I1950.03.26WyjazdŁKS Łódź0-1   
89. (67)I1950.04.02DomRuch Chorzów3-1   
90. (68)I1950.04.16DomGórnik Radlin0-2   
91. (69)I1950.04.25WyjazdSzombierki Bytom5-0   
92. (70)I1950.05.18DomLegia Warszawa2-1   
93. (71)I1950.05.21WyjazdWarta Poznań2-0   
94. (72)I1950.06.11WyjazdGarbarnia Kraków0-1   
95. (73)I1950.06.22DomCracovia Kraków1-0   
96. (74)I1950.06.25DomLech Poznań2-1   
97. (75)I1950.07.02WyjazdPolonia Warszawa1-2   
98. (76)I1950.07.30WyjazdLech Poznań3-2   
99. (77)I1950.08.05DomŁKS Łódź4-0   
100. (78)I1950.08.20DomWarta Poznań4-0   
101. (79)I1950.08.27WyjazdRuch Chorzów0-0   
102. (80)I1950.09.05DomSzombierki Bytom4-1   
103. (81)I1950.09.10WyjazdCracovia Kraków3-1   
104. (82)I1950.09.17DomPolonia Warszawa7-0   
105. (83)I1950.09.24DomGarbarnia Kraków2-1   
106. (84)I1950.10.08DomAKS Chorzów2-0   
107. (85)I1950.11.12WyjazdLegia Warszawa2-0   
108. (86)I1950.11.19WyjazdGórnik Radlin1-2   
109. (87)I1951.03.18WyjazdLech Poznań0-1   
110. (1)PP1951.03.25WyjazdLublinianka Lublin3-0   
111. (88)I1951.04.01WyjazdGórnik Radlin2-2   
112. (89)I1951.04.08DomRuch Chorzów1-1   
113. (90)I1951.04.15WyjazdPolonia Warszawa0-0   
114. (91)I1951.05.06WyjazdPolonia Bytom1-0   
115. (2)PP1951.05.13DomWłókniarz Pabianice8-0  
116. (92)I1951.05.20WyjazdCracovia Kraków0-0   
117. (93)I1951.06.03DomLegia Warszawa3-1   
118. (94)I1951.06.06WyjazdGarbarnia Kraków3-0   
119. (95)I1951.06.10DomAKS Chorzów1-0   
120. (96)I1951.06.17WyjazdŁKS Łódź1-2   
121. (97)I1951.06.21DomArkonia Szczecin4-0   
122. (98)I1951.06.24DomGórnik Radlin2-1   
123. (99)I1951.07.01WyjazdAKS Chorzów0-2   
124. (100)I1951.07.08DomLech Poznań2-0   
125. (101)I1951.07.15WyjazdLegia Warszawa4-1   
126. (3)PP1951.08.21DomGarbarnia Kraków2-0   
127. (102)I1951.08.25DomŁKS Łódź4-0   
128. (103)I1951.09.02DomCracovia Kraków5-0   
129. (4)PP1951.09.09WyjazdPolonia Warszawa2-1   
130. (5)PP1951.09.16WyjazdRuch Chorzów0-2   
131. (104)I1951.09.23WyjazdArkonia Szczecin5-0   
132. (105)I1951.09.29DomGarbarnia Kraków1-1   
133. (106)I1951.10.14WyjazdRuch Chorzów2-1   
134. (107)I1951.11.01DomPolonia Warszawa2-0   
135. (108)I1951.11.04DomPolonia Bytom0-0   
136. (109)I1952.08.24DomŁKS Łódź3-0   
137. (110)I1952.08.31WyjazdPolonia Bytom0-2   
138. (111)I1952.09.06WyjazdWawel Kraków2-2   
139. (112)I1952.09.23WyjazdLegia Warszawa0-3   
140. (113)I1952.09.28DomGórnik Radlin2-1   
141. (114)I1952.10.12WyjazdŁKS Łódź0-3   
142. (115)I1952.10.16DomLegia Warszawa2-1   
143. (116)I1952.10.19DomPolonia Bytom1-0   
144. (117)I1952.10.25DomWawel Kraków1-0   
145. (118)I1952.11.02WyjazdGórnik Radlin0-0   
146. (6)PP1952.11.23DomWawel Kraków5-0   
147. (7)PP1952.12.07WyjazdLegia II Warszawa0-0   
148. (8)PP1952.12.14WyjazdLegia II Warszawa0-1   
149. (119)I1953.03.15DomGórnik Radlin2-1   
150. (120)I1953.03.22WyjazdWawel Kraków4-1   
151. (121)I1953.03.29DomGwardia Warszawa2-1   
152. (122)I1953.04.12WyjazdCracovia Kraków2-4   
153. (123)I1953.04.19DomLech Poznań1-0   
154. (124)I1953.05.17DomPolonia Bytom4-1   
155. (125)I1953.05.24WyjazdLegia Warszawa0-0   
156. (126)I1953.05.30DomLechia Gdańsk2-1   
157. (127)I1953.06.07WyjazdAKS Chorzów3-0   
158. (128)I1953.06.13DomOdra Opole3-1   
159. (129)I1953.06.21WyjazdRuch Chorzów0-4   
160. (130)I1953.07.26WyjazdLech Poznań0-0   
161. (131)I1953.08.02WyjazdOdra Opole1-1   
162. (132)I1953.08.08WyjazdGórnik Radlin2-1   
163. (133)I1953.08.15DomWawel Kraków1-2   
164. (134)I1953.08.19DomLegia Warszawa2-1   
165. (135)I1953.08.30DomRuch Chorzów0-2   
166. (136)I1953.09.27WyjazdLechia Gdańsk0-1   
167. (137)I1953.10.01WyjazdGwardia Warszawa0-1   
168. (138)I1953.10.08DomCracovia Kraków3-0   
169. (139)I1953.11.08DomAKS Chorzów3-2   
170. (9)PP1953.11.22DomPolonia Warszawa0-0   
171. (10)PP1953.11.29WyjazdPolonia Warszawa1-0   
172. (140)I #P1954.09.05DomRuch Chorzów2-1   
173. (11)PP1954.09.09WyjazdGwardia Warszawa1-3  
174. (141)I1954.09.19WyjazdLegia Warszawa0-1   
175. (142)I1954.10.03DomPolonia Bydgoszcz0-3   
176. (143)I1954.10.10WyjazdŁKS Łódź0-1   
177. (144)I1954.10.17DomPolonia Bytom2-2   
178. (145)I1954.10.24DomRuch Chorzów1-0   
179. (146)I1954.10.31DomCracovia Kraków0-0   
180. (147)I1954.11.07WyjazdAKS Chorzów1-1   
181. (148)I1954.11.14WyjazdGórnik Radlin1-3   
182. (149)I1954.11.21WyjazdGwardia Warszawa0-1   
183. (150)I1954.11.28DomLech Poznań3-0   
184. (151)I1955.04.03WyjazdZagłębie Sosnowiec0-1   
185. (152)I1955.04.17DomPolonia Bydgoszcz2-0   
186. (153)I1955.04.24WyjazdGarbarnia Kraków1-0   
187. (154)I1955.05.08DomPolonia Bytom3-0   
188. (155)I1955.05.15DomLechia Gdańsk1-3   
189. (156)I1955.06.05DomRuch Chorzów6-2   
190. (157)I1955.06.09WyjazdGórnik Radlin2-1   
191. (158)I1955.06.12DomLech Poznań3-1   
192. (159)I1955.06.19WyjazdGwardia Warszawa0-3   
193. (160)I1955.08.17WyjazdPolonia Bydgoszcz1-0   
194. (161)I1955.08.21DomŁKS Łódź1-1   
195. (162)I1955.08.28WyjazdLegia Warszawa0-2   
196. (163)I1955.09.04DomZagłębie Sosnowiec0-0   
197. (164)I1955.09.24DomGarbarnia Kraków0-3   
198. (165)I1955.10.02WyjazdPolonia Bytom2-0   
199. (166)I1955.10.09WyjazdLechia Gdańsk1-2  
200. (167)I1955.10.16DomGwardia Warszawa1-0   
201. (168)I1955.11.06DomGórnik Radlin1-0   
202. (12)PP1955.11.20DomCracovia Kraków3-1   
203. (169)I1955.11.27WyjazdRuch Chorzów0-3   

(*) 1938.10.16 AKS Chorzów - Wisła Kraków 0:0 Występ Jurowicza w tym meczu potwierdza jedynie "Przegląd Sportowy". Inne gazety twierdzą, że wystąpił w bramce Wisły wówczas Mieczysław Koczwara.

