"Bierny opór" w Krakowie - 1947

Z Historia Wisły

"Bierny opór" w Krakowie Przegląd Sportowy 6.VI.1947 (poniedziałek) Nr 45, str.2

DOKĄD DROGA?

Należy wreszcie nazwać rzecz po imieniu. To, co dzieje się obecnie w Krakowie, ma wszelkie cechy... celowej akcji biernego oporu. Zdajemy sobie sprawę z wagi takiego oskarżenia. Jak jednak inaczej określić postepowanie czołowych klubów krakowskich, które robią wszystko, byle tylko utrudnić Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej akcję, zmierzającą do wydźwignięcia piłkarstwa z impasu, z którym, mimo doswiadczeń i rozlicznych możliwości, nie umiały i nie umieją poradzić sobie same. Nie przebrzmiało jeszcze echo dziwnego postępowania Wisły, która nie wysłała na termin swoich piłkarzy do obozu ćwiczebnego przed meczem z Norwegią, a z kolei przyszło zanotować identyczny postępek Cracovii. Nie na tym jednak koniec. Kierownictwo Cracovii nie umiało odnaleźć Jabłońskiego i Parpana, gdy przyszła chwila ich ponownego wyjazdu do Warszawy, natomiast znaleźli się ci gracze w momencie, kiedy trzeba było wystąpić w czwartek w Krakowie przeciw Warcie. PZPN, mając wciaż na oku wagę wystepu w Norwegii, postanowił zabronić graczom powołanym do reprezentacji, występowania w meczach czwartkowych. W tym celu wręczył kapitanowi PZPN ppłk. Reymanowi odpowiednie pismo do zarządu Cracovii. Ppłk. Reyman bezpośrednio przed meczem z Wartą starał się doręczyć przekazany mu list komukolwiek z zarządu Cracovii. Gdy na trybunie nie znalazł ani prezesa ani wiceprezesa przedłożył pismo kierownikowisekcji piłki nożnej, domagając się niedopuszczenia Jabłońskiego i Parpana do udziłu w grze. Kierownik nie przyjął pisma do wiadomości z uzasadnieniemiż nie jest członkiem zarządu i w rezultacie obydwaj gracze wystąpili przeciw Warcie, która, jak przystało na zdyscyplinowanego członka społeczności sportowej, podporządkowała sie zarządzeniom przełożonej magistratury i zrezygnowała z udziału Kazimierczaka i Smólskiego. W Cracovii zacierają prawdopodobnie ręce, śmiejąc sie w kułak, jak to wyprowadzono w pole PZPN. Dzban wodę nosi do czasu. Obawiamy się, że "genialny ciąg" będzie przysłowiowym uchem i najlepiej będzie śmiać sie ten - na końcu. A, że nie będzie nim ów pan "kierownik", który ma swoiste pojęcie o dyscyplinie, w żadnym przypadku nie kwalifikujące go na prowadzenie innych - tego jesteśmy niemal pewni.