Statystyki rozgrywek A-klasy

  • Statystyki rozgrywek A-klasy z lat czterdziestych zamieszczamy osobno. Nie są one uwzględniane w ogólnych zestawieniach, gdyż nie udało nam się skompletować wszystkich składów meczowych Wisły w tych rozgrywkach.
Ilość Sezon/Etap Data Miejsce Przeciwnik Wyn. Zm. B K
1.1945e1946.03.17domDalin Myślenice8:0
2.1945e1945.10.28domKorona Kraków10:0
3.19461946.06.26wyjazdDębnicki5:1
4.19461946.07.04domGroble6:1
5.19461946.07.11wyjazdPodgórze Kraków3:0
6.19461946.07.14wyjazdGroble5:3
7.19461946.07.18wyjazdBorek4:1
8.19461946.07.25domDębnicki6:1
9.19461946.07.28domTarnovia4:1
10.19461946.08.04domFablok Chrzanów8:0
11.19461946.08.1domPodgórze Kraków6:1
12.19461946.08.20wyjazdFablok Chrzanów3:1
13.19461946.08.22domBorek5:1
14.19461946.08.25wyjazdTarnovia1:2
15.19461946.08.29domGarbarnia Kraków2:0
16.19461946.09.01domCracovia1:1
17.19461946.09.05wyjazdGarbarnia Kraków3:1
18.19461946.09.12wyjazdCracovia0:1
19.19461946.09.14b. GarbarniiCracovia4:1

Mecze w Reprezentacji Polski

Jerzy Jurowicz wystąpił w 8 spotkaniach Reprezentacji Polski, we wszystkich jako Wiślak. W połowie z nich rozegrał pełne 90 minut. Wpuścił w sumie 16 bramek.

Pogrubiono występy Jurowicza jako Wiślaka.
Debiut Jerzego Jurowicza w Reprezentacji był dosłownie epizodem. W 44 minucie meczu kontuzjowany został podstawowy bramkarz - Janik. Na samą końcówkę pierwszej połowy jego miejsce zajął właśnie Jurowicz. Po przerwie Janik wrócił jednak między słupki i dokończył swój występ, choć - co ciekawe - po meczu jego kontuzja okazała się na tyle poważna, że golkiper musiał być hospitalizowany i groziła mu nawet operacja.
Na następne spotkanie Jurowicz wybiegł już w podstawowej jedenastce, ale występu tego nie mógł dobrze wspominać. Polska sromotnie przegrała z Jugosławią i chociaż komentatorzy za utratę bramek winili fatalnie spisujących się obrońców, to jednak faktem jest, że to bramkarz Wisły wpuścił siedem goli. Dziennikarze usprawiedliwiali go: "Jurowicz nie ponosi winy. Miał kilka wyśmienitych, przytomnych i spokojnych interwencji", "Strzały te [Jugosłowian] były wszystkie takiej marki, że nie można nawet winić biednego Jurowicza" golkiper z Wisły jednak "klęskę wziął sobie tak bardzo do serca, że po przerwie sam poprosił o zmianę." (wszystkie cytaty za PS nr 84/1947).

Komentarze prasowe po występach w reprezentacji:


  • 1947.10.19 Jugosławia - Polska 7:1 (do 45 minuty), mecz towarzyski
    • Po klęsce z Jugosławią: „strzały te były wszystkie takiej marki, że nie można nawet winić biednego Jurowicza, który klęskę wziął sobie tak bardzo do serca, że po przerwie sam poprosił o zmianę”.


  • 1949.05.08 Rumunia - Polska 2:1, mecz towarzyski
    • „Jurowicz w bramce nie zachwycił. Był nerwowy, chwyty miał niepewne, a ponadto nabrał maniery chwytania piłki lekko, podbijania jej do góry i ponownego tym razem pewnego już chwytu. Przy idących ostro na gracza napastnikach każde takie podbicie piłki może skończyć się jej utratą i bramką. Dopiero pod koniec można było mieć do gry Jurowicza pełne zaufanie”.
    • 1. gol pada w 5’: Petchowski „przerzuca piłkę nad wolno interweniującym Jurowiczem”.
  • 1949.10.02 Bułgaria B -Polska B 0:1
    • „Jurowicz – Jestem szczęśliwy, że Polska wygrała. To zwycięstwo podniosło nas na duchu”. „Gwardzista popełnił dwa błędy przy wybiegach, ale w przekroju bronił tak pewnie i spokojnie, że zbierał rzęsiste oklaski widowni”.


  • 1949.10.30 Czechosłowacja - Polska 2:0, mecz towarzyski
    • Po meczu z Czechosłowacją: „po przerwie padła pierwsza bramka i to w najgłupszej sytuacji, jaka istniała w całym meczu. Wydawała się ona tak prosta, iż chciałem już skierować uwagę w inną stronę, gdy nagle ze zgrozą spostrzegłem, że piłka, którą miał odbić Suszczyk, znalazła się pod nogami Preisa, który nie miał przed sobą już nikogo poza Jurowiczem. Bramkarz nasz, który gotował się już do wybiegu, by złapać lekko skierowaną piłkę, cofnął się. Mógł jednak przeszkodzić, gdy przeciwnik z najbliższej odległości skierował ją do siatki, ku niemałemu zdziwieniu widowni zaskoczonej tak przyjemnym obrotem sprawy”.
    • Mimo to Czesi i kierownicy naszej drużyny chwalili za grę Jurowicza i Flanka.
    • „Jurowicz miał kilka wspaniałych parad. Minimalna ocena wypłynęłaby co najwyżej z uwagi na jedną wypuszczoną piłkę”.


  • 1950.05.01 Albania - Polska 0:0, mecz towarzyski
    • 83’ Za słabe podanie Gędłka, piłkę przejmuje gracz albański i strzela wprost w bramkarza. Piłka odbita od Jurowicza, wpadła pod nogi lewoskrzydłowego, ostry jego strzał obronił Jurowicz w ładnym stylu na róg, z którego nic nie wyszło”.


  • 1950.06.04 Węgry B - Polska B 2:0
    • Tytuł sprawozdania: „Mogło być gorzej w Miskolczu gdyby nie Jurowicz”.
    • „Jurowicz był wybitnie dobrze usposobiony, a przy tym wykazał w swych akcjach dużo szczęścia. Jemu w pierwszym rzędzie powinna zawdzięczać polska drużyna niską porażkę. Wybiegi jego znamionowały wielką dojrzałość piłkarską i przytomność umysłu. Obie puszczone bramki, co prawda ostatecznie były do obrony, szczególnie pierwsza, trzeba jednak wziąć pod uwagę jego stan psychiczny. Niejednokrotnie zdany był on na własne siły i i już przed strzałem stojącego nieobstawionego napastnika węgierskiego czuł się pokonany”.



Pamiętniki Jerzego Jurowicza

Jerzy Jurowicz spisał sportowy pamiętnik – jak wynika z zakończenia, w którym życzy sukcesów swojemu następcy – zaraz po zakończeniu kariery sportowej, a więc na przełomie 1955 i 56 roku. Nie mamy jednak żadnych informacji świadczących o udostępnieniu wtedy tych wspomnień szerszemu gronu odbiorców. Maszynopis, będący prawdopodobnie jedynym egzemplarzem Pamiętników, przez dziesięciolecia pozostawał w zbiorach Towarzystwa Sportowego Wisła. Został on zeskanowany przez redaktorów portalu historiawisly.pl w 2009 roku i zamieszczony na stronach otwartej w 2010 roku Internetowej Encyklopedii Białej Gwiazdy. W 2015 roku zdecydowaliśmy się na ponowne opracowanie tekstu, wzbogacenie go o przypisy i zdjęcia oraz na opublikowanie w wersji pdf. W ten sposób chcemy sprawić, by wspomnienia Jerzego Jurowicza dotarły do jak największej grupy czytelników, jest to bowiem niezwykły materiał. Jurowicz był bramkarzem Wisły przez przeszło 20 lat – debiutował jeszcze w latach 30-tych, był uczestnikiem konspiracyjnych rozgrywek w latach okupacji, a po wojnie brał udział w odbudowie sportu polskiego i sięgnął z Białą Gwiazdą po mistrzowskie laury. Jego świadectwo - żywe i barwne wspomnienia – pozwalają lepiej zrozumieć dzieje Wisły Kraków i sportu polskiego w tych trzech tak odmiennych epokach: w II RP, w II Wojnie Światowej i w pierwszych lat komunistycznych porządków.

Pamiętniki Jerzego Jurowicza (wersja pdf)
Opis:
Zebrane w całość pamiętniki bramkarza Wisły z okresu jego bogatej kariery sportowej.
Zobacz (2,5 mb)

Zapis: prawy przycisk myszy na Zobacz, a następnie: "Zapisz jako...".
Uwaga! Duże pliki mogą się wolno ładować.


Publikowane w "Gazecie Krakowskiej w 1956: 1‎‎, 2‎‎, 3‎‎, 4‎‎, 5‎‎, 6‎‎, 7‎‎, 9‎‎, 10‎‎, 11‎‎, 12‎‎, 13‎‎, 14‎‎, 15‎‎, 16 px‎‎, 17‎‎, 18‎‎, 19‎‎, 20‎‎, 21‎‎, 22‎‎, 23‎‎, 24‎‎, 25‎‎, 26, 27‎‎, 28‎‎, 29‎‎, 30‎‎, 31‎‎, 32‎‎, 33‎‎

Kącik poetycki

Na Jerzego J.


Był jak woj szlachetny w barbakańskiej wieży
Postrach napastników, sir Jurowicz Jerzy.

— Dariusz Zastawny, Stuletnia nasza historia, czyli Wisła Kraków, Biała Gwiazda w słów orszaku i obrazkach


Galeria

Materiały prasowe

Galeria


‎‎

Echo Krakowa. 1947, nr 288 (19 X) nr 579

Sylwetki sportowe Krakowa

Od juniorów Wisły -do sweterka reprezentacyjnego bramkarza Polski Od Redakcji; Po ukończeniu sylwetek lekkoatletów krakowskich, —rozpoczynamy z dniem dzisiejszym zamieszczanie krótkich wywiadów z najpopularniejszymi piłkarzami krakowskimi.

JERZY JUROWICZ O SOBIE

Reprezentacyjnego bramkarza Polski, Jerzego Jurowicza nie muszę daleko szukać. Pracuje w tym samym gmachu, w którym mieści się nasza redakcja, tylko o kilka pięter wyżej.

W cynkografii.

Chętnie zgadza się na krótki wywiad dla „Echa J. Jurowicz Krakowa" i rozpoczyna tak:— W piłką nożną gram od 15-go roku życia, czyli 14 lat. Może zaciekawi papa i Czytelników to, że mój talent bramkarski odkrył St. Malczyk, gracz Cracovii, który znalazł we mnie więcej cech charakterystycznych bramkarza, niż napastnika, którym początkowo chciałem zostać.

W roku 1933 podpisałem zgłoszenie do Wisły i drużynie tej zostałem wierny do dnia dzisiejszego.— Kiedy zadebiutował pan w pierwszej drużynie Wisły?...— W roku 1037. Pierwsza jedenastka czerwonych składała się wówczas z takich zawodników jak: Kotlarczyk II, Szumilas, Chabowski, Artur, Szewczyk czy Łyko, a więc z graczy naprawdę dobrych i co ważniejsze zgranych ze sobą i rozumiejących się wzajemnie, Początkowo, jak każdy debiutant czułem się nieswojo, ale wkrótce zżyłem się z moimi starszymi kolegami i grało mi się doskonale.— A ile spotkań rozegrał pan już w pierwszej drużynie?—Jeśli wliczymy okres wojny, to będzie już dosyć pokaźna cytra. Około 300 zawodów. Poza piłką nożną najwięcej pasjonuje mnie szczypiórniak i te dwie gałęzie sportu, wraz z pracą zawodową składają się na program moich dni.

— Jeszcze jedno. Jak się pan czuje przed pierwszym spotkaniem w barwach Polski? Wszak mecz z Jugosławią będzie pierwszym meczem pana w sweterku reprezentacyjnego bramkarza...— Tak. Dotychczas wyznaczano mnie jako rezerwowego, ale już w Helsinkach zastępowałem przez kilkanaście minut kontuzjonowanego Janika. Kondycyjnie i nerwowo jestem przygotowany i na meczu w Belgradzie dam z siebie wszystko. Oby mi tylko dopisało szczęście... Życzę mu tego szczęścia bramkarskiego zarówno w meczu z Jugosławią jak i w Bukareszcie, ale przesądny jak wszyscy piłkarze Jurowicz, poprawia mnie z uśmiechem:— Mówi się ,,złam nogę"...

Opuszczam pracownię cynkograficzną, w której od kilkunastu lat pracuje bramkarz Wisły i zjeżdżam windą w dój. (td)

Echo Krakowa. 1948, nr 91 (4 IV) nr 740

‎‎

Po jubileuszu popularnego napastnika Wisły M. Gracza, który w drugi dzień Świąt Wielkanocnych grał 400-tne spotkanie w barwach Wisły, w najbliższą niedzielą dwaj jego koledzy klubowi będą obchodzić również rodzinne święto.

Popularny „Neron" — T. Legutko oraz sympatyczny bramkarz czerwonych —J. Jurowicz rozegrają dnia 4-go b. m.

350-te zawody w barwach Wisły.

Zarówno środkowy pomocnik Wisły, jak. i jego kolega klubowy Jurowicz zaliczają się dziś do filarów drużyny, stanowią w każdym meczu pewne punkty jedenastki, na których można polegać. Tak było, gdy w roku 1937 debiutowali w pierwszych meczach w drużynie, tak było w okresie okupacji, gdy Wisła była bodajże najlepszą drużyną w Polsce, rozgrywając na peryferiach miasta, na różnych łąkach i wertepach spotkania, stojące naprawdę na dobrym poziomie, tak jest i obecnie, gdy czerwoni nawiązując do pięknej i chlubnej tradycji, kroczą na czele polskiego piłkarstwa.

Dlatego jubileusz dwóch czołowych zawodników klubu jest czymś więcej niż rodzinnym świętem Wisty, jest świętem całego piłkarstwa krakowskiego.

Tak Jurowicz, jak i Legutko czują się dobrze w klubie, który dał im możność wybicia się, dał im zdrowe podstawy sportowe, dał im możność treningu, dał im wreszcie opiekę i rodzinną pomoc w chorobie, czy kontuzji.

Obaj gracze umiłowali swój klub, w którym przeżywali dni chwały i klęski, któremu są i pozostaną wierni do końca.

Jubileusz 350-tego spotkania nie będzie chyba ostatnim jubileuszem, jaki obchodzić będą ci dwaj popularni piłkarze. W dniu, w którym obaj jubilaci przyjmować będą życzenia dalszej, pozytywnej i jasnej pracy dla klubu, do wiązanki jubileuszowej dołączamy i my imieniem naszego pisma garść serdecznych życzeń: „Grajcie, jak najdłużej!"

Echo Krakowskie. 1950, nr 220 (12 VIII) nr 1521

‎‎‎

W NIEDZIELĘ odbyła się w Warszawie uroczystość wręczenia dyplomów dla zasłużonych mistrzów sportu, przyznanych na wniosek GKKF czołowym sportowcom polskim. Przemawiając do odznaczonych sportowców poseł Motyka stwierdził, iż nadanie po raz pierwszy w historii sportu polskiego tytułu zasłużonego mistrza sportu, jest wielkim wyróżnieniem, nie tylko za wybitne osiągnięcia na polu sportowym, ale stanowi również wy różnienie za postawę ideologiczną i godne reprezentowanie sportu ludowego. Zasłużeni mistrzowie sportu muszą swym postępowaniem i pracą wykazać, że godni są tak zaszczytnego tytułu, muszą stać się wzorem dla tysięcy zastępów polskiej młodzieży. WŚRÓD odznaczonych 15 najlepszych polskich sportowców znajdują się również czołowi sportowcy krakowscy: Rakoczy, Verey i Jurowicz.

Bramkarz i kapitan krakowskiej Gwardii J. Jurowicz to jeden z najpopularniejszych piłkarzy nie tylko na terenie Krakowa, lecz również i całej Polski. W ligowej drużynie pił karskiej gra na pozycji bramkarza od 1936 r. Wielokrotnie reprezentował już barwy Krakowa a 9 razy bronił polskiej bramki w spotkaniach międzynarodowych.

Jego sportowa, tak często trudna do utrzymania w ciężkich i nieraz; w nerwowej atmosferze prowadzonych bojach ligowych postawa, może służyć rzeczywiście za wzór dla innych. Zawsze spokojny, karny i opanowany godnie reprezentował! nie tylko barwy swego macierzyste go klubu, ale przyczynił się również w dużym stopniu do sukcesów naszego piłkarstwa na arenie międzynarodowej, wykazując wszystkie zalety, jakie muszą cechować sportowca w Polsce ludowej. Zaszczytne wyróżnienie bramkarza krakowskiej Gwardii jest przeto słuszną nagrodą za jego osiągnięcia sportowe oraz wysoce moralną i wzorową postawę na boisku.

W rozmowie z przedstawicielem „Echa" J. Jurowicz wyraził swą wielką radość z okazji otrzymania zaszczytnego tytułu zasłużonego mistrza sportu.

— Wyróżnienie to będzie dla mnie dalszym bodźcem do pracy nad moimi osiągnięciami sportowymi i postawą ideologiczną. Nakłada ono na mnie obowiązki takiego postępowania, bym swoją postawą wykazał, że nań zasłużyłem — mówi kapitan sportowy „gwardzistów".

Życzymy mu tego gorąco.

I takich sportowców, jak Jurowicz, chcemy mieć jak najwięcej!

Sport. 1949, nr 18

1949.02.24

Dwa szkole następne miejsca należą się krakowskiej: JUROWICZOWI (Wisła — Kraków), i JAKUBIKOWI (Garbarnia). Zawodnik Wisły był również w przekroju całego sezonu w jednakowej i dobrej formie. Zaprzeczył nawet mniemaniu o swojej nerwowości, bo w ostatnim okresie walk ligowych w najtrudniejszych momentach, aż trzy razy musiał stanąć w bramce naprzeciw egzekutorów rzutów karnych, i to w momencie, kiedy każdy strzał mógł decydować o stracie szans na tytuł mistrza. A mimo to z prób tych wyszedł obronną ręką. Dobre warunki fizyczne, pewny chwyt i wspaniałe parady są jego bronią w grze. Tak zresztą jak i Skromny obaj grywają przed słabiutką linią obrony i niewiele mogą liczyć na. wsparcie z ich strony przez co, niechętnie ryzykują grę na przedpolu.

Jurowicz ma wszelkie zalety bramkarza grającego na linii ale niestety jego akcje na przedpolu nie mają takiej skuteczności.

Echo Krakowskie. 1950, nr 281 (12 X) nr 1572

‎‎‎

Jurowicz— starostą obozu kadry piłkarskiej

We wtorek odbyło się w Warszawie oficjalne otwarcie obozu treningowego kadry piłkarskiej, przed meczami z Czechosłowacją i Bułgarią. Do zebranych przemówił wiceprezes PZPN, Szymkowiak, po czym odśpiewano Hymn Młodzieży Demokratycznej.

Starostą obozu wybrano zasłużonego mistrza sportu, bramkarza Gwardii, Jurowicza, a zastępcą Cebulę. Przewodniczącym sądu koleżeńskiego wybrano zasłużonego mistrza sportu Cieślika. Kadra piłkarska weźmie udział w najbliższą niedzielę w Marszach Jesiennych.

Przegląd Sportowy.

1950.12.14

Jurowicz

zasłużony mistrz sportu


KRAKÓW, 13.12 (tel. wł.). Z wielką uwagą i z zainteresowaniem — mówi zasłużony mistrz sportu, bramkarz reprezentacyjnej drużyny polskiej, jeden z najlepszych piłkarzy Gwardii, Jerzy Jurowicz — śledzimy przebieg dorocznego plebiscytu, ogłaszanego przez „Przegląd Sportowy”. Lista najlepszych sportowców polskich układana przez czytelników stanowi zbiorowy dyplom uznania za nasze całoroczne osiągnięcia.

Osobiście podziwiam wysokie wyrobienie sportowe i znawstwo biorących udział w plebiscycie. Układając listę najlepszych stawiają oni na pierwszych miejscach tych, którzy rozsławili imię Polski za granicami kraju. (Do nich należą w tym roku przede wszystkim Helena Rakoczy, znakomita pilotka szybowcowa i wielokrotna rekordzistka Irena Kempówna oraz Skonecki, zwycięzca wielu turniejów międzynarodowych). Reprezentując barwy Polski w spotkaniach międzypaństwowych na obcym terenie zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy niejako ambasadorami, którzy moją przekonać obcych, że równolegle z odbudową naszego kraju postępuje u nas praca nad upowszechnieniem kultury fizycznej i podniesieniem sportu wyczynowego. To nas zobowiązuje. Wiemy, że w szlachetnej sportowej walce musimy świecić wzorową dyscypliną, ambicją, nienagannym zachowaniem się na boisku i poza nim. Gdy się przegląda dotychczasowe listy plebiscytu 10 najlepszych sportowców polskich, to widzi się jasno, że te walory mają przede wszystkim na uwadze czytelnicy, układając listę najlepszych sportowców. Sądzę też, że w tegorocznej „10 naj lepszych” nie znajdą się inni sportowcy. (st. h.)


Echo Krakowskie. 1952, nr 26 (30 I) nr 1913

Mistrz sportu Jerzy Jurowicz zabiera głos w ogólnonarodowej dyskusji nad projektem Konstytucji

Jednym z pierwszych sportowców Krakowa zabierającym głos w dyskusji nad projektem nowej konstytucji, jest zasłużony mistrz 6portu i reprezentacyjny bramkarz Polski: Jerzy Jurowicz z krakowskiej Gwardii, który mówi co następuje: „Jednym z wielu punktów troskliwej opieki jaką dzisiaj otacza się sport w Polsce Ludowej, są obozy treningowe dla piłkarzy, lekkoatletów, narciarzy, bokserów, kolarzy, łyżwiarzy i hokeistów. Kadra trenerów polskich i trenerzy zagraniczni, wspaniały sprzęt dla zawodników, najlepsze wzory i możliwość nauczania się — to wszystko stwarza dziś doskonałe warunki, w których sport polski może skutecznie się rozwijać. Tego wszystkiego dawniej nie było.

Dopiero dziś więc ocenić mogą młodzi sportowcy, jaką opieką otacza ich i cały sport polski, Polska Rzeczpospolita Ludowa.

Projekt nowej Konstytucji, zapewnia najszerszym masom młodzieży wsi i miast nie tylko uprawianie sportu, ale również prawo do pracy i odpoczynku na wczasach.

Jestem przekonany, że wszyscy sportowcy wezmą udział w dyskusji nad projektem Konstytucji — wykazując przez to swój gorący patriotyzm.


Przegląd Sportowy. R. 8, 1952, nr 4

Jurowicz wzorem zawodnika pisze młody piłkarz I

W związku z otwarciem dyskusji, w celu ustalenia listy 10 najlepszych sportowców minionego sezonu, chciałbym podać kandydatów zasługujących na to wyróżnienie. Uważam, że na liście najlepszych polskich sportowców, obok mistrza Europy w w. półśredniej Ż. Chychły, akademickich mistrzów świata Kocerki. Sidły, Dziedzica, obok nazwisk E. Kiszki i H. Rakoczy, powinno się znaleźć nazwisko zasłużonego mistrza sportu reprezentacyjnego bramkarza Jerzego Jurowicza. Będąc piłkarzem młodszych drużyn Gwardii Kraków — mam możność bliżej znać Jurowicza. Oprócz znanych ogólnie walorów piłkarskich Jurowicz wyróżnia się jako typ nowego człowieka-sportowca. Niezwykle ambitny, stawiający na boisku za cel dobro kolektywu, koleżeński, a przy tym wszystkim skromny. Młodym piłkarzom nie szczędzi on cennych wskazówek ze swej bogatej kariery sportowej. Niezwykle sumienny i dokładny w treningu na boisku, wykonywujący bez komentarzy, i z chęcią polecenia trenera. Może być stawiany za wzór, gdy idzie o sportowy tryb życia, i Nie pije alkoholu, nie pali papierosów. Jest niezwykle wyrobiony społecznie, umie swą postawą moralną wpływ na kolegów. Zbigniew Lech


Echo Krakowa. 1965, nr 32 (8 II) nr 6075

Złoty Krzyż Zasługi dla J. Jurowicza

RADA Państwa przyznała ostatnio, zasłużonemu mistrzowi sportu, wielokrotnemu reprezentantowi Polski W. piłce nożnej — Jerzemu JUROWICZOWI Złoty Krzyż Zasługi. Serdecznie gratulujemy!

Gazeta Krakowska. 1965, nr 61 (13/14 III) nr 5308

W dniu wczorajszym w gmachu Prezydium MRN wiceprzewodniczący dr B. Garlicki dokonał dekoracji Złotym Krzyżem Zasługi znanego piłkarza i wielokrotnego reprezentanta Polski Jerzego Jurewicza zawodnika krakowskiej Wisły.

Gazeta Krakowska. 1966, nr 108 (9 V) nr 5665

22 lata piłkarskiej kariery

Na boiskach całej Polski i za granicą był znanym i cenionym bramkarzem „Wisły” Jerzy Jurowicz.

Elegancja, wielkie opanowanie nerwowe, wysoka, równa forma, skromność, koleżeńskość i dżentelmeństwo przez cały czas swej bogatej i interesującej piłkarskiej kariery, to walory których pozazdrościć mogą młodzi adepci piłkarskiej sztuki. Przez dwadzieścia dwa lata w barwach jednego klubu, nie wyłączając z tego lat mrocznej okupacji hitlerowskiej, Jurowicz był zawsze do dyspozycji swego ukochanego klubu.

Jak doszło do pańskiej ciekawej i tak bogatej sportowej przygody? — pytamy o to Jerzego Jurowicza.

— Urodziłem się I wychowałem w sportowej dzielnicy Kawiory, niemal pod boiskiem „Wisły”. Duże łąki, świetne tereny do uprawiania piłkarstwa sprawiły, że od najmłodszych lat grałem w „kopaną” W roku 1934 za namową ów czesnego reprezentacyjnego zawodnika Cracovii — St.

Malczyka, zgłosiłem się na pierwsze treningi do klubu „za miedzą” — Cracovii, gdzie ćwiczyłem pod okiem austriackiego trenera Pulpitera. Nieporozumienie w kierownictwie sekcji piłki nożnej Cracovii i nowe środowisko nie pozwoliły mi jednak na dłuższy pobyt w tym zespole.

Wróciłem więc do swojego dzielnicowego klubu, niezrzeszonego o nazwie „Tornado”.

W tym samym roku działacz Towarzystwa Sportowego „Wisła” Piotr Jędrzejczyk zorganizował na prawdziwym boisku mecz z juniorami „Wisły”, który zakończył się naszą porażką, lecz namówiony przez Jędrzejczyka zgłosiłem akces do TS; „Wisła”. To byt właściwy początek mojej piłkarskiej kariery. W następnym roku, i mając w zespole juniorów i takich kolegów, jak: Gracza, Giergiela, Zatorskiego, Waśko, Serafina, Legutkę, Chmielą i innych, zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Sukces ten powtórzyliśmy w roku 1936, a rok 1937 jest przełomowy w mojej karierze. Podczas „świętej wojny” rozgrywanej na boisku Cracovii bramkarz naszej drużyny Madejski, po zderzeniu się z Zębaczyńskim musiał opuścić boisko i ja po raz pierwszy musiałem podołać trudnemu zadaniu — bronić bramki „wiślackiej” w meczu z Cracovią. Opinie pomeczowe były bardzo przychylne. Znany napastnik Cracovii, Korbas, wyraził się, że z Jurowicza będzie pociecha. Od tego meczu grałem stale w pierwszej drużynie bądź w rezerwie. Przyszły lata okupacji: turnieje w Bieżanowie, na Juvenii czy na Garbarni sprawiły ml wiele osobistej satysfakcji. Oprócz sportu podkreślaliśmy przecież swoją polskość. Tu po wojnie jeszcze na ośnieżonym mocno boisku ożyły wielkie sportowe tradycje, gdyż znów zmierzyliśmy się z naszą odwieczna rywalką — Cracovią.

Niestety nie wszyscy z naszych kolegów mogli znaleźć się na boisku.

Po pierwszym udanym starcie okazało się, że mamy wielu utalentowanych piłkarzy w Krakowie. Nadal „brylowali” tacy zawodnicy, jak: Gracz, Kohut, Gędłek, Różankowscy, Nowak, Szczurek, flanek, Legutko i supremacja Krakowa w polskim piłkarstwie była olbrzymia. To przecież nasze miasto dawało w tym okresie do reprezentacji po 8 i więcej piłkarzy. Po raz pierwszy w roku 1947 koszulę z białym orłem ubrałem, występując w Belgradzie przeciwko Jugosławii. W sumie rozegrałem ponad 500 meczy w swojej drużynie, 23 razy występowałem w pierwszej i drugiej reprezentacji Polski, a w roku 1956 doszedłem do przekonania, że powinienem ustąpić miejsca młodszym i utalentowanym bramkarzom, Leśniakowi Kaliszowi czy którzy nie spełnili jednak nadziei.

Do przemiłych, niezapomnianych dla mnie wspomnień zaliczam odznaczenie mnie tytułem „Zasłużonego Mistrza Sportu” i Złotym Krzyżem Zasługi za działalność sportową.

Na pewno w tym telegraficznym wspomnieniu pominąłem wiele ciekawych i interesujących epizodów z życia sportowego, opuściłem szereg nazwisk i chyba zostanie mi to wybaczone.

Pragnę jeszcze życzyć obu jubilatkom Wiśle i Cracovii utrzymania wysokich lokat i nawiązania do chlubnych tradycji krakowskiego piłkarstwa.


Echo Krakowa. 1981, nr 49 (10 III) nr 10884

„CZWARTKOWE ROZMOWY”, DZIŚ WYJĄTKOWO WYWIAD UKAZUJE SIĘ W INNYM DNIU, ALE RACJA KU TAKIEJ WOLCIE NIEMAŁA, JAKO ZE MIJA 33 LAT OD CHWILI WYDANIA PIERWSZEGO NUMERU NASZEJ GAZETY. POPROSIŁEM Z TEJ OKAZJI O ROZMOWĘ WIELKIEGO SPORTOWCA LAT POWOJENNYCH, ZNANEGO KIBICOM CAŁEGO KRAJU, BRAMKARZA PIŁKARSKIEJ DRUŻYNY WISŁY I REPREZENTACJI POLSKI — JERZEGO JUROWICZA, RÓWNOCZEŚNIE TOWARZYSZA SZTUKI. DRUKARSKIEJ CODZIENNIE WSPÓŁPRACUJĄCEGO Z NAMI, WSPÓŁTWORZĄCEGO „ECHO KRAKOWA”.

— Kiedy zaczął Pan pracę na Wielopolu? —W 1931 roku, jako uczeń w dziale drukarni zwanym wówczas cyrikografią, a dziś chemigrafią. Początkowo jako uczeń, by po czterech latach nauki i praktyki zostać pełnoprawnym pracownikiem swojej specjalności, polegającej no, przetwarzaniu zdjęć i rysunków w materiały ilustracyjne do gazety.

— A kiedy zaczęła się ska sportowa przygoda? — Także wtedy, niemal równocześnie. Zacząłem grać w juniorach Wisły, później przyszła kolej na dalsze szczeble sportowej kariery, aż do pozycji bramkarza pierwszej drużyny ligowej i z czasem reprezentacji kraju.

— Grał Pan w piłkę i równocześnie pracował. Jak to się dało pogodzić, czy nie miał pan ulg, „lewego etatu”? — Nie, wówczas nie znano takich pojęć. Miałem pewne ulgi, mogłem bowiem w dniach treningu wyjść o jedną godzinę wcześniej z pracy, byłem też zwalniany gdy wyjeżdżaliśmy na mecze poza Kraków. A jak to godziłem? No wówczas to myśmy nie trenowali tak wiele jak dziś, ćwiczyliśmy dwa razy u: tygodniu, podczas gdy współcześni piłkarze mają zajęcia nierzadko dwukrotnie w ciągu dnia.

— Czy to nie przesada, tak wielka porcja treningu nuży, jest niezbędna? — Sądzę, że trochę przesadza się z tą częstotliwością zajęć, myślę iż dałoby się osiągnąć taki sam, stopień wytresowania zawodników przy nieco rzadszych, ale bardziej urozmaiconych i intensywnych ćwiczeniach.

— Gdyby porównywać piłkarstwo sprzed lat dwudziestu, trzydziestu, z dzisiejszym, w czym upatrywałby Tan zasadnicze różnice? — Inna jest dzisiejsza piłka z pewnością. Wszyscy atakują, wszyscy bronią, stosuje się tzw. totalny futbol. Ale mniej dziś niż dawniej strzałów na bramkę, parad bramkarskich. Cierpi na tym widowisko, stąd mniej widzów na stadionach. Ludzie chcą strzałów, bramek, parad, to ich cieszy, daje radość, emocję, a gdy tego braknie przychodzi znudzenie i wielu kibiców przestoje oglądać mecze.

Futbol współczesny zabija też moim zdaniem, patrząc przynajmniej na to co się dzieje u nas w. kraju, indywidualność. Liczy się kolektyw, jemu podporządkowuje się wszystko, także indywidualne predyspozycje zawodników, brak nam wirtuozów „kiwania” brak wspaniałych strzelców, Nie ma na takie popisy miejsca, a szkoda.

Wiele mówi się na temat zachowania piłkarzy, głośno wciąż o ich wyskokach — pijaństwach, burdach. Czy dawniej też tak było? — Ponieważ jestem, nieco z boku dzisiejszego sportu, nie uczestniczę w nim bezpośrednio,. trudno mi oceniać skalą Zjawiska, Za dawnych lat też się zdarzało, że ktoś się napił, nawet upił, że gdzieś tam z kimś się pobił, Ale, uważam, że dawniejsi sportowcy byli, w sumie, kulturalniejsi, mniej butni, mniej rozpasani, To jednak nie tylko wina ich samych, także tych, którzy nimi kierują, im pobłażają, chronią przed odpowiedzialnością.

— Czy, gdyby nie patrząc czas, miał Pan do wyboru w Wiśle tej sprzed lat i dzisiejszej, którą drużynę wybrałby Pan, w której chciałby Pan grać? — Tę dawną! Nie tylko z racji sentymentów, ale i dlatego że prało się wtedy łatwiej, finezyjniej, że mieliśmy publiczność dla której walczyliśmy, która nas podziwiała, na której nam ogromnie zależało. Sport, choć może nie tak rozbudowany jak, dziś, był jednak pełniejszy, ciekawszy, chyba bardziej — tak. nam jak. i kibicom — potrzebny.

— Czy więc uważa Pan dzisiejszą Wisłę za drużynę niedobrą? — O nie, z pewnością nie! Ci chłopcy mają wiele talentu, mogliby grać jak marzenie, co potwierdzają zresztą od czasu do czasu, dając widowiska wręcz wyśmienite. Nie wiem tylko czemu dzieje się to tak rzadko. Czy im się nie chce, czy może nie mają sił. Trudno komuś stojącemu z boku dać pełną odpowiedź na to pytanie.

— Chodzi Pan na wszystkie mecze „Białej gwiazdy”? — Nie. Praca, zajęcia domowe, nie pozwalają mi na to, a poza tym — choć im serdecznie kibicuję — złoszczą mnie wiślacy, gdy patałaszą, przegrywają mecze ze słabszymi rywalami.

Nie mogę, nie chcę, na to patrzeć. Ale życzę im jak najlepiej, a teraz, w roku jubileuszowym 75-lecia istnienia klubu, chciałbym bardzo by zdobyli mistrzostwo Polski. Stać ich na to, tylko trzeba aby tego naprawdę, chcieli i tym chęciom poświęcili się bez reszty.

— Wróćmy jeszcze do drukarnianych spraw. Codziennie, lub prawie każdego dnia, robi pan klisze dla „Echa”. Czy wiele się zmieniło w metodach, technice pańskiej pracy w ciągu lat? — Z pewnością wiele. Dawniej wszystko trzeba było robić ręcznie, dziś,. w dużej mierze, rękodzieło zastępuje maszyna, dobro., angielska — litex. Wytrawia klisze automatycznie, uprościła, ułatwiła pracę. Ale zawód chemigrafa jest ciekawy, lubię go, zresztą po 46 latach...

— Dziękuję Panu bardzo za rozmowę, — I ja dziękuję, życząc „Echu” dalszych długich i dobrych lat.

Rozmowę przeprowadzi): JERZY LANGIEM

Gazeta Krakowska. 1982, nr 94 (18/19/20 VI) nr 10430

JERZY JUROWICZ, „Zasłużony mistrz sportu” komentuje wydarzenia na „Mundialu 82”.

Austriacy wygrali z Chile

Gdyby wynik był odwrotny cale bym się nie zdziwił pudło z karnego zemściło się

Gdy pan bronił karnego, jak się pan zachowywał?

Szedłem na całość. Oczywiście znalem zawodników strzelających, ale byłem zdecydowany bronić jednego rogu, i rzucałem się właśnie w in róg.

Ile pan obronił karnych?

Pamiętam dwa. Z Wartą Poznań i z Cracovią. Zwłaszcza ten ostatni strzał pamiętam. Egzekutorem był nieodżałowany Gędłek.

Jak czuje się bramkarz przy rzucie karnym? Redaktorze odwrócę pytanie. Jak czuje się bramkarz strzelający karnego? Przypominam sobie, tuż po wojnie graliśmy we Wrocławiu z reprezentacją Wojska Polskiego Karny przeciw nam, bronię i... za 2 minuty karny dla nas.

Koledzy chyba w nagrodę krzyczą. Jurek ty! No i? Panuje taka opinia, że bramkarz może tylko puścić.

Mnie się wtedy udało. Przechytrzyłem mojego kolegę. On poszedł w prawo, a ja uderzyłem w lewy górny róg.

Spisał WIESŁAW KRAJ


Gazeta Krakowska. 1982, nr 98 (24 VI) nr 10434

W ostatniej rozmowie stwierdził Pan, że styl gry jest zupełnie inny niż przed 30 laty.

Jestem uparty i dalej tak samo myślę.

Zgoda. Ale. wczorajsze widowisko, którym uraczyli nas piłkarze Włoch i Kamerunu cofnęły poziom chyba o te właśnie 30 lat.

Nie zgadzam się z Panem.

Na tamte lata ten styl był optymalny, a że obecnie, gra się szybciej...

Bramkarze mieli wtedy lżejszą robotę. Nie było podkręcanych piłek? Grał Pan w piłkę? Tak. Podobno byłem jednym z lepszych w „Bronowiance”.

I nie uderzaliście fałszem? Tzw. „czeskiego” nie uważam za podkręcenie.

Ale jąka trudna była obrona tego strzału. I w zasadzie od tego sposobu uderzenia się zaczęło.

Puścił Pan kiedyś „czecha”? Trochę tych bramek puściłem, ale „czecha” sobie nie przypominam.

A jak Czytelnicy przypomną? Proszę bardzo. Mówił Pan, że do redakcji przyszło bardzo dużo listów związanych z moimi wypowiedziami.

Mam nadzieję, że Pan nie stchórzy.

Oczywiście, że nie.

Patrzymy na mecz Brazylii z Nową Zelandią. 3-krotni mistrzowie świata prowadzą 2:0 i w przeciągu dwóch minut okropnie spudłowali.

Prowadzą? Prowadzą. Mają dwa punkty? Mają. Czyż nie mogą sobie sprawić ostrzejszego treningu? Przed finałem? Wydaje mi się, że właściwy finał rozegrany zostanie wcześniej w meczu Argentyna — Brazylia.

Nasze szanse? Czy możemy o tym pomówić jutro? Notował: WIESŁAW KRAJ

Gazeta Krakowska. 1985, nr 125 (30 V) nr 11312

Któż ze starszych kibiców piłkarskich nie zna JERZEGO JUROWICZA?! Jeden z najlepszych bramkarzy polskich, przez 21 lat wierny krakowskiej Wiśle.

Skromny, solidny wzór sportowca-dżentelmena. My, dziennikarze, znamy jednak pana Jurka jeszcze lepiej, mamy z nim od wielu lat codzienny kontakt w drukarni. Pan Jurek związany jest z budynkiem przy ul. Wielopole od 1935 roku, kiedy jako 15-letni praktykant rozpoczynał pracę przy przygotowywaniu zdjęć do „IKC”. I drukarni pozostał wierny 50 lat! Zloty jubileusz! Z tej okazji gawędzimy o różnych sprawach, w tym także oczywiście o sportowych.

— Panie Jurku, w jakich okolicznościach zadebiutował Pan w Wiśle? — Od 14 lat trenowałem w tym klubie. Wówczas pierwszym bramkarzem był Madejski a drugim Gierula. Debiut przyszedł nieoczekiwanie w 1937 roku w meczu z... Cracovią. Madejski miał kontuzję, Gierula nie zjawił się na meczu i koledzy z drużyny oświadczyli mi: „ubieraj się i broń”. Przegraliśmy mecz z lokalną rywalką 0:1, ale chwalono mnie za debiut.

— Potem był Pan przez wiele lat podporą Wisły, osiem razy występował w reprezentacji Polski, 39 razy w reprezentacji Krakowa.

— Tak, to są miłe wspomnienia. Po wojnie w reprezentacji Polski zadebiutowałem jako pierwszy z krakowian 17 września 1947 roku w meczu z Finlandią. Niełatwo było zdobyć na stałe miejsce w drużynie narodowej, w kraju było wielu świetnych bramkarzy takich jak: Janik, Skromny, Brom. Dużym wyróżnieniem dla mnie było przyznanie mi tytułu „Zasłużonego Mistrza Sportu”. Otrzymałem go jako pierwszy piłkarz krakowski. W tamtych latach mieliśmy w Wiśle drużynę, w której panowały wspaniałe, koleżeńskie stosunki. To między innymi sprawiło, że trzykrotnie w latach 1949—51 zdobyliśmy mistrzostwo ligi.

— Z kim grało się Panu najlepiej? — W klubie z Flankiem, a w reprezentacji z Barwińskim z Tarnovii i z Gędłkiem z Cracovii. Na tych obrońcach można było zawsze polegać.

— Panie Jurku, inne to były czasy, inna to była piłka...

— Gra w piłkę sprawiała nam olbrzymią przyjemność, nikt nią myślał o pieniądzach i korzyściach. Graliśmy w sprzęcie i strojach, które dziś mogłyby wzbudzić... śmiech. Bramkarze oczywiście nie używali rękawiczek. Żeby nie stłuc pewnych części ciała zakładało się watowane spodnie, a buty skórzane kryły całą kostkę. Ja zawsze broniłem w kaszkiecie, który chronił mnie przed promieniami słońca.

— Od paru lat nie widuję Pana na meczach piłkarskich w Krakowie...

— Nie lubię dzisiejszych spotkań, a przede wszystkim wulgarnego i chamskiego zachowania widowni. W czasach mojej młodości istniała rywalizacja między kibicami Wisły i Cracovii, ale ograniczała się ona jedynie do dyskusji, po derbowym meczu wszyscy znowu byli przyjaciółmi. Dzisiaj zachowanie części młodocianej widowni jest nie do przyjęcia. Nie dziwię się rodzicom, że zabraniają młodzieży chodzenia na mecze.

Mam nadzieję, że jeszcze powrócą na stadiony dobre obyczaje...

Długo by jeszcze można gawędzić z panem Jurkiem o sporcie i piłce. W tym miejscu chciałbym przypomnieć, że J. Jurowicz był naszym komentatorem podczas hiszpańskiego Mundialu.

Dzisiaj po 50 latach pracy przechodzi na emeryturę. Ale jesteśmy przekonani, że jeszcze nieraz odwiedzi nas w „krążowniku” przy ul. Wielopole, aby podyskutować o ukochanej piłce...

Rozmawiał: ANS

Gazeta Krakowska. 1986, nr 203 (1 IX) nr 11694

Galeria 80-lecia

Między boiskiem a... drukarnią

Był rok 1949, piłkarska drużyna „Białej Gwiazdy” sięgnęła po mistrzowski tytuł, w 1950 i 1951 krakowianie potwierdzili swój prymat w lidze (w 1951 nie zostali jednak mistrzami Polski bowiem ówczesny regulamin tytuł ten przyznał zdobywcy Pucharu Polski czyli Ruchowi). Pisaliśmy już o złotej drużynie z tamtych lat, dzisiaj chcielibyśmy przypomnieć młodszym kibicom sylwetki dwóch piłkarzy. Wspólnie grali w Wiśle, razem pracowali w drukarni przy ul. Wielopole...

TADEUSZ LEGUTKO, koledzy nazywali go „NERONEM”. Nie należał może do graczy błyskotliwych, był jednak w drużynie niezastąpiony.

Ofiarny, bardzo pracowity, nigdy nie schodził poniżej pewnego dobrego poziomu.

Najczęściej występował na środku pomocy, nie tylko skutecznie zatrzymywał akcje rywali, ale często inicjował akcje ofensywne, ba, sam strzelał gole. Tak było np. w pamiętnym meczu barażowym między Wisłą i Cracovią w 1948 r. na stadionie Garbarni.

Legutko już w 50 sek. pokonał bramkarza „pasów” Rybickiego, potem jednak 2-krotnie Różankowski i Szeliga strzelili celnie do bramki wiślaków i Cracovia została mistrzem Polski.

Pamiętam rozmowę z T. Legutką na stadionie przy ul. Reymonta. „Z tym obiektem — mówił — związane jest niemal całe moje życie. Tu, będąc jeszcze uczniem Gimnazjum im. Hoene-Wrońskiego stawiałem pierwsze kroki na piłkarskiej murawie. Tutaj przeżyłem swój debiut w pierwszej drużynie. Byt rok 1938, miałem już za sobą 3 lata występów w zespole juniorów Wisły, byliśmy 2 razy mistrzami kraju w tej kategorii, raz wicemistrzem. Pierwsza drużyna szykowała się właśnie do spotkania z drużyną węgierską. Zasiadłem wraz z kolegami na trybunie. Aż tu przychodzi redaktor naczelny pisma „Raz, dwa, trzy” Adam Obrubański, szef sekcji piłki nożnej naszego klubu i mówi do mnie: „idź do szatni, ubieraj się, zagrasz w pierwszym zespole”. Nie wierzyłem własnemu szczęściu. Debiut, a miałem wówczas 18 lat, udał się, szybko zaaklimatyzowałem się w pierwszym zespole”.

Przez długie lata był Legutko podporą drużyny z „Białą Gwiazdą”. Zakończył karierę piłkarską w 1951 roku, potem przez kilka lat pracował jako trener, ale trudno mu było to pogodzić z obowiązkami, w drukarni. W końcu wybrał pracę w drukarni, gdzie po 25 latach nieprzerwanej pracy został dyrektorem naczelnym.

Zawsze uśmiechnięty, serdeczny, życzliwy dla współpracowników i braci dziennikarskiej.

Obowiązkowy wrażliwy na ludzkie sprawy. Takim pozostał w naszej pamięci.

JERZY JUROWICZ, bramkarz, legenda krakowskiego klubu. W ciągu 23 sezonów (!) rozegrał ponad 700 spotkań w barwach „Białej Gwiazdy”, 23 razy występował w I i II reprezentacji Polski. Sportowiec — dżentelmen, ale równocześnie przez ponad 50 lat wiemy zawodowi drukarza.

Zaczynał w wieku 13 lat, czyli równo ze startem na boisku piłkarskim — jako praktykant w krakowskim „IKC”. „Pracował w dziale chemigrafii, jego pasją były zdjęcia, jak domyślają się Czytelnicy — przede wszystkim sportowa.

O jego karierze piłkarskiej — jak sam mówi — zadecydował przypadek. Jego sąsiad, znany już wówczas piłkarz Cracovii, Stanisław Malczyk powiedział kiedyś: „Jurek stań w bramce, postrzelam ci trochę”. Próba wypadła nadspodziewanie dobrze dla 13-latka.

Malczyk autorytatywnie stwierdził: „urodziłeś się na bramkarza, przyjdź do nas do Cracovii, będziesz grał w juniorach”.

Do podpisania deklaracji u „pasów” jednak nie doszło, kiedy na Kawiorach rozeszła się wiadomość, że jest chłopak z talentem bramkarskim, natychmiast zjawił się kierownik drużyny wiślackiej p. Piotr Jędrzejczyk. Szybko uzgodniono, iż Jurowicz podpisze deklarację do Wisły.

I tak też się stało.

Cztery lata czekał p. Jerzy na swój debiut w pierwszym zespole. W 1937 roku w trakcie rozgrywania wielkich derbów z Cracovią gdzieś w 20 minucie. groźnej kontuzji doznał etatowy bramkarz Wisły, reprezentant kraju — Edward Madejski. Kiedy Jurowicz stawał między słupkami słyszał głosy kibiców: „te młodzieniaszek, ile puścisz bramek". 17-letni bramkarz spisywał się jednak bardzo dzielnie i tylko raz skapitulował. Nazajutrz „IKC” zamieścił obszerną relację z derbów pod tytułem: „Młody talent w bramce Wisły". Przeżył wspaniałe dni z drużyną, która w latach 1949—51 triumfowała w lidze, jako jeden z pierwszych sportowców polskich otrzymał tytuł zasłużonego mistrza sportu. Nie tak dawno składaliśmy Mu gratulacje z okazji 50-lecia pracy w drukarni. Piękny jubileusz! Z panem Jurowiczem często spotykaliśmy się i spotykamy w popularnym „krążowniku” przy ul. Wielopole, wpadnie do redakcji, po­ gada o sporcie, o piłce, ukochanej Wiśle. Komentował specjalnie dla nas mistrzostwa świata w Hiszpanii, ostatnio kiedy z nim rozmawiałem był trochę zdegustowany Mundialem w Meksyku. „To już nie ta radosna piłka co za moich czasów — wspominał z żalem.

— Martwię się grą moich następców w klubie. Gdzie ambicja u tych młodych chłopców? Przywiązanie do barw klubowych? „Może w tym sezonie będzie lepiej?” Oby sprawdziły się słowa Jerzego Jurowicza

Gazeta Krakowska. 1989, nr 246 (21/22 X) nr 12651

Jerzy Jurowicz nie żyje.

Zmarł w wieku 69 lat. Znaliśmy się z górą 30 lat. Jeszcze jako młody chłopak podziwiałem jego efektowne i skuteczne parady w bramce Wisły. To był Jego ukochany klub, któremu pozostał wierny przez całe swoje życie. Z tym klubem, jeszcze przed wojną, zdobył mistrzostwo Polski juniorów. Już po wojnie, 2-krotnie tytuł mistrza Polski seniorów, raz mistrzostwo ligi. Był wielokrotnym reprezentantem Polski i Krakowa.

Potem kiedy zacząłem pracę w redakcji w budynku przy ul. Wielopole 1, niemal codziennie spotykaliśmy się w sprawach zawodowych. Jurek pracował w chemigrafii, przy obróbce zdjęć. Pierwsze kroki w sztuce drukarskiej stawiał jeszcze w IKC. Często dyskutowaliśmy na tematy piłkarskie. On, który przez całą karierę sportową grał w piłkę dla przyjemności, był zdegustowany postawa swoich młodszych kolegów, ich nieustannymi żądaniami finansowymi. Jemu nie mieściło się to w głowie. On rozumiał sport inaczej. Korzystaliśmy często z Jego fachowych uwag, opinii. W trakcie trwania hiszpańskiego Mundialu zamieszczaliśmy Jego bardzo interesujące, wyważone komentarze.

Jurek kochał swoją Wisłę 5 swoją prace. To były Jego dwie pasje. W budynku przy ul. Wielopole przepracował 59 lat! Był zawsze wzorem sumiennego pracownika, zawsze skromny, koleżeński.

Ostatni raz spotkaliśmy się przed paroma miesiącami podczas uroczystego spotkania z okazji 70-lecia KOZPN.

Wspominaliśmy piękne dni krakowskiego futbolu. Dzisiaj Jurek nie żyje. Odszedł Człowiek, który był symbolem tego, co w sporcie najpiękniejsze.

Zegnaj, drogi Jurku! ANDRZEJ STANOWSKI Pogrzeb J. Jurewicza odbędzie się w piątek o godz. 12.00 na cmentarzu Rakowickim

Jedenastka stulecia Wisły

Jerzy Jurowicz został wybrany do jedenastki stulecia Wisły Kraków w plebiscycie zorganizowanym w 2005 roku. Zobacz więcej

Requiescat in pace

Grób Jerzego Jurowicza na Cmentarzu Rakowickim.

Rok 2009.

Rok 2012.

Rok 2017.

Rok 2018.